|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
natalka0125 Mocno wstawiony
Dołączył: 25 Sie 2011 Posty: 6301 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:59:09 08-04-12 Temat postu: |
|
|
Tak jak myślałam pojawienie sie Martina w życiu Luci ponownie nie bylo przypadkowe ten jej odrazu powiedzial że nigdy nie przestał jej kochac . Oby Pablo sie opamietal i zaczoł o nia walczyc za nim ja straci i dziecko bo cos mi sie widzi sie Martin nie odpusci . czekam na next kochana
Wesołeych Świat i wesołego jajka |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:04:31 12-04-12 Temat postu: |
|
|
Oj ....chociaż bym chciała chyba nie wiele mogę napisać odnośnie tego jaką rolę odegra tu Martin. Może ich spotkanie było całkiem przypadkowe, ale to co się stanie dalej to już zupełnie inna historia. Owszem facet nadal kocha Lucię i to może wiele rzeczy skomplikować. No ale cóz.......sama jeszcze nie wiem jak to dalej rozegrać. Zobaczy się
Dzięki za koma |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:07:26 12-04-12 Temat postu: |
|
|
Grrr... tego całego Antonia to wziąć i rozstrzelać! Parszywy gnom mnie zirytował, no... ale martwi się o żonę, więc chyba jednak nie ma serca z kamienia, chociaż jego relacje z synem nie są nawet poprawne, nie mówiąc już o tym, by były w jakikolwiek sposób zażyłe.
A Lucia i Martin... sama nie wiem co o nich myśleć. Kobieta ewidentnie nadal kocha swojego męża i nie wygląda na zainteresowaną Martinem... Kurde i nie wiem, czy to tak miało być, czy coś Ci się nie wkleiło, albo ja czegoś nie widzę, ale odcinek kończy się dość dziwnie, bez żadnej kropki, wielokropku, w ogóle jakby tam brakowało jakiegoś kawałka zdania. Ale może tak ma być? W każdym razie mnie duet Lucia & Martin nie przekonuje, a Quesada okazuje się kolejnym, cholernym egoistą |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:32:31 22-04-12 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 19
- Być może. Chce tylko powiedzieć……Boże Lucia – przeczesał włosy palcami i spojrzał na nią – gdybyś mnie potrzebowała zadzwoń a przyjadę….ja – ujął jej twarz w dłonie i oparł czoło o jej czoło – Lucia ja nigdy nie przestałem cie kochać – powiedział cicho tuż przy jej ustach. Zawsze byłaś tylko ty, próbowałem się z tego wyleczyć i wydawało mi się, że to jest takie proste, ale kiedy znów cie zobaczyłem……Lucia – wyszeptał i pochylił się, by ją pocałować. Był zupełnie inny od tego jakim obdarowywał ją Pablo. Jej maż całował z pasją, namiętnością i niecierpliwością. Chłonął każdy jej milimetr. A Martin całował ją delikatnie, łagodnie. Nie było w tym szaleństwa i intensywności. Była tęsknota, pragnienie i uwielbienie. Martin był czuły i troskliwy. Był inny niż Pablo.
Lucia opanowała się w porę i odsunęła się od Martina. Spojrzała mu w oczy i pokręciła głową. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć oboje usłyszeli wściekły głos Pabla.
- Ty sukin***u! – warknął i uderzył go w twarz aż wpadł na samochód.
- Pablo na miłość boską! – krzyknęła Lucia i wiedziona instynktem odsunęła się od bijących się mężczyzn. Pablo uderzył Martina po raz drugi, ale ten nie pozostał mu dłużny. Odepchnął go od siebie i zadał cios roztrzaskując Fonsece wargę. Pablo otarł kciukiem usta, po czym patrząc na niego z furią ruszył w jego stronę. Wtedy silne ręce ojca zatrzymały go w miejscu.
- Pablo synu uspokój się – poprosił go odsuwając go od Martina.
- Pogódź się z tym, że Lucia nigdy nie będzie twoja – Pablo krzyknął do Martina. Chłopak otarł wargę z krwi i uśmiechnął się do niego z nienawiścią.
- Twoja jak sądzę też nie jest – odparł. Twarz Pabla wykrzywił grymas bólu. Przeniósł wzrok na Lucię. Dziewczyna odwróciła zaszklone od łez oczy.
- Martin powinieneś już jechać – powiedziała ostrzej niż zamierzała. Martin spojrzał na nią – odejdź proszę – ponagliła. Chłopak skinął głową po czym wsiadł do auta i odjechał bez słowa.
- Zostaw nas samych tato – poprosił nie odrywając wzroku od żony. kiedy Arturo nie ruszył się z miejsca Pablo obejrzał się i spojrzał w mu w oczy – przecież jej nie skrzywdzę na miłość boską – jęknął.
- Nie zapominaj, że ona nie może się denerwować – upomniał go po czym odszedł. Pablo przeniósł wzrok na Lucię i podszedł do niej. Bezceremonialnie ujął jej podbródek i zadarł do góry by na niego spojrzała. Jej policzki były mokre od łez.
- Jeżeli chciałaś mnie ukarać, to doskonale ci się to udało – powiedział oschłym tonem. Patrzył na nią przeszywając ją tym spojrzeniem na wskroś.
- Nikogo nie chce karać – powiedziała tak cicho, że gdyby nie stał obok niej, to by jej nie usłyszał.
- Więc zastanów się czego chcesz Lucy, bo ja nie mam już siły na walkę. Nie zniosę tego więcej – powiedział łamiącym się głosem – kocham cie – dodał cicho. Lucia uniosła wzrok a samotna łza spłynęła jej po policzku. Po raz pierwszy od dłuższego czasu usłyszała to do Pabla. Powiedział wprost, że ją kocha. Serce rozsypało jej się na miliony kawałków, kiedy usłyszała te dwa słowa. Słowa wypowiedziane w taki sposób, przez osobę którą kochała całym sercem – kocham cie – powtórzył – i jestem gotów zrobić wszystko byś była szczęśliwa. Jeżeli to oznacza rozwód, to niech się tak stanie – powiedział i odsunął się do niej – jak zdecydujesz wiesz gdzie mnie znaleźć – powiedział i odszedł. Wsiadł do swojego auta i odjechał nawet na nią nie patrząc.
***
Sergio wyszedł ze szpitala i wsiadł do samochodu. Oparł głowę i przymknął powieki. Nie sądził, że będzie się tak denerwować podczas tych badań, ale musiał to zrobić. Był to winien swojej matce. Skoro w ten sposób mógł jej pomóc to nie miał zamiaru się wahać. Matka zawsze starała się być po jego stronie. Po tym jak pokłócił się z ojcem o Fernandę, nawet do niego nie przyszła. Nie doradziła jak zawsze. Nie pomogła mu chociaż wiedziała co Sergio czuje do tej dziewczyny. Gdyby wtedy powiedziała choć słowo pociechy. Przynajmniej dała mu nadzieję, że jemu i Fer mogłoby się udać wbrew woli ojca, zrobił by wszystko. Nie dostał jednak jej błogosławieństwa. Nie pomogła mu. Nie wparła mimo, że tego od niej oczekiwał. Mimo że tak bardzo potrzebował by tym razem się za nim wstawiła. Nie zrobiła tego, więc do tej pory Sergio miał z nią sporadyczny kontakt. Czasem zadzwonił, ale rozmowa była oficjalna i zbyt bolesna dla obydwojga, więc stała się rzadkością. Teraz czekała go kolejna rozmowa. Musiał wyjaśnić z matką wszelkie nieporozumienia. Wiedział to. Czuł, że potrzebuje tej rozmowy, by ją zrozumieć. Chciał też jej pomóc, bo pomimo konfliktów i nieporozumień nadal była jego matką. Teraz jednak musiał poczekać na wyniki badań. Jeśli okaże się, że może być dawcą szpiku dla matki, zrobi to co należy. Ale do tego czasu musiał wyjaśnić jeszcze jedną bardzo ważną sprawę. Musiał wyjaśnić nieporozumienia z kobietą, która mimo minionego czasu nadal była najważniejsza. Odpalił samochód i odjechał z piskiem opon.
Kiedy piętnaście minut później stał pod drzwiami mieszkania Fernandy odetchnął głęboko i zapukał. Przez chwilę wsłuchiwał się w odgłosy dochodzące zza drzwi, a wtedy uchyliły się i w progu stanęła Fernanda. Miała na sobie czarne legginsy i granatową długa tunikę, która odsłaniała jej ramię. W ręku trzymała kieliszek wina. Kiedy dostrzegła Sergia stojącego w korytarzu w rękami wsuniętymi w kieszenie oblizała wysuszone usta i poprawiła kosmyk włosów, który wysunął się z niedbale spiętego koka.
- Mogę wejść? – zapytał niepewnie. Fernanda bez słowa skinęła głową i odsunęła się od drzwi wpuszczając go do środka. Sergio zamknął je za sobą i obserwował jak Fernanda wchodzi do aneksu kuchennego i stawia kieliszek na blacie.
- Napijesz się czegoś? – zapytała i zerknęła na niego niepewnie. Pokręcił głową i podszedł do okna. Fernanda przez chwilę go obserwowała. Widziała jak cierpiał. Wiedziała, że martwił się o matkę.
- Zrobiłeś badania? – zapytała. Sergio odwrócił się i wbił w nią udręczone spojrzenie.
- Tak – odparł i przeczesał włosy z palcami – muszę czekać na wyniki. A jeśli będą pozytywne zrobię to co powinienem – powiedział i oparł się plecami o ściankę przy oknie nadal przez nie wyglądając. Fernanda powoli ruszyła w jego stronę. Podeszła do niego i również wyjrzała przez okno.
- Dlaczego właściwie urwałeś kontakty z rodzicami? – zapytała i upiła łyk wina. Kiedy Sergio nie odpowiedział spojrzała na niego. Przyglądał jej się w milczeniu. W jego oczach widać było tęsknotę, ból, smutek. Wszystko to czego Fer nie chciała tam widzieć. Wszystko co sprawiało, że pragnęła go przygarnąć i przytulić.
- Z twojego powodu – przyznał po chwili i spuścił wzrok – kiedy ojciec się dowiedział, ze się z tobą spotykam szlag go trafił – zaczął – według niego powinien ożenić się z córką jednego z jego wspaniałych przyjaciół, żeby doprowadzić do fuzji firm. Ja jednak okazałem się niewdzięcznym synem, który miał własną wizję swojego życia. A którą Antonio Uribe skrzętnie zniszczył – powiedział i spojrzał na nią. Odwróciła wzrok i wbiła go w panoramę miasta – zagroził mi, ze jeśli cie nie zostawię zniszczy ci życie. Że zrobi wszystko żebyś nie dostała nigdzie pracy. Mnie zagroził tym samym – wyjaśnił – nie mogłem na to pozwolić. Nie mogłem narażać cie na to co zrobiłby mój ojciec jeśli zostałabyś ze mną. Poza tym jeśli chciałem się uwolnić spod jego łap musiałem sam zapracować na własną opinię. Robiłem to przez rok. Przez ten czas wiele się zmieniło w moim życiu. Urwałem kontakty z ojcem i matką, która kiedy najbardziej tego potrzebowałem nie stanęła po mojej stornie. Zmieniło się wszystko Fer, ale nie moje uczucie do ciebie – powiedział po chwili. Fernanda uniosła wzrok i spojrzała mu w oczy.
- Sergio…. – westchnęła. Chłopak wyciągnął rękę i ujął jej dłoń splatając z nią palce. Przyciągnął ją delikatnie do siebie. Kiedy stanęła wystarczająco blisko, ujął jej policzek w dłoń, kciukiem gładząc delikatną skórę.
- Nie powinien był tego robić. Powinienem okazać się silniejszy i walczyć o ciebie. O nas. Nie było dnia kiedy nie żałowałem, że cie zostawiłem Fer – powiedział łagodnie. Fernanda uniosła wzrok a po jej policzku popłynęła samotna łza.
- Ale stało się inaczej – odparła Fer.
- Stało się inaczej – powtórzył Sergio – Fer?..... – zaczął i spojrzał na nią. Dziewczyna doskonale wiedziała o co chce zapytać. Spuściła wzrok i wyswobodziła się z jego uścisku – Fer….muszę wiedzieć – powiedział łagodnie. Dziewczyna podeszła do kanapy i usiadła na niej. Sergio ruszył za nią. Usiadł obok i spojrzał jej w oczy. Wbiła wzrok w jakiś mało znaczący punkt na ścianie.
- Co mam ci powiedzieć Segio? – zapytała i spojrzała na niego z bólem – że straciłam nasze dziecko? Tak, poroniłam. Nigdy bym go nie usunęła – powiedziała łamiącym się głosem i rozpłakała się na dobre. Zakryła dłonią usta i płakała. Sergio zdusił w sobie przekleństwo – Boże….. chciałam urodzić to dziecko – powiedziała – chciałam wychować je sama. Z dala od ciebie. W Californii.
- Myślałem, że……..- Fernanda uniosła wzrok.
- Że co? Że usunę je? Że pozbędę się problemu i wrócę do ciebie? Nie chciałam cie znać. Wybłagałam Lucię by do mnie przyjechała. Na miesiąc, aż nie stanę na nogi sama. Miała nikomu nie mówić – dodała po chwili – zrobiła to dla mnie. Zostawiła swojego męża i życie na miesiąc, nie tłumacząc nawet słowa. Byłam w szoku kiedy wyjechała i wróciła po trzech dniach. Nie sądziłam, że przyjdzie nam obu leczyć swoje rany – westchnęła i przeczesała włosy palcami – kiedy dowiedziała się, ze jej ojciec umiera postanowiłam z nią wrócić. Byłam jej to winna. Potrzebowała mnie. Gdyby nie to wcale byśmy się nie spotkali – powiedziała i popatrzyła na niego.
- Tak myślisz? – zapytał patrząc na nią ze szczerością w smutnych oczach – znalazłbym cie Fer. Nawet na końcu świata. Nic by mnie nie powstrzymało. Nie rozumiesz tego?
- Znaleźć można to co chce być znalezione – odparła oschle i wstała kierując się do kuchni. Nalała sobie wino do kieliszka i upiła łyk. Przymknęła powieki i oparła się o blat dłońmi. Ile by dała by zawrócić czas. Może wtedy wszystko potoczyło by się inaczej. Może nigdy nie poznałaby Sergia. Może poznałaby go dopiero teraz i cieszyła się z tego co mógł jej dać. Może …… z rozmyślań wyrwał ją dotyk Sergia. Stanął za nią i objął ją od tyłu w pasie. Przytulił ją do siebie i zanurzył twarz w jej gęste włosy. Kiedy poczuła jego ciepło coś w niej pękło. Wszystko co do niego czuła. Cała tęsknota gromadzona przez cały ten czas wybuchła w niej.
- Zacznijmy od nowa Fer – wyszeptał tuż przy jej uchu. Dziewczyna pokręciła głową i odwróciła się przodem do niego.
- Myślisz, że to jest takie proste? Że wystarczy rozmowa a wszystko wróci do normy? – zapytała ze łzami w oczach.
- Nie. Wiem, że przed nami jeszcze wiele rozmów. Wiem że to wcale nie będzie proste. Bardzo cie skrzywdziłem. Postąpiłem najpodlej jak mogłem, ale wiem też, ze bardzo cie kocham. Nigdy nie przestałem. Przez ten rok tęskniłem za tobą. Stałaś się dla mnie najważniejsza na świecie i jestem gotów dla ciebie poświęcić wszystko co mam. Chce z tobą dzielić życie i z tobą budować szczęście. Razem. Daj mi szansę. Pozwól żebym wynagrodził ci wszystkie cierpienia. Niczego innego nie pragnę – powiedział i ujął jej twarz w dłonie – błagam cie Fer – wyszeptał.
- Sergio …. – powiedziała i oparła czoło o jego tors – na miłość boską, ja nigdy nie przestałam cie kochać. Próbowałam cie znienawidzić, ale wtedy jeszcze mocniej cie kochałam – powiedziała i uniosła wzrok wbijając go w jego oczy. W oczy które przez te lata każdej nocy jej się śniły. Podeszła bliżej i wtuliła się w jego ciało. Sergio objął ją mocno i pocałował w głowę. Po chwili odsunęła się powoli i spojrzała mu w oczy. Pogładził jej policzek wierzchem dłoni i wplótł palce w jej włosy.
- Kocham cie Fer. Całym sercem – wyszeptał – z każdym dniem coraz mocniej. Nie chce cie stracić. Nie po raz drugi – pogładził kciukiem wrażliwe miejsce tuż pod uchem nie odrywając wzroku od jej oczu.
- Pokaż mi to Sergio. Pokaż mi jak bardzo mnie kochasz – poprosiła zdławionym głosem. Chłopak patrzył na nią przez chwilę po czym pochylił się i pocałował jej miękkie usta. Smakował je powoli i delikatnie dając czas na to by się rozmyśliła. Kiedy jednak odwzajemniła pocałunek oparł ją o blat kuchenny i pogłębił pocałunek nie spiesząc się. Chciał się nią nacieszyć. Pokazać jej jak bardzo ją kocha. Ile dla niego znaczy. Pragnął tylko jej i chciał by to wiedziała. Chciał by w to uwierzyła. Nadal ją całując pochylił się i wziął ją na ręce po czym powoli zmierzał w kierunku sypialni…
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 0:33:52 22-04-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:52:28 22-04-12 Temat postu: |
|
|
Sporo nam wyjaśnia ten odcinek, nie będę streszczać treści, ale zaskoczyło mnie to, że Lucia wyjechała bez słowa dla przyjaciółki. Mogła powiedzieć Pablo przynajmniej, że z nią wyjeżdża, a nie znikać bez słowa, no ale co się stało to się nie odstanie. Mam nadzieję, że będzie happy end, bo przecież oni nadal się kochają
I tak się właśnie zastanawiam czy wielkimi krokami zbliżamy się do końca? Wiem, że wszystko mu się kiedyś skończyć, ale bardzo, bardzo, bardzo nie lubię rozstawać się z Twoimi opowiadaniami i ich bohaterami. Nie będę Ci tu jednak znowu słodzić, bo dobrze wiesz co myślę o Twojej twórczości |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:44:25 25-04-12 Temat postu: |
|
|
Dzięki za komentarz Aguś
Co do Lucii i jej wyjazdu to nie mogła powiedzieć mężowi gdzie jedzie i po co, bo przecież nikt miał się tego nie dowiedzieć, a tym bardziej Sergio. No cóż, co się stało to się nie odstanie.
Zapraszam na kolejny odcinek
ODCINEK 20
Minął prawie tydzień odkąd Lucia widziała Pabla po raz ostatni. Od tamtej pory nie przyjeżdżał. Zadzwonił tylko codziennie pytając jak się czuje, ale były to raczej pozbawione uczuć wymiany zdań niż przyjemna pogawędka. Lucia nie wiedziała co ma myśleć, ani co powinna zrobić. Kochała Pabla, to nie ulegało wątpliwości. Nosiła pod sercem jego dziecko. Nadal była jego żona. Poza tym od kilku miesięcy starał się ją odzyskać. Robił wszystko mimo, że skrupulatnie go od siebie odsuwała.
- Nad czym tak myślisz kochanie? – usłyszała obok głos matki. Cieszyła się, że przynajmniej mogła oderwać się od codzienności spędzając z nią dzień. Wczoraj razem z Eleną została zaproszona na obiad. To dawało jej przynajmniej chwilę wytchnienia.
- Nad swoim życiem mamo – przyznała i uśmiechnęła się blado kiedy kobieta usiadła obok niej na kanapie i pogładziła ją po głowie.
- Kochanie, wiem, że nie jest ci łatwo, ale nie mogę patrzeć jak się męczysz. Jak ty i Pablo cierpicie choć wcale nie musicie. Nie rozumiem dlaczego nadal krzywdzicie się nawzajem – powiedziała i pokręciła głową.
- Szczerze sama już straciłam rachubę. Na początku byłam wściekła na Pabla za to co mi zrobił. Czułam się zraniona i nie chciałam go znać, ale teraz….. – westchnęła i wbiła spojrzenie w zdjęcie ślubne które stało na kominku. Ona w wymarzonej białej sukni, a Pablo w grafitowym garniturze obejmował ją i patrzył z miłością w oczach. Oboje się uśmiechali, a teraz ona sama nie umiała sobie przypomnieć chwil kiedy razem śmiali by się z czegoś. Ostatnie miesiące z ich życia były pełne kłótni, smutku, cierpienia i płaczu. Nie tak to miało wszystko wyglądać. Nie chciała by tak to wyglądało. Musiała coś zrobić. Dla nich obojga.
- Kochanie nie powiem chyba nic oryginalnego, ale uważam, że jeżeli nadal się kochacie, a to widać na odległość – uśmiechnęła się – powinniście spróbować od nowa. Przecież przed wami długie życie z dzieckiem u boku. Czas kiedy będzie rosło, uczyło się i zakochiwało. Piękny czas kiedy będziecie mogli patrzeć na jego szczęście. Wiem Lucia, że byłaś szczęśliwa z Pablem. Mogę nawet śmiało powiedzieć, że z nim bardziej niż z kimkolwiek innym. On doskonale cie zna. Zawsze robił wszystko by cie uszczęśliwić, prawda? – zapytała. Lucia ze smutkiem skinęła głową.
- Przypomnij sobie dobre chwilę, które razem przeżyliście. Bo było ich mnóstwo – powiedziała Victoria z uśmiechem – nigdy nie widziałam, by Pablo tak umiejętnie potrafił cie przekonać do swoich racji. Jesteś uparta, ale on zawsze znał sposób. Potrafił cie rozśmieszyć kiedy byłaś smutna. Rozładowywał atmosferę kiedy szykowałaś się na kłótnię. Przytulał bez słowa kiedy nie trzeba było nic mówić – wyliczyła patrząc na córkę z troską. Lucia uniosła wzrok i spojrzała na matkę z pytaniem w oczach – myślisz, że tego nie widziałam? Kochanie jestem twoją matką i dobrym obserwatorem. Widziałam jak Pablo mocno cie kocha. Widzę jak kocha cie teraz, ale cierpi kiedy go odtrącasz mimo tego że się stara. A ty boisz się, że cie skrzywdzi. Wiem to, ale zastanów się, czy nie dałaś mu wystarczającej nauczki? – zapytała i przyjrzała jej się z matczyną czułością.
- Może masz rację mamo – powiedziała wreszcie Lucia i uśmiechnęła się delikatnie.
- Oczywiście, że mam rację kochanie. Pablo nie jest głupcem. Jeden błąd przypłacił dwoma latami cierpienia, nie popełni drugi raz takiego błędu. Nie teraz kiedy tyle go kosztuje by cie odzyskać.
- Nie wiem mamo czy on jeszcze mnie chce – odparła Lucia i na powrót posmutniała. Kiedy zobaczyła zaciekawienie w oczach matki dodała – tydzień temu powiedział mi, że nie ma już siły by o nas walczyć i jeśli podejmę jakąś decyzje to wiem gdzie go znaleźć. Mamo on był gotów dać mi rozwód jeśli tego właśnie chce.
- Chce dać ci rozwód, bo według niego męczysz się w małżeństwie z nim i chce byś była szczęśliwa. Pytanie tylko czy ty chcesz tego rozwodu córeczko – Victoria spojrzała na nią, a Lucia pokręciła głową.
- No właśnie. Więc wierzę kochanie, że wiesz co powinnaś teraz zrobić – powiedziała i pocałowała córkę w czoło – poza tym ja nie będę mogła rozpocząć nowego życie martwiąc się o ciebie – dodała a na jej policzek wypełzł rumieniec.
- Mamo? – Lucia uśmiechnęła się i spojrzała na nią z rozbawieniem – o czymś nie wiem?
- Rafael zaprosił mnie na tydzień do Acapulco – przyznała Victoria i spuściła wzrok. Lucia uśmiechnęła się szeroko i przytuliła matkę.
- Tak się cieszę mamo – powiedziała szczerze a po jej policzku popłynęły łzy. Kiedy się od siebie odsunęły Victoria dłońmi otarła mokre policzki córki.
- Nie płacz – poprosiła i uśmiechnęła się blado kiedy głos jej się załamał.
- To ze szczęścia mamo – przyznała – zasługujesz na to by zacząć wszystko od początku – powiedziała i ujęła dłoń matki – tata na pewno tego właśnie chciałby dla Ciebie. Chciałby, żebyś była szczęśliwa – powiedziała patrząc matce w oczy. Victoria skinęła głową a po jej policzku popłynęła samotna łza.
- Nigdy nie przestanę go kochać – powiedziała – zawsze będzie dla mnie pierwszą miłością, mężczyzną, który skradł mi serce i wypełnił moje życie szczęściem i radością. Był i będzie dla mnie najważniejszy – odparła i spojrzała na córkę – dał mi coś najpiękniejszego na świecie – powiedziała i pogładziła córkę po policzku – wspaniałą córkę, z której jestem dumna i która każdego dnia przypomina mi o nim.
- Mamo……. – Victoria pokręciła głową dając jej znak by jej nie przerywała.
- Chcę byś wiedziała, że Rafael nigdy nie zastąpi mi Twojego ojca. Nawet jeśli będę darzyć go głębszym uczuciem nigdy nie będzie ono tym samym jakim darzyłam Roberta. Zajął swoje miejsce w moim sercu i nic tego nie zmieni – przyznała.
- Wiem mamo – powiedziała Lucia łagodnie – ale ja sama nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego partnera dla mojej mamy – uśmiechnęła się – Rafael to bardzo dobry człowiek. Opiekuńczy, troskliwy i delikatny. Wiem, że z nim jesteś bezpieczna i nie muszę się o Ciebie martwić – Victoria uśmiechnęła się i przytuliła Lucię.
- Kocham Cie córeczko – powiedziała głaszcząc ją po głowie.
- Ja ciebie też mamo. Dziękuję za wszystko – dodała jeszcze i wtuliła się w ramiona matki. Teraz doskonale wiedziała co powinna była zrobić. Wszystko było w jej rękach.
***
- Pablo słuchasz mnie? – Sergio zmarszczył brwi i zamknął teczkę z dokumentami. Oparł się w fotelu i przyjrzał się uważnie przyjacielowi. Pablo przetarł oczy dłonią.
- Przepraszam, zamyśliłem się – przyznał i wstał podchodząc do okna. Wsunął dłonie w kieszenie eleganckich spodni i zapatrzył się na panoramę miasta.
- Co się dzieje? – zapytał Sergio patrząc na niego wyczekująco. Pablo zerknął na niego przez ramię i pokręcił głową.
- Nic ważnego – odparł sucho i spojrzał przed siebie.
- Chcesz mi powiedzieć, że Lucia to nic ważnego? – zapytał. Pablo westchnął – znam cie nie od dziś nie musisz wciskać mi takiego kitu – powiedział łagodnie.
- Masz rację. Przepraszam – odpowiedział skruszony – wydaje mi się, że nie mam już siły na to by walczyć o moje małżeństwo z Lucią – przyznał. Sergio pokręcił głową i wbił wzrok w biurko słuchając co ma do powiedzenia jego przyjaciel – chyba nic już nie da się zrobić. Nie możemy się dogadać. Jasna cholera! Nawet ze sobą normalnie nie rozmawiamy. Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem jak się uśmiecha. Nie wiem kiedy ostatni raz widziałem w jej oczach coś ponad gniew, żal i ból. Nie mogę nawet przy niej być i wspierać podczas ciąży. Chciałbym…. – głos mu się załamał. Przełknął gulę w gardle – chciałbym poczuć pod dłonią jak rośnie moje dziecko, jak daje o sobie znać. Nie wiem nawet czy to chłopiec czy dziewczynka. Boże….. – przeczesał włosy palcami – pragnąłem zrobić wszystko by stworzyć nam najpiękniejszy i najcieplejszy dom z pełną i kochającą się rodziną. A teraz wszystko szlag trafił i nie ma już nic – powiedział. Sergio spojrzał na przyjaciela i potarł w zamyśleniu brodę.
- Pablo powinieneś o czymś wiedzieć – zaczął. Pablo odwrócił się w jego stronę i wbił w niego intensywne spojrzenie. Sergio pochylił się do przodu i oparł łokcie o kolana składając dłonie w koszyczek – wczoraj rozmawiałem z Fer. Podobnie jak ty musiałem w nią wyjaśnić wszystkie nieporozumienia – powiedział i spojrzał na Pablo. Fonseca zmarszczył brwi i czekał na dalszy ciąg opowieści w milczeniu – dwa lata temu kiedy ty związany byłeś z Lucią ja spotykałem się z Fernandą.
- Tak wiem – przyznał Pablo.
- No właśnie. Po kilku miesiącach oświadczyła mi, że spodziewa się mojego dziecka. Muszę przyznać, że byłem w szoku i chyba nie byłem gotowy na dziecko. Kiedy o wszystkim dowiedział się mój ojciec, zagroził, że jeśli zwiąże się z tą dziewczyną to zniszczy mnie, ją i nasze dziecko. Kazał mi zrobić wszystko by pozbyć się, jak on to powiedział, tego benkarta – wyjaśnił i głos mu się załamał. Przełknął ślinę i odetchnął – nie miałem wyjścia. Jedyne co w tej chwili mogłem zrobić to odsunąć ją od siebie – przetarł dłonią oczy – wybrałem jak mi się wydawało jedyne wyjście. Teraz wiem, że drugi raz nie popełniłbym tego błędu. Powiedziałem jej wtedy wiele przykrych rzeczy, których mocno żałuję – dodał. Pablo podszedł do biurka i oparł się o jego krawędź krzyżując dłonie na piersi.
- Nie miałem pojęcia Sergio. Przykro mi – odparł szczerze.
- Mnie również. Właśnie wtedy Fernanda wyjechała do Californii – powiedział i spojrzał Pablo w oczy. Mężczyzna w jednej chwili napiął wszystkie mięśnie. Zmarszczył brwi patrząc na Sergio z pytaniem w oczach – tak Pablo. Lucia prawie dwa lata temu wyjechała właśnie do Fernandy, która potrzebowała wsparcia. Prosiła Lucię by nikomu nie mówiła o tym po co wyjeżdża. Lucia nie chciała kłamać, więc nie powiedziała ci dokąd jedzie i po co.
- A ja ją zdradziłem. Niech to szlag! – warknął – dlaczego mi nie powiedziała tego teraz? – zapytał sam siebie.
- Nie wiem Pablo, ale chyba powinieneś z nią porozmawiać.
- Zajmiesz się wszystkim? – zapytał i zebrał z biurka kluczyki, telefon i dokumenty.
- Jasne – rzucił Sergio kiedy Pablo wybiegał z biura.
***
- Cieszę się, że zadzwoniłaś – powiedział Martin kiedy razem z Lucią siedział w jednej z zacisznych kawiarni w centrum Meksyku. Lucia bawiła się serwetką nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem.
- Uważam, że chyba powinniśmy porozmawiać – odparła i rzuciła mu szybkie spojrzenie. Martin uśmiechnął się blado.
- Zanim coś powiesz chciałem cię poinformować, że zostaję w Meksyku – Lucia gwałtownie uniosła wzrok – wuj postanowił otworzyć filię w stolicy. Stwierdził, że to opłacalne dla firmy, a biorąc pod uwagę, że wychowałem się tu, prosił mnie bym zajął się wszystkim – uśmiechnął się. Lucia odwróciła głowę i zapatrzyła się w ludzi przemierzających ulicę – Lucia musisz wiedzieć, że zgodziłem się też ze względu na Ciebie – przyznał. Dziewczyna spojrzała mu w oczy i przyglądała się w milczeniu.
- Nie Martin. Nie chce byś cokolwiek robił ze względu na mnie – odparła poważnie – to prawda, że kiedyś coś nas łączyło, ale skończyło się to kilka lat temu i chcę by tak pozostało – powiedziała i oparła się na krześle kładąc dłonie na zaokrąglonym brzuchu – niedługo urodzę dziecko i chce stworzyć dla niego dom. Taki jaki miałam ja sama. Z kochającą się rodziną. I rodzicami – dodała unosząc wzrok.
- Chcesz mi powiedzieć, że Pablo znów wygrał? – zapytał wściekły i oparł się prychając z furią.
- Nie Martin, bo on nigdy z Tobą nie rywalizował. To nie konkurs na najlepszego kandydata dla matki z dzieckiem – wyjaśniła – kocham go. Jest nadal moim mężem. Noszę jego dziecko i nic tego nie zmieni.
- Ja nigdy nie miałem szans prawda? – zapytał i pochylił się do przodu opierając łokcie na stoliku – nie miałem szans u Ciebie ani teraz ani kilka lat temu – bardziej stwierdził niż zapytał. Lucia spuściła wzrok, ale po chwili znów spojrzał na siedzącego naprzeciw Quesade.
- Co mam Ci powiedzieć Martin? – zapytała bezradnie – między nami nic nigdy nie będzie. Nigdy nie dałam ci też nadziei na to, że to się w jakikolwiek sposób zmieni. Odkąd spotkaliśmy się parę dni temu zawsze byłam wobec ciebie szczera – powiedziała i przeczesała włosy palcami.
- Jasne…. – warknął raczej do siebie niż do Lucii.
- Przykro mi jeśli w jakikolwiek sposób dałam ci do zrozumienia coś odwrotnego. Nie miałam takiego zamiaru – odparła i wstała powoli. Martin również się podniósł i spojrzał jej w oczy.
- To co do Ciebie czuję Lucia nadal istnieje. Nadal Cię kocham i gdyby ś tylko powiedziała słowo sprawiłbym, że byłabyś najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Nie musiałabyś przeze mnie płakać, ani cierpieć – powiedział z bólem w głosie. Lucia spuściła wzrok i uśmiechnęła się delikatnie.
- To nie o to chodzi Martin – spojrzała na niego – ostatnie miesiące były dla mnie najgorszym okresem w moim życiu, ale …. – zawiesiła na chwilę głos i pogładziła swój brzuch – ale dzięki temu wiem gdzie jest moje miejsce. Wiem z kim będę szczęśliwa i kogo kocham. Wiem czego chcę Martin – powiedziała pewna siebie – nie chce łatwego życia usłanego różami. To nie dla mnie. Chce czuć, że żyję. Kochać, kłócić się, krzyczeć jeśli trzeba. Rozmawiać, śmiać się i wiedzieć, że mam obok siebie osobę, która jest dla mnie tak samo ważna jak ja dla niej. Piękne słowa i obietnicę sielankowego życia nie są moim marzeniem Martin. Przykro mi – powiedziała i zamrugała powstrzymując łzy- życzę ci szczęścia. Żegnaj Martin – powiedziała cicho, odwróciła się i odeszła. Wiedziała gdzie powinna teraz być i z kim. I w tej chwili była tego pewna bardziej niż czegokolwiek w przeciągu ostatnich miesięcy. |
|
Powrót do góry |
|
|
natalka0125 Mocno wstawiony
Dołączył: 25 Sie 2011 Posty: 6301 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:51:40 26-04-12 Temat postu: |
|
|
Odcinek naprawde emocionujacy na szczeście Lucia dała kosza Martinowi i końcówka mnie troche zaciekawiła cźby Lucia wróciła do Pabla ? czekam na nex kochana
Ostatnio zmieniony przez natalka0125 dnia 13:52:41 26-04-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:37:15 28-04-12 Temat postu: |
|
|
Lucia porozmawiała z matką i w końcu coś do niej dotarło. Trochę mi żal Martina, ale grunt, że kobieta w końcu zrozumiała, że tylko z Pablem może być szczęśliwa. Szkoda, bo to jednoznacznie daje do zrozumienia, że wielki finał tuż, tuż... ale koniec czegoś oznacza początek czegoś nowego, a wiesz, że jestem wielką fanką Twojej twórczości Widziałam w przedpremierach czy zapowiedziach Twój nowy pomysł i już nie mogę się doczekać kiedy pojawi się na forum I tak czytając ten pomysł przypomniała mi się "Bella Mafia", ale to chyba nie będzie miało z sobą nic wspólnego, co? A może jednak? |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:59:56 28-04-12 Temat postu: |
|
|
Aguś masz niewątpliwie rację, że nadchodzi wielkimi krokami koniec tej historii, no ale zanim to nastąpi jeszcze chwilkę trzeba poczekać.
Co do mojego nowego pomysłu to raczej nie będzie ono miało nic wspólnego z Bella Mafia. Fakt, że klimat tego opowiadania może być podobny, bo to temat sycylijskiej mafii, ale tutaj raczej nie będzie żadnej zemsty, czy kłamstw głównej bohaterki. Niewątpliwie jednak będzie wątek romantyczny no ale to chyba nie ulega wątpliwości. No ale i na to przyjdzie czas. Zanim je wrzucę na forum to muszę trochę narobić zapasów to raz, a dwa chciałabym najpierw skończyć Karuzelę uczuć i może Odzyskam Cię, bo tam na razie nie mam weny |
|
Powrót do góry |
|
|
nemorisa Wstawiony
Dołączył: 17 Kwi 2012 Posty: 4198 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:50:13 29-04-12 Temat postu: |
|
|
właśnie skończyłam czytać, bardzo dobre opowiadanie, wspaniale opisujesz sytuacje i emocje pomiędzy bohaterami, bardzo mi się podobało, z niecierpliwością czekam na zakończenie
muszę przeczytać inne twoje opowiadania, pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
mina107 Prokonsul
Dołączył: 29 Kwi 2012 Posty: 3548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wa-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:13:00 01-05-12 Temat postu: |
|
|
Witaj
Jestem tu od niedawna ale właśnie skończyłam
czytać twoje opowiadanie. I jestem pod wrażeniem.
Jest lepsze niż wiele książek które czytałam.
Czekam na dalsze |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:41:22 06-05-12 Temat postu: |
|
|
Przede wszystkim dziękuję dziewczyny za komentarze. Cieszę się, że postanowiłyście poświęcić Wasz czas na czytanie mojego opowiadania
Niewiele już zostało odcinków do końca, bo dosłownie +/- 4, więc zapraszam do czytania
ODCINEK 21
Lucia weszła do domu teściów i zamknęła za sobą drzwi. Oparła się o nie plecami i odetchnęła głęboko przymykając powieki. Ostatnie dni były dla niej bardzo stresujące. Dla niej i dla dziecka. Położyła dłoń na mocno zaokrąglonym brzuchu i pogładziła go delikatnie.
- Pani Lucio dobrze się pani czuje? – do holu weszła gosposia ze strachem malującym się na twarzy i z troską w oczach. Lucia uśmiechnęła się łagodnie.
- Tak, wszystko w porządku – powiedziała i ruszyła w stronę schodów – nie martw się Rosa – dodała i powoli weszła po schodach na górę. Idąc korytarzem do swojego pokoju rozejrzała się dookoła. Dopiero teraz dostrzegła jak wiele jest tu fotografii. Na ścianie wzdłuż korytarza wisiały ramki ze zdjęciami z całego życia domowników. Kiedy była tu ostatni raz prawie dwa lata temu widziała większość z nich, ale od tamtego czasu pojawiły się też nowe. Należące do Teresy i Arturo, do Eleny tuż po zakończeniu studiów, później w ogrodzie, aż w końcu z Pablem. Lucia stanęła przed zdjęciem i przyglądała mu się. Oczy jej męża były inne od tych jakie zapamiętała. Puste, bez wyrazu i emocji. Tak musiał wyglądać kiedy go opuściła. Kiedy postanowiła zostawić jego i ich problemy. Pokręciła głową. Przecież wtedy nie widziała dla nich innego wyjścia. Gdyby wtedy nie wyjechała wszystko potoczyło by się inaczej i nie byłaby w tym miejscu, w tym czasie, nie nosiła by pod sercem ich dziecka. A przede wszystkim nie wiedziałaby ile tak naprawdę znaczy dla niej Pablo i jego miłość. Westchnęła i ruszyła do swojego pokoju. Teraz powinna sięgnąć za telefon i zadzwonić do niego. Poprosić o spotkanie i mieć nadzieję, że nie jest już za późno. Otworzyła drzwi pokoju, zapaliła światło i aż podskoczyła kiedy na fotelu przy oknie siedział nie kto inny jak Pablo. Zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na niego.
- Cześć – odezwał się pierwszy i wstał kiedy podeszła bliżej.
- Cześć – odparła i rzuciła swój sweterek na drugi fotel po czym usiadła na łóżku.
- Gdzie byłaś? – usłyszała pytanie, ale z ulgą zauważyła, że nie zostało wypowiedziane z furią czy podejrzliwością w głosie. Wręcz odwrotnie. Pablo uważnie dobierał słowa i musiało go to wiele kosztować. Lucia uniosła wzrok i napotkała parę pięknych zielonych oczu w jakich się zakochała. Oczu które każdego dnia patrzyły na nią tak jak teraz.
- Musiałam spotkać się z Martinem – powiedziała ostrożnie. Mięsień na policzku Pablo zaczął drgać, ale nie odezwał się słowem. Zacisnął szczęki i czekał z milczeniu – chciałam się z nim zobaczyć, żeby wyjaśnić coś bardzo ważnego – dodała i położyła dłoń na swoim brzuchu.
- Co takiego? – zapytał Pablo patrząc na nią intensywnym spojrzeniem.
- To, że mam rodzinę – powiedziała i spojrzała mu w oczy – lada dzień urodzę dziecko, które powinno mieć kochających się rodziców i pełną rodzinę. Taką jaką miałam ja i ty – powiedziała. Pablo nadal milczał, wiec Lucia postanowiła skorzystać z okazji i powiedzieć wszystko co ma do powiedzenia a co dawno już powinna była zrobić – kiedy ponad rok temu wyjeżdżałam byłam na Ciebie wściekła. Chciałam zostawić ciebie, nasze małżeństwo i wspólne życie daleko za sobą i żyć dalej. Nie wiedziałam jednak że to jest takie trudne. Każdego dnia zmagałam się z pokusą by do Ciebie zadzwonić i poprosić o spotkanie. By przyjechać i z tobą porozmawiać – zawiesiła na moment głos.
- Czekałem na to Lucia – powiedział cicho. Dziewczyna uniosła wzrok i zerknęła na niego.
- Wiedziałam jednak, że jeśli do tego dojdzie, kiedy cie zobaczę wszystkie postanowienia wezmą w łeb i wybaczę ci wszystko. Bałam się jednak, że jeśli to zrobię to będziesz wiedział jaka jestem słaba wobec ciebie. Kiedy wróciłam tu w powodu ojca, wiedziałam, że nasze spotkania będą nieuniknione i nawet nie wiesz ile kosztowało mnie by ci nie ulec. By nie rzucić ci się w ramiona i błagać byśmy zaczęli wszystko od nowa – spojrzała mu w oczy – potrzeba było Martina na powrót w moim życiu bym zrozumiała, że dłużej tak nie można. Ze kocham tylko ciebie i z nikim innym nie chce budować szczęścia… - dodała po czym spuściła wzrok – nie wiem tylko czy nie jest już za późno - Pablo przyglądał jej się przez chwilę, podszedł bliżej i kucnął przed nią unosząc jej podbródek i zmuszając by spojrzała mu w oczy.
- A ja kocham ciebie Lucia. Całym sercem i nigdy nie przestałem. Popełniłem w życiu wiele błędów, podejmowałem złe decyzje, które miały wpływ nie tylko na mnie, ale również na ciebie i teraz na nasze dziecko. Ale chce zacząć wszystko od nowa. Stworzyć dla ciebie dom. Być dobrym ojcem i mężem. Chce byś wiedziała, że nic nigdy nie zmieni moich uczuć do ciebie i co więcej chce byś wiedziała, że możesz czuć się bezpieczna. Nigdy, za żadne skarby świata nie popełnię tego samego głupstwa. Nie chce ci obiecywać życia usłanego różami, że zawsze będziemy się zgadzać, bo tak nie będzie. Znając nasze charaktery nie raz jeszcze będziemy się kłócić, nie raz będziesz płakać, ale chce być tylko z tobą. Z nikim innym. Z tobą i z naszym dzieckiem.
- Z córeczką – powiedziała Lucia cicho. Pablo spojrzał na nią zdumiony, analizując przez chwilę to co usłyszał.
- Co? – wydukał i przełknął głośno ślinę.
- Będziemy mieli córeczkę Pablo – powtórzyła wyraźnie. Pablo patrzył na nią uważnie po czym uśmiechnął się szeroko i ujął jej twarz w swoje dłonie.
- Córeczka – powtórzył sam do siebie. Zupełnie jakby chciał się upewnić, że dobrze słyszy. Spojrzał Lucii w oczy i pocałował ją gorąco. Wplótł palce w jej gęste włosy i pogłębił pocałunek tuląc ją jednocześnie do siebie. Lucia drżącą dłonią pogładziła policzek męża pokryty kilkudniowym zarostem. Pablo padł na kolana i przysunął się bliżej nie przestając jej całować. Lucia czuła jak jej serce przyspiesza, a ciało drży. Miała obok siebie Pabla i dopiero teraz uświadomiła sobie jak bardzo za nim tęskniła. Za jego dotykiem, zapachem, czułością jaką ją obdarzał każdego dnia ich małżeństwa. Jak mogła tak długo bez niego żyć. Nie wiedziała jak udało jej się wytrzymać tę rozłąkę. To wszystko nigdy nie powinno było się zdarzyć. Nie tak to miało wszystko wyglądać, ale teraz zaczną wszystko od początku. Stworzą prawdziwą i szczęśliwą rodzinę dla swojego dziecka. Pablo czując jak policzki Lucii mokną od łez odsunął się od niej powoli i spojrzał jej w oczy z czułością i tęsknotą, ale błyskiem radości. Uśmiechnął się i delikatnie otarł mokre policzki żony.
- Zdecydowanie zbyt długo byłaś z dala ode mnie – przyznał patrząc jej w oczy. Lucia również uśmiechnęła się przez łzy.
- Auć! – skrzywiła się i złapała za brzuch w momencie kiedy poczuła mocne kopnięcie. Pablo zerknął na nią wystraszony, ale kiedy dostrzegł radość w jej oczach poczuł ulgę – daje o sobie znać – powiedziała i ujęła dłoń męża po czym położyła ją na swoim brzuchu – domaga się dotyku ojca – dodała cicho. Pablo jak zahipnotyzowany patrzył na mocno zaokrąglony już brzuch Lucii.
- Zdecydowanie zbyt długo – powtórzył i w tej samej chwili poczuł jak jego córka porusza się w łonie matki. Uśmiechnął się a samotna łza spłynęła mu po policzku. Lucia ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała delikatnie.
- Przepraszam – wyszeptała i oparła czoło o jego czoło – odebrałam ci tak wiele – powiedziała a głos jej się załamał.
- Ciii……. – uspokoił ją i pogładził po policzku. Spojrzał jej w oczy jakby chciał się przekonać, że to wszystko dzieje się naprawdę – jestem tu z tobą. Czuje jak moje dziecko się rozwija. Chce się tym cieszyć w tej chwili. Nie zmienimy tego co się między nami działo, ale możemy oboje to naprawić i żyć dalej. Razem – powiedział i pocałował ją w czoło – kocham cie Lucia - Dziewczyna wtuliła się jego silne ramiona i przymknęła oczy.
- Ja ciebie też kocham Pablo. Zawsze tak było – westchnęła. Pablo pogłaskał ja po głowie.
- Chciałbym jeszcze wiedzieć jedną rzecz – powiedział i odsunął się lekko by spojrzeć jej w twarz – czy dwa lata temu wyjechałaś do Californii by pomóc Fer? – Lucia zmarszczyła brwi i patrzyła na niego uważnie.
- Skąd o tym wiesz? – zapytała nieśmiało.
- Sergio przyznał mi się do tego dzisiaj. Wiem o ciąży Fernandy i o tym, że wyjechała nie mówiąc nikomu ani słowa – przyznał. Lucia odetchnęła głęboko i skinęła głową.
- To prawda – odparła – wyjechała, bo chciała odpocząć, ale kiedy poroniła nie chciała być sama a tym bardziej nie miała ochoty by tu wracać. Prosiła mnie bym do niej przyjechała. Tylko na kilka tygodni, ale błagała bym nie mówiła nikomu ani słowa. Nie chciała by Sergio w jakikolwiek sposób dowiedział się o tym gdzie przebywa i co się stało z ich dzieckiem. Nie mogłam nie dotrzymać słowa. Nie mogłam ci wtedy nic powiedzieć – dodała i spojrzała mu w oczy.
- Rozumiem – odparł ze smutkiem – ale nie wracajmy do tego więcej – poprosił. Lucia skinęła głową z lekkim uśmiechem.
- Dobrze.
- Powinnaś odpocząć – powiedział Pablo i pocałował jej dłoń – to był długi dzień – przyznał – dla nas obojga – dodał i wstał całując ją w czoło. Lucia chwyciła jego dłoń i spojrzała mu w oczy.
- Zostań ze mną – poprosiła – twoje miejsce jest przy żonie i naszym dziecku. Nie chce już zasypiać sama – powiedziała. Pablo ujął jej kark i pocałował ją namiętnie.
- Nie odmówię – uśmiechnął się i pocałował ją w nosek. Lucia uśmiechnęła się i wgramoliła na łóżko. Pablo zdjął buty i położył się obok niej. Wsparty na łokciu wyciągnął dłoń i pogładził brzuch Lucii. Pochylił się i złożył na nim delikatny pocałunek.
- Kocham was – wyszeptał i spojrzał żonie w oczy – nic więcej nie jest mi potrzebne – dodał i pochylił się by pocałować Lucię delikatnie. W tej chwili miał wszystko czego mógłby pragnąć. Żonę i córeczkę, która niedługo przyjdzie na świat. Był pewien, że zrobi wszystko by tak pozostało.
***
Fernanda odetchnęła głęboko, a kiedy drzwi windy się otworzyły wkroczyła na korytarz. Czuła jak serce podchodzi jej do gardła, nogi drżą, a w ustach zasycha. Ostatnie czego pragnęła to by historia się powtórzyła. Nie chciała przechodzić tego wszystkiego po raz kolejny. To byłoby ponad jej siły. Żadna mądra myśl nie przychodziła jej do głowy odkąd wyszła z gabinetu lekarza. Sama właściwie nie wiedziała dlaczego tu przyjechała. Czego oczekiwała? Niczego. Mogłaby wyjechać daleko stąd i poradzić sobie sama, ale zdawała sobie sprawę z tego, że to i tak niczego nie zmieni. Nie zamierzała tchórzyć. Nie tym razem. Musiała stawić czoła życiu. Nawet jeśli będzie zmuszona zrobić to sama. Podeszła do ściany i oparła się o nią przymykając oczy. Przetarła dłonią czoło, przeczesała włosy palcami. Bała się. tak cholernie się bała, ale nie miała wyjścia. Odetchnęła głęboko i odepchnęła się od ściany. Podeszła do kontuaru przy którym pracowała sekretarka.
- Monico, czy Sergio jest u siebie? – zapytała. Dziewczyna widząc przygnębioną twarz Fernandy jedynie skinęła głową – dziękuję – odparła tylko i ruszyła do drzwi. Zapukała i weszła do środka. Sergio siedział przy biurku i rozmawiał przez telefon. Kiedy zauważył Fernandę uśmiechnął się do niej i pogrążył w rozmowie. Fernanda zamknęła za sobą drzwi i powoli podeszła do biurka. Przygryzła policzek od środka powstrzymując łzy i odwróciła wzrok wbijając go w jakiś mało znaczący punkt za oknem. To jednak nie umknęło uwadze Sergia. Spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami niewiele rozumiejąc.
- Charlie zadzwonię do Ciebie później – rzucił do słuchawki – jasne. Cześć – odłożył słuchawkę i wstał podchodząc do Fernandy. Dziewczyna wbiła w niego pełen bólu i niepewności wzrok.
- Co się dzieje? – zapytał szczerze zaniepokojony. Ujął jej twarz w dłonie i spojrzał w oczy. Fernanda odsunęła się od niego o krok.
- Jestem w ciąży – odparła i wbiła w niego chłodne spojrzenie obserwując jego twarz. Sergio przełknął ślinę i oparł się o biurko niedowierzając w to co usłyszał – nic nie powiesz? – zapytała a w jej oczach zabłysły łzy. Sergio spojrzał na nią.
- Boże….. – wyszeptał.
- Posłuchaj – zaczęła – jestem tu, bo uważam, że powinieneś wiedzieć. Nie chce jednak powtórki z rozrywki, to ponad moje siły. Niczego od ciebie nie oczekuję. Raz popełniłam ten błąd i nic dobrego z tego nie wyszło. Poradzę sobie sama. Jak zawsze. A ty zrobisz z tą wiedzą co będziesz chciał – dodała stanowczo. Sergio zmarszczył brwi i podszedł do niej.
- O czym ty mówisz? – zapytał.
- O tym, że powinnam była zadbać o to by sytuacja sprzed dwóch lat się nie powtórzyła. Za błędy trzeba płacić i zamierzam to zrobić, ale sama. Nie musisz czuć się do niczego zobowiązany….. – wyrzucała z siebie słowa, ale nawet na niego nie spojrzała.
- Przestań – przerwał jej. Fer uniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Sergio podszedł bliżej i ujął jej twarz w obje dłonie zaglądając głęboko w oczy – nie tym razem Fer. Z niczym już nie będziesz musiała radzić sobie sama. Nie po to Cię odzyskałem, żeby teraz pozwolić Ci odejść. Tym razem będzie inaczej. Zaopiekuję się tobą i naszym dzieckiem Fer. Kocham Cie zrozum to. Chce być z tobą i pragnę tego dziecka – wyznał. Fer chciała coś powiedzieć, ale w tej samej chwili do gabinetu weszła Monica.
- Przepraszam Fer, ale mamy jakiś problem u Ciebie w biurze – powiedziała z poważną miną. Fernanda zmarszczyła brwi i ruszyła do wyjścia.
- Jaki problem? – zapytała idąc korytarzem.
- Sama zobaczysz – rzuciła tylko młoda sekretarka. Fernanda pokręciła głową i skręciła korytarzem w prawo. Weszła do swojego gabinetu i stanęła jak wryta. Całe pomieszczenie wypełnione było kwiatami. W koszach i wazonach. Stały wszędzie, na podłodze, przy oknie, na meblach. Na podłodze rozsypane były płatki a na biurku stało małe pudełko. Fernanda ostrożnie podeszła do biurka i wzięła do ręki opakowanie. Otworzyła wieko i wyjęła z niego mniejsze pudełko z doczepionym liścikiem. Przełknęła ślinę i przeczytała „Wyjdziesz za mnie?”. Odwróciła się gwałtownie w stronę drzwi. Do gabinetu z lekkim uśmiechem wszedł Sergio.
- Otwórz – poprosił. Fernanda drżącą dłonią otworzyła pudełeczko i jej oczom ukazał się piękny pierścionek z brylantem. Najpiękniejszym jaki kiedykolwiek widziała. Nigdy nawet nie śmiała marzyć o czymś takim. Zakryła dłonią usta i spojrzała na Sergia, a po jej policzku popłynęła samotna łza.
- Fernando Riviera kocham Cię całym sercem. Chce spędzić z tobą resztę życia i stworzyć dla naszego dziecka wspaniały dom. Pragnę cie uszczęśliwić, dać ci wszystko czego potrzebujesz. Jeśli tylko mnie zechcesz, obiecuję, że będę o was dbać. Daj mi szansę udowodnić, że się zmieniłem, że nie zachowam się jak tchórz – powiedział i otarł kciukiem łzę płynącą po jej policzku – wyjdziesz za mnie? – zapytał patrząc jej w oczy. Fernanda skinęła nieśmiało głową i zaśmiała się przez łzy.
- Tak – odparła. Sergio uśmiechnął się. Wyjął pierścionek z pudełeczka i wsunął jej na palec. Pochylił się i pocałował ją gorąco. Fernanda zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego całym ciałem. Myślała, że ten dzień po raz kolejny okaże się dla niej najgorszym, a było wręcz odwrotnie. Była tak szczęśliwa, że jej serce nie umiało tego ogarnąć. |
|
Powrót do góry |
|
|
natalka0125 Mocno wstawiony
Dołączył: 25 Sie 2011 Posty: 6301 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:52:30 06-05-12 Temat postu: |
|
|
Odcinek cudowny nareszcie Lucia i Pablo sie pogodzili i beda razem Sergio oświatczył sie fer . czekam na next kochana |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:06:17 06-05-12 Temat postu: |
|
|
Cyfra 4 mnie dziś prześladuje... już mi Maggie napisała, że za cztery odcinki koniec AA, a teraz jeszcze Ty? No cóż... Co dobre szybko się kończy, ale trzeba mieć nadzieję, że przyjdzie nowe, równie dobre, a może nawet lepsze
Cieszę się, że wszystko zmierza do happy endu i mam nadzieję, że już nic nie zburzy ich szczęścia. W sumie mogłoby się to skończyć tym odcinkiem więc zastanawiam się co tam jeszcze wymyśliłaś. 4 odcinki to całkiem sporo na to, by wprowadzić jakieś małe zamieszanie, ale mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy |
|
Powrót do góry |
|
|
mina107 Prokonsul
Dołączył: 29 Kwi 2012 Posty: 3548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wa-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:08:07 06-05-12 Temat postu: |
|
|
Genialnie
wzruszyłaś mnie tak że miałam łzy w oczach i naprawdę długo walczyłam żeby się nie rozpłakać |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|