Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miłość czy nienawiść?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 67, 68, 69 ... 72, 73, 74  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Najgorszy czarny charakter?
Jose Manuel
40%
 40%  [ 10 ]
Jaguar
12%
 12%  [ 3 ]
Fernando
4%
 4%  [ 1 ]
Alvaro
8%
 8%  [ 2 ]
Monika
8%
 8%  [ 2 ]
Armando
0%
 0%  [ 0 ]
Enrique
4%
 4%  [ 1 ]
Vanessa
16%
 16%  [ 4 ]
Wszyscy są tak samo źli
8%
 8%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 25

Autor Wiadomość
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:30:48 19-05-08    Temat postu:

supcio odcinek, jak zawsze
końcówka świetna
wszyscy są przekonani ze Cristina nie żyje, no cóż ślady na to wskazują, ale Carlo chyba skojarzył kim jest ten "detektyw" Linares, mam nadzieję ze idąc tym ptropem uda im się znaleźć Cristinę..
pilęgniarka Marisa pomaga Cristinie, ale ten facet wszystko utrudnia.. mam nadzieję ze nie zabije Cris...
hehe Jagi ma celne oko skoro trafił w jabłko, ale warunki postawił Lucii, ma zrobić o nim program, oraz ma być jego kobietą, a jak nie będzie 23 ofiarą Leoncia..wow, ciekawe co zrobi Lucia...
kurczę żal mi wszystkich, myślą ze Cristina nie zyje, i nawet dali się nabrać na załamanie JM..

czekam na dalszy ciąg
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 15:02:37 20-05-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: a_moniak oraz basia 871

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

160 ODCINEK

Komisariat policji.

- Co cię tak dziwi? – zapytał zaskoczony Gustavo.
- To nie może dziać się naprawdę! – odparł Carlo.
- Nie rozumiem o co ci chodzi. Coś wiesz czego ja nie wiem?
- Owszem. Więcej niż pan myśli...
- Zamieniam się w słuch.- Martin Linares to żaden tam profesjonalny detektyw! To zwykły przestępca i gwałciciel!
- Co takiego?
- Sporo o nim wiem. Ten sam przypadek co Graciela Guerrero. Musiał być dobrym znajomym Alvaro Manicha. Coś jednak na niego znalazłem. Podejrzany o pięć gwałtów, mieszkał zagranicą i niedawno wrócił. Mogę panu zaufać i powiedzieć, że ten człowiek kilka lat temu zgwałcił także dziewczynę mojego brata. Ona jest dziś gotowa złożyć na niego doniesienie...
- Niesłychane! Czemu wcześniej nie powiedziałeś? On dobrze znał Manicha... przecież zna także Jose Manuela Vellasqueza! Od początku to mi się nie podobało! Na moje oko Cristina wciąż żyje. Ta rozpacz starego Vellasqueza wcale może nie być prawdziwa... A jeśli oni działają razem? Jeśli tylko upozorowali jej śmierć, a ciągle ją gdzieś przetrzymują? A może to mimo wszystko Jose Manuel stoi za porwaniem Cristiny? Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi – westchnął Gustavo.
- Trzeba odszukać Linaresa i wsadzić go za kratki. Lorena dzisiaj wniesie oskarżenie. Niestety jego poprzedni adres jest już nieaktualny. Nie wiadomo gdzie przebywa...
- Dziękuję ci Carlo. Teraz już wiemy co to za człowiek. Od początku mi się nie podobał. Może to on jest zagadką w sprawie tego porwania i doprowadzi nas do Jose Manuela. Wciąż jednak nie wiemy gdzie może przebywać Cristina...
- Skoro Graciela Guerrero przed śmiercią powiedziała żeby ją ratować, to musiało to coś znaczyć. Jeżeli ona wciąż żyje, to gdzie może przebywać?
- Załóżmy, że stoi za tym Jose Manuel co nie jest jednak takie oczywiste, bo niby po co miałby krzywdzić swoją żonę. Ale niech będzie, że to on. Gdzie wysłałby Cristinę?
- Może do jakiegoś zakładu dla wariatów, obłąkanych itp.? – zapytał Carlo.
- Mówisz o szpitalu psychiatrycznym? Chyba nie... Zaraz zaraz... Zakład psychiatryczny Gracieli Guerrero! – krzyknął Gustavo.
- Zgadza się!

Po chwili wszystko stało się dla nich jasne.

- Trzeba zdobyć adres i jedziemy tam z samego rana!

Na drugi dzień.

Mieszkanie Manola.

- Problem Cristiny jest już rozwiązany. Po prostu nie żyje, a ten kretyn Valdez uwierzył w tą bajeczkę o jej straszliwej śmierci w rzece – śmiał się Jose Manuel.
- Szkoda, że nas nie widziałeś. To był niezły kabaret. Wszyscy załamani, nawet Jose Manuel. Wykonałem swoje zadanie na piątkę z plusem – ocenił Linares.
- Cieszę się – burknął Jaguar.
- Tylko tyle powiesz? – zdziwił się Jose Manuel.
- On nie jest w formie, zrozumcie go - wtrącił Manolo.
- Powiem coś jeszcze. Mam w ręku siostrę Gracieli. Chciałem ją zabić, ale uznałem, że to dla niej za mała kara. W związku z tym teraz ona będzie mi usługiwać. Będzie moją kochanką, bo jeżeli spróbuje kombinować, od razu ją załatwię. Aha – nie zapomnijcie oglądnąć jej kolejnego show. Tym razem ten program będzie poświęcony mojej osobie!
- Co ty mówisz? – śmiał się Linares.
- Przedstawi w nim moją karierę. Bez obaw – ani słowa nie powie na temat pańskiej ingerencji w mój zawód. Po prostu Lucia Guerrero przypomni wszystkim, a także Valdezowi, że Jaguar wciąż żyje i kpi sobie z władzy!
- To jest szaleństwo! Narażasz się na wiele!
- Na nic się nie narażam. Ta dziewczyna jest tak przestraszona, że zrobi wszystko co jej powiem. To dopiero początek mojej gry. Dostanie się wszystkim zdrajcom i wrogom. Przyjdzie także czas na Cordillów, pamiętam o nich – powiedział Jaguar.
- Doskonale. Będę musiał dzisiaj pojechać do tego szpitala i upewnić się czy Graciela przepłaciła kogoś aby pilnowali mojej żony. Wolę mieć pewność, że będzie tam sobie odpoczywać do końca jej dni. Następnie powitamy w naszym obozie Vanessę Cortez i rozpoczniemy przygotowania do decydującego starcia.
- A ja zajmę się Loreną – pomyślał Linares.
- A gdzie pański syn don Armandito? Zagubił się? – spytał Jaguar.
- Nie mam z nim kontaktu...
- Pewnie uciekł gdzie pieprz rośnie. Co za tchórz z niego. Nie umie przegrywać. Trzeba być na tej scenie przez wiele lat tak jak ja żeby zrozumieć, że nie ma takiego czegoś jak przegrywanie czy klęska. Należy walczyć do samego końca i wierzyć w zwycięstwo. A nasze nadejdzie niedługo – powiedział Jaguar.
- I takiego cię lubię – uśmiechnął się Jose Manuel...

Rezydencja Vellasquezów.

- Ostatnie informacje od policji były takie, że nie znaleziono ciała mamy – powiedziała Luisa.
- To prawda, ale nie ma sobie co robić nadziei. To koniec. Będziemy musieli zrobić jej pogrzeb bez ciała. To takie smutne i niesprawiedliwe – załamał się Raul.
- Ojciec to i tak jakoś znosi. Był taki załamany, a jako jedyny z nas poszedł dziś do pracy – dodał Miguel.
- Nie chce się wtrącać, ale nie wydaje się wam to dziwne. Oni żyli od lat w separacji, a to rozpacz waszego ojca była moim zdaniem przesadna – zauważyła Monika.
- Co ty opowiadasz? – wściekała się Luisa.
- Ona ma rację. To mi się nie podoba. Żadna krzywda która w przeszłości spotykała mamę zupełnie go nie obchodziła. Nagle okazuje największe z nas wszystkich załamanie? Nikt go nigdy nie zrozumie – westchnął Raul...
- Tak czy siak będziemy musieli jakoś załatwić pogrzeb mamy. Wiem, że będzie to ciężko jeżeli nie ma ciała, ale wszystko wskazuje na to, że ona nie żyje. Wierzcie mi, że chciałbym aby teraz do nas wróciła – powiedział Miguel.
- Może zaczekajmy jeszcze z tym pogrzebem. Na ten moment musimy być wszyscy gotowi. Najpierw powinniśmy pogadać z komendantem i dowiedzieć się więcej na temat tego wszystkiego oraz niezbędnych procedur – dodał Raul.
- Macie rację. Napór mediów na szczęście ustąpił, więc będziemy mogli za jakiś czas wyjść z domu – stwierdziła Luisa.

Dom Juana.

- Co za tragedia. Biedna Cristina... za tym może stać tylko jeden człowiek – powiedziała Eva.
- Masz na myśli Jose Manuela? – zapytał Juan.
- Oczywiście, że tak.
- Nie przesadzajcie. Jaki miałby interes w porywaniu czy zabijaniu swojej żony? To kuriozalne – zauważyła Linda.
- Ten człowiek jest zdolny do wszystkiego. Jest gotów pozbyć się każdego kto mu zawadza. Nie zdziwiłbym się gdyby chciał zrobić krzywdę nawet własnej żonie – powiedział Antonio.
- Nie znaleziono ciała, ale nie ma złudzeń. Ona nie żyje i wszystko na to wskazuje. Na rodzinę Vellasquezów spadły czarne chmury. Szkoda tylko, że trafiła na osobę tak dobrą i szlachetną jak Cristina, a nie na tego podłego drania jak Jose Manuel – westchnął Juan.
- Musimy być teraz przy nich. Nie możemy ich opuścić gdy mają tak trudny okres – odparła Linda.
- Wszyscy mamy trudny okres. Miały być piękne śluby, a tymczasem perspektywa nadchodzących pięknych dni okazała się
fiaskiem – powiedziała Eva. Nawet nie wiem gdzie jest Armando.
- I dobrze. Nie możesz wiedzieć co on próbował zrobić
Vicky – pomyślał Juan.
- A co u ciebie Antonia? Jak tam twoje sprawy sercowe? – zapytała nagle Linda.
- Powoli do przodu – odpowiedział skromnie Antonio.
- Powoli? On pędzi jak błyskawica – zauważył Juan. Owinął sobie wokół palca biedną Patricię Ayalę. Uważaj kuzynie. Ta kobieta już wiele wycierpiała w życiu przez tego nędznika Fernanda. Mam nadzieję, że nie spadnie z deszczu pod rynnę będąc z tobą.
- Nic z tych rzeczy. Uszczęśliwię ją – powiedział zadowolony Antonia.
- Przynajmniej jedna pozytywna rzecz w tym tygodniu – westchnął Juan.

Mieszkanie sędziego Fuentesa.

