|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lost Princess Wstawiony
Dołączył: 15 Kwi 2009 Posty: 4406 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:25:53 07-05-09 Temat postu: |
|
|
Kocham cię!!! Jest odcinek... Ja zaraz wstawiam na błedy młodości...
Za chwile się wezme za czytanie
Ale i tak wiem że będzie świetny |
|
Powrót do góry |
|
|
KaeMWu Cool
Dołączył: 14 Kwi 2009 Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:12:14 08-05-09 Temat postu: Nic więcej - historia pewnej przyjaźni... [Odcinek 11] |
|
|
Prezent dla rannych ptaszków.
Lecz tyle ostatnio dodałam, że muszę się zastanowić, kiedy nowy odcinek
ODCINEK 11: Pip… Pip…
Całą noc słuchała bicia jego serca w ciszy. Biło. Nie umarło. Nie odeszło na wieki. Lecz czy nadal było jej?
Kiedy przyjechała do szpitala cała drżała. Jej twarz spowita maleńkimi kroplami zimnego potu. Jeszcze nigdy nie bała się tak jak wtedy, jak wtedy, gdy uświadomiła sobie, że być może straci go na zawsze.
Było blisko szóstej rano. Za oknem świtało. Co chwilę krótkie piknięcie i puk. Puk. Puk. Biło. Chciała cieszyć się, że jej nie opuścił, lecz nie umiała. Widziała go nieprzytomnego. Głowę owiniętą bandażem miał, pełno zadrapań i siniaków… Nogi w gipsie, ręka na temblaku… uderzenie było mocne. Zdawała sobie sprawę, że uderzenie było mocne.
Gdzieś w głębi czuła, że taka była wola boska. Lecz, w jakim celu? Chciała poznać odpowiedź na to pytanie. Wiedziała, że jej czuwanie na wiele się teraz nie zda. Otworzyła powieki. Delikatnie zabrała swoją dłoń, która od godzin okrywała jego i wyszła. Skierowała się schodami na dół, ku maleńkiej kapliczce. Znajdowali się w szpitalu Matki Bożej z Guadelupe.
Emilio, wraz ze swym puszystym obłoczkiem, spoczął na ławce, tuż obok swej serdecznej przyjaciółki. Położył swą dłoń, na jej ramieniu. Potrzebne jej było wsparcie, ciepło i dobre słowo. Nie mógł jej tego dać. Już nie mógł. Nic nie poczuła. Nie mogła. Wiedział, że będąc tu nic nie zdziała. Zabrał swój obłok i skierował się ku górze, mijając na schodach wciąż żywych ludzi, którzy nierzadko woleliby umrzeć. Ktoś z nich właśnie się dowiedział, że umiera. Ktoś inny, że ma w sobie nowe życie. Nie zawsze chciane i wyczekiwane z radością. A ktoś… ktoś właśnie stracił przyjaciela. Jak przed pół roku Oni.
Po godzinie modlitwy Laura postanowiła wrócić na górę. Według lekarzy, Mateo nie mógłby jeszcze się obudzić. Przeszedł operację… nie obudzi się w najbliższych godzinach. Ale się obudzi. Kiedyś się obudzi. Tak powiedzieli…
Na korytarzu zastała zapłakaną kobietę, która cierpiała nad losem swego pierworodnego. Jego ojciec obejmował kobietę i próbował ukoić ją w bólu, lecz sam niemniej cierpiał. Bała się ich spojrzenia. Bała się, że dostrzeże w nich wyrzut, żal i nienawiść. Kobieta uniosła głowę, jak gdyby wyczuła, że Ona tu jest. Obawy Laury nie sprawdziły się. Pani Vasquez podeszła do niej, objęła mną i jeszcze głośniej zapłakała. Laura poczuła się bezsilna. Chciała umrzeć, jak tłumy ludzi, mknących szpitalnymi schodami.
[link widoczny dla zalogowanych]
RBD – Salvame (Ocal mnie)
„Potrzebą moją jest tęsknić
żyję w rozpaczy odkąd przestałeś wracać
Trwam jedynie przez strach
z węzłem w gardle
i nie przestaję o Tobie myśleć,
po trochu serce..
traci wiarę, traci głos
ocal mnie od zapomnienia, ocal mnie od samotności
ocal mnie od odrazy, jestem stworzona ku Twojej woli
ocal mnie od zapomnienia, ocal od ciemności
ocal mnie od odrazy, nigdy nie pozwól mi upaść
Tyle razy postanawiam sobie trwać
ale miłość to słowo, które czasem ciężko mi zapomnieć
Trwam jedynie przez strach
z węzłem w gardle
i nie przestaję o Tobie myśleć,
po trochu serce traci wiarę, traci głos
traci wiarę, traci głos
ocal mnie od zapomnienia, ocal mnie od samotności
ocal mnie od odrazy, jestem stworzona ku Twojej woli
ocal mnie od zapomnienia, ocal od ciemności
ocal mnie od odrazy, nigdy nie pozwól mi upaść
traci wiarę, traci głos
ocal mnie od zapomnienia, ocal mnie od samotności
ocal mnie od odrazy, jestem stworzona ku Twojej woli
ocal mnie od zapomnienia, ocal od ciemności
ocal mnie od odrazy, nigdy nie pozwól mi upaść
ocal mnie od zapomnienia, ocal mnie od odrazy.”
Obok przemknęło dwóch lekarzy z pielęgniarką. Wbiegli do Sali, gdzie leżał chłopak, zamknęli drzwi i nie wpuszczali nikogo. Laura przylgnęła do szyby i płakała. Łzy zalewały cały jej świat, a Ona czuła się bezradna. Trwała reanimacja. Urządzenie znów zaczęło wydawać ciche: pip… pip…
Lekarze wyszli z sali całkiem wyczerpani. Poprosili państwa Vasquez do gabinetu, a pielęgniarka pozwoliła Laurze czuwać przy ukochanym. Podała jej koc, przyniosła herbatę… Nikt nie podejrzewał, że sama niedawno przechodziła przez to samo. Jednak Ona nie usłyszała już tego „pip… pip…”, które ogrzewa serce płaczących.
Emilio postanowił nie opuszczać już Mateo. Do póki będzie mu potrzebny, będzie tam gdzie On. Nie mógł płakać. W niebie nie ma czegoś takiego jak łzy. Nie bał się. Znał przyszłość. Jednak nie chciał, by jego bliscy cierpieli. Musiał na niego uważać, by nikt nie popełnił nieodwracalnego błędu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Julex007 Aktywista
Dołączył: 16 Kwi 2009 Posty: 384 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Mexico/L.A Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:05:11 08-05-09 Temat postu: |
|
|
piekny odcinek a zarazem smutny....biedny Mateo biedna Laura....kurcze...mam nadzieje, ze wszystko wroci do normy....ze Mateo odzyska przytomnosc i sily....
hmmmm tak sie zastanawiam czy sparujesz Sofie z Vincente....hmmmmm....xD <3 |
|
Powrót do góry |
|
|
Lost Princess Wstawiony
Dołączył: 15 Kwi 2009 Posty: 4406 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:31:06 08-05-09 Temat postu: |
|
|
Może by tak odcinek?? |
|
Powrót do góry |
|
|
KaeMWu Cool
Dołączył: 14 Kwi 2009 Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:37:17 09-05-09 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 12: Wiedzieli, że ich miłość przetrwa każdą próbę.
Cały dzień Laura spędziła w szpitalu, wraz z jego rodzicami, swoją matką i przyjaciółmi. Każdy chciał ją wesprzeć, lecz im samym nie było łatwo. Nastała znów noc. A On spał. Dziewczyna usiadła na krześle przy łóżku, ujęła jego dłoń w swoją i zaczęła mówić:
- Kochany… nie możesz mnie zostawiać… nie teraz… - dziewczyna nie była w stanie nic więcej powiedzieć. Łzy kapały na jej kolana i jego pościel, a Ona bezradna i bezsilna nie mogła słowa wykrztusić z siebie. Tak bardzo się bała…
Blisko godziny 23, kiedy łzy już osychały, a Ona w milczeniu trzymała jego dłoń i wpatrywała się w zamknięte powieki, poczuła coś. Tak, była pewna, że to jest to. Mateo poruszył palcami. Widziała to przecież! Czuła to!
Kiedy przybiegli lekarze z pielęgniarką, Julia Sanchez obejmowała płaczącą córkę.
- Proszę się odsunąć. – Powiedział jeden z lekarzy, po czym zaczął badać pacjenta.
- Jest pani pewna, że On się poruszył?
- Tak! – Niemalże krzyknęła Laura przez łzy.
- Proszę podać jej coś na uspokojenie. – Zwrócił się do siostry, a potem do Laury: - Czasami bywa tak, że ludzie, którzy bardzo kochają pacjenta, tak silnie chcą by się obudził, że wydaje im się, że to już nastąpiło. Siostra Alejandra poda zaraz pani lek na uspokojenie.
- Ale On naprawdę… - Laura próbowała przekonać lekarza, lecz bezskutecznie.
Lekarze odwróceni tyłem do pacjenta zawzięcie o czymś dyskutowali, kiedy nagle usłyszeli ciche…
- Laura… Laura…. – to jedno imię ledwie wypowiadane przez Mateo sprawiło, że wszyscy zwrócili ku niemu swój wzrok. Dziewczyna wyrwała się z objęć matki i podbiegła do jego łóżka, by być przy nim. Lekarze nie kryli swojego zdumienia.
[link widoczny dla zalogowanych]
Przez te kilka dni ciężko było wyrwać Laurę z sali w szpitalu, na której leżał Mateo. A Ona od tak dawna nie była w szkole… lecz Julia nie miała serca odrywać jej od ukochanego. Przyjaciele codziennie przynosili jej notatki, a Ona później uczyła się razem z chłopakiem. Na twarzy obojga z każdym dniem pojawiał się coraz większy uśmiech. Byli zakochani i szczęśliwi. Wiedzieli, że ich miłość przetrwa każdą próbę.
- Lauro, rozmawiałam z dyrektorem szkoły. – Oznajmiła Julia Sanchez, wchodząc do sali Mateo, gdzie, jak co dzień znajdowała się jej córka.
- O nie… Mamo, co ten kretyn znów wymyślił?
- Nie mów tak o dyrektorze. Umieram z głodu, chodźmy do bufetu. Zjemy coś i porozmawiamy.
- Byłam w szkole usprawiedliwić Twoje nieobecności.
- I?
- W przyszłym tygodniu są egzaminy semestralne. Musisz do nich przystąpić.
- Wiem.
- Ale to nie wszystko. Nie chodząc do szkoły masz pisać wszystkie prace domowe i przesyłać mailem, lub przekazywać przez przyjaciół.
- Mamooo! Żeby mi to powiedzieć, nie musiałaś wyciągać mnie aż do bufetu.
- Jest coś jeszcze. – Kobieta podała córce kopertę.
- Co to jest? – Zapytała zaskoczona dziewczyna.
- Sąd wezwał Cię na świadka, przy naszej sprawie rozwodowej?
- Muszę tam iść?
- Decyzja należy do Ciebie…
- Przemyślę. – Dziewczyna pocałowała matkę w policzek, po czym pobiegła w kierunku schodów.
Marcia i Nacio spacerowali po ogrodzie Elite Way School.
- Dziękuję, że znalazłeś czas, by do mnie przyjechać.
- Nie ma, za co. W końcu jesteś moją narzeczoną…
- Nadal nie mogę uwierzyć. Ostatnio tyle się dzieje… Ten wypadek Mateo…
- A właśnie. Co z nim? Chciałem go odwiedzić, ale najpierw przyjechałem tu.
- Laura mówi, że już dużo lepiej. Podobno po weekendzie zdejmują mu opatrunki, zrobią jakieś dodatkowe badania i jeśli wszystko będzie dobrze, wypiszą go.
- To dobrze. A jak Ty się czujesz?
Tym czasem Vincente jak oszalały rozwalał swoje płótna i łamał pędzle.
- Vincente! – Wydarła się Sofia, na widok chłopaka i jego szaleńczego zachowania. Podbiegła i wyrwała mu z rąk obraz, przedstawiający anioła.
- Oddaj mi to! – Fuknął na nią zdenerwowany chłopak.
- Vincente! Co się z Tobą dzieje…
- Nic. Chcesz, to sobie je weź! Nie jest mi do niczego potrzebne.
- Wezmę. Powiedz mi, co się stało.
- Nie Twoja sprawa! Już nic nie jest Twoją sprawą!
- Ale… chcę Ci pomóc.
- Odejdź! Zostaw mnie!
- Dlaczego tak mnie traktujesz?
- Zaufałem Ci, a Ty mnie oszukałaś. Odejdź! Nie słyszałaś?
- O co Ci chodzi? – Sofia bliska była łez. Po raz pierwszy naprawdę nie wiedziała, co zrobiła.
- Nienawidzę Cię! Jesteś taka jak inne! Zawiodłem się na Tobie Sofio.
Sofia nie wytrzymała i pobiegła do swojego pokoju, z trudem powstrzymując łzy. Oboje nie wiedzieli, że całemu zajściu przypatrywał się ktoś jeszcze.
- Będziesz jeszcze mój… - dziewczyna powiedziała do siebie, po czym z uśmiechem zadowolenia na twarzy odeszła.
Minęło kilka kolejnych dni, które Laura i Mateo spędzali w ten sam sposób, co poprzednie. Nadszedł poniedziałek, a dziewczyna musiała pojechać na egzaminy semestralne z hiszpańskiego, angielskiego i historii.
TYM CZASEM W SZPITALU:
- Jak się czujesz? – Lekarz zapytał Mateo.
- Świetnie. Tylko moglibyście zdjąć mi już te opatrunki z nóg, przez nie ich nie czuję.
- Jak to? – Zapytał przestraszony lekarz, po czym zlecił pielęgniarce i drugiemu lekarzowi zdjęcie opatrunków z nóg Mateo.
Szybko, gdy tylko skończyły się egzaminy, Laura wezwała taksówkę i przyjechała do szpitala. Kiedy weszła na korytarz, zobaczyła zapłakaną matkę Mateo.
- Pani Vasquez… co się stało? – Zapytała, przestraszona Laura. – Coś z Mateo?
- Nie… to znaczy… On śpi. Nie chce nikogo widzieć… - Kobieta zobaczyła groźny wzrok męża. – Kazał Ci to przekazać. – Powiedziała, po czym podała dziewczynie kopertę, a sama wstała i wyszła z mężem.
- Musimy uszanować decyzję naszego syna. – Powiedział Pan Vasquez do żony.
[link widoczny dla zalogowanych]
Laura nerwowo otworzyła kopertę, wyjęła z niego list i zaczęła czytać. Nie mogła uwierzyć w to, co miała napisane na kartce papieru. Zapłakana wyszła ze szpitala. Nie czekała na taksówkę, biegła, co sił w nogach przed siebie. Czuła ból rozrywający jej duszę. Miała ochotę się zabić.
„Nic nie istnieje na zawsze
Nic nie istnieje na zawsze kochanie
Dziś dane jest nam dzielić sie księżycem
A jutro któż to wie?
czy nas nie rozdzieli los albo będziemy mieli szczęście
nikt nie wie kochanie, nikt nie wie, co może przynieść jutro.
Chcę Cię kochać dziś, chcę otworzyć przed Tobą moją duszę.
Kocham Cię dziś. Chcę otworzyć na oścież moje serce
to właśnie jest miłość, i jest tak wielka, że aż brak mi słów.
Chcę kochać Cię dzisiaj, chcę kochać Cię dzisiaj, bo jutra już może nie być.
Chcę kochać Cię dzisiaj, chcę kochać Cię dzisiaj, bo jutra już może nie być.
Jesteśmy jak piasek i morze
Jesteśmy czymś więcej niż tylko iluzją, do tego nie mam wątpliwości
i ta historia o nas jest tak piękna, jakiej jeszcze nie było
nikt nie wie kochanie, nikt nie wie, co może wydarzyć się jutro
Chcę kochać Cię dziś, chcę otworzyć przed Tobą moją duszę” |
|
Powrót do góry |
|
|
chochlik Wstawiony
Dołączył: 04 Mar 2009 Posty: 4045 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: gdzie muzyka tkwi w duszy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:43:47 09-05-09 Temat postu: |
|
|
Biedna Laura, a jeszcze biedniejszy Mateo
Mam nadzieję, że on jednak nie będzie sparaliżowany..., że tak powiem masakra!
Czekam na następny |
|
Powrót do góry |
|
|
KaeMWu Cool
Dołączył: 14 Kwi 2009 Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:50:30 09-05-09 Temat postu: |
|
|
Z każdym następnym jest coraz gorzej... każdy jest coraz nudniejszy i banalniejszy... chyba szybko to skończę i rzucam pisanie. Przynajmniej na jakiś czas. |
|
Powrót do góry |
|
|
chochlik Wstawiony
Dołączył: 04 Mar 2009 Posty: 4045 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: gdzie muzyka tkwi w duszy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:53:16 09-05-09 Temat postu: |
|
|
Nie żartuj sobie...Twoje opowiadanie jest świetne!!! I za pewne nie tylko ja tak myślę!!!! Ogarnij się więc i pisz szybciutko następny odcineczek |
|
Powrót do góry |
|
|
Julex007 Aktywista
Dołączył: 16 Kwi 2009 Posty: 384 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Mexico/L.A Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:30:21 09-05-09 Temat postu: |
|
|
cholera.....Biedny Mateo....oby tylko nie mial sparalizowanych nog...to bedzie dla niego i dla niej dramat....on nie moze sie poddac!
kurde...o co biega Vincentowi? co niby takiego Sofia zrobila? i kim jest ta idiotka co mowila ze on bedzie je.....jakas masakra!!!
OOOOj ja Cie szurne! pisz laska....to co piszesz jest za****ste....wiem...kazdy ma zalamanie pisarskie ze tak powiem....ale to mija...piiiiisz! ja tez tak mialam ze swoja....ale mowie leje na to...pisze co wyjdzie to wyjdzie.....xD
czeeeeeeeeeeekam na neeeeeeeeeew!!!!! xD |
|
Powrót do góry |
|
|
KaeMWu Cool
Dołączył: 14 Kwi 2009 Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:01:20 09-05-09 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 13: To był sen?
[link widoczny dla zalogowanych]
Zapadał już zmrok. Siedziała na moście, w samym centrum miasta. Był dobrze oświetlony, wszystko idealnie widziała. Patrzyła na wody rzeki, w których odbijał się blask tętniącego życiem miasta. Z niej to życie ulatywało. Chciała skoczyć, lecz chyba brakowało jej odwagi.
- Laura! – Jej imię wypowiedziane przez tak znany jej głos. Pragnęła go znów usłyszeć… teraz mogła. To się działo. Chłopak biegł w jej kierunku. Niezdarnie podniosła się z ziemi i otrzepała spódnicę mundurku szkolnego. Stała i patrzyła w jego ciemne oczy, w których mogłaby się zanurzyć i nigdy nie wychodzić. Podszedł, ujął jej twarz w dłonie, nachylił się i pocałował. Całowali się, aż tchu im brakło. Ani Ona, ani On nie chcieli tego przerywać. Byli sobą zafascynowani. Ich języki toczyły silną i namiętną walkę, z której nikt nie wychodził pokonany.
- Laura! Laura, kochanie… - Julia Sanchez niemal płakała na widok córki, która zapłakana i brudna spała przy barierce na moście.
Dziewczyna niepewnie i powoli otworzyła oczy. Powieki paliły ją od łez, które wylewała godzinami i od kurzu, na który notabene była uczulona.
- To był sen?
- Tak córeczko. To był tylko sen… - Powiedziała Julia, po czym zaprowadziła córkę do samochodu. Z oczu Laury popłynęło jeszcze więcej łez, przepełnionych bólem, żalem i rozpaczą.
Powiał lekki wiatr. Na moście leżała kartka, a obok koperta. Ktoś ją wielokrotnie czytał, była lekko pogięta. Szybowała w dół, by po chwili unosić się na gładkiej tafli miejskiej wody, która swoje źródło ma tam, gdzie nieznane problemy.
„Lauro!
Piszę, ponieważ jestem tchórzem. Boję się powiedzieć Ci prosto w oczy to, co bym chciał. Jutro opuszczam szpital. Chcę… nie, nie chcę. Ale muszę, to niezależne ode mnie. Muszę zacząć nowe życie. Nie ma w nim miejsca dla Ciebie. Wierzę, że odnajdziesz szczęście. Wierzę w to, że zaznasz prawdziwej miłości u boku innego. Miłości, której ja nie umiałem i nie mogłem Ci dać. Żegnaj na zawsze. I proszę, nie utrudniaj tego co nieuniknione. Nie przychodź.
Mateo”
Rankiem dziewczyna obudziła się w miejscu znanym jej, lecz niezwiązanym z nią. Spała w swoim nowym, pustym i zimnym – niezamieszkanym, pokoju w mieszkaniu matki. Fakt, faktem pokój był piękny. Idealny traf w gust Laury. Jednak Ona spędziła tu pierwszą noc i nie czuła się z nim związana. Długo szukała zegarka, w tym obcym jej miejscu. W końcu znalazła. Wskazywał 6:30. Pierwszy raz w życiu sama obudziła się o tej porze. Wstała i skierowała się ku szafie, na której znajdowało się duże lustro. Oczy miała opuchnięte, na twarzy resztki wczorajszego, rozmazanego makijażu. Na co jej makijaż? Nie ma już komu się podobać. Związała włosy gumką, znajdującą się na jej nadgarstku, po czym otworzyła drzwi do swojej łazienki, z której nigdy w życiu jeszcze nie korzystała. Podeszła do umywalki, odkręciła zimną wodę i oblała nią kilkakrotnie twarz. Bez śladu makijażu zeszła na dół dwupoziomowego mieszkania, gdzie znajdował się ogromny salon z aneksem kuchennym. Jej matka siedziała przy stole, piła kawę i wpatrywała się w schody.
- Już wstałaś córeczko? – Zapytała Julia.
- Czuję się, jakbym przespała całe życie.
- A spałaś zaledwie trzy godziny. Nalej sobie kawy z mlekiem, dobrze Ci zrobi. A ja przygotuję Ci śniadanie.
- Nie trzeba. Nie jestem głodna.
- Skarbie, musisz coś jeść…
- Po co! – Krzykiem Laura przerwała matce. – Ludzie jedzą, by żyć. Ja już żyć dłużej nie chcę.
- Nie mów tak. Zrobię Ci kanapki.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko usiadła na krześle i sięgnęła po czarną filiżankę. Ten kolor idealnie obrazował jej życie. Puste, nijakie, bez koloru i wyrazu.
- Mamo… co słychać u babci?
- Mówisz o mojej mamie?
- Tak, o babci Angelicie.
- Rozmawiałam z nią kilka dni temu. Miewa się dobrze, ale bardzo za Tobą tęskni, a teraz moja siostra Paola wyjechała na trzy miesiące do Hiszpanii i została sama. Co prawda mieszka z nią służba i pani Balbina, ale to nie to samo co wnuczka czy córka…
- Mamo, mogłabym przeprowadzić się do babci?
- CO? – Julia upuściła szklaną maselniczkę, która nie dość, że się potłukła to jeszcze kostka masła pobrudziła podłogę w kuchni. – Zawsze mówiłaś, że prowincja nie jest dla Ciebie…
- Mamo. Chcę odpocząć… być z daleka od tego wszystkiego i… wspomnień…
- Dobrze córeczko. Zadzwonię uprzednio do babci, ale możesz jechać kiedy chcesz, tylko błagam Cię idź dziś na te egzaminy, bo kuratorium nie da mi spokoju a wiesz, że nie mogę popadać w konflikty z prawem.
- Tak mamusiu, wiem. – Dziewczyna cmoknęła matkę w policzek. – Mamo, zrobisz coś jeszcze dla mnie?
- Tak?
- Jedź do mieszkania Mateo i zabierz moje rzeczy. Ja tam nie pójdę, bo podobno dzisiaj go wypisują.
- Nie sądzę, żeby On dziś tam wrócił, ale pojadę.
- Dziękuję. Idę się szykować do szkoły.
- A kanapki?
- Zabiorę ze sobą.
[link widoczny dla zalogowanych]
Pociąg mijał rozległe łąki, pola i lasy. Choć to tylko niecałe 100 kilometrów od stolicy, krajobraz drastycznie się zmieniał. Było upalne południe, środek tygodnia… pociąg niemalże świecił pustkami. Laura siedziała w przedziale ze staruszką, o zmęczonej twarzy, w ubraniu skromnym, lecz schludnym i czystym, a promienie słońca, które padały na jej twarz, stukot kół i lekkie bujanie sprawiały, że stawała się coraz bardziej senna. Przymknęła powieki…
Wysiadła z pociągu, a na peronie stanęła jak wryta. Czekał na nią On. W pełnej okrasie, bez tych wszystkich bandaży… wyglądał jak młody bóg. Jego włosy lekko drżące pod ciężarem wiatru i uśmiech. Uśmiechał się cały czas, kiedy Ona szła do niego. Już biegła, była coraz bliżej… chciała bez słowa się przytulić do niego, lecz gdy go dotknęła… znikł. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Panienko! Panienko! Zaraz będzie Panienki stacja… - uprzejma staruszka obudziła dziewczynę.
- To… to był sen?
- To był przyjemny sen.
- Skąd pani wie? – Laura przetarła oczy, po czym bacznie przyjrzała się staruszce.
- Ja to widziałam. Panienka była szczęśliwa… powieki nie drgały, usta nie były zaciśnięte ani przygryzione jak wtedy, kiedy Panienka tu wsiadała. Na twarzy pojawił się lekki uśmiech…
- Ale to był tylko sen.
- Najpiękniejszy sen się spełni, jeśli o to zawalczysz!
- Ten sen nigdy się już nie spełni. Jest aż nazbyt piękny.
- Weź to. – Kobieta podała Laurze różaniec z drzewa różanego. – Poświęcony przez Ojca Świętego, Jana Pawła II.
- Dlaczego pani mi to daje?
- Bo brak Ci wiary moje dziecko. Brak Ci wiary. – Kobieta uśmiechnęła się do dziewczyny, po czym pociąg stanął, a Laura sięgnęła po swoje bagaże i wysiadła.
Według mnie ten odcinek jest jednym z lepszych. Jednakże kilka następnych jest beznadziejne, ale od dziś staram się wrócić do formy i pisać lepsze. Mam nadzieję, że nie rozbolą Was oczy od czytania czegoś tak okropnego. |
|
Powrót do góry |
|
|
KaeMWu Cool
Dołączył: 14 Kwi 2009 Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:01:52 09-05-09 Temat postu: |
|
|
I dziękuję Wam za to, że czytacie ;] |
|
Powrót do góry |
|
|
Lost Princess Wstawiony
Dołączył: 15 Kwi 2009 Posty: 4406 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:36:49 09-05-09 Temat postu: |
|
|
Cudny...
Mi się podoba czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
Julex007 Aktywista
Dołączył: 16 Kwi 2009 Posty: 384 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Mexico/L.A Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:15:37 09-05-09 Temat postu: |
|
|
cholera!!!! to nie moze sie tak skonczyc!!!! i jeszcze jej wyjazd...zaraz sie poplacze z zalu....czekam na new....musze wiedziec jak to sie wszystko potoczy!!!!
PISZ, PISZ, PISZ!!!!!!!!! xD |
|
Powrót do góry |
|
|
KaeMWu Cool
Dołączył: 14 Kwi 2009 Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:32:27 09-05-09 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 14: By sen stał się jawą. O nic więcej dziś nie proszę Panie.
W roli babci Angelity - Beatriz Aguirre [link widoczny dla zalogowanych] (ta po prawej rzecz jasna)
Rankiem dziewczyna obudziła się w niewielkim pokoju. Ściany były w kolorze brudnego różu, ale nie brakowało tu fioletów i brązu. Ktoś by pomyślał… pokój w stylu Barbie, ale nie. Ten pokój miał duszę. Stare, drewniane meble i ręcznie robione hafty… Kiedy Laura, przebrana w szary golf i jeansy, schodziła po schodach, każdy jej krok sygnalizowało skrzypnięcie drewna, po którym stąpała. Na dole dziewczyna spotkała Balbinę. Trzeba wiedzieć, że Balbina, gosposia pani Angelity, jest traktowana jak członek rodziny, a domem zajmuje się już od blisko 20 lat.
- Witaj Lauro! Jak Ci się spało? – Z radością w głosie zapytała Balbina.
- Bardzo dobrze, dziękuję. A pani?
- Mnie w tym domu zawsze śpi się bardzo dobrze. Twoja babcia postanowiła, że zjecie śniadanie na werandzie, bo piękny mamy dziś dzień.
- Dzień dobry babciu. – Powiedziała Laura, przekraczając próg werandy.
- Dzień dobry kochanie. – Angelita pocałowała wnuczkę w policzek. – A cóż to! O wielkie nieba, ktoś umarł?
- Babciu, dlaczego tak sądzisz?
- Moja dziewczynka nie ubierała się nigdy jak na pogrzeb. Nosiłaś ciągle jakieś kolorowe fiu - bździu na rękach, jakieś spódniczki, spodnie, bluzeczki, bywało że i sukienki… ale nie jeansy i szary golf!
- Ach babciu! Dla mnie już życie umarło.
- Jak to? Maleńka nie wygaduj głupstw. Siadaj tu zaraz przy mnie i opowiadaj, co się stało.
- Nie mam ochoty wracać… aż dziw, że mama nic Ci nie powiedziała.
- Och, Julia w ogóle mało co mi mówi. Stała się taka skryta… A wiesz co najlepiej robi na smutki? Szarlotka! Balbina wstała z samego rana, by upiec świeżą na śniadanie. A w dodatku są tu jabłka z naszego sadu.
Laura od zawsze ufała babci i bardzo ją kochała. Kiedy była mała, rodzice często wysyłali ją na wieś, kiedy pracowali i nie mieli czasu się nią zajmować. Lecz kiedy poszła do szkoły, znalazła przyjaciół, coraz rzadziej tu bywała.
Laura uwielbiała ten dom od kiedy sięga pamięcią. Jest niemały, lecz też nie wielki… ma werandę, dużo kwiatów, kolorów, poduszek ręcznie haftowanych… Znajduje się niemal w lesie, ma duży piękny ogród, staw, a dalej rozpościera się sad.
Dziewczyna opowiedziała wszystko babci. Kobieta siedziała wzruszona, lecz niewiele mówiła.
- I sama widzisz babciu. Sytuacja beznadziejna. A jak boli… - po tych słowach w oczach Laury pojawiły się łzy.
- Nie płacz maleńka. Coś mi mówi, że to jeszcze nie koniec tej wielkiej i pięknej miłości. Wręcz przeciwnie… może to dopiero początek?
- Nie babciu. Już nigdy nie dane będzie nam darzyć się miłością.
Po śniadaniu dziewczyna wyruszyła na spacer po okolicy. Za miejsce spacerowania obrała głównie las, który nie był jak te często opisywane w bajkach: ciemny, straszny i niebezpieczny. W tym drzewa cicho szumiały, ptaki ćwierkały, a gdzie niegdzie rosły kwiatki czy skakały wiewiórki. W dzieciństwie Laura nawet znalazła jeża.
Kiedy usiadła na pniu ściętego drzewa uświadomiła sobie, jakie to wszystko jest klarowne, kiedy patrzy się na to z perspektywy czasu i kilometrów. Nawet jeśli Mateo naprawdę ją kochał to przestał, ponieważ obwiniał ją o wypadek. Odłożył zerwanie na czas, kiedy będzie wychodził ze szpitala, by nie musiał być sam, ale mógł zacząć swoje życie… jakby na nowo. Po twarzy dziewczyny płynęły łzy. Już nie pierwszy raz tego dnia.
Tym czasem Sofia w szkole nie mogła usiedzieć na miejscu, tak męczyło ją zajście z Vincente sprzed kilku dni. Co gorsza, od tamtego czasu chłopak nie dość że się do niej nie odzywa, nawet nie uraczy jej swym spojrzeniem.
- Marcio! Porozmawiajmy. – Zaczęła Sofia, widząc, że przyjaciółka również ją jakby unika.
- O czym? – Zapytała Marcia.
- O Vincente.
- Nie mam ochoty z Tobą o nim rozmawiać.
- Ale co się dzieje? Co ja mu zrobiłam?
- Naprawdę nie wiesz?
- Nie!
- To ja Ci powiem! Mój brat Ci zaufał. Powiedział Ci o Nacio. Powiedział Ci, że jego rodzice są alkoholikami, że go bili i gdyby nie te studia stoczyłby się jak Oni. Wszystko Ci powiedział! A teraz nagle cała szkoła o tym wie! I wszyscy się na mnie dziwnie patrzą, wytykają palcami, a mi się chce płakać! Bo dla mnie to jest tragedia! Mnie to boli bo do jasnej cholery to jest mój CHŁOPAK! I kocham go nad życie, a Oni sobie żartują z tego, przez co On musiał przejść. Rozumiesz już o co chodzi? Wiedziałam ja i Vincente, a Jemu tak na Tobie zależy, że Ci zaufał i…. O Boże.
- Jak to mu na mnie zależy?
- Wcale tego nie powiedziałam. Wcale nie powiedziałam… - Przerażona Marcia obróciła się w Okół własnej osi po czym kontynuowała: - W każdym bądź razie teraz to już nieistotne, bo zawiodłaś jego zaufanie.
- Ale ja nie puściłam pary z ust.
- W takim razie kto? Może ja? A może sam Nacio?
- Nie, ja nie wiem, ale… O mój Boże!
- Co?
- Ale obiecaj, że nikomu nic nie powiesz… Marcia bardzo to przeżyła kiedy się dowiedziała, a ja kocham ją nad życie. Jest moją siostrą i jeśli ktoś ją skrzywdzi… - Mówił Vincente.
- Rozumiem, rozumiem. Ani słowa. – Sofia zapewniła przyjaciela.
Nagle podbiegła do nich Raquel, największa plotkara w szkole.
- Vincente, pożyczysz mi pędzel? Bo mój jest mokry jak woda, a muszę dokończyć pracę na plastykę.
- Jasne. – Podał jej jeden z pędzli. – Proszę.
- Dziękuję. – Zaćwierkała dziewczyna, cała w skowronkach, obrzuciła Sofię krzywym spojrzeniem i opuściła pokój chłopaka.
- Mokry jak woda… co za denny tekst. – Pozwoliła sobie skomentować Sofia, a Vincente tylko się śmiał.
- Co? – Marcia ponowiła swoje pytanie.
- Raquel. Była tam, bo przyszła pożyczyć od Vincente pędzel…
- O nie, nie, nie! Błagam, tylko nie Raquel!
- Mateo… Mateo, synku porozmawiaj ze mną. – Załamana pani Vasquez próbowała rozmawiać z synem.
- Ale o czym? Po co? Wszystko jest skończone…
- Ale lekarze mówią, że trzeba mieć nadzieje. Pan doktor twierdzi, że nie jest jeszcze tak beznadziejnie, po prostu potrzebna będzie rehabilitacja i wszystko może być jak dawniej.
- Mamo! Nic już nie będzie jak dawniej! Nie ma tu Laury! Bez niej nic nie ma sensu… - Mówią, że chłopaki nie płaczą. Tu się to nie sprawdza… po twarzy Mateo spłynęła jedna, samotna łza, lecz za nią pognało kilka innych.
- Synu, nie krzycz na matkę! – Pan Vasquez strofował syna. – Przypominam Ci, że to Ty ją zostawiłeś. Mogłeś jej o wszystkim powiedzieć i przeszlibyście razem przez to…
- Po co? Ona jest piękna, młoda… może mieć każdego. A ja? Na co jej chłopak – inwalida?
Kiedy dziewczyna płakała w samotności wśród drzew, przypomniała sobie o różańcu, który dostała w pociągu.
- Czy gdybym co dzień modliła się, by sen stał się jawą… czy Bóg wysłuchałby moich próśb? – Dziewczyna powiedziała na głos do samej siebie.
- Zawsze warto próbować. – Powiedział głos z tyłu, na co dziewczyna gwałtownie się obróciła.
- Kim…. Kim pan jest?
- Ojciec Mateo. Proboszcz tutejszej parafii. – Ksiądz wyciągnął dłoń w kierunku panny Sanchez.
- Mateo?
- Tak. – Odpowiedział mężczyzna, na co dziewczyna znów wybuchła płaczem. – Co się stało moje dziecko? |
|
Powrót do góry |
|
|
Megan Generał
Dołączył: 22 Paź 2008 Posty: 7845 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:51:38 09-05-09 Temat postu: |
|
|
Z tym ojcem Mateo to ja strzeliłam normalnie zonka
A odcinek cholernie wzruszający |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|