|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bronislawa Debiutant
Dołączył: 25 Kwi 2007 Posty: 89 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:56:42 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Aj ten Travis coraz bardziej sie pogrąża ......Mam nadzieje ze dasz jeszcze maly odcinek bo w takim momencie skonczyc nie wytrzymam ....Bardzo prosze |
|
Powrót do góry |
|
|
Airam. Idol
Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 1497 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Piekła xd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:02:18 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Oj, podoba mi sie
zapowada sie ciekawa kłótnia hahaha |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:08:57 02-03-09 Temat postu: |
|
|
odcinki boskie :L)
coraz lepiej miedzy Mary a Travisem
mam nadzieje ze wyjaśni się śmierć brata Travisa
czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:11:12 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 42
Mary chyba jeszcze nigdy nie była tak wściekła. Ręce i nogi drżały jej z gniewu, zupełnie jak silnik wozu wyścigowego tuż przed startem. Jeśli Travis pozwoli sobie na jeszcze jeden dowcip o przesuwaniu mebli, walnie go czymś! Jak on śmiał pakować się do łóżka, licząc na pieszczoty, kiedy nie okazał nawet zwykłej przyzwoitości, wyjaśniając żonie, gdzie się włóczył przez sześć godzin?!
- Piwko, co? - wybuchnęła, jeszcze bardziej zdegustowana. A więc hulał z koleżkami po knajpach, pewnie wypatrując dziwek!
- O rany, Mary! Wypiłem jedno piwo, a ty robisz z tego grzech śmiertelny! No dobrze, strzeliłem sobie piwko z chłopakami. Zabij mnie, jeśli chcesz!
- A więc urwałeś się na całą noc z twoimi „chłopakami”? Ja też tak potrafię, mój drogi panie! - Mary opadła na posłanie z taką energią, że materac się ugiął. Położyła się na boku, zwrócona do męża plecami i szarpnęła przykrycie tak mocno, że wyrwała róg kołdry zatknięty w nogach łóżka.
- Cóż to ma znaczyć? - domagał się wyjaśnień Travis. Mary zignorowała go, sięgnęła ręką do wyłącznika i zgasiła lampę. W pokoju zapadła ciemność. I cisza.
- Mary! - odezwał się przymilnym szeptem Travis, przerywając milczenie.
- Wobec tego i ja zacznę znikać z domu, kiedy mi się spodoba. Urządzę sobie babski wieczór! Pojedziemy z Tilly do miasta na męski striptiz. I nie mam zamiaru cię uprzedzać: dowiesz się po fakcie.
- Mowy nie ma!
- Spróbuj mnie tylko powstrzymać! - rzuciła mu wyzwanie z wyraźną satysfakcją.
Materac znowu się ugiął, tym razem pod ciężarem Travisa. Podciągnął kołdrę tak energicznie pod brodę, że oboje mieli teraz nogi na wierzchu.
- Nie próbuj takich sztuczek, Mary! Nie pozwolę, żebyś mnie wystawiła na pośmiewisko!
- Twoja uwaga nawet nie zasługuje na odpowiedź.
Mary nie wiedziała, kiedy sen ich zmorzył, ale obudził ją dzwonek telefonu. Travis mruknął pod nosem coś niecenzuralnego i dosłownie wypadł z łóżka: leżał na samym brzegu materaca i omal nie wylądował na podłodze. W ostatniej chwili udało mu się tego uniknąć, ale zatoczył się potężnie, nim odzyskał równowagę. Głośno zaklął, gdyż uraził się w palec u nogi, i wykonał kilka zabawnych podskoków w drodze do drzwi.
Mary nie słyszała rozmowy telefonicznej - tym lepiej, była i tak zupełnie wykończona. Oczy ją piekły. Chyba nie spała tej nocy dłużej niż kilka minut.
Następnie usłyszała, że Travis wrócił do sypialni i ubiera się po ciemku. Miała nadzieję, że się do niej odezwie, powie coś. Potem zrozumiała, że mąż wcale nie ma tego zamiaru. Widocznie wolał, żeby stosunki między nimi pozostały napięte, a atmosfera podminowana.
Mary wahała się parę minut, nie wiedząc, co powinna zrobić; może lepiej nic? Słyszała, jak mąż otwiera i zamyka różne szuflady, potem zatrzasnęły się drzwi. A więc znowu to samo: wymyka się jak złodziejaszek nie mówiąc, dokąd zmierza, ani kiedy ma zamiar wrócić! Odczekała pięć minut, ale dłużej nie mogła wytrzymać.
Sięgnąwszy po szlafrok i wsunąwszy stopy w ranne pantofle Mary podążyła za swym zbłąkanym małżonkiem. Zgrabnie zbiegła po stopniach ganku na dziedziniec zalany księżycowym blaskiem. Niespokojnie rozglądała się na wszystkie strony, szukając Travisa. Obawiała się, że zeszła za późno.
Pikap stał na swoim miejscu. Światło dolatujące ze stajni zdradziło Mary, że mąż siodła zapewne Wściekłego Maksa.
Zawróciła do domu po palto i była w połowie dziedzińca, gdy ukazał się Travis: wyprowadzał ze stajni wałacha. Maks był podobnie jak Mary zły, że przerwano mu sen.
Zauważyła, że Travis miał przez ramię przewieszone juki i że był ciepło ubrany. Zdawał się nie dostrzegać żony.
- A dokąd to? - spytała zaczepnie.
Travis zignorował pytanie.
W Mary serce zamarło. Gniew i wściekłość zniknęły, został tylko ogromny ból. Wiatr mroził ją i zacinał ostro, ale prawie tego nie czuła.
- Travis! - błagała. - Nie rób tego!
- Czego? - uniósł ramiona, by dociągnąć tylny popręg, a Wściekły Maks nerwowo wierzgnął tylnymi kopytami. Mary nie mogła dojrzeć twarzy męża, ale głos miał bez wątpienia ponury.
- Znowu odchodzisz?!
Travis umieścił juki na końskim grzbiecie.
- Nie mam wyboru.
Mary odgarnęła włosy z twarzy i przytrzymała je dłońmi przy skroniach.
- Mary, to męska sprawa. Ciebie ona wcale nie dotyczy. Przykro mi, że tak cię to złości. Tłumaczyłem ci to, kiedy się tylko pobraliśmy, więc nie ma sensu tak się tym teraz przejmować.
- Co mi tłumaczyłeś?
- Że jest świat męski i świat kobiecy, i rozdziela je wyraźna granica. Zawsze tak było, Mary, i zawsze tak będzie.
- O ile sam tego nie zauważyłeś, informuję cię, że ta granica przestała istnieć dawno temu. Deszcz ją rozmył. Dziecięce nóżki zadeptały. - Lodowaty wiatr smagał twarz Mary, ale nie zwracała na to uwagi. Była zbyt dumna, by prosić męża po raz drugi. - Łudziłam się, że zrozumiałeś, że nie powinny dzielić nas żadne bariery.
- Mary, nie mogę teraz o tym rozmawiać. Później będziemy mieli dość czasu. Muszę jechać. - Wskoczył na konia. Skórzane siodło skrzypnęło, a Wściekły Maks cofnął się o kilka kroków, gdy jeździec sadowił się na jego grzbiecie. Travis przez chwilę milczał, potem odezwał się ugodowo: - Nie wiem, kiedy wrócę. Powiedziałbym ci, gdybym wiedział.
Mary odwróciła się.
- Więc upierasz się przy tych twoich granicach?
- Mary, na litość boską!
- Tak czy nie?
Westchnął ze zniecierpliwieniem.
- Tak! - wrzasnął, ściągając wodze, gdy Maks zaczął się niepokoić.
- Niech ci będzie - odparła Mary, prostując plecy. Cofnęła się o parę kroków, potem uśmiechnęła się słodziutko do męża. - Ja też postaram się wytyczyć kilka granic, a jedna z nich będzie biegła przez sam środek łóżka.
Travis zawrócił wałacha.
- Do diabła, kobieto! Mam dość kłopotów z wilkiem, nie dokładaj mi więcej!
- Jeśli o mnie chodzi, kowboju, będzie jak chcesz. Nie przekroczę już tych twoich świętych granic. Nie będę domagała się żadnych wyjaśnień. Jeżeli chcesz włóczyć się po nocach, żłopać piwo i rozrabiać z koleżkami, twoje prawo. - Mary starała się mówić pogodnie i spokojnie. - Tylko nie wkraczaj na mój teren. Umowa stoi?
Uśmiechnęła się z satysfakcją, słysząc słówko, które rzucił w odpowiedzi Travis, i wróciła do domu, pokonując stopnie z godnością królowej. Dopiero gdy znalazła się we wnętrzu, znowu się rozdygotała. Chwyciła za oparcie krzesła, by utrzymać się na nogach. Drugą ręką zatkała sobie usta, by nie rozpłakać się na cały głos.
Brzęk ostróg i ciężkie kroki za jej plecami zdradziły Mary, że Travis przyszedł za nią do domu. Chwycił ją za ramiona i odwrócił ku sobie.
- Cholerna idiotko! - burknął, przygarniając żonę do siebie. - Nie wytrzymałbym bez ciebie jednej nocy!
Jego usta zaatakowały wargi Mary. Pocałunek był brutalny, gorący, natarczywy i tak cudownie żywiołowy, że zaparło jej dech. Wbrew woli rozchyliła wargi, a język Travisa wtargnął pomiędzy nie. Gdy ramiona męża objęły ją w pasie, zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego.
- Nie będzie żadnych granic?
- Żadnych. To był cios poniżej pasa, moja pani!
Mary uśmiechnęła się, tuląc głowę do piersi męża.
- Zawsze gram uczciwie!
- Byłem na zebraniu Związku Hodowców.
Mary wtopiła się całkiem w jego ramiona. Starała się nie myśleć o tym, gdzie się podziewał, nie popuszczać cugli wyobraźni. Ustawiczny brak pewności siebie, który towarzyszył jej przez większą część życia, powracał teraz jak upiór. Nie była dość ładna i zdecydowanie za mała! Nie potrafiła odpędzić od siebie obaw.
- Potem z Larrym i Robem wpadliśmy na piwo, jeśli cię to interesuje. Dziś rano dzwonił Larry. Wilk porwał następnego byczka. - Travis ocierał się policzkiem o czubek głowy Mary.
- Co macie zamiar zrobić?
- Jeszcze nie wiemy.
- Za zabicie wilka grozi grzywna, a nawet więzienie.
- Wiem. - Uniósł podbródek Mary ręką w rękawicy i pożegnał żonę długim pocałunkiem. - Nie mam pojęcia, kiedy wrócimy.
- Będę na ciebie czekała - obiecała Mary, całując go raz jeszcze.
Travis z trudem oderwał się od niej.
- Liczę na to. - Potem odwrócił się i wyszedł z domu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Airam. Idol
Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 1497 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Piekła xd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:11:53 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Dodaj dzisia jeszcze jakiś, błagam |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:13:21 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Z odcinkiem byłam o niespełna minutę od ciebie szybsza |
|
Powrót do góry |
|
|
Airam. Idol
Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 1497 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Piekła xd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:19:20 02-03-09 Temat postu: |
|
|
No, a teraz porządnie skomentuje
Mary niezle sie rozpedza
granica przez środek łózka, Travis by pewnie ani minuty nie wytrzymał
przechytrzyła go, i dobrze
bosko to napisałaś |
|
Powrót do góry |
|
|
Airam. Idol
Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 1497 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Piekła xd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:21:53 02-03-09 Temat postu: |
|
|
ale ja chce jeszcze jeden
prosze, błagam |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:24:22 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 43 Dla Any124
Mary miała udany, pracowity ranek. Kiedy chłopcy wyszli do szkoły, wybrała się z Beth Ann na zakupy do miasta. Kupiły do pokoju małej materiał na zasłony, farbę i kilka rolek tapety. Zdecydowały się na lekkie, pastelowe odcienie: seledyn, jasna żółć i kremowa biel. Była to całkowita odmiana po ciemnoniebieskich ścianach i zasłonach, znajdujących się dotąd w pokoju dziewczynki.
Mary zamierzała wziąć się za ten pokój w czasie weekendu. Będzie jej potrzebna pomoc Travisa. Mąż jeszcze o tym nie wiedział, ale jakoś go do tego nakłoni.
Za każdym razem, gdy wracała myślą do ich porannej kłótni, Mary uśmiechała się. Była jeszcze nadzieja na wyleczenie jej kowboja z męskiego szowinizmu!
- Dzień dobry! Mam nadzieję, że się nie spóźniłam - powitała Mary przyjaciółkę, opadając na krzesło naprzeciw niej. - Musiałam odwieźć Beth Ann do szkoły. - Cieszyłam się na to spotkanie od tygodnia.
- Nie, przyszłaś w samą porę - odparła Tilly z bladym, trochę sztucznym uśmiechem.
Mary znów spojrzała na zegarek bojąc się, że zirytowała Tilly swoim spóźnieniem. Zjawiła się jednak o dwie minuty za wcześnie.
- Miałaś wspaniały pomysł z tym wspólnym lunchem - mówiła dalej, zastanawiając się, co też wprawiło Tilly w taki zły humor. Sięgnęła po menu i przestudiowała listę dań. Szybko dokonała wyboru. Gdy spojrzała na swą towarzyszkę, dostrzegła bladość Tilly, choć dziewczyna zrobiła sobie staranny makijaż. Od bezbarwnych policzków odcinały się dwie smugi różu; oczy były wpadnięte i puste. Tilly wyglądała tak, jakby dopiero co wstała po długiej chorobie.
- Coś ci dolega? - spytała Mary, czyniąc sobie wyrzuty, że nie zauważyła tego od razu.
- Skądże! Świetnie się czuję!
Choć uśmiech Tilly był szeroki i serdeczny, Mary wiedziała, że do „świetnego samopoczucia” było jej daleko. Jeszcze bardziej zaniepokoiło ją to, że Tilly zawzięcie studiuje menu. Znała je przecież na pamięć, czemu więc tak długo nie mogła podjąć decyzji?
- Słyszałam, że mają tu dobre pieczone kurczęta. Próbowałaś ich kiedyś? - spytała żartobliwie Mary.
Tilly albo nie dosłyszała, albo nie poznała się na żarcie.
Przy ich stoliku pojawiła się Sally z bloczkiem i ołówkiem w ręku.
- Zdecydowałyście się już?
- Ja poproszę sałatkę firmową - powiedziała Mary, oddając foliowane menu. - Bez oliwek i z niskokalorycznym majonezem. I bez pieczywa, bardzo proszę.
Sally zapisała zamówienie Mary.
- Nic dziwnego, że ona jest taka szczupła, co, Tilly? Żadnych oliwek ani chleba i odchudzany majonez! - Kelnerka zachichotała; własna uwaga wydała jej się bardzo dowcipna.
Tilly nie poznała się jednak na jej żarcie, choć tym razem Mary mniej to zdziwiło.
- Zamówisz coś, Tilly?
- Dla mnie to samo.
Sally zanotowała na bloczku.
- Chcesz, żebym ci dała jej oliwki?
- Oliwki? - powtórzyła bezmyślnie Tilly.
- Nieważne - mruknęła Sally i odwróciła się.
Mary wpatrywała się w rękę Tilly zaciśniętą na szklance z wodą. Coś było bardzo nie w porządku!
- Tilly! - powiedziała łagodnie. - Co się stało?
Jej towarzyszka otworzyła torebkę i sięgnęła po chusteczkę higieniczną. Otarła sobie nasadę nosa.
- Ja... muszę z tobą pomówić.
- Czy to coś złego?
Tilly skinęła głową.
- Trudno chyba o coś gorszego.
- Masz romans z Travisem i spodziewasz się dziecka?
Tilly roześmiała się.
- Co za bzdura! - Ocierała łzy, chichocząc. Wszyscy wiedzą, że Travis świata poza tobą nie widzi. Ma to wypisane na twarzy.
- Naprawdę?
Tilly skinęła głową.
- Większość kobiet w mieście uważała go za twardziela. Baby strasznie lecą na takiego macho, wiesz? Ale ostatnio co która na niego spojrzy, od razu widzi, że Travis kogoś już ma. Nawet się nie za bardzo za nimi ogląda.
- Nie za bardzo?!
- Słuchaj, Mary! Chłop zawsze się będzie oglądał za babami. Jak tego nie robi, to coś z nim nie tak. Ale Travis na żadną długo się nie gapi. Zauważy niezłą laskę i tyle. Ceni sobie to, co na niego czeka w domu, od razu widać.
Mary, słysząc to, poczuła, że ogarnia ją miłe ciepło. Może sprawiła to nieprzespana noc, a może była to spóźniona reakcja na kłótnię z mężem, czy też jakaś inna przyczyna, której nie potrafiła odgadnąć - ale napłynęły jej do oczu gorące, słone łzy.
- Ależ się przez ciebie rozkleiłam! - powiedziała drżącym ze wzruszenia głosem. Przeciągnęła wskazującym palcem pod oczami. - Jeśli się obie nie weźmiemy w garść, wystraszymy Marcie klientów!
- Cholernie cię lubię, Mary! - powiedziała ciepło Tilly. - Strasznie się cieszę, że Travis się z tobą ożenił. Zasługujesz na kochającego męża, a i on jest ciebie wart.
- Ty też dobrze wiesz, co to miłość, prawda? - szepnęła Mary. Sięgnęła po papierową serwetkę. Płacz się wzmagał. Nigdy przecież nie była skłonna do łez, a dwa ataki płaczu jednego dnia to stanowczo nie w jej stylu!
- Mam bzika na punkcie Logana Andersena - wyznała Tilly i również sięgnęła do stojaka na serwetki. - Nigdy nie przypuszczałam, że pokocham jakiegoś chłopa aż tak!
- A on czuje do ciebie to samo?
- Nie wiem... Tak bardzo chcę w to wierzyć, że może sobie tylko wmawiam. Kłopot z tym, że nie jestem dla niego odpowiednią dziewczyną.
- Co za bzdury!
- To szczera prawda. On jest prawnikiem, synem doktora; wszyscy go szanują. Kilka razy umawiałam się z chłopakami z college’u. Wszyscy uważali, że kelnerka to tyle co dzi**a.
- Logan nie jest taki.
- Wiem. On jest dobry dla mnie! I właśnie dlatego jest mi jeszcze ciężej. Widzisz, zawsze się zakochiwałam w facetach nie na poziomie. Myślałam, że z Loganem będzie inaczej, ale teraz zaczynam w to wątpić.
Zjawiła się Sally z zamówioną sałatką i miską oliwek dla Tilly. Ta klepnęła koleżankę przyjaźnie po siedzeniu.
- Logan przyjechał do nas wczoraj wieczorem pogadać z Travisem - wspomniała Mary, żeby podtrzymać rozmowę.
Tilly raptownie podniosła głowę.
- Logan przyszedł do Trą vi są?
Mary przytaknęła.
- I... rozmawiał z nim?
Mary potrząsnęła głową.
- Travis był na zebraniu Związku Hodowców.
- Ooo! - westchnęła przeciągle Tilly.
- Travis wrócił bardzo późno i zapomniałam mu o tym powiedzieć, ale namówię go, żeby wieczorem zadzwonił do Logana.
- Doskonały pomysł! - Tilly wyraźnie się ożywiła.
- Chciałaś mi coś powiedzieć - przypomniała jej Mary.
- Powiedzieć ci?... - powtórzyła nieprzytomnie Tilly. - Chyba tak...
- O jakiejś wyjątkowo przykrej sprawie - podpowiedziała Mary.
- A, o tamtym... - Tilly zawahała się, zażenowana i wyraźnie zbita z tropu. - To nic ważnego.
- Nic ważnego? Nie wierzę, Tilly! Byłaś taka nieszczęśliwa z tego powodu! Muszę wiedzieć, o co chodzi.
Tilly zmięła papierową serwetkę w kulkę i spuściła głowę.
- Wybacz mi, Mary. Chciałam się wtrącić w coś, co do mnie nie należy. Czasem lepiej zostawić sprawy w spokoju. Wygląda na to, że tym razem powinnam tak właśnie postąpić.
- Nie zbywaj mnie w ten sposób!
Tilly wyciągnęła rękę przez nakryty plastikiem blat stołu i ujęła dłoń Mary.
- Wiem, że za wiele od ciebie wymagam, ale czy możesz trochę poczekać? Jestem pewna, że wszystko się wyjaśni... i lepiej będzie, jak dowiesz się od kogoś innego.
- O czym się mam dowiedzieć? Tilly, bądź rozsądna!
- Nie dziwię się, że masz mi to za złe. Ale proszę cię po przyjaźni, poczekaj jeszcze trochę!
Mary pojęła, że nie skłoni Tilly do wyjawienia tego, co wydawało się jej przed chwilą takie naglące. Sięgnęła po jeszcze jedną serwetkę i starła z twarzy ślady łez.
- Straszna ze mnie ostatnio beksa, sama nie wiem czemu - powiedziała zmienionym głosem. - Normalnie prawie nigdy nie płaczę!
Mary zauważyła, że Tilly się w nią wpatruje; potem na jej ustach pojawił się uśmiech.
- Nie jesteś przypadkiem w ciąży? |
|
Powrót do góry |
|
|
roszpunka92 Prokonsul
Dołączył: 24 Kwi 2008 Posty: 3724 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:24:44 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Boski odcinek.
Dobrze,że Travis powiedział żonie gdzie był przez ten czas kiedy
nie było go w domu.Ciekawe czy mężczyzna rozwiąże w końcu ten
problem z wilkiem.Czekam na news |
|
Powrót do góry |
|
|
Airam. Idol
Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 1497 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Piekła xd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:36:26 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Kocham cie za ten rozdiał
Swietny po prostu
i oczywiście czekam na kolejne |
|
Powrót do góry |
|
|
bronislawa Debiutant
Dołączył: 25 Kwi 2007 Posty: 89 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:38:25 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Prosze jeszcze jeden niech sie wyjasni czy jest w ciazy:) Prosze
Fajnie ze Tilly i Mary sie zaprzyjaznily |
|
Powrót do góry |
|
|
Airam. Idol
Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 1497 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Piekła xd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:40:02 02-03-09 Temat postu: |
|
|
prosze jeszcze jeden, i grzecznie pójdę spac, hahaha |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:41:12 02-03-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 44
Gdy Tilly wróciła do domu, Logan już tam na nią czekał. Stał na progu kuchni, opasany ścierką. Uśmiechnął się serdecznie, od ucha do ucha, kiedy otworzyła drzwi.
- Co ty tu robisz, Logan? - Tilly nie spodziewała się go i wolałaby go nie spotkać. Podjęła już decyzję i potrzebowała teraz czasu i spokoju, zanim zakomunikuje ją Loganowi. A on to uniemożliwiał.
Uniósł w powitalnym geście kieliszek wina i wypił łyczek.
- Ty... pijesz! - Te słowa ledwo przeszły przez jej zaciśnięte gardło. Ależ sobie wybrał porę!
- To tylko Cherry Coke, nie rób takiej wystraszonej minki.
- Robi się późno.
- Mam nadzieję, że jesteś głodna; przygotowałem ci danie, które bezbłędnie przyrządzam.
Tilly ani w głowie było jedzenie. Straciła ze szczętem apetyt od dnia festynu dożynkowego. Schudła tak, że zaczęło to zwracać uwagę otoczenia. Nawet Sally jej przygadywała.
- Kochanie! - powiedział Logan, odwiązując swój prowizoryczny fartuch i odstawiając kieliszek. Zbliżył się do niej; w jego ciemnych oczach błysnął niepokój. - Co się stało? - Podprowadził dziewczynę do grubo wyściełanego fotela i wziął ją na kolana. - Powiedz mi, Tilly, o co chodzi? Widzę, że coś cię dręczy i nie mogę tego znieść!
Tilly lekko odepchnęła go, ale Logan jej nie puszczał. Wiedziała, do czego to doprowadzi, i bynajmniej tego nie chciała.
- Czy zrobiłem coś nie po twojej myśli?
Tilly nie odpowiedziała. Jak mogła na to odpowiedzieć? Gdy Logan wyznał, że ją kocha, wydawało się jej, że to cud: prawnik zakochany w kelnerce! Logan poruszył w jej sercu od dawna zamarłą strunę. Phil i Davey zniszczyli w niej zdolność kochania. Przez całe lata Tilly obywała się bez miłości. Nieraz się dobrze bawiła, nie brakowało seksu, ale żaden mężczyzna nie kochał jej naprawdę. Wykorzystywali ją, czasem ona ich, ale nikt nie okazał jej tyle bezinteresownej miłości co Logan.
- Pocałuj mnie - poprosiła. Jej dłonie zacisnęły się na jego koszuli, głos był ledwie dosłyszalny. Gdy się kochali, była w stanie zapomnieć o swych podejrzeniach. Tylko wtedy jej ból się zmniejszał.
- Tilly, coś cię dręczy. Musisz mi powiedzieć, czym się tak przejmujesz.
- Kochaj mnie! - zaklinała go. Objęła jego głowę i przyciągnęła jaku swoim ustom. Pocałowała go zapamiętale, jakby dotyk jego ust mógł rozproszyć wszystkie jej troski.
- Tilly! - jęknął Logan, odrywając wargi od jej warg. - Musimy porozmawiać poważnie. Tak dłużej trwać nie może.
- W porządku - powiedziała, unikając jego wzroku. Zwinnymi palcami rozpięła bluzkę i klamerkę stanika. Jej piersi wynurzyły się z otoczki.
Logan zamilkł.
- Podobno chciałeś porozmawiać? - Tilly uniosła piersi, jak gdyby składała mu je w darze. Ofiarowywała mu w tej chwili czysty seks, bez żadnych domieszek. Gdy zerknęła na Logana, zauważyła jabłko Adama, poruszające się konwulsyjnie na jego szyi.
- O Boże! Tilly... - zacisnął powieki.
Tilly nie była pewna, kogo Logan żarliwiej przyzywa: Boga czy ją? Wyginając się w łuk, oparta o poręcz fotela uniosła biodra, zręcznie ściągnęła majteczki i odrzuciła je. Spódniczkę miała poddartą do pasa. Palce • Tilly zaczęły rozpinać klamrę paska i suwak spodni Logana. Znajdowali się w niewygodnej pozycji, toteż zsunęła się z jego kolan i uklękła między jego rozstawionymi nogami. Członek Logana był tak nabrzmiały, że z trudem wydobyła go ze spodni.
Logan jęknął i przycisnąwszy głowę do oparcia fotela miotał nią w prawo i w lewo.
- Wolisz rozmawiać, czy kochać się? - spytała szeptem Tilly.
- Nie jestem w stanie zebrać myśli.
- Masz rację - stwierdziła z aprobatą. - Nie pora na myślenie. - Wdrapała się znów na fotel, opierając mocno kolana o wyściełane poręcze, i pochyliła się nad Loganem.
Tilly podświadomie zdawała sobie sprawę z tego, co robi i czemu posłużyła się taką prymitywną sztuczką. Tylko wówczas, gdy się kochali, była panią sytuacji. Powtarzał się dobrze jej znany schemat. To samo było za czasów Phila i Daveya. Znęcali się nad nią fizycznie, maltretowali emocjonalnie, okaleczyli jej osobowość, ale kiedy uprawiali z nią seks, Tilly miała nad nimi przewagę, tak samo jak teraz nad Loganem.
- Gotowy? - szepnęła.
- Dziecinko, doprowadzasz mnie do szaleństwa!
- Wiem. Tego właśnie chcę! - drażniła się z nim kręcąc biodrami.
- Tilly! - pochwycił ją w pasie i wygiął się łukiem ku niej, ale nie pozwoliła mu na całkowite zbliżenie. Logan miotał się niecierpliwie.
- Siadaj! - poleciła mu szeptem, całując go. - Zrobimy to po mojemu. Ja tu rządzę!
Logan ciężko dyszał, górną wargę pokryły mu krople potu. Tilly zlizała je, pocałowała go czule i zaczęła ssać jego dolną wargę.
- Tilly, błagam cię... już dłużej nie wytrzymam! Nawet nie jestem w tobie...
- Wytrzymasz - uspokoiła go. Ręce Logana były zaciśnięte na poręczach fotela, palce wpijały się w materiał.
- Obejmij mnie w pasie - poleciła Tilly i opadając wchłonęła go w siebie. Logan jęczał i dyszał jak w dojmującym bólu. Tilly wpiła palce w jego ramiona, ale nie poruszyła się, póki nie objął dłońmi jej smukłej talii.
- Trzymaj się mocno! - rozkazała.
I dała mu to, czego pragnął.
Wszystko wydarzyło się tak samo, jak bywało niegdyś. Tilly nie czuła nic. Ani bólu, ani rozkoszy - nic prócz chwilowej satysfakcji z władzy nad partnerem.
Przygryzła dolną wargę, wyswobodziła się z objęć Logana i pospiesznie, obojętnie doprowadziła do porządku swoje ubranie.
Przegrała po raz trzeci. Życie niczego jej nie nauczyło. Przez chwilę wierzyła, że z Loganem będzie inaczej. Sprawił, że znowu zbudziły się w niej uczucia. Przestała mieć się na baczności. Zaufała mu. Przez krótki czas była w ekstazie, ale to się już skończyło. Został tylko ból. Była z nim oswojona: towarzyszył jej stale w poprzednich związkach.
- Ach, kochanie - szeptał usatysfakcjonowany Logan. - Co ty ze mną wyrabiasz!
Tilly nie miała odwagi spojrzeć na Logana, znając swą słabość i obawiając się swego nieobliczalnego serca, które w każdej chwili mogło sprzeciwić się nakazom rozsądku.
- Było fajnie - powiedziała, czując do siebie wstręt, a zarazem przyklaskując sobie w duchu za rzeczowy ton. Głos jej brzmiał obojętnie i twardo, ale było to konieczne, jeśli chciała pozostać przy zdrowych zmysłach. - Dostałeś to, po coś przyszedł. Pora, żebyś się zbierał.
Napotkała zdumione spojrzenie Logana. Siedział jak porażony gromem.
- Po to przyszedłem? - powtórzył.
- A jakże - odparła, sięgając po torebkę. Miała w niej paczkę papierosów na takie właśnie okazje. Choć od lat nie paliła regularnie, od czasu do czasu potrzebowała dawki nikotyny.
Ręce jej się trzęsły, gdy zapalała papierosa, ale Logan chyba tego nie zauważył. Siadając naprzeciwko niego skrzyżowała swe długie nogi i wydmuchnęła obłoczek dymu pod sufit.
- Z nami koniec - oświadczyła spokojnie.
- Jak to koniec? - Logan nie mógł tego pojąć. Poprawił ubranie i opadł z powrotem na fotel. Robił wrażenie zdezorientowanego, nie był pewien, czy się nie przesłyszał.
- Koniec i już. - Papieros smakował obrzydliwie. Tilly zdusiła go na talerzu. - Wiem o wszystkim, Logan, chociaż dość długo trwało, nim się połapałam.
Tilly była zdumiona, jak bezbłędnie Logan odgrywa rolę niewiniątka.
- O czym wiesz?
- Że to ty jesteś kierowcą, który zabił Lee i Janice Thompsonów.
Nagle tak zbladł, że przestraszyła się, że zemdleje.
- Nie bój się. Nikomu nie powiem - zapewniła go, wiedząc, że przede wszystkim o to mu chodzi. - Umówiłam się dziś z Mary na lunch. Chciałam się dowiedzieć, co Travis zrobił dla odnalezienia tego kierowcy i czy się czegoś dowiedział. Gdyby podejrzewał, że to byłeś ty, chciałam iść do niego i błagać, żeby zostawił cię w spokoju. Ale zanim zdążyłam poruszyć ten temat, Mary powiedziała mi, że sam chciałeś widzieć się z Travisem. - Tilly przerwała, by dać mu czas na wyjaśnienie celu tej wizyty. Gdy Logan milczał, ciągnęła dalej. Strach cię obleciał, co? Nie dziwię ci się. Nikt nie chce gnić w więzieniu.
- Posłuchaj, Tilly...
- Jeśli planujesz to, o czym myślę, daruj sobie.
- Co takiego?
- Że ci zapewnię alibi. Nie będę dla ciebie krzywoprzysięgać.
- Nigdy w życiu!...
- Na pewno byś tego chciał - stwierdziła chłodno.
Przez kilka pełnych napięcia sekund Logan milczał. Potem spytał:
- Co powiedziałaś Mary?
- Boisz się, co? Wyluzuj się. Zrozumiałam, że to głupota mieszać się w cudze sprawy. Taka ze mnie kretynka: każdemu bym chciała dopomóc, zamiast zadbać o siebie. A powinnam nabrać już rozumu!
- Proszę, wysłuchaj mnie!
- Chcesz się wybielić? Dzięki, nasłuchałam się dość wykrętów. Choć raz zrobię coś rozsądnego. Spasuję, zanim zacznę spędzać każdą wolną chwilę na więziennych widzeniach! Lepiej by było, gdybyś wtedy sam się zgłosił. Jesteś prawnikiem, powinieneś o tym wiedzieć. - Tilly starała się mówić chłodno i obojętnie. - Było nam razem fajnie, Logan, możesz mi wierzyć. Ale to już koniec.
- Tilly... - Logan zrobił bezradny gest dłońmi, wstał i zaczął krążyć po pokoju.
- Zalałeś się akurat tamtej nocy, kiedy zdarzył się wypadek - przypomniała mu.
- Wiem, wiem - przytaknął pospiesznie, pocierając kark.
- Byłeś niespokojny i gryzłeś się czymś od miesięcy.
Logan przymknął powieki i skinął głową.
- Myślałeś, że tego nie zauważyłam?
Zatrzymał się i spuścił wzrok.
- Tak rozpaczliwie cię pragnąłem...
- Pewnie, zawsze tak bywa. Philowi i Daveyowi też się przydawałam.
- Nie wiedziałem, że możesz być taka nieczuła. - Podniósł na Tilly oczy i przyglądał jej się bacznie. - Tym razem nie kochaliśmy się, prawda?
- Pewnie. To był zwykły seks. Chciałam się w ten sposób z tobą pożegnać, a sobie udowodnić, że nie różnisz się niczym od innych. A nieczuła jestem dlatego, że to konieczne: nie mogę sobie pozwolić na żadne uczucia, bo to zawsze w końcu boli jak cholera. - Tilly odwróciła się, nie chcąc, by Logan dostrzegł napływające jej do oczu łzy. - Zawsze tak się to kończy.
- Jak?
- Że dostaję od miłości po głowie.
- Tym razem będzie inaczej, kochanie... Przysięgam...
- Przykro mi, Logan. Naprawdę żałuję, ale chociaż raz będę rozsądna i wycofam się ze sprawy, póki nie stracę do reszty rozumu - przerwała mu z pośpiechem. - Nic, co powiesz, nie zmieni mojej decyzji.
- Nic? - wpatrywał się w nią intensywnie ciemnymi oczami. - Nawet prawda?
- Prawda? Już ją znam.
- Nie, nie znasz. - Ukląkł przed nią, wziął ją za rękę. - Tilly, przysięgam ci na wszystkie świętości, że tego nie zrobiłem. |
|
Powrót do góry |
|
|
bronislawa Debiutant
Dołączył: 25 Kwi 2007 Posty: 89 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:54:57 02-03-09 Temat postu: |
|
|
przeczuwalam ze moze to nie byc Logan pewnie on widzial morderce
A ja tak czekalam na odcinek z MyT . Tak mnie wkrecilo to ze matmy nawet sie nie ucze a powinnam |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|