|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:06:09 22-10-10 Temat postu: |
|
|
EPILOG
- Będę tęsknił – mówił Sergio, odgarniając jej włosy za uszy.
- Ja bardziej – mruknęła, wtulając się w jego ramiona.
- Tylko nie pakuj się w żadne kłopoty, bo kto cię będzie ratował, kiedy mnie nie będzie?
- Ja i kłopoty? – spojrzała na niego rozbawiona – Chyba coś ci się przyśniło – wspięła się na palce i sięgnęła do jego ust – Będziesz dzwonił, prawda?
- Będę dzwonił i pisał codziennie i będę przyjeżdżał, gdy tylko będę miał okazję. Zobaczysz, te kilka miesięcy minie jak z bicza strzelił i nim się obejrzysz znów będę przy tobie.
- Chyba, że przedłużą z tobą kontrakt na kolejny sezon – dobiegł ich głos Gilberta – A o pannę Torres się nie martw, osobiście się nią zaopiekuję – objął ją ramieniem i wyszczerzył wszystkie ząbki w szerokim uśmiechu.
Sergio podał Blance kulę, o której nadal się poruszała, mimo upływu kilku miesięcy od wypadku, a potem serdecznie uściskał przyjaciela.
- Tylko nie wczuwaj się za bardzo w rolę – mówił rozbawiony Sergio – Pamiętaj, że masz swoją kobietę, która niedługo urodzi ci dziecko.
- Za kogo ty mnie masz? – spytał Giba, z miną obrażonego dziecka.
- Za Gilberto Rodrigueza, którego znam lepiej niż samego siebie – powiedział Sergio i wszyscy troje roześmiali się głos.
Oscar przyglądał się młodym. Kiedy Blanca odzyskała przytomność kamień spadł mu z serca, a gdy powoli zaczęła wracać do normalnego życia, śmiał się sam do siebie, patrząc na nią. Nie podobało mu się wprawdzie, że związała się ze sporo starszym od siebie chłopakiem, w dodatku jednym z jego podopiecznych, ale z dwojga złego zdecydowanie wolał, by spotykała się z Silvą niż z tym oszołomem i bawidamkiem, Rodriguzem.
Do tej pory nie miał czasu myśleć o sobie, swoich problemach i kobietach, które dość nieoczekiwanie zaczęły pojawiać się w jego życiu jedna po drugiej. Najpierw Paola, potem Carolina i na koniec jeszcze Clara ze swoją, a raczej ich, córką Lolą.
Tak. Eleonora Chavez była jego córką. Owocem jego jedynego w życiu skoku w bok i to z kobietą niegdyś zawodowo zajmującą się zaspokajaniem męskich potrzeb.
Clara okazała się bardzo miła. Nie chciała od niego pieniędzy, nie zamierzała na nic naciskać. Chciała tylko, żeby wiedział. Dla jej córki, Loli, ten temat nigdy nie istniał i Clara zapewniła go gorąco, że jeśli sam tego nie zechce, to ona nic córce nie powie. Miała teraz przy swoim boku Martina, który wspaniale sprawdzał się w roli ojca i nie zamierzała burzyć spokoju, który przez lata tak mozolnie budowała. Martin Jimenez, jego były szwagier, miał być teraz ojcem jego nieślubnej córki. Jaki ten świat dziwny…
Carolina zniknęła tak samo nagle jak się pojawiła. Kiedy pytał o nią swojego przyjaciela Andre, ten tylko podejrzanie się uśmiechał. Oscar nie zamierzał jednak drążyć tematu, zwłaszcza, że miał niejasne przeczucie, że jego była żona, nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Paola, a może raczej Isabell? Sam już nie wiedział, jak ma o niej myśleć. Kochał ją przez całe życie, nawet wtedy, gdy związał się z Caroliną. Jednak teraz, gdy wreszcie niemożliwe stało się możliwe i odzyskał swoją ukochaną Isabell, nie potrafił spojrzeć jej w oczy. Bał się, że gdy się spotkają, w przypływie złości powie coś, czego będzie potem żałował do końca życia. Nie mógł zrozumieć, jak mogła udawać przed nim, że go nie zna.
Gdyby wtedy w szpitalu się nie wygadała, pewnie nadal byliby razem…
- Oscar… – usłyszał za sobą znajmy głos. Odwrócił się. Stała przed nim królowa jego serca. Ciągle tak samo nieśmiała i tak samo piękna – Musimy porozmawiać – powiedziała stanowczo.
- Paola…
- Nie! – przerwała mu – Paola Mendez nigdy nie istniała. Zawsze była tylko marną podróbką Isabell Hernadez, która jakieś dwadzieścia lat temu zakochała się na zabój, w młodym, przystojnym sportowcu.
- Tamtego człowieka już nie ma – mruknął Oscar, wsuwając dłonie w kieszenie spodni – Umarł tego dnia, gdy umarła jego żona.
- Oscar – przełknęła nerwowo ślinę i podeszła do niego – Oboje wtedy umarliśmy, ale los dał nam drugie życie. Powinniśmy to wykorzystać – mówiła z pełnym przekonaniem – Ja naprawdę do chwili rozmowy z twoją babką nie zdawałam sobie sprawy z tego kim jestem…
- Ciii… – zbliżył się do niej i kciukiem delikatnie przeciągnął po jej wargach – To nie ma najmniejszego znaczenia – mówił cicho, powoli zmniejszając odległość jaka ich dzieliła – Jesteś jedyną kobietą, którą w życiu kochałem – przesunął dłoń na jej szyję, gładząc przy tym delikatnie jej policzek, a drugą położył na jej biodrze – którą nadal kocham – szeptał tuż przy jej ustach – i zupełnie nie wyobrażam sobie, żebym mógł dalej żyć bez ciebie…
KONIEC
W tym miejscu chcę serdecznie podziękować wszystkim, którzy czytali to „dzieło”, a jeszcze bardziej tym, którzy od czasu do czasu zostawiali po sobie ślady
Szczególne podziękowania należą się mili851, bo to dzięki niej tu trafiłam i zdecydowałam się spróbować swoich sił w pisaniu i Menny., bo gdyby nie jej wytrwałe komentowanie odcinków, pewnie już dawno zrezygnowałabym z pisania tego opowiadania.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim życzliwym duszyczkom i zapraszam do czytania moich innych „dzieł” i "dziełek"
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|