|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:19:37 24-09-11 Temat postu: Karuzela uczuć |
|
|
KARUZELA UCZUĆ
Co czujemy kiedy całe nasze życie przewraca się do góry nogami. Kiedy tracimy tych, którzy byli dla nas najważniejszymi ludźmi na ziemi. Jak znaleźć w sobie siłę by stawić czoło kolejnym problemom. Na te pytania musiała odpowiedzieć sobie Lucia Fonseca. Przeszło rok temu była szczęśliwą mężatką, zakochaną bez pamięci w swoim mężu. Do czasu kiedy przyłapała ukochanego na zdradzie. Wszystkie plany i marzenia prysły jak bańka mydlana, niszcząc nadzieje na przyszłość. Myślała, że nic gorszego nie może jej już spotkać. Myliła się. Po roku spędzonym w Californii, wraca do rodzinnego domu, by pożegnać się z umierającym ojcem i rozwieść z niewiernym mężem. Wkrótce dowiaduje się, że firma jej ojca stoi na skraju bankructwa. Zaniedbana przez chorego seniora rodu wpadła w kłopoty finansowe. Na domiar złego jedyną osobą, która może jej pomóc jest ten, z którym nie chce mieć już nic wspólnego. Pablo Fonseca w zamian za pomoc żąda czegoś, czego Lucia nie chce mu oddać. Na obojgu ponowne spotkania wywierają ogromne wrażenie, a uczucie jakim się darzyli powraca ze zdwojoną siłą. Problem w tym, że Lucia nie chce mieć nic wspólnego z mężem, a on sam żyje z kochanką u boku. Czy ich miłość ma jeszcze szansę na przetrwanie? Uratują uczucie jakie ich łączy, czy całkiem się znienawidzą?
OBSADA:
RESZTĘ OBSADY DODAM WRAZ Z ROZWOJEM AKCJI [/u]
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 19:46:08 16-05-12, w całości zmieniany 24 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30701 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:47:27 24-09-11 Temat postu: |
|
|
Interesująca fabuła i zachęcająca obsada, czynią tą telenowelę godną uwagi. Cieszy mnie, że w głównej roli obsadziłaś Ximenę w wersji z LCDAL, bo bez wątpienia można ją zaliczyć na duży plus. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:46:38 24-09-11 Temat postu: |
|
|
Co ja widzę? Nowe opowiadanie? Ale czy to znaczy, że MM za chwilę się skończy, czy jednak będziesz pisać dwa równolegle? W sumie to nieistotne, bo tak czy siak będe czytać Co do obsady - wiesz, że dla mnie to tylko miły dodatek do całości, a jestem pewna, że całość, jak zwykle będzie świetna W Twoim wykonaniu po prostu nie może być inaczej ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:26:07 24-09-11 Temat postu: |
|
|
Nigdy nie czytałam żadnego Twojego opowiadania, ale to mnie zaciekawiło i czekam z niecierpliwością na jakiś prolog lub pierwszy odcinek.
Ogromnym plusem jest mój Michel w obsadzie |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:33:34 25-09-11 Temat postu: |
|
|
Dziękuję wszystkim za komentarze
Cieszę się, że obsada, przynajmniej po części, przypadała Wam do gustu.
Aguś - wszystko kiedyś musi się skończy, a dobrze wiesz, że ja czasem wolę zakończyć swoje opowiadanie wcześniej, zanim jeszcze mnie samej znudzi się wymyślanie co dalej. Jak na razie jeszcze muszę dokończyć, wiele spraw w MM, także kilka odcinków przed nami. No ale już bliżej niż dalej do końca
A teraz zapraszam na pierwszy odcinek
ODCINEK 1
Stała na tarasie i od kilku minut wpatrywała się bezsensownie w jakiś mało znaczący punkt w ogrodzie. Sama właściwie nie wiedziała gdzie. Patrzyła i nie poznawała tego miejsca. Czuła się tak jakby to był całkiem obcy jej dom. A przecież to tu się wychowała, tutaj stawiała pierwsze kroki. Tutaj uczyła się jeździć konno. To po tym ogrodzie biegała razem z ojcem, który mimo zapracowania zawsze znalazł czas dla niej, swojej jedynej córki. Roberto Sandoval. Człowiek, który był dla niej nie tylko ojcem, ale wielkim przyjacielem i autorytetem. Wiele się od niego nauczyła, a mimo to zdawała sobie sprawę, że nigdy nie uda jej się mu dorównać. Była dumna, że ma takiego ojca. Rodzina zawsze była u niego na pierwszym miejscu. Nie było nic ważniejszego. Nigdy o niej nie zapominał. Kiedy dorastała i buntowała się, jako jedyny umiał z nią rozmawiać. Brał ją na przejażdżki konne i milczał. To jej wystarczało. Czuła wtedy, że jest dla niego ważna. Poświęcał jej czas, zawsze kiedy tego potrzebowała i wtedy kiedy nawet nie chciała się do tego przyznać. Czasem rozmawiał, czasem po prostu był obok i milczał. Miał doskonałe wyczucie. Wiedział jak się zachować w każdej życiowej sytuacji. Jego spontaniczność, szczerość i mądrość życiowa budziły w Lucii zachwyt każdego dnia przez dwadzieścia cztery lata. Nie pamiętała dnia, żeby się nie uśmiechał. I to właśnie tego śmiechu będzie wszystkim brakowało. Kiedyś ten dom, hacjenda i winnica tętniły życiem. Dzisiaj czegoś tu brakuje i co najgorsze, nikt nigdy nie wypełni już tej pustki. Teraz wszyscy pogrążeni są w żałobie. Lucia nie spodziewała się, że jej powrót z Californii do Meksyku okaże się takim koszmarem. Miała wrócić i uczcić z ojcem jego pięćdziesiąte urodziny, tymczasem wróciła i czas spędzała w szpitalu czuwając przy łóżku umierającego ojca. Choroba postępowała bardzo szybko i niszczyła jego organizm coraz bardziej. Codziennie przez te kilka dni błagała Boga, by nie odbierał jej człowieka, któremu tak wiele w życiu zawdzięcza, a mimo to nie została wysłuchana. Odebrano jej tego, którego kochała najbardziej na świecie. Tego, który dla niej gotów był zrobić wszystko. Dziś już nie usłyszy jego szczerego śmiechu, nie spojrzy w ciepłe rodzicielskie oczy. Nie poczuje silnych ramion, które zawsze dawały poczucie bezpieczeństwa i spokoju.
Samotna łza spłynęła jej po policzku. Otarła ją szybkim ruchem dłoni. Obiecała sobie, że się nie załamie. Nie może tego zrobić. Musiała być silna, by poprowadzić hacjendę i firmę. Miała wiele do zrobienia. Musiała być silna dla matki, która przeżyła śmierć męża najbardziej ze wszystkich. Lucia czasem zazdrościła rodzicom tej miłości. Czystej, szczerej i tak silnej. Nigdy w siebie nie zwątpili. Mieli w sobie oparcie. Lucia nie pamiętała, by kiedykolwiek doszło między nimi do kłótni. Czasem ojciec zamykał się w gabinecie i siedział w milczeniu paląc cygaro. Siedział tak i patrzył na ich ślubne zdjęcie. Później wychodził do ogrodu, gdzie matka pielęgnowała swoje ukochane kwiaty, obejmował ją czule i całował w czoło. Wtedy Lucia nie wiedziała jakie to ważne. Myślała, że lepiej wykrzyczeć sobie w twarz co się myśli. Z upływem lat jednak dowiedziała się, że bardzo się myliła. Zawsze marzyła o tym by doświadczyć takiej miłości. Rzeczywistość jednak miała dla niej inny plan. Zakochała się będąc na studiach. Myślała, że będzie tak szczęśliwa jak jej rodzice. Jednak jej życie potoczyło się innym torem i jej małżeństwo skończyło się bardzo szybko. Kciukiem potarła obrączkę, którą jeszcze miała na palcu. Przez ostatni rok nie znalazła w sobie dość siły, by ją zdjąć. To wszystko tak bardzo wciąż bolało, mimo upływu czasu. A teraz jeszcze większy ból rozdzierał jej serce.
Westchnęła i oparła się dłońmi o barierkę. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko. To jednak nie pomagało. Wspomnienia, emocje i atmosfera dzisiejszego dnia odcisnęła na niej piętno. Nie mogła dłużej wytrzymać towarzystwa ludzi, którzy przybyli do ich domu, by składać kondolencje. Pragnęła ten dzień spędzić samotnie. Wsiąść na swojego ukochanego konia i zniknąć tam gdzie nikt by jej nie znalazł. Musiała odetchnął, bo zaczynała się dusić w tym domu, wśród tych wszystkich ludzi. Widząc ich pełne współczucia spojrzenia, sztucznie bądź szczerze wypowiadane słowa otuchy. Nigdy nie lubiła takich spędów, ale dziś musiała to tolerować. Po części ze względu na matkę, która tylko z powodu obecnych ludzi jakoś jeszcze się trzymała.
Przeczesała włosy palcami i przetarła kark. W tym samym momencie usłyszała czyjeś kroki na posadzce. Odwróciła się i ujrzała swoją najlepszą przyjaciółkę. Ubrana w czarny kostium z eleganckimi spodniami i białą bluzeczką. We włosy miała wsunięte ciemne okulary. Spojrzała na nią zaczerwienionymi oczami i stanęła obok. Przez chwilę obje milczały.
- Jak się trzyma moja mama? – zapytała w końcu Lucia przerywając kojącą ciszę.
- jest silna – odparła Fernanda – a ty? – zapytała i spojrzała jej w oczy. Lucia spuściła wzrok.
- radzę sobie – odpowiedziała i spojrzała przed siebie mrużąc oczy – nie mam innego wyjścia. Muszę stawić czoło rzeczywistości i wspierać matkę – dodała. Spuściła wzrok i spojrzała na złoty krążek zdobiący jej palec – poza tym muszę jeszcze zamknąć wiele spraw – powiedziała i spojrzała na Fernandę smutnymi oczami.
- wiem, że to wcale dla Ciebie nie łatwe – powiedziała i założyła włosy za ucho. Lucia pokręciła głową.
- Gdybym miała to zrobić rok temu, pewnie byłoby to dla mniej trudniejsze. Teraz chce po prostu się uwolnić z tego i tak już nie istniejącego związku – powiedziała a jej głos przesiąknięty był żalem i goryczą – dla nas obojga to będzie najlepsze wyjście. Zwrócę mu wolność i będzie mógł robić co mu się podoba i z kim mu się podoba – powiedziała a jej twarz wykrzywił grymas bólu.
- Rozmawiałaś z nim dzisiaj? – zapytała Fernanda i spojrzała na nią wyczekująco. Lucia uniosła wzrok i pokręciła głową.
- Nie. To nie jest odpowiedni moment na takie rozmowy. To dla mnie i tak ciężki okres, nie chce prowokować z nim kłótni – odparła i przeczesała włosy palcami – a tak się skończy próba rozmowy z nim - westchnęła i oparła się plecami o barierki.
- Dlaczego nie porozmawiacie ze sobą jak dorośli ludzie? – zapytała Fernanda patrząc na przyjaciółkę z dezaprobatą – przecież nie tak dawno świata poza sobą nie widzieliście, spędziliście razem piękne chwile …. – zawiesiła głos widząc zamglone spojrzenie Lucii.
- Fer, proszę cię – poprosiła i zamrugała kilkakrotnie powstrzymując łzy – było, ale się skończyło. Czasem się zastanawiam, czy my oby na pewno się kochaliśmy. Może to był młodzieńczy błąd – powiedziała i skrzyżowała ręce na piersi – pozwoliłam mu się skrzywdzić i wejść sobie na głowie. Drugi raz na to nie pozwolę, dlatego rozmowa z nim jest dla mnie całkowicie bezpodstawna i nic nowego nie wniesie.
- Skoro rak uważasz – powiedziała i uśmiechnęła się blado – pamiętaj jednak, że zawsze możesz na mnie liczyć – położyła jej dłoń na ramieniu. Lucia uśmiechnęła się smutno i kiwnęła głową.
- Wiem, dziękuję – wyszeptała, bo głos jej się załamał. Fernanda bez słowa objęła ją mocno starając się dodać otuchy i siły na to by przetrwała te trudne dla niej dni.
- Idziesz do środka? – zapytała po chwili patrząc jej w oczy. Lucia otarła łzę samotnie spływającą jej po policzku.
- Tak, za chwilę przyjdę – powiedziała i spojrzała przyjaciółce w oczy. nie musiała nic więcej mówić. Fer doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Lucia potrzebuje jeszcze chwili samotności. Kiwnęła więc głową i weszła do domu zostawiając ją samą na tarasie. Nim Fernanda zdążyła zniknąć za drzwiami na jej miejscu pojawił się mężczyzna, z którym Lucia nie miała zamiaru dzisiaj zostawać sam na sam. Odwróciła się do niego tyłem i oparła dłońmi o barierki. Podszedł do niej bez słowa i stanął obok. Włożył ręce w kieszenie i zerknął na jej profil. Wiedział, że jest zmęczona. Znał ją lepiej niż siebie. Pamiętał każdą minę, spojrzenie. Kiedyś należała do niego, teraz stali się dla siebie obcy.
- Co tu robisz? – zapytała spokojnie, ale nawet na niego nie spojrzała.
- Chciałem wiedzieć, czy jakoś sobie radzisz – odparł i nie spuszczał z niej wzroku. Dziewczyna spojrzała mu w oczy z powątpieniem.
- Oczekujesz, że się rozpłaczę? Że wpadnę ci w ramiona prosząc byś mi pomógł? – zapytała i skrzyżowała ręce na piersi – nie martw się, poradzę sobie i nie będę niepokoić ani ciebie, ani twojej nowej dziewczyny – dodała i odwróciła wzrok.
- Daruj sobie – powiedział z kwaśną miną – to nie jest ani czas, ani miejsce na roztrząsanie takich spraw.
- Owszem, masz rację – powiedziała – a ja nie mam zamiaru tego już roztrząsać. Dla mnie wszystko jest jasne od dnia, w którym zastałam cię z tą cholerną blondynką i mam nadzieję, że jesteś z nią szczęśliwy –powiedziała z pogardą – zakończymy nasze małżeństwo w sądzie i nie będę musiała więcej cię oglądać – odparła i ruszyła do domu. Pablo jednak załapał ją za łokieć i spojrzał w oczy.
- Nie obwiniaj za wszystko mnie – powiedział – gdybyś czasem pomyślała o mnie i nie wyjechała nic by się nie stało. Byłaś moją żoną i twoje miejsce było przy mnie – wysyczał przez zęby. Lucia wyrwała ramię z jego uścisku i rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
- To nie usprawiedliwia twojej zdrady – warknęła i nie czekając na jego reakcję weszła do domu. Pablo odwrócił się i z furią uderzył w barierkę.
***
- Jest pan pewien Panie mecenasie? – zapytała Lucia, kiedy następnego ranka w hacjendzie pojawił się prawnik jej ojca. Rafael Silva położył dokumenty na stoliku i rozpiął guzik marynarki.
- Niestety, obawiam się Pani Lucio, że sprawa jest poważna – powiedział patrząc na nią ze smutkiem – z tego, co mówił mój przyjaciel firma ma ogromne straty finansowe – dodał. Lucia zrezygnowana ukryła twarz w dłoniach – Roberto podczas choroby nie mógł zająć się firmą, a nie miał nikogo, kto należycie by go zastąpił. Przez tą sytuację i przede wszystkim jego chorobę, wiele spraw zostało zaniedbanych czego konsekwencje widzimy – Lucia wstała i zaczęła niespokojnie chodzić po salonie.
- To wszystko moja wina. Nie powinnam była wyjeżdżać. Gdybym została w domu mogłabym się zająć firmą. Nie mielibyśmy teraz tych wszystkich kłopotów – wyrzucała sobie. Odetchnęła głęboko i potarła czoło.
- Proszę się za nic nie winić. Ojciec był z pani dumny - powiedział szczerze. Lucia spojrzała na niego smutnymi oczami – musimy teraz znaleźć wyjście z tej sytuacji.
- Istniej w ogóle jakaś możliwość? – zapytała i skrzyżowała ręce na piersi – nie mogę stracić firmy, winnicy, ani tego domu – powiedziała patrząc na niego z wyczekiwaniem – to praca życia mojego ojca.
- Zdaje sobie z tego sprawę Pani Lucio – powiedział Rafael i przeczesał włosy palcami – w tej chwili firma potrzebuje mocnego zastrzyku finansowego – zauważył przeglądając po raz kolejny dokumenty. Jeżeli nie chce pani sprzedać firmy, konieczne jest znalezienie wspólnika, który byłby chętny zainwestować w bankrutującą firmę – zauważył patrząc na nią.
- Czyli mamy nikłe szanse na to, by kogoś takiego znaleźć? – zapytała a widząc wahanie mecenasa dodała:
- Proszę mi powiedzieć wszystko – poprosiła. Mecenas zamilkł na chwilę, po czym kiwnął głową.
- Głównie inwestorzy nie chcą topić pieniędzy w biznesie, który nie rokuje dobrze. Na pewno na pani korzyść przemawia to, że ma pani doskonałe pomysły na rozwój firmy, ale mimo to może być ciężko – odparł i potarł brodę w zamyśleniu. Lucia usiadła z rezygnacją w fotelu i przymknęła oczy – właściwie to istniej jedna możliwość. Nie chciałem o tym wspominać, bo myślałem, że znajdziemy inne wyjście – zaczął patrząc na nią niepewnie. Lucia pochyliła się do przodu.
- O co chodzi? – zapytała i spojrzała mu w oczy.
- Jeżeli chce pani zachować firmę i winnicę, mamy jedno wyjście z takiej sytuacji. Jest bowiem jedna osoba, która zgodziłaby się pani pomóc. Jest gotowa zainwestować w firmę, ale oczekuje połowy udziałów – Lucia zawahała się przez chwilę – obawiam się, jednak, że nie będzie pani zadowolona.
- O kim pan mówi mecenasie? – zapytała. Rafael patrzył na nią przez chwilę po czym westchnął.
- O pani mężu. Pablo Fonseca zaoferował swoją pomoc w zamian za połowę udziałów…. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:43:12 25-09-11 Temat postu: |
|
|
dubel
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 13:51:41 25-09-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:08:40 23-10-11 Temat postu: |
|
|
Wiedziałam, że gdzieś tu było jeszcze coś Twojego, co dawno miałam przeczytać no i znalazłam, ale dziś już nie mam czasu. Przeczytam i jutro skomentuję. Mam nadzieję, że nie zrezygnowałaś z pisania tego opowiadania? |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:14:18 23-10-11 Temat postu: |
|
|
Szczerze? Zastanawiałam się nad tym i miałam je dzisiaj zgłosić do usunięcia, ale coś mnie podkusiło i tego nie zrobiłam teraz już wiem co Twój komentarz hehe.....
Spokojnie nie ucieknie Ci na razie - a później zobaczymy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:16:07 23-10-11 Temat postu: |
|
|
Oki, to jutro zaraz po pracy, siadam, czytam i piszę co myślę
A teraz już zmykam. Buziaki :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:33:46 23-10-11 Temat postu: |
|
|
OKI to ja pomyślę, co by tu napisać dalej |
|
Powrót do góry |
|
|
natalka0125 Mocno wstawiony
Dołączył: 25 Sie 2011 Posty: 6303 Przeczytał: 21 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:54:30 23-10-11 Temat postu: |
|
|
wow super odcinke czekam na wieciej |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:24:42 24-10-11 Temat postu: |
|
|
Jestem, przeczytałam i powiem Ci, że tytuł jest bardzo adekwatny do tego, co działo się w pierwszym odcinku. Zaczęło się od wspomnień i wzruszeń, potem złość na eks, a na koniec wiadomość o problemach finansowych i o tym, że to właśnie ów eks może okazać się przysłowiowym lekiem na całe zło. Świetne wprowadzenie w akcję i naprawdę mam nadzieję, że jednak będziesz pisała to dalej, bo bardzo zaintrygowała mnie ta historia.
Tak więc pozdrawiam z nadzieją, że wkrótce dodasz tu kolejny rozdziałek.
Czekam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:18:50 26-10-11 Temat postu: |
|
|
Specjalna dedykacja dla Ciebie Aguś za to, że jesteś i chce Ci się czytać moje wypociny
ODCINEK 2
Pablo stał przy oknie i patrzył jak miasto budzi się do życia. Tłumy pędzące do pracy. Samochody stojące w korkach. Wydawać by się mogło, że to kolejny zwykły dzień. Może i tak, ale nie dla niego. Wyjął papierosa z paczki i odpalił. Wypuścił strużkę dymu i patrzył jak znika.
Nie sądził, że spotkanie z Lucią wywrze na nim, aż takie wrażenie. Nie widzieli się rok. Rok przez, który często zastanawiał się co się z nimi stało. Dlaczego miłość, którą się darzyli nie wystarczyła by uratować ich małżeństwo. Oboje popełnili błąd. Nie wiedział tylko czy błędem był fakt, że nie zawalczyli o siebie, czy to, że w ogóle się pobrali. Może to właśnie małżeństwo zniszczyło ich związek. Zastanawiał się nad tym bardzo często, ale nigdy nie wpadł na odpowiedź. Głęboko żałował, że tak to wszystko się potoczyło. Pamiętał doskonale ile dla siebie znaczyli. Każdego dnia widział przed oczami obrazy z tamtych lat, kiedy byli szczęśliwi. Dziś tego wszystkiego już nie było. Teraz nawet nie umieli ze sobą normalnie rozmawiać. Bolała go nienawiść w głosie Lucii kiedy wczoraj z nim rozmawiała. W oczach nie widział już uczucia. Były puste, smutne i pełne bólu. Nic już ich nie łaczyło. Jedyne co im pozostało to rozwieść się i zwrócić wolność sobie nawzajem. Nie było powodu, by dalej mieli się dręczyć. Ich małżeństwo nie istniało. Po co dalej to ciągnąć. On miał nowe życie. Miał kobietę. Nigdy nie zapomni uczucia jakim darzył Lucię, ale to już się zakończyło i nie było sensu do tego wracać. Nie kochali się.
Westchnął. Przynajmniej ona już nic do niego nie czuła. Być może w jego sercu jeszcze gdzieś tli się płomyczek ich miłości. Jednak jest tak mały, że wystarczy go zdmuchnąć. Chciał w końcu odetchnąć. Chciał by ona poczuła się wolna i szczęśliwa a wiedział, że nastąpi to tylko wtedy jeśli da jej rozwód. Być może z kimś była związana. Na samą myśl o tym, coś zakuło go w sercu. Pokręcił głową i zaciągnął się papierosem. Oparł się dłonią o zimną ścianę i przymknął oczy. Musiał przestać o niej myśleć. Przestać roztrząsać to co już się zakończyło. Wiedział, że to wcale nie będzie takie proste. Kilka dni temu rozmawiał z mecenasem Silvą. Zaproponował, że wyciągnie firmę Lucii z kłopotów finansowych. Teraz zastanawiając się nad tym, nie miał pojęcia dlaczego właściwie to powiedział. Zdawał sobie sprawę z tego, że Lucia będzie wściekła kiedy się o tym dowie, ale wiedział też, że firma jest dla niej ważna i zrobi wszystko by ją odzyskać. Dlaczego miał nie skorzystać skoro firma miała potencjał do tego by przynosić zyski. Mógł wziąć w tym udział i wiele zyskać. Nie miał nic do stracenia. Lucia i tak go nienawidziła. Nic nowego. Jednak oprócz tego miał jeszcze swoje powody by jej pomóc. Nie chodziło o zyski i pieniądze. Wiedział o tym tylko on i tak miało pozostać. Nie było potrzeby by ktokolwiek inny znał prawdziwe powody dlaczego angażuje się w ten biznes. A ostatnią osobą, która miała się o tym dowiedzieć była Lucia. Znów zaciągnął się papierosem. Czekały go ciężkie dni i walka z Lucią. Wiedział, że to akurat jest nieuniknione. Westchnął i wtedy usłyszał szczęk otwieranego zamka i do mieszkania weszła Ruth w swoim zwykłym stroju do porannego joggingu. Uśmiechnęła się do niego i podeszła by go pocałować.
- Wstałeś już – zaświergoliła i pocałowała go delikatnie w usta. Skrzywiła się kiedy poczuła dym papierosowy i zgromiła go wzrokiem – prosiłam, żebyś nie palił – powiedziała i wyjęła mu niedopalonego papierosa z dłoni po czym zabrała popielniczkę i zniknęła w kuchni gasząc go po drodze. Pablo tylko pokręcił głową i oparł się plecami o parapet wkładając dłonie w kieszenie spodni.
- Pamiętasz skarbie, że w sobotę jest rocznica ślubu twoich rodziców. Musisz kupić porządny garnitur, a ja powinnam nabyć nową sukienkę – powiedziała obejmując go w pasie – nie chce wyglądać przy tobie jakbym na ciebie nie zasłużyła.
- Nie mów głupstw – powiedział Pablo i odgarnął jej włosy za ucho w czułym geście.
- Twoja mama tak uważa – stwierdziła i zdjęła mu z koszulki niewidzialny paproch – chce jej pokazać, że mnie nie musisz się wstydzić. Poza tym moja rodzina nie należy do plebsu, a tak ona mnie traktuje.
- To nie tak – odparł spokojnie – moja mama jest specyficzną osobą. Nie ufa ludziom. Musisz być cierpliwa i starać się ją zrozumieć. Jest matką, chce nas chronić. Nie możesz mieć jej za złe, ze jest podejrzliwa. Zawsze taka była – uśmiechnął się blado – ludzie długo pracują na to by zdobyć jej zaufanie.
- Wobec Twojej żony też taka była? – zapytała podejrzliwie patrząc mu w oczy. Chciał uniknąć tego pytania. Zdawał sobie sprawę, że Ruth je zada, bo niejednokrotnie jego matka wspominała o Lucii. Jego żona była jedyną osobą jaką Teresa Fonseca darzyła sympatią. Zawsze traktowała ją jak córkę. Pamiętał jaka była wściekła kiedy dowiedziała się, że się rozstali. Nie umiała tego przełknąć, ale z czasem przestała o nią pytać. Pablo nie wiedział czy dlatego, że nie w końcu to do niej dotarło, czy dlatego, że po prostu zdobyła do niej numer telefonu. Nie zdziwił by się gdyby się okazało, ze jednak ma rację. Taka była jego matka. Kochała Lucię i nigdy nie pozwoliła jej zrobić krzywdy, nawet jemu. Własnemu synowi.
- Musimy o tym rozmawiać teraz? Nie jest istotne to jak moja matka traktuje Lucię. Nie jestem już z nią. Żyję z tobą – powiedział i pocałował ją by uciąć dalszą niepotrzebną dyskusję na ten temat. Przynajmniej na jakiś czas. Znał Ruth i wiedział, że nie da za wygraną i ten temat powtórzy się przy pierwszej nadarzającej się okazji. Ruth była po prostu inna niż jego żona. Słodka, dbająca niemal do przesady o własny wygląd i reputację. Przejmowała się tym co mówili o niej inni. Lubiła pieniądze i luksus. Była księżniczką tatusia, który zawsze ją rozpieszczał. Lucia była jej przeciwieństwem. Wychowana na zaradną, mądrą i silną kobietę, która nie pozwoliła sobie wejść na głowę. Zawsze była szczera i nie martwiła się tym co powiedzą o niej ludzie. Nie dbała o pieniądze, a co więcej lubiła pracować i mieć świadomość, ze może sama się utrzymać. Wtedy bardzo go to pociągało. Zawsze to właśnie podobało mu się w Lucii i dlatego stała się jego żoną. Był dumny, ze ma obok siebie taką kobietę. Pewną siebie i świadomą swojej atrakcyjności. A nie młodą dziewczynę, która uwielbiała prezenty i komplementy. Sam nie wiedział, dlaczego związał się z Ruth. Przecież nie była nawet o milimetr ucieleśnieniem jego marzeń o kobietach. Jednak może właśnie dlatego, ze była inna. Chciał zapomnieć. Teraz zaczął się zastanawiać czy naprawdę mu się to udało.
***
- Zajmiesz się tym Sergio? – poprosił Pablo i oparł się na fotelu przecierając dłonią oczy. Sergio przyjrzał mu się uważnie.
- Ciężka noc? – zapytał, a Pablo jedynie skinął głową – nie spałeś, czy Ruth cię wykończyła? – zażartował, ale Pablo spiorunował go wzrokiem i szybko uśmiech znikł z jego twarzy – przepraszam stary – uniósł ręce w geście poddania.
- ciężki dzień, ciężka noc i zanosi się na to, że przez najbliższe dni nie będzie łatwiej – westchnął i napotkał zaciekawione spojrzenie przyjaciela.
- Lucia – bardziej stwierdził niż zapytał. Pablo nic nie odpowiedział – rozmawiałeś z nią?
- o ile w ogóle można nazwać to rozmową. Zamieniłem z nią kilka słów, ale jak zwykle skończyło się nieprzyjemnie – przyznał.
- musicie drzeć ze sobą koty nawet na pogrzebie? – zapytał Sergio i zaczął bawić się długopisem.
- myślisz, ze tego chciałem? – zapytał – myślałem, że będziemy mogli normalnie porozmawiać. Chciałem tylko wiedzieć czy jakoś sobie radzi, ale to był błąd.
- jest silna. Znasz ją przecież – powiedział Sergio z uśmiechem – musiałeś zdawać sobie sprawę z tego, ze takie rozmowy będą się tak kończyć.
- dzięki – prychnął – jesteś bardzo pomocny – westchnął i przymknął oczy. Był zmęczony ostatnimi dniami. W firmie też wiele się działo. Nie miał chwili wytchnienia. Mało spał, a teraz jeszcze to.
- Lucia wie, co zamierzasz? – zapytał Sergio i Pablo spojrzał na niego.
- podejrzewam, ze już wie. Mecenas Silva miał z nią o tym dzisiaj porozmawiać. Podejrzewam, że nie będzie zachwycona, ale ja nie mam innego wyjścia.
- może powinieneś jej powiedzieć, dlaczego naprawdę to robisz? – zaproponował Sergio. Pablo pokręcił głową i zapalił papierosa.
- nie może. Tak będzie lepiej dla niej, dla mnie, dla wszystkich. Poza tym nie ma to znaczenia – zaciągnął się i oparł znów w fotelu – i tak mnie nienawidzi. Fakt, że się dowie niczego nie zmieni, więc nie widzę sensu by wiedziała – dodał.
- naprawdę nie możecie się dogadać? – zapytał Sergio i rzucił papiery na biurko.
- nie zanosi się na to i proszę cie nie próbuj mnie przekonywać, że jest jakiś sposób. Cieszy mnie twój optymizm, ale ja nie będę już próbował z nią rozmawiać normalnie, bo to i tak niczego nie wniesie – stwierdził i przeczesał włosy palcami – czasy kiedy rozumieliśmy się bez słów minęły. Teraz nawet za ich pomocą nie możemy się dogadać – powiedział a jego twarz wykrzywił grymas bólu.
- nie spodziewałem się, że to wszystko tak się potoczy. Byliście... – spojrzał na przyjaciela. Wpatrywał się w niego pełnym bólu i dezaprobaty spojrzeniem – zresztą nieważne – rzucił – Ruth wie o tym, że Lucia wróciła? – zapytał
- nie. wczoraj cały dzień spędziła z matką. Wróciła późno, a dziś rano nie było okazji. Poza tym jest zajęta czymś zupełnie innym – powiedział a jego spojrzenie złagodniało. Zerknął na Sergia a widząc pytanie w jego oczach dodał.
- martwi się tym jak wypadnie na uroczystości rocznicy ślubu moich rodziców – Sergio się zaśmiał i pokręcił głową.
- no tak. Cała Ruth – stwierdził tylko i nic więcej nie powiedział. Wiedział, że to drażliwy temat dla jego przyjaciela. Nie lubił Ruth podobnie jak większość jego rodziny czy przyjaciół. Wszystko dlatego, ze zajęła miejsce Lucii, którą wszyscy kochali. Jednak taką decyzję podjął Pablo i nie zamierzał go osądzać. Nigdy tego nie robił i teraz też nie zamierzał. Chciał coś powiedzieć, ale obaj usłyszeli podniesiony głos sekretarki dobiegający z holu....
***
Lucia odetchnęła głęboko i wysiadła z samochodu. Sięgnęła po torebkę z tylnego siedzenia i ruszyła do wejścia. Weszła do holu firmy swojego męża i z uśmiechem skinęła zaskoczonemu portierowi. Uniósł czapkę i ukłonił się delikatnie uśmiechając się serdecznie. Stanęła przy windach i wcisnęła guzik. Przystępowała z nogi na nogę. Była wściekła jak nigdy. Zamierzała w tej chwili powiedzieć Pablowi co o nim myśli. Kiedy mecenas Silva powiedział jej, że jej mąż może pomóc, ale w zamian chce połowy udziałów szlag ją trafił na miejscu. Nie zamierzała tak tego zostawić. Nie da mu tej satysfakcji, a co więcej wcale nie potrzebowała jego pomocy. Znajdzie innego inwestora, który nie zażąda za pomoc tak kosmicznej ceny. Skrzywiła się, nie była o tym przekonana, ale nie miała wyjścia. Musiała jakoś sobie poradzić i to bez Pabla Fonseci. Winda przyjechała i drzwi się otworzyły. Wsiadła do niej i wcisnęła guzik z numerem pięć. Przejrzała się w lustrze i poprawiła okulary przeciwsłoneczne, które miała wsunięte na głowę. Rzuciła okiem na swój strój i była dumna z siebie, że mimo tragedii jaka ją spotkała wyglądała dobrze. Puder zatuszował odrobinę cienie pod oczami, za co była ogromnie wdzięczna. Nie chciała tu przyjść jako zrozpaczona córeczka tatusia, która szuka pomocy u prawie byłego męża. Co to, to nie. Wyglądała jak kobieta biznesu w granatowych, eleganckich spodniach z kieszeniami, w białej koszuli i granatowym żakiecie w tej chwili rozpiętym. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. W tym samym momencie drzwi windy się otworzy i wysiadła. Jej obcasy stukały po posadzce kiedy ruszyła do gabinetu Pabla. Stanęła przy biurku sekretarki.
- Pablo jest u siebie? – zapytała. Dziewczyna zmarszczyła brwi i otaksowała ją wzrokiem.
- Była pani umówiona? – zapytała i sięgnęła po kalendarz otwierając go na dzisiejszym dniu – poproszę nazwisko.
- Nie byłam umówiona, ale muszę z nim pilnie zobaczyć – powiedziała.
- Prezes jest w tej chwili zajęty. Proszę zaczekać, a ja dowiem się czy ma czas by panią przyjąć – powiedziała sekretarka i sięgnęła po słuchawkę telefonu.
- Nie będę czekała, aż Pan Prezes – zaakcentowała to słowo – znajdzie czas w swoim wypełnionym terminarzu, aby ze mną porozmawiać – odparła i ruszyła w kierunku drzwi. spanikowana sekretarka rzuciła się za nią.
- Nie może pani tam wejść – krzyknęła, ale było za późno. Wpadła do biura i napotkała zaciekawione spojrzenie Pabla. Przy biurku naprzeciwko siedział Sergio. Wstali obaj.
- Mówiłam tej pani, że nie ma pan czasu, ale nie chciała mnie słuchać – powiedziała przerażona.
- Spokojnie Juliana. Ta Pani to moja żona – powiedział Pablo z błyskiem w oku – nie łącz żadnych rozmów, proszę
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 0:34:17 26-10-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:03:27 26-10-11 Temat postu: |
|
|
Dedyk? Dla mnie?! Dziękuję :*
A jeśli chodzi o czytanie tych Twoich, jak to nazwałaś "wypocin", to możesz być absolutnie pewna, że jeszcze dłuuuugo (jeśli w ogóle) mi się to nie znudzi. Nie ma szans, żebyś się ode mnie uwolniła
Co do odcinka - Pablo coś czuje do swojej żony i ona chyba do niego też, o czym świadczą jej reakcje, w końcu kto się czubi... a od nienawiści do miłości bardzo krótka droga
Ruth jest trochę irytująca i wydaje mi się jakaś taka... płytka. Ale może to tylko pierwsze wrażenie. Za to Sergio wygląda na całkiem sympatycznego ^^
Czekam na new i całe to mięso, którym zapewne Lucia zaraz obrzuci swojego prawie eks |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:34:28 26-10-11 Temat postu: |
|
|
Dzięki za koma Aguś
Szczerze przyznam, że wcale nie zamierzam się do Ciebie uwalniać. Cieszą mnie Twoje komentarze, a nawet fakt, że chce Ci się to wszystko czytać
Co do bohaterów - to muszę powiedzieć, że słusznie oceniłaś Sergia i Ruth - właśnie tacy mieli być no, ale jak to bywa w tego typu opowiadaniach - bywa różnie i sympatyczny Sergio tez może mieć coś na sumieniu. No ale już milczę i nic nie powiem
A co do mięsa to trafiłaś w sedno - zresztą nie mogło być inaczej |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|