Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miejsce na ziemi - Place on earth
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 25, 26, 27  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:04:02 03-03-09    Temat postu:

Odcinek 50
Mary stała nago przed zaparowanym lustrem w łazience, mrużąc oczy, by lepiej siebie obejrzeć. Kobieta powinna znać się na tych sprawach! Zwłaszcza mężatka.
Po rozmowie z Tilly po raz pierwszy przyszło Mary do głowy, że może być w ciąży. W ciąży? Mary położyła rękę na płask na swym brzuchu.
Gdyby pojawiły się ogólnie znane objawy, zyskałaby pewność. Ale nie mdliło jej ani razu. Przeciwnie: była w lepszej kondycji niż zwykle. Miała dobry apetyt, zdecydowanie ponad przeciętną, i czuła się wspaniale. Z kobietami w ciąży jest zazwyczaj wręcz odwrotnie - tak przynajmniej obiło się jej o uszy.
W pierwszej chwili Mary uznała sugestię Tilly za absurdalną. Potem, zajrzawszy do kilku książek poświęconych ciąży i rodzeniu dzieci, musiała przyznać, że jeśli ktoś zachowywał się absurdalnie, to ona - i zapewne Travis. Nigdy nie zaprzątali sobie głowy problemami świadomego macierzyństwa, często korzystali z uroków stanu małżeńskiego.
Nie mogąc dłużej zamykać oczu na taką możliwość. Mary zamówiła wizytę u doktora Andersena. Jego asystentce udało się znaleźć dla Mary miejsce późnym popołudniem; nawet to kilkugodzinne oczekiwanie wydało się Mary nieznośne. Chciała wiedzieć. Musiała wiedzieć, i to teraz, zaraz! I coraz bardziej pragnęła podzielić się z kimś swoimi przypuszczeniami.
Łzy zalśniły jej w oczach na myśl, jak wyglądałoby jej życie, gdyby nie odpowiedziała na ogłoszenie Travisa. Bezbarwna, jałowa egzystencja bibliotekarki z Petite wydawała się czymś tak odległym tej nowej Mary! Wprost nie do wiary, że Travis i dzieci nie zawsze byli cząstką jej życia.
Mary skończyła się ubierać i wepchnęła naręcze dżinsów do pralki. Gdy się z nimi uporała, postanowiła - w nagrodę za swe trudy - zadzwonić do starej przyjaciółki.
- Georgeanne! - powiedziała do słuchawki - to ja, Mary.
- Mary? Ach, jak się cieszę, że cię słyszę! - Radosny szczebiot przyjaciółki od razu podniósł ją na duchu. - Mój Boże, jak ja się za tobą stęskniłam! Chciałam zatelefonować do ciebie Bóg wie ile razy, ale pisałaś, że jesteś taka zajęta, i... Mary, twoje listy są takie pogodne! Jesteś szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa, prawda?
Mary uśmiechnęła się ciepło, patrząc jak ranek rozbłyskuje złotem nad szczytem wzgórza. Wraz ze słońcem spłynęło na nią uczucie wielkiej radości, takiej, o jakiej nigdy nie marzyła. To, że była nieładna i za niska, już samo w sobie stanowiło przeszkodę, ale inteligencja Mary całkowicie zniweczyła szansę na wszelkie romantyczne przygody w rodzinnym miasteczku. Mary została zlekceważona, odrzucona, zapomniana. Taka „panna bez żadnych szans”. Jej własna babka określiła kiedyś Mary w ten sposób. Ale to należało już do przeszłości.
- Jestem szczęśliwa - stwierdziła Mary.
- Nigdy nie sądziłam, że to twoje zwariowane małżeństwo okaże się udane! Mam nadzieję, że wybaczysz mi egoizm, Mary. Nie powinnam była mówić tych wszystkich głupstw, którymi cię zasypywałam.
- Nie marudź, Georgeanne! - Mary nie miała zamiaru płacić Bóg wie ile za połączenie telefoniczne po to tylko, żeby wysłuchiwać płaczliwej samokrytyki przyjaciółki. Zresztą, żadna kobieta przy zdrowych zmysłach nie porzuca domu i całego swego życia, by wyjść za kogoś całkiem obcego. To był desperacki krok. A zatem Georgeanne, jej najlepsza przyjaciółka, miała wszelkie powody do obaw.
- Zadzwoniłam do ciebie, bo... chyba jestem w ciąży - wyjaśniła Mary niezbyt mądrze.
- Mary! To cudowne! Uważaj na siebie!
- Oczywiście.
- Powiedz Travisowi, żeby cię zawsze wyręczał w podnoszeniu...
- Travis o niczym nie wie.
Georgeanne zagdakała jak zgorszona kwoka.
- Czemu, na miłość boską?! Przecież ma zostać tatusiem!
- Nie powiem mu nic, póki sama nie będę całkiem pewna. Czuję się jak pijana ze szczęścia, Georgeanne! Ilekroć pomyślę o dziecku, chce mi się płakać z radości!
- Jak myślisz, co na to powie Travis?
Mary roześmiała się. Nieraz zadawała sobie to pytanie. Miała wrażenie, że jej mąż ani razu nie pomyślał o takiej ewentualności.
- Będzie w siódmym niebie!
Zaskoczony, ale uradowany. Mary była tego pewna.
- Zawiadomisz mnie natychmiast po wizycie u doktora, prawda?
- Oczywiście - zapewniła ją Mary.

Tilly przesiedziała całą noc na fotelu w saloniku. Nie spała. Nie jadła. Nawet nie płakała od chwili, gdy odkryła w garażu uszkodzony samochód Logana. Jeszcze jeden kawałek łamigłówki znalazł się na właściwym miejscu. Teraz było jasne, dlaczego Logan kupił sobie nowe auto, choć stary wóz był w dobrym stanie. Jakaż z niej idiotka, że od razu nie skojarzyła tego zakupu z wypadkiem Thompsonów!
O wschodzie słońca Tilly wiedziała już, jak ma postąpić. Spakowanie się nie stanowiło problemu, robiła to już nieraz. Grandview dało jej szansę na nowe życie, ale popełniła te same błędy co zawsze, uwierzyła w te same kłamstwa. Kiedyż wreszcie nabierze rozumu? Pewnie nigdy.
W dłoni ściskała kurczowo pierścionek od Logana. Uparł się, żeby go zatrzymała - i Tilly zgodziła się nie wiedzieć czemu. Pewnie po to, żeby jej przypominał, jaką była idiotką. I na pamiątkę cudu, który omal się nie ziścił.
Ręka rozbolała ją, ale Tilly nie rozwarła pięści. Nawet wówczas, gdy zaczęło boleć i ramię. Nie płakała. Była całkiem pusta w środku. Odrętwiała. Martwa - skazana na wieczną samotność.
Jakoś to wytrzyma. Udawało jej się przeżyć już tyle razy! Będzie znosić dzień po dniu. Godzinę po godzinie. A na razie minutę po minucie.
Nie pozwoliła sobie na wspomnienia o Loganie i o jego przerażonej, zbielałej twarzy, gdy zastał ją w swym garażu. Nie próbował niczego wyjaśniać, nie szukał usprawiedliwień. Była mu za to wdzięczna. Gdy Tilly go mijała, wyciągnął rękę i dotknął jej ramienia, lekko i ostrożnie. Poprosił, by zatrzymała brylant.
Tilly nie miała pojęcia, skąd znajdzie na to siły, by pracować w tym dniu tak jak zwykle. Odpracuje swoją zmianę, a potem żegnaj Grandview w stanie Montana! Nic jej nie pozostało prócz złamanego serca i wspomnień, których wolałaby się pozbyć. Z tego samego powodu opuściła poprzednio Idaho. Jak tak dalej pójdzie, obskoczy wszystkie pięćdziesiąt stanów, umierając w każdym z nich po kawałku.
Do dziesiątej zapakowała do bagażnika swego wozu, chevy impala wszystkie swoje rzeczy, które miały jakąś wartość. Czy Marta zdoła jej wybaczyć, że zostawiła ją na lodzie?... Nie było to jednak największe zmartwienie Tilly. Czuła, że sama sobie też tego nie wybaczy. Nie ucieczki - to już stało się jej drugą naturą - ale zatajenia prawdy. Zatrzyma informację przy sobie, choć powinna udać się prosto do szeryfa. Jej ostatnim podarunkiem dla Logana było milczenie.
- Co z tobą, mała? - zapytała Marta, gdy Tilly weszła do kuchni. - Wyglądasz okropnie!
- Odchodzę - oznajmiła Tilly beznamiętnym tonem, przygotowana na utarczkę. - Pora się stąd zbierać.
Marta wręczyła trzymany w ręku widelec swemu pomocnikowi i ruszyła za Tilly.
- Co ty u diabła wygadujesz? Znalazłaś tu dom, dziewczyno. Pasujesz do Grandview lepiej niż ja, choć się tu urodziłam i wychowałam. Klienci za tobą przepadają.
- Odchodzę, Marto. - Nie chcąc się sprzeczać z szefową, Tilly sięgnęła po ołówek i wpisała „specjalność dnia” na odwrocie swojego bloczku.
- Odchodzisz? - zawołała Marta, biorąc się pod boki. - Myślałam, że masz więcej rozumu!
- Ja też - mruknęła Tilly - ale nie mogę tu zostać. I nie zostanę.
Marta zastanowiła się nad jej słowami. - Chodzi o synalka doktora, tak?
Tilly nie odpowiedziała na pytanie.
- Była pani dla mnie bardzo dobra. Sally też. Bardzo mi was będzie. brakowało.
- W porządku - burknęła Marta, wznosząc ku górze ręce. - Widzę, że się już zdecydowałaś. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, że ile razy znajdę przyzwoitą kelnerkę, zaraz się zakocha. I to jest początek końca.
Tilly całkowicie się z nią zgadzała. Miłość była dla niej zawsze początkiem końca, bo wiecznie popełniała ten sam głupi błąd. Za każdym razem wmawiała sobie, że wszystko będzie dobrze, inaczej niż dotąd. Gdy zjawił się Logan, była tego pewna - ale poprzednio też miewała złudzenia.
Opasała się fartuchem i weszła na salę, by zastąpić Susan, gospodynię domową dorabiającą „U Marty” na pół etatu.
Tilly nie zrobiła nawet dwóch kroków, gdy zobaczyła Logana. Przez kilka sekund, zanim się pozbierała, cieszyła się jego bliskością. Wyglądał, jakby cierpiał tak samo jak ona. Wcale jej to nie pocieszało. Musiał wyczuć obecność Tilly, gdyż odwrócił się w jej stronę.
W pierwszym odruchu chciała uciekać. Logan jednak uniemożliwił jej to. Jego wzrok trzymał Tilly na uwięzi równie mocno jak policyjne kajdanki.
- Witaj, Tilly. - Zauważyła, że spojrzał na jej palec, z którego zdjęła pierścionek. W oczach Logana pojawił się błysk bólu, ale zaraz zgasł.
- Logan...
- Daj mi jeszcze dwadzieścia cztery godziny.
- Na co?
Ależ ten facet miał tupet!
- To ostatnie, o co cię proszę.
- Bardzo mi przykro - odparła, śmiejąc się ironicznie. - To o szesnaście godzin za dużo. Gdy skończy się zmiana, opuszczam Grandview.
Logan skinął głową. Powoli uniósł dłoń ku twarzy Tilly i dotknął palcem jej policzka.
Tilly poczuła, że słabnie, ale oprzytomniała w porę i odskoczyła.
- Już idę, Pete! - powiedziała do kierownika składu pasz, który zajął miejsce przy barze.
Prawie pognała, by nalać mu kawy.
Logan odwrócił się i wyszedł.
Ręce trzęsły się Tilly tak bardzo, że się oparzyła. Fizyczny ból przyniósł jej ulgę. Poczuła, że jeszcze żyje.
Pięć minut po wyjściu Logana zjawił się w lokalu Travis Thompson i usiadł na stołku przy barze.
- Tilly, czy Mary tu zaglądała?
- Nie widziałam jej - odparła, unikając jego spojrzenia.
Travis i Mary stanowili kolejną przyczynę, dla której musiała opuścić miasto. Byli jej przyjaciółmi, a ona tę przyjaźń zdradziła, pozostawiając Travisa i dzieci w bolesnej nieświadomości.
- Wybrała się do miasta, nie wiem dokładnie dokąd.
- Jeśli tu zajrzy, powiem, że jej szukasz - obiecała Tilly, odbierając z kuchni danie zamówione przez Pete’a.
Postawiła przed nim talerz i dolała mu kawy.
- Asystentka doktora Andersena zadzwoniła do nas, żeby odwołać popołudniową wizytę Mary. A ja, do diabła, nie miałem pojęcia, że ona wybiera się do lekarza! - Travis położył kapelusz na barze. - Napiję się kawy - powiedział, drapiąc się w głowę. - Po co Mary zamawiała wizytę u doktora?!
Tilly podała mu kawę.
- Może już pora zdjąć gips Beth Ann?
- Jeszcze nie. A poza tym chodziło o Mary, nie o małą.
- Travis! - powiedziała Tilly, której zabrakło już cierpliwości do mężczyzn, zwłaszcza tępych. - Zastanów się!
- Nad czym? - burknął.
- Kiedy kobieta przede wszystkim musi poradzić się lekarza?
- Gdybym wiedział, tobym ci chyba nie zawracał głowy?
- A nie przyszło ci na myśl, że Mary może być w ciąży?
- W ciąży? - ryknął Travis i parsknął trzymaną w ustach kawą. Zerwał się z miejsca, chwycił kapelusz i wbił go sobie na głowę. - W ciąży! - Nogi odmówiły mu posłuszeństwa. - To przecież... - Urwał, gdyż prawda wreszcie do niego dotarła. - To przecież całkiem możliwe! - przyznał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
roszpunka92
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 3724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:19:48 03-03-09    Temat postu:

Mary podejrzewa,że jest w ciąży.Czy jej podejrzenia okażą się
słuszne?.Szkoda mi Tilly dziewczyna wiele wycierpiała w życiu.
Ciekawe czemu Logan prosił Tilly o dwadzieścia cztery godziny?
Czekam na news
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bronislawa
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:27:06 03-03-09    Temat postu:

Travis to normalny mezczyzna trudno mu sie domyslec czegokolwiek
Szkoda mi Tilly mam nadzieje ze szybko rozwiaze sie sprawa z tym zabojstwem i zeby nikomu nic sie nie stalo:)
Czekam na news;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Milka24
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z kontowni xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:51:05 03-03-09    Temat postu:

haha zdązyłam napisac ze chciałabym zeby była w ciąży :p no i to całkiem możliwe...szkoda mi Tilly;( czekam na więcej;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marz
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3639
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:03:14 03-03-09    Temat postu:

Ja chce natępny !!
A ciąża byłaby jak najbardziej odpowiednia !!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Milka24
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z kontowni xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:36:35 03-03-09    Temat postu:

hehe tez tak uwazam Marzenka:P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justyna14.93-93
Cool
Cool


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:48:31 03-03-09    Temat postu:

popieram Mary powinna być w ciąży Ale Travis ma zapłon Szkoda mi Tilly.... czekam na następny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marz
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3639
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:55:56 03-03-09    Temat postu:

Wciąż czekm i się doczekac nie mogę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sylwia1425
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 4845
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:56:03 03-03-09    Temat postu:

szkoda mi Tilly...
już sama nie wiem czy logan jest winny czy nie.....
no fajnie by było jak by była w ciazy ,ale liczyłam że ona mu to powie jeśli bedzie
byłam ciekawa jego reakcji,wiadomo szok ,ale czy był by szczęśliwy czy nie.....
mówicie ,ze Travis jest tempy a ja uważam ,ze nie jest przecież nic nie było mówione ,ze poszła do ginekologa tylko do lekarza a wiec mogła mieć rózne dolegliwości......

dobra spoko wiem pisze bez sensu ,bo my sie nie dowiedzieliśmy jaki to doktor....
a Travis napewno wie.....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:24:04 03-03-09    Temat postu:

czekam na news...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:09:25 03-03-09    Temat postu:

aaaa nadrobiłam!!! Wreszcie
Bioedna Tilly ale... to z Loganem to zbyt oczywiste od samego poczatku nie mogłas jej tak skrzywdzić moze... jest jakieś inne wytłumaczenie xD Ja nawet mam taklie Ach Mary w ciąży!! Jee No i Travis dogadał sie z Jimem Sorkiz ę taki mały kom ale robiwe aktual;nie kronikę i nie mam jak myśleć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola3265
Motywator
Motywator


Dołączył: 18 Kwi 2008
Posty: 236
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:28:03 03-03-09    Temat postu:

przeczytałam dziś wszystkie odcinki i Maite! twoja telka jest genialna (jak wszystkie zresztą) normalnie zakochałam się w niej jak zaczełam czytać to już nie mogłam przestać
a co do Mery mam nadzieje że będzie w ciąży
Travis ma poprostu bardzo szybki zapłon
już czekam żeby przeczytać co powie Mery
bardzo szkoda mi Tilli coraz więcej wskazuje że to logan był winny wypadkowi Thomasonów
czekam na new i jak znajde więcej czasu to postaram się porządnie skomętować
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Airam.
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1497
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Piekła xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:30:35 03-03-09    Temat postu:

eh, doczekam sie dziś newsa????
mam nadzieje, ze tak
błagam, daj juz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:13:42 03-03-09    Temat postu:

Odcinek 51
- Halo!... Czy tu ktoś jest? - Mary stała pośrodku pustej poczekalni doktora Andersena. Zazwyczaj trudno w niej było znaleźć wolne miejsce.
Mary oparła o biurko recepcjonistki swoją torbę i zaczęła w niej grzebać, szukając terminarza. Chciała sprawdzić, czy nie pomyliła godziny.
Zaskoczył ją jakiś hałas, brzęk tłuczonego szkła. - Halo! - zawołała znowu. - Czy tu ktoś jest?
Cisza.
- Halo! - powtórzyła nieco głośniej, wchodząc na korytarz wiodący do gabinetu lekarza. - To ja, Mary Thompson. Czy zastałam doktora Andersena?
- Mary... - Usłyszała własne imię wymówione chrapliwym głosem i zaraz potem zobaczyła siedzącego za biurkiem doktora. Miał dzikie spojrzenie i wykrzywioną twarz. W jednej ręce trzymał butelkę whisky, w drugiej niewielki pistolet.
- Panie doktorze?...
- Mary... milutka Mary Thompson... - Doktor pokrzepił się potężnym łykiem whisky.
- Co się stało, panie doktorze? - spytała, spoglądając na broń.
- Zmykaj! - Machnął w jej stronę pistoletem. - Wynoś się stąd!
Mary zdrętwiała. Instynkt samozachowawczy nakazywał odwrócić się na pięcie i uciec. Równocześnie coś przykuwało ją do miejsca - może strach? A może przekonanie, że doktor nie chce wyrządzić jej krzywdy? Inaczej nie nalegałby, żeby wyszła.
- Więc pan pije - powiedziała cicho.
Doktor rozpłakał się i wstał, opierając się o ścianę.
- Proszę mnie posłuchać! Można przecież panu pomóc.
- Już nie - przerwał jej doktor. - Idź sobie. Mary! Na miłość boską, zostaw mnie w spokoju!
- Jeżeli odejdę - odparła - zrobi pan coś strasznego...
- Już to zrobiłem.
Mary nie wiedziała, czy ma z nim dyskutować, czy lepiej nie.
- Całe miasto potrzebuje pana - powiedziała. - Wszyscy pana szanują i kochają.
- Powiedz im, że bardzo tego żałuję! - zawołał i zatoczył się do przodu. - To był wypadek... Nie chciałem nikomu zrobić krzywdy. Powiedz... powiedz to dzieciom ode mnie.
- Doktorze, nie rozumiem, o czym pan mówi. Proszę oddać broń, a potem opowie mi pan o wszystkim. Nikt pana nie będzie nienawidził.
Mary wydało się, że słyszy za plecami jakiś ruch, ale nie miała odwagi spuścić doktora Andersena z oczu.
- Wkrótce się dowiesz... wszystkiego.
- Proszę pana, doktorze!
- Sam do siebie czuję wstręt... Powiedz Travisowi, że tak mi żal... Nie chciałem nikogo zabić! - krzyknął znowu. - Lee i Janice byli tacy dobrzy... Nie powinni byli umierać. Tak mi przykro... Powiedz Travisowi...
- Sam mu to powiedz, stary! - odezwał się zza pleców Mary głos Travisa.
Stań za mną! - rozkazał Travis, zasłaniając żonę przed pistoletem, który doktor Andersen trzymał w ręku. Nie odrywał od niego wzroku.
- Zabiłeś Lee i Janice - stwierdził chłodno, osłaniając sobą Mary.
Modlił się w duchu, żeby miała dość rozumu i wymknęła się, podczas gdy on odciągał uwagę doktora. Mary jednak stała za jego plecami, jakby wrosła w ziemię. Travis próbował odepchnąć ją do tyłu, ale trudno było zrobić to tak, by Andersen nie zauważył.
- Co ja teraz zrobię? - jęknął doktor, wymachując pistoletem w stronę Thompsonów.
- Najpierw oddasz mi broń - odparł Travis, wyciągając rękę.
- Nie! - zaprotestował gwałtownie Andersen. - Zamkną mnie do więzienia. Tego nie zniosę! - Zrobił kilka chwiejnych kroków z pistoletem wycelowanym w Mary.
Travis zastygł w bezruchu. Wszystkie jego zmysły wyostrzyły się tak że najlżejszy szmer rozbrzmiewał mu w uszach potężnym echem. Dosłownie czuł zapach strachu doktora. I własnej trwogi.
Potem powoli, ostrożnie zrobił krok w stronę doktora.
- Nie zbliżaj się!
- Odłóż broń - przekonywał Travis. - Nie chcesz przecież zrobić nic złego!
- Nie mogę... Nie zrobię wam krzywdy. Zostawiłem list. Dwa listy. Do ciebie i do Logana. O, Boże... Logan... mój jedyny syn. Usiłował mi pomóc... a ja złamałem mu życie... Tak się starał. Nigdy nie byłem dobrym ojcem... - Płakał już bez opamiętania.
Travis zrobił następny krok.
- Cofnij się!
Lufa pistoletu zionęła przed oczami Travisa jak olbrzymia paszcza armatnia. Mary stała za nim, ale w tej sytuacji nie była to wielka pociecha. Żona nie potrafiła zachować się normalnie, na przykład wymknąć się i zawiadomić szeryfa. Doktor był niewątpliwie niebezpiecznym szaleńcem: nałóg i wyrzuty sumienia odebrały mu rozum.
- Nie chciałem zrobić ci krzywdy... Wcale tego nie chciałem.
- Wiem.
- Bardzo cierpiałeś? - Doktor upuścił butelkę, znów zrobił kilka chwiejnych kroków. - Czy to był straszny ból? Nieraz o tym myślałem. Na miłosierdzie boskie, dlaczego nie dawałeś mi zasnąć?
- O czym ty mówisz?
- O nocy, kiedy cię zabiłem! - krzyknął niecierpliwie doktor.
Travis przez chwilę milczał, potem powiedział spokojnie:
- Nie, wcale nie cierpiałem. Moja żona także nie.
Zbliżał się do doktora wolno. Każdy gwałtowniejszy ruch mógłby zerwać ostatnią nić łączącą jeszcze Andersena ze światem ludzi normalnych.
- Ja... też cierpiałem... każdego dnia... każdej nocy. Nie mogłem spać, żadne leki nie pomagały... nawet whisky.
- Wiem, że tego zabijesz - powiedział Travis.
- Wiesz o tym?
Travis skinął głową.
- Janice także ci wybacza.
- Dzieci... Nie mogłem znieść ich widoku: zabiłem im przecież rodziców.
- Oboje z Janice wiemy, że to był tylko straszny wypadek. Nie chciałeś zrobić nam nic złego.
Ramiona doktora trzęsły się od płaczu.
- Ja... zepchnąłem was z szosy i nie zatrzymałem się. Jestem lekarzem... ale się nie zatrzymałem. To było najgorsze: wiedziałem... że mogłem was uratować, gdybym nie był taki przerażony. Na pewno mnie nienawidzisz...
Ja siebie też nienawidzę.
- To był wypadek - powtórzył Travis.
- Ja...ja przestałem pić. Przysiągłem Bogu i samemu sobie, że nie będę... i nie tknąłem whisky... przez wiele tygodni... - Jego oczy padły na pustą butelkę na podłodze. - Muszę pić! - krzyknął. - Nie znoszę whisky... wcale nie chcę jej pić, ale bez niej nie wytrzymałbym ani jednego dnia!
- Tato!
Zza pleców Travisa rozległ się spokojny głos Logana Andersena.
- Logan... odejdź!
- Oddaj mi broń.
- Nie...nie. Muszę z tym skończyć!
- Tato, sam nie wiesz, co robisz. Jesteś chory. Ja się wszystkim zajmę. - Logan wyminął Travisa, idąc w stronę ojca.
- Już nie... Już nikt mi nie pomoże. Muszę umrzeć... - Doktor przytknął sobie pistolet do głowy.
- Tato, nie! - krzyknął Logan i skoczył ku niemu.
Travis widział wszystko jak na zwolnionym filmie. Logan rzucił się ku ojcu; wydawało się, że płynie w powietrzu. Schwycił obiema dłońmi rękę trzymającą broń.
Pistolet wystrzelił; siła podmuchu odrzuciła Travisa pod ścianę. Nie zdawał sobie sprawy, że był tak blisko doktora.
Mary rozpaczliwie powtarzała imię męża.
- Nie...nie! - Histeryczny szloch doktora złączył się z krzykiem Mary. Starzec zupełnie opadł z sił; twarz miał wykrzywioną bólem.
Logan trzymał się za ramię. Na koszuli i marynarce z każdą chwilą powiększała się ciemna, mokra plama. Odruchowo zacisnął dłoń na ranie i cofnął się, zataczając się i trzymając ściany. Potem osunął się po niej do pozycji siedzącej. Strużki krwi przesączały się przez zaciśnięte palce i spływały po ręce Logana. Oczy miał zwrócone ku ojcu, ale Travis zauważył, że są zupełnie puste. Wreszcie Logan całkowicie stracił równowagę i zwalił się na bok.
Travis wyjął broń z ręki doktora.
- Mój syn, mój syn... Zabiłem własnego syna! - Pod doktorem załamały się kolana i runął na twarz.
- Travis... - Był to ledwo dosłyszalny szept. Odwrócił się i zobaczył, że i jego żona, biała jak alabaster, ciężko, bezwładnie pada na podłogę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:24:16 03-03-09    Temat postu:

NIe!!!!! Nie mozęsz ich zabić!!! Wystarczy zę juz w jednej teli zabiłaś jednego niewionnego człowieka!! NIe mozesz tego powturzyć!! Nie!!! Nie nie nie!!!!
ach ale ja wiedziałam ze to był doktor!! Poprostu od kiedy podejrzenia padły na Logana wiedziałam ze to był jego ojciec!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 25, 26, 27  Następny
Strona 20 z 27

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin