Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"It's only a dream" - fanfick oparty na PB
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:02:58 09-10-07    Temat postu:

Kurczę, oglądam sobie w niedzielę PB, a tu nagle szok Pomylił mi się serial z twoim opowiadaniem! Ale szybko się zorientowałam, że głupia jestem Sklepikarz robi karierę w twoim opowiadaniu, fajnie byłoby, gdyby je nakręcili, bo jest naprawdę świetne
Pozdrawiam cię gorąco i dziękuję, że nawet w nocy znajdujesz czas, by czytać moje opowiadanie, to dla mnie bardzo ważne mieć taką cudowną i wierną czytelniczkę jak ty. Dziękuję też za wszystkie pochwały, które skierowałaś na mój adres, z twoim stylem pisania nie mogę się równać, ale staram się pisać tak by nie zawieźć czytelników.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:15:18 18-10-07    Temat postu:

monioula napisał:
Kurczę, oglądam sobie w niedzielę PB, a tu nagle szok Pomylił mi się serial z twoim opowiadaniem! Ale szybko się zorientowałam, że głupia jestem Sklepikarz robi karierę w twoim opowiadaniu, fajnie byłoby, gdyby je nakręcili, bo jest naprawdę świetne
Pozdrawiam cię gorąco i dziękuję, że nawet w nocy znajdujesz czas, by czytać moje opowiadanie, to dla mnie bardzo ważne mieć taką cudowną i wierną czytelniczkę jak ty. Dziękuję też za wszystkie pochwały, które skierowałaś na mój adres, z twoim stylem pisania nie mogę się równać, ale staram się pisać tak by nie zawieźć czytelników.


Jak Ci sie pomylilo? . I wcale nie jestes glupia . Heh, nakrecic moje opowiadanie...A co z 3 sezonem, moze jakies alternative story? ). Ale przyznam, ze to byloby milutko. A dla Twoich opowiadan mam czas, bo sa super i tyle ). I nie wychwalaj mnie tak, bo sie zaczerwienie i mi tak zostanie .

A oto kolejny odcinek - przepraszam za taka przerwe, ale nie chce tego zepsuc i wole pisac rzadziej, ale jak mam natchnienie...

------------------------------------------------------------------------

Episode 5 - "Świadomość"

Stanal przed lustrem i przez chwile przyjrzal sie sobie. Faktycznie, wygladal, jakby go ktos napadl, moze nie mial widocznych ran na twarzy - bo przeciez napad byl tylko wymowka - ale w oczach i na obliczu mial cos, co pomoglo mu oszukac tamta kobiete. A to, co przezyl z Gary'm, kwalifikowalo sie do walki o przetrwanie.

Umyl sie troche, doprowadzil do porzadku i zostal zaproszony do pokoju, gdzie czekala juz herbata. Usiadl na krzesle i podwinal nogawke od spodni, chcac obejrzec kostke. Wlascicielka domu pilnie go obserwowala, nadal siedzac i sciskajac raczke od noza w rece. Mial racje - kostka byla bardzo spuchnieta i bolala, nawet przez chwile bal sie, czy to nie jest zlamanie, ale wtedy nie moglby w ogole chodzic.

- Moze jednak pojdzie pan do szpitala - zaproponowala znow kobieta. - To nie wyglada zbyt dobrze, lepiej, zeby obejrzal pana...

- Nie - przerwal jej. - Juz mowilem, zaczekam na kolege i znikne z pani zycia. Nie jest konieczna wizyta w szpitalu.

Cos w jego glosie kazalo jej porzucic pomysl o szpitalu, zmienila wiec temat:

- Ma pan zamiar zglosic sie na policje?

- Nie ma takiej potrzeby. I tak nie widzialem ich twarzy - mowiac to zakryl z powrotem chora noge. - Nie zabrali mi nic cennego.

- Jak pan chce. Prosze chociaz wypic herbate - powiedziala. Przemilczala fakt, ze gosc wydawal sie jej coraz bardziej podejrzany. Moze to on byl sprawca jakiegos przestepstwa i zostal ranny podczas rabunku albo morderstwa?

Pil w milczeniu, spod oka obserwujac gospodynie. Wyczul, ze mu nie ufa. Postanowil zaryzykowac.

- Tyle ostatnio sie dzieje, codziennie jakies wlamanie, zabojstwo, albo cos w tym rodzaju. Policja powinna bardziej strzec bezpieczenstwa obywateli.

-Tak, ma pan racje - odrzekla. - Nawet tutaj, w Goingtown, co jakis czas zdarza sie, ze kogos napadna. Moze to nawet ci sami, co panu zrobili krzywde.

- Mozliwe - westchnal z udawanym rozczarowaniem. - A potem na dodatek nie pilnuje sie dobrze wiezniow, tylko pozwala im sie uciec. Jak chocby przed laty...na pewno pani pamieta...ta slynna ucieczka w Illinois...Prosze mi przypomniec szczegoly, to bylo glosne na cala Ameryke...- udal, ze nie kojarzy.

- Illinois? Zaraz, zaraz...Mowi pan o tej osemce wiezniow z Fox River? Alez oczywiscie, oni sa juz legendarni, wszyscy obserwowali poscig za tymi bandziorami.

Zaklal w myslach. O cholera!

- Pamieta pani moze ich nazwiska? Szczegolnie ciekawi mnie organizator calej tej ucieczki...To byl chyba inzynier, prawda?

- Inzynier? A, tak, pewnie! To jeden z braci. Michael, Michael Scofield. To dzieki niemu odkryto spisek w rzadzie. Oni akurat stali po dobrej stronie, ale reszta uciekinierow...

- To byli prawdziwi przestepcy, prawda? - podsunal.

- Owszem, mordercy i gwalciciele. Ich nazwiska tez sobie przypomne...zaraz panu podam. Byl tam chyba jakis zboczeniec o imieniu Theodor - co za koszmarne imie - jakis dzieciak, David, murzyn Benjamin oraz Sucre. I chyba jeszcze jakis wariat, co dawniej byl matematykiem, Haywire. Oczywiscie jeszcze dwaj bracia, o ktorych chodzilo w calej tej aferze.

- Wymienila pani siedmiu - zauwazyl.

- O kims zapomnialam? Chwileczke...Prawda! - sklepikarz spostrzegl, ze temat "Osemki z Fox River" bardzo ja zainteresowal, totez tym bardziej mial sie na bacznosci. - Wiem! Ten mafiozo, co go skazali na 120 lat! Abruzzi, John Abruzzi! Ale on zginal, podobnie jak ten swirus i Apolskis.

- Zastawili na niego pulapke, prawda? FBI zadzialalo bardzo skutecznie - drazyl temat.

- Tak, pokazywali potem w telewizji oswiadczenie tego agenta...momencik...Alexandra Mahone! - nie zauwazyla, ze jej gosc odruchowo zacisnal szczeki na dzwiek tego nazwiska. - Podobno Abruzzi bardzo sie stawial przed smiercia i musieli go zabic. Chcial ich powystrzelac, czy cos takiego.

- Widze, ze jest pani zwolenniczka ostrych metod walki z przestepczoscia.

- Tak! Bo jesli nie my ich, to oni nas zabija...

- A co - oczywiscie tylko teoretycznie - zrobilaby pani, gdyby spotkala ktoregos z nich?

- Ja? Hm...Wie pan, to zalezy, kogo pan ma na mysli. Bo jesli ktoregos z tych najgorszych, to zadzwonilabym po policje i osobiscie strzelila do takiego drania! Co czuly rodziny zamordowanych!

- Strzelilaby pani...A przeciez oni tez mieli rodziny, ktore tez pewnie po nich cierpia...A sa niewinne.

- I co z tego? Szkoda, ze oni sami o tym nie pomysleli, zanim nie dokonali przestepstwa! Cierpienia ich rodzin po ich smierci to tylko ich wina!

- A jesli nie mieli wyboru?

- Mieli! Czy ktorys z nich byl zmuszony do zbrodni? Zaden! To byl tylko ich wybor.

Konczyl herbate, coraz bardziej czujac, ze jesli kobieta sie zorientuje, bedzie musial uciec sie do czegos, do czego wcale nie chce. To byloby nie tylko niepotrzebne...Ale i ryzykowne i dla niego.

Czas zachowac zimna krew i modlic sie, zeby Cavaldi szybko przyjechal.

- Wierzy pani w odpuszczenie grzechow?

Zobaczyl, ze zaskoczylo ja to pytanie, pozornie nie majace zwiazku z poprzednia rozmowa. Zawahala sie chwile.

- Tak...chyba tak...Jestem katoliczka w koncu. Wiec powinno sie wybaczac, tak sadze.

- Ale rownoczesnie chce pani strzelac do ludzi, nie dajac im szansy na poprawe. A jesli ktorys z nich by sie nawrocil? - zaczynal byc ciekaw opinii tej kobiety.

Odpowiedzi nie dostal od razu. Dopiero po chwili uslyszal:

- Kim pan jest? Ksiedzem? A moze wyglaszal pan swoje racje na temat resocjalizacji wiezniow i ktos sie na pana zdenerwowal? Czemu mnie pan tak wypytuje? - stala sie nagle podejrzliwa.

A potem padlo to pytanie:

- Czy ma pan cos wspolnego z ucieczka tamtych wiezniow? Moze jest pan krewnym ktoregos z tych mordercow? - jej oczy zdradzaly, ze bacznie mu sie przyglada. - O Boze. Pan mi kogos przypomina! Pan jest...pan jest przeciez...

Wiedziala. Widzial to po jej twarzy. Przerazenie na moment odebralo jej glos, dalo mu kilka sekund na reakcje. Ona wie! W tej chwili wydala na siebie wyrok.

Nie mial przy sobie broni, noz zostal w nodze Manolda. Jednak w mieszkaniu bylo sporo rzeczy mogacych posluzyc do...do czego? Do kolejnego mordu w jego zyciu? Nie mial teraz czasu sie nad tym zastanawiac. Mimo, ze pograzona z nim w rozmowie, kobieta nadal trzymala w rece sprzet kuchenny. Jednym ruchem znalazl sie obok niej i wyrwal jej noz z reki. Chwycil ja od tylu, przysunal do siebie i ostrze zblizyl jej do gardla.

- Taak...Jestem nim. I co z tego? Zadzwonisz teraz na policje? A moze strzelisz do mnie tak, jak przed chwila tak bardzo chcialas? Jak sie czujesz teraz, kiedy jeden z tych, o ktorych tyle mowilas, pil razem z toba herbate? Zdajesz sobie sprawe, ze teraz musisz zginac? - te ostatnie slowa zabrzmialy jak tlumaczenie, ale zrobil to calkowicie nieswiadomie. Ona po prostu musiala umrzec. Tu i natychmiast.

Strach w jej oczach, strach zwierzecia zagonionego w smiertelna pulapke, ktore wie, ze zaraz zginie, ze nie ma juz wyjscia. Szeroko rozszerzone teczowki, walace mocno serce i kropelki krwi, jakie pojawily sie na jej skorze, kiedy mocniej nacisnal nozem. A zaraz bedzie ich wiecej i wiecej...

W tej samej chwili do drzwi ktos zapukal.

The end of episode 5
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tasza
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 19 Paź 2007
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów

PostWysłany: 18:33:26 21-10-07    Temat postu:

Dołączam doc zytelników, bo serial jest niesamowicie wciagajacy... chyba najbardziej oryginalny z wszystkich jakie do tej pory przeczytałam. Bez watpienia Alexander Mahone to postac tak złożona że możnaby o nim pisać całe książki, najbardziej podobała mi się rozmowam Mahone z tą kobietą i jej koniec w ostatnim odcinku, najpierw gdy przeczytałam pierwsze odcinki nie bardzo wiedziałam co ten serial ma wspolnego z PB, po drugim także nie wiele się wyjaśniło ale od 3 już wszystko rozumiem. Gratuluje pomysłu. Bedę czytać, bo serial ma niesamowity klimiat. Czekam na więcej!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:07:24 22-10-07    Temat postu:

Tasza napisał:
Dołączam doc zytelników, bo serial jest niesamowicie wciagajacy... chyba najbardziej oryginalny z wszystkich jakie do tej pory przeczytałam. Bez watpienia Alexander Mahone to postac tak złożona że możnaby o nim pisać całe książki, najbardziej podobała mi się rozmowam Mahone z tą kobietą i jej koniec w ostatnim odcinku, najpierw gdy przeczytałam pierwsze odcinki nie bardzo wiedziałam co ten serial ma wspolnego z PB, po drugim także nie wiele się wyjaśniło ale od 3 już wszystko rozumiem. Gratuluje pomysłu. Bedę czytać, bo serial ma niesamowity klimiat. Czekam na więcej!


Witam nowa Czytelniczke . Ale powoli . Po pierwsze, to nie jest Mahone! Gary Manoldo, wlasciciel sklepu, tylko zapisal sobie jego imie, ktore ktos mu podal, aby moc wykorzystac je do zemsty na sklepikarzu (a w jaki sposob wykorzystac, to w pozniejszych epizodach ). Sklepikarz jest kims zupelnie innym...a kim, to sie wyjasni w 6 epizodzie. Dzieki za pochwaly i mam nadzieje, ze Cie nie zawiode w kolejnych epkach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tasza
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 19 Paź 2007
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów

PostWysłany: 12:21:15 22-10-07    Temat postu:

BlackFalcon napisał:
Tasza napisał:
Dołączam doc zytelników, bo serial jest niesamowicie wciagajacy... chyba najbardziej oryginalny z wszystkich jakie do tej pory przeczytałam. Bez watpienia Alexander Mahone to postac tak złożona że możnaby o nim pisać całe książki, najbardziej podobała mi się rozmowam Mahone z tą kobietą i jej koniec w ostatnim odcinku, najpierw gdy przeczytałam pierwsze odcinki nie bardzo wiedziałam co ten serial ma wspolnego z PB, po drugim także nie wiele się wyjaśniło ale od 3 już wszystko rozumiem. Gratuluje pomysłu. Bedę czytać, bo serial ma niesamowity klimiat. Czekam na więcej!


Witam nowa Czytelniczke . Ale powoli . Po pierwsze, to nie jest Mahone! Gary Manoldo, wlasciciel sklepu, tylko zapisal sobie jego imie, ktore ktos mu podal, aby moc wykorzystac je do zemsty na sklepikarzu (a w jaki sposob wykorzystac, to w pozniejszych epizodach ). Sklepikarz jest kims zupelnie innym...a kim, to sie wyjasni w 6 epizodzie. Dzieki za pochwaly i mam nadzieje, ze Cie nie zawiode w kolejnych epkach.


Masz racje. Dzieki. Pochłonęlam ten tekst w takim tempie że pod koniec aż mi się zakręciło w głowie xD Sporo tu się dzieje, żałuje że nie czytałam od pierwszego odcinka, stopniowo lepiej zawsze skupiac się na fabule
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:33:10 24-10-07    Temat postu:

Tasza napisał:
Masz racje. Dzieki. Pochłonęlam ten tekst w takim tempie że pod koniec aż mi się zakręciło w głowie xD Sporo tu się dzieje, żałuje że nie czytałam od pierwszego odcinka, stopniowo lepiej zawsze skupiac się na fabule


To smialo zacznij od poczatku, skoro nie czytalas wszystkiego . A dziac sie bedzie jeszcze wiecej .

----------------------------------------------------------------------

Episode 6 - "Przyjaciel"

Jego umysł błyskawicznie analizował sytuację. Mógłby zabić tą kobietę i ukryć ciało, a samemu przeczekać, aż ten ktoś odejdzie spod drzwi. Ale z drugiej strony mógł to być Cavaldi. A tylko on w tej chwili może mu pomóc...

Opuścił rękę z nożem.

- Otwórz - nakazał. - Ale jeden niepotrzebny ruch i wbije ci to w żebra - postraszył.

Z ostrzem przy plecach powoli zbliżała się do wejścia. Szedł za nią, cały czas pilnując, aby się niczym nie zdradziła. Jeśli to był jej gość, będzie musiał poradzić sobie z dwoma przeciwnikami. Nie obawiał się tego, wiedział, że da sobie radę, problem tylko w tym, że nie chciał robić dodatkowego zamieszania. Teraz potrzebował przystani, gdzie może poukładać sobie własne życie...i dowiedzieć się, czy nikt nie podniósł ręki na jego...Przerwał rozmyślania.

Stanęli przed drzwiami. Pukanie powtórzyło się, niecierpliwe.

- Kto tam? - kobieta starała się opanować drżenie głosu.

- Massimo Cavaldi! - odezwał się ktoś tenorem. Miał całkiem przyjemny głos, ale dzisiaj trochę przestraszony i zdenerwowany.

- Każ mu powiedzieć, który to był park, on zrozumie - szepnął jej stróż.

- Który...który to był park? - zapytała, nie za bardzo wiedząc, o co chodzi, domyślając się tylko, że w ten sposób nieznajomy sprawdza tożsamość kolejnego gościa.

- Park? Ogrody Willi Borghese! Jesteś tam? - zirytował się człowiek zza drzwi.

- Wpuść go - popchnął ją delikatnie nożem.

Uczyniła, co jej kazał. Uchyliła drzwi i zobaczyła mężczyznę w wieku około czterdziestu kilku lat, z lekkim zaczątkiem zarostu na twarzy. Miał czarne, krótkie, ale bujne włosy, niebieskie oczy i mógł mieć jakieś 185 centymetrów wzrostu. Rzucił okiem na kobietę i zaraz potem patrzył tylko na wysoką postać za nią.

- To naprawdę ty...- wyszeptał.

- Wchodź, zanim ktoś nas zauważy - dał mu znak głową.

Weszli do środka, sklepikarz kazał kobiecie usiąść na jednym z krzeseł - obaj mężczyźni też zajęli miejsca, sklepikarz odłożył nóż tak, aby nie mogła go dosięgnąć - a potem powiedział do Cavaldiego:

- Wybacz, Massimo, za te kłopoty przy wejściu, ale musiałem sprawdzić, czy to ty. W mojej sytuacji...

- Rozumiem - przerwał nadal oszołomiony przybysz. - Co zamierzasz z nią zrobić?

- A co mogę? Rozpoznała mnie, niestety. Jeśli ją zostawię, zaraz będziemy mieć na karku policję.

- A jeśli zabijesz, prędzej czy później ktoś ją znajdzie i skończy się tym samym - przekonywał Cavaldi.

- Wtedy będę już daleko.

- Nie byłbym taki pewien. Sprawy ostatnio bardzo się skomplikowały. Po twoim...hm, odejściu...Wiesz, muszę ci wiele wyjaśnić.

Pochłonięci rozmową patrzyli na siebie, kobieta sądziła, że całkiem o niej zapomnieli. Zamierzała cicho wymknąć się do okna i spróbować ucieczki - drogę do drzwi miała zabarykadowaną przez dwóch niebezpiecznych gości. Powoli przesuwała się w lewą stronę i już chciała wstać, ale Massimo nagle obrócił się w jej kierunku.

- A pani gdzie? Zobacz, - zwrócił się do sklepikarza - cały czas kombinowała, jak uciec i myślała, że tego nie widzę - zaśmiał się i wyciągnął broń z płaszcza. - Proszę wrócić na miejsce!- zagroził.

Posłuchała go i potem siedziała już bez ruchu. Cavaldi wciąż mierzył do niej z pistoletu i mówił do człowieka, który go wezwał:

- Widzę tutaj nóż. Rozumiem, że i tak miałeś wykonać wyrok. Ewentualnie możesz ją zabrać ze sobą - zażartował.

- Zwariowałeś? - zdenerwował się jego rozmówca. - I tak już straciłem mnóstwo czasu, Gary Manoldo pewnie już dawno zadzwonił, dowiedział się o nazwisko i Mahone...

- Nie mów mi o nim! - prawie krzyknął Cavaldi. - Ten dupek...nieważne - zreflektował się. - Słuchaj, musimy już iść. Decyduj szybciej.

- W porządku. Niech się z nami przejedzie. Powiem ci, dokąd jechać, dopiero w tamtym miejscu pozbędziemy się świadka. Tylko niech ci nie ucieknie!

- Jasne, jasne - zgodził się Massimo i odezwał się do kobiety:

- Ma pani szczęście, że jeszcze żyje! Teraz idziemy do mojego samochodu, radzę wsiąść spokojnie, bo zginie pani już teraz!

Bez słowa, ze ściśniętym gardłem, wyszła z mieszkania, drżącymi rękami zamknęła drzwi, wiedząc, że już nigdy tu nie wróci. Potem wsiadła do stojącego przed domem wozu - zrazu nie rozpoznała marki, była na to zbyt przerażona, wiedziała tylko, że jest dość duży i ma przyciemniane szyby - i usiadła z tyłu. Sklepikarz wziął broń od Cavaldiego i zajął miejsce obok. Teraz on mierzył w kobietę.

- Proszę się nie ruszać. Nie chciałbym strzelać w samochodzie - powiedział do niej.

Nie odezwała się słowem. Przez mózg przebiegła jej myśl, że skoro i tak zginie, mogłaby spróbować walki, ale ich było dwóch, a ona tylko jedna i to dużo słabsza. Może, kiedy wysiądą...

Massimo prowadził, miał na początek opuścić
Goingtown, a potem dowie się, którędy ma jechać. Milczeli dłuższą chwilę, dopiero sklepikarz przerwał ciszę:

- Widziałem Sylvię z dziećmi.

Cavaldi ścisnął kierownicę.

- Kiedy? Rozpoznała cię? - zapytał, nie odwracając się.

- Nie. Przyszła do mnie do sklepu. Kupowała prowiant dla dzieci - przyznał sam przed sobą w duszy, że to wspomnienie nadal bolało.

- Do sklepu? Sprzedawałeś w sklepie? - zdumiał się Massimo.

- Tak. Opowiem ci na miejscu. Wszystko ci opowiem. Musisz mi pomóc, przyjacielu. Przez wzgląd na to, co dla ciebie kiedyś zrobiłem.

- Pamiętam, ale...To nie będzie takie proste...Wiesz, teraz jest zupełnie inaczej, nie mam już takich możliwości i kontaktów, jak kiedyś...

- Nie możesz mi odmówić. Nie po tamtym! Znasz zasady, prawda?

- Nawet nie chodzi o zasady - odparł Cavaldi. W międzyczasie znaleźli się poza miasteczkiem, na pustej drodze. - I tak bym ci pomógł...Gdybym mógł, gdybym tylko mógł...Ale chyba będę musiał ci odmówić...Chyba będę musiał cię zabić, John...

The end of episode 6
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:03:09 29-10-07    Temat postu:

O Boże, jakie zakończenie Chcesz, żebym zawału dostała? Jejku, ten serial jest super, o mało z krzesła nie spadłam: "muszę cię zabić" Brrr... Super
PS. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego odcinka, byłam pewna, że to zrobiłam Ale ze mnie gapa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:11:45 29-10-07    Temat postu:

monioula napisał:
O Boże, jakie zakończenie Chcesz, żebym zawału dostała? Jejku, ten serial jest super, o mało z krzesła nie spadłam: "muszę cię zabić" Brrr... Super
PS. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego odcinka, byłam pewna, że to zrobiłam Ale ze mnie gapa


Alez nic sie nie stalo ;D. Nie gniewam sie przeciez, a i dziekuje za pochwaly...mam tylko jedno pytanie...Abruzzi zginal w 4 odcinku 2 serii...nie zdziwilo Cie, ze on zyje? .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:25:38 29-10-07    Temat postu:

Nie, bo u ciebie wszystko możliwe A szczerze powiem, że czytając twoje opowiadanie, zupełnie zapominam o PB i czuję się, jakbyś to ty stworzyła tą historię
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:50:13 30-10-07    Temat postu:

monioula napisał:
Nie, bo u ciebie wszystko możliwe A szczerze powiem, że czytając twoje opowiadanie, zupełnie zapominam o PB i czuję się, jakbyś to ty stworzyła tą historię


No tak, faktycznie mozliwe . A pytam, bo jednak trzeba troche pamietac o "PB", czytajac moja historie...bo bedzie sporo odniesien .

------------------------------------------------------------------------------

Episode 7 - "Morderstwo"

Mówiąc to, Massimo gwałtownie nacisnął na pedał hamulca i obrócił się do tyłu. W ręku trzymał broń.

- Przewidziałem, że będziesz chciał posłużyć się moją, więc na wszelki wypadek zabrałem drugą - wyjaśnił Johnowi. - Przykro mi, ale dzisiaj ty musisz zginąć. Byłeś moim najlepszym przyjacielem. Nigdy nie zapomnę tego, co wtedy zrobiłeś, ale mam rozkazy i wiesz, że muszę je wykonać. Żegnaj.

Miał tylko ułamki sekund. Człowiek, któremu zaufał, zdradził go i chce zamordować - znów został zdradzony! Massimo tyle mu zawdzięczał!

Być może ten właśnie fakt dał sklepikarzowi szansę. Cavaldi chciał jeszcze coś dodać, widać było, że odgórne przykazy walczą w nim z wdzięcznością dla przyjaciela i to go zgubiło. Może John wiele lat sprzedawał w sklepie, ale reakcje nadal miał błyskawiczne. A on nie wygłaszał pożegnalnych przemówień...

Raz, dwa, trzy, cztery...Cztery kule wyskoczyły z lufy jego broni, którą na ten moment przestał celować w pasażerkę. Krew bryzgnęła na ubranie Massima, plamiąc siedzenie i rozpryskując się wokoło. Oczy zdrajcy, jeszcze żywe, patrzyły z domieszką nienawiści, zaskoczenia i...podziwu. Cavaldi osunął się na fotelu kierowcy. Sklepikarz znów zwrócił pistolet w kierunku nieruchomej, zmartwiałej ze strachu kobiety i rzekł do umierającego Massima:

- Byłeś jedynym, któremu ufałem. A jednak mnie zdradziłeś. Po tym, jak Bagwell mało nie pozbawił mnie gardła, nauczyłem się wierzyć w Boga i wybaczać. Wybaczam ci więc twoją zdradę, przyjacielu. Niech Bóg cię rozgrzeszy.

Droga nadal była pusta, toteż powiedział do kobiety:

- To jedna z rzeczy, której szczerze nienawidzę robić. Brudzi się cały samochód. Bądź tak dobra i pomóź mi go wrzucić do bagażnika, wóz będzie mi jeszcze potrzebny - wysiadł z bronią w ręku.- Tylko się pospiesz. Nie mam ochoty na przebijanie się przez kordon policji.

Zmęczenie? Zmęczenie w jego głosie, czy tylko jej się wydawało? Mogło to być spowodowane ostatnimi przejściami - wszak wciąż obciążał kostkę, a przed chwilą mało nie zginął - ale kiedy mówił o policji, wyczuła jakby niechęć, brak ochoty na jakąś większą akcję? Może to była jej szansa?

Spojrzała przez chwilę na niego, ale w oczach zobaczyła tylko pośpiech, opuściła więc pojazd z drugiej strony i zamknęła drzwi. Kazał jej chwycić trupa Massima za nogi, a sam schował broń pod ubranie, ale tak, żeby mógł szybko do niej sięgnąć w razie potrzeby. Chwycił ciało z drugiej strony i dał znak, żeby razem podnieść zwłoki. Massimo był bardzo ciężki, oddychała szybko, podnosząc go na odpowiednią wysokość. W tej chwili coś do niej dotarło - przecież Abruzzi ma obie ręce zajęte! Broń, owszem, może w każdej chwili po nią sięgnąć, ale zanim puści ciało Cavaldi'ego, ona może już być daleko stąd! Myśli jak płomienie przebiegły jej przez umysł i w sekundę później nogi Massima z hukiem upadły na szosę, a kobieta puściła się biegiem, byle dalej od tego mordercy. W płucach ją paliło, ale wierzyła, że uda jej się...

Nie zdążyła dobiec nawet metra, kiedy złapał ją mocno od tyłu i przystawił broń do szyi.

- Posłuchaj...Mam już dość tego wszystkiego, a jeśli będziesz mi utrudniać, zginiesz tutaj, na tej drodze. Rozumiesz? Natychmiast wsiadaj do samochodu!

Szarpnął ją w stronę wozu i cały czas mierząc do niej z broni otworzył drzwiczki i prawie wrzucił kobietę do środka samochodu. Zatrzasnął drzwi i powiedział:

- Siedź tutaj, sam to zrobię!

Dyszała ciężko, nie ważąc się już na żaden ryzykowny uczynek, odwróciła tylko głowę do tyłu i patrzyła, jak uciekinier z Fox River sam usiłuje schować ciało byłego przyjaciela do bagażnika. Udało mu się to w końcu, chociaż z trudem, potem podszedł powoli do wozu, otworzył drzwi od prawej strony i rzekł do kobiety:

- Przesiądź się na miejsce obok kierowcy. Muszę cię mieć na oku.

Zrobiła to, co jej kazał i cierpliwie zaczekała, aż John wsiądzie do środka.

- Teraz ja prowadzę. Zrób rachunek sumienia, niedługo dołączysz do tego zdrajcy Massima.

Zapalił silnik. Wóz powoli zaczął się toczyć do miejsca swego przeznaczenia. Z jednym trupem w bagażniku oraz kobietą, która czeka już na swoją śmierć, John Abruzzi udawał się w dalszą drogę.

The end of episode 7
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:12:14 30-10-07    Temat postu:

I co? I znowu ciary... i znowu jak czytam twoje opko to jestem pod większym wrażeniem niż jak oglądałam serial. Niew iem, czy to zasługa, że tak to wszystko świetnie opisujesz, ale wychodzi ci bombowo.
Abruzziego zawsze lubiłam, a tu taka niespodzianka super
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:37:44 30-10-07    Temat postu:

monioula napisał:
I co? I znowu ciary... i znowu jak czytam twoje opko to jestem pod większym wrażeniem niż jak oglądałam serial. Niew iem, czy to zasługa, że tak to wszystko świetnie opisujesz, ale wychodzi ci bombowo.
Abruzziego zawsze lubiłam, a tu taka niespodzianka super


Mowilam, ze mam wene? . W takim razie kolejny odcinek (dzis napisalam dwa . A mowisz, ze lubilas Abruzzi'ego...Ja nic nie mowie...Ale jestem jego megafanka, zreszta aktora tez...Mozebys chciala poczytac o nim cos wiecej? . Albo spojrzec na forum aktora? Do niczego nie namawiam ).

----------------------------------------------------------------------------

Episode 8 - "Małżeństwo"

Przez dłuższą chwilę panowała cisza, aż w końcu nerwy nie pozwoliły kobiecie milczeć.

- Dokąd mnie wieziesz? - zapytała.

- Dobrze wiesz - odmruknął jej. - Wiesz, kim jestem, więc cię zabiję i koniec.

- Czemu nie zrobisz tego od razu, tylko gdzieś na pustkowiu?

- W ten sposób zatrę wszystkie ślady. Zginiesz w płomieniach.

Zaczęła się domyślać, co się z nią dokładnie stanie. Pewnie ten morderca - Boże, jak ona go nienawidziła! - zamknie ją w samochodzie i upozoruje wypadek, albo zrobi coś równie potwornego - w końcu śledziła losy "8 z Fox River" i wiedziała, do czego który jest zdolny. Całym sercem kibicowała Alexandrowi Mahone, żaden sposób nie był niewłaściwy, żeby złapać tych zbiegów! Ach, żeby teraz jej ulubiony agent tutaj był i ją uratował! Ale po tym, co się stało, wiedziała, że nie może już na niego liczyć...

Sam się sobie dziwił. Po co w ogóle z nią rozmawia? Powinien się do niej nie odzywać, tylko robić swoje i potem próbować odzyskać...nie, nie swoje życie, bo to było niemożliwe, ale przynajmniej dowiedzieć się, co się działo podczas jego nieobecności i czemu Cavaldi dopuścił się takiej zdrady, skoro był winien Johnowi...tak wiele. Lata w sklepie, kiedy jedynymi dźwiękami, jakie wydawał, było: "20 dolarów i 10 centów", albo coś w tym stylu, prawie odebrały mu zdolność mowy, poza klientami rozmawiał tylko z Gary'm Manoldo, a i tego nie można nazwać zbyt ożywioną dyskusją. Raczej wysłuchiwaniem wrzasków właściciela sklepu i zastanawianie się "co ja tu właściwie robię?". Doszedł do wniosku, że zasłużył na wymianę zdań, choćby z tą kobietą.

- Jak masz na imię? - rzekł, kiedy nie odezwała się po tym, jak oświadczył jej, w jaki sposób pozbawi ją życia.

- Nie twoja sprawa.

- Dobrze. Nie muszę znać imion osób, które wysyłam na tamten świat.

Znów zapadła cisza. Zmienił mu się wyraz twarzy, był bardziej skupiony na szosie, rozglądał się po okolicy, jakby chciał się upewnić, czy jedzie dobrą drogą. Skręcił kilka razy w lewo i w prawo, mijali co jakiś czas porzucone budynki, gdzie nie było żywej duszy, a z okien wyły rozbite szyby, wiatr miotał potarganymi firankami, przełamane na pół drewniane drzwi witały prawie w każdym domu.

Zwolnił, czuła, że już dojeżdżają. Nagle przypomniał jej się jeden szczegół z rozmowy Abruzzi'ego z Cavaldim. Wiedziona jakąś bezsensowną ciekawością - bo przecież miała zaraz zginąć - zapytała:

- Kim jest Sylvia?

Przez ułamek sekundy zamarł, ale zaraz dalej jechał spokojnie.

- Nikim. - odparł, pozornie bez emocji. - Skąd znasz to imię?

- Słyszałam, jak mówiłeś do Cavaldiego, że widziałeś Sylvię. To twoja żona, prawda? Po tym, jak Mahone - wymówiła to nazwisko z takim szacunkiem! - ogłosił całemu światu, że nie żyjesz, udzieliła wywiadu w telewizji.

- Co...? Jakiego wywiadu? - odkaszlnął, bo niespodziewanie w jego głosie pojawiała się chrypka.

- Stała z dziećmi, córką i synem i mówiła, jaki to błąd popełniła, wiążąc się z mordercą i prosiła wszystkie rodziny twoich ofiar o wybaczenie za czyny, jakich się dopuściłeś. Płakała.

- Kłamiesz! - wrzasnął na całe gardło, równocześnie gwałtownie hamując pod jakąś wysoką budowlą, której przeznaczenia na razie nie rozpoznała.

Obrócił się do niej, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo ona opowiadała dalej.

- Potem podszedł do niej Mahone, objął ją i uspokajał, dodając od siebie do kamery "Tak oto cierpią rodziny tych, którzy stali się przestępcami, którzy nie baczą na moralność i to, co w życiu najważniejsze, nie dbają o bliskich ludzi, o nic, wiedzie ich tylko miłość do zbrodni, krwi i pieniądza. Niech to będzie przestrogą dla wszystkich, którzy chcą zejść na złą drogę.". Tu program się skończył.

Wiedziała, że go zdenerwowała. Wiedziała, ża to opowieść na pewno go poruszy, że w ten sposób obudzi coś, co drzemało w nim głęboko. To był jej cel. To była jej...szansa.

- Moja żona...moja żona nigdy by czegoś takiego nie powiedziała! Ty...ty dziwko! - w mgnieniu oka spoliczkował ją z całej siły. - Nie waż się tak o niej mówić! Nigdy więcej, słyszysz?!

- Chcesz się przekonać? W takim razie musisz darować mi życie. Wtedy pokażę ci dowód.

Jak ona śmiała go szantażować, jak śmiała mówić coś takiego o Sylvii, jak...Był tak wściekły, jak jeszcze nigdy, nawet wtedy, kiedy odkrył, że jeden z członków organizacji okrada go i musiał wykonać na nim wyrok. To było, zanim trafił do Fox River, to było jedno z tych morderstw, za które został skazany. Ale teraz...Teraz mógł tą kobietę rozszarpać na strzępy. Chciał to zrobić, Bóg jeden wie, jak bardzo. Ale musiał, po prostu musiał się dowiedzieć...zmazać plamę pomówienia ze swojej żony. Po prostu musiał.

- Gadaj! - nakazał kobiecie.

The end of episode 8
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:52:29 31-10-07    Temat postu:

Boże, mam nadzieję, że nie zabije tej kobiety!
Cytat:
Kim jest Sylvia?
Przez ułamek sekundy zamarł, ale zaraz dalej jechał spokojnie.
- Nikim. - odparł, pozornie bez emocji.

Zabójczy tekst, normalnie wszędzie ciary.
Lubię tego aktora, ale nie znam go z wielu filmów (kojarzę w "Armagedonie", świetna rola) ale nie jestem tak zafascynowana, żeby o nim czytać ani zaglądać na forum. Choć może kiedyś...
Pozdrawiam! Super odcinek!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:52:39 05-11-07    Temat postu:

monioula napisał:
Boże, mam nadzieję, że nie zabije tej kobiety!
Cytat:
Kim jest Sylvia?
Przez ułamek sekundy zamarł, ale zaraz dalej jechał spokojnie.
- Nikim. - odparł, pozornie bez emocji.

Zabójczy tekst, normalnie wszędzie ciary.
Lubię tego aktora, ale nie znam go z wielu filmów (kojarzę w "Armagedonie", świetna rola) ale nie jestem tak zafascynowana, żeby o nim czytać ani zaglądać na forum. Choć może kiedyś...
Pozdrawiam! Super odcinek!


Mam nadzieje, ze dostarcze Ci jeszcze wiecej emocji, bo wszystko dopiero sie rozkreca .

-----------------------------------------------------------------------------

Episode 9 - "Samotność"

Jego oczy! Płonące nienawiścią, ognie wręcz wylewające się lawą z jego spojrzenia, gniew i wściekłość na nią, na kobietę, która potrafiła obrazić jego żonę! Co prawda postarzał się - przynajmniej w wyglądzie - przez ten czas, jaki spędził w sklepie, na wygnaniu, ale w tej chwili umiała sobie wyobrazić, dlaczego to właśnie on miał pod sobą tylu ludzi, dlaczego mógł nimi rządzić, rozkazywać, a oni go słuchali. W sekundzie stał się znów sobą, mającym władzę i posłuch Johnem Abruzzi.

- Nic ci nie powiem! - mimo tego wrażenia zdołała jakoś mu się przeciwstawić, choć nie bez lęku. - Możesz mnie zabić, ale wtedy nigdy nie dowiesz się całej prawdy!

- Całej prawdy? - nadal ledwo powstrzymywał złość. - Jakiej prawdy? Kłamiesz, bo chcesz ocalić życie! Nie powinienem cię słuchać, zaraz...

- Po waszej ucieczce wiele pisali w gazetach, a szczególnie po tym, jak dzielny agent Mahone w końcu dopadł ciebie, najniebezpieczniejszego mafiozo na tej ziemi! - przerwała mu. Czuła, że zdobywa przewagę, że jej porywacz zaczyna się wahać, jej wierzyć.

- Dzielny agent? - prawie wypluł jego nazwisko. - Dzielny agent zastawił na mnie pułapkę wraz z dziesiątką innych uzbrojonych policjantów, którzy strzelali do mnie jak na strzelnicy! Byli w kamizelkach kuloodpornych, a sam Mahone skrył się za samochodem, żeby przypadkiem nie dostać kulki! Tchórz! - uraza z dawnych dni nadal bolała.

- I co z tego? Widocznie byli potrzebni w takiej ilości! Widocznie...

- Widocznie co? Widocznie na Johna Abruzzi trzeba coś więcej, niż ten elegancik w źle dobranym garniturze! Ale, jak widzisz, nawet ta dziesiątka nie pomogła mnie...zabić! - miał powiedzieć "zniszczyć", ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Zabić może się im go nie udało, ale to, co stało się później...tak, to go zniszczyło...

- Przecież pierwszy zacząłeś do nich strzelać!

- A co miałem robić? Dać się zastrzelić bez obrony, jak jakiś baran prowadzony na rzeź?! I w końcu nim byłem... - dodał już nieco ciszej. - W końcu ten, który dał mi te fałszywe namiary, zaprowadził mnie prosto pod lufę broni policji...

Otrząsnął się szybko i wrócił do głównego wątku tej rozmowy:

- Dość gadania! Miałaś mi dać dowód na to, że moja żona mnie zdradziła. Gdzie ten dowód?

- U mnie w domu - mruknęła pod nosem.

- Że co?! Mamy wrócić do Goingtown po jakiś nieistniejący dowód, a ty wtedy wezwiesz pomocy, tak? Nie jestem aż tak głupi!

- Może nie. Ale na pewno chcesz się przekonać, czy mówię prawdę.

Miała rację. Nie wierzył jej ani trochę, ale coś w jego sercu chciało znać prawdę. Może gdyby Massimo mu pomógł, nie wahałby się i dalej wykonywał to, co zamierzył, ale po czynie Cavaldi'ego w jego duszy coś się stało. Jakby...pękło? Jakby już nikomu nie wierzył, a postępek byłego przyjaciela położył się cieniem na zaufaniu do wszystkich, do całego świata? Nigdy wcześniej nie sprawdzałby takich rzeczy, ufał Sylvii, ale dziś...

Pozostawała tylko jedna kwestia - co ma zrobić z ciałem Massima, które spokojnie spoczywało w bagażniku. Oraz z plamami krwi, które zabarwiły fotel kierowcy. Na dodatek zorientował się, że siadając na miejscu Cavaldi'ego ubrudził swoją koszulę i również na niej znajdowały się plamy krwi. Było jej wszędzie na tyle dużo, żeby mogła wzbudzać podejrzenia. Zupełnie inaczej planował to wszystko. Zupełnie inaczej! Powoli zbliżał się wieczór, a on nadal tkwił w punkcie wyjścia, nadal nie wiedział nic...I zaczynał być głodny. Emocje dnia powodowały, że zapomniał o jedzeniu, ale teraz żołądek przypomniał o sobie. Uderzył pięścią w kierownicę. Przeklęty Gary Manoldo, przeklęty Gary Manoldo! Gdyby nie on...

Gary Manoldo w międzyczasie przebywał w swoim mieszkaniu i rozmawiał przez telefon komórkowy.

- Tak, byłem u naszego lekarza, założył mi opatrunek na nogę. Tak, mogę chodzić. Nie, o nic nie pytał, wiesz, że on rozumie, co się wokół niego dzieje, w końcu jest naszym lekarzem - położył nacisk na słowo "naszym". - Skoro już odpowiedziałem na wszystkie twoje pytania, ty mi odpowiedz na jedno - po jaką cholerę ratowaliśmy życie tego śmiecia?

Widocznie nie dostał satysfakcjonującej odpowiedzi, bo zaraz wrzasnął:

- Wiem, że wtedy był kimś ważnym! Ale wiedzieliśmy, co się stanie, kiedy wykonamy nasz plan! Skoro i tak teraz jest nic nie wart, nie ma żadnego znaczenia, jest po prostu nikim, to po co było...

Mężczyzna po drugiej słuchawki westchnął ciężko i spokojnie przerwał nerwową wypowiedź Manolda. Głębokim, poważnym głosem odpowiedział:

- Gary, uspokój się, Dobrze wiesz, do czego nam był potrzebny żywy John Abruzzi. Siedziałeś w tym wszystkim i to ty byłeś głównym wykonawcą całości. Teraz on popełnił błąd, zachwiał naszym zaufaniem i skontaktował się z kimś ze starych czasów. Na szczęście Massimo Cavaldi okazał się wierny swoim przysięgom i od razu po telefonie z Goingtown zadzwonił do nas i przekazał nam wszystkie informacje. Wysłaliśmy go do tego miasteczka i miał rozprawić się ostatecznie z naszą przeszkodą.

- I jak mu poszło? - Manoldo bardzo chciał usłyszeć, że jego "sklepikarz" dawno gryzie ziemię.

- Nie mamy na razie wiadomości. Ale nie martw się - jeśli misja Cavaldi'ego nie przyniesie rezultatu, są inne sposoby, by uciszyć Abruzzi'ego raz na zawsze.

- Sylvia?

- Też. Sylvia, Nicole, John Jr. i nie tylko. Manoldo, powiem ci coś - cokolwiek zrobi, gdziekolwiek się uda, nic mu nie pomoże. Jest wiele rodzajów samotności - w miłości, w pracy, w miejscu, gdzie mieszkasz - wszędzie. Ale do niego odnosi się coś więcej, samotność głębsza, niż jakakolwiek inna - nie istnieje ani jedna osoba na świecie, ani jedno stworzenie, które będzie chcieć - i które może - uratować tego człowieka.

The end of episode 9
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:13:58 05-11-07    Temat postu:

będzie gorąco... świetnie opisałaś ostatnią wypowiedź, ja bym tak nie potrafiła, napisałabym po prostu, np "zabiję go", ale ty masz talent... ah, cudne jest to twoje opko, ale nadal do Abruzziego nie pasuje mi taki typek spod ciemniej gwiazdy, to przecież wrażliwy facet
Cytat:
Widocznie na Johna Abruzzi trzeba coś więcej, niż ten elegancik w źle dobranym garniturze!

Nawet trochę humoru się znajdzie Zgadzam się w 100 %
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 2 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin