Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Orchidea
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 58, 59, 60  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 11:48:42 04-11-08    Temat postu:

Masz na myśli, ze wygada sie Anie o ranczu?? Bo mam nadzieję, ze jak narazie nikt nie dowie sie o jego nocy z Aną
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brooklyn
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 16 Wrz 2008
Posty: 10445
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z klatki B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:06:39 04-11-08    Temat postu:

ale co to byla za noc hehehe ja ciągle mam obraz tej stajni przed oczami
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maximum
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 3624
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:52:34 04-11-08    Temat postu:

Brooklyn a pewnie w tym obrazie jesteś ty zamiast Any co??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:26:47 04-11-08    Temat postu:

Nie Mili mi się wydaję że może mu się co nie co wymsknąć o tej pamiętnej gorącej nocy..bo jak ktoś ma poczucie winy i non stop o tym myśli to wydaje mu się że wszyscy i też o tym myślą i sam się wygada..Jak Raskolnikow w Zbrodni i Karze ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pesti69
King kong
King kong


Dołączył: 17 Kwi 2008
Posty: 2218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: LBN
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:24:03 04-11-08    Temat postu:

Przegapiłam 3 odcinki, a jeden to za sprawą fałszywych danych w opisie tematu
Ana i carlos... noic wspólna zapadła im w pamięć, ale obydwoje zdaje się ze zaluja tego co się stało między nimi...
Ross... tak bardzo kocha swoją córkę, ze nie zniesie myśli że jakiś kowboj mógłby się z nią kochać, a Carlos ją obroni... gdyby znał prawdę...
Lydia... Carlos ją kocha od dawna, ale chyba Ana nie jest wcale mu tak obojętną jak mu się wydaje
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brooklyn
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 16 Wrz 2008
Posty: 10445
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z klatki B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:49:25 04-11-08    Temat postu:

(=**$OlCiA$**=) napisał:
Brooklyn a pewnie w tym obrazie jesteś ty zamiast Any co??

No ba! pewnie , że ja
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:45:54 05-11-08    Temat postu:

Dzisiaj będzie newww lalala
ciekawe co Ana powie Carlosowii ;d
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brooklyn
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 16 Wrz 2008
Posty: 10445
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z klatki B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:47:50 05-11-08    Temat postu:

Bedzie? Ale super ;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:48:48 05-11-08    Temat postu:

No ja myślę że będzie..
bo Maite coś pisała że w środę więc pałam nadzieją że dzisiaj
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:54:47 05-11-08    Temat postu:

Odcinek 19
- Co? Co powiedziałeś?
- Powiedziałem, że Carlos zgodził się zostać nadzorcą twojego rancza.
Na te słowa Ana najpierw zbladła, a zaraz potem jej policzki pokryły się rumieńcem. Dłonie zacisnęły się, a plecy zesztywniały. Wyraźnie dawała do zrozumienia, że jest niezadowolona.
Ojciec zawołał ją do swego gabinetu zaraz po śniadaniu. Dotychczas zawsze udawało się jej owinąć Rossa wokół małego palca. Tym razem jednak wcale nie była pewna swego. Odczuwała zażenowanie z powodu obecności Carlosa. Stał pod oknem, zwrócony plecami w stronę pokoju. Gęsty dym z cygara spowijał jego sylwetkę.
Czy rodzice wiedzieli? Czy Carlos im wszystko wyznał? Boże, chyba nie? Z całą pewnością poczuliby się oburzeni, dowiedziawszy się, jak nisko upadła. Nie, nie mógł im powiedzieć. Wyglądali raczej na zatroskanych niż zagniewanych.
Lydia uśmiechnęła się zachęcająco.
- To te nowe bryczesy? Podobają mi się. Kamizelka doskonale do nich pasuje.
- Dzień dobry, księżniczko! - Ross podszedł do niej i ucałował nadstawiony policzek. - Nadal jesteś blada. Czemu nie wyjdziesz na powietrze? Rozruszaj trochę Daisy.
Podprowadził córkę do skórzanej kanapy i posadził na niej tak ostrożnie, jakby była cennym i kruchym kryształem.
- Przestańcie robić zamieszanie wokół mojej osoby - zawołała po dawnemu. - Nic mi nie będzie. Przeżyję.
Odprężyła się całkowicie, uznała bowiem, że rodzice nic nie wiedzą o Carlosie. Ale on tu był i o wszystkim jej przypominał. Widziała go po raz pierwszy od tamtej nocy.
Zauważyła szczegóły, których wcześniej nie dostrzegała, na przykład obcisłe spodnie opinające pośladki Carlosa. Czy jego barki zawsze były takie szerokie? Uda - takie muskularne?
Prezentował się szczupło, wręcz chudo na tle okna. Pamiętała każdy najdrobniejszy szczegół jego ciała, które czuła wtulone w siebie.
Przypomniała sobie szczegóły intymnego spotkania, co wcale nie sprawiło jej przykrości. Pomyślała jednak z przerażeniem, że gdyby kochanek w tej chwili na nią spojrzał - zemdlałaby na pewno.
- Nie denerwuj się, Ana - rzekła dyplomatycznie Lydia. - Po prostu szukamy rozsądnego wyjścia...
- Dzisiaj jadę za rzekę. - Przerwała jej Ana i spojrzała na Carlosa.
Długimi palcami obracał swoje cienkie cygaro. Szybko odwróciła wzrok, jakby przyłapana na nadmiernej poufałości wobec Carlosa.
- Właśnie o tym chcemy z tobą porozmawiać - rzekł Ross. - Twoja matka przekazała mi, że chcesz się przenieść na swoją posiadłość i zacząć gospodarowanie...
- Tak, tatku. Chcę.
Ross spojrzał na Lydię, potem znowu na córkę; żywił nadzieję, że postępuje właściwie. Ana wyglądała tak krucho, tak bezbronnie. Wszystko przez tego Sheldona! Lydia miała rację - możliwe, że Ana potrzebuje szansy, by nadać sens swemu życiu. Jest młoda, silna i energiczna.
Nie znosi bezczynności, a nadmierna troska rodziców doprowadza ją do wściekłości.
- W porządku. My się zgadzamy.
W jej oczach pojawiły się łzy wdzięczności. Kiedyś uważała, że kocha Grady'ego ponad wszystko. Teraz stwierdzała, że nawet w przybliżeniu nie kochała go tak mocno jak tę ziemię. Utrata jej byłaby dotkliwsza aniżeli strata Sheldona.
- Dziękuję ci, ojcze!
- Carlos zgodził się być twoim rządcą.
Zerwała się z kanapy, jakby ją coś boleśnie ugryzło. Poprosiła o powtórzenie ostatnich słów. Kiedy przebrzmiały, obróciła się do mężczyzny stojącego w milczeniu przy oknie. Nie wykonał najmniejszego ruchu. Wyglądało to tak, jakby był ślepy i głuchy na wszystko, co dzieje się za jego plecami.
Spojrzała na rodziców.
- Nie potrzebuję rządcy.
- Musisz go mieć - stwierdził Ross stanowczo. - Sama sobie nie poradzisz.
- Poradzę.
- Nie, a nawet gdyby tak było, samej cię nie puszczę.
- To zaledwie kilka mil stąd.
- Wiem najlepiej, jaka to odległość. - Ross podniósł głos. - Koniec dyskusji.
- Jeszcze nie, ojcze! - Ana zaczęła mówić tym samym tonem co Ross. - Ta ziemia jest moja. Dałeś mi ją. Ja więc będę decydowała o wszystkim.
- Ziemia jest twoja, ale pod tym jednym warunkiem.
- To nie jest uczciwe!
- Może i nie, lecz warunku tego nie cofnę.
- Możecie na chwilę zamilknąć? - przerwała im ostro Lydia.
Umilkli, na pozór uspokojeni, jednakże w środku kipieli ze złości.
- Ana, uważaliśmy, że będziesz zadowolona z takiego rozwiązania. Czy nie tego chciałaś? Przecież lubisz Carlosa i ilekroć był z nami, prosiłaś go, żeby pozostał jak najdłużej.
Dziewczyna spojrzała ukradkiem na mężczyznę; wciąż stał i patrzył przez okno, jakby rozmowa go nie dotyczyła.
- Nieważne, czy ja coś mam, czy nie mam przeciwko Carlosowi. - Ana nerwowo oblizała wargi. - Ja po prostu nie potrzebuję żadnej opieki. Nie jestem dzieckiem. Nie wierzycie, że stać mnie na samodzielność?
- Oboje z matką darzymy cię pełnym zaufaniem - powiedział Ross.
- W takim razie pozwólcie mi pokierować ranczem tak, jak chcę.
- Carlos nie ma zamiaru sprzeciwiać ci się w czymkolwiek - odparł Ross. - Zresztą niech on sam ci to powie.
Wywołany do odpowiedzi bardzo powoli odwrócił się w ich stronę. Ana akurat patrzyła w podłogę. Wielkim wysiłkiem woli usiłowała powstrzymać drżenie rąk.
- Zdaję sobie sprawę z tego, co tam jest do zrobienia - powiedział beznamiętnie. - I Ana również to wie. Wydaje mi się, że potrafilibyśmy współpracować, ale nie podejmę się tego zadania, jeśli ona ma w stosunku do mnie zastrzeżenia. - Zrobił znaczącą przerwę. - Co o tym sądzisz, Ana?
Nie mogła, zwyczajnie nie mogła spojrzeć mu w oczy. Bała się, że zobaczy w nich kpinę, lecz musiała coś powiedzieć. Rodzice obserwowali ją. Wolno podniosła głowę i popatrzyła na Carlosa.
Twarz miał nieprzeniknioną. Oczy zimne - ani oskarżające, ani rozgrzeszające. Wyglądały jak puste. Tak jak ona czuła się przez ostatnie dwa dni. Chciałaby odgadnąć myśli, jakimi był zaprzątnięty.
- To moje ranczo - rzekła ochryple. - Więc powinnam mieć prawo wyboru rządcy.
Posłał jej pełne wyrzutu i żałości spojrzenie.
- Uważasz, że nie mam odpowiednich kwalifikacji?
Niespodziewanie uniosła się gniewem. Gdyby nie wyświadczył Rossowi i Lydii tej przysługi, ona nie znalazłaby się w tym nieprzyjemnym położeniu. Jego łagodny ton jedynie wzmógł jej złość.
- Nie! Wiem, że się do tego idealnie nadajesz. Tylko że moi rodzice wybrali cię na niańkę dla mnie, a ja nie potrzebuję niańki ani psa obronnego!
- Niańki! - wykrzyknął wzburzony i postąpił kilka kroków naprzód. - Wyobrażasz sobie, że będę marnował czas na karmieniu cię i może przewijaniu? Zastanów się, młoda damo! Masz choć blade pojęcie o tej ciężkiej robocie, budowaniu zagród, grodzeniu pastwisk drutem kolczastym, zbiorze siana? Spytaj Rossa, co to za harówa stworzyć taki dom jak ten tutaj! Nie pamiętasz krwi, potu i wysiłku swych rodziców, ale ja pamiętam doskonale!
Jej oczy błysnęły gniewnie.
- Nie jestem głupia, Carlosie Langstonie, więc nie mów tak do mnie!
- Dobrze! W takim razie nie uważaj, że mam zamiar całymi dniami siedzieć przy tobie i cię zabawiać... Bo tego na pewno nie zrobię!
- Zabawiać?! Mnie?! Ty?! - zachłysnęła się z oburzenia i zamilkła.
Ross wyciągnął przed siebie nogi, złożył ręce na piersi i pochylił się nad biurkiem. Bawiła go ta scenka. Carlos w równym stopniu co inni był odpowiedzialny za rozpieszczanie Ana. Najwyższy czas, by zobaczył, jaka jest uparta. To go powinno zachęcić do walki.
Lydia spokojnie siedziała na kanapie i starannie wygładzała fałdy sukni. Była szczęśliwa: Ana wracała do formy!
- Nie oczekuję, by ktokolwiek mnie zabawiał.
- Tak właśnie to zrozumiałem.
- Sama zamierzam wykonywać przypadającą na mnie część roboty. - Ana energicznym ruchem odrzuciła włosy na plecy.
- W tym jednym się z tobą zgadzam. - Carlos palcem wskazującym niemal dotknął czubka jej nosa.
Odsunęła się.
- A więc osiągnęliśmy porozumienie. I przestań na mnie krzyczeć.
- Nie chcę, abyś dostała ataku serca, gdy się tam znajdziemy.
- To mi nie grozi i nigdy nie będzie.
- Bo praca nie ograniczy się do pastwiska. Do ciebie będzie należało gotowanie, noszenie wody, drzewa na opał...
- Dla siebie zawsze coś upitraszę, panie Langston, ale nie myśl, że będę na rozpalanie pieca marnowała czas, który mogę wykorzystać na coś pożytecznego!
- Ależ, Ana, będziesz musiała gotować dla Carlosa... Dziewczyna spojrzała na matkę, otworzyła usta, ale nie wypowiedziała ani słowa. Była zbyt oszołomiona, by protestować.
- No, ale czy Carlos... to znaczy, czy nie może... w przybudówce, razem z innymi?...
- Byłoby mu cholernie niewygodnie - rzekł Ross. - Zatrzyma się u ciebie. Będzie mógł spać w tym pokoju na tyłach stajni.
Patrzyła zaskoczona raz na ojca, raz na matkę, w końcu spojrzała na Carlosa.
- I ty zgodziłeś się spać... To znaczy: tam mieszkać? Była to sprawa niesłychanie ważna. Jeśli idzie o pracę, to prawie się dogadali. Ich zajęcia będą całkowicie różne i nieczęsto będą stwarzać okazję do spotkań. Ale noclegi, wspólne posiłki to była całkowicie nowa sytuacja.
- To część moich obowiązków. - Zaciśnięte usta Carlosa wskazywały na to, że przeżywa ciężkie chwile.
Odwróciła się.
Być może zaakceptowałaby warunki, na jakich miał zarządzać jej farmą, lecz żyć z nim pod jednym dachem ze świadomością, że każdym spojrzeniem będzie jej przypominał tę noc?... Nigdy!
- Tego warunku nie przyjmuję! Jak powiedziałam wcześniej - chcę być niezależna. Nie muszę być pilnowana jak dziecko.
- W takim razie dalsza rozmowa nie ma sensu - stwierdził Ross. - Ponieważ nie wyjedziesz stąd sama.
Ana obdarzyła ojca uśmiechem, któremu nigdy jeszcze się nie oparł.
- Tatuśku, zmienisz zdanie.
- Nie w tym przypadku. Rancza bez Carlosa nie dostaniesz.
Zdecydowanie w głosie ojca przeraziło ją.
- Tatku, nie myślisz tak, prawda?
- Owszem, on tak właśnie myśli - wtrącił się Carlos spokojnie i tak stanowczo, że Ana musiała spojrzeć na niego. - Najpierw odrzuciłem tę pracę. Nie chciałem jej tak samo jak ty mnie. Teraz jednak musisz zdać sobie sprawę, że ojciec nie da ci tej ziemi, dopóki nie zaakceptujesz jego warunków.
Mijały sekundy, a oni wpatrywali się w siebie. Ana pierwsza spuściła oczy.
- Mamo...
- Nie mogę sprzeciwiać się Rossowi. To tylko dla twojego dobra. Potrzebujesz ochrony Carlosa.
Ana nie odważyła się roześmiać, choć to byłaby najlepsza reakcja na słowa matki. Jak to byłoby wspaniale wykrzyczeć się, wypłakać, wyrzucić z siebie to, co gnębi!
Oczy Carlosa pozostały bez wyrazu. Co się kryło w ich głębi? O czym myślał? Czuł litość? To było ostatnie uczucie, jakiego chciała. Czy pomagał jej z litości? Ponieważ stała się pośmiewiskiem całego miasta, czy też dlatego, że zrobiła z siebie idiotkę, próbując go uwieść? Podniosła dumnie głowę. Za nic nie przyjmie poświęcenia od takiego włóczęgi jak Carlos Langston!
- Zastanowię się i dam ci znać. - Z podniesioną głową wyszła z pokoju.
Skoro zamknęły się za nią drzwi, Carlos wybuchnął:
- Do diabła! Mówiłem wam, że ona się na to nie zgodzi! Lepiej zapomnijmy o całej sprawie.
Ross chrząknął.
- Zobaczysz, ona wróci, bo bardzo pragnie tej ziemi. W tej chwili jest jeszcze trochę krnąbrna. Potrzebuje paru lekcji, by nauczyć się pokory. Jest rozpieszczona do granic nieprzyzwoitości i przyzwyczajona do chodzenia własnymi ścieżkami. Lydia nie trzymała jej dość krótko.
- Ja?! - zawołała Lydia z rękami opartymi na biodrach, śmiało patrząc mężowi w oczy. - A kto pozwalał jej na wszystko i zawsze brał ją w obronę? Po tobie odziedziczyła ośli upór, jak zresztą cały ten charakterek!
Ujął ją za ręce i przyciągnął do siebie.
- A zmysłowość po tobie - szepnął i ustami poszukał jej warg.
- Ross, przestań natychmiast. Czas na obiad i muszę... Zamknął jej usta pocałunkiem. Broniła się przez moment, ale bez przekonania, po czym przywarła do niego, oddając mu pieszczotę.
- Wyprowadzę na chwilę Stormy'ego - mruknął Carlos. Zdjął kapelusz z wieszaka przy drzwiach i nasunął na głowę. Gdy wychodził z pokoju, trzasnął drzwiami, lecz Lydia i Ross w ogóle tego nie zauważyli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brooklyn
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 16 Wrz 2008
Posty: 10445
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z klatki B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:18:54 05-11-08    Temat postu:

Świetnie...
Ana jest uparta nie chce przyjąć pomocy Carlosa, biedaczka nie mogła mu spojrzeć w oczy. Czuję , że przyjmnie jego pomoc ;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 14:29:49 05-11-08    Temat postu:

Odcinek swietny Ana ma charakterek Nieźle sie kłucili
Oj Carlos nie moze patrzyc na te czułości Rosa y Lydii Biedak,a el moze dzięki temu zauważy swoje uczucie do jej córki A Ana napewno wróci Chce tą ziemie... i chce carlosa chociaz jeszcze o tym nie wie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:08:01 05-11-08    Temat postu:

Ale Carlos się na końcu wkurzył chyba go zazdrość zeżarła

Wiedziałam że Ana będzie walczyła i nie pozwoli na to aby ktoś nią kierował..ale jestem także pewna że się zgodzi...ciekawe jak to teraz między nimi będzie i czy będą spać jednak razem hehe i czy sobie to w końcu wyjaśnią
czekam na new :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:34:38 05-11-08    Temat postu:

spodobała mi się ta kłótnia. dwa uparciuchy przeciw sobie, kiedy tak się kłócili wyglądali jakby zapomnieli o ich wspólnej nocy.
no i końcówka. a niech go zazdrość zżera za to, że zakochał się nie w tej kobiecie co potrzeba. ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tinkerbell
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 3933
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:06:26 05-11-08    Temat postu:

P.Sawyer napisał:
a niech go zazdrość zżera za to, że zakochał się nie w tej kobiecie co potrzeba. ;p



Właśnie. Gupek .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 58, 59, 60  Następny
Strona 31 z 60

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin