|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:57:21 30-10-11 Temat postu: |
|
|
Dla nich obojgu jest zapewne trudno, tak się spotkac po jakimś czasie. Zwłaszcza, że rozstali się w niemiły im sposób. A najtrudniej przeżywała to Lucia, bo w końcu jakby nie patrzeć została zdradzona. Mimo tego, mam wrażenie, że między nimi jeszcze wszystkie uczucia się nie wypaliły. Ale to będzie ciężka droga, aby doszli do porozumienia. Niezmiernie mnie ciekawi jaki w tym wszystkim ma powód Pablo, aby ratowac firmę ojca Lucii. Co on ukrywa takiego? Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:07:54 31-10-11 Temat postu: |
|
|
Menny cieszę się, że wpadłaś masz rację co do drogi jaką będą musieli przejść bohaterowie by w końcu być szczęśliwymi, ale do tego jeszcze daleko
Teraz zapraszam na kolejny odcinek
ODCINEK 3
- Spokojnie Juliana. Ta Pani to moja żona – powiedział Pablo z błyskiem w oku – nie łącz żadnych rozmów, proszę – dodał jeszcze. Kątem oka zobaczył jak zdezorientowana sekretarka potulnie wycofała się z gabinetu i zamknęła za sobą drzwi. w gabinecie zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Sergio.
- Miło znów cie widzieć Lucio – powiedział i podszedł do niej całując w policzek. Pomimo wyskoku jego najlepszego przyjaciela, on sam nie miał żadnych zatargów z Lucią. Ona również nigdy ni robiła mu żadnych wyrzutów.
- Ciebie również Sergio, ale nie wpadłam tu towarzysko – powiedziała i spojrzała na męża. Stał i w milczeniu mierzył ją wzrokiem.
- To ja zostawię was samych – powiedział – będę u siebie – rzucił do Pabla i wyszedł.
- Co tu robisz? – zapytał i włożył dłoń w kieszeń gasząc papierosa. Lucia obserwowała co robi i uniosła brew, ale nie skomentowała tego.
- A uważasz, że nie mamy o czym rozmawiać? – zapytała i skrzyżowała ręce na piersi. Pablo uśmiechnął się cynicznie. Obszedł biurko i oparł się o nie patrząc na nią z wyzwaniem.
- O rozwodzie? – zapytał a jego oczy błysnęły.
- Nie zgrywaj idioty do cholery – warknęła – doskonale wiesz po co tu przyszłam, ale oświecę cię – powiedziała i podeszła do biurka rzucając papierami jakie dostała do podpisania od mecenasa – nie dostaniesz centa z firmy mojego ojca – wysyczała piorunując go wzrokiem – odebrałeś mi wszystko co było dla mnie cenne – dodała z bólem w głosie – ale tego nie dostaniesz.
- Jeżeli już poruszamy ten temat, to oboje jesteśmy winni rozpadowi naszego małżeństwa – odparł patrząc jej głęboko w oczy.
- Z tą tylko różnicą, że ja nie wskoczyłam nikomu do łóżka – odbiła piłeczkę, a Pablo uniósł brew.
- Akurat to, tylko ty wiesz. Ja nie mam tej pewności – odgryzł się. Lucia poczuła jak jej oczy napełniają się łzami.
- Jak śmiesz.... – warknęła i uniosła dłoń by go spoliczkować, ale chwycił ją w żelaznym uścisku.
- Cholera wie po co i do kogo wyjechałaś. Nie było cie rok. Jakoś nie śpieszyło ci się by wrócić – wyrzucił jej. Lucia wyrwała dłoń z jego uścisku.
- Jesteś draniem – powiedziała i przymknęła oczy by powstrzymać łzy - Wróciłam po miesiącu – dodała patrząc mu w oczy z nienawiścią – po to tylko by dowiedzieć się, że mój kochający mąż nie umie utrzymać interesu w spodniach – obrzuciła go wściekłym spojrzeniem.
- Prosiłem byś nie wyjeżdżała. Twoje miejsce było przy mnie – warknął a jego oczy błysnęły gniewem. Lucia zaśmiała się histerycznie i przeczesała włosy palcami odsuwając się od niego.
- Jesteś hipokrytą wiesz? Nie zrzucisz winy na mnie. Byłam ci wierna – powiedziała z bólem w oczach, a samotna łza mimowolnie spłynęła jej po policzku. Otarła ją szybkim ruchem dłoni – byłam ci wierna po dziś dzień i żałuje – wysyczała. Pablo zacisnął pięści z wściekłości na to co powiedziała. Szlag to trafiał na samą myśl o tym, że coś takiego przyszło jej nawet do głowy.
- Droga wolna – powiedział – nie musisz się hamować. Rób co ci się podoba i z kim ci się podoba.
- Nie licz na to, że przed rozwodem z kimś mnie przyłapiesz. Twoje niedoczekanie – powiedziała – a firmę mojego ojca zostaw w spokoju. Nie dostaniesz tych udziałów. Prędzej umrę.
- Nie mów hop kochanie – odparł z ironią – nikt o zdrowych zmysłach nie wejdzie w interes z firmą, która ma takie kłopoty finansowe i długi. Nie licz na to, że kogoś znajdziesz – powiedział pewny siebie.
- Niech cie piekło pochłonie Pablo....
- Z miłą chęcią, ale wydaje mi się, że nie masz wyjścia i tylko ja jestem chętny by zaopiekować się twoją firmą – dodał przekonany o swoim triumfie.
- Dlaczego? – zapytała Lucia i spojrzała na niego zmęczonymi oczami – dlaczego robisz to wszystko? Nie wystarczy ci, że mnie skrzywdziłeś? Teraz jeszcze masz rozrywkę z tego, że mnie dręczysz? – zapytała i odwróciła się w stronę okna zakrywając dłonią usta i powstrzymując łzy. Po chwili poczuła za plecami ciepło jego ciała.
- Aż tak źle o mnie myślisz? – zapytał cicho i przymknął oczy rozkoszując się jej zapachem, o którym myślał, że zapomniał.
- Dajesz mi ku temu powody – odparła i objęła się ramionami.
- Nie możesz przyjąć do wiadomości, że po prostu chce ci pomóc? Jesteś jeszcze moją żoną – przypomniał.
- Nie jesteś mi nic winny. Masz swoje życie. Nie masz obowiązku mi pomagać – odparła cicho.
- Wiem – odetchnął głęboko – ale choć tyle mogę dla ciebie zrobić. Ze względu na to co nas łączyło i ze względu na Twoją matkę, która jest dla ciebie bardzo ważna – odparł i potarł czoło. Lucia odwróciła się do niego i spojrzała mu w oczy.
- Nie wierzę ci
- Dlaczego?
- Po prostu. Nie wierzę już w żadne Twoje słowo. Są nic nie warte, rozumiesz? – warknęła. Jej twarz znów przybrała nieprzeniknioną maskę pełną bólu i nienawiści – nie chce byś cokolwiek dla mnie robił. Nie chce byś znów kłamał. Nic od ciebie nie chce – powiedziała i przeczesała włosy palcami – okłamywałeś mnie i już ci nie ufam – dodała i wyminęła go kierując się do wyjścia. Pablo przymknął oczy i zaklął w duchu zły na siebie za to co zamierza teraz zrobić. Chwycił Lucię za łokieć i przyciągnął do siebie. Ich usta dzieliły milimetry.
- Nigdy cię nie okłamałem do cholery – powiedział i wpił się w jej usta całując namiętnie. Lucia początkowo zaczęła się opierać. Położyła mu dłonie na piersi i starała go odepchnąć, ale okazał się od niej silniejszy. Przyciągnął ją mocniej do siebie i drażnił podniebienie językiem. Kiedy poczuł, że wiotczeje w jego ramionach rozluźnił nieco uścisk i pocałował ją już delikatniej. Wplótł palce w jej jedwabiste włosy i pieścił ustami jej pełne wargi. Odsunął się od niej powoli i oparł czoło o jej czoło. Odetchnął głęboko i przymknął oczy – nigdy cie nie okłamałem – powtórzył – nigdy nie powiedziałem niczego co było niezgodne z prawdą. Niczego nie ukrywam Lucia – dodał i odsunął się patrząc jej w oczy. Otaksował wzrokiem jej twarz, jego spojrzenie było pełne tęsknoty i bólu – Lucy….. – powiedział miękko, ale w tym momencie Lucia odepchnęła go i uderzyła w twarz. Samotna łza popłynęła jej po policzku. Podeszła do niego patrząc z nienawiścią w swoich pięknych oczach.
- Jeszcze raz to zrobisz a pożałujesz – wysyczała przez zęby – nie masz do mnie żadnych praw – dodała. Podniosła swoją torebkę, która nie wiedzieć czemu leżała na podłodze i wyszła trzaskając z całych sił drzwiami. Pablo zaklął pod nosem i potarł twarz dłońmi.
- Ale ze mnie kretyn – warknął i zacisnął szczęki. Mięsień za policzku zaczął mu drgać. Po chwili usłyszał jak Lucia z piskiem opon odjeżdża spod budynku. Pokręcił głową i podszedł do okna opierając się dłonią o szybę. Nie wiedział jak mógł okazać się takim głupkiem. Uważał, że Lucia rzuci mu się w ramiona po tym co jej zrobił? Nie wiedział co sobie myślał całując ją. Wiedział jedno. Wspaniale było poczuć znów jej cudowne usta. Poczuć ich smak, trzymać w ramionach. Uśmiechnął się pod nosem i potarł policzek, który nie tak dawno miał bliskie spotkanie z drobną dłonią jego żony. Była cudowna w całej tej swojej wojowniczej oprawie.
***
- Jak ja cie nienawidzę – warknęła Lucia i uderzyła dłonią w kierownicę. Puściły jej wszystkie nerwy po tym jak prawie były mąż odważył się ją pocałować. Nie rozumiała po co to zrobił. Przecież nic już ich nie łączyło. Mieli w sądzie zakończyć swoje małżeństwo. Nie żyli ze sobą, nie mieszkali razem i nawet ze sobą nie rozmawiali. Wręcz przeciwnie. Potrafili się tylko kłócić. Bez względu jaki poruszali temat ich rozmowa kończyła się zawsze tak samo. Awanturą. Lucia miała już tego dość. Zaczynało ją to już męczyć. Chciała zapomnieć. Uwolnić się i rozpocząć nowe życie z dala od Pabla. Jak się okazuje to nie było możliwe. Jakby tego było mało okazuje się, że tylko on potrafi jej pomóc. Tylko on chce to zrobić. Nie pojmowała w jakim celu to robi. Nigdy nie pakował się w interesy z firmami, które źle prosperowały. Znała go dość długo by być tego pewną. Zwracał na to szczególną uwagę przy każdej kolejnej umowie. A teraz? Oferował swoją pomoc, nie za darmo ma się rozumieć, ale mimo wszystko. Nie rozumiała pobudek jakie nim kierowały, ale nie chciała i nie miała siły dłużej się nad tym zastanawiać. Potrzebowała odpocząć od tego wszystkiego. Odetchnęła głęboko i zatrzymała samochód przed kawiarnią, w której miała spotkać się z Fernandą. Wysiadła z samochodu i ruszyła chodnikiem do przestronnego patio, gdzie stało kilka stołów. Rozejrzała się dookoła i dostrzegła Fer rozmawiającą z kimś przez komórkę. Kiedy ją zobaczyła uśmiechnęła się i rozłączyła zanim Lucia zdążyła podjeść.
- Cześć – przywitała się i pocałowała przyjaciółkę w policzek. Kiedy poczuła jak drży spojrzała na nią uważnie – co się stało? – zapytała zatroskana. Lucia westchnęła i opadła ciężko na krzesło. Rzuciła torebkę na fotel obok i przeczesała włosy unikając jej wzroku – Chryste….Pablo – bardziej stwierdziła niż zapytała i oparła się wygodnie – widziałaś się z nim? – Lucia przez chwilę milczała. Uniosła wzrok i spojrzała na Fernandę.
- Tak, spotkałam się z nim – odparła. Fer mierzyła ją ostrożnie wzrokiem.
- Przepraszam mogę coś podać? – zapytał kelner, który jak spod ziemi pojawił się przy ich stoliku.
- Tak, poproszę kawę. Mocną – zaznaczyła. Kelner kiwnął głową i odszedł kiedy Fer bezgłośnie pokręciła głową zanim zdążył zapytać czy jej coś podać.
- Znów się pokłóciliście? – zapytała Fer i pochyliła się do przodu opierając łokcie na stoliku. Lucia potrafiła nasadę nosa.
- Mało powiedziane – powiedziała i zacisnęła zęby z wściekłości – rozmawiałam rano z mecenasem Silvą. Powiedział, że firma ojca ma poważne problemy finansowe i długi. Okazało się, że potrzebuję inwestora, który wyłoży pieniądze, aby podnieść firmę. Nie jest to takie proste.
- Domyślam się – odparła Fer. Lucia zerknęła na nią.
- No właśnie. Wyobraź sobie, że znalazł się inwestor, który ma takie pieniądze. W zamian chce połowy udziałów – dodała. Fer uniosła znacząco brew z pytaniem w oczach – tak dobrze kombinujesz. Tym inwestorem okazał się Pablo – odpowiedziała za przyjaciółkę. Zamilkła na chwilę, kiedy kelner podał jej filiżankę z gorącą i mocną kawą – dziękuję – odezwała się do niego. Mężczyzna tylko się skłonił i odszedł – pojechałam więc do niego, żeby mu powiedzieć co o tym sądzę. Nie dostanie firmy mojego ojca. Nie oddam mu tego co mój ojcem tworzył przez lata swojej pracy. Nie oddam mu firmy, nie po tym co mi zrobił – powiedziała i przymknęła oczy – dlaczego on chce odebrać mi jeszcze to? – zapytała szeptem i przełknęła łzy.
- Pablo chce ci pomóc – powiedziała spokojnie Fernanda i upiła łyk kawy. Lucia uniosła wzrok i spojrzała na nią z bólem w oczach.
- Tak? Pomóc? A może upokorzyć i pobawić się moim kosztem? – zapytała a głos jej się załamał. Fernanda pokręciła głową.
- Lucia, przestań robić z niego potwora. Nie ułożyło się wam i nie wnikam z czyjej to winy, ale może skorzystaj z jego pomocy. Masz alternatywę, albo sprzedać krwawicę swojego ojca, albo ją uratować.
- Tak, tylko jakim kosztem? – zapytała Lucia i otarła łzę spływającą jej po policzku – wróciłam żeby się od niego uwolnić, a nie wpadać z deszczu pod rynnę – warknęła.
- A masz inne wyjście? – zapytała Fernanda i patrzyła na nią z tą znaną jej mądrością w oczach. Lucia pokręciła głową. Nienawidziła uczucia bezradności, a teraz właśnie tak się czuła. Obawiała się, że sama nie będzie w stanie poradzić sobie z takimi długami. Czy tego chciała, czy nie była zmuszona skorzystać z oferty Pabla. Musiała ratować firmę. Poniesie za to słoną cenę, ale nic nie mogła poradzić.
- Pocałował mnie – powiedziała cicho i spojrzała niepewnie na przyjaciółkę. Fer otworzyła szerzej oczy i omal nie udławiła się gorącą kawą. Połknęła ją krzywiąc się z bólu kiedy gorący napój poparzył jej przełyk. Sięgnęła po serwetkę i zakryła nią usta na moment a później zamglonym wzrokiem spojrzała na Lucię.
- Co takiego? – zapytała niedowierzając w to co usłyszała.
- Pocałował mnie – powtórzyła Lucia i oparła się na fotelu. Westchnęła – kłóciliśmy się i w pewnym momencie mnie pocałował. Ugięły się pode mną kolana Fer. Nie mogła się odsunąć. Nie miałam dość siły – powiedziała bezradnie – myślałam, że umiem sobie poradzić z tym co nas łączyło, a okazuje się, że jestem całkowicie bezbronna kiedy on jest obok.
- Kochałaś go – stwierdziła Fer. Lucia odetchnęła głęboko. Chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej znajomy kobiecy głos.
- Lucia? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:35:34 31-10-11 Temat postu: |
|
|
No, no... zdaje się, że Pablo ciągle czuje coś do swojej prawie-byłej-żony i tak sobie myślę, że może naprawdę ze szczerego serca chce jej pomóc? Lucia zaś czuje się skrzywdzona i nic dziwnego, że nie chce mu wierzyć, ale chyba też ciągle ma do niego słabość. Ciekawa jestem dokąd ich to wszystko zaprowadzi. No i co takiego się stało, że musiała wyjechać i zostawić męża? Gdyby nie to, może by jej nie zdradził? A może on jej wcale nie zdradził? W końcu powiedział, że nigdy jej nie oszukał... Sama nie wiem.
Lubię doszukiwać się drugiego dna, ale w tej chwili nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy i widzę tylko czarną dziurę, więc czekam na next. Może wtedy coś mi wpadnie do głowy
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 19:36:22 31-10-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:45:45 31-10-11 Temat postu: |
|
|
Niezmiernie mi się podobał pierwsza scenka. Uczucia w nich drzemią i nie poszły w las, na pewno! Niech mowią sobie co chcą, i innym też, ale przed samymi sobą nie ukryją, ze coś ich jeszcze łączy.
Poza tym, kończyć w takim momencie? Jestem ciekawa któż ją zauważył. Co za kobieta? Kochanka Pabla? ;D Czekam na odcinek! Pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:52:13 02-11-11 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za komentarze
Niestety nie odpowiem na żadne Wasze pytanie - zapraszam po prostu na kolejny odcinek
ODCINEK 4
- Lucia? – uniosła wzrok i napotkała troskliwe spojrzenie Teresy Fonseci – kochanie jak ja się za tobą stęskniłam – powiedziała i mocno przytuliła dziewczynę.
- Miło cię widzieć Tereso – przywitała się Lucia. Odsunęła się i uśmiechnęła delikatnie do teściowej.
- Powinnam się na ciebie obrazić za to, że się u nas nie pokazałaś kiedy przyjechałaś – powiedziała z udawaną powagą i przysiadła się do ich stolika. Przywitała się z Fer i uśmiechnęła do Lucii – żałuję, że nie mogliśmy przyjść na pogrzeb twojego taty kochanie – powiedziała ze skruchą i uścisnęła jej dłoń – byliśmy poza Miami i nie udało nam się wrócić na czas – wytłumaczyła i uśmiechnęła się niepewnie. Lucia pokręciła głową.
- Nic się nie stało. W porządku – odparła i spuściła wzrok – a nie przyszłam, bo to nie jest najlepszy pomysł – dodała i spojrzała na Teresę. Kobieta zmarszczyła brwi jakby nie rozumiejąc o co chodzi – to dom Pabla i nie powinnam w nim przebywać. Jeszcze trochę a nie będziemy małżeństwem.
- Nie opowiadaj głupstw – zganiła ją Teresa – to także twój dom skarbie. Zawsze byłaś w nim mile widziana i tak pozostanie. Pablo ma tu najmniej do gadania – odparła poważnie
- Tereso nie mów tak. To twój syn i jego dom. Nie musi mnie w nim oglądać. Poza tym to już pewnie niedługo będzie również dom jego żony i ona też nie będzie miała ochoty by mnie oglądać – dodała i odetchnęła głęboko odpędzając napływające do oczu łzy.
- Boże broń, żeby ta dziewucha została moją synową. Nie ma takiej możliwości – powiedziała otwierając szeroko oczy i zaprzeczając gwałtownie. Lucia uśmiechnęła się tylko.
- To jego wybór. Ma swoje życie. Nasze małżeństwo się skończyło i każde z nas ma prawo ułożyć sobie życie – powiedziała i zmarszczyła brwi kiedy poczuła ukłucie bólu w sercu.
- A ty je sobie ułożyłaś? – zapytała Teresa uważnie jej się przyglądając. Lucia w milczeniu pokręciła głową – no właśnie. To, że mój syn jest idiotą i spieprzył swoje małżeństwo, nie oznacza, że będę tolerować jego kolejne wybory. Tym bardziej jeśli są błędem – powiedziała i poprawiła włosy. Miała ten nawyk odkąd Lucia ją znała. Zawsze kiedy się denerwowała robiła to samo. Bezwiednie poprawiała włosy.
- To, że ja nie ułożyłam sobie życia z kimś innym, nie oznacza, że Pablo nie może. Tereso musisz się liczyć z tym, że będziesz miała nową synową. Z czasem to nastąpi, a wtedy nie chcę powodować kłótni między nimi swoją obecnością – powiedziała i uśmiechnęła się łagodnie. Teresa pokręciła głową i westchnęła zrezygnowana.
- Nie rozumiem dlaczego mój syn ostatnio podejmuje tak fatalne decyzje – uśmiechnęła się blado. Przypominało to raczej grymas niż uśmiech – może masz rację kochanie, ale to nie zmienia faktu, że nigdy nie zaakceptuje tej dziewczyny. Dla mnie jest pusta i próżna. Księżniczka rozpieszczona przez tatusia. Po co Pablowi taki kłopot – zapytała z bezradnością i westchnęła teatralnie. Fernanda odwróciła wzrok i starała się ukryć śmiech. Lucia ujęła Teresę na dłoń i spojrzała w oczy.
- Też się za wami stęskniłam – powiedziała szczerze. Teresa pogładziła jej policzek w matczynej pieszczocie – jeżeli macie ochotę się spotkać, nie widzę przeciwwskazań, ale wolałabym, aby odbyło się to na bardziej neutralnym gruncie – zaproponowała i z wyczekiwaniem patrzyła na teściową.
- Zgoda – przytaknęła kobieta – w takim razie przyjdź na przyjęcie jakie organizujemy z Arturo z okazji trzydziestolecia naszego ślubu – poprosiła Teresa z błyskiem nadziei w oczach. Lucia zdawała sobie sprawę, ze nie jest to najlepszy pomysł. Musiałaby znosić widok Pabla z jego nową kobietą, ale widząc błagalny wzrok Teresy, nie była w stanie jej odmówić – proszę. Bardzo nam na tym zależy – poprosiła i uśmiechnęła się zachęcająco. Lucia skapitulowała.
- W porządku. Przyjdę – zgodziła się, ale w głębi duszy wiedziała, że popełnia kolejny błąd...
***
Po wyjściu Lucii, Pablo przez długi czas siedział w gabinecie i wpatrywał się w okno. Po raz kolejny zaciągnął się papierosem. Przez cały ten czas miał przed oczami spojrzenie żony. Nienawiść i ból, którego był przyczyną. To była ostatnia rzecz jakiej pragnął. Nie chciał sprawiać jej cierpienia. Pragnął dawać jej szczęście. Wiedział, że wszystko zniszczył. Spieprzył swoje małżeństwo po mistrzowsku, a teraz popełnia kolejne błędy. Powinno go to czegoś nauczyć, a wydawało się, że było całkiem odwrotnie. A całkiem niedawno był zakochanym mężem. Zrobił by dla Lucii wszystko. Jeszcze tak niedawno widział w jej oczach miłość i pożądanie, dziś tylko żal. Mimo to nie mogła oszukać swojego ciała. Reakcja na jego bliskość mówiła zupełnie co innego niż oczy. Czuł jak roztapia się w jego ramionach, jak drży gdy jej blisko. Czuł jak bije jej serce kiedy ją całuje. I tylko to dawało mu nadzieję, na to, że coś jeszcze zostało. Nie wiedział tylko, czy w tej chwili ma to jeszcze jakieś znaczenie. Przecież kończyli swoje małżeństwo w sądzie. On miał ułożyć sobie życie z Ruth, a Lucia......no właśnie. Powiedziała, że po dziś dzień była mu wierna. Zastanawiał się czy to prawda, ale doskonale znał swoją żonę. Wiedział, że nie kłamałaby w takiej sprawie. Kiedy on zabawiał się z Ruth, Lucia była sama. Nie pozwoliła się nikomu dotknąć.
- Idiota – warknął do siebie i oparł się w fotelu przymykając oczy. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Pablo leniwie uniósł powieki i ujrzał swoją siostrę. Uśmiechnęła się i weszła do środka.
- Cześć braciszku – podeszła do niego i pocałowała go w policzek po czym skrzywiła się kiedy weszła z chmurę dymu. Spojrzała na niego znacząco. Uśmiechnął się blado i zgasił papierosa.
- Nie wiem po co palisz to cholerstwo – powiedziała – przecież przez długi czas już po nie, nie sięgałeś – zauważyła. Położyła torebkę na fotelu i skrzyżowała ramiona na piersi. Pablo milczał przez chwilę bawiąc się długopisem.
- Owszem, ale kiedyś przestałem dla Lucii – przyznał wpatrując się w swoją dłoń. Elena pokręciła głową i usiadła przyglądając mu się z troską.
- Tęsknisz za nią? – zapytała, ale znała odpowiedź. Zbyt dobrze znała swojego brata. Byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Tym bardziej nigdy nie rozumiała dlaczego postąpił tak jak postąpił.
- A czy ma to jakieś znaczenie? – zapytał z ironią i odrzucił długopis z furią. Elena w milczeniu obserwowała go – Lucia i tak widzi we mnie drania i największe zło swego życia – wyrzucił z siebie a jego twarz wykrzywił grymas bólu.
- Może powinieneś jej powiedzieć dlaczego chcesz jej pomóc? – zaproponowała Elena, ale widząc spojrzenie brata szybko tego pożałowała.
- Po jaką cholerę? – zapytał z goryczą w głosie – nie będę się próbował wybielić ani przed nią, ani przed nikim innym. To co robię nie będzie moją kartą przetargową. Poza tym, to i tak nie ma już znaczenia. Rozwodzimy się – warknął z furią – nic z tego nie zmieni i nie praw mi kazań moralnych, nie chce mi się tego słuchać – rzucił i wstał wkładając dłonie w kieszenie. Elena zmarszczyła brwi i wstała.
- Naprawdę jesteś idiotą Pablo – syknęła i chwyciła torebkę, wyjęła z niej pliczek dokumentów i rzuciła mu na biurko – tu są dokumenty związane z przyjęciem rodziców – warknęła. Odwrócił się i zerknął na nią – a jak się nad sobą zastanowisz to wiesz gdzie mnie szukać – dodała i wyszła trzaskając drzwiami. Pablo odetchnął głęboko i zaklął pod nosem. Co się dzieje do cholery – pomyślał. Od kilku dni nic mu nie wychodziło. Pokłócił się już chyba ze wszystkimi. ...
***
Lucia weszła do domu i postawiła torebkę na komodzie w holu. Zerknęła w lusterko i skrzywiła się widząc jak wygląda. Dzisiejszy dzień nie należał do udanych. Był wręcz koszmarny i Lucia marzyła o tym by wziąć ciepłą kąpiel i schować się pod kołdrą. Westchnęła i ruszyła schodami na górę.
- Lucia! – usłyszała głos matki. Odwróciła się i uśmiechnęła do niej łagodnie.
- Dzień dobry mamo – przywitała się i pocałowała matkę w policzek
- Coś się stało kochanie? – zapytała z troską i pogładziła jej policzek – źle wyglądasz – przyznała. Lucia przymknęła oczy i uśmiechnęła się szerzej chcąc uspokoić matkę.
- Wszystko jest w porządku – powiedziała starając się by zabrzmiało to przekonywująco. Victoria jednak uniosła brew nie za bardzo dowierzając w słowa córki – naprawdę – zapewniła.
- Masz gościa – powiedziała Victoria dając za wygraną. Lucia zmarszczyła brwi, a matka uśmiechnęła się szeroko.
- Kogo? – zapytała Lucia i wtedy z salonu wyłonił się wysoki blondyn o wspaniałych niebieskich oczach. Uśmiechnął się łobuzersko i rozłożył szeroko ramiona.
- Nie przywitasz się ze mną? – zapytał unosząc brwi. Wyglądał zabójczo w luźnych dżinsach i koszulce z krótkim rękawem. Lucia uśmiechnęła się szeroko i rzuciła mu się na szyję.
- Santi! – wrzasnęła. Chłopak uniósł ją i zakręcił się z nią wokół własnej osi – skąd się tu wziąłeś. Miałeś przyjechać dopiero za dwa tygodnie – zapytała patrząc mu w oczy.
- Owszem – powiedział i odgarnął jej włosy z twarzy – ale udało mi się załatwić wszystko wcześniej.
- Znalazłeś kupca na mieszkanie? – zapytała z nadzieję. Santiago pokiwał głową z uśmiechem.
- Dokładnie. Facet był napalony na to mieszkanie, wiec nie było sensu czekać. Sfinalizowaliśmy umowę i jestem – wyjaśnił. Lucia po raz kolejny przytuliła go mocno z radości.
- Nie wiesz jak się cieszę, że jesteś – przyznała. Santiago pocałował ją w czoło i objął ramieniem.
- Wiem Lu. Stęskniłem się za tobą – odparł i mrugnął do niej porozumiewawczo – teraz muszę tylko znaleźć jakieś mieszkanie, tu w Miami – dodał.
- Santiago na razie możesz zatrzymać się u nas – zaproponowała Victoria z serdecznym uśmiechem – dom jest duży. Za duży na nas dwie – przyznała. Santiago pochylił się i pocałował ją w policzek.
- Dziękuję Victorio
- Nie masz za co – odparła i spojrzała na córkę – Lucia cię potrzebuję – dodała i pocałowała córkę w policzek – zostawię was – rzuciła i ruszyła do ogrodu. Lucia odprowadziła ją wzrokiem. Matka wiedziała, że coś jest nie tak. Znała ją całe życie. Mimo to nie naciskała i za to Lucia była jej wdzięczna. Chociażby dlatego, że nie wiedziała jak ma matce wytłumaczyć co się dzieje z firmą. Kolejny wstrząs w tak krótki czasie mocno by się na niej odbił.
- Co się dzieje ? – zapytał Santiago i ujął jej podbródek zmuszając by na niego spojrzała. Westchnęła.
- Nie wiem od czego zacząć – przyznała z rezygnacją. Santiago objął ją ramieniem i ruszył z nią do gabinetu.
- Najlepiej od początku...
NOWA POSTAĆ:
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:25:23 04-11-11 Temat postu: |
|
|
Teściowej to akurat nie wzięłam pod uwagę. I czytając na początku zastanawiałam się czy Teresa jest naprawdę miłą kobietą, czy udaje tą troskę i uprzejmość. Ale chyba nie i sądzę, że szczerze lubi Lucię.
Kim jest Santi? Przyjacielem Luci? Jeśli tak, to dobrze, że kobieta ma kogoś na kogo może liczyć. Jedynie ciekawi mnie jaki stosunek ma do niej sam mężczyzna, ale myślę, że z czasem go poznamy i się dowiemy.
I wiesz co? Już jakoś nie mogę się doczekać, jak Pablo ich zobaczy. Niech w końcu zrozumie co, a raczej kogo stracił. Pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:36:44 04-11-11 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Menny za komentarz
Widzę, że trochę pytań się nasunęło po tym odcinku, no ale cóż pozwolisz, że nie nie odpowiem zepsułabym wszystko. To co mogę zdradzić to to, że Teresa to szczera kobieta i to, że lubi Lucię to mało powiedziane, ona ją wręcz uwielbia, ale o tym w kolejnym odcinku
A Santi? hm.....mogłabym w sumie co nie co o nim powiedzieć, ale chyba tego nie zrobię. Potrzymam Cię trochę w niepewności. Jedno jest pewne odegra znaczącą rolę w opowiadaniu, ale dlaczego? to się okaże |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:30:02 05-11-11 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że tak post pod postem, ale wrzucam kolejny odcinek
ODCINEK 5
- I tak to wygląda – dodała.
- No to faktycznie nie za ciekawie – przyznał Santiago i oparł łokcie o kolana pochylając się do przodu. Przygryzł policzek od środka zastanawiając się nad czymś – mam nadzieję, że zamierzasz skorzystać z propozycji Pabla? – zapytał i spojrzał jej w oczy . Lucia spuściła głowę i przymknęła oczy.
- Początkowo byłam na niego wściekła i zrobiłabym wszystko, żeby nie przyjąć jego propozycji, ale okazuje się, że nie mam zbyt wiele możliwości – stwierdziła i spojrzała na niego. Santiago uniósł znacząco brew. Przewróciła teatralnie oczami – no dobra nie mam żadnej możliwości.
- Najlepsze co możesz zrobić to przystać na jego ofertę pomocy, nawet jeśli chce połowy udziałów. To zawsze lepsze niż miałby zażądać większościowych akcji, a tego mimo wszystko nie zrobił – zaznaczył Santiago.
- Masz rację – westchnęła i przeczesała włosy palcami – tylko, że ja wróciłam tu poniekąd po to, by się od niego uwolnić, a teraz mam go związać ze sobą i z firmą do końca życia? – zapytała i opadła bezradnie na oparcie kanapy. Santiago zaśmiał się cicho.
- Lucia to nie pakt z diabłem
- A właśnie, że tak – zaoponowała tak gwałtownie, że sama się zaśmiała.
- Skąd wiesz, że za jakiś czas nie będzie cię stać by wykupić jego część firmy? - Zapytał dajac tym samym przyjaciółce powód do zastanowienia – nie przejmuj się tak – pocieszył ją i objął ramieniem przyciągając do siebie – pamiętaj, że będę obok ciebie. Po to przecież przyjechałem – przyznał i uśmiechnął się całując ją w czubek głowy.
- Dziękuję – odetchnęła głęboko i wtuliła się w jego silną pierś.
- Od tego jestem siostrzyczko – odparł pieszczotliwie.
- Możesz coś jeszcze dla mnie zrobić? – zapytała i spojrzała na niego niepewnie.
- O co chodzi? – oparł się na kanapie wygodnie i patrzył jej w oczy z rozbawieniem. Znał tą minę małej dziewczynki. Robiła tak zawsze kiedy chciała go do czegoś przekonać.
- Pójdziesz ze mną na przyjęcie do moich teściów? – zapytała i przymknęła jedno oko czekając na jego wymijającą odpowiedź, na którą będzie musiała znaleźć logiczne argumenty.
***
Lucia siedziała w firmie już od dwóch godzin. Mimo to nie umiała się skupić na pracy, przekładała papiery, sto razy czytała te same dokumenty. Za każdym razem kiedy zadzwonił telefon czy ktoś zapukał do gabinetu podskakiwała, a serce biło jej jak oszalałe. Wszystko to wina telefonu jaki wykonała dziś rano do Pabla. Idąc za namową Santiago poprosiła Pabla o spotkanie. Chciała z nim porozmawiać na temat firmy. Musiała to zrobić, a jednak nerwy miała napięte do granic wytrzymałości. Odetchnęła głęboko i oparła się w wygodnym fotelu. Przymknęła oczy i zaczęła powoli oddychać licząc do dziesięciu. Przerwało jej pukanie do drzwi. Po chwili w gabinecie pojawił się Santiago. Uśmiechnął się do niej i mrugnął porozumiewawczo.
- I jak przejrzałaś te papiery? – zapytał stając tuż obok i opierając się o biurko. Lucia pokręciła głową i westchnęła.
- Nie mogę się na niczym skupić – przyznała i przeczesała włosy palcami.
- Za bardzo się denerwujesz. Uspokój się, przecież Pablo nie zrobi cie krzywdy – powiedział i stanął za nią kładąc dłonie na jej spiętych ramionach. Lucia odprężyła się trochę kiedy poczuła jak jego silne ręce rozmasowują jej obolałe mięśnie. Przymknęła oczy i mruknęła pod nosem uśmiechając się – w porządku? – zapytał rozbawiony. Lucia kiwnęła głową, ale nie odezwała się słowem. Nie chciała zakłócać tej chwili relaksu, która była jej tak bardzo potrzebna. Ciszę przerwało pukanie do drzwi, a później w gabinecie pojawił się Pablo. Kiedy zobaczył Lucię w towarzystwie przystojnego blondyna uniósł znacząco brew.
- Nie chciałem przeszkadzać – rzucił jakby od niechcenia, ale posłał Lucii wściekłe spojrzenie.
- W porządku, czekałam na Ciebie – powiedziała unikając jego wzroku.
- Santiago Iverte – przedstawił się blondyn patrząc na Pabla surowym wzrokiem i podając mu dłoń.
- Pablo Fonseca – zawtórował mu mąż Lucii i spojrzał na kobietę z zaborczością.
- Będę u siebie gdybyś czegoś potrzebowała – powiedział i świadomy tego co może wywołać jego gest pochylił się i pocałował Lucię w czoło. Uśmiechnął się i mijając Pabla wyszedł.
- Usiądź, proszę – rzuciła oschle i sięgnęła do szuflady po resztę dokumentów. Pablo przez cały czas przyglądał jej się uważnie.
- Mówiłaś, że z nikim się nie spotykasz – zauważył opierając się w fotelu. Lucia uniosła znacząco brwi.
- Chyba nie muszę ci się tłumaczyć, nie uważasz? – bardziej stwierdziła niż zapytała patrząc mu w oczy.
- Wydaje mi się, że jeszcze jesteś moją żoną – odparł i otaksował ją wzrokiem. Lucia oparła łokcie na biurku i posłała mu wściekłe spojrzenie.
- Już niedługo – powiedziała i posłała mu wymuszony, sztuczny uśmiech – moje życie nie jest już twoją sprawą. Poza tym, nie poprosiłam cie o spotkanie, żeby z czegokolwiek się tłumaczyć – powiedziała i podała mu dokumenty, które starała się przejrzeć dziś rano. Pablo ostatni raz na nią spojrzał i zaczął przeglądać papiery. Tym razem role się odwróciły. Lucia mogła w milczeniu przyglądać się jemu. Stwierdziła, że niewiele się zmienił. Był tak samo przystojny jak wtedy kiedy wyjeżdżała. Krótkie, ciemne włosy; zielone oczy i kilkudniowy zarost. Jednak teraz w kącikach oczu pojawiły mu się drobne zmarszczki, które było widać kiedy się uśmiechał. Oczy nie błyszczały już tym samym blaskiem, a na twarzy widać było zmęczenie. Na obojgu te rok odcisnął swoje piętno. Oboje popełnili błędy za które przyszło im płacić.
- Tak jak się spodziewałem – powiedział Pablo i położył dokumenty na biurko – tu wyraźnie widać dziurę budżetową – dodał i podał jej kilka faktur. Lucia przyjrzała im się i kiwnęła głową z rezygnacją.
- Uważasz, że można coś z tym zrobić? – zapytała i spojrzała na niego z nadzieją. Pablo przekrzywił głowę i uśmiechnął się łagodnie.
- Nie ma nic niemożliwego – powiedział z wyższością – jeśli przyjmiesz moją propozycję jestem w stanie uratować tę firmę – dodał i potarł w zamyśleniu brodę.
- Dlaczego jesteś tego taki pewny? – zapytała i położyła papiery patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się.
- Bo mam swoje sposoby – widząc spojrzenie żony pełne powątpienia dodał poważniej – znam cię Lucia, wiem, że twoje pomysły na modernizację firmy są świetne – powiedział szczerze patrząc jej w oczy – potrzebujesz tylko środków by je wdrożyć. Ja mogę ci w tym pomóc – kiwnęła głową i odwróciła wzrok.
- Chcąc w zamian połowy udziałów – warknęła, ale już na niego nie spojrzała. Wstała i podeszła do okna krzyżując ręce na piersi. Pablo obrzucił ją wzrokiem. Dopiero teraz miał okazję zobaczyć ją w pełnej krasie. Taką jaką ją zapamiętał. Z idealnie długimi nogami, zgrabnym tyłkiem i szczupłą talią. Brązowe włosy opadały jej kaskadą na plecy. Kiedyś uwielbiał zanurzać w nich palce. Kochał w niej wszystko. Każdy centymetr tego ciała należał do niego. Teraz już nie. Skrzywił się i odwrócił na moment wzrok.
- Uważasz, że to zbyt wygórowana cena? – zapytał, ale nim zdążyła odpowiedzieć dodał – wiele ryzykuję tą inwestycją, nie dziw się, że chce się zabezpieczyć – Lucia stała nadal bez słowa – poza tym – podjął po chwili – chyba lepiej żebym to ja był twoim wspólnikiem niż miałby ci się trafić oszust, prawda? – zapytał. Lucia odwróciła się i spojrzała na niego smutnymi oczami.
- Czasem się zastanawiam co jest gorsze – rzuciła z bólem w głosie i znów odwróciła się do niego plecami. Po chwili usłyszała jak sie porusza i staje tuż obok. Włożył ręce w kieszenie i patrzył w jakiś mało znaczący punkt za oknem.
- Do niczego cie nie zmuszam – powiedział i spojrzał na nią z błyskiem w oczach – to tylko i wyłącznie twoja decyzja.
- Doskonale wiesz, że nie oddam jej tak łatwo – odparła z gniewem – nawet jeśli to miałoby oznaczać męczenie się z tobą – warknęła. Pabla przeszedł dreszcz kiedy usłyszał jej słowa tak przesiąknięte jadem i nienawiścią. Mimo to kiedy widział ją tak walczącą o swoje, pociągała go jeszcze bardziej. Pragnął jej i mógł się oszukiwać, mógł udawać, że zapomniał, ale widząc ją i czując obok siebie nie był w stanie temu zaprzeczyć. Obrzucił ją zaborczym wzrokiem i podszedł bliżej. Lucia łypnęła na niego gniewnie i instynktownie zaczęła się wycofywać. Skrzywiła się kiedy nagle wpadła na zimną ścianę. Spuściła głowę i przymknęła oczy. Pablo oparł dłoń o ścianę tuż przy jej głowie, więżąc ją pomiędzy sobą a oknem.
- Kiedyś wcale się ze mną nie męczyłaś Lucy – powiedział aksamitnym głosem, który przyprawił ją o dreszcz i przywołał wspomnienia. Spojrzała mu w oczy odważnie i zacisnęła zęby.
- Ale to było kiedyś –syknęła.
- Teraz wolisz blondynów? – zapytał unosząc znacząco brew. Mięsień na policzku zaczął mu drgać.
- Idę za twoim przykładem – odcięła się i uśmiechnęła cynicznie – poza tym to nie twoja sprawa – warknęła i próbowała się odsunąć, ale uniemożliwił jej to kładąc drugą dłoń na ścianie.
- I tu się mylisz. Nadal jesteś moją żoną – warknął z zaborczością. Lucia prychnęła i odepchnęła go od siebie.
- Przestań to w kółko powtarzać! – stanęła przy biurku i skrzyżowała ręce na piersi – przypominam ci, że to ty masz kochankę i nie masz prawa niczego ode mnie żądać. A już na pewno nie wierności – wysyczała a jej oczy zaszkliły się od łez. Pablo przemierzył odległość między nimi szybkim krokiem. Chwycił ją za kark i przyciągnął do siebie całując namiętnie. Kiedy zaczęła się opierać objął ją w pasie i przyciągnął mocniej do siebie. językiem wymusił by rozchyliła wargi. Gdy to zrobiła poczuła jak się rozpada. Nie była w stanie mu się oprzeć, gdy drażnił jej podniebienie i tańczył z jej językiem. Chwyciła jego marynarkę w pięść i odwzajemniła pocałunek, a jedna samotna łza spłynęła jej po policzku. Pablo czując jej uległość ujął jej policzek w dłoń i nie przestawał całować. Pchnął ją w stronę biurka, z niecierpliwością podciągnął jej spódnicę, chwycił ją za pośladki i posadził na krawędzi biurka zrzucając jakieś przedmioty. Ujął jej twarz w dłonie i pochwycił jej dolną wargę zębami. Jęknęła w odpowiedzi. Dłońmi zaczął błądzić po jej ciele, aż odnalazł guziki koszuli. Niecierpliwie zaczął je rozpinać.
- Boże... Lucy.... – zamruczał między pocałunkami – nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:04:51 05-11-11 Temat postu: |
|
|
Ojojoj.... no i proszę... mówiłam, że mi się też zdarza nie komentować na czas?
No, i się zdarzyło, ale zaraz to naprawię
Zacznę od tego, że Teresa wydaje się sympatyczną i mądrą kobietą. Nie sądziłam, że ona i Lucia są w tak dobrych relacjach, matki w końcu zazwyczaj jednak są za swoimi ukochanymi synusiami i całą winę zwalają na złe synowe, a tu proszę W każdym razie wydaje mi się, że jest szczera i naprawdę zależy jej na dobru Luci. Za to czytając o Santiago miałam trochę mieszane uczucia, potem zmyliło mnie to, że nazwał Lucie siostrzyczką, a teraz to już sama nie wiem, ale ten facet mi jakoś do gustu nie przypadł
Aaa... i jeszcze na koniec Pablo i Lucia ^^ Powinna go zdzielić w twarz (albo tam niżej, gdzie bardziej boli:P), żeby stracił trochę tej pewności siebie, a nie ulegać mu. Uwielbiam scenki między nimi, ale mam nadzieję, że się w porę otrząśnie, albo, że... wejdzie Santi i to on go zdzieli po gębie??
Czekam |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:48:27 05-11-11 Temat postu: |
|
|
Zdarza się ale ważne, że jesteś
Teresa owszem, ma trochę odmienne spojrzenie na różne sprawy niż tradycyjna mama i dlatego mówi co naprawdę myśli. Jeśli nie zgadza się z tym co robi jej syn mówi to otwarcie, a Lucię uwielbia
Co do Pabla i Lucii to spokojnie, nie masz się co martwić nie ulegnie mu. Przynajmniej nie w następnym odcinku, ale mam pewien pomysł na ich historię i zobaczymy jak to będzie.
Jeśli chodzi natomiast o Santiago to muszę w takim razie popracować nad jego postacią. To raczej dobra duszyczka i przyjaciel do rany przyłóż niż kombinator. Nie bądź dla niego taka surowa |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:57:23 05-11-11 Temat postu: |
|
|
Ufff... to całe szczęście. Niech sobie Pablito za dużo nie wyobraża
Wiesz, ja się lubię doszukiwać we wszystkim wszelkich spiskowych teorii i może dlatego tak oceniłam Santiego, ale skoro mówisz, że to dobra duszyczka, to postaram się spojrzeć na niego nieco przychylniej |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:03:16 06-11-11 Temat postu: |
|
|
Co do tego jednego możesz być pewna fakt, że odegra znaczącą, przynajmniej tak zakładam, rolę w opowiadaniu, ale raczej w pozytywnym sensie
Mówisz, żeby sobie za dużo nie wyobrażał? zobaczymy jak to będzie mam nadzieję, że zaskoczę |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:05:08 06-11-11 Temat postu: |
|
|
Z pewnością zaskoczysz
Rzadko kiedy udaje mi się przewidzieć cokolwiek, jeśli chodzi o Twoje dzieła |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:09:17 06-11-11 Temat postu: |
|
|
Wszystko się okaże, ale miło mi, że nadal wierzysz w moje "umiejętności"
Mam to samo doświadczenie jeśli chodzi o Twoje dzieła, ale to akurat nic nowego. Powtarzam to za każdym razem i będę powtarzać, bo jesteś w tym mistrzem |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:34:47 06-11-11 Temat postu: |
|
|
I nie ma opcji żebym przestała
Tak, w motaniu to rzeczywiście jestem mistrzem... do tego stopnia, że się potem sama rozmotać nie mogę |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|