|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ninnare Debiutant
Dołączył: 08 Cze 2012 Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:49:02 09-06-12 Temat postu: |
|
|
Woow, cudne opowiadanie! Az geba sama sie smieje, gdy czyta sie teksty seniorki Collins Juz nie moge sie doczekac kiedy dowiemy sie co takiego ukrywa Alli... stawiam, ze jest w ciazy! |
|
Powrót do góry |
|
|
mina107 Prokonsul
Dołączył: 29 Kwi 2012 Posty: 3548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wa-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:50:26 09-06-12 Temat postu: |
|
|
pierwsza myśl po opowiadaniu była taka sama |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:03:44 01-07-12 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 13
Schodząc po schodach rankiem Serina usłyszała ożywione rozmowy dobiegające z kuchni. Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła w tamtą stronę. Stanęła w progu, ale zanim zdarzyła się przywitać napotkała ciepłe spojrzenie Grety, która razem z synową przygotowywała posiłek dla rodziny.
- Dzień dobry kochanie – uśmiechnęła się serdecznie.
- Dzień dobry
- Nie wiem czy wiesz, że całe towarzystwo jeszcze nie zwlekło się z łóżek na śniadanie – zachichotała i pokręciła głową.
- To akurat nic nowego moja droga – odezwała się rozbawiona Scarlet i zerknęła na Serinę – może napijesz się kawy? – zaproponowała.
- Nie dziękuję, poczekam na resztę – odparła i podeszła do blatu – może w czymś pomogę? – zaoferowała. Scarlet położyła jej dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się.
- Dziękuję skarbie, ale już właściwie wszystko gotowe. Trzeba tylko zbudzić tę bandę – uśmiechnęła się.
- My już jesteśmy mamo – usłyszeli ciepły głos Michaela, który razem z Mirandą pojawił się w kuchni. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do blatu oglądając zawartość talerzy i misek – wszystko wygląda pysznie. Jak zwykle zresztą – powiedział i sięgnął po jedną z kanapek ułożonych na półmisku.
- Mike! – zaśmiała się Scarlet i chciała zdzielić go po rękach, ale szybko umknął pochłaniając w drodze kanapkę. Miranda i Serina wybuchnęły śmiechem na tą scenę. Michael mrugnął do nich porozumiewawczo w odpowiedzi.
- Nie wiem jak ty wychowałaś te dzieciaki – powiedziała Greta kręcąc głową z rozbawieniem.
- No akurat nie wspomnę kto je najbardziej rozpieszczał – odparła Scarlet krzyżując ręce na piersi i unosząc znacząco brew.
- Dobrze już dobrze – Greta poklepała ją po ramieniu uśmiechając się szeroko po czym mrugnęła do całej trójki. Serina zaśmiała się z niedowierzaniem. Nie sądziła, że kobieta z wieku Grety, będąc babcią, może mieć w sobie tyle pozytywnej energii i poczucia humoru. Coraz bardziej cieszyła się więc, że tu przyjechała. W tym domu mogła czuć się naprawdę jak w domu i to było dla niej coś bardzo ważnego. Tym bardziej, że swojego już nie miała. Zamrugała powiekami odpędzając łzy. W tej samej chwili wszyscy usłyszeli Vivi, która schodząc po schodach rozmawiała przez telefon.
- Powiedziałam ci, żebyś spadał! – warknęła – no to trzeba było się zastanowić wcześniej…..tak jasne – rozejrzała się po pokoju i sięgnęła po jeden z cukierków leżących w misce w salonie. Otworzyła go i przyłożyła papierek do słuchawki po czym zaczęła nim szeleścić…. – halo!.....Jared?! halo…..chyba tracę zasięg….nie słyszę cie…. – powiedziała i rozłączyła się.
- Można ci pogratulować pomysłowości młoda – zaśmiał się Michael. Vivi przewróciła oczami i weszła do kuchni.
- Mógłby się ode mnie odczepić. Mam go dość – odparła i pochyliła się nad talerzem z kanapkami. Zanim jednak zdążyła po cokolwiek sięgnąć poczuła jak Greta uderzyła ją ściereczką po tyłku.
- Ała!
- Sio! – powiedziała Greta ze śmiechem i sięgnęła po talerz przestawiając go na inną szafkę.
- Trzeba mieć chyba spryt Michaela żeby dostać się do tych kanapek – zauważyła Serina i wszyscy w kuchni roześmiali się wesoło.
- A co tu tak wesoło? – zapytał Ray wchodząc do kuchni – dostanę jakąś kawę? – zapytał rozglądając się dookoła.
- O nie! Najpierw niech wszyscy zejdą łaskawie na śniadanie jak Bóg przykazał – odezwała się Scarlet – nie będę karmić każdego z osobna – dodała patrząc na dzieci upominająco.
- No to coś mi się wydaje, że jesteśmy skazani na głodówkę – zauważył Ray i oparł się nonszalancko ramieniem o framugę tuż obok Serina, która stała oparta o ścianę – zanim te gagatki wstaną to nas noc zastanie – dodał.
- Richard właśnie przyjechał – powiedziała Greta wyglądając przez okno.
- Dzień dobry wszystkim – przywitał się kiedy wszedł do domu – widzę, że wszyscy jak zbawienia wyczekują śniadania – mrugnął do żony ze śmiechem – przepraszam, ale musiałem na chwilę wyskoczyć do biura – wytłumaczył i podszedł do zlewu, żeby umyć ręce.
- Wszystko w porządku? – zapytała Scarlet. Mężczyzna skinął głową.
- Tak kochanie. Mitch zapomniał dać mi dokumenty do podpisania, ale już wszystko załatwiłem i mam wolne – dodał z uśmiechem i pocałował żonę w głowę.
- Cześć – do kuchni całkiem niepostrzeżenie weszła Allison. Uśmiechnęła się łagodnie do Seriny wymieniając z nią porozumiewawcze spojrzenia.
- No to mamy prawie wszystkich w komplecie – zauważyła Greta – na Kevina nie ma co czekać, bo wstanie na obiad znając jego ciągotę do spania.
- Z tym się zgodzę – odparła Scarlet – no to zapraszam do ogrodu. Jest piękne słońce. Michael możesz to wziąć? – podała synowi dwa półmiski – ja wezmę to - sięgnęła po kanapki.
- Pomogę wam – odezwała się Vivi i podskoczyła do blatu.
- Lepiej się czujesz? – zapytał Ray kiedy razem z Seriną szli za rodziną do ogrodu.
- Tak – westchnęła – przepraszam za wczoraj. Zwykle nie jestem taka płaczliwa – powiedziała z gorzkim uśmiechem.
- Hej – Ray przystanął i uniósł jej podbródek ku sobie – dla mnie to nie jest żaden problem. Nie musisz dusić niczego w sobie. Jestem twoim przyjacielem – uśmiechnął się szeroko. Serina skinęła głową. Ray nie zastanawiając się pocałował ją w czoło i objął ramieniem prowadząc do stołu. Wszyscy już zajęli swoje miejsca i zaczęli pałaszować wszystko co znajdowało się na stole. Serina sama nie mogła wyjść z podziwu jakie to wszystko było smaczne. W pewnym momencie wśród ogólnego gwaru zerknęła nieświadomie na Allison. Siedziała bez słowa i bawiła się jedzeniem. Nałożyła sobie odrobinę sałatki i przesuwała groszek z jednego miejsca na drugie. Kiedy poczuła zapach kawy zagryzła szczęki i wstała uśmiechając się blado.
- Przepraszam na chwilę, zaraz wrócę zapomniałam o czymś – wyjaśniła i czym prędzej pobiegła do domu. Serina zmarszczyła brwi. Coś było nie tak. Wyciągnęła telefon i spojrzała na wyświetlacz.
- Przepraszam muszę zadzwonić – uśmiechnęła się i wstała kierując się do domu. Szła powoli żeby nikt się nie zorientował, że coś nie w porządku. Ruszyła przez salon, sprawdzając kuchnie i jadalnie, ale nigdzie nie było Allison. Ruszyła w głąb korytarza i zobaczyła, że pod drzwiami od łazienki pali się światło. Podeszła bliżej i przez chwilę zasłuchiwała. Bez wątpienia w środku była Alli. Nagle Serina usłyszała jak dziewczynę męczą mdłości. Zapukała cicho.
- Alli to ja Serina – odezwała się – wszystko w porządku?
- Tak – usłyszała cichy szept a później szloch.
- Wiem co się dzieje, mogę wejść? – zapytała zaniepokojona. Przez chwilę zastanawiała się czy Allison w ogóle usłyszała jej pytanie, bo zapadła cisza.
- Wejdź – odezwała się Allison. Serina delikatnie zacisnęła klamkę i drzwi ustąpiły. Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Allison siedziała na podłodze w łazience oparta o sedes. Uniosła zapłakany wzrok i spojrzała jej w oczy.
- Tak łatwo się domyślić? – zapytała z rozpaczą w głosie. Serina pokręciła głową i kucnęła przy niej.
- Nie. Zauważyłam jak bawisz się jedzeniem i jak odrzucił cie zapach kawy. Nie martw się nikt się nie zorientował – uśmiechnęła się – masz bardzo liczną rodzinę. To duży plus – dodała mrugając do niej. Odetchnęła z ulgą kiedy Allison zaśmiała się przez łzy.
- Nie wiem co mam robić. Boje się – powiedziała i spojrzała na Serinę. Po policzku popłynęła jej samotna łza.
- A ojciec dziecka? – zapytała Serina. Allison z rezygnacją pokręciła głową.
- Spotykałam się z nim krótko. Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy poczułam…. No wiesz, to coś. Jakby grom. Motyle w brzuchu. Może to śmieszne, ale byłam pewna, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Może jestem naiwna, albo głupia. Był ciepły i czuły. Uśmiechał się, żartował. A te jego oczy. Błękitne, błyszczące, ale czasem takie odległe – otarła policzki mokre od łez i zamilkła na chwilę – kiedy rano obudziłam się w jego łóżku, myślałam, że będzie cudownie. Ale okazało się inaczej. Stał się oschły. Nie pozwolił się dotknąć. Starał się mnie odrzucić, ale kiedy na mnie spojrzał…. – urwała na chwilę – nie wiem o co chodziło, ale on płakał – spojrzała w oczy Serinie – patrzył mi w oczy, mówił te straszne rzeczy i płakał. A później zniknął z mojego życia. Dwa tygodnie później zrobiłam test i okazało się ze jestem w ciąży. Potwierdziłam to u lekarza, ale jego już nie mogłam znaleźć. Nie odbierał moich maili, ani telefonów, więc stwierdziłam, że muszę poradzić sobie sama, ale….. – rozpłakała się znów – nie potrafię – ukryła twarz w dłoniach. Serina bez słowa przygarnęła ją do siebie i mocno przytuliła.
- Nie zamierzam cie oceniać. Pamiętaj o tym, że nie jesteś sama i na mnie możesz zawsze liczyć – powiedziała i spojrzała jej w oczy – poza tym może powinnaś powiedzieć Ray’owi – Allison pokręciła głową – posłuchaj mnie –poprosiła. Dziewczyna uniosła powoli wzrok – jesteś jego siostrą. Ray bardzo cie kocha i bez względu na to co się stało zawsze ci pomoże. Zresztą myślę, że nie tylko on. Masz cudowną rodzinę, która wspiera się nawzajem i nie musisz się niczego bać.
- Wiem, ale jest mi wstyd….. – zaszlochała – byłam zawsze tą najbardziej poukładaną, rozsądną i odpowiedzialną. Rodzice pokładali we mnie duże nadzieje. Nigdy ich nie zawiodłam a teraz…. – pokręciła głową i znów zaczęła płakać.
- Każdy w swoim życiu popełnia błędy. Twoi rodzice na pewno również je popełniali – powiedziała – jeżeli nie chcesz im powiedzieć. Pozwól przynajmniej by Ray poznał prawdę. Razem będzie wam łatwiej znaleźć najlepsze rozwiązanie. Nie musisz zostać z tym sama – dodała i uśmiechnęła się delikatnie. Allison przygryzła dolną wargę przez chwilę nad czymś się zastanawiając. W końcu westchnęła i spojrzała Serinie w oczy.
- W porządku – odparła. Serina skinęła głową i wyciągnęła komórkę z tylnej kieszeni dżinsów po czym wykręciła numer Ray’a.
- Tak? – odezwał się niepewnie.
- Ray nie mów tylko na głos, że to ja – poprosiła.
- Dobrze, coś się stało? – zapytał zaniepokojony – przepraszam na moment – odezwał się do rodziny i wstał od stołu.
- Przyjdź proszę do łazienki – powiedziała.
- W porządku. Poczekaj, wejdę do domu i dopiero wtedy się rozłączę, bo Greta mi się przygląda.
- Czekam na ciebie – odezwała się i jednocześnie rozłączyli połączenie. Serina sięgnęła po ręczniczek i zmoczyła go pod zimną wodą po czym podała go bez słów Allison.
- Dziękuję – odezwała się dziewczyna i przyłożyła ręczniczek do czoła. Po chwili obje usłyszały pukanie do drzwi. Serina uchyliła je delikatnie a kiedy upewniła się, że to Collins wpuściła go do środka.
- Co się stało? – zapytał patrząc z troską na Serinę. Po chwili jednak zauważył siedzącą na podłodze siostrę – Alli? – zmarszczył brwi i zerknął raz na jedną raz na drugą – co jest grane? – Serina położyła mu dłoń na ramieniu i spojrzała w oczy.
- Zostawię was samych Ray – powiedziała i spojrzała na Allison – jest coś o czym powinniście porozmawiać – dodała jeszcze i uśmiechnęła się do Alli dodając jej otuchy po czym wyszła z łazienki zamykając za sobą drzwi. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:51:30 01-07-12 Temat postu: |
|
|
No i poraz kolejny przekonuję się, że rodzina Raya jest wsprost wspaniała, ale wychodzi na to, że w wpenych sytuacjach to może być minus. Biedna Alli bała się przyznać, wstyd jej przed bliskimi, że ich zawiodła, ale na razie przedstawiłaś ich wszystkich tak, że nie sądzę, żeby ktokolwiek z nich miał zamiar robić jej jakieś wyrzuty. Gdyby tak było, zaskoczyłoby mnie to bardzo.
Szczęście w nieszczęściu, że Serina się zorientowała i porozmawiała z nią. To naprawde kobieta-anioł. Mam nadzieję, że Ray w porę to dostrzeże |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:02:39 01-07-12 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Aguś za koma
Cóż mogę powiedzieć....rodzina Ray'a to dobrzy ludzie jak zauważyłaś i może Allison za bardzo "histeryzuje"?
Co do Ray'a myślę, że chłopak doskonale zdaje sobie sprawę z tego jaka jest Serina. Pytanie tylko co on z tym zrobi i nad tym trzeba się chyba zastanowić |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:09:44 01-07-12 Temat postu: |
|
|
Ja mam nadzieję, że oboje w końcu przejrzą na oczy i przestaną jedno przed drugim udawać, że to tylko przyjaźń i niezobowiązujący seks |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:20:44 02-07-12 Temat postu: |
|
|
Zaczęłam nadrabianie wreszcie Nie było mnie tutaj dawno, bo miałam dużo nauki..
Odcinki 6,7
Serina i Ray nadal się świetnie dogadują i jest między nimi chemia. Śmiesznie wkurzają Jack'a. ten ostatni dostał kosza od Seriny i pewnie będzie jeszcze bardziej nadęty, niż wcześniej?
Greta wydaje się być bardzo fajną babką. Kocha Ray'a i widać, ze ma spory wpływ na niego. Serina przypadła jej do gustu, co mnie cieszy
Odcinki 8,9
Zaczęło się przedstawienie i wszystko na razie idzie zgodnie z planem. Richard ma rację, ze jego syn ma gust A rodzina Ray'a wydaje się sympatyczna, chociaż są pewne zawirowania
Serina została przyjęta bardzo miło. Z odcinka na odcinek poznajemy coraz więcej postaci, ale najbardziej zaciekawił mnie niesforny Kevin
A kto go gra, bo mi się nie wyświetla sygnaturka?
Odcinki 10,11
Pojawiła się Allison i nie wiem, co mam sądzić o tej dziewczynie. Na razie wydaje się być sympatyczna, chociaż niewątpliwie jest pracoholiczką
Cała rodzina Ray'a jest bardzo fajna i widać, że łączą ich głębokie relacje. Każdy jest inny, ale tworzą świetną całość A dowództwo nad nimi sprawuje Greta!
Ciekawe co trapi Alli? Co nawywijała?
Podobała mi się scena między Seriną, a Ray'em. Widać, że są dla siebie wsparciem i łączy ich dużo więcej, niż seks.
Odcinki 12,13
Wreszcie coś o Kaili i Seanie Oni do siebie bardzo pasują... Już czuję, że wisi nad nimi uczucie
Dodam też, że są przesłodcy!
No i już wiemy, co jest powodem smutku Alli. Niechciana ciąża Myślę, że powinna o tym powiedzieć rodziców, a oni powinni ją wesprzeć. Takie rzeczy się zdarzają i nie można jej teraz potępić.
Teraz postaram się zaglądać na bieżąco |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:43:07 02-07-12 Temat postu: |
|
|
Rodzina Ray'a z każdym, kolejnym odcinkiem coraz bardziej mnie rozczula. Ciepło i radość od niej bijące rozkładają człowieka na łopatki, uświadamiając jednocześnie, że sam chciałby móc żyć w tak zżytej i wspierającej się na każdym kroku, społeczności Wszyscy są tak fantastycznie wykreowani, że nie ma nawet opcji, by mówić, że kogoś lubi się bardziej lub mniej. Bohaterką ostatniego capitulo została jednak Allison, która okazała się być w ciąży. I choć może ów fakt mnie nie zaskoczył, to współczuję jej. Obawia się bowiem, że zawiodła swoją rodzinę, a tak naprawdę nie zrobiła niczego złego. Liczyła bowiem na coś pięknego w związku z nowo poznanym mężczyzną i nie miała bladego pojęcia, że jej relacja z nim skończy się tuż po jednej, wspólnie spędzonej nocy. I tutaj pojawia się pytanie - czy poznamy bliżej ów mężczyznę?? Czy zapoznamy się z pobudkami, jakie kierowały nim tuż po nocy spędzonej z Alli?? Bo jego reakcja tamtego, pamiętnego dnia naprawdę pozostawia wiele do życzenia. Moją pierwszą myślą była opcja, że być może poważnie choruje - o czym nie poinformował dziewczyny, zanim zdecydował się na sex z nią. Ale może tylko wyolbrzymiam problem Liczę zatem na szybkie rozwianie mych wątpliwości i niecierpliwie wyczekuję kolejnej, fascynującej nowości |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:21:31 03-07-12 Temat postu: |
|
|
Przede wszystkim dziękuję dziewczyny za komentarze
Aguś - myślę, że w końcu, siłą rzeczy zresztą, to nastąpi, ale do tego jeszcze trochę
Dull - cieszę się, że zajrzałaś wszystko rozumiem, także spoko odcinki nie uciekną
madoka - po raz kolejny gęba mi się cieszy kiedy czytam Twojego koma
Cieszę się, że rodzina Ray'a tak bardzo przypadła Ci do gustu
Co do ojca dziecka, to mogę powiedzieć tylko, że na pewno nie zostawię tej kwestii i chłopak pojawi się w opowiadaniu i to na tyle, bo jak powiem za dużo do zepsuję cały zamysł. Milczę więc - cicho sza!
A teraz zapraszam na kolejny odcinek
ODCINEK 14
Serina stała w progu wyjścia tarasowego oparta o framugę i przyglądała się Ray’owi. Od pół godziny cała rodzina krzątała się w tą i z powrotem przygotowując wieczorne ognisko. Scarlet i Greta wariowały w kuchni jak to miały w zwyczaju. Choć pytała nie chciały wpuścić jej do kuchni i odprawiły ją w kwitkiem, czego nie miała im za złe. Michael, Richard razem z Vivi i Allison wyciągali z szopy na narzędzia wszystko co będzie potrzebne. Od specjalnie zaprojektowanych siedzisk, przez profesjonalnie przycięte kije i tym podobne rzeczy. Dziewczyny przekomarzały się miedzy sobą wyciągając co rusz jakieś znane im z dzieciństwa przedmioty. Chichotały pod nosem, rozmawiały z ojcem i bratem a później cała czwórka zanosiła się śmiechem. Serina cieszyła się, że Alli czuła się już lepiej i chociaż przez chwilę udało jej się zająć głowę czymś innym niż zamartwianiem się. Uśmiechnęła się kiedy Richard objął córki ramionami i pocałował je kolejno w głowę. Serina nie miała wątpliwości, że Allison powinna powiedzieć rodzicom prawdę. Wszyscy byli wspaniałą podporą dla siebie nawzajem i nie wyobrażała sobie, że ktokolwiek ze zgromadzonych tu mógł mieć do niej o cokolwiek pretensję.
- Piękny obrazek czyż nie? – usłyszała Serina. Zerknęła w bok i zauważyła, że obok stanął Kevin. Oparł zwiniętą w pięść dłoń o framugę i spojrzał przed siebie. Przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu chcąc dostrzec z nim cokolwiek. Nie wiedziała właściwie czego szukała. Aroganckiego podejścia do życia, kpiny z rodzinnej atmosfery, buntu z którego jeszcze nie wyrósł? Cokolwiek myślała, że dostrzeże pomyliła się. Nie widziała nic poza zagubionym młodym chłopakiem, który kocha swoją rodzinę, mimo tego co usiłuje pokazać. W końcu tu przyjechał. Gdyby mu nie zależało pewnie wcale by go tu nie było. A jednak stał obok niej i brał udział w corocznym zjeździe rodziny.
- Owszem piękny – odezwała się w końcu Serina – obrazek, którego tylko głupiec by nie pozazdrościł – dodała cicho. Chłopak uniósł wzrok i odwrócił się w jej stronę.
- Może i tak. Tylko, że to ja psuję tą jakże wspaniałą atmosferę – zaśmiał się z goryczą.
- Zawsze taki jesteś? – zapytała Serina. Kevin spojrzał jej w oczy.
- To znaczy jaki? – uniósł brwi z pytaniem w oczach.
- Grasz aroganckiego dupka, a w gruncie rzeczy jesteś bratem , który zrobił by wszystko dla swoich sióstr i chciałby by rodzice byli z ciebie dumni – odparła. Widząc błysk w jego oczach, uśmiechnęła się w głębi duszy, bo wiedziała, że trafiła w sedno.
- Skąd możesz cokolwiek o mnie wiedzieć? – zapytał niemal warcząc. Serina uśmiechnęła się łagodnie i spojrzała przed siebie.
- Masz rację, nie mogę – odparła i ruszyła przed siebie po czym usiadła na schodkach. Po chwili usłyszała za sobą odgłos kroków i obok przysiadł Kevin. Przez moment oboje siedzieli w milczeniu i żadne nie zamierzało przerywać tej jak się wydawać mogło kojącej ciszy. Pierwszy jednak odezwał się Collins.
- Jestem aż tak przewidywalny czy masz jakiś szósty zmysł, że czytasz we mnie jak w otwartej księdze? – zapytał. Chciał by zabrzmiało to arogancko i beztrosko, ale wcale tak nie było. Serina nie skomentowała tego tylko się uśmiechnęła.
- Nie – pokręciła głową i spojrzała mu w oczy – po prostu mam brata – dodała i posmutniała. Spuściła wzrok i wpatrzyła się w trawę przed sobą. Kevin przyglądał jej się przez chwilę nie bardzo rozumiejąc dlaczego wspomnienie brata sprawiło, że posmutniała – kiedy był kilka lat młodszy od ciebie był taki sam. Chciał uchodzić za buntownika, którego nic nie rusza. Chojrakował i nie raz pakował się przez to w kłopoty – uśmiechnęła się na wspomnienie jego poobijanej często twarzy – lubił kłócić się z rodzicami, tak po prostu dla zasady. Uważał, że się go czepiają a nie mają o co, ale oni nigdy nie przestali go kochać i nigdy nikt nie traktował go jak czarnej owcy – dodała i spojrzała na Kevina – i łączy was jeszcze jednak bardzo ważna rzecz – powiedziała. Kevin przyglądał jej się bez słowa – za rodzeństwem obaj jesteście wstanie wskoczyć w ogień. Możecie się kłócić, wymyślać sobie, ale zawsze możecie na siebie liczyć. Cokolwiek by się nie działo – dodała już ciszej. Kevin zmieszał się i spuścił głowę. Serina uśmiechnęła się delikatnie do siebie i spojrzała w głąb ogrodu – nawet nie wiesz jak wielki dar od losu posiadacie.
- Ty na swojego brata nie możesz liczyć? – zapytał unosząc wzrok. Chciał bardzo uchodzić za nieczułego i beztroskiego chłopaka, ale patrząc mu w tej chwili w oczy Serina widziała wrażliwego rodzinnego chłopaka, którego ukrywał głęboko pod skorupą.
- Oczywiście, że mogę, zawsze mogłam, tylko…. – zawiesiła na chwilę głos, a Kevin czekał bez słowa – mam na świcie tylko jego i chciałabym, żeby zaufał mi tak jak ja ufam jemu. By ze mną po prostu porozmawiał – dodała i spojrzała mu w oczy zaszklonym wzrokiem. Kevin spuścił wzrok a Serina szybko zamrugała odganiając piekące łzy.
- Dlaczego mi to mówisz? – zapytał niepewnie i wbił wzrok w swoje splecione dłonie.
- Bo masz wspaniałe rodzeństwo i chciałabym, żebyś pamiętał, że bez względu na to co zrobisz i jak postąpisz oni zawsze ci pomogą. Żebyś wziął pod uwagę, że nie jesteś sam i nigdy nie będziesz, a oni bardzo się o ciebie martwią. Martwią się o siebie nawzajem – dodała. Kevin spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się łagodnie.
- Wiem – odparł i westchnął, a między nimi zapadła cisza. Kevin podążył za jej spojrzeniem i uśmiechnął się do siebie. Na przewróconych pniach przy ognisku samotnie siedział Ray. Kevin nie był głupi znał doskonale swojego brata. Jeżeli odważył się przyjechać do rodzinnego domu z dziewczyną oznaczało to, że naprawdę mu na niej zależało. Być może jeszcze sam do końca tego nie wiedział i pewnie nie rozumiał, ale w jego oczach widział wszystko. Znał go lepiej niż siebie samego, ale czy nie o tym właśnie mówiła Serina? Byli ze sobą zżyci jak mało które rodzeństwo i zawsze byli dla siebie przyjaciółmi i po latach, kiedy każde poszło swoją drogą to się nie zmieniło i pewnie nigdy się nie zmieni. Spojrzał na nią.
- Idź do niego – odparł. Kiedy spojrzała mu w oczy uśmiechnął się przyjaźnie – idź – Serina uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi po czym wstała i ruszyła w kierunku ogniska. Ray siedział pochylony do przodu z wspartymi o uda łokciami i palcami splecionymi w koszyczek. W milczeniu wpatrywał się w płonący ogień. Kiedy dostrzegł, że Serina zmierza w jego kierunku uniósł wzrok i uśmiechnął się blado. Dziewczyna przysiadła obok przytulając się do niego. Oparła brodę o jego ramię i spojrzała na jego profil.
- Nie zamartwiaj się tak – poprosiła cicho. Ray odwrócił głowę i wlepił w nią swoje intensywnie błękitne oczy.
- Zastanawiam się jak pomóc Alli – wyznał.
- Wiem – odparła – ale jeśli ona sama nie podejmie decyzji sam nic nie możesz zrobić. Powiedziała ci i to już bardzo wiele. Musiała zrzucić z siebie ten ciężar. Poczuć, że nie jest w tym sama – powiedziała. Ray uśmiechnął się do niej.
- Nie wiem jak to zrobiłaś. Allison rzadko komukolwiek się zwierzała. Była taka od dziecka – przyznał.
- Ray. Ja naprawdę niczego takiego nie zrobiłam. Potrzebowała rozmowy, więc z nią porozmawiałam. Powiedziałam tylko co według mnie dobrze by zrobiła, ale decyzja należała do niej – powiedziała i sięgnęła do jego ręki by spleść z nim palce. Ray spojrzał na ich dłonie. Coś zatrzepotało mu w sercu. Nigdy w życiu nie powiedział by, że kiedykolwiek wpuści do swojego życia jakąkolwiek kobietę, nie mówiąc już o przywiezieniu jej do rodzinnego domu i spędzaniu z nią każdej chwili. Kiedy na nią patrzył czuł coś czego nie umiał nawet nazwać. Odzywały się w nim odruchy, o których siebie samego w życiu by nie podejrzewał. Kiedy jako młody chłopak zarzekał się, że dopóki może nigdy nie zwiąże się z nikim na stałe. Dopiero teraz widział co tracił. Nie rozumiał tego co się z nim działo. Wcale tego nie rozumiał, ale na razie mógł się tym sycić i nie chciał niczego zmieniać. Obojgu im było dobrze. Bez deklaracji, słodkich obietnic bez pokrycia. Spojrzał Serinie w oczy i przyglądał jej się przez moment. Z każdym dniem zachwycała go coraz bardziej. Była śliczna, inteligentna i delikatna.
- Nigdy nie zrozumiem w jaki sposób udało ci się takim przebojem wkraść w moje życie i zaskarbić sobie sympatię mojej rodziny. To nie jest wcale takie proste – powiedział z rozbawieniem. Serina spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Jestem nieobliczalna i za to przecież mnie uwielbiasz – stwierdziła i mrugnęła do niego z uśmiechem by rozładować napięcie. Chłopak zaśmiał się pod nosem, a ona wtuliła się mocniej w jego silne ramię. Przez chwilę poczuła słodki ucisk w sercu. Po raz pierwszy w czyimś towarzystwie czuła się w ten sposób. Z Ray’em łączyło ich coś szczególnego. Co więcej oczekiwali od siebie tego samego. Dogadywali się lepiej niż nie jedna para, może dlatego, że od samego początku ich relacje były twardo określone. Nie wiedziała. Cieszyła się natomiast, że jest tu gdzie jest i z tego z kim tu jest. Bez względu na wszystko i okoliczności. Ray wsunął pod jej brodę palec i uniósł jej twarz ku sobie po czym musnął jej usta w delikatnej i słodkiej pieszczocie. Kiedy się od siebie oderwali oparł czoło o jej czoło chłonąc jej świeży zapach.
- Kochani! – do ogrodu weszła Scarlet niosąc na półmisku przysmaki na ognisko. Uśmiechnęła się szeroko widząc syna i Serinę czule do siebie przysuniętych. Mrugnęła do nich postawiła jedzenie na prowizorycznym stoliku przy ognisku. W tej samej chwili podeszła cała reszta. Richard i Michael rozdali kije. Vivione i Allison usadowiły się obok Ray’a, a obok nich usiadł Kevin. Dalej Michael, który czule objął żonę i pocałował ją w usta. Richard pomagał Scarlet ponabijać kiełbaski na tyki. Ostatnia do zgromadzonych dołączyła Greta. Szła z szerokim uśmiechem trzymając gitarę klasyczną w jednej ręce. Ray otworzył szeroko oczy i pokręciła gwałtownie głową.
- Nie ma mowy! – krzyknął z rozbawieniem. Kobieta jednak podeszła do niego i bez słowa wcisnęła mu w ręce instrument.
- Mój drogi ognisko bez twojej gry nie istnieje – powiedziała tylko i uśmiechnęła się szeroko do Seriny. Dziewczyna zachichotała i spojrzał na Colinsa. Przyglądał się gitarze i zerknął na nią przygryzając policzek od środka. Nagle cała rodzina zaczęła skandować jego imię i klaskać w tym samym rytmie, żeby skłonić go do zagrania. Serina uśmiechnęła się promiennie i przekrzywiła głowę w bok.
- Proszę – odezwała się. Wyglądała tak słodko i uroczo, że Ray w tej chwili przepadł. Nie był w stanie jej odmówić. Co więcej nie miał ochoty jej odmawiać. Widząc jej radość w oczach i szeroki uśmiech, chciał by taka wesoła pozostała. Pokręcił głową z rozbawieniem i ułożył na swoich kolanach instrument. Skupiony sprawdził gitarę, a kiedy upewnił się, że jest dobrze nastrojona rozbrzmiały pierwsze akordy. Serina rozejrzała się dookoła przyglądając się rodzinie Ray’a. Richard objął Scarlet ramieniem przyciągając ją do siebie. Michael zarzucił Mirandzie sweterek na plecy po czym pocałował ją w czubek nosa, na co dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Vivi siedziała obok Kevina i kiwała się na boki szturchając brata ramieniem. Kevin zaśmiał się pod nosem i z rozbawieniem pokręcił głową po czym szturchnął ją z Nienacka trochę mocniej, tak że omal nie spadła z pnia. W ostatniej chwili młody Collins złapał ją w pasie i objął ramieniem. Greta siedziała obok syna wspierając brodę na łokciu. Wszyscy w jednej chwili wsłuchali się w melodię jaką wygrywał na gitarze Ray. Była piękna. Niemal intymna. Tajemnicza i delikatna a jednocześnie pełna namiętności i pasji. Ray grał w całkowitym skupieniu. W pewnym momencie jednak uniósł wzrok i wbił głębokie świdrujące spojrzenie w oczy Seriny. Nawet jeśli by chciała nie umiała odwrócić spojrzenia. W tej chwili poczuła się tak jakby była jedyna na świecie. Jakby tylko ona liczyła się dla Raya. Tak jakby grał tylko dla niej i chciał jej powiedzieć coś bardzo ważnego. Coś przeznaczonego tylko dla niej. Powinna się tego przestraszyć, ale jedyne co czuła to spokój i radość. Pierwszy raz w życiu czuła się jednak speszona. Spuściła wzrok i uśmiechnęła się do siebie szeroko. Kiedy znów uniosła oczy Ray nadal na nią patrzył uśmiechając się łobuzersko. A ona nie chciała by ta gra się skończyła. I nie skończyła się. Ray grał wszystko to co pamiętał i cała rodzina przesiedziała tak trzy godziny. Słuchając, śpiewając, śmiejąc się, żartując i rozmawiając. A Serina po raz kolejny poczuła się tak jakby była na swoim miejscu.
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 21:35:22 03-07-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:14:07 03-07-12 Temat postu: |
|
|
To mnie cieszy się gęba w odpowiedzi na każde, choćby najkrótsze zdanie tego rewelacyjnego opowiadania. Dlatego też jestem zaszczycona móc przeczytać jego kolejny odcinek, w tak niewielkim odstępie czasowym od poprzedniego. Szczególnie, że w kwestii "Gry o miłość" jestem bardzo, ale to bardzo niecierpliwa i new odcinki mogłabym witać z szeroko otwartymi ramionami każdego dnia. Wracając jednak do bieżących spraw, to muszę przyznać, że kreacja Seriny zachwyca mnie z minuty na minutę, z dnia na dzień coraz bardziej. Kobieta wydaje się być po prostu perfekcyjna. Potrafi bez jakiegokolwiek problemu znaleźć wspólny język zarówno ze starszą, lekko zwariową Gretą, z dojrzałą Alli, borykającą się z problemami osobistymi i buntowniczym nastolatkiem Kevinem. Jej rozmowa z tym ostatnim okazała się być prawdziwą lekcją życia dla chłopaka, który chciałby uchodzić za gbura i dupka, choć w rzeczywistości daleko mu do tak podłej kreacji. Myślę, że przynajmniej w połowie udało jej się dotrzeć do jego wnętrza i uświadomić mu wady i zalety jego postępowania. Zastanawia mnie jednak, kto będzie kolejnym na liście Seriny, w kwestii sprowadzania na przysłowiową dobrą drogę?? Może Vivi?? Tak, czy siak jej osoba jest jedną z najbardziej poczciwych postaci, z jaką miałam do czynienia na tutejszym forum. Żeby jednak wyrównać poziom pomiędzy Seriną, a Ray'em, to nawiążę jeszcze do naszego playboya, który chcąc, nie chcąc obdarzył kobietę znacznie większym uczuciem, niż planował. Jak już kiedyś wspominałam podobają mi się Twoje opisy sytuacji, dzięki którym czuję się, jakbym stała tuż obok ich duetu i z zapartym tchem podziwiała ich poczynania. Tak więc do teraz mam przed oczami boskiego Raya, z gitarą w dłoni, łobuzerskim uśmiechem i czarującym spojrzeniem, uhhh |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:55:31 03-07-12 Temat postu: |
|
|
Podobała mi się rozmowa Seriny i Kevina i delikatnie mnie wzruszyła. Mam nadzieję, że pozwolisz nam poznać bliżej tego chłopaka, bo jestem ciekawa, co tak naprawdę w nim drzemie. W gruncie rzeczy na pewno jest dobrym chłopakiem.
Końcówka odcinka świetna. Myślę, że między Seriną, a Ray'em zaczyna pojawiać się uczucie. Dodam też, że wyobrażałam sobie Ian'a grającego na gitarze :] |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:11:04 25-07-12 Temat postu: |
|
|
Dziękuję wszystkim za komentarze. Trochę ostatnio zaniedbałam to opowiadanie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie
Zapraszam na kolejny odcinek
ODCINEK 15
Michael i Miranda od prawie godziny siedzieli w salonie i przysłuchiwali się rozmowie jaką Serina prowadziła telefonicznie z właścicielem mieszkania, które zajmowali. Nie liczyli na cuda. Zdawali sobie sprawę z tego, że sytuacja dla nich samych jest raczej na przegranej pozycji. Poza tym wielokrotnie próbowali dogadać się z właścicielem, który co chwila zmieniał zdanie wprowadzając do umowy „drobne” poprawki. W końcu zaczęli się zastanawiać czy facet na pewno chce sprzedać to mieszkanie, bo wyglądało to raczej jak działalnie zdesperowanego człowieka, który tak jest przywiązany do swojego domu, że mimo iż musi coś zrobić z nieruchomością świadomie odwleka wszystko w czasie. Po kilku pierwszych minutach rozmowy Michael i Miranda wymienili zaskoczone spojrzenia. Nie wątpliwi w żadnym wypadku z kompetencji i umiejętności Seriny, ale kiedy mogli posłuchać na własne uszy jak prowadzi rozmowę, byli nie lada zdziwieni. Faktycznie potrafiła owinąć sobie rozmówcę wokół palca. Najpierw subtelnie starała się go wyczuć, podłapując jednocześnie każde jego słowa, szukając jednocześnie punktu zaczepienia do rozmowy. Udało jej się to znakomicie. Prowadziła swobodną, ale konkretną rozmowę. Wpływała na jego ego, chwaliła kiedy trzeba, ale pokazywała również racje Michaela i Mirandy. Przed rozmową o prawda wypytała obojga o to co powinna wiedzieć zapisując sobie wszystkie ważniejsze szczegóły.
W pewnej chwili Serina spojrzała na Michaela i Mirandę delikatnie dając im do zrozumienia, że rozmowa właśnie dobiega końca.
- Rozumiem wszystkie pana wątpliwości. Może być pan pewien, że państwo Collins wezmą wszystko pod uwagę. Poza tym nie chcemy pana wstrzymywać, więc postaramy się jak najszybciej to możliwe odesłać panu ustalone warunki do akceptacji…..tak – uśmiechnęła się do słuchawki – mnie również miło było negocjować z kimś tak obeznanym – odezwała się. Miranda zakryła dłonią usta i zachichotała. Michael pochylił się do przodu opierając łokcie o kolona i kręcąc głową z rozbawieniem – tak jest…..cieszę się, że udało nam się znaleźć korzystne rozwiązanie. Do usłyszenia – pożegnała się i rozłączyła. Usiadła na fotelu i spojrzała na Michaela – proszę tu macie zapisane wszystko co udało mi się wynegocjować – powiedziała i podała im notatnik. Michael sięgnął po niego i z uwagą czytał wszystko co zanotowała. Zmarszczył brwi i zerknął na żonę. Serina przyglądała im się dopóki Miranda nie wlepiła w nią zaskoczonego spojrzenia.
- To niemożliwe – powiedział cicho Mike i oparł się na kanapie czytając wszystko po raz kolejny.
- I jak dzieciaki? – zapytał Richard wchodząc do salonu. Za nim weszła Scarlet, Greta i Ray, który tylko się uśmiechnął i przysiadł na oparciu fotela obok Seriny. Pochylił się i pocałował ją w głowę. Collins uważnie przestudiował wszystko co zostało zapisane i uśmiechnął się szeroko.
- Nie wiem dziewczyno jak ty to zrobiłaś – powiedział Michael z uznaniem w głosie.
- Może nie jest to, to na co liczyliście, ale i tak poszło nieźle – przyznała.
- Żartujesz? – zapytała Miranda i uśmiechnęła się do niej promiennie – to więcej niż my byliśmy w stanie wynegocjować i więcej niż moglibyśmy chcieć.
- Facet jest tak uparty, że to co tobie się udało załatwić, to dla nas bardzo dużo – dodał Michael i pocałował żonę w usta.
- Faktycznie nie jest łatwy w kontaktach – przyznała i uśmiechnęła się – nie wiem jak wam udało się tak długo z nim wytrzymać – zaśmiała się.
- Sama się sobie dziwię – przyznała Miranda i pokręciła głową.
- W każdym razie facet uwielbia narzucać swoje zdanie, choć nie zawsze ma rację – powiedziała Serina – zgodził się na obniżenie ceny mieszkania o niezłą sumkę. Mieszkanie jest całkowicie do remontu, co można bez wątpienia udowodnić. Okno w mniejszym pokoju do wymiany, bo wcale się nie otwiera. Poza tym ma mieszkanie usytuowane w takiej części miasta, że nikt nie chce tam mieszkać. Jak nie z powodu tego, że stoi na uboczu, to dlatego, że macie starszą sąsiadkę, która na szczęście z wami świetnie się dogaduje. Powiedziałam mu, że nie ma się co oszukiwać, ale za tą cenę nie znajdzie nigdzie chętnych do kupna, bo młodzi ludzie starają się szukać lokali w centrum miasta i z dala od tak zwanych „ przemiłych starszych pań” – uśmiechnęła się – facet albo o tym nie wiedział, albo tylko udawał Greka.
- Jest cwańszy niż nam się wydaje – przyznał Michael.
- Być może, ale nie wygra z rynkiem i z faktami, które wy sami możecie udowodnić. Poza tym przypomniałam mu, że nie raz musieliście inwestować w nieswoje mieszkanie z powodu usterek, które on sam jako właściciel powinien był naprawiać. Nabrał wody w usta i był bardziej skłonny do rozmowy.
- Nie wiem jak ci dziękować – odezwała się Miranda po czym wstała i mocno ją uściskała.
- Możecie mnie zaprosić na jakąś parapetówkę – uśmiechnęła się i mrugnęła do nich.
- Masz to jak banku – odezwał się Michael i mocno ją uściskał – nawet nie wiesz jaki kamień spadł nam z ramion. Miranda niedługo rodzi, a my nawet nie mieliśmy ustabilizowanej sytuacji z mieszkaniem – pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Cieszę się, że mogłam wam pomóc – przyznała Serina – trzeba teraz tylko wysłać właścicielowi te wszystkie propozycje na papierze. Musi je zaakceptować i podpisać. A co najważniejsze jakbyście mogli umieścić w umowie daty kolejnych transz na spłatę mieszkania. Udało się wynegocjować ich trochę więcej niż jedną – przewróciła oczami z rozbawieniem.
- No synu, nie wiem gdzieś ją znalazł, ale trzymaj mocno i nie puszczaj – powiedział Richard klepiąc Ray’a po ramieniu. Uśmiechnął się szeroko do Seriny i mrugnął do niej.
- Wiedziałam, że ci się uda kochanie – powiedziała Greta z uśmiechem – ten mój wnuk ma więcej szczęścia niż rozumu i to mu niestety wychodził na zdrowie – dodała, a cała rodzina roześmiała się w głos. Ray pokręcił głową z rozbawieniem.
- Bardzo ci dziękuję babciu – odparł udając oburzenie, a Serina położyła mu dłoń na kolanie uśmiechając się delikatnie. W tej samej chwili rozległ się dźwięk dzwonka jego telefonu – przepraszam – sięgnął po telefon do kieszeni i zerknął na wyświetlacz – do Sean – odparł do Seriny- zaraz wracam – dodał i wstał. Serina skinęła głową.
- Kochanie może pomożesz mi w robieniu ciasta? – zapytała Greta zwracając się do Seriny. Ray zanim wyszedł z salonu zerknął przez ramię na babkę marszcząc brwi. Pokręcił głową rozbawiony. Wiedział, że jeśli Greta prosi Seriny o pomoc w kuchni stoi za tym coś więcej niż pieczenie ciasta. Niestety Serina nie była tego świadoma, ale wierzył, że sobie z nią poradzi.
- Co jest Sean? – odezwał się słuchawki z uśmiechem. Otworzył drzwi od tarasu i wyszedł do ogrodu.
- Cześć, jak mijają wakacje u rodzinki? – zapytał przyjaciel ze śmiechem.
- Nie jest najgorzej – przyznał i oparł się o barierkę wychylając się do przodu. Uśmiechnął się do przodu – cieszę się, że jest ze mną Serina – przyznał szczerze. Przez chwilę zapadła cisza – jesteś tam Sean – roześmiał się Collins.
- Jestem Ray, ale zastanawiam się czy rozmawiam ze swoim przyjacielem Ray’em Collinsem, starym kawalerem, który nie traktuje związków poważnie? – zawahał się Sean, ale słychać było w jego głosie rozbawienie.
- Nie przesadzaj – odparł chłopak i zerknął przez ramię w stronę salonu, w którym Serina i Greta rozmawiały o czymś z ożywieniem. Serina uśmiechnęła się szeroko i skinęła głową, po czym ruszyła za Gretą do kuchni. Zanim zniknęła spojrzała w jego stronę. Jej głębokie błękitne oczy przewierciły go niemal na wskroś. Uśmiechnęła się delikatnie i przygryzając dolną wargę ściągnęła długie ciemne włosy w koński ogon i związała gumką, który godzinę wcześniej odruchowo wsunęła na nadgarstek.
- Stary jesteś tam? – zapytał Sean śmiejąc się do słuchawki.
- Tak – odparł zmieszany i przeczesał włosy palcami kręcąc z niedowierzaniem głową. Usłyszał w odpowiedzi głośny śmiech przyjaciela.
- Nie komentuj tego Sean, bo obiecuję ci, że jak się spotkamy to ci przywalę – odgryzł się, ale bez cienia gniewu.
- To ja ci przywalę Collins jak to spieprzysz – ostrzegł go Sean – właściwie to dzwonię do ciebie, bo mamy do ciebie pewną sprawę – przyznał niepewnie. Ray zmarszczył brwi.
- Mamy? – zapytał. Pytanie zawisło na moment pomiędzy nimi.
- Tak. Ja i Kaile – przyznał. Ray jednak był na tyle rozważny, że nie odezwał się na ten temat słowem.
- W porządku o co chodzi? – zapytał i wyprostował się opierając się plecami o barierkę. Wsunął dłoń do kieszeni i czekał.
- To dość delikatna sprawa – przyznał Sean – i przede wszystkim nie może się o tym dowiedzieć Serina.
- Okeeey…… - przeciągnął Ray nie bardzo rozumiejąc o co chodzi – a co się dzieje?
- Zaczekaj – odezwał się Sean - pogadaj z Kaile – rzucił do słuchawki i zapadła cisza. Ray czekał cierpliwie.
- Cześć Ray – usłyszał w słuchawce głos dziewczyny – mam nadzieję, że nie zrobiłeś krzywdy mojej przyjaciółce, bo inaczej….. – Ray zaśmiał się pod nosem.
- Co wy się wszyscy uwzięliście. Postawiliście sobie za cel ochronę Seriny przed złym wilkiem? – zaśmiał się i usłyszał, że Kaile mu zawtórowała – uwierz mi nie mam zamiaru zadzierać, ani z tobą, ani z moim najlepszym kumplem, który niestety nie wie co to jest męska solidarność – powiedział udając urazą.
- Dobra nieważne – zaśmiała się Kaile – słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać dwa razy – zaczęła rzeczowo – jutro są urodziny Seriny – rzuciła.
- I ja się dopiero teraz o tym dowiaduje? – zapytał Ray z grymasem niezadowolenia na twarzy.
- Spokojnie. Wiem, że to trochę za późno. Wybacz – odezwała się Kaile.
- Dobra, co proponujecie? – zapytał przeczesując włosy palcami.
- No właśnie. Zastanawiałam się nad jakąś imprezą dla Seriny, no ale wypadł wam ten wyjazd i trochę plany się pokrzyżowały – powiedział niepewnie. Ray jednak doskonale wiedział o co jej chodzi. Odczytał w mig pytanie, które niewypowiedziane zawisło między nimi.
- Pogadam z rodziną – rzucił – myślę, że to żadna przeszkodę. Pokochali Serinę jak członka rodziny a moja babka jest w nią wpatrzona jak w obrazem, więc podejrzewam, że będzie wniebowzięta jak się dowie o jej urodzinach – powiedział ze śmiechem po czym zszedł do schodach do ogrodu.
- Skoro tak, to świetnie – Kaile odetchnęła z ulgą.
- Zadzwonię do was jak pogadam z rodziną, a o której moglibyście przyjechać? – zapytał nad czymś w międzyczasie się zastanawiając.
- Nie wiem, zaczekaj – poprosiła i w tle usłyszał jak rozmawia z Seanem – myślę, że jak wyjedziemy rano to będziemy koło południa na miejscu. Sean ma akurat jutro dzień wolny i tata może go zastąpić w klinice – dodała. Ray uśmiechnął się pod nosem.
- Widzę, że doskonale znasz rozkład mojego najlepszego kumpla – powiedział z udawaną uszczypliwością.
- Bujaj się – zaśmiała się Kaile. Myślał, że obrzuci go wyzwiskami i warknie do telefonu, ale okazało się, że dziewczyna była tak jak jej przyjaciółka całkowicie nie do rozszyfrowania. Miał nadzieję, że jego przyjaciel w końcu zapomni o dawnej miłości i przestanie cierpieć. Jeśli miało się to stać za sprawą Kaile nie miał nic przeciwko temu.
- Dobra to będę na was czekał jutro – odezwał się po chwili – porozmawiam z rodziną. Jeżeli coś miałoby się nie udać dam wam znać.
- Nie ma sprawy – powiedziała Kaile – to do zobaczenia – chciała się rozłączyć , ale Ray ją powstrzymał.
- Kaile?
- Tak? – spojrzał przed siebie i przeczesał włosy palcami nie pewny tego co chce teraz powiedzieć i o co poprosić – Ray?
- Jestem. Przepraszam – odezwał się cicho – tak się zastanawiałem nad prezentem dla Seriny.
- Spokojnie mamy już coś dla niej. Możemy uznać, że to od nas.
- Nie o to chodzi – zaczął niepewnie Collins – chciałbym dać jej coś od siebie. Ale będę potrzebował twojej pomocy. Sam nie dam rady – przyznał.
- Dobra. Wal o co chodzi – rzuciła Kaile. Ray odetchnął głęboko i przechadzając się po ogrodzie, wyjaśnił dokładnie dziewczynie swój plan. Nie był co tego przekonany, ale kiedy usłyszał entuzjazm z głosie Kaile, wiedział, że to był dobry pomysł. Zgodziła się mu pomóc i zapewniła, że na pewno wszystko się uda. Kiedy się rozłączyli pierwszy raz w życiu Ray był z siebie naprawdę zadowolony. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:24:29 25-07-12 Temat postu: |
|
|
O matko! Jak to się stało, że nie skomentowałam poprzedniego odcinka? Byłam pewna, że to zrobiłam zaraz po przeczytaniu... Teraz już na pewno nie oddam tych swoich wszystkich "ochów i achów", ale i tak rozmarzyłam się po tej końcówce jak diabli. Wiele razy już Ci o tym wspominałam i muszę zrobić to znowu - piszesz genialnie, wspaniale oddając relacje i uczucia między bohatereami i właśnie za to tak kocham Twoje opowiadania. W każdym słowie opisującym relacje Raya i Seriny jest jakaś magia, miłość aż dosłownie kipi Mogłabym czytać o nich w nieskończoność. Poza tym absolutnie zgadzam się z Moniką - znakomicie wykreowałaś postać Seriny - kobietał ideał i nasz wieczny podrywaczy chyba wreszcie zaczął to dostrzegać. Ciekawa jestem teraz co tam za plan urodził się w jego głowce odnośnie prezentu dla Seriny. Pierścionek zaręczynowy raczej nie wchodzi w grę (jeszcze), więc to musi być coś innego, ale nie mam pojęcia co. Pomyślę, może zgadnę, chociaż są na to bardzo niewielekie szanse.
Dobra, kończę już te moje wynurzenia. Wiedz, że uwielbiam to opowiadanie i już teraz mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że to jedno z moich ulubionych na tym forum. Powiem więcej - stawiam je w pierwszej trójce moich ulubionych ^^
Pisz szybko new, bo mnie ciekawość zeżre ;P |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:56:48 27-07-12 Temat postu: |
|
|
Lubię to lekkie i przyjemne opowiadanie Czytanie go wprowadza mnie w dobry nastrój
Serina poradziła sobie świetnie z negocjacją i zyskała kolejne punkty u rodzinki Ray'a. Wszyscy ją bardzo pokochali. Nawet Ray nie może chwilami oderwać od niej wzroku i chociaż sobie zaprzecza, to widać, że mu na niej zależy.
Kaile i Sean, to dobrzy przyjaciele naszych protów. Fajnie, że Serina będzie miała urodziny. Zżera mnie ciekawość, jaką niespodziankę przygotuje dla niej Ray.
Czekam na next. |
|
Powrót do góry |
|
|
mina107 Prokonsul
Dołączył: 29 Kwi 2012 Posty: 3548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wa-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:44:29 28-07-12 Temat postu: |
|
|
Mówiłam Ci że jesteś genialna ? |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|