|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:46:38 08-09-08 Temat postu: |
|
|
Dubel
Ostatnio zmieniony przez Maite Peroni dnia 18:59:04 08-09-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Meg Mocno wstawiony
Dołączył: 19 Kwi 2008 Posty: 5914 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Zielona Góra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:14:32 08-09-08 Temat postu: |
|
|
Oj Tristan staraj się, staraj nic nie jest jeszcze stracone. |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:21:26 09-09-08 Temat postu: |
|
|
część 3
Dwa dni wydłużyły się w trzy, trzy stały się czterema. Dopiero piątego dnia wydarzyły się dwie rzeczy, które skłoniły Allison do podjęcia decyzji o wyjeździe.
Około południa zjawił się wysoki i chudy mężczyzna, który obsypał Heidi pocałunkami i zostawił bagaże w jej sypialni z taką naturalności jakby to była jego stała kwatera. Geoff Sanders, jak Allison się dowiedziała, miał niebawem zostać jej szwagrem.
Drugim wydarzeniem był list adresowany na jej nazwisko. Nie zawierał wielu słów. Leżąc na kanapie, Allison przeczytała:
„To nie pulchna tancerka o imieniu Shannon, lecz pan Podrywalski zrezygnował z randki. Powód: nie wyobrażał sobie lepszej partnerki na ten dzień od swojej konsultantki od spraw sercowych.”
Allison bezzwłocznie spakowała walizkę.
Było już dobrze po północy, kiedy ujrzała światła St. Paul. Heidi nakłaniała ją wprawdzie do przesunięcia wyjazdu na ranne godziny, lecz gdy Allison podejmowała jakąś decyzję, przystępowała natychmiast do jej wykonania.
Jak najszybciej musiała zobaczyć się z Tristanem, aby powiedzieć mu, jak bardzo go kocha.
Na pierwszym większym skrzyżowaniu skręciła w prawo i nacisnęła pedał gazu. Roznosiła ją niecierpliwość, a ulice miasta zapraszały wręcz o tej porze do
szybkiej, ryzykownej jazdy. Na szczęście obyło się bez spotkania z wozem policyjnym.
Gdy zajechała przed swój dom, dostrzegła kątem oka, że na obrzeżu parkingu bieleje jakiś kształt. Kształt ten z jakiegoś powodu zaintrygował ją. Wysiadła i poszła w kierunku tego czegoś. W pewnym momencie wydała stłumiony okrzyk. W świetle latami rozpoznała bryłę nimowego pałacu, odtworzoną w śniegu według wzu widniejącego na układankach. Jego twórcą mógł być tylko Tristan.
Allison odruchowo rozejrzała się wokół.
Dostrzegła samochód Tristana, ale był pusty.
Obeszła pałac dookoła i stwierdziła, że tylna ściana nie jest jeszcze skończona. W środku, ubrany w gruby, wojskowy płaszcz, spał Tristan.
- Panie Podrywalski, czy spędzając tu noc, nie ryzykuje pan przeziębienia?
- Czekałem na ciebie - powiedział zdrętwiałymi od zimna wargami, lecz z uśmiechem w oczach. - Heidi powiedziała mi przez telefon, że wracasz dopiero jutro.
- A więc mam sobie iść?
Z trudem stanął na nogi i zesztywniałym z zimna ramieniem usiłował ją objąć.
- Myślałem, że po Walentynkach już ode mnie nie uciekniesz.
- Przepraszam. Bałam się. Ciebie. I siebie.
- A teraz?
- A teraz cię kocham. Czy zrobiłeś ten pałac dla mnie?
- Pomyślałem, że jakiś skromny dowód miłości nie zawadzi. Bo ja cię kocham, Atlison.
- Chodźmy, nocny rycerzu. Czas, żebym roztarła twoje stopy i dłonie.
- A co z tym pałacem?
- Przysuniemy łóżko do okna i będziemy na niego patrzeć.
Pogładził ją po włosach.
- Nie masz pojęcia, jak się cieszę.
JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
- Dostaliśmy przesyłkę od Allison - powiedziała Doris, przyglądając się z ciekawością trzymanej w ręku miniaturowej paczuszce.
- Nie widziałem jej od stycznia. Była wtedy na okresowym przeglądzie - oświadczył doktor Baker.
- Czy mogę ją rozpakować?
Dentysta kiwnął głową.
Po chwili kluskowate palce Doris uporały się z ozdobnym papierem.
- To pudełko - stwierdziła Doris niewątpliwą oczywistość, po czym przeczytała widoczny na wieczku napis, ułożony ze złotych liter: - „Allison i Tristan wstępują w związek małżeński”.
- Niech Bóg im błogosławi. - Doktor Baker, nie wiedzieć czemu, poczuł się wzruszony.
Doris wiedziała, że każde pudełko posiada jakieś wnętrze, nie omieszkała zatem podnieść wieczka. W środku znajdował się pergaminowy zwój, przewiązany złocistą wstążką. Doris zsunęła wstążkę i rozwinęła pergamin.
- Doktorku, miła niespodzianka! - Pomachała pergaminem, jakby to był czek na milion dolarów. - Zapraszają nas na ślub, a potem na wesele. W kościele św. Andrzeja, dziewiętnastego lipca, o siedemnastej. |
|
Powrót do góry |
|
|
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:28:29 09-09-08 Temat postu: |
|
|
Tu nie potrzeba słów- poprostu cudownie, wspaniale, romantycznie i ach! |
|
Powrót do góry |
|
|
Monita Mistrz
Dołączył: 20 Sie 2008 Posty: 15254 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:38:04 09-09-08 Temat postu: |
|
|
jak romantycznie , rozpływam się
mam nadzieję że do ślubu nie będzie już przeszkód
Czekam na new :* |
|
Powrót do góry |
|
|
bara2412 Idol
Dołączył: 08 Lut 2008 Posty: 1457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:47:33 09-09-08 Temat postu: |
|
|
śliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiicznie;d;d;p;p
mam nadzieję, ze będzie wszystko w poządku;d;d
i cichą nadzieje że odcinek o Elizabeth i Alanie również będzie w tylu częsciach<marzyciel> |
|
Powrót do góry |
|
|
Meg Mocno wstawiony
Dołączył: 19 Kwi 2008 Posty: 5914 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Zielona Góra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:30:15 09-09-08 Temat postu: |
|
|
Jak ja uwielbiam takie odcinki wprost chce mi się krzyczeć ze szczęścia!!! |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:36:44 10-09-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 59
Kiedy drużyna Cardinals zeszła z boiska, wynik nadal był remisowy. Na początku następnej rundy Cardinais wyszli na prowadzenie i wygrali. Gio, siedzący już teraz koło Elizabeth, cieszył się z tego jak dziecko.
- Nie wiedziałam, że jesteś takim miłośnikiem baseballa - odezwała się.
- Nie jestem. Alan obiecał, że postawi mi kolację, jeśli zgodzisz się za niego wyjść. Szczerze mówiąc, jestem głodny.
Godzinę później siedzieli razem w „Steak”n Shake”.
- Nie ja wpadłem na pomysł z tymi stekami - skrzywił się Gio. - Trener ma rację, straszne z ciebie skąpiradło.
- Zamknij się i jedz. Czy to moja wina, że w poniedziałki wszystkie drogie restauracje są pozamykane? - uciszył go Alan, wkładając Elizabeth do ust kilka frytek.
- I jeszcze jedno - ciągnął Gio, chociaż oboje nie zwracali na niego uwagi. - Chcę być drużbą na waszym ślubie. Możesz poprosić Nicholasa i Tristana, żeby wprowadzali gości, ale to ja będę drużbą.
- Dlaczego? Chcesz, żeby Miss Fitness zobaczyła cię w smokingu? - zapytał Alan, tralając przypadkiem w secino.
- Co się czepiasz? Ja naprawdę świetnie w nim wyglądam.
- Lepiej uważaj, Gio - ostrzegła go Elizabeth.
-Bo co?
- Nigdy nie wiadomo. Ta twoja Miss Fitness może dojść do wniosku, że w smokingu bardziej przypominasz pana młodego niż drużbę. Nawet się nie obejrzysz, jak zaprowadzi cię do ołtarza.
- Elizabeth, nie bądź złośliwa. - Gio skończył swojego steakburgera i pomyślał o zamówieniu deseru. Elizabeth z Alanem cały czas wpatrywali się w siebie tak, jakby świat wokół przestał istnieć. Po pewnym czasie Gio miał już tego dosyć. Wstając od stołu, wziął rachunek.
- Wychodzę. Dzisiaj ja płacę, Alan. Nie wykręcisz się tanim kosztem.
Oboje pomachali mu na pożegnanie, nawet na niego nie spojrzawszy. Przez prawie cały wieczór trzymali się za ręce i patrzyli sobie głęboko w oczy. W końcu po tylu latach udało im się siebie odnaleźć.
- U mnie, czy u ciebie? - szepnął Alan.
- A może u „Ritza”, skąpiradło?
- Skąpiradło?
- No cóż, sam przyznasz, że mój pierścionek zaręczynowy niewiele cię kosztował.
- To był mój wielki, romantyczny gest - sprzeciwił się, przesuwając delikatnie palcami po jej policzku.
- A mnie się wydawało, że twoim wielkim romantycznym gestem były oświadczyny przed pięćdziesięcioma tysiącami kibiców.
- Nie, to było zwykłe obłąkanie. Czy dzisiaj jest pełnia księżyca? Nie wiem, co wtedy myślałem. To znaczy... To niezupelnie tak. Doszedłem do wniosku, że jeśli masz w sobie choć odrobinę serca, nie powiesz „nie”.
- Nie powiedziałabym „nie”, nawet gdybyś przesłał mi zwykłą kartkę w czasie meczu. Przecież całe życie czekałam, żebyś mi się ponownie oświadczył.
Kocham cię.
- Ja też cię kocham.
- Czy to znaczy, że pojedziemy do „Ritza”?
- Niech ci będzie, to wyjątkowy wieczór. Poza tym muszę pilnować mojej... narzeczonej. Koniec romantycznych kolacji z przystojnymi szefami kuchni. - Spojrzał na nią surowo.
- Zdaje się, że jesteś zazdrosny.
- A niech cię, kobieto! - zaśmiał się, chwytając ją za rękę i ciągnąc do samochodu. - Skoro wreszcie cię zdobyłem, nie mam zamiaru tracić.
- A ja nie mam zamiaru do tego dopuścić - dodała Elizabeth, kładąc mu rękę na kolanie. - A teraz do „Ritza”. I to szybko.
- Po co ten pośpiech? Przed nami całe życie.
Elizabeth położyła rękę na jego udzie.
- Elizabeth!
- Tak? - zapytała niewinnym głosem.
- Uważaj na gliny - polecił, naciskając mocniej pedał gazu.
JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
- Czy ty aby specjalnie nie nadwerężyłeś sobie tego ramienia? - zapytała Elizabeth, kiedy razem z Alanem wypoczywali na prywatnym basenie przed ich apartamentem nad uroczym jeziorem Sandais w St. Lucia.
- Na pewno bym to zrobił, gdybym wiedział, jak tu pięknie. Szkoda tylko, że nie mogę popływać na desce albo na nartach wodnych.
- Za to całkiem nieźle sobie radziłeś w naszym wielkim łóżku, w basenie i licznych ekskluzywnych restauracjach.
- Chyba masz rację - zgodził się. - A propos, nasze łoże z baldachimem nas wzywa...
- Alan, czy nie powinieneś oszczędzać ramienia?
- Właśnie zamierzam to zrobić - odparł ze śmiechem.
- Sama mnie przekonałaś, że czasami warto pozwolić kobiecie być górą...
- Alan! - skarciła go, lecz poszła za nim do pokoju. Alan podał jej szlafrok, stanął za nią i objął ją w pasie.
Razem patrzyli na gwiazdy migoczące na ciemnym niebie i słuchali fal uderzających o plażę przed hotelem.
- Ten tydzień tak szybko minął. Szkoda, że rano musimy wyjechać - westchnęła Elizabeth.
- Nie musimy.
- Co?
- Mam dla ciebie niespodziankę. - Al wziął ją za rękę i posadził na łóżku. - Poczekaj chwilę.
- Co ty knujesz? - zapytała jak zwykle niecierpliwie, obserwując Aleca wyciągającego gazetę z walizki.
- Czekałem na odpowiedni moment, żeby ci pokazać.
- Co to jest? - Wyrwała mu gazetę z ręki.
- Otwórz na stronie dwudziestej drugiej - polecił.
- Ale przecież... - chciała zaprotestować, po czym zaczęła czytać tekst umieszczony pod ich zdjęciem:
„Elizabeth Bonetti i Alan Lozano wstąpią w związek małżeński dnia 4 lipca 2008 r. w St. Lucia nad jeziorem Sandais. Panna młoda jest córką Angeli i Antoniego Bonettich, zamieszkalych w Arlington, w stanie Teksas, i właścicielką Bonetti Trayel Agency. Pan młody to absolwent Boston College, zawodowy baseballista, obecnie grający w drużynie Cardinais z San Luis”.
- Alan! - pisnęła Elizabeth, odrzucając gazetę.
- Coś się nie zgadza? Wiem, że mieliśmy wziąć ślub w Walentynki, ale nie mogłem się doczekać...
Elizabeth zarzuciła mu ręce na szyję i mocno go pocałowała.
- O Boże - zaczęła po chwili - mam tysiąc rzeczy do zrobienia. Muszę...
Alan potrząsnął głową.
- Nic nie musisz. W hotelu wszystko zorganizują. Powiedzieli mi, że mamy zadbać tylko o miłość. Resztą już oni się zajmą, łącznie z kwiatami tropikalnymi, szampanem, tortem weselnym i rejsem po jeziorze.
- I załatwiłeś to wszystko, kiedy ja pływałam w basenie, a ty miałeś odpoczywać?
Alan tylko się uśmiechnął.
- Więc naprawdę masz zamiar się ze mną ożenić?
- Tak. |
|
Powrót do góry |
|
|
Monita Mistrz
Dołączył: 20 Sie 2008 Posty: 15254 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:54:15 10-09-08 Temat postu: |
|
|
Rozpływam się W końcu są tacy szczęśliwi :*
Mam nadzieję że nic nie przeszkodzi im w tym ślubie .
Bo inaczej zamorduje.
Kochana wspaniały odcinek czekam na new :* |
|
Powrót do góry |
|
|
roszpunka92 Prokonsul
Dołączył: 24 Kwi 2008 Posty: 3724 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:07:20 10-09-08 Temat postu: |
|
|
Boski odcinek ;]
i w końcu będzie ślub ; ))
nawet było ogłoszenie w gazecie informujące
o tym wielkim dniu ;]]
Pozdrawiam ; *** |
|
Powrót do góry |
|
|
Meg Mocno wstawiony
Dołączył: 19 Kwi 2008 Posty: 5914 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Zielona Góra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:08:49 10-09-08 Temat postu: |
|
|
Hahaha, Gio strasznie mnie rozśmieszył, taka ważna chwila w życiu jego siostry i przyjaciela, a temu jedzenie pogłowie chodzi, no nie mogę.
Elizabeth i Alan są tacy szczęśliwi, mężczyzna naprawdę się postarał załatwiając ten szybki ślub.
Taki szczęśliwy odcinek ;] |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:46:00 10-09-08 Temat postu: |
|
|
Kochani ten odcinek chciałabym zadedykować wszystkim tym,którzy byli ze mną od początku do końca tej telenoweli ,przeżywając wszystkie ciepłe jak i zimne chwile razem z bohaterami. Dziękuję wam bardzo za te 60 odc:* Dziękuje wszystkim, którzy komentowali, a w szczególności kwasia23, Meg, Olka 21.02, monisia645 , julcia, *Dulce*. Zapraszam was na moją drugą telenowelę El amor desierto, oraz następną, która pojawi się już wkrótce.
Odcinek specjalnie dla was kochani :*:*:*
Odcinek 60
Noc sylwestrowa, Cancun.
Przy barze usiadło trzech mężczyzn, każdy w nienagannie skrojonym smokingu.
- Czym mogę panom służyć? - zwrócił się do nich barman z uprzejmym uśmiechem.
- Zdaje się, że już nas obsłużyłeś - powiedział Nicholas głosem, jakim zazwyczaj prokuratorzy domagają się kary śmierci.
Tristan i Alan odgrywali w tej farsie rolę oskarżycieli posiłkowych, o czym przede wszystkim świadczyły ich potępiające spojrzenia.
Fred poruszył się niespokojnie.
- Co chce pan przez to powiedzieć?
- Sprzedałeś nam najlepszego szampana - odpowiedział zamiast Nicholasa Alan.
Na twarzy Freda pojawił się wyraz ulgi.
- Jeśli serwuję komuś najlepszego szampana, to zawsze jest to dowód faworyzowania danego gościa.
- Zależy to jeszcze od tego, czy wraz z szampanem serwujesz jakieś rady - zauważył Tristan.
- Rady? Nigdy nie udzielam rad - zapewnił ich barman.
Alan obrzucił przyjaciół krótkim spojrzeniem.
- Chyba musimy odświeżyć mu pamięć.
- Było to dokładnie rok temu - zaczął Nicholas, rozsiadając się wygodniej na stołku, jakby przystępował do opowiadania jakiejś dłuższej historii, - Trzech dorodnych kawalerów spotkało się w tym lokalu, by spędzić sylwestrową noc.
Fred badawczo przypatrywał się twarzom mężczyzn, drapiąc się po policzku.
- Alan był wówczas w wisielczym humorze, gdyż pewna dama, z którą się umówił, wystawiła go do wiatru - Tristan przejął wątek narracji.
- A ty i Nicholas nawet nie mieliście widoków na randkę - zrewanżował się Alan.
- Nieważne. Jak by na to nie patrzeć, byliśmy trzema facetami bez kobiet - podsumował Nicholas.
- Teraz już sobie przypominam - ożywił się Fred, zaś obawa, że zostanie zaatakowany przez trzech wariatów, całkowicie znikła z jego okrągłego oblicza. - Dręczyliście się czarnymi wizjami przyszłości.
- I wówczas ty wystąpiłeś z radą, żebyśmy chwycili się pewnego sposobu. Polegałby on na umieszczeniu w rubryce towarzyskiej odpowiednio zredagowanego ogłoszenia, a przepiękne kobiety same będą waliły oknami i drzwiami - powiedział Tristan sarkastycznym tonem, od którego jednak cierpła krew w żyłach.
- Naprawdę tak wam poradziłem? - zapytał gruby Fred głosem niewiniątka.
- Naprawdę.
- I zdecydowaliście się na to?
- Ajakże!
Brwi Freda zbliżyły się do siebie, co nadało jego poczciwemu obliczu wyraz ciekawskiego oczekiwania.
- Tkwiło w tym pewne ryzyko, no nie?
- Nie bardzo wiem, czy to ryzyko odnosisz do ogłoszeń czy do słuchania się rad barmana - powiedział Tristan.
Wydatny brzuch Freda zatrząsł się od tłumionegośmiechu.
- Sądząc z waszych min, chłopcy, można mieć niemal pewność, że ogłoszenia nie przyniosły spodziewanych rezultatów. - Sięgnął po butelkę szampana i z hukiem postawił ją na blacie. - Tym razem ja stawiam.
- Ależ to nie jest konieczne - zaprotestował Nicholas.
- Owszem, jest. Bo jeśli rezultatem stosowania się do moich rad była inwazja na was, chłopcy, tabuna napalonych bab... - Zręczne dłonie Freda wyzwoliły z butelki szampana miłe dla ucha puknięcie.
- Stosowanie się do twoich rad zaprowadziło każdego z nas na ślubny kobierżec - sprostował Nicholas.
Fred wlepił w nich zdumione spojrzenie.
- Co takiego? Ożeniliście się, chłopaki?
- Trochę więcej spostrzegawczości, a od razu byś to odgadł - oświadczył Alan z dumną miną.
- Więc dlaczego siedzicie tutaj, zamiast szaleć na parkiecie ze swoimi żonkami? - Barman wskazał ręką w głąb sali.
- Ponieważ nasze żony udały się do toalety - padła odpowiedź.
- I prawdopodobnie zostaną tam przez jakiś czas. No wiesz, żona Alana odczuwa sensacje związane ze zbliżającym się macierzyństwem - wyjaśnił Tristan.
- A poza tym chcieliśmy bez świadków podziękować facetowi, który pchnął nas na drogę, na której spotkaliśmy trzy cudowne kobiety - dodał Nicholas.
Fred wręczył każdemu napełniony musującym płynem kieliszek,
- Naprawdę znaleźliście żony z tych ogłoszeń? - zapytał, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Powiedzmy raczej, z powodu tych ogłoszeń - uściślił Tristan, obrzucając przyjaciół znaczącym uśmiechem.
Alan wzniósł swój kieliszek.
- Wypijmy zatem za Freda, najlepszego barmana w Cancun.
- Za Freda! - Nicholas i Tristan dołączyli się do toastu. Fred podziękował im szerokim uśmiechem, po czym zapytał:
- Więc czy w końcu powiecie mi, kto wygrał zakład? Nicholas opróżnił swój kieliszek jednym haustem.
Uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Nie ma wśród nas przegranego. Wygraliśmy wszyscy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Meg Mocno wstawiony
Dołączył: 19 Kwi 2008 Posty: 5914 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Zielona Góra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:56:56 10-09-08 Temat postu: |
|
|
Koniec, szkoda bo tak się zżyłam z bohaterami, dziękuję Ci, że pozwoliłaś uczestniczyć w ich życiu i pokazałaś, że miłość jest najpiękniejszym uczuciem na świecie jakim można obdarzyć drugiego człowieka. Czytanie tych 60 odcinków było dla mnie czystą przyjemnością .
Fred okazał się najlepszym co mogło spotkać trójkę przyjaciół, dzięki niemu odnaleźli szczęście i miłość. Zdrowie Freda.
Dziękuję kochana, to była świetna telka. |
|
Powrót do góry |
|
|
bara2412 Idol
Dołączył: 08 Lut 2008 Posty: 1457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:57:32 10-09-08 Temat postu: |
|
|
i koniec laby:( czytając lisosensual;( smutno mi że juz nie będzie tego opowiadania:( baaardzo mi smutno:(
ale ciesze się że tak się skonczylo;d tym bardziej że chcialabym jeszcze poczytac o Elizabeth która byłaby mamą;d;d na prawdę
świetnie zaczęłas;p cudownie zakonczylas;d czego chciec więcej? hehe;d wiem;d więcej odcinków ale skoro zakonczylas te opowiadanie to życze Ci dalszych sukcesów;d:* |
|
Powrót do góry |
|
|
Neosha Debiutant
Dołączył: 06 Sie 2008 Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:04:41 10-09-08 Temat postu: |
|
|
Przepraszam że tego nie komentowałam długo ale nie mogłam sie zabrać..szkoda że juz się skończyło ale jak fajnie:) Musze kiedyś jeszcze to skomentować Pozdrawiam:* |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|