|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:05:56 18-11-08 Temat postu: |
|
|
czekam xD |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:21:29 18-11-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 27
Carlos szedł za Aną do jadalni i czuł się jak skazaniec, któremu właśnie wstrzymano egzekucję. Wydawała się dość spokojna, ale on już nie ufał jej nastrojom. Raz wmieszał się w jej sprawy i zaraz dostał dobrą nauczkę. Jeśli chciała flirtować z Randym, czy miał prawo jej zabronić? Później całował ją bez opamiętania... Co go opętało? Był na nią wściekły, ale wyładował swą złość w niewłaściwej formie. Nie powinien się zdziwić, gdyby przy wjeździe na podwórze powitała go ogniem z rewolweru. Zamiast tego traktowała go jak księcia wracającego na zamek.
– Powieś kapelusz na wieszaku. Pas z rewolwerem też. Dzisiaj nie będziesz go potrzebował.
– Jeśli chodzi o dzisiejsze południe...
– Nie mówmy o tym, dobrze?
– Pozwól, że przeproszę...
– Jeśli już musisz, to przeproś Randy'ego. Nie zrobił niczego takiego, żebyś musiał sięgać po broń.
– Jutro to zrobię. Nie wiem, co mnie ugryzło. – Rozłożył bezradnie ręce. – Może dlatego, że Ross nakazał mi pilnować cię i ochraniać? Jak tylko usłyszałem twój krzyk...
– Rozumiem.
– I te inne rzeczy...
– Przykro ci, że mnie całowałeś?
Cała swą uwagę skupił na jej twarzy. W świetle lampy naftowej nabrała złocistego, matowego
poblasku. Szeroko otwarte oczy wyrażały pytanie i oczekiwały na odpowiedź. Wilgotne wargi drżały nieznacznie, jakby je dopiero przestał całować.
Odpowiedź mogła być tylko jedna: nie. Ale bał się powiedzieć to na głos, więc nie rzekł ani słowa. Przerwała to kłopotliwe milczenie:
– Chodźmy do kuchni – zaproponowała.
– Jeszcze się nie umyłem.
– Możesz tutaj to zrobić. Mam nawet ciepłą wodę. Odwróciła się, szeleszcząc długą suknią. To była bawełniana, szeroka, prosta suknia, ale na niej nic nie wyglądało zwyczajnie. Była koloru zielonego, ozdobiona czarną koronką. Nawet fartuch ją zdobił swymi szarfami zawiązanymi z tyłu w dużą kokardę.
– Możesz się umyć, a ja tymczasem podam kolację. Skinął głową bez słowa. Na środku stołu stał wazonik z polnymi kwiatami. Dla Carlos'a, przyzwyczajonego do jedzenia wszystkiego łyżką z cynowego talerza, tak nakryty stół był czymś nadzwyczajnym. Zapachy dochodzące
z kuchni obiecywały rozkosze podniebienia. Knot naftowej lampy był przykręcony i w pomieszczeniu panował intymny półmrok. Gdyby nie znał jej tak dobrze, mógłby pomyśleć,
że dzieje się z nią coś dziwnego.
– Smażyłam ten stek dość długo na wolnym ogniu, z cebulą, by nabrał aromatu – powiedziała, stojąc przy piecu. Rozpiął guziki przy rękawach koszuli i podwinął je.
– Pachnie wspaniale – pochwalił. Jak obiecała, czekała na niego miednica ciepłej
wody. Zanurzył w niej ręce i zaczął je namydlać.
– W mieście zjadłem jajka na szynce, ale nie były dobre.
– To żaden obiad dla ciężko pracującego mężczyzny.
Posłała mu promienny uśmiech, aż się zdziwił. Zapamiętale tarł namydlone dłonie, jak gdyby chciał zetrzeć z nich jakąś winę. Ręcznik wziął dopiero, kiedy powiedziała:
– No, to wszystko gotowe. Siadaj, Carlos.
Opuścił rękawy koszuli i zapiął guziki, podszedł do stołu, odsunął krzesło i usiadł. Spojrzał na talerze z parującym jedzeniem, gorący dzbanek z kawą, kwiaty w wazoniku.
Wszystko wyglądało aż za pięknie. Mógłby łatwo przyzwyczaić się do tego królewskiego traktowania. A potem? Może lepiej na samym początku poukładać sprawy we właściwej kolejności.
– Dobrze się sprawiłaś, dziecino.
Jej oczy zabłysły gniewem. Nie tego oczekiwała, jednak szybko odzyskała dobry humor.
– Jeśli się nie pośpieszysz, zmiotę ci wszystko sprzed nosa. Jestem głodna jak wilk.
Podczas jedzenia rozmawiali o sprawach rancza. Kolacja była wyborna. Ana dbała, by talerz
Carlos'a nie był pusty. Coś go w niej zaintrygowało: była jakaś delikatniejsza niż dotąd i bardziej kobieca.
Hipnotyzowały go jej usta. Jej ręce poruszały się z wdziękiem, kiedy podnosiła serwetkę do ust i z powrotem rozkładała na kolanach. Zielonkawozłote ogniki błyskały filuternie w jej oczach. Pasemko włosów wymknęło się spod wstążki i swobodnie zwisało ze skroni.
Szeroki karczek sukni z tyłu sięgał łopatek, a z przodu ramion i piersi. Był obszyty bawełnianymi koronkami, które poruszały się w takt każdego ruchu.
Carlos nie mógł oderwać wzroku od tych koronek ani od kształtu ust, koloru oczu, krągłości policzków, gęstych włosów.
To był najprzyjemniejszy posiłek, jaki kiedykolwiek wspólnie jedli. Carlos martwił się
jedynie, że wkrótce się skończy; tak cudownie tu siedzieć i patrzeć na nią. Kiedyś myślał, że dlatego patrzy na nią z taką przyjemnością, bo jest podobna do Lydii. Ale teraz?
– Skończyłeś, Carlos?
Poklepał się po brzuchu.
– Więcej bym nie zmieścił.
– A może jeszcze kubek kawy?
– Pół – poprosił ze śmiechem.
Odniosła naczynia do zlewu i wróciła z dzbankiem. Stanęła za nim i nalała mu kawy do
pełna.
– Na wypadek, gdybyś okazał się bardziej spragniony, niż myślisz.
W tym momencie złamał jedną ze swych głównych zasad: podniósł na nią oczy. Patrzyła na
niego. Czy mu się tylko zdawało, czy naprawdę pochylała się dłużej, niż to było konieczne? Taka pozycja umożliwiała mu pełny ogląd jej piersi. O cholera! Natychmiast opuścił oczy. Kiedy ponownie usiadła, starał się na nią nie patrzeć. Pili kawę w milczeniu. Oparła łokcie na
stole, ujęła twarz w dłonie i pochyliła się nieznacznie w jego kierunku.
– Musisz być szczęśliwy, mając tak dużą rodzinę.
Temat rozmowy zaskoczył go, lecz jednocześnie sprawił mu ulgę. Cisza już mu ciążyła, a nie chciał w tym momencie rozmawiać o nich obojgu.
– Ta-a, na pewno jestem. Ale wiesz, że straciłem rodzeństwo i ojca.
– Naturalnie – westchnęła. – Ma opowiadała mi o każdym z nich. I o wszystkich psotach, jakie wyczynialiście na szlaku. To wtedy spotkałeś się po raz pierwszy z moją rodziną?
Potwierdził skinieniem głowy i popił kawy.
– Opowiedz mi o tym. Odstawił kubek.
– O czym?
– O tym, jak stałeś się serdecznym przyjacielem mamy i taty.
– Po prostu Ross zatrudnił mnie do pilnowania swoich koni. Miał wtedy pięć źrebnych klaczy i ogiera Lucky. To był najpiękniejszy koń, jakiego w życiu widziałem.
– Pamiętam go. Miałam chyba z pięć lat, kiedy trzeba go było zastrzelić. Mama płakała potem
całymi dniami. Większa część koni w River Bend to jego potomstwo.
Bawiła się serwetką, składając ją i rozkładając, i przykładając do brzegu stołu.
– A moja matka? Kiedy j ą poznałeś?
O co jej chodziło? Skąd to nagłe zainteresowanie przeszłością? Wiedział, że Ross i Lydia kryli przed dziećmi pewne fakty z przeszłości, a on w żaden sposób nie chciał wtrącać się w ich osobiste sprawy. Starannie więc dobierał słowa.
– Mój brat Luke i ja znaleźliśmy ją w lesie. Zgubiła się. Przyprowadziliśmy ją do mojej matki. Mniej więcej w tym samym czasie, przy urodzeniu Lee, zmarła żona Rossa. Ma zaprowadziła Lydię do wozu Rossa, by... Czy Ana wiedziała, że to Lydia wykarmiła
piersią Lee? Czy wiedziała, że Lydia właśnie urodziła martwe dziecko, kiedy ją znaleźli? Chyba nie miała o tym pojęcia, a on nie zamierzał jej tego mówić.
– ...żeby mu pomagała przy dziecku – dokończył.
– Ale co robiła sama w lesie? Skąd się tam wzięła? Nie miała rodziny?
Clancey Russell – pomyślał Carlos i na jego wspomnienie dłonie same zacisnęły mu się w pięści. To on, bez żadnego powodu, zamordował Luke'a. Zabił go z czystej nieprawości.
– Nie – odrzekł po namyśle. – A przynajmniej ja nic o tym nie wiem.
Ana zamyśliła się, a potem popatrzyła na niego podejrzliwie, jakby wiedziała, że coś przed nią ukrywa.
– Chciałabym mieć dużą rodzinę. Takąż dziadkami, ciotkami, kuzynami...
– Otaczają cię Langstonowie – powiedział wesoło, starając się zmienić temat rozmowy.
– Tak. I bardzo się z tego cieszę. Ale to nie jest to, co rodzina połączona więzami krwi i takimi tam... Nikt mi nigdy nie powie: Ana, jesteś podobna do ciotki jakiejś tam albo: co się dzieje z kuzynem... no wiesz.
– Nie wiem, czy Ross i Lydia mają rodzinę.
– No właśnie. Nigdy o tym nie mówią – zawołała.
– Nie wspominają nawet krewnych, którzy pomarli. Wygląda na to, że oboje zaistnieli dopiero w momencie, kiedy się spotkali. To mnie zawsze nurtowało.
– Czemu?
– Nie wiem. – Bezradnie rozłożyła ręce. – Boję się, że za tym może się kryć jakaś okropna
tajemnica, która, gdyby wyszła na jaw, mogłaby zniszczyć nas wszystkich. Rozumiał ją doskonale, ponieważ miał również sekret, który musiał ukrywać. Nie wiedział, co dla
niej jest lepsze: czy to, że nie wie i z tego powodu się martwi, czy też, że mogłaby się dowiedzieć i martwić się tym.
– Ana, wierz mi, to nie ma znaczenia.
– Dokładnie to samo odpowiadał mi stary Moses, kiedy go o to pytałam.
Carlos uśmiechnął się.
– Był bardzo oddany twoim rodzicom. Powinnaś była wiedzieć, że on nigdy nie zdradzał cudzych tajemnic.
– Bardzo go kochałam – powiedziała ciepło i z przejęciem. – Był moim pierwszym przyjacielem. Zwykle zabierał mnie na ryby. Uczył posługiwać się scyzorykiem. Pierwsze zabawki, jakie w życiu miałam, były jego dziełem. I to ja pierwsza odkryłam, że Moses nie żyje. Zauważył, że po jej policzku spływa łza. Instynktownie wyciągnął rękę i nakrył nią jej dłoń.
– Tego nie wiedziałem.
– Któregoś ranka, dość wcześnie, poszłam do niego. Tego dnia mieliśmy zbierać jagody. Siedział na werandzie swego domku... Niespodziewanie wyprostowała się, a jej głos
nabrał odrobinę ostrzejszego tonu.
– Wiesz, że nigdy nie pozwolił, by ojciec zrobił coś dla niego. Mówił, że był kiedyś niewolnikiem i nigdy już nie chce mieć zobowiązań wobec kogokolwiek. Sam zbudował sobie swój domek nad strumieniem. Carlos przytaknął skinieniem głowy.
– W każdym razie – mówiła dalej Ana – siedział na werandzie. Kiedy podeszłam bliżej,
zauważyłam, że jakoś dziwnie zwiesił głowę. Zawołałam go, ale nie zareagował. Od razu
wiedziałam, że nie żyje. Zaczęłam krzyczeć i pobiegłam do domu.
Carlos współczująco gładził jej dłoń.
– Znałeś Winstona Hilla, z którym Moses przyjechał do Teksasu? – spytała, wycierając
serwetką oczy.
– Tak. To był bardzo miły człowiek. I bardzo chorowity.
– Moses mówił mi, że zmarł w drodze.
Ale nie powiedział ci, jak umarł – dodał w myśli Carlos.
Hill zginął, osłaniając własną piersią Lydię przed strzałem jej przyrodniego brata. Jedynie Carlos o tym wiedział. Podsłuchał, jak Clancey przechwalał się przed Lydią, że zastrzelił Luke'a i Hilla. Po tej rozmowie Clancey żył bardzo krótko. Carlos miał zaledwie szesnaście lat, gdy nożem swego brata rozpruł brzuch jego zabójcy. Wyraz twarzy Clanceya będzie pamiętał do grobowej deski. Wzdrygnął się i cofnął rękę z dłoni Any. Kiedy
skierował na nią wzrok, zauważył, że przygląda mu się uważnie. Nie chciał, by się dowiedziała o jego sekrecie. Zmusił się więc do nonszalanckiego zachowania.
– Z tamtego lata nie pamiętam nic, co nadawałoby się do opowiadania – powiedział ostro.
Luke. Pragnął porozmawiać z nią o Luku, lecz nie mógł znaleźć dość siły, by zwierzyć się ze
wszystkiego. Nawet po tylu latach ból był ciągle żywy.
– Kilkakrotnie prosiłam rodziców, aby mi opowiedzieli o swej wędrówce na zachód, ale oni nie chcieli. A jeśli już coś mówili, to milkli natychmiast, gdy zaczynałam zadawać pytania.
– To wszystko działo się tak dawno temu. Może już nie pamiętają tamtych czasów?
Spojrzała na niego z wyrzutem, a on dodał:
– To znaczy pewnie po twoim urodzeniu rodzice oszaleli z radości, że mają tak wspaniałą córkę, i zapomnieli o całym świecie.
Pochylił się nad stołem i szepnął:
– Myślę, że zostałaś poczęta na szlaku.
– Domyślam się. Moje urodziny przypadają na niecałe dziewięć miesięcy od chwili osiedlenia się tutaj.
Carlos zaśmiał się i usiadł prosto.
– Tak naprawdę, to młoda dama nie powinna rozmawiać z mężczyzną o tych sprawach. Nawet nie powinna wiedzieć...
Jej oczy zasnuły się mgiełką; przypatrywała mu się badawczo.
–Wiem o tych sprawach...
Rozmowa zboczyła na niebezpieczne tory. Cokolwiek wiedziała o seksie, to wiedzę tę uzyskała na końskim pledzie, rozłożonym na sianie w stajni, od mężczyzny, który nie miał najmniejszego prawa, by ją „uświadamiać”.
Wyciągnął z kieszeni cygaro i natychmiast szybko je schował. Mruknął tylko:
– Przepraszam.
– Za co?
– Za cygaro. Damy nie lubią, gdy domy śmierdzą tytoniem.
– Lubię zapach twoich cygar. Zapal, jeśli masz ochotę. Czuł, że powinien stąd wyjść, zanim
rozmowa nabierze osobistego charakteru. Został jednak i wyjął z kieszeni cygaro. Odgryzł koniuszek, wyjął go z ust i położył na spodeczku obok swego kubka. Trzymając cygaro w zębach, zaczął szukać po kieszeniach zapałek.
– Proszę.
Nim zdążył zaprotestować, wstała i szybciutko podeszła do pieca, wzięła pudełko i podeszła do niego. Wyjęła zapałkę, zapaliła i przytknęła do końca cygara. Pociągnął mocno i bardzo wolno wypuścił kłąb dymu. Przez niebieską mgłę widział, jak Ana dmucha na zapałkę.
Prawie zachłysnął się wciągniętym dymem. Poczuł narastającą rozkosz; całe ciało jakby
topniało. Musiał opuścić wzrok, albowiem wiedział, że jeśli dłużej popatrzy w te prowokujące oczy, to rzuci cygaro na podłogę, zapomni o złożonych sobie przysięgach i porwie dziewczynę w objęcia |
|
Powrót do góry |
|
|
bronislawa Debiutant
Dołączył: 25 Kwi 2007 Posty: 89 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 22:31:13 18-11-08 Temat postu: |
|
|
I co bedzie odcinek ?? |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:23:49 18-11-08 Temat postu: |
|
|
to ulubiona część całego mojego dnia, bo odkąd wrócę ze szkoły, nie robię nic innego jak czekanie na odcinek. no i nareszcie się go doczekałam, choć byłam przekonana, że nie uda ci się go dzisiaj wstawić...
Carlos zna wiele tajemnic związanych z Lydią i Rossem, ale nie wiedziałam, że są aż tak szokujące. Ale chyba najbardziej zszokowało mnie to, że Lydia urodziła martwe dziecko.
Ujęła mnie ta troska Carlosa, kiedy próbował ją pocieszyć. W ogóle wszystko było... inne. Ana potrafi zrobić z siebie damę. Jeszcze kilka takich kolacji i Carlos nie będzie wstanie powstrzymać się nie tylko przed porwaniem jej w ramiona, ale i spędzeniem z nią całego życia... |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:33:26 18-11-08 Temat postu: |
|
|
świetny!!!! xD
Ana realizuje swój plan zobaczymy jak jej się powiedzie xD xD
Heh Carlos nie może zapomnieć o Any xD
czekam na newsik xD |
|
Powrót do góry |
|
|
tinkerbell Prokonsul
Dołączył: 13 Mar 2008 Posty: 3933 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:55:48 19-11-08 Temat postu: |
|
|
Cudowny odcinek!!!
Ana a to małe chytre stwoerzenie realizujące swoje plany :] ale dobrze dobrze
oby tylko nic jej nie pokręciło tych planów.
Ale ta rodzina ma dużo tajemnic...nie no..
Szkoda mi Carlosa bo chce jej powiedzieć o Luku ale coś mu nie pozwala..zresztą on wszystko by chciał z nią robić :> tylko jeszcze się opamiętuje
Ale myślę że im dłużej Ana będzie wprowadzała swój plan w życie tym Carlos wpadnie w jej sidła
czekam na new :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Any$ka como Mia Idol
Dołączył: 09 Paź 2008 Posty: 1084 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: z forum Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:07:23 19-11-08 Temat postu: |
|
|
aj...ten dzień jest cudownyy... xD
wrócić ze sqll, już brac się za lekcje, ale prędzej przeczytac odcinek w 'orchidei' bosko xD
mogłabym codziennie czytać x]
eh... i co będzie dalej? poddadzą się uczuciu ?
Ana realizuje swój plan xD heh, Carlos na początku trochę zdziwiony, ale potem jest luzik
rodzinne tajemnice...to to co najbardziej lubie
aj..... już czekam na newaaa;************* |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:50:20 19-11-08 Temat postu: |
|
|
Ach
Dużo rzeczy przed nie ukrywai nadalsię czuje winny:(
Ale widać, zę jemu zależy coraz bardziej juzpatrzy na nią jak na kobietę anie jak na córke Lydii Odcineczek przecudny jak zwykle |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:52:09 19-11-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek dopiero jutro bo właśnie się dowiedziałam, że muszę się na jutro całej świteźianki nauczyć. Ci nauczyciele nie mają co robić |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:54:02 19-11-08 Temat postu: |
|
|
Czekamy Niech cie tylko ta świtezianka nie wykończy |
|
Powrót do góry |
|
|
Princessa Dyskutant
Dołączył: 18 Lis 2008 Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:17:19 19-11-08 Temat postu: |
|
|
Boska telcia
A ostatni odcinek też cudowny
Ana realizuje swój plan A Carlos nie moze sie opamiętać ..., ukrywa przed nią prawde o Luku....
Życze miłej nauki i czekam na news |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:33:37 19-11-08 Temat postu: |
|
|
ja tez czekam xD |
|
Powrót do góry |
|
|
Princessa Dyskutant
Dołączył: 18 Lis 2008 Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:12:10 20-11-08 Temat postu: |
|
|
Kiedy sie można odcinka spodziewać... |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:34:31 20-11-08 Temat postu: |
|
|
no właśnie?? xD |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:43:35 20-11-08 Temat postu: |
|
|
No fajnie by było gdyby sie pojawił Chyba, zę świtezionka cię zabiła Wiadomo morderczy tekst xD |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|