|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:20:12 23-12-11 Temat postu: |
|
|
Dziękuję wszystkim za komentarze i zamiast odpowiadać na Wasze pytania i rozwiewać, albo potwierdzać Wasze przypuszczenia po prostu wstawiam kolejny odcinek
Życzę też Wszystkim wesołych, cieplutkich i radosnych Świąt :*
ODCINEK 10
- Gotowe – powiedział Diego kiedy założył na rękę Otiego ostatnią warstwę gipsu. Chłopiec zafascynowany obejrzał cały gips, a oczy mu rozbłysły.
- To znaczy, że teraz koledzy będą mogli mi się podpisać na gipsie? – zapytał z nadzieją w głosie. Diana zakryła dłonią usta chichocząc cicho. Diego mrugnął do niej i uśmiechnął się szeroko.
- Myślę, że tak, ale dopiero kiedy gips wyschnie – powiedział i sięgnął po bandaż – teraz zawiniemy gips bandażem, żebyś się nie pobrudził, okey? – chłopiec skinął głową z aprobatą. Diego usiadł przed nim i zaczął zawijać gips – kiedy gips wyschnie można będzie zdjąć bandaż i koledzy będą mogli się podpisać. Tylko obiecaj mi, że pokażesz mi te podpisy – zaproponował z uśmiechem.
- Pewnie – radośnie przytaknął Oti.
- No to w porządku – Diego zawiązał bandaż i podał chłopcu białą chustkę, żeby mógł zawiesić sobie na niej rękę – gotowe – zakomunikował i uśmiechnął się.
- Super, zobacz mamo – pochwalił się chłopiec. Diana zmierzwiła mu włosy i uśmiechnęła się serdecznie.
- Teraz musisz uważać synku – powiedziała z powagą.
- Wiem mamo, będę się pilnował – przyznał i uśmiechnął się do lekarza.
- Teraz jeszcze przepiszę ci leki przeciwbólowe, w razie gdyby ręka za bardzo bolała – zwrócił się do Diany – nie są to silne leki, ale powinny wystarczyć. Mam nadzieję, że jednak nie będzie konieczności by je podawać – powiedział i uśmiechnął się do niej.
- Dziękuję – powiedziała
- Nie ma sprawy to mój zawód – odparł Diego i oderwał receptę z bloczku podając ją Dianie.
- Wiem, ale nie tylko za to dziękuję. Gdyby nie ty pewnie nie przyjęli by mojego syna tak szybko – powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
- Nie ma sprawy. Mam tylko nadzieję, że nasze spotkanie dojdzie do skutku w innym terminie – powiedział i uśmiechnął się łagodnie.
- Zadzwonię – zaproponowała Diana i wstała.
- Gdyby się coś działo to proszę zadzwonić, przyjadę nawet do domu, gdyby Otiego bardzo bolało – dodał jeszcze Diego i uśmiechnął się do chłopca – pamiętaj, żeby teraz za bardzo nie szaleć – mrugnął do niego.
- Dobrze, panie doktorze.
- Oti poczekaj na mnie na korytarzu proszę – poprosiła Diana. Oti podał dłoń lekarzowi i uśmiechnął się do niego.
- Do widzenia
- Do zobaczenia Octavio – chłopiec wyszedł na korytarz a Diego spojrzał na Dianę – coś się stało? – zapytał. Kobieta przygryzła dolną wargę i spojrzała na niego niepewnie.
- Może przyszedł byś do nas na kolację jutro – zaproponowała a na jej policzku pojawił się delikatny rumieniec – przełożyłam spotkanie, a teraz mi pomogłeś. Chciałabym ci za to podziękować – dodała jeszcze. Diego przygryzł policzek od środka i wsunął dłonie w kieszenie nad czymś się zastanawiając. Kiedy milczał cała pewność siebie uleciała z Diany jak za dotknięciem czarodziejskiej różyczki.
- Przykro mi, ale nie mogę – powiedział w końcu. Diana skinęła głową i założyła włosy za ucho.
- Jasne – rzuciła zmieszana. Diego uśmiechnął się na ten widok – zapomnij – dodała jeszcze i chciała wyjść.
- Diana – dotknął jej ręki. Zerknęła w dół w momencie kiedy jego ciepłe palce masowały wewnętrzną stronę jej dłoni. Uniosła wzrok i spojrzała w jego wspaniałe lazurowe oczy – nie mogę się jutro z tobą spotkać, bo mam dyżur w szpitalu – wyjaśnił.
- Rozumiem – wyszeptała.
- Ale co powiesz na niedzielę? Jeżeli nie masz żadnych planów, to ….
- Dobrze – zgodziła się – niech będzie niedziela. Może być szesnasta? – zaproponowała. Diego skinął głową.
- Bardzo chętnie – uśmiechnął się – to jesteśmy umówieni.
- Do zobaczenia – pożegnała się
- Do zobaczenia – odparł. Diana wyszła z gabinetu i razem z synem ruszyła na parking. A Diego tylko uśmiechnął się do siebie zadowolony.
***
Livia siedziała na swoim miejscu w samolocie i mocno zaciskała palce na oparciach fotela. Czuła jak jej serce podchodzi do gardła kiedy zaczęli się unosić. Zaczęła szybko oddychać i zacisnęła mocno powieki. Nie spodziewała się, że lot samolotem okaże się dla niej takim koszmarem. Gdyby wiedziała wybrała by inny sposób by dostać się na Kubę, ale w tej chwili było za późno nawet na to by wysiąść.
- Livia? – Jose zaniepokojony jej stanem przyjrzał jej się uważnie – co się dzieje? – zapytał. Dziewczyna zaśmiała się histerycznie i spojrzała na niego przerażonymi oczami.
- Zaraz zemdleje – przyznała. Spojrzenie Jose złagodniało natychmiast. Uśmiechnął się uspokajająco.
- Boisz się latać? – zapytał z uśmiechem. Livia łypnęła na niego gniewnie.
- Bardzo śmieszne, naprawdę – warknęła. Jose dotknął delikatnie jej zaciśniętej dłoni.
- Popatrz na mnie – poprosił. Livia niepewnie zerknęła na niego – oddychaj spokojnie. Powoli – pokazał jej jak to robić. Dziewczyna poszła jego śladami i zaczęła oddychać wolniej – daj mi rękę – poprosił i splótł z nią palce – oddychaj – polecił – dobrze, a teraz spójrz – wskazał głową na okno samolotu. Livia wyjrzała przez nie i aż westchnęła z zachwytu.
- Pięknie – wyszeptała podziwiając widok. Rozpościerające się morze, chmury płynące powoli i ląd wyglądający niezwykle z takiej wysokości.
- Już lepiej? – zapytał Jose po chwili uśmiechając się delikatnie.
- Tak – Livia również się uśmiechnęła i wysunęła zakłopotana dłoń z jego uścisku – dziękuję – wyszeptała.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się szeroko i oparł wygodnie na fotelu.
- Latałeś już samolotem? – zapytała zaciekawiona przyglądając mu się. Skinął głową.
- Tak. Byłem u siostry. Mieszka w Huston – wyjaśnił i westchnął – wyjechała na studia i już tam została. Cieszę się, że przynajmniej ona ma jakieś szanse na to by ułożyć sobie życie lepiej niż moja matka – powiedział wbijając wzrok w jakiś mało znaczący punkt.
- Jesteście zżyci – zauważyła. Jose uśmiechnął się do siebie.
- Owszem – przyznał – jako dzieci byliśmy nierozłączni. Ona rozumiała mnie lepiej niż ktokolwiek inny – zaśmiał się – bardzo mi jej brakuje. Zwłaszcza teraz…. – powiedział i zamilkł. Livia zmarszczyła brwi, ale wiedziała, że to nie jest ani odpowiedni moment, ani miejsce na to by o to pytać. Poza tym nie znali się tak dobrze, by on miał z czegokolwiek się zwierzać.
- Twoja mama to wspaniała kobieta – powiedziała po chwili Livia uśmiechając się delikatnie. Jose zaśmiał się pod nosem i spojrzał na nią.
- Polubiła cię – przyznał.
- Skąd możesz to wiedzieć? – zapytała spuszczając wzrok. Jose wyciągnął dłoń i założył jej włosy za ucho. Uniosła wzrok i spojrzała na niego zdezorientowana.
- Znam swoją matkę – wykrztusił po chwili i oparł się z powrotem na fotel przeklinając się w duchu za to co robił.
- Rozumiem. Prześpię się trochę – poinformowała go. Jose tylko kiwnął głową i przymknął oczy. Wiedział, że to nie będzie łatwy wyjazd. Przynajmniej nie dla niego.
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 19:49:47 23-12-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:20:38 23-12-11 Temat postu: |
|
|
Naprawdę uroczy odcinek - aż się rozmarzyłam, jak tak Jose pochwycił dłoń Livii i zaczął niwelować jej lęk przed lataniem. Trzeba przyznać, że jest pomiędzy nimi piekielna chemia, którą ja osobiście odczuwam w każdym ich słowie, geście, czy spojrzeniu - coś fantastycznego
A między Dianą, a Diegiem także iskrzy - mężczyzna znalazł wspólny język z jej synem, co na pewno można zaliczyć na duży plus. Opcja wspólnej kolacji, czy też obiadu brzmi naprawdę obiecująco. Czekam zatem niecierpliwie na kolejny odcinek
Ahh, ta moja pamięć - zawsze zapomnę dopisać życzenia. Wesołych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia;*
Ostatnio zmieniony przez madoka dnia 20:22:34 23-12-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:35:12 23-12-11 Temat postu: |
|
|
Dzięki madoka za koma i życzenia
Co do chemii pomiędzy Livią i Jose to właśnie tak starałam się przedstawić relacje miedzy nimi. Poza tym jak się zapewne domyślasz, to dopiero początek. Postaram się wymyślić coś fajnego dla tej dwójki i zaskoczyć w pewnie sposób.
Jeśli chodzi o Diego i Dianę - to masz rację, że nawiązanie relacji z synem to duży plus dla doktorka, bo Diana jako matka również tym będzie się kierować przy spotkaniach z Diego. Co jednak z tego wyniknie i jak się to dalej potoczy to sama jeszcze do końca nie wiem, ale mam pewien zamysł i to będzie swego rodzaju "niespodzianka" |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:45:05 23-12-11 Temat postu: |
|
|
Jestem też i tutaj
Jakoś nie wiem jak o wiele bardziej lubię Dianę lub Dianę w połączeniu z doktorkiem (Boże, Michel ) lub Otim, słodcy są.
Co do Livii nie jestem pewna, czy jej obsesja(bo inaczej tego nazwać się nie da) na temat odzyskania męża wyjdzie jej na dobre. A Jose jest taki uroczy... |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:53:32 25-12-11 Temat postu: |
|
|
Przychodzę tutaj na szybkiego więc wiele nie będę pisać, za co przepraszam.
Chcę tylko powiedzieć, że jestem cały czas i czytam, tak jak przeczytałam kolejny twój świetny odcinek.
Oczywiście spodobało mi się to, że Diana nareszcie przekonała się do doktorka, dzięki, któremu jej synek nie musiał cierpieć długo z bólu. Zaprosiła go do siebie, co jest jeszcze większym krokiem na przód i czego nie mogę się doczekać. Chemia, jak nic.
Livia zaś z Jose są w drodze na Kubę, nie mam pojęcia jak skończy się ten wyjazd, ale coś czuję, że ani Livia ani Jose nie są sobie obojętni i powinni się o to martwić, bo co będzie jak między nimi narodzi się uczucie?
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt! |
|
Powrót do góry |
|
|
natalka0125 Mocno wstawiony
Dołączył: 25 Sie 2011 Posty: 6301 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:00:22 25-12-11 Temat postu: |
|
|
nie powiem że twoje opowiadanie bardzo ciekawe i czekam na dlaszy rozwoj akcji |
|
Powrót do góry |
|
|
Aneta:) King kong
Dołączył: 02 Cze 2006 Posty: 2457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 22:05:32 25-12-11 Temat postu: |
|
|
Kolejny świetny odcinek kochana
Uwielbiam sceny między Diegiem a Dianą a tak nawiasem mówiąc to jak sobie ich wyobrażam to tworzą naprawdę piękną parę.
Dobrze Diana pozwoliła zbliżyć się Diegowi, a ten znalazł wspólny język z jej synkiem.
A co do Jose i Livii to czekam na rozwój akcji na Kubie... |
|
Powrót do góry |
|
|
natalka0125 Mocno wstawiony
Dołączył: 25 Sie 2011 Posty: 6301 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:26:13 25-12-11 Temat postu: |
|
|
genailne opowiadanie bo świetna obsada
Ostatnio zmieniony przez natalka0125 dnia 22:28:02 25-12-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Rosario Aktywista
Dołączył: 09 Lis 2011 Posty: 347 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:30:07 27-12-11 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi się podobało ,jak zawsze świetne opowiadanie,bardzo mi się podoba duet Diany i Diego oraz też Livi i Jose. |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:19:21 27-12-11 Temat postu: |
|
|
Super odcinek!
Para Diana i Diego ma w sobie dużo uroku. Nie mogę już się doczekać aż ich spot6kanie się wreszcie odbędzie
Akcja w samolocie cudowna. Jose to mój ulubieniec. Jest po prostu przecudowny Widać, że Livia mu się podoba... Ma chłopak rację, ze ten wyjazd będzie dla niego ciężki. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:10:24 01-01-12 Temat postu: |
|
|
Tu też byłam już wcześniej, ale w związku z przedświąteczną bieganiną nie zostawiłam po sobie śladu. Wiedz jednak, że czytam, nawet jeśli czasem nie zostawię komentarza
Obie scenki urocze Uwielbiam zwłaszcza te z Dianą i Diego. Ciągle liczę też, że Livia jednak zrezygnuje z próby odzyskania męża i dostrzeże w końcu jak wartościowym facetem jest Jose.
Buziaki i najlepszego w nowym roku! |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:46:36 22-01-12 Temat postu: Re: Odzyskam cię... - odc. 11 |
|
|
ODCINEK 11
- Pięknie tu – powiedziała Livia wysiadając z taksówki i rozglądając się dookoła. Hotel Paradisus Varadero, w którym mieli wynajęte pokoje był jednym z najlepiej usytuowanych na Kubie, a do tego cieszył się bardzo dobrą opinią wśród turystów przyjeżdżających tu na wakacje. Jose uśmiechnął się do Livii i stanął u jej boku z walizkami w dłoniach.
- Masz racje. Pięknie – zawtórował jej, ale zamiast na hotel patrzył na nią. Dziewczyna czując jego spojrzenie na sobie zerknęła mu w oczy. Wpatrywał się w nią z błyskiem w oku, aż zrobiło jej się gorąco. Uśmiechnęła się tylko delikatnie i zakładając włosy za ucho ruszyła do hotelu. Jose pokręcił głową rozbawiony i również wszedł do hotelu.
- Dzień dobry – przywitała się młoda kobieta na recepcji uśmiechając się jednocześnie szeroko – witam państwa w Paradisus Varadero Hotel, w czym mogę pomóc? – zapytała i utkwiła zalotny wzrok w Jose. Chłopak uśmiechnął się jedynie życzliwie i rozejrzał się po wielkim holu.
- Dzień dobry, moje nazwisko Coronado. Miałam zarezerwowane dwa pokoje jednoosobowe – powiedziała dziewczyna. Recepcjonistka szybko wstukała nazwisko na klawiaturze i poszukała Livii w spisie gości. Zagryzła dolną wargę i spojrzała niepewnie na Livię.
- Czy na pewno zamawiała pani dwa pokoje? – zapytała zerkając raz na nią raz na Jose. Chłopak oparł się łokciem o blat i spojrzał na Livię unosząc brew.
- Tak – zawahała się na moment – to znaczy moja sekretarka robiła rezerwację, a o co chodzi? – zapytała zaniepokojona.
- Niestety mam rezerwację tylko na jeden pokój dwuosobowy – przyznała patrząc na Livię przepraszająco.
- To niemożliwe – wyszeptała Livia i przeczesała włosy palcami.
- Proszę sprawdzić jeszcze raz – odezwał się Jose. Recepcjonistka kiwnęła głową i ponownie klepała nazwisko na klawiaturze. Pokręciła jednak głową.
- Przykro mi – spojrzała niepewnie – może państwo wezmą ten pokój.
- A nie znajdzie pani jeszcze jednego? – zapytała Livia – jednoosobowego? – Recepcjonistka odwróciła się do monitora i wklepując coś na klawiaturze starała się odszukać wolny pokój.
- Nic z tego – odezwała się po chwili – nie mamy żadnych wolnych pokoi na tą chwilę. Jest środek sezonu dlatego robimy rezerwacje z takim wyprzedzeniem. Pokój który został dla Państwa zamówiony był jednym z ostatnich – przyznała i uśmiechnęła się blado.
- Pięknie… - westchnęła Livia i spojrzała na Jose. Chłopak uśmiechnął się i podszedł do niej pochylając się nad jej uchem.
- Nigdzie nie znajdziemy teraz hotelu z wolnymi dwoma pokojami skoro jest środek sezonu. Weźmy ten pokój i jakoś sobie poradzimy – powiedział i odsunął się patrząc jej w oczy. Livia przez dłuższą chwilę milczała przyglądając mu się uważnie – zaufaj mi, proszę – dodał po chwili uśmiechając się szczerze. Livia westchnęła i skinęła głową.
- W porządku weźmiemy ten pokój – uśmiechnęła się i zerknęła jeszcze raz na Jose. Mimo tego, że nie znała go zbyt dobrze, jego szczerość spowodowała, że nie obawiała się niczego z jego strony. Wielokrotnie udowodnił, że może na nim polegać i może mu zaufać. Dlaczego teraz miałoby być inaczej.
- Proszę – odezwała się recepcjonistka – oto państwa klucze – położyła je na blacie – pokój jest na trzecim piętrze. Życzę miłego pobytu i gdyby czegoś państwo potrzebowali jestem do państwa dyspozycji – dodała patrząc na Jose i uśmiechając się do niego zmysłowo. Odruchowo poprawiła włosy i przygryzła dolną wargę. Widząc to Livia zmarszczyła brwi rozbawiona i uśmiechnęła się pod nosem.
- Dziękuję – rzuciła zabierając klucz i skierowała się do wind. Za chwilę obok niej znalazł się Jose.
- Co cie tak rozbawiło? – zapytał. Livia wcisnęła guzik i spojrzała na niego rozbawiona.
- Naprawdę nie widziałeś? – zapytała unosząc znacząco brew. Chłopak wzruszył tylko ramionami.
- Co miałem zauważyć? – zapytał rozkładając ręce.
- Ta recepcjonistka pożerała cie wzrokiem – wyjaśniła mu Livia i uśmiechnęła się wchodząc do windy.
- No to bardzo mi przykro, bo ma dziewczyna pecha – powiedział i wcisnął guzik trzeciego piętra na którym znajdował się ich pokój. Dziewczyna spojrzała na niego niedowierzając.
- Proszę cie…..przecież jest bardzo ładna – starała się go podpuścić. Jose zerknął na nią i zmierzył ją od stóp do głowy.
- I co z tego? – wyszczerzył zęby w uśmiechu – wiele kobiet jest ładnych, a to nie oznacza, że będę się rzucał na każdą – dodał i mrugnął do niej rozbawiony. Livia pokręciła tylko głową w odpowiedzi i uśmiechnęła się pod nosem. Jose widząc jej reakcję uśmiechnął się tylko i puścił ją przodem kiedy drzwi windy się otworzyły. W milczeniu odnaleźli swój pokój i weszli do środka. Livia rozejrzała się dookoła i z ulgą stwierdziła, że pokój jest bardzo duży, a sypialnię od reszty pomieszczeń oddzielają rozsuwane drzwi.
- Będę spał na kanapie – powiedział Jose i postawił swoją torbę na podłodze – zajmuj sypialnię i niczym się nie przejmuj – uśmiechnął się szczerze. Livia założyła włosy za ucho i usiadła na kanapie.
- Przepraszam cie, nie tak miało to wyglądać – przyznała i spojrzała na niego skruszona. Jose usiadł obok niej i oparł łokcie o kolana splatając palce w koszyczek.
- Nie masz się czym przejmować. Dla mnie to żaden problem – uśmiechnął się szeroko i rozejrzał po pomieszczeniu – ten pokój i tak jest lepszy niż moje mieszkanie, a kanapa wygodniejsza od mojego łóżka – mrugnął do niej i musnął palcem jej nos – uśmiechnij się – rzucił tylko i wstał – łazienka jest do twojej dyspozycji, a ja zadzwonię do mamy – powiedział i ruszył na ogromny balkon.
***
Diana stała przed ogromnym lustrem wiszącym w sypialni i zakładała srebrne kolczyki w kształcie koła. Długo nie mogła się zdecydowała co założyć na dzisiejszą kolację. W końcu zdecydowała się na czarne dżinsy rurki i czarną bluzeczkę z szerokimi ramiączkami ozdobioną delikatnymi fioletowymi wzorkami.
- Mamo – Oti wszedł do sypialni i spojrzał na Dianę z uśmiechem na twarzy – chyba coś się przypala – zakomunikował.
- O nie! - Diana otworzyła szeroko oczy i wybiegła z sypialni. Otworzyła piekarnik i szybko wyjęła pieczeń, którą omal nie skończyła w śmietniku. Odetchnęła głęboko kiedy po obejrzeniu potrawy stwierdziła, że na szczęście nic się z nią nie stało. Octavio wszedł na wysoki stołek barowy i oparł się łokciami o blat kuchenny uśmiechając się szeroko.
- Ładnie wyglądasz mamo – powiedział przyglądając się Dianie z podziwem w oczach. Diana podeszła do syna i pocałowała go w czoło.
- Dziękuję kochanie – uśmiechnęła się – mam nadzieję, że doktor Tapia będzie zadowolony z kolacji – powiedziała bardziej do siebie niż do syna. Oti spojrzał na nią radosnym wzrokiem i pocałował w policzek.
- Nie denerwuj się tak mamo. Doktor Tapia jest bardzo fajny i na pewno mu się spodobasz – uśmiechnął się, ale zanim Diana zdążyła cokolwiek odpowiedzieć rozległ się dzwonek do drzwi – otworze! – rzucił i pobiegł do drzwi.
- Dzień dobry – przywitał się i wpuścił doktora do środka.
- Cześć Oti – Diego podał mu dłoń i uśmiechnął się szeroko – jak ręka? – zapytał. Chłopiec spojrzał na gips i uśmiechnął się.
- Nie boli – odparł – a kilku kolegów już mi się podpisało, ale później panu pokaże – uśmiechnął się i spojrzał na kwiaty, które trzymał Diego - to dla mamy? – zapytał zaciekawiony. Diego skinął głową z delikatnym uśmiechem – dobrze pan trafił, bo mama bardzo lubi fioletowy kolor a kalie to jej ulubione kwiaty.
- Oti! – krzyknęła Diana ze śmiechem i chwilę później pojawiła się w holu. Uśmiechnęła się do Diego, a ten zlustrował ją wzrokiem i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Witaj – przywitała się i spojrzała mu w oczy.
- Dobry wieczór. Proszę to dla ciebie – podał jej kwiaty. Diana pochyliła się nad nimi i przez moment upajała się ich zapachem.
- Dziękuję. Wejdź proszę – zaprosiła go do salonu i sama ruszyła za nim do aneksu kuchennego. Wyciągnęła wazon i napełniła go wodą po czym wstawiła do niego kwiaty. Ustawiła go na blacie kuchennym i uśmiechnęła się do Diego.
- Ślicznie wyglądasz – przyznał a jego oczy błysnęły z aprobatą. Zarumieniła się delikatnie i założyła włosy za ucho.
- Dziękuję. Siadajcie do stołu. Ja już podaje…..
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 20:51:37 22-01-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:05:30 22-01-12 Temat postu: |
|
|
Jestem i tu Przynajmniej raz na czas...
Uśmiałam się czytając pierwszą scenkę i tak sobie pomyślałam, że gdyby mnie spotkało coś takiego, a miałabym pod ręką takie ciacho jak Jose, to nie zastanawiałabym się ani chwilę tylko brała w ciemno ten dwuosobowy pokój i wcale nie pozwoliłabym mu spać na kanapie :mrgeen:
A Diana, Oti i Diego - nie wiem jak to robisz, ale jak czytam o nim to od razu serducho wali mi szybciej, a gęba uśmiecha się od ucha do ucha Uwielbiam tą trójkę ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Rosario Aktywista
Dołączył: 09 Lis 2011 Posty: 347 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:27:13 22-01-12 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajny odcinek.
Najbardziej podoba mi się scenka jak się okazuje ,że Livia i Jose mają razem mieć pokój.
Fajna była scenka z Dianą i Diego
Czeka na next |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:10:49 24-01-12 Temat postu: |
|
|
Jak zwykle bardzo zacny odcinek - opcja współdzielenia jednego pokoju przez Jose i Livię brzmi bardzo obiecująco. Oj, bardzo. Przeczuwam zatem, że najbliższa przyszłość okaże się najbarwniejszym okrsem w życiu tej dwójki, obfitującym przy tym w masę skrajnych emocji, które uwielbiam. Na temat Jose się powtórzę, ale jest przeuroczy! Posiada bez wątpienia czarującą osobowość, obok której nie potrafi przejść obojętnie żadna z kobiet
A trio Diana-Diego-Oti i we mnie wzbudza, jak najbardziej pozytywne uczucia. Uśmiech jest zaś standardem przy każdej z ich wspólnych scen. I muszę przyznać, że podoba mi się sposób kreowania przez Ciebie dziecka, jako postaci, która dużo wnosi do ich relacji, a nie tylko je zakłóca - jak to często bywa w telenowelach |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|