|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hope King kong
Dołączył: 21 Lut 2009 Posty: 2373 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:22:37 24-02-09 Temat postu: |
|
|
ooo prolog Gaby małym aniołkiem, a może diabełkiem? widomo jak to małe dzieci mała jest ciekawa świata, wysoka drabinka? oj aż żal tam nie wejść siostry pewnie nieźle się namęczyły z nią przez te wszystkie lata dziewczynka jest bardzo uparta, coś czuje, że w przyszłości nam to nie jeden raz objawi czekam na new :] |
|
Powrót do góry |
|
|
agunia69 Dyskutant
Dołączył: 20 Paź 2007 Posty: 139 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:33:47 24-02-09 Temat postu: |
|
|
Gaby jest małym niesfornym dzieckiem, które potrafi ściągnąć na siebie kłopoty. Swoją drogą współczuje jej, że wychowywała się w sierocińcu.
Czekam na I odcinek bo prolog mnie tylko bardziej zaintrygował
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:29:16 24-02-09 Temat postu: |
|
|
Maite piszesz tyle telenowel, że nie jestem w stanie nadążyć za ich czytaniem, a przede wszystkim nie orientuje się ile już jest ich tutaj na forum. Całe szczęście, że znalazłam tą, bo zapowiada się świetnie.
Już sam charakter głównej bohaterki sprawia, że ciekawi mnie jak przetrwa książęcą wizytę. Gaby nie wydaje się być osobą, która jest w stanie, bez żadnego protestu usługiwać innym ludziom.
Czekam na pierwszy odcinek. |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 16:31:57 24-02-09 Temat postu: |
|
|
Mrs.Pattinson napisał: | Maite piszesz tyle telenowel, że nie jestem w stanie nadążyć za ich czytaniem, a przede wszystkim nie orientuje się ile już jest ich tutaj na forum. . |
Są 4:
ta, Opóźnienie gry, Anioły nie ronią łez i Miejsce na ziemi |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:46:33 24-02-09 Temat postu: |
|
|
Ach genialna historia xD Ciekawe czy zakocha sie w księciu Genialny pierwszy odcinek Ach słónce!! Wróciłaś i tyle tworzysz |
|
Powrót do góry |
|
|
Princessa Dyskutant
Dołączył: 18 Lis 2008 Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:53:18 24-02-09 Temat postu: |
|
|
Maite skąd ty bierzesz tyle czasu i pomysłów Czytam oczywiście Obsada świetna AyA w rolach głównych Szkoda, ze tylko 10 odcinków.., ale bedą długie to bardzo fajnie
Świetny prolog |
|
Powrót do góry |
|
|
bara2412 Idol
Dołączył: 08 Lut 2008 Posty: 1457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:16:29 24-02-09 Temat postu: |
|
|
Maite! Jestem zachwycona, kiedy zobaczyłam obsadę od razu przypomniała mi się 'Orchidea', którą byłam oczarowana
Początek baaardzo mi się podoba, a prolog jest niesamowity
Tytuł też mi się podoba, dwa serca, dwa światy. no tak Gaby kobieta, która wychowała się w domu i facet, który składa jej niemoralną propozycję! To historia o kopciuszku, którą w Twoim wykonaniu na pewno wyjdzie niesamowicie
Dowiadujemy się o wydarzeniach z przeszłości, gdzie poznajemy małą GAby, dziewczynę która chce za wszelką cenę osiągnąc swój cel Mając zaledwie kilka lat chciała zawsze postawic na swoim, choc czasem musiała za te zacięcie zapłacic.
Pokochałam tę telenowelę Czekam na pierwszy odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:39:34 24-02-09 Temat postu: |
|
|
super prolog
Gaby psotnica
czekam tylko na odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:41:10 24-02-09 Temat postu: |
|
|
1/10
– Apartament Belvedere damy Conradowi, księciu. Jego macochę, księżnę Drucillę, i przyrodnią siostrę, lady Ann, umieścimy w apartamencie Wyndham. – Gerard von Mises jechał palcem wzdłuż listy, wymieniając gości, którymi miała zająć się Gaby Tilden, pracownica do specjalnych pouczeń. Poplamiona atramentem księga gości hotelu „Montclair” była zabytkiem z minionej epoki, jednak Gerard, właściciel hotelu, wolał ją od komputera, który jego zdaniem był zbyt bezosobowy.
Gaby nawet mu nie mówiła, że w biurze ma ten rejestr w swoim laptopie, na wypadek jakichś rozbieżności, których nie zauważyliby na papierze. Tradycja tradycją, ale trzeba też być przewidującym.
