Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miejsce na ziemi - Place on earth
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 25, 26, 27  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:44:01 01-03-09    Temat postu:

Odcinek 28
Wchodząc do domu Travis zupełnie się nie spodziewał, że zastanie Mary we łzach.
- Mary, co ci się stało?!
- Nic, nic. - I płakała dalej.
- Czy któreś z dzieci zrobiło ci przykrość? Może Jim? - Chłopiec stawał się coraz bardziej nadąsany i zamknięty w sobie. Jeśli sprawił Mary jakąś przykrość...
- Nie, to nie z powodu Jima! - zapewniła męża Mary.
- Więc powiedz mi, co się stało! Powiesz?
Mary skinęła głową.
- Beth Ann namalowała obrazek.
Travisa zamurowało.
Pięcioletnia smarkula wykonała jakiś obraźliwy rysunek?!
- Spójrz! - powiedziała Mary, podprowadzając go do lodówki. - Czy nie śliczny?
Travis gapił się na pognieciony rysunek. Co też Mary w nim widziała?! O ile mógł się zorientować, dziecko nie wykazywało najmniejszych uzdolnień plastycznych. Pięć patykowatych ludzików i kilka dziwacznych kwiatków z pewnością nie zasługiwało na taki wybuch emocji! Obserwował bacznie żonę: może czegoś nie dostrzegł?
Mary uśmiechnęła się łagodnie i otarła łzy.
- Nie widzisz w tym nic szczególnego, prawda?
Travis spojrzał zezem i podrapał się w głowę.
- Jasne, że nie.
Mary roześmiała się i wróciła do przygotowywania kolacji.
Travis nadal niczego nie pojmując poszedł do łazienki umyć twarz i ręce. Zjawił się Scotty i przysiadł na brzegu wanny, wpatrując się w wujka.
- Cześć, smyku! Jak ci poszło w szkole?
- Chyba jak zawsze. Za to Jim miał kłopoty.
Travis zesztywniał. Tego się właśnie obawiał!
- Jakie kłopoty?
- Nie wiem. Nie chciał ze mną o tym gadać, ale był u dyrektora. Chyba będziesz musiał coś podpisać.
Travis trzepnął ręcznikiem o brzeg umywalki.
- Gdzie on teraz jest?
- W stajni.
Travis sam by się połapał, że coś tu nie gra, jeśli po powrocie do domu zastawał Jima pilnie wykonującego swe obowiązki w stajni. Chłopcu zazwyczaj trzeba było przypominać o nich dwa albo i trzy razy, zanim zrobił, co do niego należało. Ilekroć Travis spoglądał na Jima, czuł bijącą od niego wrogość, ledwie-ledwie maskowaną. Wrogość ta przede wszystkim skierowana była przeciw niemu. Od wielu tygodni zanosiło się na konfrontację. Chłopak za wiele sobie pozwalał. Trzeba z tym skończyć, na litość boską! I to raz na zawsze!
Travis wypadł z łazienki i przebiegł przez kuchnię, nie zatrzymując się lawet wówczas, gdy Mary odwróciła się i spytała go, co się stało.

Jim czyścił boksy, gdy stanął przed nim Travis. Chłopiec nie wykazywał specjalnego zapału do pracy. Każdy jego ruch był opieszały, jakby wzięcie do rąk wideł uważał za ujmę dla siebie.
- Co się dziś zdarzyło w szkole?
Ramiona Jima zesztywniały. Wściekle dźgnął widłami wiązkę siana.
- Scotty od razu zakablował, co?
- Nie mówimy o nim, tylko o tobie.
- Pobiłem się. Jasne? - W oczach chłopca lśnił bunt.
- Wcale niejasne. Pokaż list od dyrektora.
Jim stał w rozkroku i Travis zdał sobie sprawę, że chłopak postanowił iść z nim na udry.
Przez chwilę patrzyli na siebie wilkiem, jakby się chcieli pozabijać wzrokiem. Z oczu Jima zionęła jawna wrogość, chyba rad był z okazji do otwartej walki z wujem. Travis pomyślał, że chłopcu trzeba solidnie przytrzeć rogów i że - do stu diabłów! - on to właśnie zrobi!
Pojedynek na spojrzenia trwał jednak tylko parę sekund. Jim westchnął i sięgnął do kieszeni spodni. Wyjął złożony papier i podał go Travisowi, a ten otworzył list od dyrektora, przeczytał i zaklął pod nosem.
- Ty pierwszy rzuciłeś się z pięściami i nie chciałeś przerwać walki nawet wtedy, gdy dwóch nauczycieli odciągało cię od tamtego chłopaka!
- Billy aż się prosił, żeby go sprać, więc mu przylałem. Chcesz się na mnie wściekać, to się wściekaj. Olewam to!
- Ty też aż się prosisz, żeby ci przylać - warknął Travis. - Billy jest od ciebie o rok młodszy. Jeśli musisz się awanturować, miej tyle honoru, żeby znaleźć sobie równego przeciwnika.
- To on zaczął! - wrzasnął Jim i jego dłonie zacisnęły się w pięści.
- A ty byłeś z tego rad, bo już od dawna szukasz zaczepki. Myślisz, że nie wiem? - ryknął Travis. - Wiecznie stroisz fochy! Łazisz z krzywą gębą! Myślisz, że nie wiem, że nie chcesz u mnie mieszkać? Myślisz, że jestem taki głupi, że tego nie zauważyłem?! - Urwał, bo nie chciał, by gniew zawładnął nim całkowicie. Mógłby wtedy powiedzieć coś, czego by potem żałował. - Słuchaj, rozrabiako! Jesteśmy na siebie skazani, więc lepiej pogodzić się z losem. Inaczej obaj dostaniemy fioła!
- Odwal się!
Travis chwycił chłopca za ramię.
- Nie pozwolę ci zwracać się tym tonem ani do mnie, ani do nikogo innego! Słyszysz? Nie jesteś aż taki duży, żebym nie mógł sprać ci tyłka!
Jim prychnął i wyrwał ramię z jego uścisku.
- Tylko spróbuj!
- Z przyjemnością.
Znów spoglądali na siebie wrogo; każdy z nich najwyraźniej czekał, że ten drugi zacznie. Ze strony Travisa była to pusta groźba. Nie miał najmniejszego zamiaru przerzucić sobie Jima przez kolano. Dwunastoletni chłopak był już za duży, by spuścić mu lanie. Travis nie bardzo wiedział, jak go ukarać, ale coś trzeba było wymyślić. Chyba najlepiej dołożyć mu roboty. Jakieś dodatkowe obowiązki.
- Ty sam wiecznie wszystkim podpadałeś! - krzyknął Jim.
- Ale czegoś się nauczyłem na własnych błędach i miałem dość odwagi, żeby się do tego przyznać, kiedy nie miałem racji! - wypalił mu Travis.
- A skąd wiesz, że nie miałem racji? - odparł wyzywająco Jim. - Nawet cię nie zainteresowało, jak sprawa wygląda z mojej strony! Tylko dlatego, że Billy Watkins jest o rok młodszy, może się na mnie wyżywać i może mu to ujść na sucho! Zbij mnie, jeśli chcesz. A Moon może mnie wypędzić ze szkoły. Nienawidzę tej budy!
- To się fatalnie składa, bo nie masz żadnego wyboru.
Jim był czerwony jak burak i aż dygotał z gniewu. Przez chwilę Travis myślał, że chłopiec się rozpłacze. Widział, jak się zmaga, chcąc ukryć swe uczucia.
Travis dałby nie wiem co, by jakoś się dogadać z Jimem. Chłopak nawet nie przypuszczał, że wuj doskonale wie, co to znaczy nienawidzić domu i szkoły, być wyrzutkiem, czuć, że ludzie zawsze podejrzewają go o najgorsze. Dom rodzinny Travisa rozpadł się, gdy matka uciekła od nich. Wtedy ojcu przestało zależeć na życiu i zaczął pić. Podobnie jak Jim, Travis kąsał wszystkich dokoła. Życie dało mu twardą szkołę i miał nadzieję, że bratanek nie będzie powtarzał jego błędów.
- Jeśli masz zamiar wywoływać burdy w szkole, dowiedz się, że odbije się to na twoim życiu domowym.
- Co ze mną zrobisz?
- Nałożę na ciebie podwójne obowiązki. Jak skończysz z tym, co zacząłeś, masz nasmarować siodła i resztę uprzęży - powiedział Travis, obliczając w myślach, że to powinno zająć Jimowi dwie godziny albo i więcej.
- Ale...
Travis uciszył go spojrzeniem.
- Chcesz się stawiać? Na zdrowie! Ale będziesz ponosił konsekwencje. O kolacji nie ma mowy, póki nie zrobisz tego, co ci kazałem. Zrozumiano?
Jim wpatrywał się w niego z nienawiścią, w jego oczach tliła się żądza walki. Travis nie dał chłopcu okazji do dalszej konfrontacji.
- Zawiadomisz mnie, kiedy skończysz, a ja sprawdzę, jak wykonałeś pracę. Potem napiszesz list z przeprosinami do Billy’ego Watkinsa. - Z tymi słowami Travis opuścił stajnię i popędził w stronę domu. Na ganek wbiegł, przeskakując po dwa stopnie naraz.
Mary nakrywała do stołu i podniosła głowę, gdy mąż wszedł do kuchni. Stanęła, przyciskając talerz do brzucha, i czekała na jakieś wyjaśnienia.
- Jim wrócił z listem od dyrektora szkoły - powiedział Travis. Podszedł do kuchni zobaczyć, co będzie na kolację. Z przyjemnością przekonał się, że hamburgery w sosie, jedno z jego ulubionych dań. Mary rzeczywiście znała się na kuchni jak nikt!
- Rozmawiałeś z Jimem? - spytała z przymusem.
Travis skinął głową.
- I co miał ci do powiedzenia?
- Jim pierwszy rzucił się do bicia.
- O co poszło?
- Nieważne. Powinien mieć więcej rozumu.
- Być może, ale czy nie było jakichś okoliczności łagodzących?
- Nie było. - Travis czuł, że Mary ma do niego pretensję, i wcale mu się to nie podobało. Nałożyłem na niego dodatkowe obowiązki. Jak się z nimi upora, napisze do tamtego chłopca list z przeprosinami. - Travis był najwyraźniej dumny z tego, że udało mu się zachować spokój. Kosztowało go to sporo trudu, biorąc pod uwagę postawę Jima, ale nie dał się sprowokować.
- Mogłeś przedtem naradzić się ze mną. - Mary podniosła głowę, wyprostowała plecy i spojrzała gniewnie na męża. Wyglądało na to, że znów trzyma stronę Jima, ale tym razem Travis był pewien, że to on będzie górą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:54:25 01-03-09    Temat postu:

Czyzby Mary zaczynała fochy
może ma i troche racji
czekam na news
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:56:19 01-03-09    Temat postu:

Ciekawa jestem dlaczego Jim rzucił sie na tego chlopaka bo nie wyglada mi na to zeby tamten byl bez skazy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roszpunka92
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 3724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:59:10 01-03-09    Temat postu:

Travis powinien najpierw porozmawiać z Mary a nie sam wymierać
karę chłopcu.Ciekawe co takiego powiedział Billy,że Jim rzucił się na
niego z pięściami.Czekam na news
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marz
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3639
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:59:19 01-03-09    Temat postu:

Kobieto ty mnie zachwycasz !!
Tyle odcinków jednego dnia, chociaz nie powiem chciałabym więcej i więcej
Jak już skończy się telka, prześlesz mi ją na meila ?? Nie będzie z tym problemu ??
Travis powinnien dowiedzieć się najpierw o co posżło, dlaczego Jimy przyłożył tamtemu chłopakowi. Nie można tak od razu dawać kar...
Biedny amlec ja uważm, że to musiała być jakaś słuszna sprawa. Może ten cały Billy obraził zmarłych rodziców Jima a moze ejgo nową rodzinę ?? Travisa albo Mary ?? Kurde nie wiem...
Chcialabym chocaiż jeszcze jeden ale nie wiem czy będziesz dla nas aż tak łaskawa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:01:46 01-03-09    Temat postu:

Odcinek 29
Kolacja minęła w posępnej atmosferze. Wszyscy widzieli tylko puste krzesło Jima. Mary serce się ściskało, ilekroć na nie spojrzała. Była zła na Travisa, że nie omówił z nią całej sprawy przed rozmową z Jimem. Powinni byli zwrócić się do chłopca oboje, poprosić go o wyjaśnienie, a potem zadecydować, co należy począć. Zamiast tego Travis zareagował od razu, w gniewie. Pozbawienie dwunastoletniego chłopca posiłku, dopóki nie skończy pracy, było nieludzkie. Jim rósł i musiał dużo jeść, żeby mieć siły.
Scotty, któremu zazwyczaj buzia się nie zamykała, podczas kolacji był dziwnie milczący. Prawie nic nie jadł, co również nie było do niego podobne. Nawet Beth Ann miała gorszy apetyt niż zwykle. Jeszcze bardziej zdumiewające wydało się Mary to, że pięciolatka ssie duży palec.
W połowie posiłku Jim wrócił do domu i stanął w progu.
- Już skończyłem.
- W porządku - odparł Travis. Odsunął ze zgrzytem krzesło i wstał od stołu. - Zaraz sprawdzę, jak się spisałeś, a potem będziesz mógł siąść do kolacji.
- Już ci ją przygotowałam - powiedziała łagodnie Mary. Przypomniała jej się noc, kiedy podczas burzy szalała z niepokoju o Travisa; wówczas Jim bardzo jej pomógł. Postarał się dla niej o latarkę, świece i zapałki. Mary poczuła, że coś ją dławi w gardle. Jej także odechciało się jeść.
- Jim może wziąć mój kawałek placka - zaoferował bohatersko Scotty.
- Mój też - zawtórowała mu Beth Ann.
Travis bez słowa wyszedł za Jimem z kuchni.
- Mogę odejść od stołu? - spytał Scotty, nie podnosząc oczu.
Mary spojrzała na jego prawie nie tkniętą porcję i skinęła głową. Sama jakoś uporała się z kolacją. Zaniosła talerz do zlewu.
- Ja też - odezwała się Beth Ann.
- Możecie sobie potem wziąć szarlotki - powiedziała Mary. - Wystarczy dla wszystkich.
W oczach Scotty’ego błysnęły łzy.
- Nie powinienem był skarżyć wujkowi - powiedział cicho, żeby siostra nie usłyszała.
Mary objęła go i lekko uścisnęła.
- Wujek Travis i tak by się dowiedział, wcześniej czy później
- Jim pomyśli, że jestem skarżypyta. Nic bym nie powiedział, ale on nie pozwolił mi ruszać swoich samochodzików. Chowa je przede mną, więc byłem na niego zły.
- Każdy z nas robi czasem coś, czego później żałuje - zapewniła chłopka Mary. - Najważniejsze jest to, żeby uczyć się na swoich błędach.
- Już nigdy nie będę skarżył na Jima. Nigdy! - Scotty rozpłakał się i przytulił twarz do brzucha Mary, pochlipując cichutko.
- Jim ci przebaczy, kochanie. Jesteście przecież braćmi. - Mary dobrze pamiętała, jak bliscy byli sobie z Clintonem i jak strasznie za nim tęskniła - do dziś. Więzi łączące Travisa z Lee były również bardzo mocne. Z czasem wygaśnie także konflikt między Jimem i Scottym.
W chwilę później Jim wrócił do kuchni. Mary podała mu talerz, który stał w piecyku. Chłopiec nie patrzył na nią ani na Scotty’ego.
- Scotty, sprzątnij ze stołu, gdy Jim zje kolację - poleciła Mary. - Wychodzę porozmawiać z wujkiem Travisem. Może to chwilę potrwać, więc uważajcie na siostrzyczkę.
Mary chwyciła sweter i zbiegła ze stopni ganku. Dziedziniec był oświetlony światłem padającym z okien kuchni i ze stajni. Kiedy Mary na środku dziedzińca zderzyła się z mężem, wszystko w niej wrzało. Nie pozwoli temu już nigdy karać Jima w gniewie! Poza tym ona też miała coś w tej sprawie do powiedzenia. Jeśli ma tym dzieciom matkować, to powinna decydować o ich wychowaniu!
- Musimy porozmawiać! - oświadczyła gniewnie.
- O czym?
- O Jimie.
Travis zmarszczył brwi.
- O co chodzi?
Kiedy Mary była wzburzona, miała trudności z wyrażaniem swoich uczuć. Najbardziej niepokoiła ją postawa Travisa: pan i władca w każdym balu!
Wiedziała, że mąż najlepiej pojmie jej niezadowolenie, jeśli wyrazi je na jego modłę.
Obcasem swojego buta zaznaczyła głęboką bruzdę w ubitej ziemi.
- Cóż to ma znaczyć? - nastroszył się Travis.
- To granica, którą przekroczyłeś.
Zmarszczka na czole Travisa pogłębiła się.
- O czym ty mówisz, do cholery?!
- Przekroczyłeś pewne granice w postępowaniu z Jimem i ze mną. Nie pozwolę już nigdy, żebyś go karał bez porozumienia ze mną. - Oparła ręce na biodrach i patrzyła gniewnie na męża. - Jeśli mamy dobrze wychować te dzieci, musimy tworzyć wspólny front. Dom skłócony wewnętrznie nie ostoi się.
Travis potarł kark dłonią.
- Naprawdę się tym martwisz, co?
- Pewnie, że się martwię, do cholery!
- Więc musimy o tym pomówić.
- Właśnie. - Postawa męża zaskoczyła Mary. Była przygotowana na wielką awanturę, zanim sprawa zostanie rozwiązana. - Ale nie chcę tego robić przy dzieciach. Zwłaszcza przy Jimie.
- Dobrze. Chodźmy do stajni.
Mary otuliła się szczelniej swetrem i pospieszyła za mężem.
W pustym boksie było tylko kilka wiązek siana i słomy. Travis wszedł i dał ręką znak żonie, żeby usiadła. Zajął miejsce naprzeciwko niej i pochylił się ku niej z rękami przyciśniętymi do ud.
- Startuj. Co masz mi do powiedzenia?
- Przede wszystkim nie podoba mi się, że wyznaczasz Jimowi karę, nie naradziwszy się ze mną. Poza tym głodzenie chłopca, który rośnie, to barbarzyństwo. Nie pozwolę na to!
- Ach tak? - powiedział w zamyśleniu Travis.
Mary była nieugięta.
- Mówię poważnie!
Travis przesunął ręką po twarzy.
- Kolacja nie bardzo nam się udała, co? - mruknął jakby do siebie.
- Było jak na stypie. I nie pamiętam, żeby Beth Ann ssała przedtem duży palec.
Travis zerknął na żonę.
- Zdarza jej się to od czasu do czasu, gdy jest wyjątkowo zmęczona lub niespokojna. Robiła to stale po pogrzebie rodziców, ale przestała, bo dzieci w szkolnym autobusie wyśmiewały się z niej.
- Scotty także jest bardzo nieszczęśliwy, bo to on naskarżył na brata. Podobno Jim nie pozwalał mu ruszać swoich samochodzików. Scotty powiedział ci, że brata wezwano do pana Moona, bo chciał się na Jimie odegrać. Jest teraz zupełnie zgnębiony.
- Pogodzą się.
- Jestem tego pewna.
- Masz słuszność - odezwał się Travis po chwili. - Powinienem był się z tobą naradzić i mogliśmy oboje rozmówić się z Jimem. Jestem jednak przyzwyczajony do tego, że o wszystkim sam decyduję. Następnym razem zachowam się mądrzej.
Mary obserwowała grę uczuć na twarzy męża. Domyśliła się, że przyznanie się do błędu dużo go kosztowało.
- Jeszcze się gniewasz? - spytał.
Udobruchana Mary potrząsnęła głową i uśmiechnęła się łagodnie.
- To dobrze. - Travis przesiadł się na jej wiązkę siana. - Chcesz się pocałować na zgodę? - poruszył wymownie brwiami.
- Tutaj?
Objął ją ramieniem w pasie i przygarnął do siebie. Mary nie zdobyła się na najsłabszy nawet protest. Nie opierała się też, gdy ją całował.
Nie wyobrażała już sobie życia bez Travisa i bez dzieci. Była z nimi od niedawna, a jednak miała wrażenie, że stanowili zawsze najistotniejszą cząstkę jej życia.
Travis odgarnął żonie z twarzy pasemko włosów i spojrzał na nią. Pocałował Mary ponownie skłaniając ją, by jeszcze szerzej otwarła usta. Jego język splótł się z jej językiem w powolnym erotycznym tańcu. Gdy Travis uniósł głowę, Mary zauważyła, że oczy pociemniały mu z pożądania.
- Rany boskie, Mary! Myślałem przez cały dzień o tobie, o nas. Zastanawiałem się, kiedy wreszcie zostaniemy naprawdę małżeństwem.
- Ja też o tym myślałam - wyznała cicho. - Lękałam się tego dawniej, ale teraz już się nie boję.
- Nie boisz się, co? - Pocałował ją tak, że obojgu zabrakło tchu, a potem oderwał się od jej ust i przytulił czoło do czoła Mary. - To się doigrałaś!
Usłyszała śmiech w jego głosie i również się uśmiechnęła.
- Jak to?
Travis wstał i zamknął dolną część drzwi do boksu. - Zaraz się z tobą rozprawię!
- Tutaj? - udała zgorszenie.
- Właśnie, i to zaraz! - Wielkie łapy Travisa pospiesznie odpinały guziki przy bluzce żony. Była zdumiona zwinnością jego palców.
- A dzieci? - Głos Mary był tylko gardłowym, szeptem. Nie stawiała oporu, nie powstrzymała go żadnym gestem.
- Nie będą nas tu szukać.
- Skąd ta pewność?
- Jestem zupełnie pewien. - Ściągnął bluzkę z ramion żony i zręcznie zdjął jej stanik. Och, Mary! - westchnął z głęboką satysfakcją. - Jesteś taka cholernie piękna! Jesteś zaszokowana? - spytał Travis.
- Nie... To jest równie cudowne jak całowanie się.
Zaczął pieścić ją gwałtowniej, stawało się to bardziej żarłoczne, brutalne, to znów łagodniało.
Mary wsunęła palce we włosy męża. Czuła jak przelewają się przez nią gorące fale namiętności. Travis dziwnie pojękiwał. Mary nigdy nie przypuszczała, że usłyszy coś podobnego: głos mężczyzny spragnionego swej żony.
Travis przestał pieścić Mary i spojrzał na nią. Jego twarz była ściągnięta pożądaniem. Rysy wydawały się twarde, jak wykute w kamieniu.
- Pragnę cię, Mary - szepnął. - Tak cholernie cię pragnę! Nie wiem, jak długo zdołam to wytrzymać!
Mary przyciągnęła jego usta do swoich i instynktownie uniosła biodra ku niemu. Niewątpliwy fizyczny objaw jego pożądania przekonał ją o prawdziwości słów męża. Wpatrywał się w nią oczekując odpowiedzi.
- Ja też cię pragnę, Travis.
Zaparło mu dech.
- Czy to znaczy właśnie to, o czym myślę?
Mary zakryła oczy rzęsami i skinęła głową.
Travis zmienił pozycję tak, że Mary znalazła się nad nim. Przytulił czoło do jej czoła i zamknął oczy.
- Nie w stajni, Mary. Nie za pierwszym razem.
Jego troskliwość wzruszyła ją jak nic jeszcze dotąd.
- Dziś w nocy? - spytał. - Kiedy dzieci zasną?
Mary skinęła głową. Była dorosłą kobietą, nie rozmarzoną nastolatką. Jej samotność przeistoczyła się w szczęście. Sączyło się ono bezgłośnie do jej duszy.
- Dzieci! Powinniśmy wrócić do domu.
- Wiem. - Powiedział to z żalem.
Mary podniosła się i zapięła bluzkę. Ręka Travisa sięgnęła po jej dłoń; jego oczy wpatrywały się w Mary żarliwie.
- Przy tobie czuję się taki silny. - Ucałował koniuszki jej palców. - I znowu wiem, że żyję.
Mary dobrze go rozumiała. Po śmierci Clintona przytłaczała ją rozpacz. Minął rok, zanim uświadomiła sobie, że świat nadal się kręci, podczas gdy ona była zamknięta w pułapce swego bólu. Dopiero po roku zauważyła, że róże nadal kwitną, a słońce świeci. Musiało minąć dwanaście pełnych miesięcy, nim znów poczuła, że żyje.
Mary i Travis weszli razem do domu. Jim zmywał talerze, choć nikt go o to nie prosił. Scotty siedział przy stole i odrabiał lekcje, a Beth Ann bawiła się na podłodze swoimi Barbie.
- Mary - spytała dziewczynka z oczami pełnymi niepokoju - czy ty się przewróciłaś?
- Nie, kochanie. Nic mi się nie stało.
- Bo masz we włosach siano!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:02:27 01-03-09    Temat postu:

MaDżenka Cullen* napisał:
Kobieto ty mnie zachwycasz !!
Chcialabym chocaiż jeszcze jeden ale nie wiem czy będziesz dla nas aż tak łaskawa


Ja mam jednek nadzieje, ze bedziesz
i moze nawet wiecej niz jeden sie ukaże
bardzo prosze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:03:34 01-03-09    Temat postu:

Po tym odcinku to chyba nie dacie mi spokoju
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marz
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3639
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:08:47 01-03-09    Temat postu:

No to ja sie zabieram za czytanie
A potem najwyżej będe Cię męczyć o kolejny !!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:12:25 01-03-09    Temat postu:

O, ja ci na pewno nie dam...
Musisz dodać następny, nie masz innego wyjścia
A co do tego
genialny jak wszystkie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
WhiteAngel
Idol
Idol


Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:17:41 01-03-09    Temat postu:

Dziewczyno, ja przez Ciebie wymykałam się z dużego pokoju do siebie żeby przeczytać odcinki. A brat był z żoną. Nawet nie wiem co mam Ci napisać. To jest genialne! Cudowne! Niepowtarzalne i w ogóle słów brakuje.
Pozdrawiam i czekam na nowy odcinek. Póki co przeczytam tamte jeszcze raz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marz
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3639
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:19:05 01-03-09    Temat postu:

Haha
Siano we włosach...
Z czymś mi się to kojarzy Ach te wspomnienia : Haha
Wywołaś u mnie tym odcinkiem dużą radość Uśmiech od ucha do ucha
Kurcze teraz to już musisz wstawić następny !! :]
Nie wyjdę z domu póki nie przeczytam następnego, a już na mnie krzyczą, że mieliśmy jechać do sklepu 15 mintu temu !!
Mary i Travis wręszcie rozbudzili w sobie namiętność i porządnie !!
Ja chce następny i oby nie był on o Tilly i Loganie !!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:19:58 01-03-09    Temat postu:

Odcinek 30
Tilly, do diabła! Wiem, że tam jesteś! Na litość boską otwórz mi, porozmawiajmy!
Tilly stała po przeciwnej stronie drzwi z dłońmi przyciśniętymi do drżących warg. Jej głowa i serce toczyły ze sobą zażarty bój. Rozpaczliwie kochała Logana, a równocześnie nienawidziła go i pragnęła ukarać za straszliwy ból, jaki jej zadał.
Powinna była udać się prosto do szeryfa i powiedzieć mu o swoich podejrzeniach. Każda minuta ukrywania posiadanych informacji przytłaczała ją coraz cięższym brzemieniem.
- Tilly! - Logan walił w drzwi coraz mocniej.
Ucisk w gardle Tilly wzmagał się, nie mogła prawie oddychać. Miała wrażenie, że ktoś wetknął jej pięść do przełyku. Przeklinała w duchu Logana. A tak mu wierzyła! Nikt nie skrzywdził jej bardziej okrutnie. Nawet Davey, który ukradł jej kartę kredytową i opróżnił konto w banku, a potem wyjechał z miasta. Nawet Phil, który ją katował i zostawił jej na pamiątkę podbite oczy, pęknięte żebra i złamane serce.
Logan sprawił, że uwierzyła w siebie. Budził w niej najlepsze cechy, pomógł zasklepić się dawnym ranom. Byli sobie nawzajem potrzebni. Tak przynajmniej łudziła się Tilly. Teraz pojęła, jaką rolę odgrywała przy nim: zagłuszała jego wyrzuty sumienia.
Tilly wszystkiego uczyła się z trudem. Lekcje, których nie szczędziło Jej życie, były ciężkie. Wyglądało na to, że nigdy niczego nie nauczy się bezboleśnie. Phil nauczył ją, że jeśli będzie upierać się przy miłości do człowieka, który maltretował ją fizycznie i duchowo, znienawidzi w końcu samą siebie.
Davey był prawdziwym rekordzistą i nauczył ją niejednego! Lekcja pierwsza: próbuj uratować topielca, to sama zginiesz. Tilly skoczyła mu na ratunek trzykrotnie. Gdyby Davey nie wyjechał, pewnie przypłaciłaby ten romans życiem.
Na lekcję drugą przyszła pora wówczas, gdy Tilly zdała sobie sprawę, że istnieją jakieś granice poświęcenia; mężczyzna nie jest wart bólu i nieustannego zamętu uczuć.
Teraz wziął się do uczenia Logan i Tilly była przekonana, że ta lekcja jest dla niej najboleśniejsza. Uświadomił jej, że straciła całkowicie zdolność oceniania ludzkich charakterów.
A taka była tym razem pewna! Logan nie ściągał jej na dno, lecz unosił w górę. Ze względu na niego chciała stać się lepsza. Po raz pierwszy zainteresowała się swoim otoczeniem. Po raz pierwszy od lat była naprawdę szczęśliwa. Co za straszliwa farsa! - pomyślała Tilly, zamykając oczy i czując nowe ukłucie bólu.
- Tilly, do cholery jasnej! - krzyczał Logan. - Chcesz, żebym wywalił drzwi?
Nie była to pusta pogróżka. Tilly poczuła się całkowicie bezradna; odsunęła zasuwę i otworzyła drzwi. Stała tuż za progiem w wojowniczej postawie, zbierając resztki stanowczości i siły.
- Co ty wyprawiasz, do diabła? - spytał gniewnie Logan. - Unikasz mnie od dwóch dni. Jeśli coś się między nami popsuło, mogłabyś przynajmniej powiedzieć mi o tym!
Tilly wiedziała, że Logan ma słuszność, ale to niczego nie zmieniało. Nie potrafiła go zapytać: czy to ty spowodowałeś śmierć Lee i Janice Thompsonów? Roztrząsała już tyle razy wszystkie szczegóły, że nie była w stanie dłużej o tym myśleć. Żeby nie wiem jak przyglądała się faktom, i tak prowadziły do nieuchronnego wniosku.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - wrzasnął Logan, gdy nadal milczała.
Unikanie Logana było cholernie trudne.
Pierwszego dnia Tilly wyszła wcześniej z pracy pod pozorem choroby, a potem nie odbierała telefonów. Na drugi dzień, gdy Logan zjawił się „U Marty”, Tilly skłoniła Sally, by go obsłużyła, a sama wymknęła się tylnymi drzwiami.
Teraz Logan stał przed nią. Spojrzała na niego nowymi oczami. Był dystyngowany, cholernie przystojny, łagodny i dobry. I kochał ją. Naprawdę ją kochał.
- Kochanie, powiedz, co się stało! - błagał.
Tilly potrząsnęła rozpaczliwie głową.
- Tilly, do cholery jasnej, co się stało?! - Był na nią zły, ale wyczytała również w jego oczach niepewność i ból.
- Zrobiłem coś złego?
Nie będąc w stanie dłużej na niego patrzeć, Tilly spuściła oczy. Nie mogła mu tego powiedzieć!
- Tilly! - Logan oddychał gwałtownie. - Na miłość boską, powiedz mi, co się stało? Nie wiesz, że cię kocham? Zabijasz mnie! Jeśli cię coś niepokoi, powiedz mi!
Tilly nie wiedziała, które z nich zrobiło pierwszy krok, ale po sekundzie była już w ramionach Logana, kurczowo go obejmowała i zanosiła się od płaczu. Był taki silny i ciepły, taki cholernie kojący. Pragnęła zatracić się w nim, zapomnieć o wszystkim.
Strach był przyczyną, że usta Tilly poszukały ust Logana. Ich pocałunki były szaleńcze i dzikie. Tilly czuła, że ukochany jest równie zagubiony jak ona, i że on niczego przed nią nie usiłował ukryć. Jego ramiona objęły Tilly tak kurczowo w pasie, że jej stopy nie dotykały ziemi. Tuląc ją, Logan wszedł do domu. Ich usta nie odrywały się od siebie. W tej chwili pocałunki były znacznie ważniejsze niż oddychanie.
Tilly czuła, że ogarnia ją przerażające wprost pożądanie. Logan, który zawsze wyczuwał jej nastroje, skierował się prosto do sypialni. Ledwie zdążyli zrzucić ubrania. Tilly rozebrała się pierwsza i chwyciła kurczowo Logana, przynaglając go, by się pospieszył. Było to konieczne: inaczej ocknie się w niej rozsądek!
Ich pieszczoty były równie gwałtowne jak przedtem pocałunki i wyczerpały oboje do cna. Logan objął Tilly ramionami i ucałował w skroń.
- Możesz mi teraz powiedzieć, co to było?
Łzy płynęły z oczu Tilly. Odwróciła się, by nie mógł zobaczyć jej twarzy.
Była taka bezbronna i słaba, bardziej nieszczęśliwa niż kiedykolwiek przedtem. Co gorsza, tym razem jej serce było poważnie zajęte. Logan spętał jej duszę pozwalając, by zakiełkowała w niej nadzieja.
- Chodzi o mojego ojca, prawda? - szepnął Logan, obejmując Tilly ramieniem i tuląc do siebie.
- Nie.
- Nie kłam, Tilly. Powiedział ci coś, prawda?
- Nie - powtórzyła, tym razem ostrzej. - On nie ma z tym nic wspólnego.
- Nie wierzę ci. - Ujął Tilly za ramiona i przekręcił na wznak, by spojrzeć jej w oczy. Wiedziała, że są zaczerwienione i spuchnięte od płaczu. Była zła, że Logan widzi ją w takim stanie, ale cóż miała począć?
- Nie mogę znieść myśli, że ktoś wyrządził ci krzywdę - szepnął Logan i delikatnie ją ucałował. - Jesteś największym cudem, jaki zdarzył się w moim życiu. Jeśli mówisz, że mój ojciec nie ma z tym nic wspólnego, cóż, muszę ci wierzyć.
Jego pocałunki, poprzednio tak gwałtowne, teraz były pełne serdecznej czułości.
- Tak bardzo jesteś mi potrzebna - szepnął. - Przysięgam, że ostatnie dni bez ciebie były dla mnie piekłem.
- Ja ciebie też potrzebuję wyznała Tilly, obejmując go rękami za szyję i przyciągając do siebie.
- Słuchaj, Tilly - powiedział Logan, podnosząc głowę i obejmując twarz ukochanej dłońmi. - Mam już dość tego chowania się po kątach. Kogo chcesz oszukać? Każdy, kto ma szczyptę rozumu, widzi, że szaleję za tobą. Jeśli jeszcze o tym nie wiesz, informuję cię, że plotkując naszym romansie od dawna. Dość tego, Tilly! Zaczniemy chodzić na randki jak wszystkie zakochane pary. Będę dumny, pokazując się razem z tobą. gów*o mnie obchodzi, co sobie pomyśli mój ojciec! Nie będę wiecznie dostosowywał się do jego zachcianek.
- Logan, nic nie rozumiesz!
- Żadnych sprzeciwów! - oznajmił autorytatywnym tonem i ucałował ją mocno. - Idziemy razem na festyn dożynkowy, i kropka!
- Nie mogę! - odparła, szukając gorączkowo jakiegoś wykrętu.
- Właśnie, że możesz. Nie przyjmuję do wiadomości żadnej odmowy, Tilly! Zbyt długo ukrywaliśmy się za zamkniętymi drzwiami.
- Ale... - Dwa dni temu chciała przekazać policji informację na temat Logana, a teraz zastanawia się, czy pójść z nim na festyn dożynkowy?!
- Żadnych „ale”! - oświadczył i pocałował ją w czubek nosa. - Idziemy i już!
Tilly objęła dłońmi twarz Logana i popatrzyła w jego piękne oczy.
- Nigdy nikogo nie zraniłeś i nie zostawiłeś bez pomocy, prawda? Nie mógłbyś przecież tego zrobić!
Twarz mu posmutniała, ale uśmiechnął się blado.
- Nie, Tilly, nie mam na sumieniu czegoś podobnego.
Musiałam się pomylić, pomyślała natychmiast Tilly i spadł jej kamień z serca. Logan uwierzył, gdy go zapewniała, że jego ojciec nie sprawił jej żadnej przykrości. Teraz ona powinna uwierzyć Loganowi! Nie okłamałby jej przecież. To była zbyt ważna sprawa.
- To nie on! - krzyczało jej serce. - To nie mógł być on!



W 31 koszulka nocna od Georgeanne idzie w tany
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marz
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3639
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:21:57 01-03-09    Temat postu:

Napisałam komentarz wyżej, żeby 30 odcinek nie był o Tilly i Loganie, czy ja przypadkiem nie mam jakiś zdolności telepatycznych...
Ja po prostu wiedziałam, że to zrobisz...
Ja chce 31 odcinek !!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:24:40 01-03-09    Temat postu:

No to ja pilnie potrzebuje 31
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 25, 26, 27  Następny
Strona 12 z 27

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin