|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:58:36 06-05-11 Temat postu: |
|
|
Czyli wniosek z tego, że dobrze zrobiłam, wprowadzając ten wątek Chociaż z drugiej strony to nieco przedłuży opowiadanie, które miałam zamiar zamknąć w 20 odcinkach, ale cóż... miało być kakao, ale mleko się wylało
Postać Lucasa wprowadziłam w sumie po to, żeby pomóc Seanowi zrozumieć, co tak naprawdę czuje do swojej żony, a jakie są jej uczucia? To się jeszcze okaże Może zauroczy się panem inspektorem? Może pojawi się ktoś inny, np. tajemniczy Salim?
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:26:32 06-05-11 Temat postu: |
|
|
No nie...... nie może być.... Jaki Salim? Jaki pan inspektor???? Nie ma tak.......
Ech ...... i tak będę czytać..... ale i tak mam nadzieję, że jednak Sean i Maya będą razem. No chociaż ten wątek powinien się skończyć dobrze i szczęśliwie |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:30:19 06-05-11 Temat postu: |
|
|
To się jeszcze okaże czy tak nie ma A tytuł wskazuje, że jednak tutaj wszystko powinno skończyć się źle... ale w sumie główny wątek to CMC, więc... |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:13:21 06-05-11 Temat postu: |
|
|
No właśnie główny wątek ..... może trochę nam osłodzisz te tragiczne zakończenie które już Ci się utworzyło w głowie hmm??? zawsze mogę mieć cichą nadzieję prawda?
A tak w ogóle to się chyba mści na mnie to moje zakończenie BM....też tak mówiłam że zakończenie będzie złe, że nie wiadomo czy będą razem, ale w końcu wstawiłam szczęśliwe zakończenie w postaci epilogu więc może i tu nie będzie tak źle.......hm..... |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:18:12 06-05-11 Temat postu: |
|
|
Prawda, ale wiesz co mówią o nadziei?
Może, może... niczego nie przesądzam, poza tym, że z całą pewnością to opowiadanie na jeden sezon czyli 20, góra 30 odcinków. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:28:17 06-05-11 Temat postu: |
|
|
Tak wiem co mówią o nadziei ....skoro tak to nic już nie mówię tylko czekam na kolejny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:40:39 06-05-11 Temat postu: |
|
|
Następny może być nawet jutro |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:43:32 06-05-11 Temat postu: |
|
|
A no może być i jutro Nie wiem czy uda mi się jutro wrzucić koma ale przeczytam na pewno |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:49:12 06-05-11 Temat postu: |
|
|
W sumie co za różnica jutro czy teraz? Niech stracę
Odcinek 11.
Delikatne promienie słońca wdarły się do sypialni przez cieniutkie zasłony. Marie nie spała już. Całą noc przewracała się z boku na bok, zastanawiając się na swoim losem i nad wyborem, którego musiała dokonać. Teraz patrzyła na śpiącego obok niej mężczyznę, z którym miała spędzić resztę życia i wciąż nie była pewna, czy dobrze zrobiła. Tak. Powiedziała „tak”. Przyjęła oświadczyny Chrisa, pozwoliła się zawieść do nowego domu, który kupił specjalnie dla nich, a potem poprowadzić się wprost do sypialni… Chciała, żeby ta bajka trwała i miała szczęśliwe zakończenie. Chciała być Kopciuszkiem i chciała, żeby Chris był jej księciem. Ale w rzeczywistości nic nie działo się tak, jak w bajce. Rzeczywistość była o wiele bardziej skomplikowana.
Westchnęła ciężko i opuszkami palców musnęła jego policzek. Mruknął coś przez sen, a kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu. To właśnie ten uśmiech i spokój bijący z jego oczu kochała w nim chyba najbardziej. Był opanowany, silny, stanowczy, a przy tym tak delikatny i czuły, że trudno było sobie wyobrazić, bardziej wrażliwego faceta. Kiedy go poznała, nie wiedziała, że jest właścicielem restauracji, w której się zatrudniła i nie sądziła wtedy, że kiedykolwiek się z nim zwiąże. Może nawet nie zwróciłaby na niego uwagi, gdyby nie jego przyjaciel Sean, który za wszelką cenę usiłował wtedy umówić ich ze sobą. Nie umówiła się z nim wtedy, ani następnego dnia, ani tydzień później… Dopiero jakiś miesiąc potem, gdy przyszedł jej na ratunek, spojrzała na niego jak na mężczyznę, z którym mogłaby się związać. Zwyczajnie zaimponował jej. Ale której dziewczynie nie zaimponowałby facet, stający w jej obronie? Kiedy któregoś wieczora, gdy po remanencie, zamknęła restaurację i ciemnymi opustoszałymi uliczkami zmierzała w stronę swojego mieszkania, usłyszała za sobą czyjeś kroki. Odwróciła się i kątem oka dostrzegła idących za nią dwóch mężczyzn. Przyśpieszyła, ale wtedy oni też przyspieszyli. Dobrze pamiętała, jak serce waliło jej ze strachu, gdy jeden z nich w końcu ją dogonił i przyparł do zimnego muru. Początkowo myślała, że to jacyś posłańcy Gallanghera, ale szybko zorientowała się, że to „zwykłe” napalone dzieciaki na haju. Niestety, zdecydowanie byli zdecydowanie silniejsi od niej i wolała nie myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby z pomocą nie przyszedł jej wtedy Chris. Chris i jego przyjaciel Sean. Wprawnie rozprawili się z małolatami, a potem Chris odprowadził ją do domu, ale – jak na dżentelmena przystało – nawet nie wszedł na górę. Pożegnał się, poczekał aż wejdzie do klatki i dopiero wtedy odszedł w swoją stronę. Jak prawdziwy książę z bajki. Jej własny książę z bajki…
Sean pożegnał się wcześniej. Ten sam Sean, który jeszcze wtedy podpuszczał przyjaciela, by się z nią umówił, teraz omijał ją szerokim łukiem. Dobrze wiedziała dlaczego…
- Musisz mi pomóc – powiedziała Marie, wchodząc do garderoby po jednym z występów.
- Ja? – spytała chrapliwym głosem jej rudowłosa koleżanka, Carla.
- Spałaś kiedyś z mężczyzną? – Carla wytrzeszczyła oczy w zdumieniu, zastanawiając się czy dobrze słyszy. Jej młodsza koleżanka często zdawała dziwne pytania, ale tym razem przeszła samą siebie. – Ale tak wiesz… – spojrzała na nią zakłopotana. – Za pieniądze.
Ruda uśmiechnęła się krzywo.
- Żeby tylko raz, słonko – wychrypiała, zaciągając się papierosem. – Skąd takie pytanie?
- Kiedy Dawson zjawił się tu po raz pierwszy, powiedziałaś, że takim facetom się nie odmawia…
- A czego chcesz więcej od życia? Dawson to facet, który ciało ma jak młody bóg, a do tego jego portfel jest wypchany kasą po same brzegi… Sama przyjemność spotykać się z takim facetem, a czemu przy okazji nie łączyć przyjemnego z pożytecznym?
Marie spuściła głowę i zaczęła wpatrywać się w czubki swoich butów. Carla Green zjadła w tym biznesie zęby. Może była oschła i często mówiła co myśli prosto w oczy, nie zważając na to, czy to kogoś zrani czy nie, ale była jedyną osobą, z którą Marie mogła porozmawiać wprost.
- Nie chcę, żeby traktował mnie jak…
- Więc nie zachowuj się jak dzi**a. Spraw, żeby cię szanował, pozwól mu, żeby cię zdobywał, a przede wszystkim nie rozkładaj przed nim nóg, kiedy tylko zobaczysz forsę…
- Mam go uwieść? – Marie spojrzała na koleżankę. Sama już nie wiedziała co gorsze.
- Na razie to on uwodzi ciebie – powiedziała Carla, gasząc papierosa, poczym zabrała się za poprawianie makijażu. – I to z całkiem niezłym skutkiem...
Marie usiadła na swoim miejscu. Ruda miała rację. Colin Dawson uwodził ją. I był w tym do tego stopnia dobry, że rozłożyłaby mu nogi dla samej przyjemności.
Gdyby tylko nie były jej potrzebne pieniądze…
- Ile… no wiesz… ile ci płacili? – spytała po chwili.
- To zależy jakich usług sobie życzyli.
- 100 tysięcy.
- CO!? – Carla zachłysnęła się drinkiem, którego właśnie popijała.
- Powiedziałam mu, że chcę 100 tysięcy.
Ruda roześmiała się w głos.
- Z całym szacunkiem kotku, ale chyba trochę przeceniłaś swoją wartość. Żaden mężczyzna nie zapłaci 100 tysięcy za jeden numerek ze zwykłą dziewczyną z klubu nocnego… No chyba, że ma za dużo pieniędzy i nie wie na co je wydać, albo że jest niespełna rozumu…
- Dobry wieczór – w drzwiach garderoby pojawił się młody, wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Spojrzał z uśmiechem na Rudą, a potem przeniósł wzrok na Marie.
- Korzystaj z życia maleńka – powiedziała Carla, obejmując wpół mężczyznę, który wydał jej się jakiś znajomy – Nie będziesz wiecznie piękna i młoda, a przede wszystkim to kręci facetów, prawda Sean?...
Tak. Sean Neville był przez jakiś czas nie dość, że stałym bywalcem klubu Xaviera, to jeszcze do tego stałym klientem Rudej, dla której liczyła się tylko kasa i dobra zabawa. Carla nie miała żadnych zahamowań ani wyrzutów sumienia i Marie czasem jej tego zazdrościła. Zwłaszcza teraz, kiedy miała podjąć ważną życiową decyzję, mając na szali z jednej strony swoją przeszłość, a z drugiej przyszłość z… No właśnie.
Marie powoli wyszła z łóżka. Chwyciła swój telefon komórkowy i zeszła na dół.
- Odbierz, proszę… – szepnęła do siebie, gdy w słuchawce usłyszała chyba piąty już sygnał. – Cześć – odetchnęła z ulgą, usłyszawszy w końcu znajomy głos. – Tak, wiem która jest godzina i wiem, że o tej porze zwykle jeszcze śpisz… Znajdziesz dla mnie chwilę? Muszę z kimś porozmawiać, bo oszaleję… Nie, tak się składa, że nie mam nikogo innego!... Świetnie. Do zobaczenia.
Wyłączyła telefon i przycisnęła słuchawkę do piersi. Przymknęła oczy i zrobiła kilka głębokich wdechów.
- Dzień dobry – usłyszała za sobą Chrisa, a chwilę potem poczuła jego usta na swojej szyi i jego silne ramiona oplatające jej talię. – Jak ci się spało w nowym pałacu, królewno? – spytał, odwracając ją przodem do siebie. – Chyba nienajlepiej? – z troską spojrzał na jej podpuchnięte powieki.
- To chyba z nadmiaru emocji – uśmiechnęła się lekko – Nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę – szepnęła, zerkając na pierścionek na swoim palcu.
- Uwierz kochanie – powiedział, opierając czoło o jej czoło – Jesteś moją księżniczką, ale to rzeczywistość a nie bajka. Chcę, żebyś wiedziała, że stoi przed tobą teraz najszczęśliwszy facet na ziemi, który zamierza uczynić cię najszczęśliwszą kobietą w całym wszechświecie.
- Wiem… – szepnęła, unikając jego wzroku.
- Ale nadal masz wątpliwości – bardziej stwierdził niż zapytał, a ona tylko skinęła twierdząco głową – Nie rozumiem, Marie – zaczął z żalem – Robię wszystko co mogę, żebyś uwierzyła w szczerość i prawdziwość moich uczuć, a ty ciągle… Nie kochasz mnie? Nie chcesz zostać moją żoną? Co robię nie tak, że mi nie wierzysz?
- Tu nie chodzi o ciebie, Chris… to ja… to moja wina…
- Cokolwiek cię dręczy… powiedz mi to prosto w oczy…
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 22:59:53 06-05-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:04:58 06-05-11 Temat postu: |
|
|
No i przynajmniej koma dam o czasie :p
Więc już wiem dlaczego Sean nie przepada za Marie ..... stały bywalec klubu Xaviera i Klient Rudej ....no ładnie....Święty to on nie był....
No i jeszcze ta sytuacja z Chrisem....kurcze powie mu czy nie? Zastanawiam się, ale to może jeszcze za wcześnie? Albo znowu wymyśli jakąś wymówkę. W sumie trochę mnie irytuje ta dziewczyna. Sama nie wie czego chce. Przyjęła oświadczyny a teraz się waha. No to albo wóz albo przewóz. I tak się w końcu wyda wszystko to na co ona jeszcze czeka? Chris się dowie czy tak czy tak, a ta zwleka i robi chłopakowi nadzieję....trochę mi go szkoda. Bo facet z niego idealny a ma się z tą Marie.....ech......cóż. W tym przypadku nie będzie szczęśliwego zakończenia no ale nie wszystko musi się kończyć happy endem |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:13:34 06-05-11 Temat postu: |
|
|
Prawda z pewnością wyjdzie na jaw, ale co z tą prawdą zrobi biedny Chris? A Marie... cóż, ja na jej miejscu też chyba nie wiedziałabym co zrobić. Jak to mówią im dalej w las tym więcej drzew i skoro nie powiedziała mu o swojej przeszłości na początku ich znajomości, to teraz boi się ryzykować, bo wie, że go zrani i zapewne straci... Patowa sytuacja - ale jak się to rozwiąże, to już w następnym odcinku |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:32:40 10-05-11 Temat postu: |
|
|
No to ja czekam na kolejny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:36:06 14-05-11 Temat postu: |
|
|
Czyżby Marie dojrzewała do opowiedzenia całej historii Chrisowi? Nie jestem pewna, wydaje się zbyt krucha, żeby unieść ciężar, gdyby jej jednak nie zrozumiał... Wracając do przeszłości, z dalszej części wiemy, że Colin dał jej to 100 tys., musiał rzeczywiście być zafascynowany.
Czekam na więcej.
(Przepraszam, za mdły komentarz, ale wyszłam z wprawy) |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 8:39:55 17-05-11 Temat postu: |
|
|
Witaj ;)nareszcie powróciłam - bo z miesiąc mnie nie było jakby ktoś nie zauważył;D i spokojnie mogłam doczytac ;D W każdym razie przeszłośc Marie robi się coraz ciekawsze, a że wiadomym jest, że Marie musiała jednak dostac te pieniądze to jestem ciekawa jak to wszystko się potoczyło między nimi wcześniej. W każdym razie nadal uważam, że Chris do niej nie pasuje;D
Pozdrawiam ;* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:12:03 19-05-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 12.
Słowa Carli wciąż dźwięczały jej w uszach, gdy już w domu brała prysznic. Nie wiedziała, czy dobrze zrobiła, że poszła do Dawsona, ale w jej sytuacji wydawało się to najlepszym wyjściem. Jedynym wyjściem. Simon Gallangher był człowiekiem bez skrupułów. Nie warto było z nim pogrywać. Jeśli chciał stu tysięcy, musiał je dostać, w przeciwnym razie zmieniłby jej życie w piekło. Problem jednak polegał na tym, że żaden bank nie dałby jej takiego kredytu, a z pracy w klubie nie uzbierałaby takiej sumy nawet przez rok. Dlatego wybór Dawsona i jego pieniędzy, wydawał się naprawdę rozsądnym wyjściem. Zresztą Carla miała rację – dlaczego nie połączyć przyjemnego z pożytecznym? Colin Dawson był naprawdę pociągającym mężczyzną. Mężczyzną, któremu wpadła w oko i który gotów był na pewne „koszty” byle tylko ją mieć. Dlaczego więc miałaby tego nie wykorzystać? Przymknęła powieki i oczami wyobraźni zobaczyła jego twarz, pochylającą się nad nią. Niemal fizycznie poczuła, jak ją całuje, jak dotyka każdego centymetra jej ciała… Tak. Tylko czy będzie na tyle głupi by zapłacić jej 100 tysięcy za jedną noc?
Dzwonek do drzwi wyrwał ją z rozmyślań. Nikogo się nie spodziewała. Nie w środku nocy. Zakręciła kran, narzuciła na siebie króciutki szlafrok z froty i wyszła z łazienki. Spojrzała przez wizjer. Nie wierzyła własnym oczom. Jak ją tu znalazł? Nabrała powietrza w płuca i uchyliła drzwi.
Stał oparty nonszalancko o ścianę, machając jej przed nosem niewielkim blankietem.
- 100 tysięcy – powiedział, podając jej czek – Dokładnie tyle, ile chciałaś…
Otworzyła drzwi szerzej, by wpuścić go do mieszkania. Z jednej strony liczyła na to, że się zgodzi, a z drugiej bała się tego, czego zażąda w zamian. Nie trudno było się domyślić, czego oczekiwał, ale dopiero teraz uświadomiła sobie, że była nieostrożna, mało precyzyjnie mówiąc mu, że za 100 tysięcy może zrobić z nią co zechce… Równie dobrze mógłby teraz okazać się jakimś psycholem, wykorzystać ją, a potem poćwiartować na kawałki, zakopać w piwnicy, zabrać swoje pieniądze i jak gdyby nigdy nic wrócić do swojego życia.
Spojrzała mu w oczy. Prawy kącik jego ust uniósł się nieznacznie do góry, gdy dostrzegł cień strachu w jej spojrzeniu.
- Ładne mieszkanie – powiedział chłodno, kładąc czek na stoliku. Rozejrzał się wokoło, by wreszcie zatrzymać wzrok na jej sylwetce. Stała przy stole z czekiem w ręku. Jej piękne szafirowe oczy, wpatrywały się w czek, jak w szklaną kulę, która miała zdradzić jej przyszłość. Pasemka mokrych włosów, opadające luźno wokół twarzy, poskręcały się lekko pod wpływem wilgoci, a na zgrabnych łydkach, w słabym świetle, wciąż migotały drobne kropelki wody. Miał ochotę podejść do niej, zaciągnąć się jej zapachem i sprawdzić, czy jej skóra jest w dotyku tak gładka i jedwabista, na jaką wyglądała. Odetchnął głęboko, gdy poczuł znajome mrowienie w dole brzucha. Jego wymarzona księżniczka, była na wyciągnięcie ręki, o krok od niego, a jednak wciąż jakoś dziwnie daleko. Nie był pewien, czy chodzi jej bardziej o niego, czy o jego pieniądze. Zdecydowanie wolałby oczywiście tą pierwszą opcję. Miałby wtedy o wiele większą satysfakcję z jej zdobycia, a do tego 100 tysięcy w kieszeni. Jednak jeśli dzięki tej forsie mógł się do niej zbliżyć, warto było zaryzykować.
Nim odłożyła czek, jeszcze raz z niedowierzaniem spojrzała na wypisaną na nim kwotę. 100 tysięcy, których tak potrzebowała, było na wyciągnięcie ręki. Odłożyła blankiet na stół i zbliżyła się do Colina, cały czas odważnie patrząc mu w oczy. Kiedy w nozdrzach poczuła jego cudowny zapach, który za każdym razem doprowadzał ją do szaleństwa, poprosiła w duchu wszystkich świętych, by pomogli jej się mu oprzeć. Nie chciała wyjść na łatwą i interesowną, choć w jej sytuacji było to nieco utrudnione, żeby nie powiedzieć, że wręcz niemożliwe. Colin też jej tego nie ułatwiał. Patrzył na nią z zachwytem i satysfakcją, kiedy powoli przesunęła szczupłą dłonią wzdłuż jego torsu, zatrzymując ją ostatecznie na klamrze jego paska od spodni. Spojrzała mu wówczas w oczy i zsunęła dłoń niżej, przygryzając dolną wargę.
- Zaczekaj – mruknął, chwyciwszy jej drobną dłoń, upajając się jej zapachem. – Sprzedałaś mi się za 100 tysięcy – powiedział, odgarniając jej kosmyk włosów za ucho. Jego słowa wbiły się w jej serce, jak sztylet. „Sprzedałaś mi się”. Nie brzmiało to zbyt dobrze. Poczuła się jak niewolnica. – To bardzo wygórowana cena, więc uważam, że mam prawo mieć jakieś życzenia – uśmiechnął się cwano, dostrzegając, po raz kolejny tego wieczora, cień strachu w jej oczach. – Nie chcę tylko twojego ciała – szepnął jej wprost do ucha, a ona naprawdę zaczęła się bać. Z drżącym sercem czekała, kiedy zaciśnie dłonie na jej szyi i pozbawi ją oddechu, a przez jej głowę w tym czasie przelatywało jeszcze tysiąc innych, bardziej dramatycznych i krwawych scenariuszy tego spotkania. On jednak uśmiechnął się tylko lekko i szepnął: – Chcę ciebie… Całej… Rozumiesz? – Wpatrywał się w nią przenikliwie, ujmując jej twarz w swoje dłonie. – Całej… – powtórzył jeszcze raz stanowczo, całując ją w policzek bardzo blisko ust. Uwodził. Znów ją uwodził, a jej ciało reagowało na niego może bardziej niż powinno. Drżała na całym ciele, a jej usta mimowolnie rozchyliły się, gotowe w każdej chwili stopić się z jego wargami. I wtedy przypomniały jej się słowa Carli: „nie rozkładaj przed nim nóg, kiedy tylko zobaczysz forsę”. Pewność siebie wróciła, przybierając na sile.
Uśmiechnęła się lekko, spoglądając mu w oczy.
- Nie dzisiaj – szepnęła, oddechem muskając jego wargi – i nie tutaj… – spojrzał na nią zdumiony – Nie dostaniesz mnie na srebrnej tacy – powiedziała pewnie, odsuwając się od niego. Widziała, jak jego brwi unoszą się niemal pod samą linię włosów, a na jego twarzy pojawia się właściwy mu cyniczny uśmieszek. – Myślę, że powinieneś już iść – dodała po chwili, kierując się w stronę drzwi wejściowych. Gdy miała je już otworzyć, poczuła że stoi tuż za nią. Zacisnął dłoń na jej dłoni, powstrzymując ją tym samym przed naciśnięciem klamki i otwarciem drzwi, a potem naparł na nią całym ciałem, przyciskając ją do zimnej powierzchni drzwi. Przez chwilę był tak blisko, że zdążyła poczuć, jak bardzo jej pragnął. Sama świadomość tego wystarczyła, by zrobiło się jej gorąco.
- Nie pogrywaj ze mną – szepnął jej wprost do ucha, muskając ustami jego płatek – Nie lubię, jak ktoś się ze mną drażni…
- Tak? – spytała przekornie, odwracając się przodem do niego – A ja myślałam, że właśnie to cię kręci.
Odsunął się nieznacznie i przeczesał ręką włosy w nerwowym geście.
- Jaką mam gwarancję, że mnie nie wykiwasz? – spytał, pochyliwszy się znów nad nią, opierając dłoń o drzwi tuż za jej głową.
- Żadnej – powiedziała, uśmiechając się cynicznie. Coraz bardziej podobała jej się ta gra. Igranie z Colinem, było jak zabawa z ogniem. Dosłownie. – Ale jesteś typem, którego podnieca takie ryzyko, dlatego teraz zostawisz mi czek i grzecznie wyjdziesz za drzwi.
Zmierzył ją wzrokiem, nie wierząc do końca w to, co właśnie usłyszał. Miała tupet.
- Nie każ mi zmieniać o tobie zdania – szepnęła, spoglądając na niego filuternie.
- Niech cię diabli, kobieto! – warknął, uderzając dłonią w drzwi tuż obok jej ucha. Wzdrygnęła się, ale wytrzymała jego wściekłe spojrzenie. Nim się spostrzegła poczuła na swoich ustach ciepło jego warg, a chwilę potem jego język natarczywie badający wnętrze jej ust. – Możesz być pewna – zaczął cicho, łapiąc oddech po namiętnym pocałunku – że wrócę po to, co mi się należy…
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 21:31:02 19-05-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|