|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 12:36:13 25-02-09 Temat postu: |
|
|
Postaram się, ale nic nie obiecuję |
|
Powrót do góry |
|
|
agunia69 Dyskutant
Dołączył: 20 Paź 2007 Posty: 139 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 16:47:03 25-02-09 Temat postu: |
|
|
To co wstawisz ten odcinek wcześniej? |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 16:53:45 25-02-09 Temat postu: |
|
|
2/10
– Zaraz tam będę. – Gaby odłożyła słuchawkę i zaklęła pod nosem. Nie była w nastroju do załatwiania takich spraw. I mało ją obchodziło, jak bardzo bogaty, sławny i potężny był gość hotelowy.
Brak snu dawał o sobie znać.
Wyjrzała na zewnątrz. Rzeczywiście, stała tam grupa fotoreporterów. Wyglądali na znudzonych lub może zmęczonych. Niektórzy palili papierosy. Gaby zebrała się w sobie i wyszła przed hotel.
– Co tu robicie?
– Dostaliśmy cynk, że Brittany Oliver jest tu z księciem Conradem – odpowiedział jeden z paparazzich, gasząc papierosa. – To jak? Mają romans?
– Nie mam pojęcia, o czym mówicie – odparła Gaby. – Wiem natomiast, że przez was nasi goście czują się dość nieswojo.
– Posłuchaj, dziewczyno – odezwał się inny reporter. – Po prostu staramy się wykonywać swoją pracę, tak samo jak ty. Brittany Oliver to już ograny numer, więc możliwe, że to sztuczka jej rzecznika prasowego, ale tego, że książę Conrad przyjechał do miasta na jakąś oenzetowską imprezę, jesteśmy pewni. Tak jak tego, że wszelkie informacje o nim mają duże wzięcie. Zostawmy więc Brittany Oliver. Jest tu książę Conrad czy nie?
– Nigdy o nim nie słyszałam. – Gaby powiedziała to tak szczerze, że niemal sama w to uwierzyła.
Fotoreporter zmrużył oczy i przez chwilę przyglądał się jej uważnie.
– Nigdy nie słyszałaś o księciu playboyu z Genui? Gaby wzruszyła ramionami.
– Przykro mi.
– Jego ojciec umarł kilka tygodni temu. Młody książę przyjechał tutaj, bo ma być gospodarzem jakiegoś balu dobroczynnego i odebrać nagrodę, którą ONZ przyznała jego ojcu. O ONZ-ecie chyba słyszałaś, co?
Gaby uśmiechnęła się nieznacznie.
– Co nieco.
– No więc w tamtych kręgach to ważna figura. Chodzą pogłoski, że zatrzymał się u was, bo jego ojciec zawsze tak robił, jeszcze wtedy, kiedy wasz hotel był bardziej popularny.
– Te pogłoski są nieprawdziwe. Jeśli jednak macie ochotę sfotografować hotel, proszę bardzo. – Gaby starała się mówić uprzejmie, ale jej uśmiech był dość pogardliwy. – Budynek jest piękny, prawda?
Mężczyzna patrzył na nią przez chwilę, po czym zwrócił się do kolegów:
– Chyba wie, co mówi.
– Nie jestem pewien – odezwał się jeden z nich. – Może tylko nam wciska kit, że go tu nie ma. W końcu za to jej płacą.
Gaby westchnęła głośno.
– Słuchajcie... Już wam powiedziałam, sfotografujcie hotel, ale nie możecie tutaj stać, bo przeszkadzacie gościom. – Uśmiechnęła się słodko. – Nie zmuszajcie mnie, żebym wezwała policję.
– Nie ma sprawy! – odezwała się jedyna kobieta w grupie. – Nie zamierzam tu sterczeć całą noc, żeby zrobić zdjęcie Brittany Oliver. I nie obchodzi mnie, z kim ona jest ani ile głupich dziewczyn ma fioła na punkcie tego księcia.
Reszta reporterów również zaczęła pakować sprzęt.
– Dziękuję – powiedziała Gaby.
– Ja się stąd nie ruszę – odparł jeden z paparazzich. – Zdjęcie jego najwyższej z wysokich królewskiej wysokości jest diabelnie dużo warte.
Rozległy się potakujące pomruki. Gaby uznała, że wdawanie się w dalszą dyskusję może wyglądać podejrzane, więc tylko pokręciła głową i wróciła do hotelu.
Idąc na górę, zastanawiała się, jak pomóc księciu.
– Może po prostu włoży pani kapelusz i płaszcz, a potem któryś z naszych pracowników odwiezie panią? – zaproponowała aktorce, wchodząc do apartamentu.
– Czy paparazzi mnie szukają? – zapytała Brittany. Sądząc z tonu, jakim zadała to pytanie, odpowiedź przecząca sprawiłaby jej wielką przykrość.
– Owszem – przyznała Gaby. – I dlatego właśnie powinna pani tak po prostu stąd wyjść, wtedy nawet pani nie zauważą. Spodziewają się raczej, że przemycimy panią w koszu z brudną bielizną.
– Racja. To świetny pomysł – przytaknął książę i uśmiechnął się po raz pierwszy od chwili, kiedy Gaby weszła do pokoju.
Jego uśmiech zupełnie ją rozbroił. Po prostu nie spodziewałam się tego, przekonywała się w duchu. Atrakcyjny wygląd księcia z pewnością nie miał z tym nic wspólnego.
– Czy kazać przyprowadzić samochód? – upewniła się.
– Dobrze! – Brittany klasnęła w ręce. – Ależ będzie pyszna zabawa!
Zabawa? – pomyślała Gaby ze znużeniem. Przez tę zabawę nie mogła odpocząć.
– W porządku. Będę na panią czekać w holu. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli Wasza Wysokość pozostanie w apartamencie.
Książę wzruszył ramionami.
– Proszę dać mi znać, czy panna Oliver bezpiecznie odjechała do swojego hotelu – powiedział.
Gaby stłumiła westchnienie. Dużo chętniej poszłaby spać. Cóż, goście są najważniejsi.
– Na pewno nie będzie żadnych problemów – odparła, wychodząc razem z aktorką.
– Mamy kilka płaszczy, które kiedyś zostawili jacyś goście – mówiła, prowadząc Brittany do windy. – Może pani coś sobie wybrać.
– Nie będę wkładać starych, cuchnących rzeczy – rzuciła wyniośle dziewczyna. Nagle gdzieś znikły jej dobre maniery i chęć współdziałania. – Nie ma mowy. Mam własny płaszcz.
– Widzę – odparła Gaby, patrząc na długie futro z norek.
– Pomyślałam tylko, że w innym ubraniu nie będzie pani tak się rzucać w oczy.
– Nic nie poradzę, jeśli mnie rozpoznają. – Teraz już nie było żadnych wątpliwości, że właśnie na to liczy. – Z księciem Conradem... mamy jeszcze wiele spraw do załatwienia, więc chyba musimy pogodzić się z tym, że będziemy zwracać uwagę.
Nie wątpię, że sama bardzo o to zadbasz, zadrwiła Gaby w myślach.
– Samochód czeka tuż przed wejściem – powiedziała, zachowując swoje uwagi dla siebie. Chciała się pozbyć aktorki jak najprędzej, więc dorzuciła: – Mam wrażenie, że już się tam kręci jakiś reporter.
– Naprawdę? – Brittany odwróciła zachwycony wzrok w kierunku ciemnej ulicy. Korzystając z okazji, Gaby pożegnała się. Życzyła aktorce dobrej nocy i wróciła do hotelu.
Zostało jej najwyżej pięć godzin snu. Na razie jednak musiała wrócić do księcia i potwierdzić, że jego gość bezpiecznie dotarł do samochodu.
Szła do apartamentu, powłócząc nogami i powtarzając sobie, że robi to dla Gerarda. Tamten reporter miał w jednym rację: kiedyś „Montclair” był naprawdę wspaniałym hotelem. Zatrzymywali się tu dygnitarze i członkowie rodzin królewskich. Jednak od 2001 roku interesy szły coraz gorzej i na razie nie było widać szansy na poprawę.
Wymyślali różnego rodzaju imprezy promocyjne, organizowali weekendy dla zakochanych, ale to wciąż było za mało. Trzeba znaleźć coś, co ponownie przyciągnie uwagę klientów. Brittany Oliver zapewne nie wzbudzi niczyjego zainteresowania, ale szykowny i niezwykle atrakcyjny książę...
Gaby wiedziała, że zrobi wszystko, by nie naruszać jego prywatności – zawsze starała się pracować najlepiej, jak potrafiła – jednak mimo to miała cichą nadzieję, że reporterom uda się zrobić kilka zdjęć, które ukażą się w znanych czasopismach, a w podpisie znajdzie się wzmianka o hotelu.
Gerard z pewnością też na to liczył, choć ani on, ani ona nie przyznaliby się do tego za żadne skarby.
Zapukała do drzwi, a książę natychmiast otworzył.
– Pojechała? – spytał bez zbędnych wstępów.
– Tak, kilka minut temu. Przed hotelem już chyba nikogo nie było.
– To dobrze. – Gaby spojrzała w oczy księcia i poczuła dreszcz przebiegający po plecach. – Jestem wdzięczny, że załatwiła to pani tak dyskretnie.
– Na tym polega moja praca.
– A jakie właściwie są pani obowiązki? Zaskoczyło ją to pytanie.
– Wykonuję specjalne zlecenia gości.
– No tak, już pani o tym mówiła. Czy to znaczy, że ma pani zrobić wszystko, co w pani mocy, żeby goście byli zadowoleni i szczęśliwi?
– W granicach rozsądku – odparła ostrożnie. Miała przeczucie, że książę do czegoś zmierza.
– Sądzę, panno... – zawiesił pytająco głos.
– Tilden. Gaby.
– Panna Tilden – powiedział powoli, jakby smakował jej nazwisko niczym dobre wino. Jego niski głos z lekkim obcym akcentem był zniewalający. – Obawiam się, że czekają panią pewne kłopoty, panno Tilden.
Gaby przestąpiła nerwowo z nogi na nogę. Nawet przed samą sobą głupio jej było przyznać, że w jego obecności tak się stresuje. A przecież zawsze miała mocne nerwy.
– Jak to?
– Żona mojego ojca bywa... jak by to nazwać... – książę zawahał się – wymagająca. Boję się, że podczas jej pobytu nie będzie miała pani chwili wytchnienia. Chciałbym z góry za to przeprosić.
– Cóż... – Gaby nie była pewna, co powinna odpowiedzieć. – Dziękuję za ostrzeżenie. Sądzę, że dam sobie radę.
– Zapewne. – Książę wzruszył ramionami. – Powodzenia, panno Tilden.
– Naprawdę uważa pan, że takie życzenia są mi potrzebne? – spytała z uśmiechem.
W odpowiedzi książę też się uśmiechnął. Wyglądał oszałamiająco, zupełnie jak gwiazdor filmowy.
– Kiedy w grę wchodzi żona mojego ojca, każdemu należy życzyć szczęścia.
Gaby szła już w stronę wyjścia, ale zatrzymała się jeszcze na chwilę.
– Nie chciałabym zachować się niewłaściwie...
Książę uniósł brwi. Gaby zmieszała się, widząc rozbawienie na jego twarzy i omal nie zapomniała, co chciała powiedzieć.
– Ależ nie mam nic przeciwko temu.
– No więc... – podjęła z zakłopotaniem – księżna z całą stanowczością oświadczyła mi, że czeka pan na podanie kolacji. Najwyraźniej jednak nie miała racji. W związku z tym chciałam zapytać... Jeśli w przyszłości księżna wyda komuś z personelu jakieś polecenie w sprawie Waszej Wysokości, czy mamy zakładać, że... – Zawahała się. Chciała powiedzieć „nie należy traktować jej poważnie”, lecz nie miała pojęcia, jak to ująć, żeby zabrzmiało jak najbardziej uprzejmie.
– Jeśli będę miał jakieś życzenia, sam je przekażę – wybawił ją z kłopotu książę, najwyraźniej odgadując jej myśli. – Jeśli tego nie zrobię, proszę nie traktować poważnie żadnych instrukcji.
Gaby odetchnęła z ulgą.
– Poinformuję o tym personel.
– Będę bardzo wdzięczny – odparł poważnie książę. – Gdyby ktoś mnie nachodził za każdym razem, kiedy Drucilla wymieni moje imię, nie miałbym chwili spokoju.
Nikt nie był zaskoczony, a Gaby chyba najmniej ze wszystkich, gdy następnego dnia w popołudniówkach ukazały się wzmianki o Brittany Oliver i księciu Conradzie. Zamieszczono również zdjęcia, ale na żadnym z nich nie można było rozpoznać hotelu. Gaby nie chciała pokazywać ich Gerardowi, okazało się jednak, że sam zwrócił na nie uwagę.
– A mogło być tak miło – westchnął ciężko, odkładając gazetę na bok, i bezradnie przeczesał palcami siwiejące włosy.
– Nie wiem, ile czasu uda się nam jeszcze utrzymać na rynku, jeśli coś się nie zmieni.
Serce Gaby krwawiło, kiedy widziała, jaki jest załamany. Od kiedy go znała, a minęło już kilka lat, nie opuścił ani jednego dnia pracy. A teraz wyglądało na to, że na nic całe jego poświęcenie.
– Na pewno wszystko się poprawi – powtórzyła to, co mówiła już setki, a nawet tysiące razy. Niestety, ona również zaczęła tracić wiarę.
O siebie nie musiała się martwić. Pracę mogła znaleźć prawie wszędzie. Często nawet myślała o tym, jak by to było zamieszkać gdzie indziej. Na przykład w Europie albo w Japonii.
Jednak tu chodziło o życie Gerarda. Włożył w ten hotel całe swoje serce. Każdy drobiazg nosił ślad jego ręki. Dlatego też Gaby nie umiała znieść myśli, że to wszystko mogłoby zniknąć.
– Masz rację – zgodził się Gerard, ucinając rozmowę. – Wszystko będzie dobrze. Zawsze tak było.
Gaby rzuciła okiem na księgę gości i rejestr pustych pokoi.
– No właśnie – mruknęła.
W tym momencie odezwał się telefon na jej biurku.
– Przepraszam. Obowiązki wzywają.
– O, to lubię – rozpromienił się Gerard. Uśmiechnęła się i podniosła słuchawkę. Dzwonił Stephen, szef książęcej ochrony, z pytaniem o system bezpieczeństwa. Gaby poinformowała go, gdzie kończy się teren należący do hotelu i wyjaśniła wszystkie szczegóły.
A potem telefon dzwonił właściwie bez przerwy. Lady Ann podała listę przekąsek, które należało zakupić w miejscowym sklepie. Kiki von Elsbon potrzebne było nazwisko dyrektora domu towarowego „Melbourn”, ponieważ jeden z tamtejszych sprzedawców niesprawiedliwie oskarżył ją o kradzież, podczas gdy ona całkiem przypadkowo wyszła ze sklepu owinięta dwoma kaszmirowymi szalami. W końcu Portia Miletto, młoda Włoszka, poprosiła o odszukanie notesu elektronicznego, który zostawiła w taksówce.
Ostatnie zlecenie zajęło Gaby prawie całe popołudnie. Kiedy wróciła z zakładu krawieckiego – jego właściciel znalazł notes panny Miletto – była lżejsza o pięćdziesiąt dolarów, które wypłaciła jako znaleźne, i o kilka godzin bardziej zmęczona.
Mimo to, gdy z apartamentu księcia otrzymała wiadomość, że Jego Wysokość chce z nią porozmawiać, poczuła przypływ adrenaliny i natychmiast udała się na górę.
– Dziękuję, że zechciała pani przyjść, Gaby – powiedział Conrad, otwierając drzwi. – Czy może pani wejść na chwilę i wypić ze mną drinka?
Zamurowało ją. Umiała w delikatny sposób odrzucać awanse gości hotelowych... ale zwykle chodziło o znacznie starszych i o wiele mniej atrakcyjnych panów. Książę najwidoczniej dostrzegł jej wahanie, bo dorzucił:
– Potrzebna mi pani pomoc w pewnej sprawie.
– Oczywiście – odparła. – Zrobię wszystko, co w mojej mocy.
– Niech więc pani wejdzie. – Poprowadził ją do salonu. – Proszę usiąść.
Gaby przysiadła na kanapie, ale kiedy książę podał jej kieliszek szampana, potrząsnęła głową.
– Jestem w pracy – wyjaśniła.
– No tak – uśmiechnął się książę. Odstawił kieliszek i otworzył butelkę wody mineralnej. – Większość kobiet nie odmawia szampana.
– Z pewnością jest wiele rzeczy, których kobiety panu nie odmawiają.
Spojrzał na nią z uśmiechem.
– Pani chyba nie ma zbytniego poszanowania dla mojej pozycji, prawda, panno Tilden?
– Wszystkich naszych gości szanuję w jednakowy sposób. Tym razem książę roześmiał się głośno.
– Właściwa odpowiedź. Pani uczciwość stanowi doprawdy miłą odmianę.
Słysząc pochwałę, Gaby zaczerwieniła się mimo woli.
– W czym miałabym panu pomóc? Książę natychmiast spoważniał.
– Czuję się trochę niezręcznie – zaczął. – Wczoraj rozmawialiśmy o dyskrecji, a to wyjątkowo delikatna sprawa.
Gaby poruszyła się niespokojnie.
– O co chodzi?
– O Brittany Oliver.
– Tak? – Czekała na dalsze wyjaśnienia.
– No więc ona jest... To znaczy, wydaje mi się, że może... – zawahał się – ...że może dość zdecydowanie próbować ponownie zobaczyć się ze mną. Jednym słowem, Brittany Oliver może tu wrócić.
Gaby nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nie miała wątpliwości co do tego, że książę ma rację, ani do tego, że aktorka mocno da się jej we znaki w ciągu następnego tygodnia. Mimo to wzdrygnęła się z obrzydzenia. Wczoraj książę spędził z Brittany niemal cały wieczór w swoim apartamencie, Bóg wie, co tu robili, a teraz chciał się jej pozbyć. Trudno było się z tym pogodzić.
– A co ja mam zrobić? – spytała.
– Chciałem panią prosić o pewną... nazwijmy to... ingerencję. Gdyby panna Oliver dzwoniła albo przyszła, pani poinformuje ją, że mnie nie ma.
– Innymi słowy, życzy pan sobie, żeby pański apartament został opatrzony adnotacją „nie przeszkadzać”.
– Tak, gdy w grę będzie wchodzić panna Oliver. Poczuła irytację.
– Wasza Wysokość... Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, gdy zawieszamy połączenia, jednak selekcja rozmówców nie jest przyjęta. Może powinien pan wynająć sekretarkę...
– W tej podróży nie towarzyszy mi sekretarka, a swoich prywatnych spraw nie mogę nikomu powierzyć. Dlatego właśnie proszę o to panią.
– Obawiam się, że... – Gaby zająknęła się. – Czuję się trochę niezręcznie.
– Czy to jakiś problem?
Była coraz bardziej wzburzona.
– Z całym szacunkiem, Wasza Wysokość. W zakres moich obowiązków nie wchodzi eliminowanie niepożądanych uczuć do naszych gości. Bez względu na to, kim oni są.
Popatrzył na nią z rozbawieniem.
– A gdyby chodziło o mężczyznę, a nie kobietę... Co by pani zrobiła, gdybym poprosił o blokowanie rozmów od szczególnie natrętnego dziennikarza?
No to mnie zażył, pomyślała Gaby. To zrobiłabym bez sprzeciwu.
– To zupełnie co innego.
– Naprawdę?
– Oczywiście.
– Niby dlaczego?
Stawiał ją w trudnej sytuacji.
– Cóż... – zaczęła wolno, grając na zwłokę. – Przede wszystkim byłoby to naruszenie prywatności gościa. A temu zwykle staramy się przeciwdziałać.
– Czemu uważa pani, że natarczywe zaloty panny Oliver nie naruszają mojej prywatności?
– Choćby dlatego, że wczoraj umówił się pan z nią na randkę – powiedziała Gaby i natychmiast tego pożałowała.
Na szczęście książę nie wydawał się urażony.
– Na randkę? – powtórzył, unosząc brwi.
– Czy nie tak się to nazywa w pańskim kraju? Zresztą to nie moja sprawa...
– Rzeczywiście, nie pani.
– Niemniej nie czuję się zręcznie, kiedy muszę kłamać w czyimś imieniu.
Książę przez dłuższą chwilę nie spuszczał z niej lodowatego spojrzenia.
– Czy według pani będzie to kłamstwo – spytał w końcu – jeśli oznajmi pani dzwoniącym do mnie kobietom, że jestem nieosiągalny?
Wszystkim kobietom? To już brzmiało inaczej. W pewnym sensie... Westchnęła cicho.
– Zrobię, co w mojej mocy.
Ta odpowiedź najwyraźniej usatysfakcjonowała księcia.
– Świetnie. Na pewno znakomicie sobie pani poradzi.
– Czy postępuje pan tak ze wszystkimi swoimi dziewczynami, kiedy przestają pana interesować? – spytała po krótkim wahaniu.
Książę parsknął śmiechem.
– A czy pani zadaje takie pytania wszystkim gościom?
– To zależy od okoliczności – odpowiedziała po chwili.
– Aha. W moim przypadku jest tak samo. Cokolwiek by powiedziała, książę zawsze potrafił znaleźć odpowiedź. Podniosła się z kanapy.
– Panno Tilden – zatrzymał ją książę. – Mam jeszcze jedno pytanie.
– Słucham?
– Czy przy każdej prośbie robi pani takie trudności? Uśmiechnęła się.
– Nie. Jednak nie lubię robić czegoś, co może sprawić, że ktoś poczuje się odrzucony...
Książę zastanawiał się przez chwilę, po czym kiwnął głową.
– To cecha godna podziwu.
– Dziękuję. Proszę dzwonić, gdyby miał pan jakieś życzenia – wyklepała zwyczajową formułkę i wyszła z apartamentu.
Była równie zła na siebie, jak i na niego. Co się ze mną dzieje? – myślała wzburzona. Tyle razy proszono ją o różne dziwne rzeczy i nigdy nic jej nie zdenerwowało. Przynajmniej nie do tego stopnia. A przecież książę nie chciał nic wielkiego. Czemu jego prośba wydała się jej taka wstrętna? Z pewnością nie zaliczała się grona fanów Brittany Oliver...
Nagle zdała sobie sprawę, że w grę wchodziły jej własne uczucia. Tak, poczuła się urażona nie jako pracownik, lecz jako kobieta. Nie miała ochoty dla wygody księcia brać udziału w oszukiwaniu tej dziewczyny.
Chociaż, prawdę powiedziawszy, była niemal w stu procentach pewna, że Brittany dopuściła się znacznie większego oszustwa, ściągając paparazzich.
A uporanie się z reporterami zabrało więcej czasu, niż będzie musiała poświęcić na odesłanie natrętnego gościa...
Wszystko jedno. Prośba księcia była niestosowna. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości.
Następny ranek zszedł jej na spełnianiu życzeń rodziny królewskiej i jej świty, poczynając od zarezerwowania zabiegów w centrum odnowy biologicznej i prywatnego pokazu mody dla księżnej Drucilli i lady Ann, a kończąc na dostarczeniu posiłku Stephenowi i drugiemu ochroniarzowi, którzy nie mogli porzucić swoich stanowisk.
Jakby tego nie było dość, baronowa Kiki von Elsbon również nie dała jej chwili wytchnienia, próbując wywiedzieć się, kto się zatrzymał w hotelu i w którym apartamencie. Koniecznie chciała wiedzieć, gdzie kto jadał, a nawet jak spędzał czas poza hotelem. Uciekała się przy tym do takich wybiegów, które mogłyby wydawać się zabawne, gdyby Gaby nie miała urwania głowy z pozostałymi zleceniami.
Po południu znalazła wreszcie czas, żeby zajrzeć do stałej mieszkanki, Bernice Dorbrook. Te wizyty zawsze sprawiały jej przyjemność. Bernice była porządną, uczciwą kobietą ze Środkowego Zachodu, która dawno temu dobrze wyszła za mąż – zresztą niejeden raz – i przed laty znała wielu sławnych ludzi. Cudownie było słuchać jej opowieści o Carym Grancie, Myrnie Loy, Jacku Bennym i wielu innych. Ale Bernice najbardziej lubiła ploteczki.
– Podobno w tym tygodniu gościmy w naszym hotelu rodzinę królewską – powiedziała, wpuszczając Gaby do apartamentu. – Przyjechał Conrad, książę Genui, tak? Musisz mi o wszystkim opowiedzieć.
Ostatnio zmieniony przez Maite Peroni dnia 11:29:01 26-02-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Bloody Wstawiony
Dołączył: 23 Lut 2007 Posty: 4501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:53:52 25-02-09 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawy pomysł na telenowelę... Uwielbiam wątki, w których jest książe, rodzina królewska itp. Zwłaszcza, że główna bohaterka jest zwykłą pracownicą w hotelu. Klasyczne, ale ja lubię takie rzeczy.
Póki co książę spotyka się z aktoreczką, ale wydaje mi się, że nie żywi w stosunku do niej wielkiego uczucia. |
|
Powrót do góry |
|
|
Hope King kong
Dołączył: 21 Lut 2009 Posty: 2373 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:37:22 25-02-09 Temat postu: |
|
|
znowu fajny długi odcinek przez tą "rodzinkę" Gaby ma pełne ręce roboty
ale ta aktoreczka jest głupia myśli, że książę się jeszcze z nią spotka
Conrad mnie wkurzył co on sobie myśli, przecież Gaby nie jest jego prywatną służącą taki macho, a sam sobie z kobietami poradzić nie umie Gaby powinna mu powiedzieć co nieco do słuchu
czekam na new :] |
|
Powrót do góry |
|
|
Princessa Dyskutant
Dołączył: 18 Lis 2008 Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:28:26 25-02-09 Temat postu: |
|
|
Świetne 2 odcinki
Biedna Gaby..., nawet nie moze sie porządnie wyspać przez jakąś królewską rodzinę I to bardzo, bardzo wybredną i wymagającą....
Brittany naiwna i głupia aktoreczka
Conrad traktuję Gaby jak panią na posyłki, która zajmie sie za niego "dziewczynami"
Czekam na new;**** |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:54:35 25-02-09 Temat postu: |
|
|
Ach super odcinki Zdecydowanie szybko piszesz mam problemy z nadarzannie ale to super xD
Ach ja spodziewałam sie ze to bedzie inna niemoralna propozycja xD
Jak zwykel mnie zaskoczyłąś |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 22:53:27 26-02-09 Temat postu: |
|
|
3/10
Gaby uśmiechnęła się wyrozumiale.
– Zgadza się. Jego Wysokość mieszka na górze.
– Ojej! – Bernice klasnęła w dłonie. – Nie wydaje ci się zajmujący? Opowiadaj od początku.
– Nie jestem zainteresowana księciem Conradem, pani Dorbrook – odparła Gaby, rozbawiona entuzjazmem wiekowej przyjaciółki.
Bernice uniosła brwi.
– Znam cię już od pięciu lat, kochanie, i jeszcze nigdy nie było po tobie widać rozdrażnienia. Tymczasem książę Conrad jest tu od niespełna dwudziestu czterech godzin, a już zdążył cię wkurzyć. – Porozumiewawczo mrugnęła okiem.
– To właśnie nazywam zainteresowaniem.
Dobry Boże, ona ma rację! – pomyślała Gaby z przerażeniem. Nigdy przedtem tak nie reagowała. Co takiego było w tym księciu?
– Czy jest równie atrakcyjny jak na zdjęciach? – dopytywała Bernice. – Wysoki, ciemny i przystojny?
– Tak... – Temu nie mogła zaprzeczyć. Właśnie taki był książę: wysoki, ciemny, przystojny. – Atrakcyjny, wysoki i ciemny. Typ europejskiego księcia.
– I te oczy! – Bernice westchnęła dramatycznie. – Niebieskie jak oczy Paula Newmana. Gaby uśmiechnęła się.
– Możliwe. Ale proszę mi wierzyć, że jest przy tym aroganckim draniem.
– Mm... takich właśnie lubię najbardziej. – Starsza pani znacząco poruszyła brwiami. – Przypadkiem wiem, że nie jestem w tym odosobniona.
– Prawdopodobnie nie – potwierdziła Gaby.
– Wiesz, że przed laty znałam jego ojca?
– Nie miałam pojęcia. – Gaby wydawała się zaciekawiona. – Jaki on był?
– Był wspaniałym człowiekiem. Nie tak atrakcyjnym, jak jego syn. – Zaśmiała się cicho. – Nie, w żadnym razie nie można powiedzieć, że był przystojny, ale miał bardzo dobre serce. Dbał o każdego, a szczególnie troszczył się o biedaków.
Gaby słuchała zafascynowana.
– Jego żonę też pani znała?
Bernice ze smutkiem pokręciła głową.
– Ledwie, ledwie. To była bardzo spokojna kobieta. Wspierała męża, kochała swoje dziecko, ale prawie nie występowała publicznie. Zawsze mi się wydawało, że jest chorowita. O ile się nie mylę, w dzieciństwie cierpiała na gorączkę reumatyczną. Przez całe życie miała słabe serce. Przykro to powiedzieć, ale jej śmierć wcale mnie nie zaskoczyła.
– Jakie to smutne. – Gaby westchnęła z przejęciem. – Mam wrażenie, że jej synowi wiele by dało, gdyby mogła go dłużej wychowywać. Być może miałby więcej szacunku dla kobiet.
Bernice przyglądała się jej uważnie przez zmrużone powieki.
– Książę sprawia ci sporo kłopotu, co, kochanie?
– Mnóstwo. – Hm...
Gaby zmarszczyła brwi. Znała Bernice wystarczająco długo, żeby wiedzieć, do czego starsza pani zmierza.
– Co miało znaczyć to „hm”? Chce mi pani dać coś do zrozumienia?
– Ja? – Bernice położyła dłoń na sercu i udała zdumienie. – Ależ skąd, moje dziecko. Ja tylko poczyniłam... pewne spostrzeżenia.
Gaby spojrzała na nią podejrzliwie. – I jakież to spostrzeżenia, jeśli można wiedzieć? Pani Dorbrook wzruszyła niedbale ramionami.
– Że byłaby z ciebie naprawdę urocza księżna.
Gdyby Gaby w tym momencie piła wodę, z pewnością prychnęłaby nią jak w komediowym gagu.
– Urocza co?
– Przecież słyszałaś: urocza księżna. – Bernice spojrzała na nią wymownie. – Gaby, księżna Genui.
Gaby parsknęła śmiechem.
– Niech pani da spokój! Lepiej byłoby, gdyby pani na to nie liczyła. Dobrze będzie, jeśli pod koniec tygodnia nie wsadzą mnie za morderstwo.
– Widzisz? – Bernice pogroziła jej palcem. – Stąd właśnie wiem. Nigdy nie wyszłam za mężczyznę, którego wcześniej nie miałam ochoty zabić. W ten sposób można się zorientować, że to naprawdę namiętne uczucie.
– Och, Bernice. – Gaby położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki. – Jest pani taka zabawna. Proszę mi jednak wierzyć, że w tym szczególnym przypadku nie będzie ani zabójstwa, ani małżeństwa. Mówię to z całym przekonaniem. Będę szczęśliwa, kiedy ten facet wyniesie się wreszcie z hotelu.
– Zobaczymy – rzuciła beztrosko pani Dorbrook. – A tymczasem informuj mnie o wszystkim, co robi. Uwielbiam plotki o członkach rodziny królewskiej.
– Niestety, nie tylko pani – odparła Gaby, po czym opowiedziała Bernice o reporterach, którzy oblegali hotel, licząc na zdjęcia Brittany Oliver i księcia Conrada. – Mam złe przeczucie, że Brittany Oliver nie okaże się jedyną kandydatką na księżniczkę.
– Możliwe – zgodziła się Bernice. Po chwili spoważniała i pochyliła się w stronę Gaby. – Masz większe zmartwienie na głowie.
– Mówi pani o księciu Conradzie? – zdziwiła się Gaby.
– Nie. – Pani Dorbrook patrzyła na nią przenikliwie. – Mam na myśli księżnę Drucillę. Czy raczej... – przerwała na chwilę, jakby czekała na fanfary – Drucillę Germorenko, bo pod tym nazwiskiem była znana w moich czasach.
Gaby wstrzymała oddech, zaskoczona tą rewelacją.
– Pani ją znała?
– Tylko powierzchownie. – Bernice zamachała ręką. – Jednak wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że była bardzo uparta, nawet pięćdziesiąt lat temu. Ma kompleks królowej, jeśli istnieje coś takiego. I celowo nie mówię „księżnej”. Jeśli ją sobie dobrze przypominam, to dla Drucilli Germorenko pozycja księżnej nie była wystarczająco dobra.
– Nie? – Dramatyczna opowieść Bernice najwidoczniej wciągnęła Gaby.
Pani Dorbrook pokręciła głową.
– Strzeż się tej kobiety. Możesz mi wierzyć, Drucilli Germorenko lepiej nie wchodzić w drogę.
Następnego dnia Gaby zaczęła rozumieć, co Bernice miała na myśli, ostrzegając ją przed macochą księcia Conrada. Z samego rana księżna zażądała, żeby ściągnięto do hotelu najlepszego stylistę, który miał uczesać ją i jej córkę. Cena – jak powiedziała – nie gra roli. Prawdę mówiąc, właśnie ten argument przekonał sekretarkę Francois Labeaux, na której Gaby usiłowała wymóc tę wizytę.
Ledwie udało się jej dokonać tego cudu, ponownie zadzwoniono z apartamentu księżnej. Tym razem chodziło o przysłanie drugiej pokojówki, która miała wyczyścić plamkę pozostawioną na klamce przez niestaranną sprzątaczkę.
Ciekawe, jak Drucilli udało się zauważyć tę niedoróbkę. Chyba celowo jej szukała.
I tak to się ciągnęło. Za każdym razem, kiedy w pokojach księżnej pojawiał się jakiś problem, akurat Gaby musiała odebrać telefon. Kiedy późnym popołudniem przekazano jej, że znów z czymś dzwonią, była niemal gotowa kazać powiedzieć księżnej, że już wyszła z pracy.
Jednak tym razem w słuchawce rozległ się głos księcia Conrada.
– Bardzo proszę przyjść do mojego apartamentu.
– Co się stało?
– To dość delikatna sprawa. Muszę porozmawiać z panią na osobności.
Gaby zawahała się chwilę, lecz mimo to odparła:
– Dobrze, zaraz będę.
Idąc przez hol, zauważyła przy recepcji kobietę o długiej, końskiej twarzy. To musi być bez wątpienia lady Penelope, uznała.
A więc to ją księżna Drucilla ma zamiar wyswatać z księciem Conradem, zamyśliła się Gaby. W najlepszym razie można powiedzieć, że byłaby to najdziwniejsza para na świecie. Możliwe, że lady Penelope miała wspaniałą osobowość, jednak z pewnością nie wyglądała na kobietę, którą mógłby zainteresować się książę Conrad. Gaby nie potrafiła zrozumieć, skąd brała się w niej ta pewność. Nie miała pojęcia, czy chodzi o wygląd, o jakieś fluidy, czy o coś zupełnie innego, wiedziała jednak, że się nie myli.
W milczeniu minęła recepcję i wsiadła do windy, rozmyślając o wczorajszej rozmowie księżnej i dziennikarki. Co takiego knuła księżna?
To zaledwie dwoje gości, a ile już sekretów! – myślała ze zdumieniem. Cóż, na tym między innymi polegała jej praca. Czasami zdarzało się nawet, że musiała załatwiać sprawy pozostającym w separacji małżonkom, nie informując ich, że ich mężowie czy żony mieszkają w innym pokoju.
Jednak teraz było zupełnie inaczej. Jakby trudniej.
Kiedy zapukała, książę niemal natychmiast otworzył drzwi. Nawet się z nią nie przywitał, tylko wyciągnął coś z kieszeni.
– To było w żyrandolu.
– Co to takiego?
Rzucony na stolik tajemniczy przedmiot zagrzechotał jak szklana kulka do gry, po czym stoczył się na podłogę.
– Mikrofon. Wy to nazywacie pluskwą.
– Pluskwa? – powtórzyła z niedowierzaniem Gaby. – Urządzenie podsłuchowe? – To było niewiarygodne.
– Właśnie.
Przecież to zupełnie bez sensu!
– Czyżby ktoś założył podsłuch w apartamencie Waszej Wysokości?
Książę spojrzał na nią groźnie.
– Nie była pani tego świadoma?
– Oczywiście, że nie. Niby po co komuś podsłuch w apartamencie Waszej Wysokości?
– Miałem nadzieję, że pani będzie mogła mi to powiedzieć.
– Nie mam pojęcia... Książę pokiwał głową.
– Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Niestety. Niejasne podejrzenie wyparło uczucie zdziwienia. On nie pytał, czy Gaby coś wie, tylko co wie.
– Co pan chciał zasugerować? – spytała ostrożnie.
– W tym rzekomo dobrze chronionym hotelu ktoś umieścił mikrofon w moim pokoju, co prowadzi do oczywistego wniosku, że hotel jednak nie jest bezpieczny.
– Ależ jest!
– Niemniej jednak ktoś od was jest za to odpowiedzialny – mówił książę, nie spuszczając z niej wzroku.
Nie miała wątpliwości, co chciał jej powiedzieć.
– Ma pan na myśli jakąś konkretną osobę? Uniósł brwi.
– Przedwczoraj wieczorem, wkrótce po tym, jak przyszła pani do tego apartamentu, reporterzy zostali poinformowani, że panna Oliver jest w hotelu.
– Zgadza się, ale przecież już...
– Dzisiaj ten mikrofon, najwyraźniej założony przez szpiega amatora, wypadł z żyrandola i wylądował w moim śniadaniu – mówił książę spokojnie, chociaż jego głos brzmiał ostro. – Mógłbym uwierzyć, że numer z reporterami wykręciła panna Oliver, ale to... Nikt nie miał dostępu do mojego pokoju, poza mną – tu spojrzał groźnie – i personelem hotelu.
I panną Oliver, dodała w duchu Gaby, ale zachowała tę uwagę dla siebie. Nie mogła oskarżyć Brittany Oliver tylko po to, żeby książę nie obwiniał jej.
– No więc? – ponaglił ją Conrad.
– Więc co? O co pan mnie właściwie pyta? Książę wydawał się wyraźnie zniecierpliwiony.
– Pytam, czy ma pani jakieś sensowne wytłumaczenie.
– Ja... – urwała. Mogłaby wymyślić jakieś wyjaśnienie, ale to byłyby wyłącznie domysły. Nie miała żadnych dowodów. I choć każdy głupiec potrafiłby przejrzeć na wylot zamiary Brittany Oliver, Gaby nie mogła twierdzić, że aktorka posunęła się do założenia podsłuchu.
Zresztą po co miałaby to robić?
W ogóle po co ktokolwiek miałby to robić? Kto miał w tym interes? Reporter? Może... Caroline Horton? Nie, niemożliwe, żeby rozmowa, którą Gaby niechcący podsłuchała w apartamencie księżnej, miała z tym jakiś związek.
W gruncie rzeczy w ogóle nie mogła wspomnieć o tej rozmowie. Podstawową zasadą w jej zawodzie była dyskrecja. Nie wolno mówić o sprawach, o których słyszało się w zaciszu pokoi gości.
Bez względu na to, co to było.
Jednym słowem wszystkie podejrzenia musiała zachować dla siebie, choćby w ten sposób obciążała siebie.
– Co „ja”? – zniecierpliwił się książę. W jego błękitnych oczach pojawiły się niebezpieczne błyski.
– Przykro mi, ale nie mam żadnego wytłumaczenia – odparła Gaby, starając się nie myśleć o swojej urażonej dumie. Teraz, gdy Gerard martwił się tak bardzo o przyszłość hotelu, nie miała prawa denerwować najlepszego gościa. – Nie mam pojęcia, skąd to się tutaj wzięło – zakończyła mało przekonująco.
Conrad pokręcił głową.
– A więc w najlepszym razie można uznać, że macie problemy z ochroną.
Gaby podniosła głowę.
– A w najgorszym? Spojrzał jej prosto w oczy.
– W najgorszym, że ktoś jest nieuczciwy.
Dopiero później, po zastanowieniu, przyznała, że właściwie wcale jej nie oskarżył. Mimo to wzięła tę uwagę do siebie.
– Proszę posłuchać, Wasza Wysokość. W swoim kraju zajmuje pan bardzo wysoką pozycję, a w naszym hotelu jest pan gościem, jednak nie ma pan prawa odnosić się do mnie w ten sposób.
– Może w takim razie powinienem porozmawiać z pani pracodawcą.
Wzruszyła ramionami.
– Proszę się nie krępować. Wątpię jednak, czy będzie potrafił wyjaśnić panu tę sytuację. Możemy dla pana wzmocnić ochronę, możemy również wezwać specjalistę, żeby sprawdził, czy nie ma więcej pluskiew, jeżeli dzięki temu poczuje się pan lepiej. A jeśli chodzi o mnie, mogę panu zdać dokładne sprawozdanie z tego, jak spędziłam każdą chwilę od momentu, kiedy pojawił się pan w hotelu. Nie będzie to trudne, tym bardziej że większość czasu poświęciłam na wykonywanie poleceń pańskiej rodziny i przyjaciół.
Książę skrzyżował ręce na piersi i czekał, aż Gaby skończy.
– Jednak jeśli naprawdę zależy panu na zachowaniu prywatności i anonimowości – ciągnęła – radziłabym ostrożniej dobierać towarzystwo.
– Co pani próbuje zasugerować? Gaby rozłożyła ręce.
– Zupełnie nic.
Książę patrzył na nią przez zmrużone powieki.
– Jest pani wyjątkowo bezczelna, panno Tilden.
– Zazwyczaj to mi się nie zdarza. A teraz proszę mi wybaczyć, ale muszę zająć się również innymi gośćmi.
Nie czekała na odpowiedź. Obróciła się na pięcie, wymaszerowała z pokoju i poszła prosto do biura Gerarda. Chciała opowiedzieć mu, co się wydarzyło, żeby mógł ją wylać z najlepszej pracy, jaką kiedykolwiek miała.
Conrad patrzył za Gaby z mieszanymi uczuciami. Nie potrafiłby powiedzieć, co było w nim silniejsze: gniew czy podziw. W końcu jednak podziw zwyciężył. Nigdy jeszcze nie spotkał kobiety, która odważyłaby się tak otwarcie podważyć jego autorytet.
Chociaż, prawdę mówiąc, Gaby Tilden w ogóle nic sobie nie robiła z jego autorytetu.
Interesujące... A także niepokojące. Mogło sprowadzić kłopoty. Na razie jednak wydało mu się przede wszystkim zabawne. Nie miał najmniejszego zamiaru rozmawiać o tej sprawie z pracodawcą panny Tilden, a w każdym razie nie zamierzał jej zaszkodzić. Jeśli właściciel „Montclair” był równie uniżony, jak większość hotelarzy w Europie, zapewne z miejsca by ją zwolnił, a Gaby wcale na to nie zasłużyła.
W gruncie rzeczy książę sam chętnie by ją zatrudnił, choćby tylko po to, żeby kręciła się po biurze i od czasu do czasu przypominała mu, że nie powinien traktować siebie z taką śmiertelną powagą.
Książę uśmiechnął się do tej myśli, podszedł do okna i wyjrzał na ulicę.
Nowy Jork to wspaniałe miasto, pomyślał. Tętniące energią, z ciekawą historią. Kiedyś życie w dużym mieście wydawało mu się atrakcyjne, ale ostatnio stwierdził, że tęskni za spokojniejszymi miastami Genui. Szczególnie teraz, gdy zbliżały się święta Bożego Narodzenia, brakowało mu zapachu wiecznie zielonych drzew otaczających pałac i przypominających chatki z piernika domków, które od listopada do kwietnia były pokryte śniegiem.
Kiedy był młodszy, nie doceniał piękna swojego kraju. Wolał ośrodki narciarskie i atrakcyjne dziewczyny, które zjeżdżały tam w sezonie z całego świata. Zawsze puszczał mimo uszu przemowy ojca o pięknie Genui, a mimo to te właśnie słowa wciąż odbijały się echem w jego myślach. Dopiero teraz rozumiał, jak bardzo były ważne.
Właściwie nigdy nie darzył nikogo gorącym uczuciem, jednak ogromnie szanował ojca i chciał uczcić jego pamięć. Dlatego postanowił, że zerwie z beztroskim życiem i stanie się sprawiedliwym i uczciwym władcą, a to znaczyło, że nie może być figurantem. Musiał też zrobić wszystko, co w jego mocy, by przyciągnąć uwagę odpowiednich ludzi do założonej przez ojca fundacji charytatywnej.
Tyle że trzeba to było zrobić inteligentnie. A więc koniec z legendą księcia playboya.
W jego planach nie było miejsca dla osób pokroju Brittany Oliver. Od tej chwili musi bardzo uważać, z kim będzie się pokazywał i jak odbiorą to ludzie. Brittany zależało przede wszystkim na reklamie, to oczywiste. Dla rozgłosu gotowa była nawet wywołać skandal, a on nie mógł sobie na to pozwolić. Dlatego właśnie poprosił Gaby Tilden, żeby trzymała aktorkę z dala od niego.
Chociaż... nic tak nie przyciąga uwagi prasy jak gorący romans. Zawsze tak było. Książę świetnie zdawał sobie sprawę, że ludzi interesuje przede wszystkim jego wiek i stan cywilny. Mógłby do upadłego opowiadać o fundacji, ale dopóki przy jego boku nie pojawi się kobieta, którą media uznają za przyszłą księżnę Genui, nie będzie w stanie przyciągnąć ich uwagi.
Z westchnieniem odwrócił się od okna i obrzucił wzrokiem prosty wystrój pokoju, który przez najbliższych kilka dni miał mu służyć za biuro. To zabawne, jak znajomo to wszystko wyglądało. Zupełnie jakby urządzeniem pokoju zajmowała się ta sama osoba, która przed dwustu laty urządzała pałac w Genui– wykonane z ciemnego drewna meble, przygaszone barwy na ścianach i staromodne olejne pejzaże.
Podszedł do barku i wyjął z lodówki butelkę wody mineralnej. Odkręcił nakrętkę i rzucił ją w stronę kosza po drugiej stronie pokoju. Uśmiechnął się z zadowoleniem, kiedy okazało się, że trafił.
Ale jego uśmiech zbladł natychmiast, kiedy wrócił myślami do celu swojej wizyty w Nowym Jorku. Musiał opracować plan, by jak najlepiej wykorzystać ten pobyt.
Media pragnęły dowiedzieć się czegoś o jego prywatnym życiu, więc dobrze byłoby podsunąć im coś, w czym mogłyby zatopić zęby. Musiał stworzyć pozory jakiejś lekkiej – w żadnym razie nienoszącej cech skandalu – przygody, która zwróciłaby na niego uwagę prasy. A wtedy będzie mógł przekierować to zainteresowanie na fundację.
Musiał tylko znaleźć kobietę, która mogłaby mu w tym pomóc.
Brittany Oliver nie wchodziła w rachubę. Za bardzo zależało jej na rozgłosie. Póki atrakcyjnie wyglądała na zdjęciach, a jej nazwisko było napisane bez błędu, nie miało dla niej znaczenia, czy mówią o niej dobrze, czy źle.
Nie. Kobieta, jakiej potrzebował, musiała być pociągająca, ale dyskretna. To powinien być ktoś, kto nie był zainteresowany reklamowaniem własnej osoby. Ktoś, kto poradziłby sobie z prasą i zachował spokój w stresującej sytuacji.
Najbardziej przydałby mu się ktoś taki jak Gaby Tilden.
W ciągu następnych dwóch dni Gaby zwróciła uwagę na osobliwe zdarzenia, które miały związek z goszczącymi w hotelu członkami rodziny królewskiej.
Księżna Drucilla i lady Ann robiły wszystko, co w ich mocy, żeby lady Penelope możliwe często spotykała się z księciem Conradem.
Kiedy samochód Conrada zatrzymywał się przed hotelem, można było przewidzieć, że w holu zaraz pojawi się lady Penelope. Zwykle wydawała się zagubiona i smutna, dopóki Conrad nie wszedł do środka, a wtedy niezdarnie rzucała się w jego stronę, zasypując go mnóstwem pytań, na przykład o drogę do znanych muzeów czy o coś równie banalnego i oczywistego. Książę za każdym razem uwalniał się od niej, sugerując, żeby porozmawiała z Gaby, Andym lub Karen, albo po prostu wsiadła do taksówki i powiedziała kierowcy, dokąd chce jechać.
Chociaż pozbywał się jej dość bezceremonialnie, ona niezmiennie wracała, zupełnie jak przerażone dziecko wypychane na scenę przez apodyktyczną matkę.
Pewnego wieczoru, gdy Conrad zamówił posiłek do pokoju, księżna Drucilla zdołała przekonać zastrachanego, niczego nieświadomego kelnera, że książę zamierza zjeść w jej apartamencie razem z nią, lady Ann i lady Penelope. Biedny chłopak omal nie stracił posady. Na szczęście Gaby wkroczyła do akcji i wyjaśniła Jego Wysokości, że kelner jest nowy i nikt go nie ostrzegł przed despotyzmem księżnej.
Gaby zaniepokoiła się poważnie, kiedy Conrad opowiedział jej, jak lady Penelope w towarzystwie księżnej Drucilli i lady Ann wkroczyła do restauracji, gdzie umówił się na lunch z pracownikami amerykańskiego oddziału fundacji. Wyglądało na to, że lady Penelope pojawiała się zawsze, ilekroć umawiał się na spotkanie, dzwoniąc z telefonu w swoim apartamencie. Gaby natychmiast, jak tylko zaświtała jej ta myśl, udała się do apartamentu księcia. Nie zważając na wczesną porę, zapukała mocno i nie odeszła, dopóki książę nie otworzył drzwi.
– Czy to alarm przeciwpożarowy? – spytał Conrad, przecierając oczy.
– Obawiam się, że jeszcze gorzej – odparła, po czym wyciągnęła z kieszeni klucz i szepnęła: – Czy może pójść pan ze mną?
– Dokąd? – spytał, bez protestu ruszając za nią.
Gaby gestem nakazała mu milczenie i poprowadziła korytarzem do pokoju po drugiej stronie. Rozejrzała się, otworzyła drzwi i wepchnęła księcia do środka.
– Muszę przyznać, że zaskakuje mnie pani tupet, panno Tilden.
Gaby zaniepokoiły trochę te słowa, ale zaraz zorientowała się, że książę żartował.
– Bardzo śmieszne.
– No dobrze. Proszę mi powiedzieć, po co tu przyszliśmy?
– Mam dla pana dość niepokojącą wiadomość – zaczęła ostrożnie. – Zdaję sobie sprawę, że mówiąc panu o tym, ryzykuję posadę, jednak z drugiej strony jeśli nic nie powiem, również mogę ją stracić. Zresztą nie tylko ja. Postanowiłam zatem, że przystąpię do działania.
Książę patrzył na nią wyraźnie zdezorientowany.
– No więc?
Gaby zaczerpnęła powietrza i zaczęła nerwowo krążyć po pokoju.
– Już mówię. Czy pamięta pan ten dzień, kiedy znalazł pan w swoim pokoju mikrofon?
Conrad wydął usta i udając zastanowienie, przez chwilę stukał palcem w policzek.
– Hm... Chyba tak.
– No tak, oczywiście, że pan pamięta. – Odetchnęła głęboko, próbując wyrównać oddech. – Mam wrażenie, że odkryłam, co się dzieje.
– I myśli pani, że to sprawka żony mojego ojca. Bo pojawiają się...
– Sądzę, że księżna Drucilla i lady Ann mogą mieć z tym coś... – przerwała raptownie, gdy dotarły do niej jego słowa.
– Co pan powiedział?
– Pojawiają się za każdym razem, kiedy dzwonię po samochód lub proszę o rezerwację w jakimś lokalu.
– Właśnie – przytaknęła gorączkowo Gaby. – Więc pan też uważa, że to one?
– Bez wątpienia.
Poczuła niewysłowioną ulgę, kiedy się z nią zgodził. Wiedziała, jak wiele ryzykuje, wysuwając podejrzenie, że szpieguje go własna rodzina.
– Trzeba będzie natychmiast sprawdzić pokój – podjęła. – Znam człowieka, który pracował kiedyś dla...
– To już zostało zrobione – wpadł jej w słowo książę.
– Naprawdę? – zdziwiła się. – Kiedy? Książę ziewnął szeroko.
– Wczoraj wieczorem. Zaprosiłem kogoś, kiedy te sekutnice poszły spać.
– O... – Bohaterskie uczucie wyparowało. Gaby czuła się teraz jak zawodnik, który przybiegł na metę ostatni. – To dobrze.
Conrad pokiwał głową.
– Dziękuję bardzo za troskę, ale chciałbym już wrócić do łóżka. Wczoraj położyłem się bardzo późno – powiedział, kierując się w stronę drzwi.
– Oczywiście – wyjąkała zażenowana. – Przepraszam, że sprawiłam panu kłopot.
– To żaden kłopot, panno Tilden – powiedział, idąc korytarzem. – Świetnie się pani spisała. – Spojrzał na nią z zawadiackim uśmiechem. – Bylibyśmy dobrą parą detektywów. W latach siedemdziesiątych było coś takiego w telewizji. Conrad i Gaby.
– Albo Gaby i Conrad. – Gaby wzruszyła ramionami. Książę uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Jest pani przebojową dziewczyną. Przyznaję, że nie znam wielu takich kobiet.
– I pewno jest pan zadowolony z tego powodu.
– Właściwie tak – przytaknął po chwili.
Nie zdążyła nawet pomyśleć, że jej przykro, kiedy dodał:
– Ale bardzo się cieszę, że w końcu poznałem tę jedną.
Tę jedną... Przez sekundę – właściwie zaledwie przez ułamek sekundy – Gaby poczuła przyspieszone bicie serca. Musiała natychmiast ukryć swoją reakcję.
– Jeśli ma to dla pana jakieś znaczenie, ja również się cieszę, że poznałam upartego i nietaktownego następcę tronu, na pewno jedynego, jakiego kiedykolwiek spotkam w swoim życiu.
Książę roześmiał się głośno.
– Niech pani nie będzie tego taka pewna. Jest nas wielu. Pani jest bardziej niezwykła niż ja.
I znów poczuła, jak jej serce podskoczyło.
– No, to już pana pokój – odezwała się. – Przykro mi, że niepotrzebnie pana obudziłam.
– Ależ wręcz przeciwnie, panno Tilden. Jestem bardzo zadowolony, że mogłem z panią porozmawiać. – Ukłonił się lekko. – Proszę się nie krępować i budzić mnie, kiedy pani przyjdzie ochota. Zdarzało się, że po przebudzeniu byłem narażony na znacznie gorsze niespodzianki.
Nie śmiała zapytać, co właściwie miał na myśli. Zresztą łatwo mogła sobie to wyobrazić. Uśmiechnęła się lekko.
– Proszę dać mi znać, gdyby znów pojawiły się jakieś problemy. Mam krewnego, który zna się na tego typu zagadnieniach. Chociaż rozumiem, że pan poradził sobie już ze wszystkim.
– Mam nadzieję. Oczywiście człowiek z moją pozycją nigdy nie może być tego pewien. Właściwie chyba powinienem się zgodzić, żeby pani znajomy sprawdził to jeszcze raz.
– Wezwę go z prawdziwą przyjemnością. Conrad zmarszczył z namysłem czoło.
– Zawiadomię panią, jeśli uznam, że to konieczne. Kiwnęła głową.
– Wie pan, jak mnie znaleźć.
– Oczywiście.
Wciąż patrzył jej prosto w oczy. W końcu Gaby odwróciła wzrok.
– Dobranoc, Wasza Wysokość – powiedziała i ruszyła w stronę klatki schodowej. Nie chciała czekać na windę, wiedząc, że wciąż będzie mógł ją obserwować.
– Dzień dobry, panno Tilden. |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:37:22 27-02-09 Temat postu: |
|
|
odcinki cudowne
ta rodzina jest naprawdę nieprzewidywalna
biedny Książę
Gaby ona jest świetna
czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
Hope King kong
Dołączył: 21 Lut 2009 Posty: 2373 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:27:42 27-02-09 Temat postu: |
|
|
długość odcinków jest oszałamiająca mam nadzieję, że spełni się to co powiedziała Bernice, księżna Gaby, jak ładnie to brzmi Conrad nareszcie spotkał osobę, która nie traktuje go jak boga, aż mu się to spodobało A Gaby? jeszcze trochę, a dziewczyna zadłuży się w księciu czekam na new :] |
|
Powrót do góry |
|
|
Princessa Dyskutant
Dołączył: 18 Lis 2008 Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:22:23 27-02-09 Temat postu: |
|
|
Cudny odcinek
Bernice "wróżka" fajna była ta rozmowa..., ma nadzieje ze przepowiedziała przyszłość
Gaby intryguje Conrada..., jeszcze nigdy nie spotkał takiej kobiety A on już co raz bliżej zakochania sie
Zgadzam sie z poprzedniczką długość odcinków jest oszałamiająca i wspaniała
Czeka na new;******* |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:19:00 27-02-09 Temat postu: |
|
|
4/10
Conrad kilka razy podnosił słuchawkę i ciągle ją odkładał. Wciąż nie mógł się zdecydować, czy powinien zadzwonić do Gaby Tilden. Pomysł wydawał się kompletnie szalony, chociaż mogło się udać. Do tego zadania potrzebna była osoba odpowiednio silna, inteligentna i piękna. A taka była tylko Gaby.
Prawdę mówiąc, zalet miała aż w nadmiarze...
Gdyby udało mu się ją przekonać do udziału w jego planie, Fundacja Księcia Fredericka z pewnością bardzo by na tym skorzystała. Nie wspominając już o nim samym, o Conradzie...
Wreszcie podjął decyzję. Ponownie sięgnął po słuchawkę i wybrał zero. Kiedy usłyszał głos Gaby, był całkowicie przekonany, że postępuje słusznie.
– Czy ma pani wolną chwilę? – spytał.
Usłyszał szelest jakichś papierów, a po kilku sekundach Gaby odpowiedziała:
– Muszę zanieść księżnej Drucilli czasopisma, ale zaraz do pana przyjdę.
Na dźwięk imienia macochy Conrad zacisnął dłoń na słuchawce, ale powstrzymał się od uwag.
– Dziękuję bardzo. – Rozłączył się i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Nie był pewien, czy nie powinien jeszcze raz przemyśleć całej sprawy.
Kiedy Gaby się pojawiła, wciąż nie przyszło mu do głowy żadne inne rozwiązanie. Cóż, chyba musiał zaryzykować, nawet gdyby panna Tilden miała mu odmówić czy wręcz poczuć się urażona.
– Przepraszam, że to tak długo trwało – powiedziała, patrząc na zegarek. Minęło dwadzieścia pięć minut od chwili, kiedy odebrała jego telefon. – Księżna Drucilla miała jeszcze kilka innych życzeń.
Mógł się tego spodziewać.
– Nie szkodzi. – Zdawał sobie sprawę, że w tej chwili nie powinien okazywać zniecierpliwienia. – Dzwoniłem do pani, bo chciałem prosić o przysługę.
– Słucham?
– Właściwie mam pewną propozycję.
– Propozycję? – Gaby przestąpiła z nogi na nogę i złożyła dłonie. Widać było, że spodziewa się czegoś nieprzyjemnego. – A konkretnie?
– Proszę... – Książę wskazał ręką kanapę. – Niech pani usiądzie na chwilę. Zanim udzieli pani odpowiedzi, proszę dobrze rozważyć to, co powiem.
Wydawało mu się, że upłynęło mnóstwo czasu, nim Gaby niepewnie podeszła do kanapy. W końcu jednak usiadła.
– Zaczynam się denerwować, Wasza Wysokość.
– Właśnie widzę. – Uśmiechnął się. – A już myślałem, że pani nigdy się nie denerwuje.
– Bo rzeczywiście, rzadko mi się to zdarza – odparła. – Najlepiej będzie, jeśli po prostu powie pan, o co chodzi.
Książę postanowił wyłożyć swoją prośbę bez ogródek, a wszelkie wyjaśnienia zostawić na później.
– Potrzebuję kobiety, która przez tydzień udawałaby moją partnerkę. Kogoś, kogo prasa mogłaby uznać za... Jak by to ująć?... Za obiekt moich uczuć.
Gaby uniosła brwi.
– Czy to znaczy, że chce pan, bym poszukała... osoby towarzyszącej do wynajęcia?
Książe zrozumiał, że Gaby mówi o dziewczynie na telefon.
– Nie, skądże. – Roześmiał się. – Nie, nie to miałem na myśli...
Widać było, że odetchnęła z ulgą.
– Chciałem prosić... – Nagle dotarło do niego, że to, o co zamierzał poprosić, wydawało się wcale nie mniej absurdalne i podejrzane niż prośba o sprowadzenie prostytutki. – Może najpierw coś wyjaśnię. Chyba wie pani o tym, że moja wizyta w Nowym Jorku ma związek z balem charytatywnym na cześć mojego ojca.
Gaby skinęła głową.
– Poza tym mam odebrać nagrodę, jaką ojciec dostał od ONZ-etu.
– W piątek po południu, jeśli się nie mylę – przytaknęła Gaby.
– Zgadza się. – Conrad złożył ręce. Miał nadzieję, że zdoła wszystko szybko i prosto wyjaśnić. Niestety, nie szło mu to ani szybko, ani łatwo. – Mój ojciec nie zawsze był ze mnie dumny.
Gaby podniosła na niego zdumione spojrzenie.
– Myślę, że ocenia się pan zbyt surowo – powiedziała niepewnie.
Książę wzruszył ramionami.
– Być może. Podejrzewam jednak, że wzmianki w prasie na temat towarzyskich wyczynów członków rodziny królewskiej nie były jego największym marzeniem. Niestety, dość często pojawiało się tam moje imię.
– Błędy młodości? Uśmiechnął się z zażenowaniem.
– Bardzo oględnie to pani nazwała. Zapadła niezręczna cisza.
– Wszyscy mamy jakieś grzeszki na sumieniu, o których chętnie byśmy zapomnieli – odezwała się w końcu Gaby. – Na szczęście nie o każdym piszą w prasie. Ale czy pan rzeczywiście aż tak źle się zachowywał?
– Powiem tylko – przyznał Conrad po chwili wahania – że nigdy nie dałem się poznać jako filantrop, jakim był mój ojciec. W każdym razie dzięki tym doświadczeniom zrozumiałem, jak media traktują ludzi takich jak ja. Dziennikarzy właściwie nie obchodzi prawda, a już na pewno nie są zainteresowani działalnością charytatywną. Zadowolą się dopiero jakąś romantyczną historyjką. I to w najlepszym razie. A w najgorszym – opiszą skandal obyczajowy.
– To prawda – zgodziła się Gaby, kiwając głową.
– Obawiam się, że jeśli szybko czegoś nie wymyślę, Brittany Oliver wykorzysta okazję i spreparuje jakiś skandal, żeby przyciągnąć uwagę prasy.
Gaby spojrzała na niego z zakłopotaniem.
– Czyżby miała odpowiednie... argumenty?
– Słucham? A... Ma pani na myśli taśmy, zdjęcia czy jakieś inne obciążające materiały? – Książę roześmiał się. – Nie, skądże. Nasze spotkanie było całkiem niewinne. Umówiłem się z nią, bo twierdziła, że pragnie zaangażować się w pracę Fundacji. – Potrząsnął z niechęcią głową. – Jak się okazało, to nie była prawda.
W oczach Gaby pojawił się błysk zrozumienia.
– A więc dlatego postanowił pan jej unikać?
– No właśnie. Niestety, nie wszystko poszło po mojej myśli. Wciąż dostaję wycinki z gazet i wzmianki z plotkarskich stron w internecie.
– Domyślam się, że imię Waszej Wysokości często jest tam wymieniane.
– Owszem. I w gruncie rzeczy rzadko na to zwracam uwagę. Ale w tym tygodniu, to co innego. Imprezy, które mają się teraz odbyć, były ogromnie ważne dla mojego ojca. Zresztą zamierzał wziąć w nich udział. Muszę przypilnować, żeby wszystko poszło tak, jak by sobie tego życzył.
Twarz Gaby przybrała znacznie łagodniejszy wyraz.
– Jak mogę panu pomóc?
– To jest właśnie to, o czym wspomniałem na początku. Gdyby sfotografowano mnie z jakąś młodą, nieznaną kobietą, osłabiłoby to argumenty Brittany Oliver. A przynajmniej jej opowieści, że jest ze mną związana, zaczęłyby budzić wątpliwości.
– Rozumiem.
– To właściwie niewielka sprawa – dodał – ale może dać dobre efekty.
– Całkiem sensowny pomysł – zgodziła się Gaby. – Prawdę mówiąc, tak samo to działa w sprawie hotelu. Mała wzmianka w prasie może przynieść więcej dobrego niż kosztowna reklama. Tyle że w naszym przypadku nie ma specjalnego znaczenia, o czym napiszą.
Książę uniósł brwi. Nawet przez chwilę nie przyszło mu do głowy, że jego propozycja może przynieść podwójną korzyść.
– Cieszę się, że pani to rozumie.
– A zatem w czym mogę pomóc? – Gaby powtórzyła pytanie.
– Potrzebna mi kobieta, panno Tilden. Odpowiednia kobieta, która mogłaby mi towarzyszyć na sobotnim balu. Dobrze byłoby, żebyśmy wcześniej pokazali się gdzieś razem na kolacji. Nie chodzi o nic szczególnego – wyjaśniał pospiesznie. – Po prostu potrzebuję kobiecej asysty. Prasa będzie mogła spekulować sobie do woli.
– Cóż, pewnie nie brakuje kobiet, które chętnie się na to zgodzą – uznała Gaby. – Myślę, że w naszym hotelu sama znalazłabym ze trzy lub cztery kandydatki.
Książę wiedział, kogo miała na myśli. Lady Penelope, baronową von Elsbon i zapewne cały zastęp podobnych im nieszczęsnych dam.
– Nie zrozumieliśmy się – powstrzymał ją. – Potrzebna mi osoba, która z góry będzie wiedziała, że to sprawa tymczasowa. Ktoś, kto nie zacznie sobie wyobrażać, że między nami coś jest, kiedy ten tydzień minie.
– W takim razie potrzebna panu aktorka. Prawdopodobnie oboje w tej samej chwili pomyśleli o Brittany Oliver. Książę zamachał dłonią.
– Aktorka... Może nie w dosłownym znaczeniu. Raczej ktoś, kto nie jest tak spragniony romansu.
– Chyba już rozumiem, o co panu chodzi – uśmiechnęła się Gaby. – Niestety nie wiem, jak mogłabym panu pomóc. Wykonywałam przeróżne zlecenia, ale jeszcze nigdy nie zajmowałam się szukaniem kobiety, która miałaby udawać czyjąś partnerkę. Nawet nie wiedziałabym, jak się do tego zabrać.
– Tylko jedna osoba nadaje się do tego zadania – oznajmił Conrad.
– Kto taki? – Pani. – Ja?
Kiwnął głową.
– Jest pani idealną kandydatką.
– Ale... ale... – jąkała bezradnie Gaby. – Ja przecież mam pracę.
– Za tych kilka dni zapłacę cztery razy tyle, ile zarabia pani w ciągu tygodnia.
– Jeśli zgodzę się wziąć udział w pańskim przedsięwzięciu, mogę stracić posadę – zaoponowała, wciąż patrząc na niego z niedowierzaniem. – Przykro mi, ale nie. – Zdecydowanie pokręciła głową. – W żaden sposób nie mogę się na to zgodzić.
– Przed chwilą sama pani powiedziała, że każda wzmianka o hotelu jest więcej warta niż kosztowna reklama.
– To prawda... ale...
– Jak zdołałem się zorientować, hotel nie przeżywa zbyt wielkiego oblężenia.
– Ostatnio rzeczywiście mamy trochę trudności – powiedziała, czerwieniąc się.
– A zatem niech się pani zastanowi nad moją propozycją. Proszę porozmawiać o tym z właścicielem. W końcu sama pani przyzna, że korzyść będzie obopólna.
Gaby westchnęła.
– Dlaczego postanowił pan wybrać mnie? I to ze wszystkich kobiet, które znacznie lepiej ode mnie potrafią grać i w dodatku przywykły do uczestnictwa w takich imprezach, a przy tym zajmują znacznie wyższą pozycję w towarzystwie...
– Bo tylko pani mogę zaufać. – Książę westchnął ciężko i spróbował jeszcze raz wszystko wyjaśnić. – Nie szukam partnerki. Nie pragnę romantycznego związku. Nie chcę się w nic angażować. – Patrzył na nią błagalnie. – I nie proszę o to dla siebie. Gdyby chodziło o mnie, bez trudu dałbym sobie radę.
Oburzył ją ten brak taktu.
– Nie wątpię.
– Niestety, jestem w tej dziedzinie bardzo utalentowany. – Posłał jej słaby uśmiech. – Proszę jedynie o pomoc w zainteresowaniu opinii publicznej bardzo szlachetną sprawą. – Wzruszył lekko ramionami. – Przykro to powiedzieć, ale znam tylko jeden sposób, żeby zwrócić na siebie uwagę. Mam jednak nadzieję, że przynajmniej w tym przypadku uda się go właściwie wykorzystać.
Gaby wzięła głęboki oddech i dopiero po dłuższej chwili ze świstem wypuściła powietrze z płuc.
– Rozumiem to wszystko, jednak nie mogę spełnić pańskiej prośby.
Książę kiwnął głową. Nie chciał po sobie pokazać, jak bardzo jest rozczarowany.
– Przykro mi to słyszeć.
– Nie chodzi o to, że nie chcę panu pomóc – tłumaczyła Gaby. – Z całą pewnością działalność charytatywna pańskiego ojca jest wspaniałą sprawą i chętnie zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pana wesprzeć. Tylko... cóż... chyba nie mogłabym... – Wzruszyła ramionami, wyraźnie zakłopotana. – Sam pan wie, o co pan prosi... Książę z trudem powstrzymał śmiech.
– Chyba pani rozumie, że prosiłem wyłącznie o to, by stała pani przy mnie, gdy będą nam robić zdjęcia. Nie zamierzałem prosić, żeby w jakikolwiek sposób sprzeniewierzała się pani swoim zasadom.
– Wiem...
– To jest czysto biznesowa propozycja. Korzyści odniesie wyłącznie Fundacja. Nie ja.
Policzki Gaby pokryły się rumieńcem.
– Zdaję sobie z tego sprawę...
– To dobrze. Chcę, żeby wszystko było jasne, bez względu na pani decyzję.
Gaby, kręcąc głową, podniosła się z kanapy.
– Wszystko rozumiem. Uczciwie mówiąc, żałuję, że nie mogę panu pomóc, ale po prostu nie nadaję się do takich spraw. Znacznie lepiej mi idzie, gdy działam za kulisami.
– Proszę się nie przejmować. – Książę gestem dał jej do zrozumienia, że może odejść. – Są inne możliwości zwrócenia uwagi na działalność mojego ojca. Po prostu będę odbierał oenzetowską nagrodę i uznałem, że dodatkowa reklama bardzo by się przydała Fundacji Księcia Fredericka.
Spodziewał się, że Gaby teraz już wyjdzie, ale zatrzymała się na chwilę.
– Na czym właściwie polega działalność Fundacji? – spytała zmieszana. – Przepraszam, ale nic o niej nie słyszałam.
Książę uśmiechnął się.
– Jak wielu ludzi. Na tym właśnie polega problem. Fundacja, poza innymi działaniami, finansuje badania nad młodzieńczym zapaleniem stawów.
– O! – Gaby spoważniała. – Czy pański ojciec cierpiał na artretyzm?
Conrad pokręcił przecząco głową.
– Chorował jego młodszy brat. To była bardzo przykra sprawa. Długo nie potrafiono stwierdzić, co mu dolega, a przecież nie musiał tak bardzo cierpieć. Mój ojciec nie potrafił o tym zapomnieć i dlatego postanowił założyć fundację.
– To piękne, że znalazł taki sposób, by uczcić pamięć swojego brata.
Conrad westchnął ciężko. Wciąż trudno mu było pogodzić się ze stratą ojca.
– Taki właśnie był mój tata – powiedział ciepło. – Zawsze chciał pomagać ludziom. Byli jednak i tacy, którzy z tego powodu uważali go za słabego władcę.
– Cóż, mnóstwo ludzi ogranicza swoje działania do krytykowania innych – odezwała się Gaby. – Niestety, jest ich znacznie więcej niż tych, którzy rzeczywiście coś robią. To wspaniałe, że postanowił pan kontynuować dzieło ojca. – Przez chwilę przyglądała się mu uważnie i już wydawało się, że chce coś powiedzieć, ale tylko potrząsnęła głową. – Będzie pan dobrym władcą. Moim zdaniem jest pan filantropem.
– Mogę panią zacytować? – roześmiał się książę. – W gazetach ostatnio nic o tym nie piszą.
– Cóż... Jest pan atrakcyjnym i nieżonatym następcą tronu, więc prasa rzeczywiście interesuje się głównie tym, z kim się pan spotyka i kogo pan ostatnio zdradził.
– Naprawdę uważa pani, że jestem przystojny?
Gaby zaczerwieniła się.
– Nie chodziło mi... To znaczy, chciałam powiedzieć, że... tak. Z pewnością nie raz już pan to słyszał.
– Ale, muszę przyznać, po raz pierwszy wzbudziło to moje zainteresowanie.
Podniosła na niego swoje lśniące niebieskie oczy i powiedziała:
– Pójdę już. Muszę wracać do pracy.
– Dziękuję, że poświęciła mi pani czas. Machinalnie wygładziła prostą spódnicę.
– Wasza Wysokość, proszę dać mi znać, jeśli będzie pan czegoś potrzebował.
Spojrzał na nią przeciągle.
– Może jeszcze pani żałować, że mi to pani kiedykolwiek zaproponowała.
– To często się zdarza. – Zaśmiała się niepewnie. Odprowadził ją do wyjścia i przez chwilę wpatrywał się w jej piękne oczy. Gdyby nie to, że drzwi były już otwarte, być może skusiłoby go, żeby ją pocałować.
– Dobranoc, panno Tilden. Cieszę się, że mogłem z panią porozmawiać. Mam nadzieję, że jeszcze zmieni pani swoją decyzję.
– Zastanowię się nad tym – odparła, patrząc mu w oczy. – Naprawdę. Jednak nic nie mogę panu obiecać. Jak już powiedziałam, uważam, że jest wiele osób, które znacznie lepiej nadają się do tego zadania.
– Pani byłaby idealna.
Książę był pewien, że policzki Gaby pokryły się rumieńcem, nim się odwróciła. Miał wrażenie, że wychodzi z pewnym ociąganiem, ale w końcu zamknęła za sobą drzwi.
Przez chwilę wpatrywał się w nie, zastanawiając się nad jej zachowaniem, po czym przekręcił klucz.
Im więcej z nią rozmawiał, tym bardziej był przekonany, że jej obecność na sobotnim balu bardzo by mu pomogła. Z początku nie zamierzał zabierać ze sobą osoby towarzyszącej, jednak natrętne telefony od Brittany Oliver, nagłe pojawienie się lady Penelope, a także ta nieznajoma drobna kobieta, na którą wciąż natykał się w holu i która przedstawiła się jako Kiki, uświadomiły mu, że pokazanie się z partnerką mogłoby skutecznie zniechęcić wszystkie adoratorki.
Tymczasem Gaby mu odmówiła. Już to wystarczało, żeby zapragnął pozyskać ją dla swojej sprawy. Jak to sama ujęła, rzadko się zdarzało, żeby kobiety czegoś mu odmawiały.
To naprawdę budziło zainteresowanie.
W tym momencie zadzwonił telefon. Książe spojrzał podejrzliwie na aparat, w końcu jednak podszedł i podniósł słuchawkę.
– Tak?
– Wasza Wysokość, mówi Stephen. Pojawił się mały problem, no i....
Brittany. To z pewnością ona.
– O co chodzi?
– Pewna kobieta, która twierdzi, że nazywa się Kiki von Elsen...
– Elsbon! – dobiegł go wrzask kobiety.
– Kiki von Elsbon – poprawił się Stephen – podeszła do drzwi i próbowała je otworzyć swoją kartą kredytową – ciągnął wyraźnie rozbawiony ochroniarz. – Zupełnie jak na filmie. Najwidoczniej usłyszała, że to apartamenty książęce i sądziła, że dostanie się do pana. Co mamy zrobić?
Książę zawahał się chwilę. W tle znów dał się słyszeć kobiecy pisk.
– Przecież już wam to wyjaśniłam! Myślałam, że to mój pokój!
– Kto to jest? – spytał książę.
– Wiemy tylko to, co sama nam powiedziała.
– Sprawdziliście w recepcji, czy mieszka w tym hotelu?
– Pomyśleliśmy, że lepiej będzie najpierw zawiadomić Waszą Wysokość.
– Moment – westchnął Conrad. Przełączył rozmowę w stan oczekiwania, z drugiego aparatu wybrał numer centrali i poprosił o połączenie z Gaby.
– Gaby Tilden – odebrała niemal natychmiast.
– Panno Tilden, moi ochroniarze zatrzymali kobietę, która próbowała wejść do ich pokoju. Twierdzi, że nazywa się Kiki von jakaś tam. Czy ktoś taki jest waszym gościem?
– Tak – odparła Gaby. – Proszę przyjąć nasze przeprosiny. Zapewniam jednak, że ta pani jest naszym gościem.
– Czy można jej wierzyć, że faktycznie się pomyliła i dlatego próbowała otworzyć drzwi do pokoju kartą kredytową?
– Kartą kredytową? – powtórzyła Gaby z niedowierzaniem. – Dobry Boże! Zaraz się tym zajmę. Chyba że... Nie zamierza pan wnieść oskarżenia, prawda?
– Nie. A może uważa pani, że powinienem to zrobić?
– Nie, proszę. Pani von Elsbon jest nieszkodliwa. Tylko... czasami trochę lekkomyślna.
Prawdę mówiąc, było to bardzo delikatnie powiedziane.
– Pójdzie pani do pokoju moich ochroniarzy i załatwi to?
– Już lecę.
– Leci pani?
Po jej głosie poznał, że się uśmiechnęła.
– To znaczy, zaraz tam będę. Proszę się nie martwić. Podziwiał jej sprawność. A gdyby tak zabrać ją do Genuii?
Mogłaby pracować jako jego osobista sekretarka albo sekretarka Fundacji, lub też powierzyłby jej jakieś inne stanowisko, które dopiero musiałby wymyślić. Czymkolwiek by się zajmowała, z pewnością robiłaby to bardzo dobrze.
– Dziękuję, panno Tilden – powiedział, nie przestając zastanawiać się nad swoim nowym pomysłem. – Bardzo mi pani pomogła. |
|
Powrót do góry |
|
|
Hope King kong
Dołączył: 21 Lut 2009 Posty: 2373 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:09:45 27-02-09 Temat postu: |
|
|
ojojojoj książę miał ochotę ją pocałować, i zastanawia się czy zabrać ją do Genuii
jeśli Gaby przyjmie propozycje Conrada, to mam nadzieję, że z tej ich "umowy" wyniknie duuuuuuużo więcej
wszystkie odcinki są booooskie czekam na new :] |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 23:06:47 27-02-09 Temat postu: |
|
|
5/10
Przez całą noc i większą część następnego dnia Gaby odtwarzała w myślach rozmowę z księciem Conradem. Wzruszył ją szacunek, z jakim mówił o swoim ojcu, a także zaangażowanie w działalność charytatywną.
Teraz już wiedziała, że źle go oceniła, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy w towarzystwie Brittany Oliver. Nic zresztą dziwnego. Łatwo było uznać, że jest po prostu kolejnym facetem z pieniędzmi, władzą i pozycją, który myśli tylko o tym, żeby zaciągnąć do łóżka ładną dziewczynę, nie zastanawiając się nawet, jaka jest naprawdę.
Jednak Conrad wyraźnie powiedział, że nie chce, by ta blond piękność o dorodnych kształtach kręciła się koło niego. Za bardzo szanował pamięć swojego ojca, żeby pozwolić, by cokolwiek odciągało uwagę od Fundacji.
Gaby była tym naprawdę zaskoczona. I poruszona.
Sama dorastała, nie wiedząc, kim byli jej rodzice, tym bardziej więc zdawała sobie sprawę, jaki to skarb znać swoje korzenie, wiedzieć, kim się jest. Często miała poczucie, że jest jak niedokładna mapa samochodowa: wiadomo, dokąd się zmierza, ale brak informacji, skąd się przybyło. Kim byli jej rodzice? Jak wyglądali? Czy byli szczęśliwi? Zdrowi? Czy jej ojciec tak samo jak ona nie znosił fasoli, a mama przepadała za czekoladą? Czy Rose odziedziczyła smykałkę do gotowania po którymś z rodziców lub dziadków? I gdzie jest ich trzecia siostra?
Bardzo ciężko żyć ze świadomością, że nic się nie wie o swoim pochodzeniu.
A Conrad... To fakt, że większą część życia spędził, oddając się rozrywkom, ale gdy przyszło co do czego, najważniejszą sprawą stało się dla niego jego dziedzictwo.
I to jej się podobało.
Może faktycznie powinna jeszcze raz przemyśleć swoją decyzję? Może rzeczywiście pomogłoby mu to zainteresować opinię młodzieńczym zapaleniem stawów, zamiast kierować uwagę na karierę Brittany Oliver lub – nie daj Boże! – desperackie zaloty Kiki von Elsbon.
W końcu to Rose, jej siostra, pomogła jej podjąć ostateczną decyzję.
– Będziesz miała świetną zabawę – mówiła z przekonaniem. – Jak często trafia ci się okazja, żeby zagrać prawdziwą księżniczkę? A i sama impreza z pewnością będzie rewelacyjna.
– O to mniejsza. Od imprez mam przecież was – zażartowała Gaby. Mąż Rose, Warren Harker, był jednym z bogatszych ludzi w Nowym Jorku. Gdyby zechciała, mogłaby razem z nimi bywać na najwspanialszych balach.
– Mogę cię zaprosić najwyżej na przyjęcie, ale już randki z księciem ci nie zaproponuję – roześmiała się Rose.
To prawda. Randka z prawdziwym księciem. Pewnego dnia Gaby miałaby co opowiadać swoim wnukom. Albo przynajmniej wnukom Rose.
Następnego ranka spytała Gerarda, co myśli o propozycji księcia. Nie była pewna, jak zareaguje, może uzna, że godząc się na tę mistyfikację, Gaby postępuje niewłaściwie.
– Gaby, kochanie – powiedział Gerard poważnie. – Będę szczęśliwy, jeśli zechcesz w jakikolwiek sposób pomóc księciu. Sam bym cię o to nie poprosił, bo to wykracza poza zakres twoich obowiązków, ale w pełni pochwalam twoją decyzję. Karen i Andy wezmą więcej godzin, żeby cię zastąpić.
– To może również pomóc hotelowi – zwróciła uwagę szefa Gaby.
– Och, nie chciałbym, żebyś z mojego powodu poczuła się niezręcznie – zaprotestował Gerard.
Gaby posłała mu uśmiech.
– Wiem, Gerardzie. Jednak skoro mogłoby to pomóc tobie, a jednocześnie nam wszystkim, muszę to bardzo poważnie przemyśleć.
I tak właśnie zamierzała zrobić.
Jednak przez cały ranek i we wczesnych godzinach popołudniowych nie miała ani chwili czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Do hotelu przyjechało troje nowych gości, którzy prosili o pomoc w zaplanowaniu jednodniowej wycieczki do Waszyngtonu. Gdy już uporała się z tym, okazało się, że dziecko jednego z gości zostawiło ukochanego misia w metrze w pobliżu Coney Island. Dzięki znajomemu, który pracował w tamtejszym przedsiębiorstwie transportowym, oraz przy pomocy pewnego miłego pasażera miś został odzyskany i przekazany do „Montclair”. Tutaj najpierw poddano go zabiegom higienicznym w hotelowej pralni, aż w końcu oddano prawowitemu właścicielowi.
Jakby tego było mało, Kiki von Elsbon przez cały ranek przywoływała Gaby w sprawie przeróżnych fikcyjnych problemów. Dziwnym trafem rozmowa zawsze schodziła na księcia Conrada i jego plany.
To było naprawdę wyczerpujące.
Gaby zamierzała właśnie zrobić sobie piętnaście minut przerwy na lunch i krótki odpoczynek, kiedy do holu weszła niewysoka, dość mocno zbudowana kobieta, pchająca wózek inwalidzki, w którym siedział mały chłopiec.
– Dzień dobry. – Gaby ruszyła w ich stronę. – Witamy w hotelu „Montclair”. W czym mogę pomóc?
– Przyszliśmy do króla – oznajmił chłopiec z ożywieniem. Gaby spojrzała na dziecko z uśmiechem. Chłopiec mógł mieć najwyżej sześć, siedem lat. Z jasnozłotymi włosami i niebieskimi oczami wyglądał jak aniołek.
– Do króla? – powtórzyła zdziwiona.
– Jemu chodzi o księcia Genui – wyjaśniła kobieta, rumieniąc się lekko. – Książę chciał poznać Jeffa. To znaczy, mojego syna – dodała. – Jeffa Parkera.
Do Gaby nie dotarła żadna wzmianka o takim gościu, ale po wczorajszej rozmowie z księciem nietrudno było się domyślić, że to właśnie młodzieńcze zapalenie stawów przykuło Jeffa do wózka.
– Czy jest pani jakoś związana z Fundacją Księcia Fredericka? – spytała grzecznie.
– To raczej oni są związani z nami. Nauczyciel Jeffa napisał do nich i mojego syna włączono do programu badawczego. W zeszłym tygodniu wziął nawet udział w Dniu Olimpijskim w swojej szkole. – Kobieta nerwowo zatrzepotała rękami. – Boże, jak ja się zachowuję. Nazywam się Deena Parker. – Wyciągnęła rękę. – Czy pani też działa w Fundacji?
– Gaby Tilden – przedstawiła się Gaby, ściskając jej dłoń. – Nie, jestem pracownikiem hotelu, ale wiem co nieco o Fundacji i o tym, co książę Conrad zamierza zrobić.
– To wspaniały człowiek – mówiła Deena, a w jej głosie nie było ani śladu egzaltowanego zachwytu, z jakim kobiety zwykle mówiły o tak atrakcyjnym mężczyźnie. – On się naprawdę tym przejmuje. Właściwie Jeff miał się spotkać z samym księciem Frederickiem, ale jak pani wie...
– Tak, to bardzo smutne – przytaknęła Gaby. W tym momencie zadzwoniła jej komórka. – Przepraszam na chwilę.
– Dzwoniła Karen z pytaniem od księcia Conrada, który czekał na swoich gości. – Przekaż, że sama ich przyprowadzę – rzuciła do telefonu i zwróciła się do Deeny Parker: – Jego Wysokość czeka na państwa.
– Czy on naprawdę jest królem? – dopytywał się ciekawie Jeff.
– Prawie – odparła Gaby.
Deena uśmiechnęła się do niej, wdzięczna, że tak uprzejmie traktuje jej synka. – I nosi srebrną zbroję? Gaby roześmiała się.
– Nic mi o tym nie wiadomo. Wygląda jak zwykły człowiek. – Równie zwykły jak ci, których rzeźbiono z marmuru w starożytnej Grecji, zakpiła w myślach. – Możliwe, że w swoim pałacu ma zbroję. A już na pewno ma tarczę herbową.
– Super! A miecz?
– Nie wiem. Sam będziesz musiał go o to spytać. Deena Parker żachnęła się.
– Chyba nie możemy zawracać księciu głowy takimi rzeczami, kochanie.
– Książę jest bardzo przystępny – uspokoiła ją Gaby. – Na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu. – Była pewna, że książę chętnie odpowie na pytania chłopca. Skoro umówił się z dzieckiem na prywatne spotkanie, to dlatego, że chciał z nim porozmawiać. Trudno byłoby zakładać, że taki malec nie będzie w pierwszym rzędzie wypytywał o to, jak to jest być księciem.
Pomogła pani Parker wstawić wózek do windy i wcisnęła guzik. Gdy drzwi się rozsunęły, okazało się, że książę czeka na nich na korytarzu.
– Właśnie zamierzałem zjechać na dół, żeby was szukać – powiedział do Deeny, po czym przeniósł spojrzenie na dziecko. – Ty pewno jesteś Jeff.
Chłopiec kiwnął głową. Conrad wyciągnął rękę.
– To dla mnie zaszczyt, że mogę cię poznać. Wiele o tobie słyszałem. Jesteś prawdziwym bohaterem – mówił z łagodnym uśmiechem. – A ja mam na imię Conrad.
– Jest pan księciem?
Książę niedbale machnął ręką.
– Zgadza się, ale możesz zwracać się do mnie po imieniu.
– Gaby mówiła, że w swoim pałacu ma pan tarczę. Conrad uniósł brwi i spojrzał na Gaby z rozbawieniem.
– Naprawdę? Cóż, Gaby ma rację. Tarcza jest ogromna i wisi nad kominkiem w wielkiej sali.
– I miecz też? – pytał Jeff. – Podobny do tego, jaki król Artur wyciągnął ze skały?
– Jest i miecz – przytaknął Conrad. – Jego historia jest niemal równie ciekawa jak ta o mieczu króla Artura. Mówią, że przed siedmiuset laty płatnerz wykuł go w ogniu słońca.
Teraz Gaby pozbyła się już wszelkich obaw. Nie było wątpliwości, że miała rację, mówiąc o bezpośredniości księcia. Jeff patrzył na niego z otwartą buzią.
– W słońcu?
– Tak mówi legenda. – Conrad wzruszył ramionami i zwrócił się do Deeny: – Przepraszam bardzo, pani z pewnością jest Deeną Parker.
Matka Jeffa patrzyła na niego z rozmarzonym wyrazem twarzy.
– Tak, zgadza się.
– Conrad – przedstawił się krótko. – Muszę powiedzieć, że pani również jest dla mnie bohaterką. Czytałem o tym, przez co musiała pani przejść ze swoim synem. To była naprawdę trudna droga.
Deena kiwnęła głową.
– Dzięki księciu Frederickowi Jeff czuje się o wiele lepiej. Nawet nie ma porównania z zeszłym rokiem.
Conrad wydawał się tak uradowany, że Gaby ogarnęło coś na kształt poczucia dumy. W duchu tłumaczyła sobie, że to wspaniałe zobaczyć człowieka, który potrafi troszczyć się o zupełnie nieznajomych ludzi.
Kiedy doszli do drzwi apartamentu, Gaby zatrzymała się.
– Zostawię was. Proszę dzwonić, gdyby państwo czegoś potrzebowali.
– Nie idziesz z nami, Gaby? – zdziwił się Jeff.
Przez cały dzień musiała uchylać się od podobnych propozycji, ale jak dotąd żadna nie wyszła od takiego słodkiego dzieciaka. Spojrzała bezradnie na Conrada.
– No właśnie. Nie idziesz z nami, Gaby? – książę powtórzył pytanie chłopca. – Lodów wystarczy także dla pani.
– Lody! – Najwyraźniej to okazało się znacznie ciekawsze niż wszyscy europejscy królowie, książęta, tarcze i miecze. – O rany!
Deena roześmiała się.
– Proszę, przyłącz się – szepnęła do Gaby. – Strasznie się denerwuję.
To przesądziło sprawę.
– Dobrze, ale zostawię was, jeśli zadzwoni mój szef – Odszepnęła, mrugając znacząco.
Kiedy weszli do środka, Gaby prawie nie poznała pokoju. Wszędzie wisiały balony, a przy staromodnym wózku z lodami stał mężczyzna w prążkowanym garniturze. Na wózku ustawione były wszelkie możliwe rodzaje dodatków: orzeszki, posypki, czekolada, karmel, kajmak, bita śmietana i jeszcze mnóstwo innych.
– Słyszałem, że lubisz lody – powiedział Conrad.
– Aha... – Jeff szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w bogactwo słodyczy.
Gaby z podziwem przysłuchiwała się swobodnej rozmowie, jaką Conrad toczył z chłopcem. Pytał go o wszystko: czym się zajmuje jego ojciec, czy lubi szkołę, jakie są jego ulubione przedmioty, a w końcu o to, jak choroba wpłynęła na jego życie.
W pewnym momencie zaproponował Jeffowi, że pokaże mu widok na Central Park z pokoju po zachodniej stronie. Gaby i Deena zostały same.
– Jest niesamowity – powiedziała Deena, patrząc, jak książę pcha wózek. – Potrafi rozmawiać z dziećmi. To nie zdarza się zbyt często.
– To prawda – przytaknęła Gaby.
– Szkoda, że mój mąż nie mógł go poznać – westchnęła kobieta. – Musiał zostać w pracy. Jego szef nie chciał go zwolnić, a mąż wstydził się przyznać, że chciałby zobaczyć księcia. – Roześmiała się. – Uważał, że to nie przystoi mężczyźnie.
– Rozumiem – uśmiechnęła się Gaby. – Pewnie zdajesz sobie sprawę, że większość osób, które kręcą się tu, żeby zobaczyć księcia, to kobiety.
– Domyślam się – odparła Deena. – Dziś rano przeczytałam w jakimś pisemku, że książę jest związany z Brittany Oliver, czy jak ona się nazywa. W każdym razie gra w serialu o gadającym samochodzie, który rozwiązuje zagadki kryminalne.
– To tylko plotki – zaprzeczyła Gaby. Jęknęła w duchu, gdy przypomniała sobie „Kryminalne zagadki corvetty”. – Prawdę mówiąc, nie zauważyłam, żeby w ogóle z kimś się umawiał. Całkowicie poświęca się pracy dla Fundacji.
– Czy to nie wspaniałe? Można by pomyśleć, że takiego faceta przede wszystkim będzie pociągać życie towarzyskie. Zwykle tak przecież jest. Mam na myśli takich przystojniaków – wyjaśniła Deena. – Choć oczywiście nie wiem, czym zajmują się członkowie rodzin królewskich.
Ja również, przyznała w duchu Gaby. Książę Conrad obalił większość jej uprzedzeń. Uznała więc, że lepiej zrobi, obserwując go, niż zgadując, jakim jest człowiekiem.
Po dłuższej chwili książę i Jeff wrócili do pokoju. Conrad pchał wózek, a chłopiec trochę niepewnie szedł tuż za nim.
– No proszę! – Deena klasnęła w ręce, patrząc z dumą na syna. – Myślałam, że będziesz zbyt zmęczony po porannej terapii.
– Nie. Conrad powiedział, że chce zobaczyć, jak chodzę, więc mu pokazałem.
Książę uśmiechnął się niewyraźnie.
– Mówiłem to w trochę szerszym znaczeniu... Mam nadzieję, że to mu nie zaszkodzi.
– Jego terapeuta mówi, że powinien robić wszystko, na co tylko ma ochotę – uspokoiła go Deena. – Im częściej ćwiczy mięśnie, tym lepiej.
Ku wielkiej radości wszystkich Jeff zademonstrował jeszcze kilka dziecinnych sztuczek. Nawet lodziarz otarł łzy, kiedy chłopiec niechętnie wracał na swój wózek.
– Dziękuję bardzo za wspaniałe popołudnie – powiedziała Deena, żegnając się z Conradem. – Tobie również, Gaby – zwróciła się do niej. – Zwykle nie bywam w takich wytwornych miejscach, ale dzięki tobie czułam się tu całkiem swobodnie.
Gaby z trudem odzyskała głos.
– To była dla mnie wielka przyjemność – wykrztusiła. – Zjadę z wami na dół.
– Damy sobie radę – powstrzymała ją Deena. – Zostań i skończ swoje lody. – Nagle się zawahała. – A może nie wolno nam iść bez eskorty?
– Skądże znowu! – zawołała Gaby, rozumiejąc jej obawy. – Jeśli rzeczywiście nie masz nic przeciwko temu, chętnie zostanę i przed powrotem do pracy zjem jakiś deser.
– Świetnie to rozumiem. – Deena posłała jej szeroki uśmiech.
– Oczywiście.
Conrad odprowadził gości do windy.
– To było bardzo miłe z pani strony – powiedział, wracając do salonu.
– Miłe? Nic nie zrobiłam. Zaśmiał się cicho.
– Ale deseru pani nie je. Westchnęła.
– No tak, przyłapał mnie pan. Nie chciałam, by Deena miała poczucie, że zamierzamy jej pilnować, jakbyśmy nie mieli do niej zaufania.
– Rozumiem. Nie wiem, skąd jej przyszło coś takiego do głowy, ale cieszę się, że pani tak szybko rozwiała jej obawy.
– Kiedy się uśmiechnął, Gaby pomyślała, że na taki widok serca kobiet z pewnością zaczynają szybciej bić. – Umie pani postępować z ludźmi.
Poczuła, że robi się jej gorąco. Rzuciła niepewne spojrzenie w głąb pokoju, ale lodziarz pracowicie pakował swoje rzeczy i nawet nie patrzył w ich stronę.
– Dziękuję – powiedziała cicho. – Pan także. Byłam pod wielkim wrażeniem, widząc, jak pan świetnie radzi sobie z Jeffem.
– To wyjątkowy dzieciak.
– Z pewnością – powiedziała, podnosząc się z kanapy.
– Są setki dzieci, które znajdują się w takiej samej sytuacji – rzucił Conrad mimochodem, podchodząc do barku. – Właśnie z ich powodu tu przyjechałem. Dzięki darowiznom przekazanym Fundacji można było sfinansować dwie operacje Jeffa i zapłacić za jego lekarstwa.
Gaby doskonale wiedziała, do czego zmierzał.
– To naprawdę wspaniała sprawa – powiedziała ostrożnie. Conrad spojrzał na nią z ukosa.
– Czy mi się tylko wydaje, czy jest pani gotowa do pewnego ustępstwa?
– Nie wiem, o czym pan mówi. Napełnił szklankę wodą i podszedł do Gaby.
– Ależ wie pani doskonale. Czy zrewidowała pani swoją decyzję i zamierza zgodzić się odegrać rolę Kopciuszka u boku nie takiego znów złego księcia?
Gaby nie zdołała powstrzymać śmiechu.
– Zastanawiałam się nad tym.
W oczach Conrada pojawił się charakterystyczny błysk. – I? Gaby odetchnęła głęboko.
– Chodzi tylko o dwie uroczystości, czy tak?
– Zgadza się.
– Kilka zdjęć i bal dobroczynny w sobotę?
– Właśnie.
– Żadnych bajek w gazetach ani szokujących sytuacji?
– Boże! Mam nadzieję. – Conrad uniósł dłoń jak do przysięgi. – Daję słowo, że ani nie mam takich zamiarów, ani sobie tego nie życzę.
Gaby przez dłuższą chwilę przyglądała mu się z namysłem i w końcu powiedziała to, o czym myślała od poprzedniego wieczoru.
– W takim razie dobrze, Conradzie. Będę twoją tymczasową partnerką. Aż do północy w sobotę.
– Tylko do północy?
Wzruszyła ramionami. Nie było sensu odwoływać się do bajki o Kopciuszku.
– Lub do końca balu. Zależy, co nastąpi wcześniej.
– A, rozumiem. – Conrad kiwnął głową. – Jasne. Do północy. Wtedy ja zmienię się w dynię. Albo w mysz czy coś w tym stylu. Nigdy nie pamiętam, jak to było w bajce. – Podrapał się w głowę z udawanym zakłopotaniem. – Czy księżniczka, lub w tym przypadku udawana przyjaciółka, zaśnie na końcu na sto lat?
– Pod warunkiem, że szczęście jej dopisze – westchnęła Gaby. – Bo zapewniam, że chętnie skorzystałaby z takiej opcji. Sto lat snu bardzo by jej pasowało.
– Powiem ci, co zrobię – odrzekł Conrad. – Załatwię ci... – zastanawiał się przez moment – ...rejs po Karaibach albo coś podobnego. Może wycieczkę na Hawaje? Cokolwiek, na co będziesz miała ochotę, w podzięce, że zechciałaś mi pomóc.
– Nie ma takiej potrzeby.
– Naprawdę chciałbym to zrobić. Gaby pokręciła głową.
– Nie ma mowy. Pieniądze, które musiałbyś na to przeznaczyć, wpłać na konto fundacji. Dla mnie to będzie wystarczająca nagroda.
Przez chwilę przyglądał się jej z wyraźnym podziwem.
– Jesteś niezwykłą kobietą, Gaby Tilden. Bardzo niezwykłą. |
|
Powrót do góry |
|
|
Hope King kong
Dołączył: 21 Lut 2009 Posty: 2373 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:33:58 27-02-09 Temat postu: |
|
|
Conrad wcale nie jest takim playboyem znowu widać, że jest bardzo opiekuńczy, lubi dzieci na pewno w przyszłości będzie wspaniałym ojcem
czekam na jakieś beso i na new :] |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|