Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Idol by Sunshine & Eillen - EPILOG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 33, 34, 35  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:14:13 18-02-11    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

- I co z nim doktorze? – spytał Noah, widząc lekarza, który ze zrezygnowaną miną właśnie wyszedł z salonu, gdzie przed chwilą badał Vince’a.
- To bardzo ciężki przypadek – mruknął lekarz, spoglądając w stronę pacjenta – i bynajmniej nie mam tu na myśli jego obrażeń.
- Czyli chodzi o jego głowę – zawyrokował J.C. – Nasz przyjaciel nigdy nie był zbytnio rozgarnięty, ale… – kuksaniec McLeana przerwał jego wypowiedź. Jean spojrzał na niego, jakby ten ukradł mu właśnie jakąś najcenniejszą rodzinną pamiątkę, a potem na lekarza, którego mina mówiła sama za siebie.
- Myślę, że powinni panowie zrobić wszystko, żeby pacjent jak najszybciej znalazł się w szpitalu, a jeśli nie, to niech przynajmniej przez najbliższych kilka dni nie wychodzi z łóżka.
- To chyba będzie trudne – zaczął znów J.C. – zwłaszcza, że właśnie zostawiła go dziewczyna i biedak nie ma z kim spać.
- Przepraszam – wtrącił Noah, wyciągając dłoń w stronę lekarza – Mój przyjaciel miał ciężką noc... – mruknął półgłosem posyłając Jeanowi mordercze spojrzenie. Choć był naprawdę świetnym aktorem, to nawet on nie był w stanie nic poradzić na głupotę swojego przyjaciela. Lekarz tylko uśmiechnął się kwaśno i skierował się do wyjścia.
- Lepiej chodźmy do kuchni – zarządził J.C., gdy tylko zamknęły się drzwi za lekarzem – Zachowanie tej panny i tego twojego gosposia jest co najmniej dziwne – mówił tonem agenta FBI, który właśnie wpadł na jakiś trop – Trzeba sprawdzić, czy ten chłoptaś czasem nie posuwa się za daleko – mówił maszerując w stronę kuchni – bo ona mi wygląda na nieletnią…
- A Vince? – spytał Noah nie do końca zdecydowany, gdzie powinien pójść najpierw. Martwił się o przyjaciela, ale z drugiej strony… J.C. miał rację. Trzeba było sprawdzić, co robi tamta dwójka. Troska smarkuli o Austina, kiedy ten został znokautowany drzwiami, rzucała pewne podejrzenia na ich relacje, o których Noah wolał nie mówić głośno.
- Założę się – mówił J.C. – że ten goguś nie potrafi trzymać łap przy sobie – z rozmachem otworzył drzwi do kuchni i stanął w nich jak wryty. Małolata siedziała na stole (ciągle w tym samym skąpym stroju kąpielowym), a rozanielony gospoś, na krześle ustawionym między jej udami, beztrosko poddając się, wykonywanemu przez z nią z całą czułością i delikatnością, zabiegowi przyklejania plastra na czoło – Ce sont des conneries… – zaklął pod nosem.
- Delikatnie mówiąc – mruknął Noah.
- Co tu się wyrabia? – usłyszeli za sobą zmarnowany głos Vince’a – Na co się tak gapicie? Przepuścicie mnie, muszę natychmiast dostać aspi...
Vince również szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, kiedy Noah i J.C. odsunęli się na bok i jego oczom ukazała się Ali z troską pochylająca się nad Austinem.
- Aniołku – zaczął, starając się przejść nad tym, co właśnie zobaczył do porządku dziennego – Z tego co pamiętam, to JA tu jestem w najbardziej kiepskiej formie.
Alessia i Austin spojrzeli na stojących w progu zdumionych gwiazdorów, jakby dopiero w tej chwili zdali sobie sprawę z tego, że nie są już sami.
- Potrzebuję aspiryny – mruknął Vince, opierając się o stół tuż obok dziewczyny – Znajdziesz coś? – zwrócił się do Austina.
Chłopak teatralnie przewrócił oczami i westchnął ciężko, ale po chwili podniósł się z krzesła i skierował do szafki, w której od lat była schowana apteczka. Vince wykorzystał moment i zajął jego miejsce na krześle, uważnie lustrując wzrokiem dziewczynę.
- Chyba nadal mam gorączkę, wiesz aniołku? – powiedział, siląc się na uśmiech.
J.C. i Noah o mało nie otworzyli ust ze zdumienia. Ich przyjaciel Vince w ogóle nie zachowywał się jak Vince, którego znali.
Ali poruszyła się niespokojnie, rejestrując dziwne symptomy, występujące u otaczających ją facetów. Nagle naszła ją myśl, żeby zerknąć na swój strój i dopiero w tej chwili dotarło do niej, że od dwóch godzin pałęta się po domu w swoim najbardziej skąpym kostiumie kąpielowym. Disa wiele razy mówiła jej, że żadna modelka nie pogardziłaby jej figurą, ale odkrywanie jej przed, pożal się Boże, gwiazdorami, nie było dobrym pomysłem.
- To ja pójdę zobaczyć czy rybki nie zdechły z głodu – powiedziała speszona i rzuciła się desperacko w stronę drzwi.
- A moja aspiryna? – jęknął niezadowolony Vince, ale nikt się nim nie przejął.
- Zamieniłeś swoje szczury na rybki? – zwrócił się do McLeana J.C.
- Skąd…
- Więc ona przywiozła tu ze sobą swoje rybki?
- Jean, na litość boską! – przerwał mu zirytowany Vince – Naprawdę jesteś taki głupi, czy ktoś ci za to płaci? To ja uderzyłem się w głowę, ale wiem, że nie ma tu żadnych pieprzonych rybek! Mała zwyczajnie zdygała…
- Dziwicie się? – spytał Austin, stawiając na stole przed Vince’em szklankę z wodą i podając mu aspirynę – Zachowujecie się jak banda wyposzczonych dzikusów…
- Ej! – przerwał mu Noah, grożąc palcem i marszcząc gniewnie brwi – Zważ na słowa… – Dokąd? – spytał, gdy Austin minął go w progu.
- Nakarmić rybki – warknął chłopak i nie czekając na nic, skierował się na górę.
Noah wściekły zerknął na przyjaciół. Widział, że z trudem powstrzymują się od śmiechu i wiedział, że powodem ich doskonałego humoru, było to, jak został potraktowany przez swojego „gosposia”. Postanowił zrobić z tym porządek i przywołać Austina do porządku. Był pewien gdzie go znajdzie, więc szybkim krokiem ruszył w stronę pokoju Ali.

Ali grzebała się, policzki nadal palił ją ze wstydu, gdy pomyślała o tym, że paradowała niemal naga przed zgrają, bądź co bądź, dorosłych facetów. Duże łazienkowe lustro przedstawiało opłakany widok. Splątane, szorstkie od chlorowanej wody włosy i gęsia skórka na całym ciele nie poprawiały jej samopoczucia. Że też nie mogła się wcześniej zorientować w jakim jest stanie. Słysząc kroki na schodach szybko ściągnęła z siebie kostium niemal rozrywając zapięcia i na gołą skórę zarzuciła krótką rozkloszowaną sukienkę w kolorze bladego różu. Mgliste wspomnienia kojarzyły ją jako przywiezioną przez Disę z ostatniego pokazu w Mediolanie, ale tak często podbierała siostrze ciuchy, że już nawet nie orientowała się, które tak naprawdę należą do niej, a które nie.
- To tylko ja – usłyszała głos Austina i kamień spadł jej z serca. Zapadłaby się chyba pod ziemię, gdyby do jej pokoju wszedł teraz Noah, albo któryś z jego przyjaciół, albo, co gorsza, wszyscy trzej na raz – Może wybierzemy się na zakupy do miasta? – spytał, rozsiadając się wygodnie na łóżku.
- Świetny pomysł – ucieszyła się – Nie mam siły na kolejne starcie z tym… bubkiem – dodała ze śmiechem, przypomniawszy sobie, jak swojego pracodawcę nazywał Austin. Teraz nie miała już żadnych wątpliwości, że w pełni zasłużył sobie na taką ksywkę.

Noah był już o krok od drzwi, z zamiarem wpakowania się tam bez zbędnych uprzejmości i zbesztania chłopaka, kiedy usłyszał swoje imię. Drzwi były uchylone. Przyczaił się więc i zajrzał do środka. Jego gospoś, najwyraźniej, czuł się w pokoju smarkuli, jakby był u siebie, bo leżał rozwalony na jej łóżku, z dłońmi zaplecionymi za głową, patrząc z dziwnym błyskiem w oku w stronę, gdzie były drzwi od łazienki. Dziewczyny nie było nigdzie w polu widzenia Noah, ale mężczyzna wyraźnie słyszał jej głos.
- On jest nie do wytrzymania – mówiła rozżalona, nakładając makijaż. Otworzyła szerzej drzwi od łazienki, żeby mieć lepszy widok na kolegę. – Rządzi się, jakby był królem świata, a jego kumple zachowują się jak banda przedszkolaków – spojrzała na Austina z wyrazem rezygnacji w oczach.
- Ślicznie wyglądasz – powiedział szczerze, uważnie mierząc ją wzrokiem. Rzeczywiście delikatny róż podkreślał jej nowo zdobytą kalifornijską opaleniznę, a krój sukienki jeszcze uwydatniał doskonałość jej figury. Nawet ukryty za drzwiami Noah musiał to przyznać, choć wolałby się poddać najwymyślniejszym torturom niż powiedzieć to na głos.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:25:12 19-02-11    Temat postu:

Jestem!
Nie wiem jakim cudem, ale nie dałam koma do poprzedniego odcinka mimo iż przeczytałam :p
W każdym razie już naprawiam swój błąd
Ali to cudowna dziewczyna - jako jedyna zachowała zimną krew kiedy to było koniecznie. Jej przytyki skierowane do Noah są świetne
Vince'owi chyba faktycznie coś się poprzestawiało w głowie. Ślinił sie jak nastolatek na widok Ali, i coś szybko zapomniał o ukochanej ;/
Natomiast Austin z całego tego towarzystwa bawi się najlpiej. Ma że tak powiem Ali na wyłączność bo tylko z nim dziewczyna znalazła wspólny język, co z kolei działa na Noah jak błachta na byka.
Ciekawe, ciekawe ....
czekam oczywiście z niecierpliwością na dalszy ciąg
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:40:05 19-02-11    Temat postu:

Dzięki za komentarz, kochana :*
Co do Vince'a, to przecież Tatiana z nim zerwała, chłopak poczuł się wolny, zobaczył ładną dziewczynę - czemu miałby tego nie wykorzystać i nie ulżyć sobie? W końcu to tylko facet:P Nie wiem sama, który z tej trójki jest najgorszy, ale wszyscy mają swoje za skórą
A jeśli chodzi o Ali i Noah - z całą pewnością to jeszcze nie koniec ich wzajemnych złośliwości;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:31:07 19-02-11    Temat postu:

Domyślam się, że nie koniec bo to właśnie podstawowy wątek w tym opowiadaniu
No tak Vince jest 100% facetem więc jak nie ta to inna - wrrr.... ;/ staraszne to ich rozumowanie. Nic głupszego nie można wymyślić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:40:00 19-02-11    Temat postu:

No, nie da się ukryć
A Vince... są dwa wyjścia - albo pójdzie po rozum do głowy, albo będzie totalna katastrofa. W sumie jeszcze nie zdecydowałyśmy, więc wszystko się może zdarzyć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:08:15 19-02-11    Temat postu:

Nic mnie już nie zdziwi, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:09:14 19-02-11    Temat postu:

A może jednak Cię zdziwi;) Przekonamy się niedługo^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:32:15 11-03-11    Temat postu:



Jean zatrzymał swoje wychuchane, niedawno co odebrane z salonu, wciąż lśniące i wciąż wypełnione całą gamą fabrycznych zapachów, cacuszko przed starą kamienicą na przedmieściach. Wysiadł z samochodu i spojrzał do góry. W małych oknach na ostatnim piętrze paliło się światło – a więc miał rację. Sięgnął do samochodu i wyciągnął z niego butelkę markowego czerwonego wina. Przez chwilę wahał się czy zabrać je z sobą. Szedł w końcu do dziewczyny swojego kumpla, a za cel postawił sobie przekonać ją za wszelką cenę, że odchodząc od Vincenta popełniła największy błąd w swoim życiu.
Jeszcze raz spojrzał w okna, a potem na butelkę, po czym westchnął ciężko, z żalem odłożył wino i pewnym krokiem ruszył w stronę kamienicy. Powoli wdrapał się po starych schodach na ostatnie piętro i stanął przed właściwymi drzwiami. Odetchnął głęboko. Sam nie wiedział dlaczego, ale czuł się, jak nastolatek, wybierający się na pierwszą w swoim życiu randkę. Szybkim ruchem przeczesał włosy, potem wygładził koszulę i w końcu zapukał. Usłyszał jakiś rumor za drzwiami, ale kiedy miał ponownie zastukać, drzwi uchyliły się.
- Jean… – mruknęła Tatiana z nutą rozczarowania w głosie, choć doskonale widziała, że Vincent nie ma pojęcia o tym mieszkaniu, więc siłą rzeczy nie mogło go tu być.
- Cześć – powiedział uważnie jej się przyglądając. Podpuchnięte oczy, lampka czerwonego wina w dłoni i stary, wytarty sweter, który doskonale skrywał wszystkie jej walory, mówiły o jej samopoczuciu więcej niż mogło się wydawać – Możemy pogadać? – spytał.
- Tak, wiem – powiedziała, otwierając drzwi szerzej i kierując się w stronę salonu – Nie mogłam zrobić nic głupszego… – odwróciła się przodem do niego, odgarniając pasmo włosów za uszy – prawda? – zagadnęła z dziwnym błyskiem w oku, usadawiając się wygodnie w rogu kanapy, z kolanami podciągniętymi pod brodę – Vince cię przysłał? – spytała, wlepiając wzrok w resztki wina, falujące w kieliszku, który ciągle kurczowo ściskała w dłoni.
- Nie – powiedział, zamykając za sobą drzwi – Gdyby wiedział, że tu jestem… il n'importe – mruknął, spoglądając na nią.
- Uwielbiam twój francuski – przez chwilę wydawało mu się, że przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu – Napijesz się? – spytała, sięgając po wino.
- Non, chérie… – powiedział cicho, siadając obok niej i zabierając jej butelkę – Ty też już nie powinnaś pić – dodał, wpatrując się w jej duże, brązowe jak tafelki czekolady oczy.
- Nie marudź, skoro już tu jesteś, to się ze mną napijesz. Picie do lustra na dłuższą metę wcale nie jest zabawne – mówiła, podnosząc się z kanapy – Zaraz znajdę ci jakiś kieliszek… Ożesz! – krzyknęła, kiedy po zrobieniu ledwie jednego kroku zachwiała się i opadła z powrotem na kanapę.
- Wszystko w porządku? – spytał. W odpowiedzi dziewczyna zaśmiała się histerycznie, ukrywając twarz w dłoniach – Tati… – przysunął się do niej i w braterskim geście objął ją ramieniem. Dziewczyna oparła głowę na jego ramieniu i pociągnęła nosem.
- A co u Vince’a? – zapytała przygryzając wargę i spoglądając mu w twarz. Uciekł wzrokiem przed jej wyczekującym spojrzeniem. Co miał jej powiedzieć? Że jej "były" facet wygląda jak zombie, ale nie przeszkadza mu to w czarowaniu nieletniego "aniołka"?
Doskonale znał Vince’a i był pewien, że gdyby jego przyjaciel był w lepszej formie i trafił na jakąkolwiek inną dziewczynę niż Alessia, to z pewnością pocieszałby się teraz w jej ramionach. Był wściekły na Tatianę, a do tego zawsze najpierw robił, a dopiero potem zastanawiał się nad konsekwencjami. Wszystkiego można się było po nim spodziewać. Wydarzenia minionego popołudnia tylko utwierdziły go w tym przekonaniu.
Kiedy wychodził z pokoju McLeana, po tym jak ten ze wszystkimi szczegółami opowiedział mu o nocy spędzonej w apartamencie jakiejś długonogiej piękności, na drugim końcu korytarza dostrzegł fankę swojego przyjaciela, z uwieszonym na jej ramieniu Vince’em…

- Trzymaj łapska przy sobie – warknęła ostrzegawczo dziewczyna, kiedy ręka Hudsona niby przypadkiem zsunęła się na jej pośladki – bo cię tu zostawię.
- Aniołku – uśmiechnął się niewyraźnie i spojrzał na nią tak, że nawet największemu twardzielowi zmiękłoby serce na jego widok – Chyba nie zostawisz kaleki bez pomocy?
- I tak już za wiele dla ciebie robię podczas gdy twoi przyjaciele wyraźnie mają cię w… No tam właśnie.
- Wszyscy mają mnie tam właśnie – bełkotał zapijaczonym głosem Vince – Tylko ty… Moje słoneczko! – chwycił ją i mocno przytulił do siebie, ale zaraz tego pożałował.
- Co się stało? – spytała z troską, kiedy syknął z bólu chwytając się za żebra.
- Miłość boli, wiesz?
- Chodź – powiedziała stanowczo, otwierając przed nim drzwi pokoju gościnnego – Położysz się i prześpisz trochę. Od razu poczujesz się lepiej.
- Poczułbym się lepiej, gdybyś ze mną została – powiedział, gdy już stali obok łóżka.
- Jesteś dużym chłopcem i podobno twardzielem, więc na pewno poradzisz sobie sam – odwróciła się i chciała odejść, ale chwycił ją za rękę i pociągnął w swoją stronę – Zostań – powiedział cicho nie spuszczając wzroku z jej ust. Popchnęła go lekko w stronę łóżka, a gdy już leżał, chwyciła koc i przykryła go. Zanim zdążyła dojść do drzwi Vince już smacznie chrapał…

Jednak opowiadanie tej sceny nie wydawało mu się zbyt dobrym pomysłem, zwłaszcza, że dziewczyna była w kiepskim stanie. Pogłaskał ją po głowie i rzucił:
- Wyliże się jakoś, ma chérie. Wszystko go boli i... cierpi – skrzywił się, jakby cierpienie było dla niego czymś niemęskim.
- On? Cierpi? – prychnęła Tatiana, jakby nagle obudziła się ze snu – A co ja mam powiedzieć? To ja za każdym razem, gdy wsiada w ten cholerny samochód i pędzi po torze jak na złamanie karku, umieram ze strachu o niego! Ale on tego nie rozumie – dodała ściszonym głosem, wierzchem dłoni wycierając łzę, która właśnie spłynęła po jej policzku – wszystko jest dla niego ważniejsze ode mnie… Cholerny egoista – usiłowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej z tego tylko jakiś niewyraźny grymas – Może jednak napijesz się ze mną? – spytała – Chociaż chyba już wiele nie zostało – dodała, przyglądając się butelce pod światło.
- Poczekaj – powiedział J.C., przypomniawszy sobie o winie, które zostawił w samochodzie – Zaraz wrócę…


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 15:44:09 11-03-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:57:32 11-03-11    Temat postu:

Jestem
J.C jest dobrym przyjacielem, ale coś mi się wydaje, że z tej jego "przyjaźni" z Tati będzie coś więcej. Jeszcze im potrzebna kolejna butelka wina .... to już naprawdę nie wróży nic dobrego
Tati całkiem się załamała, a Vince to głupek , sorry że tak mówię, ale mieć taką dziewczynę i tego nie dostrzegać to trzeba być głupkiem na potęgę
Ali jak zwykle sobie poradziła z pijanym. Dziewczyna jest niesamowita strasznie ją lubię. Czekam na więcej scenek z nią i Noah
Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:27:26 11-03-11    Temat postu:

Dzięki za koma :*
Kolejna scenka z Ali i Noah, o ile mnie pamięć nie myli, będzie w następnym odcinku
Co do Vince'a... pamiętaj, że on się jednak w głowę uderzył i nie czuje się najlepiej;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:24:44 11-03-11    Temat postu:

No tak faktycznie - ale teraz to ma tłumaczyć jego zachowanie ? To nieźle mu się musiało poprzestawiać w makówie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:29:54 11-03-11    Temat postu:

No w sumie jest teraz wolny - to Tatiana od niego odeszła, więc teoretycznie nie robi nic złego:P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:38:41 16-04-11    Temat postu:



Ali opatulona kocem siedziała na kanapie. Czekając na powrót Noaha, który miał odwieźć Vincenta do domu, usiłowała czytać jakąś mało ambitną powieść dla nastolatek, ale nie potrafiła się skupić. Kiedy usłyszała szczęk klucza w drzwiach od razu usiadła na baczność, starając się jednak przybrać przy tym jak najbardziej obojętną minę.
- Co z nim? – spytała niby od niechcenia, uparcie wpatrując się w książkę, kiedy Noah zjawił się w salonie.
- Bywało gorzej… – mruknął Noah odruchowo, rzucając skórzaną kurtkę na fotel i kierując się do stolika z alkoholami. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że nie powinien w ogóle gadać z tą smarkulą o swoim przyjacielu – A co cię tak bardzo interesuje jego los? – spytał z kpiną, unosząc do ust szklaneczkę, wypełnioną lodem i alkoholem w kolorze herbaty.
- Szkoda, że ciebie nie interesuje – prychnęła Ali, po czym zrzucając z kolan koc i odkładając książkę na bok, wstała z kanapy i skierowała się w stronę swojego idola – Podobno masz się za jego przyjaciela, tak? – spytała, stając na wprost niego i krzyżując dłonie na piersiach.
- Nic ci do tego – rzucił chłodno uważnie mierząc ją wzrokiem. Nie mógł zaprzeczyć, że w jasnej, dopasowanej koszulce i króciutkich jeansowych spodenkach prezentowała się równie dobrze, jak w skąpym czarnym bikini i zwiewnej różowej sukience.
- Jeśli miałabym mieć takiego przyjaciela jak ty, to wolałabym przez całe życie być sama – powiedziała, gdy wyminął ją i rozsiadł się wygodnie na kanapie, w miejscu gdzie ona sama siedziała jeszcze kilka sekund temu – Wolałeś paplać z tym pożal się boże Casanovą o upojnej nocy z modelką niż zainteresować się przyjacielem i tym co go trapi.
- Skąd wiesz o czym paplałem z Casanovą?
- Wasze śmiechy słychać było nawet na dole…
- Vince spał.
- Vince pił, a nie powinien, zwłaszcza w jego stanie…
- Na szczęście ty się nim troskliwie zajęłaś – powiedział Noah z nutą uszczypliwości – J.C. widział, jak kładłaś go do łóżka. Może trzeba było w nim zostać i dać upust swojej frustracji?
Alessia poczuła, że wszystko zaczyna się w niej gotować. Zacisnęła dłonie w pięści, starając się opanować.
- Ty nadęty, niewychowany gnomie – wycedziła przez zęby.
- Hmm… – mruknął, chwytając książkę, którą czytała, tym samym zupełnie ignorując jej uwagę – „Zmierzch” – odczytał z okładki, a kąciki jego ust uniosły się w ironicznym uśmiechu – Czytasz ten chłam? – spytał, spoglądając na nią z rozbawieniem.
- Nie twój interes co czytam! – warknęła Ali, wyrywając mu książkę.
- Po dzisiejszym pokazie pierwszej pomocy, jaki nam zafundowałaś, miałem cię za ambitniejszą – powiedział, podnosząc się z kanapy – ale chyba jednak cię przeceniłem.
- A ja nie sądziłam, że jesteś takim histerykiem – rzuciła złośliwie Ali – „Austin dzwoń po karetkę. Natychmiast” – sparodiowała go – Prawda jest taka, że do niczego się nie nadajesz. Jedyne co ci doskonale wychodzi, to udawanie kogoś, kim nie jesteś.
- Nie pozwalaj sobie – mruknął ostrzegawczo.
- Bo co? Spuścisz mi lanie? Powinieneś się nad sobą zastanowić i to porządnie.
- Bo tak mi każe smarkula rozczytana w tandetnych opowiastkach o wampirach?
- Bo jeśli niczego nie zmienisz, to niedługo zostaniesz sam jak palec!
- I może zaraz mi powiesz, że ty też mnie zostawisz? – prychnął, po czym wypił całą zawartość szklanki i z trzaskiem odstawił ją na stolik, spoglądając dziewczynie w oczy.
- A żebyś wiedział! Nie chcę tu być ani minuty dłużej!
- Nie jesteś cholernym Aladynem, a ja nie jestem żadnym pieprzonym dżinem, który na zawołanie wyskoczy z lampy i będzie spełniał twoje zachcianki! Wygrałaś wakacje z idolem? Więc się z nich ciesz i nie marudź!
- Nie wrzeszcz na mnie!
- Jestem u siebie i będę robił, co mi się podoba! Jeśli zechcę, będę przez cały dzień chodził nago, a tobie nic do tego!
Alessia poczuła, że na jej policzki wylewa się rumieniec. Na samą myśl o tym, że miałby paradować przed nią tak, jak go pan bóg stworzył, zrobiło się jej gorąco. Odwróciła się więc szybko na pięcie i ruszyła w stronę swojego pokoju.
- A ty dokąd? – zawołał za nią Noah – Jeszcze nie skończyłem!
- A ja owszem! – fuknęła nawet nie patrząc na niego, by po chwili zniknąć za drzwiami swojego pokoju. Nie zdążyły nawet zatrzasnąć się za nią, kiedy do pokoju wparował rozwścieczony Noah.
- Mogłabyś łaskawie nie trzaskać drzwiami? – spytał z wyrzutem – Zapominasz chyba, że nie jesteś u siebie!
- Nawet, gdybym chciała, to nie pozwalasz mi o tym zapomnieć! Na każdym kroku przypominasz mi, że w twoim lodowym pałacu jestem niczym więcej jak nic nie znaczącym śmierdzącym robakiem!
- A czego się spodziewałaś?
- Że okażesz się zwykłym, miłym chłopakiem, ciepłym i serdecznym, takim, jakim jesteś, gdy czujesz na sobie wzrok dziennikarzy i flesze aparatów – spojrzała na niego rozżalona – ale widać cię przeceniłam – zakończyła.
- Kiedyś taki byłem – mruknął, siadając na łóżku i wlepiając wzrok w podłogę. Przez chwilę Alessia miała nadzieję, że może w końcu porozmawia z nim jak z człowiekiem, ale szybko została wyprowadzona z błędu – Ale obcowanie z pannami twojego pokroju zmieniło mnie.
- Wypraszam sobie! – wrzasnęła dziewczyna, stając na wprost niego – Nie znasz mnie i nie masz prawa mówić o mnie w ten sposób ani tym bardziej porównywać mnie do jakiekolwiek dziewczyny, którą znałeś wcześniej! Zapamiętaj sobie – mówiła raz po raz wbijając swój szczupły palec w jego tors – że nie jestem taka, za jaką mnie masz. Nie będę latać za tobą jak ćma za światłem, nie będę kłaniać ci się w pas i nie pozwolę się tak traktować, bo nie jestem taka jak one! Rozumiesz? – spojrzała na niego z wściekłością. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy z tego, jak blisko niego się znalazła. Oddychała ciężko, wpatrując się w jego oczy i nie potrafiła się ruszyć choćby o centymetr. Jego bliskość paraliżowała ją i nie potrafiła nic na to poradzić.
Patrzył na jej lekko rozchylone usta, a po chwili, w jakimś nagłym przypływie braterskiej czułości, odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy.
- Twierdzisz – mówił szeptem, zbliżając twarz do jej twarzy – że jesteś inna, ale wcale tak nie jest… Jesteś kolejną, cholerną psychopatką, która chce mnie mieć na własność! Rozszalałą małolatą, z jakąś cholerną obsesją na moim punkcie!
- Oszalałeś? – Alessia zamrugała szybko powiekami – Nie znasz mnie!
- Powtarzasz się, słonko.
- Nie mów do mnie „słonko” i nie oceniaj mnie, bo nic o mnie nie wiesz!
- Ale znalazłem coś, co mówi o tobie więcej, niż to, do czego jesteś w stanie się przyznać.
„Pamiętnik!” – krzyczał jakiś głos w jej głowie – „Przypomnij sobie, gdzie zostawiłaś pamiętnik…”
Nim jednak zdążyła się zastanowić Noah wyszedł. Wykorzystując moment, zerknęła pod poduszkę. Zeszyt w skórzanej oprawce tkwił tam dokładnie tak, jak go zostawiła minionego wieczora. Usiadła na brzegu łóżka i odetchnęła z ulgą, kiedy znów usłyszała za sobą jego głos.
- Skoro masz się za inną niż te wszystkie psychopatki, to może wytłumaczysz mi co to jest? – rzucił w jej stronę album. Spojrzała na niego. Znała już tą okładkę, ale album z pewnością nie należał do niej – I co? – Noah uśmiechnął się cwano, krzyżując ręce na piersiach – Zatkało kakao? – zapytał unosząc prawą brew niemal pod samą linię włosów.
Alessia spiorunowała go wzrokiem i powoli otworzyła album. Uważnie przyjrzała się pierwszej stronie i już wiedziała skąd zna tę okładkę.
- Kakao nie zatyka, bo nie ma patyka – powiedziała, tryumfalnie spoglądając na swojego idola. Chwyciła album i podeszła do niego – To własność twojej matki – powiedziała pewnie, wciskając przedmiot w jego ręce.
- No proszę cię! Chcesz mi wmówić, że moja własna matka, wycina z gazet artykuły na mój temat i w chronologicznym porządku wkleja je do albumu? Mogłaś wymyśleć coś bardziej przekonującego – mruknął, uśmiechając się cynicznie – Naprawdę myślałem, że stać cię na lepszą wymówkę. Takie coś mogła zrobić tylko jakaś psychopatka, a nie moja własna matka!
- Więc idź do niej i spytaj – mówiła pewnie Alessia – Pokazała mi ten album pierwszego dnia, zanim przyjechałeś – tym razem to dziewczyna uśmiechnęła się cwano, krzyżując ręce na piersiach – Powiedziała, że to na wypadek, gdybyś kiedyś zdecydował się pisać autobiografię.
Noah zwątpił. Spojrzał na album, potem na dziewczynę. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć.
- I co? – znów go sparodiowała, unosząc brwi – Zatkało kakao?
McLean odwrócił się na pięcie i wyszedł wściekły, trzaskając za sobą drzwiami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:16:06 16-04-11    Temat postu:

Jestem
Odcinek super! Lubie czytać jak tych dwoje drze ze sobą koty. Swoją drogą zastanawia mnie kiedy Noah przestanie zachowywać się jak rozkapryszony gwiazdor z nadmuchanym ego, który uważa, że cały świat kręci się wokół niego
A Alessia jak zwykle kładzie wszystkich na łopatki. Nie jest cichą nastolatką, zakochaną w swoim idolu, która nie umie wyrażać swojego zdania. Szczera i odważna umie poradzić sobie nawet z bandą gwiazdorów. A ta końcówka świetna. Noah naprawdę nie widzi, że ta dziewczyna nie jest taka jak inne? Nie. On za wszelką cenę stara się udowodnić, że jest tak jak myśli i szlag go trafia kiedy okazuje sie że nie ma racji
Cóż ciekawa jestem kolejnego starcia a może jakieś przyjemniejsze scenki pomiędzy tą dwójką
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:19:48 17-04-11    Temat postu:

Zanim Noah przestanie się zachowywać jak rozkapryszony gwiazdor, to jeszcze trochę wody w rzece upłynie Zresztą, gdyby nagle stał się miły, to opowiadanie chyba straciłoby cały swój urok, ale masz rację, że może już czas najwyższy nieco ocieplić stosunki między tą dwójką;D Pomyślimy i zobaczymy co nam z tego wyjdzie:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 33, 34, 35  Następny
Strona 6 z 35

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin