|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Meg Mocno wstawiony
Dołączył: 19 Kwi 2008 Posty: 5914 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Zielona Góra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:20:51 28-06-08 Temat postu: |
|
|
Ana zobaczyła swojego brata, czy to możliwe ?
Pedro zajął się nią jak prawdziwy przyjaciel.
Cieszę się, że Nastka wyjaśniła wszystko to co nagadała jej Libia.
Diana najwyraźniej pożądnie zawładnęła Charlim ciekawe co z tego wyniknie?
Cristina zdradzi historię swojego życi to będzie ciekawe. |
|
Powrót do góry |
|
|
Iwi. Mistrz
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 13088 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:37:29 29-06-08 Temat postu: |
|
|
Charlie opętany przez Dianę, ta kobieta to diabeł wcielony!
Ana i Pedro coraz bardziej się do siebie zbliżają - to dobrze. Mogłabyś napisać coś o Luci i Nacho |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:20:32 30-06-08 Temat postu: |
|
|
Dziękuje za komentarze takim osobom jak Iwoncia, Mia Colucci Arango, la_noche, Paulineczka, Meg i Robertita Bustamante.
Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]
Odcinek 38
Mario spojrzał na żonę. W jej oczach widoczne było cierpienie z powodu wspomnień o tamtych wydarzeniach. Pragnął je poznać jednak nie chciał aby ona źle się czuła przez jego ciekawość. On tylko chciał aby Cristina mogła odzyskać wzrok i cieszyć się w pełni z radości jakich dostarcza nam ten świat. Marzył o tym aby zobaczyła jego i Marimar. Chociaż dobrze wiedział, ze ona i tak już wie jak oni wyglądają, bo potrafi patrzeć oczyma swej duszy. Zawsze ją za to podziwiał. Została malarką choć ani on, ani nikt z ich znajomych nie wierzył, że jej się to uda. W końcu jak można namalować obraz nie widząc późniejszego efektu? A jednak kobieta, którą kocha osiągnęła swoje zamierzenia. A teraz jest znaną w całej Kolumbi artystką. Jest podziwiana i wielbiona przez miliony jej fanów.
Cristina siadła na łóżku i położyła dłoń na twarz siedzącego obok niej mężczyzny.
- Nigdy ci o tym nie opowiadałam, ale teraz uznałam, że musisz poznać tą historię z mojego życia. – zaczęła kobieta – Straciłam wzrok, jak wiesz, 10 lat temu. To był ogromny szok dla nastolatki której świat dopiero się zaczynał a życie jaśniało tysiącami różnych barw. Dokładnie pamiętam ten dzień. Jeździłam na koniu, byłam taka szczęśliwa. Uwielbiałam to. Jazda konno była moim hobby. Nawet nie wiem jak doszło do upadku. Chwila, sekunda... I już leżałam na ziemi. Później widziałam już tylko zamalowane twarze moich rodziców... Obudziłam się w szpitalu. Na oczach miałam jakiś opatrunek. Usłyszałam jak lekarz szeptał do moich rodziców, że został uszkodzony nerw wzrokowy i już nigdy nie będę widzieć. Rodzice oczywiście zaczęli rozpaczać choć przede mną udawali, że wszystko się ułoży. Po 2 latach nadal nie mogłam przyzwyczaić się do mojego kalectwa. Wciąż płakałam i był taki czas, ze wcale nie chciałam wyjść z łóżka. I wtedy moi rodzice oznajmili mi, że znaleźli lekarza, który mnie zoperuje. Moja radość nie miała końca. Byłam taka szczęśliwa... Było tylko jedno „ale”... Musiałam czekać na operację pół roku. Ten czas minął mi na radosnym oczekiwaniu... Aż nadszedł dzień w którym poddałam się temu zabiegowi. Według lekarzy wszystko przebiegło zgodnie z planem i już niedługo miałam zobaczyć świat na nowo. Jakaż była moja rozpacz gdy jednak tak się nie stało... Rodzice stracili prawie cały swój majątek a ja nadzieję... – Cristina zaczęła płakać. Te wspomnienia znów w niej odżyły. Tak doskonale pamięta jak marzyła i czekała na dzień w którym znów zobaczy ten świat. A gdy jednak tak się nie stało, wszystko znów się zawaliło.
- Już... Nie płacz proszę cię... Nie powinienem był narażać cię na cierpienie. – Mario objął żonę i delikatnie pocałował w czoło.
- Nie, nic się nie stało... Naprawdę... cieszę się, ze ci o tym opowiedziałam. Tak długo się na to nie mogłam zdecydować. Tylko teraz obiecaj mi, że nie będziesz już nikogo szukał kto mógłby mnie zoperować. Ja nie mam już szans. Nie odzyskam wzroku. I nie chcę znów cierpieć tak jak wtedy. – rzekła Cristina.
- Dobrze kochanie. Nie zrobię nic czego byś nie chciała. Dziękuje, że mi to opowiedziałaś.
- A ja dziękuję ci za to, że przy mnie jesteś. Że mnie poznałeś i zakochałeś się we mnie. Nie wiem kim ja bym teraz była gdybym cię wtedy nie poznała. Jesteś dla mnie najlepszym darem jaki mogły zesłać mi niebiosa. – kobieta namiętnie pocałowała męża w usta. Wiedziała, że jej życie zmieniło się dzięki niemu i była mu za to bardzo wdzięczna.
[link widoczny dla zalogowanych]
*************************************************************
Tymczasem w miejscowości Anawelos. Dom pani Gomez. Kobieta leżała na kanapie i czytała książkę. W jej głowie wciąż krążyły myśli dotyczące jej syna. Nie odzywał się odkąd wyjechał, więc może wcale nie ma zamiaru jej wybaczyć? Czy będzie w stanie kiedykolwiek to zrobić? Może nie powinna była mu tego opowiadać? Teraz może ją znienawidzić tylko za to, że tak zraniła jego ojca, Paca. Tak... Bardzo zraniła tego człowieka. Ta para przecież tak bardzo się kochała a ona ich rozdzielił. Na pewno Tapia jej nigdy tego nie wybaczył. Rozmyślania kobiety przerwał hałas, który usłyszała w kuchni.
- Elizabeth! – Elwira szybko wstała z kanapy i udała się w stronę kuchni. Na miejscu jednak okazało się, że to nie przyjaciółka spowodowała upadek talerza.
Pani Gomez zbladła i nie mogąc złapać powietrza chciała uciec, ale stojąca przed nią zjawa ją dogoniła.
- Dlaczego mnie dręczysz?! Kim jesteś? – zapytała przerażona. Jej ciało całe drżało.
- Nie bój się – odrzekł duch – Czyżbyś mnie nie poznawała?
Kobieta dokładniej przyjrzała się duchowi, który przed nią stał. Co prawda wyglądał on starzej, ale... to był Paco!
- Paco... To naprawdę ty? – matka Nina nie mogła uwierzyć w ten widok.
- Tak... Przyszedłem podziękować ci za to, że wyznałaś prawdę naszemu synowi. Mam nadzieję, że on ci wybaczy. Mam prawie całkowitą pewność, że to zrobi, bo dobrze go znam. – rzekł duch profesora Tapii.
- Ja... Nie wiem co mam powiedzieć... Chciałam cię prosić... Ja...
- Wiem... Doskonale wiem co chcesz mi powiedzieć. Ja już ci wybaczyłem. Dałaś mi wspaniałego syna i dzięki Bogu miałem okazję go poznać.
- Dziękuje ci. Bardzo ci dziękuje. – Elwira była szczęśliwa, że usłyszała to z „ust” zjawy/
- A teraz muszę ci przekazać jeszcze coś bardzo ważnego...
- O co chodzi?
- Niedługo przyjdzie do ciebie kobieta... Spełnij jej pragnienie. To jest potrzebne aby spełniło się twoje przeznaczenie. On ci to wybaczy, bo ja wszystko pomogę mu zrozumieć. – po tych słowach Paco znikł.
- Ale o co dokładnie chodzi?! – krzyczała Elwira, ale nie otrzymała już żadnej odpowiedzi.
W głowie kobiety powstał niewyobrażalny zamęt. Nie mogła zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Cieszyła się jednak, pomimo wielkiego strachu jakiego doznała, że uzyskała przebaczenie od mężczyzny, którego kochała najbardziej na świecie.
*************************************************************
Na placu przed szkołą rozlegały się wesołe śmiechy i rozmowy uczniów. Ana i Pedro siedzieli na ławce i rozmawiali o wydarzeniach na dyskotece.
- Męczy mnie to co zobaczyłam. A raczej kogo zobaczyłam... – rzekła dziewczyna – Całą noc śnił mi się jego obraz. Nie mogę przestać o tym myśleć. Nie mówiłam o tym rodzicom, bo na pewno by mi nie uwierzyli, ale ja doskonale wiem co zobaczyłam. Wierzysz mi? – zapytała Ana z nadzieją.
- Oczywiście, że ci wierzą. Tylko musimy jakoś to sprawdzić. Znaleźć go. – powiedział Pedro, który bardzo chciał pomóc osobie, która pomogła jemu.
- Ale jak?
- Ten właściciel klubu może pozwoli nam abyśmy zerknęli na kamery. Tam na pewno lepiej będzie widać tego chłopaka. A gdy już będziemy mieć absolutną pewność, ze to on to popytamy się pracowników czy go nie widzieli. Może ktoś go zna.
- Dziękuje ci, ze chcesz mi pomóc – Ana pocałowała chłopaka w policzek.
- Odwdzięczam ci się za to, że ty mi pomagasz. A po za tym mam do ciebie jeszcze jedną wielką prośbę... Pójdziesz ze mną na wesele do znajomego moich rodziców?
- Co takiego? Zapraszasz mnie? – dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała. Ucieszyła się na propozycję chłopaka jednak w tej chwili przypomniała sobie o Lucii. Przecież tym może ją zranić... To ona miała iść na to wesele.
- To jak zgadzasz się? – zapytał Pedro i uśmiechnął się.
- Muszę jeszcze to przemyśleć... – odrzekła mu Ana i odeszła w stronę budynku szkolnego.
Brat Nacha został sam. Siedząc, rozmyślał o ostatnich wydarzeniach. Był bardzo wdzięczny Anie za to, że tak mu pomaga. Dzięki niej znów mógł pójść do szkoły i zaczął się uśmiechać. A jednak w jego sercu nadal panowała pustka. O tak wielkim bólu bardzo ciężko jest zapomnieć. Zraniły go dwie tak bliskie mu osoby. Pragnął aby to Lucia poszła z nim na to wesele. Chciał z nią tańczyć i bawić się aż do samego rana. Jednak jego i tej dziewczyny już nie było. Wspólne marzenia i plany nagle runęły jak stara budowla, która musiała się już rozpaść. Pedro wiedział, że teraz już nie zakocha się tak łatwo. Nie chce znów tak cierpieć jak teraz.
Nagle do przyjaciela podszedł Pablo z uśmiechem na ustach
- Już widzę, że czujesz się znacznie lepiej – rzekł siadając na ławkę i patrząc się w stronę rozmawiającej z przyjaciółkami Any. – Ta dziewczyna naprawdę ci pomaga... A może wyniknie z tego coś więcej?
- Przestań mówić głupoty – odrzekł chłopak – Ja nadal kocham Lucię i na razie nie mam zamiaru zajmować się dziewczynami. Mam ich serdecznie dosyć. I wiem, że Anie też to nie w głowie. Przecież Mike ją zdradził a ona teraz nie chce się z nikim wiązać. A nawet jeżeli z kimś jest to nie dłużej niż parę tygodni. Ona nie chcę się zakochiwać.
- To mówisz, że ona cię nie interesuje?
- Absolutnie nie! – Pedro był stanowczy w swych słowach.
[link widoczny dla zalogowanych]
*************************************************************
Akademia El Beneo jak zwykle wypełniona była dużą ilością osób, którzy chcieli nauczyć się tańczyć. Mimo, iż szkoła ta znajdowała się w dosyć biedniej dzielnicy znana była na całe miasto. Nino siedział w pokoju i rozmawiał z Libią na której twarzy malowało się niezadowolenie.
- Ile razy mam ci mówić, ze ja tego nie mówiłam! – kobieta gwałtownie wstała z kanapy i podeszła do okna – Nastka na pewno źle mnie zrozumiała. Ja nigdy bym tego nie powiedziała małej dziewczynce. Jak możesz myśleć, że tak uważam.
- Libia... Zrozum... Muszę komuś uwierzyć...
- A czy ja kiedyś cię okłamałam? –zapytała Libia z wyrzutem w głosie i spojrzała w oczy Ninowi. – Wiem, ze masz dobre serce i jeżeli potrafisz zajrzyj w głąb mojej duszy a wtedy przekonasz się jaka jestem naprawdę...
- Przykro mi, ale nie ufam ci. Nie możesz już tu pracować.
W oczach kobiety pojawiły się łzy a w duszy szalała burza. Libia wyszła z pokoju. Była zła, że jej plan nie spełnia się. Wszystko jest nie tak jak być powinno! Antonia nie dostaje już jej tabletek, Nino wyrzucił ją z pracy i przestał jej ufać. Już chyba gorzej być nie może. Ale ona tak łatwo się nie podda...
*************************************************************
Tydzień później. W domu państwa Muttich panowały przygotowania do ślubu Juana Tobiasa i Ginger. Panie jeszcze się szykowały a Marcos i Sergio siedzieli już na dole i czekali.
- Kochanie musimy już jechać. Jeżeli zaraz nie wyjedziemy to na pewno się spóźnimy. – krzyczał Marcos.
- Już schodzę.
Po tych słowach na górze schodów ukazała się Juliana. Marcos był zachwycony jej widokiem. Kobieta miała na sobie długą, różową sukienkę z lekkim wcięciem. Na szyji widoczny był naszyjnik, który to Marcos podarował żonie z okazji pierwszej rocznicy ich ślubu. Mężczyzna wszedł na schody i wziął żonę pod rękę. Oboje zeszli na dół.
Pół godziny później rozpoczęła się już ceremonia zaślubin. Ginger miała na sobie białą i niezwykle piękną suknię a garnitur Juana doskonale komponował się z tą kracją.
Po zaślubinach wszyscy zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie.
Wreszcie nadszedł czas na wesele. Goście bawili się niezwykle dobrze. Rozbrzmiewała głośna latynoska muzyka. Pan młody specjalnie dla swojej wybranki zaśpiewał przepiękną serenadę a Ana i Pedro dali się namówić na wykonanie salsy.
Juliana i Marcos tańczyli wtulenie w siebie. Czuli ogromną radość i szczęście. Byli zadowoleni, że Juan znalazł kobietą, którą pokochał całym swoim sercem a która to pokochała także jego. Juli przez pewien czas miała wyrzuty sumienia, że nie umiała pokochać Tobiasa tak jak on na to zasługiwał a teraz cieszyła się, ze znalazł kobietę swojego życia. Nagle żonie Marcosa zrobiło się ciemno przed oczyma. Kobieta zemdlała w ramionach męża.
[link widoczny dla zalogowanych]
- Zadzwońcie po pogotowie – krzyknął przerażony mężczyzna gdy kobieta nie obudziła się mimo wielu starań.
*************************** KONIEC ***************************
Ostatnio zmieniony przez Ligia dnia 14:40:46 30-06-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Orchidea Idol
Dołączył: 07 Sie 2007 Posty: 1149 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: lublin
|
Wysłany: 14:39:05 30-06-08 Temat postu: |
|
|
Cristina wiele przeszła. Szkoda, że nie chce jeszcze raz spróbować odzyskać wzrok. Wtedy była przekonana, że operacja się powiedzie, ale teraz wie, że może być inaczej. Myślę, że warto byłoby dać sobie szansę.
Paco wybaczył Elwirze. Ciekawe, o jakiej kobiecie mówił. Czyżby chodziło o tę, w której był zakochany w młodości i z którą rozstał się z powodu intrygi Elviry?
Dobrze, że Nino nie uwierzył Libii i ją zwolnił.
Oby nic złego nie stało się Julianie i dziecku, którego ona i Marcos tak pragną. Czekam na kolejny odc. i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Mia Colucci Arango Komandos
Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 679 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:20:48 30-06-08 Temat postu: |
|
|
Boski odcinek.
Nareszczie Nino zwolil Libie, ktorej nie lubie.
Mam nadzieje ze z Juliania nie straci dziecka. |
|
Powrót do góry |
|
|
Meg Mocno wstawiony
Dołączył: 19 Kwi 2008 Posty: 5914 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Zielona Góra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:59:57 30-06-08 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję,że żonie Marcosa nic poważnego się nie stało i to nie wpłynie na ich dziecko, oby.
Pedro strasznie się wzbrania od uczuć, nie chce nawet myśleć o tym,że mógłby teraz być z inną. Nadal kocha Luciię.
Ana wydaje się, że ona jednak coś czuje do chłopaka.
Czyżby Pablo podobala się Ana? |
|
Powrót do góry |
|
|
Paulineczka Mistrz
Dołączył: 13 Sie 2006 Posty: 11440 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Columbia :D
|
Wysłany: 20:37:18 30-06-08 Temat postu: |
|
|
Szkoda mi Cristiny. Wiele przeszła i rozumiem, że nie chce sobie robić nadziei na odzyskanie wzroku. Mimo to uważam, że powinna zaryzykować. Czuję, że operacja tym razem by się udała. Ale ona jest nieugięta. Sama nie wiem jak bym postąpiła na jej miejscu.
Paco Tapia wybaczył Elvirze. Ciekawe o jakiej kobiecie mówił? Mam nadzieję, że już wkrótce to się wyjaśni.
Widzę, że Pedro narazie nie zamierza być z żadną inną dziewczyną. Twierdzi, że nadal kocha Lucię. Ale coś czuję, że wkrótce to uczucie zacznie przemijać. ana też ma uraz do mężczyzn, a może dwie osoby, które nie chcą się z nikim wiązać, zostaną połączeni wyjątkowym uczuciem? To byłoby ciekawe. A poza tym oni tworzą taką słodką parę.
Libia jest głupia i bezczelna! Jeszcze mówi Ninowi, że nic takiego nie mówiła Nastce ;/ To już szczyt bezczelnosci. Nie lubię jej i nie wiem, czemu tak nienawidzi Nina. Może on kiedyś zakpił sobie z jej uczuć, albo coś takiego. Dobrze, że wyrzucił ją z pracy, ale ona na pewno tak łatwo sie nie odczepi.
I w końcu ślub Ginger i Juana Tobiasa. Cieszę się, że Juan doznał szczęścia, bo na nie zasługuje. Mam nadzieję, że nic nie stanie się Julianie.
Pozdrawiam, czekam na new i zapraszam do mnie! |
|
Powrót do góry |
|
|
Marisol King kong
Dołączył: 26 Gru 2007 Posty: 2597 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Al Andalus ;)
|
Wysłany: 20:47:14 30-06-08 Temat postu: |
|
|
Biedna Juliana! Oby nic jej się nie stało...
W końcu Juan Tobias znalazł szczęście. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:03:52 01-07-08 Temat postu: |
|
|
Dziękuje bardzo za komentarze. Może jeszcze ktoś wyrazi swoją opinię dotyczącą tego odcinka? Już niedługo... Za godzinę lub dwie pojawi się nowy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:52:10 01-07-08 Temat postu: |
|
|
Dziękuje za komentarze. Jesteście kochani. Niestety nie wiem czy będę dalej pisać tą telenowele, bo prawdopodobnie nie będę miała już komputera. Ten odcinek pisałam nie wiedząc o tym i dlatego nie jest to końcowy odcinek. Jeżeli zdążę to napisze ostatni a jeżeli przez najbliższy tydzień nie pojawię się na forum to będzie oznaczało, że już nigdy tu nie wrócę... Pozdrawiam!
Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]
Odcinek 39
Juliana pojechała do szpitala. Gdy tylko się obudziła wokół zobaczyła swojego męża i przyjaciół, którzy zawsze byli przy niej w najtrudniejszych chwilach jej życie. Czuła się bardzo dziwnie. Nie wiedziała nawet dokładnie co się z nią stało i dlaczego się tu znalazła. Była bardzo słaba i wycieńczona. Nie mogła jednak znaleźć powodu dla którego była w takim stanie. Jej mąż położył swą rękę na jej włosach i pocałował ją z czułością w czoło. Bardzo się przestraszył gdy ta zemdlała i pragnął dowiedzieć się co jej jest, lecz żaden z lekarzy nie udzielił mu na ten temat żadnych informacji.
- Co z moim dzieckiem? – wyszeptała Juliana w której oczach widoczny był lęk o losy nienarodzonego jeszcze dziecka.
- Lekarze jeszcze nic nam nie powiedzieli, ale nie martw się. Na pewno wszystko jest z nim dobrze. – rzekł Marcos nie do końca wierząc we własne słowa.
- Więc proszę cię wezwij tu lekarza. On musi mi powiedzieć dlaczego zemdlałam.
Rozmowę małżonków przerwało pojawienie się lekarza.
- Co z moją żoną? – zapytał mąż Juli
- Co z dzieckiem? – dodała kobieta.
Na słowa pacjentki lekarz zrobił zdziwioną minę.
- Pani nie jest w ciąży... – rzekł
- Straciłam dziecko? – Juliana czuje jak jej duszę ogarnia niewyobrażalna rozpacz.
- Ależ skąd! Pani nie była w ciąży. – lekarz jest bardzo zaskoczony słowami pacjentki. – Diagnoza lekarza musiała być błędna.
Juliana była w szoku. A więc nigdy nie była w ciąży! Marcos przecież nie może mieć dzieci... A jednak tak się cieszyła, że będzie miała dziecko. Wierzyła, że zdarzył się cud i wkrótce na świat przyjdzie owoc jej wielkiej miłości do męża, które będzie kochać i otaczać wielką czułością. Mimo, iż tego dziecka nie było to miała wrażenie, że straciła kogoś bardzo ważnego. Teraz zapragnęła mieć małe dzieciątko pomimo faktu, że Marcos nie mógł mieć dzieci.
- A więc dlaczego zemdlałam? – zapytała w końcu kobieta po paru chwilach milczenia w których próbowała zmierzyć się z niedawno usłyszaną wiadomością.
- Tego jeszcze nie wiemy, ale robimy wszystkie potrzebne badania. – po tych słowach lekarz wyszedł z sali.
Po jego wyjściu do łóżka przyjaciółki podeszła Luzmila, która również była bardzo zaskoczona wiadomością usłyszaną od lekarza.
- Tak mi przykro... – rzekła nie wiedząc dokładnie co powiedzieć.
- Nie przejmuj się... Przecież wszyscy wiedzieliśmy, że Marcos nie może mieć dzieci. Powinnam była iść do innego lekarza i potwierdzić diagnozę a ja wolałam cieszyć się złudnymi nadziejami. – powiedziała Juliana – A tak zmieniając temat to proszę was abyście przeprosili Juana i Ginger, że zepsułam im wesele.
- Przestań, przecież to nie twoja wina – Luzmila uśmiechnęła się życzliwie – To oni kazali cię przeprosić za to, że nie mogli przyjechać, bo musieli zająć się gośćmi.
- Ależ ja ich doskonale rozumiem. – Juliana wysiliła się na lekki uśmiech. – A teraz proszę was... Zostawcie mnie samą.
Po tych słowach zebrani przyjaciele i mąż pacjentki opuścili salę w której leżała żona Marcosa. Natomiast ona zmęczona wydarzeniami dzisiejszego dnia zasnęła płacząc.
Gdy tak spała przyśnił jej się sen:
Ona, Marcos i dwójka ich dzieci szli leśną polaną. Wokół było pełno kolorowych kwiatów a na drzewach radośnie śpiewały ptaszki. Cała czwórka także była bardzo zadowolona i szczęśliwa. Nagle jednak Juliana zaczęła oddalać się od rodziny ze łzami w oczach. Chciała iść do nich, ale jakaś niewidzialna siła prowadziła ją w przeciwna stronę. W oddali zobaczyła jeszcze jak do jej dzieci i męża zbliża się jakaś kobieta, która zastępując jej miejsce śpiewa z nimi radosne piosenki. Nikt nie słyszy wołania Juliany proszącej o pomoc.
Sen się kończy a kobieta gwałtownie się budzi. Czy ten sen może mieć jakieś znaczenie, które ona powinna zrozumieć?
***************************************************************
Wesele Ginger i Juana Tobiasa. Wszyscy goście już powoli odchodzili żegnając się z parą młodą. Ana i Pedro siedzieli przy ognisku i rozmawiają. Noc była taka cicha i mroczna. Chmury zasłaniały gwiazdy. Widać było jedynie kawałek księżyca, który próbował oświetlić świat.
- Jestem ciekawy co z ciocią... – powiedział Pedro – Mama dzwoniła, że ona nie jest w ciąży a teraz robią badania aby dowiedzieć się dlaczego zemdlała.
- To smutne... Myślała, ze jest w ciąży a tu...
- Tak, tym bardziej, że wujek nie może mieć dzieci. Wszyscy uważali, że stał się cud.
Młodzi spoglądali na ogień, który oświecał ich twarze.
- Przejdziemy się? – zapytał Pedro i wstaje wyciągając rękę w stronę dziewczyny.
- Chętnie – odpowiedziała Ana i z pomocą chłopaka wstała z ziemi.
Para udała się w stronę lasu. Pomimo ciemności było tam bardzo pięknie także oboje nie bali się. Usiedli pod drzewem i znów zaczęli rozmawiać. Nagle zaczęło padać. Gęsty deszcz spadał na pragnące go drzewa i rośliny. Zwierzęta schowały się do swoich kryjówek.
- Może lepiej wracajmy – rzekła Ana – Zapowiada się burza...
Młodzi wracali i zgodnie ze słowami dziewczyny zaczęło grzmieć. Burza była coraz większa a oni nadal nie mogli znaleźć drogi powrotnej.
Ana z wielkim strachem przytuliła się do Pedra. Bardzo bała się burzy. Ten lęk miała już od dzieciństwa, kiedy to na jej oczach człowiek został trafiony przez piorun.
- Strasznie się boje... – rzekła do chłopaka. Cała drżała a serce nie mogło powstrzymać się od szybkiego bicia.
W pewnej chwili ujrzeli małą chatkę, która wyglądała na niezamieszkałą i bardzo zrujnowaną. Znajdował się pomiędzy wieloma drzewami także z trudem ją dojrzeli. Postanowili przeczekać w niej czas burzy. Kiedy weszli do środka ujrzeli stare łóżko i stojący obok kominek.
- Ty cała drżysz – powiedział Pedro do przemarźniętej dziewczyny i przytulił ją do siebie - Widzę, że jest tu trochę drewna. Napalę trochę w kominku, będzie nam cieplej.
Ana bez słowa usiadła na łóżku. Chłopak spojrzał na nią. Była taka bezbronna i wyglądała tak słodko.
- Lepiej zdejmij tą bluzkę, bo się przeziębisz.
- Chyba sobie żartujesz... – Ana zrobiła śmieszną minę – Nie rozbiorę się przed tobą.
- Przecież cię nie zgwałcę – Pedro zaśmiał się – A po za tym możesz okryć się tym przykryciem co leży na łóżku.
Ana spojrzała na jasno beżowe płótno. Nie wyglądało najlepiej, ale wolała okryć się tym niż pozwolić aby Pedro oglądał ją w samej bieliźnie.
Gdy już oboje byli bardzo zmęczeni postanowili pójść spać. W domku tym znajdowało się jednak tylko jedno łóżko i mimo propozycji Pedra, że będzie spał na podłodze Ana się na to nie zgodziła a więc oboje spali w jednym łóżku. Dziewczyna jeszcze długo nie mogła zasnąć podczas gdy jej przyjaciel smacznie spał. Spojrzała na niego... Jego twarz, usta... Czasami wydawało jej się, że traktuje go jak przyjaciela a czasami, że jest to już coś innego... głębszego... Ale Ana wiedziała jedno: nie chcę się już zakochać. Nie chce cierpieć znów tak jak to już kiedyś miało miejsce. Kończąc swoje przemyślenia odwróciła się do ściany i próbowała zasnąć. Wtedy poczuła jak Pedro się do niej przytula. Nie zareagowała. Nie chciała go budzić... A może... W takiej pozycji czuła, że jest bliżej niego? Może pragnęła czuć jego bliskość i zapach?
***************************************************************
Następnego dnia w miejscowości Anawelos. Dom pani Gomez. Kobieta siedziała w kuchni i zastanawiała się nad słowami Paco Tapii. Nie wiedziała jak ma je rozumieć. Wierzyła jednak, że czas pokaże jej prawidłową drogę...
Jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyła ujrzała wspaniały widok w który nie mogła to końca uwierzyć. Jej syn Nino i Nastka stali właśnie w progu jej domu.
- Nie wpuścisz nas? – zapytał miłym tonem mężczyzna trzymając za rękę córkę, która z zaciekawieniem przyglądała się kobiecie.
- Oczywiście. Wejdźcie – Elwira uśmiechnęła się.
Ojciec i jego córka usiedli na kanapie a pani Gomez przygotowała kawę i herbatę. Później siedzieli razem przy ciastkach i kanapkach oglądając zdjęcia jakie Nino przywiózł ze sobą. Pragnął on aby jego matka poznała przeszłość jego i rodziny. Gdy po pewnym czasie matka i syn zostali sami, bo Nastka poszła do innego pokoju się pobawić mogli porozmawiać.
- Jak się czuje Antonia? – zapytała Elwira próbując jakoś zacząć rozmowę.
- Dziękuje. Coraz lepiej. Opowiedziałem jej o tobie i to ona przekonała mnie abym tu przyjechał. Ja nie wiem czy kiedyś będę w stanie nazwać cię swoja matka, ale pragnę cię bliżej poznać i chcę abyś ty poznała mnie. – rzekł Nino.
- Jestem ci wdzięczna, ze dałeś mi tę możliwość – kobieta delikatnie dotknęła dłoni Nina. – Pragnę abyśmy się poznali.
Nino uśmiechnął się. Chciał poznać tą kobietę, która jest jego matką. Dobrze wiedział, że nie jest ona winna temu, iż nie mogła z nim być. A teraz dzięki swojemu ojcu odnalazł ją i nareszcie ma szansę mieć matkę o której marzył całe życie. Ma jej tak dużo do opowiedzenie, ze sam nie wie od czego zacząć. W końcu nie miał z nią kontaktu całe swoje życie.
***************************************************************
W szpitalu panowało lekkie poruszenie. Nikt nie wiedział co dokładnie może być kobiecie, która niedawno została przywieziona do szpitala. Zwykłe omdlenie nie powinno być powodem do zmartwień a jednak lekarzy najwyraźniej coś niepokoiło.
Do pokoju Juliany wszedł lekarz, który najwyraźniej nie miał zbyt zadowolonej miny.
- Wie pan już co mi jest? – zapytała zaniepokojona Juliana
****************************** KONIEC *****************************
Ostatnio zmieniony przez Ligia dnia 12:22:48 02-07-08, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Meg Mocno wstawiony
Dołączył: 19 Kwi 2008 Posty: 5914 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Zielona Góra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:24:17 01-07-08 Temat postu: |
|
|
Ana i Pedro sweet.
Proszę postaraj się napisać końcowy odcinek. |
|
Powrót do góry |
|
|
Marisol King kong
Dołączył: 26 Gru 2007 Posty: 2597 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Al Andalus ;)
|
Wysłany: 21:27:32 01-07-08 Temat postu: |
|
|
Nie no... Zostawić telkę w takim momencie... Może jednak ją dokończysz? |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:47:12 02-07-08 Temat postu: |
|
|
Mam jednak nadzieję, że będę dalej pisała tą telenowele. Bo tu na końcowy odcinek nie powinno się zapowiadać. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:21:53 02-07-08 Temat postu: |
|
|
Dziękuje za komentarze takim osobom jak Meg i Marisol. Szkoda, że tak mało, ale dwa to zawsze coś. Dalej nie wiem co będzie z ta telenowelą, ale jestem pełna nadzieji, że będę ja kontynuować. Proszę trzymajcie za to kciuki. Pozdrawiam!
Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]
Odcinek 40
Juliana nadal wpatrywała się w lekarza, który najwyraźniej nie wiedział jak zacząć rozmowę. W końcu usiadł na łóżku przy kobiecie i wpatrując się w jej duże, czarne oczy powiedział:
- Ma pani Worbes... – mężczyzna opuścił wzrok nie patrząc już na swoja pacjentkę. W takich chwilach jak ta nigdy nie wiedział co ma powiedzieć. Co zrobić aby zmniejszyć ból chorego. Był jednak bezsilny, nie mógł nic zrobić. Ale jego zadaniem było wyznanie kobiecie całej prawdy na temat jej choroby,
- Ale co to w ogóle jest? – spytała przestraszona Juliana nie rozumiejąc słów lekarza.
- Muszę pani to wytłumaczyć... Jest to choroba układu odpornościowego. Czerwone krwinki atakują limfocyty, czyli krwinki białe, uważając je za ciała obce, I w ten sposób odporność pani na wszelkie infekcje zmniejsza się z każdym dniem... – opisał lekarz chorobę, którą przechodziła Juliana.
- Czy to się leczy? – zapytała kobieta z nadzieją w głosie i sercem pełnym obaw. Widziała przecież jak zachowuje się lekarz mówiący o jej stanie zdrowia.
- Wie pani... – mężczyźnie łamię się głos. Nie wie co powiedzieć tej młodej, pełnej życia kobiecie, która jeszcze niedawno myślała, że w jej ciele żyje malutki człowiek a teraz dowiaduje się, że jest chora.
- Proszę niech pan powie mi prawdę! Chcę ją poznać, choćby miała by być najgorsza. – rzekła Juli stanowczym tonem i znów zadała pytanie – Czy to się leczy?
- Nie... – wykrztusił z siebie mężczyzna. Miał wrażenie, że właśnie stracił głos i nie zdoła wypowiedzieć tego słowa.
- Ja umieram? – Julianie z trudem przeszły te słowa przez usta.
Lekarz spojrzał na nią znacząco. Już nie musiał jej odpowiadać. Kobieta znała odpowiedź.
- Bardzo mi przykro... – powiedział znów urywając zdanie.
Juliana poczuła jak oblewa ją raz zimny raz gorący pot. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Była tak zszokowana tym co przed chwilą usłyszała, że z trudem łapała oddech. Całe jej ciało drżało a dusza ogarnięta została ściskającym za duszę żalem i bólem. W pierwszej chwili pojawiły się u niej chwile gniewu. Pytała dlaczego to właśnie ona? Czemu ona znów musi cierpieć? Nie mogła znaleźć odpowiedzi na następujące pytania. Przez jej głowę przeleciało tysiace obrazów z całego jej życia. Pojawiły się wizerunki tych, których kocha najbardziej na świecie. Jej męża, Marcosa, dzieci, rodziców i przyjaciół... I w tej chwili przypomniała sobie o cioci Mercedes. Ona zapowiedziała jej, że będzie cierpieć, ale nie sądziła, ze to będzie jej ostatnie cierpienie na tym świecie. Przyjdzie jej słono zapłacić za magię lustra... Bardzo słono...
[link widoczny dla zalogowanych]
- Ile mi jeszcze zostało... – odezwała się nagle po paru minutach ciszy. – Proszę mi powiedzieć, muszę to wiedzieć – rzekła ocierając łzy spływające po bladym policzku.
- Miesiąc, dwa miesiące, najwyżej rok... – powiedział lekarz
- A jak to się stało... Dlaczego jestem na to chora? – spytała Juliana doszukując się w tym wszystkim swojej winy.
- Na świecie jest 20 przypadków tej choroby pani jest 21... Nikt nie wiedziałby co pani jest gdyby nie to, że ja byłem na badaniach określających tą chorobę w USA i stad wiem, że istnieje... Najprawdopodobniej jest ona spowodowana pewnymi nieprawidłowościami działającymi w organizmie od chwili narodzenia. – wyjaśnił mężczyzna.
- Ale nie ma na to jakiegoś lekarstwa... Przecież jak pan powiedział trwają nad tym badania... – rzekła kobieta z nadzieją i spojrzała na doktora błagalnym wzrokiem.
On nic nie odpowiedział co oznaczać mogło tylko jedno.
- Czy mogę mieć do pana prośbę? – rzekła Juliana po paru minutach przerwy.
- Oczywiście co pani sobie zażyczy.
- Niech pan nie mówi mojej rodzinie co mi jest... Proszę... Ja muszę się najpierw z tym uporać a później ich o wszystkim powiadomię. – powiedziała kobieta mając nadzieję, że lekarz jej nie odmówi.
- Ale muszę coś im powiedzieć...
- To niech pan powie, że moja odporność się obniżyła a było to spowodowane stresem... Czy coś takiego... Niech pan coś wymyśli proszę.
Mężczyzna wiedział, że nie może odmówić pani Mutti, której zostało tak niewiele czasu. Podejrzewał, że pacjentka nie zamierza w ogóle informować swojej rodziny o tej chorobie. A może tak było by lepiej? Przecież ich wiedza w niczym by im nie pomogła a ona przynajmniej miała by możliwość godnego przeżycia tych ostatnich dni jakie jej zostały...
Lekarz wyszedł a Juliana została sama ze swoimi myślami w których panował smutek i żal. Nie wiedziała jak ma teraz postąpić. Czy jest sens mówienia rodzinie o tej chorobie? Przecież to i tak niczego nie zmieni... Kobieta zaczyna płakać. Nie może wyobrazić sobie tego, że miałaby zostawić Marcosa i dzieci samych. Przecież Mari i Sergio maja dopiero po 10 lat. Tak bardzo potrzebują matki... Co się z nimi stanie po ich śmierci? Nagle kobieta przypomina sobie sen, który niedawno miała. On chyba był pewnego rodzaju przepowiednią, która wkrótce miała się spełnić. Może spowodowała go ciocia Mercedes, która pragnęła aby ta znalazła w nim odpowiedź na to co miała teraz zrobić. W pewnej chwili żona Marcosa przypomina sobie końcówkę snu. Tam była jakaś kobieta. Czy powinna znaleźć żonę dla miłości swojego życia aby jej rodzina po śmierci matki i żony nie cierpiała aż tak bardzo? Rozmyślania Juliany przerywa radosne wejście do pokoju jej męża i dzieci. Marcos obdarowuje żonę pięknym bukietem czerwonych róż a dzieci radośnie siadają na jej łóżku i przytulają się do niej. Kobieta ma łzy w oczach, które usilnie próbuje ukryć. Pan Mutti jednak je zauważa.
[link widoczny dla zalogowanych]
- Coś się stało kochanie? – zapytał z czułością dotykając jej dłoni – Przecież lekarz powiedział, ze nic poważnego ci nie grozi... Więc czemu płaczesz?
- Chyba zrobiłam się zbyt sentymentalna... Po prostu cieszę się widokiem twoim i naszych dzieci – rzekła Juliana próbując nie wzbudzać podejrzeń.
Marcos uśmiecha się i całuje żonę w usta. Wie, że żonie może być jeszcze przykro z faktu, iż nie jest ani nie była w ciąży. I ma świadomość, że to jego wina, bo przecież on nie może mieć dzieci.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Hacjenda Juana Tobiasa. Ana i Pedro dotarli już na miejsce. Ta noc, którą spędzili razem w domku na uboczu była dla nich wyjątkowym przeżyciem. Chociaż żadne z nich się do tego nie przyznało to była dla nich miła przygoda. Teraz oboje siedzieli na tarasie gdzie spożywali śniadanie. W oddali Ana zobaczyła Nacha, który spacerował po ogrodzie.
- Ignacio – krzyknęła tak, ze chłopak odwrócił się – Zjesz z nami śniadanie? – zapytała mając nadzieje, że usłyszy twierdzącą odpowiedź.
- Nie... Może innym razem – chłopak najwyraźniej próbował uniknąć spotkania z bratem.
- No, ale chodź. Bo inaczej się obrażę – Ana zrobiła proszącą minę.
- Dobrze – Nacho w końcu się poddał. Wiedział, że dziewczyna mu nie odpuści.
Zasiadł do stołu i zaczął spożywać przygotowany przez służących posiłek. Dziewczyna z niepokojem zauważyła, że chłopcy, zwłaszcza Pedro nie patrzą na siebie zbyt życzliwie. Postanowiła, ze zostawi ich samych.
- Auuu... Skaleczyłam się – zawyła lekko dotykając noża.
- Pokaż – rzekł Pedro, ale Ana odsunęła rękę.
- Pójdę po wodę utlenioną i zaraz wracam – powiedziała pospiesznie i oddaliła się.
Po paru minutach ciszy Nacho zaczął rozmowę.
- Czy ty mi kiedyś to wybaczysz? – zapytał nie do końca wiedząc czy robi dobrze.
- Ja ci wybaczyłem... – rzekł Pedro – Ale jako koledze, nie bratu.
Brat Pedra nie wiedział co powiedzieć. Miał go prosić, błagać aby mu wybaczył? Nie wiedział jak to zrobić więc gdy tylko zjadł śniadanie oddalił się.
Przyjaciel Any został sam zastanawiając się gdzie się podziała dziewczyna, która miała zaraz się pojawić. Miał jednak trochę czasu na przemyślenia. W jego głowie panowało tylko jedno pytanie: Czy to jego wina, że się zakochał w mojej dziewczynie? A nie chciał mu powiedzieć o tym uczuciu, bo pragnął jak najszybciej się go pozbyć... Czy więc powinien wybaczyć Ignaciowi?
Tymczasem Ana znajdowała się w ogrodzi. Gdy tylko zauważyła Nacha podeszła do niego.
- Chcesz pogodzić się z Pedrem? – zapytała.
- Oczywiście, ze tak. – odrzekł chłopak.
- No to mnie posłuchaj. Mam pewien plan.
Dziewczyna zaczęła coś szeptać do ucha przyjaciela.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Firma Mutti. Charlie przeglądał właśnie ważne papiery dotyczące firmy. Martwił się też stanem Juliany, której nadal nie wiadomo było co dolega. W tej chwili do gabinetu mężczyzny weszła Diana. Była uśmiechnięta i jak zwykle pięknie ubrana. Jej widok sprawił, że mężczyźnie zrobiło się cieplej na sercu. Wstał z fotela i przybliżył się do niej.
- Przyszłam właśnie aby zaproponować ci wspólne wyjście na lunch – rzekła kobieta niezwykle uwodzicielskim głosem i zaczęła dotykać koszuli mężczyzny.
- No nie wiem. Mam bardzo dużo pracy... Chyba zjem w firmie. – powiedział mąż Luzmili.
- A więc zostanę tu z tobą. Będziemy prawie sami, bo w tym czasie prawie wszyscy pracownicy wychodzą z budynku – Diana uśmiechnęła się.
Czuła, ze dzisiejszego dnia mężczyzna jej marzeń będzie wreszcie tylko jej. Pragnęła go od momentu kiedy go poznała. Była w nim zakochana od pierwszego wejrzenia. Nie zamierzała przejmować się faktem, że jej wybranek ma już żonę, trójkę dzieci. Nie obchodziło jej to. Zamierzała być z nim i wkrótce to marzenie miało się spełnić.
- Diano nie zrozum mnie źle, ale to może być negatywnie odebrane od pozostałego części personelu to, że będziemy tu jedli tylko my. – rzekł Charlie, który nie mimo swoich słów nie mógł oprzeć się pokusie bycia blisko tej kobiety. Coś go w niej pociągało.
- Ale ja chcę być blisko siebie – Diana przybliżyła się do mężczyzny tak, ze ich usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
W tym momencie zza drzwi na całą sytuację spoglądała Luzmila. Po jej polikach spływały słone łzy. Nie mogła uwierzyć, że zastała męża w takiej sytuacji. Ale nie chciała im przerywać. Była ciekawa co teraz zrobi jej mąż... Pocałuje ją czy odepchnie? Bała się, że zrobi to pierwsze, ale nie miała innego wyjście jak czekać na ruch Charliego.
[link widoczny dla zalogowanych]
***************************** KONIEC *************************** |
|
Powrót do góry |
|
|
Meg Mocno wstawiony
Dołączył: 19 Kwi 2008 Posty: 5914 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Zielona Góra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:53:14 02-07-08 Temat postu: |
|
|
U A na ma plan ciekawe jaki?
Juliana tak mi jej żal. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|