Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miłość czy nienawiść?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 70, 71, 72, 73, 74  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Najgorszy czarny charakter?
Jose Manuel
40%
 40%  [ 10 ]
Jaguar
12%
 12%  [ 3 ]
Fernando
4%
 4%  [ 1 ]
Alvaro
8%
 8%  [ 2 ]
Monika
8%
 8%  [ 2 ]
Armando
0%
 0%  [ 0 ]
Enrique
4%
 4%  [ 1 ]
Vanessa
16%
 16%  [ 4 ]
Wszyscy są tak samo źli
8%
 8%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 25

Autor Wiadomość
Natka***
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 6770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:24:59 11-06-08    Temat postu:

Biedny Josuś Manuel Staruszek załamał się całkowicie Jak ja bym chciała żeby zawalczył. Może udałoby się go wyleczyć. Niby to tylko 5-10% szans, ale to może też być AŻ 5-10% szans na wyleczenie. Taki silny mężczyzna nie może tak po prostu dać się tej okrutnej chorobie! Ja się nie zgadzam!
Jose Manuel z nikim nie podzielił się tymi strasznymi nowinami. Nawet mu się nie dziwię... Ciekawe jaką decyzję teraz podejmie Vellasquez. Czy będzie miał zamiar skończyć z wrogami zanim nadejdzie dla niego najgorsze, czy może ta choroba coś w nim zmieni na lepsze
Linda i Luisa już mają dla siebie suknie ślubne Jak widać przygotowania do ślubu idą pełną parą.

Nie wiem czy czasem nie pomyliłam telci. To zazwyczaj nie było takich zbiegów szczęśliwych okoliczności
Carlo dostał informacje, że Castanez, Roldan, Morales i Pedrano siedzą sobie jak gdyby nigdy nic w jakiejś knajpie. Co za półgłówki! Gustavo, Carlo i pozostali członkowie "Wielkiej Czwórki" od razu wyruszają na akcję.
Fajna rozmowa Sandry i Raula Dziewczyna ma trochę racji. Monika ostatnio głupio się zachowuje, a Raul musi tańczyć jak ona mu zagra. Są małżeństwem więc Monika powinna pójść na jakiś kompropis. Tym zachowaniem niestety oddala od siebie męża, co zaś pewnie cieszy Sandrę
No proszę, proszę! W odcinku pojawił się od dawna "nieużywany" Bar „Cardera” a w nim nasz detektyw Linares z Jaguarem Jagi opowiedział Linaresowi co ostatnio się u niego wydarzyło. Biedaczek nawet sam przyznał, że wszystko czego ostatnio się tknie - zawala. No, ale może wkrótce nastąpi jakiś przełom, bo idąc za radą Linaresa Jagi ma zamiar zlikwidować Rafusia... Czyżby nasz super- Rafael musiał pożegnać się z życiem
Gustek bez ogródek zaczął akcję w knajpie, gdzie przebywali kompani Jaguara. Dość zabawna ta scena. Chciałabym to zobaczyć
I Carlo i Castanez zostali ranni w ręke
Najlepszy był Roldan, który zanim pożegnał się z tym światem cieszył się, że ma okazję zabić samego komendanta Gustek pozbawił życia Pedrano, który zdążył stoczyć walkę z Miguelem. Morales podobnie jak Roldan powalił mnie na kolana Przeraziło się biedaczysko kiedy zobaczył żywego Juana, który później pozbawił go życia. Patrząc na bilans akacji to nie jest ciekawie: trzech kompanów Jagiego zginęło. Tylko Castanez się ostał. Mam nadzieję, że nic głupiego mu nie przyjdzie do głowy
Jose Manuel przyszedł do domu swojego wroga by pogadać z Evą. Vellasquez poprosił Evę by ratowała Armanda i żeby nie dopuściła aby stał się takim człowiekiem jak jego ojciec. Nigdy bym nie przypuszczała, że coś takiego nastąpi
Naprawdę świetny odcinek Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:47:58 11-06-08    Temat postu:

Fajny odcinek
Biedny JM. Nie chce walczyć o swoje życie i chce się poddać bez walki. On nie może umrzeć Nie powiedział nikomu o swojej chorobie.
Bardzo podobała mi się ta scenka z tą obławą na kompanów Jagusia. Tyle emocji. Jak w jakimś folmie kryminalnym. Wszyscy nie żyją oprócz jednego, ktory się wymknął, pewnie teraz będzie się ukrywał. Mam nadzieję że jednak go złapią.
Fajna rozmowa z Sandrą i Raulem. Chce ona w ten sposób żeby Monica i Raul odsunęli się od siebie. Oby jej sie nie udało.
Ekstra końcówka. JM przyszedł do Evy powiedzieć jaki jest jej syn. Chce żeby go uratowała. Zeby się nie stał takim człowiekim jak on. Widać wizja zbliżającej się śmierci i krótkiego jeszcze życia tak na niego podziałała. Ciekawe jak Eva zareaguje jsj JM powie jej o wszystkim.
Pozdrawiam i czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 16:57:36 13-06-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: a_moniak, basia 871 oraz Natka***

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

175 ODCINEK

Dom Juana.

- O co ci chodzi? To kolejna twoja gierka? Nie dam się na to nabrać – powiedziała stanowczo Eva.
- To nie jest żadna gierka. Nie uwierzysz mi, ale tym razem mam dobre intencje. Tylko ja muszę ci otworzyć oczy – odparł Jose Manuel.
- Ty chcesz mi otworzyć oczy? Niby na co? A poza tym jesteś ostatnią osobą która mogłaby mi doradzać...
- Nie wyjdę stąd dopóki mnie nie wysłuchasz... Musimy poważnie porozmawiać o Armandzie. Z nim nie jest dobrze. Tylko ty jako jego matka możesz mu jeszcze pomóc. On zamienia się powoli w swojego ojca...
- Co takiego? Nic nie rozumiem. On się z tobą kontaktuje? Powinieneś się chyba z tego cieszysz. Ale i tak ci nie wierzę... Jak zwykle kłamiesz i chcesz manipulować ludźmi.
- Posłuchaj mnie uważnie. Tak było zawsze, ale ostatnie dni spowodowały, że patrzę na życie inaczej. Ja się już nie zmienię na lepsze... Dla mnie jest już za późno, ale mogę przynajmniej uratować życie komuś innemu.
- Nic nie rozumiem z twojego bełkotu.
- Zacznę od początku. Staliśmy się śmiertelnymi wrogami przeze mnie, ale wiedz, że jesteś pierwszą osobę której to mówię. Jestem śmiertelnie chory. Mam raka mózgu i pożyję może góra pół roku...
- Współczuję – powiedziała zaszokowana Eva... Nic nie można zrobić?
- Raczej nic. Sama widzisz, że nie ma cudów. Moje wpływy i pieniądze okazały się nic nie warte. Nie o tym chciałem jednak rozmawiać. Nie bądź naiwna jeśli chodzi o Armanda. Wiem, że moja osoba zawsze go fascynowała. Musisz wiedzieć, że on już wiele miesięcy przyszedł do mnie i powiedział, że jest moim synem. Początkowo chciałem go odtrącić...
- Nie dziwię ci się. Przecież w 1987 roku kazałeś nas zabić!
- To był błąd. Cieszyłem się, że Armando mimo wszystko mnie zaakceptował. Uważałem go za jedynego i doskonałego wręcz syna. We wszystkim mi pomagał, także w moich intrygach i ciemnych interesach. Teraz wiem, że on postępuje niewłaściwe. Jeszcze ma czas na zmianę. Ja mu jednak nie pomogę. Tylko ty jako matka musisz to zrobić. Ja jestem już stracony, ale on nie może pójść w moje ślady. Pomóż mi zrobić krok we właściwą stronę zanim skończy tak jak jego ojciec – powiedział Jose Manuel wychodząc z mieszkania.
- Zaczekaj! Gdzie go znajdę?
- U mnie w firmie...
- Miło było cię widzieć. Możesz mnie oskarżyć o wszystkie zbrodnie jakie popełniłem. Ja już niczego się nie boję. Mogę cię tylko przeprosić i błagać o uratowanie naszego syna.
- Jeżeli to co mówisz jest szczere, to rozważę wszystko jak najprędzej. Niech Bóg będzie z tobą.
- Uratuj Armanda zanim będzie za późno...
- Nic z tego nie rozumiem – kiwała głową Eva...

Rezydencja Vellasquezów.

Linda, Luisa i Cristina były w niemałym szoku zobaczywszy Juana i Miguela zaraz po ich starciu z bandą Jaguara.

- Co się stało? Z kim wy się biliście? – spytała zdenerwowana Linda.
- Uspokój się, proszę – próbował bagatelizować sprawę Juan.
- Nie uspokoję się dopóki nie poznam prawdy!
- Obie się nie uspokoimy. Co z wami? – dodała Luisa.
- Może ja powiem co się stało. Natrafiliśmy na bandę Jaguara i stoczyliśmy z nimi zwycięski bój. Gdyby nie pomoc Juana i Miguela mogłoby być różnie. A tak trzech z nich nie żyje, a czwarty niestety uciekł, ale jest już poszukiwany – powiedział Gustavo.
- Co ty mówisz Gustavo! Od łapania przestępców jest policja, a nie chętni śmiałkowie! – oburzyła się Linda.
- Nie denerwuj się kochanie. Dobrze wiesz, że złapanie tych potworów leżało także w moim oraz w twojego brata interesie – zauważył Miguel.
- Cieszę się, że trzech oprawców zginęło, ale narażaliście własne życie. To było nierozważne!
- Zgadzam się z Lindą – stwierdziła niepocieszona Luisa.
- Najważniejsze, że wszystko skończyło się szczęśliwie. Nie czas na tego typu dyskusje – wtrąciła Cristina.
- Dokładnie tak. Jadę do szpitala gdzie jest Carlo. Został on bowiem ranny podczas tej akcji.
- Co z nim? – zapytała zaniepokojona Linda.
- To tylko draśnięcie w rękę. Uratował mi życie. To wspaniały policjant. Teraz znajdziemy tego czwartego przestępcę oraz dotrzemy do Jaguara. Wygraliśmy bitwę, wygramy też całą wojną – powiedział Valdez...

Dwie godziny później.

Bar „Cardera”.

Jaguar i Linares byli już po kilku głębszych, ale wciąż rozmawiali na temat swoich przyszłych planów.

- Ty zabijesz tego Rafaela i kogo tam jeszcze chcesz... Z kolei ja mam na oku dwie piękne kobiety i również się nimi zajmę. Ale w nieco inny sposób – powiedział pijany Linares.
- Inny nie znaczy lepszy przyjacielu. Gwałt boli bardziej niż szybka śmierć. Tobie tylko jedno w głowie. Przez tyle lat nie przepuściłeś żadnej spódniczki. Wszystko przez siłę... Oj Linares... dałbyś już sobie spokój – odparł Jaguar.
- I kto to mówi? Sam również dokonywałeś tych niechlubnych wg ciebie czynów, a nagle mnie krytykujesz? Nie mięknij tak na starość Leoncio, bo rzeczywiście niedługo wpadniesz. Gdzie się podział prawdziwy Jaguar? Uszło z ciebie powietrze czy co?
- Nic ze mnie nie uszło. Jestem nieśmiertelny i ponadczasowy. Przekonasz się niedługo jak triumfalnie powrócę na scenę. Z pomocą moich kompanów oczywiście...

W tej chwili barman podgłośnił telewizor który znajdował się w barze. Właśnie nadszedł czas najnowszych wiadomości.

- Policja zastosowała dziś obławę na czterech groźnych przestępców poszukiwanych od wielu lat za przeróżne zbrodnie. Doszło do ostrej wymiany ognia w jednej z knajp gdzie przebywali poszukiwani. Trzech z nich zginęło na miejscu. Ich nazwiska to Morales, Pedrano i Roldan. Jedynie Ivan Castanez zdołał uciec. Policja poszukuje rannego mężczyzny. Bandyci powiązani są z tzw. „grupą Jaguara”. Ich szef Leoncio Pena pseudonim „Jaguar” wciąż jest na wolności. Komendant policji Gustavo Valdez twierdzi, że po rozbiciu bandy złapanie Jaguara pozostaje tylko kwestią czasu...

Jaguar i Linares byli w szoku usłyszawszy najnowsze wiadomości. Sam Jaguar nie krył rozgoryczenia.

- Co to półgłówki i debile! Przesiadywanie w knajpach tak właśnie się kończy! Dali się złapać i zabić jak dzieci!
- Spokojnie. To nawet dobra dla ciebie wiadomości. Przecież policja wyręczyła cię pozbywając się tych kretynów. Najwyraźniej nie zdążyli sypnąć na twój temat ani słówka skoro dalej ogłaszają w telewizji twoje poszukiwania – zauważył Martin.
- Trzech zginęło, ale Castanez uciekł. On jako jedyny z tej grupy nie jest aż takim idiotą na jakiego wygląda. Może zrobić różne głupoty. Chociaż pewnie przyjdzie skamlać do mnie o pomoc albo da nogę zagranicę. Jedno jest pewne – nie powinienem teraz nikomu ufać. Najchętniej sam bym go zabił! Nie trawię takich nieudaczników! A policja nazywa ich członkami mojej grupy! Co za żenada! Valdez triumfuje, ale tylko chwilowo. Ja nie dam się złapać tak łatwo jak oni. Nigdy! – powiedział Jaguar.

Centrum mody.

- Coś mi się zdaje, że znowu widzę twojego ukochanego mężusia. Powiedz mu kiedyś, że musi skończyć z tymi bezustannymi wizytami w czasie naszej pracy – powiedział stanowczo Marco.
- Zaraz mu powiem do słuchu – odparła Monika.
- Chciałbym to zobaczyć...

Po chwili...

- Czego chcesz Raul? To już jest męczące...
- Chcę tylko z tobą porozmawiać kochanie. Skoro kwiaty nie pomagają, to może pomoże szczera rozmowa – zaproponował Raul.
- Niech ci będzie. Byle szybko. Masz tylko pięć minut.
- Mówiłem to sto razy, ale powtórzę ci raz jeszcze. Nic mnie nie łączy z Sandrą, a kocham tylko ciebie. Może ona ma wobec mnie jakieś zamiary, ale to tylko złudzenia z jej strony. Ja nie dam się nikomu omotać... nikomu oprócz ciebie kochana żono. Jeżeli w dalszym ciągu mi nie wierzysz, to po prostu się rozstańmy... Ja naprawdę jestem z tobą szczery. Mogę cię błagać o przebaczenie, spać na kanapie, padać na kolana, ale po co i jak długo? W ostateczności mogę pracować z inną sekretarką, a Sandra będzie pracować tylko dla ojca. Co ty na to?
- Dobrze...
- Ale co to dobrze?
- To nie jest konieczne... Wierzę ci i przepraszam... Byłam nieznośna... Wiem, że przesadziłam, ale może to było nam potrzebne...
- Odrobinę zazdrości nigdy nie zaszkodzi, ale...
- Wiem... Nie musisz kończyć. Nie mam już czasu na pogawędki, ale możesz dziś wrócić z kanapy na dole do sypialni na górze...
- I to chciałem usłyszeć kochanie! Kocham cię! – Raul z radości pocałował żonę.
- Jesteś niemożliwy...
- Wiedziałem, że co ma wisieć nie utonie – cieszył się Raul na myśl o wieczorze...

Spoglądający na radość małżonków z daleka Marco tylko się uśmiechnął.

- Oni są niesamowici. Takie papużki-nierozłączki. Jak to mówią? Kto się czubi ten się lubi... Ale oni się nawet więcej niż lubią – pomyślał Marco...

Mieszkanie Sandry.

- Wiesz od Raula kiedy dokładnie odbędzie się ten podwójny ślub? – zapytała Vanessa.
- W następną sobotę – odparła chłodno Sandra.
- Czyli mam niewiele czasu. Zaledwie półtora tygodnia. Chociaż nie muszę nic robić wcześniej. Po raz drugi upokorzę Lindę i Miguela w dniu ich ślubu. Będzie powtórka z rozrywki.
- Zamierzasz znów porwać małego Diega?
- Nie tylko. Zabiję jego matkę, a Miguelowi daruję życie aby mógł patrzeć na klęskej jego rodzinki...
- Nie wiem czy nie powinnaś mimo wszystko skonsultować tego z Jose Manuelem. Pamiętaj, że on nie chce zrobić krzywdy Miguelowi, lecz Lindzie i Juanowi Cordillo.
- Niech się zajmie przerywaniem ślubu Luisy i Juana. Mam gdzieś tych idiotów. Najważniejsi są dla mnie Linda, Miguel i Diego. Zamienię ich ślub w prawdziwe piekło. I nie obchodzi mnie czy stary Vellasquez mi w tym pomoże czy nie – powiedziała Vanessa...

Firma Vellasquezów.

- Co z tobą tato? Jesteś bardzo blady i wyglądasz jak siedem nieszczęść. Coś ci dolega? – zapytał Armando.
- To tylko przemęczenie synu. Wszystko jest w najlepszym porządku – odparł Jose Manuel.
- Mam nadzieję, bo teraz czeka nas trudna walka z naszymi wspólnymi wrogami. Musisz być silny...
- Będę, ale ty nie musisz się w to mieszać...
- Co takiego? Nie rozumiem...
- Już wystarczająco mi pomogłeś... Intrygi i przestępstwa to nie jest dobre życie dla ciebie. To nie jesteś taki i nigdy nie będziesz. Bardzo mi pomogłeś i wiem, że nigdy byś mnie nie zranił, ale musisz wiedzieć kiedy przestać szarżować – powiedział Jose Manuel.
- Jest już za późno... Jesteś cieniem własnego siebie ojcze... Niedługo padniesz i nie będziesz zdolny do niczego. A wtedy ja przejmę twoją firmę i wymażę twoje osiągnięcia z pamięci. Nadejdą rządy twojego syna. Nawet nie wiesz do czego mnie doprowadziłeś. Jest gorzej niż myślisz. Ja nie jestem taki jak ty. Ja jestem dwa razy gorszy od ciebie – pomyślał Armando...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola3265
Motywator
Motywator


Dołączył: 18 Kwi 2008
Posty: 236
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:24:45 13-06-08    Temat postu:

czyżbu Joes Manuel sięzmienił
mama nadzieje że Vanessa nic nie zrobi Lindzie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:40:16 13-06-08    Temat postu:

Świetny odcinek zresztą jak zwykle
Jestem w szoku po rozmowie JM z Evą. On chyba się zmienił i chciał uratować Armanda, żeby się nie stał taki jak on. Ale chyba jest juz za późno. Wnioskuje to po ostatniej scence między nimi. Armando jest okropny.
Vanessa ma własny plan chce zabić Lindę i porwać Diega. Oby jej się to nie udało.
Jaguś zobaczył,w tv że jego kompani nie żyją był wściekły.
Linda i Luisa były złe na swoich ukochanych, że się pakują w jakieś kłopoty.
Dobrze że chociaż Monika i Raul się pogodzili. Monika przyznała, że trochę przesadziła z tą zazdrością. Mam nadzieję że teraz już między nimi będzie dobrze.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 15:00:59 14-06-08    Temat postu:

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

176 ODCINEK

Firma Vellasquezów.

- Skoro mówisz, że tylko ja cię nie zawiodłem to powinieneś coś jednak dla mnie zrobić – powiedział Armando.
- Co takiego? – zdziwił się Jose Manuel.
- Jesteś już w pewnym wieku, w którym ciężko ci będzie podejmować ważne dla firmy decyzje. Nie zrozum mnie źle, chcę abyś był w formie jak najdłużej, ale możesz postawić w firmie na mnie.
- Nie rozumiem...
- Nigdy nic od ciebie nie chciałem. Twoja rodzina nie zna tego sekretu, ale nie sądzisz, że też mi się coś należy od życia? Ja mogę w odpowiednim czasie zastąpić cię na stanowisku szefa firmy.
- To nie jest dobry pomysł...
- Dlaczego. Wątpisz we mnie?
- Nie o to chodzi. Mam złe wspomnienia związana z przekazywaniem firmy komukolwiek. Niewiele brakowało aby ten łotr Fernando Ayala stał na jej czele...
- Ayala to była kanalia, ale ja to co innego – powiedział Armando.
- Na razie żyję i mam się dobrze – westchnął Jose Manuel przypomniawszy sobie o swojej chorobie. Pewnie chciałbyś abym zapisał ci firmę w testamencie, co? Nie spodziewałem się tego po tobie...
- To nie tak...
- Mam oprócz ciebie jeszcze troje dzieci. Miguel, Raul i Luisa już są w tej firmie i będą w niej dalej. Być może podzielą się władzą w firmie...
- Nie rozumiem cię. Oni zawiedli cię... Przez całej życie zmarnowali nadzieje które w nich pokładałeś. A ja jestem gorszy tylko dlatego, że jestem dzieckiem służącej? Tylko dlatego, że masz syna z nieprawego łoża?
- Uspokój się Armando! Zastanowię się nad tym co mówisz, ale niczego mi nie narzucaj. Wszystko w swoim czasie. Ja tu podejmuję decyzję i uszanujesz każdą z nich.
- Jeszcze zobaczymy – pomyślał Armando.
- On jest bardziej chciwy niż myślałem. Trzeba będzie to inaczej rozegrać – pomyślał Jose Manuel...

Mieszkanie Lucii.

- Witaj kochanie. Czekałam na ciebie – powiedziała Lucia na widok Jaguara.
- Akurat – odparł Jaguar.
- Czemu jesteś dziś nie w humorze?
- Nie udawaj. Jesteś dziennikarką i wszystko wiesz. Trzech moich ludzi zginęło. Mam nadzieję, że to nie twoja sprawka i to nie ty naprowadziłaś policję na ich trop.
- To nie ja! Przysięgam! Znam twoją karierę przestępczą, ale nie znam twoich kolesiów. Uwierz mi, nie mam z tym nic wspólnego.
- Wierzę ci... Wszystko się wali... Lepiej żebyś mnie nie zdradziła, bo załatwię każdego kto mi stanie na drodze. Bądź ze mną, bo nadchodzą ciężkie czasy i niewielu wyjdzie z tego piekła żywych. Zobaczysz...
- Jeden z nich przeżył i uciekł. Co zamierzasz?
- Nie twój interes. Będę musiał go odnaleźć, bo Castanez nie chce się ze mną kontaktować. Tak czy inaczej jego los nie będzie za wesoły. Odpowiada za klęskę całej mojej bandy – powiedział Jaguar.

Szpital.

- Co ty tu robisz? – zapytał zaskoczony Carlo.
- Jak to co? Przyjechałam razem z bratem jak tylko dowiedziałam się co ci się stało – odparła Vicky powodując uśmiech na twarzy policjanta.
- On uratował mi życie ryzykując własnym. Chyba kiedyś wygryzie mnie ze stanowiska – żartował Gustavo.
- Co z Castanezem?
- Niestety poszukiwania nie przynoszą żadnych efektów. Zapadł się pod ziemię. Nasza akcja zakończyła się sukcesem, ale z drugiej strony poprzez śmierć kompanów Jaguara wciąż nic nie wiemy. Nie zdążyli albo nie chcieli go wsypać. Nie wiemy gdzie przebywa. Tkwimy bez przerwy w martwym punkcie. Jego banda to tylko pionki w całej tej grze. Najważniejsze aby znaleźć Jaguara i zamknąć starego Vellasqueza. Nie spocznę póki tego nie zrobię – oznajmił Valdez.
- Niech pan otworzy kopertę od Cristiny Vellasquez...
- Nie mogę. Dałem jej słowa. Trzeba szukać innych sposobów...
- A co ze sprawą detektywa Martina Linaresa panie komendancie?
- To samo. On również jest wspólnikiem tej słynnej dwójki. Jak tylko dowiedzieliśmy się co z niego za ziółko nie pokazał się już z powrotem.
- Tacy jak on na pewno jeszcze wrócą. Gwarantuje to panu – powiedział Carlo...
- Nie męcz go już Gustavo. Nie widzisz, że jest osłabiony? – wtrąciła Vicky.
- Widzę, że zarówno on jak i ty chcecie pobyć sami. Ja zajrzę do swojej kobiety, a wy nie przeszkadzajcie sobie gołąbeczki – stwierdził Gustavo...

Kilka godzin później.

Rezydencja Vellasquezów.

- Widzę, że się pogodziliście – uśmiechnęła się Cristina na widok szczęśliwych Moniki i Raula.
- Ma się ten dar przekonywania – odparł zadowolony Raul.
- Uważaj, bo jeszcze zmienię zdanie – śmiała się Monika.
- Żadna kobieta w mojej sypialni nigdy nie zmienia zdania...
- Znowu zaczynasz...
- Chyba się nie obrazisz...
- Dzisiaj puszczę w niepamięć każdą twoją bzdurę...
- Chodźmy na górę...
- Zaraz do ciebie pójdę. Zapomniałabym... Masz gościa – zwróciła się Monika w kierunku Cristiny.
- Ja?
- Tak. Czeka w salonie...

Po chwili Cristina poszła do salonu i zobaczyła czekającego tam Alfredo Martineza.

- To pan? Co pan tu robi? – spytała zaskoczona Cristina.
- Postanowiłem panię odwiedzić. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – odparł Alfredo.
- Skądże znowu. Tacy ludzie jak pan są zawsze mile widziani. Proszę się rozgościć. Czego się pan napije? Kawa, herbata, coś mocniejszego?
- Herbatę poproszę.
- Służba zaraz przyniesie. Co pana do mnie sprowadza?
- Postanowiłem panią odwiedzić, bo spotkało mnie niebywałe szczęście gdy ostatnim razem się z panią widziałem. Jako przyjaciel, bo mam nadzieję, że nim dla pani jestem mógłbym częściej panią odwiedzać. Co pani na to?
- Po pierwsze... Skończmy z tym pan i pani... Mówmy sobie na ty. Jestem Cristina.
- Alfredo...
- Po drugie jest pan... to znaczy jesteś... ojcem przyjaciółki mojej przyszłej synowej, więc już to obliguje cię do wizyt w moim domu. Chcę jednak zastrzec, że przynoszę pecha mężczyznom. Moje małżeństwo to od lat jedna wielka farsa, a inni mężczyźni też albo mieli pecha albo po prostu mieli mnie dość – śmiała się Cristina.
- Wynika z tego, że byli zupełnie niemądrzy. Nie można odtrącać takiej kobiety jak ty. To niedopuszczalne – przyznał Alfredo...

Mieszkanie Luisy.

- Muszę już iść kochanie choć chciałbym zostać. Dziwię ci się, że wolisz tu mieszkać sama niż w rezydencji. Po ślubie znajdziemy sobie porządne lokum. Wybacz, ale ten dom przypomina mi tego łotra Fernanda – powiedział Juan.
- Rozumiem cię doskonale. Wolę mieszkać jednak tutaj niż narzucać się rodzicom. Poza tym w rezydencji mieszkaja też Monika i Raul, więc sam wiesz... A ślubu również nie mogę się doczekać co nie zmienia faktu, że mógłbyś zostać – odparła Luisa.
- W sumie już i tak grzeszyłaś ze mną wcześniej...
- Jak śmiesz! Ja zawsze jestem grzeczna...
- Chyba nie dzisiaj. Kusisz mnie i to bardzo...
- I tak ma być mój przyszły mężu...

Juan nie wytrzymał uwodzenia Luisy i po chwili zaczął ją namiętnie całować. Nie pozwolił aby została sama tej nocy – jednej z ostatnich przed ich ślubem. Zakochani promieniowali szczęściem. A kulminacja ich szczęścia miała nastąpić już za niewiele ponad tydzień...

Mieszkanie Lindy i Miguela.

Linda i Miguel także wiele przeszli przez ostatnie dni. Leżali obok siebie w łóżku a przy nich mały Diego... choć już nie tak mały na jakiego wygląda. Chłopczyk rósł w zawrotnym tempie budząc tylko radość i podziw swoich rodziców.

- Zanim się obejrzysz zacznie chodzić – powiedział Miguel.
- Już prawie to robi. Mówi, a chodzenie to kwestia czasu. Niedługo się nauczy – odparła Linda.
- A później jak dorośnie to nauczę go chodzić na dziewczyny. Musi być taki sam jak jego ojciec.
- Ja ci dam! Będzie porządnym chłopakiem! Nie będzie kobieciarzem tylko znajdzie sobie jedną, odpowiednią dla niego dziewczynę.
- Coś sugerujesz?
- Owszem. Jak ja wytrzymuję z jego ojcem? Sama nie wiem...
- Za bardzo mnie kochasz. Oto recepta. Tak jak ja ciebie... Żarty żartami, ale tak powinno być zawsze. Tylko my i nasz synek. Znając życie nie raz jeszcze będziemy mieli kłopoty, ale przezwyciężymy je. Oby tylko nic nie przerwała naszego ślubu. Sam zaczynam się już bać.
- A ja nie. Skoro nie zginęliśmy od ognia to już nikt nas nie skrzywdzi. Zło przegra abyśmy mogli w końcu być szczęśliwi... razem z naszym dzieckiem – powiedziała Linda tuląc się do swojego ukochanego...

Mieszkanie Ricarda.

- Nie ma mojego siostrzeńca? – zapytał Linares.
- Pojechał na zakupy. Za chwilę wróci – odparła Veronica.
- Rozumiem. Teraz nie mam za wiele czasu, ale mam pewną pilną sprawę do ciebie. Chciałbym spokojnie porozmawiać, ale tylko z tobą. Bez obecności Ricarda. Mam nadzieję, że się nie obrazisz...
- Skądże znowu. O co chodzi?
- To długa historia. Jutro ci wszystko opowiem. Będziesz w tym miejscu jutro po południu? – zapytał Martin podając na kartce adres i miejsce spotkania.
- Nie ma problemu. Po co jednak ta tajemniczość w pana głosie?
- Jaka tajemniczość. To jest związane i z tobą i z twoim chłopakiem, ale dowiesz się wszystkiego jutro. To będzie miła niespodzianka. I nie mów nic o tym Ricardowi.
- Jak pan chce...
- Dziękuję ci. To czekam na ciebie jutro we wskazanym miejscu.
- Dziwne to wszystko... O co mu chodzi? Jaka niespodzianka dla mnie i Ricarda? Czemu on ma o niczym nie wiedzieć? – zastanawiała się Veronica.
- Już wpadła w moje sidła. Teraz tylko zwabię w to odludzie Lorenę i będę miał dwie pieczenie przy jednym ogniu – zacierał ręce Linares...

Tymczasem...

Okolice mieszkania Rafaela Marquesa.

- Nareszcie odzyskałem sens w swoim życiu. I to wszystko dzięki Gracieli Guerrero. Ta wariatka spowodowała, że mogłem spotkać się z Deborah i Rosą. I mimo, że nie odzyskam już jej to przynajmniej mogę mieć przy sobie swoją córkę. Mam możliwość naprawy swoich błędów. To jest niesamowite – myślał Rafael spacerując niedaleko swojego domu.
- Rafael Marques? – zapytał nagle pewien mężczyzna.
- Tak, to ja. O co chodzi?
- A więc to ty jesteś tym bohaterem? Najpierw uratowałeś Deborah osłaniając ją własnym ciałem przed Gracielą Guerrero, a ostatnio wyciągnąłeś z pożaru rodzeństwo Cordillo. Prawdziwy bohater z ciebie.
- Kim pan jest? O co panu chodzi?
- Powinieneś dostać jakiś order za waleczność i wspaniałą postawę. I może dostaniesz, ale pośmiertny.
- Co takiego?
- Uratowałeś innych, ale nie uratujesz siebie. Ratując tych dwojga podpisałeś na siebie wyrok śmierci.
- Co robisz?
- To co uważam za stosowne. Adios bohaterze – powiedział Jaguar strzelając trzy razy w kierunku swojego rozmówcy.

Jaguar podszedł do swojej ofiary i upewnił się, że nie żyje.

- Tak kończą ci którzy wprawiają mnie w zły humor. Biedna Rosa... a tak się do ciebie przywiązała... Nie trzeba było wpychać nosa w nieswoje sprawy Rafaelu. Teraz wszyscy będą wiedzieli, że wróciłem do gry, a żarty się skończyły – powiedział Jaguar...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natka***
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 6770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:48:15 14-06-08    Temat postu:

Odcinek 175
Nie pomyślałabym, że to właśnie Evie, jako pierwszej Jose Manuel wyzna, że jest śmiertelnie chory. Szkoda, mi biedaczka Choroba chyba sporo mu uświadomiła skoro chce by Eva ratowała ich syna. Nie chce, aby Armando podążył jego śladami i skończył tak jak on sam. Ciekawe czy Eva zdoła uratować swojego syna
Linda i Luisa były złe na Juana i Miguela. Nic dziwnego w końcu od akcji takich jak ta z kompanami Jaguara są policjanci a nie jak to stwierdziła Linda "Chętni śmiałkowie".
Już rozpoczęły się poszukiwania Castaneza. Oby on gdzieś dobrze się ukrył...
Gustavo jest pewny, że jeśli wygrali bitwę to wygrają też całą wojnę Poczekamy, zobaczymy...
Z Jagiego i Linaresa to nieźli przyjaciele. Do tego oboje planują niedaleką przyszłość. Pociesza mnie fakt, że nasz nieśmiertelny i ponadczasowy Jaguar niedługo ma zamiar powrócić na scenę.
Jagi i Linares mieli okazję zobaczyć w telewizji najnowsze wiadomości. No i dzięki temu Leoncio wie już o śmierci swoich kompanów... Jagi oburzył się, że tych nieudaczników policja nazwała członkami jego grupy Mam nadzieję, że wizja Leoncia się sprawdzi i co za tym idzie Castanez przyjdzie do niego, a nie wymyśli jakiejś głupoty...
Oj ten Jagi. Mówi, że przesiadywanie w knajpach tak się kończy a sam w najlepsze siedzi teraz w jakimś barze
No nareszcie doszło do pojednania Raula i Moniki! Już myślałam, że to nigdy nie nastąpi. Raul może w końcu przenieść się z kanapy na dole do sypialni na górze - i to chyba najbardziej go cieszy
Vanessa planuje upokorzyć Lindę i Miguela w dniu ich ślubu, taka powtórka z rozrywki... Tyle, że ta wariatka chce nie tylko porwać Diega, ale i zabić Lindę Ta mumia nawet nie ma zamiaru poinformować o swoich planach Jose Manuela
Jose Manuel sam powiedział don Armanditowi, że nie powinien mieszać się w walkę z ich wrogami. Niestety, Armando ma już inne plany Zamierza niedługo przejąć firmę Vellasquezów i wymazać wszystkie osiągnięcia ojca.
O ja nie mogę! Armando stał się gorszym człowiekiem niż jego ojciec... O8 Teraz to już nawet Eva niewiele pomoże
Odcinek 176
Jak pomyślał tak zrobił. Don Armandito już podsunął ojcu rozmowę na temat jego przyszłego szefostwa w firmie. Na całe szczęście Jose Manuel nie ma zamiaru popełnić tak ogromnego błędu. Ciekawe, co będzie dalej Armando pewnie tak łatwo nie odpuści...
Jaguar znowu odwiedził Lucię. Nawet pomyślał, że to ona mogła mieć coś wspólnego ze złapaniem jego kompanów.
Vicky przyjechała z bratem do szpitala, gdy tylko dowiedziała się, co się stało Carlo.
Na całe szczęście jak narazie poszukiwania, Castaneza nie przynoszą żadnych efektów. Ivan na szczęście zapadł się pod ziemię
No proszę, proszę Cristinę odwiedził Alfredo Alfuś ma zamiar częściej odwiedzać panią Vellasquez Nawet przeszli już na ty. Chyba Martinezowi Kryśka wpadła mu w oko. Oby biedak nie skończył jak jej poprzedni wielbiciele.
Co tu dużo mówić u Luisy i Juana istna sielanka. Już za przeszło tydzień będą mężem i żoną
Mały Diego jeszcze nie chodzi, ale jego kochani rodzice już planują mu przyszłość Tworzą w trójkę taką fajną kochającą się rodzinkę.
Miguel obawia się, że coś może znowu przerwać ich ślub, za to Linda jest całkowicie spokojna. Uważa, że jeśli nie zginęła od ognia - już nikt jej nie skrzywdzi. Biedna nawet nie wie, że Vanessa jest na wolności i planuje zemstę...
Oj ten Linares. Veronica niczego nie podejrzewając wpadła w jego sidła, została jeszcze Lorena... Mam jednak nadzieję, że plany Linaresa się nie powiodą
Oj ten Jagi! W końcu wrócił do gry tyle, że przez to Rafuś musiał pożegnać się z życiem Niestety widocznie tak giną ci, którzy wpychają nos w nie swoje sprawy. Rafael dostał trzy kulki i Adios na pożegnanie...
Podsumowując: Oba odcinki rewelacyjne Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:32:23 14-06-08    Temat postu:

Świetny odcinek
Armando jest chciwy i JM to zauważyl, ciekawe jaką podejmie decyzje w związku z firmą?
Vicky odwiedziła Carla w szpitalu. Może w końcu coś będzie między nimi. Już nie mogę się doczekać.
Do Cris przyszedł Alfredo. No.no. Szykuje sie romans.
Miguel i Linda są szczęśliwi. Mają nadzieję że nikt i nic nie zmąci ich ślubu.
Jaguar strzelił do Rafaela i go zabił ale czy na pewno? Z jego pechem nic nie wiadomo. Sprawdzał czy nie żyje, ale może w tez się pomylił.
Martin realizuje plan gwałtu na Lorenie i Veronice. Mam nadzieję że mu się to nie uda.
Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:56:34 14-06-08    Temat postu:

oba odcinki boskie

odc.175
no proszę dosyć że JM przyszedł do Evy zeby chroniła Armanda przed złe, to jest narazie pierwszą osobą której mówi o śmierteknej chorobie
ale Armando się nie przejmuje ojcem..szkoda, chce być jeszcze gorszy od niego i narazie wszystko idzie w tą stronę...
Jaguar i Linares bardzo się zaprzyjaźnili, i gadają sobie przy alkoholu..hehe
Jaguar pragnie zlikwidować Rafaela, a Linares zająć sie Lore y Veronicą...
super scenka z Raulem y Monicą, w końcu się pogodzili, jak o Marco powiedział kto sie lubi ten się czubi, ale oni bardziej się lubią
Jagi już wie że trzech jego ludzi nie żyje...no ciekawe co zrobi..chyba ma pewne obawy..
do ślubu LyM coraz bliżej, Vanne knuje, chce zabić Lindę, i zabrać małego Diega..ale nie może jej się to udać..

odc.176
no ładnie Armanowi zależy oczywiście tylko na firmie ojca...ale JM ma jeszzcze trójkę dzieci..ciekawe co zrobi..
fajna scenka z Vicky y Carlo, fajnie że go odwiedziła w szpitalu )
no i supcio scenka z Raulem y Monią, którzy już się pogodzili a Kris ma gościa jet nim Alfredo, który jest wyrażnie zauroczony kobietą, i dobrez, bardzo mi sie to podoba
szczęśliwi są również Juan z Luisą, a za niedługo ma być ślub..
to samo Linda z Miguelem y Diegiem..oby to szczęście trwało wiecznie
ojej Vero w opalach i to wielkich, nie moze isc sama na spotkanie z Linaresem...
wow ale koncowka, Jaugar zabija kolejną osobe tym razem Rafaela... szkoda go, wiele dobrego zrobił dla innych..

czekam na kolejne odcinki, pozdrawiam )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:15:21 14-06-08    Temat postu:

Bonusowy odcinek

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: a_moniak, basia 871 oraz Natka***

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

177 ODCINEK

Na drugi dzień.

Komisariat policji.

- Dobrze, że pan jest panie komendancie – powiedział Carlo.
- A ty co tu robisz? Nie powinieneś leżeć w szpitalu? – zdziwił się Gustavo.
- Wypisali mnie dzisiaj rano na moją własną prośbę. Oczywiście chcieli żebym został jeszcze kilka dni, ale czuję się dobrze i chcę jak najprędzej wrócić do pracy.
- Na moje oko to moja siostra, a nie praca jest przyczyną dlaczego tak szybko wstałeś ze szpitalnego łóżka, co?

W tej chwili wszedł do biura policjant z niedobrymi wiadomościami.

- Co się stało Arturo? – spytał Gustavo.
- Mamy trupa znalezionego w okolicach swojego mieszkania. Dostał trzy kule. Był bez szans. To musiała być robota profesjonalisty. Powinien pan tam pojechać panie komendancie.
- Chwileczkę... Czemu jesteś tak zdenerwowany? Codziennie zdarzają się morderstwa, więc...
- Ale pan znał tego człowieka. Przynajmniej tak mi się wydaje.
- O kim mówisz?
- Denat to pan Rafael Marques...
- O mój Boże... tylko nie to... Jedziemy na miejsce zbrodni. Szybko!
- Kolejna zbrodnia... I obawiam się, że nieprzypadkowa – pomyślał Carlo...

Mieszkanie Manola.

- Niesamowite. Przyszedł pan jednak. Tyle dni nie dawał pan znaku życia. Rozumiem jednak pana bez słów. Nie musi pan mnie przepraszać. Najważniejsze, że pan wrócił i znów zapanuje między nami zgoda. Jestem gotowy na kolejne pana rozkazy – powiedział Jaguar.
- Jaka zgoda? Przyszedłem tylko aby potwierdzić moje słowa o końcu naszej współpracy – odparł chłodno Jose Manuel.
- Chwileczkę. Niech mi pan da przynajmniej dokończyć wątek. A więc wczoraj zlikwidowałem jednego z naszych wrogów. Zabiłem Rafaela Marquesa... Spokojnie – na pewno nie żyje. Sam siebie nie uratował. Sprawdziłem to dokładnie. I co pan na to?
- Wielkie mi bohaterstwo. Ten człowiek to żaden nasz wróg. To tylko pionek który zawadzał...
- Niech pan sobie nie kpi...
- Nie kpię, ale śmierć tego człowieka wcale nie posuwa nas do przodu.
- W sumie ma pan rację, ale musiałem to zrobić. Chciałem się zemścić na nim z wielu powodów. Po pierwsze za to, że uratował życie Deborah, a potem Cordillom. Po drugie jego śmierć to cios w kierunku Deborah i jej córki, a od dawna pragnęliśmy na nich zemsty. A po trzecie sprawdziłem swoją formą i mogę powiedzieć bez ogródek, że wróciłem do dobrej dyspozycji. Niech pan się rozchmurzy i wyda mi kolejne rozkazy. Teraz czas na Cordillów, prawda?
- Sam nie wiem...
- Przesłyszałem się? Jak to pan nie wie. Co z panem? Poprowadzi pan do ołtarza Luisę? A może da błogosławieństwo Miguelowi? Albo wypije za zdrowie nowożeńców podczas wesela? Pogięło pana? Mamy mało czasu na działanie... A właśnie – co z pana zdrowiem? Czym spowodowane były te bóle głowy?
- Tak jak się spodziewałem – stres i przemęczenie. To nic takiego – skłamał Jose Manuel.
- Proponuję panu machnąć ręką na tych naszych wspólników i we dwójkę obmyślić koniec rodzeństwa Cordillo. Jak mam to zrobić? Wrócę do łask... ma pan jakiś plan?
- Mnie się pytasz o plan? Przecież to ty jesteś od mokrej roboty!
- Teraz pan mówi rozsądnie. Plan zabicia tych dwojga dalej aktualny?
- Tak. Zabij ich w dowolny sposób. Skontaktuję się z tobą za jakiś
czas – powiedział wychodząc Jose Manuel.
- Co z ojcem chrzestnym? Niby nas odwiedził, ale jest jakiś przygaszony i dziwny – zauważył Manolo.
- Też na to zwróciłem uwagę. To mi się nie podoba. Może to wszystko go przerosło. Ale nie obchodzi mnie czy on chce zabić tych przeklętych Juana i Linde czy nie. Zrobię to po swojemu, bo mam z nimi porachunki. Zadam ostateczny cios już niedługo – powiedział Jaguar.

Mieszkanie Luisy.

- Spójrz która godzina! Muszę dziś jechać do pracy – powiedziała Luisa wyłączając budzik.
- A ja muszę jechać do kancelarii... Widzisz co ze mną robisz? Przez ciebie zaniedbuję swoje obowiązki – odparł Juan.
- Nie rozmawiam z tobą. Muszę się ubierać. Puść mnie wariacie!
- Wiesz co kochanie... Tak sobie myślę, że w końcu wszystkim nam zaczęło się układać... U nas wszystko gra, to samo u Lindy i Miguela... Ciekawe czy Monika przestała się gniewać na Raula. Jak sądzisz?
- Chyba udało mu się ją przebłagać. Mój brat jest zwariowany, ale kocha swoją żonę. Oni się kochają i nie mogą bez siebie żyć. Oby jednak tych ich kłótni i nieporozumień było jak najmniej – powiedziała Luisa...

Rezydencja Vellasquezów.

- Jesteś wreszcie Moniko. A gdzie twój mąż? Ile mamy na niego czekać ze śniadaniem? – zapytała Cristina. Już i tak jest za późno na śniadanie...
- Śpi jeszcze... Niestety nie jest z niego ranny ptaszek – odparła Monika.
- Coś o tym wiem... Trudno zjemy bez niego. Ale przynajmniej się wczoraj ładnie pogodziliście, prawda? A zresztą to nie sprawa teściowej żeby się o takie sprawy pytać...
- Pogodziliśmy się i mam nadzieję, że więcej nie będziemy mieli takich cichych dni... Pozwól teraz, że ja jako synowa o coś spytam...
- O co?
- O tego tajemniczego gościa który do ciebie przyszedł wczoraj. To ojciec Claudii, prawda?
- Tak, ale co z tego?
- Nie udawaj proszę. Od razu widać, że wpadłaś temu mężczyźnie w oko.
- Daj spokój...
- Naprawdę tak jest... Nie przejmuj się Jose Manuelem. Wiem, że miałaś przykre doświadczenia z tym całym Javierem, ale nie odrzucaj mężczyzn. Jeszcze możesz być szczęśliwa. Posłuchaj rady swojej synowej...
- To miłe z twojej strony, ale sama nie wiem co powinnam, a czego nie powinnam teraz robić – westchnęła Cristina...

Okolice mieszkania Rafaela Marquesa.

- Okropna sprawa – powiedziała Carlo.
- Właśnie widzę... Aż przykro patrzeć. To był tak dobry człowiek,
a został zmasakrowany. Niby był moim rywalem, ale zostaliśmy przyjaciółmi. Biedna Deborah i Rosa – stwierdził Gustavo.
- Proszę zobaczyć co znaleziono przy ofierze. Kolejny list...

Gustavo przeczytał list który znajdował się zaraz przy martwym Rafaelu...

- Tak skończył superbohater, który ratował wszystkim życie. Swojego nie zdołał. Został zabity z wielu powodów. Także ze wściekłości po tym jak rozprawiłeś się z moimi ludźmi Valdez. Pokonałeś tych idiotów, ale mnie nigdy ci się nie uda pokonać. Dopisz kolejną ofiarę do imponującej już mojej listy. Wróciłem do gry, a to jeszcze nie koniec przedstawienia. Strzeżcie się wszyscy. Ty, twoja kochanka i jej córka oraz Cordillowie. Następny cios już niedługo. Trzymaj się Valdez. Twój śmiertelny wróg Leoncio Pena...

Gustavo aż podarł list z wściekłości. Był rozgoryczony kolejną kpiną jaką zademonstrował w liście Jaguar, ale przede wszystkim tym, że Deborah i jej córka straciły bliską im osobę...

- To znowu on... Zawsze będzie mnie prześladował!
- Zapewniam pana, że to jego ostatnie morderstwo. Już nikogo nie skrzywdzi – powiedział Carlo...
- Muszę powiadomić Deborah. Nie będzie to łatwe, ale nie mam innego wyjścia – oznajmił Gustavo...

Kilka godzin później.

Biuro Lindy i Claudii.

- A gdzie twoja Veronica? – zapytała Claudia.
- Nie wiem – odparł Ricardo.
- To jak ty ją pilnujesz. Powinna pracować...
- Spokojnie kochani. Veronica zwolniła się wcześniej, bo miała jakieś spotkanie poza miastem – powiedziała Linda.
- Co takiego? A ja nic nie wiem.
- Może przyprawia ci rogi? – żartowała Claudia.
- Nie denerwuj chłopaka przyjaciółko.
- Zaraz do niej zadzwonię. Dziwne to wszystko. Nie wspominała mi o żadnym spotkaniu...
- Może nagle ją coś spotkało?
- Sam nie wiem...

Ricardo próbował zadzwonić do dziewczyny, ale jej komórka nie odpowiadała.

- Spróbuję później – pomyślał...

Tymczasem...

Kancelaria Juana.

- Ktoś dzwoni. Odbierzesz? – zapytał Juan.
- Nie dam radę. Niech Lorena odbierze – odparł Antonio.
- Nie chce wam się zrobić dwóch kroków. Już odbieram – powiedziała Lorena.

Lorena odebrała telefon, ale nie poznała głosu który prześladował ją przez ostatnie lata.

- Czy to pani Lorena Blanco? – zapytał Linares mówiąc przez chusteczkę...
- Tak, to ja...
- Proszę mnie posłuchać. Nie zna mnie pani, ale zarówno ja jak i pani znamy Marco Coracciego, prawda?
- Tak, to mój chłopak. Czy coś mu się stało? Kim pan w ogóle jest?
- Pracuję z nim w branży. On kazał mi do pani zadzwonić. Szykuje dla pani pewną niespodziankę.
- Nie rozumiem. Jaką niespodziankę.
- On jest zwariowany... Tak bardzo panią kocha. Powiedział tylko żebym pani przekazał adres gdzie będzie na panią czekał. Taka koleżeńska przysługa, bo teraz ma on ważną próbę, ale za pół godziny będzie wolny...
- Nic z tego nie rozumiem...
- Gwarantuje, że szykuje on coś specjalnego. Proszę za pół godziny być w tym miejscu...
- To jakieś odludzie...
- Ale romantyczne. Proszę tam być i go nie zawieść. Do usłyszenia!
- Nic z tego nie rozumiem. Co jest grane... Co ten wariat Marco
planuje? – pomyślała Lorena. Muszę tam jechać...
- Coś się stało? – zapytał Antonio.
- Muszę się wyrwać na jakiś czas z pracy. Sprawa osobista...
- Nie ma sprawy. Jakoś sobie poradzimy. Uważaj na siebie – powiedział Juan...

Mieszkanie Deborah.

- Jest Rosa? – zapytał Gustavo.
- Jeszcze w szkole, ale zaraz powinna być... Właśnie czekam na Rafaela. Dziś ma z nią spotkanie, ale jeszcze się nie pojawił – odparła Deborah.
- Ja właśnie w tej sprawie...
- Nie rozumiem...
- Chodzi o Rafaela, ale lepiej usiądź.
- Co się stało? Co z nim?
- Wczoraj wieczorem Rafael został zamordowany w pobliżu swojego domu. Nie miał szans. Zginął na miejscu. To pewne, że zamordował go nie kto inny jak Jaguar. Tak mi przykro...
- Tylko nie to... On tak wiele dla nas zrobił. Biedna Rosa... Życie jest takie niesprawiedliwe – płakała Deborah. Gustavo przytulił ją, bo nic więcej nie mógł w tej chwili zrobić. Strata Rafaela była niepowetowanym ciosem dla Deborah, a co dopiero dla jej córki która jeszcze o niczym nie wiedziała...

Pół godziny później.

- Witaj kochanie. Gdzie się podziewasz? – zapytał Ricardo dodzwoniwszy się w końcu do Veroniki.
- Jadę na spotkanie... Strasznie źle cię słyszę... Nie mogę teraz rozmawiać – odparła Veronica.
- Jakie spotkanie?
- Z twoim wujkiem. Umówił się ze mną w jakiejś ważnej sprawie, ale w strasznie dziwnym miejscu. To zupełne odludzie. Tu praktycznie nie ma wjazdu, a tereny są niebezpieczne. Jakieś bagna widzę w oddali... Nie wiem co mu strzeliło do głowy żeby tu się spotykać...
- Uważaj na siebie! Co on od ciebie chcę...
- Muszę kończyć. Prawie nic nie słyszę – powiedziała Veronica kończąc rozmowę...

Ricardo był wyraźnie zdziwiony tym co powiedziała mu dziewczyma. Nie rozumiem po co jego wujek spotyka się z Veronicą i to jeszcze w tak dziwnym miejscu.

- I co z Veronicą? – zapytała Linda.
- Ma spotkanie z moim wujkiem, ale nie uwierzysz... spotkanie ma miejsce na obrzeżach miasta w okolicach bagien! To chore...
- Rzeczywiście dziwne... Ale co twój wujek może od niej chcieć?
- Nie mam pojęcia co on może od niej chcieć. Mój wujek Martin Linares miewa dziwne pomysły...
- Kto? Martin Linares? Ten detektyw!
- Tak. Skąd wiesz? Znasz go?
- O mój Boże... Veronice grozi śmiertelne niebezpieczeństwo! Martin Linares to gwałciciel! Dlatego zaciągnął twoją dziewczynę w to miejsce. Musisz ją uratować póki nie jest jeszcze za późno! – powiedziała zdenerwowana Linda...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 21:21:01 14-06-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:23:37 14-06-08    Temat postu:

Przepraszam, że post pod postem, ale chciałbym poinformować, że do końca telenoweli pozostało 11 odcinków. Będzie bowiem ich 188
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:28:36 14-06-08    Temat postu:

super odcinek
biedna Deborah i Rosa...szkoda ich bardzo, w końcu Rfael był bohaterem...
ale Jaguar chciał sprawdzić czy nie wyszedł z wprawy, teraz czas na Lindę y Juana...
JM nikomu nie mówi o swojej chorobie... myślałam że Jagiemu powie..
u wszystkich parek istna sielanka )
nawet Monika zauważyła Adolfowi , Kris wpadła w oko
no i zaczyna się akcja z Linaresem , wow będzie sie działo..
Veronica poszła na spotkanie, ale już czuje że to dziwne miejsce, na obrzeżach w pobliżu bagien, Lorenę też udało się mu wybawić...biedne dziewczyny...
ale szybko dowiedzieli się że grozi im niebezpieczeństwo ! oby nie było za późno..

czekam na kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aishwarya
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 16454
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: München
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:52:32 14-06-08    Temat postu:

Nio normalnie niedowiarka... przeczytałam wszystko i jestem pełna podziwu. Tyle akcji jak na jeden dzień to za dużo. Ale ogólnie fajnie, że się coś dzieje... podoba mi się to wszystko. Co do wujka, to jest pizg*** za przeproszeniem... taki stary a tylko zabawy z dziewczynami mu w głowie. Tey nie przesadzam11 odcinków? Czyli niedługo ślub naszej parki.. co do mojej ulubionem LyM to kocham ich mają cudne scenki... a Verke i Ricardi także uwielbiam... jej biedna Vercia...Ricardo nie ogląda TV, że nie wiedział nic o wujciu? Niby wykształcony a nic nie wie- ale oczywiście lubię go... o lol Patricia z Antkiem...nawet fajknie, ale jeśli chodzi o aktora, to go niecierpię... u Raul sobie narobił z Monią...tak to już jest w małżeństwie.. sama się boję co ze mną będzie za pare lat...wszyscy mówią, że moja druga połówka jabłka zbankrutuje i wykończy się psychicznie ze mną.... dobra nie narzekam tyle już, a ty pisz znacznie więcej o VyR!!!!!!!!!!!!!!!!! Rozumie się? To pozdro i do poklikania na gadulcu :* 3maj się
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:45:27 15-06-08    Temat postu:

Fajny odcinek tyle się działo
Jaguś spotkal się z JM i zapytał się go o dalsze plany. JM jest już wszystko jedno. Jaguś zauważył, że coś on się dziwnie zachowuje.
Rafael nie żyje. Debi już wie, ciekawe jak zareaguje Rosa. Na pewno będzie zrozpaczona.
Dobrze że Raul i Monica się pogodzili. Ciekawe czy między Cris a Alfredo coś będzie.
A jednak Martinowi udało się wywabić dziewczyny w jakieś odludzie. Na szczęście Ricardo dodzwonił się do Veronicy o dowiedział się że ona gdzies jedzie, ale nie wie dokladnie gdzie, tylko to, że na jakieś odludzie. Linda mu powiedziała że jego wójek to gwałciciel. Oby udało się obie dziewczyny uratować.
Pozdrawiam i czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 15:28:04 15-06-08    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie komentarze

Pozdrowienia dla takich osób jak: a_moniak, basia 871 oraz Gaby

INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]

178 ODCINEK

Biuro Lindy i Claudii.

- Co ty mówisz? Dlaczego obrażasz mojego wujka? – zdziwił się Ricardo.
- Nie obrażam się, lecz stwierdzam po prostu fakty. Ten człowiek pod przykrywką detektywa dopuścił się już wielu przestępstw jakim były gwałty na kobietach! – odparła Linda.
- Niemożliwe...
- Ricardo nie trać cennego czasu! Jedź w to miejsce jak najszybciej!
- Ale to jakieś dziwne tereny gdzie są bagna. To może być prawda co mówisz... Dlaczego mieliby się spotkać właśnie tam? Jadę tam! Veronice jest w pułapce!
- Zaczekaj! Podaj ten adres! Trzeba zawiadomić policję!

Ricardo podał to co usłyszał od Veroniki i wybiegł czym prędzej z biura, a Linda zastanawiała się wraz z Claudią co teraz zrobić.

- Dzwonimy do Gustava! – powiedziała Linda.
- Tak będzie najlepiej. Ricardo również jest w wielkim niebezpieczeństwie – zauważyła Claudia.

Po chwili...

- Witaj Gustavo. Tu Linda. Mam dla ciebie bardzo ważną wiadomość...
- Miło cię słyszeć. O co chodzi?
- Twoi ludzie muszą jechać w to miejsce...
- Dlaczego? Przecież to całkowite odludzie i niebezpieczny rejon. O ile mi wiadomo w pobliżu są tam bagna!
- Wiem, ale moja przyjaciółka Veronica i jej chłopak mogą być w niebezpieczeństwie. Okazało się, że Veronica pojechała tam na spotkanie z wujkiem swojego chłopaka którym okazał się Martin Linares.
- Co takiego!
- Ricardo nic nie wiedział na temat przeszłości swojego wujka. Ten detektyw chce skrzywdzić Veronicę!
- Ile nieszczęść naraz...
- Co masz na myśli?
- Rafael Marques – ten człowiek który uratował ciebie i Juana z płonącej chaty nie żyje. Wczoraj został zabity przez Jaguara. To była krwawa zemsta...
- Tylko nie to...
- Dlatego nie mogę dopuścić aby ten kolejny bydlak jakim jest Linares skrzywdził kolejną osobę. Jadę tam! – powiedział Gustavo.
- Biedny Marques. Zapłacił życiem za to, że nas uratował. To takie niesprawiedliwe – załamała się Linda...

Kancelaria Juana.

- Witajcie panowie – powiedział Marco. Gdzie moja dziewczyna? Wpadłem ją odwiedzić.
- Jak to gdzie? Myśleliśmy, że z tobą – odparł zdziwiony Juan.
- Powiedziała, że szykujesz dla niej dziwną niespodzianką w jakimś odludnym miejscu. Nie jesteś zbyt romantyczny. Wybiegła stąd jakieś pół godziny temu – dodał Antonio.
- Co za bzdura! Jaka niespodzianka?! Nic o niej nie wiem...
- Podobno dzwonił do niej twój kolega z firmy i powiedział jej aby zjawiła się gdzieś na obrzeżach stolicy, ale nie wiem gdzie. Lorena niewiele nam powiedziała i wyszła stąd w pośpiechu. Kto jak nie ty mógł chcieć się z nią spotkać?
- Tylko nie to...
- Co masz na myśli? – zapytał Juan.
- Domyślam się kto mógł zaatakować w tak podły sposób Lorenę! Wiem kto to! Dlaczego nie znamy tego adresu! Lorena jest teraz w śmiertelnym niebezpieczeństwie!
- Nie bardzo rozumiem co masz na myśli...
- Ten bydlak Linares! Tylko on może za tym stać!
- Ten detektyw?
- Żaden z niego detektyw! To zwykły kryminalista!
- Skoro nie znasz adresu to i tak nic nie możesz zrobić. Trzeba zadzwonić na policję – zaproponował Juan.
- To dobry pomysł. Zawiadom Valdeza – powiedział Antonio.

Juan od razu wykręcił numer do swojego przyjaciela, który był już w drodze...

- Witaj Juan. Wybacz, ale teraz nie bardzo mogę rozmawiać – powiedział Gustavo. Jestem w trakcie akcji i śpieszę się...
- Poczekaj, bo to ważne! Detektyw Linares chyba znów zaatakował! Podobno zwabił Lorenę w jakieś odludne miejsce i będzie chciał ją tam wykorzystać!
- Ją też?
- Jak to?
- Właśnie jadę w te odludne miejsce, czyli bagna. On złapał w pułapkę również przyjaciółkę twojej siostry, czyli Veronicę Guzman. Chce mieć obydwie dziewczyny dla siebie!
- Jest u mnie chłopak Loreny. On musi wiedzieć gdzie jest jego dziewczyna!
- Nie znam dokładnego adresu, ale tam chyba są jakieś opuszczone domki zaraz po wjeździe na ten przeklęty teren! To bardzo niebezpieczne. Nie róbcie głupot! Jadę ten sam, więc nie chcę kłopotów z wami. Juan... odezwij się!

Juan rozłączył się, bo to co chciał wiedzieć już usłyszał.

- Wiem co kombinuje ten cały Linares. Jedziemy tam Marco! Po drodze powiem ci jak jechać! Ale to bardzo niebezpieczny teren!
- Guzik mnie to obchodzi! Jedziemy! – odparł Marco.
- Jadę z wami! – krzyknął Antonio.
- Lepiej zostań. Ktoś musi pilnować kancelarii – zauważył Juan.
- Jak chcecie, ale dajcie mi znać co jest grane...
- Valdez jedzie tam w pojedynkę. Musimy mu pomóc...
- Muszę zawiadomić mojego brata Carlo. On się przyda w złapaniu tego potwora – powiedział Marco. Obyśmy zdążyli na czas...

Tymczasem okolice bagien...

- Jestem chyba na miejscu. Co za odludzie. Jakieś kilka domków, a kilkaset metrów dalej bagna. On chyba powariował spotykając się ze mną tutaj. Mam złe przeczucia – powiedziała wysiadając z samochodu Veronica.
- Co ty tu robisz? – zapytała ją nagle Lorena.
- Co ja tu robię? A ty? Co za spotkanie...
- Ktoś mówił mi o jakiejś niespodziance i musiałam tu przyjechać, ale nic z tego nie rozumiem...
- Ja przyjechałam tu z tego samego powodu... Nie rozumiem o co mu chodzi...
- Komu?
- Wujkowi mojego chłopaka – Martinowi Linaresowi. Umówił się tu ze mną, ale nie wiem w jakiej sprawie...
- Co ty mówisz? To musi być pułapka! Ktoś dzisiaj do mnie zadzwonił i powiedział, że mój chłopak szykuje mi niespodziankę. Ale dlaczego zadzwonił on, a nie Marco? To musiał być Linares! Uciekajmy stąd!
- Ale dlaczego? Przecież Linares to twój dobry znajomy. Opowiadał mi sporo o tobie i waszej przyjaźni...
- Jakiej przyjaźni! Linares to potwór! Przestępca i gwałciciel. Pięć lat temu wpadłam w jego sidła i zostałam zgwałcona! To pułapka zarówno na mnie jak i na ciebie. Chodźmy stąd i wracajmy jak najprędzej!
- Przestraszyłaś mnie! Może masz rację. Jedźmy stąd! To okropny teren!

Gdy dziewczyny chciały wsiąść do samochodu pojawił się ich oprawca. Od razu zorientował się po ich minach, że już wszystko wiedzą.

- Uspokój się Lorena... Musimy udawać, że nic się nie dzieje – szepnęła jej na ucho Veronica.
- Nie wiem czy dam radę – odparła Lorena.
- Witajcie dziewczyny. Trafiłyście do tej dziury. Wiem, że to niezbyt dobre miejsce do rozmowy, ale nie dałem rady gdzie indziej – powiedział Linares podchodząc coraz bliżej...
- Nie szkodzi... W końcu doczekał się pan spotkania z nami. Na tę niespodziankę warto było czekać – powiedziała Veronica.
- A ty Loreno nie cieszysz się? Nie poznajesz mnie?
- Co ty kombinujesz kretynie? Uciekaj Veronico! On chce nas zgwałcić!
- Bingo!

Linares uderzył Lorenę, a ta przewróciła się i straciła przytomność. Po chwili dogonił Veronicę. Związał obie dziewczyny i zaprowadził do swojej kryjówki który była zaledwie kilkadziesiąt metrów od bagien. Było oczywiste, że detektyw chce zabawić się z dziewczynami, a później zabić je lub wrzucić nieprzytomne do wody.

- To co drogie panie? Zaczynamy zabawę? Taki ładny trójkącik się nam szykuje. Która pierwsza? Może ty Loreno? Jesteś bardziej doświadczona w te klocki – powiedział Linares.
- Idź do piekła! – krzyczała Lorena.
- Niedobra odpowiedź! Nigdzie się nie wybieram. Nikt wam nie pomoże. Jesteście w moich rękach i być może uratuję wam życie jeżeli ładnie się spiszecie. Zaczynamy, bo szkoda czasu...

Rezydencja Vellasquezów.

- Czego chcesz? Po co dzwonisz? – zapytał Jose Manuel.
- Dzwonię, bo się o pana martwię. Coś czuję, że okłamał mnie pan jeśli chodzi o pańskie zdrowie. Rano był pan taki obojętny jakby panu zupełnie nie zależało na śmierci Cordillów – odparł Jaguar.
- Jestem w potrzasku i stąd moje zachowanie. Na moim miejscu również byłbyś przybity.
- Nie rozumiem... Co ma pan na myśli?
- Co mnie obchodzą inni jak sam jestem stracony?
- W dalszym ciągu nie wiem o co biega. Jest pan chory?
- Zgadłeś. Poważniej niż myślisz...
- Co panu dolega?
- Mam raka i tylko cud może mnie uratować! Teraz tylko to mnie obchodzi, a nie Cordillowie, Deborah czy ktoś inny. Rozumiesz? To koniec! – trzasnął słuchawką Jose Manuel.
- On ma raka... To się porobiło... Choroba zgniecie tego starca szybciej niż myślałem. Wszystko zaczyna mu zwisać. Mogę stracić jedyne źródło dochodów! Muszę nim potrząsnąć! Niech walczy o swoje życie, bo w innym wypadku będzie kiepsko! Ale Juanem i Lindą Cordillo i tak się zajmę, bo to jest moja misja – pomyślał Jaguar...

Mieszkanie Deborah.

- Czemu masz taką smutną minę mamo. Coś się stało? – zapytała zaniepokojona Rosa.
- Owszem. Coś bardzo przykrego... – odparła Deborah.
- Powiedz mi co takiego się stało... A czemu nie ma jeszcze taty? Dzisiaj miał przyjść się ze mną pobawić...
- Właśnie o niego chodzi. Córeczko... twój ojciec... nie żyje – powiedziała Deborah wywołując wstrząs na twarzy córki...

Mieszkanie Lindy i Miguela.

- To straszne co przydarzyło się Rafaelowi – przyznał Miguel. Biedny człowiek. Tak bardzo wam pomógł i za to właśnie zginął...
- Niestety to smutna prawda... Ale to nie wszystko. Ten cały detektyw który próbował wmówić nam, że twoja matka nie żyje to przestępca który uprowadził Veronicę na bagna. Policja jest już na jego tropie. Oby się udało go zatrzymać – odparła Linda.
- Co za dni... Znowu wszystko przewraca się do góry nogami...
- Żeby Veronice i jej chłopakowi nic się nie stało...

Okolice bagien...

- Widzę, że Lorena nie ma ochoty... Zaczniemy jednak od ciebie Veronico. Zabawiasz się z moim siostrzeńcem, więc zabawisz się i z jego wujkiem – powiedział Linares. Wstawaj!
- Puść ją draniu! – krzyknął Ricardo który przybył na miejsce.
- O proszę! Nadszedł ratunek... Zamknij się idioto i nie przeszkadzaj, bo cię zabiję! – groził pistoletem siostrzeńcowi Linares.
- Nie zrobisz im krzywdy gwałcicielu! Znam już całą prawdę o tobie. Nie wywiniesz się od odpowiedzialności za całe zło które wyrządziłeś! Policja cię złapie!
- A to ciekawe...

Ricardo podbiegł w kierunku swojego wujka, ale ten zdołał wystrzelić raniąc chłopaka.

- To było ostrzeżenie. Nie umrzesz chociaż powinienem cię zabić! Na twoich oczach zabawię się z Veronicą! Będziesz patrzył jak będzie się zabawiać ze mną!

Gustavo nadjechał właśnie i usłyszawszy krzyki dobiegające z pobliskiej chaty zwrócił swoje kroki w tamtym kierunku... Po chwili niepostrzeżenie wszedł do środka...

- Nie ruszaj się Linares! – krzyknął Valdez.
- Pan komendant... Jak mnie pan znalazł? Nie próbuj do mnie celować, bo mam przy sobie zakładniczkę i mogę jej strzelić w głowę, a tego nie chciałbyś ani ty ani ten oto młody człowiek którego przed chwilą zraniłem. Daj mi wyjść, to może ocalisz życie tych dwóch kobiet!
- Nie wyjdziesz z tego cało Linares!
- Wyjdę! Mam je zabić czy rzucisz broń i mnie przepuścisz! Szybko!

Gustavo rzucił broń, a Linares wyszedł z Veronicą wciąż trzymając ją pod pistoletem. Wychodząc zauważył nadchodzących Marco i Juana.

- A wy tu czego! Żadnych numerów, bo ją zabiję!
- Gdzie jest Lorena draniu! – krzyczał Marco.
- Leży w środku po przyjemności jaką mi sprawiła... po pięciu latach...
- Ty kanalio!
- Nie podchodź, bo cię zabiję! Ty też!
- Uspokój się Marco. On próbuje cię zdenerwować i sprowokować! Nie daj się – powiedział Juan.

Valdez wyszedł z chaty z bronią w ręku, ale Linares nie zamierzał ustępować i uciekał coraz bliżej bagien.

- Zabije ją jeżeli dalej będziecie za mną łazić! Nakaż im nie wtrącać się do mojej gry Valdez! – krzyczał Linares.
- Stójcie tu i nic nie róbcie. Zawiadomiłeś Carlo? – szepnął Valdez.
- Tak. Zaraz tu będzie...
- Więc spokojnie. Damy radę. Idźcie do środka. Tam jest Lorena oraz ranny Ricardo. Ja to załatwię!

Gustavo sam chciał załatwić swoje porachunki z Linaresem bez przeszkadzania osób trzecich. Wiedział, że im dłużej będzie z nim pogrywał tym lepiej dla niego. Liczył na pomoc Carlo i się nie przeliczył. Włoch cichaczem również dojechał na bagna. Zauważył Linaresa i Veronicę, więc próbował podejść go od tyłu.

- To koniec gry Linares! – powiedział Gustavo.
- Nic mi nie zrobicie! Mam zakładnika, a ty jesteś sam jak palec. Poradzę sobie z tobą! – odparł Martin.
- Ale z dwoma już nie! Jesteś otoczony Valdez! – stwierdził Carlo podchodząc do napastnika od tyłu. Puść dziewczynę!
- Jeżeli do mnie strzelicie, ja strzelę do dziewczyny! Nic na tym nie zyskacie! Zabiję ją albo wrzucę do bagien! Nie ma dla niej ratunku! Cofnijcie się!
- To koniec gry Linares!

Sytuacja wciąż była nerwowa. Mimo, że detektyw został złapany w kleszcze nie zamierzał puścić dziewczyny. Wiedział, że jest ona jego ostatnim ratunkiem.

- Jeżeli strzelicie do mnie zdążę pociągnać za spust i ją zabić! Oddalcie się!
- Zapomnij o tym Linares!

Nieoczekiwanie w tej właśnie chwili korzystając z nieuwagi detektywa, Veronica wyrwała się z jego szponów. Zaskoczony Linares nie miał czasu na reakcję. Próbował do niej strzelić, ale szybszy był Gustavo który zranił go w rękę. Valdez odciągnał Veronicę w bezpieczne miejsce.

- Skuj go Carlo!
- Nie dam się złapać! – krzyknał nagle Linares wstając i sięgając po leżącą blisko broń.

Nie miał jednak szans gdyż Carlo strzelił i tym razem trafił prosto w brzuch napastnika. Linares osunął się i przeturlał się wpadając do bagna. Po krótkiej chwili rozpaczliwego wydostania się, ciężko ranny i bez sił na jakikolwiek ruch, utonął na oczach policjantów i Veroniki.

- Przykry koniec pana detektywa – powiedział Carlo.
- Zasłużył sobie na to. Wmawiał nam, że Cristina Vellasquez się utopiła, a tymczasem ten przykry los spotkał właśnie jego. Co za ironia – stwierdził Gustavo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 70, 71, 72, 73, 74  Następny
Strona 71 z 74

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin