Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Idol by Sunshine & Eillen - EPILOG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 33, 34, 35  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:33:24 20-07-14    Temat postu:

Zawsze, aż się cofnęłam do poprzedniego odcinka ze strachem, czy go skomentowałam, ale jednak tak

Wiem, że zakład, ale może by tak odpuścić? Ali mu nie wybaczy... Przynajmniej tak myślę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:37:43 20-07-14    Temat postu:

Jeśli odpuścić, to mogę zakończyć to już teraz
Ale nie, nie ma takiej opcji.
I dobrze myślisz.
Niestety.
Albo stety. Zobaczymy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:42:07 20-07-14    Temat postu:

No właśnie, współczuje Noah, ale w sumie... Mógł się nie zakładać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:24:10 20-07-14    Temat postu:

Ale z drugiej strony patrząc, gdyby się nie założył to pewnie nigdy aż tak bardzo nie zbliżyłby się do Ali
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:38:58 21-07-14    Temat postu:

Nie wiem czemu, ale mam dziwne wrażenie, że to naprawdę cisza przed burzą......
Najgorsze jest to, że Ali nie wie jeszcze o zakładzie jaki miał miejsce, Noah powinien jej w końcu powiedzieć, bo dowie się od kogoś innego. W sumie nie wiele to zmieni, ale lepiej by dowiedziała się od niego. Tyle chociaż jest jej winien. To prawda, że mógł się nie zakładać i pomyśleć dwa razy zanim zrobił taką głupotę, ale za swoje decyzje trzeba płacić i jemu też przyjdzie wypić piwo którego naważył. Szkoda mi go trochę, bo widać, że znalazł swoje miejsce na świecie i szczęście o które walczył długo. No cóż.....
Zastanawia mnie jeszcze o co chodzi z Lorraine ??? Czyżby znała jakąś prawdę o której nikt nie ma pojęcia? albo co gorsza sekret siostry Noah ?? Nie wiem sama co o tym myśleć, więc nie podejmuję się zgadywania. Po prostu czekam na dalszy rozwój akcji i już
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:32:13 21-07-14    Temat postu:

Dzięki Madziu :* Nie ma co ukrywać, że to faktycznie cisza przed burzą, ale jaki będzie efekt końcowy tego nie zdradzę. Powiem tylko, że tego lata przyjdzie nam pożegnać się z tą wesołą gromadką, jestem tego pewna w 99%. Chyba cała ta gromdka tego właśnie chce, bo piszę właśnie next i mniej więcej wiem, co tu się jeszcze ma wydarzyć i jakoś tak niewiele tego, także... no... ale wszystko kiedyś się kończy A skoro coś się kończy, to coś innego się zaczyna. Noah pójdzie sobie odpocząć, a powróci Colin - myślę, że taka zamiana Was usatysfakcjonuje
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:09:03 22-07-14    Temat postu:

Wiem o co chodzi Aga Nie ukrywam, że będę tęskniła za tymi wariatami, ale masz racje mówiąc, że coś się musi skończyć, żeby mogło się coś zacząć w każdym razie za Colinem też się stęskniłam, więc taka zamiana jak najbardziej mnie satysfakcjonuje
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:52:02 22-07-14    Temat postu:

– 37 –

Uroczystości pogrzebowe dobiegły końca. Noah cieszył się, że miał przy sobie Alessię i pozostałych przyjaciół, dzięki którym udało się zebrać całkiem sporo pieniędzy dla hospicjum. Wiedział, że Helen byłaby z nich dumna i przemawiając nad jej grobem, przyrzekł sobie w duchu, że zrobi wszystko, by jej nigdy nie zawieść.
Opierając się biodrami o swój samochód, przyglądał się jak jego największe Szczęście rozmawia swobodnie z jego ojcem. Zauważył, że Richard ją polubił, choć początkowo nie był zachwycony ich „związkiem”.
– Jeśli tylko się bawisz tą dziewczyną, to lepiej odpuść – powiedział mu tamtego wieczora, przed wyprawą do Monterey, gdy stali razem w ogrodzie.
– O co ci chodzi? – Noah udał głupiego. Nie miał najmniejszej ochoty słuchać umoralniających kazań i to od osoby, która zostawiła swoją rodzinę dla kochanki.
– Przez własną głupotę skrzywdziłem twoją matkę i was, ciebie i Leighton. Nie mogę cofnąć czasu, ale nie chcę, żebyś powielał moje błędy. Nie chcę, żeby ta dziewczyna cierpiała przez ciebie, a widzę z jakim uwielbieniem na ciebie patrzy. Po prostu się zastanów co robisz i czego chcesz – zakończył, klepiąc go w ramię.
Gdy myślał o tym teraz, nie dziwił się ojcu, że tak zareagował. Nigdy przecież – a przynajmniej od czasu rozstania z Violet – żadnej dziewczyny nie traktował poważnie, a Alessia była tak młodą i uroczą istotą, że w sekundę potrafiła zjednać sobie sympatię wszystkich. Miała też charakterek i potrafiła pokazać pazurki, ale o tym wiedzieli tylko nieliczni.
Uśmiechnął się pod nosem i sięgnął do kieszeni eleganckich spodni po papierosy. Wiedział już czego chce. Chciał by była przy nim zawsze. Wiedział, że niedługo wyjedzie, pójdzie na studia i będzie spełniać swoje marzenia, ale gotów był na nią czekać tak długo, jak będzie trzeba, a gdyby jej życzeniem było, by rzucił karierę i zaczął pracować w kopalni, zrobiłby to bez wahania. Pomyślał, że powinien podziękować matce, że wpadła na ten pomysł z konkursem i nagrodą a w dalszej kolejności losowi za to, że wygrała go właśnie Alessia a nie jakaś piszcząca nastolatka, która mdlałaby na jego widok, albo co gorsza mizdrzyła się do niego i starała się wypromować w mediach przy jego boku.
– Hej – był tak zamyślony, że nawet nie zauważył, kiedy do niego podeszła. Dopiero kiedy chwyciła papierosa, wyciągając go spomiędzy jego palców, wrócił do rzeczywistość. – Nie pal – poprosiła, patrząc mu prosto w oczy. – Nie zamierzam całować się z popielniczką.
Noah uśmiechnął się blado, kładąc dłonie na jej biodrach i nieznacznie przyciągając ją do siebie.
– Mam w kieszeni miętówki – rzucił, starając się wykrzesać z siebie choć odrobinę wesołości, ale wcale nie było mu do śmiechu. Przygnębiająca atmosfera pożegnania kobiety, która była prawdziwym aniołem już za życia, dała mu się we znaki. Poza tym nie mógł ścierpieć widoku swojego brata, który przyjechał na pogrzeb w towarzystwie jego byłej dziewczyny – choć uważał, że oboje są siebie warci i świetnie do siebie pasują. Najgorsze było to, że Neal zachowywał się, jakby wszystko było między nimi w najlepszym porządku, a przecież wcale nie było. Wiedział, że Helen by się to nie spodobało, ale szczerze nie znosił gnojka – teraz jeszcze bardziej niż wcześniej, za to, że próbował skrzywdzić jego Szczęście – i miał ochotę naprawdę porządnie obić mu buźkę mimo, że płynęła w nich ta sama krew.
– Dobrze się czujesz? – zaniepokoiła się Alessia, ujmując jego twarz w swoje dłonie. – Strasznie słabo wyglądasz.
– Nic mi nie będzie – odparł i chwyciwszy ją za nadgarstki pocałował najpierw wewnętrzną część jednej dłoni, potem drugiej i uśmiechnął się smutno. Na jego twarzy obok zmęczenia, malowało się przygnębienie. Alessia niewiele myśląc, zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła do siebie.
– Kocham cię – powiedziała cicho, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. Kiedy poczuła jak uśmiecha się tuż przy jej skórze, a jego napięte ciało rozluźnia się, wiedziała, że dobrze zrobiła, choć długo broniła się przed wypowiedzeniem tego na głos. Zdawała sobie przecież sprawę, że wakacje niebawem się skończą i oboje będą musieli wrócić do swojego życia, a nie chciała się łudzić, że to, co ich połączyło, choć było absolutnie wyjątkowe, przetrwa rozłąkę i weźmie górę nad dotychczasowym stylem życia jej idola.
– Ja ciebie też – odparł, odsuwając ją od siebie na tyle, by móc spojrzeć jej w oczy. – I mówię to z pełną odpowiedzialnością – dodał, uśmiechając się lekko, a jego uśmiech w końcu zdawał się docierać do oczu, wpatrujących się w nią z uwielbieniem, fascynacją i… pożądaniem? Jeszcze nigdy nie patrzył na nią w ten sposób.
Westchnęła cicho i przygryzła dolną wargę.
– Wiesz, że to wygląda jak jakaś ckliwa scena z taniego romansu? – zagadnęła, przysuwając się do niego i wkładając dłonie pod jego marynarkę, by po chwili zsunąć je powoli w dół i wsunąć w tylne kieszenie jego spodni. – Gdyby ktoś nas teraz widział…
– Nie dbam o to – stwierdził, odgarniając jej z twarzy pasmo włosów. – Jesteś moją dziewczyną – powiedział wyraźnie podkreślając przedostatnie słowo. – Moją dziewczyną – powtórzył, uśmiechając się przy tym w ten sobie tylko właściwy, niepowtarzalny sposób, jakby wypowiedzenie tego na głos sprawiło mu niewysłowioną przyjemność.
– Twoją – przytaknęła, wspinając się na palce, by dosięgnąć jego ust. – Zawsze.
– Mam pomysł. Obiecaliśmy komuś odwiedziny przed wyjazdem do Monterey. Co ty na to, żebyśmy wpadli do Cloe? – spytał, a kiedy przytaknęła, pocałował ją przelotnie w kącik ust i jak na dżentelmena przystało, otworzył jej drzwi samochodu.

Austin stał nad skromną nagrobną płytą tępym wzrokiem wpatrując się w ciąg liter, układających się w jedno zdanie, które ciągle rozrywało jego serce: Leighton McLean, ukochana córka i siostra. Zmarła śmiercią tragiczną.
Przymknął powieki i nabrał powietrza w płuca, kładąc na płycie trzy róże. Wciąż nie potrafił sobie wybaczyć.
– Austin! – jak zwykle, niczym huragan wparowała do jego pokoju. – Noah zabiera mnie na jakiś uroczysty bankiet!
– Świetnie – odparł bez przekonania. Miał już dość słuchania o gwiazdorskim życiu jej brata i jej zapędach, by zostać celebrytką.
– Złościsz się? – spytała, podchodząc do niego i przytulając do jego pleców.
– Mieliśmy ten wieczór spędzić razem – odparł obrażony. Leighton pod jednym względem bardzo przypominała swojego starszego brata: zawsze liczyło się przede wszystkim to, czego ona chce.
– Daj spokój – jęknęła, odklejając się od niego.
– Baw się dobrze – mruknął nawet na nią nie patrząc.
– O ci chodzi, do cholery? – naskoczyła na niego. – Czego ode mnie oczekujesz? Że zamknę się tu z tobą i będziemy oglądać telewizję, a w przerwach na reklamy pozabawiamy się trochę?
– Tak! Może właśnie tego oczekuję! – odfuknął ostrzej niż zamierzał. – Odrobiny normalności i nudy, z dala od całego tego szumu medialnego wokół twojego wspaniałego brata.
– W takim razie chyba powinniśmy się rozstać!
– Skoro tego chcesz.
– Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
– A czego się spodziewałaś? Że będę błagał na kolanach o jeszcze jedną szansę?
Leighton zacisnęła drobne dłonie w pięści i przez chwilę patrzyła na niego, jakby chciała zabić go wzrokiem, a w końcu wyszła bez słowa, trzaskając za sobą drzwiami.
Kilka godzin później zadzwoniła do niego. Nie miał ochoty z nią rozmawiać. Zresztą, nie był wtedy sam.
– Nie odbieraj – szepnęła mu do ucha Lorraine, wsuwając dłoń za pasek jego spodni. Zachowywała się tak, jakby tylko czekała na to, by on i Leighton rozstali się i bardzo starała się odwrócić jego uwagę od dzwoniącego telefonu.
Jeszcze raz zerknął na wyświetlacz, a potem na Lorraine i coś w nim pękło. Nie potrafił być taki, choć Lorraine kusiła niemiłosiernie. Miała jednak jedną zasadniczą wadę – nie była Leighton, do której mimo wszystko, należało jego serce. Odebrał, a słysząc roztrzęsiony głos swojej prawie–byłej–dziewczyny, w sekundę zerwał się na równe nogi i wybiegł, zostawiając osłupiałą Lorraine samą sobie. Wsiadł w samochód i przez całą drogę rozmawiał z Leighton przez telefon, starając się ją uspokoić, a jednocześnie walcząc z poczuciem winy. Nie wiedział czy będzie potrafił spojrzeć jej w oczy. Niby się rozstali, był na nią wściekły, ale to w żaden sposób nie tłumaczyło faktu, że prawie przespał się z jej przyjaciółką. Gdy przyjechał na miejsce i zobaczył ją taką zapłakaną, z potarganymi włosami, natychmiast zamknął ją w swoich ramionach.
– Przepraszam – wyszeptał jej we włosy.
– Ja też – wychlipała. – Chcę tej twojej nudnej normalności – dodała, spoglądając mu w oczy. Uśmiechnął się wtedy niewyraźnie i pocałował w czoło, a po chwili siedzieli już w samochodzie. Opowiedziała mu wszystko o jednym z producentów, który był święcie przekonany, że jest jedną z tych dziewcząt, które chcą karierę robić przez łóżko. Wściekł się, ale na jej brata, za to, że zostawił ją samą w jaskini pełnej lwów spragnionych świeżego mięsa. Jak zawsze, broniła swojego ukochanego brata, ale i tak postanowił się z nim rozmówić, a jej przysiągł, że będą żyć z dala od tego wszystkiego, jak normalni, nudni ludzie. Ale normalność i nuda nigdy nie nadeszły. Zaczęło padać. Powiedział jej o Lorraine. Zaczęli się kłócić, stracił panowanie nad kierownicą… Później obudził się w szpitalu i z zapłakanej twarzy Esthery, która siedziała na brzegu łóżka, trzymając go za rękę, wyczytał wszystko.
A teraz stał nad grobem Leighton i po raz enty wyrzucał sobie, że nie był takim, jakim ona chciała, żeby był, że to wszystko stało się przez niego. Nie potrafił już nawet zwalić winy na Lorraine, wszystko brał na siebie, choć ona, jako jej przyjaciółka, przecież też powinna mieć jakieś wrzuty sumienia. A co jeśli wcale jej nie znał? Jeśli Leighton rzeczywiście nie była taka, za jaką ją miał?
– Ciągle nie możesz przeboleć jej śmieci? – spytała Lorraine, przystając obok niego.
– A ty? Naprawdę nie masz żadnych wyrzutów sumienia? – odpowiedział pytaniem, odwracając głowę w jej stronę.
– Przecież to już niczego nie zmieni – odparła, wymijająco, kładąc na grobie bukiecik storczyków.
Austin westchnął cicho. Znad ciemnych okularów przyjrzał się profilowi Lorraine. Kiedy zobaczył samotną łzę, spływającą po jej policzku, którą pośpiesznie wytarła, postanowił zostawić ją samą. Z Leighton.

Gdy weszli do pokoju Cloe i zobaczyli puste łóżko, Noah poczuł się tak, jak wtedy, gdy przyjechał do szpitala, a zamiast Leighton zobaczył w nim tylko zapłakaną Estherę.
– Gdzie Cloe? – zapytał kobiety, która pakowała rzeczy z szafek do sportowej torby.
– Pan nic nie wie? Cloe odeszła, wczoraj. Prosiła, żeby to panu dać – powiedziała kobieta i uśmiechając się słabo, podała mu kopertę. Noah chwycił ją drżącą ręką, a drugą poluzował krawat pod szyją. W oczach kobiety widział dokładnie te same uczucia, które tamtego dnia, zobaczył w oczach Esthery; rozrywający serce matki ból, po stracie ukochanego dziecka. – Spełnił pan jedno z jej największych marzeń. Po pana wizycie tutaj była szczęśliwa, pełna wiary, że wszystko skończy się dobrze, ale kiedy umarła Helen… Wczoraj powiedziała, że musi pójść z Helen, żeby nie było jej smutno samej i po prostu zasnęła.
– Przykro mi – odparł cicho, szukając obok dłoni Ali.
Kobieta uśmiechnęła się blado, zasunęła torbę z rzeczami Cloe i wyszła.
Noah powoli otworzył kopertę i wyciągnął z niej zdjęcie, które dziewczyna zrobiła im ostatnim razem. Przyzwyczajony, że na zdjęciach jakie otrzymywał, zazwyczaj z tyłu były jakieś krótkie notki, odruchowo odwrócił je wierzchem do dołu. Przebiegł wzrokiem po krzywych literkach, napisanych najwyraźniej z wielkim trudem, ale samodzielnie przez Cloe.
    Dziękuję za najpiękniejszy dzień w moim życiu. Mam cichą nadzieję, że mnie nie zapomnisz. Pamiętaj też jak wspaniałych ludzi masz obok siebie. I jeszcze jedno. Miej serce otwarte na miłość, bo ona jest tuż obok Ciebie. Cloe.
    PS. Nie martw się o mnie i o Helen, damy sobie radę. I uśmiechaj się częściej. Twój uśmiech jest cudowny – daje nadzieję, a życie jest zbyt krótkie, by marnować je na smutki ;)

Bezwładnie klapnął na łóżko i jeszcze przez chwilę nieobecnym wzrokiem patrzył na tych kilka zdań, a w końcu odwrócił zdjęcie, wpatrując się w roześmianą gębę J.C i w siebie, z nosem we włosach Alessi i jej urocze zaróżowione policzki. Kiedy poczuł jak obejmuje go za szyję, opierając się brodą o jego ramię, uśmiechnął się lekko. Chciał ją uszczęśliwiać, widzieć zachwyt w jej w oczach jak wtedy, gdy byli w Lovers Point. Chciał chronić przed całym złem otaczającego świata, co uświadomił sobie, przy wybryku Neala. A teraz doszło do niego, że naprawdę chciał, by była przy nim już zawsze. Nie zniósłby gdyby i ona go zostawiła.
– Cloe ma rację – powiedziała, całując go w policzek. – Życie jest za krótkie na smutki.
– Tylko w tym jednym? – spytał, z niezadowoloną miną, opuszkami palców delikatnie gładząc jej przedramię.
– Twój uśmiech to kwestia dyskusyjna – odparła, zeskakując z łóżka. – Jedźmy już do domu – dodała, wyciągając dłoń w jego stronę, a on uśmiechnął się z wdzięcznością, schował zdjęcie do wewnętrznej kieszeni marynarki i chwycił ją za rękę, mając nadzieję, że już zawsze będzie go prowadziła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:59:28 23-07-14    Temat postu:

Melduję się na pokładzie
Zastanawiam się co właściwie mogłabym tu napisać i kurcze...nie wiem Coraz bardziej jest mi żal Noah.......stracił w swoim życiu już tak wiele bliskich mu osób.....w tak krótkim czasie odeszła Helen i Cloe, a teraz zanosi się na to, że kiedy Ali dowie się prawy o zakładzie również go zostawi....fakt faktem, że na to ostatnie zapracował sam, ale mimo wszystko uważam, że to za dużo jak na jedną osobę. Mam nadzieję, że jednak skończy się ta historia happy endem, bo chyba bym się obraziła gdybyś zrobiła Noah taką krzywdę

A co do reszty to przynajmniej wyjaśniło się coś na temat wypadku Leighton - odnoszę jednak wrażenie, że jest coś o czym nikt nie wie na temat tej dziewczyny, a co jej przyjaciółka ukrywa, ale może to tylko moje przypuszczenie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:36:37 23-07-14    Temat postu:

Widziałam, że na Ciebie mogę liczyć Dziękuję :*
Noah, bidulek... cóż, krzywdy to on sobie zrobić nie da, ale... no właśnie - nie wszystko tu zależy tylko od niego
Co do Leighton - faktycznie, miałam coś w planach, ale teraz jednak jestem bliższa zostawienia tego tak jak jest i po prostu doprowadzenia opowiadania do końca w miarę szybko - myślę, że maksymalnie w ciągu 5-6 odcinków Tylko zobaczymy co mi z tego wyjdzie, bo czasami nagle następuje jakieś olśnienie i wszystkie plany bierze szlag ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:24:11 23-07-14    Temat postu:

Nie masz za co dziękować Ja za nic w świecie nie opuszczę tego opowiadania, tym bardziej teraz kiedy napisałaś, że masz zamiar zakończyć historię w 5-6 odcinkach. Faktycznie szybko - szkoda - ale jakoś przeżyję
A co do Noah to liczę, że jednak nie zrobisz mu krzywdy ma swoje wady, ale naprawdę szczerze zdążyłam go polubić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dulce245
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 15 Maj 2014
Posty: 363
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:59:00 23-07-14    Temat postu:

Opowiadanie super kiedy kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:03:39 23-07-14    Temat postu:

Proszę sobie postów nie nabijać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:37:42 03-08-14    Temat postu:

...

Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 18:54:29 03-08-14, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:38:42 03-08-14    Temat postu:

– 38 –


Kiedy wrócili do domu, przywitała ich zupełna cisza. Noah przepuścił Alessię w progu i zamknąwszy za nimi drzwi, oparł się o nie plecami i wypuścił powietrze z płuc, szamocząc się z krawatem, który zdawał się odcinać mu dopływ powietrza.
Alessia spojrzała na niego z troską i podeszła bliżej.
– Daj – powiedziała cicho i zajęła się rozsupływaniem węzła. Noah patrzył na jej skupioną twarz, coraz bardziej pewny tego, że powinien powiedzieć jej o zakładzie. – Gotowe – zakomunikowała i chwyciwszy za końce krawata, pociągnęła je ku sobie, wspinając się na palce, by podarować mu przelotnego całusa. Gdy chciała mu się wymknąć, chwycił ją za biodra i przyciągnął do siebie.
– Panie McLean – upomniała go, poprawiając kołnierzyk jego śnieżnobiałej koszuli i strzepując jakieś niewidzialne pyłki z marynarki. – Zachowuje się pan…
– Jak? – przerwał jej, przesuwając dłonie na jej pośladki. – Nieprzyzwoicie? – spytał, uśmiechając się cwano.
Alessia westchnęła, teatralnie przewracając oczami.
– Jest pani moją dziewczyną, panno DiAngelo – przypomniał jej strofującym tonem.
– Już mi pan to dzisiaj mówił.
– I będę powtarzał do znudzenia – odparł i musnął jej wargi delikatnie. – Dziękuję, że byłaś dzisiaj ze mną – wyszeptał jej do ucha, wtulając twarz w jej w jej włosy.
– W końcu jestem twoją dziewczyną – powiedziała, kiedy spojrzał jej w oczy, na co jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, który wreszcie dotarł do jego oczu.
– Mówiłem już, że cię uwielbiam?
– Coś mi się obiło o uszy, ale to też możesz mi powtarzać do znudzenia.
– Chodź – powiedział i pociągnął ją za sobą, w stronę wyjścia do ogrodu. Kiedy tylko otworzył drzwi, rozległo się gromkie „wszystkiego najlepszego”.
Dziewczyna zamrugała szybko powiekami, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Grupka jej nowych przyjaciół z Lisą i Estherą na czele śpiewała jej właśnie „Happy Birthday”. Zdezorientowana spojrzała na swojego idola.
– Nie mogłem pozwolić, żeby przygnębiający nastrój zdominował ten dzień, w końcu to twoje święto – odparł.
– Skąd wiedziałeś?
Noah uśmiechnął się i wzruszył ramionami, przenosząc wzrok na Lisę, która porwała siostrę w objęcia nim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć.
– Mamy dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę – powiedziała blondynka i dała znać pozostałym. Kiedy rozstąpili się, Alessia była w niemałym szoku.
– Trevor! Maggie! – wykrzyknęła uradowana, rzucając się w objęcia przyjaciół. – Sądziłam, że to będą pierwsze urodziny, które spędzę bez was.
– Nie ma takiej możliwości – odparł chłopak i przygarnąwszy ją do siebie, pocałował w czubek głowy, posyłając jednocześnie gwiazdorowi mordercze spojrzenie.
– Choćbyśmy mieli przyjść tu na piechotę, nie opuścilibyśmy twoich urodzin – dodała dziewczyna.
Noah westchnął cicho i uśmiechnął się pod nosem. Nie podobał mu się ten chłopak, tak samo jak nie podobała mu się zażyłość między nim a Alessią, ale nie chciał robić scen. Zresztą jakie szanse miał przy nim ten chłoptaś?
– Jak się trzymasz? – spytał Jean, podchodząc do kumpla.
– Jakoś – bąknął bez entuzjazmu Noaha, posyłając w stronę rozpromienionej Ali wyćwiczony uśmiech. Nie chciał by jego kiepski nastrój się jej udzielił. – Cloe nie żyje.
– Co?
– Umarła wczoraj. Zostawiła mi to – dodał, wyciągając z kieszeni marynarki zdjęcie i podając przyjacielowi.
Jean uśmiechnął się na wspomnienie tamtego dnia, kiedy rozdawali dzieciom zabawki. To było tak niedawno temu, a jemu wydawało się, jakby od tamtej pory minęły całe wieki.
– Chodźmy się napić – powiedział, oddając kumplowi zdjęcie i objąwszy go ramieniem, poprowadził do wnętrza domu.

* * *

Alessia bawiła się świetnie. Z całą pewnością mogła stwierdzić, że to najlepsze urodziny w jej życiu. Miała przy sobie swoich przyjaciół, siostrę, która wreszcie była szczęśliwa i swojego wymarzonego mężczyznę. Kiedy zniknął jej z pola widzenia i nie wracał przez dłuższą chwilę, przeprosiła Trevora i poszła na górę. Widziała po jego minie, że niezbyt przychylnie patrzył na jej przyjaciela, a już zwłaszcza wtedy, gdy ten po bratersku ją obejmował, czy całował we włosy. Jak siostrę. Weszła cicho do pokoju, oświetlonego tylko wątłym blaskiem zaglądającego do okna księżyca. Noah siedział na łóżku ze zwieszoną głową, ukrytą między ramionami. Bez słowa wgramoliła się na łóżko, czekając aż zacznie on mówić, ale milczał.
– Dziękuję – wyszeptała mu do ucha, siadając tuż za jego plecami na piętach. Wiedziała, że nie miał nastroju na imprezy, a mimo to przez cały wieczór dzielnie się trzymał, grając przed wszystkimi wyluzowanego i promieniującego szczęściem faceta. – Chyba nie jesteś zazdrosny? – zagadnęła po chwili, przypominając sobie tę krótką chwilę, w której stali z Trevorem oko w oko, siłując się na spojrzenia. Nie odpowiedział. – Noah… – mruknęła i obejmując go za szyję, przytuliła się policzkiem do jego policzka. – Trevor to tylko przyjaciel. Bardzo dobry, ale tylko przyjaciel – zapewniła. – No dobra, może coś więcej niż przyjaciel, ale to raczej coś na kształt brata – dodała po chwili, licząc, że uda się jej jakoś rozładować atmosferę.
– Nie o to chodzi – odparł cicho, gładząc opuszkami palców jej przedramię. – Właśnie do mnie dotarło, że powinnaś spotykać się z takimi chłopcami jak on. Ja nie jestem dla ciebie…
– Co ty bredzisz?
– Nie chcę pozbawiać cię najlepszego okresu w twoim życiu. Przed tobą college, studia…
– Co też ci przyszło do głowy? Przecież jedno nie wyklucza drugiego. A nawet wprost przeciwnie – szepnęła mu do ucha, po czym cmoknęła w policzek, a kiedy popatrzył na nią zdezorientowany, uśmiechnęła się szeroko. – Od dawna myślałam o UC* albo o Stanford. Moglibyśmy się widywać. Oczywiście tylko od czasu do czasu, bo studia medyczne, to nie przelewki – dodała przekornie.
– I dopiero teraz mi o tym mówisz? – spytał, zgrywając obrażonego. – Zrobiłem z siebie idiotę.
– Nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni – zaśmiała się.
– A poza tym – dodał marszcząc gniewnie czoło – coś na kształt brata, nie brzmi zbyt dobrze, wiesz?
Alessia obojętnie wzruszyła ramionami, robiąc przy tym minę niewiniątka. Noah uśmiechnął się i pociągnął ją do siebie tak, że po chwili on leżał na poduszkach, a ona na nim. Jej piersi ukryte pod skąpą bluzeczką, dotykały jego torsu, a długie włosy opadały mu na twarz. Delikatnie odgarnął je i założył jej za uszy.
– Wracajmy na dół – szepnęła, mimowolnie przenosząc wzrok z jego błękitnych oczu na usta wykrzywione w tylko jemu właściwym uśmieszku.
– Za chwilę… – szepnął i wsunąwszy dłonie w jej włosy, podniósł nieznacznie głowę, by skubnąć delikatnie jej wargi.
– Noah… czekają na nas – upomniała go między pocałunkami, ale on doskonale wiedział, jak sprawić, by dziewczyna przestała myśleć i zapomniała o całym otaczającym ją świecie. Jego wprawne usta obcałowujące każdy odkryty skrawek jej gładkiej skóry i dłonie niecierpliwie błądzące po jej ciele, na tyle skutecznie rozpraszały jej myśli, że postanowiła nie protestować i nie upierać się przy tym, by natychmiast wrócili do gości.
– Uwielbiam cię całować – wymruczał jej do ucha, odwracając się z nią tak, by mieć ją pod sobą.
– Zauważyłam. Robisz to przy każdej nadarzającej się okazji – stwierdziła z rozbawieniem, zarzucając mu ramiona na szyję.
– Bo wiem, że ci się to podoba – powiedział i nie spuszczając wzroku z jej twarzy, przesunął powoli dłonią po jej udzie, zakładając je sobie na biodro.
– Czy ty nawet na sekundę nie tracisz pewności siebie? – spytała, wsuwając swoje szczupłe palce w jego gęste włosy. Noah uśmiechnął się cwaniacko.
– Nigdy – odparł, muskając jej usta swoimi. – Chociaż, jak nikt inny, byłaś blisko pozbawienia mnie jej, wmawiając mi na każdym kroku, że jestem bubkiem.
– Bo byłeś bubkiem.
– Czas przeszły? – spytał, spoglądając jej prosto w oczy.
– Póki co – mruknęła, siląc się na jak najbardziej obojętny ton. Noah wyszczerzył się jak dzieciak, który właśnie dostał wymarzoną zabawkę i powoli przesunął dłoń z jej uda, na pośladek, przyciskając mocniej jej biodra do swoich. – Czyżbyś chciał by bubek w trybie przyspieszonym wrócił do czasu teraźniejszego? – spytała, czując wyraźnie coraz twardszą wypukłość w jego spodniach, uwierającą ją w podbrzusze.
Noah spojrzał na nią bez słowa. Jego oczy błysnęły niebezpiecznie, a usta drgnęły w lekkim uśmiechu, by po chwili znów złączyć się z jej wargami. Świadomość, że jej pragnął mile połechtała jej kobiecą próżność, ale jednocześnie w jej umyśle zapaliła się czerwona lampka. Innych dziewczyn przecież też pragnął, często w ogóle nic do nich nie czując. Może więc i ona pociągała go wyłącznie fizycznie a cały ten teatrzyk z nawróconym, zakochanym Noah w roli głównej, miał mu tylko pomóc w osiągnięciu celu? Westchnęła cicho, odruchowo odchylając głowę do tyłu, kiedy poczuła jego chłodne usta na swojej szyi.
– Wracajmy na dół – szepnęła, opierając dłonie na jego torsie i nieznacznie odpychając go od siebie. Noah przymknął na chwilę oczy, wspierając się dłońmi o poduszkę po obu stronach jej głowy. Kiedy podniósł powieki i spojrzał na nią, uśmiechała się do niego niewinnie i trzepotała rzęsami.
– Nie mam dla ciebie żadnego prezentu – przyznał ze skwaszoną miną. – A bardzo chciałbym coś ci dać, coś co…
Alessia przerwała mu, energicznie kręcąc przecząco głową.
– Ty jesteś moim najlepszym prezentem – powiedziała cicho, podnosząc się lekko, by sięgnąć do jego ust. – Dziękuję ci za wszystko.
– To ja powinienem dziękować tobie za to, że otworzyłaś mi oczy.
Alessia uśmiechnęła się i ująwszy jego twarz w swoje dłonie, spojrzała mu w oczy. Był szczery, wiedziała to i nie chciała przerywać tej chwili. Po raz pierwszy przemknęło jej przez myśl, że naprawdę mogłaby spędzić z nim noc – jak kobieta z mężczyzną – i byłaby to z pewnością noc, którą wspominałaby do końca życia, nawet jeśli po wakacjach mieliby się rozstać. Jednak jakiś głos w jej głowie ciągle cicho powtarzał, by się dobrze zastanowiła.
– O czym myślisz? – spytał cicho, pocierając nosem o jej nos. Spojrzała mu w oczy i skubnęła jego wargi, upajając się tą chwilą. Gdyby ktoś kilka tygodni temu powiedział jej, że tak to wszystko będzie wyglądać, nie uwierzyłaby. Teraz jednak nie zamierzała zmarnować ani sekundy z czasu jaki im pozostał, nawet jeśli wszystko miałaby się skończyć wraz z jej wyjazdem. Przelotnie zerknęła na jego twarz, szukając jego przenikliwego spojrzenia, ale miał przymknięte powieki. Pocałowała go więc raz jeszcze, równie delikatnie jak poprzednio, a potem przesunęła usta na jego brodę i dalej, wzdłuż linii szczęki, jednocześnie gładząc opuszkami palców linię włosów u nasady karku. Jego kilkudniowy zarost, przyjemnie drażnił jej usta, a fakt, że przyjmował jej pieszczoty nie dając absolutnie nic w zamian, jakby nie robiły na nim najmniejszego wrażenia, dodatkowo ją nakręcał.
– Igrasz z ogniem – upomniał ją, gdy przesunęła dłonie wzdłuż kołnierzyka jego koszuli i odpięła guzik. Alessia uśmiechnęła się lekko i spojrzawszy mu w oczy, przygryzła dolną wargę, sięgając do kolejnego guzika.
Noah nabrał powietrza w płuca, kiedy jej chłodne dłonie przesunęły się wzdłuż jego boków pod materiałem koszuli. W tym samym momencie drzwi do pokoju otworzyły się.
– Tu jesteście, wszędzie was szukam – zaczął Jean, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że coś przerwał. – Przepraszam – dodał, uśmiechając się głupio, kiedy Noah oderwał się od Ali, niechętnie uwalniając ją od swojego ciężaru i zapinając koszulę, a dziewczyna usiadła na łóżku, ukrywając rozpalone policzki za kurtyną gęstych włosów.
– Nikt cię nie nauczył pukać? – warknął Noah, posyłając przyjacielowi mordercze spojrzenie. JC jak nikt inny miał wyczucie czasu i chwili godne pozazdroszczenia.
Jean przewrócił oczami, a jego mina zdawała się mówić: „trzeba było zamknąć na klucz, albo wywiesić kartkę: nie przeszkadzać”.
– Przyszedłem po naszą solenizantkę – wyjaśnił. – Czas zdmuchnąć świeczki i zjeść tort – dodał, klaszcząc w dłonie jak małe dziecko. – Na prezenty będzie czas później – dodał cicho, uśmiechając się złośliwie, na co Noah chwycił poduszkę i cisnął ją z całej siły w przyjaciela, który jednak w ostatniej chwili zdołał zasłonić się drzwiami.


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 15:41:23 03-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 33, 34, 35  Następny
Strona 28 z 35

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin