|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Najgorszy czarny charakter? |
Jose Manuel |
|
40% |
[ 10 ] |
Jaguar |
|
12% |
[ 3 ] |
Fernando |
|
4% |
[ 1 ] |
Alvaro |
|
8% |
[ 2 ] |
Monika |
|
8% |
[ 2 ] |
Armando |
|
0% |
[ 0 ] |
Enrique |
|
4% |
[ 1 ] |
Vanessa |
|
16% |
[ 4 ] |
Wszyscy są tak samo źli |
|
8% |
[ 2 ] |
|
Wszystkich Głosów : 25 |
|
Autor |
Wiadomość |
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 21:40:56 21-06-08 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za wszystkie komentarze
Pozdrowienia dla takich osób jak: a_moniak oraz basia 871
INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]
183 ODCINEK
Kilka dni później. Już tylko trzy dni dzieliły Lindę i Miguela oraz Luisę i Juana od upragnionych ślubów. Przygotowania szły pełna parą, a zakochani nie mogli już się doczekać kiedy w końcu po tylu trudach i niełatwych zmaganiach staną się małżeństwami. Jose Manuel czuł złość na widok tych wszystkich przygotowań, ale nie mówił nic sprawiając wrażenie niewzruszonego. Jaguar nieco skłócony ze swoim szefem planował samodzielną akcję nie chcąc korzystać z pomocy nieudolnych zapewne jego zdaniem wspólników. Inne plany mieli Vanessa, Armando i Sandra. Przyświecał im jednak ten sam cel – pokonać wrogów i zamieszać podczas ślubnych uroczystości. Dzięki obecności Gustavo Rosa powoli dochodziła do siebie. Wiedziała, że komendant Valdez może być jej prawdziwym ojcem i to oraz serdeczna opieka matki dawało jej nadzieję na lepszą przyszłość. Claudia mogła liczyć na pomoc Sergia, ale nie była jeszcze przekonana do nowego związku. Natomiast jej ojciec i Cristina wchodzili w coraz cieplejszy etap w ich relacjach. Antonio mógł z pełną świadomościa powiedzieć, że jest szczęśliwy u boku Patricii i w końcu znalazł odpowiedną dla siebie kobietę. Marco i Lorena oraz Ricardo i Veronica również byli szczęśliwi i dzielnie przetrwali trudne chwili do których doszło za sprawą Linaresa. Vicky coraz bardziej ufała Carlo i stopniowo pozwalała sympatycznemu Włochowi wejść do jej życia. Cieszyło to jej brata, który zawsze życzył Victorii jak najlepiej. Raul i Monika odetchnęli gdy Sandra przeniosła się do gabinetu Jose Manuela, ale niepokój wciąż istniał, bo ta kobieta nie dawała za wygraną. Wiedziała o tym Monika i starała się zachować niezbędną ostrożność. Valdez wzmocnił straże przy komisariacie aby nie doszło do powtórnej próby włamania się i kradzieży tajemniczej koperty od Cristiny... Niepokoiło go, że podczas nadchodzących ślubów Jose Manuel i Jaguar spróbują uderzyć. Poza tym dochodziła do tego niemoc w złapaniu Castaneza. Komendant musiał być teraz przygotowany na wszystko...
Mieszkanie Lindy i Miguela.
- Miło cię widzieć Gustavo – ucieszyła się na jego widok Linda.
- Już za trzy dni twój szczęśliwy dzień – odparł Valdez.
- Mój i mojego brata. Rodzina Cordillo połączy się z rodziną Vellasquezów. To symboliczne pojednanie naszych rodzin to jakby znak z nieba. Tak być powinno...
- Absolutnie się zgadzam. Jednak jak wiesz wciąż są ludzi którzy nie będą chcieli dopuścić do twojego szczęścia. Dlatego musisz się zgodzić na to co ci właśnie zaproponuję.
- Co masz na myśli?
- Podczas waszych ceremonii przed kościołem będą wzmożone oddziały policyjne...
- Czy to konieczne?
- Wręcz niezbędne. Otoczę kościół kordonem bezpieczeństwa. To leży w moim obowiązku. Nie zapominaj, że na wolności przebywa wciąż morderca twoich rodziców. Nie wiadomo ponadto co może planować Jose Manuel Vellasquez. Ostrożności nigdy za wiele...
- Ale chyba podczas wesela w rezydencji będzie już nieco swobodniej?
- Sam nie wiem... Nie mogę popełnić żadnego błędu...
- Jeżeli nie zabiją nas przed kościołem, nie zrobią tego także w czasie wesela – uśmiechnęła się Linda. Jeżeli to jednak koniecznie to rób to co uważasz za stosowne. Dostosuję się do twoich planów i za wszystko dziękuję.
- Zapewniam, że nikt wam nie przeszkodzi w tak ważnym dla was dniu. Będziecie mieli zapewnioną ochronę przez którą nie przejdzie żaden z waszych nieprzyjaciół – stwierdził Gustavo...
Rezydencja Vellasquezów.
- Jeszcze trzy dni do tych ślubów, a w tym domu jest tak tłoczno, że nawet przejść nie można! Czy oni nie przesadzają z tym wszystkim? Po co tyle tych balonów i innych zbędnych rzeczy? Zachowujecie się tak jakby prezydent lub papież miał się tu zjawić lada dzień – powiedział Jose Manuel.
- Widzę, że nie obejdzie się bez twoich kąśliwych uwag. Mógłbyś być trochę mniej bezczelny? To przecież twoje dzieci biorą te śluby. Wiem, że nie jesteś tym zachwycony, ale muszę ten fakt zaakceptować – odparła Cristina.
- Mam nic nie robić i patrzeć ze spokojem jak marnują sobie życie? Nie mogę powiedzieć złego słowa, bo moja własna żona powie coś komendantowi policji albo wyśle mu jakiś drobny prezencik w którym pluje i oskarża swojego własnego męża, co?
- O czym ty mówisz?
- Chcesz mnie pogrążyć. Proszę bardzo! Mnie już na niczym nie zależy. Obym tylko ja nie pogrążył wcześniej was. Nie znacie dnia i godziny... Możesz dalej pomagać tym panom w organizowaniu wesela. Oby tylko nie zamieniło się to w pogrzeb – stwierdził Jose Manuel...
- Jeżeli on wie o kasecie to może planować jakąś akcję. Musimy być ostrożni i czujni – pomyślała Cristina...
Firma Vellasquezów.
- Po ślubach musimy wymóc na ojcu aby przeniósł na nas wszystkie swoje obowiązki. Odnoszę wrażenie, że nie zależy mu już na firmie. On stał się zupełnie innym człowiekiem. Smutnym, osłabionym i bez wyrazu. Odczułem, że jest mu wszystko jedno. Nie można tak poddać się bez walki. A on przecież zawsze miał duszę wojownika. Dlatego tym bardziej nie rozumiem jego postępowania – powiedział Miguel.
- Masz rację. Po tych gorących dniach zbierzemy się i postawimy firmę na nogi – odparła Luisa.
- W pełni was popieram. Wyjdziemy z tego dołka – ocenił sytuację Raul... Lepiej powiedzcie jak tam przygotowania do ślubów roku, co? Wszystko gotowe. Garnitury, przemówienia i inne pierdoły?
- Nie kpij Raul – powiedział Miguel kiwając z dezaprobatą głową.
- Oj Miguel... Jeszcze nie wiesz jak to jest być żonatym... Poznasz wady i zalety tej sytuacji. Jest więcej zalet, ale nie będziesz miał lekko. Twoja żonka będzie chciała mieć zawsze ostatnie słowo. Ale przynajmniej możesz liczyć na noc poślubną i wiele kolejnych...
- A tobie tylko jedno w głowie – westchnęła Luisa.
- A ty też nie narzekaj siostrzyczko. W potężnych ramionach Juana poznasz co to miłość...
- Odbiło mu, nie przejmuj się tym idiotą. Niech sam lepiej zajmie się swoją Moniką, bo ona nie jest taka ufna jak nasz kochany Raul sądzi. Kolejny numer już nie przejdzie, więc lepiej uważaj...
- Moje dobre rady zawsze zostają odtrącane. Ale mam wdzięczne rodzeństwo – westchnął Raul...
- Jeszcze nam nieraz podziękujesz. A nasze śluby będą lepsze od twojego. Nie nasza wina, że zżera cię zazdrość – powiedziała Luisa.
- Mnie nic nie zżera...
- Owszem. Ale nie martw się. Monika cię nie zostawi. Mimo wszystko cię kocha choć ja nie wiem za co – śmiał się Miguel...
Okolice mieszkania Gustavo.
Armando obserwował jak Carlo i Vicky spacerują niedaleko mieszkania jej brata. Nie ukrywał wściekłości z powodu natrętnego jego zdaniem policjanta.
- Co za idiota... Ładnie się zaopiekował siostrą swojego przełożonego. Już niedługo pożałuje tego co robi. On swoją drogą, ale główną winowajczynią jest Vicky. Już ja się na niej zemszczę. Załatwię swoich rodzinnych wspólników, ale najpierw zajmę się swoją niedoszłą żoną – pomyślał Armando...
Vicky była pewna, że Carlo to zupełnie inny rozdział w jej życiu. To człowiek który jest policjantem i nigdy nie skrzywdziłby jej tak mocno jak zrobili to Hector, a później Armando.
- Dziękuję, że jesteś cały czas przy mnie. Ze mną jest już jednak dobrze. Pozbierałam się po przeróżnych zakrętach mojego niełatwego
życia – przyznała Vicky.
- Zrozum, że ja nie jestem przy tobie z troski czy z litości. Nie pojawiłem się w twoim życiu także dlatego, że tak chciał twój brat. Kierowało mną i cały czas kieruje coś zupełnie innego. Już ci to mówiłem, ale powtórzę raz jeszcze. Zakochałem się w tobie i postaram się cię uszczęśliwić tak bardzo jak tylko potrafię. Musisz dać mi jednak na to szansę. Wiedz, że nic nie zrobię na siłę. Wszystko zależy od ciebie – stwierdził Carlo.
- To piękne co mówisz. Ja też mam ci coś do powiedzenia. Jesteś wspaniałym człowiekiem i ja naprawdę stopniowo coraz bardziej się do ciebie przywiązuję. Czuję już więcej niż przyjaźń... naprawdę i z każdym dniem jest mi z tym coraz lepiej...
- Cieszę się... nawet nie wiesz jak bardzo... Po chwili Carlo ośmielił się pocałować dziewczynę, a ta odwzajemniła jego pocałunek...
Armando aż kipiał z wściekłości...
- Ale z niej puszczalska szma*a! Spotka ich za to kara! Coś czuję, że wielu ludziom stanie się za trzy dni ogromna krzywda – pomyślał Armando...
Nora Jaguara.
Jaguar uciął sobie krótką drzemkę siedząc sam w nielubianej przez siebie norze. Przez lata nigdy nie miewał żadnych snów czy wizji, ale tym razem było inaczej. Zobaczył Bernarda Cordillo...
- Stary Cordillo... Co ty tu robisz demonie? – przestraszył się Jaguar.
- Przyszedłem ci coś oznajmić – odparł Bernardo.
- Ty mnie? Co takiego?
- Już niedługo... prędzej niż sądzisz zostaniesz zdemaskowany i złapany. Twój koniec jest bliski...
- Dobry żart... Mnie nikt nie powstrzyma. Od wielu lat jestem nie do ruszenia. Skończę z twoją rodzinką tak jak skończyłem z tobą przed laty...
- Nie uda ci się skrzywdzić moich dzieci. Nic dwa razy się nie zdarza. Nie masz już kontroli nad wydarzeniami. Straciłeś ludzi i nawet Jose Manuel już ci nie ufa...
- Co masz na myśli stary głupcze?
- Twoją klęskę... Zapłacisz za każdą swoją zbrodnią i wyrządzoną innym ludziom krzywdę...
- Nic mi nie zrobisz. Jesteś trupem!
- Ja nic, ale sprawiedliwość cię dopadnie. Wpadniesz jak dziecko. Ty i twój zleceniodawca skończycie jak psy! Tak będzie Leoncio Pena... Już prawie wszyscy ludzie którzy 22 lata temu doprowadzili do mojej śmierci albo nie żyją albo są za kratkami. Już niedługo dopełni się twój los morderco...
- To nieprawda! Jestem śmiertelnie...
- Przekonamy się... Wszyscy cię opuszczą i zostaniesz zdradzony. To będzie twój koniec... przykry koniec.
- Daj mi spokój Cordillo!
- Nie przeszkodzisz w ślubach... Nie zdołasz tego uczynić... Jesteś trupem za życia Leoncio Pena...
Po chwili Bernardo zniknął, a Jaguar obudził się z koszmaru. Był przerażony...
- To niemożliwe... On łże jak pies! Nikt mnie nie zabije! Nie dam się pokonać! To ja wygram ostateczną rozgrywkę. Już za trzy dni finał mojej życiowej misji – pomyślał roztrzęsiony Jaguar...
Jakiś czas później.
Komisariat policji.
- Masz jakieś nowe wieści? – zapytał Juan.
- Niestety wszystko po staremu. Obawiam się o te wasze śluby. Rozmawiałem z Lindą i zgodziła się wstępnie na to żeby otoczyć kościoł kordonem bezpieczeństwa. Moi ludzie powinni pilnować miejsca. Macie sporo wrogów i mogą oni próbować powstrzymać te ceremonie. Dlatego podjąłem taką, a nie inna decyzję – odparł Gustavo.
- W pełni cię w tym popieram. Nie chcę żadnych nieprzyjemnych niespodzianek. A Jose Manuel i Jaguar mogą coś kombinować...
- Właśnie. Dlatego musimy być czujni...
Nagle do biura wszedł zdyszany Carlo.
- Co się stało panie Coracci? Biegłeś w maratonie? – żartował Gustavo.
- Mam informacje o Ivanie Castanezie. Ten łotr zabawia się teraz w najlepsze z jakąś dziwką w burdelu! – powiedział Carlo.
- To sprawdzona wiadomość?
- Pewna na 100%.
- Jedziemy tak jak najprędzej! To był błąd Castaneza na który właśnie czekaliśmy. Musimy go złapać, ale żywego. Martwy nie będzie nam już na nic potrzebny...
- Jadę z wami – oznajmił Juan.
- Jak chcesz możesz jechać, ale bądź ostrożny i nie rób głupstw. Złapiemy ostatniego z bandy Jaguara. Musimy to zrobić, bo kolejna okazja może się nam już nie przytrafić – stwierdził Gustavo... |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:06:51 22-06-08 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
JM kipi ze wściekłości patrząc na przygotowania do ślubu.
Gustawo chce otoczyć kościół w których będą śluby, aby nic się nie stało. Aby nikt nir próbował przeszkodzić w zaślubinach.
Vicky i Carlo fajnie, że ona coś zaczyna czuć. Obserwował ich Armando. Jest wściekły będzie coś przygotowywał.
Jagusiowi ukazał się Bernado. Najpierw JM a teraz przyszedł czas na Jagusia. Dobre to było. Ale Jaguś nie poddaje się i samodzielnie przygotowuje akcję.
Podobała mi sie scenka z rozmową rodzeństwa. Bardzo fajna. A najlepszy to jest Raul i jego teksty.
I końcówka świetna. Castanez popełnił błąd, że nie uciekł z kraju. Szykuje się obława na burder, gdzie on się zabawia. Oby nie polało się za dużo krwi i oby go złapali.
Szkoda że telka niedługo się kończy
Pozdrawiam i czekam na newik |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 15:19:33 22-06-08 Temat postu: |
|
|
INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]
184 ODCINEK
Pół godziny później.
Miejscowy burdel.
- Mój informator jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Castanez przebywa na pewno w tym miejscu i w pokoju numer pięć – powiedział Carlo.
- Doskonale. Ty Juanie dla bezpieczeństwa zostań z tyłu. Ja, Carlo i moi ludzie załatwimy to tym razem bez rozlewu krwi – stwierdził Gustavo. Wchodzimy mój rozkaz! Bądźcie gotowi!
- Jesteśmy panie komendancie...
- Raz, dwa, trzy! Wchodzimy!
Po chwili...
Policjanci wdarli się do pokoju i bez problemu złapali zupełnie zaskoczonego Castaneza odseparowując od niego dziewczynę.
- Policja! Nie ruszaj się Castanez! Żadnych numerów! Skuć go! – krzyczał Valdez.
- Jak mnie znalazłeś? – zapytał zdezorientowany Castanez.
- Takie gnidy jak ty przebywają tylko w takich miejscach...
- Twoja kobieta też bardzo długo tu przebywała. Nawet miała tu stałą pracę...
- Zamknij się kretynie! – Gustavo nie wytrzymał i uderzył go w twarz. Na komisariat z tym draniem! Tam sobie pogadamy, a zapewniam, że mamy o czym...
- A ja z tobą nie będę o niczym rozmawiał!
- Jeszcze się przekonamy. Zabrać go!
Policjanci wyszli wraz z pojmanym z pokoju. Na korytarzu Juan i Castanez zmierzyli się wzrokiem.
- Juan Cordillo... Przyjechałeś mnie powitać?
- Ciesz się, że żyjesz, bo gdybyś napotkał mnie zamiast tych policjantów już dawno byłoby po tobie. Zgnijesz w więzieniu jako ostatni z tych którzy brali udział w morderstwie moich rodziców – powiedział z radością na twarzy Juan...
- Już po wszystkim. On jest nam potrzebny żywy. Spróbuję coś od niego wyciągnąć – zwrócił się w kierunku Juana Gustavo...
Tymczasem...
Na obrzeżach miasta.
- Czego ode mnie chcesz? Już nie współpracujemy głąbie! – wściekał się Jose Manuel.
- Myli się pan! Zawsze już będziemy współpracować... do końca naszych dni! Nie możemy się poddać! A już na pewno nie teraz – odparł Jaguar.
- O co ci chodzi? Ja i tak niedługo umrę, więc nic mnie już nie obchodzi...
- Doprawdy? A kaseta którą ma Valdez? Trafi pan do więzienia!
- Ty również...
- Myli się pan. To pana złapią pierwszego. Ja będę miał czas na ucieczkę i ukrycie się. Ale zanim to zrobię to skończę z Cordillami czy pan tego chce czy nie. Zabiję ich już za trzy dni!
- Na nich nie ma siły. Sam nic im nie jesteś w stanie zrobić...
- Jeszcze się przekonamy... Kilka godzin temu ukazał mi się w śnie Bernardo Cordillo... Mówił podobne rzeczy... Ale ja się niczego nie boję. Dokończę swoją misję!
- Sam widzisz... Śmiałeś się ze mnie gdy on jako zjawa stanął przed moimi oczami. Teraz ciebie spotkał ten sam przykry los. Rodzice chronią swoje dzieci jakąś niespotykaną mocą! Nie damy rady!
- Nie spocznę póki ich nie zabiję!
- Prędzej ty zginiesz niż oni...
- Co z panem? Jest pan już strachliwym starcem, a nie potężnym Jose Manuelem Vellasquezem jakiego znałem! Rzeczywiście pora zakończyć naszą współpracą, ale i tak wykonam za pana po raz ostatni brudną robotę. Zabiję wszystkich moich i pana wrogów. Jeszcze mi pan podziękuje.
- Powodzenia życzę... Valdez się z tobą rozprawi przy byle okazji... Stary Cordillo już nas pokonał. Nie masz szans!
- Spotkamy się kiedyś w piekle, ale nie tak prędko jak pan sądzi. Mnie nikt nie pokona! Szkoda czasu na gadanie z panem! Adios! – powiedział wściekły Jaguar.
- Dureń... Zobaczymy kto pierwszy dostąpi tego zaszczytu – westchnął Jose Manuel...
Mieszkanie Sandry.
- Dziękuję ci za tę lekcję strzelania. Teraz będę mogła zemścić się na tej kretynce Monice – powiedziała Sandra.
- Kiedy zamierzasz to zrobić? – spytała Vanessa.
- Jak najszybciej. Jeszcze przed tymi ślubami...
- To masz mało czasu. Ten pistolet ci się przyda. Jest z tłumikiem, więc możesz zabić ją nawet w firmie jej męża...
- Tak właśnie zrobię. Mam serdecznie dość tej idiotki! To przez nią nie mam ostatnio kontaktu z Raulem...
- Wygrasz z tą wywłoką. Ja natomiast załatwię Lindę i sprawię, że biedny Miguel zostanie wdowcem. A mój Diego po tylu problemach w końcu do mnie wróci.
- Dalej jesteś wariatką...
- Może i jestem, ale tak będzie.
- Witajcie dziewczyny. Poznajcie ludzi którzy wykonają dla nas ważną robotę podczas tych nadchodzących ślubów. Oto Felipe, Mauricio, Lorenzo i Giovanni – powiedział Armando.
- Co to za ludzie?
- Wykonają dla nas kawał dobrej roboty. Zabiją tych którzy są dla nas niewygodni...
- Co takiego? Dobrze wiesz, że mamy inne plany! Sandra zajmie się Moniką, a ja Lindą i dzieckiem.
- I dobrze... Ci chłopcy nie tkną waszych ofiar. Zabijecie tych ludzi... Armando wyłożył na stół zdjęcia tych którzy mieli pójść „do odstrzału”...
- To jest Miguel Vellasquez...
- Chyba sobie żartujesz Armando! – wściekała się Vanessa.
- Ani trochę. Muszę się ich pozbyć! Bez nich łatwiej przejmę firmę. To jest Raul Vellasquez, a to Luisa Vellasquez. Kolejne wasze ofiary to Cristina Vellasquez, Juan Cordillo, Gustavo Valdez i Carlo Coracci... Płacę wam za siedem trupów, rozumiecie?
- Chwileczkę panie Armando... To będzie istna masakra... Karze nam pan zabić także szefa policji i jego współpracownika?
- Owszem, bo wiem, że będą na ślubie...
- To będzie sporo kosztować. Potrzebujemy więcej ludzi...
- Pieniądze nie grają roli... Bierz swoich najlepszych ludzi. Macie zabić tylko tych których wam kazałem. Nikt inny nie może zginąć. Nie chcę komplikacji...
- Zrobimy tak jak państwo sobie tego życzą...
- Działacie dla Armanda, nie dla mnie! Ja chcę tylko śmierci Lindy! – powiedziała z wyrzutem Vanessa.
- A ja Moniki – dodała Sandra.
- To wszystko ustalone – cieszył się Armando.
- A co z twoją Vicky? – dopytywała się Vanessa.
- Zajmę się nią osobiście. Ojciec będzie miał powtórkę z rozrywki, a nawet o tym nie wie. Tyle, że w tej masakrze zginą jego ukochane dzieci. Trudno się mówi i żyje się dalej. Jak ten staruch wykituje, ja przejmę wszystkie jego interesy. Będę żył inaczej, moja matka również - pomyślał Armando...
Mieszkanie Lindy i Miguela.
- Gustavo zaproponował nam ochronę w czasie uroczystości i zgodziłam się, bo nie chcę ryzykować – powiedziała Linda.
- Słusznie... Jego ludzie zagwarantują nam bezpieczeństwo – odparł Miguel.
- Kościół zostanie otoczony kordonem policji. Nie zdziwiłabym się gdyby ktoś chciał nas zaatakować w dniu naszych ślubów...
- Nic takiego się nie zdarzy, gwarantuję ci. Nikt nie zepsuje po raz kolejny najszczęśliwszego dnia w naszym życiu...
- Wiem... Powiedz lepiej co z waszą firmą? Przedyskutowałeś tą sprawę z rodzeństwem?
- Tak... Po ślubach zajmiemy się naprawą firmy... Odbudujemy to co zostało zniszczone lub zaniedbane. Jestem dobrej myśli... Póki co cieszę się tylko tym co nastąpi w sobotę – powiedział szczęśliwy Miguel.
- Ja również. Wreszcie nadejdzie dzień na którym czekałam całe życie. Ja, ty i Diego staniemy się wreszcie rodziną – odparła Linda całując ukochanego...
Na drugi dzień.
Do ślubów pozostawały dwa dni, a więc już pojutrze Miguel i Linda oraz Juan i Luisa mieli się pobrać. Jednak sami zainteresowani nie mieli pojęcia jak wiele niebezpieczeństw jeszcze na nich czeka...
Komisariat policji.
- Posłuchaj Castanez. Przesłuchując cię daję ci ogromną szansę. Mógłbym tego w ogóle nie robić, bo popełniłeś tyle zbrodni, że aż trudno zliczyć. Są na nie dowody, więc nie wywiniesz się. Twoja szansa to współpracowanie z policją – powiedział Gustavo.
- Nigdy nie będę się dogadywał z psami! – krzyknął Castanez.
- To ciekawe... Nie masz innego ratunku niż współpraca... Twoi koledzy gryzą ziemię i nie odpowiedzą za wszystkie zbrodnie. Dzięki temu tylko ty jako jedyny żyjący będziesz winny. Nie będzie już współudziału Castanez... To ty w świetle prawa będziesz głównym bohaterem zabójstw, gwałtów i rozbojów... Tylko ty. Masz murowane dożywocie. Jeżeli nic konkretnego mi nie powiesz, to ty będziesz odpowiedzialny za zamordowanie rodziny Cordillo przed laty, a ostatnio próbowałeś dokończyć wraz z kolegami dzieła. Ty będziesz jedynym winnym Castanez...
- Chrzań się!
- Wystarczyłoby wydać wszystkich wspólników dla których pracowałeś. Jesteś gnidą, ale znając moje dobre serce załatwiłby ci tylko 15 lat odsiadki za współpracę z policją. To niesamowicie niski wyrok zważywszy na twoją przestępczą karierę... Zastanów się nad tym...
- Nic ci nie powiem Valdez! Absolutnie nic!
- Szkoda... Wobec tego czeka cię szybki proces... Dostaniesz dożywocie, a załatwię ci taką celę gdzie niezbyt lubią gwałcicieli i pedofilów. A ty dopuszczałeś się takich czynów. Jak chcesz Castanez. Żegnam!
- Zaczekaj! – powiedział po chwili zastanowienia Castanez.
- Słucham...
- To wszystko kręci się wokół niejakiego Jose Manuela Vellasqueza. Raz ja oraz moi nieżyjący już koledzy byliśmy świadkami narady.
- Jakiej narady?
- Vellasquez szykował kolejny nieczysty ruch. Zebrał swoich wspólników. My byliśmy tylko chłopcami na posyłki.
- Kto tam był? Mów konkretniej Castanez!
- Przewodzili Jose Manuel Vellasquez i Jaguar. Rozmawiali o zlikwidowaniu tych niedobitków z rodziny Cordillo, ale niczego chyba nie zdołali ustalić...
- Kto jeszcze uczestniczył w tym zebraniu?
- Manolo Pena. To brat Jaguara. Kompletnie niedorozwinięty świr. Takie duże dziecko... Nieprzydatny i niegroźny...
- Tam każdy jest groźny. Kto jeszcze?
- Detektyw Martin Linares...
- Ten akurat już nie żyje, więc po kłopocie...
- Armando Perez, to chyba syn starego Vellasqueza...
- O w mordę! A jednak on też w tym uczestniczył...
- Była też sekretarka w firmie Vellasquezów. Sandra... Sandra Carreras czy jakoś tak...
- Kto jeszcze?
- Sędzia Jorge Fuentes.
- Sędzia Fuentes? On również jest na usługach Jose Manuela?
- Oczywiście, że tak. Mało wiesz panie komendancie... Fuentes pomógł Vellasquezowi w wyciągnięciu z więzienia takiej jednej kobitki która również była obecna w tej pamiętnej naradzie.
- O jakiej kobicie mówisz?
- Wyciągnięto ją z więzienia i przeniesiona do psychiatryka. A stamtąd ja, Morales, Roldan i Pedrano wyciągnęliśmy ją bez trudu. To rzeczywiście wariatka jakich mało, ale kolejny wspólnik dla Jose Manuela. Przekupiliśmy tamtejszego lekarza i załatwiliśmy robotę...
- Nie zgrywaj idioty! Kogo wyciągnęliście?
- Vanessę Cortez – śmiał się Castanez. To chyba wszyscy uczestnicy tego spotkania. Powiedziałem co wiedziałem. Dostanę niższy wyrok?
- To był dopiero wstęp! Musisz mi powiedzieć gdzie przebywa Jaguar! Tamtymi się sam zajmę...
- Nie zdradzę własnego szefa... Nigdy!
- To nic w twojej sprawie nie zrobię.
- Tego nie zrobię... Już mówiłem...
- Radzę ci to przemyśleć. Do celi z nim!
- Zginałbym pięć minut po zdradzeniu Jaguara! – krzyczał Castanez.
- Nadszedł czas aby rozprawić się z naszymi wrogami – pomyślał Gustavo... |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:35:40 22-06-08 Temat postu: |
|
|
I jak zawsze cudowny odcinek.
Nareszcie złapali tego Castaneza. Dobrze, że Gustawo go postraszył i on wyznał kto należy do szajki Jagusia.
Jaguś chciał żeby JM przystąpił do walki, ale jemu już wszystko jedno. Jaguś wkurzył się, ale będzie sam przystepował do walki i do wyeliminowania wszystkich.
Armando to drań, niczym nie różni się od JM. A nawet jest dużo gorszy. Wynajął ludzi aby zabili cała rodzinę, oprócz JM, bo on i tak niedługo umrze jak myśli. Chce zagarnąć firmę dla siebie. I chce aby ludzie których wynajął zabili Carla i Gustawa. Oby mu się to nie udało.
Pozdrawiam i czekam na newik |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 18:13:24 23-06-08 Temat postu: |
|
|
INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]
185 ODCINEK
Komisariat policji.
- Pojutrze otrzymam od porucznika Cuevesa specjalnie wyszkolonych ludzi do pomocy. Będą mi potrzebni w zapewnieniu bezpieczeństwa podczas ślubów Lindy i Miguela oraz Luisy i Juana – wyznał Gustavo.
- Doskonale – cieszył się Carlo.
- Póki co ja, ty, Rodrigo, Sebastian i kilku innych ludzi zajmiemy się złapaniem tych nikczemników którzy pomagają Jose Manuelowi i Jaguarowi. Nie mamy czasu do stracenia. Sporo pracy przed nami!
- Rozdzielimy się i każdy będzie miał jakieś zadanie. Tą sekretarkę znajdziemy w firmie, a co do reszty też wiemy gdzie przebywają.
- Castanez dał mi niezbędne wskazówki, ale nie chce wydać Jaguara. Trudno... złapiemy go bez jego pomocy. Na razie róbcie to co wam rozkazałem. Nie możemy popełnić żadnego błędu. Wspólnicy starego Vellasqueza wylądują za kratkami. Dla niego samego szykuję niespodziankę w dniu ślubów. Będzie niemile zaskoczony moimi odwiedzinami – powiedział Gustavo...
Niedługo później.
Firma Vellasquezów.
- Szukasz swojego mężusia? Musiał wyjść – powiedziała Sandra.
- Wiem, że wyszedł. Nie musisz mi tego mówić. Poczekam sobie na niego, ale nie w tym pomieszczeniu – odparła Monika.
- Dlaczego? Ja nie gryzę, ale jak chcesz mogą zacząć...
- O co ci chodzi? Już mnie nie wzrusza to co mówisz. Nigdy nie dostaniesz Raula, rozumiesz? Nigdy! Ufam swojemu mężowi i nie skłócisz nas więcej! Nie uda ci się to!
- To się jeszcze okaże! Raul będzie mój gdy się ciebie pozbędę. A to już nastąpi już teraz!
Sandra wyjęła broń i nie wyglądała na osobę która żartuje...
- Co ty robisz? Oszalałaś?
- Owszem, ale na punkcie twojego męża. Ty mi zawadzasz na drodze ku szczęściu, więc będziesz musiała zginąć! – powiedziała Sandra.
- Nie wygłupiaj się... Tak tego nie rozwiążemy – odparła przerażona Monika.
- A właśnie, że rozwiążemy. Wystarczy, że pociągnę za spust i skończy się mój problem jaki mam z tobą. Tak mi przykro Moniko Vellasquez...
Mieszkanie Manola.
- Kto się tak dobija do drzwi? Czyżby Leoncio zapomniał kluczy? – zdziwił się Manolo. Już otwieram!
- Pan Manolo Pena?
- Tak, to ja.
- Jest pan aresztowany...
- Ja aresztowany? To chyba jakiś żart? Niby za co?
- Za ukrywanie swojego brata przestępcy – wtrącił Gustavo który nagle pojawił się w mieszkaniu. Kogo ja widzę... Kilka dni temu nazywałeś się Luis Cardona... Chciałeś coś wykraść, ale ci nie wyszło. Posiedzisz za to w więzieniu. Gdzie twój brat?
- Nie mam pojęcia o czym mówicie. Nie widziałem go od dawna!
- To się jeszcze okaże. Zabrać go na komendę! Jednego mniej. Ale przed nami jeszcze długa droga – westchnął Gustavo...
Mieszkanie sędziego Fuentesa.
- Policja w moim mieszkaniu... W czym mogę panom pomóc? – zapytał sędzia Jorge Fuentes.
- Pan już nam w niczym nie pomoże – powiedział jeden z policjantów.
- Nie rozumiem...
- Jest pan aresztowany...
- To jakiś absurd! Ja jestem szanowanym sędzią i nikt nie może mnie aresztować.
- Owszem możemy pana aresztować. Chociażby za korupcję. Mamy ludzi którzy potwierdzą jakie interesy robił pan wraz z Jose Manuelem Vellasquezem. Ukartowaliście wyjście z więzienia groźnej psychopatki. I co pan na to?
- To nieprawda. Protestuję! Nie możecie mnie aresztować!
- Już mówiłem, że możemy. Skuć pana sędziego...
- To jakiś żart...
- To bolesna prawda. Powodzenia w sądzie. Może się pan sam w nim obroni. Na komisariat z nim!
Szpital psychiatryczny.
- W czym mogę pomóc? – zapytał lekarz.
- To pan jest tutaj dyrektorem szpitala?
- Tak, to ja. Francisco Castillo.
- Pojedzie pan z nami.
- Nie rozumiem. O co chodzi?
- W pańskim szpitalu przebywała groźna pacjentka Vanessa Cortez, a pan dogadał się z przestępcami aby ją stąd wypuścić. Jest pan zatrzymany...
- Ale to nieprawda.
- Mamy na to świadków panie Castillo. Jest pan aresztowany i pojedzie pan z nami...
- Ale to oni mnie zmusili. Ja nie chciałem...
- Przyjął pan za to sporą sumę pieniędzy. Przykro mi. Czeka pana za to pobyt w więzieniu...
Mieszkanie Lucii.
- Jestem zły i zmęczony skarbie, więc tylko ty możesz mi teraz
pomóc – powiedział Jaguar. Tracę grunt pod nogami, ale na szczęście mam ciebie.
- To prawda. Ja nigdy cię nie zawiodę – odparła kryjąc niechęć Lucia.
- Czuję niepokój. Najbliższe dni będą prawdziwą III wojną światową. Bądź przygotowana na wszystko...
- Nie rozumiem...
- Szykuje się mój wielki pojedynek z wszystkimi wrogami. Nie wiem kto z niego wyjdzie cało...
- Na pewno ty, bo ty nigdy nie przegrywasz...
- Masz rację. Moja misja jeszcze nie dobiegła końca. Niech moi wrogowie drżą przed moim decydującym ruchem...
- Sprawię, że niedługo twoja misja zostanie raz na zawsze
przerwana i w końcu ja oraz wszyscy inni się od ciebie uwolnią – pomyślała Lucia...
Gdzieś na mieście.
Juan i Linda spacerowali w parku rozmawiając o nadchodzących ślubach. Rodzeństwo czuło się szczęśliwe perspektywą nadchodzących wydarzeń. Gdy zaczęli rozmawiać na temat swoich rodziców zobaczyli coś niezwykłego. Przed ich oczami stanęli nie kto inny jak ojciec Bernardo i matka Sofia. Dla obojga był to magiczny moment.
- Czy ty widzisz to samo co ja? – zdziwiła się Linda.
- Dokładnie to samo – odparł szczęśliwy Juan.
- Wreszcie możemy się wam ukazać aby powiedzieć to co chcemy wam przekazać – powiedziała Sofia.
- Cieszymy się z waszego szczęścia i zawsze będziemy o was pamiętać tam z góry – dodał Bernardo.
- Niestety będzie nam was bardzo brakowało podczas tego niesamowitego dnia – stwierdziła Linda.
- Linda ma rację. Jesteśmy szczęśliwi, ale nie będziemy mieli przy sobie rodziców tak jak Luisa czy Miguel – zauważył Juan.
- Nie szkodzi. My zawsze będziemy przy was. Rodzicie dobrą robotę. Zakochaliście się we właściwych ludziach. Miguel jest odpowiednim dla ciebie mężczyzną. A ty Juanie dobrze, że zaniechałeś zemsty i pokochałeś Luisę. Pamiętaj, że zawsze wygrywa miłość – oceniła Sofia.
- I nie martw się o sprawiedliwość. Jose Manuel dogorywa i zapłaci za wszystkie swoje zbrodnie. To samo będzie z Jaguarem. Obie rodziny się połączą i zapoczątkujecie nowy, wspaniały etap w relacjach Cordillów z Vellasquezami – powiedział Bernardo.
- Wiem tato. Tak właśnie będzie...
- Tragiczna przeszłość zamieni się w świetlaną przyszłość – wtrąciła Linda.
- Bądźcie szczęśliwi, ale uważajcie na wrogów. Oni do końca będą chcieli was skrzywdzić – powiedział Bernardo.
- Poradzicie sobie, bo kieruje wami siła miłości. Będziecie szczęśliwi u boku Luisy i Miguela. A my zawsze będziemy z wami. Nie zapominajcie o tym – stwierdziła Sofia...
Po chwili rodzice zniknęli z oczu Lindy i Juana, ale i tak byli oni szczęśliwi jak nigdy. Wiedzieli, że to kolejny dobry znak przed tym co miało nadejść pojutrze.
- Oni zawsze będą z nami w naszych wizjach i snach. Tak naprawdę nigdy ich nie straciliśmy – powiedział Juan.
- Wiem i dlatego mając ich poparcie wiemy, że postępujemy właściwie. Będziemy szczęśliwi razem z członkami rodziny Vellasquezów i tak właśnie powinno być – dodała Linda...
Firma Vellasquezów.
- Schowaj ten pistolet! Porozmawiajmy na spokojnie! – powiedziała Monika.
- Nic z tego. Nie zagadasz mnie! Skończę z tobą raz na
zawsze! – krzyczała wściekła Sandra.
- Co tu się dzieje? – zapytał zaskoczony Raul wchodząc do biura.
- Nie przeszkadzaj! Załatwiam honorową sprawę! Zabiję tą ździrę!
- Uspokój się Sandra! Odłóż broń!
- Nie ruszaj się Raul jeżeli też nie chcesz zginąć! Cofnij się pod ścianę!
- Nie rób czegoś czego możesz później żałować!
- Zamknij się!
Po chwili do pomieszczenia weszli trzej policjanci na czele z Carlo.
- Sandra Carreras! Opuść broń! Nie wyjdziesz stąd! – krzyczał Carlo.
- Zabiję ją!
- Uspokój się i oddaj pistolet. Tak nic nie zyskasz, a wpadniesz w jeszcze większe tarapaty – powiedział Raul.
- Nie poddam się!
Korzystając z chwili nieuwagi dziewczyny Carlo podbiegł i po krótkiej szamotaninie odebrał jej broń. Policjanci skuli ją natychmiast w kajdanki...
- Próba zabójstwa to kolejne przestępstwo które dopiszemy do twojej listy. Złapaliśmy cię na gorącym uczynku. Teraz na pewno spędzisz długie lata w więzieniu...
- Raul wiedz, że zawsze cię kochałam, a ona nigdy cię nie uszczęśliwi!
- Jesteś bezwstydną hipokrytką! – krzyczała do niej Monika.
- Uspokój się kochanie. Już po wszystkim – pocieszał żonę Raul...
Dwie godziny później.
Rezydencja Vellasquezów.
Jose Manuel oglądał sobie spokojnie w swoim gabinecie telewizję. Nadszedł czas na najświeższe wiadomości.
- Korupcja, korupcja i jeszcze raz korupcja. W naszym kraju niestety ten wątek poruszany jest bezustannie. Co martwi dzieje się to głównie w najwyższych państwowych kręgach. Co chwilę słyszymy o jakimś polityku który zamieszany jest w aferę korupcyjne. Dziś aresztowano znanego bardzo dobrze opinii publicznej sędziego Jorge Fuentesa. Zarzuca mu się przyjmowanie pieniędzy w zamian za korzystne wyroki. Nieoficjalnie wiemy, że sędzia od lat powiązany był ze światkiem przestępczym. Dziś został zatrzymany przebywając w swoim domu. Szczegóły już wkrótce. To przykre, że nawet sędziowie którzy powinni świecić przykładem stają się zwykłymi przestępcami...
Jose Manuel nie krył zdziwienia, ale zbytnio się nie przejął aresztowaniem swojego przyjaciela.
- Ten kretyn zasłużył na taki los. Oby tylko nie zechciał mnie wydać.
A zresztą czego mam się bać skoro i tak nie ma dla mnie ratunku? Jedno jest pewne... Gustavo Valdez rozpoczął swoją popisową akcję na całkiem dużą skalę. Najbliższe dni będą wyjątkowe. Zacznie się zabawa na całego. Coś czuję, że niewielu osobom uda się ujść z życiem – pomyślał Jose Manuel...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 18:20:26 23-06-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:39:58 23-06-08 Temat postu: |
|
|
Cudowny odcinek jak zwykle
Manolo aresztowany, sędzia też i lekarz ze szpitala w który przebywała Vanessa. Nareszcie policja zaczęł działać. Dobrze że wpadli w ostatniej chwili jak Sandra chciała zabić Monikę. Ale nie zapominajmy o Vanessie. Ta wariatka nadal jest na wolności. Mam nadzieje że uda się ją złapać. JM nie przejąl się że jego przyjaciel został aresztowany. Wszystko mu już jedno.
Pozdrawiam i czekam na newik |
|
Powrót do góry |
|
|
a_moniak Mistrz
Dołączył: 21 Lut 2007 Posty: 12531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:47:50 23-06-08 Temat postu: |
|
|
wow ale miałam zaległości, anie było mnie tylko 2 dni
wszystkie odcinki bombowe,pełne akcji i emocji, aż nie chce się wierzyć że to już końcówka, tylko 3 odcinki...
odc 183
tylko 3 dni do ślubu, fajny początek, znowu krótkie podsumowanie, co u kogo się dzieje
Gustavo zdaje sobie sprawę, ze na ślubach może być niebezpiecznie, dlatego będzie wzmożone oddziały policji )
ciekawe czy ta ochrona na coś się zda..
hehe JM już się denerwuje przygotowaniami...Zachowujecie się tak jakby prezydent lub papież miał się tu zjawić lada dzień - super tekst
hehe rady Raula jak zawsze dobre :lol2:
ech Armando szpieguje Vicky, a dziewczyna jest szczęśliwa przy boku Carla..
Jaguar bardzo wystraszony, śnił mu się Bernardo Cordillo, chyba Jagi nie uż taki pewny siebie..po tym śnie...
ciekawe czy złapią Castaneza..mam nadzieję że tak
odc 184
no i złapali Castaneza, ciekawe czy wyda Jaguara...
po śnie Jaguar ze zdwojoną siłą chce się pozbyć Lindy i Juana... ech...
no nie, ale plany Sandra chce zabić Monikę, Vanne- Lindę, a Armando wynajął jakiś gostków do zabicia aż 7 osób ! Ale nie zapomina te o Vicky, którą chce sie zająć osobiście..To by była rzeź..
Linda y Miguel nie przeczuwają najgorszego...właściwie to nikt nie ma pojęcia co się święci...
no i super Gustavo wyciągnął wszystko od Castaneza, centralnie wszystko, teraz już wszystko wie
odc 185
Gustavo planuje zasadzkę na wszystkich złoczyńców, ale jest ich tak dużo, że mogą nie zdążyć..
no nie co Sandra chce zrobić, nie zabije Moniki, o nie!!!
hehe Manolo aresztowany,a może Luis Cardona..:lol2:
potem aresztowali skorumpowanego sędziego i dyrektor psychiatryka, gdzie przebywałą Vanne.. ale to jeszzce najmniejsze zło..
a Lucia dalej jest z Jagim, ciekawa jak ona zakończy sój wątek z Jagim...
wow ale scena przed Lindą y Juanem pojawili się zmarli rodzice, życzą im szczęścia i zapewniają że tak będzie ) super scena
dobrze ze Carlo nie dopuścił do zbrodni Sandrze, i ta zostałą aresztowana
zostali już tylko najgorsi....
a JM wszystko obojętne, skoro i tak ma niedługo umrzeć...
boskie odcinki, a teraz najlepsze, akcja na ślubach
już nie mogę się doczekać ) |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 21:45:43 24-06-08 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za wszystkie komentarze
Pozdrowienia dla takich osób jak: a_moniak oraz basia 871
INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]
186 ODCINEK
Nadszedł upragniony dla Lindy i Miguela oraz Luisy i Juana, a równie długo oczekiwany dla ich wrogów dzień ślubów. Pomimo złapania wspólników Jose Manuela Gustavo wciąż miał niewielkie pole manewru z racji tego iż ani Castanez ani Manola ani Sandra nie pisnęli na przesłuchaniach ani słowa. Jaguar i Jose Manuel nie wiedzieli nawet o aresztowaniu Manola. Jaguar spotykał się z Lucią i przebywał w swojej norze rozmyślając dokończenie swojej misji. Zatrzymanie Sandry zaskoczyło, ale nie przerwało planów Armanda i Vanessy. Wciąż chcieli dokończyć dzieła i zniszczyć wrogów. Monika i Raul doszli do siebie po aresztowaniu Sandry. Wreszcie mogli odetchnąć z ulgą. Tymczasem rodzeństwo Cordillów nie przeczuwało nawet jak wielu niebezpieczeństw czeka ich w najszczęśliwszym dniu ich życia. Miguel i Luisa również nie mieli o tym pojęcia. A do ślubów pozostawało zaledwie kilka godzin. Miał on odbyć się w sobotnie popołudnie o 15-tej...
Dzień ślubów.
Godzina 6:15.
Komisariat policji.
Gustavo nie mógł spać tej nocy. Siedział nad papierami i nad ranem wybudził się z krótkiej drzemki. Tak zastał go Carlo, który przyszedł do pracy trzy kwadranse wcześniej niż powinien.
- Pan komendant jest niemożliwy. Co pan tu robi o tej porze? – zapytał zaskoczony Carlo.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie – odparł Gustavo.
- Dzisiaj jest ten dzień. Wszystko się może zdarzyć. Złapaliśmy dużo osób mających powiązania z Jose Manuelem Vellasquezem i Jaguarem, ale niewiele nam to dało. Zapanowała prawdziwa zmowa milczenia. Póki ci ludzie są na wolności wszystko może się zdarzyć. Nie możemy zapominać też o Vanessie Cortez i Armandzie...
- Wiem... Ta czwórka coś knuje... Jak nie razem to osobno, ale raczej się nie mylę. Dlatego mamy niewiele czasu aby zapobiec możliwej tragedii. Czy nie dzisiaj mieliśmy otworzyć niespodziankę od Cristiny Vellasquez?
- Owszem...
- Czekałem z tym na ciebie...
Po chwili Gustavo wyjął klucz i wyciągnął z szafki kopertę. Otworzył ją i znalazł tam list oraz kasetę do magnetofonu. Komendant przeczytał na głos treść listu.
- Nie od dziś wiem jakim człowiekiem jest mój mąż i wciąż uważam, że ten człowiek jest zagrożeniem dla wielu ludzi, a już na pewno dla przyszłych członków mojej rodziny. Oczywiście mam tu na myśli Lindę i Juana Cordillo. Niedługo moje dzieci pobiorą się właśnie z tymi wymienionymi przeze mnie osobami, a to na pewno nie spodoba się mojemu mężowi. Zamieszczam dowód w którym policja przekona się dlaczego Jose Manuel tak nienawidzi rodziny Cordillo i co naprawdę stało się w tak dalekiej przeszłości. Oprócz tego podejrzewam mojego męża o wiele przestępstw, w tym zlecenie zabójstwa Javiera Mendozy. Najważniejszy dowód jest jednak na kasecie. Proszę odsłuchać go w dniu ślubu i zapobiec możliwemu nieszczęściu – napisała Cristina Vellasquez.
Gustavo i Carlo popatrzyli na siebie i zgodnie pokiwali głowami, że treść listu niezbyt ich zaskoczyła. Następnie zabrali się za przesłuchanie kasety...
- Jaguar?
- Kto mówi?
- Nie poznajesz mnie?
- A to pan Jose Manuel Vellasquez, miło mi, że pan o mnie pamięta.
- Mam dla ciebie pewną robotę... dużą robotę... Musisz zlikwidować wszystkich członków rodziny Cordillo!
- Hohohoh - to będzie sporo kosztować panie Vellasquez. Do takiej roboty potrzebnych jest co najmniej kilkunastu
ludzi – profesjonalistów.
- Znasz mnie i wiesz, że cena nie gra roli.
- To ryzykowna gra i nie zrobię tego jeżeli nie otrzymam połowy kwoty przed wykonaniem zadania.
- Zgoda. Dostaniesz pieniądze, ale pamiętaj – żadnych błędów. Mają zginąć wszyscy, ma z nich zostać tylko popiół.
- To już proszę zostawić mnie i moim ludziom.
- Jutro zadzwonię raz jeszcze i porozmawiamy o szczegółach. Do usłyszenia.
- Adios panie Vellasquez...
Gustavo czuł, że nastąpił w końcu długo oczekiwany przełom. Również i Carlo odetchnął z ulgą po wysłuchaniu kasety.
- Mamy to wszystko czarno na białym! Nareszcie zamkniemy tego
łotra! – cieszył się Gustavo.
- Szkoda tylko, że w dalszym ciągu nie mamy namiaru na Jaguara – odparł Carlo.
- Panie komendancie przepraszam, że przychodzę tak wcześnie, ale jeden z aresztowanych domaga się z panem rozmowy. Mówi, że to bardzo ważne, a pan będzie zadowolony – wtrącił jeden z policjantów.
- Kto chce ze mną rozmawiać?
- Ivan Castanez...
- Przyprowadź go tutaj i to prędko!
Nora Jaguara.
Jaguar znów miał problemy ze snem. Wcześnie się obudził i zaczął rozmyślać. Po chwili jednak zaczął słyszeć jakieś przedziwne głosy, a kilka sekund później ku jego zdumieniu zauważył bardzo znajome dla niego twarze. Najpierw zdezorientowanego i przestraszonemu Jaguarowi ukazał się Bernardo Cordillo.
- Twój czas dobiega końca! Już nic nie zwojujesz! – powiedział Bernardo.
- Nie będziesz mnie więcej straszył! Zabiję cię jak wtedy! – Jaguar sięgnął po pistolet i strzelił do zjawy, który po chwili zniknęła...
Nie minęło pięć sekund a Jaguar zobaczył przed sobą żonę Bernarda – Sofię Cordillo.
- Zgwałciłeś mnie i podpaliłeś. Szykuj się, że zapłacisz i za moje
życie! – mówiła Sofia.
- To niemożliwe! Czego ode mnie chcesz! Daj mi spokój! – Jaguar wystrzelił po raz drugi...
Po raz pierwszy chyba w swoim życiu Jaguar nie rozumiał co się dzieje. Otumaniony wzrok i strach w oczach, a wewnątrz ogromna niepewność. Obok niego ukazała się kolejna postać. Tym razem był to Javier Mendoza.
- Już nikogo więcej nie skrzywdzisz! Ani ty ani Jose Manuel Vellasquez. Dość waszych zbrodni! – powiedział Javier.
- Zamilcz draniu! – Jaguar wystrzelił po raz trzeci.
Jaguar szedł z pistoletem dookoła swojego pokoju i czuł, że wariuje. Nie mógł jednak powstrzymać tego co się właśnie przed nami dzieje. Nagle jakby z ukrycia wyszedł mu naprzeciwko Rafael Marques.
- To koniec Jaguarze! Już nie skrzywdzisz Deborah i jej córki! Gustavo Valdez zajmie się tobą nawet wcześniej niż sądzisz!
- Już nie żyjesz draniu! – Jaguar zaczął już strzelać na oślep nie mogąc kontrolować swoich poczynań...
Dopiero po kilku minutach przestał widzieć zjawy. Cały spocony, roztrzęsiony i rozbity usiadł na kanapie i patrzył w jeden punkt na ścianie mimo, że nic nam specjalnego nie było.
- Co się ze mną dzieje? Co jest grane do cholery? – pomyślał mocno rozkojarzony...
Godzina 6:40.
Komisariat policji.
- Podobno chciałeś ze mną rozmawiać Castanez? – powiedział Gustavo.
- Owszem. Obiecał mi pan najniższy wyrok, czyli 15 lat
więzienia – stwierdził Castanez.
- Obiecałem pod warunkiem którego nie spełniłeś. To co powiedziałeś to tylko kropla w morzu potrzeb... Musisz wydać mi Jaguara. Inaczej dostaniesz dożywocie i celę z kolegami którzy nie dadzą ci żyć.
- Dobrze! Niech będzie tak jak chcesz Valdez! Wiedz jednak, że mogę nie przeżyć zbyt wielu godzin po tym co ci teraz powiem...
- Przeżyjesz, bo jeżeli złapiemy twojego guru to zapewniam cię, że będzie on sądzony w zupełnie innym miejscu. A poza tym zwalimy winę na kogoś innego...
- Nie wiem czy to przejdzie...
- I tak nie masz wyjścia... Mów, bo liczy się każda minuta!
- Jeżeli Jaguar nie przebywa w mieszkaniu swojego brata Manola, to musi być w tylko jednym miejscu...
- Jakim?
- Naszej słynnej norze. To taka niewielka, ale dobrze usytowana dziupla na obrzeżach miasta. Tam przebywał Jaguar i nasza banda. Powinien tam teraz siedzieć...
- Zawieziesz nam w to miejsce! Jeżeli jednak wystawisz nas to drogo za to zapłacisz.
- Mówię prawdę. Znajdziecie go pod wskazanym przeze mnie adresem!
- Pojedziesz z nami. Oczywiście skuty. Carlo dzwoń szybko do porucznika Cuevesa! Potrzebnych mi jest natychmiast jego trzydziestu najlepszych ludzi! Jedziemy zgarnąć Jaguara! – powiedział Gustavo.
- Już dzwonię. To nasza niepowtarzalna szansa – stwierdził Carlo...
Godzina 7:00.
Firma Vellasquezów.
Jose Manuel po raz pierwszy od wielu dni pojawił się w firmie tak wcześnie rano. Pracownicy mieli dziś wolne ze względu na zaproszenie przez rodzinę Vellasquezów na oczekiwany podwójny ślub. Obok portiera co było wręcz niesłychane w tak wielkiej firmie przebywał tylko jeden człowiek. Był to właśnie Jose Manuel Vellasquez.
- Już dzisiaj dzień mojej totalnej klęski lub nagłego zwycięstwa. Jeżeli poleje się krew to mogę liczyć na cud. Chciałbym aby te wesela zamieniły się w pogrzeby, ale z drugiej strony... sam nie wiem co myśleć – zastanawiał się Jose Manuel...
Nagle do jego gabinetu wszedł Armando.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? – zdziwił się senior rodu Vellasquezów.
- Przyszedłem, bo jeszcze nie jest za późno! – odpadł Armando.
- Nie rozumiem...
- Przepisz firmę na moją osobę. To twoja ostatnia szansa!
- Jakim tonem do mnie mówisz! Nie kiwnę palcem w tej sprawie!
- Źle robisz! A powinieneś mi dziękować. Dzięki mnie jeszcze możesz coś ugrać! Opowiem ci co dziś spotka niektórych członków obu powiązanych ze sobą rodzin – powiedział śmiejąc się Armando.
- O co mu chodzi? – pomyślał blady Jose Manuel któremu znów zaczęły dokuczać bóle głowy...
Godzina 7:00.
Mieszkanie Lindy i Miguela.
- Pora wstawać kochanie. Dzisiaj czeka nas jeszcze wiele obowiązków przed ślubem. Od rana masz spotkania w kilku miejscach – powiedział Miguel.
- Wiem... Trzeba się zrobić na bóstwo, później ubrać i umalować. Potem jeszcze w rezydencji mam spotkanie z Evą... Kiedy ja to wszystko załatwię – westchnęła Linda.
- Dasz radę. Ja również nie mam lekko...
- No wiesz co... Nie masz lekko? Dziś twój najszczęśliwszy dzień...
- Przecież żartowałem... Oby tak samo szczęśliwy był dla mojej siostry...
- I mojego brata... Ciekawe co tam u nich słychać...
Mieszkanie Luisy.
- Muszę jechać kochanie. Dostałem ważny telefon od
Gustavo – powiedział Juan.
- Co się stało? – zdenerwowała się Luisa.
- Nic takiego. Postaram się szybko wrócić. Wiem, że to dzień naszego ślubu, ale to mówił Gustavo to sprawa która bardzo mnie dotyczy...
- Rozumiem, ale uważaj na siebie!
- Nic mi nie będzie. Wrócę za jakiś czas! Oby w końcu nadszedł ten moment na który czekałem. Wierzę w Valdeza. Musi mu się to udać. Inaczej nigdy nie uwolnimy się od przeszłości. Nadszedł czas skończyć z Jaguarem – pomyślał Juan wychodząc z mieszkania...
Tymczasem...
Valdez i Carlo skierowali się do samochodu, a oprócz nich z komisariatu ruszało sześć innych wozów ze specjalnie wyszkolonymi i najlepszymi policjantami w stolicy. Nagle Gustavo zauważył idącą w jego kierunku Lucię Guerrero.
- Co pani tu robi? – zdziwił się Gustavo wsiadając do samochodu.
- Przyszłam pogrążyć Jaguara! – powiedziała Lucia.
- To jakiś żart?
- Nie. Byłam jego kochanką, ale mam dość. Nadszedł moment jego nieuwagi. Wykorzystam to!
- Właśnie jedziemy go zatrzymać. Może pomoże pani szczęściu...
- Jadę z wami...
- To niebezpieczne...
- Jadę!
- Dobrze, ale proszę się nie wychylać! Nie możemy zepsuć tej akcji...
Godzina 7:00.
Bar „Cardera”.
- Co tu pani robi? O tej porze w soboty nie otwieramy baru! – powiedziała Marcela.
- To ja Vanessa...
- Niemożliwe... Przecież ty...
- Już jestem na wolności. Wypuścili mnie, ale mam taką twarz której nie rozpoznałaś. I wcale ci się nie dziwię... Nie będę dziś śpiewała, bo nie mogę... Otworzysz dla mnie bar?
- Naturalnie, że tak...
Po chwili...
- Warto wrócić na stare śmieci w dniu kiedy w końcu zemszczę się na wrogach. Za kilka godzin zadam decydujący cios i to ja będę w końcu górą – pomyślała Vanessa.
Nora Jaguara.
- Co to za szmer? To mi się nie podoba? – Jaguar był już przeczulony na tym punkcie i po chwili podszedł do okna orientując się co jest grane. Zauważył kilkudziesięciu ludzi w czarnych strojach i wiedział, że przyszli oni tylko i wyłącznie po niego.
- Oddziały specjalne pod nadzorem Valdeza... Szykuje się większa akcja niż kiedyś. Schowali się za krzakami. Myślą, że śpię i zaskoczą mnie
w łóżku... Ktoś mnie zdradził, ale muszę zachować spokój i myśleć logicznie – spojrzał na kilka rodzajów broni leżących na stole... Jeżeli zamkną mi wszystkie wyjścia do ucieczki będę zgubiony. Jeżeli myślą, że złapią mnie żywcem to się grubo mylą. Albo uciekną albo zginę jak na polu bitwy przystało... Zmienię strategię i zaskoczę cię Valdez. Tylko jeden z nas wygra...
Gustavo oddalił Lucię, Castaneza i Juana jak najdalej aby Jaguar nie zobaczył ludzi którzy są z nim. Miał już swój plan jak to wszystko rozegrać. Na jego rozkaz oddziały pomocnicze oraz jego najwierniejsi ludzie mieli wedrzeć się do nory Leoncia Peny. Jakież było jego totalne zaskoczenie gdy zauważył Jaguara spokojnie wychodzącego sobie na balkon.
- Co on robi? To może być kolejna gierka jaką wymyślił – denerwował się Gustavo.
- Witaj Valdez! Widzę, że chcesz złapać taką szarą myszkę jak ja, bo nie mam tu sąsiadów... Po co jednak aż tylu ludzi? Twoi snajperzy mogą do mnie strzelać, ale wiesz, że ja mam pewne niespodzianki w zanadrzu – blefował Jaguar.
- Domyślam się, ale jesteś otoczony i nie masz szans! Poddaj się!
- Nigdy! Jeżeli twoi ludzie wejdą do mojego mieszkania zginę nie tylko ja, ale i oni wszyscy razem wzięci. Proponuję ci pogawędkę Valdez! Nie mam broni! Mogę z tobą rozmawiać z balkonu! Mam jednak w razie czego detonator i znowu oszukam was jak dzieci! – śmiał się Jaguar, ale wewnątrz czuł strach i niepokój. Siły policyjne i brak jakiejkolwiek możliwości ucieczki spowodowały, że musiał udawać...
- Dobrze. Porozmawiajmy! Chcesz wiedzieć kto cię zdradził i dzięki komu tu jesteśmy! Nie uwierzysz...
- Mów Valdez! Niech ja dorwę tego drania...
- Dzięki Jose Manuelowi Vellasquezowi. To on wydał nam ciebie i twój adres – powiedział kłamiąc swojego rozmówcę Valdez... |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:38:02 24-06-08 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Jagusiowi zaczęli ukazywac się osoby, ktore zamordował. Zaczynał wariowac. Uśmialam sie
Castanez zakapowal, gdzie jest nora Jagusia i Gustawo tam pojechał. Ciekawe jak to sie wszystko rozwiąże. Lucia także go chce pogrążyc.
Armando chce żeby JM przepisał wszytko na niego, ale on się nie zgodził. Nie wie co Armando szykuje.
Vanessa tez coś przygotowuje. Szykuje się akcja w następnych, niestety ostatnich odcinkach
Pozdrawiam i czekam na newik |
|
Powrót do góry |
|
|
Klaudusieniczka Prokonsul
Dołączył: 30 Sie 2006 Posty: 3866 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:51:30 24-06-08 Temat postu: |
|
|
wiem, że trochę późno, ale zaczęłam czytać Twoją telke i muszę stwierdzić, że jest naprawdę super. Nie dość, że ciekawa fabuła to jeszcze świetna obsada:) Jak przeczytam trochę więcej odcinków to napiszę coś więcej, bo narazie jestem na 5.
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 12:55:20 25-06-08 Temat postu: |
|
|
INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]
187 ODCINEK
Nora Jaguara.
- Co takiego? – zapytał zaskoczony Jaguar.
- Wiem, że to kuriozalne, ale tak bywa... Jose Manuel zwalił całą winą na ciebie i wydał nam twój adres gdzie się ukrywałeś. Doprowadził do aresztowania twojego brata Manola. Już nie tworzycie drużyny jak dawniej – stwierdził Valdez.
- A to parszywy staruch! Chce uniknąć kary, ale nic z tego! Kto jak nie ja zna wszystkie jego zbrodnie! Byłem sługusem tego śmiecia, a on tak mi się odwdzięcza? Myślisz Valdez, że Jose Manuel zawsze wyręczał się innymi? Nic bardziej mylnego. Sam mi opowiadał jak przed wieloma laty trzykrotnie wystrzelił do człowieka zabijając go! A był to jego własny teść, a ojciec Cristiny Vellasquez.
- Co takiego?
- To prawda. Skoro jemu jest już wszystko jedno, to mnie tym bardziej. Powiem ci o wszystkich jego zbrodniach, a potem niech się dzieje co chce...
- Ty będziesz opowiadał o jego zbrodniach?
- Nikt inny ci tego nie opowie. Wszyscy już praktycznie nie żyją jak np. Alvaro Maniche. Jose Manuel kazał mi się go pozbyć i ten niewygodny świadek momentalnie zginął...
- Tak podejrzewałem...
- Nie jesteś głupi Valdez i wiesz, że obaj stoimy za masakrą Cordillów. Wtedy w 1987 roku oprócz rzezi na rodzicach Lindy i Juana mój człowiek miał zabić Evę Ronderos i jej syna. Zawiódł i nie wykonał dobrze zadania. Szybko potem zginął w więzieniu. Teraz ten syn Evy to Armando, nasz kolejny wspólnik... Los bywa przewrotny. Odwaliłeś kawał dobrej roboty Valdez... Nie ma już Manicha, Gracieli, Linaresa, aresztowaliście mojego brata i sędziego Fuentesa, moi kompani nie żyją... prawie wszyscy... Mój brat jednak niewiele robił i w sumie nie wiem o co może być oskarżony...
- Dobrze wiesz, że chciał ukraść kasetę, ale pomylił koperty. Dzisiaj odsłuchałem prawdziwej kasety. Wszystko wiem o zbrodni na Cordillach...
- Doskonale... Po 20 latach znów musiałem zabić Juana Cordillo. Niestety kilkakrotnie nawaliłem. Najpierw mnie powstrzymałeś i raniłeś. Za drugim razem wybuchł samochód jego kuzyna, a to on powinien siedzieć za kółkiem! Za trzecim razem z płonącej chaty uratował ich Rafael Marques...
- Zabiłeś go za to później...
- Owszem, bo zgrywał bohatera. Wybacz, że nie pamiętam wszystkich swoich zbrodni, ale zabiłem też tych kretynów którzy pozbawili Moniki Vellasquez dziecka. Oczywiście na rozkaz starego Vellasqueza. To byli Tapia i Gonsalvez. Pozbyłem się również Javiera Mendozy – adoratora Cristiny. Jose Manuel był zazdrosny. Otrułem go w dziecinny sposób i skręciłem kark jakiemuś kelnerowi.
- A te wszystkie zamachy na Deborah? Kto za tym stał?
- Najpierw Maniche, potem Graciela. Maniche ją ranił, ja tylko asystowałem i próbowałem zgwałcić. Akurat tutaj nie byłem tak aktywny chociaż zabiłem później Marquesa. Nie ja porwałem jak wiesz Luisę i bachora choć mieliśmy z Jose Manuelem podobne plany. To byli Vanessa i Fernando. Vanessa jest na wolności i możliwe, że planuje akcję razem z synkiem starego zwanym don Armanditem. Tego już nie wiem...
- A uprowadzenie Cristiny?
- To była nasza wspólna robota. Jose Manuel dowiedział się o kasecie i postanowił wysłać ją do szpitala Gracieli. Ja mu w tym pomogłem. Później wpadliśmy na plan sfingowania jej śmierci. Pomocny okazał się wtedy detektyw Linares...
- Widzę, że zebrało cię na wspomnienia, ale niewiele ci to pomoże...
- Pomoże wam w zamknięciu tego starego kretyna!
- Powiedz co on planuje! Chcecie zabić Cordillów?
- On już nie. Ma raka i jest mu wszystko jedno... Chyba, że chce działać sam skoro mnie wydał. Przeklęty staruch! Zabijcie go ode mnie!
Tymczasem nagle Jaguar zauważył, że w oddali obok Carla stoją Castanez, Juan i Lucia Guerrero.
- A niech mnie! Co ja zrobiłem! Valdez to ukartował! To są prawdziwi zdrajcy! Dałem się nabrać jak dziecko – pomyślał Jaguar...
Firma Vellasquezów.
- Podaj mi wody! Muszę popić lekarstwa – powiedział słabym głosem Jose Manuel.
- Znowu te bóle głowy? Wiem, że jesteś umierający... Dlatego możesz jeszcze ze mną współpracować – stwierdził Armando...
- Ja już nie mam na nic czasu... Nie rób nic głupiego synu...
- Nie nazywaj mnie synem skoro nie chcesz zrobić tego czego od ciebie wymagam! Jesteś bezbronnym starcem, a nie postrachem jak dawniej. Jose Manuel Vellasquez już umarł. Jesteś nikim!
- Ta pewność siebie cię zgubi Armando...
- Powiem ci co planuję. Wynająłem już morderców którzy zajmą się rodzinką Cordillo. Zrobię to samo co ty 22 lata temu... z małą różnicą... zabiję też twoją żonę i dzieci. Do rządzenia firmą nie będzie mi potrzebne rodzeństwo. Na ślubach szykuje się więc jatka. Razem z Vanessą zemścimy się na osobach które nas skrzywdziły...
- Co ty opowiadasz? Ciebie nikt z mojej rodziny nie skrzywdził. Ty bredzisz!
- Zamknij się starcze! Nie jesteś już dla mnie ojcem... Nie jesteś kimś kogo zawsze ceniłem i szanowałem. Jesteś chodzącym trupem. Z szacunku i za tamte czasy nie zabiję cię chociaż zrobi to za mnie rak... Gnij w tej firmie i nic nie rób! Ja wyświadczę ci przysługę, a tobie radzę to samo!
- Nie oddam ci firmy, a tobie nie uda się nikogo zabić! Cordillowie mają siłę, która jest nie do przejścia. Potkniesz się na pierwszej przeszkodzie. Jeszcze możesz się wycofać...
- Nie chcesz mi pomóc to nie pomagaj. Żegnaj starcze! Zdychaj tu! Ja będę twoim następcą szybciej niż się spodziewasz – powiedział Armando wychodząc z biura.
- Przeklinam cię Armando! Mogłeś wtedy zginąć przed wieloma laty! Dzisiaj zdałem sobie z tego sprawę! Zatrzymają cię! Jestem tego pewny. Zgnijesz w więzieniu za to co chcesz zrobić. Tak będzie! – krzyczał Jose Manuel...
Po chwili bóle głowy nasilały się coraz bardziej. Jose Manuel osunął się na podłogę i zemdlał...
Dom Juana.
- Muszę dzisiaj spotkać się z Vicky – powiedziała przygotowując śniadanie Eva.
- Po co? – zdziwił się Antonio.
- Muszę ją za wszystko przeprosić jeszcze przed ślubami. To wspaniała dziewczyna, a ja zachowałam się wobec niej podle. To ona miała rację odrzucając mojego syna. Armando jest zupełnie inny niż myślałam. To moje dziecko, ale postąpił okropnie. Wiem, że podniósł na nią rękę... Dlatego przeproszę ją i wyciągnę do niej rękę na zgodę. Oby ułożyła sobie życie z dala od mojego syna...
- Rozumiem twój ból, ale chcesz postąpić szlachetnie i słusznie, a tylko to się liczy.
- A jak tam układa ci się z Patricią?
- Wspaniale. Nigdy nie było lepiej. Też chciałbym dziś wziąć ślub tak jak moi kuzyni – powiedział Antonio...
Rezydencja Vellasquezów.
- Nie wiem gdzie Juan pojechał tak wcześnie... oby nie stało się nic strasznego akurat w dzień naszego ślubu – powiedziała Luisa.
- Daj spokój. Skoro powiedział ci, że ma ważną sprawę do załatwienia razem z komendantem Valdezem to na pewno tak jest. Niedługo wróci – odparła Cristina.
- Wiem, ale boję się o niego, a także o Lindę i Miguela. Żeby tylko nic nie przeszkodziło w uroczystościach...
- Wszystko będzie dobrze, zapewniam cię.
- Dobrze, że Monika i Raul przetrwali tę sytuację z Sandrą. Ona jest już za kratkami i nie będzie więcej mieszać w ich związku...
- Na pewno nie będzie. Dzisiaj mam nadzieję zwycięży sprawiedliwość i Jose Manuel wraz z Jaguarem zapłacą za swoje wszystkie zbrodnie – pomyślała Cristina...
Tymczasem Raul i Monika zeszli już na spóźnione śniadanie.
- Wreszcie jesteście – powiedziała Luisa. Czekamy na was.
- A my do czego jesteśmy wam potrzebni? Nasz ślub już był – droczył się Raul...
- Nie słuchajcie go. Jak zwykle gada głupoty. Jesteśmy do waszej dyspozycji i będziemy pomagać w czym tylko chcecie – dodała Monika.
- Dziękuję ci bardzo. Jest jeszcze trochę roboty – stwierdziła Cristina.
- A gdzie Miguel? – spytał Raul.
- Pojechał odebrać garnitur. Jego przyszła żoneczka pojechała z kolei wraz z Claudią po suknie ślubne dla siebie i Luisy. Niedługo tu będą...
Bar „Cardera”.
- Pewnie szykujesz się teraz do swojego najszczęśliwszego dnia w życiu Lindo? Nawet nie wiesz jak bardzo cię nienawidzę! Sprawię, że znowu przeżyjesz prawdziwy koszmar z mojego powodu. Odbiorę ci wszystko co kochasz, a ciebie odeślę do diabła. Zastanawiam się tylko kiedy cię zabić – przed czy po ceremonii? To zależy od tego jak spiszą się ludzie od Armanda. Tak czy inaczej dzisiaj umrzesz Lindo Cordillo, a twój syn znajdzie się w moich rękach. I za to teraz właśnie wypiję – pomyślała zadowolona Vanessa...
Tymczasem...
- Te suknie są takie cudowne. Będziecie w nich wyglądać z Luisą wręcz odlotowo – powiedziała Claudia.
- Lepiej poczekaj aż za kilka godzin ją włożę. Może nie być tak wesoło jak mówisz – odparła Linda.
- Jak to? Najpiękniejsza panna młoda będzie w najpiękniejszej sukni ślubnej... Czemu się z tego nie cieszysz...
- Cieszę się... Nawet nie wiesz jak bardzo... Mam tylko obawy... mimo wszystko boję się żeby to moje szczęście nie prysło jak bańka mydlana. Nie chcę przykrych niespodzianek. Jedyne czego pragnę to być żoną Miguela i aby ceremonia odbyła się bez przeszkód.
- Tak będzie...
- Zawiadom Sergia aby z tobą przyszedł na ślub. Tylko bez gadania...
- Dobrze. W ostateczności mogę mu powiedzieć – stwierdziła Claudia...
- I tak ma być. Będą moi wszyscy przyjaciele z pracy oraz najbliższa rodzina chociaż nie jest tak wielka. Ten dzień musi być wyjątkowy i nic go nie popsuje. Rodzice rozwiali moje obawy i nie powinnam już myśleć o przykrościach. Przecież Gustavo zadba o bezpieczeństwo. Nikt się nie odważy na przerwanie ceremonii – oznajmiła Linda...
Firma Vellasquezów.
Jose Manuel odzyskał przytomność, ale leżał na podłodze bez ruchu. Dopiero po dłuższej chwili wstał i znów zobaczył swojego największego wroga – Bernardo Cordillo.
- Czego chcesz znowu ode mnie demonie? Nie widzisz co zrobiłeś? Twoje dzieci wygrały i dopięły swego! Zostałem sam jak palec! Firma jest zrujnowana, a moi najbliżsi stają przeciwko mnie – powiedział zdyszanym głosem Jose Manuel.
- Moja i twoja rodzina stworzy nowy etap w rodzinnych relacjach i uratują twoją firmę chociaż na to nie zasługujesz...
- Mam raka, więc pokonałeś mnie draniu! Daj mi spokój!
- Nadszedł twój moment Jose Manuelu. Nie wywiniesz się przed tym co nieuniknione. Ani ty ani Jaguar... Powiem ci tylko jedno – już czas Jose Manuelu Vellasquezie... Już czas – stwierdził Bernardo Cordillo...
Zjawa zniknęła, a Jose Manuel doczłapał się do swojego fotela. Sięgnął do szuflady i spojrzał na leżący tam pistolet...
Nora Jaguara.
- A tamci to kto? Oszukujesz mnie Valdez! – wściekał się Jaguar. Lucia Guerrero i Castanez! To oni mnie wydali! To nie był Jose Manuel! Ty draniu!
- Przykro mi... Mogę ci tylko podziękować za szczerość i wspaniałe refleksje... Widzę, że chwilowo ruszyło cię sumienie, ale i tak nie unikniesz kary...
- Castanez! Tyle lat byłem twoim szefem, a ostatnio nawet dałem ci sporą sumę pieniędzy, a ty mnie wydałeś aby sobie zmniejszyć karę odsiadki! A ty kochanie... wiedziałem, że strzeli ci coś głupiego do głowy! Mogłem cię zabić wtedy kiedy trzeba było to zrobić!
- To już koniec Jaguarze! – wtrącił Juan. Poddaj się!
- Jestem taki bezbronny, a wy do mnie celujecie... Pozwólcie mi się poddać i samemu zejść na dół. To moje ostatnie życzenie, dobrze? Tym razem nie zrobię żadnego numeru. Nawet nie mam jak uciec skoro zablokowaliście mi wszystkie możliwości ucieczki – powiedział Jaguar.
- Jeden twój ruch i moi ludzie zaczną strzelać. Pamiętaj o tym! – odparł Valdez.
- Zaraz zejdę!
Położenie Jaguara było beznadziejne, ale w pewnej chwili zaświtała mu szalona myśl. Przecież w jego norze znajdowało się przejście zaraz pod podłogą... Kilkadziesiąt metrów tunelem i później wyjście na zewnątrz z dala od policji. To była jego ostatnia deska ratunku. Nie mając czasu Jaguar wziął dwa najlepsze pistolety i zaczął przymierzać się do ucieczki. Nagle spotkał dwóch policjantów od Gustava którzy nie wytrzymali i nie posłuchali rozkazów swojego komendanta. Być może nagroda za złapanie Jaguara tak na nich podziałała. Ostatki zimnej krwi pozostały jeszcze w Jaguarze i oddał do nich dwa celne strzały. Znów był górą. Był wściekły i głodny krwi. Teraz mógł już zacząć uciekać tunelem...
Tymczasem Gustavo był wściekły tym co zrobili jego ludzie.
- Niech dziesięciu najlepszych ludzi ostrożnie wejdzie do mieszkania i zbada teren! On coś kombinuje. Reszta będzie mi potrzebna.
- On będzie uciekał tunelem! Powstrzymajcie go! – krzyczał Castanez.
- Jakim tunelem do cholery?
- W tym domu jest tajne przejście pod podłogą! Wiem o tym, bo sam to niedawno odkryłem! Jakieś około 100 metrów za tamtymi krzakami będzie wyjście! Jeżeli chcecie go powstrzymać musicie być tam pierwsi!
- Jeżeli kłamiesz to...
- Ucieknie wam jeżeli nic nie zrobicie!
Gustavo nie miał wyjścia. Zaryzykował i wziął resztę ludzi kierując się wskazówkami Castaneza...
Mieszkanie Sandry.
- Gotowi do wykonania zadania? – zapytał Armando.
- Weźmiemy dziesięciu ludzi. Zbiorą się tu na jakiś czas przed akcją...
- Doskonale. Ruszajcie już na 2 godziny przed ślubem. Może być tłoczno.
- Poczekaj Armando. Chodź tu na chwilę... Pamiętaj, że to mieszkanie Sandry, a ona jest w więzieniu. Może nas wydać albo zwyczajnie policja może przeszukać jej mieszkanie – wtrąciła Vanessa.
- Już dawno by to zrobili. Bez obaw. Wszystko pójdzie zgodnie z planem – stwierdził Armando...
Rezydencja Vellasquezów.
- Nareszcie wróciłeś – powiedział Raul.
- Od rana załatwiam najważniejsze sprawy. Ty też mógłbyś pomóc – odparł zniechęcony Miguel.
- Nie denerwuj się tak. Twoja narzeczona nie ucieknie ci raczej sprzed ołtarza...
- Ty i te twoje żarty. Martwię się czym innym. Oby ojciec niczego nie kombinował. Lepiej mieć go na oku. Gdzie on w ogóle jest?
- Nie mam pojęcia. Wyszedł wcześnie rano...
- To mi się nie podoba. Mam złe przeczucia...
Firma Vellasquezów.
Jose Manuel wyciągnął pistolet i długo go oglądał. Zastanawiał się nad słowami które wypowiedział przed chwilę jego największy wróg.
- Cordillo ma rację. Może już czas... Jaguar chyba miał rację. Na mnie pierwszego przyjdzie pora, ale to ja zdecyduję o swoim losie – pomyślał Jose Manuel przystawiając i odstawiając kilka razy pistolet do skroni...
Tymczasem...
Jaguar dochodził już do końca tunelu. Zadowolony wyszedł po chwili na zewnątrz.
- I znowu wygrałem. Setny raz oszukałem ich jak dzieci. Nikt mnie nigdy nie złapie – śmiał się Jaguar.
Chwilę później jego mina była już zupełnie inna. Zauważył bowiem, że z krzaków znów wyszły oddziały specjalne policji na czele z Gustavo i Carlo. Dwudziestu ludzi otoczyło Jaguara ze wszystkich stron. Mierzyli do niego z przodu, z tyłu i z boku. Niemal ze wszystkich stron.
- Niespodzianka! Jednak znów się spotykamy – powiedział Valdez.
- Tym razem nie wykopiesz sobie nowego miejsca do ucieczki – drwił Juan.
- Zamknij się Cordillo! Zabiję cię draniu! – Jaguar wciąż trzymał w swoich rękach dwa pistolety i nie zamierzał się poddać. Był rozwścieczony jak nigdy, ale widział, że sytuacja jest przegrana.
- Poddaj się i skończymy wreszcie tę grę. Wybieraj – powrót do więzienia czy kostnica – powiedział stanowczo Valdez...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 13:03:33 25-06-08, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
a_moniak Mistrz
Dołączył: 21 Lut 2007 Posty: 12531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:15:27 25-06-08 Temat postu: |
|
|
booski odcinek
haha Jaguar dał się nabrać, ze to JM go wydał i opowiedział wszystko o swoich i jego zbrodniach
ale zauważył też Lucię y Castanez, którzy go wsypali Jagi jest już pogrążony..hehe
Armando w końcu pokazał swoją prawdziwą twarz tatusiowi, a JM coraz bardziej dają się we znaki bóle głowy, tak bardzo ze zemdlał...
Antonio planuje ślub z Patricią, no,no a Eva w końcu przejrzałą na oczy, i wie jaki jest jej syn, chce przeprosić Vicky
Vanne narazie jest w barze, pewnie przyjdzie na śluby..
Linda przymierza suknię, napewno wygląda pięknie, a Claudia ma przyjść z Sergiem...
JM znowu widi zjawę Bernarda Cordillo, no i bierze pistolet..wow, czyżby koniec...
a to sprytny Jaguar, w jego norze jest jeszcze podziemne przejście tunelem, ciekawe czy go złapią..
jednak Valdez y Carlo złapali Jagiego (no prawie ) ciekawe co Jaguar wybierze śmierć czy więzienie..
aż nie chce mi się wierzyć że już zbliżamy się do finałowego odcinka, szkoda będzie mi się rozstać z tą telę..
ale czekam na ostatni odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:38:02 25-06-08 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek
Jaguś dał się nabrać jak dziecko i do wszystkiego sie przyznał i co mu kazł robić JM. Chciał uciec ale policja dowiedziała się o tunelu od Castaneza. Ciekawe jak to dalej będzie.
Eva nareszcie przejrzała na oczy i zobaczyła jaki jest jej synalek. Chce przeprosić Vicky.
Armando chciał zmusić JM, aby ten przepisał na niego firmę, ale ten sie nie zgodził.
Armando i Vanessa nadal chcą się pozbyć swoich wrogów. Szykuje się dużo emocji w następnym, niestety ostatnim odcinku
Pozdrawiam i czekam na finałowy odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 20:44:30 26-06-08 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za wszystkie komentarze
Pozdrowienia dla takich osób jak: a_moniak oraz basia 871
INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]
188 ODCINEK (OSTATNI)
- Wpadłem... Nie mam wyjścia... Umrę na polu walki jak prawdziwy bohater. Do końca z bronią w ręku. Nie poddam się. Ojciec będzie ze mnie dumny – pomyślał Jaguar...
- Opuść broń i poddaj się! Raz na zawsze skończymy tę niebezpieczną grę! – apelował Gustavo.
- Wiesz co Valdez... Powiem ci szczerze... Byłeś dla mnie równorzędnym i znakomitym przeciwnikiem. Znam cię dobrze, a ty znasz dobrze mnie... Przecież zdajesz sobie sprawę z tego, że nie mam wyboru. Odpowiem jednak na twoje poprzednie pytanie – nie wrócę do więzienia, wybiorę kostnicę, ale najpierw się trochę rozerwę – śmiał się Jaguar...
- Co masz na myśli?
- Zabicie was wszystkich dranie!
Ludzie Gustavo mierzyli do napastnika ze wszystkich stron i byli gotowi do oddania strzału. Jaguar w ułamku sekundy obrócił się i zaczął strzelać dwoma pistoletami na oślep. Valdez i Juan musieli aż uchylić się za drzewem, bo do nich jako pierwszych mierzył Jaguar. To była prawdziwa jatka. Wywiązała się krótka strzelanina. Jaguar zdołał zranić trzech, może czterech policjantów. Ludzie Gustavo zareagowali jednak prawidłowo i szybko otworzyli ogień. Jedna, druga, trzecia, czwarta i kolejne kule zaczęły dosięgać Jaguara. Najpierw dostał w rękę, potem w nogę, w brzuch i okolice serca. Po siódmej kuli upadł na kolana. Po dziesiątej policjanci wstrzymali dopiero ogień.
- Adios – wyszeptał tylko Jaguar po czym upadł na wznak. To było jego ostanie słowa. Był cały we krwi i tylko sekundy dzieliły go od śmierci. Na koniec jakby się spojrzał na Gustavo i Juana lekko się uśmiechając. Po kilkunastu kulach Leoncio Pena zakończył swój żywot.
- On szukał śmierci. Nigdy by się nie poddał – stwierdził już na spokojnie Gustavo spoglądając na trupa.
- Dopiero teraz możemy odetchnąć z ulgą – zauważył Juan.
- Teraz czas złożyć wizytę Jose Manuelowi Vellasquezowi. Najwyższy czas aby i on zapłacił za całe zło które w swoim życiu wyrządził...
20 minut później.
Firma Vellasquezów.
Jose Manuel wciąż nie mógł się zdecydować na podjęcie tak dramatycznej decyzji. Kilkakrotnie dotykał pistoletem swojej skroni, ale nie potrafił pociągnąć za spust. W pewnym momencie spojrzał przez okno i zauważył, że policja pojawiła się pod budynkiem firmy. Gustavo, Carlo i reszta w towarzystwie Juana została wpuszczona do środka. Teraz Jose Manuel zdał sobie w końcu sprawę, że wybiła już jego godzina. Wewnętrzny głos powiedział mu, że nie ma wyjścia i czas już pożegnać się z życiem.
Tymczasem Gustavo z ludźmi wjechali już na piętro i zaledwie kilkadziesiąt metrów dzieliło ich od biura Jose Manuela. Nagle usłyszeli strzał. Chwilę później wdarli się do środka. Widok był porażający. Jose Manuel jak się okazało strzelił sobie w brzuch, a nie w głowę. Zupełnie niezrozumiała jak na samobójcę decyzja. Ten stary człowiek nie potrafił i nie chciał umrzeć... Rana była jednak bardzo poważna. Vellasquez miał coraz mniej sił...
- Spóźniliście się... Już nie dam się aresztować... Umrę na swoich śmieciach – powiedział Jose Manuel leżąc na podłodze.
- Przyszliśmy cię aresztować, bo poznaliśmy wszystkie dowody twoich zbrodni. Już nie masz wspólników, a Jaguar nie żyje. Zginął jakieś pół godziny temu w strzelaninie – zauważył Gustavo.
- Dobrze tak tej kanalii... Na mnie też już czas. Spotkamy się w piekle!
- Targnąłeś się na swoje życie, ale mam obowiązek pomóc każdemu. Zaraz przyjedzie pomoc...
- Jaka pomoc? Ja już umieram... Dziś czy za miesiąc... Co za różnica. Mam raka, więc wolę sam zadecydować kiedy umrę...
- To najłatwiejsze wyjście z sytuacji – wtrącił Juan...
- Cordillo... podejdź tu... Spójrz mi prosto w oczy... Jestem na granicy śmierci... Za późno przyjechaliście mnie zamknąć. Tak czy inaczej powiem ci szczerze, że ja kazałem wymordować twoich rodziców. Ja popełniłem wiele innych zbrodni. Zabiłem swojego teścia, kazałem zlikwidować wiele innych niewinnych istot... Zabiłem twoich rodziców Juanie z chciwości i żądzy władzy, bo przecież taki właśnie byłem. Oni niczym nie zawinili... Jednak teraz pokutuję za swoje grzechy. Ukazał mi się twój ojciec i powiedział mi, że już czas... Miał rację. Chcę tylko prosić cię o jedno – wybacz mi... – powiedział słabym głosem Jose Manuel.
- Dobrze wiesz, że nie mogę...
- Możesz to zrobić... Wiem, że uszczęśliwisz Luisę tak jak twoja siostra uszczęśliwi Miguela. Za późno to zrozumiałem... Wybacz mi wszystko co złego zrobiłem tobie i twojej rodzinie zanim umrę... Inaczej nie odejdę w spokoju...
- Twój los nie zależy ode mnie, lecz od Boga. Jeżeli on ci wybaczy, to moje zdanie nie ma żadnego znaczenia...
- Pomyśl o Luisie... To jedyne co mi w życiu wyszło... Teraz jestem samotny... Umieram nie mając żadnego wsparcia, samotny i pogrążony. Wybacz mi! Wiem, że na to nie zasługuje, ale...
- Kocham twoją córkę, a ona kocha ciebie. Ja ci wybaczam, bo jesteś umierający i stoisz przed Bogiem. Wierzę, że jesteś teraz szczery... Możesz spokojnie stanąć przed Bogiem. Ja jestem skłonny przebaczyć i zapomnieć choć to nie będzie łatwe...
Jose Manuel wyciągnął do Juana rękę, ale ten pozostał niewzruszony i oddalił się...
- Mimo wszystko dziękuję. Mogę teraz umrzeć spokojny – powiedział coraz słabszym głosem Jose Manuel...
- Co z tą karetką? – zapytał Gustavo.
- Powinna już być – niecierpliwił się Carlo.
- Niech moja śmierć nie zepsuje wam ślubów. Ukryjcie to przed moją rodziną... Zasługujecie na szczęście...
- W tym się z tobą zgodzę – powiedział Juan...
Jose Manuel wytrzeszczył oczy i widać było, że to już jego agonia. Chciał jednak powiedzieć jeszcze coś Valdezowi i Juanowi.
- Powstrzymajcie Armanda i Vanessę! Oni chcą zrobić krzywdę twojej rodzinie. Vanessa nie popuści twojej siostrze, a Armando wynajął łotrów do kolejnej masakry. Nie pozwólcie aby mu się to udało! Te rzezimieszki przebywają w mieszkaniu Sandry. Złapcie Armanda i Vanessę! Nie może im się udać!
- Dzięki twoim wskazówkom na pewno ich powstrzymamy...
- Oni nie mogą pozbawić was szczęścia i bliskich tak jak ja zrobiłem to 22 lata temu. Armando musi za to zapłacić... Vanessa także... Liczę na ciebie Valdez – wyszeptał Jose Manuel...
- Teraz wiem, że jesteś naprawdę szczery – Juan spojrzał na Jose Manuela i dotknął jego ręki. Powstrzymamy naszych wrogów.
- Życzę wam szczęścia. Obie rodziny na to zasługują – powiedział Jose Manuel i były to ostanie jego słowa. Po chwili zmarł trzymając ręce niemal jak do modlitwy nad swoim krwawiącym brzuchem. Umarł żałując za swoje grzechy i pełny pokory...
Gustavo zamknął po chwili staruszkowi powieki.
- Niech odpoczywa w pokoju – powiedział Juan. Zrób tak jak chciał. To nasz szczęśliwy dzień i lepiej żeby rodzina oraz media nie dowiedziały się o jego samobójstwie.
- Tak będzie. Złożymy na razie ciała Jaguara i Jose Manuela w kostnicy. Po ślubach zajmiecie się formalnościami. Dzisiaj jest wasz szczęśliwy dzień i tylko to się liczy – stwierdził Gustavo.
- Wracam do mojej narzeczonej, a ty dopilnuj tu porządku.
- Zapewnię wam ochronę. Póki co zajmę się Armandem i jego ludźmi oraz Vanessą. Powstrzymam tych łotrów. Zapewniam cię, że tak będzie...
Kilka godzin później.
Rezydencja Vellasquezów.
- Wyglądasz prześlicznie – powiedziała Claudia.
- Eva mnie wystroiła. Ona wszystko potrafi robić. To wspaniała kobieta. Teraz pojechała załatwić jeszcze jedną ważną sprawę, ale będzie na ślubach – odparła szczęśliwa Linda.
- Ta suknia jest olśniewająca. Dobrze, że Miguel nie może cię teraz zobaczyć, bo chyba padłby z zachwytu.
- Niech padnie z zachwytu w kościele. On nie może mnie zresztą widzieć w sukni wcześniej niż na ceremonii...
- Masz rację. Luisa również wygląda tak pięknie?
- Na pewno. Zajęły się nią stylistki i matka. Dla obydwu z nas jest to szczególny dzień. Już za niecałą godzinę mój ślub. Taj bardzo się cieszę – powiedziała radosna Linda...
Mieszkanie Sandry.
- Nie pijcie chłopcy przed wykonaniem zadania! To nie będzie łatwe. Musimy zabić wiele osób! – powiedział szef bandytów Felipe.
- Jest nas dziesięciu. Nie ma przecież lepszych ludzi od nas. To będzie rzeź, a oni będą bezbronni i nieświadomi niczego. Nie zawiedziemy oczekiwań pana Armanda.
- Nie zapominaj, że mamy też zabić komendanta policji i jego pracownika. Nie sądzę więc aby wszyscy byli tam bezbronni...
- Mamy najlepszą broń i działamy z zaskoczenia. Zamienimy te śluby w jeden wielki masowy pogrzeb.
- To prawda. Już czas. Musimy wyjechać już teraz aby mieć czas na przygotowanie się...
- Jedzie tu cała masa gliniarzy! I co teraz?
- Jak to możliwe?
- Gustavo Valdez i jego ludzie zaraz tu będą!
- Chcieliście mieć jatkę to zaczniemy ją już teraz! Zabawimy się z psami przed czasem!
Rezydencja Vellasquezów.
- Jesteś przepiękna. Ciekawe co na to powie twój przyszły mąż? – cieszyła się Cristina.
- Nie wiem co powie. Ja już chcę być w kościele – niecierpliwiła się Luisa.
- Już niedługo. Trochę cierpliwości.
- A gdzie ojciec?
- Nie wiem czy przyjdzie na te śluby...
- To przykre, ale niech robi co chce. I tak wyjdę za Juana czy mu się to podoba czy nie – powiedziała Luisa.
Tymczasem Raul i Monika byli już gotowi do wyjścia, ale nagle zastali Miguela wciąż jeszcze nieprzygotowanego do zawarcia małżeństwa...
- Dopiero wkładasz garnitur? Może mam ci pomóc zawiązać krawat? – kpił Raul.
- Na dzisiaj wystarczy mi już twoich kpin – odparł Miguel. Poradzę sobie.
- Daj spokój. Nie widzisz, że jest zdenerwowany. Lepiej wyjdź na zewnątrz i tam na nas zaczekaj. Niedługo jedziemy do kościoła. Najpierw my, a dopiero potem panny młode – stwierdziła Monika.
- Jak chcesz... Ale ile można na niego czekać? – westchnął Raul.
- Dajcie mi pięć minut. Zaraz będę gotowy. Spotkamy się przed rezydencją – powiedział zdenerwowany Miguel...
Mieszkanie Sandry.
Rozgorzała strzelanina, którą rozpoczęli bandyci Armanda. Gustavo wysłał Carla martwiąc się o Vicky, ale sam wciąż dyrygował akcją mając wokół siebie najlepszych ludzi. Kilka minut trwała prawdziwa regularna bitwa. Jednak ludzie Gustavo co chwile strzelali celniej likwidując bandytów. Zabiwszy ich szefa oraz pięciu innych wtargnęli do domu. Reszta nie chciała umrzeć, więc szybko poddali się składając broń. Zostali aresztowani.
- Chcieliście doprowadzić do masakry na ślubach łotry! Kto wydał wam to polecenie? Armando Perez? Mów kretynie! – wściekał się Gustavo.
- Tak... to Armando Perez zlecił nam te morderstwa. Nie wiemy gdzie on teraz przebywa. Mówił, że jeszcze musi sam kogoś zabić...
- Kogo do jasnej cholery?
- Jakąś dziewczynę... Vicky czy jakoś tak! Działał razem z Vanessą Cortez!
- Niech to szlak! Oby Carlo zdążył na czas! – denerwował się Gustavo.
Mieszkanie Gustavo.
- Co pani tu robi? – zdziwiła się Vicky.
- Przyszłam cię przeprosić – powiedziała Eva.
- Pani mnie? Za co?
- Za wszystkie obelgi które mówiłam pod twoim adresem. Dziś wiem, że to wina Armanda. On cię skrzywdził, a ja byłam ślepa. Dobrze zrobiłaś odrzucając go. Przepraszam cię za niego...
- Niech pani się uspokoi i mnie nie przeprasza... To on jest winny, nie pani... Porozmawiajmy na spokojnie. Zrobię herbaty...
- Nie... To ja zrobię. Poczekaj...
Po chwili w mieszkaniu zjawił się... Armando z pistoletem w ręku.
- Witaj Vicky! Przyszedłem wyrównać z tobą rachunki! – krzyczał Armando.
- Co ty tu robisz draniu?
- Zabiję cię dziwko!
- Nie zrobisz tego Armando! – wtrąciła Eva wracając z kuchni...
- Co ty tu robisz mamo? – Armando był zupełnie zaskoczony...
Rezydencja Vellasquezów.
- Już czas siostrzyczko... Jedziemy do kościoła... Monika, Raul i Miguel już czekają. Ja zaraz do nich dojdę – powiedział Juan.
- Jedź już, bo szkoda czasu... Spotkamy się w kościele – odparła Linda.
- Chcę ci tylko powiedzieć jedno. Możemy odetchnąć z ulgą. Dzisiaj rano Gustavo zrobił obławę na Jaguara i policja zabiła go po tym jak doszło do strzelaniny... Morderca naszych rodziców nie żyje...
- Wspaniale... A co z Jose Manuelem?
- O niego też się nie martw. On już nikogo nie skrzywdzi. Czekam na ciebie w kościele...
- Co on miał na myśli? Czyżby ojciec Luisy również zginął? – zastanawiała się Linda...
Mieszkanie Gustavo.
- Armando co ty wyprawiasz? Odłóż ten pistolet! – krzyczała Eva.
- Nie mogę! Odsuń się! Muszę zabić tę zdrajczynię! A potem pozbędę się wszystkich niewygodnych mi ludzi! Dojdzie do masakry i rzeczywiście stanę się taki jak mój ojciec! To było nieuniknione!
- Nie rób tego synku! Jeszcze możesz się zmienić!
- Za późno mamo. Lepiej wyjdź i nie patrz jak zabijam tę sukę!
Armando wycelował w Vicky, ale Eva podbiegła i zasłoniła ją własnym ciałem. Padł strzał... Nagle do mieszkanie wtargnął Carlo...
- O mój Boże... Co ja zrobiłem – powiedział cały wystraszony Armando. Mamo co ci jest...
- On ją zabił! – krzyczała zdenerwowana Vicky.
- To koniec Armando. Jesteś aresztowany – powiedział Carlo.
Eva została zraniona niegroźnie w rękę, było to tylko draśnięcie, ale widok krwi w ciele własnej matki powalił Armando na kolana...
- Mamo... wybacz mi... ty mnie wychowałaś i tyle lat byłaś dla mnie podporą, a ja cię kompletnie zawiodłem – powiedział ze łzami w oczach Armando. Dopiero teraz zrozumiał swój błąd.
- Módl się żeby ci mordercy nie zrobili nikomu krzywdy... Wierzę w ciebie... Jeszcze się zmienisz... Spotkamy się za kilka lat gdy odbędziesz karę... Ja cię będę zawsze kochać, bo jestem twoją matką, a ty moim synem...
- Mamo przepraszam... Zmienię się jak mówisz... Może nie jest jeszcze za późno... Nie umieraj tylko... Błagam cię...
- To niegroźna rana, ale ty nie unikniesz kary za to co zrobiłeś i próbowałeś zrobić. Idziemy... Carlo skuł Armanda na oczach Vicky i Evy.
- Ja zadzwonię po pomoc. Lekarze powinni opatrzeć jej ranę – powiedziała Vicky...
Godzinę później.
Przed kościołem.
Juan i Miguel czekali na swoje narzeczone przed kościołem. Zjawili się wszyscy goście, przyjaciele i rodzina nowożeńców. U boku Cristiny zamiast jej męża pojawił się Alfredo co niezwykle ucieszyło panią Vellasquez. Claudia czekała w towarzystwie Sergia pilnując przy okazji małego Diega. Antonio był zakochany po uszy w swojej Patricii i nie opuszczał jej ani na krok. Lorena i Marco sami nie mogli się już doczekać swojego ślubu. Kolejną szczęśliwą parę tworzyli Veronica i Ricardo. Carlo przyszedł z Vicky, a Gustavo z Deborah i jej córką. Eva z opatrzoną raną mimo protestów lekarzy również pojawiła się na miejscu. Na wszelki wypadek Valdez otoczył kościół kordonem bezpieczeństwa. Monika i Raul w końcu dostrzegli panny młode które przyjechały z szoferem. Wyglądały olśniewająco...
Zza drzew obserwowała całe zdarzenia Vanessa. Nie kryła wściekłości na widok Lindy w sukni ślubnej.
- Gdzie jest Armando i jego ludzie? Ten kretyn pewnie znów zawiódł! Sama się zajmę tą idiotką i jej mężusiem. A ta głupia Claudia pilnuje mojego Diegita! Krew mnie zalewa! Już niedługo skończy się ta sielanka – pomyślała Vanessa...
Kilka minut później.
Kościół.
Goście zajęli już swoje miejsca w kościele i czekali na przebieg uroczystości. Jako pierwsi małżonkami zostać mieli Juan i Luisa.
- Juanie Cordillo, czy bierzesz Luisę Vellasquez za żonę, ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci? – zapytał ksiądz.
- Tak – bez wahania powiedział szczęśliwy Juan.
- Luiso Vellasquez, czy bierzesz Juana Cordillo za męża, ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak – powiedziała cała rozpromieniona Luisa.
Po chwili zamienili się obrączkami... Teraz przyszedł czas na drugą parę...
- Miguelu Vellasquezie, czy bierzesz Lindę Cordillo za żonę, ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci? – zapytał ksiądz.
- Tak – odpowiedział Miguel spoglądając na swoją przyszłą żonę.
- Lindo Cordillo, czy bierzesz Miguela Vellasqueza za męża, ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak, oczywiście, że tak! – odpowiedziała Linda...
- Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. W świetle prawa jesteście od teraz mężem i żoną. Możecie się pocałować – stwierdził ksiądz zwracając się do Luisy i Juana.
Po gorącym pocałunku małżonków te same słowa zostały skierowane do drugiej pary. Linda i Miguel pocałowali się po raz pierwszy jako mąż i żona. Otrzymali ogromne brawa od wszystkich gości. Łzy napłynęły do oczu Cristiny, Evy, Moniki i Raula. Linda i Miguel oraz Luisa i Juan dopięli swego. Zwyciężyli dzięki sile miłości. Wyszli z kościoła wśród muzyki i braw. Teraz mieli przenieść się na przyjęcie do rezydencji...
Pół godziny później.
Rezydencja Vellasquezów.
Po pierwszych toastach i jedzeniu rozpoczęła się zabawa. Wiele par mogło pokazać swoje możliwości taneczne...
- Już nikt im nie przeszkodzi. Są tacy szczęśliwi – powiedział Gustavo patrząc na Deborah.
- My również jesteśmy szczęśliwi. To jak sen – odparła Deborah. Nam także się udało...
Carlo i Vicky czuli, że znaleźli w końcu miłość...
- Armando spędzi długie lata w więzieniu, a ja nie zawiodę swojego komendanta i uszczęśliwię jego siostrę – powiedział szczęśliwy Carlo.
- Tak będzie. Ja również cię kocham i to coraz bardziej – odparła Vicky całując policjanta.
Claudia czuła, że Sergio może być tym mężczyzną który pomoże jej w wychowaniu dziecka. Postanowiła dać mu szansę mimo, że nikt już nie zastąpi w jej sercu Enrique.
- Dziękuję ci za to. Będę się starał zdobyć twoje serce – powiedział Sergio.
- Może z czasem ci się to uda – uśmiechnęła się Claudia.
Antonio nie spuszczał wzroku z Patricii...
- To kiedy nasz ślub kochanie? – żartował Antonio.
- Nasz ślub? Zwariowałeś? – odparła Patricia.
- Może za miesiąc?
- Przy tobie człowiek głupieje. Czemu nie? Patrząc na tych szczęśliwców czuje się zazdrość. Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie bardziej...
Lorena i Marco również przeżywali wspaniałe chwile będąc w swoim towarzystwie.
- Mój brat chyba ułoży sobie życie z siostrą komendanta. Ciesze się, że jest szczęśliwy tak jak ja z tobą – powiedział Marco.
- Ja jestem szczęśliwsza. Dzięki tobie odkryłam na nowo sens życia. Gdyby nie ty nie wiem co by ze mną było – odparła Lorena.
- Jestem twoim rycerzem w lśniącej zbroi, co?
- Można tak powiedzieć kochanie. Dzisiaj jest tu na parkiecie wiele zakochanych par i tak powinno być zawsze... Spójrz na nich...
Veronica tańczyła z Ricardo i również zapomniała już o przeżyciach z bagien.
- Będziemy razem już na zawsze, prawda? – zapytała Veronica tuląc się do ukochanego.
- Jasne, aż do śmierci kochanie. Już nigdy nikt ci nie skrzywdzi jeżeli będziesz u mojego boku. Kiedyś weźmiemy ślub jak Juan i Luisa oraz Miguel i Linda dzisiaj. Może prędzej niż sądzisz – powiedział Ricardo po chwili całując dziewczynę...
Cristina była zaskoczona tak długim brakiem reakcji ze strony Jose Manuela.
- Pozwól, że dzisiaj ja będę twoim partnerem. Zapomnij o mężu – powiedział Alfredo.
- Tak właśnie chyba zrobię. Dzisiaj będę się bawić i zapomnę o problemach – odparła szczęśliwa Cristina...
Raul i Monika spoglądali na tańczących nowożeńców i cieszyli się, że w końcu miłość zapanowali w ich rodzinie.
- Są cudowni, ale i tak ja jestem tu najprzystojniejszy, prawda? – spytał Raul.
- Jasne, że tak chwalipięto – odparła Monika.
- Dobrze, że ten model już cię nie zaczepia...
- A ciebie Sandra...
- Dlatego możemy być najwspanialszym małżeństwem na świecie i takowym właśnie jesteśmy kochanie...
Juan i Luisa korzystali z chwil beztroskiego szczęścia. Byli już mężem i żoną.
- Jestem szczęśliwa mimo, że nie ma przy mnie mojego ojca – wyznała Luisa.
- Nie przejmuj się... Masz mnie i całą resztę przyjaciół, rodziny i znajomych – odparł Juan. Gdzie twój brat i moja siostra?
- Te gołąbki są tam...
- A gdzie ich synek?
- Któraś z kelnerek się tu kręciła i chyba go wzięła na górę aby się z nim pobawić...
- Co takiego? Tylko nie to! To może być Vanessa!
Juan zaalarmował Lindę oraz za jakiś czas Miguela i Gustavo. Szybko pobiegli na górę. A tam Vanessa w przebraniu kelnerki porwała Diega i już chciała z nim uciekać. Linda jako pierwsza spostrzegła co jest grane mimo próśb Juana o zachowanie spokoju.
- Vanessa Cortez!
- Tak, to ja kretynko! Wróciłam aby uniemożliwić ten pseudo ślub! Nie ruszaj się i zamknij drzwi! Zabiję cię!
- Nie rób krzywdy dziecku!
- Nie podchodź, bo zabije małego! Nie chcę tego robić, ale jeżeli mnie zmusisz to... Vanessa zauważyła Juana, Miguela i Gustavo, ale nie przestraszyła się ich...
- Jeden krok, a zabiję Lindę albo dziecko!
- To koniec Vanesso! – krzyczał Miguel.
- Jesteś już jej mężem, ale niedługo się będziesz z tego cieszył. Zabiję twoją żonę, a później ciebie!
- Puść małego!
- Poczekaj kochanie... – Vanessa posadziła Diega na fotelu. Przykro mi, ale będę musiała zabić twoją matkę.
- Zginiesz Vanesso! Nas jest więcej! – krzyczał Gustavo.
- Może i zginę, ale najpierw zabiję tę kretynkę!
Płacz dziecka wytrącił Vanessę z równowagi. Miguel wiele ryzykując rzucił się na kobietę. Uderzył ją i popchnął w stronę ściany. Po chwili wziął dziecko na ręce i podszedł do Lindy. Było już po wszystkim. Jednak Gustavo zagapił się i zanim zdążył aresztować Vanessę, ta zdołała wsadzić sobie jakąś tabletkę do ust i połknąć ją... To była trucizna... Kilkadziesiąt sekund później Vanessa udusiła się i umarła krzycząc jeszcze coś w kierunku Lindy i Miguela.
- Nie zasługuje na taką śmierć, ale to przez wszystko przez was – wyszeptała na koniec...
- Ta wariatka otruła się... Już nigdy nas więcej nie skrzywdzi – powiedział Miguel przytulając żonę...
5 lat później...
Miguel i Linda doczekali się jeszcze dwóch bliźniaczek o imionach Sofia i Valeria. Luisa i Juan mieli wspaniałego syna o imieniu Bernardo. Natomiast Monika i Raul również mogli się cieszyć potomstwem. Do nich także uśmiechnęło się szczęście. Mieli syna Sebastiana i córkę Natalię. Wszyscy dzieci były w podobnym wieku, więc często się ze sobą spotykały i bawiły. Dyrygował nimi najstarszy Diego. Obie rodziny stworzyły nową firmę o nazwie „Veldillo”. Doszło do połączenia firmy Vellasquezów z prosperująca kancelarią Juana. W „Veldillo” zawarte były człony nazwisk tych rodzin. Firma prowadzona przez Luisę, Miguela, Juana i Raula zyskała na świetności i znów liczyła się w branży. Ale najważniejsze było to, że miłość pokonała nienawiść. Siła miłości doprowadziła do zgody, szczęścia i wielu cudownych chwil w życiu głównych bohaterów. A na to właśnie Linda i Miguel, Luisa i Juan oraz Monika i Raul zasługiwali od dawna...
FIN...
Pragnę podziękować wszystkim czytelnikom, którzy wiernie czytali i komentowali tę skromną telenowelę. Mam nadzieję, że te 188 odcinków choć trochę się wam spodobało Ostatni odcinek jest bardzo długi, ale jako, że już ostatni to wymagał takowej długości. Czekam na komentarze do tego finałowego odcinka. Umieszczę za jakiś czas jeszcze jakieś zdjęcia i małe podsumowanie.
Jeszcze raz dziękuję Trudno będzie się rozstać z "MCN", ale takie jest życie. Wszystko co dobre ma kiedyś swój koniec.
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 21:00:39 26-06-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:17:29 26-06-08 Temat postu: |
|
|
Cudowny, cudowny i jeszcze raz cudowny ostatni odcinek
Jaguś nie chciał iść do więzienia i wolał się poddać niż iść do więzienia.
JM nie mógł się zdecydować na samobójstwo, ale w końcu strzelił w brzuch. Jeszcze umierając prosił Juana o wybaczenie, wyznał swoje wszystkie zbrodnie i powiedział co planuje Vanessa i Armando. Potem umarł. Smutna była ta scena
Ludzie Gustawa powstrzymali bandytów, którzy chcieli wymordować cała rodzinę. Wywiązała się krwawa jatka i ci co przeżyli wydali Armanda.
Eva przyszła do Vicky, aby ją przeprosić. W tym czasie przyszedł Armando, aby zabić Vicky. Eva go powstrzymała zasłaniając ją własnym ciałem. Dobrze, że to było tylko draśnięcie. Armando trafił do więzienia. Widać, że kocha matkę, bo się przestraszył, że ją zabił.
Śluby były przepiękne. Vanessa nie przeszkodziła w nich. Dopiero potrem w domu chciała zabrać Diega i zabić Linde i Miguela. Ale na szczęście nie udalo jej się to. Ona też wolała umrzeć niż trafić do więzienia.
Zapanowała miłość, która zwyciężyła z nienawiścią.
Podsumowując napiszę, że ta telka była cudowna i absolutny HIT. W każdym odcinku coś się działo. Każdy trzymał w napięciu. Oczywiście nie zabrakło w niej humoru. Jaguś wymiatał ze swoimi tekstami. Także Raul miał swoje poczucie humoru, po jego słowach często można było się uśmiać, ale i tak nikt Jagusia nie przebije z jego tekstami. Często jego rozmowy z JM przypominały rozmowy starego małżeństwa. Często się droczyli. I te Adios, ktore zawsze gościło na ustach Jagusia nawet w chwili śmierci nie zapomniał o nich.
Szkoda, że to już koniec. Powinno byc conajmniej 250
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|