- To kwestia kilku dni i Vanessa Cortez będzie wolna panie sędzio...
- Doskonale. Ta kobieta zostanie uznana za niepoczytalną swoich czynów. Ma trafić do jakiegoś zakładu psychiatrycznego – odparł Fuentes.
- Dobrze. Powiadomię miejscowe więzienia o nowych okolicznościach jej sprawy...
- Dziękuję. Możesz odejść. Ja tylko przeniosę tę osobę z więzienia do szpitala psychiatrycznego. A czy ona tam w ogóle trafi, to już nie moja sprawa. Zajmie się tym Jose Manuel Vellasquez. Oby nie było żadnych problemów. Patrząc w akta jej sprawy to ta kobieta rzeczywiście ma nierówno pod sufitem. Nie ruszyłbym tej sprawy gdyby Vellasquez tak słono mi nie zapłacił – pomyślał Jorge Fuentes...

Szpital psychiatryczny.

- Teraz jest moja szansa. Przynajmniej chwilę gdy nie ma Marisy. Ta kretynka chce teraz objąć tu władzę. Sprawię, że już pierwszego dnia
w pracy będzie miała trupa... Ciekawe jak z tego wybrnie. Ta kretynka śpi. To moja jedyna szansa aby w końcu wstrzyknąć jej ten zastrzyk.
W przeciągu kilku minut ta cała Rebeka czy tam Cristina zakończy swój żywot – pomyślał Marcos.

Tymczasem...

Marisa właśnie wróciła do pracy. W radiu usłyszała wiadomość o prawdopodobnej śmierci Cristiny Vellasquez, która była przez wiele dni poszukiwana...

- Co takiego? Ona miała rację. Ktoś chce jej zaszkodzić. Ona żyje w zamknięciu i wcale nie zginęła. Muszę natychmiast pozwolić jej skontaktować się z rodziną – pomyślała.

Nagle do szpitala weszli Gustavo i Carlo.

- Jesteśmy z policji! Mamy bardzo ważną sprawę, która nie może czekać. Chodzi o niejaką Cristinę Vellasquez – powiedział Gustavo.
- Wiem co mają panowie na myśli. Odkryłam właśnie prawdę. Cristina Vellasquez leży na naszym oddziale! – odparła Marisa.
- Doprawdy? I właśnie teraz to pani odkryła? – zapytał Carlo.
- Wiem, że pan mi nie wierzy, ale to nie ja jestem w tym spisku. Graciela Guerrero umieściła tu tą pacjentkę pod innym nazwiskiem. Przedstawiła ją jako Rebekę Palacios. Sama się nią opiekowała twierdząc, że to jej rodzina. Właśnie odkryłam jej prawdziwą tożsamość i chce ją wypuścić do domu... Pani Graciela już nie żyje i nie ma tu władzy. Niewinna osoba ma prawo wrócić do swoich bliskich. Miałam ją właśnie wypuścić. Proszę mi uwierzyć...
- Powiedzmy, że pani wierzymy. Teraz proszę nas dopuścić do pacjentki. Musimy sprawdzić czy to naprawdę ona. Nie ma czasu do stracenia. Rodzina myśli, że ona nie żyje. Ktoś chciał upozorować jej śmierć – powiedział Gustavo.
- Ma pan rację. Czuję, że w tą sprawę zamieszanych jest mnóstwo osób. Ona leży na górze. Chodźmy. Zaprowadzę panów – odparła roztrzęsiona Marisa...

Marcos właśnie wszedł do pokoju gdzie spała Cristina. Wyciągnął zastrzyk, który miał spowodować śmierć pacjentki.

- Przykro mi, ale obiecałem to pani Gracieli. Dostałem za to porządną sumkę. Poza tym chce aby Marisa miała problemy. Będziesz musiała umrzeć i nikt cię nie uratuje. Nawet nie poczujesz kiedy umrzesz. Koniec tej gadki, bo i tak mnie nie słyszysz. Czas się pożegnać z życiem – powiedział Marcos...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:15:36 20-05-08    Temat postu:

Bardzo fajny i emocjonujący odcinek
Dobrze, że Carlo powiedział kim jest ten Linares i Gustawo zaczął podejrzewać, ze Cris wcale nie zginęła tylko przebywa w szpitalu Gracy. Dobrze, że się w nim pojawili. Oby uratowali Cristinę i wsadzili tego Marcosa do więzienia. Urwałeś w takim momencie, że nie będę mogła się doczekać następnego odcinka.
Jaguś pochwalił się JM że będzie o nim w mediach i że Lucy to jego kochanka. Niezły jest.
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:44:36 22-05-08    Temat postu:

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

161 ODCINEK

Szpital psychiatryczny.

- Będzie pani miała problemy. Zatrzymamy panią za to mimo wszystko – powiedział Valdez.
- Już mówiłam, że nie mam z tym nic wspólnego, ale możliwe, że Graciela Guerrero miała tu jakichś swoich ludzi, specjalnych wysłanników. Jej metody kierowania tym zakładem nigdy mi się nie podobały – odparła Marisa.
- Dobrze. I tak czeka nas poważna rozmowa. Gdzie jest ten pokój Cristiny?
- Pierwszy po prawej. Zaraz tam będziemy...
- Co to? Ktoś mówi sam do siebie? – zdziwił się Carlo.
- Chyba wiem kto to. To nasz pracownik Marcos Vallejo. On może coś zrobić Cristinie! – krzyknęła Marisa.
- Szybko! – Valdez bez wahania pobiegł w stronę dobiegającego go głosu.

Po chwili...

- To strzykawka spowoduje twoją szybką śmierć. Tak jak chciała pani Graciela w razie problemów. A skoro one nastąpiły, muszę to zrobić... Marcos wyjął strzykawkę i przymierzał się właśnie do wbicia jej w rękę śpiącej Cristiny...
- Co ty robisz Marcos?! – krzyknęła nagle Marisa.
- Policja! Proszę się odsunąć od pacjentki! Natychmiast! – rozkazał Gustavo.

Carlo w momencie unieszkodliwił Marcosa, który próbował się bronić.

- Nie wiem o co wam chodzi. Próbowałem jej dać tylko zwykły zastrzyk, który otrzymuje tu każda pacjentka...
- To nie jest żadna zwykła pacjentka. Ona nie jest chora psychicznie! Odpowie pan za to! – wściekał się Gustavo.
- Chwileczkę. To nie jest zwykły zastrzyk. To bardzo mocna dawka, prawie śmiertelna! Chciałeś ją zabić draniu! – powiedziała Marisa.
- Co takiego? To nieprawda!

Cristina nagle przebudziła się. Zauważyła co jest grane.

- On chciał mnie zabić! – powiedziała. Słyszałam co mówił przed chwilą. Działał w zmowie z Gracielą Guerrero! Jak dobrze, że jesteście – powiedziała.
- Wiemy o tym. Jest pan aresztowany – zwrócił się w kierunku Marcosa Gustavo. Pani również. Jesteście oskarżeni o współudział w spisku jakim było porwanie i umieszczenie tu Cristiny Vellasquez – osoby zupełnie zdrowej. Pan Vallejo jest oskarżony o próbę zabójstwa!
- Ja wcale nie chciałem jej zabić. To nieprawda! – bronił się Marcos.
- Doprawdy? A te pieniądze które znalazłam w twojej szafce? Powiedz prawdę – Graciela Guerrero zapłaciła ci za to, tak? – zapytała go Marisa.
- Grzebałaś w moich rzeczach? Jak śmiałaś? Nie wiem o czym ona mówi...
- Skończysz w więzieniu. Panią również musimy zatrzymać – stwierdził Gustavo.
- Proszę tego nie robić. Ona jest niewinna. Niedawno dowiedziała się
o wszystkim i próbowała mnie uwolnić. Dobrsze się mną tu opiekowała. Nie ma z tym wszystkim nic wspólnego – zauważyła Cristina.
- Być może, ale i tak zostanie pani przesłuchana w tej sprawie. A ty lepiej powiedz nam całą prawdę, bo tylko wtedy możesz uniknąć poważnej kary...
- Zabiorę go. Musicie chyba porozmawiać – stwierdził Carlo.
- Proszę mi powiedzieć kto pani zgotował ten los. Czy maczała w tym palce tylko Graciela Guerrero? A jeśli tak, to jaki miałaby powód aby podjąć takie kroki? – dziwił się Gustavo. Czy pani mąż Jose Manuel Vellasquez miał z tym coś wspólnego.
- Nie, skądże – odpowiedziała po chwili namysłu Cristina.
- Jak to? Na pewno? Proszę być ze mną szczera...
- Graciela Guerrero była kiedyś kochanką mojego męża. Jednak to ja zostałam jego żoną, a nie ona. To była jej zemsta. Nie sądzę aby działała wspólnie z moim mężem. Dawno się nie widzieli.
- Ale jednak się znają i to bardzo dobrze...
- Owszem, ale powtarzam raz jeszcze: winną jest Graciela Guerrero, a ona nie żyje. Ten człowiek który próbował mnie zabić to był jej posłaniec. Nikt inny nie jest zamieszany w tę sprawę...
- Czy zna pani detektywa Martina Linaresa?
- Nie. Nic mi to nazwisko nie mówi.
- Rozumiem... Nie będę pani więcej przemęczał. I tak tyle pani przeszła. Wrócimy teraz do domu. Wszyscy myślą, że pani nie żyje...
- Jak to?
- Ktoś chciał upozorować pańską śmierć. Wczoraj w rzece zostały znalezione pokrwawione rzeczy należące do pani oraz torebka. Nie wydaje się to pani dziwne?
- To oczywiste. Graciela Guerrero chciała mnie tu jeszcze męczyć przez lata, a wysłała ludzi aby upozorowali moją śmierć...
- To możliwe. Jedźmy już, bo pani rodzinę czeka dobra nowina – powiedział Gustavo.
- Przeklęty Jose Manuel. Chciał się mnie pozbyć. Nie nadszedł jeszcze jego moment. Uśpię jego czujność i w odpowiednim momencie skorzystam ze swojej wiedzy i przewagi nad nim. A wtedy dopadnie go sprawiedliwość. Już niedługo – pomyślała Cristina...

Rezydencja Vellasquezów.

- Biedna mama... Kto spowodował, że umarła w tak tragicznych okolicznościach. Za co ją to spotkało? Dlaczego? – pytała sama siebie Luisa, lecz nie mogła znaleźć odpowiedzi.
- Nie zadręczajmy się więcej. Trzeba jednak zrobić to co do nas należy. Pojedziemy do Valdeza po więcej informacji, a potem czeka nas smutna rzeczywistość – powiedział Raul.
- Damy sobie radę w tych trudnych chwilach. Przetrwamy i tę tragedię, choć ból pozostanie w nas na zawsze – zauważył Miguel.

W tej chwili pojawili się Juan i Linda.

- Musieliśmy przyjechać. Wiem, że chcielibyście być sami, ale my też jesteśmy waszą rodziną – powiedziała Linda przytulając Miguela.
- Moja siostra ma rację. Zrobimy wszystko co w naszej mocy aby was wesprzeć – dodał Juan.
- Dziękuję kochanie. To takie miłe z twojej strony – odparła Luisa.
- Mamy w sobie siłę aby to przetrwać – powiedziała zasmucona Monika...

Park.

- Ryzykowne miejsce wybrałaś. Jeżeli są tu w pobliżu jakieś gliny, zdołam cię zabić zanim oni dopadną mnie – powiedział Jaguar.
- Nikogo tu nie ma. Obiecałam ci, że będę grać czysto – odparła Lucia.
- Doskonale. Przemyślałaś sobie wszystko?
- Tak. Przeforsowałam z trudem pomysł o programie na temat twojej osoby. Muszę mieć jednak więcej informacji. Nie wiem czy zdołam go wyemitować już jutro.
- Zdołasz zdołasz... Nie próbuj grać na czas... To nic ci nie da. Znajdziesz o mnie sporo rzeczy w internecie, w gazetach... Ja również dużo ci już o sobie powiedziałem. A poza tym chyba sobie kpisz. Taka dziennikarka jak ty z łatwością znajdzie wiele ciekawego o takiej gwieździe światowej przestępczości jak ja... Jutro ma być program, rozumiemy się? W czasie największej oglądalności jak zawsze...
- Dobrze. Postaram się.
- Ma być i koniec. Zabieraj się do pracy. Co do drugiego warunku spotkamy się niedługo aby lepiej się poznać. Zrobisz to jeżeli chcesz żyć. Będzie nam razem dobrze Lucio Guerrero. A teraz żegnaj i nie patrz dokąd idę.
- Mogę już iść?
- Nie. Najpierw sprawdzę czy nie masz tu żadnej pluskwy. Nie jestem idiotą i lepiej żebyś nie wycinała żadnych numerów... W porządku. Jesteś czysta i tak ma być zawsze – powiedział po chwili Jaguar. Ubrał następnie kaptur i szybko zniknął kobiecie z pola widzenia...
- Ile jeszcze będzie trwał ten koszmar? – zastanawiała się załamana Lucia...

Przed szpitalem psychiatrycznym.

- Sprawdzę czy ten człowiek od Gracieli wykonuje dobrze swoją robotę – powiedział siedzący w samochodzie Jose Manuel.

Nagle zauważył on Valdeza, Carlo, Cristinę i kilku innych policjantów prowadzących skutego w kajdanki Marcosa. Carlo odjechał wraz z aresztowanym oraz Marisą. Natomiast Valdez wsiał do drugiego samochodu razem z Cristiną. Jose Manuel doznał szoku.

- Niesłychane... – złapał się za serce Jose Manuel. Jak oni ją odnaleźli całą i zdrową? Teraz pewnie pojadą do rezydencji. Nie mogę tam wrócić. Aresztowali jakiegoś pracownika. Oby nie wiedział nic na mój temat. Zresztą i tak nic mnie już nie uratuje. Przecież zeznania Cristiny sprawią, że trafię za kratki. Ona wszystko wie. Graciela miała zrobić jej pranie mózgu, ale chyba nie zdążyła. Co robić? Plan Linaresa spalił na panewce. Oszaleję! Teraz wszyscy jesteśmy zagrożeni. Ciężko będzie się z tego wykaraskać. Muszę się schować i odczekać aż przejadą. Potem pomyślę co dalej – powiedział zdenerwowany Jose Manuel...

Kancelaria Juana.

- Nigdy nie trzeba tracić nadziei. Skoro nie znaleziono ciała to może przyszła teściowa twojego kuzyna żyje – powiedziała Patricia Ayala.
I pomyśleć, że była to też teściowa mojego męża, który był rywalem Juana Cordillo...
- Daj spokój. Ty nie jesteś odpowiedzialna za czyny których dopuścił się twój mąż Fernando. Teraz jesteś już wolna i możesz ułożyć sobie życie jak tylko chcesz – odparł Antonio.
- Łatwo ci mówić. Gdyby to było takie proste...
- Będzie.
- Jak to?
- U mojego boku...
- Jesteś bardzo miły, ale nie żartuj sobie z takich spraw.
- Nie żartuję. Oto dówód – Antonio nieoczekiwanie pocałował Patricię, która poddała się uczuciu i również odwzajemniła pocałunek...

Jakiś czas później.

Komisariat policji.

- Możesz mi zaufać. Przecież dobrze się znamy. Raz jeszcze powiedz tą bolesną prawdę i będziemy mogli aresztować tego drania – powiedział Carlo.
- Dasz radę kochanie. On nie może uniknąć sprawiedliwości – dodał Marco.
- Dobrze. Mam nadzieję, że więcej nie będę musiała mówić o tym człowieku. Opowiem to wszystko raz jeszcze, ale zapewniam, że więcej nie będę do tej brutalnej przeszłości wracać – powiedziała smutna Lorena...
- Oczywiście, że tak. Najważniejsze jest dla nas złapanie tego całego Linaresa oraz uchronienie innych kobiet przed takim losem jaki spotkał ciebie – zauważył Carlo. Możemy więc zaczynać?
- Tak – powiedziała Lorena...

Tymczasem...

- Linares! To pilne. Musimy natychmiast spotkać się w mieszkaniu brata Jaguara! – grzmiał do słuchawki Jose Manuel.
- O co chodzi? Jestem teraz w barze – odparł zdziwiony Martin.
- To bardzo ważne! Odnaleźli Cristinę. Przyjeżdżaj szybko! Mamy nie lada problem! Jaguar już wie. Bądź tam najszybciej jak tylko potrafisz!
- Niech to szlak! Teraz będę musiał się ukrywać. Wiedziałem, że z tym nowym komendantem mogą być problemy. Siedzimy w tym po uszy. Trzeba będzie zaczynać planować naszą strategię od nowa – pomyślał Linares.
- Graciela nie żyje, Armando zapadł się pod ziemię, a jeszcze na dodatek odnaleźli Cristinę. Nie znajdzie się druga tak pechowa osoba jak
ja! – złorzeczył Jose Manuel jadąc do Jaguara...

Rezydencja Vellasquezów.

- Nie mamy wyjścia. Jedziemy na komisariat. Dziwne, że Gustavo się nie odezwał – powiedział Miguel.
- Zaczekaj kochanie. Chyba właśnie przyjechał – zauważyła Linda spoglądając przez okno. Tak to on. Właśnie wysiadł z policyjnego wozu...
- Pewnie chce nam powiedzieć, że znalazł ciało. Przygotujmy się na najgorsze – załamała się Luisa.
- Nie mów tak! – krzyknął na nią Raul.
- Uspokójcie się. Zaraz dowiemy się wszystkiego - dodała Monika.

Kilka chwil później do rezydencji wszedł Gustavo...

- Mam dla was dobre wieści – powiedział przekonywującym głosem.
- Jakie? – zdziwiła się Luisa.
- Wasza mama wcale nie zginęła w tej rzece. Ktoś próbował upozorować jej śmierć!
- Jak to upozorował? – nie dowierzał Juan.
- Odkryliśmy, że Cristina żyje...
- Dzięki Bogu – powiedziała Linda.
- To dobra wiadomość, ale póki jej nie zobaczymy wciąż będzie dla nas jak martwa – zasmucił się Miguel.
- Daj mi dokończyć. Cristina żyje i przyjechała ze mną...

Po chwili w drzwiach pojawiła się zmęczona, ale szczęśliwa Cristina. Niedowierzaniu i radości zebranych nie było końca...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 22:26:36 22-05-08, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:54:12 22-05-08    Temat postu:

nareszcie zakończył się koszmar Cristiny i wróciła do domu i swojej rodziny, która przeżywała jej "śmierć" )
wszystko dobrze się skończyło, ciekawe jak Critina zamierza pogrążyć Jose manuela, on już wie ze jego żonę odnaleźli i już się boi co ona powie, ale Cris czeka na odpowiedni moment
pierwszy kissek Patrici y Antonia- fajniutka scenka
ciekawe jak tam prgram o Jaguarze, który ma zrobić Lucia, i co z tym drugim warunkiem...
mam nadzieję ze już teraz złapią tego Linaresa...wrr..
czekam na kolejny odcinek )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 14:38:32 24-05-08    Temat postu:

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

162 ODCINEK

Rezydencja Vellasquezów.

- Mój Boże... Mamo ty żyjesz! – ucieszyła się Luisa.
- Wróciłaś do nas. A myśleliśmy, że stało się najgorsze – stwierdził Miguel.
- Najważniejsze, że nie zginęłaś i jesteś znów z nami – dodał Raul.
- Ja również się cieszę, że ten koszmar się skończył – opowiadała Cristina.
- Wiedziałem, że wszystko zakończy się pozytywnie – zauważył Juan.
- Nie powinniśmy wam przeszkadzać. Tak długo nie byliście z mamą – oceniła Linda.
- Co wy mówicie? Też jesteście rodziną i marzę aby spędzać z wami jeszcze więcej czasu...
- Powiedz nam kto ci to zrobił? – zapytał Raul.
- Opowiem wam wszystko w swoim czasie. Teraz nie chcę o tym myśleć.
- Zostawię cię z rodziną. Zgłoś się jutro na komisariat w celu złożenia zeznań – powiedział Gustavo. Powinnaś odpocząć, a tylko w rodzinnym gronie będziesz bezpieczna.
- Owszem, ale ciekawe co na to Jose Manuel. Jak się dowie, że wróciłam, dostanie chyba zawału – pomyślała Cristina.
- Na razie dam jej odpocząć, ale coś czuję, że nie mówi mi całej
prawdy – zastanawiał się Valdez...

Mieszkanie Manola.

- Oszaleję zaraz! Nie rozumiecie co się stało? Valdez odnalazł moją żonę w szpitalu Gracieli i już teraz ona jest zapewne w rezydencji albo na komisariacie gdzie składa na mnie doniesienie. Boję się wrócić z powrotem, bo ludzie komendanta już na mnie czekają – załamał się Jose Manuel.
- Nie rozumiem jak oni mogli do niej dotrzeć! – oburzył się Linares.
- Ja mam to wiedzieć? Do cholery. Już po mnie!
- Niech się pan uspokoi, a nie trzęsie się jak galareta – wtrącił Jaguar.
- Odezwał się wielki doradca...
- Beze mnie pan by zginął. Zaradzimy sytuacji...
- Co ty taki spokojny? – zdziwił się Linares.
- Ostatnio wszystkie akcje Jose Manuela Vellasqueza kończą się niewypałem. Chyba będzie musiał pan napisać o tym książkę. Pomogę panu w doborze tytułu: „Jak stać się pechowcem” albo „Z milionera do zera”. A może lepsze będzie: „Pozdrowienia z więzienia”. Co pan wybiera? – zapytał Jaguar.
- Zamknij się! Widzę, że wrócił ci dobry humorek! Lepiej doradź co robić, a nie kpij sobie z cudzego nieszczęścia...
- No cóż. Musi się pan wszystkiego wyprzeć i wrócić do rezydencji. Ukrywanie się tylko pogorszy pana sytuację. Valdez od razu zorientuje się, że to pańska robota. Ciekawe tylko czy Cristina pana wyda. Może z powodu swoich dzieci nie wsadzi pana do pudła. Ale z nią nigdy nic nie wiadomo. I zostaje jeszcze kwestia ewentualnej kopii tej kasety. Czarno to widzę. Nie podoba mi się to, ale całą winę trzeba będzie zwalić na Gracielę – zasmucił się Jaguar.
- Nie mam wyjścia. Ale i tak jestem w beznadziejnej sytuacji. Oskarżą mnie też o upozorowanie śmierci żony. A ty jako detektyw też jesteś już skończony! – zauważył Jaguar.
- Dlaczego? Równie dobrze mogła zrobić to Graciela, a ja i pan tylko odkryliśmy tylko rzeczy Cristiny. Nic dziwnego, że podejrzewaliśmy jej śmierć – odparł Linares.
- No nie wiem. Aż boję się wrócić do rezydencji.
- Jestem z panem. Bez obaw. Musi pan udawać tak jak zawsze i wszystko się uda. Cristina pamięta tylko kłótnię jaką z panem odbyła. Nie odwiedzał pan jej w zakładzie ani się z nią nie kontaktował. Winna będzie niestety biedna Grazzy oraz ten pielęgniarz...
- Nie byłbym tego taki pewny...
- Zobaczymy jak to się skończy. Ja natomiast mam teraz inne sprawy na głowie. Zajmę się Lucią Guerrero. Zalecam spokój. A ty Linares lepiej się nie kręć wokół policji, bo jeszcze znajdą coś na ciebie z dawnych lat. Nie pokazuj się więcej. Też musisz zniknąć. Takie już życie takich gnid jak my. Wiecznie musimy się ukrywać. Żyjemy niemal jak mnisi – zauważył Jaguar....
- Nie mogę zrezygnować z kolejnego spotkania z Loreną. Będę musiał zaryzykować – pomyślał Linares...

Komisariat policji.

- Lorena złożyła doniesienie na tego łotra Martina Linaresa. To tylko kwestia czasu kiedy go odnajdziemy – powiedział Carlo.
- Nie byłbym tego taki pewny. Nic nie wiemy o tym człowieku. Nie wiemy gdzie mieszka. A nawet jeśli Jose Manuel go zna, to i tak nam nic nie powie. Trzeba mieć tylko nadzieję, że nieświadomy detektyw jeszcze się nam pokaże – odparł Gustavo.
- Jak poszło przesłuchanie tego całego Marcosa Vallejo?
- Przyznał się do stawianych mu zarzutów. Graciela Guerrero jeszcze za życia kazała mu pozbyć się Cristiny w razie kłopotów. Działali więc wspólnie...
- Dziwne to wszystko. A to upozorowanie śmierci?
- Ten człowiek nic o tym nie wiedział...
- Jakoś nie wydaje mi się aby tylko Graciela i on maczali w tym palce.
A Jose Manuel Vellasquez? A ten Linares? Mogli działać wspólnie przeciwko Cristinie. Vellasquez to dobry aktor i mógł sobie z nas po prostu zakpić...
- Też tak myślałem, ale znów nie mamy dowodów. A co najważniejsze Cristina wstępnie nie oskarża męża. Może nie chce go wsadzić do więzienia, choć powinna za to co jej zrobił, a może rzeczywiście jest niewinny i tylko Graciela Guerrero za tym stoi. Ta wariatka mogła działać z Vellasquezem, a nawet z Jaguarem, ale mogła też działać sama. Takich ludzi się nie zapomina. Sam nie wiem co myśleć o tej sprawie. Wszystko zależy od Cristiny. Czuję, że ona coś kręci – westchnął Gustavo.
- A może chce sama wyrównać z mężem rachunki? Oby nie skończyło się to jej pogrzebem. Tak czy inaczej musimy mieć ją na oku oraz uciąć sobie pogawędkę z Jose Manuelem – stwierdził Carlo...

Mieszkanie Sandry Carreras.

- Armando? Co ty tu robisz? – zdziwiła się Sandra otwierając drzwi.
- Potrzebuję twojej pomocy kochanie. Muszę się u ciebie zatrzymać – odparł Armando.
- Nie ma problemu, ale co się stało? Czemu jesteś taki zdenerwowany?
- Od kilku dni mam problemy. Chciałem wyjechać, ale muszę jednak zostać w stolicy. Nie mogę jednak na razie kontaktować się ani z matką ani z rodziną tej kretynki Vicky, bo jej brat od razu by mnie aresztował. Nawet nie chce ryzykować kontaktów z ojcem...
- Co się stało?
- Poniosło mnie i pobiłem Vicky! Teraz na pewno Gustavo Vakdez mnie ściga...
- Oj Armando cos ty narobił. Przestałeś być aniołkiem...
- Pomożesz mi czy nie?
- Pomogę.
- I o to mi chodziło. Dziękuję. Muszę pobyć tu jakiś czas, a potem wrócę do gry. Jak tam nasz plan?
- Wszystko gra. Zanim się obejrzysz, Vanessa Cortez będzie już z nami. Szykują się wielkie dni. Ja w końcu usidlę Raula, a ona skończy to co zaczęła z Miguelem i Lindą – powiedziała Sandra.
- Doskonale – odparł zadowolony Armando.

Więzienie.

- Vanessa Cortez! Proszę z nami – powiedział strażnik.
- Dokąd? Czego chcecie?
- Zaszły pewne zmiany w twojej sprawie. Zostaniesz przeniesiona...
- Przeniesiona? Jak to? – udawała zdziwienie Vanessa.
- Nie nadajesz się do pobytu tutaj ani jednego dnia dłużej. Zostaniesz przewieziona do zakładu.
- Jakiego zakładu?
- Takiego dla czubków. Bez gadania. Idziemy. To i tak będzie dla ciebie lepsze niż więzienie.
- Na jakiej podstawie mam stąd wyjechać?
- Sędzia orzekł, że byłaś niepoczytalna w czasie dokonywania swoich czynów. Musimy to zaakceptować i przenieść cię tam gdzie masz być przeniesiona. Idziemy.
- A moje ubrania?
- Zajmiemy się tym. Szybko! Nie mamy czasu na twoje marudzenie panno Cortez!
- Już niedługo wreszcie znów poczuję wolność. Co prawda zniszczono mi twarz i ledwo mogę mówić. Zniszczono mi też karierę, ale mam jeszcze jeden cel w swoim życie. Zaświeci i dla mnie jeszcze słońce w tym szarym życiu – pomyślała Vanessa...

Kancelaria Juana.

- Co za dzień. Oby jak najszybciej się skończył – powiedziała Lorena.
- Co się stało? – zapytał Antonio.
- Musiałam załatwić pewną obrzydliwą sprawę, ale nie chcę o tym mówić. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Jasna sprawa.
- A ty widzę, że jesteś z kolei wniebowzięty. Czyżby uśmiech na twojej twarzy spowodowała kobieta?
- Nie mylisz się. Chyba coś z tego nie będzie. Nie chcę zapeszać, ale chyba się zakochałem w tej kobiecie. Może tym razem coś mi się w życiu uda – powiedział Antonio.
- Na pewno tak będzie. W końcu do trzech razy sztuka, prawda? – uśmiechnęła się Lorena.

Rezydencja Vellasquezów.

Luisa, Miguel i Raul wciąż rozmawiali z matką. Jej obecność tak wiele dla nich znaczyła. Myśleli, że ją stracili, ale tak się jednak nie stało. Linda i Juan również byli obecni, ale rozmawiali przy oknie.

- Cieszę się, że to wszystko miało szczęśliwy finał – powiedział Juan.
- Ja również. Rodzeństwo tak bardzo kocha matkę – odparła Linda. Szkoda, że my straciliśmy swoją...
- Daj spokój. Nigdy jej nie zapomnimy, chociaż o tej tragedii chciałbym zapomnieć jak najszybciej, ale nie potrafię. Wciąż mam przed oczami to co stało się przed 22 laty. A ten człowiek mi cały czas o tym przypomina – Juan wskazał na Jose Manuela, który właśnie wszedł do rezydencji.

Wszystkie oczy zwrócone były na Jose Manuela. Miguel, Raul i Luisa ucieszyli się, że zrozpaczony ojciec przestanie cierpieć widząc, że jego żona jednak żyje.

- Cristina... Ty żyjesz... To niesłychane – wzruszył się Jose Manuel.
- Żyję – chłodna odparła Cristina złowrogo spoglądając na męża.
- Ciekawe czy będzie jatka – zastanawiał się Juan.
- Zobaczymy – odpowiedziała Linda.
- Wiem, że byłeś załamany, ale to niejaka Graciela Guerrero, kompletna wariatka porwała mamę i umieściła w swoim zakładzie. Chciała ją zabić, a wcześniej także upozorować jej śmierć. Na szczęście policja ją odnalazła – powiedział Miguel.
- Masz powód do radości tato – dodała Luisa.
- Chyba powinniście porozmawiać na osobności. Tak długo się nie widzieliście – powiedział Raul.
- Ciekawe czy ta pogawędka będzie dla nich miła – burknęła Monika.
- Jak się cieszę, że żyjesz. Co z tymi ludźmi którzy ci to zrobili kochanie? – spytał Jose Manuel.
- Nie żyją i są w więzieniu...
- To dobrze. Sprawiedliwość ich dosięgnie.
- Masz rację. Dosięgnie wszystkich moich wrogów. Rzeczywiście musimy porozmawiać na osobności. Wyjdźcie jak możecie.
- Rodzeństwo Cordillo również – zaapelował Jose Manuel.
- Chętnie wyjdę, ale nie z twojego życia śmieciu – złorzeczył Juan...

Po chwili...

- Jak dobrze, że żyjesz kochanie – powiedział Jose Manuel.
- Nikogo innego tu nie ma, więc daruj sobie – odparła Cristina.
- Ale...
- Spokojnie. Nie wydam cię. Nie musisz kazać mnie znów zabić. Wiem, że to twoja robota, ale nie zrobię tego ze względu na dzieci. Zniszczyłeś dowód który na ciebie miałam. Może mi nie uwierzysz, ale nie posiadam żadnej kopii. Masz szczęście draniu! Powinieneś gnić w więzieniu, ale wina spadła na Gracielę Guerrero. Pamiętaj jednak, że jeżeli spróbujesz tylko w jakikolwiek sposób przerwać ślub Lindy i Miguela oraz Luisy i Juana albo po raz kolejny będziesz nastawał na moje życie, mogę zmienić zdanie i powiedzieć całą prawdę Valdezowi. A to cię pogrąży...
- Nie zrobisz tego...
- Nie zrobię tylko wtedy gdy nie przeszkodzisz w tych ślubach. Więc lepiej uważaj, bo wszystkie twoje grzeszki wyjdą na jaw i twój los w ogóle nie będzie mnie przejmował.
- Ale ja nie...
- Oboje znamy prawdę. Pamiętaj o warunkach. A teraz zostaw mnie samą, bo nie mogę na ciebie patrzeć...
- Kretynka. Oczywiście, że przerwę te pseudo śluby. Wszystko w swoim czasie. Z tobą też skończę idiotko. Teraz muszę zgrywać posłusznego kretyna, ale to się skończy. Ja się nigdy nie poddaję. Nikt nie będzie sobie kpił z Jose Manuela Vellasqueza...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 3476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:28:40 24-05-08    Temat postu:

No telcia świetna !!! Gra w niej Kris więc już duży plus Zapraszam na 1 odcinek mojej pierwszej telci "Carolina"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:09:32 24-05-08    Temat postu:

świetny odcinek
Wszyscy są szczęśliwi pojawieniem się Cris, nawet Jose Manuel udaje, ale Cris dobrze wie jaki on jest i już ma asa w rękawie, ciekawe czy JM przeszkodzi zawarciu małżeństwa swoim dzieciom..
potyczki słowne JM y Jagiego najlepsze, ten tekst Jaguara-Ostatnio wszystkie akcje Jose Manuela Vellasqueza kończą się niewypałem. Chyba będzie musiał pan napisać o tym książkę. Pomogę panu w doborze tytułu: „Jak stać się pechowcem” albo „Z milionera do zera”. A może lepsze będzie: „Pozdrowienia z więzienia”. Co pan wybiera?- boskie :lol2: :lol2:
Armando znalazł sobie azyl w domu Sandry...
Vanessa wychodzi z więzienia, kurczę zaczną się problemy...
teraz niech złąpią jeszcze tego Linaresa- według mnie to kwestia czasu..
genialny odcinek, czekam na kolejne
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:23:40 25-05-08    Temat postu:

Newik będzie za kilka dni
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:40:52 25-05-08    Temat postu:

Cudowny odcinek.
Cristina wróciła do domu cała i zdrowa. Bardzo dobrze. JM jest wściekły. Nic mu sie nie udaje. A i jeszcze Jaguś gra mu na nerwach radząc aby napisał książke. To było dobre, jak zacząl wymieniać potencjalne tytuły
Gustawo podejrzewa, że Cris nie powiedziała całej prawdy.
Linares chce skrzywdzić Lorenę, mam nadzieje że się nie uda i trafi za kratki.
Vanessa wychodzi z więzienia. Ciekawe jak to się dalej potoczy
Armando ukrywa sie u Sandry a ta chce usidlić Raula. Oby się nie udało.
Pozdrawiam i czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 16:52:29 26-05-08    Temat postu:

Znalazłem jednak chwilę czasu aby wstawić nowy odcinek

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: a_moniak oraz basia 871 oraz Kris

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

163 ODCINEK

Rezydencja Vellasquezów.

- Mam się zgodzić na te śluby, tak? – zapytał niezadowolony Jose Manuel.
- To twoja jedyna nadzieja. W innym razie przestanę cię kryć. Zniszczyłeś kasetę, ale i tak dużo o tobie wiem. Lepiej uważaj drogi mężu – odparła Cristina.
- O ile jeszcze zniosę ten ślub Lindy z Miguelem, bo ta dziewczyna nic do mnie nie ma pomimo, że nazywa się Cordillo, to nie mogę zgodzić się na małżeństwo mojej Luisy z tym małpiszonem Juanem, który korzysta z każdej sposobności aby skoczyć mi do oczu!
- Decyduj! Nie przeszkodzisz w tych ślubach! Nie zrobisz tego! Masz z nimi porozmawiać i obiecać, że akceptujesz te małżeństwa. I zrobisz to teraz!
- Co takiego?
- Do podwójnego ślubu zostały o ile się nie mylę 2 tygodnie. Możesz się na nich nie pojawić, ale masz je zaakceptować i nie próbować żadnych numerów. O już są Linda z Miguelem oraz Luisa z Juanem. Kochani! Podejdźcie tutaj... Jose Manuel ma wam coś do powiedzenia.
- A to ciekawe – pomyślał Juan...

Po chwili...

- Za dwa tygodnie się pobieracie, prawda? – zapytał Jose Manuel.
- Tak. Właściwie za 2,5 tygodnia. Mieliśmy przełożyć ślub ze względu na tragedię Cristiny, ale kiedy wszystko jest już w najlepszym porządku, ten termin nie ulegnie zmianie – odparła Linda.
- Za 2,5 tygodnia. Skąd to twoje zainteresowanie tato? – zdziwił się Miguel.
- Właśnie. Zaskoczyłeś nas – dodała zdziwiona Luisa.
- Zaraz się przekonamy co on kombinuje – pomyślał Juan.
- Chciałbym wam powiedzieć coś bardzo ważnego. Wiem, że możecie nie uwierzyć w moje słowa, ale są ona prawdziwe. Ostatnie wydarzenia uświadomiły mi jak ważna w moim życiu rodzina. Odzyskałem żonę i nie chcę stracić swoich dzieci. Pragnę ich szczęścia, więc jak najbardziej akceptuję wasze małżeństwa. Dojrzałem do tej decyzji i chcę aby Miguel był szczęśliwy z Lindą, a Luisa z Juanem. Nie lubiłem cię, ale jesteś i tak sto razy lepszy od tego przeklętego Fernanda Ayali i wiem, że uszczęśliwisz moją córkę. Tak samo wiem, że ty Lindo będziesz odpowiednią żoną dla mojego syna Miguela. Gwarantuje wam, że przekroczyliście już limit pecha. Teraz będzie się wam darzyło, a ja ze swojej strony nie będę robił wam żadnych przeszkód. Niech zwycięży szczęście i miłość – podsumował Jose Manuel.
- Dziękujemy – powiedział zaskoczony Miguel.
- To takie piękne co mówisz. Wiedziałem, że przekonasz się do naszych wyborów – dodała Luisa.
- Tylko tego brakowało nam do szczęścia. Pańska zgoda jest jak błogosławieństwo – oceniła Linda.
- Powalające... Kolana mi się ugięły. Mam nadzieję, że to było szczere teściu – kpił Juan...

Jose Manuel nie zareagował na tę zaczepkę. Po chwili wszyscy – zadowoleni z takiego obrotu spraw rozeszli się. Pozostali tylko Jose Manuel i Cristina.

- Co za upokorzenie. Zadowolona? – spytał zdeprymowany Jose Manuel.
- Tak. I lepiej żebyś dotrzymał słowa, bo wiesz co cię czeka – odparła Cristina.
- Zobaczymy co ciebie czeka. Prędzej umrę niż te dwie rodziny się ze sobą połączą – pomyślał Jose Manuel...

Na drugi dzień.

Mieszkanie Gustavo.

- Jesteś dla mnie taki dobry... Nie martw się. Już dawno zapomniałam o krzywdach jakie wyrządził mi Armando. Już tyle złego spotkało mnie w życiu od mężczyzn, więc i to przeboleję – wyznała Vicky.
- Dlaczego uparcie nie chcesz złożyć doniesienia na tego człowieka? – zapytał Carlo.
- Dobrze wiesz czemu...
- Przecież twój brat i tak nie popuści dopóki go nie złapie...
- Wiem, ale ja swoje już powiedziałam. On zachował się haniebnie, ale ja zniszczyłam mu ślub, a poza tym nie chcę ranić Evy. Ona nie musi o tym wiedzieć. Nawet nie mogę spojrzeć jej w twarz. Armando zniknął, a ona zapewne o wszystko obwinia mnie. Zresztą słusznie...
- Nie gadaj bzdur. Nie jesteś niczemu winna...
- Jestem. Nieszczęśliwa, ale także przynosząca pecha. Wiem, że mnie lubisz, ale daj sobie z tym spokój. Nie warto...
- Ja cię wcale nie lubię... Ja cię kocham – uśmiechnął się Carlo...

Vicky była zaskoczona słowami policjanta...

Okolice mieszkania Marco.

- Ostatnio zaniedbujesz swoje obowiązki. Sama trafię do swojej pracy – powiedziała Lorena.
- To się nazywa miłość kochanie. Musimy być nierozłączni. O mnie się nie martw. Ważne żeby tobie nic złego się nie stało. Tego bym sobie nie darował – stwierdził Marco.
- Proszę cię. Nie rozmawiajmy na temat Linaresa. Złożyłam wyjaśnienia jakie chciał twój brat i niech policja robi swoje. Ja więcej nie będę na ten temat rozmawiać. Zresztą to była przeszłość. Nawet jeżeli ten człowiek jest na wolności, to drugi raz na pewno nie odważy się mnie zaatakować. Za dużo ryzykuje. Od tamtych bolesnych wydarzeń minęło pięć lat. Nie musisz być moim cieniem i chodzić za mną krok w krok...
- Ja tylko pragnę żebyś była bezpieczna. Zrozum to...
- Rozumiem i doceniam. Ale trzeba zachować jakieś proporcje. Nie musisz mnie odwozić do pracy codziennie. Sama umiem prowadzić samochód i naprawdę nic złego mi się nie stanie. Uwierz mi – powiedziała Lorena.
- Jak chcesz – westchnął Marco.

Kilkanaście metrów dalej rozmowie tej pary przysłuchiwał się Linares. Wciąż czekał na moment ponownego spotkania z dziewczyną.

- Ten cały model nie odstępuje jej na krok. Znajdę jednak chwilę jego nieuwagi, która będzie kosztować go stratę ukochanej. Po pięciu latach znów się zabawimy Loreno – pomyślał Linares...

Mieszkanie Lindy i Miguela.

Dla Lindy i Miguela oraz Diega ponownie nastał szczęśliwy czas. Kiedy załamani sytuacją Cristiny planowali przełożyć swój ślub czując, że ciąży nad nimi jakieś fatum. Jednak teraz gdy sytuacja wróciła do normy, perspektywa ich nadchodzącego ślubu znów spowodowała, że w ich sercach zagościło radość i szczęście.

- Jeszcze te dwa tygodnie i w końcu nadejdzie ten upragniony dla nas dzień. Ile można jeszcze czekać? – śmiał się Miguel.
- Masz rację. To już chyba koniec naszych problemów – odparła Linda całując czule ukochanego.
- Gdzie nasz synek?
- A jak myślisz. U babci. Musiała go zobaczyć. Tak długo go przecież nie widywała. Nasz mały Diego rośnie z każdym dniem. Ten chłopczyk napawał mnie zawsze nadzieją gdy działo się nie najlepiej. Teraz już nic nam nie przeszkodzi i będziemy szczęśliwi do końca naszych dni. Stworzymy wreszcie kochającą się rodzinę. Od zawsze o niej marzyłam...
- Wiem skarbie. Ja także... Nie mamy już wrogów. Vanessa gnije w więzieniu, a mój ojciec pogodził się z sytuacją. To cud. Naprawdę nam się udało. Tak długo walczyliśmy o nasze szczęście. Podobnie było z Juanem i Luisą. Miłość zawsze zwycięża...
- Nie mogę pojąć zmiany jaka dokonała się w twoim ojcu. Chyba coś do niego dotarło gdy przez jakiś czas brakowało Cristiny. Tak się załamał jej zniknięciem. Teraz zrozumiał swoje błędne postępowanie i dał nam swoje błogosławieństwo. To była rzecz której naprawdę się nie spodziewałam – zauważyła Linda.
- Ja również. Ludzie się zmieniają i to jak – powiedział Miguel...
- Właśnie...
- Wiesz co... Nie rozmawiajmy o innych, bo to strata czasu. Jesteśmy sami, bo Diego bawi się z babcią. Wykorzystajmy to należycie. Chodź do mnie – uśmiechnął się Miguel, który po chwili zaczął całować ukochaną...
- Tobie tylko jedno w głowie...
- Owszem. Ty zaprzątasz wszystkie moje myśli...

Zakochani starali się wykorzystać każdą szczęśliwą chwilę jaką dał im los...

Firma Vellasquezów.

Jose Manuel odebrał właśnie telefon z najnowszymi wiadomościami od sędziego Fuentesa.

- Witaj. W końcu się odezwałeś. Zaryzykowałem i przelałem ci pieniądze na twoje konto już wcześniej. Mam nadzieję, że załatwiłeś to o co cię prosiłem – powiedział Jose Manuel.
- Bez obaw. Wszystko jest załatwione. Już wczoraj Vanessa Cortez została odesłana z więzienia do zakładu psychiatrycznego – odparł sędzia Fuentes.
- Doskonale. Całe szczęście, że nie jest to szpital Gracieli Guerrero, bo miałbym kłopoty.
- Co takiego?
- Nic nic. Tylko głośno myślę. Dobrze wykonałeś swoją robotę. Najważniejsze żeby nie dowiedział się o tym komendant policji.
- Nie dowie się. Jest przecież setki zwolnień z więzienia w takim mieście jak Bogota. Minie dużo czasu zanim się o tym dowie, o ile w ogóle się dowie...
- Doskonale panie sędzia. Zajmę się resztą. Wiesz coś więcej na temat tego zakładu?
- Nazywa się „Droga nadziei” czy jakoś tak. Śmieszna nazwa, bo z tego co wiem każdy jest tam do kupienia, a pilnowanie tych psychicznych jest praktycznie żadne...
- Nie musisz dokańczać. Wiem jak ją stamtąd wydostać. Będziemy w kontakcie panie sędzio. Dostaniesz premię za ten jakże ważny werdykt. Do zobaczenia...
- Nie masz mi za co dziękować. Jestem zawsze do usług. Do zobaczenia.
- Co za kretyn... Na szczęście załatwił to co chciałem. Upadłem na głowę ratując głowę tej przeklętej żmii, ale nie mam innego wyjścia. Jej chęć zemsty na Lindzie i tym bachorze sprawia, że stanie się bardzo przydatna. Zrobi to co ja jej karze, a później rozliczymy się za dawne sprawki. Za krzywdę wyrządzoną Luisę zapłacił Fernando Ayala. Na śmierć Vanessy Cortez również przyjdzie czas – pomyślał Jose Manuel...

Mieszkanie Deborah.

- Graciela zupełnie się pogubiła. Tyle podłości w tak krótkim czasie. Niesłychane – oburzyła się Deborah.
- Taka prawda. Ale najgorsze jest to, że wciąż mam związane ręce. Wszystko powoli zaczyna się składać w całość, ale wyników jak nie było tak nie ma. Nie ma dowodów na Jose Manuela Vellasqueza, bo jego żona chyba nas okłamuje. Jaguar chodzi sobie po wolności kpiąc z nas wszystkich, to samo ten bandyta Martin Linares. Na dodatek zniknął Armando Perez, który tak skrzywdził Vicky. Wszystko albo pouciekali albo sobie ze mnie kpią. Ja nigdy z nimi nie wygram – odparł Gustavo.
- Co ty opowiadasz? Wygrasz z wszystkimi. Znajdziesz tych zbrodniarzy. Jaguar zapłaci za każdą swoją zbrodnię, a Jose Manuel skończy za kratkami. Sprawiedliwość jeszcze istnieje. W ciągu najbliższych dni przełamiesz złą passę, przekonasz się.
- Oby tak było, bo nikt z nas nie jest bezpieczny gdy wokół są tacy ludzie. Graciela na pewno działała z nimi wszystkimi wspólnie. Gdybym miał w ręku choć jeden rzetelny dowód, to wszyscy od razu okupowaliby więzienie – westchnął Gustavo...

Tymczasem...

Gdzieś w mieście.

- Witaj skarbie. Nie poznajesz swojego Leoncia? – zapytał Jaguar ciągnąc za rękę Lucię.
- To znowu ty – odparła dziewczyna...
- Owszem, a kogo się spodziewałaś? Nie zajmę ci wiele czasu. Pamiętasz o dzisiejszym wieczornym programie na żywo? To ma być nieprzeciętne show o najwyższej oglądalności w kraju. Rozumiesz? Wszystko gotowe?
- Tak... Będzie dziś ten program o twojej osobie...
- I działalności... Niech ludzie podziwiają Leoncia Penę vel „Jaguara”. Za 100 lat będą o nim pisać w podręcznikach...
- Chyba kryminalnych...
- Oj nieważne jakich. Ważne, że będzie o mnie głośno. A więc podsumowując: dzisiaj chcę zobaczyć to show siedząc na wygodnej kanapie przy piwie. Jeżeli ładnie się spiszesz, to... w nagrodę ustalimy szybciej naszą nocną schadzkę. Co ty na to?
- To nie jest śmieszne...
- Wiem, ale życie jest okrutne. Trzymaj się skarbie. Jutro obgadamy twój dzisiejszy program – powiedział Jaguar...

Chwilę później gdy Lucia już sobie poszła, Jaguar nie mógł nie skorzystać
z okazji aby zadzwonić.

- Kto mówi? – zapytał Valdez.
- Nie poznajesz głosu? Mówi twój wróg numer jeden. Jak mogłeś o mnie zapomnieć? Wiem, że jako komendant masz natłok spraw na głowie, ale czemu przestałeś mnie szukać? Przez to jest tak nudno. Nie poszedłem jeszcze na emeryturę dla twojej wiadomości... Leoncio Pena już niedługo powróci i nawet nie spodziewasz się jak szybko to nastąpi. Zemszczę się za śmierć pewnej osoby. Wiesz kogo mam na myśli, bo raczej jesteś inteligentny. Tylko jeden z nas wygra tę wojnę. Niedługo decydujące starcie.
- O co ci chodzi Jaguar? Po co dzwonisz? Czego chcesz?
- Chcę powiedzieć ci tylko abyś oglądał dzisiejszy program Lucii Guerrero. Jak zawsze wieczorem i na żywo. Nie martw się – tym razem nie będzie to program o tobie i twojej kochance.
- Co ty bredzisz?
- Mówię prawdę. Muszę się rozłączyć, bo za pięć sekund mnie namierzysz. Adios przyjacielu – powiedział Jaguar.
- O co mu chodzi z tym programem Lucii Guerrero? Po co on powrócił? Co zamierza? – zastanawiał się pełen niepokoju Gustavo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:09:12 26-05-08    Temat postu:

Bardzo fajny odcinek
Uśmiałam się jak JM wygłosił oświadczenie, że nie zamierza przeszkadzać w ślubach. I ta kpina Juana
I jak zwykle Jaguś był dobry, Bedą o nim pisać w podręcznikach a Lucia podsumowała " Chyba w kryminalnych"To było świetne. Jaguś zadzwonił do Gustawa i ucieli sobie miłą pogawędkę i te adios na końcu.
Vanessa zostala przewieziona do psychiatryka i na pewno niedługo z tamtąd wyjdzie i będzie sie mścić. Problemy nigdy się nie skończą.
Pozdrawiam i czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 22:14:58 26-05-08    Temat postu:

świetny odcinek )
Jose Manuel "zgodził" sie na śluby, widać wszyscy uwierzyli...ciekawe co zrobi by nie dopuścić do tego..
śliczna scenka z Miguelem y Lindą, pełna sielanka, która zapewnie niedługo się skończy...
Carlo wyznał Vicky miłość
kurczę oby Marco nie odstępował Loreny na krok, bo w pobliżu czai się Linares..
już niedługo show Lucii o Jaguarez, no ciekawe jaki będzie ten program, a potem Jagi chce się umóić z Lucią na jakąś schadkę...
i końcówka super, kiedy jaguar zadzwonił do Gustava...no bardzo ciekawe co dalej )
czekam na kolejy odcinek, pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:23:45 27-05-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: a_moniak oraz basia 871

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

164 ODCINEK

Jakiś czas później.

Firma Vellasquezów.

- Pan komendant tutaj? Co za niespodzianka – powiedział Jose Manuel.
- Owszem. Przyszedłem, bo muszę z panem porozmawiać – odparł Gustavo.
- O czym? Chce panu podziękować za uratowanie Cristiny. Jak dobrze, że wróciła i zakończył już się jej koszmar. Doskonale, że oprawcy albo nie żyją albo siedzą za kratkami...
- Doprawdy?
- Oczywiście, że tak.
- Pani Cristina twierdzi, że nie miał pan nic wspólnego z jej porwaniem, ale ja sądzę inaczej. Twierdzę, że ona chce pana chronić, ale nie mam pojęcia dlaczego to robi..
- No nie... A myślałem, że rozmawiamy jak cywilizowani ludzie. Znowu mnie pan o coś podejrzewa? Tym razem miałem porwać własną żoną? Kiedyś podobno porwałem córkę i wnuka... Wie pan co... dość tych kpin! Oskarża mnie pan o wszystkie zbrodnie świata! Może drugą wojnę światową też ja wywołałem? Nie ma pan żadnych dowodów na mnie. Jestem niewinny! Może nie jest aniołem, ale nigdy nie uprowadziłbym własnej żony! Zresztą po co miałbym to robić?
- Może pan być pewny, że nie jestem idiotą i wiem o pana relacjach z Jaguarem, Gracielą Guerrero czy tym detektywem Martinem Linaresem. Dobrze wiem o pańskiej wieloletniej współpracy z Alvaro Manichem, który został zamordowany w bardzo dziwnych okolicznościach. Nadejdzie dzień kiedy pan odpowie za wszystkie swoje zbrodnie.
- Co za pech, ale ten dzień nigdy nie nadejdzie. Proszę wyjść i nie zabierać mi więcej czasu... A co do Linaresa, to ten człowiek nie jest moim znajomym! Zakpił sobie ze mnie sugerując, że Cristina nie żyje!
- Wszystko się jeszcze okaże...
- Owszem, ale ja nie mam sobie nic do zarzucenia.
- Jeszcze się spotkamy – powiedział Valdez.
- Wiem kretynie. Nic na mnie nie znajdziesz. Nie masz dowodów, a twoje podejrzenia to za mało – pomyślał Jose Manuel...

Dom Juana.

- Co tu robisz dziewczyno? – zdziwiła się Eva na widok Victorii Valdez.
- Musiałam przyjść i porozmawiać – odparła Vicky.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Po tym co zrobiłaś mojemu synowi nie zasługujesz nawet na chwilę uwagi! To było podłe, rozumiesz?
- Proszę dać jej wyjaśnić – wtrącił Carlo, który również był obecny przy tej rozmowie.
- A pan co tu robi? To nie pana sprawa. Ona zakpiła sobie ze mnie i z mojego syna Armanda! Powinna się cieszyć, że uszło jej to na sucho, a nie przychodzić do mnie! Zrobiłaś mi wielką krzywdzę. Nie rozumiem co naprawdę...
- Ale ja nie kocham pani syna...
- A to ciekawe. Cały czas go kochałaś... Trzeba było się rozmyślić wcześniej, a nie w dniu ślubu! Wiesz jaki ból sprawiło to mojemu synowi. Teraz zniknął i nawet nie wiem gdzie jest. On cierpi przez ciebie...
- To nieprawda! – oburzył się Carlo.
- Jak to? Co pan mówi?
- Armando nie jest taki za jakiego go pani uważa...
- Jak pan śmie! Wstydźcie się! Twój szef, a twój brat Vicky pewnie spalił się ze wstydu gdy zobaczył co zrobiłaś podczas własnego ślubu!
- Niech pani posłucha! Armando kilka dni temu pobił Vicky!
- To prawda. A oto dowód – Vicky pokazała Evie blizny jakie jej zostały po tym wydarzeniu...
- Nie wierzę wam! Zmyśliłaś to żeby się jakoś obronić!
- Przysięgam, że mówię prawdę! Armando mnie pobił, po czym uciekł obawiając się reakcji Gustavo. On nie jest takim ideałem za jakiego go pani ma...
- Dość tego! Wyjdźcie stąd! Natychmiast!
- Pani jest dobrą kobietą, ale zupełnie ślepą. Nie wiem do kogo upodobnił się Armando... Może to swojego zaginionego ojca... On kryje się za jakąś maską. Proszę to zrozumieć! – powiedziała Vicky...
- Vicky mówi prawdę – dodał Carlo.
- Wyjdźcie! Mam tego dość!
- Dobrze... Już wychodzimy...
- Niemożliwe... Armando nie mógłby upodobnić się do swojego ojca... Tego bym nie zniosła – pomyślała zdenerwowana Eva...

Mieszkanie Lindy i Miguela.

- To cudowne, że będziesz miała chłopczyka! Diego będzie miał partnera do zabawy – śmiała się Linda.
- Wiem. To jedyne co trzyma mnie przy życiu. Jest jeszcze mój ojciec. To cudowny człowiek. Bez takich przyjaciół jak wy oraz bez niego nie dałabym rady. A tak czuję, że mogę jakoś funkcjonować i żyć na tym świecie, nawet bez niego – zasmuciła się Claudia.
- Daj spokój... On na pewno patrzy teraz na was z góry i cieszy się, że oczekujesz tego dziecka. Nie jesteś sama i to się liczy. A Enrique zawsze będzie z tobą. On na pewno przeczuwał, że kiedyś dasz mu syna...
- To cudowne co mówisz. Oby to była prawda...
- To jest prawda...
- Wiem, że odnalazła się Cristina. To prawdziwy cud. Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie w zawarciu podwójnego ślubu, prawda?
- Owszem. Nawet Jose Manuel Vellasquez dzisiaj przyszedł do nas i powiedział, że nie ma nic przeciwko naszemu szczęściu z Miguelem. Tak samo pozytywnie ustosunkował się do Juana i Luisy.
- Niesamowite... Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała...
- Ja również, ale sytuacje zmieniają ludzi. Miguel zaraz wróci z Diegiem, minęło kilka godzin, a tak bardzo mi go brakuje. Będziesz miała tak samo gdy urodzi się twój syn – powiedziała Linda.
- Ja już za nim szaleję. Oby był podobny do swojego ojca – odparła Claudia...
- Będzie, na pewno...

Rezydencja Vellasquezów.

- Muszę wracać z dzieckiem do Lindy. Wiesz jak ona go uwielbia – powiedział Miguel.
- Wiem, ale ja również kocham to maleństwo. Tak długo go nie widziałam. Masz jednak rację. Mama ważniejsza od babci. Zobaczymy się innym razem kochanie – uśmiechnęła się Cristina.
- Ten bobasek wszystkim poprawia humor – dodała Luisa.
- A gdzie twój narzeczony? – zapytał Miguel.
- Dzisiaj ma dużo pracy razem z Antonio i Loreną w kancelarii...
- A ty pewnie już nie możesz sobie znaleźć bez niego miejsca...
- Nie kpij...
- Raula też nie ma i ja jakoś za nim nie płaczę – dodała rozbawiona dialogiem rodzeństwa Monika.
- A może powinnaś? – odparł Miguel.

Firma Vellasquezów.

- Ale zrobiło się późno. Przepraszam, że zawsze masz przeze mnie tyle pracy. Ja jestem taki lekkoduch i w ogóle... Rzadko kiedy pojawiam się w firmie i potem muszę zostawać po godzinach – wzdychał Raul.
- Przecież wiesz, że praca z tobą to przyjemność – odpowiedziała Sandra.
- Jeszcze posiedzę tu ze dwie godziny... Tu lepiej już wracaj...
- Nic z tego. Zrobimy sobie chwilę przerwy, a potem wrócimy do pracy.
- Ale już późno...
- Co ty jesteś dziś taki spięty? Potrzebny ci chyba masaż... Poczekaj i popatrz jak pomogę ci się rozluźnić.

Po chwili masowania Raul przerwał „zabiegi” Sandry i zrozumiał co zamierza kobieta...

- To bardzo miłe, ale ja... musimy wrócić do pracy...
- To jeszcze nie koniec... – Sandra zaczęła rozpinać mężczyźnie koszulę i całować go...
- Przestań! My nie możemy... Ja mam żonę! – krzyknął Raul opamiętując się...

Kancelaria Juana.

- Wystarczy na dzisiaj. Możemy wracać do domu – powiedział Juan.
- Marco już na mnie czeka... Jaki on jest dziecinny – westchnęła Lorena.
- Dobrze robi. Dba o taki skarb jak ty. Mężczyzna powinien pilnować swoją kobietę – śmiał się Antonio.
- Bardzo śmieszne...
- Mój kuzyn ma rację, ale sam nie pilnuje swojej Patricii. Niby taki zakochany, a czemu nie chcesz pokazać swojej wybranki rodzinie, co? – zapytał Juan.
- Kocham ją i mam nadzieję, że ona mnie też. Wiem jednak co o niej sądzisz... Była żoną twojego największego wroga...
- A co to ma do rzeczy? Ten śmieć był jej mężem, ale ona jest zupełnie inna. To dobra kobieta i życzę ci abyś był z nią szczęśliwy. Chętnie możemy się z nią spotkać w czwórkę. Namówię tylko Luisę.
- Dziękuję ci. To ważne, że nie masz nic przeciwko niej. Miałem już tyle kłopotów z kobietami, ale czuję, że wreszcie trafiłem na tę jedyną – podsumował Antonio...

Godzinę później.

Mieszkanie Manola.

- Nie mogę! Kogo ja widzę! Teraz gdy opustoszało mieszkanie Gracieli wszyscy spotykamy się u Manolita – śmiał się Jaguar.
- Wiem, że tu przebywasz, bo w twojej norze nie ma takich wygód – odparł Jose Manuel.
- Nie kłóćcie się, bo dzisiaj ciekawy program się zapowiada w telewizji – powiedział Linares.
- Pan skorumpowany detektyw ma rację. Niech pan siądzie wygodnie w fotelu ojcu chrzestny i oglądnie program o moim sławnym bracie – wtrącił Manolo.
- Jaki program? – spytał Jose Manuel.
- Już pan zapomniał o czym mówiłem! Za chwilę się zaczyna! Wiem, że wolelibyście obejrzeć mecz piłkarski, ale zapewniam, że tu również będą emocje. Chce pan piwo? – zapytał Jaguar.
- A niech będzie... Chciałem tylko nadmienić, że sędzia Fuentes już załatwił to co miał załatwić i Vanessa Cortez znajduje się już w psychiatryku o wdzięcznej nazwie „Droga nadziei”...
- Fajna nazwa, ale np. w pana przypadku już nie ma nadziei na wyzdrowienie. Dobrze – zajmę się tym. A właściwie moi chłopcy z nory, którzy zaczynają się nudzić brakiem pracy. Uwolnią pannę Cortez i zaprowadzą do pana. Pasuje?
- Jak najbardziej.
- A teraz proszę o ciszę, bo zaczyna się „Lucia Guerrero show”.
- „Sensacje u Lucii” – poprawił brata Manola.
- Mniejsza o to. Nie zasłaniaj mi Linares!
- Już dobrze. Przesiądę się – odparł Martin...
- Zaczyna się nieprzeciętne show. Patrzcie uważnie, bo jest na co. Nie sądziłem, że ja, a także pan doczeka tej chwili – powiedział Jaguar popijając piwo i spoglądając na Jose Manuela, który nawet nie wysilił się jednak na odpowiedź. Pokiwał tylko głową i spojrzał na telewizor...

Tymczasem...

Mieszkanie Deborah.

- Włącz kochanie ten program Lucii Guerrero – powiedział Gustavo.
- Już jest włączone. Sama na to czekam – odparła Deborah. Już się zaczyna! Chodź. Ciekawe jaki dziś temat poruszy Lucia. Ostatnio zmieniła się na lepsze, a jej programy nie są tak tendencyjne jak kiedyś...
- Zaraz się przekonamy...

Po chwili...

- Witam państwa w swoim kolejnym programie. Dziś całe wydanie poświęcone będzie nietypowemu człowiekowi – człowiekowi, który budzi wśród ludzi strach i niepewność, który od przeszło 25 lat sprawia, że nawet najlepsi ludzie nie mogą spać po nocach. Będzie mowa o jednym z największych przestępców w stolicy, o prawdziwej bestii, która podejrzewana jest o ponad 20 zabójstw, wiele gwałtów, porwań, rozbojów i przeróżnych innych zbrodni. Od dłuższego czasu kpi sobie on z policji, od lat ukrywa się, powraca aby znów zabijać i znów ucieka. Jest nie do złapania. Niemal nieśmiertelny, niewidoczny dla władz, działający zarówno w dzień jak i pod osłoną nocą. Najgorszy z najgorszych, ale profesjonalista w każdym calu. Wie jak zaplanować każdą zbrodnię. Potrafi nawet sfingować swoją własną śmierć. Nie boi się nikogo, a złapać takiego człowieka nikomu nie będzie łatwo. Mowa o słynnym Leoncio Peni, czyli „Jaguarze”. Ten program poświęcony jest temu człowiekowi z nadzieją, że policja w końcu go złapie, bo Jaguar nie zamierza zakończyć swojej działalność. Może cały czas przebywać w stolicy i czekać na swoją kolejną ofiarę. A teraz kilka danych na temat poszukiwanego przestępcy – powiedziała Lucia...

- Niech to szlak! O to mu chodziło! On dobrze wiedział co będzie w programie! Wiedział lepiej niż ja! Ten drań wciąż jest krok przede mną! – oburzył się Gustavo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:55:40 28-05-08    Temat postu:

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

165 ODCINEK

Mieszkanie Manola.

- Świetnie Lucia, znakomicie. To się nazywa profesjonalny program o równie profesjonalnym człowieku – podsumował Jaguar.
- Ty jesteś naprawdę psychiczny. Sam wydałeś na siebie wyrok. Pomagasz Valdezowi zamiast mu utrudniać sprawę. W co ty grasz z tą całą Lucią Guerrero? Sprowokowałeś go tylko, a on nie jest głupi i w końcu się odnajdzie – odparł Jose Manuel.
- Bajki pan opowiada. On mnie w życiu nie złapie. Teraz pewnie obgryza paznokcie ze złości i frustracji, bo nic nie może zrobić. Wszystko wiedzą jaki jestem groźny i że mój atak może nastąpić w każdej chwili, a on co? Jest zupełnie bezradny.
- Nie byłbym tego taki pewny...
- Świetny program. Nieźle się uśmiałem – wtrącił Linares.
- Czemu? Kiedy to wszystko prawda – zauważył Manolo.
- Mój brat ma rację. Przynajmniej raz w życiu się z nim zgodzę. W tym materiale zawarta była sama prawda. Święta prawda... Chociaż Lucia przekręciła tam niektóre cyfry, ale niech już tak zostanie. Jej siostra lepiej prowadziła mi statystyki – westchnął Jaguar.
- Czym się zajmujemy? Lepiej myśl jak załatwić wydostanie tej przeklętej Vanessy Cortez!
- Już mówiłem. Niech pan chwilę poczeka...

Jaguar zadzwonił do swoich kompanów z nory...

- Witaj Castanez. Mówiłeś, że nudzicie się razem z Roldanem, Moralesem i Pedrano. Jutro szykuje się wam robota.
- Zamieniam się w słuch.
- Jutro złożycie wizytę w szpitalu psychiatrycznym o nazwie „Droga nadziei”. Wyciągniecie dla mnie jedną pacjentkę Vanessę Cortez. Jest tak samo stuknięta jak ja, wy i mój zleceniodawca. Nadaje się do tamtego miejsca, ale musicie ją wyciągnąć. Rozumiesz to?
- Tak jest.
- Mój szef hojnie was za to wynagrodzi chłopcy. Jak ją odbijecie przyprowadzicie ją do mieszkania mojego brata...
- Rozumiemy szefie doskonale. Masz to jak w banku.
- Oby tak było. Adios Castanez. Pozdrów resztę kompanów...

Po chwili...

- Załatwione. I po tyle krzyku? Jutro ta mumia będzie już z nami – powiedział Jaguar.
- Jakie miejsce zajmie w naszej mafii? Rozumiem, że pan detektyw jako skorumpowany obywatel zajął miejsce Alvaro Manicha, to może ta cała Vanessa będzie za Gracielę Guerrero? – spytał Manolo.
- Nawet mnie nie denerwuj! Nikt nie zastąpi mojej Grazzy... Vanessa będzie naszym chwilowym nabytkiem. Niestety został jej już tylko spryt, bo uroda zginęła jej w płomieniach – zauważył Jaguar.
- Każdy kto chce pomóc wejdzie w skład naszej drużyny. Problemów nie ubywa, ale przysięgam, że niedługo skończymy ze wszystkimi którzy stoją nam na drodze – podsumował Jose Manuel...

Mieszkanie Deborah.

- Po jaką cholerę Lucia Guerrero robiła program o Jaguarze! Czy ona też ma coś wspólnego z tą całą bandą przestępców? – zapytał z niedowierzaniem Gustavo.
- Nie sądzę. To program na żywo i spójrz jaka ona była zdenerwowana. Coś mi tu nie gra – odparła Deborah.
- Co masz na myśli?
- Ona mówiła to z takim przejęciem, ale jednocześnie ze strachem w oczach i niepewnym głosem... Tak jakby czegoś się obawiała... Przecież ona nigdy nie jest stremowana gdy prowadzi swoje programy...
- Zaraz zaraz... Dzisiaj dostałem telefon od... Jaguara i on doskonale wiedział co jest grane. Czyżby sterował Lucią? Może ją zastraszył?
- To możliwe. Jeżeli znał Gracielę Guerrero, może znać również i jej siostrę!
- To możliwe... Wiemy tak dużo, a jednocześnie tak mało... Brakuje tej kropki nad i.
- Postawisz ją już niedługo. Prześpij się teraz, a od jutra zaczniesz pracę. Problemy z Jose Manuelem i resztą niedługo się skończą – powiedziała Deborah...

Na drugi dzień.

Firma Vellasquezów.

- Sandra... Musimy porozmawiać o tym co zdarzyło się wczoraj – powiedział Raul...
- Przecież nic się nie wydarzyło – zdziwiła się Sandra.
- Nie zdarzyło się najgorsze, ale coś się wydarzyło...
- Uważasz, że jestem aż tak odrażająca, że pójście ze mną do łóżka byłoby dla ciebie okropieństwem?
- Co ty mówisz... Wiesz, że jesteś cudowną kobietą, ale wczoraj przekroczyłaś granicę całując mnie. Dobrze, że zdołałem to przerwać, a niewiele brakowało abym się skusił. Dawny Raul pewnie by tak postąpił, ale ja mam żonę i wiem co jest w życiu najważniejsze...
- Wiem... To moja wina... Za bardzo chciałam cię rozluźnić. Podobasz mi się i nic na to nie poradzę, ale uszanuję twoją decyzję i twoją żonę...
- Uznajmy, że wczorajsza sytuacja nie miała miejsca i wróćmy do porządku dziennego, czyli do pracy...
- Dobrze...
- Na szczęście mogę być z siebie dumny. Jestem wierny Monice, bo tylko ją kocham. Żadnych skoków w bok. Będę przykładnym mężem – pomyślał Raul.
- Zobaczymy z kim ostatecznie będziesz. Oby tylko twój ojciec mi pomógł, a wtedy już się nie oprzesz pokusie – zamyśliła się Sandra...

Szpital psychiatryczny gdzie przebywa Vanessa...

- Co panowie tu robią? – zdziwił się lekarz na widok czterech mężczyzn w ciemnych okularach.
- Przyszliśmy odwiedzić Vanessę Cortez. To nasza rodzina – powiedział Castanez.
- Nasza kuzynka konkretnie – dodał Morales.
- Chcemy ją zobaczyć – dodał Pedrano.
- Chwileczkę! To nie pora odwiedzin...
- Jak nie pora odwiedzin skoro właśnie wasi pacjenci spacerują sobie po ogrodzie – zauważył Roldan.
- Ale...
- Chcemy zabrać pannę Cortez na spacer. Rozumie pan?
- Nie bardzo...
- Może to pana przekona – Castanez wyjął pieniądze którym zamierzał przekupić lekarza...
- Co pan wyprawia... To korupcja...
- Niech pan nie udaje. Dobrze wiem z czego się tu utrzymujecie. Proszę zawołać tu Vanessę Cortez albo zamiast pieniędzy użyję tego – mężczyzna wskazał na pistolet...
- Panowie... to raczej nie będzie potrzebne...
- Zawołaj ją!
- Eugenio... proszę sprowadzić do mnie pacjentkę o nazwisku Vanessa Cortez.
- Dobrze panie doktorze...

Po chwili...

- Oto panów znajoma – powiedział lekarz. Nie wygląda najlepiej, ale to nie moja wina. W takim stanie do nas przybyła.
- Zabieramy ją po cichutku, ale jeżeli będziesz zgłaszał jej zaginięcie albo czegoś dociekał, wrócimy aby cię zabić, rozumiesz?
- Oczywiście, że rozumiem...
- A to na drobne wydatki – powiedział Castanez. Pani pójdzie z nami...
- Czego chcecie? – spytała Vanessa.
- Jesteśmy od pana Jose Manuela Vellasqueza. Bez obaw...
- Doskonale. Zaprowadźcie mnie do niego jak najszybciej. Moja gehenna w więzieniu oraz tutaj wreszcie się zakończy – powiedziała Vanessa...

Rezydencja Vellasquezów.

- Podwójny ślub... Kto by pomyślał. Tak się cieszę z waszego szczęścia – powiedziała Cristina.
- A my z twojego powrotu. Bez ciebie nie byłoby tego wszystkiego.
A tak pełnia szczęścia jest tak realna – powiedział Miguel.
- I tak blisko – dodała Linda. Wiem jak bardzo zależy ci na twoim wnuku, więc znów go przywieźliśmy.
- Jesteście kochani...
- Przez tyle lat byłaś w cieniu ojca. Zaniedbywaliśmy ciebie. Teraz zasługujesz abyś była szczęśliwa mając przy sobie kochającą cię rodzinę, dzieci i wnuka – dodała Luisa. Te śluby znów scementują rodzinę Vellasquezów.
- Oby tak było, choć mam pewne wątpliwości co do jednej osoby – pomyślał Juan...
- Niecałe dwa tygodnie to niewiele czasu. Czy już wszystko gotowe? – spytała Cristina.
- Jeszcze nie, ale idzie w dobrym kierunku, prawda synu? Skończą się problemy i rzucane nam nieustannie kłody pod nogi. Nikt nam nie przeszkodzi w szczęściu, nikt – powiedział szczęśliwy Miguel.
- On ma rację siostra – podsumował Juan...

Gdzieś na mieście.

- A więc masz dziewczynę. Proszę proszę – co ja słyszę – powiedział Martin Linares patrząc na parę zakochanych.
- Owszem wujku. Poznaj Veronikę. Jest cudowną osobą. Pracujemy razem. Znamy się już od czasów studiów, a teraz razem projektujemy – odparł Ricardo Herrera.
- Miło pani pana poznać – stwierdziła Veronika.
- Mnie również... Jest pani piękną kobietą. Ricardo ma dobry gust. Będą z ciebie ludzie chłopie. Tak trzymaj...
- A co u ciebie? Dalej jesteś detektywem? Dawno cię nie widziałem...
- Owszem. Zawsze pomagam tym którzy potrzebują pomocy. Takie jest życie. Jestem prawie jak policjant.
- Zawsze cię podziwiałem...
- Dziękuję. To miłe z twojej strony siostrzeńcu. Muszę jednak pędzić na spotkanie. Do zobaczenia innym razem... Linares pocałował w rękę Veronikę i pożegnał się z Ricardo.
- Jaki szarmancki ten twój wujek – powiedziała ze śmiechem Veronika.
- Zawsze taki był – odparł Ricardo.
- Coś czuję, że szykuje mi się kolejna zdobycz. Lorena będzie zazdrosna. Dwie pieczenie na jednym ogniu? Czemu nie? – pomyślał Martin Linares...

Komisariat policji.

- Przyszła pani zmienić zeznania? – zdziwił się Gustavo na widok Cristiny.
- Nie, nic z tych rzeczy. Przyszłam jednak do pana w bardzo ważnej sprawie. Oto koperta w której ukryte jest coś bardzo ważnego. Musi pan mi jednak obiecać, że pan tego nie otworzy i nie sprawdzi co w nim jest – odparła Cristina.
- Co takiego? To po co mi to pani daje? Proszę sobie ze mnie nie kpić!
- Nie kpię. To jest bardzo ważna rzecz dla mnie i dla całej mojej rodziny, a także nawet dla pana. Otworzy pan tę kopertę tylko wtedy jeżeli stanie się jakaś krzywda mnie albo moim dzieciom, rozumie pan? Mogłam tego nie robić, to tylko moja dobra wola. Jeżeli np. umrę albo coś złego wydarzy się na nadchodzących ślubach moich dzieci, proszę niezwłocznie otworzyć kopertę. W innym razie niech pan tego nie robi. Proszę mi to obiecać...
- Dobrze – odpowiedział po chwili namysłu Gustavo.
- Dziękuję panu. Tak będzie najlepiej – stwierdziła Cristina.
- Ale pech! Dałem słowo, ale coś czuję, że w tej kopercie jest jakaś niespodzianka... To może być klucz do wielu zagadek – zastanawiał się Valdez...

Jakiś czas później.

Mieszkanie Manola.

Szykowała się prawdziwa „narada”. Obecni byli Jose Manuel Vellasquez, Jaguar, Manolo, Martin Linares, Armando Perez, Sandra Carreras oraz sędzia Jorge Fuentes.

- Dobrze, że wróciłeś Armando. Już myślałem, że zniknąłeś jak ostatni tchórz – powiedział Jose Manuel.
- No co ty tato... Jakbym śmiał – odparł Armando.
- Co my tu wszyscy robimy? – zdziwił się sędzia Fuentes.
- Doskonalimy nasz plan panie sędzio – śmiał się Jaguar.
- Ponoć czekamy na specjalnego gościa – wtrącił Linares.
- Owszem, ale gdzie on jest? Twoi kumple zawalili robotę – westchnął Jose Manuel.

Po chwili do mieszkania weszli Roldan, Castanez, Morales i Pedrano w towarzystwie Vanessy Cortez.

- Oni nigdy nie nawalają – kpił ze starego Vellasqueza Jaguar. Przedstawienie czas zacząć.
- Gdzie ja jestem? – zapytała Vanessa.
- Jak to gdzie? W samym centrum piekła. Popatrz jakie powitanie ci zgotowaliśmy – stwierdził Jose Manuel. Poznaj swoich wybawicieli. Wiesz dobrze co o tobie myślę, ale aby zniszczyć rodzinę Cordillo jestem gotów zawrzeć nawet pakt z diabłem. Jesteś na wolności, ale współpracujesz od dziś ze mną... czy to ci się podoba czy nie...
- No to teraz się zacznie. Szkoda, że Valdez nie ma pojęcia ile gnid się tu teraz znajduje. Ale nawet i on nie wie co czeka jego przyjaciół. „Show must go on” – pomyślał zadowolony Jaguar...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 67, 68, 69 ... 72, 73, 74  Następny
Strona 68 z 74

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin