|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Najgorszy czarny charakter? |
Jose Manuel |
|
40% |
[ 10 ] |
Jaguar |
|
12% |
[ 3 ] |
Fernando |
|
4% |
[ 1 ] |
Alvaro |
|
8% |
[ 2 ] |
Monika |
|
8% |
[ 2 ] |
Armando |
|
0% |
[ 0 ] |
Enrique |
|
4% |
[ 1 ] |
Vanessa |
|
16% |
[ 4 ] |
Wszyscy są tak samo źli |
|
8% |
[ 2 ] |
|
Wszystkich Głosów : 25 |
|
Autor |
Wiadomość |
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 19:30:02 16-03-08 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za wszystkie komentarze
Pozdrowienia dla takich osób jak: Natka***, a_moniak, blondi95 oraz Gaby
INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]
113 ODCINEK
Kilka dni później.
Rezydencja Vellasquezów.
- Co tutaj się dzieje? Szykujecie bal dla dzieci czy co? – dziwił się Jose Manuel.
- Linda dziś wychodzi ze szpitala. Organizujemy przyjęcie powitalne dla niej, Miguela i dla małego Diega – powiedziała Cristina. Śpieszymy się, bo będzie sporo ludzi. Przyjaciele Lindy, znajomi z pracy, oczywiście jej brat także...
- Wiedziałem... Nic tu po mnie. Mój dom zamieni się w bandę idiotów i prostaków...
- Jak możesz tak mówić. Nie chcesz zobaczyć swojego wnuka?
- Jeszcze nie raz go zobaczę. Teraz wychodzę. Spotkanie z Juanem Cordillo to ostatnie czego mi teraz potrzeba – westchnął Jose Manuel.
- Zapomniałam mu powiedzieć, że Javier też będzie – śmiała się Cristina...
Szpital.
- Jedziemy dziś do rezydencji – powiedział Miguel.
- Po co? Przecież najpierw chyba pojedziemy do siebie – odparła zdziwiona Linda.
- O nie moja droga. Mam dla ciebie niespodziankę i pojedziemy najpierw do rezydencji.
- Jak chcesz. Wezmę moje maleństwo i możemy jechać...
Po chwili Miguel zadzwonił do Juana.
- Wszystko zgodnie z planem. Bądź za pół godziny w rezydencji razem z gośćmi. Linda i Diego na to zasługują – powiedział Miguel.
- Naturalnie. Na pewno ucieszy się z tej niespodzianki – odparł Juan...
- Do zobaczenia za pół godziny...
Mieszkanie Gracieli.
- Ostatnio się pan nie odzywał. Czujemy się zaszczyceni pana wizytą – powiedział Jaguar.
- On chyba u ciebie nie mieszka? – spytał podejrzliwie Jose Manuel.
- Nie mieszka, ale często wpada. Można powiedzieć, że za często – śmiała się Graciela.
- No wiesz co...
- Żartowałam Leoncio...
- Dobrze, przejdźmy do rzeczy. Pozbierałem się po pogrzebie mojego ojca i wreszcie do mnie dotarło, że mam brata. Jest trochę ograniczony, ale jakoś go wychowam – powiedział Jaguar.
- O czym ty mówisz? On jest przecież w podobnym wieku co ty, a ograniczenie jest po prostu u was genetyczne i rodzinne – podsumował Jose Manuel.
- A pan dalej swoje... Może mi pan łaskawie podziękuje, że wykonałem kolejną robotę i Alvaro Maniche wącha już kwiatki od spodu. Panie świeć nad jego duszą...
- Po pierwsze nie ty go zabiłeś tylko ktoś inny. A po drugie to było tylko naprawienie błędu tego kretyna. Skoro nie potrafił zabić Deborah, to musiał sam zginąć. Proste!
- Uważaj, bo niedługo nie będziesz miał wspólników – stwierdziła Graciela.
- O to się nie martw. Teraz mam inny problem. Urodził się ten bachor... mój wnuk. Cristina organizuje przyjęcie dla Miguela, Lindy i tego dziecka. Zaprosiła wszystkich moich nieprzyjaciół. Na pewno zjawi się Juan Cordillo... Mam dość. Możliwe, że zjawi się też Eva Ronderos i ten nowy znajomy mojej żony. Dobrze, że nie przyjdzie Deborah i Valdez, bo chyba od razu wylądowałbym u ciebie na oddziale – podsumował Jose Manuel...
- Przyjęcie... Szkoda, że nikt mnie nie zaprosił... Skoro ma być tylu gości, to pan też mógł przecież mnie o tym poinformować – powiedział Jaguar...
- Idź lepiej do swojego braciszka, bo twoich wygłupów też już nie zniosę!
- Ach te pana problemy. Słyszałem, że pana zięć to bigamista.
W zasadzie jedynie pana syn don Armandito nie sprawia panu kłopotów. Chociaż na moje oku perspektywa żeniaczki nie jest mu na rękę – stwierdził Jaguar...
- Nie wiem co tam u niego. Dawno z nim nie rozmawiałem – westchnął Jose Manuel...
Mieszkanie Armanda.
- Pewnie żałujesz kochanie, że na naszym ślubie nie będzie twojego ojca. Boli cię to, że nigdy go nie poznałeś, prawda? – zapytała Vicky.
- Czemu mnie o to pytasz? – zdziwił się Armando.
- Wiem po prostu jak to jest gdy brakuje rodziców. Moi rodzice rozwiedli się przed laty. Potem wyjechali zagranicę, każde poszło swoją drogą i utrzymujemy z nimi niestety bardzo rzadko kontakt. Nie wiem czy w ogóle przyjadą na ślub. Ale przynajmniej będę miała wspaniałą teściową. Już się nie mogę doczekać ślubu...
- Cierpliwość popłaca. Wszystko będzie jak w bajce, zobaczysz...
- To miłe co mówisz. Ten dzień zrekompensuje mi wszystkie poprzednie krzywdy jakie ponosiłam od przeróżnych mężczyzn. Wreszcie będę szczęśliwa – wyznała Victoria.
- Doprawdy? Naiwność do kwadratu – zamyślił się Armando...
Rezydencja Vellasquezów.
W rezydencji zebrali się już goście. Obecni byli Cristina, Raul, Monika, Juan, Luisa, Eva, Claudia, Enrique, Veronica, Lorena, Antonio, Javier Mendoza i Marco Coracci. Wszyscy oczekiwali na Lindę, Miguela i dziecko.
- Czemu kazałeś mi założyć opaskę na oczy? Co to za
niespodzianka? – dopytywała się Linda wchodząc do rezydencji.
- Zaraz zobaczysz kochanie – odpowiedział Miguel trzymający na rękach małego Diega.
Po chwili Linda zobaczyła wszystkich swoich przyjaciół i znajomych. Rezydencja była wystrojona na powitanie jej, ale przede wszystkim dziecka...
- To wszystko dla ciebie i dla naszego dziecka skarbie – powiedział Miguel całując ukochaną.
- Ty to masz pomysły. Wiesz co mi jest potrzebne...
- Dokładnie tak jest...
- Nie zapominaj Miguel również o moim wkładzie w tą niespodziankę – odezwał się nagle Juan...
- Nie zapominam. Wszyscy po trochu się do tego przyczynili...
Przyjęcie trwało w najlepsze. Mały Diego leżał w wózeczku i był w centrum uwagi. Miguel i Linda co chwile go doglądali mimo, że był doskonale pilnowany. Byli najszczęśliwszą rodziną na świecie...
Rozmowa Moniki i Raula.
- Powiedz mi po co zapraszałaś tu tego modela? Czy on jest naszą rodziną? – zapytał Raul.
- Wiedziałam, że będziesz się ciskał. To mój przyjaciel i cieszę się, że tu jest – odparła Monika.
- Ależ oni są szczęśliwi – spuścił z tonu Raul. Tylko ślubu brakuje im do szczęścia. Mam nadzieję, że mój brat wie jak się zachować...
- Tak... Mają przy sobie ukochane dziecko – wspomnienia uderzyły ze zdwojoną siłą. Monika przypomniała sobie te koszmarne dni...
- Nie smuć się. Jeszcze będziesz w ciąży i będziemy mieli dzieci. To tylko kwestia czasu. Nie myśl już o przeszłości. Ciesz się ich szczęściem, bo oni są tego warci aby im kibicować – powiedział Raul.
Rozmowa Evy i Cristiny.
- Tyle lat się nie widziałyśmy. Gdzie pani była przez ten czas? – spytała Cristina.
- Długo by tu opowiadać. Cieszę się, że się z panią widzę. Zawsze przyjemnie wspominam pracę u państwa. Tak samo dobrze jak u rodziny Cordillo – odparła Eva...
- Tak... Wiem, że miałaś jakieś zatargi z moim mężem, nie wiem o co wtedy poszło, że cię zwolnił, ale wiedz, że to nie była moja decyzja.
- Wiem, bo pani jest jego zupełnym przeciwieństwem. Pani mąż nie pokaże się na tym przyjęciu?
- Może wpadnie później. Nie martw się, nie pozwolę mu zakłócić tego pięknego wydarzenia...
Rozmowa Juana i Luisy.
- Na takie dni warto czekać. Ale ja byłem głupi... Teraz wiem co jest w życiu najważniejsze. Oni tak bardzo się kochają. Nas też to czeka, zapewniam cię – powiedział Juan...
- Bardzo tego chcę i wierzę, że nam się uda. Będziemy razem i pokonamy te wszystkie problemu jakie na nas spadają – odparła Luisa.
- Poznajcie się. To jest mój kuzyn Antonio, a to właśnie jest Luisa...
- Miło mi – powiedział Antonio...
- To pan ucierpiał w tym strasznym wypadku?
- Jak widać... Ale nie mówmy o tym...
- Skoro już się poznajemy, to przedstawię wam też resztę gości – wtrąciła Claudia. To nasza koleżanka z pracy Veronica Guzman, a to kuzyn mojej przyjaciółki Antonio.
- Miło mi – powiedział zaskoczony urodą dziewczyny Antonio.
- Mnie również...
- A to mój chłopak Enrique Cardenas.
- Witam. Miło mi – odparł Enrique, który dobrze pamiętał rezydencję. Był przecież świadkiem na ślubie Fernanda i Luisy...
- Nie lubię tego typka – szepnęła Juanowi do ucha Luisa...
- Jest chłopakiem Claudii. Nic na to nie poradzimy – odparł Juan...
Rozmowa Loreny i Marca.
- Jest pan modelem? Słyszałam o panu – powiedziała Lorena.
- Jeszcze taki sławny nie jestem – odparł zdziwiony Marco.
- Widocznie pan jest...
- A pani czym się zajmuje? Taka piękna kobieta również powinna być modelką...
- Zupełnie inna branża. Można powiedzieć, że jestem prawnikiem, choć w zasadzie pracuję tylko jako sekretarka w kancelarii...
- Rozumiem. Ja jestem znajomym Moniki i Raula. To miło, że mnie zaprosili.
- Ja przyszłam z kuzynem Lindy i Juana... Miał pechowy wypadek i jeździ na wózku, ale to wspaniały człowiek.
- Nie wątpię skoro pani go wybrała – powiedział Marco, któremu dziewczyna wyraźnie wpadła w oko...
Dwie godziny później.
- Ta impreza trwa nadal... Nigdy od nich nie odpocznę – westchnął Jose Manuel wchodząc do rezydencji...
Na jego widok wszyscy zamilkli. Wiele słyszeli o tym człowieku i jego charakterze. Jose Manuel z początku nawet włączył się do zabawy, ale humor popsuł mu się momentalnie gdy zobaczył Evę Ronderos, Javiera Mendozę, a przede wszystkim Juana Cordillo...
- Jak miło, że znów się spotykamy – powiedział Juan. Chciałeś nie przyjść na uroczystość zorganizowaną dla twojego wnuka?
- Czego chcesz draniu? Nie wystarczy ci, że jesteś w moim domu jak jakiś intruz? Ciesz się, że cię stąd nie wyrzuciłem! – wściekał się Jose Manuel...
- To ty się ciesz, że jeszcze nie jesteś za kratkami. Spójrz na tego człowieka. To on teraz jeździ na wózku inwalidzkim... Dzięki tobie. On wtedy siedział za kierownicą zamiast mnie... Jeżeli moje podejrzenia się potwierdzą i ty za tym stałeś... zabiję cię i nie będę zważył na to, że zostaniesz moim przyszłym teściem!
- Teściem! Chyba śnisz... Nigdy nie dopuszczę do waszego ślubu. Poza tym Luisa wciąż ma męża...
- Bigamistę! Będę z nią choćbyś wychodził ze skóry, to nic mi nie zrobisz. Nic – powiedział Juan...
- Przeklęty drań! Jeszcze zobaczymy kto będzie górą – pomyślał Jose Manuel...
- Zapomniałbym... Gratuluję zabicia Alvaro Manicha... Widzisz do czego doprowadziła cię władza? Niszczysz nawet swoich sojuszników. Niedługo nikt ci już nie poda pomocnej dłoni – zauważył Juan...
Mieszkanie Deborah.
- Pewnie myślisz teraz o Lindzie Cordillo. Urodziła dziecko, którego ojcem jest Miguel Vellasquez... Wciąż ją kochasz, prawda? – zapytała Deborah.
- Czemu tak uważasz? – odparł zaskoczony Gustavo...
- Nadal ją kochasz, to widać...
- Raczej kochałem... Wiem, że nic już nie da się zrobić. Byłem załamany, to prawda, ale odnalazłem światło w swoim wydawałoby się przegranym życiu osobistym...
- Światło?
- Tak... Ty i mała Rosa jesteście tym światłem. Bardzo się do was przywiązałem. To wspaniała dziewczynka, czuję się jakbym był jej potrzebny. I jesteś też ty, osoba równie ważna w moim życiu – powiedział Gustavo.
- Dziękuję, to naprawdę miłe – Deborah tylko się uśmiechnęła...
Rezydencja Vellasquezów.
- Proszę państwa, proszę o uwagę! To nie jest koniec niespodzianek na dzień dzisiejszy. Korzystając z okazji chciałbym coś zrobić – powiedział Miguel... Można byłoby stwierdzić, że nic już nam do szczęścia nie potrzeba. Mamy siebie i wspaniałego syna. Jednak mój związek z Lindą musi zostać utrwalony. Dlatego nie mogłem dłużej czekać... Uważam, że i tak czekałem za długo...
Miguel podszedł do zaskoczonej Lindy i wyjął z kieszeni piękny pierścionek.
- Chcę prosić cię kochanie o jedno. Właśnie teraz i tutaj przy wszystkich zebranych gościach... Wyjdziesz za mnie?
Tymczasem...
Lotnisko.
- Nareszcie jestem z powrotem w Kolumbii – powiedziała Vanessa wychodząc z samolotu. Miałam już dość tego nudnego europejskiego klimatu...
Po chwili...
- Co pan robi? Czego pan ode mnie chce? – spytała Vanessa patrząc na tajemniczego mężczyznę z kapturem...
- Spokojnie cukiereczku... To ja – odpowiedział Fernando zdejmując kaptur.
- Czego mnie straszysz?
- Nie straszę, po prostu dużo ryzykuję przybywając tutaj...
- Wcale nie musiałeś...
- Chodź szybko do samochodu. Pojedziemy do mnie...
- Chyba zwariowałeś!
- Nie rozumiesz? Jeżeli wrócisz do swojego mieszkania, policja zaraz to zauważy. Ja mieszkam teraz na obrzeżach miasta. Mamy dużo spraw do obgadania. Wsiadaj! – powiedział Fernando.
- Niech ci będzie – odpowiedziała zniechęcona Vanessa...
Rezydencja Vellasquezów.
- Więc co mi odpowiesz? – zapytał Miguel...
- Oczywiście, że za ciebie wyjdę Miguel! O niczym innym nie marzę – powiedziała szczęśliwa Linda...
Po chwili rozległy się olbrzymie brawa. Wszyscy zebrani byli niemal tak samo szczęśliwy jak zakochana para. Wszyscy... z wyjątkiem Jose Manuela Vellasqueza, który aż usiadł z wrażenia na krześle. Juan spojrzał na niego wymownie.
- To już ponad moje siły. Czemu moje własne dzieci mi to robią? – pomyślał zrezygnowany... Chwilę później poszedł na górę nie zważając na gości...
W tym samym czasie szczęśliwi Linda, Miguel i mały Diego pozowali do zdjęć, a później wznieśli toast. Ich szczęściu nie było końca.
- Zdrowie naszej wspaniałej pary i ich maleństwa – powiedziała Cristina...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 19:39:48 16-03-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
justysiek21 Komandos
Dołączył: 24 Lut 2008 Posty: 637 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 19:34:46 16-03-08 Temat postu: |
|
|
Śliczny odcinek Diego ma fajnie ma najlepszych rodziców na świecie |
|
Powrót do góry |
|
|
a_moniak Mistrz
Dołączył: 21 Lut 2007 Posty: 12531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:05:26 16-03-08 Temat postu: |
|
|
ale piękny odcinek
przyjęcie powitalne dla Lindy i synka był strzałem wdziesiątkę, była cała rodzina, przyjaciele i znajomi..cudownie
szkoda ze i wpadł Jose Manuel..ech..
na przyjęciu ciekawe rozmowy się toczyły :: Marco wpadła w oko Lorena Monika nadal pamięta o swoim nienarodzonym dzieck, mam nadzieję ze niedługo zajdzie w ciąże z Raulem
hehe Jagi też chciał iść na przyjęcie
jejku oświadczyny w gronie rodziny i wszystkich przyjaciół były przepiękne
Gustavo już odkochał się w Lindzie i czuje coś do Deborah i jej córki
Vanessa już przyjechała, a to oznacza kłopoty tym bardziej jak złączy siły z Ferdkiem
cały odcinek był wspaniały, szczególnie przyjęcie
czekam na nowe odcinki, i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Natka*** Mocno wstawiony
Dołączył: 15 Mar 2007 Posty: 6770 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:06:18 16-03-08 Temat postu: |
|
|
Rodzina szykuje niespodziankę - przyjęcie powitalne na część małego Diegita i Lindy Niestety dla Jose Manuela to tylko dom z bandą idiotów i prostaków.
Jaguar za często wpada do Gracieli Jose Manul myślał, że już się tam nawet wprowadził. Jagi weźmie się za wychowanie ograniczonego brata Już to widzę... Jose Manuela przejął fakt, że na przyjęciu najprawdopodobniej zjawią się Juan, Eva i Javier Biedny Jagi - zasmucił się, że nikt nie zaprosił go na przyjęcie Chłopak chciałby się rozerwać a tu nici.
Naiwność do kwadratu - prawdę mówiąc Armandito dobrze podsumował Vicky... Victoria już się cieszy, że będzie miała taką wspaniałą teściową jaką jest Eva
Jak narazie na przyjęciu panuje cudowna atmosfera. Diegito w centrum uwagi Fajnie, że każdy przyczynił się w jakimś stopniu do tej niespodzianki. Linda i Diegito na to zasłużyli.
Szczerze mówiąc nie wiem po co Monica zapraszała na przyjacie tego modela Marco. To ani rodzina ani przyjaciel Lindy czy Miguela Do Moniki powracają wspomnienia tych koszmarnych dni, kiedy to straciła dziecko Oby już niedługo podobnie jak Linda mogła tulić w swoich ramionach swoje dziecko.Spotkanie Krysi i Evy po tylu latach
Antonio oczarowany Veronicą No kto by pomyślał... A Luisa nie lubi Enrique
Lorena poznała Marca. Czyżby jednak Antonio nie był miłością jej życia? Marco Lore wpadła w oczko. To nawet dobre, bo zostawi Monikę w spokoju
Jose Manuel miał wejście smoka Wszyscy zamilkli kiedy tylko go zobaczyli Jose Manuel włączający się do zabawy - chciałabym to zobaczyć Tyle, że przez Evę, Javiera i Juana coś jego zapał ostygł, a szkoda. Ciekawa rozmowa Juana i Jose Manuela, choć nie bardzo mi się ona podobała. Z tego względu powstrzymam się od komentarza na jej temat
Gustavo ujrzał światełko w ciemnym tunelu, do którego wpadł po zawodzie miłosnym. I co ciekawe tym światełkiem jest Deby i Rosa Dla niego te dwie kobiety stały się ważne a dodatkowo czuje się potrzebny Rosie Czyżby chciał zostać jej tatusiem
Miguel stanął na wysokości zadania i poprosił Lindę o ręke Cudownie, że Linda bez wachania się zgodziła Biedny Jose Manuel, nie ucieszył się z perspektywy kolejnego ślubu w rodzinie Wszyscy są tacy szczęśliwi Aż miło się czyta.
Vanessa powróciła do kraju???? No i teraz wszystko się zacznie od nowa! Szczęście Lindy i Miguela jednak nie mogło trwać wiecznie
Podsumowując: odcinek świetny, choć w większości poświęcony wspaniałemu przyjęciu
Czekam niecierpliwie na newik i pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Natka*** dnia 21:11:56 16-03-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Aishwarya Mistrz
Dołączył: 06 Sie 2007 Posty: 16454 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: München Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:46:35 16-03-08 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - A pan dalej swoje... Może mi pan łaskawie podziękuje, że wykonałem kolejną robotę i Alvaro Maniche wącha już kwiatki od spodu. Panie świeć nad jego duszą... |
On mnie po prostu powala na kolana tymi tekstami
Nio wreście Lore i Marco się poznali, zaiskrzyło... wreście jedna z najładniejszych par
Niestety Antonio z Veronicą, nie mogę go przeboleć....
Mam nadzieję, że Monia także niedługo będzie w ciąży, bo taka smutna jest.
Przyjęcie bomba, a oświadczyny jeszcze lepsze
Vanne wrócił, troche zamieszania znów narobi....
Jose Manu w humorze i się troche bawił...nio zanim zobaczył wrogów.
Ważne, że wszyscy są szczęśliwi, nio i co niektórzy się poznali...:*
Czekam na następny odcinek... mam nadzieję, że również będzie tak sweet jak ten |
|
Powrót do góry |
|
|
NiuNia Big Brat
Dołączył: 20 Sty 2008 Posty: 867 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ......z mojego nieba.....
|
Wysłany: 21:10:21 17-03-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek rewelacja. Jak zwykle to ja ostatnia daję komenta . Texik Jaguara o Alvaro świetny. Mam nadzieję, że go nie uśmiercisz pod koniec telci. Niespodzianka dla Lindy i Diega udała się.Bardzo mi szkoda Moniki. Szwagier ma dziecko, a ona nie dawno straciła Może coś zaiskrzy między Loreną, a Marco, a także między Deborah a Valdezem Już tak się dobrze zapowiadało. Tylko dlaczego musiał przyjść ten stary sknera:?:. Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:16:09 17-03-08 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za wszystkie komentarze
Pozdrowienia dla takich osób jak: Natka***, a_moniak, blondi95, Gaby oraz justysiek21
INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]
114 ODCINEK
Kilka godzin później.
Mieszkanie Lindy i Miguela.
Mały Diego leżał sobie słodko śpiąc w łóżeczku. Linda i Miguel przeżywali najszczęśliwsze chwile swojego życia. Mieli siebie i wspaniałego synka, a teraz doszła kolejna cegiełka do ich szczęścia, czyli nadchodzący ślub. Oświadczyny Miguela zaskoczyła Lindę, choć z drugiej strony zawsze o tym marzyła. Nadchodzący ślub scementowałby ich miłość i rodzinne szczęście...
- Czuję się jakbym cały czas śniła – powiedziała szczęśliwa Linda. Wróciliśmy do siebie, potem urodziłam ten dar od losu, czyli Diega... I wreszcie twoje oświadczyny...
- To nie jest sen kochanie. Zrobiłem to co powinienem zrobić już dawno. Wybacz, że tyle musiałaś czekać. Teraz pozostała nam tylko kwestia ustalenia daty ślubu – stwierdził Miguel.
- Ja mogłabym wyjść za ciebie choćby jutro...
- Ja nawet jeszcze dzisiaj mogę zawołać księdza, ale myślę, że szybkie przygotowania zajmą nam miesiąc – powiedział Miguel.
- Bardzo dobra data. Już nie mogę się doczekać. Jesteś ostatnim z Vellasquezów który jeszcze nie stanął na ślubnym kobiercu – zauważyła Linda.
- Masz rację, choć w przypadku Luisy wolałbym aby mogła zrobić to jeszcze raz. Wciąż martwi mnie Fernando. Boję się, że kiedyś wróci żeby zniszczyć mojej siostrze życie...
- A ja wciąż nie mogę zapomnieć o Vanessie. Jej powrót to ostatnia rzecz o której teraz myślę...
Mieszkanie Fernanda.
- Jestem zmęczona podróżą i chciałabym odpocząć. Po co do cholery ciągniesz mnie do swojego nowego mieszkania? Ty się ukrywasz, ale ja nie mam ku temu powodów! – wściekała się Vanessa.
- Spokojnie kochanie... Nie cieszysz się na mój widok? Mam problemy, ale ty się też nie ciesz, bo to co ci teraz powiem, na pewno ci się nie spodoba – odparł Fernando.
- Co masz na myśli.
- Wiem co nieco od Enrique na temat Lindy i Miguela. Kilka dni temu Linda urodziła chłopca o imieniu Diego. Są teraz szczęśliwą rodzinką. Nic nie staje im na przeszkodzie aby wziąć ślub. I co ty na to?
- Nie denerwuj mnie Fernando! Dobrze wiesz, że mam dość, a ty specjalnie jeszcze bardziej chcesz mnie wkurzyć! Skoro była w ciąży to urodziła, nic nie mogliśmy na to poradzić...
- Tyle, że Miguel już dawno o tobie zapomniał. Teraz głowę zaprzątają mu tylko Linda i to dziecko...
- To się zmieni, ale muszę mieć czas! Wybadam grunt i znów zaatakuję. Vanessa Cortez nigdy się nie poddaje. A teraz wybacz, ale wracam do swojego mieszkania. Nie będę ukrywać się u przestępcy...
- Jak chcesz, ale nie kontaktuj się z Enrique. Nie ufam mu. Nie powinien wiedzieć gdzie teraz przebywam – powiedział Fernando...
Mieszkanie Deborah.
- Kamień spadł mi z serca. Nareszcie ty i twoja córeczka odetchniecie
z ulgą, a ten przestępca Alvaro Maniche zginął w więzieniu – powiedziała Graciela...
- Skąd o tym wiesz? – zdziwiła się Deborah.
- Z telewizji. Głośno o tym było ostatnio. Nawet się nie dziwię, bo Maniche miał w więzieniu wielu wrogów. Dobrze mu tak. Taki łotr nie powinien krzywdzić niewinnych dzieci.
- Masz rację, ale nie powinien tak skończyć. Przynajmniej sobie od niego odpoczniemy. Obawiam się jednak, że to nie jest koniec kłopotów. Jose Manuel Vellasquez wciąż może chcieć mojej krzywdy i nie zapominajmy, że żyje Jaguar...
- Gustavo Valdez na pewno cię przed nimi ochroni.
- To wspaniały człowiek...
- Jest dla ciebie tylko przyjacielem, a może łączy was coś więcej? – spytała Graciela.
- Skąd to pytanie? Nie rozumiem...
- Spędzacie ze sobą bardzo dużo czasu. Pan komendant chyba się w tobie zadurzył, bo to, że Rosa go oczarowała jest rzeczą oczywistą.
- Sama nie wiem... To super facet, ale ja... no wiesz...
- Daj spokój Deborah. Zmieniłaś się, a przeszłość jest już za tobą. Masz szansę znów ułożyć sobie życie...
- Czas pokaże co się stanie – zamyśliła się Deborah...
- Jeżeli zwiążesz się z Valdezem, z jeszcze większą przyjemnością dokończę to czego nie udało się Alvarovi – pomyślała Graciela...
Na drugi dzień.
- Znowu chcesz mnie zdenerwować... Co to za spotkanie w lesie? Już rozumiem... lubisz wiejskie klimaty – westchnął Jose Manuel.
- Zgadł pan! – odparł Jaguar.
- Dużo ojciec chrzestny wie o moim bracie – wtrącił Manolo...
- Co ten kretyn tu robi i czemu znowu tak się do mnie zwraca?
- Przyprowadziłem chłopaka żeby zobaczył jak wygląda spotkanie na szczycie. Wiele się nauczy...
- Niech postoi na czatach. Byle kto może nas skojarzyć...
- Przesadza pan...
- Masz tutaj pieniądze za skończeniem z żywotem Manicha. Nie ty go zabiłeś, ale to była twoja akcja. Ale pamiętaj – ani grosza więcej nie dostaniesz! – Jose Manuel przekazał Jaguarowi walizkę z pieniędzmi.
- Nie wierzę. Niech mnie pan uszczypnie... Pan ma chyba dziś dzień dobroci dla zwierząt! Dziękuję. Wreszcie Maniche przynajmniej po śmierci się do czegoś przydał...
- Nie myśl sobie, że problemy zniknęły. Na wczorajszym przyjęciu miałem dość... Najpierw obecność tej bandy nieudaczników... jakoś to przebolałem, potem rozmowa z tym przeklętym Juanem Cordillo, a na koniec wiesz czego się dowiedziałem?
- Nie mam pojęcia. Niech pan wali śmiało!
- Mój syn Miguel oświadczył się Lindzie Cordillo, a ona oczywiście się zgodziła. Nie dość, że mam wnuka, w którego żyłach płynie krew tej przeklętej rodzinki, to jeszcze kolejny ślub na głowie...
- O cholera... To niedobrze. Trzeba było tak jak ja zostać kawalerem, ale pan musiał naprodukować tych synów, że aż sam pan się gubi. Don Armandito się żeni, teraz Miguel. Może jednak wrócę panu te pieniądze, bo braknie później na zorganizowanie tych ślubów...
- Przestań kpić! Niech sobie sami robią ten ślub... Zrobiłbym wszystko aby do niego nie dopuścić...
- Ach te śluby i pogrzeby... Jeden goni drugi – zauważył Jaguar...
- To nie jest śmieszne. Wciąż nasi wrogowie śmieją się nam w twarz!
- Spokojna głowa. Widzi pan, że wróciłem do formy. Stopniowo wszystko nam się uda. Załatwimy Juana i resztę, a Graciela naprawi to co zepsuł Manichem względem Deborah...
- Oby tak było, bo Juan Cordillo i jego związek z Luisą... Na to również nie mogę patrzeć!
- Wie pan co... Od dziś wiem, że dwie rzeczy są w życiu pewne: śmierć oraz to, że pana problemy nigdy nie znikną!
- Zamknij się lepiej!
- Nie mogę, bo myślę co kupić za te pieniądze od pana...
- To myśl dalej, a ja muszę wracać do rezydencji. Twój pieprznięty braciszek miał stać na czatach i zniknął... Rozumu to ani sobie ani jemu nie kupisz – westchnął Jose Manuel...
- Kupię coś Manolowi albo sobie. A może Gracieli? Zabłysnąłbym w jej oczach – pomyślał Jaguar...
Kancelaria Juana.
- Coś ty taki dziś radosny? – zapytał kuzyna Juan.
- To wczorajsze przyjęcie było cudowne. Nie chciałem na nie iść, ale zrobiłem to dla Lindy i nie żałuję – odparł Antonio.
- Nie udawaj kuzynie... Widziałem jak wpadła ci w oko ta brunetka, koleżanka Lindy i Claudii z pracy. Jak jej było na imię?
- Veronica. Śliczna dziewczyna. Ale my tylko rozmawialiśmy...
- Lepiej uważaj. Lorena nie będzie z tego powodu zadowolona...
- Daj spokój. Zresztą ona również nie była cały czas przy mnie. Chyba wpadła w oko temu modelowi Marco...
- Nie bagatelizuj uczuć Loreny. Ona coś do ciebie czuje.
- Wiem, ja do niej też, ale ta Veronica...
- Ty nigdy się nie zmienisz. Przeklęty kobieciarz – żartował Juan...
Mieszkanie Gustavo.
- Cześć Gustavo. Zaprosiłam Evę i razem ustalamy szczegóły mojego ślubu – powiedziała Vicky.
- Cieszę się. A to mój przyjaciel i kolega z pracy – Carlo Coracci. Chciałem pokazać mu gdzie mieszka jego przełożony – śmiał się Gustavo.
- Miło mi. Komendant dużo mi o pani opowiadał. I już wiem, że wszystko co mówił to była prawda. Jest pani bardzo piękna – powiedział Carlo.
- Dziękuję...
- A to moja przyszła teściowa Eva – powiedziała Vicky.
- Miło mi. Ślub w rodzinie to wspaniała sprawa... Nie będę zatem przeszkadzał...
- Nie przeszkadzasz. Pogadamy sobie w czwórkę... Widzisz Carlo... my ciężko pracujemy, a moja siostra przymierza się do ślubu. Takim to dobrze – żartował Gustavo...
- Ty też się kiedyś ożenisz braciszku. Zobaczysz co ja wtedy powiem – odparła Vicky...
- Ładna dziewczyna... Szkoda, że już prawie zajęta – pomyślał Carlo...
Mieszkanie Luisy.
Luisa myślała o wczorajszym przyjęcia i o swoim związku z Juanem. Jej rozważania przerwał telefon.
- Słucham. Kto mówi? - spytała
- Twój mąż skarbie, nie poznajesz? – odparł Fernardo.
- Jak śmiesz do mnie dzwonić. Jesteś poszukiwanym przestępcą!
- Czemu tak ostro?
- Na dodatek jesteś bigamistą! Była u mnie niedawno twoje druga żona Patricia.
- Już poznałyście się? Super. Nie ma to jak spotkanie dwóch naiwnych idiotek...
- Czego chcesz?
- Chcę tylko powiedzieć, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Nie zniknę z twojego życia. A na przede wszystkim nie pozwolę ci być z tym małpiszonem. Nigdy! Do zobaczenia skarbie...
- Przeklęty Fernando! Kiedy on da mi wreszcie spokój? – załamała się Luisa...
Mieszkanie Gracieli.
- Co tu znowu robisz Jaguarze? Dobrze wiesz, że o tej porze wychodzę do pracy – powiedziała Graciela.
- Wiem, ale musiałem wpaść. To dla ciebie – Jaguar wręczył dziewczynie kwiaty...
- Co to ma znaczyć? Z jakiej to okazji? Ty i kwiaty? Chyba za dużo wypiłeś...
- To bez okazji. Jako dżentelmen muszę zadowalać kobiety. Dzisiejsza młodzież myśli tylko o seksie, a czasami trzeba inaczej okazywać uczucia.
- Co ty mówisz?
- Nic na siłę... Serce kobiety trzeba zdobywać stopniowo – powiedział zadowolony Jaguar.
- On znowu zwariował. Na stare lata został romantykiem – śmiała się Graciela.
Okolice mieszkanie Lindy i Miguela.
- Piękna pogoda. To słońce odzwierciedla nasze szczęście. Kocham
was – powiedział Miguel patrząc na Lindę i dziecko.
- Ja chciałabym aby tak było zawsze – odparła szczęśliwa dziewczyna. Już nigdy się nie rozstaniemy...
- Nigdy, mogę cię o tym zapewnić – Miguel pocałował Lindę.
- Szkoda, że nie pobieramy się jutro. Już chciałabym być Lindą Vellasquez....
Tymczasem...
- Szczęśliwa rodzinka. Jednak Fernando mówił prawdę. Teraz myślą, że złapali Pana Boga za nogi, ale wszystko się jeszcze odwróci na moją korzyść. To tylko kwestia czasu – pomyślała Vanessa ubierając ciemne okulary. Nie znacie dnia ani godziny... A Miguel i tak będzie mój... Po chwili Vanessa wsiadła do samochodu i odjechała...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 23:20:52 17-03-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Natka*** Mocno wstawiony
Dołączył: 15 Mar 2007 Posty: 6770 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:08:07 18-03-08 Temat postu: |
|
|
No to na początek mamy obrazek szczęśliwej rodzinki - Linda i Miguel oraz Diegito U nich tak fajnie sielankowato i za miesiąc planują się pobrać Nic dodać nic ująć.
Powrót tej Vanessy przyprawia mnie o powrót nerwicy Vanessowej Ta kobieta źle na mnie działa, znów będzie chciała zepsuć to co Miguelowi i Lindzie udało się zbudować. Tyle, żeby nie wpadło jej do głowy krzywdzenie niewinnego Diegita
Gracielka odgrywa swoją rolę, cudownej przyjaciółki. Że też Deby niczego nie podejrzewa? Maniche stał się sławny po śmierci Jeśli Deborah zwiąże się z Gustavo to Graciela z jeszcze większą przyjemnością dokończy to co nie udało się Alvaritowi - brzmi groźnie Co ta Gracielka wymyśliła?
O ja nie mogę! Jagi spotkał się z Jose Manuelem... w lesie Na łonie natury jednym słowem No w końcu Jaguar lubi wiejskie klimaty. O i jeszcze jest Manolo Jose Manuel chyba coś nie przepada za młodszym bratem Jagiego, który zresztą nazywa go ojcem chrzestnym... O jaki Jose Manuel jest mądry - dał Jagiemu godną zapłatę nawet w walizeczce Dzień dobroci dla zwierząt
Jose Manuel ma na głowie kolejny ślub w rodzinie - nic dziwnego, że jest ślub za ślubem w końcu ma liczną rodzine. Zresztą Jaguarito idealnie to podsumował: "Trzeba było tak jak ja zostać kawalerem, ale pan musiał naprodukować tych synów, że aż sam pan się gubi. Don Armandito się żeni, teraz Miguel. Może jednak wrócę panu te pieniądze, bo braknie później na zorganizowanie tych ślubów..."
Leoncio od dzisiaj wie jakie są w życiu dwie pewne rzeczy - śmierć i to, że problemy Jose Manuela nigdy nie znikną " Kupię coś Manolowi albo sobie. A może Gracieli? Zabłysnąłbym w jej oczach – pomyślał Jaguar... " - Jagi to jest słodki No, ale jeśli będzie chciał coś kupić sobie, Monolowi i Gracieli to może mu zabraknąć tej kasy w walizce
Kobieciarzowi Antkowi wpadła w oczko Veronica Chyba nawet poprawiło mu to humor - i dobrze. Powinien cieszyć się życiem! A Lorena chyba jest od teraz bardziej zainteresowana modelem...
Gustavo zaprosił Carla do swojego domu Młodemu policjantowi w oko wpadła Vicky Ostatnio jakiś amor wszystkich ogarnął.
Fernando zadzownił do Luisy??? Co za głupek Będzie uprzykszał jej życie do sameg końca i jeszcze nie pozwoli żeby była z Juanem.
Jaguar to ma podejście - prawdziwy romantyk z niego Kupił kwiaty i w ten sposób chce zdobyć serce Gracieli.
Linda chciałaby już być Lindą Vellasquez Są szczęśliwi i nawet nie dostrzegają, że Vanessa znów zamierza zaatakować
Świetny odcinek Czekam na newik |
|
Powrót do góry |
|
|
NiuNia Big Brat
Dołączył: 20 Sty 2008 Posty: 867 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ......z mojego nieba.....
|
Wysłany: 16:39:53 18-03-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek rewelacja ( jak zawsze). Nareszcie nie daję komenta ostatnia . Super że Miguel oświadczył się Lindzie. Ale za pewne ich szczęście nie potrwa długo za sprawą Vanessy. Popieram słowa Gracieli o Jaguarze. On naprawdę zwariował na sare lata. Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
justysiek21 Komandos
Dołączył: 24 Lut 2008 Posty: 637 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 17:07:26 18-03-08 Temat postu: |
|
|
Niech tylko Vanessa spróbuje zaszkodzić Lindzie i Miguela |
|
Powrót do góry |
|
|
a_moniak Mistrz
Dołączył: 21 Lut 2007 Posty: 12531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:50:45 18-03-08 Temat postu: |
|
|
ale śliczne scenki z Lindą y Miguelem, ślub już za miesiąc... szkoda że pojawiła się ta wstrętna Vanessa..już knuje, i pewnie wszystko ię znowu pokomplikuje
spotkanie Jose Manuela, Jagiego i Manola na szczycie, tym razem w lesie ten tekst Jaguara: Ach te śluby i pogrzeby... Jeden goni drugi... po prostu mnie powalił :lol2: Jaguar jeszcze chciał zwrócić pieniądze JM, żeby maił na wyprawienie wesel synów
Jaguar jaki romantyczny, wręczył Gracieli kwiaty..nie no on jest boski Kto by się spodziewał że taki jaguar mógł się zakochać
Graciela nadal udaje dobrą przyjaciółeczkę Deborah, szkoda że ona nic nie podejrzewa...
Antonio spodobała się Veronica, a Carlo- Vicky - fajnie
czekam na kolejny odcinek, pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Aishwarya Mistrz
Dołączył: 06 Sie 2007 Posty: 16454 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: München Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:05:51 18-03-08 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Znowu chcesz mnie zdenerwować... Co to za spotkanie w lesie? Już rozumiem... lubisz wiejskie klimaty – westchnął Jose Manuel.
- Zgadł pan! – odparł Jaguar.
- Dużo ojciec chrzestny wie o moim bracie – wtrącił Manolo...
- Co ten kretyn tu robi i czemu znowu tak się do mnie zwraca?
- Przyprowadziłem chłopaka żeby zobaczył jak wygląda spotkanie na szczycie. Wiele się nauczy...
- Niech postoi na czatach. Byle kto może nas skojarzyć...
- Przesadza pan... (...) - O cholera... To niedobrze. Trzeba było tak jak ja zostać kawalerem, ale pan musiał naprodukować tych synów, że aż sam pan się gubi. Don Armandito się żeni, teraz Miguel. Może jednak wrócę panu te pieniądze, bo braknie później na zorganizowanie tych ślubów... |
Nio po prostu z tego nie mogę, jak czytam ich rozmowę, to padam...
Vanne wróciła, zobaczyła ich, czuję kłopoty
Aaa Debi chyba ma coś do tego Gusta...
Mmmmmmmm ale sielanka u Lindy i Migiego mmm ) |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 21:42:06 19-03-08 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za wszystkie komentarze
Pozdrowienia dla takich osób jak: Natka***, a_moniak, blondi95, Gaby oraz justysiek21
INTRO nr 1 [link widoczny dla zalogowanych]
INTRO nr 2 [link widoczny dla zalogowanych]
115 ODCINEK
Na drugi dzień.
Mieszkanie Fernanda.
- A jednak do mnie przyszłaś choć się zarzekałaś. Skąd ta zmiana decyzji? – zapytał Fernando.
- Nie denerwuj mnie. Niestety muszę ci przyznać rację. Widziałam ich... Lindę, Miguela i tego bachora. Tworzą szczęśliwą rodzinkę – westchnęła Vanessa.
- Mówiłam ci, że tak jest. Nic już nie zdziałasz...
- Mylisz się. Jestem jeszcze bardziej na nich wściekła niż poprzednio. Zgotuję im takie piekło, że jeszcze mnie popamiętają...
- Założę się, że już myślą o ślubie...
- Wypluj te słowa Fernando! Nie dojdzie do zawarcia małżeństwo przez tych dwojga! Chyba po moim trupie!
- Co planujesz? Ja też mam porachunki z Luisą i Juanem...
- Jeszcze nie wiem, ale możesz mi się przydać. Doprowadzimy do ich klęski. Prędzej czy później tak się stanie, zobaczysz Fernando – powiedziała Vanessa...
Mieszkanie Manola.
- Załatwiłem to bardzo szybko i sprawnie. To twoje nowe mieszkanie. Nie jest to może pełen luksus, ale lepszy rydz niż nic – powiedział do brata Jaguar.
- Dziękuję Leoncio. Zamieszkasz ze mną? – zapytał Manolo.
- Nie Manolo. Nie mogę. Musisz się usamodzielnić, zmierzyć się z dorosłym życiem, ja pozostanę w swojej norze, przynajmniej na razie.
- Ale ja już mam czterdzieści lat i poznałem już życie! Czemu traktujesz mnie jak dziecko?
- Bo ty jesteś jak małe dziecko. Masz swoje lata, ale jesteś młody duchem i czasami dziecinny. Będziesz mieszkał sam, ale nie zrób z tego miejsca burdelu, bo nie chcę abyś szedł w moje ślady.
- Postaram się posłuchać twoich rad. Będę mógł czasami uczestniczyć
w spotkaniach waszej mafii. Kiedy znów zobaczę ojca chrzestnego?
- Lepiej się nie mieszaj do tych spraw. To cię może przerosnąć. Na razie spotkam się z Gracielą, a z don Jose Manuelem Vellasquezem spotkam się innym razem.
- Nie za często wpadasz do tej całej Gracieli? Zakochałeś się w niej czy co?
- Nie miłość nigdy nie jest za późno braciszku. Pamiętaj czego cię nauczy twój brat. „Carpe diem” – chwytaj dzień... Pamiętaj o tym Manolo – powiedział Jaguar wychodząc z mieszkania.
- Carpe co? – zapytał sam siebie zdziwiony Manolo...
Biuro Lindy i Claudii.
- Co za niespodzianka... Co tu robisz Antonio? – zdziwiła się Claudia.
- Przyjechałem z Loreną zobaczyć jak pracują panie architekt – powiedział Antonio. Dobrze, że są teraz te nowoczesne samochody z miejscami dla inwalidów.
- Proszę tak nie mówić – wtrąciła Veronica. Ja tak pana nie postrzegam.
- Dziękuję – ucieszył się Antonio cały czas spoglądając na Veronikę. To miło z pani strony.
- Jakiej tam pani... Już widzieliśmy się na przyjęciu. Możemy przejść na ty...
- Z wielką przyjemnością – powiedział Antonio.
- Mnie również jest miło – dodała Lorena, który zauważyła zażyłość między Antoniem a Veronicą. Jednak mimo to nie czuła się zazdrosna. Landaeta był oczywiście dla niej bardzo ważny, ale jej myśli krążyły wokół Marco Coracciego.
- Szkoda, że Juan z wami nie przyjechał...
- Został w kancelarii. Ktoś musi pilnować interesu. Odwiedziła go jego dziewczyna i nie chcieliśmy im przeszkadzać w rozmowie. Tym bardziej, że Luisa była zdenerwowana – stwierdził Antonio.
Kancelaria Juana.
- Przeklęty drań! Gdybym tylko go dopadł, nie uszedłby cało! Jak on śmie do ciebie wydzwaniać! – denerwował się Juan.
- Uspokój się kochanie. Mówię ci to dlatego, bo się naprawdę boję. Nie chcę jednak robić paniki i oznajmiać ten fakt całej rodzinie czy policji – odparła Luisa.
- Chyba żartujesz? Valdez musi o tym wiedzieć. To się może powtórzyć, więc należy zamontować podsłuch do twojego telefonu. Może to coś da i nakieruje nas na Fernanda. Ten łotr jest najprawdopodobniej wciąż w stolicy i nie zamierza rezygnować. Musimy się mieć na baczności.
A policja musi o tym wiedzieć.
- Skoro tak uważasz... Boję się, że on niedługo zamieni swoje słowa w czyny i będzie chciał zniszczyć nam życie – zasmuciła się Luisa.
Okolice rezydencji Vellasquezów.
- To jest już przegięcie – zdenerwował się Jose Manuel widząc w oddali rozmawiających Cristinę i Javiera. Co ten człowiek sobie wyobraża? Jeżeli w dalszym ciągu będzie adorował moją żonę, to pożałuję tego, że w ogóle spróbował. Jedno moje kiwnięcie palcem i jest po nim. Nawet nie wie z kim zadarł... Jose Manuel zauważył jak Javier delikatnie pocałował Cristinę. Tego było już dla niego za wiele...
Po chwili.
- Czy ja państwu nie przeszkadzam? – zapytał Jose Manuel.
- Dzień dobry panu – odparł zmieszany Javier.
- Dla ciebie już nie jest dobry – Jose Manuel wymierzył cios prosto w twarz delikwenta.
- Co robisz? – zdenerwowała się Cristina.
- Ja robię? Jesteś moją żoną, a całujesz się z tym gagatkiem? Posłuchaj cwaniaczku. Ze mną się nie zadziera. Jeżeli raz zobaczę się chociaż w promieniu kilometra od mojej żony, załatwię cię jak psa.
- Nie boję się ciebie Vellasquez – powiedział Javier.
- Na twoim miejscu zacząłbym się bać...
- Przestańcie. To da się wyjaśnić! Nie pora na kłótnie i rękoczyny – wmieszała się Cristina.
- Wyjaśnimy sobie to później Cristino. Póki co ten człowiek ma się natychmiast wynieść z mojego terytorium. Na co się gapisz? Już cię tu nie ma!
- Lepiej będzie jak wyjdziesz Javier – zasugerowała Cristina.
- Wyjdę, ale wrócę, bo nie boję się takiego starego wariata jak ty!
- Jestem stary, ale potrafię sobie poradzić z takimi jak ty! Wynoś się! – powiedział Jose Manuel...
Javier odszedł, a po chwili Jose Manuel zajął się Cristiną.
- Czeka nas długa rozmowa kochanie – powiedział ciągnąc ją za rękę...
Mieszkanie Deborah.
- Ufasz tej Gracieli, prawda? – zapytał Gustavo.
- Już kilka razy ci mówiłam, że bardzo. To moja jedyna prawdziwa przyjaciółka – odparła Deborah. Kiedy jesteśmy już bezpieczne, możemy w końcu wychodzić na zewnątrz bez ochrony. Graciela poszła z Rosą na spacer. Bardzo ją lubi...
- Cieszę się, choć ja mam mieszane uczucia co do tej osoby. Muszę iść. Jestem komendantem, a i tak za dużo czasu tu przesiaduję.
- Dlaczego to nadal robisz skoro już nie musisz nas chronić?
- Zawszę będę już was chronił, a robię to, bo was kocham – wyrwało się Gustavovi.
- Co powiedziałeś?
- Prawdę – odparł po chwili Gustavo... Valdez pocałował zdezorientowaną Deborah i w ułamku sekundy wyszedł z mieszkania.
- Wspaniały mężczyzna, ale wciąż boję się czy to w co się angażujemy, jest prawidłowe – zastanawiała się Deborah dotykając swoich ust...
Tymczasem...
- Mogę cię o coś spytać skarbie? – powiedziała Graciela.
- Oczywiście, że możesz – odpowiedziała Rosa...
- Nie obrazisz się, że o to spytam?
- Zależy o co...
- Znasz swojego tatusia? Wiesz coś o nim?
- Nie wiem, bo mama nigdy o tym nie wspomina. Nie chcę jej denerwować pytając o to. Podejrzewam, że mama nie lubi mojego ojca...
- Widocznie miała takie powody. A chciałabyś go poznać?
- Tak – po chwili namysłu powiedziała dziewczynka.
- To byłoby całkiem niezłe. Sprowadzenie prawdziwego ojca Rosy spowodowałoby niezłe zamieszanie. Dzięki temu rozdzieliłabym matkę z córką oraz Deborah z Valdezem. To będzie początek mojej strategii przeciwko tym kretynkom. Zrobię to lepiej niż nieboszczyk Maniche – pomyślała zadowolona Graciela...
Jakiś czas później.
Rezydencja Vellasquezów.
- Monika i ja zajmujemy się małym Diegiem, bo Linda z Miguelem na chwilę wyszli się rozerwać. Może do nas dołączysz mamo? – zapytał Raul.
- Może za chwilę – odparła zapłakana Cristina.
- Co ci jest mamo? – Raul po chwili zauważył dużego siniaka pod okiem Cristiny.
- To nic takiego... Niezdara ze mnie, potknęłam się i uderzyłem w kant stołu...
- Nie wierzę... Czy to ojciec cię uderzył. Jeżeli tak, to...
- Mówię prawdę. Uderzyłam się boleśnie i stąd ten siniak. Twojego ojca nie ma nawet teraz w domu – powiedziała Cristina...
- Nie wierzę w tę historyjkę – pomyślał wściekły Raul...
Nora Jaguara.
- Z czego się śmiejesz? – zapytał zdenerwowany Jose Manuel.
- Z pana! Pańska żona zadaje się z innym mężczyzną... Starość nie radość. Pan już pewnie nie może, no to sobie znalazła kochanka. Przyprawia panu rogi – Jaguar nie mógł powstrzymać się od śmiechu...
- To nie jest śmieszne, to jest żałosne. Wiąże się z tą sprawą zadania dla ciebie... Będzie to rozgrzewka przed decydującym starciem z Cordillami.
- Mam go zabić czy tylko przestraszyć?
- Moja żona już dostała nauczkę, on też powinien ją dostać. Nie musisz go zabijać, ale spraw aby już nigdy nie przeszło mu przez myśl zbliżenie się co mojej żony!
- A co pan taki zakochany w swojej małżonce?
- Nie kpij. Mnie z nią nic nie łączy. Gardzę nią, ale mieszkamy razem i nie pozwolę aby sobie za mnie kpiła romansując na boku z kim popadnie...
- Zajmę się tym Javierem Mendozą. Nie sądzi pan jednak, że szkoda czasu na takie bzdety?
- To nie są bzdety. Dostaniesz za to kolejne pieniądze i starczy ci nawet na operację plastyczną, bo chyba jest ci ona potrzebna... chociaż na moje oko bardziej przydałby się tutaj przeszczep mózgu...
- A pan oczywiście nie omieszkał mnie zbesztać. Ale skoro będzie nagrodę, to z przyjemnościa zajmę się Javierem Mendozą. Znajdę jakiś oryginalny sposób.
- Dobrze, że się rozumiemy... Muszę nie dopuścić do ślubu Miguela i Lindy... A to już tak blisko... Przecież nikt za mnie tego nie zrobi – westchnął Jose Manuel.
- Ach ten pana problemy. To jest niemal jak ta antyczna Hydra. Kojarzy pan? 10 głów i każda co chwilę odrasta. Tak samo pana
problemy – wspólnie rozwiązujemy jeden, a zaraz pojawia się kolejny. Można się załamać...
- Nie denerwuj mnie... Oni nie mają przecież innych wrogów...
- Może ta Vanessa Cortez jest naszą nadzieją? Chociaż ona podobno wyjechała – powiedział Jaguar...
Bar „Cardera”.
- Nie powinniście zostawiać maleństwa u mojej przyszłej teściowej, a także u Moniki i Raula. Dziwnie się z tym czuję. Po co mamy sprawiać im kłopoty? – zapytała Linda...
- Jakie kłopoty skarbie? To dla nich przyjemność posiedzieć chwilę z Diegitem. A poza tym to tylko godzina minęła, a ty już za nim tęsknisz. Musisz się trochę rozerwać – odparł Miguel...
- Wiem wiem, ale nasz synek jest dla mnie wszystkim...
- A ja się już nie liczę? – zapytał Miguel.
- Ty również jesteś na pierwszym miejscu. Razem z Diegiem – Linda czule pocałowała narzeczonego... Szkoda, że jednak jesteśmy akurat w tym barze. Źle mi się on kojarzy. Co prawda pogodziłyśmy się z Vanessą, ale sama nie wiem co o tym myśleć...
- Daj spokój. Vanessy przecież nie ma. Jest daleko stąd – zauważył Miguel.
- A teraz przed państwem wielki powrót po kilku miesiącach nieobecności. Na scenie pojawi się zaraz nasza największa gwiazda i ulubienica publiczności Vanessa Cortez! – nagle ogłoszono występ Vanessy...
- Co takiego? – zdenerwował się Miguel...
- Ona wróciła... – dodała Linda. Oboje poczuli, że jej powrót to nie jest najlepsza wiadomość jaką chcieliby teraz usłyszeć... |
|
Powrót do góry |
|
|
Natka*** Mocno wstawiony
Dołączył: 15 Mar 2007 Posty: 6770 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:30:35 19-03-08 Temat postu: |
|
|
Vanessa mimo, że się zarzekała postanowiła odwiedzieć Ferdka.
Vanessa jest wściekła i planuje zepsuć szczęście Lindy i Miguela Ciekawe co ta flądra wymyśli
Jagi załatwił bratu mieszkanie Szkoda, że Leoncio nie chce zamieszkać z bratem. Niby chce żeby się usamodzielnił Manolo mimo iż ma te czterdzieści lat rzeczywiście miejscami zachowuje się jak małe bezbronne dziecko.
Manolo polubił spotkania obozu milusińskich, ale chyba jeszcze bardziej samego ojca chrzestnego - don Jose Manuela 'Na miłość nigdy nie jest za późno' czyżby to znaczyło, że jednak Jaguar zadurzył się w Gracieli
Z ust Jagiego wyszły słowa, których biedny Manolo nie zajarzył Zabrakło mi jednak 'Adios'
Antek i Lorena przyjechali odwiedzić Claudie i Veronice. Vero i Antek nawet przeszli na 'ty' Lore zauważyła tę zażyłość, ale nie jest zazdrosna bo jej myśli ostatnio krążą wokół Marco Ale się porobiło
Luisa obawia się Fernanda i chyba słusznie Nie wiadomo co odbije temu kretynowi. Na szczęście jest przy niej Juan, który z każdej sytuacji znajduje jakieś wyjście
Jose Manuelowi przeszkadza to co robią Cristina i Javier. Ma rację, bo Javier na za dużo sobie pozwala
O wow, Jose Manuel pomimo wieku wie co robić z takimi typkami jak Javier - wymierzył mu cios w twarz
Gustavo ma mieszane uczucia względem Gracieli... To chyba dobrze.
Nasz ulubiony komendant chroni Deborah i Rosę bo je kocha No proszę I kolejny buziak z Deby - zaczyna się robić cieplutko między nimi, ale Deborah ma wątpliwośći...
No to Graciela taka dobra była tylko dlatego, żeby wyciągnąć jakieś informacje od Rosy i najwyraźniej jej się udało. Chce sprowadzić ojca Rosy - ciekawe kim on jest Zresztą to nie jest najważniejsze - myślę, że jego powrót wywoła zamieszanie i dodatkowo wszystko skomplikuje...
Czyżby Jose Manuel uderzył żonę? Mimo wszystko nie powinien tego robić
Jose Manuel przygotował dla Jagiego nowe rozgrzewające zadanko Ciekawe co Jaguś zrobi temu Javierowi... Jeśli Jagiemu się uda to dostanie kolejną walizeczkę z pieniędzmi Jagi nawet wymyśli coś oryginalnego - ciekawe co wpadnie mu do głowy.
Leoncio porównał problemy Jose Manuela do hydry. Ten to ma skojarzenia
No, że też Miguel i Linda poszli się rozerwać do tego baru „Cardera”. Choć dzięki temu wiedzą, że Vanessa powróciła
Odcinek świetny - zresztą jak zawsze Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
justysiek21 Komandos
Dołączył: 24 Lut 2008 Posty: 637 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 23:22:52 19-03-08 Temat postu: |
|
|
Niezłe było to jak Jose Manuel uderzył adorata Christiny |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|