|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:19:57 25-12-08 Temat postu: |
|
|
Edward jest boski, a jedyne pocieszenie może być w tym, że Rodrigo będzie do niego podobny, a jeśli będzie tak samo troskliwy jak Edward, to mi do szczęścia już nic więcej nie będzie potrzebne (; |
|
Powrót do góry |
|
|
Maximum Prokonsul
Dołączył: 23 Sie 2008 Posty: 3624 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:55:23 25-12-08 Temat postu: |
|
|
Klaudia zgadzam się z tobą całkowicie
Ale Edwarda Cullena nic i nikt nigdy nie podbije |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 1:27:00 27-12-08 Temat postu: |
|
|
Bo Edward jest najcudówniejszy, a Rod poprostu marną podrubką Ale moję własna podrubka xD |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:29:44 27-12-08 Temat postu: |
|
|
wszystko tylko nie marną ;p
nie przesadzaj już. |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 1:32:49 27-12-08 Temat postu: |
|
|
Ale w porównanie z Edwardem to wiadomo
Ach zastanawiam się czy im cos nie namieszac na etapie na którym jestem czy poprostu poprowadzic do happy endu i zacząc powoli coś na podobieństwo life czyli komedyjkę... |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:38:45 27-12-08 Temat postu: |
|
|
ty mi tutaj lepiej nic nie mieszaj. ja jestem przeciwniczką jakichkolwiek komplikacji.
wystarczy sam fakt, że one wszystkie przeżyły tyle, ile przeżyły i jeszcze przeżyją walcząc z tymi potworkami (; |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 1:40:13 27-12-08 Temat postu: |
|
|
okey okey xD To newik po sylwestrze |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:42:32 27-12-08 Temat postu: |
|
|
chyba oszalałaś!
nawet nie próbuj tak żartować.
wiesz ile dni zostało do sylwestra?
przynajmniej dwa odcinki do tego czasu nam się należą (; |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 11:19:23 27-12-08 Temat postu: |
|
|
Wiem ale za godzinkę opuszczam mój komputer a ż do sylwestra i nie mam odcinków na innych komputerach |
|
Powrót do góry |
|
|
Maximum Prokonsul
Dołączył: 23 Sie 2008 Posty: 3624 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:21:41 01-01-09 Temat postu: |
|
|
No Natka już po Sylwestrze a odcinka nie ma
Ja się z Klaudią zgadzam Rob. to nie żadna marna podrupka (on też jest boski)
I ja też jestem przeciwniczką jakichkolwiek komplikacji
I dawaj nam tu szybko odcinek z Robertem |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:39:36 03-01-09 Temat postu: |
|
|
Felicia siedziała w fotelu na ganku i czytała gazetę. Kolejny donos o morderstwie nie wzruszył jej specjalnie. Nie chodzi o to, że nie była wrażliwa na śmierć bo była i to nawet bardzo. Po prostu w takim wielkim mieście jak to morderstwa, zwłaszcza te nie wyjaśnione były chlebem powszednim. Gdyby przejmowała się każdym donosem o czyjejś śmierci już dawno zapewne zwariowałaby. Obojętność była koniecznością w zachowaniu zdrowych zmysłów.
Czy nie wystarczyło to, ze mąż się nad nią znęcał. Usilnie odpychała od siebie te wspomnienia, starając się ich miejsce zastąpić tymi z lat gdy Marcos był najcudowniejszym mężczyzną na ziemi. Gdy praktycznie nosił ja na ramionach. Skąd ta zmiana…
Coś poruszyło się w krzakach. Kobieta spojrzała w tamtą stronę. Znów spokojnie. Coś musiało jej się przywidzieć. Oparła się o oparcie fotela i zamknęła na chwile oczy. W tym momencie usłyszała trzask łamanych gałęzi. Zerwała się natychmiast, ale nic nie zauważyła po raz kolejny.
Odłożyła gazetę na bok i powolnym krokiem skierował się w stronę krzaków.
Kolejny trzask.
Tym razem była wpatrzona w krzaki, ale nic nie zauważyła. Powoli zbliżała się coraz bardziej. Niepewnym krokiem przekroczyła linię w której lasek stykał się z jej posesją. To znaczy ich posesją, a dokładniej męża, cały dom był zapisany tylko i wyłącznie na niego.
Rozejrzała się dookoła. Wszystko wyglądało zwyczajnie. Chyba zwyczajnie. Dawno nie była tutaj. Ten las kojarzył jej się z najgorszymi wspomnieniami ostatnich lat. Nie chciała ich sobie przypominać. Wolała wyrzucić je z pamięci tak jak wyrzucała większość wspomnień ostatnich lat. Dlatego też nie wchodziła do lasu. Teraz pchana wszechogarniająca ciekawością. A raczej mieszanka ciekawości z niepokojem przekroczyła granicę lasu.
Znów trzask.
Odwróciła się w stronę z której dobiegł dźwięk. Znowu nic.
I w tym momencie zauważyła małą poszarpana karteczkę, trochę przypaloną wytchnięta między pękniecie w korze.
Jej ręka trzęsła się gdy sięgała po kartkę, nie wiedziała nawet dlaczego. Stojąc w miejscu rozłożyła ja i ujrzała znajome pismo zniekształcone trochę zapewne przez pośpiech lub jakieś inne emocje.
Mamo
Przeczytała pierwsze słowo i teraz była już pewna kto napisał ten liścik.
-Mamo…- powtórzyła –Oj Miguel…-
Wiele się ostatnio zmieniło. Ja się zmieniłem. Nawet nie wiesz jak bardzo…
Nie martw się o mnie. Nic mi nie jest… ale nie próbuj się ze mną kontaktować.
To nie najlepszy pomysł! Będzie dobrze mamo.
Mig
Łza spłynęła po policzku kobiety. Zakołysała się na kości i spadła na karteczkę rozpryskując się na niej.
-Synku…- podniosła głowę. –Miguel! Synku!- krzyknęła i zaczęła rozglądać się z paniką wkoło. -Synku!- wiedziała, ze musi być gdzieś w pobliżu, ze musi ja słyszeć. Bała się. Pierwszy raz bała się bardziej niż bała się męża gdy wstępował w niego potwór. Bała się o swojego syna. Wiedziała, ze za jego słowami cos się kryje, coś złowieszczego.
Sygnał sms’a wyrwał Lorene z zamyślenia.
Dzisiaj się nie spotkamy, mam nadzieję, ze będziesz tęsknić
Kobieta odetchnęła z ulgą. Ile szczęścia może dać jeden zwykły sms. Lorena tak bardzo brzydziła się tego mężczyzny. Był czasem wręcz brutalny w ich spotkaniach, był stary, był jej koszmarem sennym.
Napawał ja strachem na równi z obrzydzeniem. Było w nim coś niepokojącego.
Tak bardzo cieszyła się, ze w biurze widziała go dziś po raz ostatni.
Wyszła z pokoju i poszła sprawdzić co u Lukasa. Chłopiec spał spokojnie. Jej mały aniołek. Spojrzała na jego mała twarzyczkę i przestraszyła się.
Coś jej się nie zgadzał, coś było nie tak w jego drobniutkiej sylwetce i twarzyczce. Nie była w stanie powiedzieć co dokładnie. Coś jej nie pasowało. Nie zauważyła tego wcześniej, ale teraz wyraźnie widziała, że coś jest nie tak. Cos było w nim inne niż u pozostałych niemowlaków, nie była w stanie powiedzieć co, ale jednak. Przyjrzała się dokładnie, ale dalej nie wiedziała co ja tak… niepokoiło. Tak! To było odpowiednie słowo. To nie była zwykła ciekawość, to spostrzeżenie niepokoiło ją. Martwiła się o swojego aniołka.
Z trudem odrywając od niego wzrok rozejrzała się po pokoju. Jakby to miało jej dać odpowiedź na nurtujące ją pytanie.
Z pozoru nic się nie zmieniło. Pokój wyglądał jak zwykle, maskotki w rogach, książeczki dla dzieci na półkach. I wtedy jej uwagę przykuło okno.
-Nie to nie możliwe…- okno było otwarte, a przecież mogłaby przysiąc, ze zostawiła je zamknięte. Na pewno zostawiła zamknięte! Bała się, że Lukas się przeziębi. Zawsze je zamykała.
No i jeszcze ta poszarpana firanka. Nie to nie było normalne. O ile jeszcze okno mogła otworzyć, o tyle ta firanka… z nią było zdecydowanie coś podejrzanego.
-Ktoś się włamał!- pomyślała przerażona. Ale przecież w pokoju nic się nie zmieniło. Tylko to okno…
Przytuliła synka do piersi i razem z nim wyszła z pokoju.
Jak zwykle Andrea nie mogła zasnąć. Jej kości ocierały się o twardy materac. Gdy w końcu udało jej się zasnąć jej sen wcale nie był spokojny. Nie rozumiała skąd przyszedł ten koszmar, ale była tak realny. Czuła jakby naprawdę to wszystko się zdarzyło.
Noc. Czarniejsza niż zwykle. Na niebie nie świeciła żadna gwiazda. Tylko księżyc zasnuty mgłą oświetlał mroczne uliczki. Już sam ten widok napawał ja przerażeniem. Dlaczego? Usłyszała wycie.
Wycie? Dlaczego wycie psa doprowadzało ją do takiego przerażenia.
A potem… jakby ktoś drapał pazurami o tablicę. Nie, to było gorsze. Wzdrygnęła się.
Biegła miedzy uliczkami chociaż właściwie nie znała drogi. Prześladowały ja coraz to nowe odgłosy. Każdy nowy był coraz gorszy. Wycie, drapanie, warczenie, coś jakby zęby ocierające się o siebie. Chciała od nich ucie. Biegła przed siebie ciągle zatykając sobie uszy. Ale to nic nie dawało.
Skręciła koło sklepu który dobrze znała. Przychodziła tutaj oglądać zwierzątka gdy była mała. Ale teraz w jej śnie okna zabite były dechami. Nie przypominało zupełnie tego wspaniałego miejsca z jej wspomnień.
Dopiero po chwili zauważyła, ze jest w ślepej uliczce. Ale było już za późno, żeby się odwrócić, czuła to. Rozejrzała się wokół . I wtedy go zobaczyła. Stał tam uśmiechał się do niej i wyciągnął powoli dłoń. Jakby chciał ją dotknąć. Zapomniał o tym wszystkim przed czym uciekała i ruszyła w jego stronę. Jej ojciec był taki jak go zapamiętała. Nawet wąsa podkręcał tak jak kiedyś. Zrobiła krok w jego stronę. I w tym momencie rozpłynął się jakby w powietrzu. Zaczęła krzyczeć z rozpaczy. I wtedy otoczyły ją tak okropne stworzenia, ze nie wierzyła, że do tej pory nie wierzyła, ze jej wyobraźnie jest w stanie wytworzyć coś podobnego. Nie, nie były brzydkie. Przynajmniej nie wszystkie.
Były przerażające. I szły w jej stronę. Coraz szybciej. A ona nie miała dokąd uciekać.
Obudziła się z krzykiem i zlana potem. Trzęsła się ze strachu. Ale nie tylko…
Zimne powietrze wlatywało przez otwierające się okno. |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:51:17 03-01-09 Temat postu: |
|
|
Cap VII
Felicia siedziała w fotelu na ganku i czytała gazetę. Kolejny donos o morderstwie nie wzruszył jej specjalnie. Nie chodzi o to, że nie była wrażliwa na śmierć bo była i to nawet bardzo. Po prostu w takim wielkim mieście jak to morderstwa, zwłaszcza te nie wyjaśnione były chlebem powszednim. Gdyby przejmowała się każdym donosem o czyjejś śmierci już dawno zapewne zwariowałaby. Obojętność była koniecznością w zachowaniu zdrowych zmysłów.
Czy nie wystarczyło to, ze mąż się nad nią znęcał. Usilnie odpychała od siebie te wspomnienia, starając się ich miejsce zastąpić tymi z lat gdy Marcos był najcudowniejszym mężczyzną na ziemi. Gdy praktycznie nosił ja na ramionach. Skąd ta zmiana…
Coś poruszyło się w krzakach. Kobieta spojrzała w tamtą stronę. Znów spokojnie. Coś musiało jej się przywidzieć. Oparła się o oparcie fotela i zamknęła na chwile oczy. W tym momencie usłyszała trzask łamanych gałęzi. Zerwała się natychmiast, ale nic nie zauważyła po raz kolejny.
Odłożyła gazetę na bok i powolnym krokiem skierował się w stronę krzaków.
Kolejny trzask.
Tym razem była wpatrzona w krzaki, ale nic nie zauważyła. Powoli zbliżała się coraz bardziej. Niepewnym krokiem przekroczyła linię w której lasek stykał się z jej posesją. To znaczy ich posesją, a dokładniej męża, cały dom był zapisany tylko i wyłącznie na niego.
Rozejrzała się dookoła. Wszystko wyglądało zwyczajnie. Chyba zwyczajnie. Dawno nie była tutaj. Ten las kojarzył jej się z najgorszymi wspomnieniami ostatnich lat. Nie chciała ich sobie przypominać. Wolała wyrzucić je z pamięci tak jak wyrzucała większość wspomnień ostatnich lat. Dlatego też nie wchodziła do lasu. Teraz pchana wszechogarniająca ciekawością. A raczej mieszanka ciekawości z niepokojem przekroczyła granicę lasu.
Znów trzask.
Odwróciła się w stronę z której dobiegł dźwięk. Znowu nic.
I w tym momencie zauważyła małą poszarpana karteczkę, trochę przypaloną wytchnięta między pękniecie w korze.
Jej ręka trzęsła się gdy sięgała po kartkę, nie wiedziała nawet dlaczego. Stojąc w miejscu rozłożyła ja i ujrzała znajome pismo zniekształcone trochę zapewne przez pośpiech lub jakieś inne emocje.
Mamo
Przeczytała pierwsze słowo i teraz była już pewna kto napisał ten liścik.
-Mamo…- powtórzyła –Oj Miguel…-
Wiele się ostatnio zmieniło. Ja się zmieniłem. Nawet nie wiesz jak bardzo…
Nie martw się o mnie. Nic mi nie jest… ale nie próbuj się ze mną kontaktować.
To nie najlepszy pomysł! Będzie dobrze mamo.
Mig
Łza spłynęła po policzku kobiety. Zakołysała się na kości i spadła na karteczkę rozpryskując się na niej.
-Synku…- podniosła głowę. –Miguel! Synku!- krzyknęła i zaczęła rozglądać się z paniką wkoło. -Synku!- wiedziała, ze musi być gdzieś w pobliżu, ze musi ja słyszeć. Bała się. Pierwszy raz bała się bardziej niż bała się męża gdy wstępował w niego potwór. Bała się o swojego syna. Wiedziała, ze za jego słowami cos się kryje, coś złowieszczego.
Sygnał sms’a wyrwał Lorene z zamyślenia.
Dzisiaj się nie spotkamy, mam nadzieję, ze będziesz tęsknić
Kobieta odetchnęła z ulgą. Ile szczęścia może dać jeden zwykły sms. Lorena tak bardzo brzydziła się tego mężczyzny. Był czasem wręcz brutalny w ich spotkaniach, był stary, był jej koszmarem sennym.
Napawał ja strachem na równi z obrzydzeniem. Było w nim coś niepokojącego.
Tak bardzo cieszyła się, ze w biurze widziała go dziś po raz ostatni.
Wyszła z pokoju i poszła sprawdzić co u Lukasa. Chłopiec spał spokojnie. Jej mały aniołek. Spojrzała na jego mała twarzyczkę i przestraszyła się.
Coś jej się nie zgadzał, coś było nie tak w jego drobniutkiej sylwetce i twarzyczce. Nie była w stanie powiedzieć co dokładnie. Coś jej nie pasowało. Nie zauważyła tego wcześniej, ale teraz wyraźnie widziała, że coś jest nie tak. Cos było w nim inne niż u pozostałych niemowlaków, nie była w stanie powiedzieć co, ale jednak. Przyjrzała się dokładnie, ale dalej nie wiedziała co ja tak… niepokoiło. Tak! To było odpowiednie słowo. To nie była zwykła ciekawość, to spostrzeżenie niepokoiło ją. Martwiła się o swojego aniołka.
Z trudem odrywając od niego wzrok rozejrzała się po pokoju. Jakby to miało jej dać odpowiedź na nurtujące ją pytanie.
Z pozoru nic się nie zmieniło. Pokój wyglądał jak zwykle, maskotki w rogach, książeczki dla dzieci na półkach. I wtedy jej uwagę przykuło okno.
-Nie to nie możliwe…- okno było otwarte, a przecież mogłaby przysiąc, ze zostawiła je zamknięte. Na pewno zostawiła zamknięte! Bała się, że Lukas się przeziębi. Zawsze je zamykała.
No i jeszcze ta poszarpana firanka. Nie to nie było normalne. O ile jeszcze okno mogła otworzyć, o tyle ta firanka… z nią było zdecydowanie coś podejrzanego.
-Ktoś się włamał!- pomyślała przerażona. Ale przecież w pokoju nic się nie zmieniło. Tylko to okno…
Przytuliła synka do piersi i razem z nim wyszła z pokoju.
Jak zwykle Andrea nie mogła zasnąć. Jej kości ocierały się o twardy materac. Gdy w końcu udało jej się zasnąć jej sen wcale nie był spokojny. Nie rozumiała skąd przyszedł ten koszmar, ale była tak realny. Czuła jakby naprawdę to wszystko się zdarzyło.
Noc. Czarniejsza niż zwykle. Na niebie nie świeciła żadna gwiazda. Tylko księżyc zasnuty mgłą oświetlał mroczne uliczki. Już sam ten widok napawał ja przerażeniem. Dlaczego? Usłyszała wycie.
Wycie? Dlaczego wycie psa doprowadzało ją do takiego przerażenia.
A potem… jakby ktoś drapał pazurami o tablicę. Nie, to było gorsze. Wzdrygnęła się.
Biegła miedzy uliczkami chociaż właściwie nie znała drogi. Prześladowały ja coraz to nowe odgłosy. Każdy nowy był coraz gorszy. Wycie, drapanie, warczenie, coś jakby zęby ocierające się o siebie. Chciała od nich ucie. Biegła przed siebie ciągle zatykając sobie uszy. Ale to nic nie dawało.
Skręciła koło sklepu który dobrze znała. Przychodziła tutaj oglądać zwierzątka gdy była mała. Ale teraz w jej śnie okna zabite były dechami. Nie przypominało zupełnie tego wspaniałego miejsca z jej wspomnień.
Dopiero po chwili zauważyła, ze jest w ślepej uliczce. Ale było już za późno, żeby się odwrócić, czuła to. Rozejrzała się wokół . I wtedy go zobaczyła. Stał tam uśmiechał się do niej i wyciągnął powoli dłoń. Jakby chciał ją dotknąć. Zapomniał o tym wszystkim przed czym uciekała i ruszyła w jego stronę. Jej ojciec był taki jak go zapamiętała. Nawet wąsa podkręcał tak jak kiedyś. Zrobiła krok w jego stronę. I w tym momencie rozpłynął się jakby w powietrzu. Zaczęła krzyczeć z rozpaczy. I wtedy otoczyły ją tak okropne stworzenia, ze nie wierzyła, że do tej pory nie wierzyła, ze jej wyobraźnie jest w stanie wytworzyć coś podobnego. Nie, nie były brzydkie. Przynajmniej nie wszystkie.
Były przerażające. I szły w jej stronę. Coraz szybciej. A ona nie miała dokąd uciekać.
Obudziła się z krzykiem i zlana potem. Trzęsła się ze strachu. Ale nie tylko…
Zimne powietrze wlatywało przez otwierające się okno. |
|
Powrót do góry |
|
|
Brooklyn Mistrz
Dołączył: 16 Wrz 2008 Posty: 10445 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z klatki B Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:47:53 03-01-09 Temat postu: |
|
|
Ciekawe co się stało z synem Felici i kto włamał się do domu Loreny ? Pewnie to te same osobniki |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 0:17:49 04-01-09 Temat postu: |
|
|
Ach co do tych samych osobników to ja bym sie zastanowiła Ale podobne klimaty xD |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:47:27 04-01-09 Temat postu: |
|
|
Tak, klimaty podobne i az mnie zmrozilo - jak zaczynalam czytac, bylo mi zimno w pokoju, teraz juz calkiem marzne - a poczatkowa scena zawodowa. Akurat jest prrzed polnoca . Gratulacje za klimat! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|