|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bronislawa Debiutant
Dołączył: 25 Kwi 2007 Posty: 89 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 13:59:28 28-02-09 Temat postu: |
|
|
Kolejne twoje piekne dzieło Mary i Travis dziwne a zarazem swietne polaczenie. Ogien i woda:) mam nadzieje ze cos nawiaze sie miedzy nimi a dzieci tylko w tym pomagaja
Czekam na kolejny odcinek Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 14:22:12 28-02-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 13
Tilly podawała właśnie trzy porcje pieczonych kurcząt z tłuczonymi ziemniakami i wiejskim sosem, gdy Travis, sympatyczna młoda kobieta i troje dzieciaków weszli do lokalu „U Marty”. Zajęli miejsca przy dużym narożnym stole, w tej części sali, którą ona obsługiwała.
Gdy tylko znalazła wolną chwilę, Tilly nalała wody do pięciu szklanek i wetknęła pod pachę foliowane menu. Doktor Andersen śledził każdy jej ruch. Tilly była zdenerwowana, czuła się jak na rozżarzonych węglach od momentu, gdy ojciec Logana zjawił się jakieś pół godziny temu.
Raz była pewna, że doktor wie wszystko o niej i o Loganie, to znów gotowa się była założyć o miesięczną pensję, że nie ma o niczym pojęcia. Logan był przywiązany do ojca, ale z różnych półsłówek Tilly wywnioskowała, że nie bardzo się ze sobą zgadzali. Kiedy Tilly po raz pierwszy się z nim spotkała, Logan powiedział, że przeniósł się do Grandview, żeby być bliżej ojca, a jednak wydawało się, że prawie ze sobą nie rozmawiają. Jedno było pewne: doktor z pewnością nie byłby rad, że syn spotyka się z kimś takim jak ona.
- Cześć, Travis, cześć dzieciaki! - powiedziała Tilly z promiennym uśmiechem, ustawiając szklanki na stole.
- Wujek Travis właśnie się ożenił - oznajmiła prosto z mostu Beth Ann, opierając się o blat stołu. Jej jasne włoski były skręcone w śliczne loczki, miała też na sobie białą koronkową sukienkę, chyba całkiem nową.
- Życzę wam obojgu dużo szczęścia! - powiedziała Tilly do młodej pary. Jakoś nie zauważyła dotąd żony Travisa w mieście, ale słyszała już plotki o tym, że kogoś sobie znalazł. Jego żona nie była pięknością, ale dla Tilly fizyczna uroda nie miała większego znaczenia. Wiedziała z własnego doświadczenia, jak niewiele pomaga w życiu. Ale prawdę mówiąc, zdziwiła się, że Travis nie wybrał sobie ładniejszej. Większości facetów cholernie na tym zależy. Ale jeśli już mówić szczerze, to i kobiety nie są mądrzejsze.
- Tilly, to jest Mary - dokonał prezentacji Travis.
- Witaj, Mary.
- Miło mi cię poznać.
Miała taki łagodny, taki kojący głos; i tak sympatycznie zaciągała. Tilly zdziwiła się, skąd Travis wytrzasnął kogoś takiego, ale ten kowboj zawsze wszystkich czymś zaskakiwał. Większość mieszkańców Grandview nie mogła się nadziwić, że zaraz po śmierci brata wziął do siebie jego dzieci. Prawie wszyscy uważali Travisa Thompsona za raptusa i zabijakę. Tilly nigdy nie rozumiała, skąd wzięła się taka opinia? Pracował na swoim ranczu równie ciężko jak wszyscy, a jak chciał od czasu do czasu upuścić sobie trochę pary, to nie różnił się znowu tak bardzo od innych „szacownych ranczerów”, których mogłaby nazwać po imieniu. Teraz, kiedy znalazł sobie żonę, i to prawdziwą damę, języki znów pójdą w ruch.
Plotkarze zawsze dopatrzą się jakiejś winy w Travisie, ale wygląda na to, że jego kłopoty z wychowaniem bratanków znacznie zmaleją. Tilly życzyła całej rodzince szczęścia! Bóg świadkiem, że tego im brakowało w ostatnich czasach.
- Możemy zacząć od deseru? - spytał młodszy z chłopców, spoglądając na wujka.
- Czemu nie? - odparł Travis, odkładając menu. - W końcu człowiek nie co dzień się żeni!
Tilly miała wrażenie, że powiedział to głośniej niż trzeba, jakby chciał by całe miasto dowiedziało się, że znalazł sobie żonę. Pewnie dlatego przyszli coś zjeść „U Marty”. Większość mieszkańców Grandview wpadała tu na kawę i ploteczki. Stąd błyskawicznie rozchodziły się wszelkie wieści. Niemłoda właścicielka lokalu nie tylko zapewniała klientom najlepsze jedzenie w mieście, restauracja „U Marty” była też istną krynicą najświeższych nowinek.
To, że Tilly pracowała u Marty, skomplikowało nieco jej stosunki z Loganem. Była przekonana, że wszyscy obserwują rozwój ich znajomości, ale nie miała pewności, czy całe miasto wie o ich romansie.
Doktor rzadko tu wpadał; dlatego właśnie, widząc go, pomyślała, że pewnie o czymś usłyszał. Może złośliwe plotki, może jakąś niewinną uwagę. Tilly mogła jedynie snuć domysły, ale co by to nie było, miała pewność, że doktor się zjawił, by dokładnie się jej przyjrzeć i zdecydować, czy godna jest miłości jego syna.
Tilly mogła bez trudu odgadnąć, co myślał o niej doktor Andersen. Była nikim, zwykłą kelnerką, w dodatku z nieciekawą przeszłością. Na pewno nie stanowiła dla Logana odpowiedniej partii. Dlatego właśnie Tilly, mimo jego protestów, starała się utrzymać ich spotkania w ścisłej tajemnicy. Nawet teraz, gdy szła do kuchni po pięć porcji szarlotki prosto z pieca dla Travisa i jego rodziny, Tilly czuła na sobie wzrok doktora Andersena.
Zupełnie nie potrafiłaby wytłumaczyć komuś tak szacownemu jak miejscowy lekarz, dlaczego nic niewarta kelnerka zakochała się do szaleństwa w jego synu, prawniku. To, co czuła do Logana, co czuli do siebie nawzajem, sprawiało, że poprzednie związki wydawały się Tilly czymś płytkim i niesmacznym. Nigdy nie kochała tak żadnego mężczyzny. Tylko Logana.
Może Logan wspomniał o niej swojemu ojcu? Przecież by jej o tym powiedział. Musiałby ją uprzedzić! Ostatnio wspomniał o swym ojcu kilka tygodni temu, gdy się obaj pokłócili... Nie powiedział jej, o co im poszło.
Tilly poczuła, że jej żołądek skurczył się boleśnie. Posprzeczali się z jej powodu! Boże święty, że też się tego wcześniej nie domyśliła! Wszystko się teraz trzymało kupy. Oczywiście, że tak właśnie było! I dlatego doktor się zjawił. Chciał się jej przyjrzeć.
- Przepraszam panią...
Tilly odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z człowiekiem, który zaprzątał jej myśli od chwili, gdy wszedł do lokalu. Serce podskoczyło jej do gardła. Jakimś cudem udało jej się powiedzieć normalnym głosem:
- Czy coś jeszcze podać, panie doktorze?
- Tak. Poproszę o rachunek. Czekam od pięciu minut.
- Bardzo przepraszam... byłam bardzo zajęta. - Grzebała niezręcznie w kieszonce fartucha, starając się znaleźć rachunek. - Mam nadzieję, że pan doktor niedługo znów nas odwiedzi.
Starszy pan zmarszczył brwi i sięgnął do portfela. Wydawało się, że chce jak najprędzej stąd wyjść.
- Na pewno tu wrócę. - Wstał, wziął rachunek i podszedł do kasy.
Tak bardzo chciała zrobić na nim dobre wrażenie, okazać się idealną kelnerką, udowodnić, że warta jest miłości Logana.
I nie powiodło się. Mój Boże, dlaczego zawsze tak musi być?
Travis, Mary i dzieci zamówili pieczone kurczęta - specjalność zakładu - i pół godziny później opuścili lokal. Tilly, która pracowała na wcześniejszej zmianie, wróciła do domu o szóstej. Nogi ją bolały, ale była tak zdenerwowana, że nie mogła usiedzieć. Do ósmej zdążyła trzy razy załadować i opróżnić pralkę, umyła podłogę w kuchni i posprzątała alkowę w sypialni.
Logan zastukał do jej drzwi tuż po wpół do dziewiątej i otworzył je własnym kluczem. Tilly sama mu go dała. Wolała, żeby nikt nie zauważył Logana czekającego na ganku tuż pod lampą, zanim go wpuści.
- Powiedziałeś mu, prawda? - spytała, przyciskając do brzucha wielkie naręcze świeżo upranych i wysuszonych ręczników.
Zaskoczony Logan aż przystanął.
- Komu powiedziałem? I o czym?
Tilly wetknęła kosmyk za ucho; była wściekła, że ręce tak jej drżą.
- Twojemu ojcu... o nas. Był dziś po południu „U Marty”.
- Tata? - Rysy Logana stężały. - Mówił ci coś?
- Nie musiał. Wiem, że on wie. I to od ciebie.
Ramiona Logana opadły.
- Kochanie, przysięgam, że niczego mu nie mówiłem, choć dobrze wiesz, że chciałbym. Myślałem o tym wiele razy. W końcu, czemu mam się obawiać tego, co tata powie? Nie muszę go prosić o pozwolenie!
- Nie chcę, żebyś mu o nas mówił!
Logan uniósł obie ręce do góry w bezradnym geście.
- Ale dlaczego?!
- Logan, przerabialiśmy to już setki razy. Nie ma potrzeby znów tego odgrzewać.
- Nie wstydzę się ciebie!
- Jestem kelnerką. Twój ojciec nie byłby z tego zadowolony. - Tilly odłożyła ręczniki.
- Co nas to w końcu obchodzi, co on sobie pomyśli?
Tilly bynajmniej nie zależało na kłótni. Miała ciężki dzień. Potrzebowała Logana; jego bliskości, czułości, miłości.
- Powiedz mi, co się stało poprosił Logan, zdejmując marynarkę i rzucając ją na fotel.
Tilly podbiegła do niego, objęła go w pasie. Całe popołudnie czuła się jak preparat pod mikroskopem, miała wrażenie, że jest niepozorna i nic niewarta. Potrzebowała teraz pociechy, takiej, jaką mógł jej dać tylko Logan. Nie zmarnuje tej okazji, odgrzewając jakieś stare sprzeczki. Nie dziś!
- Pocałuj mnie - szepnęła. - Już o nic nie pytaj, tylko mnie pocałuj. Tak się stęskniłam! - Dotknęła jego ust zgłodniałymi wargami. Logan westchnął, gdy spotkały się ich języki. Wkrótce zdyszane oddechy obojga zmieszały się ze sobą.
Logan z jękiem oderwał się od niej.
- Muszę z tobą o tym pomówić.
Tilly cicho westchnęła i pokręciła głową.
- On mnie nie lubi. Od razu widać.
- A kogo to obchodzi? Nie mnie. Szaleję za tobą, Tilly. Ta cała zabawa w chowanego działa mi na nerwy. Nigdy nie było to konieczne. Nic mnie nie obchodzi, co sobie ludzie pomyślą, a i ciebie nie powinno!
- Logan, skończ z tym. Nie widzisz, jak cię pragnę?
- Musimy najpierw pomówić.
Tilly przytuliła się do niego, kręcąc biodrami, i westchnęła z satysfakcją, czując niezaprzeczony dowód jego pożądania.
- Może potem? - podsunęła miękko. - Trzeba się najpierw zająć tym, co pilniejsze. |
|
Powrót do góry |
|
|
Marz Prokonsul
Dołączył: 24 Sty 2009 Posty: 3639 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:40:58 28-02-09 Temat postu: |
|
|
Liczyłam na noc poślubną, ale i tak jestem zachwycona trzeci odcinkiem dzisiejszego dnia !!
Travis daje wszystkim znać, ze się ożenił. Niech plotki rozejda się po mieście, Niedługo bedzie na wszystkich językach, ale przynajmniej każdy bedzie wiedział, ze on się wreszcie usatkował.
Nowy watek Tily Zobaczymy co z tego wyniknie
A tym czasem napiszę, że czakam na kolejny ale to chyba musiałby być dzisiaj dzień dziecka żeby się pojawił, a moze... |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:08:02 28-02-09 Temat postu: |
|
|
Dzień dziecka jest dopiero w czerwcu, ale później wstawię jeszcze jeden odcineczek |
|
Powrót do góry |
|
|
Milka24 Idol
Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 1984 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z kontowni xD Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:28:28 28-02-09 Temat postu: |
|
|
cudownie!!!!Jakaś ty łaskawa:P odcinkii wspaniałe...Travis jaki wpływ wywierał na pastora...niecierpliwy typek xD liczę na noc poślubną, nie ukrywam...albo jakie kolwiek zbliżenie:P czekam na to póżniej... |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 16:11:32 28-02-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 14
Travis od samego początku, od chwili, gdy Mary wysiadła z samolotu w Miles City, nie ukrywał, że nie życzy sobie żadnego małżeństwa „na niby”. Jeśli miała jakiekolwiek wątpliwości co do roli, którą ma spełniać w jego życiu, od pierwszego wieczoru wszystko stało się jasne.
Teraz, gdy byli już mężem i żoną, Mary miała dzielić z nim łóżko. To, że będą niebawem sypiali razem, wydawało się jej dotąd czymś niejasnym, nierzeczywistym. Dopóki nie wróciła do domu po ceremonii ślubnej.
Gdy przybyli na ranczo, Travis popędził do domu, pospiesznie zmienił ubranie i podjął znów codzienne gospodarskie obowiązki. Zostawił Mary w kuchni. Poczuła się nagle jak nieproszony gość.
Kolacja na mieście była dobrym pomysłem; dzieci cieszyły się z tej eskapady. Mary zorientowała się od razu, dlaczego Travis się na to zdecydował. Chciał, żeby wszyscy bezzwłocznie dowiedzieli się o ich małżeństwie, a to był najlepszy sposób. Każdy, kto bawił się w donosy, że dzieci nie mają dostatecznej opieki, miał teraz zatkaną gębę. Travis podjął niezbędne środki dla poprawy sytuacji. Żeniąc się z Mary.
W porządku, mówiła sobie Mary, kładąc Beth Ann do łóżka, nie spełnił wymogów tradycji i nie przeniósł jej na rękach przez próg, kiedy wrócili do domu. Nie oczekiwała romantycznych gestów, nie rozczarowało jej to. W ogóle ich małżeństwo było raczej nietypowe. Z tym jednym wyjątkiem: miała sypiać w mężowskim łóżku.
Serce Mary biło niespokojnie, gdy zgasiła lampę w pokoju dziewczynki i wyszła na słabo oświetlony korytarz. Powinna chyba uprzedzić Travisa, że jest dziewicą. Wydało jej się to upokarzające. Czyż można rozmawiać o takich sprawach, nawet z własnym mężem?
Słyszała, że Travis buszuje po kuchni. Gdy weszła tam, stał odwrócony do niej plecami. Pochylał się nad lodówką.
- Jesteś głodny? - spytała.
- A jakże. Nie zostało już nic z tego wczorajszego klopsa, co?
- Jim zjadł resztę.
Mary zdawało się, że usłyszała przekleństwo.
- Zgadza się - oświadczył Travis, prostując się i zamykając lodówkę.
- Ułożyłam na nowo rzeczy w twoim... w naszym pokoju. - Czuła, jak palą ją policzki. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać.
Travis skinął głową i wgryzł się w zimne, chrupiące jabłko. Rozległo się to w kuchni grzmiącym echem. Jaka cisza zaległa nagle w całym domu! Obaj chłopcy leżeli już w swoim pokoju, zmęczeni wszystkimi wydarzeniami dnia. Beth Ann zasnęła natychmiast, gdy tylko dotknęła głową poduszki.
- Mam jeszcze trochę papierkowej roboty - oświadczył stanowczo Travis i odwrócił się od żony.
Mary zamrugała oczami ze zdumienia. W noc poślubną?! Travis uprzedził ją, że nie ma romantycznego usposobienia, ale nie spodziewała się takiego absolutnego lekceważenia jej uczuć.
- Wobec tego... wezmę kąpiel.
- Doskonały pomysł.
- Doskonały pomysł?! - mruknęła.
Powiedział to takim tonem, jakby nie myła się od sześciu tygodni! Mary z trudem opanowała irytację. Jeśli z tego małżeństwa ma coś wyjść, trzeba będzie dokonać pewnych zmian, i to niezwłocznie!
Myśli Mary kłębiły się jak woda wpływająca do wanny. Odruchowo dodała do niej pachnące sole kąpielowe. Powietrze napełniło się wonią róż.
Przed wyjazdem Mary z Petite, Georgeanne podarowała jej śliczną jedwabną koszulkę nocną. Ten prezent pomógł im rozstać się w przyjaźni, mimo dzielącej je przepaści. Georgeanne bez żenady roniła łzy na lotnisku, zanim Mary wsiadła do samolotu. Teraz Mary przydałyby się dobre rady przyjaciółki. Bez wątpienia Georgeanne umiałaby właściwie postępować z Travisem w tej niezręcznej sytuacji. Doradziłaby jej, jak Mary powinna się zachować podczas ich pierwszej wspólnej nocy.
Po kąpieli Mary wyszczotkowała włosy i zawiązała atłasowe kokardki na swej pastelowo niebieskiej koszulce. Mary doszła do wniosku, że Travis z pewnością jest równie niespokojny jak ona i usiłuje to ukryć. Był przecież całkiem rozsądny. Wystarczy więc usiąść razem i wszystko obgadać.
Mary z uczuciem ulgi podreptała w swych rannych pantofelkach z puszkiem (także od Georgeanne!) z łazienki do pokoiku, w którym Travis pracował.
Nie było go tam.
Nie znalazła go także w salonie ani w kuchni. Obeszła cały dom i zajrzała do stajni. Nie było go nigdzie. Wracając ze stajni zauważyła, że nie ma też pikapa.
Travis zwiał od niej w noc poślubną.
Mary była tak oburzona, że ledwie mogła zebrać myśli. Wszedłszy do sypialni strzeliła drzwiami z niezwykłą u niej zajadłością. Najwidoczniej Travis tak dalece nie miał ochoty spać z nią, że wolał uciec i gdzieś się schować. Jego nieobecność była jej całkiem na rękę. Wcale się nie paliła do tego, żeby iść z nim do łóżka. Ale zostawić ją tak bez słowa...
Co za bezczelność!
...Ale odchodząc od Travisa, musiałaby porzucić Jima, Scotty’ego i Beth Ann, a tego nie była w stanie uczynić. Dzieci już przeżyły tyle wstrząsów, że nie mogła - i nie chciała! - narażać ich na następny.
Nie mając wielkiego wyboru, Mary przeszła przez pokój i wróciła do łóżka. Dzień był męczący i była zupełnie wykończona. Jeśli Travis postanowił zalać się z kumplami w noc poślubną, na zdrowie! Ale ją prędzej szlag trafi, niż będzie czekać na niego w łóżku jak uległa żona.
Mary nie mogła patrzeć na śliczną, jedwabną koszulkę, prezent od Georgeanne. Ściągnęła ją pospiesznie i sięgnęła po praktyczną flanelową piżamę. Koszulkę wetknęła na dno szuflady, upokorzona własną głupotą: że też się w nią wystroiła! Co za szczyt idiotyzmu - wierzyć, że jakaś tam koszula nocna przeistoczy ją w kobietę godną miłości!
Jeśli mogła za coś dziękować losowi, to chyba za to, że Travis nie był świadkiem jej niezręcznych usiłowań.
W obecnym stanie umysłu Mary wiedziała, że nie uśnie. Wobec tego postanowiła wyładować całą swą energię na małżeńskiej sypialni.
Wszystko tu było nie tak jak trzeba! Stanęła pośrodku z rękami na biodrach i w myśli zmieniała układ mebli. Łóżko znajdowało się tuż przy drzwiach na korytarz - zupełnie bez sensu! Zdecydowanie wolała spać pod oknem. W największe upały będzie czuła na sobie chłodny, czysty podmuch wiatru.
Wymagało to wysiłku, ale Mary zdołała przesunąć małżeńskie łoże pod właściwą ścianę. Gdy tego dokonała, z zadowoleniem oceniła rezultat. Wprowadziła też kilka pomniejszych zmian, między innymi przekładając zawartość szuflad komody i ustawiając na jej wierzchu różne drobiazgi.
Zanim urządziła wszystko jak należy, dochodziła północ. Mary postanowiła nie czekać na Travisa: niech się przekona, że jego zachowanie wcale jej nie obeszło!
Winę za własne rozczarowanie mogła przypisać wyłącznie sobie. Zachowała się jak romantyczna idiotka, rozum ją opuścił, zabłąkała się w świecie fantazji. Wyobraziła sobie, że ponieważ wyszła za mąż, ciężkie brzemię samotności, które dźwigała od śmierci matki i brata, automatycznie zelżeje. Myliła się jednak. Samotność była nieubłaganym przeciwnikiem. Nie znała umiaru ani litości, nie dała się przechytrzyć.
A to właśnie Mary usiłowała osiągnąć: zapełnić otchłań swojego bólu małżeństwem z kimś, kto przecież wyznał otwarcie, że nigdy jej nie pokocha.
Mary zgasiła światło, wsunęła się do łóżka i położyła na wznak, wpatrzona w ulotne cienie na suficie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Madziunka Dyskutant
Dołączył: 28 Lut 2009 Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:46:25 28-02-09 Temat postu: |
|
|
zaczełam dopieroćczytać twoje dzieło,ale wszystkie skończone już przeczytałam i jestem pod niemałym wrazeniem, masz tak swietne słownictwo ze tylko zazdrościć uwielbiam twoje tele i mówie szczerze, jak już przeczytam wszystko to postaram się komentowć regularnie, no ale różnie mi to wychodzić bo niestety szkoła;/ |
|
Powrót do góry |
|
|
Marz Prokonsul
Dołączył: 24 Sty 2009 Posty: 3639 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:51:53 28-02-09 Temat postu: |
|
|
BUUUuuu
Co za kretyn, cham, prostak !! Zosatwił ją w noc poślubną.
Wiele rzeczy się mogłam po nim spodziewac ale nie tego.
No chyba, że bedzie mial dobrą wymówke, to się z nim przeprosze w następnym odcinku. Jak narazie stwierdzam, że już go nie lubie, a Mary wydaje mi się jeszcze biedniejsza niż była wcześniej. Noc poslubna, a męża nawet w łózku nie ma
Jestem normalnie zbulwerswona i chyba nic mądrzejszego nie napisze
Czekam na kolejny i lepiej żeby Travis miał dobre wytłumaczenie |
|
Powrót do góry |
|
|
justyna14.93-93 Cool
Dołączył: 29 Gru 2008 Posty: 510 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:09:21 28-02-09 Temat postu: |
|
|
Och ten Travis w noc poślubną własną żonę zostawił mam nadzieje ze był jakiś poważny powód... Biedna Mary tak się stroi a on sobie ucieka.. już zaczyna wprowadzać zmiany jak na kobietę przystało czekam na następny:) |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:53:46 28-02-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 15
Travis w ciągu ostatnich kilku miesięcy przemierzył ten odcinek drogi ze sto lub więcej razy. Zatrzymywał się zawsze w tym samym miejscu i wracał myślą do wydarzeń tamtej nocy, gdy zginęli Lee i Janice.
Coś mu się nieustannie wymykało, bo inaczej potrafiłby przecież pogodzić się z tą tragedią i uporać z własnym życiem. Nie mógł jednak tego zrobić, dopóki nie będzie miał pełnego obrazu tamtych wydarzeń.
Nie zazna spokoju, póki wszystkie części układanki nie znajdą się na właściwych miejscach, póki nie będzie pewny, że zna przyczyny tragedii. Nie miał innego wyjścia: wracał więc raz po raz na miejsce wypadku. Po raz setny analizował zajścia tamtej nocy, szukał wszelkich możliwych rozwiązań, jakiegoś śladu, który pozwoliłby wyjaśnić sprawę. Nie odkrył jednak niczego.
Tego wieczoru postąpił podobnie, ale tym razem dręczył się czymś innym. Chodziło o Mary i dzieci. Nigdy przedtem ciężar odpowiedzialności nie przytłaczał go tak bardzo.
Nie tylko wziął na swe barki troje dzieci brata, ale postarał się na dodatek o żonę! Nie miał pojęcia, co to znaczy być mężem. Bladego pojęcia! Mary była mu zupełnie obca. Czuł do niej wdzięczność za to, że zechciała za niego wyjść, ale jej nie kochał. Ona także nie żywiła do niego żadnych uczuć. A jednak związali się przysięgą, której postanowił dotrzymać święcie, bez względu na wszystko. Poza tym nie miał właściwie swojej żonie nic do zaofiarowania.
Zanim stanęli przed pastorem Kennedym, Travis uważał swoje małżeństwo za rodzaj transakcji handlowej. Dopiero wówczas, gdy wrócili do domu, a dzieci poszły spać, uświadomił sobie ogrom tego, na co się oboje dobrowolnie zdecydowali. Miał być odtąd mężem! Cóż za niemiłe, obce słowo!
Mąż. Travis czuł, że zupełnie nie nadaje się do tej roli. Powinien być zgodnie z nią czuły i serdeczny, uważający i wyrozumiały. Przecież z niego ranczer, a nie jakiś tam ckliwy Romeo! Dostrzegł wyraz oczu Mary i wiedział, czego się po nim spodziewała.
Travis rzadko się czegoś bał. Śmierć go nie trwożyła. Płakałby po nim chyba tylko brat. On sam wiódł nieodpowiedzialne życie, cieszył się sławą rozrabiaki. Ale to już przeszłość. Teraz był mężem. I nie miał pojęcia, co ma z tym, do cholery, począć?!
Siedział w swoim wozie prawie godzinę, wpatrując się w bezchmurną noc. Sierp księżyca wschodził na niebie skrzącym się od gwiazd.
Travisa opadły wątpliwości; czuł, że nie zdobędzie się na to, czego się po nim spodziewano. Mary była łagodna i serdeczna - dokładnie taka, jakiej dzieci potrzebowały. Ale co z potrzebami jego, Travisa? Ożenił się ze starą panną. Wszystko w Mary dobitnie o tym świadczyło. Od przylizanych mysich włosów do czarnych półbutów. Travis starał się, jak mógł, żeby dzień ślubu był dla niej wyjątkowo uroczysty, ale potem, w najważniejszej chwili, gdy zostali tylko we dwoje, wpadł w panikę i zawiódł ją, siebie zresztą też. Travis miał wiele wad, ale nigdy nie uważał się za tchórza - aż do chwili obecnej.
Gwałtownie wypuścił powietrze z płuc. Wysiadł ze swego obskurnego pikapa, zszedł ścieżynką po stromym, kamienistym zboczu i przycupnął na głazie sterczącym ze stoku. Wolał nie myśleć o Mary! Zamiast ubolewać nad swym niedostatkiem małżeńskich cnót, lepiej wyliczyć wszystkie plusy dopiero co zawartego związku. Mary cudownie sobie radziła z dziećmi. Beth Ann i Scotty’ego od razu zawojowała. Nawet Jim zaczął się do niej przekonywać. Mary wniosła w ich życie stabilność i ład. Wszyscy czworo odetchnęli z ulgą, gdy się zjawiła. Gotowała, sprzątała, doprowadzała wszystko do porządku. Była idealną panią domu. Od jej przybycia minęły dwa dni, a Beth Ann spała już niezmąconym snem - po raz pierwszy odkąd przeniosła się na ranczo. I nie moczyła się w nocy.
Mary była dokładnie taką opiekunką, jakiej dzieci potrzebowały. Pod tym względem Travis dokonał trafnego wyboru. A co do tego, że on sam nie nadawał się na męża, to Mary dobrze wiedziała, na co się decyduje. On sam zresztą też.
Długie nogi - tylko na tym mu zależało. I kogo poślubił? Mysz!
Nie wiedział, czego się Mary po nim spodziewała w noc poślubną. Cholera, on sam też nie miał pojęcia! Jedno było pewne: trwożyła ją myśl, że Travis zacznie się domagać swoich mężowskich praw. Poznał to po oczach Mary, po wyrazie jej twarzy.
Powiedział jej przecież bez ogródek, że na to liczy.
I jeszcze jedno: było całkiem pewne, że gdyby się tych praw domagał, Mary zacisnęłaby zęby i nie protestowała.
Musiał wrócić na ranczo i do Mary, bo nie miał przecież dokąd pójść. Boże, zlituj się! Jego nagłe zniknięcie z pewnością nie poprawiło sytuacji.
Travis zerwał się z głazu i wdrapał po stromym zboczu do miejsca na szczycie, gdzie zaparkował wóz. Doszedł do wniosku, że woli mieć to już z głowy.
Gdy po kilku minutach wjechał na dziedziniec „Trzech T”, spostrzegł z ulgą, że dom tonie w ciemności i ciszy. Jeśli szczęście będzie mu nadal sprzyjało, może zdoła wśliznąć się niepostrzeżenie? Mary najwidoczniej spała. Doskonale! On też był wykończony i nie w nastroju do dyskusji.
Gdy wszedł do wnętrza, poczekał chwilę, by oczy przywykły do ciemności. Zdjął kurtkę, powiesił kapelusz i ściągnął buty. Im mniej narobi hałasu, tym lepiej.
Drzwi sypialni były zamknięte i Travis poruszył klamką tak cicho, jak tylko mógł. W pokoju było ciemno jak w studni. Tym lepiej. Ostrożnie wśliznął się do środka i zamknął drzwi.
Słychać było tylko spokojny, rytmiczny oddech Mary. Travis najciszej jak mógł ściągnął koszulę i spodnie i na paluszkach podszedł do łóżka, by zająć miejsce po swojej stronie.
Mary obudził donośny łoskot i stek przekleństw. Zaskoczona siadła raptownie na łóżku i zapaliła lampę stojącą na nocnym stoliku.
Travis siedział na podłodze w samej bieliźnie.
- Niech to jasna cholera! Czemuś przestawiła łóżko?! Chcesz mnie zabić, czy co?
Mary zamrugała oczami, nie pojmując, co się stało. Potem przypomniała sobie wszystko i wezbrały w niej gniewy i uraza.
- Gdybyś nie zakradł się tu jak złodziej, sam byś się zorientował!
- Jak złodziej! - wybuchnął Travis, podnosząc się niezdarnie. Mary zauważyła z satysfakcją, że obiema rękami masuje potłuczony tyłek. Wyglądał zgoła osobliwie, gdy tak stał w gaciach, podkoszulku i skarpetach. Gdyby nie była taka zła na niego, pewnie wybuchnęłaby śmiechem.
Travis wpatrywał się w nią wściekłym spojrzeniem.
- Co z ciebie za kobieta?! Przestawiać meble w środku nocy!
- A co z ciebie za mężczyzna, że uciekasz bez słowa? - odparowała.
- A, więc o to chodzi? - warknął, wymachując oskarżycielsko palcem. - Chciałaś się na mnie odegrać?
- Nie bądź śmieszny - odburknęła. - Wystarczyło zapalić światło, ale nie przyszło ci to do głowy!
- Zrobiłem to przez wzgląd na ciebie.
- Przez wzgląd na mnie?! - powtórzyła takim tonem, jakby to był doskonały dowcip. - Pewnie. Ja też zrobiłam to z myślą o tobie.
Travis wymamrotał coś, czego nie dosłyszała w całości, ale ze strzępków, które do niej dotarły, połapała się, że lepiej nie znać reszty. Travis przeszedł przez pokój, lekko utykając, i przysiadł na brzegu materaca. Mary położyła się z powrotem i wykręciła na prawy bok, tak że była zwrócona do niego plecami. Kipiał w niej gniew i wyładowała go na poduszce, uderzając w nią kilkakrotnie tak, jakby chciała wbić pierze na samo dno powłoczki.
- Nie życzę sobie, żebyś przestawiała meble bez mojej wiedzy - oświadczył Travis władczym tonem.
Mary nie przypuszczała, że jest zdolna do sarkazmu, ale mąż budził w niej widocznie najgorsze cechy. Roześmiała się.
- Mówię poważnie!
Zaśmiała się jeszcze głośniej.
Travis pociągnął za kołdrę z taką energią, że niemal zerwał ją z ramion Mary. Usiadła i chwyciwszy za przykrycie szarpnęła je ku sobie. Travis zrobił to samo i przez chwilę bawili się zawzięcie w wariackie przeciąganie liny.
- Dość już tego! - oświadczyła wreszcie Mary, pociągając z całej siły.
Travis puścił kołdrę, ta zwisła luźno, a Mary omal nie spadła na podłogę. Chwilę trwało, zanim się opanowała; potem spokojnie zgasiła lampę. Sypialnia pogrążyła się w mroku, a napięcie między nimi było takie, że aż strzelały iskry.
Przycupnąwszy na samym brzeżku materaca. Mary zamknęła oczy, postanawiając ignorować Travisa. Prędzej skona, niż sprawi mu satysfakcję i pozwoli, by się domyślił, jak bardzo ją zranił.
- Durna baba! - burknął Travis, przewracając się na lewy bok.
Mary mimo dzielącej ich odległości zorientowała się, że tak samo jak ona położył się na samym brzegu materaca. Przestrzeń pomiędzy nimi przypominała pole minowe, grożące eksplozją przy lada dotknięciu.
- Durny chłop! - odezwała się Mary po sekundzie milczenia.
- Właśnie że baba! - stwierdził Travis głośniej.
Mary udała, że go nie słyszy, ale w jej piersi płonęło święte oburzenie. Jej opanowanie prawie już nie istniało, a o stanie nerwów lepiej nie wspominać! Była nadal wściekła; obawiała się, że wybuchnie jeśli zostanie w tym samym pokoju z Travisem.
Mary nie przypuszczała, że milczenie może być tak przytłaczające. Bardzo jej ciążyło, czuła, że nie zaśnie. W ciągu minuty przekręciła się na wznak, potem na brzuch, a wreszcie znowu na bok.
- Cholera, nie możesz leżeć spokojnie?
- Próbuję zasnąć.
- Ja też. Ale przez ciebie ani rusz nie mogę!
- Spałam spokojnie, póki nie wtargnąłeś do pokoju - przypomniała mu Mary.
Pochłonięci sprzeczką oboje przestali kurczowo trzymać się łóżka. Materac zapadł się paskudnie pośrodku i zanim Mary się spostrzegła, znaleźli się z mężem tuż obok siebie, pierś w pierś.
W gardle nagle jej zaschło. Nawet po ciemku czuła wbite w nią oczy Travisa. Był tak blisko, że słyszała bicie jego serca i dolatywał do niej korzenny zapach płynu po goleniu, który Travis sobie zaaplikował rano przed ceremonią ślubną. Tak blisko, że czuła na twarzy jego oddech.
- Rozumiem, dlaczego uciekłeś - szepnęła z bólem - ale nie musiałeś mnie aż tak upokarzać.
- Mary...
- Wiem, że nie jestem pięknością...
- Mary, przestań! - Oparł dłonie na jej ramionach. - Wcale nie było tak, jak myślisz, przysięgam!
- Więc dlaczego to zrobiłeś?
Westchnął głęboko.
- Sam nie bardzo wiem... Powiem ci tylko, że...
- Nic mi nie musisz mówić. - W jej głosie zamiast gniewu brzmiał teraz ból. - Po prostu mnie nie chcesz... i tyle.
- Wcale nie o to chodzi! Bałem się, że jeśli pójdziemy ze sobą do łóżka, to moje... wymagania... cię przestraszą. Do licha, jak mam ci to wytłumaczyć?... - Przeciągnął dłonią po twarzy.
- Nie jestem świętym niewiniątkiem!
- Ale jesteś dziewicą i...
- Skąd wiesz? - wyrwało się Mary. Była zawstydzona i wściekła, że musi rozmawiać na takie intymne tematy. Wcale jej nie ucieszyła uwaga męża, że opuścił ją, bo wiedział, jaka jest niedoświadczona i głupia.
- Mary, zrozum, mężczyzna potrafi poznać...
- O Boże! - jeszcze bardziej rozsierdzona Mary odskoczyła od niego.
- Nie mówię, że być dziewicą to coś złego powiedział pospiesznie Travis, chcąc naprawić swój błąd. - Ale widzisz... niech to jasna cholera!... Sprawa jest wtedy trudniejsza, bo nie wiesz nic o mężczyznach i w ogóle.
- Mówisz do mnie jak do debilki! Czy naprawdę wierzysz, że jestem taka głupia i nie wiem, co się dzieje między mężczyzną a kobietą?
- Nic podobnego nie powiedziałem! Przestań przekręcać każde moje słowo i uważać je za obrazę! Do diabła, staram się, jak mogę, zachować wobec ciebie przyzwoicie!
Wściekłość Mary częściowo wyparowała. Ona również usiłowała być wobec niego w porządku.
- Mnie też na tym zależy - szepnęła. - Robię, co mogę.
Travis odprężył się, Mary także.
- Więc zmierzamy do tego samego.
Leżał znów na plecach, ona również. Patrzyli w sufit, jakby mogli wyczytać z niego coś, co pomoże im dojść ze wszystkim do ładu. Mary chwyciła kołdrę i podciągnęła ją sobie pod brodę.
Travis odwrócił się do żony.
- Pomyślałem sobie...
- Co? - odezwała się skwapliwie Mary, również odwracając się twarzą ku niemu.
- Może się lepiej zanadto nie spieszyć? Najpierw się poznamy, poczujemy się ze sobą swobodniej...
- Dobrze. - Dręczące Mary napięcie zelżało. Bała się, że Travis powie tylko, że powinni oboje zasnąć. Dobrze wiedziała, a i on widocznie też, że żadne z nich nie zaśnie, nim jakoś nie rozstrzygną tej sprawy.
- Mogę cię przytulić?
- Chyba nie ma w tym nic zdrożnego. - Mary przysunęła się bliżej i przewróciła na bok.
Travis wyciągnął rękę i objął ją ramionami. Mary przytuliła głowę do piersi męża. Usłyszała bicie jego serca. Oboje leżeli bez ruchu, w milczeniu, ale Mary poczuła ciepło i siłę witalną emanującą z jego ciała.
- Bardzo przyjemnie - szepnął Travis. - Taka z ciebie kruszynka, ale Jesteś mięciutka i ładnie pachniesz.
- Dziękuję. Ty też ładnie pachniesz.
- Naprawdę?
Mary omal się nie roześmiała. Travis powiedział to wyraźnie obrażonym tonem.
Po chwili ręka Travisa zsunęła się z jej ramion na plecy, lekko gładząc je wzdłuż kręgosłupa.
- Może się pocałujemy?
Serce Mary zabiło żywiej.
- Chyba to całkiem logiczny następny krok?
Uniósł dłonią jej podbródek tak, że ich usta znalazły się obok siebie. Mary przymknęła oczy, nie wiedząc czego się spodziewać. Poczuła dotyk wilgotnych warg Travisa. Całował ją łagodnie, bez pośpiechu, jakby na próbę. Podobnie jak przed chwilą ręka męża gładziła jej plecy, tak teraz jego wargi ocierały się o jej usta.
Było to dla Mary uczucie zupełnie nieznane, troszkę dziwne, ale przyjemne. Nie przerywała pocałunku, a nawet próbowała go odwzajemnić, choć nie była pewna, czy postępuje właściwie.
Pocałunek Travisa był z początku ostrożny, potem stał się bardziej swawolny, jakby wzywał ją do wspólnej zabawy. Wargi Mary same rozchyliły się i język Travisa ruszył do ataku. Obwiódł wnętrze jej ust i wyraźnie szukał towarzystwa jej języka.
Było to coś cudownego - o wiele wspanialsze, niż Mary przypuszczała na podstawie przeczytanych książek. Serce waliło jej jak szalone. Wysunęła nieśmiało rękę i końcami palców musnęła twardą, kanciastą szczękę Travisa.
- Mary... - Travis miał jakieś trudności z oddychaniem i odsunął się od niej. Mary poczuła takie rozczarowanie, że raptownie otwarła oczy. Widać zrobiła coś nie tak jak należało! Zmarnowała jedyną szansę udowodnienia mężowi, że jest kobietą, która może go zadowolić.
- Zrobiłam coś nie tak?
- Nie. Wszystko było dokładnie tak jak trzeba.
- To dlaczego przerwaliśmy?
- Dlatego. - Nie dodał nic więcej, tylko przytulił czoło do jej czoła. Przeczesując palcami jej włosy, westchnął głęboko. W pokoju nadal było cicho i mroczno, ale nie była to już ponura, dudniąca cisza, która ich poprzednio dławiła.
- Dobranoc, Travis - szepnęła Mary.
- Śpij dobrze, Mary, i nie martw się. Robiłaś wszystko tak jak trzeba. |
|
Powrót do góry |
|
|
justyna14.93-93 Cool
Dołączył: 29 Gru 2008 Posty: 510 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:14:02 28-02-09 Temat postu: |
|
|
nie wiem co napisać genialny!!!!!!!!!!!!!!! czekam na następny:) |
|
Powrót do góry |
|
|
vondyk Cool
Dołączył: 31 Sty 2009 Posty: 520 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:35:51 28-02-09 Temat postu: |
|
|
nie wiem czy juz pisalam jakis komentarz... bo ostatnio czesto pisuje na ym forum i juz sie pogubilam... przeczytalam wszytkie rozdzialy... bardzo fajna tela.... to troche taka piekna i bestia... i ty mowisz marzenka ze ja tylkio o jednym a ty juz chcesz noc poslubna aaaaaaaahahah ale no wlansie co z ta noca poslubna?? na poczatek to oni musa sie hajtnac |
|
Powrót do góry |
|
|
WhiteAngel Idol
Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 1397 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:43:33 28-02-09 Temat postu: |
|
|
Maite do Twojej twórczości zaczyna brakować mi słów pochwały. Każdy odcinek czytam z ogromnym zaciekawieniem. A więc mają za sobą pierwszy pocałunek. Świetny opis. Travis i jego nocne wejście mnie rozbiło. Miałam coś jeszcze pisać......A wiem. On uważa ją za mysz. Ale przecież istnieją piękne myszy.
Pozdrawiam och i czekam na kolejny fantastyczny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:17:22 28-02-09 Temat postu: |
|
|
nadrobiłam odcinki cudowne
Travis troszeczkę za bardzo narwany i porywczy
Mary krucha istotka ale jednak zgodziła się na ślub
czekam na kolejne odc ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
vondyk Cool
Dołączył: 31 Sty 2009 Posty: 520 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:21:40 28-02-09 Temat postu: |
|
|
aaaaaaaaahahaha jaka ja jestem durna nie wiem jak to zrobilam ze nie przeczytalam jednej strony?? nie wiem....
ja chce kolejny travis jest nieobliczalny a ten pocalunek... myyyyyyyyyyyyyyyy
prosze o next...z wlaszcza ze masz juz napisane
prosze.... |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|