|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:27:01 16-04-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 9.
Obudził ją jakiś rumor za drzwiami. Powoli otworzyła oczy i spojrzała na zegarek. Dochodziło południe. Za godzinę powinna być w „La Rosa”. Odetchnęła ciężko i powoli wyszła z łóżka. Idąc do kuchni, pod drzwiami wejściowymi dostrzegła dużą, białą kopertę.
- Co jest? – mruknęła do siebie, podnosząc ją z ziemi. Nie było na niej ani nadawcy, ani adresata, ani żadnego stempla pocztowego. Zerknęła przez wizjer. Na korytarzu nie było nikogo. Poczłapała do kuchni, nalała sobie soku pomarańczowego i otworzyła kopertę. Upiła łyk soku i wyciągnęła jej zawartość. Zamarła, gdy zobaczyła plik zdjęć, na których był jej ojciec w różnych sytuacjach: przed domem, w sklepie, na spacerze…
- Niech to szlag! – krzyknęła, powstrzymując napływające do oczu łzy, gdy na ostatnim zdjęciu odczytała jedno zdanie:„Czas ucieka”. Klapnęła bezwładnie na stołek i ukryła twarz w dłoniach, opierając łokcie o blat stolika. – Spokojnie – starała się uspokoić samą siebie choć nie było to wcale takie łatwe. Po raz pierwszy od kiedy odwiedzili ją tamci dwaj, naprawdę zaczęła się bać. O siebie i o ojca. Widziała, że Simon jej nie odpuści. – Weź się w garść Marie – powiedziała do siebie – Ogarnij się i zacznij działać…
Nabrała powietrza w płuc i starając się nie myśleć o Simonie i o tym do czego był gotów posunąć się, jeśli nie dostanie należnych mu pieniędzy, ruszyła do łazienki. Pod prysznicem poczuła się, jakby wszystkie jej problemy spłynęły do kanału wraz z wodą. Sama nie wiedziała czemu, przed jej oczami pojawił się obraz Colina Dawsona. Czy on miał być rozwiązaniem jej problemów? Wyszła szybko z kabiny i owinąwszy się ręcznikiem, wygrzebała z kosza z brudnymi ubraniami swoje jeansy. Sięgnęła do jednej kieszeni, potem do drugiej, trzeciej… Wreszcie znalazła to, czego szukała. Mały, tekturowy kartonik.
- Colin Dawson, 5th Avenue…
Colin wrócił do swojego pokoju. Nie mógł znieść myśli, że Marie wkrótce będzie jego bratową. Dobrze pamiętał jak przyszła do niego po raz pierwszy i potem, kiedy on poszedł do niej. Wtedy jednak nie sądził, że spotka ją jeszcze kiedyś na swojej drodze. Zawsze cenił sobie niezależność, dlatego postanowił się z nikim nie wiązać i kobiety zmieniał jak rękawiczki. Nie pamiętał imion większości z nich, ale Marie miała w sobie coś, co nie pozwalało mu o niej zapomnieć. Fascynowało go, że nie od razu mu uległa, że nie była na każde jego skinienie. Widział, jak na nią działał, a ona mimo tego, potrafiła mu się oprzeć i za to ją szanował. Była wtedy silna i pewna siebie. Ale odkąd poznała Chrisa zmieniła się nie do poznania. Z odważnej, świadomej własnej urody kobiety, stała się kruchą, bezbronną istotką. Kopciuszkiem, który nie potrafił odnaleźć się w roli księżniczki. A on chciał, żeby dawna Marie wróciła i stała się księżniczką. Jego księżniczką.
Przymknął na chwilę oczy i powrócił wspomnieniami do dnia, kiedy pierwszy raz stanęła w jego drzwiach…
Niechętnie wyszedł spod prysznica. Owinął ręcznikiem biodra, drugi przewiesił przez ramiona i poszedł sprawdzić, kto tak nachalnie dobija się do jego drzwi. Nie spodziewał się gości i nie przypominał sobie, żeby był z kimkolwiek umówiony. Ktoś jednak chyba bardzo chciał z nim spotkać, bo nie dawał za wygraną i od kilku minut nieprzerwanie naciskał dzwonek do drzwi. Jego irytacja sięgała już zenitu, ale gdy otworzył drzwi nie czuł nic poza satysfakcją.
- 100 tysięcy – powiedziała pewnie dziewczyna, stojąca w progu.
- Co proszę? – spytał, zastanawiając się czy dobrze usłyszał.
- Chcę 100 tysięcy – powtórzyła – a potem możesz zrobić ze mną co chcesz.
- Co to ma być? – spytał z kpiącym uśmieszkiem na twarzy – Niemoralna propozycja?
- Sam ją złożyłeś. Ja tylko ustaliłam cenę.
- I jak rozumiem nie zamierzasz negocjować? – pokręciła przecząco głową – Wysoko się cenisz – powiedział mierząc ją uważnie wzrokiem. Miała na sobie zwykłe jeansy i koszulkę i była niewyspana, ale wcale nie była przez to mniej pociągająca. – Wejdziesz? – spytał, otwierając drzwi szerzej. Przyjrzała mu się uważnie. Jeden ręcznik miał owinięty wokół bioder, drugim wycierał ramiona, a z jego mokrych włosów kapały krople wody, które rozbijały się na jego wspaniałym torsie. Przygryzła wargę i spojrzała mu w oczy. Patrzył na nią z tą swoją miną cynika, uśmiechając się przy tym z satysfakcją.
- Nie – powiedziała pewnie – Przemyśl moją propozycję i daj znać jak się na coś zdecydujesz. Wiesz, gdzie mnie znaleźć...
I poszła, zostawiając go osłupiałego w drzwiach jego własnego mieszkania.
Pamiętał tamten wieczór doskonale. Widział desperację w jej oczach, gdy otworzył drzwi. Myślał, że to kolejna panienka, która zadowoli się przelotnym romansem i małym zastrzykiem finansowym, ale kiedy zażądała stu tysięcy, zwątpił. Przez myśl przeszło mu wtedy, że to albo jakaś naciągaczka, albo zwykła idiotka, która przecenia swoją wartość. Dopiero jakiś czas później dowiedział się, po co potrzebne jej były takie pieniądze…
*
- Wyjdziesz za mnie? – spytał Chris, klękając przed nią. Już kiedy weszli do restauracji i zobaczyła tam tylko jeden stolik, a wokół niego mnóstwo świec i róż, wiedziała, że Colin miał rację. Zresztą było do przewidzenia, że Chris prędzej czy później jej się oświadczy, a mimo to, poczuła się zaskoczona jego pytaniem. Spojrzała mu w oczy, usiłując powstrzymać napływające do oczu łzy. Potrząsnęła głową. – Marie?
- To najwspanialszy dzień w moim życiu – szepnęła – To, że spotkałam cię na swojej drodze…
- Marie – przerwał jej, wyczuwając, co chce powiedzieć – Chcę, żebyś została moją żoną i nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia skąd pochodzisz, czym się zajmowałaś, ani jak bardzo zamożna czy biedna jest twoja rodzina. Zrozum wreszcie, że cię kocham i nie wyobrażam sobie, żebym mógł spędzić życie z kimś innym.
- Chris – szlochała rozżalona – Ja…
- Zgadzasz się? – spytał, unosząc jej podbródek tak, by spojrzała mu w oczy. – Wyjdź za mnie Marie – szepnął, opierając czoło o jej czoło. Oderwała się od niego i roześmiała histerycznie, wycierając policzki wierzchem dłoni. Sama już nie była pewna czego tak naprawdę chce… |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:34:52 16-04-11 Temat postu: |
|
|
Jestem i tutaj
No i Colin nie potrafi zapomnieć o Marie i co więcej chce ją mieć tylko dla siebie. Wydawało mi sie że Colin jest facetem który tylko zdobywa kobietę, zaciąga ją do łóżka a później porzuca, ale coś mi sie wydaje że w tym przypadku troche inaczej to wygląda. Marie go zauroczyła bo z całych sił starała sie mu oprzeć, ale to nie tylko ten fakt tak go do niej ciągnie. Czyżby sie w niej zakochał?
No to dziewczyna ma teraz przechlapane. Chris jej sie oświadczył. Coś mi sie wydaje że w tym odcinku sielanka sie właśnie skończyła. Teraz będą tylko koszmarne decyzje podjęte w niewłaściwy sposób, przez niewłaściwych ludzi, o niewłaściwym czasie i dojdzie do tragedii. Ciekawi mnie czy Marie przyjmie oświadczyny ukochanego.
Poza tym dowiadujemy sie jak to sie stało że Marie zwróciła sie do Colina. W sumie z jednej strony wcale jej sie nie dziwię nie miała za wielkiego wyboru. Ktoś stara sie ją zastraszyć i zmusić do tego aby zapłaciła długi. Z drugiej strony handlowanie własnym ciałem nigdy nie jest dobrym wyjściem, bez względu na to jakie ma sie kłopoty.
Hm.... nie wiem już sama. Czekam na kolejny odcinek z niecierpliwością, bo ciekawi mnie jak to sie wszystko dalej potoczy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 8:21:54 17-04-11 Temat postu: |
|
|
No właśnie - Colin to zdobywca i może niezbyt satysfakcjonujący jest dla niego fakt, że Marie przyszła do niego tylko dlatego, że potrzebowała pieniędzy? |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:23:30 17-04-11 Temat postu: |
|
|
Uff.. zaciął mi się komputer, kiedy pisałam komentarz i już prawie go kończyłam. Szczeście, że zostało jednak to co pisałam.
Nie będę inna, i powiem również, że podoba mi się wątek, ktory wprowadziłaś, szerzej się w ni zagłębiając. Mowa oczywiście i Sean'ie i May. Zaintrygowałaś nas ich osobami. I sama myslę, że pomimo ich problemów, coś między nimi zaiskrzy i nie będą chcieli sie rozstac!
Ostatni odcinek i tak świetny. Marie nie było łatwo podjąć taka decyzję, ale wiedziala, że nie ma innego wyjścia. Jedynie zastanawia mnie co na to Colin, czy zdecyduję sie na taki układ? Ciekawość już mnie zżera, jak to dokładnie było.
Co do terazniejszości, dziewczyna ponownie znajduje się w niełatwej dla siebie sytuacji. Sama nie mogę się zorientować, czy Marie naprawdę kocha Chris'a. Może coś do niego czuje, darzy go jakimś uczuciem, ale... Colin w jakiś sposób nie jest jej chyba też obojętny.
Nie lubię takiego zakończenia, gdzie trzeba czekać potem co ona odpowie. Mam nadzieję, że szybko umieścisz nowy odcinek i nie będziesz aż tak bardzoo długo trzymała nas w niecierpliwości. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:11:32 17-04-11 Temat postu: |
|
|
Aniu, odcinek mogę dać choćby dziś, ale on niczego nie wyjaśni, bo jest poświęcony Sean'owi i jego żonie, więc czy Marie powiedziała "tak" okaże się dopiero za dwa odcinki;) |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:53:55 17-04-11 Temat postu: |
|
|
To najlepiej dwa. ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:48:28 17-04-11 Temat postu: |
|
|
Nie ma takiej opcji, bo drugi odcinek się jeszcze nie napisał Ale po świętach mam urlop do końca miesiąca, więc postaram się naskrobać coś na zapas:D |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25795 Przeczytał: 5 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:32:40 17-04-11 Temat postu: |
|
|
Mój Colin jednak ma uczucia, w szczątkowych ilościach, ale zawsze. Układ jego i Marie jest oczywisty. On daje jej 100 tys. ona spędza z nim kilka nocy, nikt nie jest poszkodowany, a w efekcie cierpią wszyscy. Niesprawiedliwe, że Marie musi spłacać dług kogoś innego, jednak formę spłaty wybrała sama, więc nie może mieć do nikogo pretensji.
A co do Chrisa to sądzę, że przyjmie jego oświadczyny, kocha go i będzie się modlić, żeby prawda nie wyszła na jaw.
Cieszę, sie że wywalczyłam to opowiadanie |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:08:28 17-04-11 Temat postu: |
|
|
No widzisz, jak mnie odpowiednio przycisnąć, to potrafię się zmobilizować
A Colin ma więcej uczuć niż się na pozór wydaje;) ale masz rację - układ niby jasny, a i tak wszyscy będą cierpieć... |
|
Powrót do góry |
|
|
delicja123 Dyskutant
Dołączył: 17 Wrz 2010 Posty: 185 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:43:51 18-04-11 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek Ach ten Colin. Wydaje mi się, ze zakochał się w Marie. Czekam na dalsze rozwinięcie tego wątku Mam nadzieje, że nastąpi.
Pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:13:15 18-04-11 Temat postu: |
|
|
Witaj:) to znowu ja:) jakby nie było, przeczytałam:) nie wiem czemu ale jakoś Marie bardziej pasuje mi do Colina - pewnie się powtarzam nawet. Nie wyobrażam sobie tej dziewczyny u boku innego. Ciekawe z kim ja połączysz:) albo może będzie samotna? Mniejsza o to:) chętnie poczytam o tym co było kiedyś a i drugi wątek o którym pisałas poprzednio wydaje się być ciekawym:) no i czekam na to co odpowie Marie:) także jeszcze tu zajrze:) i liczę na nowy rozdział szybko:)Pozdrawiam:* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:38:18 20-04-11 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Wam wszystkim za komentarze :*
Odcinek tu i w pozostałych opkach (może za wyjątkiem "Huntera") prawdopodobnie dopiero w poniedziałek wielkanocny, na jutro raczej nie zdążę a wybywam na kilka dni i będę odcięta od neta, więc wybaczcie;)
A przy okazji, gdybym jutro nie zdążyła to już dziś życzę Wam wesołego jajka i mokrego zająca:P |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:29:02 29-04-11 Temat postu: |
|
|
Miało być w poniedziałek Wielkanocny, wiem, ale... jest dzisiaj:P Miłej lektury;)
Odcinek 10.
Sean wstał wcześnie rano. Zdawał sobie sprawę, że poprzedniego wieczora posunął się za daleko. Nie powinien mieszać żony w swoje ciemne interesy, a poza tym zamiast naskakiwać na nią, powinien był raczej przytulić ją i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Najpierw jednak musiałby o tym przekonać samego siebie. Doskonale bowiem wiedział, że jeśli ktoś raz nawiązał współpracę z Simonem Gallangherem, później bardzo trudno było mu wycofać się z tej współpracy. Simon bardzo niechętnie pozwalał odchodzić swoim informatorom. Właściwie zwalniał ich ze współpracy tylko w jakichś szczególnych przypadkach, o ile akurat był danego dnia w dobrym humorze. Generalnie nie było mowy, by ktoś powiedział mu prosto w oczy, że pasuje. Sean też, przynajmniej do tej pory, nie zamierzał tego robić. Ale nie dlatego, że obawiał się Gallanghera czy jego zemsty. Chodziło mu wyłącznie o pieniądze, które zarabiał na tym interesie. Minionego wieczora jednak po raz pierwszy wystraszył się. Bał się o swoją żonę i o to, co mogło się jej stać. Dobrze wiedział, do czego byli zdolni ludzie Simona. Po raz pierwszy poczuł, że dla niej byłby w stanie mu się przeciwstawić i zrezygnować z jego brudnych pieniędzy. Mimo to, zamiast postarać się ją uspokoić, tylko ją rozjuszył. Okazywanie uczuć kobiecie było dla niego czymś nowym, żeby nie powiedzieć absolutnie niemęskim. Zawsze kiepsko mu to wychodziło, ale nigdy wcześniej nie czuł potrzeby, by to zmieniać. Dobrze wiedział, jak bardzo zrani Mayę jakakolwiek wzmianka o Salimie, a mimo to słowa popłynęły z jego ust i nim się obejrzał było już za późno. Dopiero, gdy Maya oświadczyła, że chce wracać do Indii, dotarło do niego jakim jest dupkiem.
Już nim zasnął, wiercąc się na kanapie, postanowił choć trochę udobruchać żonę. I po raz pierwszy w życiu nie chodziło mu o pieniądze, których mógłby nie dostać, gdyby Maya z dnia na dzień wróciła do Indii, ale wyłącznie o ich relacje, które do tej pory były naprawdę bez zarzutu jak na „papierowe małżeństwo”.
Rano obudził się dokładnie z tym samym przeświadczeniem, więc jeszcze zanim się przebrał, poszedł do kuchni z zamiarem przygotowania jej królewskiego śniadania. Był perfekcjonistą, wszystko musiało być idealne, dopracowane w najmniejszych szczegółach. Narzucił więc na siebie kuchenny fartuszek, po czym na małym ogniu zagotował mleko, które następnie wlał do przeźroczystej szklanki z grubymi ściankami. Potem powoli, delikatnie po ściance, dolał do mleka kawy espresso, modląc się by w trakcie tej czynności warstwy mleka i kawy nie wymieszały się. Odetchnął z ulgą, gdy uzyskał pożądany efekt, czyli trzy wyraźne warstwy: na dole mleko, po środku espresso, a na górze mleczną pianę. Zadowolony z siebie sięgnął po cynamon i wiórki czekoladowe, by delikatnie obsypać nimi mleczną pianę.
- Jesteś genialny, Sean – powiedział do siebie, wyjmując z szafki kilkudniowe już croissanty. Pokroił je w plastry, a potem wyciągnął patelnię i rozgrzał na niej miód, do którego dodał posiekane orzeszki z migdałami. Następnie ułożył pokrojone croissanty na patelni, pozwalając by naciągały płynnym miodem i oblepiły się mieszanką orzeszków i migdałów. Uśmiechnął się do siebie i ułożył croissanty na talerzyku, który potem ustawił na tacy razem ze szklanką wypełnioną latte macchiato. Żałował tylko, że nie pobiegł do kwiaciarni, by przyozdobić wszystko kilkoma margaretkami albo frezjami, które tak uwielbiała Maya.
Nabrał powietrza w płuca i chwycił tacę, gotów na wszystko byle tylko Maya mu wybaczyła. Za żadne skarby świata nie chciał mieć w niej wroga. Pomyślał sobie, że nawet jeśli to śniadanie nie wystarczy, by zmieniała zdanie i zdecydowała się zostać, to być może dzięki niemu, będzie przynajmniej miała dobry humor tego dnia.
Zanim jednak dotarł do schodów, prowadzących do sypialni, ktoś zapukał do drzwi. Zaklął siarczyście, odstawił tacę ze śniadaniem na komodę i poszedł otworzyć. W drzwiach stał jakiś wypacykowany brunet, z durnym, sztucznym uśmiechem, który wydawał się być przyklejony do jego gładkiej twarzy.
- Słucham? – warknął, poirytowany obecnością intruza, Sean.
- Pan Sean Neville? – zagadnął nieznajomy i dopiero kiedy Sean skinął twierdząco, przedstawił się – Starszy inspektor Lucas Lanter z urzędu imigracyjnego, mogę wejść?
- Właśnie mieliśmy z żoną zjeść śniadanie – odparł z niezadowoleniem Sean, nie mając najmniejszej ochoty wpuszczać tego nieproszonego i niezapowiedzianego jak zwykle gościa do środka.
- Zapewniam, że nie zajmę państwo dużo czasu – urzędnik nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić, a Sean nie mógł go tak po prostu nie wpuścić, choć oczywiście lepiej byłoby, żeby ta wizyta odbyła się kiedy indziej, a już najlepiej to w ogóle.
„Kolejny upierdliwy urzędas” – pomyślał Sean, otwierając drzwi szerzej.
- Gdzie pani Maaswinkle? – zagadnął nagle, podążając za Lucasem, który bez zbędnych ceregieli zaczął buszować po jego domu, jakby był u siebie. Do tej pory, co najmniej raz na tydzień, odwiedzała ich zawsze ta sama stara, wyfiołkowana, nafaszerowana botoksem kobieta – pani Barbara Maaswinkle. Ją jednak można było obejść dobrą kawą, ciastkiem i kilkoma komplementami na temat tego, jak świetnie wygląda. A w tym Sean był mistrzem, nawet jeśli adresatka komplementów nie grzeszyła urodą. Do tego lalusia, który właśnie myszkował w salonie, Sean jednak nie zamierzał wdzięczyć się i robić maślanych oczek.
- Odeszła na zasłużoną emeryturę – odpowiedział urzędnik po chwili, uśmiechając się lekko na widok pościeli, zalegającej na kanapie – Pan tu spał? – spytał, zerkając na Seana, z błyskiem w oku, oznajmiającym satysfakcję z ujawnionego właśnie „dowodu zbrodni”, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że nawet jeśli pan Lanter faktycznie wolał chłopców, to nie wyglądał na takiego, który tak łatwo da się przeciągnąć na swoją stronę, albo raczej wpuścić w przysłowiowe maliny.
- A jeśli tak, to co? – odpowiedział pytaniem Sean, który nie miał najmniejszego zamiaru tłumaczyć się temu lalusiowi z czegokolwiek.
- Wydawało mi się, że młodzi małżonkowie – zaczął Lanter z nutą uszczypliwości – którzy podobno są w sobie na zabój zakochani, powinni dzielić razem małżeńskie łoże.
- W domu wpajano mi – usłyszeli, dobiegający z korytarza głos Mayi – że w czasie, gdy kobieta jest… – zawiesiła głos, spoglądając na urzędnika z zakłopotaniem – nieczysta, nie powinna dzielić łoża z mężem, nie powinna w ogóle wychodzić z domu, ani nawet przygotowywać posiłków…
- Nie mieszka pani już w Indiach – zauważył urzędnik, mierząc panią Neville wzrokiem pełnym zachwytu. Gruby, długi, kruczoczarny warkocz opadał swobodnie na jej ramię, a w jej ciemnych oczach igrały psotne chochliki. Lucas był pewien, że pod grubym, fiołkowym szlafrokiem z froty, długim do samej ziemi, kryje się idealne w każdym calu, jedwabiście gładkie ciało. Pani Neville była naprawdę piękna. – Tutaj nie traktujemy kobiet w ten sposób… – wydusił w końcu, ciągle nie spuszczając z niej wzroku. Gdy Sean pochwycił to spojrzenie, natychmiast podszedł do żony, objął ją ramieniem i delikatnie pocałował w policzek, posyłając jednocześnie intruzowi mordercze spojrzenie.
- Ale zdaje pan sobie sprawę, jak trudno wyzbyć się nawyków, które wpajano człowiekowi od małego, przez ponad dwadzieścia lat?
Lucas uśmiechnął się lekko. Nie miał argumentów do dalszej dyskusji. Jego bardziej marudni koledzy zażądaliby pewnie na jego miejscu jakichś dowodów rzekomej „nieczystości”, ale on nie zamierzał oglądać zużytych tamponów czy podpasek. Zdecydowanie bardziej wolał cieszyć oczy widokiem naprawdę uroczej pani Neville, która teraz wpatrzona była w swojego męża jak w obrazek.
- Wybaczy pan – zwróciła się do Lucasa po chwili – ale pójdę do siebie. Nie powinnam w takim stroju przyjmować gości – zerknęła na męża, a gdy skinął jej lekko głową skierowała się w stronę schodów.
- Nie spiesz się kochanie – mówił Sean półgłosem – Zajmę się panem Letterem…
- Lanterem – poprawił go Lucas z niesmakiem, niezbyt zadowolony z tego, że Sean nie raczył nawet zapamiętać jego nazwiska.
- Na komodzie masz śniadanie – kontynuował Sean, zupełnie ignorując uwagę gościa. Gdy Maya, chwyciwszy tacę, spojrzała na niego i uśmiechnęła się z wdzięcznością, w jego oczach przez krótką chwilę zobaczyła błaganie o przebaczenie…
[link widoczny dla zalogowanych] |
|
Powrót do góry |
|
|
Charrito Aktywista
Dołączył: 09 Kwi 2011 Posty: 328 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:15:45 29-04-11 Temat postu: |
|
|
Ciekawe odcinki. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:21:55 06-05-11 Temat postu: |
|
|
No i jestem
Odcinek ŚWIETNY!
Mówiłam już, że uwielbiam tą parę?! Jeśli nie mówiłam to mówię teraz Uwielbiam ich i mogę o nich czytać i czytać nie wiem jak to zrobiłaś, ale cudownie Ci wychodzą scenki z nimi mają w sobie coś takiego....ach......może dlatego, że są tak różni od siebie. Ona pochodzi z Indii i jest ciepłą osobą. On natomiast czułości jakoś nigdy nie miał okazji nikomu okazywać, zamieszany z jakieś dziwne interesy i jeszcze ta historia z małżeństwem tylko na papierze super, super, super
A wracając do odcinka....coraz bardziej podoba mi się Sean nie dość że męski to jeszcze zrobiłaś z niego kucharza. Maya musiałaby być ślepa żeby sie w nim nie zakochać hehe..... wiesz, że mam nadzieję, że między nimi wszystko się ułoży....ale zanim to nastąpi ( o ile nastąpi ) to chętnie poczytam o tym jak Sean stara sie o względy Mai |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|