|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:53:17 16-09-12 Temat postu: |
|
|
Cieszy mnie to
A pomyśleć, że byłam już o krok od usunięcia tego stąd, byłam przekonana, że już nie ruszę, ale jednak się udało ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:49:20 07-10-12 Temat postu: |
|
|
Moja przygoda z "Idolem" jest dość długa - to znaczy, że pare razy już to opowiadanie zaczynałam czytać, a potem je porzucałam, ale ostatnio coś mnie naszło i znowu do niego wróciłam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:03:16 07-10-12 Temat postu: |
|
|
Cieszę się i mam nadzieję, że tym razem dotrwasz do końca |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:03:27 12-10-12 Temat postu: |
|
|
Ale tu robisz przewrotkę Idol się zmienia, Alessia zaczyna chyba od nowa czuć do niego miętę i czy mi się zdaję czy ty jakoś mieszasz JC z Tati??? |
|
Powrót do góry |
|
|
emenemens. Debiutant
Dołączył: 22 Lis 2011 Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:07:08 12-10-12 Temat postu: |
|
|
Hej! Boże, jak mnie tu dawno nie było! Przepraszam za tak długą nieobecność zarówno tutaj jak i w Agentach, ale nie mam ostatnio w ogóle czasu, a do tego złapało mnie mocne przeziębienie i już ledwo co żyję Przeczytałam wszystkie zaległe rozdziały i obiecuję na dniach pozostawić po sobie konstruktywny komentarz. Teraz napiszę tylko, że nadal czytam to opowiadanie i czekam na kolejny rozdział Musisz je dokończyć! Mam nadzieję, że z niego nie zrezygnujesz
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:21:46 14-10-12 Temat postu: |
|
|
Martynko, Alessia nigdy nie przetała czuć mięty ;P A co do mieszania... wiesz przecież, że nie byłabym sobą, jakbym czegoś nie zakręciła bardziej niż to konieczne ;D
Aniu, cieszę się, że zajrzałaś, a jeszcze bardziej ucieszyłoby mnie, gdybyś odkurzyłą swoje dzieła i dodała jakiś rodziałek
A tymczasem zapraszam na kolejny pokręcony epizod ;P Chyba trochę dłuższy niż zwykle, ale jakoś tak dobrze mi się pisało no i chyba nie macie nic przeciwko, prawda?
Kiedy zatrzymał się przed rezydencją McLeanów, pośpiesznie ułożył w głowie plan rozmowy z Estherą. To miało być proste. W końcu miał tylko powiedzieć, że Noah i Alessia wrócą dopiero w poniedziałek. Nie przewidział jednak, że jego pojawienie się w domu kumpla, nieco skomplikuje pewne sprawy, które dotyczyły go bezpośrednio.
– Jean, jak miło cię widzieć – ucieszyła się pani McLean, wychodząc na podjazd. – Gdzie Noah?
– Postanowił zabrać Alessię na małą wycieczkę. – rzucił tajemniczo. Esthera spochmurniała na chwilę. – Wrócą w poniedziałek - dodał.
– Big Bear?
Jean skinął głową twierdząco i uśmiechnął się. Esthera westchnęła, ale po chwili również się roześmiała. Znała swojego syna i jego przyjaciela na tyle, by wiedzieć, że to ma zostać tajemnicą, więc postanowiła o nic więcej nie pytać. Zresztą, było jej to przecież na rękę, bo Noah przy Ali zaczynał stawać się zupełnie innym człowiekiem. A może raczej człowiekiem, którym był jeszcze kilka lat temu, a który teraz zagubił siebie w wielkim bagnie show biznesu.
– Szkoda, bo mamy dziś gości, ale pewnie jeszcze nieraz będzie okazja. Zostaniesz na kolacji, prawda? Lisa zaprosiła przyjaciółkę ze szkoły. Zgadnij kto nią jest?
Jean uniósł wysoko brwi i uśmiechnął się krzywo.
– Tatiana! – pisnęła radośnie Esthera. – Jaki ten świat mały, nie sądzisz?
– Tak… – mruknął, niespiesznym krokiem ruszając za Estherą. Nie potrafił jej odmówić, chociaż ostatnią rzeczą na jaką miał teraz ochotę była kolacją w towarzystwie Tatiany. I Lisy.
– Czekaj – w drzwiach zatrzymał go Austin. – Gdzie Ali?
– Ze swoim idolem – odparł, szczerząc się od ucha do ucha.
– Gdzie? – powtórzył ostro, zaciskając szczęki, na co J.C. tylko wzruszył ramionami i mrugnął do niego rozbawiony. Blondyn przewrócił oczami i niepewnie zerknął na Lisę, która właśnie do nich dołączyła.
– Gdzie moja siostra i twój kumpel? Mieliście wrócić razem.
– Trochę zmieniły im się plany – odparł beztrosko, ruszając w głąb rezydencji. Bawiło go, jak tych dwoje troszczy się o smarkulę, a jeszcze bardziej to, że gdyby wiedzieli co miał w planach Noah, popędziliby tam oboje jak na złamanie karku, byleby mu tylko przeszkodzić. Przez chwilę przemknęło mu przez głowę, że jemu też powinno zależeć, by mu przeszkodzić. W końcu zakład to zakład. Postanowił jednak dać swojemu przyjacielowi fory. Uśmiechnął się półgębkiem, wymyślając różne scenariusze tego, jak pokrzyżuje mu plany. Kiedy jednak wszedł do jadalni i zobaczył gruchających jak dwa gołąbki Tatianę i Vinca, od razu zrzedła mu mina.
– Cześć – bąknął.
– Jak poszło? – spytał Vince, nonszalancko obejmując Tatianę ramieniem.
– Całkiem nieźle, ale ośrodkowi potrzebne są pieniądze – odparł, rozsiadając się wygodnie i odchylając na oparcie krzesła. – Zaoferowałem, że oddam całe swoje honorarium z najbliższego koncertu, ale to wszystko zaledwie kropla w morzu – westchnął, kątem oka zerkając na Tatianę.
– Mogę skrzyknąć chłopaków, zorganizować jakąś zbiórkę fantów, które potem moglibyśmy zlicytować. A w ogóle – urwał, gdy w progu stanęła Lisa. – Zrobimy tak. Ty zagrasz koncert, w czasie którego zorganizujemy pokaz mody, Lisa na pewno ma jakieś ładne koleżanki, które zgodzą się nam pomóc, a twoja siostra podobno projektuje, prawda? Po pokazie zlicytujemy różne fanty. Tatiana wykorzysta swoje znajomości i nagłośni sprawę, a Noah będzie przysłowiową wisienką na torcie. Co wy na to?
– A kto wyłoży kasę na organizację tego wszystkiego? – spytał Jean.
– Nie bądź takim pesymistą – wtrąciła Tatiana. – Na pewno łatwo znajdziemy jakiegoś sponsora. Jest wielu ludzi, którzy chcieliby zaistnieć jako ci, którzy dobro innych przedkładają nad swoje własne.
– Marzycielka – prychnął J.C., sięgając po szklankę z sokiem.
– Tatiana ma rację. Zrobimy tak, jak mówi Vince – powiedziała stanowczo Lisa, zajmując miejsce obok Jeana.
– O co się kłócicie? – spytała Esthera, niosąc talerz z pieczonym kurczakiem.
– Nie kłócimy się – odparł roześmiany Vincent. – Po prostu mamy maleńką różnicę zdań.
– Musicie wpadać do nas częściej – stwierdziła pani McLean, uśmiechając się serdecznie. – Ten dom dawno już nie tętnił życiem tak jak teraz. Smacznego!
Noah powoli otworzył szafę. Na widok błękitnej, letniej sukienki na chwilę zabrakło mu tchu. Przymknął więc oczy i nabrał powietrza w płuca, po czym delikatnie chwycił cienki materiał między palce. Jego siostra miała ją na sobie, kiedy byli tu po raz ostatni, w dzień jej dziewiętnastych urodzin. Na półce w dole szafy wciąż leżała jej ulubiona polarowa, różowa piżama, jeansy i kilka podkoszulków.
Chwycił piżamę i pogładził delikatnie miękki materiał, na chwilę przytulając do niego twarz. Choć minęło już tyle czasu, miał wrażenie, że nadal pachnie jej perfumami. Uśmiechnął się do swoich wspomnień i odwrócił w stronę stojącej w progu Ali.
– Proszę – powiedział. – Możesz w tym spać.
– Chyba nie powinnam – odparła, podchodząc do niego. – Należała do twojej siostry, prawda?
– Myślę, że Leighton nie miałaby nic przeciwko. Na pewno polubiłybyście się.
Alessia uśmiechnęła się lekko i nie wiedząc co powiedzieć, przycisnęła złożoną w kostkę piżamę do piersi.
– Pójdę napalić w kominku – powiedział i wyminął ją, jakby przed czymś uciekał. Alessia przez chwilę wpatrywała się w jego oddalającą się sylwetkę, próbując go rozgryźć. Nie było to jednak łatwe zadanie, ale teraz przynajmniej wiedziała, że wcale nie był takim bezdusznym typkiem za jakiego chciał uchodzić.
Noah wyszedł tylnym wyjściem i zabrał się za rąbanie drzewa. Musiał jakoś rozładować te wszystkie emocje, które nagromadziły się w ciągu całego dnia, a wysiłek fizyczny, wydawał się na to najlepszym lekarstwem. Poszedł do składziku po siekierę, a kiedy wrócił, pieczołowicie ustawił kawałek drewna na pniu, wymierzył precyzyjnie i uderzył. Westchnął ciężko, gdy nie trafił tak, jak chciał, poprawił ułożenie drewna i wymierzył ponownie. Dawno już tego nie robił. Dawno tu nie był. Właściwie sam nie wiedział co go podkusiło, by przywieźć Ali akurat tu, by otwierać tę szafę i rozgrzebywać przeszłość. Ale może właśnie tak musiało być?
Z każdym uderzeniem siekiery czuł się coraz pewniej. Uderzał raz po raz, mocno i celnie, a drwa odskakiwały na boki. W końcu udało mu się odgonić dręczące myśli i oczyścić umysł. I gdyby nie to, że zrobiło się już naprawdę ciemno, pewnie nadal rąbałby drzewo, dając w ten upust wszystkim negatywnym emocjom. Lubił to miejsce. Zawsze chciał mieszkać z dala od cywilizacji, w pięknym malowniczym miejscu, takim jak to. Leighton też lubiła przyjeżdżać do Big Bear. Potrafili tu naprawdę odpocząć, napawając się pięknem otaczającej przyrody i rześkim górskim powietrzem i ostrym słońcem. Za każdym razem, gdy tu przyjeżdżali, wydawało im się, że świat poza tym domem jest odległy i niewyraźny, tak samo jak problemy, które przyjeżdżając tutaj zostawiali daleko za sobą. Oboje mieli wrażenie, że czas płynął tu zupełnie innym torem. Zawsze śmiali się, że będą tu przyjeżdżać z dziećmi, a potem, gdy będą już starzy i pomarszczeni, z wnukami, a to miejsce wciąż będzie wyglądało tak samo pięknie. Długo łudził się, że kobietą, która zostanie matką jego dzieci będzie Violet, która zdawała się podzielać jego pasje i zainteresowania. Niestety, został dość brutalnie wyprowadzony z błędu. Kiedy przywiózł ją tu po raz pierwszy, niemal natychmiast chciała wracać, uznając, że nie ma tu nic interesującego i szkoda tracić czas na pobyt na takim zadupiu, a gdy w jakiejś luźnej rozmowie napomknął o dzieciach, bez ogródek oświadczyła, że nie chce ich mieć. Ani teraz ani nigdy.
Przetarł czoło dłonią i rozejrzał się wokół siebie. Popatrzył na swoje dzieło, a jego usta ułożyły się w pełnym satysfakcji uśmiechu. Narzucił sobie takie tempo, że narąbanego drewna starczyłoby na cały tydzień, a przecież mieli tu spędzić tylko trzy noce.
Odetchnął głęboko. Zebrał drwa do kosza, zaniósł do domu i zabrał się za rozpalanie w kominku.
– Zrobiłam kolację – dobiegł go głos Ali. Odwrócił się, zerkając na nią przez ramię i uśmiechnął się pod nosem. W różowej piżamie z roześmianą Myszką Mickey na piersiach i mokrymi włosami opadającymi luźno na ramiona przykryte frotowym ręcznikiem, wyglądała jeszcze bardziej dziewczęco niż zwykle.
– Dosypałaś tam trutki na szczury? – zapytał, wracając do układania drew w kominku.
Alessia pokręciła głową rozbawiona i założyła dłonie na piersiach, opierając się ramieniem o ścianę. Noah wydawał się skupiony i wyciszony. Zupełnie inny niż zwykle.
– Nie chcę sobie brudzić rąk – odgryzła się. – Poza tym ktoś musi odwieźć mnie do miasta – powiedziała, znikając za drzwiami. Po chwili wróciła z tacą, która ustawiła na małym stoliku. W kominku strzelał już ogień, którego refleksy tańczyły na ścianach, a ciepło zaczęło powoli wypełniać cały pokój. Alessia rozsiadła się wygodnie na niedźwiedziej skórze przed kominkiem i spojrzała na swojego idola. Gdyby ktoś jeszcze kilka dni temu powiedział jej, że będzie siedziała z nim przy kominku w małym domku w górach, nie uwierzyłaby.
– Proszę – powiedziała, podając mu kubek z gorącą czekoladą. Chwycił go tak, że przykrył jej drobne dłonie swoimi, a ona poczuła, jak przez jej ciało przeszedł prąd. Ostrożnie cofnęła ręce i zabrała się za smarowanie pieczywa masłem i konfiturą. – Dlaczego mnie tu przywiozłeś?
Noah wzruszył ramionami i oparłszy się plecami o kanapę, zatopił wzrok w falującym od jego oddechu ciemnym płynie w kubku.
– Zawsze lubiłem to miejsce – powiedział cicho, upijając łyk. – Chciałem, ci je pokazać.
– Nie wierzę ci – odparła z poważną miną, siłując się z nim na spojrzenia. – Nie wiem co knujesz – dodała po chwili, mierząc w niego nożem do smarowania – ale zapewniam, że ci się to nie uda.
Noah roześmiał się w głos.
– Nie wierzysz w moje dobre i szczere intencje?
Alessia potrząsnęła przecząco głową i podała mu gotową kromkę.
– Ani odrobinę. Przecież ty niczego nie robisz bezinteresownie i tylko po to, by komuś zrobić przyjemność.
Noah skrzywił się, uświadomiwszy sobie, że ludzie naprawdę mogą tak o nim myśleć. Przez lata ciężko pracował na taką opinię, a teraz będzie musiał pracować jeszcze ciężej, by ją zmienić.
J.C. stał na tarasie, wspierając się przedramionami o balustradę. Vincent kochał Tatianę, a Tatiana kochała Vincenta i to nie ulegało wątpliwości, a to, co zdarzyło się między nimi tamtego wieczora… Może rzeczywiście lepiej było udawać, że nic się nie wydarzyło? W końcu jakie to miało teraz znaczenie?
– Monsieur Mercier – usłyszał za sobą, ale nawet się nie odwrócił.
– Modemoiselle DiAngelo – bąknął, przywołując w pamięci ich pierwsze spotkanie we Francji.
– Gdzie jest moja siostra? – spytała z wojowniczą miną.
– To duża dziewczynka, nie musisz jej matkować – prychnął.
– Ale powinna trzymać się jak najdalej od facetów takich jak ty i twoi kumple.
– Czyli jakich? – spytał, gwałtownie odwracając się w jej stronę. – Co z nami jest nie tak?
– Jesteście… – zaczęła, ale słowa uwięzły jej w gardle, gdy spojrzała w jego ciemne, błyszczące oczy, a w jej nozdrza wdarł się zapach jego kosmicznie drogich, francuskich perfum.
– No? Jacy? – spytał cicho, zmniejszając dzielącą ich odległość. Odruchowo cofnęła się do tyłu, ale po chwili uświadomiła sobie, że za plecami ma już tylko zimny mur. – To wy, wszystkie, jesteście takie same. Najpierw pozwalacie nam na różne rzeczy a potem macie do nas pretensje bóg wie o co, a sobie oczywiście nic do zarzucania.
– Tu m'emmerdes[1] – wycedziła przez zęby, opierając dłonie na jego torsie, by przynajmniej spróbować jakoś go powstrzymać.
– Je m'en bats les couilles[2] – bąknął, uśmiechając się cwano. – Chcecie dokładnie tego samego, co my, ale wstydzicie się przyznać, bo przecież to nie wypada, prawda?
– Vas te faire foutre[3] – warknęła ostro, starając się go od siebie odepchnąć, ale złapał ją wtedy za nadgarstki i całym sobą przycisnął do zimnego muru. – Puszczaj! Za dużo sobie pozwalasz! Nie…
– Ferme ta gueule[4] – rzucił i nim zdążyła się zorientować, poczuła jego chłodne usta na swoich. W pierwszym odruchu chciała się bronić, z całej siły walnęła pięścią w jego tors, ale on tylko uśmiechnął się lekko i pogłębił pocałunek. Kiedy poczuła jego język w swoich ustach, przestała walczyć. Choć rozum nakazywał jak najszybciej uwolnić się od jego gorących pocałunków i uścisku jego silnych ramion, ciało domagało się czegoś wprost przeciwnego. Poddała się całkowicie jego dłoniom. Pragnęła by to trwało, oddychała głęboko, czując jak jej krew zaczyna szybciej krążyć. Gdyby teraz poprosił ją o cokolwiek, zgodziłaby się na wszystko, byle tylko nie ustawał ruch jego dłoni po całym jej ciele. Czuła jak w zakamarkach jej ciała budzi się pożądanie, ale wiedziała, że nie może pozwolić mu się opanować.
– Puitain la merde![5] – warknął, odskakując od niej jak oparzony, gdy ugryzła go za wargę. – Co to miało być, do cholery?
Lisa wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się psotnie.
– Bolało? – spytała z troską. – Je suis désolé[6] – dodała z udawanym współczuciem, zmierzając w stronę drzwi tarasowych. – Nie chciałam.
– Puite![7] – warknął wściekły.
– Trou de cul![8]
J.C. westchnął, kręcąc głową z niedowierzaniem. W głowie mu się nie mieściło jak to możliwe, że dziewczyna, która jeszcze kilka miesięcy temu była nieśmiałym, niewinnym aniołkiem, teraz stała się wojowniczą, pewną siebie kobietą, która nie pozwoli by jakikolwiek mężczyzna owinął ją sobie wokół palca.
___________________
[1] /tiu me ammerd/ wkurzasz mnie
[2] /źe mą batle kuj/ zwisa mi to
[3] /wat fer futr/ spieprzaj
[4] /ferm ta gel/ zamknij się
[5] /pitę la merd/ kurva mać
[6] /że słi dezole/ przykro mi
[7] /pit/ dzi**a
[8] /tru de kju/ dupek |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:41:52 14-10-12 Temat postu: |
|
|
Oj Lisa jest takim małym ognikiem w tym opowiadaniu, nie wiem coś ty jej zrobiła
Ty naprawdę zmierzasz ku temu, by nas poinformować, że JC czuje coś do dziewczyny kumpla, podluch
Kłótnie między JC i Disą na pewno będą moim ulubionym fragmentem twojego dzieła :*
Co do Allie i Idola to ja już nie wiem jak to tam między nimi... Z jednej strony mamy zakład, a z drugiej widać, że Idol naprawdę zaczyna coś rozumieć... A w którą stronę zmierzasz??? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:56:10 14-10-12 Temat postu: |
|
|
Ja? Nic, to J.C. tak na nią działa No i wiesz... zawsze możesz do nas wrócić i ich "naprostować"
A co do Noah i Ali... no cóż, nie wiem jeszcze jak to się skończy - na razie nie wybiegam w przyszłość tak daleko. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:06:45 14-10-12 Temat postu: |
|
|
Nie mogę wrócić, samej idzie Ci o wiele lepiej... Jeszcze bym coś popsuła tylko
Uważam, że mimo wszystko mało mi JC, wiem, ostatnio jest go całkiem sporo, no ale wiesz, że mi tam nie przeszkadzałoby gdyby było go jeszcze więcej. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:17:35 14-10-12 Temat postu: |
|
|
Bredzisz kobieto ;P
Myślę, że w najbliższym czasie całkiem sporo będzie się działo wokół Jeana, więc mam nadzieję, że będziesz usatysfakcjonowana |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:22:20 14-10-12 Temat postu: |
|
|
Hej, proszę tu mnie nie obrażać |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:26:33 14-10-12 Temat postu: |
|
|
Ja tylko stwierdzam fakty. Przecież to absolutnie niemożliwe, żebyć coś popsuła. Nie fochuj i nie kłóć się ze mną - przecież wiesz, że mam rację |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:51:07 14-10-12 Temat postu: |
|
|
Nie focham i się nie kłócę, stwierdzam fakty |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:16:58 14-10-12 Temat postu: |
|
|
Jestem i ja
Ucieszyłam się niezmiernie kiedy zobaczyłam tu kolejny odcinek, bo nie mogłam się doczekać i co? i czuję ogromny niedosyt ale pocieszam się myślą, że przed Idolem i Ali jeszcze trzy dni coś mi się wydaje, że zakład zakładem, ale Noah nie zamierza się do niego ustosunkować. W sumie to już mówiłam, że wierzę w to, że przejrzał na oczy i się opamiętał
A jeśli chodzi o J.C to zaczynam go coraz bardziej lubić i wymiana zdań pomiędzy nim i Lisą była wręcz świetna mimo tego, że nawrzucali sobie i to nieźle, czytałam o tym z uśmiechem na twarzy
Mam nadzieję, że jednak pomiędzy nim i Tatianą nic nie będzie. Dużo bardziej pasuje do niego Lisa, tym bardziej, że jak tylko są blisko siebie to aż iskrzy
Czekam na kolejny odcinek i mam nadzieję, że pojawi się szybko No i poproszę więcej Ali i Noah ! będę w tedy bardzo happie |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:27:01 14-10-12 Temat postu: |
|
|
A ja się cieszę, że Ty się cieszysz i ciągle masz niedosyt, bo właśnie o taki efekt mi chodziło
Pozwolisz, że nie odpowiem, nie przytaknę ani nie zaprzeczę? W sumie, jakby nie masz wyjścia, chyba ;D Wszystko okaże się w swoim czasie. Zdradzę tylko, że Jeana będzie teraz całkiem sporo, więc jeśli przypadła Wam do gustu jego niezwykla skromna osoba, to bardzo się cieszę
A next... postaram się naskrobać coś na dniach, a jeśli mi się nie uda, to w weekend już na pewno coś się pojawi. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|