Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Idol by Sunshine & Eillen - EPILOG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 33, 34, 35  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:16:15 25-11-12    Temat postu:

Aż się sama boję tego momentu i już mi żal naszego gwiazdora ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:18:02 25-11-12    Temat postu:

Wdepcze go w ziemię jak nędznego pająka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:22:25 25-11-12    Temat postu:

I ktoś go będzie musiał pocieszyć, albo raczej pomóc mu odreagować
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:52:58 08-12-12    Temat postu:

Mam nadzieję, że tym razem długość (i jakość) Was satysfakcjonuje. Ale potraktujcie to raczej jak jednorazowy wybryk - taki spóźniony, mikołajkowy prezent ;)



Jean kątem oka zerknął na fotel pasażera, który zajmowała piękna, na pierwszy rzut oka można by rzec, że urocza, blondynka. Rozwiane wiatrem włosy, których kosmyki raz za razem smagały jej policzki, opadały swobodnie wokół jej twarzy, mieniąc się w słońcu różnymi odcieniami, a duże niebieskozielone oczy błyszczały radośnie jak u małej dziewczynki, która wie, że za chwilę znajdzie pod choinką wymarzony prezent. Naprawdę potrafiła być urocza, zwłaszcza wtedy, gdy się nie złościła i nie pokazywała pazurków. Ale „urocza” to jednak chyba nie było dobre słowo, bo ani trochę nie oddawało jej charakteru i temperamentu, które miał już okazję poznać aż nazbyt dobrze. W zasadzie sam nie wiedział, która Lisa podobała mu się bardziej – ta nieśmiała, urocza niewinna dziewczyna, którą poznał we Francji, czy raczej wojownicza kocica, która gotowa była walczyć z całym tabunem naładowanych testosteronem samców, byle tylko ochronić przed nimi swoją młodszą siostrę.
Kiedy założyła za ucho pasmo swoich jasnych włosów, a cienkie ramiączko letniej sukienki zsunęło się z jej ramienia, jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę jej dekoltu.
– Zamiast gapić mi się w cycki, lepiej patrz na drogę – fuknęła nawet na niego nie patrząc. – Mam ochotę jeszcze trochę pożyć.
Jean uśmiechnął się pod nosem, zaciskając dłonie mocniej na kierownicy i nieznacznie poprawiając się w swoim fotelu.
– Nie wątpię – odparł, wracając do obserwowania drogi. – We Francji nie byłaś taka wojownicza – dodał po chwili, zerkając we wsteczne lusterko.
Lisa leniwie odwróciła głowę w jego stronę, jakby miała zamiar zabić go samym spojrzeniem, ale zamiast tego, otaksowała wzrokiem jego idealny profil, z wystającymi kościami policzkowymi i wyraźnie zarysowaną linią szczęki. Przez chwilę miała ochotę wyciągnąć dłoń i opuszkami palców delikatnie przesunąć wzdłuż jej linii, ale szybko zganiła się za te myśli. Przecież już dawno temu postanowiła trzymać się jak najdalej od facetów takich jak Jean–Christophe Mercier. A jednak coś ciągnęło ją do niego i kiedy tak wpatrywała się w jego przystojną twarz, z każdą sekundą traciła pewność, że uda jej się wytrwać w swoim postanowieniu. Jego mocna szczęka z wyraźnie zarysowaną żuchwą nakazywały jej myśleć o nim, jako silnym i w jakiś sposób agresywnym mężczyźnie. I taki faktycznie był. Silny, pewny siebie, arogancki. I agresywny, a raczej impulsywny, a w tym wszystkim tak cholernie męski, że na samą myśl o nim jej serce zaczynało przyspieszać. To było silniejsze od niej. Nie potrafiła zwalczyć w sobie uczuć, które w niej wyzwalał samą swoją obecnością.
– Teraz ty się na mnie gapisz, jak ciele na malowane wrota, cherie – zaśmiał się, nie starając się ani odrobinę ukryć swojego francuskiego akcentu. Dobrze wiedział, jak to działa na kobiety i kiedy tylko chciał, wykorzystywał to perfidnie. – Przyznaj wreszcie, że ci się podobam.
– Zatrzymaj się.
– Co?
– Zjedź na bok i zatrzymaj się, do cholery! – wrzasnęła.
Jean uniósł wysoko brwi zdziwiony jej reakcją, ale posłusznie zjechał w pierwszą boczną, wąską drogę i zatrzymał się na poboczu.
– Co jest? Zemdliło cię? Przecież jechałem przepisowo i ostrożnie – udał zastanowienie, drapiąc się w czubek głowy.
– Mdli mnie na samą myśl o tobie i o tym co twój kumpel… – urwała i wysiadła z auta, nerwowo przeczesując włosy palcami. Pochyliła się na moment i wspierając się dłońmi o kolana, usiłowała uspokoić oddech i targające nią emocje.
Jean również wysiadł i oparłszy się biodrami o maskę niebieksiego kabrioletu, spojrzał na nią swoimi ciemnymi oczami, a arogancki, bezczelny uśmieszek nie schodził z jego twarzy.
– Jak dłużej tu postoimy, to możemy nie zdążyć ocalić cnoty twojej małej siostrzyczki – zakpił, kiedy wyprostowała się i odetchnęła głęboko, wystawiając twarz w stronę chylącego się u zachodowi słońca.
Lisa, słysząc jego słowa, zacisnęła nerwowo szczęki i zgromiła go spojrzeniem.
– Jesteś beznadziejnym przypadkiem!
Jean wzruszył ramionami, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że w ogóle nie interesuje go jej zdanie na jego temat.
– Répétez s`il vous plait[1] – powiedział rozbawiony, przystawiając dłoń do ucha, jakby nasłuchiwał.
– Batard [2]– mruknęła pod nosem, podchodząc do auta.
– Co mówiłaś?
– Tu me fais chier [3]– warknęła groźnie, stając na wprost niego i spoglądając w jego ciemne oczy z bojową miną.
– Nie obraź się, ale jak będziesz tak marszczyć czoło…
– Ferme ta gueule[4]! – weszła mu w zdanie i chwyciwszy go za t–shirt tuż przy szyi, przywarła do niego całym swoim drobnym ciałem i wypiła się zachłannie w jego usta.
Jean, zaskoczony jej zachowaniem, w pierwszej chwili nie przyciągnął jej bliżej siebie, ani nawet nie objął, a jedynie – dość biernie – pozwolił jej się całować. Kiedy jednak przesunęła zachęcająco językiem po jego górnej wardze, a zaraz potem zaczepnie pochwyciła zębami dolną, wsuwając jednocześnie swoje szczupłe dłonie pod jego koszulkę, od razu przejął inicjatywę. Nie zwykł przecież marnować takich okazji. Ujął jej twarz w swoje dłonie i pogłębił pocałunek, a po chwili odwrócił się z nią zwinnie i posadził na masce samochodu, nachalnie wciskając swoje biodra między jej uda. Całował ją gorąco i namiętnie, a ona z pełną pasją i pożądaniem oddawała pocałunki, zapominając o całym otaczającym świecie i wszystkich powodach, dla których powinna to natychmiast przerwać. Jej dłonie sunęły wzdłuż jego boków, a gdy zacisnął ręce na jej pośladkach przyciągając jej biodra do swoich, przygryzła wargę.
Jean odsunął się nieznacznie i starając się wyrównać oddech po namiętnym pocałunku, przyjrzał się jej badawczo, niedowierzając, że to się dzieje naprawdę. Uśmiechnął się lekko, gdy przez cienki materiał sukienki dostrzegł jej naprężone sutki. Nie mógł się doczekać, kiedy znów ich posmakuje, sprawiając jej tym niewysłowioną przyjemność. Pamiętał przecież dokładnie jak jej ciało reagowało na jego pieszczoty i nie widział przeszkód, by znów dać im obojgu kilka chwil przyjemności. Przesunął dłonią na granicy skóry i tkaniny, nie spuszczając wzroku z jej zarumienionej twarzy. Lisa odruchowo odchyliła głowę do tyłu i wyprężyła się jak kotka, a gdy zatrzymał palce na wypukłości piersi, mruknęła cicho i mocno objęła go udami, niecierpliwymi palcami walcząc z klamrą jego paska.
Może nie było to zbyt rozsądne w jego pokręconej sytuacji uczuciowej, ale nie zamierzał tego przerywać, zwłaszcza, że wszystko wskazywało na to, że oboje chcieli tego samego. Jedną dłonią wciąż trzymając ją za kark, drugą sunął po smukłym udzie pod jej sukienką, obsypując pocałunkami każdy odkryty skrawek jej ciała. Gdy jego palce dotarły do newralgicznego miejsca, uśmiechnęła się delikatnie i dopasowała do jego ruchów, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Językiem dotknęła jego ucha, a potem ugryzła płatek. Jej paznokcie zostawiały czerwone smugi sunąc po rozgrzanej skórze jego boków, a potem pleców.
Jean mruknął coś pod nosem. Dotyk jego niecierpliwych palców doprowadzał ją do obłędu. Miała wrażenie, że jego dłonie są dosłownie wszędzie. Wiedziała, że jej zachowanie nie stawia jej w zbyt korzystnym świetle, ale nie obchodziło jej to w tym momencie. Za nic nie chciała by przestał. Chciała więcej. Przycisnęła mocniej swoje biodra do jego, a on objął jej pośladki i przysunął jeszcze bliżej do swoich bioder. Gdy ponownie wsunął dłoń między jej uda, poczuła jak przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Jean wprawnym ruchem przesunął koronkową tkaninę, która dzieliła go od niej i wypełnił powoli jej wnętrze…

***

Powoli nalewał czerwone wino do dwóch wysokich kieliszków o pięknym smukłym kształcie. Podał jej jeden z nich, wpatrując się w nią swoimi niebieskim oczami, które nawet w panującym półmroku błyszczały krystalicznym blaskiem.
– Chcesz mnie upić? – spytała, chwytając kieliszek.
Noah uśmiechnął się lekko i pokręcił przecząco głową. Włączył gramofon i nastawił jakąś nastrojową muzykę. Alessia przyglądała mu się badawczo. Odruchowo podciągnęła kolana pod brodę, obejmując je szczelnie ramionami.
– To twój sposób na wyrywanie lasek? Domek w górach, czerwone wino, ogień w kominku i nastrojowa muzyka? One naprawdę się na to łapią?
– Niektóre – mruknął, uśmiechając się tajemniczo.
– Więc do twojej wiadomości: ja nie należę do kategorii „niektóre” – mówiła śmiertelnie poważnie, starając się zrobić najbardziej groźną minę, jak to tylko było możliwe. – Nie dam się upić, omamić słodkim słówkami i uwieść.
– Wcale nie muszę cię upijać i omamiać – stwierdził, uśmiechając się cwano. – Gdybym naprawdę chciał…
– Nie miałabym nic do powiedzenia – dokończyła za niego, upijając łyk wina ze swojego kieliszka.
– Owszem – przyznał bez ogródek, zajmując miejsce przy kominku naprzeciwko niej. Oparł się plecami o kanapę i również upił łyk trunku, świdrując ją spojrzeniem.
– Dlaczego to robisz? – spytała, przerywając ciszę, która nagle między nimi zapanowała.
– Co?
– Bawisz się kobietami. To jakiś rodzaj zemsty za to co zrobiła ci Violet?
Noah odwrócił wzrok i utkwił go w falującym w kieliszku bordowym alkoholu. Jego twarz stężała. Ciemne włosy opadły mu bezładnie na czoło, a usta zacisnął ponuro.
– Tak jest wygodniej – bąknął w końcu, upijając spory łyk ze swojego kieliszka.
– To mało satysfakcjonująca odpowiedź – powiedziała poważnie, nie spuszczając z niego wzroku. Przez moment wydawało się jej, że jego perfekcyjnie wyrzeźbione rysy twarzy, jeszcze się wyostrzyły, a spojrzenie jego niebieskich oczu stało się lodowate, puste i nieobecne, jakby błądził myślami zupełnie gdzie indziej.
– Może po prostu nie spotkałem jeszcze swojej połówki, dziewczyny, dla której chciałbym się zmienić – powiedział cicho, siląc się na uśmiech.
– I sądzisz, że znajdziesz ją szybciej, sypiając z kim popadnie?
– Nie sypiam z kim popadnie! – zaprotestował gwałtownie.
– Rzeczywiście – ironizowała. – Zapomniałam, że przeprowadzasz staranną selekcję, której główne kryteria to długość nóg, rozmiar biustonosza i iloraz inteligencji poniżej przeciętnej.
– Nie bądź złośliwa – upomniał ją, starając się zachować powagę, choć na usta cisnął mu się niepohamowany uśmiech.
– Uczę się od najlepszych – odgryzła się, wystawiając język.
Noah roześmiał się i rozluźniony oparł plecami o kanapę. Alessia była zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny, jakie spotkał do tej pory. Piękna, inteligentna, bystra. Ale najważniejsze było dla niego to, że widziała w nim człowieka, którym kiedyś był, a nie gwiazdę z pierwszych stron gazet, którą większość kobiet chciała po prostu mieć.
Widział jak na niego patrzyła i doskonale zdając sobie sprawę ze znaczenia tych spojrzeń, szczerze podziwiał jej siłę i stanowczość z jaką odrzucała od siebie myśl, że mogłoby coś między nimi być. Myśl, na której on sam łapał się ostatnio coraz częściej, a która z dnia na dzień zaczynała być coraz mniej niedorzeczna.
Odstawił kieliszek na bok i leniwie podniósł się z miękkiego dywanu.
– Tańczysz? – spytał, wyciągając dłonie w jej stronę, by pomóc jej wstać.
Alessia roześmiała się histerycznie i pokręciła przecząco głową.
– Nie umiem.
– Żartujesz? To przecież nic trudnego. Chodź – powiedział, uśmiechając się zachęcająco.
– Lepiej nie…
– Nie daj się prosić – jęknął. – To moja ulubiona piosenka.
– Ty naprawdę chcesz mnie omamić tymi swoimi tanimi sztuczkami – powiedziała, chwytając go za ręce. Noah uśmiechnął się zawadiacko i pociągnął ją do góry delikatnie, ale na tyle mocno, by od razu znalazła się w jego ramionach.
– Po prostu chcę, żebyś miło wspominała ten weekend i przestała myśleć o mnie jak o bubku.
Alessia zgromiła go spojrzeniem. Miała zamiar odgryźć się, ale kiedy położył sobie jej dłoń na piersi i przykrył swoją dłonią, spoglądając prosto w jej oczy, zrezygnowała.
– Nawet taki bubek jak ja ma serce – szepnął, kładąc drugą dłoń na jej.
– Wiem – powiedziała cicho, poddając mu się. Sama nie wiedziała kiedy przytuliła się policzkiem do jego ramienia, pozwalając by zamknął ją szczelnie w swoich ramionach i kołysał lekko w rytm muzyki.
– Zastanawiam się – zaczęła nagle, spoglądając mu w oczy – która twoja twarz jest prawdziwa. Jesteś dobrym aktorem. Nie potrafię cię rozgryźć.
Kąciki ust McLeana drgnęły w lekkim uśmiechu na te słowa.
– Dlatego tak bronisz się przed tym co czujesz? – spytał. Alessia zamarła w bezruchu, wciąż odważnie patrząc mu w oczy, ale nic nie powiedziała. Noah odgarnął jej włosy za uszy i ująwszy jej twarz w swoje dłonie, kciukiem delikatnie pogładził policzek. – Myślę, że lepiej niż ktokolwiek inny potrafisz mnie rozgryźć – zaczął po chwili. – Może właśnie dlatego, że tak samo jak ja chowasz swoje prawdziwe uczucia głęboko w sobie.
– Chyba nie powinieneś już więcej pić – powiedziała, siląc się na jak najbardziej beztroski ton i starając się oswobodzić z jego objęć.
– Widzisz, robi się gorąco a ty uciekasz – szepnął, wciąż trzymając jej dłoń w swojej.
– Przestań, proszę – jęknęła zniecierpliwiona. – Nieźle to sobie wymyśliłeś, ale mówiłam ci już, że na mnie to nie działa.
Noah roześmiał się i puścił jej dłoń.
– Idę wrzucić do pralki nasze rzeczy. Mam nadzieję, że wyschną do rana, bo nie uśmiecha mi się wracać do domu w piżamie.
– Możesz wziąć sukienkę Leighton – zaproponował.
– Nie, nie mogę. Wystarczy, że śpię w jej piżamie – odparła, zmierzając w stronę łazienki.
– Ali… – zawołał za nią, a kiedy zerknęła na niego przez ramię, uśmiechnął się tylko i mrugnął do niej, unosząc kieliszek z winem, jakby wznosił toast.


___________________
[1] /repete siwuple/ powtórz proszę
[2] /batar/ głupek (delikatnie mówiąc ;)
[3] /tiu me fe szje/ wkurwiasz mnie
[4] /ferm ta gel/ zamknij się
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mina107
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 3548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:27:25 08-12-12    Temat postu:

Normalnie ja zobaczyłam to aż się uśmiechnęłam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:20:34 11-12-12    Temat postu:

Jestem i ja
Jak dla mnie, taka długość odcinków, mogłaby być zawsze nie obraziłabym się wcale
W każdym razie wracając do odcinka to uwielbiam potyczki słowne pomiędzy Jeanem a Lisą między nimi aż kipi od emocji i nadal uważam, że siostra Ali jest dla niego najlepszą dziewczyną. Tym bardziej, że jak tych dwoje się spotyka i przebywa w jednym miejscu to strach się bać No i w końcu wyszło jak wyszło i się rozładowali gdzieś na uboczu hehe ....
Za to Noah i Ali - hmmm..... miód na moje serce. Było tak magicznie i cudownie, a tu nagle Ali znów ostrożna. Z jednej strony nie ma się co jej dziwić, ale z drugiej coś mi się wydaje, że długo tak nie wytrzyma. A Noah....kiedy czytałam o tym, że może jeszcze nie spotkał tej właściwej dla której chciałby się zmienić, pomyślałam sobie. Hę! Właśnie znalazłeś! I co najważniejsze sam chyba zaczął to dostrzegać cieszy mnie to, bo zawsze byłam za Noah mimo jego aroganckiego sposobu bycia. Zmienia się i mam nadzieję, że jest w tym szczery. Czekam tu na happy end, bo ta historia nie może inaczej się skończyć!
Czekam na kolejny odcinek oczywiście i kolejną dawkę Noah i Ali
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:30:52 11-12-12    Temat postu:

Nie macie pojęcia jak cieszę się, że nadal jesteście ze mną i tą moją pokręconą gromadką - dzięki ogrmone :* I pomyśleć, że był czas kiedy chciałam już to opowiadanie usuwać ;P
Co do długości odcinków, nie mogę w tej kwestii niczego obiecać, podobnie jak nie mogę zdradzić czy będzie happy end, choć pomysł na zakończenie cora wyraźniej rysuje mi się w głowie. Przyznam jednak, że zastanawiam się też czy jeszcze by tu nie zamieszać, bo coś ostatnio wszyscy z tej gromadki krzyczą do mnie, że coś chcą ;P Problem w tym, że jakoś na nic nie mogę się zdecydować. New na pewno pojawi w okolicach weekendu, a co do reszty to wyjdzie w praniu. Buziaki :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:07:43 28-12-12    Temat postu:




Kiedy wszedł do kuchni, stała przy szafkach. Nieświadoma jego obecności, nuciła coś pod nosem, przygotowując dla nich śniadanie. Miała na sobie jego ciemną koszulę, która zakrywała jej ciało do połowy uda, mógł więc, przynajmniej przez chwilę, zupełnie bezkarnie gapić się na jej cholernie zgrabne nogi. Uśmiechnął się do siebie, gdy w głowie zaświtała mu niemądra myśl. Tego dnia mieli wrócić do domu, a on nawet jej nie pocałował, nie mówiąc już o czymkolwiek więcej.
Bezszelestnie podszedł do niej. Jej długie włosy spięte na czubku głowy w coś na kształt kucyka, ułatwiły mu zadanie. Nim się zorientowała musnął chłodnymi wargami wrażliwą skórę jej karku.
– Co ty wyprawiasz? Chcesz żebym dostała zawału? – oburzyła się, odwracając się w jego stronę z pomidorem w jednej ręce i zielonym ogórkiem w drugiej.
Noah uśmiechnął się bez słowa wpatrując się w jej zaskoczoną twarz, która zarumieniła się lekko. Nie zbeształa go za to, że ją pocałował, ale za to, że ją przestraszył. To był całkiem niezły znak na przyszłość.
– Możesz mi powiedzieć co to miało być? – spytała po chwili, odważnie patrząc w jego błękitne oczy, jakby dopiero teraz dotarło do niej co tak naprawdę zrobił.
– Całus na dzień dobry – odparł, wzruszając ramionami. – Chciałem się przywitać z moją dziewczyną.
– Nie jestem twoją dziewczyną – zaprotestowała, wciskając ogórek w jego tors. W jego nagi tors. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że stał przed niż opasany jedynie jasnym ręcznikiem wokół bioder. – Naprawdę ciężko pracujesz na to, by pozostać w moich oczach nieznośnym bubkiem.
– Tak? – spytał przekornie, przekrzywiając głowę w bok i wpatrując się w jej twarz. – Nie zrobiłem i nigdy nie zrobię niczego na co sama nie miałabyś ochoty – szepnął, zmniejszając dystans między nimi i opierając się dłońmi o szafkę po obu stronach jej bioder.
– Noah… – mruknęła ledwo słyszalnym głosem, opuszczając głowę, by uciec przed jego przeszywającym spojrzeniem.
– Nie broń się przed tym – poprosił, delikatnie chwytając jej podbródek i zmuszając, by spojrzała na niego. – Wczoraj dotarło do mnie, że chcę się zmienić – szeptał, patrząc jej prosto w oczy. – Uświadomiłaś mi parę istotnych rzeczy i sprawiłaś, że…
– Nie kłam. Nie graj przede mną tego tandetnego przedstawienia! Nie dam się nabrać – mówiła, usiłując zapanować nad drżeniem głosu.
– Ali, uwierz mi. To nie jest żadne przedstawienie – powiedział, ujmując jej twarz w obie dłonie. – W życiu przed nikim nie byłem tak szczery, jak teraz przed tobą... Zmieniłaś mnie – dodał po chwili, przenosząc wzrok na jej usta i przesuwając palcami wzdłuż zapięcia koszuli. – Nie skrzywdzę cię – zapewnił, a kiedy oparła się czołem o jego tors, wciąż ściskając w dłoniach warzywa, przygarnął ją do siebie i pocałował w czubek głowy, czule gładząc plecy.
Przed przyjazdem do Los Angeles, obiecała sobie, że się nie zakocha, ale jej serce najwyraźniej nie zamierzało słuchać rozsądku. Kołatało jak oszalałe za każdym razem gdy był blisko, gdy choćby tylko patrzył na nią tym swoimi świdrującym spojrzeniem, a teraz, kiedy trzymał ją w ramionach i zapewniał o szczerości swoich uczuć naprawdę chciała mu wierzyć. Chciała, by to wszystko mogło być prawdą, ale intuicja podpowiadała jej, że jeśli mu uwierzy, będzie cierpiała. Prędzej czy później.

Jean zatrzymał samochód na podjeździe przed domkiem swojego przyjaciela. Wyłączył silnik i spojrzał na blondynkę, która spała sobie w najlepsze wtulona w oparcie fotela. W jakimś nagłym przypływie czułości, odgarnął jej z twarzy pasmo jasnych włosów i delikatnie musnął ustami policzek.
– Wstawaj, śpiąca królewno – szepnął jej wprost do ucha. Przez chwilę patrzyła na niego nieprzytomnym wzrokiem, zastanawiając się czy to nadal był sen, w którym pozwoliła mu się kochać na masce jego własnego samochodu, czy już rzeczywistość, w której powinna wdeptać go w ziemię i rozgnieść jak robaka. Doszedłszy do wniosku, że to jednak szara rzeczywistość, odepchnęła go z całej siły.
– Nie pozwalaj sobie – fuknęła, wysiadając z samochodu.
– Pamiętaj, że obiecałaś mi się odwdzięczyć – przypomniał, podążając za nią żwirową ścieżką w stronę domu.
– Obawiam się, że nawet gdybym chciała, to nie pozwolisz mi o tym zapomnieć – mruknęła, zatrzymując się przed drzwiami.
– Oczywiście, że nie, cherie – szepnął jej wprost do ucha, stając tuż za nią. – Zresztą sądzę, że wcale nie chcesz o niczym zapominać.
Lisa zerknęła na niego przez ramię, jakby miała zamiar zabić go wzrokiem, ale widząc jego rozbawioną twarz, tylko przewróciła oczami. Nabrała powietrza w płuca i wyciągnęła dłoń zwiniętą w pięść, by zapukać do drzwi, ale wtedy Jean złapał ją za nadgarstek.
– Co robisz? – spytał, patrząc na nią jak na kosmitkę.
– Pukam? – odpowiedziała niczego nie rozumiejąc z jego zachowania.
– Nie sądzisz, że lepiej ich zaskoczyć, złapać na gorącym uczynku? – zagadnął z szatańskim błyskiem w oku, wciąż trzymając jej nadgarstek w żelaznym uścisku.
– Możesz mnie już puścić – warknęła, usiłując się wyszarpnąć, ale trzymał ją zbyt mocno.
– Zachowujesz się jakbym był trędowaty – zauważył rozbawiony. – Przecież nie gryzę, chyba, że sama o to poprosisz.
– Daj już spokój! – syknęła, a kiedy w końcu ją puścił, zaczęła gładzić sukienkę na biodrach, ale tylko po to, by nie patrzeć na niego.
– Madame – rzucił, przekręcając ostrożnie klamkę i uchylając drzwi. – Panie przodem – dodał ściszonym głosem, gestem zapraszając ją do środka.
– Dureń – mruknęła, wymijając go. Zdążyła jednak zrobić zaledwie kilka kroków, kiedy dostrzegła swoją małą siostrzyczkę, w ramionach prawie nagiego idola. – Chryste…
– Putain de merde* – mruknął Jean. – Chyba się spóźniliśmy.
Lisa zacisnęła drobne dłonie w pięści i nim jej siostra i Noah zorientowali się, że nie są sami, dopadła do mężczyzny i zaczęła okładać go z całej siły.
– Zostaw moją siostrę! Ty parszywy…!
– Lisa, uspokój się! – Alessia starała się odciągnąć rozwścieczoną siostrę od swojego idola, ale na próżno. – To nie tak jak myślisz!
– A jak? On w samym ręczniku, ty w jego koszuli, co mam myśleć? Zabiję gnojka! To nie jest odpowiedni facet dla ciebie!
– Lisa! – Alessia stanęła na drodze rozwścieczonej siostrze, w tej samej chwili, kiedy Jean chwycił ją za ramiona i odciągnął kilka kroków do tyłu.
– Zabierz ją stąd – poprosiła Ali – bo jeszcze chwila a własnoręcznie wydrapię jej oczy.
Jean uśmiechnął się i skinął głową, ciągnąc prosestującą i wykrzykującą jakieś obelgi blondynkę na zewnątrz.
– W porządku? – spytała Alessia.
– Przeżyję – odparł Noah, przyglądając się czerwonym smugom, które zostawiły paznokcie Lisy na jego ramieniu. – Jest lepsza niż niejeden starszy brat – dodał rozbawiony, zerkając na Ali.
– Głupio mi.
– Przestań – odparł, wyciągając dłoń, by pogładzić jej policzek. – Rozumiem ją. Gdybym zastał swoją siostrę z kimś takim jak ja, w sytuacji takiej, w jakiej my się znajdowaliśmy, to też bez zastanowienia obiłbym mu gębę.
Alessia uśmiechnęła się niewyraźnie.
– Noah…
– Tak?
– Chciałabym ci wierzyć, chyba nawet jestem w stanie to zrobić, ale… nie chcę cierpieć, rozumiesz?
Noah zwiesił głowę na chwilę i uśmiechnął się pod nosem. Sam sobie był winien. Przez lata wypracował sobie taką a nie inną opinię. Westchnął i spojrzał w stronę okna, gdzie Jean szamotał się Lisą, usiłując ją uspokoić. Siostra Ali miała rację. Nie był dla niej odpowiednim facetem.
– Rozumiem – odparł, wracając wzrokiem do Ali. Dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością i zniknęła w korytarzu. – Może kiedyś uwierzysz mi na tyle, by zaryzykować – szepnął do siebie.


__________________
* jasna cholera
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:35:57 28-12-12    Temat postu:

PIERWSZA!
Ja cię kiedyś ukatrupię za to odwlekanie pocałunku, ja o mały włos nie dostałam zawału jak Ali, gdy czytam tą scenę. Wredota!'
Lisa jaki napad! Noah ma rację, jest lepsza niż niejeden brat.
Co do Idola to nie mam zdania, niby najpierw pamięta o zakładzie, a potem nagle myśli o zmianie jaka w nim zaszła. Może ona sam siebie nie rozumie?
A JC? No cóż ja się będę rozpisywać, ten facet się już nie zmieni


Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 17:37:29 28-12-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:40:16 28-12-12    Temat postu:

Noah to w pierwszej kolejności świetny aktor, potem nieznośny bubek, a dopiero potem... nie wiem czy jest jakieś "dopiero potem"
A JC... cóż - chyba jedna metamorfoza wystarczy, zakładając, że Noah jednak naprawdę się zmieni ;P
Dzięki :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:43:47 28-12-12    Temat postu:

Mam nadzieję, tzn, że Noah się zmieni. A w to, że jest dobrym aktorem nie wątpiłam, tylko, żeby mu się to nie odbiło czkawką.
A JC to JC nie warto go zmieniać, bo i tak go kochamy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:07:16 28-12-12    Temat postu:

Lisa kocha go takim jakim jest, nawet jeśli sama jeszcze o tym nie wie
A Noah - nie sądzę by doczekał się czkawki, trzeba to przecież jakoś do końca pchnąć a nie się rozkminiać ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:13:24 23-01-13    Temat postu:




Przez całą drogę powrotną atmosfera była raczej grobowa. Nikt nie odzywał się do nikogo i wszyscy patrzyli na siebie jakby chcieli się pozabijać. Alessia była wściekła na Lisę, za szopkę, którą ta odstawiła w domku w górach, Lisa była wściekła na Noah, że śmiał zbliżyć się do jej malutkiej siostrzyczki, Noah miał pretensje do Jeana, że przywiózł tę rozhisteryzowaną blondynę, a Jeana najbardziej bolała świadomość, że prawdopodobnie przegrał zakład ze swoim kumplem. Po raz kolejny. Przy obiedzie panowała grobowa atmosfera i nie pomogły nawet wysiłki Esthery, by ją nieco rozluźnić. Wszyscy odpowiadali półsłówkami i patrzyli na siebie spod byka.
Alessia odetchnęła z ulgą, kiedy wreszcie znalazła się w samochodzie swojego idola, choć opcja brania udziału w konferencji prasowej średnio jej się podobała. Zgodziłaby się jednak prawie na wszystko, byle tylko nie musieć siedzieć w domu i znosić wściekłych spojrzeń Lisy i wyczekujących wyjaśnień spojrzeń Austina.
– Zmęczona? – spytał Noah, wsuwając kluczyk do stacyjki. – Może jednak wolisz zostać w domu? – spytał, gdy skinęła głową, uśmiechając się niewyraźnie.
– Wszystko będzie lepsze od siedzenia w domu – stwierdziła. – Nawet twoje towarzystwo – dorzuciła złośliwie.
– Jestem naprawdę aż tak złym kompanem? – spytał, spoglądając na nią przelotnie znad ciemnych okularów.
Alessia wzruszyła ramionami, nawet na niego nie patrząc, a on westchnął ciężko i włączył radio nic już nie mówiąc. Musiał pozwolić jej złapać oddech. Nie powinien naciskać i wracać do tego, co zdarzyło się w Big Bear. Widział, że nie miała ochoty na rozmowę, więc odezwał się dopiero, kiedy zatrzymał samochód na tyłach hotelu, w którym miała się odbyć konferencja.
– Gotowa? – spytał, a gdy przytaknęła wysiadł i obszedł auto, by otworzyć drzwi po jej stronie. – Dziennikarze potrafią być naprawdę niemili – uprzedził.
– Wyobrażam sobie – mruknęła – ale ja też potrafię pokazać pazurki, więc lepiej niech żaden ze mną nie zadziera – dokończyła, maszerując przodem. Nawet nie zauważyła, że został z tyłu, rozmawiając przez telefon. Kiedy do niej dołączył, był blady jak kreda, ale nim zdążyła zapytać, co się stało, podeszła do nich jakaś wyfiołkowana paniusia, która objęła go czule i odcisnęła na jego policzku swoje czerwone usta.
– Dobrze cię widzieć – powiedziała, kciukiem ścierając pomadkę z jego skóry. Patrzyła przy tym na niego tak, jakby miała zamiar rozebrać go wzrokiem. Alessia pokręciła tylko głową z dezaprobatą i uśmiechnęła się pod nosem. Szybko jednak uświadomiła sobie, że Noah wcale nie flirtował z tą kobietą. Był spięty i zdenerwowany. I z całą pewnością nie był efekt tremy.
– Noah, co się dzieje? – spytała, kiedy kobieta zniknęła gdzieś między ludźmi z obsługi, wydając im ostatnie polecenia. Wyglądało na to, że była tu czymś w rodzaju szefa, bo dyrygowała wszystkimi dookoła, czerpiąc z wydawania rozkazów innym jakąś niewysłowioną przyjemność.
– Nic – bąknął, uśmiechając się blado i uciekając przed jej spojrzeniem.
– Noah, przecież widzę.
MacLean przeczesał nerwowo włosy palcami i zaczął dreptać tam i z powrotem.
– Noah, na litość boską! – jęknęła zrezygnowana Ali, stając przed nim i chwytając go za ręce. – Co się dzieje?
– Helen jest w szpitalu. Jej stan jest zły. Bardzo zły. Ali, ona umiera… – powiedział tak cicho, że sam siebie ledwo słyszał. Kiedy poczuł jak dłonie dziewczyny mocniej zaciskają się na jego własnych, spojrzał jej w oczy. – Powinienem pojechać do niej do szpitala, zamiast bawić się w tą durną konferencję, która nikomu nie jest do niczego potrzebna – dokończył z zamiarem wyrwania się dziewczynie i wrócenia na parking, ale trzymała go mocno.
– Helen by tego nie chciała – zaczęła Ali, kiedy ponownie spojrzał jej w oczy. – Na pewno ma świetną opiekę i nie pomożesz jej teraz w niczym, gnając tam jak na złamanie karku. Możesz za to sprawić, żeby ta konferencja przyniosła coś dobrego. Pomyśl o Arkadii, o Cloe i o tych wszystkich ludziach, dla których stała się prawdziwym domem. Mówiłeś, że są potrzebne pieniądze, więc zaapeluj o pomoc. Ludzie cię kochają i na pewno znajdą się tacy, którzy zechcą pomóc. To najlepsze co możesz w tej chwili zrobić dla Helen – zapewniła, a on patrzył na nią jak zahipnotyzowany. Kiedy uniosła pytająco brwi, w końcu przytaknął jej skinieniem głowy. – Pójść tam z tobą? – spytała, wciąż trzymając jego ręce w swoich. Noah pokręcił przecząco głową i oparł się czołem o jej czoło, nabierając w płuca powietrza.
– Muszę to załatwić sam. Poza tym nie chcę, by wieszali na tobie psy. Lepiej, żebyś została dla nich anonimowa tak długo, jak to możliwe… Dziękuję ci – szepnął, całując ją w czoło. – Masz – podał jej swój telefon. – Zadzwoń do Esthery i poproś, by skontaktowała się z naszym prawnikiem. Niech przygotuje wszystkie dokumenty potrzebne do przejęcia Arkadii.
Alessia odpowiedziała mu uśmiechem, a kiedy znów pojawiła się przy nich tamta kobieta, przelotnie ścisnęła dłoń swojego idola, który w sekundę przybrał na twarz wystudiowaną maskę zblazowanego gwiazdora. Był przecież naprawdę świetnym aktorem. Mrugnął do niej porozumiewawczo i pozwolił kobiecie wprowadzić się na prowizoryczną scenę. Alessia z boku obserwowała jak zajmuje swoje miejsce, wita się z dziennikarzami i pozdrawia fanów. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy złośliwie zripostował uwagę jakiegoś irytującego dziennikarzyny, ale już po chwili przestało jej być do śmiechu.
– Co pana łączy z pańską nastoletnią fanką? – spytał jeden z dziennikarzy.
– Jesteśmy przyjaciółmi – odparł Noah, na co dziennikarz prychnął pod nosem i uśmiechnął się ironicznie.
– Tylko przyjaciółmi? – ponowił pytanie. – Wiemy, że spędziliście razem romantyczny weekend w Big Bear. Znając pana zamiłowanie do pięknych kobiet i wiedząc jak pana urok osobisty działa na płeć przeciwną, trudno uwierzyć, że do niczego między wami nie doszło.
– A czy naprawdę uważacie, że to z kim śpię, albo z kim nie śpię, to jest temat godny pierwszych stron gazet? Dlaczego nikt z was nie zapyta gdzie byliśmy zanim pojechaliśmy do Big Bear i ilu osobom udało nam się przywrócić uśmiech na twarze? Czy problem hospicjum, które być może niebawem zostanie zamknięte z braku środków, nie wydaje się wam odpowiedniejszym tematem na pierwszą stronę? Bo mnie tak. I mam nadzieję, że moi fani, zrozumieją to i pomogą nam ocalić to miejsce.
Alessia zerknęła na dziennikarza, który zbity z pantałyku siedział pokornie ze spuszczoną głową, jakby chciał zapaść się pod ziemię. Jego koledzy po fachu natychmiast podchwycili temat hospicjum, a po chwili znali już cały plan pomocy hospicjum, który zrodził się w głowie Tatiany – od charytatywnego koncertu Jeana, w czasie którego miał zostać zorganizowany pokaz mody młodych projektantów, po licytację fantów.
– Jestem z ciebie dumna. Twoja mama powiedziała, że Helen czuje się lepiej – dodała Alessia, uśmiechając się od ucha do ucha, kiedy po jakichś czterdziestu minutach wyfiołkowana kobieta zakończyła konferencję, a Noah stanął na wprost niej, wypuszczając z ust powietrze z ulgą.
– Chodź – odparł, chwytając ją za rękę, ale wtedy znajoma Noah znów pojawiła się obok nich. Zupełnie ignorując Alessię, wcisnęła się między nich, przylepiając się swoim sztucznym biustem do torsu mężczyzny.
– Może wyskoczymy gdzieś wieczorem? – zaszczebiotała i przygryzając dolną wargę spojrzała na niego filuternie. – Dawno nigdzie razem nie byliśmy.
– Przepraszam cię, Megan, ale mam inne plany – odparł i wyswobodziwszy się z jej objęć, stanął obok Ali.
– Więc Violet miała rację. Ty naprawdę jesteś z tą małą – skwitowała, obrzucając Alessię pogardliwym spojrzeniem.
– To z kim jestem to nie jest sprawa ani Violet, ani twoja.
– W czym ta smarkula jest lepsza od nas?
– We wszystkim, Megan. We wszystkim – odparł i pociągnął Alessię za sobą, nie czekając na reakcję swojej znajomej.
– Dokąd idziemy? – spytała Alessia, widząc, że wcale nie zmierzają w stronę tylnego wyjścia, gdzie zostawili samochód.
– Zaufaj mi. Znam ten hotel jak własną kieszeń.
– Nie pytam czy znasz ten hotel tylko dokąd idziemy?
– Wyjdziemy przez kuchnię – wyjaśnił. – Musimy uważać na te hieny – dodał, prowadząc ją za sobą.
– Noah, nie mam ochoty na takie zabawy – jęknęła, zatrzymując się w pół kroku na środku korytarza. – Jestem zmęczona, a musimy jeszcze pojechać do Helen. Wyjdźmy stąd, po prostu i niech się dzieje co chce. Jeśli chcą nam robić zdjęcia, trudno, jakoś przeżyję.
– Nie wiesz, co mówisz – mruknął, wciągając ją do hotelowej kuchni. Najwyraźniej był to jego stały numer, bo pracownicy nawet nie zwrócili na nich uwagi.
– Przecież byłam już z tobą w gazecie – przypomniała mu.
– Ale to były sfabrykowane zdjęcia.
– Co za różnica?
Tym razem to Noah zatrzymał się w pół kroku i spojrzał jej w oczy.
– Mam dość – oświadczyła z rozmachem otwierając drzwi, prowadzące na zewnątrz. – Zachowujesz się jak dzie… – nie dokończyła, czując jak coś szarpie ją w tył i zasłania usta dłonią.
– Ciii – szepnął jej do ucha, wzrokiem wskazując w stronę ich samochodu, wokół którego zgromadziło się całe stado fotoreporterów. Przycisnął ją mocno do siebie i wycofał się z nią za winkiel budynku.
– I co teraz? Będziemy czekać aż sobie pojadą? – spytała szeptem, kiedy powoli zabrał dłoń z jej ust wciąż jednak kurczowo trzymając ją w mocnym uścisku swoich ramion.
– Znudzą się szybko.
– A jeśli nie?
– To weźmiemy taksówkę, a po samochód wrócimy wieczorem.
Alessia westchnęła, obserwując grupkę fotoreporterów. Nie było jej jednak łatwo zebrać myśli, kiedy Noah stał tak blisko, obejmując ją czule. W nozdrzach czuła zapach jego perfum i wody po goleniu, jego silne dłonie gładziły delikatnie jej plecy, a chłodne usta raz za razem muskały jej czoło.
– Co miałeś na myśli mówiąc że jestem lepsza we wszystkim? – spytała nagle, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy.
– Co?
– W czym jestem lepsza?
Noah leniwie przesunął wzrok z jej dużych oczu, na różowe usta i wsunąwszy dłoń pod jej długie włosy i kciukiem delikatnie pogładził policzek, ponownie spoglądając w jej oczy.
– Noah?
Uśmiechnął się lekko, a jego wzrok znów spoczął na jej ustach.
– We wszystkim – wyszeptał i nim się spostrzegła poczuła jego wargi na swoich. Żołądek podszedł jej do gardła, w płucach zaczęło brakować tlenu, a nogi miała jak z waty. Poczuła jakby cały świat runął jej na głowę, a jej umysł zalały wszystkie kolory tęczy. Nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę. Ale on cały czas był obok. Trzymał ją w swoich silnych ramionach i całował delikatnie i czule, jakby bał się, że rozsypie mu się w dłoniach. Dokładnie tak, jak opisała to w swojej pracy. Ale to nie była fikcja literacka tylko najprawdziwsza rzeczywistość.


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 0:25:45 23-01-13, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
emenemens.
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 22 Lis 2011
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:44:08 23-01-13    Temat postu:

Siedze i szczerze sie do monitora jak jakas wariatka W koncu sie doczekalysmy A myslalam Aga, ze jeszcze poczekasz a tu prosze taka mila niespodzianka Noah w koncu sie odwazyl...jednak zaczynam obawiac sie reakcji Ali i ich dalszych relacji...oby to niczego nie pogorszylo. Ledwo patrze na oczy i wrecz zasypiam, ale musialam to skomentowac, musialam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:49:41 23-01-13    Temat postu:

Haha... to teraz pamiętaj o swojej części obietnicy, bo to wszystko tu zaraz może szlag trafić - wszystko teraz w Twoich rękach ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 33, 34, 35  Następny
Strona 19 z 35

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin