|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Megan Generał
Dołączył: 22 Paź 2008 Posty: 7845 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:27:46 18-03-10 Temat postu: |
|
|
Dzięki wielkie :] |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:50:29 18-03-10 Temat postu: |
|
|
nie ma za co polecam się na przyszłość ^^
mam nadzieję, że spodoba Ci się i będziesz tu do mnie wpadać od czasu do czasu ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Megan Generał
Dołączył: 22 Paź 2008 Posty: 7845 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:04:14 18-03-10 Temat postu: |
|
|
Jak tylko nadrobię to skomam i będę tu tak często jak Twoje odcinki |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:27:27 18-03-10 Temat postu: |
|
|
będzie mi niezwykle miło
a nowy odcinek być może już jutro ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:44:02 19-03-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 11.
- … już miałem ją rzucić na ziemię i porządnie wyruchać, ale uciekła mi cwaniara, potem przez łazienkę przeszła do drugiego pokoju, a stamtąd zeszła na dół i tyle ją widziałem. W sumie to dobrze, bo nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby Vicky zobaczyła nas razem… W każdym razie, jak weszła do pokoju, to leżałem jeszcze plackiem na glebie, nie zdążyłem się pozbierać. Dobrze, że miałem dżinsy pod ręką i nieco ukryłem pod nimi „generała”, bo gdyby Vicky zobaczyła do jakich rozmiarów urósł, mogłaby zacząć coś podejrzewać, a tak wytłumaczyłem jej, że śpieszyłem się, żeby jej otworzyć i potknąłem się. Zrobiłem z siebie durnia, wiem, ale Vicky chyba to kupiła, a przynajmniej bardzo się przejęła – opowiadał przejęty Giba – Nachyliła się, szeptała mi coś do ucha, a ja myślami wciąż byłem przy z Lolą. W życiu nie byłem tak napalony, a że tylko biedna Vicky była pod ręką, to skorzystała na tym. Spisała się mała, nie powiem – uśmiechnął się do siebie – Mówię ci stary, że takiej jazdy, to jeszcze w życiu nie miałem... Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – przerwał nagle swoją opowieść, spoglądając na przyjaciela, który w skupieniu pałaszował obiad.
- Słucham, słucham – bąknął Sergio miedzy kęsami bez entuzjazmu, choć tak naprawdę nie miał najmniejszej ochoty słuchać o kolejnych ekscesach łóżkowych swojego kumpla. Nie mógł też jednak nic na to poradzić. Giba gadał jak nakręcony. Chorobliwe gadulstwo to była najbardziej irytująca ze wszystkich jego wad. Czasem buzia nie zamykała mu się nawet na sekundę, tak jak teraz.
- No, to masz szczęście. Wyobraź sobie – kontynuował Gilberto – że jakby tego wszystkiego było mało, to dzisiaj, jak odwoziłem Vicky do szkoły, spotkałem „małą Torres”. Stary! Ta dziewucha ma tak samo niewyparzony język jak jej ojciec! W głowie się nie mieści, jakie te nastolatki teraz rozpuszczone i niewychowane… – Gilberto zdał przyjacielowi szczegółową relację ze spotkania z Blancą. Sergio uśmiechnął się pod nosem.
- Widzisz, wreszcie ktoś oprócz mnie, odważył się powiedzieć ci prosto w oczy, że świat nie kręci się wokół ciebie.
- Ty jesteś moim przyjacielem i z urzędu jesteś upoważniony do czynienia takich uwag, ale ona? Wierz mi, to tak paskudna, niewychowana, pyskata smarkula, jakich mało! – Giba zawiesił na chwilę głos, jakby zastanawiał się nad sensem wypowiedzianych właśnie słów – Powiedz lepiej, co ty porabiałeś przez weekend.
- Ja? – Sergio zawahał się przez moment. Wiedział, że jeśli powie Gibie o przygodzie na plaży, to w przeciągu tygodnia będzie wiedziało o tym całe miasto – Sprawdzałem jak to jest być Chuckiem Norrisem – rzucił wymijająco, wycierając usta serwetką.
- Ależ ci się ostatnio dowcip wyostrzył – Gilberto wybuchnął śmiechem i poklepał przyjaciela po ramieniu – Musimy znaleźć ci dziewczynę, albo lepiej kilka, żebyś nie spędzał weekendów samotnie. Najpierw poszukamy wśród pomponiar. Nie potrzeba wiele wysiłku, by owinąć je sobie wokół palca... O! O wilku mowa…
- Cześć kochanie – do stolika, przy którym siedzieli Sergio i Giba, podeszła Victoria. Gilberta przywitała namiętnym całusem, a Sergio musiał się zadowolić przyjacielskim buziakiem w policzek – Macie jakieś plany na wieczór? Może wybierzemy się gdzieś razem?
- To jest bardzo dobry pomysł myszko! – ucieszył się Gilberto – Właśnie mówiłem, że musimy znaleźć mojemu przyjacielowi jakąś towarzyszkę na samotne wieczory. Na pewno masz jakąś ładną koleżankę, która też szuka towarzysza. Spójrz na niego, biedak niknie w oczach – żartował Giba – musimy znaleźć kogoś, kto się nim zaopiekuje.
Sergio tylko pokręcił głową. Jego przyjaciel miewał różne dziwne pomysły, ale jeszcze nigdy nie próbował go swatać. Już miał mu coś powiedzieć, ale do ich stolika podeszła Lola.
- Mogę się przysiąść? – spytała i nie czekając na odpowiedź zajęła ostanie wolne miejsce przy stoliku, dokładnie naprzeciwko Gilberta, który o mało się nie zakrztusił na jej widok. Nie był zachwycony jej obecnością, a tym bardziej tym, że zaczęła flirtować z jego przyjacielem. Usiadła bardzo blisko Sergia, wodziła palcem po jego ramieniu, mówiła mu coś do ucha… Gilberto raz po raz piorunował ją wzrokiem, jednocześnie wciąż szczebiocząc radośnie z Vicky. Lola lubiła takie gierki. Widząc nietęgą minę swojego kochanka, dyskretnie wyjęła stopę z buta i powoli przesunęła nią wzdłuż jego łydki, przez kolano, aż do wewnętrznej strony ud. Wzdrygnął się, gdy oparła ją o jego krocze i zaczęła powoli poruszać.
- Przepraszam – wstał gwałtownie od stołu – ale właśnie przypomniałem sobie, że mam do załatwienia jeszcze kilka spraw przed treningiem. Zobaczymy się wieczorem – zwrócił się do Vicky, cmokając ją w czoło, po czym prawie wybiegł z restauracji. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:39:22 25-03-10 Temat postu: |
|
|
SPOILER
(... )Spojrzał jej w oczy. Ich usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Oddychała głęboko. Hala nagle wydała jej się ciasna i duszna. Przymknęła oczy, gdy wierzchem dłoni delikatnie musnął jej policzek(...)
(...)- Jesteś śmieszny… – rzuciła cynicznie – Mam się zachowywać jak w jakimś tanim filmie szpiegowskim? – chciała go wyminąć i odejść, ale oparł rękę o mur i zagrodził jej drogę.
- Nie… – zawiesił głos i spojrzał jej prosto w oczy, chwytając ją za pierś – zdecydowanie wolę, kiedy zachowujesz się jak dzi**a w tanim pornosie(...) |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:24:38 26-03-10 Temat postu: |
|
|
Nie wiem dlaczego nie zauważyłam nowego odcinka. ;P Ostatnio jestem jakaś zakręcona.
Jak zwykle, bardzo fajny! Gib miał szczęście, ze Vicky ich razem nie zauważyła. Wyplątał sie chłopak jakoś. No, a teraz ... Lola najwyraźniej jest zła an Giba, ze tak ja potraktował i może chce sie troche zemścić, podrywajac jego przyjaciela? Czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
olcia89 King kong
Dołączył: 26 Mar 2009 Posty: 2922 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:35:12 26-03-10 Temat postu: |
|
|
Nadrobiłam odcinki i strasznie podoba mi się to opko
Świetnie piszesz
Czekam na nexta |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:30:06 26-03-10 Temat postu: |
|
|
Menny. olcia89 - dziękuję za komentarze ;*
Menny - podsunęłaś mi pewien pomysł, ale to za kilka odcinków
Dziś Oscar i Paola, bo dawno tej parki nie było, a na deser znów Giba i na sam koniec Marco
Odcinek 12.
Oscar stanął w drzwiach hali. Oparł się o futrynę i bez słowa patrzył, jak Paola się rozgrzewa. Była tak zajęta sobą, że nawet nie zauważyła jego obecności. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że ktoś się jej przygląda.
- Cześć – uśmiechnęła się szeroko – Czyżbyś mnie podglądał?
- A co jeśli tak? – spytał. Paola na moment spuściła wzrok, po czym spojrzała mu prosto w oczy. Wzruszyła ramionami i wróciła do swoich ćwiczeń. Oscar z kolei rozsiadł się wygodnie na ławce i przyglądając się jej uważnie pogrążył się w swoich wspomnieniach. Paola do złudzenia przypominała mu jego pierwszą żonę – te same oczy, te same kocie ruchy, ten sam piękny uśmiech. Isabell poznał jeszcze w szkole. Był już w ostatniej klasie, kiedy Bella wraz z rodzicami przeprowadziła się do Buenos. Wkrótce Hernandezowie z sąsiadów Torresów zmienili się w ich serdecznych przyjaciół, a młodych – Oscara i Isabell połączyło gorące uczucie. Olivia i Emanuel początkowo próbowali wyperswadować córce z głowy związek z młodym Torresem. W ich mniemaniu Oscar nie był najlepszą partią. Był wtedy młodym, początkującym sportowcem i ani myślał o studiach i znalezieniu jakiejś porządnej, „normalnej” pracy. Olivia i Emanuel marzyli, by ich córka związała się z architektem, prawnikiem, słowem z człowiekiem o ugruntowanej pozycji i dużym portfelu. Kiedy jednak zrozumieli, że młodzi naprawdę się kochają, stanęli za nimi murem…
- Jasna…! – usłyszał głos Paoli. Siedziała skulona na ziemi, trzymając się za kostkę. Oscar w mgnieniu oka znalazł się obok niej.
- Co się stało? – spytał z troską, klękając tuż obok – Pokaż… chwycił jej nogę, powoli rozsznurował jej buta i zdjął go – Wygląda na skręconą – spojrzał na nią. Na jej twarzy malował się grymas bólu – Nie ruszaj się stąd – wybiegł z hali. Wrócił po chwili z apteczką – Nie wstawaj. Proszę – po chwili podał jej jakieś tabletki. Paola niepewnie spojrzała na niego – To środki przeciwbólowe...
- Skąd mam wiedzieć, że nie chcesz mnie odurzyć? – usiłowała żartować, bo znów sprawił, że straciła pewność siebie. Był jak książę z bajki, który w każdej sytuacji potrafi pomóc swojej księżniczce. Spojrzał na nią wymownie, po czym położył sobie jej nogę na kolanie. Nie spodziewała się, że jego duże, silne dłonie, będą tak delikatne. Kiedy ustawiał stopę w odpowiedniej pozycji, by usztywnić ją bandażem elastycznym, jęknęła z bólu i odruchowo chwyciła jego dłoń. Spojrzał jej w oczy. Ich usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Oddychała głęboko. Hala nagle wydała jej się ciasna i duszna. Przymknęła oczy, gdy wierzchem dłoni delikatnie musnął jej policzek. Jego usta już miały dotknąć jej warg, ale w ostatniej chwili, jakąś resztką siły woli, zmusiła się, by nieznacznie odwrócić głowę.
- Blanca chce zostać cheerleaderką – powiedział, by przerwać nieznośną ciszę, pieczołowicie obandażowując kostkę Paoli. Nie był pewien, czy jest w stanie spojrzeć jej w oczy i nie rzucić się na nią. Kiedy dotknął wargami jej policzka bardzo blisko ust, przez chwilę poczuł się jak niedoświadczony nastolatek. Obudziły się w nim zapomniane pragnienia.
- To świetnie! – przyklasnęła Paola.
- Zmówiłyście się wszystkie? – jęknął zrezygnowany Oscar. Paola spojrzała na niego pytająco – Nawet moja babka, osiemdziesięciokilkuletnia staruszka, poparła Blancę… Ja wolałbym, żeby zajęła się czymś innym.
- Nie podoba ci się to co robimy?
- Nie o to chodzi – Oscar miał nadzieję, że znajdzie u Paoli poparcie, tymczasem poczuł się zapędzony w kozi róg – Nie chodzi o to, co wy robicie – szukał odpowiednich słów – Chodzi o nas, o facetów, tzn. o tych nabuzowanych hormonami małolatów…
Paola roześmiała się w głos.
- Gotowe – powiedział z dumą w głosie, gdy już skończył opatrywać jej nogę.
- Fachowa robota – stwierdziła, przyglądając się opatrunkowi.
- Lata praktyki – uśmiechnął się i spojrzał jej w oczy – Odwiozę cię do domu – dodał, podnosząc się z ziemi.
- Mowy nie ma – zaprotestowała gwałtownie – trening mam.
- No dziś, to raczej z ciebie pożytku nie będzie – powiedział Oscar wymownie spoglądając na jej nogę.
- Nie gadaj tyle i pomóż mi wstać… – wyciągnęła do niego ręce niczym małe dziecko. Chwycił jej drobne dłonie i po chwili była w jego ramionach. Całym ciałem przylgnęła do niego, wdychając zapach jego wody po goleniu zmieszany już z dymem papierosowym. Podniosła wzrok, by spojrzeć mu w oczy, ale jego powieki były zamknięte. Oddychał nierówno. Przypomniał sobie, kiedy ostatni raz trzymał w ramionach Isabell i jedna samotna łza powoli spłynęła po jego policzku…
*
Giba uznał, że jego znajomość z Eleonorą Chavez, zaczyna powoli zmierzać w niebezpieczną stronę. Lubił ją, zwłaszcza, gdy figlowali razem w łóżku. Była prawdziwym demonem seksu, a i on lubił się ostro zabawić. Za każdym razem doprowadzała go do szaleństwa, wszystko jednak miało swoje granice. Jeśli będzie zmuszony zrezygnować ze spotkań z Lolą, zrobi to. Wydawało mu się wprawdzie, że dogadali się, co tego, że jedyne co ich łączy, to seks bez zobowiązań. Po dzisiejszym obiedzie przestał już być tego taki pewien. Postanowił zaczaić się na Lolę w pobliskiej bramie i postawić sprawę jasno.
- Co jest? – wrzasnęła, gdy wciągnął ją w pustą bramę i całym ciałem przyparł do muru – Ty… – mruknęła uwodzicielsko.
- Co ci strzeliło do łba?! – wściekał się Gilberto.
- Aż tak na ciebie działam? – spytała prowokująco.
- Dobrze wiesz, jak na mnie działasz, ale po jaką cholerę ta szopka w restauracji?! Myślałem, że spotykamy się na bara-bara, a potem każde idzie w swoją stronę i staramy się z sobą nie kontaktować.
- Jesteś śmieszny… – rzuciła cynicznie – Mam się zachowywać jak w jakimś tanim filmie szpiegowskim? – chciała go wyminąć i odejść, ale oparł rękę o mur i zagrodził jej drogę.
- Nie… – zawiesił głos i spojrzał jej prosto w oczy, chwytając ją za pierś – zdecydowanie wolę, kiedy zachowujesz się jak dzi**a w tanim pornosie – pocałował ją, nachalnie wpychając język w jej usta – Ty mała suko! – wrzasnął, gdy ugryzła go w wargę.
- Dziwki nigdy nie całują w usta – mówiła, oblizując zmysłowo wargę – Myślałam, że akurat ty, znawca kobiet wszelakich, doskonale o tym wiesz – z trudem powstrzymał się, by nie uderzyć jej w twarz. Po chwili dotarło do niego, że właśnie o to jej chodziło – chciała go sprowokować, jak już nieraz to robiła. Uśmiechnął się cynicznie. Wsunął buta między jej stopy i kilkoma szturchnięciami rozsunął je na boki. Kiedy stała już z dostatecznie szeroko rozsuniętymi nogami, włożył rękę pod jej spódniczkę i zacisnął ją na jej łonie. Jego palce bez trudu odnalazły jej czuły punkt. Zaczął go drażnić przez koronkowy materiał bielizny, ponownie przyciskając ją całym sobą do muru. Spojrzał na nią z dziką satysfakcją, gdy poczuł, że jej bielizna robi się wilgotna. Odwrócił ją tyłem do siebie i bez zbędnych ceregieli zadarł do góry jej spódniczkę. Rozpiął rozporek, nie siląc się nawet, by odpiąć pasek. Jednym szarpnięciem rozerwał jej stringi i gwałtownym pchnięciem wszedł w nią…
- Aaa… – jęknęła, ale zasłonił jej usta dłonią.
- Zamknij się idiotko! – warknął, nie przestając się w niej poruszać. Nachyliła się, opierając dłonie o mur… Giba poruszał się coraz szybciej i wnikał w nią coraz głębiej. W końcu przyciągnął mocno jej biodra do siebie i na chwilę zastygł w bezruchu. Kiedy odpłynęła z niego fala gorąca, dał jej klapsa, po czym chwycił ją za włosy i przyciągnął do siebie – Następnym razem – szepnął jej prosto do ucha – będę delikatny jak wiosenny wietrzyk – pocałował ją zachłannie po czym puścił, odsunął się o krok i zapiął spodnie. Ciągle patrzyła na niego wojowniczo, ale on odwrócił się na pięcie i skierował do wyjścia z bramy, śmiejąc się w głos – A! Byłbym zapomniał – zawrócił, sięgnął do kieszeni i wyjął z niej portfel – Twoja zapłata – powiedział cynicznie, wpychając dziewczynie za biustonosz jakiś banknot…
*
Marco bez ładu kręcił się w okolicach hali sportowej. Widział, że prędzej, czy później zastanie tam Blancę. Była mu potrzebna, miał nóż na gardle i mniej czasu niż początkowo zakładał. Tylko miesiąc… Nie wiedział jeszcze, w jaki sposób wygrzebie się z tego bagna, w które wlazł już obiema nogami, ale Blanca miała mu w tym pomóc. Dostrzegł ją z daleka, ale po chwili pojawił się ten laluś z plaży. Marco uznał, że lepiej nie pokazywać mu się na oczy. Już na plaży zauważył, że Sergio bacznie mu się przyglądał. Zupełnie, jakby coś przeczuwał. Ba! Jakby lepiej od niego samego wiedział o jego zamiarach względem Blanki. Lepiej nie kusić losu i poczekać, aż dziewczyna będzie sama. Musi koniecznie zdobyć jej numer telefonu, dowiedzieć się gdzie mieszka.
- Marco! – usłyszał za sobą.
- Gato… Nie sądziłem, że jesteś takim tchórzem – Marco uśmiechnął się szeroko na wspomnienie wydarzeń z plaży – Zawsze na hasło „policja” tak szybko spierdalasz?
- Przeważnie, a jeśli już jesteśmy w temacie, Max jest wściekły, ma złamany nos. Zdajesz sobie sprawę, że to cię będzie kosztowało trochę więcej niż pierwotnie ustaliliśmy?
- Ok, chociaż wy też trochę przesadziliście – zdjął ciemne okulary i wskazał na podbite oko.
- Hehe… To już musicie się dogadać sami.
- Masz trochę towaru? – spytał Marco po chwili.
- Może i mam, ale na pewno nie dla ciebie. Mamy odgórny zakaz sprzedawania ci czegokolwiek dopóki nie rozliczysz się z szefem.
- To oficjalnie, a tak po starej znajomości?
- Sorry, ale nie chcę mieć kłopotów. Wiesz, że on ma oczy i uszy wszędzie.
- Do diabła z wami wszystkimi! – wściekł się Marco. Nie sądził, że macki Martina Jimeneza sięgają, aż tak daleko. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:39:17 26-03-10 Temat postu: |
|
|
cholerny dubel
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 21:43:18 26-03-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 8:48:18 02-04-10 Temat postu: |
|
|
świetne cinki;)
sorki za takie denne i spóźnione komentarze , ale twoją telkę czytam kiedy tylko mogę ale właśnie gorzej z komentami;
czekam na newsa:)
p.s zapraszam do siebie na Czas na Miłość |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:56:57 02-04-10 Temat postu: |
|
|
znam ten ból - też sporo telek czytam (Twoją również), staram się w miarę na bieżąco, ale często nie mam czasu na komentarze... |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:49:56 02-04-10 Temat postu: |
|
|
Ja jak zwykle nie zauważyłam odcinka. Następnym razem, gdy nie zjawię się po paru dniach, możesz na mnie nakrzyczeć - przypominajac mi naprzykład. Bo odcinek był dawno, a mnie nie ma.
Oscar i Paola, świetna scenka. Trochę bólu dla kobiety z powodu kostki,
ale zapewne ile radościa dla nich, że spędzili chwilę w swoim towarzystwie. Czując swoje wzajemne ciepło, lekkie skrępowanie, u obojga. ;D Do tego Oscar przypomniał sobie o swojej żonie - Isabell. Widac, że kochał bardzo swoją zonę i nie moze o niej zapomnieć.
Uuuu... ja zawsze lubiłam Giba. ;D Był znieznośnym dużym dzieckiem, który myślał, że może wszystko co tylko sobie zapragnie, ale zawsze miał swój umiarek. ;D Ale chyba do teraz, nieładnie się zachował z Lolą. Bezczelnie ją wykorzystał, a ona mu sie dała. Powinna coś z tym zrobić. Należałaby mu sie mała kara.
Marco, po co on wpakowywał się w to bagno, teraz nei miałby problemów .. i nie chciałby robic problemów Blance. A teraz chce ją wykorzystać tlyko. Miejmy nadzieję, ze dziewczyna będzie rozsądniejsza. Czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:03:38 02-04-10 Temat postu: |
|
|
ok, będę krzyczeć
o Gibę się nie martw - jeszcze chłopak tu namiesza (nie potrafię zrzucić go na drugi plan) a wściekła Lola też wtrąci swoje trzy grosze
Odcinek 13.
Blanca czatowała przed halą na przyjazd Sergia. Postanowiła pomówić z nim, zanim on porozmawia z jej ojcem. Zbierała myśli i po raz setny powtarzała sobie, co chce mu powiedzieć, ale gdy zobaczyła jego Jeepa wjeżdżającego na klubowy parking, wszystkie słowa i ładne zdania gdzieś uleciały. Powoli wysiadł z auta, wziął z tylnego siedzenia sportową torbę, którą przewiesił sobie przez ramię i ruszył w stronę hali. Był zamyślony. Nawet jej nie zauważył.
- Cześć – rzuciła starając się, by jej głos zabrzmiał jak najbardziej obojętnie.
- Cześć – odpowiedział bez entuzjazmu.
- Ja… – urwała widząc, że wlepia w nią swoje cudne oczęta. Wciągnęła powietrze w płuca i na jednym oddechu wyrzuciła z siebie potok słów – Ja chciałam ci podziękować za pomoc, wtedy na plaży, krucho by z nami było, gdyby… Nieważne. Dziękuję jeszcze raz, a będę ci jeszcze bardziej wdzięczna, jeśli to co stało się na plaży zostanie między nami.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się – Twój ojciec o niczym się nie dowie, przynajmniej ode mnie… – na chwilę zapanowała cisza. Blanca w swej młodzieńczej naiwności nie przewidziała, że Sergio tak łatwo domyśli się o co jej chodzi. Była mu jednak wdzięczna, że zdecydował się dochować sekretu – Słyszałem – zaczął – że rozmawiałaś z Gilberto.
- W sumie trudno to nazwać rozmową – wycedziła Blanca, odgarniając w zakłopotaniu włosy za uszy. Sergio tylko uśmiechnął się serdecznie.
- Uważaj na niego – dodał po chwili już zupełnie poważnie – Przepraszam, ale śpieszę się – i wszedł do hali, zostawiając Blancę na zewnątrz. Po chwili na zewnątrz pojawili się Oscar i Paola. Blanca już w czasie treningu zauważyła, że coś między nimi jest nie tak. Oboje byli jacyś spięci i co chwilę nerwowo zerkali na siebie. Ostatni raz ojciec zachowywał się tak, gdy poznał Carolinę.
- Blanca – mówił Oscar – weźmiesz mój samochód i odwieziesz panią Mendez do domu.
- Ale nie róbcie sobie kłopotu, wystarczy, że zamówicie mi taksówkę – protestowała Paola.
- Mowy nie ma – Oscar rzucił kluczyki Blance – No już moja panno – dodał widząc zdziwioną minę swojej córki – chyba nie zapomniałaś, jak się prowadzi?... Zadzwoń do mnie, kiedy dotrzecie na miejsce – polecił zamykając drzwi auta za Paolą. Blanca przekręciła kluczyk w stacyjce i odjechała bez słowa.
- Musi mnie pani pokierować – zaczęła, gdy wyjechała na główną drogę – nie znam jeszcze miasta zbyt dobrze.
- Na razie jedź prosto i… nie mów do mnie per „pani”, nie czuję się i mam nadzieję, że również nie wyglądam, tak staro – uśmiechnęła się szeroko, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny – Paola.
- Blanca – podała rękę swojej nauczycielce.
- Świetnie sobie radzisz na parkiecie – zaczęła Paola – tańczyłaś już kiedyś?
- Dawno temu. Podobno zamiłowanie do wszelkiego rodzaju sztuki mam po mamie.
- Twoja mama…? – urwała, jakby nie była przekonana, czy chce poznać odpowiedź.
- Nie żyje – odpowiedziała Blanca bez cienia emocji, nie spuszczając wzroku z drogi.
- Przykro mi – wykrztusiła Paola, zdając sobie sprawę jak bardzo idiotyczny i oklepany to frazes. Nic innego nie była jednak w stanie wymyśleć.
- Niepotrzebnie. Kiedy umarła, miałam zaledwie roczek, więc nawet nie zdążyłam jej poznać, zapamiętać czegokolwiek… Nie mam żadnego zdjęcia, żadnej rzeczy, która należała do niej. Wszystko spłonęło, razem z domem, w którym ona i ojciec mieszkali przed wyjazdem do Włoch… a jej prochy ojciec rozsypał gdzieś na oceanie, tak jak chciała, więc nawet nie mogę jej odwiedzać… Gdzie teraz? – spytała, dojeżdżając do świateł.
- W prawo… – Paola była w szoku. Nie spodziewała się, że usłyszy taką historię. Miała ochotę rozpłakać się i dziwiła się, że Blanca potrafi mówić o tym zupełnie bez żalu czy jakichkolwiek innych emocji.
*
Lokal był jeszcze pusty. Martin Jimenez siedział przy barze i leniwie sączył whisky, paląc przy tym oryginalne kubańskie cygaro. Saraceniego miał już w garści. Chłopak był tak wystraszony, że gotów był zrobić dla niego wszystko. Biedny naiwnie myślał, że taki stary wyga jak Martin, nie dostrzeże strachu w jego oczach?
Martin przechylił szklankę i wypił zawartość do końca. Wyciągnął z kieszeni telefon, który właśnie zaczął wibrować.
- Witaj siostrzyczko – uśmiechnął się – U mnie? Wszystko w jak najlepszym porządku, a u ciebie?... Co?... Przyjeżdżasz do Florianópolis?... Kiedy?... Uhm… A jesteś pewna, że to dobry pomysł?... Nie no, oczywiście, że się cieszę… Tak, wyjadę po ciebie na lotnisko… Ok., to zdzwonimy się jeszcze… Tak. Buziaki – Martin odłożył komórkę i wzniósł oczy ku niebu – Wiem, że nie jestem ideałem, ale za co boże tak mnie każesz? – powiedział do siebie – Eh… – zajrzał do pustej szklanki – gdzie diabeł nie może…
- Martin?
- Tu jestem… – odwrócił się w stronę, z której dobiegł go kobiecy głos – Cukiereczku… – uśmiechnął się na widok młodej blondynki. Bez słowa wtuliła się w jego silne ramiona – Co się dzieje? – zaniepokoił się.
- Nic tylko… – urwała. W życiu nie czuła się tak upokorzona. Gdyby Giba nie zawrócił i nie wsunął jej do biustonosza pieniędzy, potraktowałaby to jak kolejną gierkę. Teraz jednak nie była pewna, czy to była gra, czy naprawdę tak o niej myślał.
- Lola, co się dzieje? Jeśli ktoś cię skrzywdził, to zaraz się z nim rozprawię…
- Ja… tylko… stęskniłam się – powiedziała w końcu, spoglądając na mężczyznę.
- Tak? – nie uwierzył jej, ale postanowił nie drążyć tematu i obrócił wszystko w żart – To bardzo ciekawe, bo zdawało mi, że widzieliśmy się rano – uśmiechnął się czule – Ten twój przyjaciel – zaczął Martin po chwili – Saraceni… dobrze go znasz?
- To nie jest mój przyjaciel… Jest mama? – zmieniła szybko temat Lola.
- Nie – mruknął Martin, napełniając sobie szklaneczkę napojem w kolorze herbaty – ma jakieś ważne spotkanie… |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:19:36 02-04-10 Temat postu: |
|
|
Uuuu... zaskoczyło mnie zachowanie Sergia, był taki jakis obojętny. A może tylko udawał przed dziewczyną, że tak własnie jest.
Lola i Martin to rodzeństwo? łuu, to lepiej niech Gib zmieni stosunek do niej, bo jak Lola powie Martinowi co jest pięc, to chłopak nie będzie miał łatwego życia. ;D Czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|