Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Fairytale gone bad
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 15, 16, 17  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:59:37 20-05-11    Temat postu:

No to jestem
Odcinek ciekawy udał Ci się mistrzowsko
Colin jak widać to typ faceta, który jak sobie już znajdzie zdobycz to nie puści jej za nic w świecie. Strasznie się napalił na Marie i nie odpuści tak łatwo co zresztą można zauważyć w odcinkach rozgrywających się na bieżąco
Dziewczyna też nie jest taka święta, jak się mogła wydawać. Nieźle sobie z nim pograła. Wyszła z niej prawdziwa kokietka. Rozpoczęła zabawę, która źle się skończy, niestety.
No cóż czekam na kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:56:07 20-05-11    Temat postu:

Cieszę się
Jak zwykle przesadzasz:P
Nie mogłam ich ot tak wpakować do łóżka, bo to byłoby zbyt proste. Poza tym bardzo chciałam pokazać, że Marie wbrew pozorom ma charakterek, a jej relacje z Colinem dają mi tu niezłe pole do popisu;)
Tak sobie myślę, że jesteśmy mniej więcej w połowie, więc już nie będę dokładać nowych wątków, tylko skupię się na tych, które już są, żeby nie rozwlekać tego w nieskończoność
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:29:32 21-05-11    Temat postu:

Rozumiem, że Marie chce nie wyjść na łatwą, ale trochę się to wyklucza z pójściem z facetem (nawet takim jak Colin) do łóżka za kasę. Każdy inny facet wpadłby we wściekłość i wziął ją z miejsca, na pewno by się nie cackał jak Colin ze swoją księżniczką.
Czekam, bo jak na razie tylko dążysz do najważniejszej sceny w tej parze...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:54:15 21-05-11    Temat postu:

Każdy inny facet zdrowo by się zastanowił, zanim wypisałby czek na 100 tyś.;P
A najważniejsza scena już w następnym odcinku;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:12:34 27-05-11    Temat postu:



Odcinek 13.

Gdy Colin zszedł na śniadanie w jadalni nie było nikogo. Po chwili w progu stanęła kobieta w wieku jego matki. Dawno już przestała nosić służbowy uniform. Była dla nich wszystkich niemal jak członek rodziny.
- Dzień dobry – przywitała się, posyłając mu serdeczny, szczery uśmiech. – Podać śniadanie?
- Dzień dobry, Eleno. Czy mój brat już jadł? – spytał, choć dobrze znał odpowiedź.
- Panicz Chris i panienka Marie nie wrócili na noc do domu – odparła spokojnie kobieta.
A więc stało się. Jego brat oświadczył się Marie, ona przyjęła oświadczyny i pewnie teraz rozkoszowali się sobą zatopieni w swoich ramionach. Zacisnął szczęki i odetchnął głęboko.
- Tak? – spytał przekornie, starając się ukryć wściekłość jaka narastała w nim z każdą sekundą. Świadomość, że Marie z każdą chwilą coraz bardziej się od niego oddalała, była nie do zniesienia. By zająć czymś świerzbiące ręce, sięgnął po dzbanek z kawą, po czym napełnił gorącym napojem porcelanową filiżankę, którą potem objął obiema dłońmi.
- Z tego co wiem panicz Chris zabrał swoją narzeczoną na kolację, a potem miał zawieźć ją do ich nowego mieszkania…
- Ah tak, rzeczywiście coś wspominał… – skłamał Colin, tępym wzrokiem wpatrując się w falującą od jego oddechu ciemną taflę kawy w filiżance. Zawsze zastanawiał się jak to możliwe, że służąca wiedziała o jego bracie więcej niż on. Zawsze, dopóki któregoś dnia niechcący nie podsłuchał rozmowy swojej matki i Eleny.
- Podać śniadanie? – ponowiła pytanie Elena.
- Dziękuję, ale nie będę jadł – odparł Colin, dopijając kawę. – Śpieszę się. Na obiedzie też mnie nie będzie. Powiedz mojej matce… a zresztą nic jej nie mów, sam do niej zadzwonię – zakończył i wyszedł. Był głupkiem łudząc się, że Marie zrezygnuje z życia u boku grzecznego, poukładanego, troskliwego Chrisa, na rzecz życia z nim – niepokornym, chadzającym zawsze własnymi ścieżkami i nie uwzględniającym w swoich planach nikogo ani niczego, facetem z wybujałym ego. Nie rozumiał dlaczego kobiety, choć podobno uwielbiają niegrzecznych mężczyzn, na stałe wolą jednak wiązać się z takimi nudziarzami, jak jego brat.
Podszedł do swojego auta i oparł przedramiona o dach, przymykając powieki i wystawiając twarz do słońca. Przypomniał sobie jak przyszedł do niej z czekiem na 100 tysięcy, a ona wystawiła go za drzwi. Uśmiechnął się lekko na to wspomnienie. Rzuciła mu wtedy rękawicę, a on podjął wyzwanie. Musiał się nieźle nagimnastykować, by w końcu mu uległa, ale może to właśnie dzięki temu zyskała władzę nad jego sercem, umysłem i ciałem.
Przez jego ciało przeszedł dreszcz, gdy przed oczami mignęły mu sceny z ich wspólnej nocy. Pierwszej i jedynej…


Blondynka siedziała na wprost niego. Prędzej czy później, musiało przecież do tego dojść. Przychodził tu każdego wieczora, odkąd wyrzuciła go za drzwi, ale od tamtego czasu nie dotknął jej, ani nie pocałował. Uwodził i kokietował, ale ciągle trzymał się na dystans. Napięcie między nimi i atmosfera wyczekiwania powoli stawały się nie do zniesienia.
Westchnęła ciężko, przygryzając lekko wargę. Po jej minie widział, że ma już dość czekania i tej nocy nie będzie miała ochoty, by mu się opierać. Założyła nogę na nogę, a on zuchwale wpatrywał się pod jej czarną mini. Choć dzielił ich mały stolik, jego wprawne oczy i tak zdążyły dostrzec koronkową bieliznę, skrytą między smukłymi udami. Zauważyła jego wygłodniałe spojrzenie, ale tylko uśmiechnęła się lekko, w odwecie zerkając na jego jeansy w newralgicznym miejscu.
Pragnął jej.
A ona pragnęła jego.
- Myślę, że powinniśmy już iść… – szepnęła, podnosząc się z czerwonego skórzanego fotela. Nie była wcale tak bezbronna i niewinna za jaką chciała uchodzić i za jaką początkowo ją uważał. Nie zamierzał jej jednak ustępować. Spodobała mu się gra, którą zaproponowała, wyrzucając go wtedy za drzwi i za nic w świecie nie chciał jej przegrać. – Idziesz? – spytała, wlepiając w niego swoje wielkie, szafirowe oczy. Uśmiechnął się lekko i chwycił szklankę z drinkiem.
- Zostanę jeszcze chwilę – powiedział zupełnie bez emocji, upijając łyk napoju.
- Jak chcesz – rzuciła krótko z obrażoną miną i ruszyła w stronę baru, a on bez skrępowania, w milczeniu obserwował jej kocie ruchy. Nawet tylko idąc, wyglądała jakby tańczyła. Była dla niego jak najlepszy afrodyzjak.
„Nie. Dość już czekania.” – pomyślał. Nie chciał czekać już ani sekundy dłużej niż to będzie konieczne. Wystarczająco długo już bawili się w kotka i myszkę. – Czas najwyższy odebrać należność – powiedział sam do siebie i ruszył w jej stronę. Kiedy do niej dołączył w najlepsze flirtowała z barmanem.
- Chodź… – przez jej ciało przeszedł dreszcz, gdy poczuła jego usta na uchu. Spojrzała mu w oczy, po czym wstała bez słowa i podążyła za nim.
- Dokąd jedziemy? – spytała, wsiadając do jego samochodu.
- Zobaczysz – rzucił tajemniczo, zatrzaskując za nią drzwi. – Zresztą, czy to ma jakieś znaczenie? – spytał, zajmując miejsce za kierownicą i odpalając silnik. Wzruszyła ramionami i zajęła się podziwianiem widoków za boczną szybą. Nie miała ochoty z nim dyskutować, a on skupił się na tym, co dzieje się na drodze. Prowadził pewnie, ale uśmiechał się dziwnie.
- Co cię tak bawi? – spytała w końcu.
- Jesteś piękna, pociągająca i pewna siebie, a zachowujesz się jak jakaś cholerna cnotka.
- Wolałbyś, żebym od razu ściągnęła majtki i nadstawiła ci tyłka?
- Nie ukrywam – rzucił cynicznie – że to by bardzo uprościło sprawę. Ale podobają mi się te podchody… Ty mi się cholernie podobasz – dodał po chwili, dotykając jej miękkiego policzka. – I wiem, że ja podobam się tobie, dlatego nie rozumiem dlaczego jesteś taka spięta? – Nie spuszczając wzroku z drogi, musnął guziczki jej bluzki, a potem położył wolną dłoń na jej płaskim brzuchu i zręcznie wślizgnął się za pasek spódniczki. Jej piersi falowały w nieco przyspieszonym oddechu, a materiał napinał się uwypuklając krągłości. Miał ochotę zatrzymać samochód i wziąć ją tu i teraz, ale nie zrobił tego. Skoro czekał tak długo, poczeka jeszcze chwilę. Bez słowa cofnął rękę i zacisnął ją mocno na kierownicy. Kilka minut później zatrzymał samochód przed jakimś wielkim apartamentowcem.
Kiedy weszli na górę, była zdumiona. Nie sądziła, że jego mieszkanie może być tak przytulne i urządzone z takim smakiem. Przez chwilę czuła się jak kopciuszek na salonach. Dopiero, gdy wypili kawę z odrobiną likieru migdałowego cały stres i napięcie gdzieś zniknęły. Czuła się spokojna i odprężona, choć atmosfera z każdą chwilą gęstniała. Już sam fakt, że była sam na sam z Colinem w jego mieszkaniu, że za chwilę wreszcie miała przekonać się czy rzeczywiście jest tak wspaniałym kochankiem za jakiego się miał, rozpalał jej zmysły. Dziwne mrowienie w dole brzucha przybrało na sile, gdy objął ją w talii mocnymi ramionami i pocałował w kark. Odchyliła wtedy głowę, opierając ją na jego ramieniu.
- Mówiłem ci, że mnie kręcisz? – wyszeptał jej wprost do ucha, chwytając wargami jej szyję i boleśnie zasysając skórę, jakby chciał tym przypieczętować swoją zdobycz. Syknęła cicho. Widziała, że rano zobaczy na szyi czerwony ślad po tej pieszczocie, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Nie odpowiedziała mu. Nie musiała. Uniosła dłoń w górę i palcami musnęła jego kark, a potem wplotła je w jego gęste włosy. Poczuła, jak się lekko uśmiecha, gdy całował ją w ucho, wywołując tym dreszcze, jednocześnie powoli przesuwając dłonie na jej brzuch. Niespiesznie odpiął najpierw skórzany pasek, a potem guziki jej bluzeczki. Zadrżała, gdy jego niecierpliwe palce, dotknęły gładkiej skóry na jej brzuchu.
- Wiesz, że trzeba słuchać swojego ciała? – spytał, zsuwając jej bluzkę z ramion. – A twoje wręcz krzyczy, żeby je zaspokoić…
Nie zamierzała zaprzeczać. Odwróciła się przodem do niego, spojrzała mu w oczy, po czym bez słowa wpiła się w jego usta. Puściły jej wszystkie hamulce. Liczyła się już tylko dzika, zwierzęca rozkosz, którą mieli dać sobie nawzajem. Gdy oderwała się od niego, by złapać oddech, spojrzał w jej oczy rozbawiony.
- Warto było tak długo się opierać? – spytał, ujmując jej twarz w swoje dłonie. – Rozumiem, że chcesz więcej – stwierdził, uśmiechając się cynicznie. Nie pozwolił się jej jednak nawet zastanowić nad odpowiedzią. Gwałtownie przycisnął ją plecami do ściany. Stojąc tuż przy nim, czuła jego męskość, uwierającą ją w podbrzusze. Ręka przytrzymująca ją w pasie zsunęła się niżej, aż do jędrnych pośladków, a jego usta powędrowały w kierunku ciągle skrępowanych cienkim, koronkowym materiałem biustonosza, piersi. Wygięła ciało w łuk, poddając się jego pieszczotom, a kiedy nagle je przerwał spojrzała na niego z wyrzutem.
- Chodź – wyciągnął dłoń w jej stronę. Gdy podała mu swoją, poprowadził ją do sypialni. Do tej pory sądziła, że chciał tylko seksu, ale gdy zobaczyła w pokoju płonące świece i kwiaty hibiskusa porozrzucane wokół wielkiego łóżka i na nim, zaczęła zmieniać o nim zdanie. W głębi duszy musiał być romantykiem i cholernie wrażliwym facetem.
- Boże… – wyszeptała, a on stojąc tuż za nią, zajął się odpinaniem jej biustonosza.
- Jeszcze możesz się wycofać… – szepnął, wprawiając ją tym po raz kolejny w zdumienie. Delikatnie przesunął wierzchem dłoni wzdłuż jej kręgosłupa, potem wsunął palec za brzeg spódniczki – To ostatni… – zawiesił na chwilę głos, stając tak blisko niej, że wyraźnie poczuła na swojej nagiej skórze, bijące od niego ciepło – Moment na ucieczkę – dodał rozbawiony, czekając na jej przyzwolenie, by odpiąć zapięcie i pozbyć się zbędnego materiału. Odwróciła się przodem do niego. Gdy spojrzała na niego, jego oczy zdradziły jej, że i tak by jej nie wypuścił. Tryumfował już, choć jeszcze do niczego nie doszło.
Opuszkami palców dotknęła jego twarzy, a potem zaczęła rozpinać jego koszulę. Był cudowny. Idealny w każdym calu, a sprawy zaszyły już zbyt daleko, by teraz się wycofać.
Zrobiła kilka kroków w tył. Rozpięła spódniczkę, a gdy materiał opadł na podłogę, usiadła na brzegu łóżka, przywołując go do siebie skinieniem palca. Uśmiechnął się, jak zwykle cynicznie, i powoli ruszył w jej stronę, pozbywając się po drodze koszuli i paska od spodni.
Kiedy stanął tuż przed nią, uniósł palcami jej brodę i popatrzył jej w oczy bez cienia uśmiechu, poczuła kolejny dreszcz pożądania przeszywający jej ciało i gorący płomień rozpalający kobiecość…


Pamiętał każdą sekundę z tamtego wieczora. Pamiętał jak mruczała, gdy od czasu do czasu pochylał się, gryząc ją w uszy i szyję. Wiła się wtedy pod nim w spazmach rozkoszy i drapała go po plecach i ramionach, zostawiając na skórze czerwone, opuchnięte smugi. Pamiętał jak drżała w jego ramionach, wbijając mu paznokcie w skórę na ramionach i plecach aż do krwi, gdy oboje zaczęli już szczytować i potem, kiedy było już po wszystkim, jak sięgnął po największy i najbardziej purpurowy kwiat hibiskusa… Przez chwilę obracał go w palcach, po czym uniósł się na łokciu i spojrzał na nią. Dotknął ustami aksamitnych płatków kwiatu, a potem powoli przesunął chłodnym kielichem po jej rozpalonym ciele. Patrzyła wtedy na niego zafascynowana i gotowa przyjąć go znowu…

A teraz? Czyżby tym razem przegrał wszystko?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:25:07 27-05-11    Temat postu:

Jestem tym razem punktualnie
Muszę się przyznać szczerze, że mam mieszane uczucia co do Colina. Na początku myślałam, że to arogant, cynik i egoista dla którego liczą się tylko jego potrzeby. Myślałam, że lub bawić się kobietami, ale z czasem zaczynam się zastanawiać czy nie oceniam go pochopnie. Jest arogancki to prawda, ale ma w sobie też coś z wrażliwca i romantyka. Nie spodziewałam się, że przygotuje taką atmosferę, że obejdzie się z Marie w tak delikatny sposób. Sądziłam raczej, że weźmie to za co zapłacił dość wygórowaną cenę, a tu prosze......zaczyna mi go być trochę szkoda. Marie zdobyła jego serce, a widząc ją ze swoim bratem może cierpieć bardziej niż mu się wydaje i bardziej niż chce się do tego przyznać. Nie wiem jak to robisz, ale nadajesz swoim męskim bohaterom takich cech, które powodują, że chce można się w nich "zakochać". Są specyficzni, barwni i to bardzo mi się podoba
Ciekawi mnie bardzo jak to się wszystko dalej potoczy
Czekam na dalszy ciąg oczywiście
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aberracja
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 811
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:19:05 28-05-11    Temat postu:

I cóż ja mogę rzec? Nadal się dziwię, że Marie woli Chrisa, bo mi się on wydaje strasznie nudny i sztywny. Oczywiście nie twierdzę, że jej nie kocha czy też nie będą razem szczęśliwi - chociaż trochę mi smutno, że to jednak w dalszym ciągu Colin jest sam w tym trójkącie. I to ostatnie zdanie chociaż proste takie to jednak zasmuciło mnie jeszcze bardziej. Liczę na to, że Colin jednak nie przegrał jeszcze wszystkiego i Marie wreszcie się ogarnie ;D hahah
Swoją drogą odcinek zniewalający ;D Oby więcej takich ;P
Czekam na ciąg dalszy ;*
Pozdrawiam gorąco Madeleine;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:00:07 28-05-11    Temat postu:

Dzięki za komentarze :*


Kenaya - no bo Colin właśnie taki jest: arogant, cynik i egoista. Długo zastanawiałam się z której strony by tu tę ich wspólną noc przedstawić i na początku też sądziłam, że po prostu weźmie sobie to, za co zapłacił, ale potem uznałam, że to byłoby zbyt proste. No i wyszło jak wyszło

magdaalena - pamiętaj, że Colin już raz zniszczył związek brata, no a Marie chyba sama do końca nie wie czego chce, a Chris i Colin są tak różni, że sama nie wiem, którego z nich bym wybrała
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:46:32 28-05-11    Temat postu:

Wiem, że Colin właśnie taki miał być, ale muszę przyznać, że udało Ci się zaskoczyć. Nie spodziewałam się na pewno, że okaże się romantykiem. To akurat ostatnia rzecz jaka przyszłaby mi do głowy aż strach pomyśleć co tam jeszcze wymyśliłaś założę się, że za nic bym nie zgadała. Zresztą nawet nie będę próbować poczekam na dalszy ciąg
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:08:16 29-05-11    Temat postu:

No już nie przesadzajmy, do romantyka mu daleko;) Powiedzmy, że po prostu ma ludzkie odruchy:P Na pewno byś zgadła, bo w tej historii możliwość zaskakiwania jest trochę ograniczona - Chrisa uśmierciłam już w prologu, Marie dostała pieniądze i zapłaciła za to... Nie wiem czy jeszcze mogłabym zaskoczyć, ale postaram się coś wymyślić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:24:33 29-05-11    Temat postu:

Jak zwykle spóźniona. Widać warto było czekać, bo powaliłaś mnie na kolana tą sceną. Romantyczny Colin, hibiskus i zabawa w kotka i myszkę...mmm. Cudnie wręcz.
Nadal twierdzę, że ta dziewczyna jest dziwna, rozumiem pragnienie stabilizacji, ale tee niepohamowany pociąg jest niezaprzeczalny między nią a Colinem, wolałabym krótki romans z miłością życia niż stabilizacje na wieki z facetem, który daje mi bezpieczeństwo.Kropka.
Czekam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlueSky
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 4940
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:20:51 12-06-11    Temat postu:

Wiem, że strasznie zaniedbałam komentowanie, ale wiedz, że czytam. I jestem ciekawa kiedy dodasz tu odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:31:30 12-06-11    Temat postu:

Mam już coś napisane, ale jakoś nie jestem do tego przekonana, muszę to jeszcze przemyśleć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:12:05 18-06-11    Temat postu:



Odcinek 14.

- Przenocujesz mnie przez kilka dni? – spytała Marie, kiedy Carla otworzyła wreszcie drzwi.
- A gdzie „Cześć. Miło cię znów widzieć”? – spytała chrapliwym głosem ruda.
- Cześć, miło cię znów widzieć. Więc?
Carla zmierzyła dziewczynę wzrokiem. Podpuchnięte, czerwone oczy nie wróżyły niczego dobrego. Tak samo, jak mała sportowa torba, którą kurczowo ściskała w dłoniach. Westchnęła ciężko i otworzyła szerzej drzwi.
- Dzięki – szepnęła Marie, wchodząc do środka.
- Napijesz się czegoś? – spytała Carla, sięgając po butelkę wina i dwa kieliszki. Marie skinęła tylko przytakująco. – Który Dawson doprowadził cię do takiego stanu? – spytała, podając jej napełniony kieliszek. Marie wypiła wino jednym duszkiem, odstawiła kieliszek i spojrzała w zielone oczy Carli. – No mała, wykrztuś to z siebie…

- Spałaś z moim bratem?! – wrzasnął Chris nerwowo przeczesując ręką włosy. – Powiedz, że to jakiś żart! – chwycił ją za ramiona i potrząsnął. Kiedy spojrzała mu w oczy, nie widziała w nich nic oprócz ogromnego bólu. Nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, ani powstrzymać łez spływających po policzkach. – Marie… – spojrzał na nią z żalem, nerwowo pocierając nasadę nosa. – Coś ty, u licha, najlepszego zrobiła? … – Spuściła głowę, by uciec od jego wzroku. Nie potrafiła spojrzeć mu teraz w oczy. – Zabiję go! – warknął po chwili, chwytając w pośpiechu skórzaną kurtkę, leżącą na krześle.
- Nie! – zaprotestowała, chwyciwszy go za ramię. – Nie! – stanęła przed nim i spojrzała mu prosto w oczy. – To wszystko było zanim się z tobą związałam i to ja…
- Nic już nie mów! – rozkazał. Zacisnął nerwowo szczęki i odwrócił wzrok. Nie był w stanie znieść myśli, że dłonie jego brata dotykały jej wspaniałego ciała, a jego usta wycisnęły na nim niewidoczne piętno, oznaczające, że to jego własność. Znów to zrobił. Nienawidził go za to. Po historii z Jordan, miał nadzieję, że nigdy już nic podobnego się nie zdarzy. Był jednak głupcem, wierząc, że Colin jest w stanie się zmienić.
- Chris… – szepnęła Marie przez łzy, delikatnie kładąc swą szczupłą dłoń na jego zaciśniętej pięści.
- Zabiję go… – powiedział cicho, patrząc na nią nieobecnym wzrokiem. Wyglądał jak w amoku.
- Chris – potrząsnęła lekko za jego ramiona. – Chris! – powtórzyła głośniej i w końcu spojrzał na nią, jakby obudził się ze snu – To się stało zanim zostaliśmy parą – powiedziała powoli, kładąc wyraźny nacisk na trzy ostatnie słowa.
- A jakie to ma znaczenie? – spojrzał na nią z bólem. Kiedy nie otrzymał odpowiedzi, odwrócił się tyłem do niej i utkwił wzrok w jakimś sobie tylko wiadomym punktem za oknem, pocierając nerwowo kark. – Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? – spytał po chwili, głosem zupełnie wyzutym z jakichkolwiek emocji. Odpowiedziało mu tylko jej ciche chlipanie. – Boże… – szepnął, odwracając się z powrotem w jej stronę. – Cały czas próbowałaś mi coś powiedzieć, a ja… – uśmiechnął się kwaśno. – Byłem święcie przekonany o twojej idealności, niewinności, wierzyłem, że nie byłabyś zdolna zrobić niczego przeciwko mnie… przeciwko nam – poprawił się szybko.
- Bo tak jest – powiedziała cicho. – Byłam ci wierna, zawsze… odkąd jesteśmy razem…
- Nie spałaś z nim, wiem. Ale czy ani przez chwilę nie zaprzątał twoich myśli? Ani przez sekundę, gdy byliśmy razem, nie pomyślałaś o nim? O tym, by to z nim dzielić życie? To przez niego tamtego wieczora chciałaś mnie zostawić – bardziej stwierdził niż zapytał.
- Niezależnie od tego, co łączyło mnie z nim w przeszłości, to ciebie kocham – wyszeptała. Chris roześmiał się ironicznie i odwrócił się twarzą w stronę okna. Podszedł do niego i odsunąwszy cienki materiał firanki, zaczął wpatrywać się w piękny, kolorowy ogród, który kazał urządzić specjalnie z myślą o Marie. Starał się. Był gotów dla niej lecieć na drugi koniec globu, by przywieźć jej najbardziej egzotyczną roślinę z najdalszego zakątka świata, jeśli tylko takie byłoby jej życzenie, a ona…
- Dlaczego więc nie byłaś tego tak pewna, gdy ci się oświadczałem? Co do niego czujesz?
To proste pytanie zawisło nad Marie niczym gilotyna. Była stracona. Dla niej i Chrisa nie było już przyszłości.
- Potrzebowałam pieniędzy – szepnęła po chwili. Nie miała już nic do stracenia. – Bardzo dużej sumy pieniędzy… – dodała, po czym zwiesiła głos, widząc jak jego wszystkie mięśnie napinają się, a dłonie zaciskają się w pięści.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że…? – odwrócił się i zbliżył do niej, by spojrzeć w jej szafirowe oczy, które do tej pory były dla niego synonimem piękna i niewinności. – Sprzedałaś mu się? … Chryste, Marie… – bezwładnie klapnął na łóżko, zaciskając dłonie na skroniach. Przetarł twarz dłońmi i zastygł w bezruchu. Nie miał pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Nie wiedział, czy jest bardziej wściekły na nią, na Colina, czy raczej na samego siebie, za to, że znów okazał się takim głupcem.
- Powiedziałeś, że nie obchodzi cię moja przeszłość – podjęła po chwili – ale zrozumiem, jeśli zechcesz wyrzucić mnie ze swojego życia. Najpierw jednak chciałabym, żebyś wysłuchał, co mam do powiedzenia, a potem… Potem zrobisz co zechcesz…

- Opowiedziałam mu wszystko – mówiła Marie, kurczowo zaciskając palce na pustym kieliszku. – Wcisnęłam zaręczynowy pierścionek w dłoń i wyszłam. Nie mogłam tam zostać…
- Kochasz go? – spytała Carla. Dziewczyna skinęła twierdząco głową. – A Colina?
Marie podniosła wzrok i spojrzała na Carlę zdumiona. Nie potrafiła odpowiedzieć, choć pytanie wydawało się banalne…

*
- Co jest, do cholery? – mruknął Sean, gdy ktoś bardzo nachalnie zaczął dobijać się do drzwi. Nie lubił majsterkować w domu, ale gdy już się za to zabierał, jeszcze bardziej nie znosił, gdy ktoś mu w tym przeszkadzał. A teraz właśnie naprawiał cieknącą rurę. – Zaraz! – krzyknął i odłożywszy klucz francuski, wstał z podłogi, wytarł dłonie w jakąś brudną ścierkę i ruszył w stronę hallu.
- Kto to? – spytała Maya, która właśnie zeszła na dół.
- Nie wiem. Lepiej idź na górę – rzucił chłodno nawet na nią nie patrząc.
- Nie traktuj mnie tak. Nie jestem dzieckiem, ani twoim podwładnym.
Sean teatralnie przewrócił oczami i otworzył drzwi. W progu stał Chris, który wyglądał, jakby został przejechany przez walec drogowy.
- Możemy pogadać? – spytał, a jego mina mówiła sama za siebie. Sean bez słowa otworzył drzwi szerzej, by wpuścić przyjaciela do środka.
- Dzień dobry – zwrócił się do Mai, siląc się na uśmiech.
- Witaj – cmoknęła go w policzek. – Będzie dobrze – szepnęła mu do ucha, a on jej uwierzył. Podziękował jej uśmiechem. – Zaparzę wam herbaty – powiedziała, kierując się w stronę kuchni.
- Jesteś głupkiem, wiesz? – mruknął Chris, gdy Maya zniknęła im z oczu. – Obaj jesteśmy, ale ty jeszcze wszystkiego nie straciłeś. Masz u boku taką fantastyczną kobietę…
- Zdaje się, że nie przyszedłeś tutaj, żeby rozmawiać o mnie, prawda? – przerwał mu Sean. Nie miał ochoty rozkładać teraz na czynniki pierwsze swojego związku z Mayą. – Marie? – spytał, a Chris jedynie skinął twierdząco głową. – Powiedziała ci w końcu?
- Wiedziałeś?! – tym razem to Sean skinął głową.
- Nie chciałem się wtrącać. Uznałem, że lepiej będzie, jeśli ona sama powie ci, czym się zajmowała…
Chris zacisnął nerwowo szczęki. Znów o wszystkim dowiedział się ostatni.
- Ona sprzedała się Colinowi – wycedził w końcu przez zęby, wciąż nie do końca wierząc w znaczenie tych słów.
- Co?! To niemożliwe… – Sean pokręcił głową z niedowierzeniem. Wiedział, że Marie pracowała w klubie, ale nigdy nie sądził, że poszła w ślady Carli i dorabiała na boku w ten sam sposób, co jej ruda, ponętna koleżanka.
- Poszła z nim do łóżka, bo potrzebne jej były pieniądze…
- Jesteś pewien? – spytał Sean, choć doskonale zdawał sobie sprawę jak naiwnie i głupio zabrzmi to pytanie.
- Sama mi powiedziała! – warknął Chris. – Przepraszam. Sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:35:54 18-06-11    Temat postu:

Czy Marie kocha Colina i to jest pytanie za milion dolarów (albo 100 tys. jak kto woli). Powiedziała wszystko Chrisowi i zareagował w dokładnie taki sposób jak myślała, nie wziął nawet pod uwagę tego, że sam powiedział, że jej przeszłość jest nieważna. Ona popełniała błędy, a on ją odrzucił tak jak myślała. Nie wiem, czy nie lepiej byłoby dla niej gdyby zamknęła buzię na kłódkę, ale jednak... Reakcja Colina... Coraz częściej sądzę, że ktoś tu pomieszał karty losu, bo oni powinni być razem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 15, 16, 17  Następny
Strona 10 z 17

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin