|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:35:25 03-05-14 Temat postu: |
|
|
No więc kochane moje nie wiem kiedy rozdział gdyż obecnie wena chwilowo mnie opuściła. Część już mam napisane, ale moja głowa nie chce wymyślić dalszej części. Postaram się jednak w następnym tygodniu coś wstawić. |
|
Powrót do góry |
|
|
mina107 Prokonsul
Dołączył: 29 Kwi 2012 Posty: 3548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wa-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 8:46:30 03-05-14 Temat postu: |
|
|
a też będę czytać - muszę tylko poprzypominać sobie odcinki |
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia 505 Debiutant
Dołączył: 08 Gru 2013 Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:54:38 04-05-14 Temat postu: |
|
|
Super że się postarasz to czekam Pozdrawiam Kasia |
|
Powrót do góry |
|
|
Czajkosia Debiutant
Dołączył: 01 Mar 2014 Posty: 14 Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:48:39 09-05-14 Temat postu: |
|
|
Cześć, wstawisz odcinek do końca tego tygodnia? |
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:30:09 10-05-14 Temat postu: |
|
|
Oto i obiecany rozdział. Niestety moim zdaniem jest marny, ale to już zostawiam wam do oceny.
Rozdział 33
Gdy po upojnej nocy otworzyła oczy, ujrzała twarz ukochanego, który wciąż był pogrążony we śnie. Delikatnie podciągnęła się do góry i oparła na łokciu, by przez chwilę rozkoszować się widokiem śpiącego blondyna. Uwielbiała przyglądać mu się jak spał. Wyglądał tak spokojnie i bezbronnie. Kiedyś dawno temu, gdy byli jeszcze małżeństwem, stawała w drzwiach jego sypialni wpatrywała się w niego do chwili, dopóki się nie poruszył. Wtedy szybciutko zmykała do swojego pokoju, wskakiwała do łóżka i udawała, że nadal śpi. Czasami jednak biegła szybko do kuchni i brała się za robienie śniadania, nie chcąc, by kiedykolwiek zorientował się, iż go obserwuje. Ich małżeństwo było zawarte, bo taka była wola ich rodziców. Daniel lubił ją wtedy jak przyjaciółkę, ale gdy dowiedział się o planach obu rodzin, wściekł się i zaczął protestować. Ona zaś nie miała nic przeciwko, bo właśnie wtedy narodziła się dla niej szansa na zdobycie go. Niestety bardzo szybko przekonała się, że mąż nigdy nie pokocha jej tak, jak ona pokochała jego. W noc poślubną co prawda spali w jednym łóżku, ale z dala od siebie. Szczerze mówiąc, spodziewała się tego, ale nie sądziła, że od następnego dnia każdą noc będzie spędzała w innym pokoju. Niestety mąż jasno postawił sprawę, w towarzystwie będą udawać ,,szczęśliwych”, ale w domu ona ma schodzić mu z drogi. I tak też robiła, unikała go, jak tylko mogła. Dlatego też musiała się skradać, by móc patrzeć jak on śpi. Dziś jednak nie musiała tego robić, mogła spokojnie leżeć obok ukochanego i wpatrywać się godzinami w rozchylone wargi zastygłe w lekkim uśmiechu i roztargane włosy sterczące tu i tam. Mogła spokojnie spoglądać na to, jak jego klatka piersiowa unosiła się miarowo przy każdym oddechu. Uspokajał ją ten widok. Takie chwile były dla brunetki ukojeniem, przy nim czuła się absolutnie bezpieczna. Uwielbiała go obserwować, bo wyglądał tak słodko, ale chociaż pragnęła gapić się na blondyna tak przez całą wieczność, to wiedziała, że musi wreszcie wstać, by zrobić śniadanie. Z niechęcią i rozleniwieniem po cichutku wymknęła się z łóżka i poszła pod prysznic, a gdy skończyła poranną toaletę, ucałowała Daniela delikatnie w policzek i wyszła z pokoju, kierując się w stronę pokoiku swojej córki. Nie pukając, weszła cichutko i klęknęła przy jej łóżku. Sofia nadal spała przytulona do swojego misia, którego podarował jej Daniel. Śpiąca wyglądała tak samo pięknie jak jej ojciec. Victoria pochyliła się lekko w stronę małej i ucałowała ją w policzek. Córka natychmiast otworzyła oczy.
- Cześć, mamuś. – Powiedziała, obdarowując rodzicielkę uśmiechem.
- Witaj, kochanie. I przepraszam, że cię obudziłam. – Powiedziała, głaszcząc ją po głowie.
- Nie obudziłaś, mamo. Ja już nie spałam. – Wyjaśniła Sofia, podnosząc się po pozycji siedzącej.
- Nie?
- Nie.
- To dlaczego nie wstałaś z łóżka i nie poszłaś się umyć przed śniadaniem?
- Bo czekałam.
- A na co, skarbie?
- Aż Ty i tatuś przyjdziecie mnie obudzić swoimi słodkimi całusami.
- Aaaa, cwaniaro!
- A gdzie tatuś?
- Śpi jeszcze. Ale jak tylko zrobimy śniadanie, obudzimy go, okej?
- Okej.
- No to wstawaj, księżniczko i leć się umyć, a ja tymczasem zacznę robić jedzonko dla nas.
- Dobrze, ale…
- Ale co?
- Ale kakao zrobię ja, dobrze?
- Dobrze, a teraz leć się myć.
Po tych słowach dziecko pobiegło do łazienki, zaś Vici poszła do kuchni. Wyjęła składniki z lodówki, nastawiła ekspres do kawy i zabrała się za robienie jajecznicy i tostów. Nie minął kwadrans, jak pojawiła się Sofia.
- Już jestem czysta i gotowa do obowiązków. – Zameldowała się z uśmiechem na twarzy.
- Świetnie. W takim razie postaw na stole kubki na kakao, a ja tymczasem wstawię mleko.
- Super! – Krzyknęła podekscytowana, że po raz pierwszy zrobi kakao swojej specjalności dla taty. Jednak po chwili jej radość zgasła na widok kawy przygotowanej w ekspresie.
- Ojej. – Jęknęła.
- Kochanie, co się stało? – Zapytała zmartwiona brunetka, słysząc ten zawiedziony jęk.
- Tatuś pewnie nie będzie chciał mojego kakao, skoro zrobiłaś dla niego kawę.
Brunetka natychmiast przykucnęła przy córce i wzięła ją za ręce, chcąc wyjaśnić, że Daniel na pewno wybierze kakao, ale nim zdążyła otworzyć usta, obie usłyszały:
- Kochanie, oczywiście, że napiję się twojego kakao. – Powiedział blondyn, wkraczając do kuchni i od razu porywając w ramiona swoją córkę, by ucałować ją na dzień dobry. Gdy już to uczynił, pochylił się w stronę Vici, trzymając małą wciąż na rękach i złożył jej pocałunek na ustach.
- No i tak będzie wyglądał nasz każdy dzień. – Rzekł z uśmiechem na twarzy.
- Codziennie będziemy pić kakao?! – Zapytała zdziwiona Sofia.
- Nie, to znaczy tak, ale nie dokładnie o kakao mi chodziło, księżniczko.
- Nie, a o co?
- Mówiąc, że każdy nasz dzień będzie tak wyglądał, miałem na myśli, że codziennie będziemy się przytulać, całować i kochać.
- Czyli, że będziemy codziennie szczęśliwi!
- Właśnie tak. – Odpowiedzieli jednocześnie Victoria i Daniel, po czym cała trójka parsknęła śmiechem.
****************
Nie, nie mógł tak leżeć i rozpaczać. Musiał coś zrobić, znaleźć ją i powstrzymać przed wyjazdem. Szybko zerwał się z łóżka, ale po chwili znowu na nie siadł, czując jak ból głowy zwala go z nóg. Wziął kilka głębokich oddechów, gdyż zebrało mu się na mdłości i ponownie wstał tym razem wolniej, przeklinając siebie samego za to, że wczoraj tak się spił. Bo teraz miał potwornego kaca, ale mimo wszystko zamierzał powstrzymać ukochaną przed wyjazdem, by to się jednak udało, najpierw wziął ekspresowy zimny prysznic. Kwadrans później nałożył świeże ubranie, wypił kefir i właśnie miał zadzwonić do niej po raz kolejny, kiedy pod jego dom podjechała taksówka, którą zamówił zaraz po wyjściu z łazienki. Wsadził więc telefon do kieszeni spodni, złapał klucze od domu i wyszedł. Machnął do taksówkarza, że tylko zamknie drzwi i już będą mogli jechać. A jak tylko znalazł się w aucie, ponownie zaczął dzwonić do blondynki, ale po raz kolejny odezwała się poczta. Kolejne rozczarowanie spotkało bruneta pod domem Pauli, kiedy to odkrył, że nikogo w nim nie ma. Nie tracąc czasu, zaczął jeździć po wszystkich znajomych swojej żony w nadziei, że może u którejś z koleżanek ją znajdzie lub dowie się gdzie może się znajdować. W między czasie starał się do niej dodzwonić, ale bez skutku. Trzy godziny później kiedy sprawdził już wszystkich przyjaciół i wszystkie miejsca w jakich Paula mogła się zatrzymać, zrozumiał, że ukochana już wyjechała. I tylko dwie osoby mogły mu pomóc ją odnaleźć. A był to detektyw, który poinformował Paulę o istnieniu Savanny i Itan, z którym blondynka miała się spotkać ,mimo że ich stosunki wciąż nie były najlepsze. Jadąc na spotkanie z Dylanem Silverem modlił się, by facet mu pomógł, gdyż po pierwsze nie miał ochoty na spotkanie z bratem swojej ex małżonki, a po drugie musiałby czekać kilka dni na zgodę sędziego, by móc iść na widzenie do Itana. Czekanie nie było mu na rękę, tak samo jak spotkanie z Item. Niestety sekretarka pana Silvera poinformowała Martina, że detektyw wyjechał na urlop. Nie mając wyboru, brunet pojechał do adwokata Itana i poprosił, by załatwił mu jak najszybciej widzenie ze szwagrem. Rodrigo Hernandez obiecał zrobić, co w jego mocy, by sędzia wyraził zgodę w jak najszybszym terminie, a dopóki do tego nie dojdzie Martinowi pozostało czekać. Wściekły wrócił do domu i zadzwonił do Victorii, by o wszystkim jej opowiedzieć. Siostra bardzo się ucieszyła, że brunet chce wrócić do blondynki i obiecała sama spróbować skontaktować się z Paulą. Co jak na razie nie było łatwe, gdyż Martin dzwonił od rana na komórkę do żony , ale ciągle włączała się poczta.
**********************
Właśnie miała wyjść na spotkanie z przyjaciółką, kiedy w jej drzwiach pojawił się adwokat Itana. Wręczył jej list od szatyna i powiedział, że prosi w imieniu swojego klienta, by go przeczytała. W pierwszej chwili chciała wsadzić go do torebki, ale ciekawość zwyciężyła, usiadła więc w salonie i zaczęła czytać.
Droga, Sandro.
Po raz pierwszy w swoim życiu piszę list, jednak w tej chwili to jedyny sposób, by się z Tobą skontaktować. A chciałem to zrobić, by raz jeszcze cię przeprosić. Wiem, że to zbyt mało po tym, co zrobiłem i Tobie i innym, ale naprawdę szczerze tego żałuję. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się naprawić krzywdy, jakie wyrządziłem swojej siostrze i Tobie, ale będę się starał. Wiem, co teraz myślisz… Że to tylko puste słowa… Że udaję, iż zrozumiałem swoje błędy, a tak naprawdę jestem tą samą świnią, co kiedyś. I wiem, że cokolwiek bym nie napisał, Ty i tak mi nie uwierzysz. Przysięgam ci jednak, że nie słowami, a czynami udowodnię, iż naprawdę się zmieniłem. Możesz nie wierzyć, ale kocham cię. I mam nadzieję, że kiedyś zasłużę sobie na twoje wybaczenie i drugą szansę. Bo jesteś pierwszą osobą, przy której czułem się dobrze i przy której chcę być naprawdę dobrym człowiekiem. Za dwa dni mam sprawę, po której dowiem się, ile lat spędzę w więzieniu. I ile by to nie było pamiętaj, że moja miłość do Ciebie nigdy się nie zmieni. Nawet jeśli po moim wyjściu, okaże sięm, iż jesteś związana już z kimś innym, wciąż będę cię kochał. I życzył ci szczęścia. Mam nadzieję, że facet który zastąpi mnie w twoim życiu, będzie o wiele bardziej wartościowy niż ja. Nie będę ukrywał, iż wolałbym byś to na mnie czekała i dała mi szansę. Jeśli jednak stanie się inaczej, wiedz, że życzę ci szczęścia, kochanie.
Twój na zawsze, Itan.
Po przeczytaniu wsadziła list do torebki i wyszła z domu. Miał rację, nie wierzyła mu. Tym bardziej nie zamierzała kontaktować się z nim, a już na pewno czekać na niego. I tak, zamierzała poszukać sobie nowej miłości nawet od zaraz, byleby jak najszybciej Itan zniknął z jej życia, serca oraz duszy.
*************************
Zaraz po śniadaniu Daniel pojechał do firmy, by wydać polecenia swoim podwładnym, potem udał się na komisariat, by dowiedzieć się, co słychać w sprawie Loreny. Niestety tam humor natychmiast mu się popsuł, gdy dowiedział się, że brunetka najprawdopodobniej zwiała. Nie mógł zrozumieć, jak to możliwe, skoro nikt poza nim, Victorią, detektywem i policją, nie wiedział o tym, że blondyn złożył na nią doniesienie o przestępstwie. Gliniarz jednak poinformował go, że być może ktoś ją ostrzegł. Tylko kto? Facet, którego wynajął do śledzenia Lori, był zaufanym człowiekiem i na pewno go nie zdradził. On sam ani Vici też tego nie zrobili. Tak więc nie pozostaje nic innego, jak myśl, że Lorena miała szpicla w policji. Komisarz zapewnił go jednak, że dojdzie, który z jego ludzi zdradził i złapie nie tylko kabla, ale też przestępczynie. Po wyjściu z komisariatu blondyn wrócił do domu, po drodze zaś zaopatrzył się w niespodzianki dla swoich księżniczek. Zastał je w ogrodzie, gdy przesadzały kwiatki. Były tak pochłonięte pracą, że nie zauważyły jego nieobecności. Wykorzystał to i wypuścił Abrę oraz Alaskę na wolność. Dwa szczeniaki rasy Husky natychmiast pobiegły w stronę dziewczynki. Na ich widok Sofia nie tylko zaprzestała pracy, ale też zaczęła skakać z radości.
- Mamuś zobacz, pieski!- Krzyknęła uradowana, głaszcząc to raz jednego, raz drugiego.
Zaskoczona Victoria przerwała przesadzanie i rozejrzała się po ogrodzie, zastanawiając się, skąd owe psiaki znalazły się na ich terenie i kiedy zobaczyła stojącego blondyna opartego o drzwi wychodzące do ogrodu, natychmiast wszystko zrozumiała.
- To twoja sprawka. – Powiedziała, wstając i ruszając w stronę ukochanego.
- Moja, a co nie podoba się niespodzianka? – Zapytał, wychodząc jej naprzeciw.
- Sofii na pewno, ale mi nie bardzo. – powiedziała, stając naprzeciw niego, gdy już znaleźli się blisko siebie.
- Dlaczego? – Zapytał zawiedzionym głosem.
- Bo kiedy ją rozpieścisz, stanie się nie do wytrzymania… Poza tym dwa psy to dwa dodatkowe obowiązki, które spadną na mnie.
- Nieprawda.
- Nie? – Zapytała zaskoczona, zastanawiając się, jak to wytłumaczy.
- Nasza córka jest mądra i odpowiedzialna, i wiem, że ma na tyle zdrowego rozsądku, iż nie stanie się rozkapryszona. A co do opieki nad Abrą i Alaską to owy obowiązek spadnie na nas wszystkich. – Powiedział, obejmując ją w tali i przyciągając do siebie.
- Skoro tak mówisz…
- Zapewniam cię kochanie, że nawet nie odczujesz tego obowiązku.
- Skoro mój ukochany tak mówi, to wierzę mu. – Powiedziała z uśmiechem na twarzy, po czym zatopiła swoje usta w jego wargach, by nacieszyć się słodkim pocałunkiem.
Chwilę później razem z córką poszli bawić się z nowymi członkami ich rodziny. Szarobiała Abra najbardziej lgnęła do Sofii, zaś Alaska brązowo-biała uwielbiała być głaskana przez Victorię. Daniel, widząc, ile radości sprawił tym prezentem swoim dziewczynom, natychmiast zapomniał o kłopotach dotyczących Loreny. Szczególnie kiedy córka zaczęła go całować i ściskać w podzięce za tak ogromną niespodziankę.
- Dziękuję… dziękuję i jeszcze raz dziękuję, tatusiu!
Mówiła, całując go to w jeden policzek, to za chwilę w drugi i tak cały czas. Vici widząc ten ogrom radości i miłości, wzruszyła się.
- Ej! Ejj, a dlaczego Ty płaczesz, skarbie? – Zapytał blondyn, widząc łzy w oczach brunetki.
- Mamuś…
- Hej, spokojnie, to ze szczęścia.
Natychmiast wyjaśniła, widząc zmartwienie na twarzy córki i ukochanego, po czym przytuliła się do obojga. Gdyby ktoś rok temu jej powiedział, że Daniel na nowo stanie się częścią jej życia, co więcej stworzą razem szczęśliwą i kochającą się rodzinę, nie uwierzyłaby. A dziś… Jej córeczka nie tylko odzyskała ojca, ale również zdrowie, a ona jest szczęśliwa i zakochana.
***********************
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Wyjazd do Francji nie był zaplanowany. Podejmując decyzję o wyjeździe, działała pod wpływem chwili. I chociaż pierwszego dnia po przyjeździe do domu Savanny, czuła się dziwnie, to dziś była zadowolona z podjętej decyzji. Tu nie tylko mogła odpocząć od problemów, ale także lepiej poznać Sav. Paula widząc siostrę po raz pierwszy, odniosła wrażenie, że Sav jest zimną i wyrachowaną bogaczką zadzierającą nosa. Myliła się, bo Savanna przy bliższym poznaniu okazała się bardzo sympatyczną osobą o złotym sercu. Nie tylko przyjęła ją pod swój dach z radością, ale także zaopiekowała się nią tak, jakby od zawsze to robiła. Ona i jej mąż robili wszystko, by czuła się jak u siebie i po dwóch dniach tak się właśnie poczuła, jakby mieszkała tu od zawsze. Owszem, nadal tęskniła za Martinem, jednak z dala od niego było jej dużo łatwiej pozbierać się po rozstaniu. Dużo łatwiej było jej zaakceptować fakt, że brunet już nigdy nie będzie jej, ale też że od teraz jej życie całkowicie się zmieni. Czy na dobre? Czas pokaże. Jak na razie wszystko szło lepiej, niż przypuszczała. Dom Savanny okazał się ogromną rezydencją, w której mogłoby mieszkać z sześć rodzin o sporej ilości dzieci. Ona także mogła w niej mieszkać, jednak wolała mieć coś małego, ale swojego. Sav chyba od razu to wyczuła, bo zaproponowała Pauli, by zamieszkała w domku gościnnym, który stał na jej posesji. Blondynka bardzo chętnie przyjęła ową propozycję. W ten sposób czuła się niezależna, a jednocześnie w każdej chwili mogła zobaczyć się z siostrą. Dodatkowo Savanna zaproponowała jej pracę wolontariuszki, zajmującej się porzuconymi dziećmi, przebywającymi w domu dziecka założonego przez Sav i jej męża Jeana. Paula kochała dzieci, sama niedługo zostanie matką, dlatego taka praca bardzo jej odpowiadała, tak więc i tą propozycję przyjęła z największą radością. W pierwszym tygodniu zajęła się urządzaniem domku i zwiedzaniem Paryża razem z siostrą. Dzięki temu poznała miasto i mogła w razie zakupów wybrać się już po nie sama. Te wyprawy także zbliżyły ją do Savanny i pozwoliły zapomnieć o życiu, które zostawiła w Meksyku. Praca, którą zaczęła w drugim tygodniu także sprawiła, że odżyła i przestała się zamartwiać. I chociaż dni upływały jej w miarę szybko, intensywnie i bez ronienia łez, to jednak noce wciąż były bolesne, kiedy to leżała w łóżku zupełnie sama i marzyła o tym, by teraz obok niej leżał Martin i tulił ją w swoje ramiona. Wiedziała jednak, że to tylko marzenia i dlatego wypłakiwała oczy co noc w poduszkę. A rankiem znów wstawała z uśmiecham na twarzy i udawała, że poradzi sobie bez mężczyzny, którego kocha.
***********************
W sobotę rano Daniel wpadł na pomysł, by razem z ukochaną oraz córką urządzić piknik za miastem. Obiecał Sofii, że ubierze kostium lwa, który kiedyś miał na sobie na balu przebierańców w przedszkolu. Dziewczynka była bardzo podekscytowana tym dniem, który już na wstępie zapowiadał się ciekawie. Blondyn natomiast zaśmiał się na samą myśl, bo wiedział, że owy kostium teraz może mu posłużyć co najwyżej jako czapka. Był już o wiele za duży, by zmieścić się w to przebranie, ale był gotowy to zrobić, żeby sprawić radość córce. Victoria zaoferowała się, że przygotuje na tę okazję kanapki i inne smakołyki. Ich córeczka zażyczyła sobie budyń czekoladowy, a Vici błyskawicznie spełniła jej prośbę. Daniel w tym czasie zajął się zanoszeniem prowiantu oraz innych potrzebnych akcesorii do samochodu. Sofia zaś nie mogąc doczekać się owej wyprawy, bawiła się z pieskami na trawniku przed domem, czekając na znak od ojca, że ruszają. Szczeniaki biegały naokoło niej, chcąc dostać piłeczkę do zabawy, którą mała zawsze im rzucała. Dziewczynka chcąc zobaczyć jak szczeniaki w śmieszny sposób walczą o piłkę, zamachnęła się i rzuciła nią z całej swojej siły. To sprawiło, że zabawka wylądowała po drugiej stronie na trawniku sąsiada. Na reakcję Abry i Alaski nie trzeba było długo czekać, jak to szczeniaki natychmiast rzuciły się w pogoń za zdobyczą. Sofia pobiegła za nimi, śmiejąc się co chwila pod noskiem. Daniel w tym czasie skończył pakowanie rzeczy do auta i zamknął bagażnik, po czym zerknął w stronę przebiegającej przez ulicę córeczki. Natychmiast rzucił się za nią w pogoń, widząc nadjeżdżający samochód, który mknął bezpośrednio w stronę jego dziecka. Tymczasem Victoria wyszła z domu z ostatnią porcją jedzenia i właśnie miała zamykać drzwi, kiedy zobaczyła, jak blondyn odpycha na bok Sofiję, a sam zostaje potrącony przez czarne BMV. Auto jechało tak szybko, że mężczyzna po zetknięciu z samochodem odleciał dwa metry od własnego domu. Przerażona Sofia leżała na trawniku skulona w kulkę, nie do końca świadoma tego, co przed chwilą się wydarzyło. Z domów wybiegli sąsiedzi, słysząc przeraźliwy krzyk Victorii w chwili, kiedy przeklęte auto uderzyło w jej ukochanego. Jedna z sąsiadek natychmiast podbiegła do małej i mocno ją przytuliła. Brunetka widząc, że jej dzieckiem zaopiekowała się Lucia, podbiegła do leżącego na jezdni Daniela. Jeden z sąsiadów będący lekarzem, właśnie sprawdzał tętno i obrażenia, jakie odniósł blondyn. Klęknęła obok i z walącym sercem modliła się, by Daniel żył. Nie była lekarzem, ale nawet ona potrafiła ocenić, że nie jest dobrze. Jednak tego, co po chwili usłyszała, nie potrafiła znieść.
- Przykro mi, ale nie wyczuwam tętna, a to znaczy, że on nie żyje.
- Nie, to nieprawda. – Powiedziała, machając w zaprzeczeniu głową. – Nieprawda! – Wrzasnęła, szarpiąc sąsiada za ubranie. Po czym go odepchnęła i przytuliła głowę do klatki piersiowej blondyna, chcąc usłyszeć, jak bije jego serce. A kiedy odpowiedziała jej cisza, podniosła głowę, wciąż nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. Nie wiele myśląc, położyła dłonie na torsie ukochanego i zaczęła go reanimować.
- Kochany, nie rób mi tego, proszę. – Mówiła, uciskając raz za razem jego klatkę.
- Dopiero co cię odzyskałyśmy... – Mówiła, a po jej policzkach płynęły gorące łzy jedna za drugą. – Mieliśmy być szczęśliwi, pamiętasz? Mieliśmy wziąć ślub… Mieć syna. Mieliśmy patrzeć jak nasza córka dorasta, jak wychodzi za mąż. Mieliśmy zbudować dom… Jasna cholera, Daniel, nie rób mi tego! Oddychaj, błagam cię, oddychaj. Ty musisz żyć… musisz! Jeśli umrzesz… Nie, Ty nie umrzesz. Będziesz żył, będziesz, rozumiesz?! Bo kocham cię… KOCHAM! I bez Ciebie mój świat nie istnieje.
Sofia zabrana przez sąsiadkę do wnętrza domu nie widziała, jak jej matka walczy o każdy oddech jej ukochanego tatusia, ale jej serce czuło, że w tej chwili traci coś bardzo ważnego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czajkosia Debiutant
Dołączył: 01 Mar 2014 Posty: 14 Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:45:15 10-05-14 Temat postu: |
|
|
Hej bardzo dziękuje, że wstawiłaś odcinek.
Bardzo emocjonujący i pełen wrażeń. Mam nadzieję, że Daniel nie umrze i wszystko wróci do normy Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia 505 Debiutant
Dołączył: 08 Gru 2013 Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:21:46 11-05-14 Temat postu: |
|
|
Jej każdym kolejnym rozdziałem mnie bardzo zaskakujesz
A zaczęli tak pięknie dzień byli tacy szczęśliwy... i ta niespodzianka w postaci piesków
jakie Daniel zrobił dla swoich księżniczek... mam nadzieje ze go nie uśmiercisz ?
Martin w końcu zrozumiał jak bardzo mu zależy na Pauli i jej szuka nawet chcę się spotkać z Itanem aby się dowiedzieć gdzie ona jest ...
Itan się zmienia wyznał dla Sandry że ją kocha super że w końcu zrozumiał swoje zachowanie jak dużą osób skrzywdził
Czekam na new
Pozdrawiam Kasia |
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:59:36 09-07-14 Temat postu: |
|
|
Rozdział 34
Przekonanie sędziego, by zezwolił na spotkanie z Itanem, nie było proste. Prośby Rodriga Hernandeza ciągle spotykały się z odmową. Martin uznał więc, że sam musi się pofatygować do ów sędziego i za wszelką cenę przekonać go, by zezwolił na widzenie ze szwagrem, którego tak naprawdę nie miał ochoty oglądać, a który jako jedyny mógł mu w tej chwili pomóc odszukać Paulę. Łatwo nie było, ale w końcu dopiął swego, dzięki czemu teraz siedział w sali widzeń, czekając, aż klawisz przyprowadzi Itana. A kiedy ten już znalazł się na miejscu, nie krył zdziwienia na widok bruneta.
- Wow! A cóż to za zaszczyt mnie kopnął, że mnie odwiedziłeś, Martinie? – Zapytał, siadając na przeciwko swojego gościa.
- Nie przyszedłem tu z sympatii do Ciebie, tylko z przymusu. – Syknął, lustrując Itana morderczym wzrokiem.
- Ach tak! To w takim razie powiedz temu komuś, kto cię zmusił, że nie miałem ochoty na to widzenie, dzięki temu zaoszczędzisz czas swój i mój. - Rzekł szatyn, wstając od stolika.
- Siadaj! - Warknął natychmiast brunet, łapiąc Itana w nadgarstku i ściągając go do dołu. - Jestem tu, bo chcę widzieć, gdzie jest Paula? - Powiedział, jak tylko szwagier klepnął ponownie na krzesło. - I nawet nie próbuj zaprzeczać, że nie wiesz tego. – Ostrzegł, nim It otworzył usta.
- Owszem, wiem. - Odparł, jak tylko Martin dopuścił go do głosu.
- Gadaj.
- Wyjechała razem z Savanną do Francji. - Odparł ze swobodą w głosie, uważnie przyglądając się reakcji bruneta.
- Do Francji?! - Zapytał zdziwiony.
- Tak.
- Po cholerę?!
- O ile wiem, to Sav tam mieszka i pracuje. Paula, chcąc o Tobie zapomnieć, postanowiła zacząć wszystko od nowa w nowym miejscu, a że Savanna...
- Dawaj adres. - Warknął zniecierpliwiony.
Był pewny, że Itan czegoś w zamian zażąda lub będzie musiał użyć siły, by wyciągnąć tę informację od niego. Brat Pauli jednak go zaskoczył, podając mu adres bez słowa protestu. A kiedy otrzymał już, czego chciał, schował kartkę do kieszeni i bez pożegnania opuścił salę widzeń.
********************************
Gdyby nie środki uspokajające, które dostała od pielęgniarki, pewnie już dawno straciłaby rozum ze zmartwienia i rozpaczy. I chociaż już nie chodziła jak wariatka w te i z powrotem, to łzy wciąż płynęły jedna za drugą po jej policzkach. Siedziała w kącie pod salą operacyjną, modląc się o życie Daniela. Lekarze i pielęgniarki chodzili w te i z powrotem, mijając ją jak gdyby była niewidzialna. Nikt nie informował jej o przebiegu operacji, ona sama także nie miała odwagi o nic zapytać. Wolała siedzieć i z całych sił prosić Boga o to, by nie zabierał jej blondyna. Co z tego, że w drodze do szpitala lekarze jeszcze trzy razy musieli go reanimować, co z tego, że szanse na przeżycie były tak małe, że nawet nie wynosiły 5 procent. Ona go kochała i wierzyła w niego i jego siłę. Ufała także Bogu i wiedziała, że Daniel będzie żył. Mimo wszystko lęk, który obezwładnił jej ciało, podpowiadał, że być może dzisiejszy dzień kiedy mogła przytulić się do blondyna, był ostatnim szczęśliwym dniem jej życia. Na samą myśl, że mogłaby go jednak stracić, gdyby los ponownie z niej zakpił, wybuchła głośnym płaczem. I gdyby nie dzwoniąca komórka, pewnie szybko by się nie opamiętała, ale to właśnie dzwoniący telefon sprawił, że zebrała siły, by się opamiętać i odebrać.
- Cześć, siostra.
- Cześć.
- Dzwonię, by powiedzieć, że lecę jutro do Francji po Paulę.
- Świetnie. – Powiedziała, starając się stłumić szloch.
- Ej, Ty płaczesz? – Zapytał, słysząc dziwny ton głosu swojej siostry.
- Nie. – Zaprzeczyła, po czym znowu wybuchła niepohamowanym płaczem.
- Victoria, co się dzieje? - Zapytał natychmiast zmartwionym głosem.
- Da... Daniel... on miał wypadek. On umiera, Martin. - Wyszlochała do słuchawki, po czym szybko się rozłączyła, nie mogąc już dłużej rozmawiać, gdyż całym jej ciałem wstrząsnął przerażający płacz. Oparła się o ścianę, mocno zaciskając ręce na swoim ubraniu, powstrzymując się ze wszystkich sił, żeby nie wbiec na salę operacyjną. Czekała.... czekała i czekała. Minuty dłużyły się jak godziny, a łzy wciąż spływały jedna za drugą. Głowa bolała od myśli, a usta zaschły, powtarzając wciąż tę samą modlitwę do Boga. Osiem godzin później zerwała się na równe nogi, jak tylko zobaczyła, iż lekarz opuszcza salę operacyjną.
- I co z nim, doktorze? - Zapytała od razu, jak tylko stanął przed nią.
- Operacja przebiegła pomyślnie, proszę Pani, niestety...
- Niestety co?! – Zapytała, wchodząc mu w słowo.
- Niestety Pani mąż zapadł w śpiączkę i są nikłe szanse, że kiedykolwiek się z niej wybudzi. - Rzekł, a ona poczuła jak nogi, które już i tak były jak z waty, znowu uginają się pod nią. By nie upaść oparła się ponownie o ścianę.
- Że co?! To niemożliwe... to nieprawda. – Mówiła, patrząc na niego niedowierzającym wzrokiem. - Błagam Pana... Niech Pan powie, że to nieprawda. – Powiedziała, nagle łapiąc go za poły fartucha.
- Przykro mi.
- Przykro Panu?! Panu jest przykro?! A... a co ja mam powiedzieć?! Co ja mam powiedzieć, kiedy moja córka zapyta o tatusia?! – Pytała, szarpiąc go.
- Proszę się uspokoić. – Powiedział, łapiąc ją za nadgarstki i odrywając jej dłonie od swojej odzieży.
- Boże... – Powiedziała, osuwając się na ziemię. - Jak ja powiem Sofii, że jej tatuś już nigdy jej nie przytuli? – Zapytała, wznosząc oczy ku górze w nadziei, że Bóg udzieli jej odpowiedzi. - Jak mam powiedzieć mojemu dziecku, że Daniel już nigdy jej nie pocałuje i nie powie, że ją kocha? Jak mam jej powiedzieć, że on... że Daniel resztę swojego życia prześpi? - Pytała siebie samą na głos, nie mogąc i nie chcąc sobie wyobrazić reakcji córki. - Jak... no, jak do cholery mam jej to powiedzieć?! - Krzyknęła tak głośno, że wszyscy przebywający na korytarzu, spojrzeli w jej stronę.
Lekarz, który do tej pory starał się zachować kamienną twarz, nie wytrzymał i kucnął przy niej, po czym mocno do siebie przytulił. Płakała, kręcąc ciągle głową, jak gdyby miało to jej pomóc nie dopuścić tej koszmarnej prawdy do swojej świadomości. Odruchowo wtuliła się w ramiona lekarza, wierząc, że dzięki temu Daniel za chwilę się obudzi i zawoła ją tym swoim seksownym głosem. A kiedy zmęczona płaczem wstała na nogi, jej koszmar zaczął się od nowa, widząc pielęgniarki, które właśnie wywoziły blondyna z sali operacyjnej. Obandażowana głowa, która przed chwilą była operowana, posiniaczona twarz, złamane żebro owinięte bandażem, noga wsadzona w gips.. Te wszystkie ślady przypomniały Vici o wypadku, który kilka godzin temu zniszczył życie całej jej rodziny. I znowu łzy pojawiły się w jej oczach, lecz kiedy chciała podejść do ukochanego, wtulić się w jego bezwładne ciało i ucałować jego usta, dając znać, że jest i już zawsze będzie z nim bez względu na to, czy kiedyś się obudzi, jej nogi odmówiły posłuszeństwa. Przed oczami zrobiło się ciemno, a w głowie zapanowała totalna cisza. Zemdlała.
*******************************
To Sofia miała znaleźć się pod kołami samochodu Loreny, a nie Daniel. Nie była jednak jakoś z tego powodu wściekła, co więcej zaraz po ,,wypadku" wpadła na genialny plan, który miał doprowadzić Victorię do szaleństwa. Blondyn walczył o życie, a być może już nawet nie żył, co było wystarczającym powodem, by doprowadzić Vici do załamania, jednak dla Loreny to wciąż było za mało i by mieć pewność, że jej rywalka już do końca będzie wariatką, postanowiła uprowadzić jej córkę, skoro nie udało się jej posłać do piachu. Plan, który zrodził się niespodziewanie w jej głowie, był jeszcze prostszy do wykonania niż rozjechanie Daniela. Lori wiedziała, że Sofia została pod opieką sąsiadki, w chwili kiedy to Victoria pojechała do szpitala i to właśnie upraszczało jej zadanie, gdyż Lorena znała Lucię jeszcze lepiej niż sama Vici. I przekonanie jej, że córką Daniela ma się w tej chwili zaopiekować ona, wcale nie zdziwiło Luci. Kobieta bez przeszkód pozwoliła zabrać Sofię, nie kontaktując się przy tym wcześniej z Victorią, bo Lorena odegrała taki teatr, że Lucia uwierzyła, iż obie panie są wręcz przyjaciółkami, a nie rywalkami. Samo dziecko nie miało nawet pojęcia, że jej opiekunką od teraz zostanie kobieta, która dwie godziny wcześniej próbowała ją zabić, gdyż po przeżyciach jakich doznała, w tej chwili smacznie spała po środkach uspokajających, jakie podał małej lekarz. Los sprzyjał Lorenie, bo nie dość, że udało jej się łatwo odebrać małą od Luci, to jeszcze w spokoju ją wywieźć, jak najdalej od kochających rodziców.
********************
Po wyjściu z więzienia Martin miał zamiar udać się na lotnisko, by zarezerwować bilet do Francji, jednak telefon do Victorii, całkowicie zmienił jego plany. I zamiast biletu do Francji, zamówił bilet do Los Angeles. Nie żeby Paula była mniej ważna czy też sprowadzenie jej ponownie do domu było dla bruneta czymś co może poczekać, ale w tej chwili czuł całym sobą, że to siostra bardziej go potrzebuje niż żona. I chociaż pękało mu serce na myśl o tym, że jeszcze przez jakiś czas nie zobaczy swojej blondyneczki, to nie mógł postąpić inaczej. Victoria w danej chwili była sama w L.A. i potrzebowała nie tylko wsparcia, ale także kogoś, kto zaopiekuje się małą, kiedy ona będzie czuwała przy Danielu. A jeśli nie daj Boże, blondyn by umarł, to obowiązkiem Martina było nie tylko dopilnować, by siostra poradziła sobie z tą tragedią, ale też by wróciła w swoje rodzinne strony razem z małą. Najbliższy lot był za cztery godziny. Żałował, że nie wcześniej, ale przynajmniej mógł jeszcze pojechać do domu i spakować trochę rzeczy na podróż. Gdyby jednak samolot był już w tej chwili to i tak by do niego wsiadł, mając gdzieś czy posiada jakikolwiek bagaż czy nie. Bo w obecnej sytuacji najważniejszą dla niego sprawą było znaleźć się przy siostrze. Sprawy z Paulą wyjaśni sobie, gdy będzie miał już pewność, że z Victorią i Sofią jest wszystko w porządku.
**************
Kiedy się ocknęła, leżała na szpitalnym łóżku, a lekarz który jakiś czas temu tulił ją w swoich ramionach, stał nad nią i z zatroskaną miną spoglądał na nią.
- Co się stało? – Zapytała, nie pamiętając, jak tu trafiła.
- Zemdlała Pani. - Odparł ze spokojem w głosie. - A wszystko wina stresu, jaki Pani doznała, dlatego doradzam jeszcze przez chwilę poleżeć i odpocząć, może się nawet Pani zdrzemnąć, jeśli chce.
- Nie, nie chcę. - Odparła natychmiast, podnosząc się jak najszybciej z łóżka. - Chcę zobaczyć Daniela.
- Przykro mi, ale w tej chwili to niemożliwe.
- Dlaczego?!
- Do jutra rana będzie leżał na sali pooperacyjnej, a tam nikt poza lekarzami nie może wchodzić.
- Ale ja chcę być przy nim. Nie rozumie Pan?!
- Oczywiście, że rozumiem i będzie mogła Pani siedzieć przy mężu, ale dopiero gdy przewieziemy go na OIOM.
- Czyli do jutra mam czekać pod drzwiami sali pooperacyjnej?
- Najlepiej jeśli pojedzie Pani do domu i odpocznie. Sen pozwoli się Pani odprężyć, a w razie jakichkolwiek zmian w stanie Pani męża, zadzwonię. Niech mnie Pani posłucha i jedzie do domu, bo teraz i tak wszystko zależy od Boga.
Nie miała ochoty wracać do domu i gdyby nie fakt, że Sofia jej potrzebuje, do rana siedziałaby na twardej podłodze szpitalnej i czekała na wieści o stanie ukochanego. Ale córka w tej chwili także jej potrzebowała, być może nawet bardziej niż Daniel. Dlatego bez słowa sprzeciwu zamówiła taksówkę i wróciła do domu, ubłagawszy najpierw lekarza, by dzwonił w razie jakiejkolwiek reakcji ze strony blondyna. I jak tylko znalazła się w domu, wzięła szybki prysznic, by doprowadzić się do jako takiego ładu. Nie chciała, by córka widziała jej zapłakaną i wyczerpaną twarz. Wystarczyło, że widziała ten okropny wypadek, który zapisze się w jej małym umyśle już na zawsze. By dziecko jak najszybciej pozbierało się po ów wydarzeniu, ona jako matka musiała okazać siłę i wsparcie Sofii, mimo że jej samej pękało serce. Wykąpana, przebrana i umalowana szybko pobiegła do domu Luci po córkę. Jak tylko kobieta otworzyła drzwi, brunetka zaczęła jej dziękować za opiekę nad małą w tak trudnej dla nich sytuacji.
- Dziękuję ci za opiekę nad Sofią. Przysięgam, że jakoś ci się za to odwdzięczę, jak tylko Daniel poczuje się lepiej.
- Vici, daj spokój, przecież nie zrobiłam nic niezwykłego.
- Owszem, zrobiłaś. Zaopiekowałaś się moją córką, dzięki czemu mogłam pojechać do szpitala i jednocześnie nie musiałam narażać Sofii na kolejne traumatyczne przeżycia.
- No właśnie, a co z Danielem?
- Jest już po operacji.
- Świetnie!
- Niezupełnie...
- Jak to?
- Zapadł w śpiączkę, z której być może nigdy się nie obudzi.
- O Boże!
- Ciii... Nie chcę, by usłyszała nas Sofia.
- Ale...
- Posłuchaj, teraz zabiorę ją do domu, a wieczorem gdy już zaśnie, wpadniesz do mnie i wszystko ci opowiem, okej?
- Dobrze, ale...
- Super, a teraz jeśli możesz, zawołaj ją.
- Nie mogę.
- Jak to nie możesz?
- Bo...
- A rozumiem, pewnie śpi. W takim razie wskaż mi pokój i pójdę ją zabrać. Dziś i tak nie wpuszczą mnie do Daniela, dlatego wróciłam do domu, by zaopiekować się małą. Ale z rana jak tylko znajdę opiekę dla niej, znowu jadę do szpitala. A może mogłabym znowu zostawić ją u Ciebie, co Ty na to?
- Victorio, dobrze się czujesz?
- Nie rozumiem.
- No pytam, czy dobrze się czujesz, bo przecież kilka godzin temu kazałaś Lorenie zabrać ode mnie małą.
- Że co?!
- Lorena powiedziała, że dostała zgodę od Ciebie i zabiera małą do siebie. A że znam ją bardzo dobrze, nie miałam podstaw jej nie wierzyć, dlatego...
- Oddałaś jej moje dziecko?!
- Tak.
- Jasna cholera, czy Ty wiesz, co narobiłaś?! Lorena mnie nienawidzi i by mi dopiec skrzywdzi Sofię!
- No, ale co Ty mówisz? Przecież ona powiedziała, że się przyjaźnicie.
- Kłamała! I szkoda, że jej uwierzyłaś... Szkoda, że nie zadzwoniłaś do mnie, by upewnić się, że wyraziłam zgodę na zabranie dziecka. I ładnie to tak? I k*rwa wielka szkoda, że powierzyłam ci swoje dziecko, bo teraz ona je zabije! |
|
Powrót do góry |
|
|
coornie. Obserwator
Dołączył: 03 Kwi 2011 Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nibylandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 3:05:42 12-07-14 Temat postu: |
|
|
Jejku jak ja strasznie tęskniłam za twoimi opowiadaniami . Tak bardzo mi ich brakowało. Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz , ale znamy się z forum zbuntowane.pl czytałam wszystkie twoje opowiadania, które uważam za genialne Czy jest jakaś możliwość przeczytania twoich opowiadań z Anahi i Alfonso ? Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:37:57 12-07-14 Temat postu: |
|
|
coornie. napisał: | Jejku jak ja strasznie tęskniłam za twoimi opowiadaniami . Tak bardzo mi ich brakowało. Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz , ale znamy się z forum zbuntowane.pl czytałam wszystkie twoje opowiadania, które uważam za genialne Czy jest jakaś możliwość przeczytania twoich opowiadań z Anahi i Alfonso ? Pozdrawiam |
Hej!
Owszem pamiętam i miło mi, że tu się znalazłaś. Co do opowiadań z Los A to obecnie prowadzę tylko to. Ono zbliża się ku końcowi, ale zamierzam dokończyć też te które mam z Los A jednak dopiero po ukończeniu Oddaje. A które opowiadanie z Anką i Ponchem najbardziej cię interesuje? |
|
Powrót do góry |
|
|
coornie. Obserwator
Dołączył: 03 Kwi 2011 Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nibylandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:08:03 14-07-14 Temat postu: |
|
|
Jeśli chodzi o opowiadanie z Los A to najbardziej interesuje mnie "Niebezpieczna gra" uwielbiam je |
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia 505 Debiutant
Dołączył: 08 Gru 2013 Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:05:59 16-07-14 Temat postu: |
|
|
Super ci rozdział wyszedł i już nie mogę się doczekać następnego...
Biedna Vici bardzo cierpi i boli się o życie Daniela dobrze że ma takiego brata jak Martin który o nią się martwi.
Lorena porwała Sofi a to małpa !
Itan powiedział Martinowi gdzie jest Paula i podał mu adres super !!! co raz bardziej go lubię
Pozdrawiam Kasia |
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:35:18 10-08-14 Temat postu: |
|
|
Rozdział 35
Usiadła w salonie z kieliszkiem wina w dłoni i próbowała się odprężyć przy kominku i głośnej muzyce Beethovena, jednak krzyki, płacze, wrzaski i kopanie w drzwi, uniemożliwiały jej cieszyć się spokojem. Kiedy zabierała małą od Luci ta spała, ale obudziła się, gdy tylko dotarły na miejsce i wtedy się zaczęło. Najpierw masa pytań, a kiedy Lorenie nie udało się przekonać Sofię, że za zgodą rodziców jest pod jej opieką, w przypływie złości wyznała jej, że została uprowadzona. I od tej pory rozpoczął się cyrk. Mała zaczęła wrzeszczeć w niebogłosy, kopać i szarpać się. Lorenie ledwo udało się ją okiełzać i zaciągnąć do pokoju. Tam zamknęła ją na klucz i liczyła, że po kilku minutach dziecko się uciszy. Na darmo, bo minęło już trzy godziny, a ta wciąż darła się jak oszalała. Wstała więc z kanapy i pogłośniła muzykę, jednak to także nic nie dało. Kwadrans później straciła cierpliwość i wpadła do pokoiku jak szalona.
- I czego się drzesz, głupi bachorze?! – Wrzasnęła, popychając dziecko na łóżko.
- Chcę do mamy i taty! - Odpowiedziała zapłakana blondyneczka.
- Mam to w d***e i jak się zaraz nie zamkniesz, to przysięgam, że cię zdzielę! – Warknęła, szarpiąc małą za sukienkę.
Sofia, chcąc się obronić, złapała Lorenę za nadgarstki i odepchnęła jej dłonie od siebie, po czym szybko cofnęła się do tyłu, krzycząc:
- Mój tato i tak cię nie kocha!
To jeszcze bardziej rozwścieczyło brunetkę, która w mig znalazła się przy Sofii. Dziewczynka chciała już wyślizgnąć się bokiem, kiedy ta złapała ją za włosy i przyciągnęła do siebie.
- Twój tatuś, skarbie, zdechł! - Wyznała z satysfakcją na twarzy.
- Nieprawda! - Krzyknęła przerażona, połykając łzę za łzą.
- Prawda. I jak się nie zamkniesz, to uciszę także twoją mamusię. – Dodała, patrząc złowieszczo w oczy zapłakanej Sofii. - Więc jak smarkulo, będziesz cicho czy nie? – Zapytała, ciągnąc ją coraz mocniej za włosy.
- Będę. - Powiedziała cichutko.
- Świetnie. – Rzekła, puszczając małą z całej siły tak, że dziecko upadło na podłogę. I ruszyła ku drzwiom.
- Mama i tak mnie znajdzie. - Szepnęła do siebie cichutko, niestety owe stwierdzenie dotarło do uszu rywalki Vici.
Odwróciła się napięcie i łapiąc Sofię za rękę, podciągnęła ją do góry, po czym szybko wymierzyła jej siarczysty policzek. Na koniec pchnęła na ścianę i wyszła, zamykając małą. Dziewczynka skuliła się i cichutko zanosząc się płaczem, wzywała mamę i tatę.
******************
Następnego dnia.
Siedziała na łóżku wtulona w brata, który dwie godziny temu zjawił się w L.A. i czekała na wieści od policji, która od wczoraj wieczorem szukała jej dziecka. Każdy dzwonek do drzwi czy też telefonu, dawał nadzieję, niestety za każdym razem ona szybko gasła, bo wciąż nie było wiadomo, dokąd Lorena zabrała Sofię. I gdyby nie wsparcie Martina, już dawno oszalałaby z rozpaczy. To, że teraz siedziała spokojnie i tuliła się do niego, było zasługą środków uspakajających, które podał jej lekarz wezwany przez policjantów, którzy spisywali zeznania od Luci. Bo w chwili, kiedy oni to robili, ona stała i wciąż im przeszkadzała, krzycząc, że powinni natychmiast szukać jej dziecka, zamiast tracić czas na pisanie głupot. A przecież dla policji te zeznania były ważne i były też haczykiem, który miał pomóc w odnalezieniu Sofii jak najszybciej. Victoria była jednak tak załamana i zrozpaczona, że zapomniała o procedurach, stąd zaczęła zachowywać się jak szalona. Wezwano więc lekarza, który podał jej środek na uspokojenie, po którym natychmiast usnęła. A kiedy się obudziła, zobaczyła nad sobą twarz brata. Jeszcze otumaniona spojrzała na niego i wybuchła płaczem. Martin nie pytał o powód, bo od Luci znał już wszystkie szczegóły. Przytulił ją więc mocno i kołysząc w ramionach, czekał, aż siostra się uspokoi. Dopiero telefon sprawił, że brunetka wyślizgnęła się z objęć brata i wstała z łóżka, w pośpiechu podnosząc słuchawkę.
- Słucham? – Zapytała, starając się, by jej głos brzmiał dość wyraźnie.
- Jeśli chcesz odzyskać tą swoją małą sukę, musisz spełnić trzy warunki. - Usłyszała po chwili głos Loreny po drugiej stronie linii.
- Jakie? – Zapytała, zagryzając zęby ze złości.
- Po pierwsze, odpowiedz na pytanie. Czy ten zdrajca, czyli Daniel, zdechł?
- Tak. – Odpowiedziała, licząc, że taka właśnie odpowiedź zadowoli jej rywalkę i nie myliła się, bo Lorena natychmiast zaczęła się śmiać. A kiedy skończyła triumfować, rzekła:
- Kup mu trumnę w kolorze burgundu, na bank będzie zadowolony.
- Czego chcesz?!
- Chcę byś cały majątek Daniela, zapisała na mnie. To jest drugi warunek.
- A niby jak mam to zrobić?
- Coś wymyślisz, złotko.
- Dobra, a jaki jest trzeci warunek?
- Kiedy już wykonasz polecenie drugie, dam ci znać, dokąd masz przyjechać po tego okropnego bachora. Wtedy weźmiesz ze sobą papiery, które potwierdzą, że fortuna Daniela należy do mnie. Jeśli wszystko będzie jak trzeba, oddam ci tą rozwydrzoną pannicę.
- Chcę z nią porozmawiać.
- Posłuchaj, to ja, a nie Ty wydaję tu rozkazy i albo spełnisz wszystko czego żądam, albo mała dołączy do tatusia. Nie będzie żadnych rozmów, jasne? Musisz uwierzyć mi na słowo, że ten bachor wciąż jest ze mną. A i jeszcze jedno. W miejsce, które wyznaczę, masz przyjechać zupełnie sama, inaczej zabiję tą gówniarę na twoich oczach.
***************
Łapała się każdego zajęcia, by tylko zapomnieć o Itanie. Jak nigdy zaangażowała się w prace ogrodowe, które jej matka kochała, zaś Sandra nie znosiła. Teraz jednak wszystko było lepsze od siedzenia i wspominania tego, jak brat Pauli ją potraktował. To, że nie beczała w kącie, nie oznaczało, że jego postępowanie wobec niej, nic a nic ją nie bolało. W jej osiemnastoletnim życiu przewinęło się już kilku facetów, ale jeszcze żadnego nie traktowała poważnie. Dopiero Itan sprawił, że zaczęła poważnie myśleć o ich związku, niestety tym razem to ona się sparzyła. I gdyby nie fakt, że pokochała go z całego serca, już dawno facet wywietrzałby z jej głowy, tak jak poprzedni kandydaci do jej serca. Niestety Itan na zawsze zapadł w jej pamięci i sercu, i chociaż wiedziała, że żadna siła, praca czy nowa miłość tego nigdy nie zmieni, próbowała na wszelkie sposoby wyrzucić go ze swojego życia. Pielenie i sadzenie to tylko część zajęć, które miały pomóc jej zapomnieć o szatynie. Podjęła też dodatkową pracę, zaczęła dawać korepetycje i każdy wieczór spędzała poza domem w towarzystwie koleżanek, podrywając każdego faceta, jakiego napotkała na swojej drodze. Ale to także nie przynosiło żadnego rezultatu, bo wciąż o nim myślała. Zaczęła się nawet zastanawiać nad wyjazdem z miasta, sądząc, że zmiana otoczenia zdziała cuda. Niestety owe plany musiała chwilowo odłożyć na bok, gdyż matka ostatnio nie czuła się najlepiej. Jej słabe serce zaczęło dawać o sobie znać, a że Daniel wyjechał, ona musiała zostać w domu przynajmniej do jego powrotu. Obiecała sobie jednak, że jak tylko brat wróci, ona już następnego dnia spakuje walizki i wyjedzie gdzieś daleko na kilka miesięcy, by nabrać dystansu do całej tej sytuacji.
****************
Nie musiał pytać, kto dzwonił. Po wyrazie twarzy i tonie głosu siostry już widział. Był moment, że chciał wyrwać jej słuchawkę i powiedzieć parę gorzkich słów Lorenie, powstrzymał się jednak ze względu na Sofię, która w tej chwili była w rękach tej wariatki i mogła zapłacić za każde jego słowa. Jak tylko Vici odłożyła słuchawkę, natychmiast zdała mu relacje z przebiegu rozmowy. Jego wściekłość wzrosła jeszcze bardziej, ale zachował chłodny umysł i natychmiast zadzwonił do gliniarza, z którym mieli się kontaktować w razie nowych informacji.
- Co robisz?! - Zapytała przerażona Victoria, widząc dokąd brat zamierza dzwonić. - Przecież ona ją zabiję, jeśli powiadomimy gliny. – Dodała, próbując odebrać brunetowi telefon.
- Uspokój się. – Powiedział, łapiąc ją za nadgarstek.
- Martin, ale...
- Zaufaj mi, proszę. – Powiedział, spoglądając na nią z troską w oczach.
To wystarczyło, by brunetka się uspokoiła i usiadła grzecznie na kanapie. Zdawał sobie sprawę, że małej grozi niebezpieczeństwo, a Lorena to osoba nieobliczalna, wiedział jednak, że dopóki mała jest kartą przetargową, rywalka siostry nie skrzywdzi Sofii. A on i policja będą mieli czas obmyślić plan namierzenia jej i złapania w pułapkę. W razie jednak gdyby coś miało się nie udać, zaraz po telefonie do współpracującego z nimi gliniarza, razem z Victorią obmyślił strategię, po której Lorena miała uwierzyć, że cały majątek rzekomo zmarłego Daniela, należy do niej. Teraz pozostało czekać na telefon od tej furiatki. Wiedząc, że Lori nie zadzwoni wcześniej niż za dwa dni, Martin i Vici udali się do szpitala, by dowiedzieć się o stan blondyna.
******************
Francja.
Stała na tarasie i spoglądała, jak Paula spacerująca po ogrodzie głaszcze się po wydatnym już brzuszku. Było jej strasznie żal siostry, która mimo iż próbowała na wszelkie sposoby ukryć tęsknotę za ukochanym, wciąż chodziła smutna i zamyślona. Nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, że blondynka nigdy, ale to nigdy nie zapomni o swoim byłym mężu. Nawet gdyby próbowała z całych sił, to nigdy się jej to nie uda. Pierwszym i głównym powodem będzie samo dziecko, które bez względu na to czy będzie podobne do ojca czy nie, będzie ciągle przypomniało Pauli o miłości, jaka sprowadziła to maleństwo na świat. Savanna wiedziała, że nie może tak tej sprawy zostawić i pozwolić, by przez głupstwa Itana jej siostra straciła jedynego człowieka, który ją uszczęśliwiał. Musiała jednak dać obojgu czas na to, by emocje opadły i by mogli przemyśleć sobie to i owo. Dopiero wtedy ona ruszy do akcji i zrobi wszystko, by tych dwoje znowu było razem. Na daną jednak chwilę musiała zrobić coś, co rozweseli Paulę. Już miała opuścić taras i zejść na dół, by dotrzymać towarzystwa siostrze, gdy nagle zobaczyła, jak na posesję wbiega dwójka trzylatków. Leticia i David byli chrześniakami jej męża i w weekendy ona i Jean, zawsze się nimi zajmowali. I jak się okazało po chwili, ta dwójka dziś nie tylko im sprawiła radość swoim pojawieniem się, ale też Pauli. Uściski i całusy, jakie bliźniaki podarowały blondynce na powitanie, natychmiast wywołały szczery uśmiech na jej twarzy. A Savannie podsunęły pomysł, jak sprawić, by ten szczęśliwy stan Pauli trwał, jak najdłużej i dlatego od razu zadzwoniła do Emilano i Patrici, rodziców owej dwójki i poinformowała, że tym razem dzieci zostają u nich dłużej.
***************
Wiedział, że stracił Sandrę już na zawsze i choćby nie wiem jak się starał, czerwono włosa mu nie wybaczy. Nie potrafił jednak o niej zapomnieć i pluł se w twarz, że tak późno zrozumiał, iż się w niej zakochał. Nienawidził siebie za to, że tak okropnie ją skrzywdził swoim postępowaniem. Miał poczucie winy nie tylko względem Sandry, ale też Pauli i Martina. Pragnął jakoś naprawić krzywdy, jakie im wyrządził, nawet jeśli i tak nigdy mu tego nie wybaczą, ale wiedział, że dopóki jest w pudle, nic nie może zrobić ani w sprawie siostry i szwagra, ani czerwono włosej. By czas nie dłużył mu się tak niemiłosiernie, zaczął pisać listy. Listy, które zaadresował do Sandry. W nich przelewał wszystkie swoje uczucia, jakie ta kobieta w nim obudziła. W nich wyznawał jej wszystkie swoje grzeszki i opowiadał, jak wiele dobrego zrobiła w jego życiu. W nich pisał, jak bardzo żałuje, że ją stracił. I jak bardzo byłby gotów się zmienić, gdyby tylko zechciała dać mu szansę. Wiedział, że nigdy ich nie wyśle, ale pisanie ich pomagało mu w miarę spokojnie żyć za kratkami. Pisząc je, nie bał się już nawet wyroku, jaki może usłyszeć za trzy dni, kiedy to odbędzie się rozprawa.
***************
W szpitalu była krótko, bo sam widok wciąż nieprzytomnego Daniela wywoływał u niej atak niepohamowanego płaczu, a jeszcze gdy pomyślała o uprowadzonej córce, dostawała kolejnej histerii. Tyle tragedii na raz odbiło się na niej, co zauważył nie tylko lekarz, ale także sam Martin. I to on zmusił ją, by wrócili do domu. Tam zaparzył jej melisę, zrobił sałatkę owocową i sprytnie w nią to wmusił. Potem przygotował odprężającą kąpiel i kazał się zdrzemnąć, gdy tylko wyszła z łazienki. Wyczerpana płaczem i zamartwianiem się, nie miała siły na kłótnie czy też protesty, dlatego grzecznie spełniła prośbę brata. I nim się obejrzała, odpłynęła do krainy Morfeusza. Kilka godzin później, kiedy wstała i weszła do kuchni, zobaczyła Martina siedzącego razem z adwokatem Daniela.
- Dobry wieczór, pani Victorio. - Rzekł mężczyzna, wstając od stołu na jej widok.
- Dobry wieczór. – Odpowiedziała, przecierając oczy, by upewnić się, że na pewno dobrze widzi.
- Siadaj. - Nagle odezwał się Martin, wskazując brunetce krzesło obok siebie. - Podam ci kawę i zaraz wszystko wyjaśnię. – Rzekł, wstając z krzesła i ruszając do dzbanka z ciemną cieczą.
Victoria domyślała się już, co robi mecenas w domu jej ukochanego o tej porze, ale zaczekała, aż brat do nich dołączy i swoimi wyjaśnieniami upewni ją w swoich domysłach.
- No więc tak, wezwałem pana Goldensa, by spisał akt, w którym to Lorena odziedzicza cały majątek Daniela. Wszystkie papiery będą wyglądały na legalne, ale nie będą. - Wyjaśnił Martin, wracając do stołu z filiżanką kawy dla niej.
- A na jakiej podstawie ona niby ten majątek odziedziczyła? – Zapytała, chcąc wiedzieć czy nie popełnią jakiegoś błędu tym planem.
- Kiedy pani Lorena była żoną Daniela, widniała w poprzednim testamencie jako dziedziczka. Powodem było nie tylko zawarte małżeństwo, ale także rzekoma ciąża. - Wyjaśnił Jim Goldens.
- Wiem, ale Daniel zmienił testament właśnie z powodu tego, że Lorena oszukała go w sprawie ciąży.
- Owszem, zmienił. Pani to wie, ja to wiem i sama zainteresowana też to wie, jednak możemy powiedzieć, że obecny testament zaginął i w danej chwili ważny jest właśnie ten poprzedni.
- Rozumiem, ale czy ona to łyknie? - Zapytała nie bardzo przekonana, co do planów Jima i Martina.
- Tego nie wiemy. - Odpowiedział mecenas z pełną szczerością.
- Vici, wiem, że to ryzykowne, ale takie wyjaśnienie bardziej ją przekona niż fakt, że tak bez układów udało ci się przepisać majątek Daniela na nią w tak krótkim czasie. - Przekonywał brunet.
- No cóż, bez względu na to czy ona to łyknie czy nie, sprawa i tak jest ryzykowna, bo nie wiadomo, co tej psycholce strzeli do głowy. Być może i tak skrzywdzi moje dziecko, dlatego nie mam wyboru, jak zaufać wam i Bogu. – Powiedziała, przytulając się do brata i spoglądając z ogromną nadzieją na Jima.
- Proszę być dobrej myśli, pani Victorio. Pani brat, ja i policja zrobimy wszystko, by akcja odbicia małej przebiegła pomyślnie. - Zapewnił, po czym złożył przy jej dłoniach wszystkie niezbędne dokumenty, pożegnał się i wyszedł.
- Martin, boje się.
- Wiem, ale przysięgam ci siostra, że Sofia wróci cała i zdrowa do domu, a ta suka zapłaci za każdą twoją łzę.
- A jeśli coś...
- Ciii... Nie myśl tak i nie zapominaj, że byłem gliną. Dobrym gliną.
- Wiem i głównie ze względu na Ciebie wierzę w powodzenie tej akcji.
******************
Wiele godzin użerania się z wrzeszczącym bachorem, było ponad siły samej Loreny. Dlatego jej cierpliwość się wyczerpała i poszła przemówić do rozumu tej małej suce. Oczywiście stawiała się tak samo jak jej mamusia, ale groźby i siarczysty policzek wreszcie pomogły uciszyć brunetce córeczkę Daniela. Czuła jednak, że nie na długo, bo dziewczynka była zawzięta i uparta, dlatego postanowiła działać jak najszybciej. Zadzwoniła do Victorii, postawiła żądania, a potem zalała się w trupa i poszła spać. Rankiem, kiedy wstała z potwornym kacem, prawie zapomniała, że w pokoju obok jest dziecko. Ale potknąwszy się o jej pluszowego misia, uświadomiła sobie, że od wczoraj ta smarkula nic nie jadła. Weszła więc do kuchni, złapała paczkę płatków, wsypała do pierwszej wyciągniętej z półki miseczki, zalała zimnym mlekiem i zaniosła do pokoju swojego gościa. Śniadanie jednak natychmiast wylądowało na podłodze, jak tylko Lori otworzyła drzwi i zobaczyła, że dziewczynka leży nieprzytomna na podłodze. Rzuciła się w jej kierunku i próbowała cucić, ta jednak nie dawała znaku życia.
- Cholerna smarkulo, nie możesz mi tu teraz umrzeć, słyszysz?! – Krzyczała, potrząsając jej ciałkiem. - W tej chwili masz wstać, słyszysz?! - Mówiła klepiąc ją, co jakiś czas po policzkach. – Wstawaj, bachorze, ale już! Wstawaj natychmiast!
Krzyczała potrząsając nią i poklepując, ale daremne były jej próby, bo dziecko wciąż nie reagowało.
Rozdział 36
Przytulona do ręki Daniela spała smacznie przy jego łóżku, gdy nagle w jej kieszeni zaczął wibrować telefon. Szybko przetarła zaspane oczy i wyciągnęła aparat ze spodni. Zerknęła na wyświetlacz, chcąc dowiedzieć kto dzwoni, ale owy numer nie był jej ani trochę znany, postanowiła więc odrzucić owe połączenie, ale coś ją tknęło i zamiast to zrobić wyszła na korytarz, a tam nacisnęła zieloną słuchawkę, po czym powiedziała:
- Halo?
- Mamusiu, zabierz mnie stąd! - Usłyszała po drugiej stronie aparatu przestraszony głos Sofii.
- Sofia?! - Zapytała zaskoczona, że słyszysz głos córki. - Sofio, kochanie gdzie jesteś? Skarbie, nic ci nie jest?
- Nie, ale...
- Kochanie, wiesz może dokąd zabrała cię Lorena? - Zapytała natychmiast, mając nadzieję, że dziecko choć trochę naprowadzi ją na trop.
- Wiem i dlatego oszukałam ją, by móc do Ciebie zadzwonić. Ale ona zaraz wróci, dlatego muszę mówić szybko. – Powiedziała, zerkając w lekko uchylonych drzwiach sypialni, czy Lorena nie nadchodzi.
- Dobrze kochanie, ja zamieniam się w słuch, a Ty powiedz dokładnie, gdzie jesteście, jeśli to wiesz.
- Pamiętasz mamusiu, jak byłaś chora i leżałaś w szpitalu dla wariatów, to wtedy Lorena i tatuś zabierali mnie do tego domku, w którym kiedyś mieszkała babcia Loreny, to właśnie teraz w nim jesteśmy. Mamo, błagam zabierz mnie stąd, bo ona krzyczy i bije mnie. – Wyznała, starając się nie rozpłakać.
- Kochanie, jesteś pewna, że tam właśnie jesteście? - Zapytała dla pewności.
- Tak, bo kiedy wynosiła mnie z samochodu, otworzyłam jedno oko i patrzyłam, dokąd mnie niesie.- Odpowiedziała, jeszcze raz zerkając na korytarz czy brunetka nie wraca.
- Dobrze skarbie, w takim razie już po Ciebie jadę, a Ty tymczasem staraj się trzymać od niej z daleka.
- Dobrze mamusiu, ale pośpiesz się. – Powiedziała, po czym szybko się rozłączyła, nie słysząc już, jak Victoria mówi, że ją kocha.
Szczęśliwa, że małej nic nie jest i że wreszcie wie gdzie ma jej szukać, schowała telefon do kieszeni i wybiegła bez słowa wyjaśnienia ze szpitala. Całą drogę zadawała sobie pytanie, jakim cudem Sofii udało się zdobyć telefon, by zadzwonić do niej. Zastanawiała się też, o jakim oszustwie mówiła córka i czy czasem Lorena nie odkryła jej planu. Tego właśnie bała się najbardziej, że ta podła kobieta odkrywszy, iż Sofia się z nią skontaktowała, skrzywdzi małą, nim Vici dojedzie na miejsce.
******************
Od kilku dni nie czuła się najlepiej. To kłucie w sercu nie dawało jej spokoju, do tego była ciągle poddenerwowana i zaniepokojona. Początkowo sądziła, że kłopoty z sercem są wynikiem jej wieku, ale badania wykazały, iż wszystko jest w porządku. Lekarz uznał, że może to być wynik stresu, Maria jednak miała inną teorię. Brak snu, niepokój i to przeczucie, które bezustannie jej towarzyszyło... Przeczucie, że stało się coś złego, nie dawało jej spokoju i serce chyba także w ten sposób dawało jej znaki. Ale co mogło się stać? Daniel był z Victorią i Sofią w L.A i razem pracowali nad odbudowaniem swojego szczęścia, Sandrę miała na oku i chociaż wiedziała, że córka cierpi po chamstwie, jakiego dopuścił się Itan, to jest silna i da sobie radę ze złamanym sercem. Czemu więc czuła ten okropny, przerażający niepokój? Nie wiedziała, ale to odbierało jej siły. Miała już tego dość i postanowiła jednak upewnić się, że u syna wszystko gra. Zadzwoniła raz, potem drugi, ale ani Victoria, ani Daniel nie odbierali. Z każdą kolejną próbą skontaktowania się ze swoim dzieckiem jej strach rósł. Postanowiła, że jeśli do wieczora nie uda się jej skontaktować z blondynem lub Vici, to jutro rano zamawia bilet i leci do Los Angeles.
**************
Leticia, jak i David okazali się wspaniałymi, pogodnymi dziećmi, które potrafiły nawet najbardziej zdołowaną osobę postawić na nogi. Dla Pauli, bliźniaki okazali się lekarstwem na wszystkie smutki. Rankiem, jak tylko się budziła, wpadali do jej pokoju i na dzień dobry całowali po czym wyciągali ją na śniadanie. A po posiłku od razu zapraszali ją do zabawy. I gdyby nie praca, mogłaby tak całe dnie z nimi spędzać. Dlatego z przykrością im odmawiała i szła do pracy, którą co prawda bardzo lubiła, jednak towarzystwo dzieci było o wiele lepsze. One sprawiały, że umiała spojrzeć na swoje życie w całkiem innym świetle. Owszem, nie będzie w nim Martina, ale dziecko, którego się spodziewała nie tylko da jej siłę żyć bez ukochanego, ale też zacząć wszystko od nowa. Dopóki jednak maluch jest w jej brzuszku, cały swój czas poświęcała pracy i zabawie z Leti i Davidem.
*********************
Właśnie podjeżdżał pod szpital, gdy ze środka wybiegła Victoria jak oparzona i wsiadła do taksówki. Nie mając możliwości dowiedzenia się, cóż takiego się stało, postanowił pojechać za siostrą i zobaczyć dokąd to tak się spieszyła. Taksówkarz musiał być wariatem, skoro miał gdzieś przepisy, bo nie dość, że jechał z ogromną prędkością, to łamał wszelkie napotkane po drodze przepisy. Widocznie wydarzyło się coś poważnego i Victoria dała taki rozkaz swojemu chwilowemu szoferowi. Miał ochotę zadzwonić do siostry i zapytać, co jest grane, ale za kierownicą pędząc jak szaleniec, nie było to ani bezpieczne, ani możliwe. Nie zostało mu nic, jak tylko uzbroić się w cierpliwość i zobaczyć dokąd go to śledztwo zaprowadzi. Jechał i jechał... Droga dłużyła się niemiłosiernie, a z każdym kilometrem jego strach wzrastał, nie wiedząc, co Vici zamierza zrobić i dokąd tak pędzi. Jedyne, co przychodziło mu do głowy to, to, że chodzi o Sofię. W innym przypadku siostra nie tylko, by go powiadomiła, ale też poprosiła o radę. A skoro sama postanowiła jechać w jakieś odległe miejsce, to widocznie Lorena odezwała się dużo wcześniej, niż on i policja przypuszczali, i Victoria, by ratować córkę zapomniała o wcześniejszych ustaleniach i pognała jej na ratunek.
***************
Całą drogę modliła się, by zdążyć na czas i opracowywała plan, jak wydostać dziecko ze szponów tej podłej kobiety tak, by żadnej z nich nic się nie stało. Niestety żaden plan nie dawał gwarancji powodzenia. Tak czy siak musiała zaryzykować i za wszelką cenę uratować swoją córkę. Na szczęście taksówkarz na którego trafiła, miał gdzieś zakazy policyjne i na jej prośbę nie tylko dodał gazu, ale też łamał prawo, by jak najszybciej dowieść ją na miejsce, jak tylko powiedziała mu, co się stało. Po kilku godzinach była na miejscu. Wysiadła jednak kilka metrów wcześniej od domku, zapłaciła za podwózkę i ruszyła w kierunku miejsca, gdzie Lorena przetrzymywała jej małą. Będąc już na podwórku, zobaczyła auto rywalki, dzięki czemu nabrała pewności, że Sofia doskonale naprowadziła ją na swój ślad. Podeszła po cichu do samochodu, by sprawdzić czy jest otwarty, na szczęście był. Przymknęła go i skradając się, skierowała się w stronę domu. W połowie drogi usłyszała jednak krzyk córki i zapominając o wcześniejszym planie, biegiem ruszyła do środka.
- Puść moją córkę, wariatko! - krzyknęła Vici, rzucając się z łapami na rywalkę, kiedy zobaczyła, że kobieta szarpie jej dziecko.
Lorena odwróciła się gwałtownie i czując wbijające się w jej szyję paznokcie Victorii, automatycznie uwolniła Sofię ze swoich szponów i zaczęła się szamotać. Dziewczynka chciała podbiec do matki i prosić, by przestała, ale ona nakazała jej wyjść i schować się w samochodzie Loreny. Chcąc, nie chcąc, dziecko posłuchało, a Lorena skorzystała z okazji, że ukochana Daniela na moment odwróciła swoją uwagę i wyrwała się z jej uścisku, popychając brunetkę na szafę.
- No, to teraz się z Tobą policzę i dołączysz do swojego ukochanego w piekle! - wrzasnęła złowrogo nienormalna kobieta, śmiając się z upadku Victorii.
Zakasała rękawy i z obłędem w oczach rzuciła się w jej kierunku, ale Vici była szybsza i przeturlała się na drugi koniec pokoju, zanim brunetka ją dopadła, przez co Lori zaliczyła glebę. Znowu mając przewagę nad swoim wrogiem, Victoria szybko unieruchomiła jej ręce i siadając na nią okrakiem, zaczęła bić ją po twarzy. Otwartymi dłońmi uderzała raz w jeden, raz w drugi policzek, aż pojawiły się na nich wyraźnie zaczerwienienia, a z kącika ust poleciała krew. Wtedy brunetka stała się bezlitosna i ścisnęła ręce w pięści, okładając nimi swoją rywalkę gdzie popadnie. W nos, w szczękę i znowu w policzki, po czym wstała i z całej siły kopnęła ją w żebra. Lorena zwinęła się z bólu, ale po chwili złapała oddech i zrobiła unik, kiedy ręka Victorii z oszałamiającą siłą próbowała uderzyć ją w brzuch. Kobiety zaczęły turlać się po podłodze, walcząc jak dwie lwice, a Lori z i tak już poturbowaną twarzą, poczuła jak dodatkowo paznokcie wroga, przesuwają się po jej policzkach, zostawiając na pamiątkę sporych rozmiarów szramy.W Lorenie zawrzała wściekłość i nagle odzyskała siły, chwytając Vici za kark i podduszając ją. Victoria czuła, że zaczyna brakować jej powietrza, szamotała się, próbując krzyczeć, ale na nic były jej wysiłki. Wariatka wzrokiem zlokalizowała nożyczki, leżące na stole, więc poluzowała nieco ręce na szyi rywalki, by sięgnąć po ów ostre narzędzie. Kiedy już je dosięgła, przystawiła Victorii do krtani.
- Koniec zabawy, złotko. – zaśmiała się gorzko, dodając na koniec. – Zdychaj, suko!
Nie zdążyła jednak zadać ciosu, gdyż ktoś złapał ją za nadgarstki wykręcił rękę.
- Jedyną suką, jaką tu widzę, jesteś Ty. - Usłyszała po chwili przy swoim uchu wściekły głos Martina.
Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia 15:52:41 28-09-14, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia 505 Debiutant
Dołączył: 08 Gru 2013 Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:58:43 26-10-14 Temat postu: |
|
|
Rozdzial fantastyczny ! :-)
Viki w koncu udalo sie znlezc Sofi :-) Lorena to wredna malpa !
Sorry za krotki kometarz ale na tablecie mi zle pisac.
Pozdrawiam :-) |
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia 505 Debiutant
Dołączył: 08 Gru 2013 Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:54:58 26-11-14 Temat postu: |
|
|
Kiedy dasz rozdział ?
Pozdrawiam Kasia |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|