Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Odzyskam cię... - EPILOG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:39:16 14-10-12    Temat postu:

To, oczywiście też przeczytałam już dawno, chyba nawet tego samego wieczora co "Grę...", ale... no, nie będę się powtarzać ;P
Diego i Diana po prostu mnie zachwycają. Skradli moje serce i chyba już tak zostanie. Nie miałabym nic przeciw gdybyś poświęciła im więcej czasu. Nie spodziewałam się, że Diana ma za sobą takie przeżycia. Dobrze, że zdecyowała się o wszystkim powiedzieć Diego, a on... on jak zwykle zachował się jak trzeba. Ideał, po prostu

A Livia i Jose? Niechże ona się wreszcie opamięta, bo Jose wiecznie czekał nie będzie. Czytając ostatnie zdanie miałam wrażenie, że już się poddał, ale w sumie się nie dziwię. I chyba wolałabym, żebyś mu jakąś inną kobietę znalazła ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:42:55 14-10-12    Temat postu:

Dzięki również tutaj za komentarz od Ciebie Aga
Co do Livii to myślę, że przyjdzie czas na to by się opamiętała. Nie mam chyba na tyle weny by tworzyć jakiś kolejny wątek dla Jose.
Poza tym to opowiadanie również mam skończone, więc pozostaje mi tylko wrzucić kolejny odcinek
A Diana i Diego ? Nie zawsze musi być tak kolorowo prawda? U nich też się coś jeszcze wydarzy Czy złego? zależy jak na to spojrzeć
Zapraszam

ODCINEK 21

- Miło spędziłam czas – powiedziała Livia chwilę po tym jak razem z Jose wyszli już od Dominga – dziękuję, że mnie tu zabrałeś – dodała i niepewnie spojrzała mu w oczy. Jose uśmiechnął się do niej w ten swój charakterystyczny swobodny sposób i wsunął dłonie w kieszenie spodni.
- Nie ma za co – odezwał się po chwili – cieszę się, że się jednak nie zanudziłaś – dodał z rozbawieniem. Livia pokręciła głową z uśmiechem na twarzy.
- To coś niesamowitego kiedy można poznać część Kuby, nie tylko zwiedzając jego ulice, kamienice czy też zabytkowe budowle – stwierdziła i założyła włosy za ucho – to robi każdy turysta. Ja miałam to szczęście, że mogłam zobaczyć Kubę oczami kogoś kto kocha ten kraj, żyje tu całe życie i szanuje swoją kulturę – wyznała i odwróciła wzrok by spojrzeć na mężczyznę który szedł u jej boku. Jose uśmiechnął się jedynie.
- Ja znam Kubę właśnie taką – odparł. Livia skinęła głową ze zrozumieniem.
- Pamiętasz co mi powiedziałeś kiedy tu przyjechaliśmy? – zapytała a kiedy Jose skinął głową i wbił w nią swoje błyszczące oczy, uśmiechnęła się – myślę, że zaczynam widzieć Kubę twoimi oczami i zakochuje się w tym miejscu coraz bardziej – wyznała. Jose uśmiechnął się i zapatrzył gdzieś przed siebie mrużąc oczy. Niespodziewanie chwycił Livię za dłoń. Kiedy uniosła na niego niepewny wzrok uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- Chcesz zakochać się w Kubie jeszcze bardziej? – zapytał a kiedy ze śmiechem skinęła głową pociągnął ją w stronę skąd dobiegała głośna muzyka. Pochyliła się nad jej uchem – to jedna z wielu imprez na kubańskiej plaży – wyjaśnił. Livia rozejrzała się dookoła obserwując wirujące w zmysłowym tańcu pary – wszystko zawsze odbywa się na Świerzym powietrzu a organizatorzy stawiając jedynie namioty dające schronienie przed niespodziewanym deszczem – wyjaśnił.
- Co oni tańczą? – zapytała unosząc wzrok na swojego towarzysza. Jose uśmiechnął się.
- Salsa, mambo. To co na Kubie jest największą rozrywką, najstarszym sposobem wyrażania siebie, ale również zmysłową grą kochanków – powiedział i mrugnął do niej z uśmiechem na twarzy. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć Jose pociągnął ją za sobą w stronę baru – napijesz się czegoś? – zapytał.
- Może canchanchara? – odpowiedziała. Jose uniósł znacząco brew.
- Widzę, że ci zasmakowała – odezwał się i uniósł dłoń wołając barmana.
- Chce się przekonać czy wszędzie jest tak samo wyśmienita jak ta którą przygotował Domingo – wyjaśniła. Jose uśmiechnął się ze zrozumieniem i kiedy barman podszedł do nich złożył zamówieniem. Livia przez ten czas obserwowała tańczących i bawiących się Kubańczyków, wśród których udało jej się dostrzec parę kilkoro turystów.
- Zatańczysz? – usłyszała tuż nad uchem aksamitny głos Jose. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i pokręciła głową.
- Przykro mi, ale ja się do tego zupełnie nie nadaje – powiedziała ze śmiechem. Jose nie dawał jednak za wygraną. Podszedł do niej bliżej i zajrzał w oczy.
- Nie może być aż tak źle – stwierdził łobuzersko się uśmiechając.
- Jest tragicznie Jose! – odparła z histerycznym śmiechem – ja naprawdę nie umiem tego tańczyć – wyjaśniła. Chłopak pokręcił głową i pochylił się tuż nad jej uchem.
- To cię nauczę – powiedział i spojrzał jej głęboko w oczy – zaufaj mi proszę – dodał jeszcze i kiedy chwycił ją za dłoń i pociągnął za sobą na parkiet już nie protestowała. Zatrzymał się wśród tłumu i odwrócił w jej stronę – spokojnie – uśmiechnął się widząc jej zdenerwowanie – to naprawdę nic trudnego – wyjaśnił i niepewnie wyciągnął dłonie kładąc je na jej biodrach. Uniósł wzrok czekając na jej reakcję, ale kiedy zrozumiał, że mu zaufała i poddała się całkowicie jedynie się uśmiechnął. Przyciągnął ją delikatnie do siebie tak, że stykali się biodrami. Livia niepewnie spojrzała mu w oczy a Jose przełknął ślinę – to urok tego tańca – wyjaśnił starając się przybrać obojętny ton. Livia skinęła głową i uśmiechnęła się łagodnie. Poczuła jak na jej policzek wypływa rumieniec, ale dopiero teraz do niej dotarło, że wcale nie czuje się źle i niekomfortowo w ramionach Jose. Spojrzała mu głęboko w oczy, a chłopak powoli przesunął dłońmi wzdłuż jej ciała. Objął ją ramieniem w pasie i wsunął kolano między jej nogi. Jeśli czuła się zakłopotana to szybko o tym zapomniała. Zmysłowa muzyka, gorąca atmosfera, alkohol i oczy które patrzyły na nią z taką intensywnością sprawiły, że zapomniała o jakichkolwiek wątpliwościach – obejmij mnie za szyję – poprosił. Livia bez słowa zrobiła co polecił. Uśmiechnął się do niej - a teraz zamknij oczy – powiedział. Kiedy Livia uniosła znacząco brew roześmiał się serdecznie patrząc gdzieś ponad jej głową – zaufaj mi – poprosił jeszcze. Livia przymknęła oczy i wtedy usłyszała ja Jose szepcze jej do ucha – a teraz wczuj się w muzykę i pozwól bym to ja cie prowadził – dodał jeszcze. Livia tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi. Jose bez słowa zaczął więc zmysłowy taniec dwóch ciał. Nawet jeśli nie zamierzał rozkoszować się bliskością Livii i powstrzymać grzeszne myśli, to nie było to łatwe. Cała atmosfera Kuby i ich ciała tak zmysłowo się o siebie ocierające sprawiały, że w jego głowie zaczęło szaleć milion myśli. Gdyby Livia słyszała choć jedną z nich pewnie źle by się to dla niego skończyło. Kiedy tańczyli a Jose taksował jej twarz intensywnym spojrzeniem, Livia otworzyła oczy. Wiedziała, że Jose a nią patrzy. Niemal czuła palące spojrzenie na swoim ciele. Choć starała sobie wmówić, że to co robią nie jest dobre, to kiedy patrzyła na niego przestawała się kontrolować. Uśmiechnęła się do niego promiennie. Jose chwycił ją za dłonie i zakręcił nią tak, że wylądowała w jego ramionach ustawiona tyłem. Jose pochylił się nad jej ramieniem rozkoszując się delikatnym zapachem jaki roztaczała wokół siebie jej skóra. Livia a tej samej chwili odwróciła głowę tak, że ich twarze dzieliło niemal kilka centymetrów. Spojrzała mu w oczy i nieświadomie rozchyliła wargi. Jose uniósł rękę i wierzchem dłoni przesunął po jej nagim ramieniu, przyprawiając ją o dreszcze. Kiedy dotarł do nadgarstka wsunął dłoń pod jej rękę kładąc ją na biodrze i przesuwając wzdłuż talii. Livia przymknęła oczy i oparła głowę o jego umięśniony tors. Jose uśmiechnął się do siebie i wczuwając się w rytm muzyki nadal tańczył z Livią, póki miał jeszcze taką okazję.

***
- Jesteś świetnym nauczycielem Jose – pochwaliła go Livia kiedy późnym wieczorem razem wrócili do pokoju hotelowego. Chłopak uśmiechnął się szeroko i spojrzał na nią.
- Miałem dobrą uczennicę – przyznał. Livia tylko uśmiechnęła się promiennie i nalała sobie wody do wysokiej szklanki. Podeszła do stołu i usiadła na nim patrząc smutnym wzrokiem w okno.
- Dawno już tak dobrze się nie bawiłam – przyznała i spojrzała na Jose. Chłopak oparł się ramieniem o ścianę i wyjrzał przez okno.
- Cieszę się, że mogłem się do tego przyczynić – odparł. Livia upiła łyk swojej wody i przez chwilę przyglądała się Jose w zamyśleniu. Kiedy chłopak powoli przeniósł na nią swój wzrok nie odwróciła głowy. Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę. W końcu Jose odepchnął się od ściany i podszedł do Livii. Dziewczyna spuściła wzrok i przygryzła dolną wargę. Nie sądziła, że kiedykolwiek jeszcze będzie się czuła w podobny sposób. Przecież jako mężatka miała za sobą chwilę kiedy zabiegali o siebie wzajemnie. Kiedy mężczyzna patrzył na nią jak na najcenniejszy skarb i tak jakby tylko ona naprawdę się liczyła na tym świecie. Jose w taki właśnie sposób patrzył na nią. Robił to tak, że jej samej miękły kolana za każdym razem. Jose stanął przed nią i ujął jej podbródek zmuszając by spojrzała mu w oczy.
- O czym myślisz? – zapytał i założył jej włosy za ucho w pieszczotliwym geście.
- Niczego już nie jestem pewna Jose – wyszeptała zrezygnowana. Chłopak uśmiechnął się delikatnie i ujął jej twarz w obje dłonie. Livia uniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Jose zerknął na jej rozchylone usta w później znów w oczy. Pochylił się i nosem czule trącił jej nos – Jose…..co my wyprawiamy? – wyszeptała.
- Nie wiem – odparł Jose i najdelikatniej jak potrafił musnął jej usta swoimi. Livia zadrżała i całkiem oszołomiona, dopiero po dłuższej chwili odwzajemniła pocałunek. Jose oderwał się od niej na kilka centymetrów i spojrzał w oczy. Była taka śliczna. Wplótł palce w jej długie gęste włosy i czekał. Nie wiedział na co właściwie, dopóki Livia nie chwyciła go za koszulę i przyciągnęła do siebie. Wpiła się gwałtownie w jego usta rozkoszując się jego bliskością. Jose nie pozostał jej dłużny. Wolną dłonią ujął jej udo i założył sobie na biodro. Przesunął dłońmi po jej ciele okrytym delikatnym materiałem sukienki. Livia niecierpliwymi palcami odnalazła guziki jego koszuli i pośpiesznie zaczęła je rozpinać, a kiedy trwało to zbyt długo szarpnęła mocno. W jednej chwili umięśniony tors Jose był w zasięgu jej ręki. Kiedy poczuła jego ciepłe ciało tak blisko siebie zadrżała i zapragnęła więcej. Jose dłońmi chwycił jej sweterek i jednym ruchem zsunął z jej ramion. Livia oplotła jego biodra nogami i zarzuciła ręce na szyję nadal całując. Jose bawił się z jej językiem. Drażnił podniebienie, badał każdy najmniejszy centymetr jej słodkich ust. Skubał, ssał i całował. Ujął ją za pośladki i uniósł kierując się w stronę sypialni. Włosy Livii opadły na ich twarze zasłaniając ich przed całym światem. Jose wiedział, że to co w tej chwili robi może się dla niego źle skończyć. Zapragnął kobiety, która już jest mężatką i z całych sił pragnie odzyskać męża. Jednak w tej chwili nic prócz Livii wijącej się w jego ramionach nie liczyło się dla niego. Oparł ją o ścianę i pocałował jeszcze goręcej niż wcześniej. Wiedział, że przepadł i nic nie mógł na to poradzić….

***
Następnego dnia Livię obudziło delikatne światło wdzierające się do sypialni. Otworzyła powoli oczy i zaczęło do niej docierać to co się stało wczoraj. Delikatnie odwróciła się i jej wzrok padł na śpiącego obok Jose. Zakryła dłonią oczy i stłumiła szloch, który wyrywał się jej z gardła. Powoli podniosła się i usiadła na łóżku zakrywając swoje nagie ciało prześcieradłem. Opuściła stopy na drewnianą podłogę i przeczesała włosy palcami. Miała cholerny mętlik w głowie. Mogła się oszukiwać, albo starać się zapomnieć, ale nie była w stanie. W całym swoim życiu nigdy nie poczuła się tak jak wczoraj w ramionach Jose. Dał jej rozkosz jakiej nigdy nie doświadczyła. Z własnym mężem nie było jej tak dobrze jak z Ramirezem. Uśmiechnęła się do siebie przez łzy. Musiała to przyznać, Jose był wspaniałym mężczyzną. Takim o którym marzy każda kobieta. Nie był jej obojętny. To wiedziała. Ale wiedziała również, że jest mężatką i jeszcze wczoraj jej planem było odzyskanie męża. A teraz? A teraz sama nie wiedziała co właściwie powinna zrobić ze swoim życiem. Z Marcosem i z Jose, który spał teraz w jej łóżku. Na wspomnienie tego co wyrabiali w nocy, zrobiło jej się gorąco. Zdała sobie sprawę, że być może przez większość swojego życia oszukiwała samą siebie. Może razem z Marcosem starali się na siłę stworzyć szczęśliwe małżeństwo, tylko, że Marcos jako pierwszy zrozumiał swój błąd. Jej samej potrzebny był wstrząs w postaci wczorajszej nocy by zaczęła się zastanawiać nad swoim życiem. Nad bałaganem jaki powstał na jej własne życzenie. Musiała to wszystko poukładać. Przede wszystkim była mężatką i o tym teraz musiała myśleć.
Z rozmyślań wyrwał ją pocałunek jaki Jose złożył na jej nagim ramieniu. Uśmiechnęła się do siebie delikatnie kiedy dreszcz przeszył jej ciało. Przymknęła oczy i zrozumiała, że wpakowała w cały ten bałagan Bogu ducha winnego Jose. Chłopaka który w tej chwili stał się jej bliższy niż jej własny mąż.
- Livia? – wyszeptał zaniepokojony tym, że nie odezwała się ani słowem. Dziewczyna wstała starając się zebrać myśli. Spojrzała na niego zbolałym wzrokiem.
- Jose….ja… - zaczęła, ale żadne słowo nie chciało jej przejść przez gardło. Chłopak pokręcił głową i usiadł schylając się po swoją bieliznę.
- Nie mów tego Livia – poprosił cicho. Dziewczyna spojrzała mu w oczy kiedy wstał i uniósł wzrok.
- Jose musisz zrozumieć, że jestem mężatką i…..- powiedziała cicho. Jose skinął głową.
- Rozumiem – odparł a na jego twarzy pojawił się grymas bólu – nie wiem czego właściwie się spodziewałem – dodał szczerze patrząc jej w oczy. Livia przeczesała włosy palcami.
- Jose to co się wydarzyło…..
- Było błędem tak? – odpowiedział za nią a jego oczy zaszły mgłą. Zaśmiał się histerycznie i potarł twarz dłońmi. Livia pokręciła głową.
- Było czymś najcudowniejszym co mi się przytrafiło w moim życiu – powiedziała szczerze. Jose uniósł niepewnie wzrok jakby szukając potwierdzenia tego co przed chwilą usłyszał. Podszedł do niej powoli – ale jestem mężatką i przede wszystkim powinnam rozwiązać tę sprawę – powiedziała. Jose ujął jej twarz w obje dłonie i głęboko zajrzał w oczy.
- A jeśli Marcos jednak będzie chciał do ciebie wrócić? – zapytał wyczekując odpowiedzi. Poczuł jak serce wali mu w piersi. Livia uniosła wzrok a samotna łza spłynęła jej po policzku. Nie była w stanie wypowiedzieć słowa. Nie wiedziała co właściwie powinna mu powiedzieć. Nie chciała dawać mu nadziei. Nie miała do tego prawa. Musiała uporządkować swoje życie. To w tej chwili było najważniejsze. Jose przymknął zmęczone oczy i pochylił się składając na jej ustach delikatny i czuły pocałunek. Oderwał się od niej i po raz ostatni patrząc jej w oczy wyszedł z sypialni zasuwając za sobą drzwi. Livia patrzyła jak znika za oszklonymi drzwiami. Oparła się o ścianę i dłonią zakryła usta kiedy cichy szloch wyrwał jej się z ust. Osunęła się po ścianie i opadła na podłogę. Wszystko potoczyło się nie tak jak powinno. Przyjechała tu zdeterminowana ze stanowczo postawionym celem odzyskania męża, a okazuje się, że Jose, który miał jej pomóc stał się dla niej kimś więcej. Kimś kim wcale nie powinien się stać. Kochankiem. Co za ironia. A sama chciała walczyć z kochanką męża. To wszystko nie miało sensu. Tylko jak to wszystko teraz poskładać z powrotem do kupy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:19:24 14-10-12    Temat postu:

Livia i jej rozterki ... już myślałam, że po takiej gorącej nocy przejrzy na oczy, a tu się jednak okazuje, że nie do końca... Domyślalam się, że już raczej nie będzie nowych wątków, ale i tak wolałabym inną kobietę dla Jose, zniosłabym już nawet w tej roli kochankę męża Livii ;P
A w ogóle to muszę Ci powiedzieć, że pierwsza scena z tańcem po prostu mnie urzekła! Bez trudu wyobraziłam sobie to wszystko i sama zapragnęłam znaleźć się na miejscu Livii ;D Uwielbiam latynoską muzykę, salsę, mabo i wszystko co z tym związane. Dziękuję za tę scenę :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:46:04 14-10-12    Temat postu:

Ależ nie ma za co cieszę się, że scena się podobała. Bałam się, że może nie wyjść taka jaką bym chciała by była, ale chyba nie jest tak źle
Jeśli chodzi o Livię .... hmm..... myślę, że ona właśnie przejrzała na oczy. Teraz jednak ma problem, który musi rozwiązać zanim zrobi ze swoim życie cokolwiek innego

Dzięki, że zajrzałaś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:58:21 14-10-12    Temat postu:

Ależ jest! A Twoje obawy zupełnie nieuzasadnione bo wyszło naprawdę świetnie. Ja w każdym razie jestem zachwycona
I nie ma opcji, bym do Ciebie nie zaglądała. Prędzej czy później, a czasem później niż tylko później, ale zawsze kiedyś dotrę, także nie myśl sobie, że się mnie tak łatwo pozbędziesz ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:08:52 14-10-12    Temat postu:

To mnie pozostaje tylko się cieszyć i dziękuję za miłe słowa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:38:35 15-10-12    Temat postu:

No i czas najwyższy - teraz zapraszam już na przedostatni odcinek

ODCINEK 22

Diana od przeszło kilkunastu minut wpatrywała się w śpiącego u jej boku Diego. Był facetem z jej snów. Marzeniem, które kiedy się tego najmniej spodziewała ziścił się. Uśmiechnęła się do siebie. Odkąd rozstała się z Pedro w głębi duszy marzyła o tym, żeby poznać mężczyznę, który kochał by zarówno ją jak i jej syna. Mężczyznę przy którym czułaby się bezpieczna, taki któremu mogłaby opowiedzieć tragiczną historię swojego życia i który nie ucieknie w popłochu. Diego Tapia taki właśnie był. Kochał ją mimo wszystko. Dawał poczucie bezpieczeństwa. Szanował ją i wspierał. A co najważniejsze stał się dla jej syna opiekunem. Za to była mu wdzięczna najbardziej. I jeśli nie zakochałaby się w nim ze względu na to jak traktuje ją to na pewno zadurzyłaby w nim po uszy widząc jak odnosi się do jej syna. Wyciągnęła dłoń i wierzchem dłoni przesunęła po jego policzku, który pokrywał dwudniowy zarost. Uśmiechnęła się i bardzo powoli wstała. Zarzuciła na siebie jego koszulę i ruszyła do kuchni. Była tak szczęśliwa, że musiała dać upust swojej radości. Weszła do pomieszczenia i rozejrzała się dookoła. Chciała przepysznym śniadaniem rozpocząć pierwszy wspólnie spędzony ranek. To dobry początek ich wspaniałego związku. W to nie wątpiła. Była gotowa zrobić wszystko by się im udało. Zajrzała do lodówki i przygryzła policzek od środka zastanawiając się co przygotować. Po chwili chwyciła paprykę, pomidory i jajka. Schyliła się do jednej z dolnych szafek w poszukiwaniu patelni. Nalała na nią odrobinę oleju i postawiła na niewielkim ogniu. Umyła pomidory i paprykę, po czym sięgnęła po deskę do krojenia i zajęła się krojeniem warzyw w nieduże plasterki. Wrzuciła wszystko na patelnię, a kiedy delikatnie się zarumieniło wrzuciła jajka i cały czas mieszając zaczekała aż jajecznica się zetnie.
- Ładnie to tak buszować mi po kuchni? – usłyszała za sobą zmysłowy głos Diego. Odwróciła się z promiennym uśmiechem. Stał oparty o framugę w szerokich spodniach do spania i białej bokserce. Włosy miał w lekkim nieładzie.
- Mam nadzieję, że mi wybaczysz – zażartowała i wróciła do mieszania jajecznicy.
- Jeśli smakuje tak jak pachnie, to mogę się zastanowić – wymruczał jej do ucha i objął ją ramionami w tali. Ukrył twarz w jej jedwabistych włosach rozkoszując się jej zapachem. Diana uśmiechnęła się do siebie i wyłączyła kuchenkę odstawiając patelnię na inny palnik.
- Chce tak spędzać każdy wolny od pracy ranek kochanie – wyszeptał jej do ucha. Diana odwróciła się do niego przodem i spojrzała mu w oczy.
- Jesteś tego pewien? – zapytała. Diego uśmiechnął się łobuzersko i ujął jej policzek w dłoń.
- Całkowicie – odparł – wiem czego chce – dodał pewny siebie. Diana uśmiechnęła się po czym wspięła się na palce i pocałowała go delikatnie w usta. Diego ujął jej twarz w dłonie i pogłębił pocałunek oddając w tę pieszczotę wszystko co czuł do Diany. Chciał by wiedziała jak mocno ją kocha – wiem jak wyglądało twoje życie Diano – powiedział po chwili kiedy się od siebie oderwali. W zamyśleniu założył jej włosy za ucho – wiem co przeszłaś i obiecuję ci, że uczynię wszystko aby teraz było lepsze. Zrobię wszystko byśmy byli szczęśliwi. Ty, ja i Oti – uśmiechnął się. Diana zarzuciła mu ręce na szyję i mocno się do niego przytuliła. Diego objął ją szczelnie ramionami dając to czego potrzebowała. Bezpieczeństwo i spokój.

***
Odkąd Livia i Jose zaminili kilka słów tego ranka już się nie widzieli. Zanim Livia wyszła z sypialni usłyszała tylko szczęk zamykanych drzwi pokoju. Od rana nie wiedziała więc Jose. Nie wiedziała gdzie poszedł i co robi. Z jednej strony miała czas na przemyślenie paru spraw. Z drugiej nie było to wcale takie proste kiedy jej myśli zaprzątał Jose i jego dotyk. Do tej pory czuła jego dłonie na swoim ciele. Poczuła jak wypaliły ślad na jej skórze. Czuła jego zapach, słyszała jak szepcze do niej czułe słowa. Widziała jego błyszczące oczy wpatrzone w nią jak w coś najwspanialszego. Może zachowywała się jak zagubiona i zakochana nastolatka, ale nie mogła nic na to poradzić. Jose wrył się w jej życie wcale się o to nie prosząc. Nie chciała bardziej go komplikować. Chciała zrobić wszystko by odzyskać męża, ale jak widać to co do tej pory wydawało jej się ważne, straciło na znaczeniu kiedy tylko Jose ją pocałował. Pokręciła głową i ostatni raz zerknęła w lusterko. Wyszła z pokoju i skierowała się windą na dół do baru. Nie spodziewała się trwającej w najlepsze zabawy hotelowej na czele ze wszystkimi gośćmi. Pokręciła głową i westchnęła po czym zaczęła przeciskać się pomiędzy zgromadzonymi w stronę baru. Kiedy do niego dotarła dostrzegła siedzącego tam samotnie Marcosa. Rozejrzała się dookoła, ale nigdzie nie było wolnego miejsca. Odetchnęła głęboko i ruszyła przed siebie siadając obok niego.
- Dobry wieczór – odezwała się. Marcos odwrócił głowę i uśmiechnął się do niej blado.
- Miło cie widzieć – odparł. Livia uniosła znacząco brew niedowierzając w słowa męża. Zaśmiał się na ten widok i przechyli swoje whisky do końca. Livia skinęła na barmana, a kiedy podszedł zamówiła dla siebie sok. Nie miała dziś ochoty na picie alkoholu. Po wczorajszej eskapadzie do Domingo, a później do baru na plaży miała zdecydowanie dość trunków. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie wczorajszego wieczora.
- Wyglądasz inaczej – przyznał Marcos i skinął głową kiedy barman bez słowa postawił przed nim kolejną szklaneczkę wypełnioną whiskey.
- Co masz na myśli? – zapytała i upiła łyk soku. Marcos odwrócił wzrok i spojrzał na nią błyszczącymi oczami.
- To zasługa tego faceta z którym się całowałaś nad basenem? – zapytał. Livia zmarszczyła brwi i spojrzała przed siebie.
- To już chyba nie jest twoja sprawa, czyż nie? – zapytała ale bez cienia wyrzutu. Marcos skinął głową i wbił wzrok w bursztynowy płyn stojący przed nim.
- Nie pamiętam byś przy mnie wyglądała w taki sposób – przyznał i spojrzał jej w oczy ze smutkiem. Livia patrzyła na niego analizując jego słowa. Spuściła wzrok i przesunęła palcem po brzegu szklanki.
- Jak widać wiele spraw w naszym małżeństwie nie wyglądało tak jak powinno – przyznała i rozejrzała się dookoła. Nie wiedziała czego właściwie szukała, ale kiedy jej wzrok padł na Jose rozmawiającego i śmiejącego się z Rebecą, coś zakuło ją w sercu. Przełknęła głośno ślinę a spojrzenia jej i Jose skrzyżowały się na moment. Widziała jak jego oczy błysnęły kiedy dostrzegł, że obok niej siedzi Marcos. Zacisnął szczęki aż mięsień na policzku zaczął mu drgać. Odwróciła wzrok starając się uspokoić rozszalałe serce. Tak była zazdrosna. Czy tego chciała czy nie, tak właśnie było. A widok Jose i kochanki męża, był chyba najgorszym jaki mogła zobaczyć. Okazywało się, że jedna kobieta była w stanie odebrać jej dwóch mężczyzn na których jej zależało. Ale nie potrafiła być wściekła na tą dziewczynę. Sądziła, że jej nienawidzi, ale to nie była prawda. Przeczesała włosy palcami i upiła łyk soku, który zamówiła. Marcos widząc zmieszanie żony obejrzał się za siebie i nagle poczuł się jakby dostał obuchem w głowę. Zacisnął pięści wściekły na to co zobaczył. Livia zerknęła za jego spojrzeniem i nagle zrozumiała dlaczego Marcos tak się wściekł. Rebeca tańczyła z Jose salsę i co więcej dobrze się bawiła. A przynajmniej starała się. Marcos zaklął siarczyście i wychylił prawie całą szklaneczkę z whisky po czym niezdarnie chciał zejść ze stołka i ruszyć w ich kierunku. Nagle poczuł jak dłoń Livii chwyta go za ramię.
- Nie rób tego Marcos – poprosiła. Przeniósł na nią wzrok nie rozumiejąc zupełnie jej zachowania – jeżeli zrobisz jej scenę zazdrości tylko pogorszysz sprawę – powiedziała szczerze. Marcos spojrzał na Rebecę ostatni raz. Ich spojrzenie skrzyżowały się. Dziewczyna pokręciła wściekła głową i ze łzami w oczach wybiegła z baru. Za nią ruszył Jose – daj jej chwilę czasu i porozmawiaj z nią szczerze – powiedziała Livia. Marcos spojrzał na żonę starając się zrozumieć.
- Dlaczego to robisz? – zapytał ze smutkiem w oczach. Livia spuściła wzrok i uśmiechnęła się do siebie z goryczą.
- Bo wszystko potoczyło się nie tak jak byśmy tego chcieli – powiedziała patrząc mu w oczy – nie czas na to by komplikować to jeszcze bardziej – dodała i kładąc mu dłoń na ramieniu zsunęła się ze stołka. Włożyła banknot pod szklankę i bez słowa wyszła z baru.

***
- Jose? – Livia weszła do pokoju hotelowego i cicho zamknęła drzwi. Rozejrzała się dookoła i jej wzrok padł na Ramireza, który siedział na kanapie pochylony do przodu i łokciami wspierający się o kolana. Później dostrzegła spakowaną torbę leżącą u jego stóp. Zmarszczyła brwi. Jose uniósł zmęczony wzrok i wstał.
- Wracam do domu – poinformował i wsunął dłonie w kieszenie spodni. Livia odwróciła wzrok i przygryzła policzek do środka powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
- Dlaczego dzisiaj? – zapytała cicho i przeniosła na niego swój zaszklony wzrok.
- Tak będzie lepiej dla nad obojga – wyznał. Livia skinęła jedynie głową ze zrozumieniem - być może sprawy zaszły trochę za daleko – dodał jeszcze. Livia przeniosła na niego wzrok – nie chciałem skomplikować ci życia – wyznał i po raz pierwszy spojrzał jej w oczy – zapragnąłem czegoś, czego nie powinienem chcieć – powiedział. Livia pokręciła głową i przeczesała włosy palcami.
- Niczego nie żałuję Jose – powiedziała szczerze. Jose uśmiechnął się blado i podszedł do niej powoli.
- Ja również nie – odparł i ujął jej twarz w obje dłonie patrząc uważnie w oczy – nie sądziłem, że jeśli wyjadę tu z tobą to beznadziejnie się w tobie zakocham – wyznał – a tak się stało. Zakochałem się w kobiecie, która w tej chwili należy do innego i być może nigdy nie będzie moja – powiedział i zerknął na jej rozchylone usta – nie chcę być dla ciebie kochankiem Livia, ale nie chcę też niczego na tobie wymuszać – powiedział i wierzchem dłoni pogładził jej policzek – sama musisz podjąć decyzję czego tak naprawdę chcesz – dodał i zajrzał jej w oczy. Odsunął się powoli robiąc krok do tyłu, po czym opuścił dłonie wsuwając je na powrót do kieszeni spodni – nie wykonałem swojego zadania – podjął po chwili surowym tonem – nie potrafiłem skrzywdzić Rebeci. Ona naprawdę kocha twojego męża, a ja chyba w ogóle nie powinienem się do tego mieszać – dodał z niesmakiem – nie jesteś mi nic winna i niech tak pozostanie – powiedział i pochylił się chwytając swoją torbę w dłoń. Uśmiechnął się blado i wymijając Livię ruszył do drzwi. Dziewczyna objęła się ramionami i stała jak wmurowana, nie była w stanie się ruszyć. Samotna łza spłynęła jej po policzku. Nagle poczuła jak Jose chwyta ją za ramię i odwraca w swoją stronę. Zanim zdążyła zareagować chwycił ją za kark i przyciągnął do siebie całując namiętnie. Był gwałtowny i zaborczy. Całował namiętnie i gorąco. Tak jak tego pragnęła. Tak jak jeszcze żaden mężczyzna. Powoli, trwające wieki sekundy odsunął się od niej i po raz ostatni spojrzał jej w oczy. Wycofał się szybkim krokiem i chwytając swoją torbę opuścił pokój zamykając za sobą cicho drzwi.

***
- Jak było u Toma, kochanie? – zapytała Diana uśmiechając się do syna.
- Fajnie – odparł Oti z uśmiechem na twarzy. Oparł się łokciami o blat w kuchni i spojrzał na mamę – Tom dostał na urodziny od rodziców nową grę i trochę pograliśmy razem. Później zjedliśmy kolację i mama Toma pozwoliła nam obejrzeć nową część Spider-Mana – dodał uśmiechając się. Diana kiwnęła głową z aprobatą – później poszliśmy spać, ale tak naprawdę do późna opowiadaliśmy sobie śmieszne historie – zachichotał.
- Widzę w taki razie, że wypad się udał – powiedziała Diana i pochyliła się by pocałować syna w czoło.
- A ty co robiłaś mamo? – zapytał. A kiedy Diana uśmiechnęła się pod nosem przekrzywił głowę i uważniej jej się przyjrzał.
- Spotkałam się z Diego – przyznała i spojrzała na syna. Uśmiechnął się szeroko.
- To dobrze – odparł. Diana oparła się łokciami o blat i przyjrzała się synowi.
- Dlaczego tak uważasz? – zapytała.
- Bo Diego cie lubi – powiedział pewny siebie. Diana spuściła wzrok i zaśmiała się delikatnie – powiedział mi to – dodał jeszcze. Diana uniosła wzrok i zmarszczyła brwi.
- Jak to ci powiedział? Kiedy? – zapytała rozbawiona. Oti wzruszył ramionami.
- To taka nasza tajemnica – powiedział poważnie.
- Ach tak – Diana zachichotała.
- Weźmiecie ślub mamo? – zapytał patrząc na nią badawczo. Diana spoważniała i obeszła blat kuchenny podchodząc do kanapy. Usiadła i poklepała miejsce obok siebie.
- Chodź do mnie – poprosiła. Oti posłusznie zeskoczył ze stołka barowego i podszedł do kanapy - Chciałbyś? – zapytała starając się ze wszystkich sił by jej głos nie drżał. Oti przygryzł policzek od środka zastanawiając się przez chwilę, po czym skinął głową.
- Tak. Diego jest dla ciebie dobry. Lubi cie i lubi się ze mną bawić. Poza tym zaczęłaś się częściej uśmiechać kiedy Diego jest z nami – zauważył słusznie. Diana skinęła głową i założyła włosy za ucho.
- Być może kiedyś wyjdę za Diego, ale zanim to nastąpi musimy się wszyscy lepiej poznać – wyjaśniła głaszcząc syna po głowie.
- To znaczy, że Diego z nami zamieszka? – zapytał. Diana roześmiała się serdecznie.
- Nie wiem – odparła – ale jeśli będzie miało to nastąpić obiecuję, że porozmawiamy o tym z tobą, zgoda? – zapytała, a kiedy syn skinął głową uśmiechnęła się i pocałowała go w czoło. W tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi – pójdę otworzyć – zakomunikowała Diana i z uśmiechem na twarzy podeszła do drzwi. Kiedy je uchyliła uśmiech zgasł z jej ust.
- Witaj skarbie – usłyszała tak doskonale jej znany i znienawidzony głos Pedra. Natychmiast chciała zatrzasnąć drzwi, ale Pedro był szybszy. Wsunął stopę w ciężkim bucie pomiędzy framugę a drzwi uniemożliwiając jej jakiekolwiek działanie.
Czego chcesz? – warknęła...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:59:27 15-10-12    Temat postu:

Ale pędzisz z tymi odcinkami
Nadal nie jestem przekonana do Livii, jakaś taka mało konkretna i nieporadna mi się wydaje, jakby sama do końca nie wiedziała czego chce
A Diana i Diego... przedostatni odcinek a Ty tu Pedra sprowadzasz? Przypuszczałam, że może się kiedyś pojawić, ale teraz? I po co? Zemścić się? Bo z relacji Diany, to nie wygląda mi on na kogoś, kto przejdzie do porządku dziennego nad tym, że jego kobieta nie dość, że wpakowała go za kratki, to jeszcze śmiała znaleźć sobie innego. No, ale może i tu mnie zaskoczysz, więc czekam z niecierpliwością na ostatni
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:19:14 15-10-12    Temat postu:

A no sprowadzam ale to chyba tylko po to, żeby do końca wyjaśnić sytuację z nim związaną
A Livia ? może faktycznie jest nieporadna i w sumie to jedna z jej cech charakterystycznych, ale uwierz mi, że w ostatnim odcinku doskonale będzie wiedziała co zrobić dalej ze swoim życiem

Dzięki, że wpadłaś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:38:42 15-10-12    Temat postu:

Na to liczę, bo póki co jakoś mnie ta kobieta nie przekonuje
I mam nadzieję, że Pedro tu niczego nie zepsuje, bo to by było niewybaczalne a przecież nie jesteś taka podła, prawda?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mina107
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 3548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:53:44 15-10-12    Temat postu:

Eh... i jak ja mam nie mieć problemów z bezsennością?
Końcówka a ty nam sprowadzasz Pedro. Liczę że nagle pojawi się Diego i doprowadzi Pedra do porządku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:34:48 15-10-12    Temat postu:

Wiedziałam, że ten Pedro namiesza Wam w głowach
Czy nie jestem podła? To pozostawiam już do Waszej oceny w końcowym odcinku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:02:07 15-10-12    Temat postu:

Pedro nie może zbyt wiele namieszać skoro to już prawie koniec. Może faktycznie pojawi się Diego i pokaże mu gdzie jego miejsce? Zobaczymy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:49:11 15-10-12    Temat postu:

W takim razie trochę się poznęcam i potrzymam Was w niepewności
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:53:24 19-10-12    Temat postu:

ODCINEK 23 OSTATNI

- Witaj skarbie – usłyszała tak doskonale jej znany i znienawidzony głos Pedra. Natychmiast chciała zatrzasnąć drzwi, ale Pedro był szybszy. Wsunął stopę w ciężkim bucie pomiędzy framugę a drzwi uniemożliwiając jej jakiekolwiek działanie.
- Czego chcesz? – warknęła. Pedro uśmiechnął się cwano i oparł się ramieniem o futrynę tuż nad swoją głową. Zmierzył ją od stóp do głowy a później spojrzał w oczy.
- Wypiękniałaś przez te wszystkie lata – zauważył. Diana odwróciła wzrok a na jej ustach pojawił się grymas obrzydzenia.
- Nie masz prawa tu przychodzić, masz zakaz…. – zaczęła, ale Pedro uderzył dłonią w futrynę aż drgnęła.
- Nikt mi nie zabroni spotykać się z własnym synem – warknął patrząc na nią błyszczącym spojrzeniem – wyjęłaś mi z życia sześć lat. Mój syn nawet nie wie jak wyglądam – powiedział przez zęby.
- I na tym poprzestańmy – odparła a jej oczy ciskały piorunami.
- To się okaże – prychnął i jednym ruchem ręki otworzył drzwi na oścież – Octavio synku! – zawołał i wszedł do mieszkania nie przejmując się niczym. Diana nerwowo rozejrzała się dookoła i dostrzegła, że jej syn zdążył się schować.
- Octavia nie ma w domu – powiedziała odważnie i modliła się w duchu, żeby to wystarczyło by pozbyć się Pedra z domu.
- To na niego zaczekam – powiedziała z kpiącym uśmieszkiem i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Poklepał miejsce obok siebie i mrugnął do niej – usiądź obok mnie, powspominamy sobie trochę.
- Nie mamy czego – odparła i sięgnęła po telefon – wynoś się, bo inaczej zadzwonię po policję – ostrzegła. Pedro gwałtownie wstał i w mgnieniu oka znalazł się przy niej. Chwycił telefon i roztrzaskał go o ścianę.
- Już raz wsadziłaś mnie za kratki – warknął – drugi raz ci się to nie uda – powiedział przyciskając ją swoim ciałem do ściany. Przesunął palcem po jej policzku patrząc wygłodniałym wzrokiem na ciało – nie zmuszaj mnie bym wyrządził ci krzywdę – odparł. Diana odepchnęła go i spojrzała mu odważnie w oczy.
- Już chyba większej nie możesz Pedro – warknęła – wyjdź stąd dobrze ci radzę – mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem i chwycił ją za kark przyciągając do swojego twardego ciała.
- Tak przyjmujesz męża po latach nieobecności? – zapytał przesuwając dłonią po jej udzie. Diana szarpnęła się, ale to spowodowało, że pchnął ją mocniej na ścianę. Skrzywiła się z bólu – i po co się rzucasz? – zapytał – przecież to nie jest potrzebne – powiedział i przesunął dłonią po jej piersi zakrytej delikatnym materiałem – zawsze byłaś piękna Diano, ale teraz…..
- Nie dotykaj mnie – warknęła i nie zastanawiając się dłużej odepchnęła go i uderzyła w twarz. Być może nie powinna była tego robić, ale postanowiła, że nigdy więcej nie da się skrzywdzić bez walki. Pedro spojrzał na nią płonącymi oczami i zanim zdążyła zareagować uderzył ją wierzchem dłoni w twarz, a później pchnął z powrotem na ścianę. Uniósł jej twarz ku sobie i kciukiem otarł zakrwawioną wargę.
- Przez te lata wyrosły ci pazurki kochanie – stwierdził mrucząc jej do ucha – tym lepiej. Może być ciekawie – odparł i pochylił głowę całując jej szyję. Diana starała się wyrwać, ale był od niej silniejszy. Przez chwilę w jej głowie pojawiła się myśl, że koszmar sprzed lat znów może się powtórzyć, ale zniknęła kiedy dostrzegła Otiego cicho wychodzącego z szafy. Ręką dała mu znak by uciekał, ale traf chciał, że Pedro usłyszał za sobą hałas. Jego palący wzrok padł na chłopca.
- Oti uciekaj! – krzyknęła Diana i chłopiec nie zastanawiając się dłużej rzucił się biegiem do wyjścia. Pedro przeniósł swój wzrok na Dianę.
- I do tego zaczęłaś kłamać – warknął.
- Nie dostaniesz w swoje łapska mojego syna Pedro. Nigdy – wysyczała przez zęby patrząc mu odważnie w oczy i to był błąd, bo po raz kolejny tego dnia poczuła jego rękę na swojej twarzy. Miała tylko nadzieję, że Otiemu udało się uciec.

***
Diana od pół godziny chodziła niespokojnie z kąta w kąt. Po tym jak Octavio uciekł z domu, do mieszkania zapukał sąsiad, żeby zapytać, czy ma prąd. Traf chciał, że przyszedł w tym momencie, bo w innym przypadku Diana skończyła by dużo gorzej. Pedro przestraszył się mężczyzny, który posturą i wzrostem niemal mu dorównywał. Uciekł zanim tamten zdążył cokolwiek zrobić. Diana obiecała, że zadzwoni na policję i złoży zawiadomienie, ale w tej chwili najważniejsze było dla niej odnalezienie dziecka. Kiedy miała wychodzić by go poszukać zadzwonił Diego i oznajmił, że Oti przestraszony trafił do niego do szpitala. Diana dziękowała Bogu, za to, że jej syn znał drogę do szpitala i że Diego miał akurat dzisiaj dyżur. Obiecał, że przyjedzie do niej tak szybko jak to tylko możliwe. W tej chwili z rozmyślań wyrwało Dianę pukanie do drzwi. Ruszyła biegiem i otworzyła je z rozmachem. Kiedy tylko zobaczyła Diega od razu wpadła mu w ramiona. Objął ją szczelnie i trzymał tak długo aż udało jej się uspokoić. Wszedł z nią do mieszkania i zamknął za sobą drzwi.
- Gdzie jest Oti? – zapytała z niepokojem na twarzy.
- Spokojnie – powiedział Diego i ujął jej policzek w dłoń – zawiozłem go do Toma. Będzie tam bezpieczny. Nie wiedziałem co tu zastanę i lepiej dla niego jeśli by tego nie widział – powiedział uważnie jej się przyglądając. Diana skinęła głową i obejmując się ramionami weszła do salonu. Oparła się o blat i odetchnęła głęboko.
- Co się tu właściwie stało? – zapytał – Oti był bardzo przestraszony. Powiedział coś o jakimś mężczyźnie, który chciał cię skrzywdzić – dodał. Diana przymknęła powieki i całkowicie opuszczona z sił osunęła się na ziemię. Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać, tak jakby dopiero teraz zaczęło do niej docierać co się stało i jak to się mogło skończyć. Koszmar sprzed lat wrócił do niej ze zdwojoną siłą. Diego kucnął przed nią i ujął jej podbródek zmuszając by na niego spojrzała. Dopiero teraz dostrzegł na jej twarzy ślady po uderzeniu. Spojrzał jej w oczy i zacisnął szczęki aż mięsień na twarzy zaczął mu drgać.
- Diana? – ponaglił. Dziewczyna ujęła jego dłoń w swoją i spuściła wzrok.
- Pamiętasz nasze spotkanie w kawiarni? – zapytała i uniosła niepewnie wzrok. Kiedy skinął w milczeniu odetchnęła głęboko – dzwonił adwokat, który przed laty prowadził moją sprawę i powiedział, że Pedro warunkowo wyszedł z więzienia – wyjaśniła – najgorsze było jednak to, że kiedy wyszedł zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Nikt nie wiedział, gdzie jest ani z kim. – wyznała. Diego milczał wpatrując się w nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy – zapewnił mnie, że Pedro nie odważy się pojawić u mnie, bo ma zakaz zbliżania się i jeśli tylko sąd się o tym dowie znów pójdzie siedzieć. Okazało się jednak, że Pedro wcale się tego nie boi. Przyszedł tu dzisiaj. Zaczął…… - zawiesiła na chwilę głos – obłapiać mnie, głupio się cieszyć i grozić. Powiedział, że chce poznać syna – powiedziała i przymknęła oczy pocierając dłonią czoło – na szczęście Oti się schował i w odpowiednim momencie uciekł. A ja……. – zaśmiała się histerycznie – a mnie znów się oberwało – dodała ciszej.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytał Diego. Diana uniosła wzrok i spojrzała mu w oczy – zostałbym z tobą. Przecież nie pozwoliłbym żeby tu dzisiaj przyszedł i cie skrzywdził.
- Wiem – wyszeptała Diana.
- Więc dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – zapytał z bólem w głosie. Diana uniosła wzrok a łzy niczym grochy popłynęły jej po policzkach.
- Nie wiem – wyszlochała – nie wiem Diego. Bałam się…….. – głos jej się załamał. Zakryła dłonią usta – przepraszam – wyszeptała i spojrzała mu w oczy.
- Diana…. – wyszeptał i przygarnął ją do siebie tuląc mocno w ramionach – wiesz, że możesz mi zaufać. Wiesz, że kocham cie najmocniej na świecie i chce byś czuła się bezpieczna, ale nie będę mógł tego zrobić jeśli mi nie mówisz o niczym – powiedział spokojnym tonem. Diana wtuliła się w niego jeszcze mocniej.
- Wiem. Przepraszam – Diego odsunął się od niej i spojrzał w oczy ujmując jej twarz w obje dłonie.
- Nie przepraszaj mnie – powiedział taksując jej twarz wzrokiem – po prostu ze mną rozmawiaj – poprosił. Diana skinęła głową a samotna łza spłynęła jej po policzku – obiecałem, że zawsze będę przy tobie i tak będzie. Bez względu na wszystko. Nie opuszczę cie i nie skrzywdzę. Pamiętaj o tym – powiedział cicho.
- Kocham cie – wyznała i znów wtuliła się jego ramiona. Diego głaszcząc ja po głowie przymknął oczy.
- Ja ciebie też skarbie – wyszeptał i ukrył twarz w jej miękkich włosach.

***
Livia siedziała na kanapie i od godziny wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w okno. Została sama w tym przeklętym pokoju i ta samotność przytłaczała ją coraz bardziej. Rozumiała Jose. Zrobił to co uważał za słuszne. Nie chciał w żaden sposób wpływać na jej decyzję, ale tak naprawdę zrobił to już dawno. Teraz siedziała tu i zastanawia się co właściwie powinna zrobić. Jak postąpić. Jeśli miała mętlik w głowie kiedy tu jechała, teraz miała jeszcze większy. Z rozmyślań wyrwało ja pukanie do drzwi. Westchnęła i wstała z kanapy kierując się do wejścia. Otworzyła je jednym ruchem i napotkała smutne jasnoniebieskie oczy męża. Opierał się niedbale o framugę drzwi.
- Co tu robisz? – zapytała krzyżując ręce na piersi.
- Mogę wejść? – zapytał bezradnie. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w niego zastanawiając się co właściwie powinna zrobić. Westchnęła po czym odsunęła się i wpuściła go do środka. Marcos minął ją chwiejnym krokiem i usiadł od razu na kanapie.
- Po co tu przyszedłeś? – zapytała i usiadła na kanapie obok męża.
- Nie wiem – odparł i potarł twarz dłońmi – nie miałem dokąd pójść – dodał zrezygnowany i potarł nasadę nosa. Livia prychnęła pod nosem.
- Przychodzisz do prawie byłej żony, bo masz problem ze swoją przyszłą żoną? Czy to nie ironia? – zaśmiała się z goryczą i pokręciła głową z niedowierzaniem. Marcos nie odezwał się słowem. Livia przeniosła na niego wzrok i otaksowała go spojrzeniem.
- Wyglądasz okropnie – stwierdziła szczerze. Marcos zaśmiał się pod nosem.
- Co ty nie powiesz? – odezwał się z rozbawieniem – wiem jak wyglądam. Pewnie tak samo jak się czuję. Fatalnie – powiedział i spojrzał jej w oczy.
- Piłeś cały wieczór? – zapytała Livia unosząc swój wzrok na męża. Skinął głową i spuścił głowę pochylając się do przodu i opierając łokcie o kolana.
- Wyszedłem za tobą z baru i poszedłem w miasto. Piłem ile się dało, aż pewien barman powiedział mi dość i naparzył kawy. Tylko dlatego udało mi się wrócić do hotelu w jednym kawałku – wyjaśnił.
- Nie wiem co się z tobą dzieje Marcos. Ty nigdy…..- zawiesiła na chwilę głos i spojrzała na niego. Wpatrywał się w nią swoimi jasnymi oczami.
- Nigdy nie piłem? – zapytał unosząc znacząco brew – tak, to prawda. Ale ostatnio w moim życiu wiele rzeczy się posypało – przyznał i spuścił głowę.
- W życiu nas obojga wiele rzeczy się zmieniło, skończyło – przyznała Livia i przeczesała włosy palcami.
- Liv….. – wyszeptał i wyciągnął dłoń zakładając jej włosy za ucho – tak mi przykro – powiedział i oparł się czołem o jej czoło – zawsze będziesz dla mnie ważna. Zawsze – dodał cicho i spojrzał jej w oczy. Nie czekając dłużej zerknął na jej rozchylone wargi i złożył na nich czuły pocałunek. Livia początkowo zaskoczona, starała się odwzajemnić pocałunek, ale zrozumiała, że nic nie czuje. Zupełnie nic.
- Nie – powiedziała i odsunęła się od męża kładąc mu dłoń na torsie – nie, Marcos – powiedziała ponownie i spojrzała mu w oczy. Mężczyzna zakrył dłonią usta i odsunął się.
- Przepraszam – wyszeptał. Livia wstała z kanapy i objęła się ramionami.
- Idź do łazienki i trochę się odśwież – poradziła. Marcos uniósł wzrok i po chwili skinął głową. Wstał i ruszył do łazienki zamykając za sobą drzwi. Livia odetchnęła głęboko i przeczesała włosy palcami. Nie rozumiała nic z tego co ostatnio działo się w jej życiu. Wszystko to co uważała, że jest dla niej ważne, przestało mieć znaczenie, a to co nieoczekiwanie pojawiło się w jej życiu, było dla niej czymś czego chciała całym sercem. Podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Przyjechała na Kubę by odzyskać męża. Jeszcze kilka dni temu była zdeterminowana i pewna tego czego chce. Chciała Marcosa. A teraz był tutaj. Blisko niej. Na wyciągnięcie ręki. Całował ją, a ona nie czuła nic. Zupełnie nic. Inaczej było kiedy całował ją Jose. Wtedy czuła się naprawdę kobietą. Czuła się kochana, szanowana i potrzebna. Co za ironia losu. Szukała akceptacji u własnego męża, a otrzymała całą masę pięknych uczuć od całkiem obcego mężczyzny, który teraz leciał do domu. Sam. Bez niej. Musiała coś zrobić ze swoim życiem. Teraz jest na to odpowiedni moment. Musiała zamknąć pewien rozdział swojego życia, by na nowo cieszyć się tym co zostało jej dane, jeśli tylko Jose będzie chciał z nią rozmawiać. Uśmiechnęła się do siebie. Westchnęła i skierowała się do sypialni. Otworzyła swoją walizkę i wyjęła z niej teczkę, którą kilka dni temu dostała od adwokata. Weszła powoli do salonu i wyciągnęła ze swojej torebki długopis. Usiadła na kanapie i otworzyła teczkę. Przeczytała pozew rozwodowy i złożyła na dwóch egzemplarzach swój podpis. Zamknęła teczkę i dopiero teraz poczuła się naprawdę wolna. Poczuła ulgę, jakby ciężki kamień spadł jej z serca. Uśmiechnęła się do siebie i wtedy z łazienki wyszedł Marcos. Jego wzrok od razu padł na teczkę leżącą na ławie. Bez słowa usiadł obok Livii na kanapie i wbił wzrok w papiery. Wiedział co się właśnie stało. Doskonale zdawał sobie sprawę z zawartości teczki.
- Więc to koniec? – zapytał po dłuższej chwili milczenia. Livia spojrzała na niego i skinęła głową.
- Tak Marcos, to koniec. I tak trwało to dłużej niż powinno – przyznała. Marcos spojrzał na nią i uśmiechnął się łagodnie po czym skinął głową ze zrozumieniem – powinieneś teraz iść do niej – dodała po chwili uśmiechając się przyjaźnie – szkoda by było gdybyś stracił coś co dobrze się jeszcze nie zaczęło – doradziła. Marcos skinął głową i wstał.
- Dziękuję – powiedział cicho. Livia uśmiechnęła się do niego i podeszła bliżej by pocałować go w policzek.
- Idź Marcos. Życzę ci szczęścia – powiedziała z ulgą w sercu.
- Tobie również Liv. Do zobaczenia – pożegnał się i wyszedł z jej pokoju. Teraz Livia wiedziała co powinna zrobić. Nareszcie mogła wrócić do domu szczęśliwa i pewna tego, że teraz może być już tylko lepiej

____________

W tym miejscu dziękuję wszystkim, którzy razem ze mną wytrwali do końca tego opowiadania Dziękuję za komentarze, które zawsze popychały mnie do przodu, to dzięki tym miłym słowom udało mi się to dokończyć Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Następny
Strona 10 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin