|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:46:59 15-03-09 Temat postu: |
|
|
Fajnie, że już wróciłaś :) Rozumiem, ze masz dużo zaległości i trochę ci się zejdzie zanim je nadrobisz. Ja poczekam ;) |
|
Powrót do góry |
|
|
Sylwia94 Arcymistrz
Dołączył: 11 Lut 2007 Posty: 22366 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:33:00 15-03-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek!
Widać, że Charlie dba o swoją żonę i dzieci. Zmienił się dzięki miłości do Luzmili. Niestety wszystko może popsuć Diana. Przez nią mężczyzna sądzi, że zdradził żonę. W dodatku dziecko Luzmili i Charliego jest chore. Ciekawa jestem co dalej planuje Diana. Udaje, że do wszystkiego nie doszło z jej winy, wzbudza też w Charlim poczucie winy. Jednak sama mówiła, że ma asa w rękawie.
Nacho jest naprawdę fajnym chłopakiem. Wspiera Lucię, widać jak zależy mu na dziewczynie. Dla niej był gotów zrezygnować z roli Romea. Jednak powinien wystąpić w przedstawieniu. Przygotowywania do roli pewnie zajęły mu dużo czasu i szkoda by było to zmarnować. Lucia powinna mieć większe zaufanie do chłopaka.
Uwagę Angeli najwyraźniej zwrócił przystojny nauczyciel matematyki. Choć mężczyzna ma żonę, to najwyraźniej, z tego piszesz, nie układa mu się w życiu prywatnym. Mam przeczucie, że on i Angela mogą zbliżyć się do siebie...
Fajnie, że dzieci postanowiły zaopiekować się szczeniaczkiem. Szkoda, że nie mogą go na stałe zatrzymać i narazie muszą trzymać w tajemnicy. Ja najwyraźniej jestem zbyt podejrzliwa skoro piesek zjawił się przypadkowo
Nie jestem już pewna czy dobrze, że Marcos oraz Charlie pojechali na ten zjazd absolwentów. Amishi była miłością Marcosa. Nie wiadomo, co wyniknie z tej odnowionej znajomości. Mam nadzieję, że nic złego, co mogłoby zaszkodzić małzeństwu Marcosa i Juliany.
Ten komentarz pewnie mi nie wyjdzie, za co przepraszam.
Czekam na newik! :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:33:52 15-03-09 Temat postu: |
|
|
Bardzo dziękuje ci za komentarz ;) Myślałam, że już nikt nie skomentuje tego odcinka... Chciałabym jednak wyjaśnić pewną kwestię. W opisie Amishi napisałam, że Marcos był jej pierwszą miłością co wcale nie oznacza, że mężczyzna był w niej zakochany. Zdradzę, ze chodzili ze sobą, ale czy to oznacza miłość z obu stron? W "Kobiecie w lustrze" Marcos wspominał, że nigdy tak naprawdę się nie zakochał zanim nie spotkał Juliany...
Zapraszam innych do czytania i komentowania jeżeli w ogóle takie osoby są. Odnoszę wrażenie, ze tylko Sylwia czyta moją telenowelę. :( |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:30:07 19-03-09 Temat postu: |
|
|
Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]
Odcinek 78
Amishi spojrzała na Marcosa. Nadal był tym samym przystojnym i uroczym mężczyzną, którego poznała w liceum. Pan Mutti wstał, odsunął jej krzesło i gestem ręki zaprosił aby usiadła obok niego. Ona nie wahała się ani chwili. Z gracją przysiadła się obok niego roztaczając wokół siebie blask niesamowitego uroku i wdzięku. Kobieta pomimo wszystkich twarzy zwróconych w jej stronę patrzyła się jedynie na Marcosa. Chciała dokładnie mu się przypatrzeć aby utwierdzić się w swoim pierwszym wrażeniu, iż wcale się nie zmienił. Przed jej oczyma stanęły wspomnienia przeszłości w których widziała siebie i jego jako parę. Wspomniała bal szkolny na którym po raz pierwszy się pocałowali, noc po której straciła dziewictwo i ostatni, bardzo smutny obraz, którego tak bardzo nie chciała sobie przypominać... Pomimo tego wszystkiego co się wydarzyło nie chciała już o tym pamiętać. To wszystko odeszło w niepamięć i powinno być zakopane daleko w czasie tamtych szkolnych lat.
- Opowiadaj, co u ciebie? Widzę, że chyba spełniłaś swoje marzenie... Zostałaś tancerką? – zagadnął mężczyzna po krótkiej chwili milczenia. Bardzo ucieszył go widok kobiety.
- Nie, niestety ten sen się nie ziścił – zaprzeczyła Amishi ze smutkiem – Tańczę jedynie amatorsko, taniec był i jest bardzo ważną częścią mojego życia. Jestem dziennikarką. A ty czym się zajmujesz? – zapytała, chociaż tak naprawdę, nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Przecież dobrze wiedziała, ze Marcos jest prezesem swojej rodzimej firmy. Może po prostu chciała rozmawiać z nim rozmawiać i nie dopuścić do nastania niezręcznej ciszy, która mogłaby przywołać wspomnienia szkolnych lat?
- Jestem prezesem w mojej rodzimej firmie. Ojciec przekazał mi ją gdy się ożeniłem.
Ostatnie słowo ze szczególnym naciskiem zabrzmiało w uszach kobiety, która na własne nieszczęście nie dowiedziała się o tym wcześniej. Pomimo, iż powinna była spodziewać się, iż taki mężczyzna nie jest sam to jednak była mocno zaskoczona. Przecież Marcos zawsze mówił, iż nigdy się nie ożeni... Jakże wspaniała musi być kobieta, w której zakochał się największy podrywacz w szkole?
- Ożeniłeś się – powtórzyła brunetka nie mogąc do końca w to uwierzyć – Która kobieta była w stanie cię w sobie rozkochać? – zapytała kobieta z trudem próbując sprawić aby pytanie to zabrzmiało jednocześnie naturalnie i trochę zabawnie.
- Magiczna pani zdobyła moje serce – powiedział Marcos i na wspomnienie swojej żony uśmiechnął się do siebie. Żadna inna nie zdobyła by jego serca, mogła tego dokonać jedynie Juliana.... Tylko ona...
Z każdą chwilą rozmowa stawała się coraz bardziej naturalna i przyjazna. Amishi i Marcos zdawali by się zapomnieć o latach, które upłynęli. Wydawało im się, że znów są w radosnych czasach liceum, kiedy tak dobrze im się ze sobą rozmawiało. Godziny mijały szybko, wskazówki zegara nieuchronnie odmierzały upływający czas. Na sali w której znajdowali się absolwenci liceum rozlegała się wesoła muzyka a także radosne rozmowy i śmiechy ludzi. Charlie także bawił się bardzo dobrze, rozmawiając z dawno nie widzianym kolegą. Co chwilę spoglądał na roześmianych Marcosa i Amishi. Cieszył się, ze przyjaciel choć na chwilę zapomni o nurtujących go problemach. On także pragnął przez chwilę zapomnieć...
- Zatańczysz? – zapytał Marcosa wstając z krzesła i wyciągając rękę w kierunku znajomej, kiedy na sali rozległa się melodia znanej im piosenki.
Amishi z radością położyła swą dłoń na dłoni mężczyzny. Po chwili para znajdowała się już na parkiecie. Kobieta przystając na propozycję Marcosa nie przypuszczała, iż taniec obudzi w niej te wszystkie stare emocje z przed lat. Przypomniała sobie wydarzenie, które spowodowało, iż rozstała się z panem Muttim. Przed jej oczyma stanął widok, który wydawał jej się obrazem, który dzieje się dzisiejszego wieczora.
Młoda dziewczyna podążała szkolnym korytarzem. Zaczęła się już lekcja a ona szukała swojego chłopaka. W pustych murach można było usłyszeć muzykę dochodzącą ze szkolnego boiska. Dzisiejszego dnia odbywał się koncert, który kadra pedagogiczna zorganizowała swoim uczniom. Brunetka nerwowo spoglądała na zegarek. Zespól śpiewał już od dobrych dwudziestu minut a ona nadal szukała ukochanego. Idąc korytarzem spotkała kolegę, który poinformował ją, ze jej Marcos z Charlim w łazience, bo nie ma zamiaru iść na koncert.
- No tak znowu to samo! – pomyślała nastolatka – Jak zwykle nie chce słuchać pięknych i romantycznych piosenek o miłości! Już ja go namówię do zmiany zdania.
Amisha pewnym krokiem skierowała się w stronę męskiej łazienki. Delikatnie otworzyła drzwi i weszła do środka. Podeszła do drugich drzwi za którymi znajdowali się chłopcy. Miała już wejść gdy usłyszała swoje imię. Postanowiła posłuchać co mówią na jej temat.
- Ależ ona jest naiwna! – mówił Marcos śmiejąc się – Ona naprawdę myśli, ze ja ją kocham. Chyba nigdy nie zrozumie, że ja się nigdy nie zakocham. Zupełnie nie rozumiem kobiet. Po co te wszystkie górnolotne uczucia?! Czy nie można się po prostu dobrze bawić?
- Tak masz rację – przytaknął Charlie.
Do oczu dziewczyny zaczęły napływać łzy. Nie słysząc już dalszej rozmowy wybiegła niepostrzeżenie z łazienki. Usiadła pod ścianą i zaczęła płakać. Poczuła, ze to najgorszy dzień w jej życiu.
Amisha spojrzała w oczy tańczącemu z nią Marcosowi. Uczuła, iż to wszystko znowu do niej powróciło. Nie mogąc tego znieść wyrwała się z objęć mężczyzny i udała się w stronę drzwi. Pan Mutti zaskoczony jej zachowaniem poszedł za nią. Kobieta stała na balkonie opierając się o balasutrę. Mężczyzna bez słowa podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu. Ona odwróciła się gwałtowanie.
- Uraziłem cię w jakiś sposób? – zapytał patrząc w jej brązowe oczy.
- Nie, po prostu przypomniałam sobie szkolne lata i tak mnie jakoś naszło. – kobieta próbowała się uśmiechnąć, lecz nie wyszło jej to.
- Nadal masz do mnie o to żal co się wtedy wydarzyło? – zapytał. Bal sprawił, iż obudziły się w nim wyrzuty sumienia, że zranił tyle kobiet tylko dlatego, że miał ochotę się zabawić i nie był zdolny do żadnych głębszych uczuć. A przecież od początku znajomości z Amishi wiedział jaka ona jest wrażliwa i dobra a jednak nie przeszkodziło mu to w zranieniu jej.
- Nie, oczywiście, że nie. Przecież to było tak dawno, A po za tym nie mogę obwiniać cię za to, że mnie nie kochałeś a ja sobie po prostu coś ubzdurałam. – w pewnej chwili z oczu kobiety wypłynęła przezroczysta łza, którą Marcos otarł szybkim ruchem dłoni. – Przepraszam, po prostu jestem bardzo sentymentalna i wzruszyły mnie te wspomnienia. – powiedziała kobieta próbując ukryć zmieszanie. Nie udało się jej jednak to ponieważ na jej policzkach wystąpiły silne rumieńce. – Może pójdziemy dalej tańczyć? – zaproponowała szybko Amisha aby zapobiec niepotrzebnym tłumaczeniom Marcosa. Nie było sensu wracać do przeszłości.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Tymczasem Maritza siedziała w swoim pokoju bawiąc się z małym pieskiem. Przytulała się do niego, głaskała go i rozmawiała z nim. Znalazła go tak niedawno a już zdążyła bardzo się do niego przyzwyczaić. Był dla niej prawdziwym przyjacielem, któremu mogła zwierzyć się ze wszystkich swoich zmartwień i lęków. Od chwili kiedy wiedziała, że piesek śpi pod łóżkiem nie śniły się jej już koszmary o porwaniu. Była spokojniejsza i wyciszona. Szczeniaczek pomagał jej tez uporać się z tęsknotą za mamą. W pewnej chwili dziewczyna usłyszała pukanie do drzwi. Szybko schowała pieska w łazience i usiadła przy lustrze. Do jej pokoju weszła Regina.
- Kochanie, dlaczego tak siedzisz tutaj sama? Przecież przyszedł Ricardo i bawią się razem z Sergiem. Już niedługo będzie kolacja. Chodźmy na dół. – powiedziała kobieta podchodząc do wnuczki i przytulając się do niej od tyłu. – Ależ ty jesteś ładniutka! – mówiła patrząc w lustrzane odbicie Mari.
Dziewczynka uśmiechnęła się gdy nagle z łazienki zaczęło dobiegać ciche skamlenie.
- Słyszysz to co ja? – zapytała Regina rozglądając się dookoła.
- To leci z płyty. Chodźmy babciu może już na kolację. Jestem strasznie głodna. – Mari próbowała odwrócić uwagę kobiety od zaistniałej przed chwilą sytuacji.
- Ale wydawało mi się, że to nie była muzyka z płyty tylko skamlanie pieska. – stwierdziła stanowczym tonem pani Mutti patrząc się dookoła pokoju.
- Tak, właśnie mam nagrany na płycie głos pieska. Potrzebne mi to do szkoły. Płytę włączyłam wcześniej, ale mi się zacięła i dopiero teraz zaczęła odtwarzać. –tłumaczyła się dziewczyna mając nadzieję, że babcia uwierzy w jej bajki. – Proszę chodźmy już na dół... – zaproponowała i wzięła babcię za rękę.
Kobieta w końcu wyszła z wnuczką. Nie miała podstaw aby jej nie wierzyć, ale ta historia wydawała jej się zbyt fantastyczna aby mogła być prawdziwa. Nie chciała jednak sprzeczać się z Mari o taką drobnostkę.
Kiedy panie zeszły do jadalni na stole był już gotowy smakowity posiłek. Wszyscy usiedli i zaczęli jeść rozmawiając i śmiejąc się przy tym wesoło. Maritza odetchnęła z ulgą, że babcia przyjęła jej tłumaczenie i nie drążyła tego tematu. Wiedziała, że kobieta może mieć jakieś podejrzenia, ale nie będzie tego sprawdzać. W czasie posiłku do pokoju wszedł Gabriel. Przywitał się z wszystkimi i poprosił Reginę o rozmowę. Małżeństwo przeszło do gabinetu gdzie mężczyzna zamknął drzwi aby nikt nie mógł ich podsłuchać. Regina patrząc na męża była pełna złych przeczuć.
- Co się stało? – zapytała nie mogąc dłużej znieść narastającego napięcia.
- Perla zamieszka z nami. – powiedział spokojnym tonem Gabriel.
Kobieta z wrażenia usiadła na kanapie. Była tak zaskoczona tą sytuacją, ze sama nie wiedziała co powiedzieć. Czy Gabriel w ogóle wiedział co chce zrobić? Chciał przyprowadzić swoją pierwszą żonę a ją zepchnąć na dalszy plan? Ona nie będzie w stanie tego znieść...
- Nie, nie zgadzam się... – mówiła kobieta nie mocno opierając się rękoma o kanapę.
- Regino, posłuchaj... – rzekł mężczyzna siadając obok żony – Rozmawiałem z lekarzem. On uważa, ze rozmowy ze mną bardzo pomagają Perli, która ma szansę wyzdrowieć. A ja muszę zrobić wszystko żeby jej pomóc. – powiedział biorąc Reginę za rękę. – Zrozum...
- Jak mam to zrozumieć?! – krzyknęła pani Mutti szybko zabierając rękę i wstając z kanapy. – Perla, jest dla ciebie ważniejsza? Przecież to ja jestem twoją żoną i powinieneś się ze mną liczyć.
- Jestem jej to winien. – odrzekł Gabriel opuszczając głowę.
- I dlatego, ze ty masz wyrzuty sumienia ona będzie już na zawsze mieszkać z nami? Przepraszam cię, ale ja nie potrafię tego ani zrozumieć ani zaakceptować.
Kobieta szybkim krokiem wyszła z gabinetu zostawiając Gabriela samego. Mężczyzna nie wiedziała jak ma przekonać żonę do zmiany zdania. Przecież nie mógł tak po prostu opuścić Perli. Musiał się nią zająć...
**************************************************************
Na następny dzień w szkolnej sali prób właśnie trwały próby do długo oczekiwanego przedstawienia. Zgromadzonej grupce uczniów bardzo podobały się odgrywane scenki. Nauczyciele przygotowujący uczniów, którzy mieli je odgrywać, byli bardzo zadowoleni z efektów ich wspólnej pracy. Tylko Lucia siedziała w najwyższym rzędzie i, z daleka obserwując wszystko, miała smutną minę. Tak bardzo pragnęła wystąpić w tym przedstawieniu. Denerwowały ją również wspólne scenki Angeli i Nacha. Wiedziała, ze jej chłopak jest dobrym aktorem, ale czasami nie mogła znieść jak patrzył się na czarno włosą. Czasami miała wrażenie, ze on kocha Angelę a nie ją. Próbując pozbyć się nurtujących ją myśli dziewczyna postanowiła opuścić salę. Nie zauważała, ze próba już się skończyła.
- Lucia, zaczekaj – krzyknął Nacho, gdy zauważył swoją dziewczynę i podbiegł do niej. – Oglądałaś?
- Tak, jesteś wspaniały. – powiedziała próbując się uśmiechnąć.
- Może jednak powinienem zrezygnować... – rzekł widząc jej minę – Nie chcę żebyś cierpiała – dotknął dłońmi jej ramion. – Jeżeli ty będziesz nie zadowolona, ja nie będę mógł się cieszyć.
- Ani mi się waż rezygnować. – blondynka była bardzo stanowcza w swoich słowach. – Jak chcesz mnie rozweselić to obejmij mnie i pocałuj. – dziewczyna uśmiechnęła się.
Ignacio wedle życzenia swojej dziewczyny objął ją w pasie i namiętnie pocałował.
- Bardzo cię kocham, wiesz? – panienka Olivar spojrzała w oczy swojego chłopaka. – Jesteś niesamowity.
[link widoczny dla zalogowanych]
W tym samym czasie Ana i Pedro dopiero szli do szkoły. Dziewczyna zaspała a jej chłopak postanowił na nią zaczekać. Postanowili, że nie wezmą taksówki. Pomimo, iż byli mocno spóźnieni chcieli się przejść. Dzień był bardzo piękny. Świeciło słońce a na ulicach było widać jak życie mieszkańców stolicy rozkwita w pełni. Wszyscy za czymś biegli, spieszyli się gdy zakochani spokojnie zmierzali w stronę szkoły.
- Nie wiem czy opłaca się nam iść do szkoły dzisiaj. – powiedział nagle Pedro a Ana popatrzyła na niego z rozbawieniem.
- I dopiero teraz to mówisz, gdy jesteśmy już blisko? – zapytała
- Proponuję wagary. – powiedział z uroczym błyskiem w oku. – Pomyślałem, że możemy ten dzień spędzić znacznie ciekawiej. – rzekł tajemniczo.
- Co masz na myśli? – Ana na chwilę się zatrzymała.
- Chodź ze mną, to się przekonasz – brunet wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Czerwono włosa z uśmiechem ścisnęła jego dłoń. Po chwili para oddaliła się w przeciwnym kierunku niż leżała szkoła.
Zakochani mieli zamiar spędzić ten dzień razem. Chcieli być tylko sami.
[link widoczny dla zalogowanych]
************************** KONIEC ********************************
Ostatnio zmieniony przez Ligia dnia 16:00:34 19-03-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sylwia94 Arcymistrz
Dołączył: 11 Lut 2007 Posty: 22366 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:07:11 19-03-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Marcos bardzo zranił kiedyś Amishi. Dlatego nie dziwię się, że kobieta tak zareagowała. To co przed laty usłyszała podczas rozmowy Marcosa z Charlim z pewnością było dla niej wielkim ciosem. Zwłaszcza jeśli chłopak był jej pierwszą miłością i była w nim zakochana. Dobrze, że miłość do Juliany zmieniła mężczyznę. Kiedyś był szkolnym podrywaczem, który lubił się jedynie zabawić, a teraz jest odpowiedzialnym mężem i ojcem.
Gabriel powinien bardziej liczyć się ze zdaniem swojej żony i również ją zrozumieć. Ostatnio był zbyt pochłonięty sprawą Perli, żeby poświęcić trochę czasu Reginie. Choć z drugiej strony to dobrze, że Gabriel chce po prostu pomóc byłej żonie. Jednak czy wspólne mieszkanie jest dobrym rozwiązaniem... być może to jedyne rozwiązanie, bo poza Gabrielem Perla nie ma nikogo.
Nacho chce zrezygnować z roli w przedstawieniu dla Luci. Tym udowodnił, że liczy się z uczuciami dziewczyny i wie, jak bardzo blondynka była załamana, kiedy nie dostała upragnionej roli Julii. Ale dobrze, że Lucia nie zgodziła się na ten pomysł. Chłopak nie powinien marnować swojej szansy, choć szkoda, że jego parnerki nie gra Lucia, lecz Angela. W ogóle to lubię czytać scenki z Lucią i Nacho, oboje są fajną parą i widać jak bardzo są w sobie zakochani.
Wspólne wagary... I chyba wiem co się teraz stanie :]
Co do tego co napisałaś... Na pewno dużo osób czyta Twoją telenowelę lecz nie ma czasu na regularne komentowanie. Moją telkę też mam wrażenie, że czyta coraz mniej osób i zastanawiam się czy jest sens ją kontynować. Ale Ty pisz dalej! Bardzo lubię czytać Twoją twórczość. Piszesz naprawdę wspaniale, chciałabym choć trochę Ci dorównać. Każdy odcinek jest bardzo ciekawy i dlatego jak zaczynam czytać szybko dochodzę do końca. Dlatego nie raz muszę dwa razy czytać odcinek Czekam na następny odcinek! I nie martw się, na pewno ktoś jeszcze skomentuje a czyta z pewnością wielu fanów A poza tym we mnie masz zawsze wierną czytelniczkę :* Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:09:49 21-03-09 Temat postu: |
|
|
Dziękuje ci bardzo za ten komentarz. Cieszę się, że wyrażasz swoją opinię na temat telenoweli. Wiem, że może są osoby, które pomimo, iż nie komentują to czytają, ale po prostu czasami mnie zbiera na takie narzekanie. Nowy odcinek będzie zapewne w piątek. Mam już go napisanego, ale wolę zostawić go na później w razie jak bym nie miała czasu napisać. Teraz już pisze regularnie co tydzień i chyba tak jest najlepiej. ;) |
|
Powrót do góry |
|
|
Sylwia94 Arcymistrz
Dołączył: 11 Lut 2007 Posty: 22366 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:37:38 21-03-09 Temat postu: |
|
|
Rozumiem Cię, też lubię ponarzekać
Czekam na nowy odcinek! :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia :D King kong
Dołączył: 19 Lut 2007 Posty: 2934 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:42:50 21-03-09 Temat postu: |
|
|
miałam trochę zaległości ale już nadrobiłam
scenki miedzy Ana a Pedrem cudowne
mam nadzieje że ta cała Amishi nie namiesza w życiu Marcosa i Juliany, choc te aktorkę bardzo lubie |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:45:07 22-03-09 Temat postu: |
|
|
Planuje jeszcze dużo scenek z Aną i Pedrem. ;) A co do Amishi... Ja też bardzo lubię Preity Zintę i właśnie z myślą o niej wymyśliłam ten wątek. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:47:57 27-03-09 Temat postu: |
|
|
Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]
Odcinek 79
Ana i Pedro znajdowali się nad brzegiem rzeki Rio Funza. Siedzieli wtuleni w siebie. Cieszyli się sobą, swoją miłością... Na ten jeden dzień chcieli zapomnieć o całym świecie. Liczyło się tylko to, że są razem. Dla nich świat się zatrzymał. Nie słyszeli już niczego poza szumem fal. Chłopak lekko odgarnął ogniste włosy ukochanej i szepnął jej do ucha:
- A może tak wybrali byśmy się w rejs? – zapytał dotykając dłońmi kosmyków jej fryzury.
- Co? Skąd chcesz wziąć jacht? – Ana spojrzała na Pedra w którego oczach zaświeciły się psotne iskierki. Chłopak wskazał jej znajdującą się na brzegu morza łódź. – Przecież ona należy do tego rybaka. – oburzyła się czerwono włosa.
- No to ją pożyczymy, tak na chwilę... Przecież nic się nie stanie. Jak on przyjdzie to już będziemy z powrotem. – wyjaśnił Pedro i wstał z ziemi. – Idziesz? – zapytał wyciągając rękę ku Anie.
Dziewczyna z lekką obawą przystała na propozycję ukochanego. Po chwili młodzi byli już na wodach rzeki. Siedzieli wtuleni w siebie na łodzi. Ana wpatrywała się w bezkres otaczającego ją błękitu. Pedro jednak zainteresowany był innymi widokami. Delikatnie dotknął dłońmi jej szyi po czym złożył tam pocałunek. Dziewczyna uśmiechnęła się. Uwielbiała jak chłopak całował ją w tym miejscu. Kiedy to robił jej ciało całe drżało a ona doznawała niesamowitej przyjemności. Po chwili odwróciła się w jego stronę i pocałowała go.
- Myślisz, że tak już będzie zawsze? – zapytała Ana spoglądając na chłopaka. – Ja jestem chyba jakaś głupia, ale ciągle boję się, ze to wszystko nagle się skończy i będę tylko cierpiała.
- Nie wiem jak będzie, ale będę się starał abyś była szczęśliwa. – powiedział chłopak po czym pocałował ją delikatnie w czoło i przytulił do siebie. – Nie bój się, ja cię nie skrzywdzę.
Dziewczyna chciała wierzyć w słowa swojego chłopaka, ale ten lęk towarzyszył jej cały czas. Po tym co przeszła, kiedy rozstała się z Mikem ciężko jej było komukolwiek zaufać. Ale związała się z Pedrem, bo bardzo go kocha i nie mogła przecież całe życie odmawiać sobie szansy na szczęście. Miała dopiero osiemnaście lat powinna widzieć świat w samych jasnych barwach. Niestety, rana, która powstała przez zdradę Mike pozostawiła bliznę mającą już nigdy nie zniknąć.
Zakochani siedząc w łódce zupełnie zapomnieli o upływającym czasie. Kiedy już wracali bardzo szybko rozpętała się burza. Niebo pokryły kłębiaste, ciemne chmury, które zdawały się być zagniewanym ojcem czekającym na powrót niegrzecznego dziecka. Zaczął padać rzęsisty deszcz, wokół począł powiewać silny wiatr. Młodzi byli przerażeni sytuacją, która rozpętała się tak nagle. Coraz szybciej wiosłowali mając nadzieję, iż prędzej znajdą się na brzegu. Nie zdawali sobie jednak sprawy z potęgi żywioły, który w jednej chwili porwał im drewniane wiosła. Pedro szybko przytulił do siebie Anę, która nerwowym wzrokiem patrzyła na to co się dzieje. W tej chwili zakochani byli zdani na łaskę i niełaskę tego potężnego żywiołu, który coraz bardziej oddalał ich od brzegu.
- Co teraz będzie?! – szlochała dziewczyna – My tu umrzemy.
- Wszystko będzie dobrze, nie umrzemy. Na pewno zaraz przestanie wiać i sytuacja się uspokoi. – Pedro próbował pocieszyć czerwono włosą, ale zdawał sobie sprawę z tego, że ich sytuacja jest beznadziejna. Nikt nie wiedział o ich wypłynięciu. Nikt nie będzie ich więc na razie szukał. Dopiero teraz brunet uświadomił sobie jak lekkomyślnie się zachował.
Teraz jednak nie mogły już mu pomóc daremne żale, bo łódź zaczynała tonąć. Para gwałtownie znalazła się w wodzie. Pedro z przerażeniem spostrzegł, ze Ana nie umie pływać. Trzymał ją mocno przy sobie co okazało się bardzo trudne. Dziewczyna trzymała się jego silnych ramion. Bardzo się bała.
W pewnej chwili Pedro zauważył jacht płynący w ich stronę. Ktoś ich zauważył. Para została wciągnięta na pokład. Chłopak okrył czerwono włosą przyniesionym kocem. Ona nadal drżała z zimna i ze strachu. Brunet przytulił ją do siebie. Tak bardzo się bał. Nie tego, ze on zginie. Lękał się o życie swojej ukochanej. Nigdy by sobie nie wybaczył jeżeli stałaby jej się krzywda.
- Już wszystko dobrze. Jesteś bezpieczna. – powiedział całując dziewczynę w głowę.
- Tak bardzo się bałam, że mnie nie utrzymasz, że mnie puścisz. – szlochała Ana.
- Cii... Wolałbym sam stracić życie niż ciebie puścić. Nigdy cię nie puszczę. Będę zawsze przy tobie.
Z pod powiek chłopaka niepostrzeżenie spłynęło kilka łez. Nie mógł sobie wybaczyć, ze naraził dziewczynę na takie niebezpieczeństwo. Jest idiotą, który nie zasługuje na jej miłość.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Tymczasem Marcos siedział w biurze zastanawiając się nad wydarzeniami ostatniej nocy. Bal absolwentów wzbudził w nim wiele starych wspomnień. Przypomniał sobie jaki był niegdyś a jaki jest teraz. Uświadomił sobie jak bardzo miłość do Juli go zmieniła. To musiała być jakaś magia... Przez cały czas uważał, ze prawdziwa miłość nie istnieje, że jest to zwykły wymysł. Jednak gdy poznał swoją żonę to zrozumiał wymiar tego uczucia. Miał wyrzuty sumienia względem Amishi. Ona zawsze była taka dobra i wrażliwa a on nie zwracając na to uwagi tak bardzo ją skrzywdził. I pomimo, iż minęło już tyle lat to kobieta nadal odczuwa smutek po tamtych wydarzeniach. Postanowił zadzwonić do Juliany. Miał nadzieję, ze odbierze. Chciał jej podziękować za coś o czym nigdy jej nie powiedział.
- Marcos – usłyszał radosny głos swojej żony i natychmiast się uśmiechnął.
- Jak idą twoje sprawy? Załatwiłaś już coś? – zapytał miło.
- Wszystko idzie w dobrym kierunku. – powiedziała kobieta. – A jak tam dzieci? Są zdrowe, dobrze się czują? – zapytała czarno włosa z troską.
- U nich wszystko dobrze. – odpowiedział Marcos.
- A... u ciebie? – niepewnie zapytała pani Mutti – Jak firma?
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Dzwonię, bo chciałem podziękować ci, ze miłość, która mnie obdarzyłaś tak mnie zmieniła i stałem się zupełnie innym człowiekiem.
- Aj, Marcos. Tak bardzo się cieszę, że mi to mówisz. Ale prawda jest taka, że to ty mi pomogłeś się zmienić... Pokochałeś mnie... A teraz zaufałeś. Dziękuje ci, ze o nic nie pytasz, ze mi ufasz.
- Kocham cię i mam nadzieję, ze po powrocie wszystko mi wyjaśnisz. To wszystko jest dla mnie bardzo trudne. Czasami sam nie wiem co mam o tym wszystkim sądzić. Jesteś tam z Javierem a mnie krew zalewa jak sobie pomyślę, ze możecie być tam sam na sam... – mówił mężczyzna energicznie wymachując dłońmi kiedy w progu gabinetu pojawiła się Amishi z uśmiechem pukając w drzwi. Marcos gestem ręki zaprosił ją do środka. – Muszę już kończyć, ale mam nadzieję, ze niedługo do mnie zadzwonisz. Kocham cię.
- Ja też cię kocham – rzekła Juliana i rozłączyła się.
Była bardzo szczęśliwa, ze Marcos do niej zadzwonił. Mogła zrobić to sama, ale bała się tego. Cieszyła się, ze mimo wszystko mąż kocha ją i nadal jej ufa. Było to dla niej bardzo ważne. Juliana postanowiła, ze jeżeli po zapowiadanej dzisiaj dawce leków będzie chociaż malutka poprawa wyzna prawdę mężczyźnie i poprosi go aby przyjechał do niej. Było jej bez niego bardzo ciężko. Niespodziewanie myśli kobiety przerwało wejście lekarza.
- No to pani Juliano, zaczynamy terapię. – powiedział mężczyzna z uśmiechem.
W tym samym czasie. Amishi usiadła naprzeciwko Marcosa. Do gabinetu weszła sekretarka, która podała państwu kawę.
- Cieszę się, ze przyszłaś. – powiedział mężczyzna biorąc filiżankę do ręki i upijając łyk kawy.
- Nie jestem tutaj prywatnie, ale zawodowo. – rzekła Amishi czym bardzo zainteresowała Marcosa – Najlepiej będzie jak powiem od razu o co chodzi. Otóż jak już wiesz jestem dziennikarką. Mieszkam obecnie w Meksyku i nie przyjechałam do Kolumbii specjalnie na zjazd absolwentów. Przyciągnęły mnie tu głównie sukcesy twojej firmy. Chciałabym napisać o was artykuł. – wytłumaczyła kobieta.
- Nie wiedziałem, że jesteśmy aż tak popularni.
- Przecież jesteście najlepszą firmą kosmetyczna w kraju. To jest oczywiste, ze jesteście popularni. Wasza chemiczka robi wspaniałe kremy. Jakby miały w sobie iskierkę magii... Sama stosuje wasze produkty. Są rewelacyjne. – mówiła Amishi. – Bardzo chciałabym porozmawiać również z nią jeżeli oczywiście się na to zgodzisz.
- Obawiam się, że nie będzie to możliwe... Moja żona jest obecnie w USA i nie wiem kiedy wróci. – powiedział Marcos z lekkim smutkiem. Tak bardzo chciałby aby tu przy nim była...
- Ona jest twoją żoną? – zapytała zaskoczona kobieta. – To ona jest tą magiczna panią, która zdobyła twoje serce. – Amishi uśmiechnęła się. – A dlaczego wyjechała?
- To dosyć skomplikowana historia. – powiedział mężczyzna.
- Chętnie jej posłucham. Oczywiście jeżeli zechcesz mi ją opowiedzieć. – zaoferowała się kobieta.
- Dobrze, ale może nie tu. Pójdziemy może na spacer? – zaproponował i wstał z fotela.
Amishi uśmiechnęła się tylko i po chwili oboje wyszli z firmy. Spacerowali przez park i rozmawiali. Najpierw o młodzieńczych latach, później o obecnym życiu. Kobieta z zafascynowaniem słuchała jak Marcos opowiadał jej o Julianie. Było w nim tyle miłości i ciepła kiedy o niej mówił. Amishi nie mogła wyjść z zachwytu, że można tak bardzo kogoś pokochać. Mężczyzna nie traktował Juli jak zwykłego człowieka. Ona była dla niego aniołem, który został zesłany na świat aby rozkruszyć jego lodowate serce nie czekające na miłość. Mówił o niej jak o kimś niezwykle wspaniałym. Dla Marcosa Juliana zawsze była ideałem. Może dlatego tak trudno było mu zrozumieć jej postępowanie. Mężczyzna nie chciał zrozumieć, ze jego żona może mieć jakąś wadę.
- I po tym pożegnaniu wyjechała. – tymi słowami Marcos skończył swoją opowieść i usiadł na ławce.
- Nie martw się, jak tylko wróci to wszystko ci wytłumaczy, zobaczysz. – Amishi dotknęła dłonią ramienia mężczyzny. – Wasza miłość jest taka magiczna, ze przetrzyma i to.
Mężczyzna spojrzał na kobietę. Był jej bardzo wdzięczny, ze go wysłuchała i pocieszyła. Delikatnie dotknął dłonią jej dłoni.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Popołudniem w szkole. Angela i Carlos siedzieli w sali lekcyjnej. Nauczyciel tłumaczył dziewczynie zadania z matematyki. Czarno włosa spędzała z profesorem coraz więcej wolnego czasu. Bardzo polubiła mężczyznę i to nie tylko jak nauczyciela. Próbowała odganiać od siebie myśli o nim, ale przychodziło jej to dość ciężko zwłaszcza, że codziennie go widywała. Czasami zdarzało się, że nie rozmawiali o matematyce tylko o różnych, życiowych tematach, które nurtowały młodą dziewczynę. Potrafili tak siedzieć do późnych godzin wieczornych. Tego popołudnia dziewczyna zupełnie nie potrafiła skupić się na nauce. Wciąż wpatrywała się w mężczyznę. On zauważywszy jej wzrok odłożył zeszyty na bok.
- Może zrobimy sobie przerwę? – zaproponował. Angela skinęła głową a on podszedł do ekspresu aby zaparzyć kawę. – O czym to my wczoraj rozmawialiśmy?
- Rozmawialiśmy o szczęściu i nie skończyliśmy. Ale to jest za bardzo rozległy temat jak na dwie godziny. - - powiedziała czarno włosa i wzięła filiżankę z kawą.
- Masz rację – przytaknął Carlos siadając obok niej – Takie zagadnienia można omawiać latami...
- Ale skończyliśmy na takim pytaniu: Czy krzywdząc innych w drodze do osiągnięcia celu po jego zdobyciu można być szczęśliwym... Ja uważam, ze po części człowiek musi być lekkim egoistą, bo jeżeli nie zwracałby uwagi na siebie tylko na innych to on byłby zawsze nieszczęśliwy. – powiedziała dziewczyna upijając łyk kawy.
- Ale są też cele, które nie są warte ceny jaką będziemy musieli zapłacić krzywdząc inne osoby. Trzeba najpierw się zastanowić czy warto zabiegać o coś. Czy to się, powiem w ekonomicznym języku, opłaca... – zauważył Carlos.
Dziewczyna przybliżyła się do swojego profesora. On poczuł, że chciałby dotknąć jej skóry, włosów i ust. Ich usta dzieliła odległość zaledwie kilku milimetrów. Oboje nie wiedzieli co się z nimi dzieje. Nie chcieli tego, ale coś wciąż pchało ich ku sobie. Nie wiedzieli jak zachować się w tej niezręcznej sytuacji. W końcu jednak nastąpił pocałunek. Carlos objął ją w pasie a ona wplotła dłonie w jego włosy. Czuli się tak wspaniale, ze nie chcieli tego przerywać. Ogarnęło ich nieodparte pragnienie wspólnej bliskości. Dziewczyna jeszcze nigdy nie czuła tego co w tej chwili. Czy to mogła być miłość?
[link widoczny dla zalogowanych]
************************** KONIEC ******************************** |
|
Powrót do góry |
|
|
Mia Colucci Arango Komandos
Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 679 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:46:26 28-03-09 Temat postu: |
|
|
super odcinek
zeby tylko Marcos nie mial romansu z Amishi.
mam nadzieje ze Julianie po tych lekach bedzie lepiej i w koncu wyzna Marcosowi prawde
dobrze ze sie nic nie stalo Anie i Pedrowi. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sylwia94 Arcymistrz
Dołączył: 11 Lut 2007 Posty: 22366 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:55:23 28-03-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Pedro zachował się trochę lekkomyślnie. Jednak wiadomo, że nikt nie może przewidzieć kiedy pojawi się wielka ulewa czy burza. Chłopak chciał jedynie przeżyć romantyczną przygodę z ukochaną. Szkoda, że mogła się tak tragicznie skończyć, gdyby para nie została ocalona. Ale na szczęście wszystko dobrze się zakończyło.
Też się obawiam, że Marcos może mieć romans z Amishi. Wiadomo jak bardzo kocha Julianę. Ale różnie to bywa w życiu. Zwłaszcza jeśli Juliana jest tak daleko, a jego dawna szkolna miłość tak blisko. Często jednego, głupiego czynu można żałować do końca życia. Ale mam nadzieję, że w przypadku Marcosa tak nie będzie. Zmienił się i jest odpowiedzialnym człowiekiem. Amishi też to w nim dostrzegła i chyba zauważyła, jak bardzo mężczyzna kocha Julianę. Daży ją wyjątkowym uczuciem i zaufaniem. Szkoda, że teraz nie może być przy niej, wspierać ją podczas terapii. Liczę, że niedługo kobieta zdecyduje się powiedzieć mu prawdę o swojej chorobie.
Mam nadzieję, że Angela nie zawiedzie się na Carlosie i nie będzie przez niego cierpiała. Mężczyzna jest od niej trochę starszy, poza tym jest jej nauczycielem, więc ich znajomość jest dosyć nietypowa. Trudno też ocenić Carlosa po paru odcinkach, żeby stwierdzić jakim jest człowiekiem. Jemu najwyraźniej też zależy na Angeli, więc chyba nie ma wobec niej złych zamiarów. Jednak dziewczyna powinna być ostrożna. Może z drugiej strony Carlos, który nie jest zadowolony ze swojego małżeństwa, rzeczywiście zakochał się w Angeli i powinni spróbować być razem... Choć wiadomo, że dużo rzeczy ich dzieli. Najbardziej chyba to, że mężczyzna jest jej nauczycielem, a gdyby dyrektor dowiedział się o ich bliższej znajomości Carlos straciłby posadę.
Czekam na newik |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:53:58 29-03-09 Temat postu: |
|
|
Dziękuje za komentarze i czekam na kolejne opinie na temat odcinka ;)
Pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony przez Ligia dnia 13:54:16 29-03-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Ligia Idol
Dołączył: 30 Mar 2007 Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Columbia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:45:58 31-03-09 Temat postu: |
|
|
Entrada: [link widoczny dla zalogowanych]
Odcinek 80
Para całowała się tak przez dłuższą chwilę. Ani Angela, ani Carlos nie chcieli jej przerywać jednak w mężczyźnie zwyciężył głos zdrowego rozsądku.
- Ja nie mogę, przepraszam cię. Jestem żonaty i jestem twoim nauczycielem. – tłumaczył się mężczyzna.
Czarno włosa odsunęła się od niego speszona. Przez chwilę siedzieli w milczeniu nie wiedząc jak załagodzić zaistniałą przez chwilą sytuację. Oboje byli świadomi tego, iż to co przed chwilą zrobili jest złe i nie powinno się więcej wydarzyć, ale wciąż ich coś do siebie ciągnęło.
- Tak, masz rację. To ja cię przepraszam. Nie wiem co mnie napadło. Lepiej już pójdę. – powiedziała Angela i wzięła bluzkę, która leżała na krześle. – Jutro dokończymy tą lekcję? – zapytała z nadzieją. – Już będę się zachowywać dobrze, obiecuję.
- Chciałbym żeby nikt nie dowiedział się o tym co tu przed chwilą zaszło. – rzekł Carlos podchodząc do dziewczyny bliżej. – Nie powiesz o tym nikomu?
- Obiecuję, że to zostanie tylko między nami – zakomunikowała dziewczyna próbując się uśmiechnąć.
Po jej wyjściu Carlos nerwowym ruchem ręki uderzył w ścianę. Był wściekły na siebie, że dał się unieść tej nagłej chwili słabość. Nie mógł zrozumieć co się z nim dzieje i dlaczego ta dziewczyna tak bardzo na niego działa. Musiał stłumić w sobie te uczucia za wszelką cenę.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Tymczasem w akademii El Beneo. Nino wszedł do sypialni. Na łóżku leżała jego żona i czytała książkę. Uśmiechnął się na ten widok i przez chwilę wpatrywał się w nią. Była taka piękna, miał wielkie szczęście, ze tak wspaniała kobieta zwróciła na niego uwagę. Czuł, że bez niej byłby nikim.
- Mam dla ciebie niespodziankę! – powiedział z uśmiechem.
- Jaką? – zapytała ciekawa Antonia odkładając książkę na szafkę. Wstała z łóżka, podeszła do męża i zarzuciła mu ręce na szyję spoglądając mu w oczy. – Powiesz mi?
- Ale to ma być niespodzianka. Ubierz się. Gdzieś was zaprowadzę. – rzekł mężczyzna. – A ja teraz pójdę po naszą córeczkę.
Blondynka zaczęła szykować się na wyjście a Nino poszedł po Nastieńkę, która bawiła się lalkami. Po paru minutach cała rodzina była już na dole. Mężczyzna zaproponował spacer, bo niespodzianka znajdowała się bardzo blisko. Rodzina szła tak chodnikiem rozmawiając i śmiejąc się wesoło, ponieważ Nastka miała wiele pomysłów na niespodziankę, ale żaden nie był tym który przyszykował dla pań Nino.
Kiedy doszli już na miejsce oczom całej rodziny ukazał się piękny widok. Na uboczu stał duży dom. Ściany miały kolor jasnoniebieski natomiast dach był pomalowany na kremowy odcień. Posiadłość była bardzo duża. Wydawać by się mogło, ze były to dwa domy ustawione pod kątem prostym. Przed wejściem znajdowała się wielka fontanna, której wody obijały się o jej krawędzie. Całość była ogrodzona drewnianym płotem. Antonia dostrzegła także ogród pełen kwiatów i owocowych drzew.
- Co my tu robimy? – zapytała – Do kogo należy ten piękny dom?
- Do nas – powiedział z uśmiechem mężczyzna.
- Co takiego? – kobieta była w szoku. Jeszcze nigdy nie wiedziała tak bajecznej posiadłości a teraz okazywało się, ze ma to być ich własny dom. – Ale, kochanie, my nie mamy na to pieniędzy... – zauważyła ze smutkiem.
- Wszystko już załatwione. Oto dokument własności a to są klucze. – rzekł Nino wyciągając klucze do domu. – A resztę wytłumaczę ci w domu. – szepnął jej do ucha.
- Ale to nic złego? – zapytała cicho.
- Nie musisz się o nic martwić. – powiedział mężczyzna i zaproponował uradowanej Nastce otwarcie bramy. Dziewczynka z radością to uczyniła.
Kiedy rodzina weszła na teren domu rozciągały się przed nią niesamowite widoki. Było tu tak pięknie, że ciężko to opisać słowami. Nastka z radością podbiegła do kwiatów aby rozkoszować się ich zapachem. Po paru minutach wszyscy weszli do środka. Przed nimi rozciągał się luksus jaki trudno sobie wyobrazić. Antonia i Nino usiedli na kanapie przy kominku. Mężczyzna objął blondynkę i przytulił do siebie.
- Teraz może mi powiesz jak to wszystko ma wyglądać. Ja się bardzo cieszę, ale jednocześnie martwię.
- No dobrze. Okazało się, że moja mama miała bardzo bogatych rodziców, którzy mimo jej ucieczki przepisali jej wszystko co mieli. Adwokat odnalazł ją parę lat temu i przekazał cały majątek. Ona jednak nie chciała korzystać z tych pieniędzy dopóki nie odnajdzie mnie. Z chwilą gdy mnie spotkała wszystko przepisała na mnie. I tak w jeden dzień stałem się milionerem. – wyjaśnił mężczyzna. – I pomyślałem sobie wtedy, że spełnię twoje marzenie o takim domu.
- Ale ja przecież nigdy... – zaprotestowała Antonia.
- Wiem, wiem, ze nie przykładasz wagi do bogactwa, ale ja chcę żebyś ty i Nastka... Żebyście miały wszystko co najlepsze. – powiedział Nino. – Oczywiście, nie zostawimy wszystkiego dla siebie. Połowę majątku postanowiłem oddać na cele dobroczynne. Resztę chcę zostawić aby zabezpieczyć bezpieczną przyszłość naszej córki.
- Ależ to wszystko jest niesamowite. Nagle, staliśmy się bogaci... Bardzo się cieszę, ze postanowiłeś
przekazać część funduszy na cele dobroczynne. Jesteś kochany. – Antonia pocałowała męża w usta.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Wieczorem Ana i Pedro siedzieli w pokoju dziewczyny. Chłopak nadal myślał o wypadku, który tak niedawno ich spotkał. Nie mógł sobie przebaczyć, ze naraził swoją ukochaną na takie niebezpieczeństwo.
- Kochanie, ciągle o tym myślę... Dobrze, ze nic nam się nie stało. Cieszę się, że chociaż z tym rybakiem dało się rozwiązać sprawę pokojowo i nasi rodzice o niczym się nie dowiedzieli – mówiła czerwonowłosa tuląc się w ramiona swojego chłopaka.
- Tak, bałem się, że mama może się o tym dowiedzieć. A ona przecież nie powinna się teraz denerwować. Na szczęście wszystko się jakoś ułożyło.
Młodzi siedzieli tak przez chwilę w ciszy ciesząc się swoją obecnością kiedy nagle Ana powiedziała:
- Dzisiaj jest impreza u Angeli – dziewczyna wstała z łóżka – Musimy koniecznie na nią iść – powiedziała i otworzywszy szafę zaczęła wybierać strój na dzisiejszy wieczór.
- Jesteś pewna, że po tym co się dzisiaj stało chcesz tam iść? – zapytał Pedro z lekkim niedowierzaniem patrząc na dziewczynę, która szybko przebierała wszystkie ubrania.
- Oczywiście, to będzie najlepsza terapia dla nas. Nie możemy tak tu siedzieć i tego rozpamiętywać – Ana zwróciła swój wzrok ku chłopakowi. – Idź już do domu i przebierz się. Za dwie godziny przyjdź po mnie, będę gotowa. – rzekła, podeszła do Pedra i pocałowała go w policzek.
Chłopak wyszedł z pokoju Any a ona zajęła się przygotowaniami na dzisiejszą imprezę.
[link widoczny dla zalogowanych]
**************************************************************
Juliana spacerowała z Amarem po ogrodzie szpitala. Obojgu bardzo dobrze robiły wspólne spacery i rozmowy,. Czarnowłosa czuła, że znalazła w tym mężczyźnie pokrewną duszę. On bardzo dobrze ją rozumiał, bo przeżywał dokładnie to samo co ona.
- Rozmowy z tobą dają mi nadzieję na całkowite wyleczenie – powiedział mężczyzna idąc obok Juli.
- Cieszę się, że w jakiś sposób mogę ci pomóc. – odrzekła czarnowłosa. – Mi też jest bardzo ciężko, zwłaszcza, ze nie ma przy mnie Marcosa, ale jakoś sobie radzę. Żyje myślą, że już wkrótce go zobaczę. – Juliana uśmiechnęła się kiedy wypowiadała imię męża. Zawsze kiedy o nim mówiła lub myślała jej cała dusza radowała się ze szczęścia.
- Uważam, ze już powinnaś wyznać mu prawdę. Przecież lekarze mówią, że jest coraz lepiej...
- Tak, masz rację! Dzisiaj do niego zadzwonię. – powiedziała nagle Juliana zdeterminowanym głosem stając naprzeciwko mężczyzny.
Amar poczuł w pewnej chwili, że traci siły, wszystko co go otaczało rozmazywało się. Nagle zemdlał. Juliana zaczęła wołać o pomoc. Szybko zjawili się lekarze, którzy zanieśli go do sali. Kobieta ze łzami w oczach usłyszała od lekarza, że jego stan drastycznie się pogorszył. Kiedy siedziała przed salą podbiegła do niej narzeczona Amara.
- Co z nim? Jak on się czuje? – pytała przez łzy z trudem łapiąc oddech. Gdy tylko dowiedziała się, ze stan jej narzeczonego się pogorszył natychmiast ruszyła do szpitala.
- Jest w ciężkim stanie... – wyszeptała Juli spoglądając na kobietę, której twarz natychmiast pobladła. – Może usiądziesz? – zapytała czarnowłosa.
- Ale przecież było już lepiej... Myślałam, że... – kobieta zaczęła płakać.
- Nie martw się, będzie dobrze. Zobaczysz, że on wyzdrowieje. Musisz w to wierzyć. – mówiła Juli próbując pocieszyć załamaną kobietę.
Po chwili z sali w której leżał Amar wyszedł lekarz.
- I co z nim panie doktorze? – zapytała Juli wstając z krzesła.
- Pan Amar zmarł... – wyszeptał mężczyzna ledwie dosłyszalnym głosem.
Narzeczona mężczyzny w jednej chwili stała się blada jak ściana i zemdlała.
**************************************************************
Charlie był właśnie w kuchni i szykował sobie kanapki. Nadal nie wiedział co zrobić. Powiedzieć Luzmi prawdę czy nie? Wiedział na pewno, że nie może zrobić tego teraz, ale czuł, że po narodzinach dziecka będzie musiał porozmawiać z żoną. Przecież nie będzie jej całe życie okłamywał.
- To ja wychodzę! – usłyszał głos Pedra. Chłopak pojawił się w kuchni. – Idę na imprezę do Angeli, koleżanki z klasy.
- Dobrze, ale nie wracaj zbyt późno. Nie chcę, żeby Luzmila się denerwowała. – zalecił Charlie.
- Ok., nie ma sprawy. Nie będę długo siedział. I przypilnuje Nacha. – Pedro uśmiechnął się.
- Ciekawy jestem kto będzie kogo pilnował. – odparł mężczyzna i po chwili został w kuchni sam.
W pewnej chwili usłyszał dźwięk swojej komórki.
- Słucham – powiedział nie wiedząc kto dzwoni.
- Mam dowody na to, że zdradziłeś Luzmilę. Twoja żona już wkrótce je pozna. – mówił ochrypnięty głos. Mężczyzna nie mógł rozpoznać kto do niego zadzwonił.
- Kim jesteś i czego chcesz?! – krzyknął, ale w odpowiedzi otrzymał tylko sygnał przerwanego połączenia. – Kto to mógł być? – powiedział sam do siebie Charlie.
**************************************************************
W domu Angeli można było usłyszeć głośną muzykę i radosny gwar osób, które się tutaj zebrały. Czarnowłosa nie spodziewała się, iż przyjdzie tak wiele osób. Była bardzo zadowolona. Na kanapie przy stole siedzieli chłopcy. Ana podeszła do Pedra przebywającego razem z nimi.
- Może zatańczymy? – zapytała tuląc się do chłopaka.
- Za chwilkę, dobrze? Może usiądziesz z nami na moment? – Pedro nie czekając na reakcję czerwono włosej przyciągnął ją do siebie i dziewczyna usiadła na jego kolanach.
- No to się dzisiaj pobawimy... – powiedział Pablo i spojrzał się w stronę Angeli, która siedziała sama.
Wstał i podszedł do niej.
- Dlaczego siedzisz taka smutna? Przecież to twoje przyjęcie. Zatańczysz? – zaproponował
- Nie dzięki. – odpowiedziała czarno włosa.
- Co ci jest? – chłopak usiadł obok dziewczyny i objął ją ramieniem.
- Naprawdę nic. – odburknęła Angela i odeszła.
Była bardzo przybita, ale nie zamierzała dzielić się swoimi problemami z chłopakiem, którego ledwo znała. Wciąż myślała o Carlosie i o ich pierwszym pocałunku. Dlaczego musiała się tak beznadziejnie zakochać? Mężczyzna jest jej nauczycielem i na dodatek ma żonę oraz dziecko. Nigdy nie będzie jej. Czarnowłosa była tak zamyślona, że nie zauważyła jak przy niej pojawiła się Lucia. Blondynka delikatnie dotknęła dłonią jej ramienia i uśmiechnęła się do niej. Czuła, ze koleżanka z klasy potrzebuje jej wsparcia.
- Może porozmawiamy? – zaproponowała.
- Dobrze, ale chodźmy do mojego pokoju. Tam będzie ciszej. – powiedziała Angela.
Dziewczyny udały się do pokoju czarnowlosej.
- Coś się stało? – zapytała blondynka z troską – Wiem, ze nie powinnam się wtrącać, ale czuje, że powinnam ci pomóc. Przepraszam cię za to co ostatnio robiłam. Byłam kompletną idiotką. Zasłużyłaś na wygraną i serdecznie ci jej gratuluję. – powiedziała Lucia. – Wybaczysz mi?
- No pewnie. – zapewniła Angela z uśmiechem. – Bardzo się cieszę, ze nie masz mi za złe, iż wygrałam tą rolę i będę grać z Ignaciem.
- Jeśli chcesz to możesz mi powiedzieć co cię tak trapi... – zaproponowała Lucia.
Czarnowłosa nic nie mówiąc przytuliła się do Luci z płaczem. Chciała wyrzucić z siebie to wszystko co ją trapiło, ale nie wiedziała czy powinna opowiadać obcej osobie o tak intymnych sprawach. Czuła jednak, że mimo wszystko blondynka jest jej bardzo bliska. Nie rozumiała dlaczego, ale właśnie takie miała odczucia. Niespodziewanie do pokoju Angeli wszedł Alejandro.
- Córeczko... – zaczął i ujrzał swoje córki.
- Tato, co ty tu robisz? – zapytała zaskoczona Lucia.
- Tato? – Angela była zdziwiona reakcją koleżanki.
************************** KONIEC ********************************
Ostatnio zmieniony przez Ligia dnia 10:16:37 01-04-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Marysia :D King kong
Dołączył: 19 Lut 2007 Posty: 2934 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:11:49 01-04-09 Temat postu: |
|
|
haha ale sie Alejandro wkopał i bardzo dobrze mu tak. Ciekawe co teraz zrobi. Marcos przepięknie opowiadał o Julianie. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|