Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Karuzela uczuć
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:09:12 06-05-12    Temat postu:

No i co ja mogę właściwie powiedzieć?
Na początek - cieszę się, że udało mi się wzruszyć, bo generalnie rzecz biorąc taki był mój zamiar.

Aguś - jeśli chodzi o to nowe to na pewno, bo mam w sumie już kolejne pomysły, które w swoim czasie wrzucę do przedpremier, ale czy one będę lepsze? hm.... się okaże
Masz rację twierdząc, że na tym odcinku można by było zakończyć, ale mam jeszcze pewien pomysł i potrzebne jest mi na to kilka odcinków. Czy będzie to zamieszanie? Może niezupełnie. A czy wydarzy się coś złego? Nie wiem ...... tyle mogę powiedzieć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:16:25 06-05-12    Temat postu:

No to teraz będę jeszcze bardziej niecierpliwie czekać na new Ale ciągle liczę na happy end ^^ Jakoś nie wierzę, żeby mogło się tu wydarzyć coś złego. To byłoby strzał w plecy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nemorisa
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 4198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:25:28 07-05-12    Temat postu:

wow, fantastyczny odcinek, nareszcie Lucia i Pablo razem, cudnie i do tego oświadczyny Sergia i to w jaki piękny sposób, nie mogę się doczekać następnego odcinka, ciekawa jestem co tam jeszcze dla nas zaplanowałaś. Szkoda że tak blisko już do końca.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:10:47 10-05-12    Temat postu:

ODCINEK 22

Santiago siedział przy stoliku, który wczoraj zarezerwował kiedy Elena zgodziła się pójść z nim na kolację. Cieszył się jak dziecko na to spotkanie. Po związkach jakie miał w swoim życiu myślał, że nadszedł czas na to by odpocząć i poświęcić się innej sferze swego życia. Trwałby do tej pory w tym postanowieniu gdyby prawie rok temu nie przyjechał pomóc przyjaciółce. Nie sądził, że przyjazd do Meksyku za Lucią jemu również przyniesie zmiany. Kiedy po raz pierwszy dostrzegł Elenę na przyjęciu jej rodziców od razu go zauroczyła. Śliczna, delikatna i pełna uśmiechu. A co najważniejsze bardzo kochała swoich bliskich. Była oddana i lojalna. Martwiła się o Lucię i brata i gotowa była zrobić wszystko by oboje byli szczęśliwi. Zaoferowała się, że pomoże przy prowadzeniu firmy kiedy okazało się, że Lucia jest w ciąży i tak oto wylądowała z nim na tej kolacji. Santiago zerknął na zegarek. Była punkt dziewiętnasta. Poczuł jak zasycha mu w gardle a serce bije coraz szybciej. Uśmiechnął się sam do siebie. Dawno już nie czuł się w taki sposób. Zupełnie jak nastolatek przed pierwszą randką i właśnie ta odmiana związana z Eleną podobała mu się najbardziej. Ich relacje były inne. Szczere, klarowne i zaskakujące. Czuł rzeczy o których istnieniu nie miał pojęcia. Sam nie wiedział jak się zachować i co powinien robić. Rozejrzał się po sali i jego wzrok padł na Elenę, która właśnie szła w jego stronę. Miała na sobie skromną brązową sukienkę sięgającą do kolan z beżowymi dodatkami. Włosy miała rozpuszczone i lekko podkręcone. Uśmiechnęła się do niego. Santiago wstał i jak zahipnotyzowany podziwiał jej dzisiejszy wygląd.
- Cześć – przywitała się nieśmiało. Iverte pochylił się i pocałował ją w policzek.
- Cześć – uśmiechnął się odsuwając jej krzesło by usiadła. Kiedy zajęła swoje miejsce pochylił się nad jej uchem i szepnął – pięknie wyglądasz - Elena uśmiechnęła się w odpowiedzi a w policzkach ukazały się urocze dołeczki.
- Dziękuję – odparła i zajrzała w menu. Przez całą kolację rozmawiali, śmiali się i wymieniali ukradkowe spojrzenia. Santiago nie mógł wyjść z podziwu do jej umiejętności reklamowych, Elena opowiadała o studiach i konkursach w jakich brała udział głownie dlatego, że przyjaciele wiercili jej dziurę w brzuchu. Santiago opowiadał o swoim życiu w Californii. Studiach, rodzicach i bracie. Czas płynął im nieubłagalnie szybko.
- A jak poznałeś Lucię? – zapytała w końcu Elena. Santiago uśmiechnął się i położył serwetkę na stół. Oparł się i spojrzał jej w oczy.
- Można śmiało powiedzieć, że to dość nietypowa historia – zaczął. Elena oparła się na krześle i słuchała – i co więcej pełna przypadków. Pierwszy raz spotkałem Lucię kiedy oboje pod lotniskiem chcieliśmy jechać tą samą taksówką. Gotów byłem kłócić się o nią, bo było późno, a to był ostatni środek lokomocji jakim mogłem się dostać do domu. Pamiętam, że wtedy wracałem z jakiejś delegacji, która mocno się przeciągnęła, później z uwagi na złe warunki pogodowe opóźnili lot. Siłą rzeczy kiedy dojechałem do Californii byłem ostro wściekły – uśmiechnął się – pod lotniskiem stała ostatni wolna taksówka. W momencie kiedy miałem do niej wsiadać, jak spod ziemi pojawiła się ta brązowowłosa dziewczyna. Myślałem, że będę rwał włosy z głowy kiedy odwróciła się i powiedziała, że nie odpuści tej taksówki. Nastawiłem się wiec na kłótnie, a ona? – westchnął i oparł się na krześle – okazała się mądrzejsza. Powiedziała, że skoro obojgu nam zależy na szybkim dostaniu się do wyznaczonego miejsca możemy pojechać jedną taksówką a należnością podzielimy się po połowie.
- Cała Lucia – Elena zaśmiała się.
- Owszem. Jechaliśmy wtedy razem i zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym. Rozluźniła atmosferę jak mało kto ze znanych mi osób, a co więcej zapomniałem o tym, że byłem wściekły – zaśmiał się – już wtedy wiedziałem, że jest wyjątkowa. Otwarta, spontaniczna i szczera. Okazało się, że jechaliśmy w tym samym kierunku. Wysiadłem wcześniej, pożegnałem się i podziękowałem za miłą podróż. Nie sądziłem, że za dwa dni później znów ją spotkam i to w tej samej kawiarni. Siedziała przy stoliku, piła kawę z papierowego kubka i zaciekle szukała czegoś w gazecie lokalnej. Przysiadłem się i wtedy opowiedziała mi po co naprawdę tu przyjechała – odparł i posmutniał – dowiedziałem się, że pomaga przyjaciółce, która ma problemy, że zostawiła męża w Meksyku. Zaoferowałem swoją pomoc w razie potrzeby. Obje były w obcym dla siebie mieście. Od tamtej pory spotykaliśmy się niemal regularnie. Poznałem Fernandę i zaprzyjaźniliśmy się. Nie sądziłem tylko, że naszą przyjaźń umocni tragedia – powiedział i wbił wzrok w stolik. Elena przyjrzała mu się uważnie. Nie wiedziała co ma w tej chwili powiedzieć.
- Jesteś dla nich jak straszy brat – odparła tylko i wiedziała, że nie mija się z prawdą.
- Zgadza się. Czuje się za nie odpowiedzialny. Są moimi promykami. Kiedy myślałem, że jest źle wystarczyło, że porozmawiały ze mną. Pomagało. Obiecałem im, że zawsze mogą na mnie liczyć i tak jest do tej pory. Nie czuje się wobec nich zobowiązany, wszystko co dla nich robię jest raczej naturalne. Wiem, że do końca mojego życia będą dla mnie ważne. Obie.
- Domyślam się – powiedziała Elena i uśmiechnęła się. Rozejrzała się po sali, a jej wzrok spoczął na parkiecie pełnym tańczących par. W tle leciała właśnie jakaś wolna melodia mówiąca o pierwszej miłości. Santiago spojrzał na jej profil i uśmiechnął się do siebie.
- Zatańczymy? – zaproponował.
- Nie musisz……- zaczęła. Santiago wstał i wyciągnął do niej rękę.
- Wiem – uśmiechnął się – ale chce – dodał i poprowadził ją na parkiet. Objął ją w tali i zaczęli kołysać się w rytm muzyki. Elena była tak blisko, że czuła jego męski zapach. Mięta zmieszana z piżmem. Przymknęła powieki i uśmiechnęła się do siebie. Dawno już nie czuła się w męskich ramionach tak dobrze jak teraz.
- Cieszę się, że zgodziłaś się zjeść ze mną kolację – przyznał patrząc jej w oczy. Elena uśmiechnęła się delikatnie i spuściła wzrok.
- Ja również.
- Elena …. – wyszeptał. Dziewczyna uniosła wzrok i spojrzała mu w oczy – uwierzyłabyś gdybym powiedział, że nie jesteś mi obojętna? – zapytał uśmiechając się zmysłowo – nie pomyśl sobie, że zawsze zabieram koleżanki z pracy na kolację – dodał poważnie – to raczej nie w moim stylu. Nie zapisuję w notesie imion swoich kolejnych podbojów, nie kolekcjonuje kobiet jak trofeów.
- A co jest w twoim stylu Santiago? – zapytała patrząc mu w oczy z figlarnym uśmiechem. Westchnął.
- Ostatni mój związek zakończył się prawie dwa lata temu. Z Glorią byłem prawie trzy lata, ale coś nie wyszło. Dzień po dniu wszystko zaczęło się psuć, aż w końcu nie zostało nic prócz żalu. Od tamtej pory nie było w moim życiu nikogo – przyznał szczerze – nie chciałem kolejnych kobiet w swoim życiu. Czasem spotykałem się z kimś i to zazwyczaj z inicjatywy Lucii i Fernandy, ale nie trwało to długo – uśmiechnął się smutno – aż do chwili gdy spotkałem ciebie – przyznał. Elena zmieszana spuściła wzrok. Santiago ujął jej podbródek i zmusił by na niego spojrzała – uwierz mi, że wszystko się zmieniło w momencie kiedy się do mnie uśmiechnęłaś – odparł. Elena patrzyła mu w głęboko w oczy chłonąc każde jego słowo – zauroczyłaś mnie i dlatego tu dziś jesteśmy. Dlatego tańczę z tobą na środku parkietu i wyznaję ci co czuję. Pytasz co jest w moim stylu? Właśnie to. Subtelne zabieganie o kobietę, uszczęśliwianie jej. Dawanie szczęścia, patrzenie jak co dzień iskrzy, jak rozkwita a ja mam to szczęście, że w tym uczestniczę. Kurcze – zaśmiał się nerwowo – próbuję ci powiedzieć, że się w tobie zakochałem Elena – wyznał patrząc jej w oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. Wspięła się na palce i musnęła jego usta swoimi. Trwało to kilka sekund, ale wystarczyło w zupełności. Santiago ujął jej policzek w dłoń i kciukiem pogładził gorące wargi – jesteś taka śliczna – wyszeptał. Pochylił się i pocałował ją. Tym razem jednak było to coś zupełnie innego. Pocałunek pełen namiętności, pasji i czułości. Powoli muskał jej wargi swoimi. Smakował, drażnił, skubał. Kiedy się od siebie oderwali Elena spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się.
- Kocham cie – wyszeptała – i to od dawna - Iverte odsunął się na moment i spojrzał jej w oczy zastanawiając się, czy to co usłyszał faktycznie zostało wypowiedziane. Kiedy zobaczył potwierdzenie tych słów w jej oczach uśmiechnął się szeroko i pocałował ją po raz kolejny.

***
Lucia stała oparta o kolumnę na tarasie i przyglądała się jak jej najbliżsi są szczęśliwi. Teresa i Arturo w końcu odetchnęli z ulgą kiedy dowiedzieli się, że ich syn wrócił po rozum do głowy. Teraz czekali tylko na narodziny wnuka i jak twierdziła Teresa do szczęścia potrzeba im tylko ślubu Eleny, która w ostatnim czasie coraz mniej czasu spędzała w domu. Za to Fernanda wydawała się szczęśliwsza niż kiedykolwiek dotąd. Kiedy przyjechała dzisiaj razem z Sergiem oboje z Pablem wiedzieli, że coś się między nimi zmieniło, ale na razie o nic nie pytali. Teraz tylko czekali jeszcze na Santiago, który dzwonił, że chwilę się spóźni, no i na Elenę, która od wczoraj była jakaś tajemnicza.
- Co robisz? – zapytał Pablo obejmując żonę w pasie i gładząc dłońmi okrągły brzuch. Lucia uśmiechnęła się.
- Cieszę się, że wszyscy, których kocham są szczęśliwi – przyznała. Pablo pochylił się nad jej uchem.
- Ja się cieszę, że mogę uszczęśliwić ciebie – wyszeptał. Lucia uśmiechnęła się i odwróciła, żeby pocałować go w usta. Kiedy chciała się odsunąć Pablo przytrzymał ją delikatnie za kark i pogłębił pocałunek.
- Hej gołąbeczki – oboje usłyszeli radosny głos Santiago. Kiedy Lucia spojrzała w tamtą stronę zauważyła, że oprócz jej przyjaciela stoi tam również siostra Pablo. Spojrzała raz na jedno, raz na drugie, a później na ich splecione dłonie.
- To z nim ostatnio znikasz – zaśmiała się patrząc upominająco na Elenę. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, a Lucia nie zastanawiając się dłużej przytuliła ją mocno.
- Wstydziłabyś się córeczko ukrywać przed rodziną takiego dżentelmena – powiedziała z aprobatą Teresa i uściskała najpierw Elenę a później Snatiago – wiedziałam, że coś z tego będzie jak tylko zobaczyłam was na przyjęciu – uśmiechnęła się. Santiago roześmiał się serdecznie i objął Elenę ramieniem.
- Chyba nie mógłbym chcieć kogoś lepszego dla mojej siostry – powiedział Pablo i uścisnął dłoń Santiago. Iverte skinął głową.
- Nie musisz się obawiać Pablo. Elena jest dla mnie najważniejsza. Zaopiekuję się nią – powiedział Santiago i spojrzał dziewczynie w oczy – mam nadzieję – przeniósł wzrok na Pabla – że nie muszę ostrzegać ciebie – uśmiechnął się. Pablo pokręcił głową i pocałował żonę w usta.
- Dobrze, już dobrze. Dosyć tego dobrego. Zapraszam do stołu – zaśmiała się Lucia i wskazała na zastawiony w ogrodzie ogromny stół. Kiedy wszyscy zasiedli na swoich miejscach Sergio ujął dłoń Fernandy.
- Chcielibyśmy skorzystać z okazji i coś ogłosić – zaczął. Lucia spojrzała na przyjaciółkę marszcząc brwi – pobieramy się – powiedział bez ogródek. Wszyscy przy stole uśmiechgali się serdecznie i zaczęli kolejno gratulować im podjętej decyzji. Pablo uśmiechnął się szeroko.
- Nareszcie przyjacielu – odezwał się pierwszy.
- Jak mogłaś nic mi nie powiedzieć – rzuciła Lucia z udawaną urazą.
- Przepraszam, ale Sergio oświadczył mi się dopiero wczoraj – przyznała i uśmiechnęła się.
- Choć no tu niech cie uściskam – poprosiła Lucia ze łzami w oczach. Fernanda wstała i podeszła do przyjaciółki – tak się cieszę kochanie, naprawdę – powiedziała już bezpośrednio do niej kiedy tuliła ją do siebie.
- Jest jeszcze coś – zaczęła niepewnie Fernanda i zerknęła na Sergio. Chłopak utkwił w niej spojrzenie błyszczących oczu – spodziewamy się dziecka – dodała. Lucia sięgnęła po serwetkę i uderzyła przyjaciółkę po czym zaczęła płakać.
- Ty wstręciucho – załkała ze śmiechem – gratulacje – dodała i wszyscy parsknęli śmiechem.
- Kto zrozumie kobietę w ciąży – dodał Arturo i zaśmiał się kręcąc głową.
- No stary ja przy tobie to pikuś. Dałeś czadu – powiedział Santiago i poklepał go po plecach. Fernanda zajęła swoje miejsce obok narzeczonego i nim zdążyła cokolwiek powiedzieć poczuła jak Sergio wyciska na jej ustach soczystego całusa.
- No to skoro wszyscy już skończyli z nowinami to zapraszam do jedzenia, bo wystygnie – powiedziała Teresa i każdy zaczął nakładać sobie pyszności jakie przygotowała Rosa.
- Pani Lucio telefon do pani – zakomunikowała gosposia przerywając na moment ożywioną rozmowę przy stole – pani mama dzwoni – Lucia uśmiechnęła się i powoli wstała od stołu.
- Przepraszam was na moment – odparła i odeszła sięgając po słuchawkę, którą trzymała Rosa.
- Nawet nie wiecie jak się cieszę – odezwała się w końcu Lucia patrząc ze łzami w oczach na zebranych – cała moja rodzina i ich najbliżsi są szczęśliwi. W końcu po wielu trudach wszystko się ułożyło tak jak powinno – dodała i zasłoniła oczy serwetką kiedy niekontrolowane łzy popłynęły po jej policzkach.
- Mamo….. – Pablo z czułością objął ją ramieniem i przytulił do siebie – wiem, że nie zawsze postępowałem tak jakbyś tego oczekiwała, ale najważniejsze, że wszystko idzie w dobrym kierunku – powiedział i uśmiechnął się do niej. Teresa pogładziła go po policzku.
- I to właśnie cieszy mnie najbardziej. Teraz tylko musimy poczekać, aż wasza córeczka przyjdzie na świat.
- A wybraliście już imię? – zapytała Fernanda z uśmiechem. Pablo jednak pokręcił głową rozbawiony.
- Nie jest to takie proste – odparł śmiejąc się – Lucia chce żeby imię było ładne, oryginalne i by coś znaczyło – wyliczył – uwierzcie mi nie jest to wcale takie proste.
- A wiesz o tym, że jak Lucia coś wybierze, to nie uda cie się wyperswadować jej tego pomysłu? – zapytał Santiago unosząc znacząco brwi.
- Akurat z tego zdaję sobie sprawę – powiedział i oparł się wygodnie na krześle – ale wiem też, że cokolwiek wybierze będę zadowolony – dodał i zerknął na stojącą przy wejściu do domu żonę. Lucia pożegnała się z matką przez telefon i oddała słuchawkę Rosie. Uśmiechając się promiennie ruszyła w kierunku stołu. I wtedy to się stało. Uśmiech z twarz Lucii zgasł w jednej chwili, a na jego miejscu pojawił się grymas bólu i strach. Pablo poderwał się na równe nogi i pobiegł w jej stronę. Dziewczyna trzymając się za brzuch przytrzymała się ławki stojącej nieopodal. Pablo w ostatnim momencie dobiegł do niej by ją podtrzymać, bo nogi całkowicie odmówiły jej posłuszeństwa.
- Kochanie co się dzieje? – zapytał wystraszony pomagając jej by usiadła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mina107
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 3548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:21:15 10-05-12    Temat postu:

Jak zawsze pięknie, cudowne. Cieszy mnie że wszyscy są szczęśliwi.
Mogę tylko zapytać co z dwoma pozostałymi telkami


Ostatnio zmieniony przez mina107 dnia 21:35:47 10-05-12, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalka0125
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 25 Sie 2011
Posty: 6301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:16:12 11-05-12    Temat postu:

Odcinek cudowny
wszcy szcześlwi oby tylko nic sie nie stało Luci i dziecku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:08:49 12-05-12    Temat postu:

Hm....co ja mam właściwie powiedzieć? Mogę jedynie zaprosić na kolejny odcinek i liczyć na to, że mnie nie zabijecie

mina107 - co z pozostałymi telkami? Trochę je zaniedbałam, ale postaram się to nadrobić w najbliższym czasie. Na razie musiałam skupić się na zakończeniu tego opowiadania, więc tam odcinki powinny pojawiać się częściej jak skończę przynajmniej ODZYSKAM CIĘ, to może wrzucę coś nowego, bo inaczej to nie przejdzie


ODCINEK 23

- Kochanie co się dzieje? – zapytał wystraszony pomagając jej by usiadła.
- Chyba…… - wydyszała i skrzywiła się z bólu – boże…..ja chyba …….. Pablo ja rodzę – powiedziała i jęknęła z bólu.
- Oddychaj kochanie – powiedziała Teresa i usiadła obok synowej - oddychaj…raz……dwa…….raz….. – zaczęła oddychać razem z nią starając się jednocześnie uspokoić swoje nerwy. Pablo poczuł jak jego serce podchodzi do gardła. Coś było nie tak. Czuł to. Zerknął na Santiago i odetchnął z ulgą kiedy dostrzegł, że przyjaciel jego żony dzwoni po karetkę.
- Boli……. – załkała Lucia i zacisnęła palce na brzegu ławki – Pablo ……cholera coś jest nie tak – powiedziała i spojrzała na męża wystraszona. Chwyciła go za rękę – coś złego się dzieje z naszym dzieckiem – powiedziała i w tej chwili znów twarz wykrzywił jej grymas bólu.
- Wszystko będzie dobrze kochanie – powiedział starając się jednocześnie uspokoić żonę i przekonać siebie, że to prawda.
- Pogotowie właśnie przyjechało! – krzyknęła Elena z domu. Pablo pochylił się i wziął żonę na ręce. Kiedy uniósł ją z ławki, spojrzenia wszystkich zatrzymały się na szkarłatnej plamie pokrywającej drewnianą ławkę i tył sukienki Lucii. Pablo zacisnął zęby i zamrugał kilkakrotnie odganiając łzy. Teraz musieli jak najszybciej dojechać do szpitala. Czas był dla nich jedynym ratunkiem.


***
Pablo przemierzał szpitalny korytarz w tę i z powrotem. Chodził od ściany do ściany i starając się uspokoić. Nie było to jednak takie proste kiedy jego żona leżała za zamkniętymi drzwiami i nikt nie chciał udzielić mu żadnych informacji. Wszyscy przyjaciele przyglądali się Pablo z troską. Rodzice siedzieli na krzesłach pod ścianą i milczeli. Teresa nie wiedziała co powinna teraz zrobić a tym bardziej powiedzieć synowi. Wiedziała, że cierpi, ale zdawała sobie sprawę, że żadne słowa w tej sytuacji nie pomogą. Błagała tylko Boga by nie zabierał im tego szczęścia jakim były narodziny wnuczki. Błagała by syn w końcu zaznał spokoju i szczęścia z żoną u boku. Błagała i starała się wierzyć, że te prośby dadzą cokolwiek. Fernanda siedziała obok. Przez gardło nie przechodziły jej żadne słowa. Łzy za to niczym grochy spływały po policzkach. Sergio kucnął przy niej i otarł kciukiem mokry policzek. Spojrzał jej w oczy z czułością i pocałował ją w czoło. Była to niema prośba by się denerwowała. Ona sama nosiła teraz pod sercem ich dziecko. Jedno już stracili. Mimo wszystko nie mogli pozwolić by ta sytuacja się powtórzyła. Nie teraz kiedy oboje chcieli budować wszystko od nowa. Jednak jak mieli cieszyć się tym co mają, skoro ich przyjaciółka leży na sali i cierpi. Podobnie zresztą jak Pablo.
Elena stała pod ścianą i otoczyła się ramionami. Mimo iż w szpitalu było ciepło, czuła jak po ciele smaga ją zimno i przechodzą nieprzyjemne dreszcze. Kiedy nachodziły ją złe myśli zaciskała powieki i oddychała głęboko, ale nie umiała pocieszyć swojego brata. Milczała więc jak wszyscy czekający na korytarzu. Po chwili z windy wyszedł Santiago. Jego kroki niosły się echem po pustym szpitalnym korytarzu. On również się bał. Chociaż starał się zachować trzeźwość umysłu i racjonalne myślenie, widać było w jego oczach strach. Lucia była dla niego jak siostra. Stała się dla niego bliską przyjaciółką. Zrobiłby dla niej wszystko i nie mógł przełknąć faktu, że tym razem jest całkowicie bezradny. Nie przywykł do tego. Przecież zawsze powtarzał Fer i Lucii, że nie ma sytuacji bez wyjścia i problemów, których nie da się rozwiązać. Przecież zawsze znajdywał rozwiązanie. Nie tym razem jednak. Tym razem musiał czekać, tak jak czekali wszyscy. Podszedł do Pablo i przystanął. Chłopak zatrzymał się na moment i uniósł zbolały wzrok. Oczy szkliły mu się od łez. Santiago zmiął w ustach przekleństwo i zacisnął szczęki. Nie mógł znieść bólu w oczach Pabla. Były jak odzwierciedlenie jego własnego.
- Zadzwoniłem do Victorii – odezwał się w końcu – zawrócili w drodze na lotnisko. Będą za dwadzieścia minut – dodał. Pablo skinął głową.
- Dziękuję – odparł cicho – za wszystko – westchnął. Santiago położył mu dłoń na ramieniu.
- Chciałbym ci powiedzieć, że wszystko będzie dobrze – zaczął i spojrzał mu w oczy – ale nie możesz myśleć, że będzie inaczej. Jesteś potrzebny Lucii – powiedział chłodnym głosem. Starał się. Bardzo się starał być oparciem. Pablo to widział i był za to wdzięczny. Nie był jednak w stanie nic powiedzieć. Skinął więc w odpowiedzi. W tej samej chwili na korytarz wyszedł lekarz, który przyjął Lucię i prowadził jej ciążę. Pablo napiął wszystkie mięśnie. Wszyscy czekający na korytarzu wbili w niego wzrok. Przesunął spojrzeniem po zgromadzonych i zatrzymał się na Pablo.
- Panie Fonseca….. – zawahał się i rozejrzał ponownie po korytarzu.
- Proszę mówić. To rodzina Lucii – odparł Pablo i czekał. Wydawało mu się, że te kilka sekund zawahania lekarza trwa całą wieczność. Miał ochotę nim potrząsnąć by w końcu coś powiedział. Lekarz skinął głową i odetchnął.
- Niestety nie mam dobrych wieści – zaczął – tak jak mówiłem panu wcześniej Lucia ma niedobór żelaza we krwi, a co za tym idzie cierpi na anemię. Z tego powodu nastąpiło krwawienie i przedwczesny poród.
- To znaczy, że ciąża Lucii była zagrożona? – zapytała Fernanda patrząc na lekarza z niedowierzaniem. Mężczyzna skinął głową.
- Owszem. Miała się oszczędzać, nie stresować i dobrze odżywiać, ale jak widać nie udało się zapobiec nieuniknionemu.
- Co teraz? – zapytał Pablo. Lekarz przez chwilę analizował w głowie to co miał mu powiedzieć.
- Niestety Lucia może nie przeżyć tego porodu – powiedział i te słowa sprawiły, że nogi ugięły się pod Pablo – zawsze mają państwo wybór. Możemy ratować dziecko, albo Lucię, ale nie daję gwarancji na to, że Lucia przeżyje – dodał i głos mu się załamał – powinien pan porozmawiać z żoną – odparł po chwili patrząc mu w oczy – staramy się opóźnić poród, ale nie wiem ile jeszcze czasu nam zostało – odetchnął głęboko i odszedł. Pablo oparł się o ścianę i wbił wzrok w drzwi za którymi leżała jego żona. Miał okropny mętlik w głowie. Nie wiedział co myśleć, ani co robić. Jakby z oddali słyszał głos matki, która starała się nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Pablo jednak nie słuchał. Odsunął się od ściany i ruszył do drzwi sali. Nacisnął klamkę i odetchnął głęboko zanim wszedł do środka. Lucia leżała w sterylnie białej pościeli. Była taka krucha. Jej śliczna twarz wykrzywiona była bólem. Pod oczami pojawiły się cienie. Włosy rozsypane były niedbale na poduszce. Powoli podszedł do łóżka i przyglądając się żonie usiadł na taborecie. Wyciągnął rękę i wierzchem dłoni pogładził jej policzek. Lucia uniosła powoli powieki i spojrzała mu w oczy.
- Cześć – przywitała się szeptem siląc się na uśmiech. Pablo przełknął łzy. To w tym uśmiechu się zakochał. To ten uśmiech chciał widzieć co dzień w swoim życiu, a nie w szpitalu. Wszystko przecież miało się ułożyć. Przymknął powieki powstrzymując łzy.
- Cześć kochanie – odezwał się po chwili. Lucia uniosła drżącą dłoń, a Pablo chwycił ją w swoją i ucałował.
- Kocham cie – wyszeptała i po skroni popłynęła jej samotna łza.
- Lucy nie płacz – poprosił i otarł kciukiem kroplę – wszystko będzie dobrze – dodał, ale wiedział, że oszukuje siebie i ją.
- Wychowasz naszą córkę, obiecaj – poprosiła. Pablo spojrzał na nią z niepokojem i pokręcił głową jakby chciał odsunąć od siebie złe myśli.
- Kochanie razem ją wychowamy. Ty i ja. Będziemy patrzeć jak rośnie, jak mówi mama – głos mu się załamał – jak się rozwija i idzie do szkoły …… - dodał, ale dłużej nie mógł już powstrzymywać łez. Popłynęły niczym grochy po jego policzkach.
- Ja nie zdążę Pablo i dobrze o tym wiesz – powiedziała i przymknęła oczy – lekarze muszą zrobić wszystko by uratować nasze dziecko. Ona jest najważniejsza – powiedziała zmęczonym głosem.
- Lucy nie możesz się poddawać – odezwał się Pablo z determinacją w głosie – musisz walczyć dla nas. Dla naszej córeczki – zamilkł i zacisnął zęby przełykając kolejne łzy – proszę – powiedział już szeptem. Lucia uniosła powieki i spojrzała mu w oczy.
- Zrobię wszystko by nasza córeczka urodziła się zdrowa – powiedziała – to mogę ci obiecać – dodała. Pablo czuł się bezradny. Chciał krzyczeć, ale żaden głos nie chciał wydobyć się z jego gardła. Chciał być wściekły, ale nie potrafił. Wszystko byłoby lepsze niż bezsilność. Chciał mieć pretensje do żony za to, że podjęła decyzję bez niego, ale wiedział, że to jedyna słuszna rzecz jaką mogli zrobić. Ratować swoje dziecko. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i weszła Victoria. Kiedy zobaczyła leżącą i kruchą Lucię rozpłakała się natychmiast.
- Kochanie….. – załkała i stanęła przy łóżku całując córkę w czoło – córeczko – wyszeptała. Pablo wstał.
- Zostawię was na moment same – powiedział i pochylił się nad Lucią – kocham cie – wyszeptał i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Kiedy go odwzajemniła coś w nim pękło. Serce rozsypało mu się na kawałki. Nie chciał odchodzić. Nie chciał jej teraz zostawiać, bo wiedział, że te chwile mogą okazać się ostatnimi jakie spędzą razem. Czuł jak jego żona się od niego oddala. Jak z każdą sekunda gaśnie. Czuł, że Lucia zaczyna się z nim żegnać. Odwrócił się natychmiast i wyszedł z pokoju zostawiając je same. Zamknął za sobą drzwi i oparł się plecami o ścianę. Łzy natychmiast popłynęły mu po twarzy, a emocje wzięły górę nad silną wolą. W pokoju chciał być silny. Pokazać Lucii, że ma w nim oparcie. Że da sobie ze wszystkim radę. Że będzie walczył o nich. O nią i ich córeczkę. Ale to ona podnosiła go na duchu. Każdym spojrzeniem i uśmiechem. To ona okazała się silniejsza. Podjęła decyzję i była gotowa zrobić wszystko by ją zrealizować. Pablo rozpłakał się na dobre. Osunął się po ścianie i usiadł na podłodze.
- Za co? – zapytał cicho – za co Boże….. – przeklinał – przecież dopiero co ją odzyskałem, nie mogę jej teraz stracić – powiedział z rozpaczą w głosie – Boże błagam – ukrył twarz w dłoniach. Elena ostrożnie podeszła do brata i kucnęła przed nim. Uniósł udręczony wzrok, a dziewczyna bez słowa objęła go. Tuliła go do siebie i oboje zaczęli płakać. Teresa ukryła twarz na ramieniu męża. Fernanda starała się oddychać, ale czuła jak ogromna gula stoi jej w gardle. Nie miała siły by dłużej tu być. Musiała odetchnąć. Wstała i ruszyła korytarzem do windy. Sergio skinął Pablo głową i ruszył za nią. Santiago stał kawałek dalej oparty o ścianę z rękami w kieszeniach. Kiedy poczuł jak nogi się pod nim uginają, kucnął i złożywszy dłonie oparł o nie czoło. Pablo dostrzegł jak jego również opuszcza opanowanie. Miał pochyloną głowę a jego łzy kapały na szpitalną posadzkę. Wszyscy tu kochali Lucię i wszyscy nie wyobrażali sobie życia bez niej. Była dla nich bardzo ważna, a teraz wszystko wskazywało na to, że więcej jej nie zobaczą. Nagle z pokoju Lucii wypadła Victoria.
- Wołajcie lekarza! – krzyknęła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalka0125
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 25 Sie 2011
Posty: 6301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:59:37 12-05-12    Temat postu:

Odcinek bardzo smutny biedna lucia oby przezyla i jej dziecko . czekam na next i oczywiscie dalei nie trace nadziej ze bedzie happy end
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:00:08 12-05-12    Temat postu:

Ej nooo.... wiedziałam, że coś wymyślisz, ale żeby coś takiego?! Jak mogłaś ? Przez Ciebie mam mokre oczy i nie jestem w stanie napisać nic konstruktywnego, więc napiszę tylko, że mam nadzieję, że to tylko tak źle wygląda a jednak skończy się szczęśliwie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mina107
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 3548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:11:14 12-05-12    Temat postu:

Podpisuję się wyżej
Błagam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:44:36 16-05-12    Temat postu:

Wiedziałam, że będziecie " bić"
Cóż jakoś muszę przeboleć


ODCINEK 24 OSTATNI

- Wołajcie lekarza! – krzyknęła. Pablo zerwał się na równe nogi i wbiegł do pokoju żony. Ściskała w dłoniach prześcieradło i oddychała głęboko.
- Kochanie….. – Pablo chwycił ją za dłoń i odgarnął jej włosy z czoła.
- Boże…… - wydyszała pomiędzy oddechami – chyba się zaczęło – dodała. W tej samej chwili do pokoju wszedł lekarz. Odsunął Pabla i zaczął sprawdzać brzuch Lucii.
- Zaczęła się akcja porodowa – odparł i odwrócił się do Pabla kładąc mu dłoń na ramieniu – jedziemy na porodówkę – krzyknął do personelu i wszyscy wyszli z pokoju pchając po drodze łóżko z Lucią. Pablo stał jak sparaliżowany. Wyszedł z pokoju i jak w amoku ruszył za lekarzem. Drzwi Sali porodowej zamknęły się za nim i dało się słyszeć jedynie krzyki Lucii. Krzyki które rozrywały Pablo serce. W międzyczasie padały jakieś stłumione polecenia lekarza i znów krzyki bólu Lucii. Pablo chodził od ściany do ściany przeczesując co chwila włosy palcami. Nagle usłyszał dźwięk inny niż pozostałe. Płacz dziecka. Donośny i pełen życia. Głos jego córeczki. Uśmiechnął się do siebie. Victoria podeszła do niego i mocno go przytuliła.
- Wszystko będzie dobrze, prawda? – zapytała patrząc mu w oczy. Chciała potwierdzenie którego on nie mógł jej dać, a które sam chciał usłyszeć. Nie kłamstwo czy cień nadziei, ale zapewnienie, że naprawdę wszystko się ułoży. Że wstanie rano i to co dzisiaj przeżywał okaże się tylko snem. Ale to nie był sen. To była okrutna rzeczywistość. Rzeczywistość, która odbierała mu to co miał najcenniejszego na tym świecie. Po raz kolejny odbierano mu to co kochał. Tym razem na zawsze.
- Poród się udał – powiedział lekarz, który właśnie wyszedł z sali porodowej. Uśmiechnął się do Pabla i wyciągnął dłoń by mu pogratulować – ma pan śliczną i zdrową córeczkę – powiedział.
- Gdzie ona jest? – zapytał.
- Pielęgniarka przeniosła ją na razie do inkubatora.
- A Lucia? – zapytał znów po chwili. Lekarz chciał coś powiedzieć, ale w tej chwili obaj usłyszeli pikanie kardiomonitora.
- Tracimy ją! – krzyknął ktoś i lekarz natychmiast ruszył w tamtą stronę. Na sali zrobiło się zamieszanie. Pielęgniarki zaczęły krążyć wokół łóżka Lucii.
- Co się dzieje? – przestraszony Pablo ruszył za lekarzem do sali, ale został zatrzymany przez jedną z pielęgniarek.
- Pan nie może tu wchodzić – powiedziała ze współczuciem.
- Tam jest moja żona! Co się dzieje do cholery?! – pytał, ale nikt nie udzielał mu żadnej informacji.
- Proszę pozwolić lekarzowi działać – poprosiła z naciskiem – proszę wyjść – dodała. Po chwili Pablo poczuł na ramionach czyjeś silne dłonie.
- Pablo pozwól im robić swoje synu – powiedział Arturo.
- Niech to szlag! – warknął i wyswobodził się z uścisku ojca. Przetarł dłonią oczy i ścisnął nasadę nosa. Wszystko w nim aż się gotowało z wściekłości. Dawno nie czuł się w ten sposób i nie życzył nikomu takiego bólu jaki w tej chwili rozrywał mu serce – co ja ci takiego zrobiłem, że mi ją zabierasz – powiedział wznosząc oczy do nieba – co takiego zrobiłem – dodał ze łzami i opadł na kolana kryjąc twarz w dłoniach. Teresa podeszła do niego i klęknęła obok.
- Synku…. – powiedziała tylko i mocno go przytuliła.

***
Pablo stał za szybą i obserwował jak jego córeczka śpi w inkubatorze. Już teraz zaczęła przypominać mamę. Miała ten sam malutki nosek i usta ułożone w łagodny uśmiech. Leżała tam taka maleńka i niczego nieświadoma. Nieświadoma tego co się wokół niej dzieje. Nieświadoma tego, że nigdy nie pozna swojej matki. Na samą myśl o tym po policzkach Pablo popłynęły samotne łzy. Zacisnął dłoń na krawędzi okna i zacisnął powieki. Nie wiedział jak sam poradzi sobie z wychowaniem ich córeczki. Czy podoła. Czy wystarczy mu sił na to by dać jej to czego zapragnie. By czuła się kochana. Teraz to ona mu pozostanie. To ona jedyna będzie przypominać mu każdego dnia za co kochał Lucię. Dlaczego była dla niego ważna. Ale wiedział również, że nigdy nie zapomni tego jaka była, bo będzie miał obok siebie to maleństwo. Uniósł wzrok i napotkał parę ślicznych niebieskich maleńkich oczu. Córeczka spojrzała na niego tylko przez chwilę, a później znów zamknęła oczy. Pablo oparł głowę o szybę i odetchnął głęboko. Jak miał przejść przez całe życie skoro w tej chwili już sobie nie radził.
- Jest śliczna – usłyszał obok siebie głos Santiago. Skinął głową.
- Jest taka podobna do Lucii – odparł. Santiago spojrzał na jego profil z troską.
- Pierwszy raz w życiu nie wiem co mam powiedzieć – stwierdził z przygnębieniem. Pablo odwrócił głowę.
- Nie musisz nic mówić – odparł patrząc na niego – dziękuję ci, że jesteś – dodał ciszej.
- Lucia jest dla mnie jak siostra. Gdzie miałbym bym jak nie tu, gdzie potrzebuje mnie jej mąż i córka – odparł i spojrzał na leżącą w inkubatorze maleńką istotę.
- Wiem, że nie zawsze było między nami dobrze – zaczął po chwili Pablo. Santiago jednak pokręcił głową.
- Zapomnij o tym – powiedział patrząc mu w oczy – masz teraz co innego na głowie.
- Chciałbym cie poprosić o jedną rzecz – zaczął Pablo. Santiago spojrzał na niego z zaciekawieniem – zostaniesz ojcem chrzestnym naszej córki? – zapytał niepewnie – Lucia na pewno tego właśnie by chciała dla małej – przyznał. Santiago przez chwilę patrzył na Pabla jakby analizując to co przed chwilą usłyszał. Zerknął na dziewczynkę beztroską śpiącą i uśmiechnął się delikatnie.
- Z wielką radością – przyznał. Pablo poczuł ulgę. Uśmiechnął się łagodnie – ale obiecaj mi coś – podjął po chwili. Pablo przeniósł wzrok na niego.
- Co takiego?
- Obiecaj, że nigdy się nie poddasz – poprosił Santiago poważnie. Pablo skinął głową. Iverte miał rację. Nie mógł się poddać. Miał dla kogo żyć i o córce powinien teraz myśleć.
- Obiecuję – odparł.
- Idź do Lucii – powiedział Santiago i położył mu dłoń na ramieniu – lekarz powiedział, że można do niej wejść – Pablo w odpowiedzi skinął głową i ruszył korytarzem do pokoju, w którym znów leżała Lucia. Minął rodzinę i przyjaciół czekających na korytarzu po czym wszedł do pokoju. Lucia leżała na łóżku i kiedy usłyszała, że wchodzi powitała go słabym uśmiechem. Pablo powoli podszedł do łóżka i usiadł na taborecie. Ujął dłoń żony i założył jej włosy za ucho.
- Widziałeś ją? – zapytała Lucia słabym głosem. Skinął głową.
- Tak. Jest prześliczna – przyznał – taka podobna do Ciebie – uśmiechnął się. Lucia spojrzała mu w oczy.
- Obiecaj mi, że ją wychowasz Pablo – odezwała się po chwili.
- Zrobimy to razem kochanie – powiedział – nie poddawaj się proszę.
- Pablo ja…… - oblizała zeschnięte wargi – …..ja tego nie doczekam. Umieram i dobrze o tym wiesz. Dlatego proszę cie ……
- Kochanie nie możesz umrzeć rozumiesz? – powiedział gładząc jej policzek – ja już nie potrafię bez ciebie żyć. Dopiero cie odzyskałem i nie chce znów cie stracić.
- Nie stracisz – powiedziała ze słabym uśmiechem – będę zawsze przy tobie. Obiecuję – Pablo przymknął powieki powstrzymując napływające do oczu łzy.
- Lucy musisz żyć – powiedział patrząc jej w oczy – dla mnie i dla niej. Nie możesz nas zostawić.
- Obiecaj, że nigdy nie będziesz jej winił za to, że odeszłam – poprosiła a łzy popłynęły jej po policzkach.
- Kochanie nie umrzesz. Jesteś nam potrzebna. Kocham cie – powiedział i pochylił się by pocałować jej słodkie usta – błagam nie zostawiaj nas – poprosił patrząc jej w oczy.
- Pablo ….. – powiedziała ze łzami w oczach – zabierz mnie do niej – poprosiła – zabierz mnie do naszej córeczki. Proszę – wypowiedziała to ostatnie słowo z bólem w głosie. Pablo przez chwilę przyglądał jej się w milczeniu. Skinął głową i odsuwając kołdrę pomógł jej pozbyć się tych wszystkich rurek jakimi była podłączona do kardiomonitora. Pochylił się i wziął ją na ręce po czym wyszedł z pokoju. Rodzice natychmiast zerwali się z krzeseł.
- Co się dzieje? – zapytała Victoria.
- Mamo chce zobaczyć naszą córeczkę. To wszystko – powiedziała cicho. Pablo minął najbliższych i skierował się do Sali gdzie umieszczone były inkubatory z dziećmi. Wszedł do środka i usiadł na krześle, gdzie obok leżała ich córeczka.
- Jest taka śliczna – powiedziała Lucia i otarła policzki z łez – taka słodka – głos jej się załamał.
- Poprosiłem Santiago, żeby został jej ojcem chrzestnym – przyznał i spojrzał na nią czekając na jej reakcję. Lucia spojrzała na męża z błyskiem radości w oczach. Uśmiechnęła się łagodnie i musnęła jego usta w delikatnym pocałunku.
- Kocham cie – powiedziała tylko i przeniosła wzrok na córeczkę.
- Musimy wybrać jej imię – powiedział Pablo odgarniając włosy z twarzy żony. Dziewczyna skinęła głową.
- Może Celeste? – zapytała i uniosła wzrok. Pablo uśmiechnął się.
- Śliczne – przyznał. Lucia wyciągnęła dłoń i dotknęła inkubatora.
- Kocham cie skarbie – wyszeptała a łzy mimowolnie popłynęły jej po policzku – Pablo…obiecaj mi, że postarasz się by o mnie nie zapomniała – poprosiła i spojrzała mu w oczy – obiecaj mi to.
- Obiecuję – powiedział i mocno ją do siebie przytulił.
- Kocham Cie Pablo – powiedziała cichutko - zawsze tak będzie – dodała i w tym momencie Pablo poczuł jak żona wiotczeje mu w ramionach. Zaczęła się osuwać.
- Lucia! Lucia! – starał się ją obudzić, ale nic z tego – Lucia odezwij się kochanie! Proszę - zapłakał, ale Lucia nie odezwała się słowem – Boże dlaczego…..? Lekarza! – krzyknął i dotknął policzka żony – kochanie nie rób mi tego. Błagam ocknij się…..Lucia! – zapłakał, ale żona już nie reagowała na jego prośby - kocham cie – wyszeptał i przytulił ją mocniej do siebie. W tej chwili poczuł jak jego serce pęka na pół. Jak jakaś jego część umiera. Tracił coś nieodwracalnie. Na zawsze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:22:16 16-05-12    Temat postu:

Płakałam i to parę razy podczas czytania tych ostatnich kilku odcinków. Wszystko zmierzało do happy endu, ale niestety, nie dla wszystkich. Biedny Pablo i biedna Lucia, wszystko zaczynało się układać i nagle bach - śmierć zabrała Pablo żonę, a maleństwu matkę. Nie cierpię takich zakończeń, naprawdę...
I choć dla reszty wszystko skończyło się dobrze to jest mi przykro, że dla głównej pary wybrałaś takie a nie inne zakończenie...
Choć może? Epilog?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mina107
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 3548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:22:46 16-05-12    Temat postu:

Szkoda liczyłam że wszystko dobrze się skończy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natalka0125
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 25 Sie 2011
Posty: 6301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:41:18 17-05-12    Temat postu:

Mam cie ochote udusić jak mogłaść zrobic takie zakończenie Biedny Pablo i Lucia niezasłużyli na taki koniec a tym bardziej ona

Ostatnio zmieniony przez natalka0125 dnia 16:30:23 17-05-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:25:04 18-05-12    Temat postu:

No i znowu przez Ciebie ryczę... to nie na moje nerwy takie historie... ale może jakiś epilog na otarcie łez? Chcę się jeszcze trochę połudzić, że to wcale nie skończy się tak źle, jak wygląda w tej chwili... ale jeśli tak się stanie, no cóż, nie wszystkie historie mogą kończyć się szczęśliwie, a w tej naprawdę zafundowałaś nam karuzelę uczuć i nastrojów, więc w sumie nie dziwi mnie taki koniec. Świtała mi gdzieś tam myśli o tym, że to się może właśnie tak skończyć, ale usilnie odpychałam ją od siebie i nadal nie przyjmuję tego do wiadomości A tak poważnie, już na sam koniec - dziękuję że mogłam czytać to opowiadanie i czekam na następne :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 8 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin