|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:21:47 24-12-10 Temat postu: |
|
|
Prawie idealne, prawie bo odcinek zdecydowanie jest za krótki. Biedny Noah, ile on musi znosić przez swoją sławę, ale i tak bardziej żal mi jej nawet nie spodziewa się co ją czeka. Pewnie ich pierwsze spotkanie będzie bardzo ciekawe Zastanawiam się czy uda jej się nie pokazać po sobie, że jej się tak bardzo podoba. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:30:26 24-12-10 Temat postu: |
|
|
Ty się ciesz, że Aga pisała odcinek, bo mój byłby o połowę krótszy
Dzięki i Wesołych świąt. |
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:44:40 24-12-10 Temat postu: |
|
|
Nawzajem PS. Kiedy wstawisz historie o świętach? |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:26:52 24-12-10 Temat postu: |
|
|
Jak dam radę to jeszcze dzisiaj, jak nie to jutro rano |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:52:03 27-12-10 Temat postu: |
|
|
Jeanette - Ali na pewno sobie poradzi, nie masz co jej żałować
A co do długości odcinka - wydawało mi się, że jest... optymalna, ale skoro mówisz, że jest za krótki, to postaramy się, coś na to zaradzić
ps. Jakby ktoś miał ochotę obejrzeć entradę, to dodałam w pierwszym poście
ps. 2. Wesołego "po świętach" |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:01:02 27-12-10 Temat postu: |
|
|
Czytałam już wcześniej i teraz oczywiście też będę czytać.
Heh...Noah z całą pewnością da jej popalić, a może się w niej zakocha |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:42:18 28-12-10 Temat postu: |
|
|
Cieszy mnie to bardzo Karinko - żeby nie przedłużać, kolejny odcinek. W weekend będzie zupełnie nowy, premierowy
A co do tego kto tu komu da popalić - to się jeszcze okaże
Leżała na ogromnym łóżku w pokoju, który pani McLean, kazała przygotować specjalnie na jej przyjazd i choć czuła potworne zmęczenie, nie potrafiła zasnąć. Chyba nieco przytłoczył ją nadmiar wrażeń. I pomyśleć, że gwóźdź programu był ciągle przed nią.
Na początku była wprawdzie nieco rozczarowana faktem, że nie było go w domu, ale jego matka tak skutecznie zajęła jej czas, że nie miała ani sekundy, by o tym myśleć. Teraz dziękowała losowi, że dał jej chwilę, by przystosować się do nowych warunków.
Ostatecznie nie mogła narzekać. Esthera McLean okazała się naprawdę uroczą kobietą. Już wtedy, gdy z sercem w gardle, niepewna swego losu, stojąc w drzwiach jej domu, zobaczyła jej promienny, ciepły uśmiech, poczuła, że z tą kobietą połączy ją szczególna więź. Cały stres, towarzyszący jej od chwili, gdy wsiadła w samolot, nagle gdzieś odpłynął.
- Witaj moje dziecko – objęła ją ramieniem, jakby była dawno niewidzianym i jednocześnie długo wyczekiwanym członkiem rodziny – Jak minęła ci podróż?
- Dziękuję, nienajgorzej – szepnęła, siląc się na uśmiech. Czuła się nieswojo na tych salonach, choć i tak okazały się o wiele skromniejsze i bardziej przytulne niż to sobie wyobrażała.
- Austin – kobieta zwróciła się do młodego chłopaka, który właśnie pojawił się w hallu – zabierz na górę walizki panienki… – spojrzała na Alessię pytająco.
- Alessia, Alessia D’Angelo.
- Ja jestem Esthera McLean – kobieta znów uśmiechnęła się szeroko. Alessia pomyślała wtedy, że gdyby nie uszy, to uśmiech jej rozmówczyni biegłby dookoła jej głowy. W tej samej chwili pojęła, po kim jej wyśniony książę, oddziedziczył tak zniewalający uśmiech – a to jest Austin, nasza złota rączka – chłopak skinął jej głową, ale nie zdążyła w żadem sposób odpowiedź mu na ten gest – Chodź – pani McLean chwyciła ją za rękę i pociągnęła za sobą – Pokażę ci nasze królestwo…
Oprowadziła ją po całym domu i ogrodzie, a potem pokazała wszystkie fotografie z dumą opowiadając o swoim jedynym synu i jego osiągnięciach, utwierdzając tym samym Alessię w przekonaniu, że jej idol naprawdę jest chodzącym ideałem.
- Jaki jesteś naprawdę? – spytała samą siebie, wpatrując się w sufit delikatnie rozświetlony światłem księżyca, wdzierającym się do pokoju przez otwarte okno. Przymknęła powieki, przywołując w pamięci obraz jego roześmianej twarzy.
Dobrze pamiętała dzień, w którym dowiedziała się o konkursie. Zupełnie przypadkowo włączyła wtedy telewizor i zaczęła bez celu przerzucać kanały. Gdy przed oczami mignęła jej znajoma twarz, zaprzestała uporczywego wciskania na swoim pilocie guzika oznaczonego plusikiem. Ze szklanego ekranu uśmiechał się do niej jej książę.
- No dobrze, a jaką nagrodę zasponsorujesz naszemu zwycięzcy? – zagadnął dziennikarz.
- No nie wiem – rozłożył bezradnie ręce, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy – Jeśli kogokolwiek to usatysfakcjonuje, to ostatecznie mógłby w ramach tej nagrody spędzić ze mną wakacje.
- Świetnie! – natychmiast podchwycił reporter, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że jego rozmówca tylko żartuje...
Uśmiechnęła się do siebie na to wspomnienie, naciągnęła kołdrę na ramiona i wtuliła się w miękką poduszkę, zastanawiając się, co przyniesie kolejny dzień.
*
- Na pewno nikt nie zechce takiej nagrody – stwierdził, licząc, że uda mu się w jakiś magiczny sposób (telepatycznie?) dać do zrozumienia dziennikarzowi, żeby absolutnie nie brał na poważnie tej propozycji z wakacjami.
- Naprawdę tak sądzisz? – spytał przekornie dziennikarz – Ja jestem przekonany, że dla twoich fanów to będzie najlepsza nagroda. Co wy na to, drodzy państwo? – zwrócił się do publiczności, siedzącej w studiu. Reakcja była jednoznaczna, co bardzo skutecznie zepsuło jego dobry nastrój. Nie miał ochoty wpuszczać pod swój dach nikogo obcego, a tym bardziej żadnej rozszalałej fanki, ale w tym momencie zdał sobie sprawę, że nie ma już odwrotu. Słowo się rzekło, a dziennikarz, najwyraźniej, nie zamierzał mu wcale pomóc wyplątać się z tej niefortunnej propozycji.
Kiedy myślał teraz o tym, był wściekły sam na siebie. Jak mógł pozwolić wmanewrować się w coś takiego? Po wyjściu ze studia miał jeszcze nadzieję, że uda mu się to odkręcić, nie przewidział jednak, że jego własny menadżer z równie wielkim entuzjazmem co dziennikarz, przyklaśnie temu pomysłowi. Jego menadżer! Jego własna matka! Do tej pory zawsze podejmowała trafne decyzje, które prędzej czy później, ale zawsze jednak przynosiły mu pewnego rodzaju profity. Ale teraz? Jaką korzyść mógłby mieć z przebywania dwadzieścia cztery godziny na dobę w towarzystwie jakiejś dziewuchy z zadupia z objawami ostrej psychozy (bo tak właśnie zachowywała się większość nastoletnich fanek na jego widok)? Kochał swoją matkę, ale tego, że zafundowała mu takie wakacje, nie zapomni jej do końca życia.
Zaparkował na podjeździe przed domem i przez chwilę siedział tak w bezruchu, upajając się zapachem wieczornej rosy i szumem liści, poruszanych przez letni wietrzyk. Tak bardzo tęsknił za tą oazą spokoju… Wiedział, że gdy tylko przekroczy próg domu, ta oaza zmieni się w pole regularnej bitwy. Nie miał na to ochoty, ale jakie miał inne wyjście? Musiał wykurzyć stąd tą dziewczynę czym prędzej.
Odetchnął głęboko i przebiegł wzrokiem wzdłuż budynku. Wszędzie było ciemno. Czyżby małolata grzecznie poszła spać po dobranocce? Pewnie bidulka zmęczyła się podróżą.
Tylko w wielkich tarasowych oknach, za którymi ukrywał się salon, dostrzegł migające refleksy świateł. Uśmiechnął się do siebie, wysiadł z auta i ruszył w stronę domu.
Powoli wszedł do środka. Tak jak się spodziewał, na kanapie w salonie, w migoczącym świetle dogasających już w kominku języków ognia, dostrzegł matkę. Podszedł bliżej i delikatnie cmoknął ją w policzek. Mruknęła coś przez sen i poruszyła się lekko. Z jej ręki wypadł album. Przykucnął by go podnieść. Przy okazji nie omieszkał zajrzeć do środka. Ze zdziwieniem stwierdził, że nie był to zwykły album ze zdjęciami. Były tam wycinki z różnych gazet – zdjęcia i artykuły dotyczące jego osoby, wszystkie opatrzone datą i krótkim opisem.
- Mówiłem – szepnął do siebie – że ten konkurs to nie jest dobry pomysł, ale ty – spojrzał czule na matkę – wcale nie chciałaś mnie słuchać i teraz przez dwa miesiące będziemy mieli na głowie jakąś wariatkę… A może sama zdecyduje się wyjechać wcześniej? – uśmiechnął się szatańsko na tę myśl – Możesz być pewna, że się o to postaram.
Okrył matkę kocem i ruszył na górę. Idąc korytarzem w stronę swojego pokoju, zauważył, że drzwi do pokoju gościnnego są uchylone. Zakradł się cicho i delikatnie uchylił je nieco szerzej. Na łóżku, które kiedyś należało do jego siostry, spała w najlepsze jakaś małolata, zapewne śniąc o nim.
- Już ja ci pokażę – mruknął i niemal biegiem skierował się do swojego pokoju – Oscar? Boris? Gdzie się podziewacie? – bez zapalania światła skierował się w stronę okna, na którym stała klatka – Moje maleństwa – przykucnął, wpatrując się w harcujące w klatce stworzenia – tęskniłyście za tatusiem? To świetnie – uśmiechnął się – A teraz pomożecie tatusiowi pozbyć się z domu niechcianego gościa…
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 23:09:31 28-12-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:37:56 31-12-10 Temat postu: |
|
|
Jakie on ma zwierzątko? Szczurka? Myszkę? Nie ważne, uważam że to podłe co on ma zamiar zrobić by ją wykurzyć ze swojego domu. Dobrze jest gwiazdą, jest nawet przystojny, ale do jasnej cholery aż takim bóstwem to on nie jest by mieć prawo zachowywać się jak kompletny dupek. Niby jest seksowny, ale tak mnie irytuje i tak mi żal tej dziewczyny, że mam ochotę go udusić gołymi rękami. Oh tak jestem taki sławny, że one wszystkie chcą mnie wykorzystać. Ma przerost ego przez to że nastolatki wrzeszczą na jego widok. Przydałby się komuś wyjątkowo lodowaty prysznic. Mam nadzieje, że jak ją pozna to trochę opamięta. W końcu ile można szaleć? Ona wydaje się za to urocza, taka delikatna z głową w chmurach, ale powinna pokazać pazurki od razu jak on zacznie wymyślać jakieś chore rzeczy. I menadżerko-matka dobrze, że chociaż była miła i okazała trochę serca fance swojego syna. Ciekawa jestem po której stronie barykady stanie złota rączka. Czekam na więcej! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:29:08 01-01-11 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że Sin nie będzie zła, że wstawiam odcinek, ale słowo się rzekło - miał być premierowy, więc jest
[link widoczny dla zalogowanych]
Kiedy zszedł na dół, w jadalni czekało już śniadanie. Usiadł za stołem i czekał na matkę, zastanawiając się, czy małolata również zje z nimi. Byłoby to nawet logiczne, że (nawet niechciany) gość siada do stołu z gospodarzami, na stole jednak było nakrycie tylko dla dwóch osób, więc stwierdził, że albo już jadła, albo matka uznała, że nie jest godna tego by jeść w ich towarzystwie. Nie. Jego matka nie była taka. Ona kochała wszystkich i do wszystkich była przyjaźnie nastawiona. Nie potrafiła nienawidzić. Nawet z jego ojcem, nomen omen facetem, który zniszczył jej życie, zabierając z niego najlepsze lata i pozostawiając po sobie tylko ogrom bólu i łez, miała teraz relacje jak z najlepszym przyjacielem.
Jeśli w stosunku do tej małolaty zachowywała się jak dobra ciocia, to smarkula gotowa była pomyśleć, że czekali tu na nią z utęsknieniem. Cóż, będzie musiał brutalnie wyprowadzić ją z błędu…
- Cholera – mruknął, przypomniawszy sobie o Borisie i Oscarze. Zaczął się zastanawiać jak to możliwe, że nie usłyszał przeraźliwych krzyków dziewczyny. W nocy długo jeszcze nasłuchiwał, gotów w każdej chwili, w razie jakichś histerycznych wrzasków, wkroczyć do akcji i zmieszać smarkulę z błotem. W końcu zmorzył go sen, nawet nie wiedział kiedy. Czy to jednak możliwe, że spał tak mocno, że niczego nie usłyszał? A może smarkula wcale nie bała się gryzoni? Szybko odrzucił tę myśl. Przecież wszystkie dziewczyny, z jakimi miał w życiu do czynienia, bały się ich i brzydziły się nimi.
Rozważywszy wszystkie możliwe opcje, zaczynając od tej najbardziej optymistycznej, że może Boris i Oscar zamiast przystąpić do dzieła, zajęły się obgryzaniem jakichś resztek jedzenia, a kończąc na tej najbardziej tragicznej, wedle której, w wyniku jakiegoś nieprawdopodobnego pecha, jego przyjaciele mieli zginąć przygnieceni ciałem dziewczyny, wstał od stołu i niemal biegiem ruszył do siebie. Z rozmachem otworzył drzwi do swojego pokoju i ku swojemu zdziwieniu ujrzał w nich swojego gościa, którego o mały włos nie staranował. Albo on jego.
- Przepraszam – wymamrotała, zdając sobie sprawę, kto przed nią stoi.
- I słusznie, bo nie jesteś u siebie – naskoczył na nią, co wprawiło ją w niemałe osłupienie – A w ogóle, co tu robisz? I kto pozwolił ci tu wchodzić?
- Ja… Twoje szczury wyszły z klatki, więc przyniosłam je…
- MOJE szczury mogą po MOIM domu łazić gdzie i jak im się podoba, a tobie nic do tego. Nie ty będziesz decydować o tym, kiedy mają siedzieć w klatce.
- Powiedziałam już, że przepraszam.
- I myślisz, że to wszystko załatwia? – prychnął ironicznie.
- O co ci chodzi? – przybrała wojowniczą postawę.
- O co mi chodzi? – uśmiechnął się cynicznie – Domyśl się.
- Niczego nie mam zamiaru się domyślać. Widzę tylko, że masz z czymś problem i wyżywasz się na mnie, a to nie w porządku.
- Po pierwsze, nie przypominam sobie, żebym pozwolił ci zwracać się do mnie per ty – mówił, mierząc ją wzrokiem pełnym pogardy – a po drugie, wiele rzeczy jest na tym świecie nie w porządku i jakoś nikt nie robi z tego afery – mruknął, trzaskając za sobą drzwiami.
Alessia zamrugała szybko powiekami nie wierząc zupełnie w to, czego właśnie była świadkiem i uczestnikiem. Czy to możliwe, żeby jej wspaniały książę nie był taki wspaniały, jak jej się dotychczas wydawało? A może po prostu miał zły dzień?
- Proszę się nim nie przejmować – usłyszała za sobą. Odwróciła się niepewnie w stronę, z której dochodził głos. Stał przed nią blondyn o ciepłym spojrzeniu i serdecznym uśmiechu, ubrany w jasny podkoszulek i wytarte dżinsy. Pan „złota rączka”, pomyślała, uśmiechając się do siebie – Nie miej mu tego za złe – kontynuował, wzrokiem wskazując drzwi, za którymi właśnie ukrył się gwiazdor – Musi odreagować stres – uśmiechnął się lekko, odgarniając z czoła kosmyki przydługich włosów – Wczoraj nie mieliśmy okazji zamienić słowa. Jestem… – wyciągnął dłoń w jej stronę.
- Austin – dokończyła za niego, podając mu rękę. Uśmiechnął się z wdzięcznością. Wyglądał trochę tak, jakby nie spodziewał się, że będzie pamiętała jego imię – Jestem Alessia i proszę cię, mów mi po imieniu.
- Jak sobie życzysz. Chodź – pociągnął ją za rękę – Pokażę ci ogród.
- Widziałam. Pani Esthera…
- Pani Esthera pokazała ci tylko swoje grządki z kwiatami. Ja pokażę ci prawdziwy ogród, żebyś przestała myśleć o tym niewychowanym… bubku.
- Bubku? – Alessia roześmiała się w głos, a policzki Austina lekko się zaróżowiły. Nie odpowiedział jej tylko wzruszył ramionami i pociągnął za sobą.
Od pierwszej chwili, gdy go zobaczyła, czuła, że może mu zaufać, a teraz przez jej głowę przeszła myśl, że być może przez najbliższe dwa miesiące, będzie jej jedyną bratnią duszą.
*
Noah odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył swoich przyjaciół całych i zdrowych w klatce na oknie.
- Nie popisaliście się chłopcy – mruknął, przykucnąwszy przy klatce, przyglądając się jak obaj zawzięcie pałaszują jakąś „wczorajszą” ćwiartkę jabłka, którą właśnie wykopały spod trocin – Panna… – zwiesił na chwilę głos, zastanawiając się nad imieniem dziewczyny – Smarkula na razie wygrała bitwę, ale wojnę wygramy my – powiedział pewnie, po czym westchnął ciężko i podniósł się, wsuwając ręce w kieszenie ciemnych spodni. Z okna jego sypialni roztaczał się widok, na tę część ogrodu, w której jego matka hodowała swoje kwiaty. Patrzył na nie przez chwilę, przywołując w pamięci obrazy z dzieciństwa, kiedy to biegał beztrosko między grządkami, podziwiając zapał matki, z jakim zajmowała się kwiatami. Uśmiechnął się na to wspomnienie i kiedy już miał odwrócić się od okna, by w końcu udać się do jadalni i w spokoju zjeść śniadanie, jego wzrok przykuła para, która właśnie zmierzała w stronę tych grządek.
- Niech mnie – mruknął – smarkula nie traci czasu…
Uważnie przyjrzał się Austinowi i jego towarzyszce. On, jak zwykle, ubrany w tanie, wytarte dżinsy i jakiś kiepskiej jakości bawełniany podkoszulek. Ona miała na sobie zwiewną letnią sukienkę, a pasma jej włosów połyskiwały w porannym słońcu, poruszane delikatnie przez wiatr. On wsunął ręce w kieszenie i zdawał się pożerać ją wzrokiem, kiedy pochyliła się, by rozkoszować się zapachem jednego z kwiatów. Ona, wyczuwając na sobie jego wzrok, odgarnęła włosy za uszy i skrzyżowała ręce na piersiach, spoglądając na niego spod długich, gęstych rzęs…
- Słucham? – Noah bezwiednie podniósł do ucha komórkę, która właśnie zaczęła dzwonić, ani na sekundę nie spuszczając z oczu tamtej dwójki – J.C. – kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu, gdy usłyszał głos przyjaciela – Tak, jestem w mieście, właśnie wróciłem i mam kilka dni wolnego… Masz wolny wieczór?... To świetnie! Proponuję, żebyśmy wyruszyli w miasto, jak za starych dobrych czasów…. O tak bracie, to będzie polowanie, jakiego dawno nie było…
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 18:39:42 01-01-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:04:03 01-01-11 Temat postu: |
|
|
Pan Złota Rączka jest wprost nieziemski. Zakochałam się w nim po tym jak potraktował Alessie i nazwał gwiazdora "bubkiem". Skradł moje serce i chociaż to nie możliwe Alessia i on tworzyliby cudowną parkę. Noah za to jest żałosny swoim stylem bycia, taki chojrak wypuszczający swoje szczury by odwaliły "brudną robotę". Zgrywa złego chłopca a jest tylko żałosnym, przypakowanym chłoptasiem, który ma wybujałe ego. Nawet nie wiem dlaczego go tak nie znoszę, ale no cóż. Trzymam kciuki za Austina, najlepszego (póki co) faceta w "Idolu" |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:16:12 01-01-11 Temat postu: |
|
|
Jeanette - Austin i Ali będą się trzymać razem i jeszcze nie raz dadzą popalić idolowi
Noah rzeczywiście na razie wygląda na zmanierowanego gwiazdora z wybujałym ego, ale może to tylko jego poza obronna, a tak naprawdę wcale nie jest taki zły, jakiego chce zgrywać?
A, i dzięki za koma :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:20:30 01-01-11 Temat postu: |
|
|
Możliwe że to tylko maska, może nawet w przyszłości go polubię, ale póki co mam ochotę wylać na niego kubeł z lodem. Albo włożyć mu do łóżka mnóstwo obrzydliwych robaków, ciekawe czy byłoby mu miło |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:27:03 01-01-11 Temat postu: |
|
|
Trudno go lubić, kiedy zachowuję się tak, jak się zachowuję, ale Ali sobie z nim poradzi i (za naszym pośrednictwem) na pewno wymyśli coś, żeby uprzykrzyć mu życie Nie chcę spoilerować, ale powiem Ci, że Noah nie jest w tym opku jedynym bubkiem, więc niedługo Twoja niechęć do niego rozłoży się pewnie też na innych;) |
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:31:42 01-01-11 Temat postu: |
|
|
A kiedy można spodziewać się kolejnego odcinka? |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:14:01 01-01-11 Temat postu: |
|
|
Muszę powiedzieć, że "premierowy" odcinek jest boski! Nie wyobrażam sobie Austina i Ali jako pary - bardziej pasują mi na przyjaciół. Mam wrażenie, iż on traktuje ją jak młodszą siostrę, ale mogę się mylić.
Ali z wyglądu przypomina niepozorną dziewczynkę, ale coś czuję, że ma "diabła za skórą"
A Noah?...obecnie wolałabym nie wypowiadać się na jego temat. Chociaż coś czuję, że nie jest prawdziwym dupkiem i że jego zachowanie to tylko poza, którą przyjął. Może ma to związek z jego ojcem? |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|