– Książę i jego świta przyjeżdżają jutro – mówił Gerard. – Postanowiłem, że powita ich cały personel. Macocha księcia jest w tych sprawach dość... wymagająca.
Gaby kiwnęła głową. Już kilka razy dzwoniono do niej, żeby przekazać życzenia księżnej Drucilli. Proszono o różowe ręczniki, mydło o zapachu werbeny i szczególny rodzaj francuskiej wody mineralnej, za sprowadzenie której musiała zapłacić niesamowicie wysokie cło.
– Pani Hillcrest jutro opuści apartament Astor – kontynuował Gerard, zaglądając do rejestru. – A zatem w części reprezentacyjnej będziesz miała księcia Conrada, księżnę Drucillę, lady Ann, Samuela Edena i oczywiście panią Dorbrook. Resztę członków orszaku umieścimy na niższych piętrach. – Z westchnieniem odwrócił się do Gaby. – To znakomici goście, ale interesy mogłyby iść lepiej.
– Wszyscy w branży turystycznej mają teraz kłopoty – pospieszyła z zapewnieniem, choć wiedziała, że sytuacja jest naprawdę poważna. – Na pewno wkrótce się polepszy. Szczególnie po pobycie księcia Conrada. W kromce towarzyskiej w „Post” piszą właściwie tylko o nim.
Gerard uśmiechnął się.
– Ma ogromne powodzenie u kobiet, to prawda.
– Cóż, to znany playboy. W każdym razie sam widzisz, że ta wizyta okaże się zbawienna dla naszych interesów – mówiła Gaby, choć wcale nie była tego taka pewna. Już wcześniej zatrzymywali się u nich sławni ludzie, ale zwykle przyciągali jedynie tłumy kolekcjonerów autografów i wszędobylskich, nachalnych paparazzich. Innych gości od tego nie przybywało. Jednak cokolwiek by powiedzieć, wizyta księcia Conrada bez wątpienia zwróci uwagę na hotel, a w tym momencie „Montclair” bardzo tego potrzebował.
– Prawie mnie przekonałaś. – Gerard zamknął księgę gości. – Miałaś dziś ciężki dzień. Idź już do domu.
– Nie będę oponować. – Gaby była na nogach prawie od dziesięciu godzin, co w tym tygodniu zdarzyło się już kilka razy. Od czasu, kiedy Gerard zredukował liczbę personelu, sypiała w hotelu częściej niż jakikolwiek gość. Oczywiście poza Bernice Dorbrook, która zamieszkała u nich na stałe w 1983 roku, po śmierci męża, bogatego właściciela pól naftowych.
Gaby szła do biura po swoje rzeczy. Postanowiła, że dzisiaj wróci do domu taksówką. Nie miała siły czekać na autobus, tym bardziej że trzeba było się jeszcze przesiadać. W tej chwili marzyła jedynie o powrocie do domu i gorącej kąpieli z dodatkiem ożywczych soli. Na szczęście Samuel Eden dał jej sowity napiwek za załatwienie biletów na przedstawienie na Broadwayu, które chciała obejrzeć jego żona.
– Dobranoc, Karen. Cześć, Barbaro – zawołała do koleżanek pracujących w recepcji. – Do zobaczenia jutro!
– Już prawie jest jutro – roześmiała się Karen.
– Nie przypominaj mi o tym. – Gaby ruszyła w stronę wyjścia po pięknym, orientalnym dywanie, który Gerard dumnie umieścił na marmurowej posadzce holu. Dywan był świadectwem jedynego ustępstwa na rzecz dwudziestego pierwszego wieku – został kupiony na aukcji internetowej. Gaby go wyszukała, po czym nakłoniła Gerarda do licytacji. Nawet on nie mógł się oprzeć takiej okazji.
Od złoconych obrotowych drzwi dzieliły ją mniej więcej dwa metry, gdy nagle mechanizm zaskrzypiał i do holu weszło dwóch mężczyzn w czarnych garniturach. Mieli posępne miny i wyglądali jak gangsterzy ze starych filmów.
– Członkowie rodziny królewskiej będą tu za pięć minut – oznajmił jeden z nich.
– Dzisiaj? – spytała Gaby, patrząc niepewnie na Gerarda i Karen.
Twarz Gerarda zastygła w wyrazie przerażenia.
– Ale... przecież... powiedziano mi, że książę Conrad wraz z rodziną przybędzie do nas jutro.
– Nastąpiła zmiana planów. – Drugi z mężczyzn mówił z silnym niemieckim akcentem. – Czyżbyście nie mogli ich przyjąć? – spytał, marszcząc czoło.
– Skądże znowu! – zawołał Gerard. – Chodzi tylko o to, że... że chcieliśmy ich odpowiednio powitać, a o tej porze nie ma wielu pracowników.
Mężczyźni spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Gaby natychmiast zorientowała się, że domyślają się, jak na to zareaguje księżna Drucilla.
– Mam tu kilka życzeń Jej Wysokości. – Mężczyzna wyciągnął z kieszeni kartkę papieru. – Kolacja z „Le Capitan”, kilka butelek szampana i jakieś kwiaty. – Rzucił okiem na swoją kartkę i zmarszczył brwi. – Nazywają się rajskie ptaki.
Już chyba nic gorszego nie mogło się wydarzyć. Wszyscy wiedzieli, że „Le Capitan” to nowy, niezwykle atrakcyjny lokal na Manhattanie. Cieszył się taką popularnością, że nawet najbardziej znane osobistości odsyłano z kwitkiem. Jedzenie było znakomite, chociaż ludzie chodzili tam przede wszystkim po to, żeby się pokazać. Gaby zdawała sobie sprawę, że wyśmieją ją, gdy poprosi o dostarczenie posiłku do hotelu.
Chociaż... znała tam jednego barmana. Może zgodziłby się tak wszystko przygotować, żeby mogła sama odebrać kolację.
To tyle, jeśli chodzi o gorącą kąpiel i solidną porcję snu, pomyślała z westchnieniem.
– Zajmę się tym – powiedziała, sięgając po kartkę. Kiedy na nią spojrzała, omal nie wybuchła śmiechem. Trzy zwykłe sałatki, bez ogórka i sosu. Trzy befsztyki, średnio wysmażone, bez sosu. Trzy porcje tortu karmelowego. Takie rzeczy mogłaby kupić gdziekolwiek po znacznie niższej cenie. Ale widocznie rodzina królewska chciała jeść i płacić po królewsku.
Gaby rzuciła jeszcze okiem na pozycję zapisaną na samym dole kartki. Dom Pérignon, rocznik 1983, cztery butelki. Była jedenasta wieczorem. O tej porze nie będzie łatwo zdobyć szampana. A kwiaty? Mogła tylko liczyć na to, że będą je mieli w kwiaciarni w szpitalu.
Prawdę mówiąc, na tym właśnie polegała jej praca – do niej należało zaspokajanie nawet najbardziej niemożliwych do spełnienia zachcianek gości. I trzeba przyznać, że miała do tego wyjątkowy talent. Potrafiła załatwić rezerwację w ostatniej minucie, catering na ostatnią chwilę... Kiedyś słynna gwiazda Broadwayu schroniła się w hotelu przed deszczem akurat w chwili, gdy sekretarz ambasadora pytał, czy możliwe jest załatwienie spotkania z nią. Taki zbieg okoliczności wydawał się wręcz cudem, ale Gaby uznała, że nie będzie zgłębiać tego zjawiska.
Miała już wychodzić, kiedy w holu pojawiły się dwie kobiety, najwidoczniej matka i córka. Ich pozy i miny świadczyły o wygórowanym poczuciu własnej wartości.
– Przypuszczałam, że taki słynny „Montclair” będzie miał wystarczająco dużo personelu, by stosownie powitać rodzinę królewską – powiedziała z oburzeniem starsza z kobiet. Była niemal równie szeroka jak wysoka i aż trudno było uwierzyć, że jest w stanie przyjąć taką królewską postawę. A jednak potrafiła to zrobić.
Młodsza – i jeszcze szersza – kobieta przytaknęła jej z wyniosłą miną.
– Spodziewaliśmy się Waszej Wysokości dopiero jutro – pospieszył z wyjaśnieniem Gerard, składając niezgrabny ukłon. – Proszę o wybaczenie. Jestem Gerard von Mises, właściciel hotelu.
– Książę Conrad nie będzie zadowolony z takiego przyjęcia. – Księżna Drucilla skrzywiła się lekceważąco. Patrząc na nią, nietrudno sobie wyobrazić, jaki jest książę Conrad, pomyślała z niesmakiem Gaby.
– Kiedy książę przybędzie? – spytała. Może jest na tyle daleko, pomyślała, że Gerard zdążyłby jeszcze ściągnąć kilka osób, choćby z innych pięter.
Księżna Drucilla zrobiła minę, jakby usłyszała bzyczenie muchy, tylko nie wiedziała, skąd ten dźwięk dochodzi.
– Już tu jest – odezwała się lady Ann.
– Powiedz mi, chłopcze – księżna zwróciła się do Gerarda – czy lady Penelope już przyjechała?
Gerard zbladł jak ściana.
Gaby miała zupełną pustkę w głowie. Lady Penelope? A któż to taki?
– Lady Penelope – powtórzyła księżna i dodała, udzielając odpowiedzi na nieme pytanie Gaby: – Córka księcia Acacii. Moja sekretarka zrobiła dla niej rezerwację.
Gerard pstryknął palcami w stronę recepcji. Karen i Barbara pochyliły głowy nad księgą gości, ale Gaby od razu wiedziała, że nie znajdą tam Penelope. Ani lady, ani żadnej innej.
– Jeszcze nie przyjechała – odezwała się pospiesznie. – Ale czeka na nią apartament Pampano. – Taki apartament w ogóle nie istniał, ale kiedyś, kiedy w hotelu niespodziewanie pojawił się jakiś rosyjski dygnitarz, naprędce połączono ze sobą dwa sąsiadujące pokoje i nazwano je imieniem kelnera, który wpadł na ten genialny pomysł.
Gerard odetchnął z ulgą.
– No tak, oczywiście. Apartament Pampano. Już sobie przypominam.
– Znakomicie. – Księżna Drucilla ruszyła w głąb holu. – W takim razie udamy się teraz do siebie i poczekamy na kolację. Mam nadzieję, że to nie potrwa zbyt długo – powiedziała dobitnie.
– Nie, oczywiście że nie – odparł natychmiast Gerard i ściszając głos, zwrócił się do Gaby: – Dasz radę to załatwić?
Spojrzała na niego. Zaciskał dłonie tak mocno, że kostki jego palców zrobiły się białe, a ściągnięte brwi utworzyły jedną kreskę.
– Oczywiście – powiedziała. W jej głosie było więcej pewności i energii, niż miała w rzeczywistości. – O nic się nie martw.
Szła właśnie w stronę biura, gdy w drzwiach pojawił się książę we własnej osobie. Poczuła się jak w gorący letni dzień, kiedy przez drzwi wpadnie chłodny powiew. Sława i tytuły nigdy nie robiły na niej wielkiego wrażenie, jednak w energicznych ruchach tego arystokraty było coś imponującego. Stała przez chwilę, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Wstyd przyznać, po prostu gapiła się na niego jak głupia.
Był wyższy, niż sądziła. Na fotografiach jego umięśniona sylwetka sprawiała wrażenie bardziej masywnej. Jego oczy miały uderzająco piękny, bladoniebieski kolor, co dało się zauważyć nawet z odległości kilku metrów. Gaby nie była pewna, czy rzeczywiście są tak wyraziste, czy może tylko wydają się takie w zestawieniu z kruczoczarnymi włosami i śniadą cerą.
Książę napotkał spojrzenie Gaby i zatrzymał się nagle. Przez ułamek sekundy poczuła, jak jej ciałem wstrząsa dreszcz.
Nic dziwnego, że kobiety pieją nad nim z zachwytu, pomyślała. Tyle że ona nie miała zamiaru im wtórować. I już przestała gapić się jak głupia.
– Dobry wieczór – przywitał się. W jego głosie prawie nie było słychać obcego akcentu.
– Dobry wieczór, Wasza Wysokość – powiedziała.
– O, widzę, że pani wie, kim jestem. – Zmierzył ją przenikliwym wzrokiem. – Zdaję sobie sprawę, że przyjechałem dzień wcześniej. Czy mój apartament jest już gotowy?
Gaby kiwnęła głową. Maniery księcia były trochę lepsze niż jego macochy. Przynajmniej przyszło mu do głowy, że mogą być nieprzygotowani.
– Tak. Właśnie zamierzam zadzwonić do „Le Capitan”.
– Do „Le Capitan”? – Książę patrzył na nią pytająco.
– Po kolację, kochanie – wtrąciła księżna Drucilla. Gdyby nie twarde nuty w jej głosie, można by uwierzyć, że starała się, by zabrzmiało to serdecznie. – Zapomniałeś?
Książę rzucił jej chłodne spojrzenie.
– Dziś wieczorem jestem umówiony.
Księżna uśmiechnęła się z fałszywym zakłopotaniem.
– Cóż, trudno.
Gaby przywołała na twarz swój najbardziej uprzejmy uśmiech.
– Czy moglibyśmy coś jeszcze zrobić dla Waszej Wysokości?
Zadrżała, gdy książę Conrad zwrócił na nią swoje błękitne oczy.
– Proszę zapewnić mi spokój.
Czyżby sądził, że zamierzam usiąść i prowadzić z nim pogawędki? – pomyślała zaskoczona jego tonem.
– Spodziewam się, że kiedy będę miał gości, zachowacie... dyskrecję – dodał.
Gości... W liczbie mnogiej. Z pewnością ma na myśli kobiety, uznała Gaby.
W swojej pracy często miała do czynienia ze sprawami, których celowo nie zauważała. Jednak coś w postawie księcia sprawiało, że tym razem nie wydawało się to takie proste jak zazwyczaj.
– Oczywiście – odparła.
Książę kiwnął głową, po czym zwrócił się do Stephena, który właśnie odbierał klucz od Karen. Powiedział do niego coś w swoim ojczystym języku, a chwilę później razem z niosącym bagaże kierowcą skierowali się do windy.
Księżna Drucilla popatrzyła za nimi z drwiącym uśmiechem, po czym przeniosła spojrzenie na Gaby.
– Kolację zjem w apartamencie. Mam nadzieję, że wydzielono tam część jadalną.
– Tak, oczywiście – odpowiedziała Gaby, wciąż patrząc na księcia. Wysportowana sylwetka, świetnie leżący garnitur... Książę naprawdę był niezwykle atrakcyjny.
– Gaby... restauracja – odezwał się Gerard, przywołując ją do rzeczywistości. – Jej Wysokość nie wygląda na osobę, której można sprawić zawód.
– Z pewnością. Aż mnie kusi, żeby pójść do pierwszego lepszego baru i stamtąd przynieść jej sałatkę i befsztyk.
Karen zachichotała, ale zaraz umilkła, widząc ostrzegawcze spojrzenie Gerarda.
– Nie martw się, nie zrobię tego – uspokoiła go Gaby. Sięgnęła do szuflady i wyjęła mocno wysłużoną hotelową kartę kredytową. – Niedługo wrócę.
W chłodnym listopadowym powietrzu unosił się znajomy zapach spalin, sosu pomidorowego i pieczonych kasztanów. O dziwo, w ogóle nie wiało. Powietrze było po prostu balsamiczne. Gaby ruszyła przed siebie, czując, że najchętniej w ogóle by się nie zatrzymywała. Mogłaby iść prosto do domu. Cóż, w tej pracy to normalne, że od czasu do czasu trzeba zostać dłużej i nachodzić się więcej, niżby się chciało! – pomyślała.
Pierwszy przystanek zrobiła w szpitalu w sklepie z upominkami, gdzie między innymi można było kupić wielkie i bardzo drogie kompozycje kwiatowe. Była tam również strelicja królewska zwana rajskim ptakiem.
Bingo!
Na szczęście udało się jej złapać taksówkę. Poleciła kierowcy poczekać przed restauracją, gdzie od znajomego barmana odebrała kolację i kilka butelek Dom Pérignon.
Po złożeniu obietnicy, że dostarczy bilety do teatru, wróciła do hotelu. W recepcji ku swojemu zaskoczeniu ujrzała jeszcze jednego niespodziewanego gościa: cieszącą się złą sławą baronową Kiki von Elsbon.
Baronowa już nieraz zatrzymywała się w ich hotelu. Pojawiała się zawsze wtedy, gdy zaczynały krążyć plotki o jakimś interesującym kawalerze, który stanowił dobrą partię. Ostatnim razem chodziło o magnata prasowego, Brecka Monohana, a jeszcze wcześniej był słynny gwiazdor filmowy, Hans Poirrou. Teraz najwidoczniej miała na oku księcia Conrada. Wyglądało na to, że żaden znany kawaler nie mógł się ukryć przed rozkapryszoną wdową po baronie Hurście von Elsbonie.
Oprócz tego, że baronowa polowała na męża w wyjątkowo drapieżny sposób, była również jednym z najbardziej niesympatycznych gości, z jakimi Gaby spotkała się w swojej karierze zawodowej. Widząc więc Kiki przy ladzie recepcji, pospiesznie ruszyła holem w kierunku wind i niecierpliwie nacisnęła guzik. Na drugim piętrze udała się prosto do pomieszczeń kuchennych. Miała nadzieję, że znajdzie kogoś, kto będzie mógł zawieźć kolację księżnej Drucilli.
– Gdzie jest Lyle? – spytała szefa kuchni. – Chcę, żeby podał kolację w apartamencie.
Henri wzruszył ramionami.
– Ma grypę i poszedł do domu. Elissa i Sean też są chorzy. A Miguel jest wciąż na wakacjach. – Szef sięgnął do wieszaka po swój płaszcz. – A skoro już o tym mowa, ja też idę do domu. I tak zostałem godzinę dłużej.
Gaby westchnęła. Henri miał wybuchowy temperament, a po ostatniej redukcji personelu jeszcze łatwiej unosił się gniewem. Już dawno nauczyła się, że nie należy wdawać się z nim w spory.
– W takim razie sama ich obsłużę. Wiesz może, skąd mam wziąć wózek?
Henri machnął ręką w kierunku pomieszczenia, gdzie przechowywano zastawę stołową.
– Elissa przed wyjściem przygotowała kilka wózków.
– Dzięki – powiedziała Gaby, sięgając po torby ze stygnącymi daniami. – Wiem, że tak się nie powinno robić, ale mam tu trzy befsztyki, które są już prawie zimne. Czy można je podgrzać w mikrofalówce?
Kucharz spojrzał na nią z przerażeniem.
– Chyba nie mówisz poważnie?
– Niestety, wcale nie żartuję. – Pokręciła głową. – To co, mogę to zrobić?
Henri westchnął dramatycznie i wzniósł oczy do nieba.
– Najwyżej przez trzydzieści sekund. Ale nie biorę odpowiedzialności za efekt.
– Merci, Henri. – Uśmiechnęła się. – Jestem ci bardzo wdzięczna.
– De rien. Nie ma za co – odparł i szybko ruszył do wyjścia, by nie słyszeć kolejnych pytań. – Życzę szczęścia.
Tego z pewnością bardzo potrzebowała.
Drzwi do apartamentu księżnej Drucilli otworzyła drobna dziewczyna o mysiej twarzyczce i przerażonych oczach.
Księżna siedziała rozparta na kanapie, pochłonięta rozmową z córką i jakąś obcą kobietą.
– Nie obchodzi mnie, czego on chce. Potrzebna mu żona, bo inaczej monarchia przestanie istnieć. A na to ja nie mogę się zgodzić.
Lady Ann przytaknęła energicznie.
– Chwileczkę – odezwała się trzecia kobieta. W jej głosie Gaby rozpoznała akcent z południa stanu Jersey. – Jest zaręczony z lady Penelope, czy nie?
– Jeszcze nie – rzuciła krótko księżna. – Chociaż w końcu pewnie jej się oświadczy, a pani dowie się o tym pierwsza. Caroline Horton będzie miała wyłączność na wszystkie informacje.
Caroline Horton. Redaktorka kroniki towarzyskiej na siódmej stronie „Plotek z Nowego Jorku”. Caroline podniosła się i wyciągnęła rękę.
– Umowa stoi, księżno.
Księżnej Drucilli najwyraźniej niezbyt podobał się taki brak szacunku, mimo to uścisnęła dłoń dziennikarki.
– Proszę pamiętać, że nasza rozmowa była poufna. Dziewczyna, która wpuściła Gaby, rzuciła jej nerwowe spojrzenie. Gaby ze zrozumieniem kiwnęła głową i wycofała się. Weszła do pokoju dopiero wtedy, kiedy Caroline Horton opuściła apartament.
– Kolacja gotowa, Wasza Wysokość. Jest również szampan i kwiaty. – Gestem wskazała egzotyczną kompozycję.
– Jedną sałatkę i befsztyk trzeba zanieść księciu Conradowi – oznajmiła sucho księżna.
– Odniosłam wrażenie, że książę nie życzy sobie, by mu przeszkadzano – powiedziała Gaby z zakłopotaniem. – A nawet wyraził to wprost.
– Nonsens. Czeka na panią u siebie. – Księżna odesłała ją niecierpliwym gestem. – No już, niech pani idzie.
Gaby zabrała półmisek i ruszyła do wyjścia. Była pewna, że książę wyraźnie powiedział, żeby mu nie zakłócać wieczoru. No, ale skoro księżna twierdzi inaczej, Gaby nie zamierzała dyskutować. Kiedy dotarła do apartamentu księcia, okazało się, że gości u niego Brittany Oliver, hollywoodzka gwiazdka, o której przed dwoma laty było bardzo głośno. Bez wątpienia nikt tu nie czekał na kolację. Niestety, Gaby dopuściła się grzechu, którego obiecała nie popełnić: naruszyła prywatność księcia.
– Nie zamawiałem kolacji – powiedział znużonym głosem, zupełnie jakby się spodziewał, że Gaby mimo wszystko mu przeszkodzi.
– Bardzo przepraszam, ale pańska macocha powiedziała, że oczekuje mnie pan. – Gaby kątem oka dostrzegła, jak Brittany Oliver przesuwa się na kanapie, żeby było ją dobrze widać. – Kazała mi to natychmiast tutaj przynieść. Książę zmrużył oczy i zacisnął zęby.
– Żona mojego zmarłego ojca mówi wiele rzeczy. Na większość z nich w ogóle nie powinno się zwracać uwagi. Radzę to zapamiętać.
– Jeszcze raz proszę o wybaczenie – powtórzyła Gaby. – Ale moja praca polega na tym, żeby nie lekceważyć życzeń naszych gości, więc gdy usłyszałam...
– A ja mówiłem, że chcę, by mi nie zakłócano spokoju.
– Oczywiście, zdaję sobie z tego sprawę, jednak kiedy pańska macocha...
– Żona mojego zmarłego ojca.
– ...powiedziała, że czeka pan na kolację... Skoro to nieprawda, zaraz wszystko zabiorę.
W oczach księcia pojawiła się iskierka zainteresowania.
– Jeśli dobrze się domyślam, będzie pani musiała wrócić z tym do Drucilli i Ann? Mam rację?
Wolałabym raczej połknąć muchę, niż jeszcze raz pójść do apartamentu księżnej, pomyślała Gaby.
– Owszem – odparła beznamiętnie.
Książę przez chwilę przyglądał się jej badawczo, po czym odebrał od niej półmisek. Na jego ustach pojawił się nikły uśmiech.
– To już chyba wszystko – powiedział. – Dziękuję.
Gaby ukłoniła się i właśnie odwracała się do drzwi, kiedy usłyszała głos aktorki.
– Hm... przepraszam. Proszę pani!
– Czym mogę służyć? – spytała Gaby, zatrzymując się.
– Zdaje się, że przed hotelem czekają reporterzy. Pewnie chcą mnie sfotografować... – Nonszalanckim gestem wskazała okno.
Gaby nie ruszyła się z miejsca.
– Naprawdę?
Dziewczyna westchnęła z irytacją.
– Mogłaby pani wyjrzeć? – Zaśmiała się sztucznie i spojrzała na księcia Conrada. – Wiesz, jacy oni są. Ciągle liczą, że czegoś się o mnie dowiedzą.
Gaby podeszła do okna. Na zewnątrz nikogo nie było, tylko od czasu do czasu przejechał jakiś samochód.
– Nikogo nie widzę.
Brittany zerwała się i podbiegła do okna. Jej zachowanie wydało się Gaby niestosowne.
– Niemożliwe. – Mina aktoreczki zrzedła, kiedy ta przekonała się, że Gaby mówi prawdę. – Ale... przecież mówiłam im... – Rzuciła okiem na Conrada. – To znaczy... Mówiłam, żeby trzymano ich z dala ode mnie. – Chrząknęła cicho.
– Przeproszę cię na chwileczkę. Pójdę... przypudrować nos.
– Ruszyła w kierunku łazienki, jednak Gaby zauważyła, że po drodze wyjęła z torebki telefon komórkowy.
Gaby zwróciła się do Conrada:
– Czy to już wszystko?
– Czy ktoś z personelu mógł zawiadomić prasę, że przyjechałem wcześniej? – spytał. Patrzył w stronę okna i najwyraźniej nie zauważył, że Brittany wzięła ze sobą telefon.
– Nic mi o tym nie wiadomo.
– Hm... – Przez chwilę spoglądał na zamknięte drzwi łazienki. – Proszę mnie dzisiaj z nikim nie łączyć.
– Oczywiście. Czy ma pan jeszcze jakieś życzenia? – Nie.
– Gdyby pan czegoś potrzebował, proszę wybrać zero i poprosić o połączenie z pracownikiem przydzielonym do obsługi Waszej Wysokości.
– Conrad! – zawołała Brittany, wychodząc z łazienki. Książę spojrzał na nią, po czym znów przeniósł wzrok na Gaby.
– Dziękuję pani.
Gaby przyszło do głowy, że nie wygląda na mężczyznę, który mógłby stracić głowę dla ładnej, lecz głupiutkiej gwiazdki filmowej. Chociaż, prawdę mówiąc, chyba niewielu mężczyzn przedkłada treść nad formę. Jeżeli zatem opinie krążące o księciu były choć w połowie prawdziwe, z pewnością nie należał do facetów uganiających się za intelektualistkami.
Rzuciła okiem na zegarek. Było kilka minut po północy. Za sześć godzin i tak powinna tu wrócić, więc nie warto jechać do domu. Szczególnie w sytuacji, kiedy część pracowników hotelu zmogła grypa.
Jednym słowem, czeka mnie kolejna noc w pracy, pomyślała z rezygnacją. Na szczęście jej biuro było bardzo wygodne. W „Montclair” wszystko musiało być najlepsze, bez względu na to, czy chodziło o łóżko do pokoju dla gości, kanapę w pokoju biurowym czy o pojemnik na śmieci w alejce na tyłach hotelu.
Gaby przystanęła przy szafce z zapasową pościelą i wyjęła z niej koc. Potem weszła do biura i ciężko opadła na sofę. Z ulgą pomyślała, że wreszcie będzie mogła odpocząć.
Nie wiedziała, ile czasu leżała, może kilka minut, a może godzinę lub dwie, kiedy rozległ się dzwonek. Wstała z kanapy i podeszła do biurka. Dzwonił telefon wewnętrzny. Podniosła słuchawkę.
– Obawiam się, że są pewne problemy z ochroną. – Rozpoznała głos księcia Conrada.
Natychmiast otrzeźwiała. Problemy z ochroną? Czyżby ktoś wdarł się do jego pokoju? Może mu czymś groził? – myślała gorączkowo.
– Co się stało? – spytała, starając się nie zdradzać zdenerwowania. – Czy mam wezwać policję?
– Nie, chodzi o reporterów. Stoją przed hotelem.
– Hm... – Przybrała urzędowy ton. – Zaraz poślę kogoś z ochrony, żeby się ich pozbył.
– Nie to miałem na myśli. Prawdę mówiąc, chciałbym, żeby znalazła pani jakiś sposób, by mój gość mógł niepostrzeżenie opuścić hotel. I to możliwie jak najszybciej.
Gaby próbowała coś z tego zrozumieć, ale chyba wciąż jeszcze nie była w stanie logicznie myśleć.
– Przepraszam, chyba nie wiem, o co chodzi.
– Mój gość, panna Oliver – powtórzył dobitnie książę – musi stąd wyjść. A pani ma załatwić, żeby nikt jej nie zobaczył. Nie życzę sobie, żeby jutro w gazetach ukazały się jej zdjęcia z informacją, że wychodzi ode mnie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:27:31 24-02-09 Temat postu: |
|
|
świetny!!
biedna Gaby szkoda mi jej
musi załatwiać wszystkie sprawy klientów eh
czekam na new xD |
|
Powrót do góry |
|
|
Hope King kong
Dołączył: 21 Lut 2009 Posty: 2373 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:42:21 24-02-09 Temat postu: |
|
|
ojojoj jaki długi Gaby musi zostać i obsługiwać cesarską rodzinkę, co oni sobie myślą, że jak mają tytuły i są bogaci to mogą sobie przyjechać ot tak, dzień wcześniej jak na złość więkoszość presonelu akurat teraz musiała się rozchorować i teraz Gaby musi sama sobie radzić, spełniać jakieś głupie widzimisie księżnej jakiejś tam biedna Gaby, ona też człowiek! książę Conrad.. mhm.. ciacho ta hollywoodzka gwiazdeczka chce, aby ludzie dowiedzieli się, że łączy ją coś z księciem, ale on nie jest taki głupi z niecierpliwością czekam na new :] |
|
Powrót do góry |
|
|
Marz Prokonsul
Dołączył: 24 Sty 2009 Posty: 3639 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:57:43 24-02-09 Temat postu: |
|
|
Długość mnie dosłownie powaliła !! ;]
Gaby ma bardzo ciekawą pracę, wiele wyzwań ;] !!
Książe jest inny niż jego macocha, ale także wywyższa się ze swoją osoba. No w sumie ma do tego prawo... Coś czuje, że dziewczyna będzie miała dużo, oj dużo roboty z rodzina królewską
Czekam na kolejny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
agunia69 Dyskutant
Dołączył: 20 Paź 2007 Posty: 139 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 11:47:20 25-02-09 Temat postu: |
|
|
No to się nazywa odcinek.
Mam nadzieję, że reszta też będzie taka długa
Współczuje Gaby, że musi dwoić się i troić aby sprostać wymaganiom swoich gości.
Macocha księcia - okropna. Już kobiety nie lubię.
Czekam na nowy odcinek. |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 11:51:09 25-02-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek nr 2 dzisiaj wieczorem
Nie zamartwiajcie się długością odcinka, bo mam jeszcze dłuższe |
|
Powrót do góry |
|
|
agunia69 Dyskutant
Dołączył: 20 Paź 2007 Posty: 139 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 12:30:17 25-02-09 Temat postu: |
|
|
Maite Perroni napisał: | Odcinek nr 2 dzisiaj wieczorem
|
Mam nadzieję, że nr. 2 jest równie długi.
Dałoby się wcześniej bo mnie wieczorem nie ma?? |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|