|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:00:11 08-12-14 Temat postu: |
|
|
Nie masz za co dziękować :* Wiem jak wiele znaczy obecność czytelnika, a ja nie zamierzam rezygnować z czytania Twoich dzieł
Pomysły zawsze można zmodyfikować i wykorzystać gdzie indziej A to, że milczysz mnie akurat nie dziwi |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:08:39 08-12-14 Temat postu: |
|
|
Gdzie indziej? Hmm... chyba jednak nie w tym przypadku ;P
Zamierzam skończyć to jeszcze przed świętami, także niebawem stanie się jasność |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:20:03 08-12-14 Temat postu: |
|
|
Ty wiesz najlepiej
Skoro mówisz, że stanie się jasność to ja czekam I wtedy się wypowiem |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:26:43 29-12-14 Temat postu: |
|
|
Hej,i kiedy ten odcinek? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:39:28 05-01-15 Temat postu: |
|
|
dubel
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 18:01:22 05-01-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:55:48 05-01-15 Temat postu: |
|
|
– 41 –
Z włosami spiętymi niedbale na czubku głowy, stała przy kuchennym stoliku. Nalewała właśnie zimnego, pomarańczowego soku do wysokich szklanek, gdy podszedł do niej, położył jej dłonie na biodrach i rozmyślnie torturował ją przez chwilę, jedynie oddechem pieszcząc wrażliwą skórę na jej karku, by w końcu musnąć ją chłodnymi wargami.
– Dzień dobry – mruknął jej do ucha i cmoknął ją w policzek, porywając z talerzyka plasterek ogórka. – Jak się spało? – spytał, odgryzając połową, gdy zgrabnie odwróciła się przodem do niego, spoglądając mu w oczy.
– Nie potrafię cię rozgryźć – powiedziała, nie odrywając wzroku od jego płonącego spojrzenia.
– Rozgryźć? – Jean zmarszczył czoło, przełykając ostatni kęs ogórka.
Lisa westchnęła, odwracając wzrok i zaciskając dłonie na blacie stolika, po obu stronach swoich bioder.
– Zmieniłeś się – zaczęła po chwili, szukając jego spojrzenia. – Nie żeby mi się ta zmiana nie podobała, ale… – urwała, przygryzając dolną wargę.
– Ale? – ponaglił, ale Lisa uparcie milczała, wpatrując się w jego ciemne oczy, jakby chciała z nich wyczytać odpowiedzi na wszystkie dręczące ją pytania. – Cherie?
– Zastanawiam się, który ty to naprawdę ty – wykrztusiła w końcu. – I czy to nie jest znowu jakaś twoja gra. Czuję się jak w bajce i boję się, że zaraz stanie się coś, co sprawi, że czar pryśnie.
– I książę Jean zamieni się w ropuchę? – spytał, a jego usta wygięły się w lekkim uśmieszku. – Wtedy ją pocałujesz i znów będzie twoim księciem.
– Bądź poważny – upomniała Lisa, uderzając drobną pięścią w jego twardy, nagi tors. – Lecę do Paryża, prawie na miesiąc, ty zostajesz tutaj, boję się, że gdy wrócę…
– A kto ci powiedział, że zostaję tutaj, cherie? – spytał Jean, a gdy spojrzała na niego zdumiona, uśmiechnął się cwano. – Udało mi się zarezerwować bilet na ten sam lot.
– Ale…
– Cherie – zaczął, ujmując jej twarz w swoje dłonie. – Nie chcę się z tobą rozstawać na choćby minutę i nie mam najmniejszego zamiaru zmieniać się w ropuchę. Nie przewiduję także pojawienia się naszej bajce żadnej złej wiedźmy, a już na pewno nie pozwolę, byś znów uciekła mi niczym Kopciuszek – dodał, składając na jej ustach grzeczny pocałunek. – Wiem, że trochę nabroiłem i sam sobie jestem winien, że nie potrafisz mi zaufać, ale… – urwał i spojrzał jej w oczy, uśmiechając się lekko, jakby sam nie do końca wierzył w to, co właśnie sobie uświadomił. – Cholera, cherie, ja cię naprawdę kocham i niech mnie piekło pochłonie, jeśli kiedykolwiek w jakikolwiek sposób cię skrzywdzę.
– Serio? – spytała, energicznie mrugając powiekami, gdy zapiekły ją oczy od wzbierających łez. Jean oparł się czołem o jej czoło i położył dłonie na jej biodrach, przyciągając je do własnych.
– Serio, serio, Kopciuszku – odparł, zaczepnie trącając ją palcem wskazującym w czubek nosa.
– Kopciuszku?
– Królewno? – zagadnął niepewnie. Na jego ustach wciąż błąkał się seksowny uśmieszek, a jego oczy błyszczały pożądaniem. Gdyby ktoś jeszcze kilka tygodni temu powiedział mu, że będzie się tak zachował, że naprawdę się zakocha i będzie gotów jechać za swoją kobietą na drugi koniec świata, porzucając zupełnie własne, wcześniej ułożone plany, wyśmiałby go i posłał do diabła. Lisa uśmiechnęła się i pokręciła głową z niedowierzaniem.
– Zamknij się już lepiej i pocałuj mnie – powiedziała, a Jeanowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
– Spóźnimy… się… do… McLeana – wyszeptał w jej usta między pocałunkami.
– Wolisz swojego kumpla ode mnie? – spytała, odsuwając się od niego na tyle, by spojrzeć mu w oczy.
– Nie, ale nie wypada się spóźnić na przyjęcie pożegnalne na własną cześć – odparł, kusząco skubiąc jej usta własnymi.
– To miało być przyjęcie dla mnie… nikt nie wiedział, że ty…
– Noah wiedział – odparł rozbawiony, wsuwając dłonie pod jej koszulkę.
– No tak, męska solidarność – skwitowała Lisa, przewracając oczami, po czym natychmiast znów sięgnęła do jego ust...
* * *
– Dlaczego jesteś taką wredną suką? – spytał Austin, wychodząc za Lorraine, która przed sekundą powiedziała Ali kilka gorzkich słów na temat jej idola.
– Bo nie potrafię inaczej – odparła, obojętnie wzruszając ramionami. – A poza tym, uważam, że powinna wiedzieć z kim się zdaje i dla kogo traci głowę.
– Przestań zachowywać się jak zgorzkniała stara panna i niszczyć wszystko i wszystkich wokół siebie, bo za chwilę zostaniesz sama jak palec. Twoi przyjaciele…
– A ty przestań mnie pouczać, panie idealny! – wykrzyczała mu w twarz, gdy do oczu napłynęły jej łzy. – Ja nie mam przyjaciół! Jedyna przyjaciółka jaką miałam zginęła przeze mnie.
– To ja prowadziłem – wycedził Austin przez zęby.
– Ale to nie ty życzyłeś jej śmierci – odparła, przełykając łzy i powolnym krokiem ruszyła w głąb ogrodu. Przystanęła pod wielkim drzewem i oparła się o nie ramieniem, a kiedy usłyszała za sobą jego kroki, nabrała powietrza w płuca. – Zawsze jej zazdrościłam waszej relacji, tego, że traktujesz ją jak księżniczkę i gdyby tylko zechciała ofiarowałbyś jej gwiazdkę z nieba. Wkurzałam się, gdy w szkole widziałam ją z innymi chłopakami, mówiłam jej, że przecież ma ciebie i wiesz co odpowiadała? – zagadnęła, odwracając się przez ramię, by spojrzeć mu w oczy. – Że owszem, jest świetnie, ale ten związek nie ma szans przetrwać, bo nigdy nie zapewnisz jej przyszłości, o jakiej marzy, a ona nie będzie mieszkać w ciasnym, obskurnym mieszkaniu. Była zepsuta tak samo jak jej brat – dodała, odwracając wzrok od Austina, który zatrzymał powietrze w płucach, a jego twarz z każdym wypowiadanym przez nią słowem stawała się bledsza. – Wtedy, kilka dni po jej pogrzebie, gdy zastałeś mnie i Noah w jej pokoju, to nie był pierwszy raz – zaczęła po chwili. – Sypialiśmy ze sobą już wcześniej. Najpierw nie chciał, bo przecież jestem siostrą jego kumpla, a siostry kumpli są nietykalne, ale nie przestawałam mu się narzucać i w końcu stało się. Najpierw raz, na urodzinach Jeana, potem drugi, po sylwestrowym balu u Helen, a potem już coraz częściej. Przez cały ten czas w swej naiwności wierzyłam, że to mój książę z bajki. Problem w tym, że Noah nigdy nie chciał nim być, zawsze traktował mnie wyłącznie jak dziewczynę, którą może przelecieć w każdej chwili, gdy tylko będzie miał na to ochotę i nagle zupełnie przestało mieć dla niego znaczenie, że jestem siostrą J.C.
– Po co mi to wszystko mówisz? – spytał, zbliżając się do niej o kilka kroków.
– Bo chcę, żebyś w końcu zrozumiał, że Leighton wcale nie była taka idealna, za jaką ją masz – odparła odwracając się przodem do niego. Oparła się plecami o drzewo i objęła się ciasno ramionami. – Sypiałam z Noah dopóki nie okazało się, że jestem w ciąży – wyznała, przymykając powieki i robiąc głęboki wdech. – Wściekł się, gdy mu powiedziałam, ale wtedy moja przyjaciółka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Przekonała mnie, że aborcja, to najlepsze wyjście, zawiozła do lekarza… Noah nigdy się o tym nie dowiedział, powiedziałam mu, że zrobiłam drugi test i to była pomyłka, a kiedy dotarło do mnie co zrobiłam, że zabiłam własne dziecko… znienawidziłam Leighton, bo przecież nie tak powinna była się zachować się przyjaciółka. Chciałam, żebyś zobaczył jaka twoja wspaniała Leighton jest naprawdę… Chciałam ją zniszczyć i odebrać jej to, co kocha… – urwała, siąkając nosem i wierzchem dłoni wycierając policzek, po którym spłynęła samotna łza. – Bo ona jednak cię kochała, na swój pokręcony sposób – dodała, uśmiechając się gorzko.
* * *
Jean jak rozjuszone dzikie zwierzę wparował do kuchni.
– Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? – naskoczył na niego, chwytając go za koszulkę tuż pod szyją.
– O czym?
– Że pierzyłeś moją siostrę! – wykrzyczał mu w twarz, odpychając go od siebie, tak, że Noah wpadł na stolik i strącił kilka stojących na brzegu szklanek.– Że była z tobą w ciąży, a ty nie chciałeś wziąć odpowiedzialności za dziecko – wycedził przez zęby J.C., posyłając mu wściekłe spojrzenie.
Noah przeczesał włosy palcami i spojrzał na przyjaciela przepraszająco.
– Ona wcale nie była w ciąży …
– Usunęła ją!
Noah spojrzał na przyjaciela zdumiony i pokręcił głową z niedowierzaniem, nerwowo ściskając palcami nasadę nosa.
– Powiedziała…
– A co miała zrobić skoro nie chciałeś słuchać o dziecku i traktowałeś ją wyłącznie jak maszynkę do zaspokajania swoich seksualnych potrzeb? Z Alessią zamierzasz postąpić tak samo?
– Ona nie jest w ciąży – odparł chłodno, nie zauważając nawet, że od kilku minut w drzwiach stoi Alessia.
– A jeśli by się okazało, że jednak jest to co? Powiedziałbyś jej „przykro mi mała, radź sobie sama, zaciągnąłem cię do łóżka tylko po to, by wygrać zakład”?
– A przypomnieć ci kto wymyślił ten cholerny zakład? – warknął Noah, który nie miał najmniejszego zamiaru wysłuchiwać pretensji pod swoim adresem. Zbyt dużo wszystkiego zwaliło mu się teraz na głowę, by rozpamiętywać błędy przeszłości.
– Zakład to jedno, a to, skąd się biorą dzieci to drugie! – odfuknął zirytowany Jean, a dostrzegłszy za plecami przyjaciela osłupiałą Alessię, odwrócił głowę w bok, uciekając od jej spojrzenia.
– I kto to mówi? – prychnął z kpiną McLean. – Facet, który po pijaku przespał się z dziewczyną kumpla i być może jest ojcem jej dziecka?
– Coś ty powiedział? – spytali równocześnie JC i Vince, który nagle pojawił się tuż obok Ali.
Noah spojrzał za siebie. Na widok przyjaciela i swojej jeszcze–dziewczyny zacisnął szczęki z wściekłości, zmrużył oczy i zaklął pod nosem, a kiedy wybiegła, stał jak zamurowany, wpatrując się w jej znikającą sylwetkę. Poczuł się tak, jakby właśnie przegrał w kasynie dorobek całego swojego życia.
– Tatiana jest w ciąży? – wyszeptał sam do siebie Jean, wpatrując się to w spiętą twarz McLeana, to znów we wściekłego Hudsona.
– Mac?… Mów, do cholery! – krzyknął Vince, poirytowany milczeniem przyjaciela, a kiedy Noah skruszony opuścił głowę, przeniósł mordercze spojrzenie na J.C.. – Jean? Spałeś z Tatianą?!
J.C. odwrócił wzrok. Nie potrafił spojrzeć Vincentowi w oczy, choć sam przecież nie miał pewności czy w ogóle do czegokolwiek doszło tamtej nocy między nim a Tatianą. Jeśli była w ciąży i był choć cień szansy na to, że to on był ojcem… Nie zdążył nawet się zastanowić, bo poczuł tylko ostre szarpnięcie, a chwilę potem pięść Vince’a z impetem uderzyła w jego szczękę.
* * *
Alessia siedziała na kamiennych schodach, prowadzących w głąb ogrodu, z głową ukrytą między ramionami. Wszystko to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni było jak sen, z którego nie chciała się budzić, a teraz została właśnie z niego brutalnie wyrwana i sprowadzona na ziemię. Wiedziała, że to było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe i podświadomie czekała, aż coś się wydarzy, ale w życiu nie sądziła, że zaboli ją to tak bardzo.
Choć niewątpliwie ból byłyby po stokroć większy, gdyby tamtej nocy doszło do czegoś między nią i Noah.
Wciągnęła gwałtownie powietrze w płuca, gdy powoli zaczął się przesuwać ustami w dół jej brzucha i odruchowo wsunęła szczupłe palce w jego gęste włosy, gdy zatrzymał się przy pępku. Zamarł wtedy w bezruchu i uniósł głowę, by spojrzeć jej w oczy. Uśmiechnęła się lekko, a on, jakby od niechcenia rozwiązał powoli troczki w jej szortach i palcem wskazującym odchylił lekko ich brzeg.
– Noah? – zagadnęła niepewnie, widząc wahanie w jego cudownie niebieskich oczach.
– To nie jest dobry pomysł – powiedział cicho, wsuwając się wyżej i opierając ciężar ciała na dłoniach po obu stronach jej ramiona. Alessia uniosła brwi zaskoczona, delikatnie gładząc jego policzek i próbując wyczytać cokolwiek z jego twarzy.
– Nie chcesz mnie?
Noah uśmiechnął się lekko, odruchowo wtulając twarz mocniej w jej dłoń.
– Dlaczego chcesz to zrobić? – spytał, całując jej przegub i spoglądając prosto w oczy. Alessia przygryzła policzek od środka, wpatrując się w swojego idola z coraz większym zdumieniem. Gdy przypomniały jej się słowa Violet, poczuła jakąś dziwną satysfakcję. Było jasne, że Noah nie chciał tylko i wyłącznie jej ciała, bo gdyby tak było, nie byłoby tej rozmowy. – Czy gdyby świat miał się zaraz skończyć, to właśnie to byłaby ostatnia rzecz jaką chciałabyś w życiu zrobić? – spytał, a ona pokręciła niepewnie głową. – W takim razie dlaczego?
– Po prostu – szepnęła, wzruszając ramionami.
Noah opadł na przedramiona, przygniatając jej drobne ciało swoim do materaca i pocałował czule.
– Spałem w życiu z wieloma kobietami, tak po prostu, bo miałem akurat taki kaprys – powiedział po chwili, wpatrując się w jej oczy i odgarniając delikatnie włosy. – Przy tobie pierwszy raz w życiu poczułem coś naprawdę wyjątkowego i nie chcę tego zepsuć. Chcę żebyś była pewna swojej decyzji i nie robiła tego tylko dlatego, żeby mieć później o czym opowiadać wnukom – dodał półżartem.
– Zaczyna przez ciebie przemawiać bubek – zaśmiała się, chociaż jego słowa mocno ścisnęły ją za serce. – Na pewno nie rozmawiałabym z wnukami o tym co i z kim robiłam w łóżku.
– Nawet jeśli byłby to najwspanialszy seks w twoim życiu? Z twoim największym idolem? – spytał, a kąciki jego ust uniosły się w seksownym półuśmiechu.
Alessia parsknęła wesołym śmiechem na te słowa i zarzuciła mu ręce na ramiona.
– Poczekajmy, Ali. Nie ma powodu, by się z tym śpieszyć – wyszeptał, zbliżając twarz do jej twarzy i spojrzał jej w oczy, szukając w nich potwierdzenia. Alessia przygryzła dolną wargę i przez chwilę wpatrywała się w jego przystojną twarz, opuszkami palców delikatnie wodząc po jego karku, wzdłuż linii włosów. Wyglądało na to, że jednak był jej idealnym, wymarzonym księciem z bajki, który gotów był odłożyć na bok własne pragnienia, byle tylko ją uszczęśliwić…
– Ideał? – prychnęła pod nosem, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Naprawdę mu uwierzyła, a on przez cały ten czas doskonale się bawił, oszukując wszystkich dokoła. Szczęście w nieszczęściu, że miał w sobie na tyle przyzwoitości, by jednak darować sobie zaciąganie jej do łóżka.
Odetchnęła głęboko i spojrzała w niebo, wycierając mokre od łez policzki. Nawet nie drgnęła, kiedy J.C. usiadł obok niej.
– Nie chcą mnie znać – zaczął, ścierając kciukiem krew sączącą się z rozciętej wargi. – Noah, Vince, Tatiana, Lisa…
– Mam ci współczuć? – prychnęła Alessia, spoglądając na niego gniewnie. Jean wzruszył ramionami. – Właściwie to powinnam ci być wdzięczna. W końcu gdyby nie ty i ten wasz zakład, nadal w swojej naiwności wierzyłabym w cały ten teatrzyk.
– Ale jemu naprawdę na tobie zależy. Może na początku…
– Nie broń go! – ucięła ostro. – Obaj jesteście tacy sami i nie uwierzę już w żadne wasze słowo.
– On naprawdę się przy tobie zmienił.
– Tak jak ty przy mojej siostrze? Nie bądź śmieszny – mruknęła, ale gdy chciała wstać, chwycił ją za nadgarstek. – Puszczaj! – warknęła, wyszarpując mu się.
– Zaczekaj. Proszę… – powiedział, wyciągając z wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki bilet lotniczy. – Odebrałem go w drodze tutaj, ale w obecnej sytuacji chyba tobie bardziej się przyda.
– Nie chcę twojej…
– Po prostu go weź. Oboje wiemy, że nie zostaniesz tu – dodał, uśmiechając się z goryczą. – A Lisa już nigdy więcej nie pozwoli mi się do siebie zbliżyć.
– Dziwisz się?
– Dostaliśmy niezłą nauczkę.
– I zamierzasz tak po prostu się poddać? Pozwolić jej odejść?
Jean pokręcił przecząco głową i oparł przedramiona na zgiętych kolanach, wpatrując się w jakiś punkt w oddali.
– Muszę najpierw wyjaśnić sprawę z Tatianą i Vincentem, a potem… zobaczymy – dodał, spoglądając na Alessię. – A ty? – spytał. – Zamierzasz tak po prostu stąd uciec?
– Nie mogę tu zostać – odparła, wstając. – Nie chcę.
– Daj mu szansę.
– Dzięki za bilet…
* * *
– Co ty robisz? – spytał Noah, wchodząc do jej pokoju.
– Nie widać? Pakuję się. Nie zamierzam tu być ani chwili dłużej. Austin zawiezie mnie i Lisę do hotelu.
– Nie możesz…
– Owszem mogę! Chyba nie liczyłeś na to, że zostanę i dalej pozwolę sobie wmawiać…
– Alessia! Porozmawiaj ze mną – poprosił, chwytając ją za ramię i odwracając w swoją stronę.
– Zostaw mnie! Nie zmienię zdania. Żałuję, że tu w ogóle przyjechałam! – wykrzyczała mu w twarz. Noah puścił ją, wsunął dłonie w kieszenie spodni i zacisnął je w pięści, cofając się o kilka kroków. Bez słowa patrzył, jak pakuje kolejne rzeczy, jak szamota się z zamkiem walizki, uparcie unikając przy tym jego wzroku.
– Będąc z tobą ani przez chwilę niczego nie udawałem – powiedział cicho, ale stanowczo i pewnie, gdy wyminęła go, nie zaszczycając go przy tym nawet jednym spojrzeniem. Zatrzymała się na moment. Słyszał jak robi głęboki wdech i zatrzymuje powietrze w płucach, a potem wypuszcza je ze świstem.
I wychodzi.
Bez słowa.
Nie oglądając się za siebie.
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 19:31:29 05-01-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:41:20 05-01-15 Temat postu: |
|
|
Oj Aguś ....
Przeczytałam dwa razy i wciąż nie mogę się otrząsnąć z tego, że wszystko w tym rozdziale stało się tak nagle. Sprzedałaś nam jedno wielkie BUM! I o ile początek był przesłodki to później brutalnie wyrwałaś mnie z tego snu ....
Mimo całej tej kabały cieszy mnie, że Noah okazał się w miarę przyzwoity i nie zaciągnął Ali do łóżka I jak go tu nie uwielbiać? Nie da się. Od początku w niego wierzyłam i cokolwiek by nie zrobił tak by pozostało Reakcja Ali na to wszystko jest jak najbardziej zrozumiała, ale Noah przecież nie jest zepsuty do szpiku kości i liczę na to, że dziewczyna to dostrzeże i da mu jeszcze szansę, by udowodnił, że naprawdę ją kocha i się zmienił
Trochę mnie zaskoczyłaś tą ciążą Lorraine, bo nie wiem teraz czy ja coś przeoczyłam, czy do tej pory słowem o tym nie wspomniałaś W każdym razie faktycznie to, że Noah zabawiał się z siostrą przyjaciela, nie traktując jej ani odrobinę poważnie, było nie w porządku, ani w stosunku do Jeana ani samej zainteresowanej, ale wychodzę z założenia, że człowiek jest tylko człowiekiem i ma prawo popełniać błędy, ważne co z tym później zrobi Mimo wszystko zrobiło mi się szkoda zarówno J.C jak i McLeana. Nie błysnęli co prawda inteligencją i zdrowo narozrabiali, ale wydaje mi się, że dostali już nauczkę i zmądrzeli Mam nadzieję Agula, że nie masz zamiaru tego teraz tak zostawić, co? Narobiło się bałaganu, posypały się przyjaźnie i miłości, ale nie rób im tego i nie skazuj na bad end, bardzo Cię proszę |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:08:43 05-01-15 Temat postu: |
|
|
Madziu... jakby to rzec? Mówiłam, że poprzedni był przedostatni więc... To jest ostatni odcinek i więcej nie będzie, bo ja naprawdę straciłam już serce do pisania tego opowiadania, no i m.in. stąd też takie nagromadzenie materiałów wybuchowych w jedynym rozdziale ;P
Ciąża Lorraine od początku mi się kołatała po głowie, choć rzeczywiście wcześniej nie było o tym wspomniane, ale zamysł był taki, że to jest główna przyczyna jej wrednego zachowania. Wprawdzie gdy jeszcze miałam zamiar nieco dłużej tę historię pociągnąć, chciałam to inaczej troszkę rozegrać, ale... jest jak jest |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:12:46 05-01-15 Temat postu: |
|
|
Miałam nadzieję, że może zdecydujesz się jeszcze na jakiś epilog, albo coś, ale skoro tak chcesz to zakończyć, otrę łzę z oka i przyjmę wszystko co postanowisz Zawsze pozostaje mi własna wyobraźnia i dopowiedzenie sobie tego, co nie zostało napisane
W każdym razie dziękuję Ci bardzo, że mogłam śledzić losy Twoich bohaterów, ich rozterki i zmiany jakie zachodziły przede wszystkim z Noah, którego będę uwielbiać zawsze i w samym J.C, który zaraz po McLeanie zdobył również moje serce swoją arogancją i bezczelnym sposobem bycia. Cieszę się, że mimo wszystko wytrwałaś i doprowadziłaś historię do końca, jak miałaś w planach i trzymam kciuki by u reszty Twojej forumowej gromadki coś się ruszyło prędzej czy później |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:34:25 05-01-15 Temat postu: |
|
|
Madziu, co do epilogu, to wiem co chciałabym w nim napisać i jakby wyglądał, ale waham się czy go pisać, czy nie lepiej pozostawić to wszystko wyobraźni czytelnika... zobaczymy
I to ja Ci dziękuję, że wytrwałaś tu ze mną i to gromadką do końca :* Cieszę się, że zdobyli Twoją sympatię, może przyjdzie czas, że jeszcze tu wrócą
I dziękuję też Martynie, bez której to opowiadanie, po tym jak je za pierwszym razem usunęłam, pewnie nigdy nie powróciłoby na forum w takiej postaci i z tyloma dodatkowymi postaciami :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:46:58 05-01-15 Temat postu: |
|
|
Że KONIEC? Tak DEFINITYWNIE KONIEC? Bez HappyEndu?
Ok, może to przetrwam, mimo, że zaatakowałaś tak duża dawką emocji, że ciężko przejść obok tego obojętnie.
Noah okazał się kawał drania, JC tak sam, Vince stracił przyjaciół, Alessia straciła złudzenia, Lisa ponownie straciła złudzenia, Tatiana straciła narzeczonego. Zero, null, wszystko źle, a mimo to nie mam Ci niczego za złe, jakoś chyba przeczuwałam, że jeśli do tej pory nie wyplątałaś się z tego zakładu, to nie może wyjść z tego nic dobrego.
Mimo nieszczęśliwego końca, dziękuję Ci Aguś, za tą piękną historię, bez której naprawdę to forum byłoby o wiele uboższe. Dziękuje Ci za niesamowite męskie postaci, które rozruszały moje serce do biegu (dobrze wiesz o kogo mi chodzi) i zmusiły do pokochania ich, mimo tak oczywistych wad charakteru jak bezmyślność, brawura, arogancja, chyba Sex Appeal mi wszystko zasłonił. Nieważne, to detale.
Dziękuję Ci za Alessię i za Lisę, które myślę, że w równym stopniu dorosły w tym opowiadaniu, choć dla każdej z nich okazał się ten proces mniej lub bardziej bolesny. A już na pewno bolesny stał się upadek z nieba nadziei i złudzeń.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:14:54 05-01-15 Temat postu: |
|
|
Słońce Jakże się cieszę, że Cię tu widzę! Po Twoim komentarzu przez sekundę miałam ochotę odszczekać, że to ostatni rozdział, ale nie... słowo się rzekło
Na pocieszenie powiem tylko, że rozważę jeszcze opcję "epilog" i może nie wszystko okaże się takie fe ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:25:23 05-01-15 Temat postu: |
|
|
To ja wyczekuje tego, co możesz odkręcić, nie wiem dla mnie najlepszą opcją byłoby to, gdyby okazało się, że dziecko Tati o dziecko Vince'a. Najbardziej mi go szkoda, bo chłopaki sami sobie piwa naważyli, ale on... Ale to już w twojej gestii, mi pozostaje czekać :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:28:09 05-01-15 Temat postu: |
|
|
Zawsze musi się trafić ktoś, kto obrywa rykoszetem A odkręcić mogę... wszystko i nawet jeszcze dołożyć coś
Kurde... coraz bardziej mi żal rozstawać się z tą gromadką...
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 21:28:46 05-01-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:54:35 05-01-15 Temat postu: |
|
|
Widzisz kochana? Rozważaj w takim razie epilog i to bardzo poważnie, odkręcaj co się da i co będziesz chciała, a wrócić zawsze możesz z całą tą pokręconą gromadką Ja ją pokochałam od pierwszego rozdziału i cieszę się niezmiernie, że wróciłaś z tą historią na forum, bo bez niej nie byłoby ono takie samo ;D Nie musisz mi dziękować, bo to sama przyjemność czytać takie cuda, pisałam to nie raz i będę powtarzać do znudzenia, jeśli trzeba. Gdybyś zdecydowała się wrócić z Idolem w kolejnym sezonie, we mnie masz zawsze wierną czytelniczkę! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|