|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iwi. Mistrz
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 13088 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:43:56 14-11-08 Temat postu: |
|
|
pięęknie ;* uwielbiam to ;* Nie mogę się doczekać, kiedy przyznają się sami przed sobą, że coś do siebie czują ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 13:50:25 15-11-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 22
- Obawiam się, że będziemy musieli poradzić sobie sami. Moja gospodyni z mężem są na urlopie - powiedział Tariq.
Przyjechali do Mjenat przed kilkoma minutami i stali teraz na głównym dziedzińcu willi.
Gwynneth ukradkiem obserwowała otoczenie. Wysoki mur zapewniał zarówno prywatność, jak i bezpieczeństwo. Już kiedy wjechali do Doliny, zauważyła dyskretnie rozmieszczone kamery i Tariq wyjaśnił jej, że w domkach, normalnie użytkowanych przez pracujących na miejscu, mieszka teraz pół tuzina policjantów. Dolina i jej mieszkańcy byli dobrze chronieni przed wizytami nieproszonych gości.
Te słowa przypomniały jej, jak wygląda sytuacja.
- Chyba zacznę się posługiwać twoim tytułem -powiedziała, kiedy pchnął skrzydło wysoko sklepionych, drewnianych drzwi.
- Prawie go nie używam - odparł. - Chyba że przy oficjalnych okazjach, kiedy życzy sobie tego król . Nie widzę takiej potrzeby. Uważam, że człowiek zyskuje sobie szacunek nie inaczej, jak tylko swoimi przymiotami i działaniem. W chłodnym i ciemnym wnętrzu willi unosiła się lekka woń kadzidła i róż.
- Chodź - powiedział Tariq - pokażę ci część przeznaczoną dla kobiet.
Jego słowa przywołały obraz konkubin o migdałowych oczach, czekających w pokorze, by zadowolić swego pana.
- Willę zbudował mój dziadek
- A ty? Mieszkałeś tutaj?
Tariq zatrzymał się i popatrzył na nią, marszcząc brwi.
- Wychowałem się w pałacu, razem z innymi dziećmi - odpowiedział lekko. - Żyliśmy tam jak
jedna rodzina.
- Miałeś mi pokazać część przeznaczoną dla kobiet - przypomniała mu.
- Tędy - odpowiedział krótko, odwrócił się pospiesznie i podążył korytarzem.
Gwynneth musiała prawie biec, żeby za nim nadążyć.
Otworzył ozdobione geometrycznym ornamentem drzwi w końcu korytarza i weszli do znajdującego się za nimi pomieszczenia. Duży, prostokątny pokój udekorowano w stylu
mauretańskim, ze stylizowanymi łukami, wnękami i ornamentami. Wypełniały go niskie sofy obłożone barwnymi jedwabnymi poduszkami i przepięknymi perskimi chodnikami.
- To jest główny salon. Okna wychodzą na ogród, wystarczy otworzyć okiennice. Sypialni
jest kilka, wszystkie przygotowane dla gości, więc możesz wybrać, którą chcesz.
- Która należała do twojej matki? - zapytała Gwynneth.
- Matka miała swój własny apartament. Jest teraz zamknięty. Radziłbym ci wziąć pokój sąsiadujący z salonem. Ma bezpośrednie wyjście do ogrodu. - Zamilkł na chwilę, ale zaraz dodał: - Obawiam się, że do powrotu moich pracowników będziemy zmuszeni gotować sobie sami. Mnie to nie przeszkadza, ale...
- Umiesz gotować? - Gwynneth nie mogła powstrzymać niedowierzania.
Wzruszył ramionami.
- Oczywiście, jeżeli jest taka potrzeba. Dopóki jesteśmy tylko we dwójkę, zjemy to, co zamroził mój szef kuchni. Zostawiam cię teraz, rozpakuj się i urządź.
Gwynneth została sama, ale jej niepokój wcale nie minął. Miała oto mieszkać pod jednym dachem z mężczyzną, który budził w niej nad wyraz gwałtowne uczucia.
Do tej pory dzielili niewielki apartament, teraz był to prawdziwy pałac. Jednak przebywanie
w miejscu, w którym Tariq spędził dzieciństwo, było w jakiś sposób przeżyciem jeszcze bardziej intymnym niż dzielenie z nim apartamentu. Chociaż na początku nie miała takiego zamiaru, Gwynneth zdecydowała się w końcu na sypialnię, którą wybrał jej Tariq. Stało się tak za sprawą bezpośredniego wyjścia do ogrodu, w którym Gwynneth zakochała się natychmiast i bez pamięci. Wykładane płytkami ceramicznymi ścieżki prowadziły
do obrośniętych różami pnącymi altanek, między którymi rosły bujnie najróżniejsze kwiaty
i drzewa owocowe. W położonym centralnie stawku tłuste złote rybki pływały leniwie pomiędzy kwiatami lilii wodnych. Ogród przecinał system misternie ornamentowanych drewnianych kratownic i Gwynneth nie od razu zorientowała się, że ich rozplanowanie do złudzenia przypomina owoc granatu. Najbardziej jednak spodobało jej się coś, co
uznała za arabską wersję basenu z podgrzewaną wodą. Odgrodzony pomalowaną na niebiesko-złoto drewnianą kratownicą obrośniętą burzą różowych, pachnących róż, obłożony niebieskimi płytkami basenik był do połowy zagłębiony w ziemię, a naprzeciw niego stała we wnęce niska sofa rozmiarów podwójnego łoża, pokryta szkarłatnymi, złotymi i zielonkawymi jedwabnymi poduszkami. Na stoliku pomiędzy sofą a basenem stało kilka buteleczek z wonnymi olejkami. Miejsce było iście bajkowe i Gwynneth natychmiast zobaczyła oczami wyobraźni wyciągniętą w ciepłej, pachnącej wodzie hurysę i obserwującego ją, opartego o poduszki kochanka. Wyobraziła sobie, jak do niej podchodzi, podaje do ust kawałek
posypanego cukrem pudrem przysmaku, a potem... Nie bez trudu otrząsnęła się z tak podniecających wyobrażeń i na próbę zanurzyła dwa palce w krystalicznie czystej wodzie, badając jej temperaturę. Nie powinnam, pomyślała w niecałe pół godziny później i rozejrzała się wokoło, by sprawdzić, czy jest całkiem sama. A potem zrzuciła ręcznik, którym była owinięta, i weszła do basenu. Po prostu nie mogła się powstrzymać. Sięgnęła po zwieszającą się gałązkę róży, której kwiaty już gubiły płatki, i rozsypała je na powierzchni wody, wdychając upajający zapach. Woda otoczyła jej ciało niczym ciepły, płynny jedwab. Teraz nie widziała już żadnego powodu, dla którego miałaby zrezygnować z tej przyjemności. Tariq wcześniej uprzedził, że będzie zajęty, więc z pewnością tu nie przyjdzie. Towarzyszyły jej tylko myśli o nim, które wkrótce zabarwiły jej policzki szkarłatnym rumieńcem.
Tariq odsunął krzesło i wstał od biurka. Właśnie otrzymał wiadomość od szefa policji, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, a wszyscy winni siedzą w areszcie. Szef policji sugerował jednak, by Tariq pozostał w Mjenat aż do wydania oficjalnego komunikatu o możliwości bezpiecznego powrotu do Zuranu.
Szybkość i sprawność działania szefa policji i jego ludzi była godna uznania. Tariq spojrzał na zegarek. Powinien podzielić się dobrymi wiadomościami z Gwynneth. Wiedział, że się ucieszy ze skrócenia pobytu w willi. On sam zresztą też był z tego zadowolony.
Czemu więc perspektywa rychłego wyjazdu napełniła jego serce uczuciem bardziej podobnym do smutku niż ulgi? Wzruszył ramionami i podążył ku apartamentom zarezerwowanym dla kobiet. Salon był pusty, ale drzwi do ogrodu otwarte. Tariq ruszył w tamtą stronę i wyszedł na wykładany płytkami taras. W ogrodzie panowała cisza,
było słychać tylko śpiew ptaków. Nagle do jego uszu dobiegł cichy plusk. Tariq wszedł do ogrodu i znieruchomiał na chwilę, nasłuchując, zanim ruszył miękko i bezgłośnie jak wielki kot w kierunku, z którego dobiegał plusk. Gwynneth półleżała, półsiedziała w ciepłej wodzie.
Miała zamknięte oczy, włosy związane na czubku głowy, kilka luźnych kosmyków okalało
delikatny owal jej twarzy. Po powierzchni wody pływały płatki róż, rzucając przejrzyste cienie na jej nagie ciało, ich zapach intensyfikowała zamknięta przestrzeń i ciepło słoneczne. Dziewczyna, nieświadoma jego obecności, poruszała się lekko, a falująca woda rzucała na jej ciało migotliwe cienie. Gwynneth westchnęła i uśmiechnęła się. Jakież to obrazy snuły się pod jej zamkniętymi powiekami? Tariq przymknął oczy, jakby chcąc w nich
utrwalić to przepiękne zjawisko. Szybko i cicho, nie odrywając od niej wzroku,
zrzucił ubranie. Jego masywne ciało rzuciło cień na jej zamknięte oczy.
Kiedy je otworzyła, był już nad nią.
Odcinek 23
- Tariq. - Gwynnetłi patrzyła na niego w zachwyceniu. Śniła o nim i oto był. Odetchnęła
głęboko. Sięgnął pod wodą i dotknął jej stęsknionego ciała.
- Nie - zaprotestowała słabo, jednocześnie otaczając go ramionami i przyciągając bliżej.
Tariq czuł, jak jego samokontrola rozbija się w proch na widok intensywności jej reakcji. Drżąc, wszedł do wody i ukląkł naprzeciw Gwynnetłi. Pocałował ją, zatracając się w gorącej słodkości, kiedy pocałował ją raz jeszcze, a potem jeszcze i jeszcze.
- To raj - wyszeptała.
Otoczyła dłońmi jego głowę, wsunęła palce we włosy i przytuliła do siebie z całych sił.
- Myślałam o tobie i jesteś - zachwycała się, niepewna, czy to, co się dzieje, jest rzeczywistością czy snem.
- Przywołałaś mnie myślami - odpowiedział łagodnie.
Spojrzała mu w oczy, ciemne i zamglone pożądaniem. To nie był sen. Tariq zawładnął nią całkowicie, pozbawił woli i świadomości...
- Wiesz - szepnął w jakiś czas potem - chciałbym to zrobić bez pośpiechu i chyba nie w wodzie.
Gwynneth skinęła głową.
- Trzymaj się - powiedział i podciągnął ją na brzeg basenu.
Gwynneth obejmowała go za szyję, a jej głowa spoczywała na jego szerokiej piersi.
- Opaliłaś sobie ramiona. Nie bolą? - zapytał nagłe.
- Tak bardzo cię pragnę - odpowiedziała, kiedy układał ją na łożu - że reszta się nie liczy. Nie
chcę już dłużej walczyć. - Przeszedł ją dreszcz.
- Skoro już teraz jest tak pięknie, to co poczuję, gdy będziesz we mnie?
- To samo, co z twoimi innymi kochankami - odpowiedział lekko.
Jej ciało zamarło nieruchome, jak zamiera pustynia po zachodzie słońca, pozostając zimna i pusta. Tariq patrzył na nią, oczekując wyjaśnienia takiej reakcji.
- Nie miałam innych kochanków - odpowiedziała ostrożnie.
Czuła, że ją obserwuje, ale była zbyt zmieszana, by spojrzeć mu w oczy.
W końcu milczenie stało się nieznośne.
- Masz do mnie żal? - zapytała cicho.
- Tak - odpowiedział krótko. - Nie rozumiem, dlaczego tak koniecznie chcesz mnie przekonać
o swojej niewinności.
Gwynneth słyszała w jego głosie wyraźny niesmak.
- Ale ja nie ... - zaczęła się bronić.
- Ja też nie - zgodził się z nią Tariq. Owinął biodra porzuconym przez nią ręcznikiem.
Gwynneth bezradnie wzruszyła ramionami.
- Ty byłeś jedyny.
Patrzył na nią w milczeniu tak długo, że jej serce przyspieszyło rytm z lęku przed niewiadomym.
- Wziąłem to, co zaofiarowałaś. Kobieta nie kąpie się nago w bliskości mężczyzny, jeżeli nie
zamierza go sprowokować. Nie znalazła odpowiedzi, więc tylko zarumieniła się z upokorzenia i wstydu. Unikała jego wzroku, niepewna o co jeszcze zamierza ją oskarżyć.
- Przyszedłem zapytać, o której chcesz zjeść. Tu, w Zuranie, jadamy później, ze względu na upał.
- Właściwie nie jestem głodna - jej głos brzmiał bardzo słabo.
Słyszała szelest materiału, z czego wnioskowała, że się ubiera.
- W takim razie zjemy później - odpowiedział obojętnie.
Tariq poddawał rozpaloną twarz powiewowi lekkiej bryzy od oazy, ciesząc się jej świeżością.
W trzcinach jakiś ptak wołał ostrzegawczo, a w świetle księżyca widać było rybę polującą na
komara. Całe ciało paliło go od niezaspokojonego pragnienia, ale przede wszystkim czuł ogromne rozczarowanie i niesmak. Zdążył już nabrać do Gwynneth zaufania i było mu przykro, że się zawiódł. Wierzył, że zaczęło się pomiędzy nimi coś cennego i wyjątkowego i że ona będzie w stosunku do niego uczciwa.
Nie bardzo rozumiał, dlaczego nie przekazał jej jeszcze wiadomości od szefa policji. Nie było już sensu, by tu pozostali, nie miała sensu jego nadzieja, by mogli dzielić coś więcej niż tylko wzajemne pożądanie. Czy tego chciał? Oczywiście, ale w gruncie rzeczy chciał dużo więcej. Chciał jej w swoim łóżku i w swoim życiu. Chciał oddać się jej w całej pełni, chciał oddać jej serce i duszę, obdarzyć zaufaniem miłością, tymczasem ona ofiarowywała mu infantylne
zapewnienia o swoim dziewictwie. Zaraz po kolacji powie jej, że wracają do Zuranu.
Spalone na słońcu barki, plecy i ramiona piekły ją dość mocno i Gwynneth skrzywiła się, oglądając 'I w lustrze zaczerwienioną skórę. Nie było to jeszcze typowe oparzenie słoneczne, ale i tak wrażenie było dosyć nieprzyjemne. Nie miała teraz ochoty na ponowne spotkanie
z Tariqiem, ale wiedziała, że jeżeli się nie pojawi, to on przyjdzie po nią i tak czy siak, nie uniknie spotkania. Tariq zaproponował, żeby zjedli w jego apartamencie, położonym po przeciwnej stronie willi. Umówiona godzina zbliżała się nieubłaganie. Gwynneth żałowała, że nie ma niczego, co mogłaby narzucić na bolące ramiona. Mocno zaróżowiona skóra odcinała się wyraźnie od czarnego topu na ramiączkach. Nie miała jednak wyboru. Tariqa spotkała przy wejściu.
- Właśnie po ciebie szedłem - w jego głosie pobrzmiewała chłodna rezerwa.
Pokój, do którego ją zaprowadził, był urządzony zaskakująco nowocześnie, biorąc pod uwagę
tradycyjny styl willi jako takiej. I w jakiś sposób to połączenie tradycyjnego wystroju z oszczędnym stylem nowoczesnych mebli jednocześnie koiło i drażniło zmysły. Zestawienie szlachetnych kształtów hebanowej szafki i stolików do kawy ze skórzanymi sofami w tonacji złamanej bieli z rozrzuconymi w pozornym bezładzie barwnymi kilimami, stwarzało atmosferę komfortu, a surowość stylu łagodziło bogactwo barw. Obrazy i rzeźby stanowiły doskonałe pendant do otoczenia i Gwynneth miała ochotę wyciągnąć rękę i dotknąć malowideł bogatych w szkarłat pomarańcz, przedstawiających wschód słońca
ponad bezkresem pustyni. Podwójne drzwi otwierały się na mniejszy pokój
jadalny, oddzielony od wewnętrznego dziedzińca, teraz ciekawie oświetlonego, rozsuwaną
przeszkloną ścianą.
- Po przeciwnej stronie mam niewielką kuchnię - wyjaśnił Tariq. - Czasem tak jest wygodniej.
Przynajmniej nie przeszkadzam mojemu kucharzowi, Arubowi.
- Mogę w czymś pomóc?-zapytała Gwynneth, która, pomimo uprzejmości i swobodnego zachowania Tariqa, nie zdołała pozbyć się skrępowania.
- Nie, wszystko już gotowe.
Tariq przyglądał się jej uważnie.
- Masz podrażnioną skórę - zauważył.
- Trochę. To moja wina. Powinnam była bardziej uważać. -I nie chodziło wyłącznie o słońce.
Gwynneth nie mogła zrozumieć swojego uczucia do Tariqa, wiedziała jednak, że nie jest pierwszą kobietą, która wpadła w podobną pułapkę. Najlepsze, co mogła zrobić, to wrócić do domu i zapomnieć, że się kiedykolwiek spotkali. Nawet gdyby chciał się z nią kochać, niczego by to nie zmieniło. Z pewnością jednym z najbardziej przykrych i niszczących przeżyć, jakich może doświadczyć kobieta, jest seks z człowiekiem, którego ona kocha, a który nie kocha jej. Chyba że potrafi sobie wmówić, że jest kochana. Wtedy zyska szczególne
wspomnienie, które wciąż jednak będzie tylko kłamstwem.
Chyba że nie przyzna się do tego sama przed sobą, szeptał jej wewnętrzny głos. Zaczerpnęła tchu.
- Jak długo tu jeszcze zostaniemy?
Spojrzał w bok, jakby coś przyciągnęło jego uwagę.
- Trudno powiedzieć - odpowiedział lekko. Skłamał i to rozmyślnie. On, który chlubił się
swoją uczciwością. Dlaczego chciał ją tu zatrzymać po tym, co się wydarzyło wcześniej? Bo wszystko to, co miało miejsce do tej pory, było skutkiem jego uczucia do niej. Poczuł się rozczarowany tym bardziej, że wcześniej rozmawiali tak szczerze, ale musiał przyznać, że Gwynneth zdołała ukoić stare rany, jak nikt inny w jego życiu. Dlatego pozwolił sobie teraz na przyznanie, jak wiele dla niego znaczy, a także, że jego uczucia do niej bardzo
mocno wykraczają poza zwykłe pożądanie. Kiedy wcześniej tego popołudnia przyniósł ją
na sofę, głowę przepełniały mu słowa miłości, które chciał wyszeptać z twarzą wtuloną w jej nagą skórę. Myślał wtedy, że zdoła stworzyć więź, która połączy ich na zawsze.
Jego mistrzowie i nauczyciele ostrzegali go w młodości, że wiele osób ugnie się pod ciężarem
jego ideałów, że nie zdołają udźwignąć tak wielkiego ciężaru.
Zjedli w milczeniu, przerywanym tylko wyważonymi pochwałami Gwynneth dotyczącymi po
siłku, a kiedy skończyli, Tariq zaproponował spacer po ogrodzie.
- Świetna myśl - zgodziła się Gwynneth. - Ale nie chciałabym ci przeszkadzać w twoich normalnych zajęciach. Mogę pójść sama.
Pod jego uważnym spojrzeniem ciarki przebiegły jej po skórze.
- Jak chcesz - odparł zgodnie. - Masz jakiś balsam?
- Nie mam-przyznała-ale nie jest tak źle, jak wygląda.
- Możliwe, ale należałoby to posmarować. Chodź ze mną - zakomenderował.
Położył jej dłoń na ramieniu i mogła się tylko starać nie zesztywnieć zdradziecko, chociaż nad
wrażliwość jej skóry nie miała nic wspólnego ze słońcem, za to bardzo wiele z dotykiem Tariqa. Uczucie narastało, kiedy prowadził ją przez nieznany dotychczas korytarz. Kiedy otworzył jakieś drzwi i niemal wepchnął ją do środka, zorientowała się, że pokój, do którego
ją przyprowadził, to jego własna sypialnia. Także i tu uderzało umiejętne połączenie tradycji i nowoczesności. Ściany w odcieniu złamanej bieli podkreślały bogactwo wykorzystanych w wystroju wnętrza tkanin. Fotele, niską sofę i ogromne łoże pokrywały ciężkie jedwabie. Chodniki na drewnianej, polerowanej posadzce uzupełniały je kolorystycznie, podobnie jak wiszące na ścianach obrazy. Całości dopełniały gładkie, białe muślinowe
firanki, spięte misternie zdobionymi klamerkami.
- Poczekaj tutaj - polecił jej Tariq, otwierając drzwi do bardzo czystej, nowoczesnej, urządzonej w matowej bieli i chromie łazienki. W pokoju unosił się bardzo słaby, ale wyczuwalny zapach wody kolońskiej Tariqa. Gwynneth przymknęła oczy i z lubością wciągnęła go w płuca. Tariq pojawił się w drzwiach łazienki z plastikową butlą łagodzącego balsamu do ciała w ręku.
- Często się tu przydaje, bo młodzi wolontariusze potrafią zapomnieć, jak niebezpieczne
może być tutejsze słońce, nawet w zimie. Gwynneth uśmiechnęła się ze zrozumieniem
i wyciągnęła rękę po balsam. Ale zamiast go podać, Tariq obszedł łoże i odrzucił ciężką kapę,
odkrywając świeżą, śnieżnobiałą pościel. Patrzyła na łoże, jakby nigdy przedtem nie
widziała nic podobnego. Jej serce biło mocno, a zmysły miała ogromnie wyostrzone. Obecność Tariqa zupełnie wytrąciła ją z równowagi.
- Chyba najbardziej opaliłaś sobie plecy - powiedział bez emocji. - Usiądź, to ci je posmaruję. |
|
Powrót do góry |
|
|
Monita Mistrz
Dołączył: 20 Sie 2008 Posty: 15254 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:18:52 15-11-08 Temat postu: |
|
|
Odcinki wspaniałe.
Tariq i Gwynneth pragną siebie. On nie wieży w to że był jej pierwszym, a ona nie wie jak go do tego przekonać. Dlaczego mężczyzna nie chce jej powiedzieć całej prawdy. Może sie boi. Może ona naprawdę coś dla niego znaczy. A gdy dowie sie o wszystkim zniknie z jego życia tak szybko jak sie w nim pojawiła.
Pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:32:06 15-11-08 Temat postu: |
|
|
przegapiłam chyba siedem odcinków... ale przynajmniej dzięki nim zabiłam tą nudę, która mnie dzisiaj bardzo męczy ;p
mam wrażenie, że Gwinneth i Tariq dopiero co uczą się i poznają swoje uczucia do siebie. Oboje pragnął ze sobą być, ale nie potrafią utworzyć najcieńszej nici porozumienia. Każda ich rozmowa kończy się kłótnią lub upokorzeniem drugiej osoby. A najczęściej obrywa się Gwin, rozumiem, ze Tariq posiada pewne ideały zgodnie z którymi postępuje i pragnie, by inni też tak robili. Ale każdy dowód na to, że jej postępowanie jest podobne i tak samo jak on nie akceptuje pewnych sytuacji, Tariq traktuje jako kłamstwo lub próbę przypodobania się mu.
Na dodatek oboje nie mogą przestać o sobie myśleć, a każde spotkanie pobudza ich zmysły i przyciąga do siebie. Myślę, że tym razem nie uda im się powstrzymać tych uczuć. |
|
Powrót do góry |
|
|
Iwi. Mistrz
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 13088 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:56:27 15-11-08 Temat postu: |
|
|
Aaawsome! Już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka, ależ oni na siebie działają... no i zaczynają się w końcu w duchu przyznawać do uczucia, a to już coś ;DD |
|
Powrót do góry |
|
|
kikiunia Mistrz
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 14366 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: ..z mojego miejsca na ziemi..:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:03:53 15-11-08 Temat postu: |
|
|
Odcinki cudowne
Tariq i Gwynneth pragną siebie na wzajem. On nadal nie wierzy, że był jej pierwszym, a Ona nie wie jak ma Go do tego przekonać. Nie rozumiem tylko dlaczego mężczyzna nie powiedział jej całej prawdy. Może się boi tego co się może wtedy stać. Boi się tego, że Gwynneth zniknie z jego życia tak szybko jak się w nim pojawiła. Oboje jak na razie uczą się tych uczuć, które do siebie czują. Mam nadzieje, że to nie będzie trwało długo... |
|
Powrót do góry |
|
|
roszpunka92 Prokonsul
Dołączył: 24 Kwi 2008 Posty: 3724 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:43:21 15-11-08 Temat postu: |
|
|
Boskie odcinki ;]]
Gwynneth w końcu dowiedziała się kim jest Tariq. Na początku myślała,że mężczyzna chce się jej pozbyć poprzez wypłacenie jej większej ceny za apartament.Dobrze,że oboje sobie wyjaśnili dlaczego tak zależy im na apartamencie.Próba porwania Gwynneth się nie udała.Mimo to wiadomość o tym,że kobieta była w niebezpieczeństwie bardzo zmartwiła Tariqa,który chciał się jak najszybciej znaleźć przy Gwynneth.W dalszym ciągu nie wierzy,że był jej pierwszym. Oboje coś do siebie czują ale nie potrafią dojść do porozumienia. Każda ich rozmowa praktycznie kończy się kłótnią.Mam nadzieję,że w końcu otworzą się przed sobą i wyjawią swoje uczucia.Pozdrawiam i czekam na new ; *** |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:25:43 15-11-08 Temat postu: |
|
|
Chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować wszystkim którzy komentowali i przez to, że zostawiali jakiś ślad czytania wspierali mnie w pisaniu tej telenoweli. Gorąco was pozdrawiam i zapraszam na ostatnie odcinki
Odcinek 24
Nie była w stanie zdobyć się na odmowę.
- Mogę to zrobić sama - zdołała w końcu wykrztusić. Jedna ciemna brew podjechała w górę w mieszaninie niedowierzania i rozbawienia.
- Wątpię.
- Naprawdę, a poza tym wcale mnie nie boli.
Twarz miała zaróżowioną, tak samo jak nagie ramiona. Wyglądała na tak zatrwożoną, jakby byli nieznajomymi, a ona obawiała się wystawić swoje ciało nawet na spojrzenie mężczyzny. Co więcej, jak zauważył Tariq, wcale nie udawała. Wzruszył ramionami, gestem oddalając od
siebie te, cokolwiek sprzeczne, wrażenia, święcie przekonany, że z jego strony nic jej nie
grozi.
- Trudno uwierzyć, że rzeczywiście cię nie boli - odpowiedział jej sucho.
Gwynneth istotnie nie czuła się najlepiej, ale z zupełnie innego powodu. Świadomość tego, co
miało się wydarzyć, nie pozwalała jej swobodnie oddychać. Odwracając się do niego plecami drżała w panice... a może to było podniecenie?
- Będzie lepiej, jeżeli zdejmiesz top - powiedział Tariq.
- Co takiego? Nie! - Gwynneth odwróciła się gwałtownie, twarz paliła ją jeszcze mocniej niż
opalona skóra. Rozpaczliwie próbowała odzyskać kontrolę nad swoimi myślami i pragnieniami. Bo pragnęła go, czyż nie? Oddychała płytko i niespokojnie.
- W basenie byłaś naga, więc opaliłaś sobie całe plecy - wyjaśnił swoje poprzednie słowa.
Och, czemu dała się w to wszystko wciągnąć! Tariq był najwyraźniej zdecydowany nałożyć jej balsam, a jeżeli się nie rozbierze, gotów zrobić to własnoręcznie. Lepiej go posłuchać i przejść przez to jak najszybciej. Wciąż odwrócona do niego plecami szybko ściągnęła top i przycupnęła w rogu sofy. Na karku poczuła ciepły oddech i muśnięcie chłodnych od balsamu palców. Pod wpływem jego dotyku, kiedy lekko uderzał i masował jej plecy, kolistymi ruchami sięgając aż po klatkę piersiową, wymknęło jej się zdradliwe westchnienie. Tariq przeniósł dłonie na ramiona, przerwał na chwilę, zebrał drugą dłonią jej włosy, a potem zaczął delikatnie wmasowywać balsam w kark.
- Dziękuję ci-zaczęła, zdecydowana uciec, zanim zdradzi się przed nim ze swoim pożądaniem. Nie mogła się jednak wymknąć, bo jego dłonie wciąż spoczywały na jej ramionach.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Co się stało? Dlaczego jego głos brzmiał tak
głucho i był tak bardzo przepełniony bólem? - Moja przyjemność - powtórzył — i moja
udręka. Nie mogła się nie odwrócić i nie spojrzeć na niego. Zanim zdążyła się odezwać, pochylił się ku niej 'i nakrył jej usta swoimi wargami z pasją, do której tęskniła.
Żarliwie oddała mu pocałunek, rozchylając wargi pod władczym naciskiem jego języka i przywierając do szerokiej piersi, aż uniósł ją delikatnie i ułożył na sofie.
- Nic nie mów - poprosił, układając się przy niej. - Moja Gwynneth, tylko ty i ja, tylko my...
Zamknęła oczy i poddała się magicznemu dotykowi jego dłoni. Wysunęła się ze spódniczki
i patrzyła w jego oczy, pociemniałe na widok jej niemal nagiego ciała.
-Połóż się - poprosił, sięgając po butlę z balsamem.
- Drżąc z pragnienia, spełniła jego prośbę. Tam, gdzie sięgał długimi, smukłymi palcami,
nie było śladów po opaleniźnie, ale Gwynneth mogła myśleć tylko o tym, żeby nie przestawał. Nie wiedziała, że zwykły dotyk może działać tak piorunująco. Poczuła, jak zsuwa jej malutkie figi, ledwo zakrywające pośladki.
- Och, tak - wyszeptała, wszystkimi zmysłami chłonąc jego bliskość, gdy wklepywał balsam
w delikatnie zaokrąglone półkule, a potem w tylną stronę ud.
Czuła, jak jej ciało pod jego dłonią staje się miękkie i uległe, niewolniczo poddane jego woli.
Wstrzymała oddech, patrząc, jak Tariq się rozbiera, a wyraz jej twarzy odbijał jak lustro to, co
czuła. Czy jakakolwiek kobieta patrzyła na niego w ten sposób? Nawet jeżeli, nie mógł sobie teraz tego przypomnieć. Gwynneth obserwowała go bez słowa, a koniuszek języka stale zwilżający wargi okazał się najsilniejszym ze znanych mu afrodyzjaków. Choć nie dotykali się i nic nie mówili, Tariq był gotów zanurzyć się z głową w zmysłowym cieple jej ciała.
Sposób, w jaki na nią patrzył, czynił słowa niepotrzebnymi. Nawet tysiąc słów nie zdołałoby
przekazać tego, o czym tak otwarcie mówiło jego spojrzenie i na co ona odpowiadała tym samym. W jego spojrzeniu była obietnica wspólnej podróży tam, gdzie jeszcze nigdy nie była i gdzie będzie całkowicie zależna od niego. Zbliżył się do niej, a jego skóra miała fakturę
chłodnego jedwabiu. Kiedy ją pocałował wolno i leniwie, smakując jej aromat, leżała pod nim
miękka i bezwolna, spojrzeniem przyrzekając, że pójdzie za nim wszędzie, gdziekolwiek zechce ją zabrać. Całował ją znowu, teraz mocniej i głębiej i Gwynneth przylgnęła do niego, szukając w nim oparcia w nadciągającej burzy zmysłów. Jego gorące usta wędrowały teraz coraz niżej. Jednocześnie nakrył niecierpliwymi dłońmi jej piersi i poprowadził ku rzeżyciom, które do tej pory istniały tylko w jej wyobraźni. Całe ciało Tariqa paliło i wibrowało przyjemnością bycia z nią. Całował teraz jej brzuch, słysząc i czując mocne bicie jej serca.
Gwynneth próbowała zatrzymać, zarejestrować swoje przeżycia, ale nie była w stanie. Nadchodziły falami, każde nowe zastępowało poprzednie i tylko ono istniało w danej chwili.
Tariq - szepnęła - pragnę cię. - Czy ona to powiedziała, czy tylko pomyślała?
Tariq czuł wszechogarniającą miłość do niej, czuł, że niezależnie od wszystkich innych mężczyzn, tu i teraz liczy się tylko on i tak miało być już zawsze. To uczucie nowe i ożywcze wypełniło go i uczyniło pokornym, uczyło, jak cenna jest dla niego Gwynneth. Dała mu coś, o czym do tej pory nie wiedział, że jest możliwe, a o czym zawsze podświadomie marzył. Ona dotknęła jego najgłębiej ukrytych pokładów, ona pokazała mu, co to znaczy żyć. Kto mógł zrozumieć miłość? Człowiek mógł jej tylko doświadczyć i poddać się jej. Gwynneth wpatrywała się w jego oczy, w których płonął niebezpieczny ogień, niepewna, czy
słyszał jej szept. Kiedy jednym ruchem znalazł się nad nią, chciała zaprotestować, ale nie zdążyła, bo w następnej chwili zalała ją fala ciepła i z całych sił przylgnęła do niego. - Przyniosłem ci herbatę. Chociaż bardzo się starała, nie zdołała opanować zdradzieckiego rumieńca, nie zdołała też spojrzeć Tariqowi w oczy, kiedy postawił filiżankę na stoliku i usiadł obok niej na łóżku.
- Czy już wiadomo, kiedy możemy wyjechać? - zapytała lekko.
Za nic nie chciała, żeby pomyślał, że zamierza wykorzystać to, co się wydarzyło tej nocy. Miała swoją dumę! Chciała wyjechać? Po tym, co przeżyli? Tariq poczuł ukłucie w sercu. Nie pozwoli jej wyjechać. Nie teraz. Nigdy. A przynajmniej zanim zdoła ją przekonać, że chce spędzić resztę życia z nim tak samo namiętnie, jak on pragnął spędzić je z nią.
- Na razie nie - skłamał.
Gwynneth zwilżyła wargi koniuszkiem języka. Spała, zupełnie nieświadoma obecności Tariqa
obok niej.
- Jestem ci winien przeprosiny - odezwał się, gdy otworzyła oczy.
- Rozumiem, dlaczego myślałeś... dlaczego...
- Zmarszczyła nos i odetchnęła głęboko. - Nieczęsto się zdarza, żeby kobieta w moim wieku...
żeby...
- Dlaczego? - zapytał.
- To przez mojego ojca-odpowiedziała szczerze.
- Mówiłam ci już, był kimś w rodzaju seksualnego drapieżcy. Traktował seks jak apetyt, który
trzeba zaspokoić, i zupełnie nie rozumiał, dlaczego to miałoby się wiązać z jakimikolwiek uczuciami. Kiedy odszedł, moja matka często powtarzała, że jestem do niego podobna. Myślę, że między innymi dlatego mnie nie chciała. W jej głosie nie było najmniejszego śladu użalania się nad sobą, ale Tariq wiedział, że jeżeli spojrzy jej w oczy, nic go nie powstrzyma od wzięcia jej w ramiona i wypowiedzenia głośno, co myśli o jej rodzicach, a zwłaszcza o matce. - Chyba od tego się zaczęło - mówiła dalej Gwynneth. - Byłam zbyt młoda, by skojarzyć to, co czułam, z seksem. Wiedziałam tylko, że nie chcę być taka, jak mój ojciec. Kiedy dorastałam, słyszałam, jak otwarcie i bez wstydu opowiada o swoim życiu seksualnym i zaczęłam się martwić, że może odziedziczyłam wszystkie geny odpowiedzialne
za jego amoralne zachowanie. Dla niego seks był jak apetyt, a pogoń za kobietą dla seksu
wyzwaniem, któremu nie potrafił się oprzeć. Kochał dreszcz nowych podbojów, ale nie potrafił nawiązać z partnerką więzi emocjonalnej. Bałam się, że stanę się taka sama, więc postanowiłam nie uprawiać seksu, nawet nie chciałam chcieć tego robić. I to działało. Nie chciałam. Do tej pierwszej nocy z tobą. A potem uświadomiłam sobie
- Gwynneth nagle przerwała, a twarz zaczęła ją palić na myśl, jak niewiele brakowało, żeby mu wyznała, że dzięki uczuciu do niego zrozumiała, jak bardzo się różni od swojego ojca.
- Co sobie uświadomiłaś? - zapytał Tariq.
- Że straciłam już zbyt wiele przyjemności i że nie chcę zostać dziewicą do końca życia. - Przyjemności?
- Tak. Dobrze się bawiłam tej nocy.
Tariq obserwował ją uważnie. Nie tego oczekiwał. Miał nadzieję usłyszeć, że w jego ramionach zrozumiała, że nie może bez niego żyć, że go kocha i chce z nim spędzić resztę życia. Był pewien, że właśnie to czuła, kiedy opowiadała o swoim ojcu, a on obserwował mroczne cienie przeszłości, drzemiące w jej oczach.
Nie był typem gracza, ale pewne sprawy były zbyt ważne, by o nie nie zawalczyć. Musiał postawić na szali swoją dumę, dziedzictwo wielu pokoleń jego przodków.
- Naprawdę? - zapytał. - Jak dobrze?
- J-jak dobrze? - zająknęła się. Nie spodziewała się, że rozmowa przybierze taki obrót.
- Czy na tyle dobrze, żeby chcieć to powtórzyć? Serce biło jej tak mocno, że ledwo mogła myśleć.
- E... chyba tak. Jeżeli ty tego chcesz.
- To co, dziś w nocy? - zaproponował, ignorując jej niewielkie zawahanie. - A może od razu?
- Od razu? - Jej ciało zapłonęło zdradzieckim ogniem. - No...
- A może od razu, a potem w nocy i jeszcze przez wszystkie noce naszego życia? - zaproponował miękko. - I nie dlatego, że to dobra zabawa, tylko dlatego, że nie możemy żyć oddzielnie. Dlatego, że się kochamy i życie bez siebie wzajemnie byłoby jak pustynia bez ciepła słońca i zieleni oaz, byłoby bezkresną ciemnością, w której nie ma nic. Dlatego, że chcemy razem stworzyć nowe życie, którym będzie nasze dziecko, poczęte i narodzone z miłości, naszej miłości. Dlatego, że czujemy to wszystko do siebie nawzajem i... więcej nie potrafię wyrazić słowami. Jesteś moim wschodem słońca i moim wieczornym zachodem. A wszystkie godziny mojego życia są pomiędzy nimi.
- Ty... ty mnie kochasz? - Gwynneth nagle zakręciło się w głowie.
- Czy możesz w to wątpić? Jeżeli wątpisz, pozwól mi to udowodnić, spędzając resztę twojego
życia przy moim boku jako moja żona.
- Chcesz się ze mną ożenić? - szepnęła. - To szaleństwo. Jesteś księciem, powinieneś poślubić księżniczkę...
Tariq potrząsnął głową.
- Poślubię tylko kobietę, którą kocham, a to jesteś ty, tylko ty i na zawsze ty.
Zdradził ją wyraz jej oczu i Tariq wstrzymał oddech w oczekiwaniu tego, co miał usłyszeć.
- Proszę - błagała go Gwynneth - nie patrz na mnie w ten sposób.
- Dobrze - zgodził się łatwo. - A co powiesz na to?
Chwycił ją w objęcia i obsypał pocałunkami.
- Kocham cię - wyszeptał prosto w jej wargi.
- Chciałem ci to powiedzieć w nocy, zanim stałaś się moja, ale nie mogłem.
- Kochałeś mnie wtedy? Chociaż jeszcze myślałeś...?
- Pokochałem kobietę, jaką jesteś. Ciebie, a nie twoją cnotę. Ale nie każ mi już dłużej czekać.
Powiedz, czy odwzajemniasz moją miłość? Czy chcesz dzielić ze mną życie, nadzieje i pragnienia? Pozwolisz, bym cię kochał i wielbił na zawsze?
- Tak! - Zarzuciła mu ręce na szyję i przylgnęła do niego, szepcząc miłośnie w same jego
usta: - Tak, tak, tak... - aż uciszył ją pocałunkiem.
Odcinek 25
- Jesteś szczęśliwa? - spytał Tariq głosem wypełnionym czułością i pożądaniem. - Nie żałujesz?
Gwynneth uśmiechnęła się do niego i potrząsnęła głową. Leżeli w tym samym ocienionym
różami, pachnącym basenie, ale teraz wspomnienie tamtego pierwszego razu wydawało się jej
cieniem innego życia. Pamiętała fantazje, które wtedy snuła, teraz okazało się jednak, że rzeczywistość potrafi przekroczyć najśmielsze oczekiwania.
- Przecież mam ciebie - szepnęła, całując go..
Bardzo szybko odkryła, że jej pocałunki sprawiają mu ogromną przyjemność.
- Kochasz mnie?
Gwynneth skinęła głową.
- Powiedz to - poprosił. - Chciałbym usłyszeć te słowa.
- Kocham cię, mój najmilszy - odpowiedziała i roześmiała się miękko, bo ledwie pozwolił jej
skończyć i pochwycił w ramiona, całując namiętnie, aż płatki róż unoszące się na wodzie zaczęły podskakiwać na falach, wywołanych ruchem ich ciał.
Spędzenie miesiąca miodowego w Ukrytej Dolinie było jej wyborem i chociaż mogli go spędzić w dowolnym miejscu na ziemi, widziała w jego oczach, jak bardzo ucieszyła go jej decyzja.
- Chcę, żebyśmy tu wracali na każdą naszą rocznicę - powiedziała, a potem pochyliła się i wyszeptała mu do ucha: - Czy wiesz, że jest czas na lunch, a od śniadania minęły już trzy
godziny?
- Jesteś głodna? - zapytał.
- Tak. Ciebie - odpowiedziała i roześmiała się radośnie.
Tariq obserwował jej rumieńce i zastanawiał się, czy ona naprawdę wie, choć powtarzał to już tysiące razy, jak bardzo on ją kocha, jak kompletny był z nią jego świat i jak pusty byłby bez niej.
- Tutaj? - zapytał.
- W basenie? - Tęsknota i podniecenie zasnuły jej źrenice lekką mgiełką.
Przez ostatnich kilka tygodni wypełnionych szaleństwem przygotowań do ślubu mieli niewiele okazji do intymności, ale w końcu znów miała Tariqa tylko dla siebie.
W Zuranie zamieszkali w wynajętej willi, czekając, aż będzie gotowa ich własna. Tariq nalegał, by mieli własny dom, zamiast mieszkać z rodziną, ale Gwynneth koniecznie chciała, by jego położenie pozwalało na częste odwiedziny.
Gwynneth nie spodziewała się tak gorącego przyjęcia ze strony rodziny królewskiej i okazywane jej uczucie często przyprawiało ją o łzy wzruszenia.
- Tak się cieszę, że Teresa i Anthony mogli przypłynąć na nasz ślub.
- Są częścią naszej rodziny, więc nie mogło ich tu nie być.
Gwynneth była głęboko wzruszona. Tariq nie tylko zobowiązał się łożyć na naukę jej przyrodniego braciszka, ale i ofiarował Teresie pieniądze na powrót do domu i założenie własnej firmy. Gwynneth myślała o tym wszystkim z czułością.
- Wciąż mnie przeraża, kiedy myślę, jak bliska byłam poddania się moim strachom, zamiast głosowi serca. Gdybym cię straciła...
- Nigdy bym na to nie pozwolił - odpowiedział z uczuciem. - Poza tym, to była moja wina,
bo tak niesprawiedliwie cię osądziłem. Znalazłbym sposób, żeby otworzyć twoje serce na moją miłość i nigdy bym się nie poddał. Jesteś miłością mojego życia. Wierzę, że byliśmy sobie przeznaczeni, bo pasujemy do siebie jak dwie połówki orzecha.
W oczach Gwynneth zaszkliły się łzy wzruszenia.
Kochała go tak mocno i taką samą miłość słyszała w jego głosie.
- Chcę, żeby nasze pierwsze dziecko zostało poczęte tutaj - powiedziała. - W tej Dolinie, która jest częścią twojego dziedzictwa.
Drżała, kiedy podniósł ją z wody i obdarzył namiętnym pocałunkiem. |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:18:32 15-11-08 Temat postu: |
|
|
Dubel
Ostatnio zmieniony przez Maite Peroni dnia 0:25:58 16-11-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
bronislawa Debiutant
Dołączył: 25 Kwi 2007 Posty: 89 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:34:36 15-11-08 Temat postu: |
|
|
Odcinki boskie ... jeju nie moge z twojego pisania jest taki swietny ze jak czytam to co napisalas odrazu sobie wyobrazam..... Tariq i Gwynneth sa dla siebie stworzeni:) Czekam na kolejny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Bebe Prokonsul
Dołączył: 27 Lip 2008 Posty: 3926 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:17:39 15-11-08 Temat postu: |
|
|
Wszystkie odcinki były znakomite. Aż nie wiem co mam powiedzieć. Jedna rzecz która i się nasuwa na myśl to to, że szkoda, że już sie skończyło. Nie mogłam uwierzyć jak czytałam że to dwa ostatnie odcinki. Uwielbiałam tą telke, a się skończyła, no ale wszystko w życiu ma koniec. Wiem, że masz już nowe pomysły na telenowele, więc czekam na nie.
No Tariq i Gwynneth są razem. Chłopak się zmienił z zamkniętego, władczego i moim zdaniem zapatrzonego w siebie przez to, że był księciem mężczyznę w miłego zakochanego, opiekuńczego. myślałam, że już podczas tego jak byli razem w basenie wyznają sobie miłość ale nie musieli sie po raz kolejny pokłócić. Najpierw nie wierzył jej że nie jest prostytutką później że nie zależy jej na pieniądzach, a następnie że jest dziewicą ale sie przekonał, że wszystko co mówiła było szczerą prawdą. Zwierzyła mu sie ze wszystkiego. A jaki się pod koniec zrobił opiekuńczy, martwił sie o nią już wtedy kiedy dowiedział się o tym, ze zostały przeprowadzone na nią zamachy był w niej zakochany. Z może jeszcze wcześniej. Końcówka przedostatniego odcinka była świetna. Tariq wziął Gwynneth podstępem gdyby nie to co powiedział, gdyby nie to w jaki sposób wyraził swoją miłość pewnie tak szybko nie byliby razem chodź to było nieuniknione, bo oboje sie kochają. A ich postanowienia na przyszłość. Spędzanie każdej rocznicy w Ukrytej Dolinie i te plany o dziecku. Oni są dla siebie stworzeni ich dzieci będą bardzo szczęśliwe. Ich rodzice obdarzą ich wielka miłością. No to się trochę zagalopowałam ale to dlatego, że uwielbiam telenowele i nie mogę sie pogodzić z tym, że już koniec.
Chciałoby sie powiedzieć czekam na kolejny odcinek ale to już koniec i nie wróci więcej. |
|
Powrót do góry |
|
|
Bebe Prokonsul
Dołączył: 27 Lip 2008 Posty: 3926 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:25:22 15-11-08 Temat postu: |
|
|
Wszystkie odcinki były znakomite. Aż nie wiem co mam powiedzieć. Jedna rzecz która i się nasuwa na myśl to to, że szkoda, że już sie skończyło. Nie mogłam uwierzyć jak czytałam że to dwa ostatnie odcinki. Uwielbiałam tą telke, a się skończyła, no ale wszystko w życiu ma koniec. Wiem, że masz już nowe pomysły na telenowele, więc czekam na nie.
No Tariq i Gwynneth są razem. Chłopak się zmienił z zamkniętego, władczego i moim zdaniem zapatrzonego w siebie przez to, że był księciem mężczyznę w miłego zakochanego, opiekuńczego. myślałam, że już podczas tego jak byli razem w basenie wyznają sobie miłość ale nie musieli sie po raz kolejny pokłócić. Najpierw nie wierzył jej że nie jest prostytutką później że nie zależy jej na pieniądzach, a następnie że jest dziewicą ale sie przekonał, że wszystko co mówiła było szczerą prawdą. Zwierzyła mu sie ze wszystkiego. A jaki się pod koniec zrobił opiekuńczy, martwił sie o nią już wtedy kiedy dowiedział się o tym, ze zostały przeprowadzone na nią zamachy był w niej zakochany. Z może jeszcze wcześniej. Końcówka przedostatniego odcinka była świetna. Tariq wziął Gwynneth podstępem gdyby nie to co powiedział, gdyby nie to w jaki sposób wyraził swoją miłość pewnie tak szybko nie byliby razem chodź to było nieuniknione, bo oboje sie kochają. A ich postanowienia na przyszłość. Spędzanie każdej rocznicy w Ukrytej Dolinie i te plany o dziecku. Oni są dla siebie stworzeni ich dzieci będą bardzo szczęśliwe. Ich rodzice obdarzą ich wielka miłością. No to się trochę zagalopowałam ale to dlatego, że uwielbiam telenowele i nie mogę sie pogodzić z tym, że już koniec.
Chciałoby sie powiedzieć czekam na kolejny odcinek ale to już koniec i nie wróci więcej. |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 23:30:13 15-11-08 Temat postu: |
|
|
To już koniec Ojej jak mi smutno
Ale piękne były wszystkie opdcinki i cieszę się,z ę mimo,z e przegapiałam je teraz jak nadrabiałam miałam więcej do przeczytania
To dobrze, zę Tarig postanowił zawalczyć.l UDało mu się i to najważniejsze. Oni kochają sie is się pragną, są wspaniałą parą.
Tylko jedno mnie zastanawia... to oni spali ze sobą tej pierwszej nocy? byłam pezekonan że tak, ale chyba jednak sie myliłam |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:11:42 16-11-08 Temat postu: |
|
|
wciąż nie mogę wyjść z szoku, że to już koniec. I mimo, że to był najwspanialszy koniec jaki tylko mógł być... to trudno jest mi się rozstać z Gwinneth i Tariq'iem.
Dopiero teraz zauważyłam jaka duża różnica jest między El Amor Desierto i Kel Tagoulmoust i chociaż często zauważałam podobieństwa w zachowaniu Maite i Gwinneth, zwłaszcza to pożądanie, które było dla nich tak nowym uczuciem i które żywiły tylko i wyłącznie do jednego mężczyzny, można wręcz powiedzieć od pierwszego spotkania oraz Tariq'a i Xandra, którzy byli jak dwie krople wody, oboje stawiali sobie pewne cele, które chcieli osiągnąć, do tego ta miłość do pustyni i ta gloryfikacja kobiety, która musiała być im oddana całym ciałem, sercem, duszą...
Słowa wypowiedziane przez Tariq'a po spędzonej nocy doprowadziły mnie do łez, bo która kobieta nie pragnęłaby, by mężczyzna wyznawał jej miłość tak otwarcie?
Gwin i Tariq kochali się do utarty wszystkich zmysłów, Od samego początku, od pierwszego spotkania, pierwszego pocałunku i przebyli długą drogę by być ze sobą, przez intrygi, kłamstwa, walki ze swoimi uczuciami i naturą, dlatego zasłużyli na to by być szczęśliwymi do końca swoich dni...
Maite dziękuje za kolejną świetną telenowelę ; *
mam nadzieję, że pomysłów na kolejne świetne historie ci nie zabraknie i z niecierpliwością, czekam na twój kolejny wspaniały pomysł. |
|
Powrót do góry |
|
|
FANKI Aktywista
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 301 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:43:33 16-11-08 Temat postu: |
|
|
Ostatnie! Szkoda, bo bardzo lubiłam ją . No ale cóż wszystko sie kończy.
Musze nadrobic komcia, bo dawno nie pisałam.
Gwenneth nareszcie dowiedziała się kim jest Tariq. Szkoda, że co prawda z książki, no ale lepsze to niż nic. Powiedzała mu też dla kogo są te pieniądze. I dobrze. Tariq jak nie za prostytutkę ją ma to za bezduszną babę która kocha tylko pieniadze. Zabrał ja do Doliny. Dobrze, bo tam przeżył dzieciństwo i tak jakby pokazał w końcu kawałek swojego życia przed Gweeneth, bo jak dotąd to ona zawsze mówiła o sobie. Sytuacja w basenie - zabójcza. Juz było tak namiętnie, już mieli zacząc byc raze. To nie Tariq musiał wyskoczyc z tymi kochankami. Dlaczego? On nie ma zaufania do ludzi. Nie wieżył, że Gweeneth jest dziewicą. Potem u niego w pokoju z tym balsamem. Gweeneth bała się troche i chcała uciec, ale ksiąze Zuranu jej nie dał i w końcu ujawnił się ze swoimi uczuciami. Nie tak otwarcie ale coś wyraził. Potem słowa po spędzonej nocy, były bardzo wzruszające. Zazwyczaj to kobieta mówi o swoich uczuciach do meżczyzny. Tym razem nie to Tariq powiedział co czuje i że chce zostac z Gweeneth do końca życia. Oni sie od początku kochali. Tylko żadne nie chcialo tego pokazac. Ale naszczęscie uajwnili się. Nie spędzili ze sobą zbyt duzo czasu, a jednak tak mocno się pokochali. To piekne.
Maite ta telka była świetna. Mam nadzieje, że masz jeszce dużo pomysłów na nowe. Czekam ten wspaniały pomysł. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|