|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Airam. Idol
Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 1497 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Piekła xd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:12:02 02-03-09 Temat postu: |
|
|
ojej, ale to smutne3
mam łzy w oczach
wizyta na cmentarzu,
potem ta rozmowa pełna lez
moze nastepny rozdzial mnie pocieszy
licze, ze bedzie szybko |
|
Powrót do góry |
|
|
Marz Prokonsul
Dołączył: 24 Sty 2009 Posty: 3639 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:19:26 02-03-09 Temat postu: |
|
|
No i popłakałam się !!
Drugi raz mi się zdarzyło popłakać podczas czytania i wiedz, że bardzo tego nie lubie !! Ten odcinek był cudowny, chyba najlepszy ze wszystkich do tej pory umieszczonych... Taki szczery...
Kurde nie wiem co napisać To było genialne !! |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:31:07 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 38
Travis znów pragnął Mary. Nie dalej jak kilka godzin temu kochali się ze sobą, a jednak jego ciało było wprost obolałe z pożądania. Cóż z niego za bestia, maniak seksualny! Jego żona to prawdziwa dama - nie mógł przecież jej obudzić po to tylko, żeby znów się z nim kochała. Nie wypadało tego robić tak raz po raz!
Gdyby ją obudził, Mary dowiedziałaby się, jaki jest wobec niej słaby, jak bardzo ją kocha i jak jej pragnie. Zrozumiałaby, jak jej mąż strasznie tęskni za tym, żeby się do niej przytulić.
To paraliżujące go pożądanie było czymś niepojętym dla samego Travisa. Mary sprawiła, że stał się znowu bezbronny wobec uczuć, że im ulegał. Co miał więc, do cholery, począć w tej sytuacji?! Wcale nie był rad ze swej słabości. Jeśli zaś chodzi o uczucia, to powinien raczej skoncentrować się na gniewie i chęci zemsty, a nie zachłystywać się dobrocią i słodyczą żony.
Zanurzony w głębi jej ciała czuł się silny i pełen życia. Jej łagodność spętała jego serce delikatną siecią. Czuły dotyk Mary, jej miękkość podniecały go bardziej niż wszystko, czego zaznał przedtem.
Boże święty, nigdy jeszcze nie pragnął jej tak jak teraz! To nie był tylko fizyczny głód. Pragnął, by jej dobroć zasłoniła jego grzechy, osłabiła trawiącą go nienawiść - choćby na chwilę, bo tak strasznie ciężko było dźwigać to brzemię.
Tłumiąc jęk, Travis przewrócił się na bok i odsunął od żony. Miał nadzieję, że to mu pomoże. Zamknął oczy i próbował myśleć o czymś innym. Ten podły wilk znów zaatakował! Rob Bradley przekazał mu wiadomość telefonicznie. Tak dłużej być nie może! Jeśli eksperci z Urzędu Ochrony Zwierząt nie potrafią schwytać tej bestii, to miejscowi hodowcy bydła muszą z konieczności wziąć sprawę w swoje ręce. Może ich to jednak drogo kosztować, zwłaszcza jeśli zostaną przyłapani na gorącym uczynku.
Materac ugiął się, gdy Mary we śnie zmieniła pozycję i przytuliła się do męża całym ciałem. Sterczące piersi żony paliły plecy Travisa żywym ogniem. Zdusił w sobie jęk. Jego męki zwiększyły się stokrotnie, gdy Mary wiercąc się przez sen garnęła się do niego i ocierała się udem o jego pośladki.
Zaciskanie zębów nie pomagało. Travis odczekał kilka minut, a potem przewrócił się na wznak, sądząc, że Mary odsunie się od niego.
Mylił się jednak.
Gwałtowność erekcji wprawiała go w zakłopotanie. Musiał coś na to poradzić, i to szybko! Zimny prysznic jakoś go nie nęcił.
- Mary! - szepnął, zwracając się twarzą do żony. Ręka sama zakradła się ku jej piersi; zważył ją na dłoni.
- Cooo?....
- Mam pewne kłopoty z zaśnięciem. (Trudno to chyba delikatniej ująć!)
- Taaak? Chcesz, żebym dała ci jakieś lekarstwo? - spytała sennym głosem.
- Niezupełnie, ale mogłabyś mi jednak pomóc...
- Chętnie.
„Chętnie”! Nie wie nawet, o co chodzi, a jest gotowa to zrobić! Od chwili gdy Mary przybyła do Montany, by zostać z nim i z dziećmi, Travis wiedział, że znalazł niezwykłą, niezwykle dobrą kobietę! Ale dopiero w tej chwili ocenił ją w całej pełni.
Jego usta przywarły do ust żony w wilgotnym, czułym pocałunku. Ręka Travisa wśliznęła się pod gumkę, przytrzymującą jej spodnie od piżamy. Położył dłoń na płask na gładkiej, ciepłej skórze jej brzucha; nie ośmielił się posunąć dalej, póki Mary nie pojmie jego milczącej prośby.
- Chcesz się ze mną kochać... znowu? - W jej głosie brzmiało miłe. - zaskoczenie.
Travis wolał nie wyrażać prosto z mostu swoich życzeń, tym bardziej że czuł się nimi nieco zawstydzony. Chwycił zębami płatek ucha Mary i leciutko go ssał, a równocześnie jego palce zapuszczały się coraz niżej, aż poczuł pod nimi mięciutkie, kędzierzawe włoski, przytulne gniazdko kobiecości.
Mary pocałowała męża. Jej pragnienie rosło w miarę jak ręka Travisa wędrowała między jej nogami. Była już mokra, rozpalona, gotowa do miłości. Ogrom przepełniającego go pożądania czynił Travisa pokornym. Jakże był wdzięczny niebu za tę kobietę, która tak chętnie ofiarowywała mu siebie!
Ściągnął z Mary spodnie od piżamy, jednym szaleńczym ruchem zerwał z siebie slipy i pochylił się nad żoną. Jej ramiona wyciągnęły się ku niemu, jej ciało gotowe było na jego przyjęcie. Z zachwytem zanurzył się w niej. Oboje równocześnie jęknęli z rozkoszy. Travis objął Mary kurczowo ramionami, prawie nie ośmielał się oddychać, tak doskonałe było spełnienie.
Długo potem nie wypuszczał Mary z objęć; z trudem chwytał oddech. Żona przycisnęła usta do jego szyi.
- Teraz już zaśniesz, kowboju?
Roześmiał się. Jej miłość rozgrzała go.
- Jak suseł!
- Ja też.
Travis nie wiedział, które z nich najpierw zapadło w sen, ale gdy się obudził, był przekonany, że jeszcze nigdy tak dobrze mu się nie spało.
Mary czuła się wyśmienicie. Klara Morgan zadzwoniła, zapraszając ją na spotkanie koła pań. Wcześniej Tilly zaproponowała, żeby spotkały się na lunchu.
Mary była zadowolona, że zdobywa nowych przyjaciół. Pragnęła stać się członkiem miejscowej społeczności. Nadal chodziła do kościoła, ale większość spotkań odbywała się wieczorem, a ona zawsze miała po kolacji pełne ręce roboty. Może później, gdy lepiej pozna drogi i oswoi się z kaprysami pogody późną jesienią i zimą, zapisze się do tutejszego chóru.
W poniedziałki i wtorki zawsze miała mnóstwo roboty. W te dni prała, sprzątała i piekła bułeczki z cynamonem, po których przeważnie nie było już ani śladu we środę po południu.
Podczas gdy bułeczki się piekły, Mary napisała długi list do Georgeanne, pełen nowinek. Opowiedziała jej o festynie dożynkowym i złożyła dokładne sprawozdanie z postępów dzieci. Przeglądając list zaraz po napisaniu, Mary zdała sobie sprawę, że promienieje z niego iście macierzyńska duma, gdy chwaliła się osiągnięciami swoich dzieci. Czuła się stuprocentową mamuśką! Była szczęśliwa - bardziej niż się spodziewała.
Siedziała obgryzając koniec długopisu i rozmyślając nad zmianami, które zaszły w jej życiu, odkąd wyszła za Travisa.
Poślubiła typowego męskiego szowinistę, co było do przewidzenia! Wiedziała o tym, zanim jeszcze się z nim związała. Prawdę mówiąc, jego postawa przeważnie ją śmieszyła. Były jednak chwile, gdy doprowadzał ją do szału swym władczym tonem.
Zmarszczyła czoło i bawiła się długopisem, obracając go w palcach. Jej mąż nigdy nie był gadatliwy, ale ostatnio stał się jeszcze bardziej małomówny. Bez wątpienia śmierć brata nadal go przytłaczała. Nie rozmawiał z żoną na ten temat, ale wiedziała, że skontaktował się z kilkoma prywatnymi detektywami; nie zwierzył się jednak Mary, czego się dowiedział - o ile dało to w ogóle jakieś rezultaty.
Ostatnio dogadywali się z Travisem wyłącznie w łóżku. Jeśli chodzi o wyczyny seksualne mężczyzn, musiały przecież istnieć jakieś granice! Gdyby Mary nie znała tak dobrze męża, podejrzewałaby, że chce pobić pod tym względem światowy rekord.
Przez ostatnie trzy noce kochali się zaraz po wejściu do łóżka, a potem Travis znowu ją budził. Często w jego namiętności była nuta desperacji, co bardzo niepokoiło Mary. Miała wrażenie, że Travis ma wyrzuty sumienia z powodu swych natrętnych żądań, że jest nimi zażenowany, że nawet się ich wstydzi. Nic z tego nie rozumiała; była również prawie pewna, że i Travis nie panuje nad sytuacją.
Gdyby miała większe doświadczenie, jeśli chodzi o mężczyzn, gdyby przeżyła przed zamążpójściem kilka miłosnych przygód, może byłaby w stanie pojąć, co się dzieje z mężem. Domyślała się, że ta nadpobudliwość seksualna w jakiś sposób wiąże się z bezsilną wściekłością, którą odczuwał po umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci brata i bratowej.
Parę razy, zbudziwszy się rano, stwierdziła, że Travis już wstał, zjadł śniadanie i wyszedł. To jego znikanie bez słowa doprowadzało Mary do szału. Gdyby nie była pewna, że Travis sam nie wie, czemu tak się zachowuje, czułaby do męża urazę.
Co wieczór obiecywała sobie, że z nim porozmawia o tych porannych dziwnych obyczajach. Tak chętnie pogawędziłaby z mężem, zanim wyjdzie z domu! Kiedy jednak kładła się do łóżka, Travis już na nią czekał niecierpliwie, pełen pożądania. Rozdrażnienie Mary znikało pod wpływem cudownych pocałunków i rozkosznego dotyku jego rąk. Potem zaś, gdy leżała zaspokojona w jego ramionach, znużona miłosnym trudem, nie miała ochoty poruszać niemiłych tematów.
Już wkrótce! - przyrzekła sobie solennie - na pewno z nim porozmawia! Uspokoiwszy w ten sposób własne sumienie. Mary wróciła do listu do Georgeanne. |
|
Powrót do góry |
|
|
Milka24 Idol
Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 1984 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z kontowni xD Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:53:10 02-03-09 Temat postu: |
|
|
skończyłam i się rozpłakałam...to jest niewiarygodne jak mozna opisac tak realnie czyjes uczucia...nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę ale ja i pewnie inni także żyję tym opowiadaniem:)
to było takie smutne...Travis pękł...co mu się dziwic ja bym nie wytrzymała jednej piątej tego co on przezywał...dobrze, że Mary jest przy nim...no i jaki napalony:) haha chcesz się ze mną kochać? Znowu? ale się śmiałam
czekam na następny;)
Ostatnio zmieniony przez Milka24 dnia 19:54:06 02-03-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Marz Prokonsul
Dołączył: 24 Sty 2009 Posty: 3639 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:56:28 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Powinni Ciebie ozłocić, ja napiszę gdzieś petycję !!
Jak ta historia się skończy to ja nie wiem co zrobię !! Będziesz musiała stworzyć jeszcze jedną tak samo cudowną a nawet lepszą
Nie moge się doczekac następnego, choc wiem, że z każdym odcinkiem jest coraz bliżej końca !!
Buuu
Czekam |
|
Powrót do góry |
|
|
Monita Mistrz
Dołączył: 20 Sie 2008 Posty: 15254 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:03:37 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Maite ja z każdym Twoim odcinkiem po prostu trace oddech.
To jak opisujesz uczucia Mary i Travisa jest po prostu niemożliwe.
Już nie moge doczekać się co dalej czeka nasza dwójkę.
Pozdrawiam ;* |
|
Powrót do góry |
|
|
WhiteAngel Idol
Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 1397 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:04:39 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Mam nie najlepszy nastrój. Jednak chce Ci powiedzieć, że ten odcinek[jak i poprzednie] jest genialny. Cieszę się, że Mary ma nowych znajomych. Jednak musi szybko porozmawiać z Travisem. Wiem, że strasznie ogólnie ale nic lepszego mi do głowy nie przychodzi.
Pozdrawiam Czekam na kolejny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:39:04 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 39
- Tilly! - zawołała Sally do mijającej ją koleżanki, która niosła zamówione porcje pieczonych kurcząt z tłuczonymi ziemniakami, polanymi pysznym sosem. - Marta chce z tobą pomówić, jak tylko będziesz miała wolną chwilę.
- Naprawdę? - Tilly wetknęła ołówek za ucho. - Nie powiedziała, o czym?
- Nie. Nie rób takiej wystraszonej miny, mała: szefowej bardziej zależy na takiej pracownicy jak ty, niż tobie na tej pracy!
Tilly zupełnie w to nie wierzyła. Czekała niecierpliwie, aż tłum klientów się przerzedzi. Wtedy poszła do kuchni. Marta krzątała się tam, wydając polecenia kucharzowi. Właścicielka lokalu sama była jedną z najlepszych kucharek, jakie Tilly znała, ale chyba nigdy nie jadła przyrządzonych przez siebie potraw! Nie byłaby wówczas taka chuda. Miała krótko obcięte siwe włosy i w swoim białym fartuchu wyglądała raczej na pielęgniarkę niż na kucharkę.
- Sally powiedziała, że szefowa chce się ze mną widzieć.
- Porozmawiajmy na zapleczu - powiedziała Marta. - Weź sobie kawy.
- Chyba niczym nie podpadłam? - Tilly była spięta i niespokojna. Nic na to nie mogła poradzić. Nie zarabiała kokosów, ale lubiła tę pracę i Grandview, i miała nadzieję, że zostanie tu jakiś czas - i to dłuższy, odkąd Logan zaczął odgrywać ważną rolę w jej życiu.
Marta zaprowadziła ją do niewielkiego magazynu. Stało w nim biurko i tu załatwiała papierkową robotę między rzędami wielkich pojemników na owoce i warzywa. Na drzwiach wisiała tablica z wykazem godzin pracy personelu.
- Siadaj! - powiedziała Marta, wskazując Tilly obskurne krzesło, wyglądające na odrzut ze zbiórki dla ubogich.
Tilly usiadła.
- Szefowa chce mnie zwolnić?
Wolała wiedzieć od razu. Po co owijać w bawełnę i stroić w piękne słówka, kiedy i tak wszystko sprowadza się do tego samego: po prostu już jej tu nie chcą.
- Wyluzuj się, mała. Możesz tu pracować, jak długo sama będziesz chciała.
Tilly poczuła tak wielką ulgę, że omal nie spadła z krzesła.
- Coś cię ostatnio gryzie, prawda?
Ulga okazała się przedwczesna.
- Skąd szefowej przyszło to do głowy?
Marta roześmiała się.
- Mam przecież oczy! Jesteś spięta i przygnębiona. Czy to ten synalek doktora? Skrzywdził cię?
Tilly uśmiechnęła się, słysząc to staromodne określenie. To nie ją Logan skrzywdził! Każdego ranka stawał jej przed oczami ten sam straszliwy obraz. Bała się spojrzeć na Travisa czy na te cudowne dzieciaki, żeby się nie rozpłakać.
Od wielu dni próbowała przekonać samą siebie, że źle sobie wytłumaczyła zachowanie Logana na festynie dożynkowym, ale żadne autoperswazje nie pomagały. Po kłótni Travisa z szeryfem, Logan zupełnie się zmienił. Tilly miała wrażenie, że złapał jakiegoś strasznego wirusa. Zbladł i zaczął się trząść. Na jej pytania odpowiedział tylko, że nie najlepiej się czuje. Zgodnie z prawdą!
Przywiózł Tilly do swojego domu, jak obiecał, ale się nie kochali. Tilly przeleżała tylko całą noc w jego ramionach, a Logan tulił się do niej. Mogłaby przysiąc, że żadne z nich nie zmrużyło oka.
- Tilly - odezwała się znów Marta, wyrywając dziewczynę z zadumy. - Czy ten prawnik źle cię traktuje?
- Nie - odparła Tilly i zdumiała się, jak piskliwie i nienaturalnie brzmi jej głos.
- Kochasz go?
Tilly spuściła oczy i skinęła głową.
- Sypiacie ze sobą?
- Nie pani interes!
Starsza kobieta znów się roześmiała. - Święta racja! Zresztą i tak masz to wypisane na twarzy. Pewnie, że sypiacie ze sobą. Jaka dziewczyna z temperamentem nie zakochałaby się w takim przystojniaku? Ale lepiej uważaj! Ci prawnicy potrafią czarować aż miło. Nie chciałabym, żeby spotkało cię coś złego. Rozumiesz?
- Będę ostrożna - obiecała Tilly.
- Uszy do góry! Masz za ładną buzię, żeby ją krzywić. Uśmiechnij się, mała!
Tilly uśmiechnęła się, potem głośno się roześmiała i uścisnęła swoją szefową. Jak widać miała w niej większą przyjaciółkę, niż sądziła. |
|
Powrót do góry |
|
|
Marz Prokonsul
Dołączył: 24 Sty 2009 Posty: 3639 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:01:36 02-03-09 Temat postu: |
|
|
A można prosić o jeszcze jeden ??
Wiem może i za dużo wymagamy, ale jeszcze jeden taki malutki z Travisem i Mary !! <prosi>
Pozdrawiam :*:* |
|
Powrót do góry |
|
|
roszpunka92 Prokonsul
Dołączył: 24 Kwi 2008 Posty: 3724 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:12:54 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Tilly ma szczęście,że ma taką szefową.
I ja również bym prosiła o kolejny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:15:58 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 40
Mary pomagała Scotty’emu odrobić pracę domową, gdy usłyszała trzask zamykanych drzwi. Podczas kolacji Travis był jeszcze bardziej zamyślony niż zwykle i odezwał się tylko raz czy dwa. Scotty i Beth Ann rekompensowali jego milczenie swą wesołą paplaniną. Scotty dostał dobry stopień z klasówki, toteż przechwalał się przez kilka minut swoimi sukcesami w matematyce. Beth Ann także była podniecona. Wystąpiła jako króliczek w odgrywanej dziś po południu scence. Bardzo jej się to spodobało i postanowiła zostać gwiazdą Hollywoodu. Nawet Jim był milszy niż zwykle: nie próbował wywołać awantury. Było to prawdziwe święto - a raczej byłoby, gdyby nie Travis.
- Dokąd poszedł wujek? - spytała Mary.
Jim siedział przy stole i odrabiał lekcje.
- Nie wiem. Nic nie mówił - odparł, nie podnosząc głowy.
- Pewnie poszedł do stajni - powiedziała Mary raczej do siebie niż do chłopca.
- Wziął pikapa.
Mary osłupiała. Travis wyjechał bez słowa? Nie uprzedziwszy jej, dokąd jedzie? Widocznie uznał, że to wyłącznie jego sprawa. Jakby Mary była tylko pomocą domową, z którą nie musiał się liczyć: cokolwiek by powiedział czy zrobił, będzie opiekować się dziećmi, gotować, pilnować domu, no i zaspokajać jego potrzeby seksualne. Idealny układ. Dla niego!
W głowie jej huczało. Opadła na krzesło obok Jima. Skrzyżowała ramiona na piersiach i zaczęła wystukiwać nogą jakiś szybki, gorączkowy rytm.
- Mary! - zawołał Jim, rzucając długopis na stół. - Przestań!
- Co mam przestać?
- Kopać w stół.
- Ojej! - zdumiała się Mary i wstała. - Bardzo przepraszam. - Przeszła przez pokój, odgarniając włosy z twarzy i sięgnęła po płaszcz.
- Dokąd idziesz?
Mary pospiesznie naciągnęła palto z atłasową podszewką.
- Na dwór.
Nie bardzo wiedziała co robić, ale musiała koniecznie znaleźć sobie jakieś zajęcie. Wszystko było lepsze od kiśnięcia w domu! Od wielu dni powstrzymywała się od zrobienia Travisowi awantury - przez wzgląd na dzieci. Nie chciała ich znów niepokoić. I to był błąd!
Wiał lodowaty, przejmujący wiatr. Atakował Mary zawzięcie jak żołnierz armii Północy, która walczyła z mieszkańcami Południa podczas wojny secesyjnej. Wetknęła ręce głęboko w kieszenie i skuliła się, by osłabić siłę uderzeń wichury. Skierowała się do stajni.
Jim miał słuszność. Pikapa nie było, a w stajni panował absolutny spokój. Mary obeszła ją od końca do końca, łudząc się, że natrafi na jakiś ślad lub wskazówkę: z jakiegoś ważnego powodu Travis wyjechał bez słowa.
Oczywiście nie znalazła niczego. Prawdę mówiąc, sama nie wierzyła, że coś znajdzie. Travis zrobił to umyślnie: chciał ją znieważyć, udowodnić jej, jak mało znaczy w jego życiu. Mary przygryzła dolną wargę. Do licha, ależ to bolało!
Wyszedłszy ze stodoły, dostrzegła w oknie kuchni zaniepokojoną twarzyczkę Beth Ann. Dziewczynka patrzyła na nią, więc Mary pomachała jej ręką; potem przebiegła przez dziedziniec i weszła do domu.
Przy drzwiach wpadł na nią Scotty.
- Jim powiedział, że chcesz od nas uciec.
- Jim! - skarciła go Mary surowo. - Przecież wiesz, że to nieprawda! - Przykucnęła i uściskała zarówno Beth Ann, jak i Scotty’ego. Objęli ją ramionami za szyję i mocno się przytulili. - Nigdy was nie opuszczę, nigdy! - szeptała Mary.
- Może i nie - stwierdził chłodno Jim, zamykając z trzaskiem podręcznik. - Ale wuj Travis tak!
- To nieprawda!
- Nie dotrzymuje obietnic. Żadnej nie dotrzymał ani razu! - Po tych słowach Jim popędził korytarzem do swego pokoju. Mary wzdrygnęła się na odgłos zatrzaskiwanych drzwi. Zastanawiała się, czy powinna pójść za chłopcem i wygarnąć mu wszystko od razu, ale doszła do wniosku, że lepiej nie. Problem Jima wiązał się ściśle z jego stosunkiem do Travisa i złożoną przez wuja obietnicą, że odnajdzie zabójcę Lee i Janice. Serce Mary zmiękło na myśl o cierpieniach chłopca. Konfrontacja z Jimem pod nieobecność Travisa mogła okazać się kolejnym błędem, a popełniła ich już sporo.
- Ktoś tu idzie! - stwierdził Scotty, odsuwając zasłonę w oknie i przypatrując się uważnie.
- Kto to? - Beth Ann przysunęła się do brata.
- Nie wiem. Chyba lepiej mu nie otwierać. - Scotty podbiegł do wejścia i rozpostarł ramiona, uniemożliwiając Mary otworzenie drzwi.
- Scotty, nie bądź śmieszny!
Zaciekawiona Mary wyjrzała przez okno i rozpoznała Logana Andersena, mężczyznę, który towarzyszył Tilly podczas festynu dożynkowego. Młody człowiek wywarł na Mary korzystne wrażenie, choć zamienili zaledwie parę słów.
Zauważyła również, że Logan bardzo się podoba Tilly. Jej nowa przyjaciółka dosłownie promieniała szczęściem.
- Nie ma się czego bać, Scotty, to pan Andersen - powiedziała Mary, otwierając Loganowi drzwi.
Scotty przypatrywał się przybyszowi podejrzliwie, póki go nie rozpoznał.
- Chyba widzieliśmy pana na festynie?
- Święta prawda. - Logan uśmiechnął się do chłopca i jego wzrok zatrzymał się przez chwilę na Scottym, a potem spoczął na Beth Ann. Mary nie miała wprawy w odczytywaniu ludzkich uczuć, ale zauważyła, z jakim bólem Logan wpatruje się w dzieci.
- Napije się pan kawy?
- Bardzo dziękuję, ale nie - odparł gość odwracając oczy od Scotty’ego i Beth Ann. - Chciałbym porozmawiać z Travisem.
- Bardzo mi przykro, ale męża nie ma w domu. Chętnie przekażę mu wiadomość od pana.
- Nie, nie! - odparł Logan z pośpiechem.
Ze zdumiewającym pośpiechem, jak zauważyła Mary. Dziwne, odniosła wrażenie, że przybysz odczuł ulgę na wieść, że nie zastał Travisa. Nie wiedziała, co o tym myśleć.
- Powiem mu, że pan do nas zajrzał.
- Będę pani bardzo wdzięczny, Mary. - Logan pogładził jasną główkę Beth Ann i podał Scotty’emu rękę na pożegnanie, a potem znów zwrócił się do Mary. - Miło mi było znowu panią spotkać.
- Mnie też. - Wypuściła gościa i przez kilka minut patrzyła za nim póki nie wsiadł do samochodu. Dopiero gdy Logan odjechał, Mary uświadomiła sobie, że prawie biegł do swego wozu.
Jakie to wszystko dziwne! |
|
Powrót do góry |
|
|
roszpunka92 Prokonsul
Dołączył: 24 Kwi 2008 Posty: 3724 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:23:51 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Zachowanie Travisa coraz bardziej mi się nie podoba.
Robi co chce nie mówiąc o tym nikomu.Przecież Mary się o niego martwi.
Ciekawi mnie ta niespodziewana wizyta Logana.Ciekawe o czym chciał
rozmawiać z Travisem.Czekam na news |
|
Powrót do góry |
|
|
Marz Prokonsul
Dołączył: 24 Sty 2009 Posty: 3639 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:37:11 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Logan chciał porozmawiać z Trvisem. Może chciał się przyznać do winy, albo wie kto jest sprawcą wypadku... ;]
Dzieci boją się, że Mary ich opuści. Zachowanie wujka Travisa je zapewne przeraża, boją się go. Nie ma co się dziwić Travis nie zachowuje się rozsądnie... ;]
Czekam na kolejny |
|
Powrót do góry |
|
|
bronislawa Debiutant
Dołączył: 25 Kwi 2007 Posty: 89 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:37:16 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Nie podoba mi sie zachowanie Travis..naprawde to wyglada jakby Mary byla tylko po to aby sprzatac prac gotowac i wychowywac oraz spelniac meza zachcianki.. Mam nadzieje ze niedlugo Mary porozmawia szczerze z Nim i on opamieta sie ze robi wielka krzywde Mary czekam na kolejny wspanialy odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:43:01 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 41
Zebranie Związku Hodowców Bydła trwało dłużej niż zwykle. Wielu ranczerów bardzo się przejęło sprawą wilka. Travis poruszył ten temat, proponując, by hodowcy sami schwytali szkodnika. Wielu zgodziło się z nim.
Urząd Ochrony Zwierząt przysłał swego przedstawiciela, by zapewnić hodowców, że wszelkie niezbędne kroki zostały podjęte. Zlokalizowanie wilka, a następnie przewiezienie go w inne miejsce, to tylko kwestia czasu - obiecywał.
Takie postawienie sprawy nie satysfakcjonowało ani Travisa, ani jego sąsiadów. Szkoda było czasu na gadanie. Dali tym federalnym ważniakom szansę załatwienia sprawy po swojemu. I nic z tego nie wyszło! Nawet z helikoptera nie udało się wypatrzyć chytrze ukrywającej się bestii.
Podobnie jak inni, Travis stracił dobrych kilka cielaków. Jego cierpliwość dawno się wyczerpała. Jeśli wilk wtargnie znów na jego ranczo, Travis sam się z nim rozprawi!
Zebranie wreszcie się zakończyło i Travis z kilkoma przyjaciółmi udał się do knajpy „Pod drwalem”. Hodowcy bydła schodzili się grupkami, głośno wyrażając swe niezadowolenie z przebiegu i rezultatów spotkania.
Larry Martin siadł przy barze u boku Travisa; Rob Bradley po jego drugiej stronie. Wszyscy trzej zamówili piwo.
- Zapowiadam od razu - oświadczył Larry, czerwony z gniewu. - Nic mnie nie obchodzi, czy wilki są pod ochroną, czy nie! Jak tak dalej pójdzie, to wymierającym gatunkiem okaże się moje bydło!
- Święte słowa. - Rób uniósł butelkę na znak aprobaty.
- Nie stać mnie na dalsze straty.
- Ciebie? - burknął Travis równie wściekły jak jego towarzysze. - Nikogo z nas na to nie stać!
Stan, pełniący „Pod drwalem” funkcję barmana, podszedł do trzech ranczerów, wycierając kieliszek postrzępionym brzegiem białego fartucha, którym był przepasany.
- Na co tak narzekacie?
- Mamy duże kłopoty-wyjaśnił Lany.
Stan roześmiał się.
- Tak też myślałem. Chodzą słuchy, chłopcy, że zafundowaliście sobie wilka, który przepada za cielęciną.
- Powinien był do tej pory tak się utuczyć, że ledwie by się ruszał -mruknął Rób i łyknął znowu piwa. Kiedy skończył, odstawił ze stukiem szkło na kontuar. - Jeszcze jedno!
Stan spojrzał na pozostałych.
- Dla was też?
- Jasne! - przytaknął Larry.
- A ty, Travis? - Stan wyciągnął trzecią butelkę.
- Ja już dziękuję.
Stan zrobił zdziwioną minę, a potem zachichotał.
- Prawda! Zupełnie wyszło mi z głowy! Słyszałem, że znalazłeś sobie żonę.
- Dobrze słyszałeś - odparł ze spokojem Travis. - Ma na imię Mary.
- Gotuje jak marzenie! -wtrącił się Larry, przykładając koniuszki palców do ust i głośno cmoknął.
- Fajnie, ale jaka jest w łóżku?
Wszyscy trzej wlepili wzrok w Travisa. Pytanie rozzłościło go, ale wiedział, że jeśli okaże gniew, będą mu jeszcze bardziej dopiekać; wzruszył więc ramionami. Różnymi podrywkami mógł się przechwalać, ale żona to co innego!
Stan oparł się łokciami o bar i pochylił w stronę Travisa. W oczach błysnęła mu ciekawość.
- Ma długie nogi?
- Gdzie tam! - odparł za Travisa Larry. - Malutka, o tycia! - zrobił ruch ręką na wysokości biodra.
To stwierdzenie przyjaciela nie ucieszyło Travisa. Jasne, że Mary była niewielka, ale brak wzrostu rekompensowała tysiącem wspaniałych cech.
- Może sobie być malutka, ale odkryłem, że takie filigranowe kobietki mają wiele zalet.
- Naprawdę? Wszyscy nadstawili ucha.
- Na przykład?
Travis żałował, że dał się sprowokować ich pytaniami. Ilekroć otwierał usta, bardziej się pogrążał.
- Kiedy zamieściłem to ogłoszenie w gazecie - powiedział - myślałem, że wyjdę na tym jak najgorzej.
- A nie było tak?
Travis uśmiechnął się niemądrze i popchnął pustą butelkę w stronę barmana.
- Pomyślcie tylko: kiedy wrócę dziś wieczorem do domu, będzie tam na mnie czekało ciepłe, stęsknione ciałko.
To powinno zatkać gęby jego kumplom!
- Nabierasz nas!
Travis potrząsnął głową.
- Czy was kiedykolwiek zbujałem?
Larry z wolna pokręcił głową. - Nigdy.
- Teraz też nie.
Rob zwrócił się do Larry’ego: - Wierzysz mu?
- Sam nie wiem. Travis nigdy przedtem nie łgał.
- Pewnie, ale nigdy przedtem nie miał żony. Baba potrafi zmienić człowieka do imentu!
Obaj nie spuszczali oczu z Travisa.
- Mnie się zdaje, że on mówi prawdę.
- Może masz rację - powiedział Rob z westchnieniem.
Larry tak zagapił się na przyjaciela, że ręka trzymająca butelkę znieruchomiała w połowie drogi do ust.
Travis rzucił na kontuar garść drobnych.
- To na razie, chłopaki!
- Na razie - mruknął Stan i uniósł dłoń na pożegnanie.
Travis wyszedł na dwór i wsiadł do pikapa, bardzo z siebie rad. Trochę się wstydził, że rozmawiał z kolegami o swym pożyciu małżeńskim, ale nie mógł pozwolić, by kumple doszli do wniosku, że siedzi u żony pod pantoflem - choćby nawet było w tym trochę prawdy.
Co zaś do tego, że Mary czeka teraz na niego w łóżku, Travis miał nadzieję, że istotnie tak jest. Rozmowa o ich współżyciu sprawiła, że znów miał ochotę. Ale kiedy właściwie jej nie miał?! To ustawiczne pragnienie fizycznej więzi trochę go niepokoiło. Zachowywał się jak małolat z problemami hormonalnymi!
Tym bardziej więc chciał zaakcentować swą niezależność od Mary. Dlatego właśnie udał się na zebranie Związku Hodowców, nie opowiadając się żonie. Trochę niepewności dobrze jej zrobi.
Travis przekroczył dozwoloną szybkość, chcąc jak najprędzej wrócić do domu. Pulsował w nim gorący strumień pożądania; w myślach wciąż widział Mary w łóżku, nie mogącą się doczekać powrotu męża. Za kilka minut znów będą się kochali i wypełni się bolesna pustka, która dławiła go w nocy.
Gdy Travis wjechał na dziedziniec, dom był pogrążony w ciemności. Spojrzał na zegarek i ze zdumieniem przekonał się, że dochodzi już północ. Nie chcąc budzić dzieci, przeszedł przez kuchnię nie zapalając światła. Zaraz potem zdjął buty i przemknął cicho korytarzem.
Otworzył drzwi sypialni i zobaczył Mary na ich łóżku pod oknem, skąpaną w blasku księżyca. W ciągu kilku sekund zerwał z siebie ubranie, rozrzucając je na wszystkie strony. Ściągał właśnie gatki, gdy Mary siadła na łóżku i zapaliła lampę. Ostre światło zalało cały pokój.
- To ty, Travis?
- To ja - odparł mrużąc oczy od blasku. Trzymał gatki przed sobą, starając się ukryć niewątpliwe oznaki pobudzenia.
Mary odrzuciła kołdrę i wyskoczyła z łóżka, jakby oświadczył, że w pościeli leży wąż. Ujęła się pod boki i spozierała na męża wrogo, jakby ją Bóg wie jak znieważył.
- Gdzie się podziewałeś, do diabła?!
- Daj spokój! - Travis odwrócił się do niej tyłem i wskoczył znów w gatki. Sprawy wyglądały mniej obiecująco, niż przypuszczał.
- Odpowiadaj! - wybuchnęła świętym oburzeniem, jakby w obliczu zbrodni.
Travis czuł, że dziś w nocy z nią nie wygra.
- Może pomówimy o tym rano, kochanie?
- Pomówimy o tym od razu.
- Mary, proszę cię...
- Masz mi coś do powiedzenia, czy nie?
- A jakże - mruknął, przysiadając na brzegu materaca. - Przynajmniej tym razem nie przestawiłaś łóżka! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|