|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:33:41 12-05-12 Temat postu: |
|
|
Haha... next? nie wiem, nie mam zapasu Piszę jak mnie natchnie, więc może to być w każdej chwili w zależności od weny i humoru
Wiem, że nie uszczęśliwię wszystkich zakończeniem, ale przynajmniej postaram się wymyślić takie rozwiązanie, żeby wilk był syty i owca cała |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:51:21 12-05-12 Temat postu: |
|
|
dubel
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 22:52:42 12-05-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:08:10 12-05-12 Temat postu: |
|
|
No okej to ja cierpliwe czekam bo na każdy twój rozdział warto czekać |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:09:15 12-05-12 Temat postu: |
|
|
Miło mi, że tak uważasz, postaram się więc w miarę szybko coś sklecić |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:55:27 13-05-12 Temat postu: |
|
|
Marisa i Juan, to para, która nie ma lekko. Spośród wszystkich par wyróżnia ich jednak to, ze połączyła ich prawdziwa, romantyczna miłość. Nie ma tutaj szarpaniny i kłótni, które bardzo lubię, a i tak ta para podbija moje serce Lubię dramatyczne końce opowiadań, ale oni chyba powinni mieć happy end.
Zawsze, jak czytam kwestie Sebastiana, to staram się wyobrazić sobie Levy'ego w tej roli i za nic mi to nie wychodzi. Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do jego płaczliwych postaci.
Ale postać Twojego Sebastiana jest bardzo ciekawa... Widziałam go z Sarą,a teraz to nie wiem. Na pewno nie z Aną, bo to porządna kobieta i zasługuje na kogoś lepszego. |
|
Powrót do góry |
|
|
levyrroni Idol
Dołączył: 05 Cze 2011 Posty: 1530 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:09:35 13-05-12 Temat postu: |
|
|
Szczerze podoba mi się charakter Milagros
Może po tym co powiedziała Sebastianowi on wreszcie ruszy mózgownicą i zobaczy co stracił ? Mam taka nadzieje Bo co do niego i Any zdania nie zmienię
Nadal mam nadzieje ,że będą razem !
Mari odzyskała pamięć I dowiedziała się o chorobie ! Na pewno bardzo cierpi !
Zresztą Juan też !
Czekam na next |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelly Idol
Dołączył: 20 Gru 2011 Posty: 1681 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:08:47 13-05-12 Temat postu: |
|
|
Ten odcinek był mega, bardzo mi się podobał. Mimo to że nie było w nim Sebulka & Any. Jednak ich temat momentalnie został poruszony przez Milagros. A skoro już przy niej, mimo wszystko jej postać jak najbardziej mi się podoba, jest taka typowa. Podoba mi się jej charakter i zadziorność, nie jest grzeczną dziewczynką. Jest pełna koloryzmu i czytając jej wątek, nie ma mowy o żadnej monotonności . Potrafiła dogryźć braciszkowi, może dała mu w końcu do zrozumienia, że nie może się poddać. David to mimo wszystko silny przeciwnik, takie jest moje zdanie. Myślę czasami, że taki drań jak on, nie zasługuję na taką poukładaną Anę, jednak razem jako para tworzą mega mieszankę i chciałabym by do końca byli ze sobą i się zestarzeli razem, hehe Poza tym wprowadzają do tego tematu ciekawy wątek i miło się to wszystko czyta. No i Mari przypomniała sobie wszystko, to że jest chora, na pewno ją to boli. Mam nadzieje że pozbiera się w miarę dobrze, szybko. Czekam na next i zarazem przepraszam za taki może nie dość estetyczny komentarz, ale mam dziś niezbyt dobry humor i wszystko robię tak na szybko, więc jeszcze raz przepraszam. Pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:32:28 13-05-12 Temat postu: |
|
|
Kochające się rodzeństwo, Sebastian i Milagros. Chyba zaczynam lubić tą dziewczynę coraz bardziej. Dobrani są idealnie, szkoda więc, że są ze sobą spokrewnienie. Poważnie. Pasowali by do siebie idealnie, a do tego przy okazji, myślę, że jednak ta kobieta by tu dominowała. Już potrafi powiedzieć coś nie tak, aby Sebulek na chwilę się przymknął. Niech mu pokaże, kto tu jest górą, a co!
Również uważam, że Mari i Juan to najbardziej wspaniała para. Obdarzyłaś ich wielką miłością, i bardzo dobrze nimi pokierowałaś, bo wiemy, że ich początki nie były udane. Albo po prostu nie potrafili docenić, to co jest między nimi.
Ps Co z Sarą?
Ostatnio zmieniony przez Ayleen dnia 19:43:55 13-05-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:55:50 13-05-12 Temat postu: |
|
|
Dzięki za komentarze, kochane :*
Aniu - wątek Sary i Martina zamierzam poruszyć w następnym odcinku |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:05:23 13-05-12 Temat postu: |
|
|
To dobrze, bo już dawno ich tu nie było. A jakby nie patrzeć, mimo sympatii, charakteru Sebastiana i miłości między Mari a Juanem, to jednak chyba Sarę i Martina najbardziej polubiłam, a ostatnio nieco chowają się w cień. |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:36:56 13-05-12 Temat postu: |
|
|
Najwyższy czas chyba nadrobić. Fajnie, że nazbierało mi się kilka odcinków do przeczytania - tym lepiej, bo wolę czytać po kilka naraz. Mini seansik. Tak serio to zabiorę się za odcinki w wtorek po południu, bo w środę mam wolne. Także komentarz (w miarę moich możliwości) powinien pojawić się gdzieś na dniach. Pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:43:00 13-05-12 Temat postu: |
|
|
Aniu - obiecuję poprawę, coś już nawet wymyśliłam
Klauduś, a ja już myślałam, że masz dość tej mojej pokręconej gromadki Cieszę się, że jesteś ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:45:24 13-05-12 Temat postu: |
|
|
Nigdy. Szczególnie jeśli chodzi o Sebulka, który piekielnie mi się podoba i piekielnie mnie irytuje. Tyle, że z komentarzami u mnie czasem tak jest, że lenistwo sięga górą. Ale dałam obietnicę więc jej nie złamię. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:53:18 13-05-12 Temat postu: |
|
|
Wiem, jak to bywa z komentowaniem, więc spokojnie Najważniejsze, że wiem, że nadal interesuje Cię ta historia ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:02:16 19-05-12 Temat postu: |
|
|
Odcinek 30.
Franco stał na szpitalnym korytarzu OIOM–u pediatrycznego i z nosem przyklejonym do szyby, wpatrywał się w głąb sali, na której leżało jego dziecko. Jego syn.
Uśmiechnął się do siebie lekko, uświadomiwszy sobie, że naprawdę przestało mieć dla niego znaczenie, czy jest biologicznym ojcem maleństwa, które tam za szybą, walczyło o życie. Serce mu się krajało, gdy patrzył na maleńkie ciałko, połączone różnymi rurkami i przewodami z aparaturą medyczną, która miała pomóc mu zwyciężyć ze śmiercią. Tak naprawdę nie było żadnej gwarancji, że chłopiec i jego matka przeżyją. Stan obojga był krytyczny.
Młody Ortega nabrał powietrza w płuca, odwrócił się plecami do szyby i oparłszy się o ścianę, powoli osunął się na ziemię, ukrywając twarz w dłoniach.
– Synu… – usłyszał nad sobą głos ojca, a kiedy leniwie podniósł na niego wzrok, zrobiło mu się cieplej na sercu. Ojciec miał spokój wymalowany na twarz i biła od niego pewność, że wszystko skończy się dobrze. Kiedy usiadł obok niego na ziemi i objął go ramieniem, Franco poczuł, jakby ktoś zdjął mu z pleców ogromny ciężar. Jakby znów był pięcioletnim chłopcem, który z obdartym kolanem przybiega do ojca, by w jego ramionach znaleźć spokój i poczuć się znów bezpiecznie. – Wiem, że ostatnio nie najlepiej się między nami układało – zaczął Andrés, wpatrując się w zmęczoną, bladą twarz syna. – Nie zamierzam teraz tego roztrząsać. Chcę tylko żebyś wiedział, że cokolwiek by się nie stało, możesz na nas liczyć.
Franco wysilił się na lekki uśmiech, ale nie był w stanie wykrztusić z siebie słowa. Wszystko to zbyt mocno go przytłaczało, a towarzysząca temu świadomość śmierci czyhającej na jego dziecko i żonę w połączeniu z poczuciem bezradności, były nie do zniesienia.
– Dziękuję – szepnął tylko, obejmując ojca i przez chwilę obaj trwali tak objęci dopóki w korytarzu nie pojawiła się pielęgniarka.
– Panie Ortega… – wyspała zdyszana. – Pana żona… – nie zdążyła dokończyć, bo Franco zerwał się na równe nogi i co sił pobiegł w stronę oddziału, na którym lekarze od kilku godzin walczyli o życie Verónici.
– Doktorze! – krzyknął za znikającym za zakrętem korytarza Guillermem Carrillo. – Co z moją żoną?
– Walczymy, ale jej stan z minuty na minutę się pogarsza.
– Zróbcie coś, do cholery! – warknął Franco, nerwowo przeczesując ręką włosy. – Ona nie może umrzeć…
– Zabraliśmy ją na salę operacyjną. Musi pan wyrazić zgodę na histerektomię.
– Histerektomię?
– Usunięcie macicy. To w tej chwili jedyna szansa na opanowanie krwotoku. Wszystkie inne metody zawiodły. Musimy się spieszyć, bo za chwilę zabraknie nam zgodnej krwi.
– A krew jej brata?
– Jednorazowo mogliśmy pobrać od niego tylko 450 ml. Pana żona straciła o wiele więcej i ciągle krwawi….
– Ja oddam krew – zaproponował Andrés. – Mam tę samą grupę.
Franco odwrócił się w jego stronę i uniósł brwi pod samą linię włosów. Po raz kolejny poczuł, jakby nagle cały świat zawalił mu się na głowę. Jeśli jego matka miała grupę B, a on sam AB, to znaczyło, że Andrés, mający 0, nie mógł być jego biologicznym ojcem.
Martin wracał do domu z mętlikiem w głowie. Nie chciał zostawiać przyjaciela samego w takiej sytuacji, ale wiedział, że stercząc tam w niczym mu nie pomoże. Zresztą byli z nim jego rodzice i to było najważniejsze. Zwłaszcza, że stosunki Franco z ojcem nie układały się najlepiej odkąd młody Ortega związał się z kelnerką z jego baru.
Wszedł do mieszkania i nie zapalając światła skierował się w stronę kanapy. Nie zdążył nawet wygodnie się na niej usadowić, kiedy z sypialni wychyliła się Sara, ubrana jedynie w jego koszulę, która zasłaniała jej ciało do połowy uda.
– Jesteś w końcu – powiedziała i wpakowawszy się mu na kolana, podarowała mu namiętnego całusa. – Zmęczony? – spytała, gładząc jego policzek. Martin skinął twierdząco i ująwszy jej szczupłą dłoń, wtulił w nią twarz. Cieszył się, że wszystko między nimi w końcu zaczęło układać się jak należy, ale źle się czuł, nie mówiąc jej o dziecku Aurory. – Gdzie byłeś? – spytała i wgramoliwszy się na kanapę, za jego plecy, zaczęła masować mu barki. Martin westchnął ciężko i przymknął zmęczone powieki.
– W szpitalu – powiedział w końcu.
– W szpitalu?
– Uhm – mruknął, całkowicie poddając się kojącemu dotykowi jej dłoni. – Żona Franco walczy o życie.
– Ta ruda wyw… – wyrwało jej się. – Przepraszam… – szepnęła mu wprost do ucha, opierając brodę na jego ramieniu i przesuwając dłonie na jego tors. – Coś poważnego?
– I dziecko i ona mogą tego nie przeżyć – szepnął, odwracając głowę, by spojrzeć jej w twarz. – Nie wiem jakbym się zachował, gdyby ktoś kazał mi decydować, czy ma przeżyć moja żona, czy dziecko.
– Powinieneś wybrać dziecko – odparła bez zastanowienia Sara, wpatrując się w jego oczy. – Wybierając mnie, okazałbyś się samolubnym gburem.
– Mam nadzieję, że nigdy nie stanę przed koniecznością dokonywania takich wyborów – powiedział i cmoknąwszy ją w policzek, odwrócił się tak, by siedzieć do niej przodem. – Byłem też w klinice – powiedział po chwili, chwytając ją za ręce, a gdy Sara spojrzała na niego pytająco dodał: – Chcę wiedzieć czy mogę dać ci to, czego tak bardzo pragniesz.
– Mówiłam ci, że to już nie ma dla mnie znaczenia – odparła, ujmując jego twarz w swoje dłonie. Martin uśmiechnął i w czułym geście odgarnął jej włosy za uszy, po czym delikatnie skubnął jej usta.
– Ale dla mnie ma – powiedział, a jego twarz nagle spochmurniała. – Pamiętasz Aurorę?
– Pamiętam, że byłeś w niej szaleńczo zakochany – stwierdziła, uśmiechając się złośliwie.
– Spotkałem ją niedawno.
– Słodką, niewinną Aurorę? – prychnęła z kpiną. Doskonale znała burzliwą historię jej związku z Martinem i nie uważała by dziewczyna po tym wszystkim była dla niej jakimkolwiek zagrożeniem. – Co u niej słychać?
– Wyszła za Marcosa i… – urwał, spoglądając żonie prosto w oczy.
– I? – zaniepokoiła się Sara. Martin przełknął głośno ślinę i nabrał powietrza w płuca.
– Ma pięcioletniego syna – wykrztusił w końcu. – Twierdzi, że to moje dziecko.
– Co?
– Nie wiedziałem o tym przez te wszystkie lata, dopiero niedawno… Ismael jest chory, potrzebuje nowej nerki.
Sara pokręciła głową z niedowierzaniem i wstała z kanapy.
– To jakiś żart? – spytała, przeczesując włosy palcami. – Zjawia się w twoim życiu po tylu latach i tak po prostu oświadcza, że jesteś ojcem jej dziecka?
– Kochanie… – szepnął i podszedł do niej, ale kiedy miał ją już objąć, dała mu gestem znać, by nie podchodził bliżej. – Saro, ja naprawdę nie miałem o niczym pojęcia. Gdybym wiedział, ty również byś o tym wiedziała.
– Wiem – powiedziała, wycierając łzy z policzka. – Ale jeśli faktycznie jesteś jego ojcem, to znaczy, że to ja nie mogę mieć dzieci…
– Sara, kochanie – szepnął i chwyciwszy ją za ramiona, obrócił w swoją stronę, a ona bez słowa wtuliła się w jego ramiona.
– Jeśli to twój syn, to powinieneś mu pomóc… – wychlipała. – Dziecko nie jest niczemu winne.
– Kocham cię, wiesz? – szepnął i wtuliwszy twarz w jej włosy, przygarnął mocno do siebie.
Sebastián jak huragan wparował do domu Davida i nie czekając nawet aż służąca go zaanonsuje, skierował się prosto na górę. Rozmowa z Milagros rozwścieczyła go. Nie mógł pozwolić na unieważnienie małżeństwa. Na to, by David zabawiał się z jego żoną.
Rozjuszony wparował do pokoju, który zajmowała Ana, akurat w momencie, gdy ta wychodziła z łazienki owinięta jedynie ręcznikiem.
– Sebastián? – wydukała osłupiała, odruchowo zasłaniając dłońmi piersi, ukryte pod frotowym ręcznikiem. – Co tu robisz?
– Przyszedłem po ciebie – oświadczył, mierząc ją pożądliwym spojrzeniem. Musiał przyznać, że z mokrymi włosami, luźno opadającymi na ramiona i kropelkami wody migoczącymi na jej gładkiej skórze, wyglądała niezwykle seksownie i kusząco. – Po to, co mi się należy – dodał, ściszając głos. Ana spojrzała na niego zdumiona. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jej gardła. – Powinienem był zrobić to już dawno – powiedział i podszedłszy do niej, chwycił ją pod brodę. – Wtedy przynajmniej nie wpadłby ci do głowy ten absurdalny pomysł z unieważnieniem małżeństwa.
– Co chcesz zrobić? – spytała, wpatrując się w jego twarz, a kiedy uśmiechnął się cynicznie, pokręciła przecząco głową, niedowierzając, że jest zdolny do czegoś takiego.
– Nie zrobię niczego, na co nie masz ochoty – szepnął i położywszy dłoń na jej biodrze, drugą chwycił ją za kark i nim się spostrzegła wpił się w jej usta. Ze wszystkich sił starała się go odepchnąć, a kiedy jej się to w końcu udało, od razu wymierzyła mu policzek.
– Daj spokój, kotku. Przecież wiem, że tego chcesz – mówił, uśmiechając się kpiąco i rozcierając piekący policzek. – Skonsumujemy nasz związek, a potem…
– Wyjdź! – rozkazała, ale jej mąż zupełnie nic sobie z tego nie robił. – Wynoś się stąd! Słyszysz? Nie chcę cię widzieć!
– Jesteś śmieszna – szepnął, ponowie zbliżając się do niej. – Zgrywasz świętą, a pożerasz mnie wzrokiem – zakpił. – Pozwól mi urzeczywistnić twoje senne fantazje.
– Puść mnie! – krzyknęła, gdy chwycił ją za biodra i przyciągnął do siebie.
– Bronisz się przede mną wyłącznie siłą woli. Nie masz żadnego wpływu na to, czego chce twoje ciało – powiedział i przesunąwszy dłonią wzdłuż jej kręgosłupa, pchnął ją w stronę łóżka, układając się wygodnie między jej udami.
– Zostaw mnie… – wycedziła przez zęby, kiedy jego usta sunęły już od szyi w stronę piersi, starając się zepchnąć go z siebie. – Zostaw… – przymknęła powieki, a gdy pochwycił zębami płatek jej ucha, poczuła jak po jej policzkach płyną palące łzy. I nagle przytłaczający ją ciężar jego ciała znikł. Nim uświadomiła sobie co się dzieje, usłyszała tylko głuchy łoskot. Wybiegła na korytarz. David stał przy schodach, wierzchem dłoni wycierając usta. Sebastiána nie było nigdzie w pobliżu.
– O boże… – jęknęła, zakrywając dłonią usta, kiedy podeszła do bruneta i zobaczyła swojego męża leżącego na dole bez ruchu. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|