|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:50:35 03-05-12 Temat postu: |
|
|
Staram się Madziu Ale ostatnio stwierdziłam, że jednak nie będę dokładać tu nowych postaci, tylko wyjaśnię co jest do wyjaśnienia i skończę to w miarę szybko, bo coraz częściej myślę o nowym pomyśle i właśnie pracuję nad sygnaturkami a za chwilę może zabiorę się za tworzenie zapasu i jak stworzę go wystarczająco dużo, to wrzucę na forum ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaśka3001 Komandos
Dołączył: 13 Lis 2010 Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:51:21 03-05-12 Temat postu: |
|
|
Widać, że Franco był zrozpaczony tym, że Veronice może się coś stać... Na szczęście Santiago ma taką samą grupę krwi
Jeśli chodzi o naszego kochanego Sebulka, to mam nadzieję, że ruszy swoją szanowną dupę i zacznie walczyć o swoją piękną i mądrą żonę: )
Czekam na następny |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:01:15 03-05-12 Temat postu: |
|
|
Nie byłam za Sebulkiem i Aną i nadal nie jestem, ale David raczej też mi do niej nie pasuje. Między Sebastianem a kobietą jest o wiele więcej chemii, niż Davidem. To widać gołym okiem jak nic. Ale z drugiej strony wiadomo, że facet przez większą część ich wspólnego życia nie był z nią szczery i nie zasłużył na taką kobietę. Ale już sama nie wiem. I na koniec Franco. Mimo że jego wybranki jakoś nie darzę wielką sympatią to mimo wszystko dobrze, że jej brat ma taką samą grupę krwi i jej pomoże, i jak przypuszczam Veronica przeżyje. |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelly Idol
Dołączył: 20 Gru 2011 Posty: 1681 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:36:57 04-05-12 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, jednak nie miałam internetu, a teraz jestem u koleżanki i nie mogę zabierać jej od tak czas na kompa. Prawdopodobnie dzisiaj wieczorem już będę miała, jednak także proszę o cierpliwość, bo to nie jest potwierdzone. Tak więc wszystko skomentuje gdy już wrócę < 3 |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelly Idol
Dołączył: 20 Gru 2011 Posty: 1681 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 8:20:44 05-05-12 Temat postu: |
|
|
Sorki że post pod postem .
Odcinek bardzo mi się podobał, starannie dobierasz słowa do danych wątków, co sprawia że lekko się to czyta, także z przyjemnością. Łatwo sobie wyobrazić szczególne momenty. Franco bardzo cierpi, bo chce by przeżyła Veronica, zarówno jak i dziecko, nawet jeśli nie jest jego. To wspaniałe z jego strony, na prawdę. Mało co nie rozjechał Martina, mógłby to zrobić, może w szpitalu uświadomił by sobie, że czuje coś do swojej żony. Oczywiście, nie życzę mu tego, ale jeśli tak miałoby być, to wybrałabym bezproblemowo tę oto opcję, hehe Jest cień życia dla Veronici, bo jej brat ma tę samą grupę krwi, miejmy nadzieje że zdążą na czas. Teraz przejdźmy do drugiego wątku, mnie tam nie zdenerwowała scena z Aną i Davidem, może jak odbije ją kuzynowi to tamtemu rozum do głowy przyjdzie, hehe . ale jednak nie wiem, co mam o nim myśleć, chodzi mi o Davida i jego zamiary, mam nadzieje że szybko to ujrzy światło dzienne. Pozdrawiam i czekam na next'a < 3 |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:57:32 05-05-12 Temat postu: |
|
|
Dzięki za komentarze :* Ale tym razem pozwolicie, że zostawię je bez komentarza? W sumie, jakby nie macie innego wyjścia ;P |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:59:42 07-05-12 Temat postu: |
|
|
Świetna akcja z udziałem Franco i Santiaga. I choć całość stanowiła otoczkę do walki, jaką Vero i dziecko toczą ze śmiercią, to mimo wszystko uśmiechnęłam się na wiadok, jaki Franco zastał w mieszkaniu brata ukochanej. A który, jak mniemam był "dosiadany" przez Milagros Na szczęście, Santi pokazał się nam, z jak najlepszej strony - brata, który dla siostry zrobiłby dosłownie wszystko. I mimo mrocznej duszy, wierzę, że zawiera w sobie pokłady dobroci, którymi być może jeszcze kiedyś nas uraczy. Z drugiej jednak strony ubóstwiam go za to, jaki jest obecnie, więc może jednak obędzie się bez diametralnych zmian jego osobowości
Ostatnia scena przyzwoita, choć bohaterka Any nie wzbudza mojej sympatii. Czasami mam wręcz chęć posłać ją do Sebastiana, by ten jeszcze raz brutalnie wykorzystał jej naiwność - bo jak zostało przedstawione, w jej duszy nadal kłębią się malutkie iskierki nadziei, na ewentualną poprawę zachowania męża. A David?? Wydaje się być szczery, a jego gesty są na pewno pięknym wyrazem czułości - dlatego też w jakiś sposób plusuje sobie, jednak nie na tyle, by uznać go za jednego z bardziej intrygujących bohaterów |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:16:02 08-05-12 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawa scena z ratowaniem życia Veronicii. Teraz widzę dużą szansę dla niej i Franca, chociaż na początku wydawało się, że tej mozaiki nie da się poskładać. Tylko, ze ona musi przeżyć... Zobaczymy, czy Franco i Santiago zdążą.
Co do Any i Sebastiana podtrzymuje swoje zdanie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:00:33 12-05-12 Temat postu: |
|
|
Odcinek 29.
Milagros była wściekła. I bynajmniej nie faktem, że została przyłapana przez obcego faceta w dość intymnej sytuacji, ale tym, że Santiago usłyszawszy o siostrze, poleciał za nim jak na skrzydłach, nawet się z nią nie żegnając.
Zaklęła pod nosem i sięgnęła po papierosy, które zostawił na szafce. Chcąc nie chcąc była zdana na niego dopóki ojcu nie zmięknie serce. Miała dach nad głową a oprócz tego satysfakcję, gdy inne dziewczęta ze szkoły z podziwem i zazdrością patrzyły, kiedy każdego ranka zsiadała z jego motocykla i namiętnie się z nim żegnała.
Kiedy usłyszała pukanie do drzwi, leniwie zwlokła się z łóżka i naciągnąwszy na siebie jedynie koszulę Santiaga, poszła otworzyć.
– Cześć, braciszku – uśmiechnęła się krzywo i zostawiwszy drzwi otwarte, wróciła w głąb mieszkania. Sebastián przez chwilę patrzył osłupiały na swoją siostrę nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Wszystko wskazywało na to, że jego niespełna osiemnastoletnia siostra, zdążyła już doskonale poznać zalety uciech cielesnych, podczas gdy jego żona była dwudziestoczteroletnią dziewicą. Pokręcił głową z niedowierzaniem i wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
– Ubieraj się, zabieram cię stąd – oświadczył, przystając w progu kuchni.
– Co proszę? – spytała, zaciągając się papierosem i przystanąwszy tuż przed nim, spojrzała mu prosto w oczy.
– To, co słyszałaś – odparł i wyciągnąwszy jej z palców papierosa sam się zaciągnął. – Pojedziesz ze mną, do ciebie należy decyzja, czy pojedziesz po dobroci, czy mam cię stąd zabrać siłą.
– Uderzyłeś się w głowę i włączył ci się nagle program starszego, troskliwego brata?
– Livia…
– O boże – jęknęła Milagros i odwróciwszy się tyłem do brata, skierowała się w stronę lodówki, z której wyjęła dzbanek z sokiem pomarańczowym. – Co znów wymyśliła ta święta krowa?
– Martwi się o ciebie. Tak jak ojciec i matka.
– Gdyby stary się naprawdę martwił, odblokowałby moje konto.
Sebastián roześmiał się w głos i ponownie zaciągnął się papierosem, zastanawiając się jak bardzo zła i zepsuta jest Milagros. Sam nie był święty, ale przynajmniej zawsze odnosił się z szacunkiem do rodziny.
– To chyba najtańsze papierosy na świecie – powiedział, by przerwać ciszę, jaka nagle zapanowała i wypuściwszy z ust smużkę dymu, zagniótł niedopałek papierosa na blacie szafki.
– Nigdzie z tobą nie pójdę – oświadczyła Milagros, podając mu szklankę z sokiem.
– Wolisz gnić w tej norze? – spytał, upijając łyk. Dziewczyna wzruszyła ramionami. – Nim się obejrzysz, staniesz się sprzedajną kurwą, uzależnioną od alkoholu, papierosów i bóg wie czego jeszcze.
– Więc o to chodzi – prychnęła, uśmiechając się ironicznie i oparłszy się biodrami o szafkę, skrzyżowała dłonie na piersiach, wlepiając spojrzenie w twarz brata. – Nie chodzi wam o mnie, tylko o to, żeby przeze mnie nie ucierpiała przypadkiem nieposzlakowana opinia świata o idealnej rodzinie Vázquezów. Przecież to byłby prawdziwy skandal, gdyby w towarzystwie dowiedziano się, że mieszkam i sypiam ze zwykłym ogrodnikiem, prawda?
Sebastián odwrócił głowę w bok i spojrzał za okno, by po chwili ponownie spojrzeć siostrze w oczy.
– Więcej nie wyciągnę do ciebie ręki – ostrzegł, nie mając zamiaru ciągnąć tematu ogrodnika, którego od samego początku nie darzył sympatią.
– Wal się – warknęła Milagros. – Nie potrzebuję twojej pomocy, ani pieniędzy starego. Poradzę sobie sama.
– Jasne – mruknął Sebastián, odstawiając szklankę na blat szafki. – Jeśli szczytem twoich marzeń jest zaspokajanie seksualnych potrzeb jakiegoś kryminalisty, to proszę bardzo. Tylko nie dzwoń do mnie, jak już sięgniesz dna, okey?
– Jak chcesz naprawiać świat, to może zacznij od siebie – odparła złośliwie. – Zdaje się, że twoje małżeństwo się rozpada, podczas gdy pół rodziny uważa, że spodziewacie się potomka. Ciekawa jestem jak się z tego wytłumaczysz, zwłaszcza, że z tego co wiem, nie tknąłeś swojej żony nawet palcem – zachichotała. – Nie potrafisz zerżnąć własnej kobiety, a mnie chcesz uczyć jak mam żyć? Nie bądź śmieszny. Jak się nie pospieszysz, nasz drogi kuzyn David z przyjemnością cię wyręczy – dodała, uśmiechając się cynicznie. Sebastián zacisnął dłoń w pięść, starając się zapanować nad zalewającą go falą złości. Milagros nie dość, że była bezczelna, to jeszcze doskonale wiedziała gdzie uderzyć, by najbardziej zabolało.
– Pożałujesz tego – fuknął i odwrócił się na pięcie. – Sam trafię do wyjścia – dodał ironicznie. Chwilę potem usłyszała tylko trzask drzwi wejściowych.
Ostatni dzień w Lloret de Mar zaczęli od porannej kąpieli w morzu, potem spacerowali po mieście, a teraz jedli wczesną kolację na plaży. Wino, świece, kwiaty, wieczorna bryza, wszystko było jak bajce.
– Mari – zaczął Juan wytarłszy wcześniej usta serwetką. – Zatańczysz? – spytał, spoglądając jej prosto w oczy. Marisa uniosła pytająco brwi i niepewnie rozejrzała się dookoła. Juan uśmiechnął się tajemniczo i po chwili zza jego pleców, jak spod ziemi, wyskoczyło kilku muzyków. Wyciągnął do żony dłoń i pomógł jej wstać.
– Jesteś niemożliwy – zaśmiała się, przywierając do niego całym ciałem, gdy oparł dłonie na jej biodrach.
– Pamiętasz tę melodię? – spytał, gdy muzycy zaczęli grać. Marisa ściągnęła brwi, wsłuchując się w melodię i po chwili zaczęła nucić słowa piosenki. – Oświadczyłeś mi się przy tej piosence – szepnęła z wahaniem, wpatrując się w jego ciemne oczy, które na dźwięk jej słów, zapłonęły niespotykanym blaskiem. – Na plaży… – dodała półgłosem, a gdy sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej małe, aksamitne pudełeczko w kształcie serca, po jej policzku spłynęła samotna łza.
– Mario Isabelo, zechcesz ponownie wyjść za mnie? – spytał, wyciągając z pudełeczka pierścionek. Ten sam, co przed laty, który nosił przy sobie, odkąd po wypadku Marisy oddali mu go w szpitalu. Gdy skinęła twierdząco głową, wsunął pierścionek na jej palec, a potem skubnął delikatnie jej usta.
– Kocham cię, Juanie Carlosie i chcę być z tobą do końca życia – szepnęła. Juan uśmiechnął się i przygarnąwszy ją mocnej do siebie, wtulił twarz w jej miękkie, lśniące włosy, nucąc razem z nią.
Marisa przylgnęła do niego całą sobą. W końcu udało jej się na nowo znaleźć swoją przystań, swoje miejsce w życiu. Cieszyła się, ale czuła w sercu dziwny niepokój. Przymknęła powieki i jeszcze bardziej wtuliła się w jego silne, opiekuńcze ramiona. Ramiona, które miały chronić ją przed całym złem świata.
– Mari… – szepnął, gładząc czule jej włosy i plecy. Chciał cieszyć się chwilą, ale musiał w końcu wyznać jej prawdę. Słowa jednak uwięzły mu w gardle. Zacisnął nerwowo szczęki, przeklinając się w duchu za to tchórzostwo, ale wtedy chwyciła materiał jego koszuli na plecach i zacisnęła dłonie w pięści, usiłując zdławić napływające do oczu łzy. W jej głowie, niczym zwiastun filmu mignęły jakieś obrazy. Obrazy z jej życia. Z ich wspólnego życia. Jeden z nich uderzył w nią z taką siłą, że nogi się pod nią ugięły i gdyby nie Juan, pewnie by upadła.
– Co się dzieje? – spytał przerażony, odsuwając ją lekko od siebie. – Źle się poczułaś?
Pokręciła przecząco głową i spojrzała na niego ze łzami w oczach, a on w jednej chwili uświadomił sobie, że nie musi już niczego mówić.
– Mari… – szepnął tak cicho, że ledwie sam siebie usłyszał.
– Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? – spytała, wierzchem dłoni wycierając spływające po policzkach łzy.
– Wszystko będzie dobrze – powiedział, starając się przekonać o tym samego siebie. Chciał podejść do niej i zamknąć ją w swoich ramionach, ale cofnęła się o krok.
– Dobrze?! Chryste, Juan, przecież ja umieram! – wykrzyczała mu w twarz.
Muzycy zamilkli.
Juan podszedł do Marisy i szczelnie otoczył ją ramionami mimo, że opierała się temu. Gdy w końcu przestała z nim walczyć, wzniósł oczy ku niebu. Czując, że jego koszula robi się mokra od jej łez, sam również pozwolił płynąć słonym kroplom po swojej twarzy.
Towarzyszył im teraz jedynie szum wiatru i uderzających o brzeg fal, który skutecznie zagłuszało bicie ich własnych serc. I wszechogarniający strach przed tym, co przyniesie nowy dzień.
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 20:53:01 12-05-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:01:38 12-05-12 Temat postu: |
|
|
Wow rozdział mocny , bardzo mocny.
Seba chciał wyciągnąć Milagros jednak ta pokazała pazurki no cóż jakoś jej charakter mnie nie dziwi bo brat nie lepszy Też ma swoje za uszami. Co prawda żal mi się go zrobiło po tym co mu powiedziała ,ale z drugiej strony uważam ,że taki zimny prysznic mu się przyda. Może w końcu się ogarnie coś zrozumie i zacznie walczyć o Anę. Zacznie ją doceniać i zauważać.
Juan i Mari kurka wodna tu się popłakałam. Nie dość ,że cudownie spędzili czas on ponownie się jej oświadczył to jeszcze ona odzyskała pamięć. No i właśnie jest to plusem ,a zarazem minusem. Plus bo wreszcie wie jak bardzo ona go kocha ,a on ją. Minus bo wie też o chorobie. Końcowa scenka jak oni płakali cholercia ja też płakałam. Rozdział dość krótki ,ale piękny Czekam na nexta Ja nadal czytam jednak z braku czasu nie zawsze komam ,ale czytam |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:06:38 12-05-12 Temat postu: |
|
|
Piękny odcinek W moim mniemaniu jeden z najlepszych. Pierwsza część upewniła mnie w przeogromnej sympatii do duetu Milagros&Sebastian. Ich zacięte charakterki, pyskówki, w jakie się wdają i wściekłość, jaką pałają względem siebie nawzajem, oczarowują mnie na miejscu. Lubię takie burzliwe dialogi, w których jedno przekrzykuje drugie, wykładając przysłowiowo, na ladę - swoje racje. Dlatego też nie ma mowy, by Sebastian stworzył jakikolwiek emocjonujący związek z cichutką i mimo wszystko nadal potulną Aną. On potrzebuje kobiety, z którą mógłby wziąć się za pysk, a następnie uprawiać dziki sex, o!
Druga scena bardzo poruszająca - jak zresztą większość pomiędzy Juanem, a Marisą. Ich para od początku byla moją ulubioną i to się nie zmienia. Kochają się, co widać na pierwszy rzut oka. Przezwyciężyli amnezję kobiety, więc na pewno poradzą sobie również z jej chorobą. Wierzę w nich i w siłę ich miłości |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:08:30 12-05-12 Temat postu: |
|
|
Dzięki, że wpadłyście w moje skromne progi:*
Cieszę się, jeśli udało mi się wywołać jakieś emocje, bo właśnie taki był mój zamiar, ale co do Sebulka... ja nie wiem czy on w ogóle jest reformowalny
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 22:10:11 12-05-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:11:58 12-05-12 Temat postu: |
|
|
Kurcze proszę nie łam mi serca , weź go zmień i połącz z Any. Lubię drani i nawet on mi się bardzo podoba w takim wydaniu ,ale miło by było zobaczyć jego przemianę. No i Ana ... w końcu go kocha już widzę jej zaskoczoną minę gdyby on nagle zmienił się w czułego faceta. Wiem ,że za pewne i tak u Levyrroni nie będzie happy endu ,ale ja wciąż mam nadzieję ,że mi serducha nie złamiesz. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:15:23 12-05-12 Temat postu: |
|
|
Bierzesz mnie na litość, to nie fair
Kołacze mi się pewne rozwiązanie po głowie jeśli chodzi o Sebulka i Ankę, ale nie wiem jeszcze co z tego wyniknie, więc nic nie mówię |
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:22:37 12-05-12 Temat postu: |
|
|
Litość nie litość ,ale na serio miło by było luknąć jego przemianę. Lecz to ty jesteś autorką i zrobisz po swojemu. Ja za pewne się wkurzę jeśli oni nie będą razem ,ale z czasem jakoś to przegryzę ...chyba A teraz pytanko ... kiedy next |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|