Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Orchidea
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 58, 59, 60  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:09:46 03-11-08    Temat postu:

Ja chce newik Bardzio chce
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brooklyn
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 16 Wrz 2008
Posty: 10445
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z klatki B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:18:21 03-11-08    Temat postu:

Ja też bardz, bardzo ,bardzo chce newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
El.
Komandos
Komandos


Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:24:16 03-11-08    Temat postu:

Ehh czemu on kocha Lydię? Jak tu króraś z dziewczyn napisała przewrażliwiony na punkcie Any jest.Ross boi się że jakis kowboj odbierze mu córke.Było to porzed ślubem i gdy sie dowie miałby okazje kogoś ( w tym wypadku Carlosa) ukarać..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any$ka como Mia
Idol
Idol


Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 1084
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z forum
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:46:52 03-11-08    Temat postu:

bóóóóóóóó xDxD
a mi się odcinek podoba;p
przyrodni brat mamy Any mordercą?? no nieźle...
Carlos...nerwowy gość xD
a ja nadal myśle co może połączyć Carlosa i Ane...xD może matka Any z Anabetch coś knują w stosunku do tych dwojga
ja chczem newik;**
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maximum
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 3624
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:48:29 03-11-08    Temat postu:

Właśnie kiedy NEW
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:10:05 03-11-08    Temat postu:

Carlos poszedł korytarzem na tył domu, do gabinetu Rossa. Czuł się nieswojo, jak wówczas, gdy spotkali się pierwszy raz. Mijające lata zbliżyły ich do siebie mimo różnicy wieku, lecz w tej chwili poczucie winy sprawiało, że czuł się niczym chłopak, którego czeka kara za wybryk.
- Ross...
Zagadnięty podniósł głowę znad stosu papierów, które starannie studiował.
- Wejdź, Carlos, i siadaj. Dzięki, że przyszedłeś. Oderwałem cię od roboty?
- Nie, skąd!
Carlos usiadł na krześle przy biurku i starał się zachowywać naturalnie. Zdjął kapelusz i rzucił go na skórzaną kanapę stojącą w rogu pokoju. Założył nogę na nogę.
- Chciałem spędzić trochę czasu z matką.
- To świetnie - rzekł Ross. - Ona bardzo cię potrzebuje.
- Tak, wiem.
Westchnął. To nie było w porządku, że opuścił dom zaraz po śmierci ojca. Uczynił tak, ponieważ dłużej nie mógł znieść gospodarowania na farmie. Zwariowałby, gdyby miał dalej orać kamienistą ziemię dającą mizerny plon. Starał się przekonać rodziców, że ten teren bardziej nadaje się do hodowli bydła, lecz oni znali się tylko na uprawie roli i nic nie było w stanie zmienić ich sposobu myślenia. Teraz jednak miał sobie za złe, że zostawił matkę samą. Był najstarszy z rodzeństwa, a zatem odpowiedzialny za całą rodzinę. Za każdym razem, gdy zarobił jakieś pieniądze, wysyłał je do domu. Zdawał sobie jednak sprawę, że oni wolą jego obecność niż pieniądze.
Czuł się winny wobec matki. Obecnie siedział naprzeciw człowieka, względem którego zawinił jeszcze bardziej.
- Chcesz czegoś ode mnie, Ross?
- Tego samego, co zawsze. Proponuję ci pracę.
- Moja odpowiedź jest niezmienna: nie.
- Mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego?
Carlos niespokojnie poruszył się na krześle. Dotychczas jedynym powodem odmowy była Lydia. Ana trafiła w sedno zeszłej nocy: nie mógł zaryzykować dłuższego pobytu w River Bend, bo kochał jej matkę. Wcześniej czy później to uczucie wyszłoby na jaw, a to znaczyłoby zniweczenie wieloletniej przyjaźni z Rossem.
Teraz doszła nowa, jeszcze ważniejsza przyczyna: Ana. Tej dziewczynie nie potrafiłby już spojrzeć w twarz.
To był jego błąd. Owszem, przyszła do niego, kusiła i namawiała, ale jemu to odpowiadało! Dał się namówić, i to bez szczególnych wysiłków z jej strony.
Był starszy i powinien zachować się rozważniej. Sprawił jej ból i złamał serce wtedy, kiedy najbardziej potrzebowała wsparcia i pomocy. Szukała u niego ukojenia, choć w nieświadomości prosiła o coś zupełnie innego. Mimo że wszystko to wiedział - posiadł ją.
Boże! Jak musi nim dzisiaj pogardzać!
Kiedy już było po wszystkim, skuliła się pod jego dotykiem. Ledwo na niego spojrzała, i to wzrokiem zwierzęcia schwytanego w pułapkę. Czy bardzo ją zranił? Czy ciągle czuje ból? Nie mógł okazać więcej delikatności? Zupełnie zapomniał, że ma do czynienia z dziewicą.
Do diabła! Pewnie uważa go za brutala albo wręcz bestię. Im wcześniej usunie się z jej życia, tym lepiej. Jeszcze trochę pobędzie z matką i ulotni się. Najchętniej zrobiłby to dzisiaj, gdyby koń był zdrowy.
- Po prostu nie mogę zostać - powiedział wprost.
- Chciałbym ci przedstawić swoje racje, zanim dasz mi ostateczną odpowiedź.
- Jak chcesz. Tracimy twój czas, nie mój.
- Filiżankę kawy?
- Nie, dziękuję.
- Whisky?
- Nie, coś ty! Chcesz mnie upić? - Carlos roześmiał się.
- Zrobiłbym to, jeśli w ten sposób mógłbym cię zatrzymać. Wiesz, że zawsze chciałem pracować z tobą. Od czasu, gdy pod Jefferson rozleciał się nam wóz na szlaku.
- Wtedy nie było to możliwe ze względu na moją rodzinę. Teraz w grę wchodzą inne względy.
- Jakie, do cholery?! - Ross uderzył pięścią w biurko. - Masz inną robotę? Mówiłeś, że tę w Panhandle skończyłeś...
- Rzeczywiście.
- I co? Jakie są twoje plany?
- Znaleźć coś innego.
- Po co, skoro proponuję ci robotę tutaj?
Ross wstał z krzesła i obszedł biurko. Był jedynym mężczyzną, którego Carlos podziwiał; nie mógł sobie darować, że tak go zawiódł. Poczuł obrzydzenie do samego siebie. Jeśli Ross dowiedziałby się o sprawie z Ana, już dawno by go pogrzebał zamiast prosić o pozostanie.
- Chciałbym zaoferować ci posadę nadzorcy na ranczo Any, za rzeką.
Na dźwięk imienia drgnął nerwowo.
- Ranczo Any? Jakie ranczo?
Nagłe zainteresowanie ze strony Carlosa ośmieliło Rossa.
- Kilka lat temu zdobyłem parę akrów ziemi dla Lee i Any; nabywałem je po kawałku. W większości są to nieużytki. Anie i Grady'emu dałem ich część w prezencie ślubnym. - W tym momencie zaszkliły mu się zielone oczy. Nie wiesz, z jaką chęcią zastrzeliłbym tego sukinsyna.
- Owszem, wiem, bo czułem to samo.
Carlos widywał Rossa wściekłym. Znał jego przeszłość i wiedział, że przyjaciel potrafił wtedy być śmiertelnie niebezpieczny. Nie wątpił, że Ross jest zdolny do morderstwa, tylko Opatrzność uchroniła go od natychmiastowego wykonania groźby. To by niczego nie rozwiązało, a jedynie przysporzyło masę kłopotów całej rodzinie.
- Zabiję każdego, kto skrzywdzi Ane - mówił dalej Ross. - Sheldon jako kandydat na męża mojej córki nieszczególnie mi się podobał, ale podobno przyszły zięć żadnemu ojcu nie odpowiada. Pomyślałem, że mogłaby trafić gorzej. Od czasu, gdy przyciąga uwagę mężczyzn, bałem się, że może jej się nawinąć jakiś kowboj-włóczęga, dla którego Ana straci głowę.
- Miałeś pełne prawo tak myśleć. Takie niebezpieczeństwo zawsze grozi dziewczynie.
- Mógłby się z nią ożenić, narobić jej dzieci i kłopotów, a moje pieniądze przepuścić na dziwki, hazard i pijaństwo.
Carlos poczuł się nieswojo.
- Sheldon przynajmniej zajmował pewną pozycję w tej społeczności. Na jego prowadzenie się nie zwracałem uwagi. Teraz widać, jak błędnie oceniam ludzi! W każdym razie - mówił dalej, przeczesując włosy palcami - na tym gruncie zbudowałem dla nich niewielki dom, gdy tylko Ana postanowiła, że nie przeprowadzi się do miasta. Przed chwilą Lydia mi przekazała jej wolę - otóż Ana postanowiła tam zamieszkać i prowadzić ranczo. Bez Grady'ego. Sama!
- To niedorzeczne. Tego nie powinna robić - powiedział zupełnie szczerze Carlos.
- Obiecałem jej ogiera i kilka klaczy na początek, ale ona chce spróbować także hodowli bydła rzeźnego.
- A co ona, u diabła, wie na ten temat?
- Niewiele, podobnie zresztą jak ja - z wyjątkiem przepisu na wspaniały stek.
Spojrzał Carlos'owi prosto w oczy.
- Ty natomiast wiesz na ten temat wszystko. Na tym kawałku gruntu będziesz mógł zdziałać cuda.
W innych okolicznościach Carlos nie posiadałby się z radości. To przecież było jego odwieczne marzenie. W końcu miałby poważne i odpowiedzialne zajęcie. Boże, co za pokusa! Niestety nie mógł przyjąć tej oferty, więc nie było najmniejszego sensu upajać się nią.
Wstał z krzesła, podszedł do okna i włożył ręce do kieszeni.
- Przykro mi, Ross, ale nie mogę.
- Podaj mi choć jeden rozsądny powód!
- Ana. Z cała pewnością sama będzie chciała znaleźć odpowiedniego człowieka. Jestem pewien, że ma wiele pomysłów.
- Zgadzam się z tobą, ale to ja będę sprawował nadzór nad całością. Ana chce się tam przenieść, bo inaczej zamartwi się na śmierć. Tylko że jest bardzo niemądra, skoro sądzi, że puszczę ją tam samą. Co prawda jest silną dziewczyną, lecz nie jest w stanie wykonać sama każdej pracy. Żadna kobieta temu nie podoła.
- Może wynająć ludzi.
- Kowbojów, którzy tylko czekają, żeby dostać w swe ręce moją córkę?
Carlos szybko odwrócił głowę.
- Po wczorajszym zdarzeniu pewnie już krążą plotki po okolicy. Wiesz dobrze, co mężczyźni potrafią mówić o kobietach. Przypuszczają zapewne, że Ana tak podniecała Sheldona, iż musiał spotykać się z taką dziwką jak ta Burns.
- Ona jest piękną, młodą kobietą - zauważył Carlos. - Może mają po części rację.
- Może i tak - mruknął Ross. - Jednak Ana otrzymała staranne wychowanie i nie zachowywałaby się wobec mężczyzn niewłaściwie; mogę za to ręczyć. W każdym razie nie pozwolę, aby po jej farmie włóczyli się obleśni kowboje, którzy będą symulowali robotę, byle tylko się na nią pogapić.
Dłonie Carlos'a zacisnęły się w pięści, którymi chciał walnąć w szybę, by sprawić sobie ból i ponieść zasłużoną karę. Wina będzie go zżerała jak rak.
Nieświadomie Ross jeszcze pogorszył sytuację.
- Jesteś jedynym człowiekiem, któremu Lydia i ja możemy zaufać, Carlos. Proszę cię, zrób to dla nas. Przyjmij tę pracę.
Carlos zacisnął powieki, marząc, by Ross przestał już mówić. W końcu odwrócił się bardzo wolno. Długo patrzył w podłogę, zanim powiedział:
- Nie mogę, Ross. Bardzo mi przykro.
- Sto pięćdziesiąt dolarów miesięcznie. Dla Carlos'a to był majątek.
- To nie jest sprawa pieniędzy.
- Więc czego?
- Nie mogę usiedzieć w miejscu. Jestem włóczęgą.
- Głupie gadanie.
Carlos uśmiechnął się nieśmiało.
- Zgadza się, ale nie powierzyłbyś rancza Any byle włóczędze.
- Oczywiście, że nie. Tylko że ty jesteś najlepszym znanym mi jeźdźcem, nie licząc mnie naturalnie. - Ross mrugnął porozumiewawczo. - Nie zmienisz zdania?
Carlos pokręcił głową.
- To przynajmniej myśl nad moją propozycją, dopóki tu jesteś.
Carlos sięgnął po kapelusz i skierował się do wyjścia. Ross zatrzymał go w drzwiach.
- Carlos.
- Tak?
- Nawet, jeśli ja pogodzę się z twoją odmową, Lydia tego nie zrobi. Wiesz dobrze, jaka jest, kiedy sobie coś postanowi.


Znalazła go nad rzeką, gdzie łowił ryby. Bez słowa usiadła obok.
- Złapałeś coś?
Było jasne, że nie. Widać też było, iż ze wszystkiego dokoła najmniej interesują go ryby.
- Jak mnie tu znalazłaś? - spytał. Byli dobre pół mili od domu.
Uśmiechnęła się tak jak kiedyś, kiedy zawładnęła jego sercem.
- Ma powiedziała mi, gdzie jesteś.
- A ona skąd wiedziała? Jej talent do odnajdywania mnie w najmniej odpowiednim momencie jest zadziwiający. Kiedyś znalazła mnie kąpiącego się w strumieniu z Priscillą Watkin. Myślałem, że obedrze mnie wtedy ze skóry. Miałem szesnaście lat.
Wydmuchnął kłąb niebieskiego dymu w powietrze.
- Teraz jestem dorosły, a ona nadal wtrąca się do moich spraw.
- Kocha cię.
- Wiem - powiedział ze smutkiem w głosie. - I to jest właśnie najgorsze. Byłem u niej i jadłem z nią obiad. Byliśmy tam wszyscy: Ma, Anabeth z całą rodziną, Marynell i Micah, a pomimo to mocno odczuliśmy nieobecność tych, którzy odeszli - ojca, Atlanty i Samuela, no i Luke'a. - Zapatrzył się w wodę. - Nadal za nim tęsknię, Lydio.
Położyła rękę na jego ramieniu.
- Zawsze będzie ci go brakowało, Bubba.
- To już tyle lat... A są momenty, kiedy mi się wydaje, że słyszę jego śmiech. Chwytam się na tym, że go szukam, wiesz?
- Tak samo odczuwam brak starego Mosesa.
Ten Murzyn dołączył do nich, kiedy ich wóz rozbił się na szlaku. Jego poprzedni pracodawca, Winston Hill, zginął. On sam nie miał dokąd pójść. Był przyjacielem i opiekunem Lydii podczas pierwszych tygodni jej małżeństwa z Rossem. Po osiedleniu się na własnej ziemi, kiedy Ross był pochłonięty budową pierwszych stajni, ona zaś - dzieckiem, pomoc Mosesa okazała się bezcenna. Ciągle uważała go za najbliższego przyjaciela.
- W dniu jego pogrzebu przypomniałam sobie, jak przyniósł ciało Luke'a, oraz to, jak szczerze płakał nad grobem Winstona. Był jednym z niewielu, którzy tak autentycznie potrafią współczuć.
Uścisnął jej dłoń.
- Tamto lato zmieniło nas wszystkich.
- Zwłaszcza mnie i Rossa.
Spoglądała na twarz Carlos'a. Jego dojrzałość wciąż była dla niej zagadką i nigdy nie przestała jej zdumiewać. Kiedy na niego patrzyła, wciąż zdawało się jej, że ma do czynienia z wyrostkiem o wielkich, niebieskich oczach, który znalazł ją w lesie.
- I ciebie również, Carlos. Chyba najbardziej z nas wszystkich.
Musiał przyznać jej rację. Tamtego lata przestał być beztroskim młodzieńcem. Większość życiowych nieszczęść, z którymi człowiek boryka się przez całe życie, w wypadku Carlos'a przypadła na te właśnie miesiące. Bubba Langston za szybko dojrzał i to pozostawiło ślad na jego psychice. Lydia podciągnęła kolana, owinęła sukienką nogi i oparła na nich brodę.
- Rozmawiałam z Rossem.
- Powtórzył ci moją odpowiedź?
- Mam zamiar ją zmienić.
- Nie licz na to, Lydio.
- Owszem, ze względu na naszą przyjaźń.
- Jestem twoim przyjacielem, ale...
- Potrzebujemy cię teraz. Pomóż nam wyciągnąć Ane z tego nieszczęścia.
- Ja się do tego nie nadaję.
- Ależ tak! Masz ogromne doświadczenie.
- Ja nie mówię o pracy. Mówię o Anie. Lydia uśmiechnęła się.
- Muszę przyznać, że czasem trudno z nią wytrzymać. Jest uparta i gwałtowna. Nawet drapieżna. Jest dorosłą kobietą, ale Ross i ja nie możemy puścić jej samej, bo narobi głupstw, których będzie później żałowała.
- Nie jestem policjantem.
- Tego wcale od ciebie nie oczekuję. Chcę jedynie, byś był dla niej przyjacielem i opiekunem. Ufamy jej, gdy jest z tobą.
O, diabli nadali! Teraz ona zaczyna! Czy obydwoje z Rossem uparli się, żeby mu na każdym kroku przypominać o jego zdradzie?
- Na pewno znajdziecie kogoś bardziej znającego się na rzeczy i równie godnego zaufania, kto w krótkim czasie doprowadzi to ranczo do rozkwitu.
- Nie rozumiesz mnie, Carlos. Ross nie pozwoli jej tam się przenieść, jeśli ty nie będziesz jej towarzyszył i nie poprowadzisz gospodarstwa.
- To nie jest uczciwe. Nie powinien od mojej decyzji uzależniać przyszłości Any.
- On to wie, ale nie ma innego wyjścia. Bez ciebie jej nie puści.
- Cholera!
Poderwał się na nogi, chwycił wędkę, zarzucił, nawet nie sprawdzając stanu przynęty.
- To jest szantaż. I Ana też tak to przyjmie. Ross powinien wiedzieć, jakie to ważne dla niej. Zwłaszcza teraz.
- On to doskonale wie, ale jest uparty jak muł. Uważa, że takie rozwiązanie jest dla niej najlepsze. Łzy i płacz niczego nie zmienią.
Carlos stanął nad samym brzegiem i patrzył w mroczną wodę. Stał sztywny, z napiętą twarzą. Postawiono go pod ścianą, a on tego nie lubił. Ana może da się do takiego rozwiązania zmusić; on na pewno nie. Nie da się zakuć w kajdany.
Do diabła z tym wszystkim. Czy jest im coś winien?
Przeklął siebie w duchu - jak może tak myśleć? Po wypadkach ostatniej nocy winien jest Colemanom wszystko. Niestety, nie zwróci już czci Ana, lecz ta praca może być pewną formą zadośćuczynienia i nie ma prawa się uchylać od niej.
- Tak czy inaczej powinieneś tu zostać - odezwała się Lydia. - Nie chciałam cię martwić, ale Ma bardzo się ostatnio posunęła. Jeśli znów odjedziesz na parę lat, możesz już nigdy jej nie zobaczyć.
Carlos rył obcasami dziury w miękkim gruncie, przestępując niezdecydowanie z nogi na nogę. Odwrócił się do swej rozmówczyni i wpatrywał się w nią oskarżycielskim spojrzeniem.
- Ona jest mocna i silna niczym koń, Lydio. Dlaczego mnie straszysz?
Podniosła się z wdziękiem i zwinnością młodej dziewczyny.
- Zgoda, nie gram uczciwie. Postępuję w ten sposób, ponieważ walczę o życie córki. A tam, gdzie idzie o nią, każda broń jest dobra. Ona cię potrzebuje. Każdy z nas cię potrzebuje. Proszę cię, zostań. Nie opuszczaj nas.
Zapatrzył siew tę twarz, którą zawsze miał przed oczami. Kochał ją od dawna; czasem zdawało mu się, że się urodził z tą miłością.
Jego opór słabł.
Jak tu odmówić, jeśli Lydia prosi? Kiedyś zabił dla niej człowieka: przyrodniego brata, który ściągnął na nią hańbę i nieszczęście. To, że Clancey zamordował Luke'a, jedynie ułatwiło zadanie.
- Nie dawaj mi odpowiedzi natychmiast. - Ujęła jego dłoń i pogłaskała delikatnie. - Prześpij się i jutro daj mi znać.
Wspięła się na wysoki pagórek i zniknęła za jego szczytem. Natomiast Carlos poszedł wzdłuż brzegu porosłego trawą, wysoką i bardzo zieloną. Drzewa nad jego głową szumiały, a powietrze przesycone było zapachem kwiatów.
Carlos tego nie zauważał.

Co powinien zrobić? Z pewnością wyrazić zgodę.
Winien jest to Rossowi i Lydii choćby za to, że przez tyle lat darzyli go szczerą przyjaźnią, jednak jeśli nawet od zaraz zacznie dla nich pracować, nie będzie w stanie odpokutować za swój czyn.
Mieli rację twierdząc, że Carlos jest przygotowany do tej pracy. Oczywiście, podołałby robocie - co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Tylko czy mógłby spojrzeć w oczy Ana?
Matka go potrzebowała. Starzeje się. Nigdy nie prosiła, by został, ale bardzo by się ucieszyła, gdyby to zrobił, gdyby wreszcie osiadł w pobliżu.
Wreszcie Ana. Obawy Rossa nie były bezpodstawne. Będzie potrzebowała ochrony przed złaknionymi przygód kowbojami. Temu również by podołał. Żaden mężczyzna nie dotknie Ana, chyba że po jego trupie.
Zdziwił się uświadomiwszy sobie, jak bardzo jest o nią zazdrosny. Przypuszczał, że uczucie zazdrości wywodzi się stąd, że Ana jest córką Lydii, i przekonywał sam siebie, że nie ma to nic wspólnego ze smakiem jej ust, dotykiem ramion, zapachem skóry...
Do diabła! Człowieku, może byś tak przeszedł do sedna sprawy, co?
Jeśli on się nie zgodzi, Ana nie dostanie swojej ziemi. Ross umie dotrzymywać słowa.
Pozbawił ją dziewictwa; czy ma prawo pozbawić ją również ziemi, której tak bardzo pragnie? Dziewczyna potrzebowała jej teraz, by zapomnieć o Sheldonie.
Jaka ma więc być jego odpowiedź?
Zostałby, dopóki Ana nie powróci do równowagi, a sprawy na farmie nie potoczą się gładko.
To jej się jednak zapewne nie spodoba. Był już świadkiem napadów jej złego humoru i wiedział, że wybuchowy temperament odziedziczyła po obojgu rodzicach. A może od początku postawić sprawę jasno: wymazujemy z pamięci tę feralną noc i udajemy, że nic się nie stało?
Chciałby ją przekonać, że zostaje jedynie dla jej dobra.
Panna Ana Coleman będzie musiała oswoić się z myślą, że Carlos Langston znajdzie się w pobliżu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:16:34 03-11-08    Temat postu:

jaki dłuugi odcinek.
już wiemy co połączy Anę i Carlosa. Tylko czy to wszystko spodoba się dziewczynie? Nie sądzę. Na pewno nie po tym, co zaszło między nią a Carlosem. Oboje żałują tego co zrobili, ale zastanawia mnie czy na pewno? Czy spędzony ze sobą czas nie sprawi, że się do siebie zbliżą, że Carlos wreszcie zapomni o Lydi i uświadomi sobie, że to co czuje do Any, to nie tylko powinność jej ochrony ze względu na jej rodziców, a prawdziwa miłość?
Mam nadzieję, że tak się to właśnie skończy.
A na razie czekam na to, aż ziemia zadrży pod gniewem Any.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
El.
Komandos
Komandos


Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:25:02 03-11-08    Temat postu:

Na pewno jej sie to nie spodoba.Przyparli go do muru lecz powinien pracowac tam:) Ale rodzice Any nie wiedza co zaszło bo nie żył by już Carlos..Czekam na newka:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:32:55 03-11-08    Temat postu:

wiedziałam, ze tak będzie :d Ha wiedziałam. Domysliłam się
No i Carlos się zgodził
Wiesz podejrzewam, że już wkrutce będzie musiał zdecydować która kocha Anę czy Lydię
Nie moze żyć między jednym uczuciem a drugim. Ponadto już teraz zaczyna być zazdrosny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 23:13:12 03-11-08    Temat postu:

Myślę, że Ana będzie zaskoczona, ale jeszcze nie wiem.
Niestety kolejny odcinek dopiero w środę wieczorkiem bo jutro się nie wyrobię
Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 23:18:24 03-11-08    Temat postu:

szkoda
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:52:54 03-11-08    Temat postu:

Yeah yeah yeah ;]
Carlos się zgodził ;]
Będzie chronił Anę ;]
Już się w niej zakochał ale jeszcze tego nie wie
lalalala
Tylko denerwuje mnie ta jego miłość do matki Any.
Ciekawe co na to Ana;] zapewne nie przyjmie tego ze spokojem heh
I ciekawe jak będzie się zachowywała w stosunku do Carlosa
Klamstwo ma krótkie nogi i tak wszsytko się wyda Carlos;]
On to się tak trzęsie jak osika na wietrze hehe;] wydaje mu się że wszyscy wiedzą
Czekam do środy na newik :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maximum
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 3624
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:10:19 04-11-08    Temat postu:

Świetny, świetny odcineczek
Any chyba nie będzie zadowolona
To już wiemy co ich połączy
Carlos uległ
Czyżby tak naprawdę kocha Any a jej matkę też ale nie tak jak drugą połówkę
Czekam na NEW
Pozdro
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brooklyn
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 16 Wrz 2008
Posty: 10445
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z klatki B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:29:47 04-11-08    Temat postu:

Odcinek super ;]
Uczucia Carlosa hmmm... nie ma co ukrywać kocha Lydie. Mam nadzieje, że zapomni o tym uczuciu, gdyż taki związek nie ma szans.
Ros i Lydia nieświadomie dopieprzyli mu tym gadaniem
Pozdrawiam czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:33:29 04-11-08    Temat postu:

On to będzie pewnie żył teraz w takim poczuciu winy że sam się w końcu wygada hehe;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 58, 59, 60  Następny
Strona 30 z 60

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin