Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Orchidea
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 51, 52, 53 ... 58, 59, 60  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andzia2
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 3501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lubomierz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:23:16 26-12-08    Temat postu:

super!! xD
ten kretyn Grandy i debilka Prisscilla mnie denerwują
szkoda ze Carlos i Ana nie mogą się w końcu pogodzić
Czekam na new!! xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natiii234
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 06 Cze 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:34:23 26-12-08    Temat postu:

Świetny odcinek. Tylko szkoda, że Ana i Carlos się nie pogodzili Ehhh... Jak ja nie lubię tego Grady'ego i Priscilli :[ Aż mnie coś bierze!
Kiedy new? Dodaj szybko, proszę ;*
Aaa właśnie, ile lat ma Carlos?
Pzdr ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:57:40 26-12-08    Temat postu:

Ana i Carlos przezywają ciche dni, jest miedzy nimi coraz więcej nieporozumien, troche sie boje ze po tym jak Calros nie wyprowadził jej zbłędu ze gził sie z dziwką ona ładtwiej ulegnie wpływowi tego idioty Gradego.
Ta okropna dwójka razem to nic dobrego, powinnio razem spędzic resztę zycia gnijąc w nedzy i głodzie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 23:44:06 26-12-08    Temat postu:

Odcinek 37
Rano Carlos zszedł na śniadanie razem z Ana. Spotkanie z panem Culpepperem było wyznaczone na dziesiątą.
– Wyglądacie jak dwa nieszczęścia – powiedział Carlos do Lee i Micaha, kiedy dosiedli się do stolika w hotelowej restauracji. Twarze mieli szare i wymęczone, oczy – małe i przekrwione. Lee opadł na krzesło koło Any. Oparł się łokciami o stół i ukrył twarz w dłoniach.
– Czuję się podle. Ana, bądź tak miła i nalej mi kawy. Ręce mi się tak trzęsą, że ledwie się ogoliłem. Fuknęła na niego, ale spełniła prośbę.
– Jeśli nie jesteście w stanie utrzymać kubków, to lepiej nie pijcie – rzekł Carlos.
Uśmiechnął się porozumiewawczo do Any. Spojrzała na niego z dezaprobatą, która nie tyle
odnosiła się do niego, co do całego rodzaju męskiego. Spędził burzliwą noc bez niej; Ana nie
byłaby sobą, gdyby przeszła nad tym do porządku dziennego.
– Pospieszcie się. I skończcie kawę, bo nie chcę, żeby pan Culpepper pomyślał, że ma do czynienia z pijakami – Carlos dał upust swemu niezadowoleniu z zachowania się młodych ludzi. Zdecydowali, że z hotelu do biura handlarza pójdą pieszo. Miasto tętniło życiem. Mimo dąsów Ana uległa atmosferze, jaka tu panowała. Okna sklepów były pełne atrakcyjnych towarów. Na ulicy panował ruch – przejeżdżały wozy farmerów załadowane produktami rolnymi, przewijały się lekkie powozy prowadzone przez szykownie ubrane kobiety, wlekli się kowboje na zmęczonych koniach. Wszyscy dokądś się spieszyli i wszyscy mieli coś do załatwienia. Miasto pulsowało energią, która była zaraźliwa. Kiedy dotarli do biura pana Culpeppera, nastrój Any znacznie się poprawił. Mężczyznom również. Carlos pochwycił jej spojrzenie, gdy otwierał przed nią drzwi:
– Zachwycająco dziś wyglądasz – szepnął.
Nie była pewna, czy to komplement, czy drwina. Jego oczy wpatrywały się w nią z zachwytem.
– Dziękuję, Carlos.
Włożyła sukienkę, jaką miała na sobie w dniu wyjazdu z domu. Poskładała ją starannie i ułożyła w torbie podróżnej wiedząc, że będzie jej potrzebna na spotkanie z panem Culpepperem. Dzisiaj rano rozprasowała wszystkie zmarszczki i załamania. Włosy upięła w wysoki węzeł i nałożyła kapelusz. Wpięła w uszy kolczyki z perełkami. Wiedziała, że wygląda bardzo oficjalnie, a mimo to niezwykle kobieco. Carlos to zauważył!
– Ty też wyglądasz bardzo elegancko – odpowiedziała komplementem. Był ubrany tak samo
jak na jej ślubie.
– Dziękuję – mruknął dość niewyraźnie. Zabiegany urzędnik zaprowadził ich do biura
pana Culpeppera na drugim piętrze. Handlarz był naprawdę zaskoczony, kiedy Ana weszła do biura w towarzystwie mężczyzn, ale szybko zreflektował się i zaproponował krzesło. Pomieszczenie wyglądało na biuro zapracowanego biznesmena. Meble były dość eleganckie, ale zakurzone. Biurko, imponująco wielkie, było kompletnie zarzucone najróżniejszymi papierami. Bibliotekę wypełniały książki i skoroszyty z rejestrami, aktami, zestawieniami.
Lee i Micah siedli na kanapce w głębi, z dala od słońca, wpadającego przez wysokie i zakurzone okna. Byli bardzo zadowoleni, że Carlos sam załatwia wszystkie transakcje. Z początku pan Culpepper zwracał się tylko do Carlos'a, ale po kilku rozsądnych uwagach Any zrozumiał, że to ona jest właścicielką rancza, w którym chciałaby hodować bydło. Uświadomił sobie, że jest nie tylko ładną, młodą damą, ale i zna się na rzeczy. W ciągu pół godziny uzgodnili cenę niewielkiego stada.
– Dwadzieścia dziewięć krów rasy Hereford i byk.
– Culpepper zastanawiał się przez moment. – Tak, mam byka rasy Brahman, ale ma tego, trochę – spojrzał na Ane – powiedzmy: romantyczną naturę. Jest dość drogi, lecz możemy się
potargować. Jesteście tym zainteresowani? Carlos pokręcił przecząco głową.
– Wolałbym, żeby byk też był rasy Hereford.
– Może i masz rację. Czy w tej sytuacji jesteście gotowi do podpisania kontraktu?
– Oczywiście – odparł Carlos – tylko że chciałbym najpierw obejrzeć zwierzęta.
Handlarz poczuł się zaskoczony, gdyż uznał Carlos'a za zwykłego kowboja. Takie postawienie sprawy świadczyło jednak, że był on także niezłym kupcem, co zresztą panu Culpepperowi bardzo odpowiadało.
– Naturalnie. Możemy zaraz pojechać do zagród. Co wy na to? Weźmiemy moją bryczkę.
Culpepper zawołał gońca i kazał mu przygotować pojazd. Razem zeszli na dół.
– Zabierzcie Ane do hotelu. Nie widzę potrzeby, żebyśmy jechali tam wszyscy – zwrócił się
Carlos do chłopców.
– Pojadę.
– Nie możesz tam jechać! – Lee poparł Carlos'a, nim ten zdążył coś powiedzieć.
– Czy kobiety nie mają wstępu do zagród?
– To nie jest miejsce dla kobiet – odpowiedział dyplomatycznie Micah. – Zbiera się tam różnego rodzaju hałastra...
– Wcale nie mam zamiaru oglądać żadnej hałastry – przerwała mu – tylko krowy, które
kupuję.
Spojrzała prosząco na Carlos'a.
– Dobra, chłopcy. Jedźcie sami. Spotkamy się później. Ujął Ane pod rękę i poprowadził przed
dom, gdzie pan Culpepper już czekał.
– Czyżby ta młoda dama chciała jechać z nami? – spytał handlarz, nieco zdziwiony.
– Tak, takie jest jej życzenie – odparł Carlos, pomagając dziewczynie wsiąść; miał nadzieję, że do końca dnia nie będzie musiał nikogo zastrzelić za próbę jej podrywania.
Jak się okazało, załatwili interes bez przeszkód. Ana była zachwycona biało-rudymi krowami. Ich skręcona sierść błyszczała w słońcu.
– Ana, to jest bydło rozpłodowe – powiedział Carlos ze śmiechem patrząc, jak głaszcze jedną z krów – a nie psy.
– Wiem. Ale są moje. Każdej wymyślę imię. Popatrzył na nią z pobłażaniem.
Wrócili do biura i razem podpisali kontrakt. Ross powinien być zadowolony. Tego dnia szczęście im dopisywało; otrzymali dobre wiadomości z kolei: strajk miał się skończyć o północy, więc Carlos postarał się, aby załadować krowy na pierwszy pociąg do Larsen, W przypływie radości chwycił Ane w pasie i podniósł wysoko nad ziemię.
– Dziewczyno, mamy własne stado! – zawołał.
– To tylko początek, Carlos. Początek.
– Jasne!
– Wstrzymywałam oddech – zawołała podniecona. – Bo nie sadziłam, by Culpepper
zaakceptował twoją ostatnią propozycję. Ale byłeś cudowny! Wygrałeś! Taki spokojny i pewny siebie. Chciałam cię już kopnąć pod stołem, żebyś się zgodził na cenę proponowaną przez niego. Dobrze, że tego nie zrobiłam. Śmiała się głośno, absolutnie nie zwracając uwagi na złe spojrzenia, jakimi ich obrzucano. Postawił ją na ziemi, wciąż trzymając ręce na jej
smukłych biodrach. Wpatrywał się w jej opaloną twarz: mógł policzyć wszystkie piegi rozsiane na nosie i policzkach.
Upał, kurz i ostry zapach zagród wydały mu się rajem i nie sądził, by gdziekolwiek indziej mógł czuć się lepiej. Patrząc w jej wyczekujące oczy, nie czuł się ani stary, ani zmęczony; przeciwnie – rozpierała go energia, był pełen ambitnych pomysłów. Zaczął nieśmiało wierzyć, że może naprawdę jest coś wart. W tym momencie był przekonany, że przy łaskawym uśmiechu losu, z tych dwudziestu dziewięciu krów będzie można wyhodować całkiem niezłe stado, a kto wie, czy nie najlepsze w całym stanie. Po raz pierwszy od długiego czasu uśmiechnął się szczerze i promiennie.
– Co chcesz dziś robić?
– Robić? – powtórzyła.
Jego usta śmiały się do niej, więc najchętniej przywarłaby do niego i cieszyła się wraz z nim. Tylko duma nie pozwoliła jej poprosić go, by ją pocałował.
– Dzisiaj jest twój dzień – powiedział widząc jej niezdecydowanie. – Może na początek przejedziemy się dorożką.
Było jej wszystko jedno, co zrobią. Miała go tylko dla siebie i to jej zupełnie wystarczało.
Objechali całe miasto. W eleganckiej restauracji zjedli obiad i butelką wina uczcili zakup stada. Potem ruszyli na zakupy. Ana ciągnęła go od jednego sklepu do drugiego, a on szedł potulnie, gdziekolwiek chciała, i na wszystko jej pozwalał. Kupiła wyszywaną chustkę dla Lydii, nowy fartuch dla Ma i fajkę dla Rossa.
– Co, Ross pali fajkę? – spytał.
– Od teraz będzie palił.
Podniosła głowę i popatrzyła mu w oczy. Gdyby w tej chwili poleciła mu zjeść tę fajkę, pewnie by to zrobił i jeszcze by mu smakowała. Zniewalała go tymi błyszczącymi oczami, które zmieniały kolor w zależności od jej nastroju. Roześmiane czerwone wargi potrafiły okazać, co to namiętność; przypomniał sobie niedawne pocałunki i serce w nim zadrgało. Sto lat mógłby przyglądać się tej niepowtarzalnej twarzy i nigdy nie miałby dość. Dopiero dyskretne pokasływanie ekspedienta przywróciło go do rzeczywistości. Zapłacił za sprawunki i poszli do hotelu. Zjedli lekką kolację i odświeżyli się trochę. Zgodził się pójść z nią na wieczorne przedstawienie do opery na „Ucieczkę mojej siostry”.
– Lee i Micah nie przyłączą się do nas? – spytała, gdy wyszli na balkon.
– Oni mają co innego do roboty – odparł wymijająco.
– Nie wolałbyś też robić „co innego” zamiast pilnować mnie?
Dotknął jej ramienia i wskazał miejsce.
– Nie – odparł z całkowitym przekonaniem. Ponieważ patrzyła na niego niedowierzająco,
powtórzył miękko, ale z naciskiem:
– Nie.
Uśmiechnęli się do siebie i zaraz zaczęło się przedstawienie. Nie powróciła już do tematu. Była przekonana, że Carlos mówi prawdę. To był jeden z najszczęśliwszych dni w jej życiu.
Gdy wrócili do hotelu, otworzył drzwi do jej pokoju i wszedł za nią.
– Lepiej sprawdzę...
Zapaliła lampę, zdjęła kapelusz i rękawiczki, podczas gdy on otworzył szafę, zajrzał za zasłony i pod łóżko. Stanął i otrzepał ręce.
– Wszystko w porządku.
– Dobrze.
– No tak...
– Dziękuję, Carlos, za dzisiejszy dzień. Było cudownie.
– Cieszę się. Zasłużyłaś na to.
Cudownie wyglądała w kręgu światła padającego od lampy. Chciał dotknąć koronki naszytej na przodzie bluzki, aby sprawdzić, czy rzeczywiście jest taka delikatna, na jaką wygląda. Potem tylko jeszcze jej włosów, policzków, ust... Ana gniotła w rękach program przyniesiony z opery. Zapomniała, że chciała go zabrać do domu, pokazać Mamie i Ma i schować razem z innymi pamiątkami.
– Zostałeś dzisiaj ze mną z tamtego powodu, prawda?
– Jakiego powodu?
– Czułeś, że jesteś mi to winien – spuściła oczy. – Chciałeś mi tamto wynagrodzić...
– Ana, tamtej nocy w stajni nigdy nie będę w stanie ci wynagrodzić. Próbuję po prostu z tym żyć. Podszedł do niej bliżej.
– Spędziłem z tobą cały dzień, bo bardzo tego chciałem. W zasadzie była to prawda. Przebywali z dala od hotelu, ponieważ nie chciał dać Grady'emu szansy na jej spotkanie. Nie zmieniało to jednak faktu, iż cieszył się z jej towarzystwa. Nawet przedstawienie, które go nie interesowało, nie było wcale takie straszne, ponieważ Ana siedziała tuż obok niego w ciemności, z łokciem na oparciu fotela, od czasu do czasu bezwiednie trącając go kolanem.
Teraz, gdy podniosła głowę, łzy zalśniły w jej oczach.
– Dziękuję ci, że to powiedziałeś.
Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Musiał ciężko ze sobą walczyć. Jeśli weźmie ją w ramiona, już nie odejdzie. Pokój był zbyt intymny, a łóżko zbyt wygodne. I jeszcze jedno: chociaż w tej chwili wydaje się jej, że jest gotowa kochać się z nim,
to rano, po przebudzeniu, będzie nienawidziła całego świata, z nim i sobą włącznie.
Ujął więc tylko jej dłoń i delikatnie ucałował. Nim zdążyła powiedzieć słowo, zamknął za sobą drzwi. Patrzyła na niego z mieszanymi uczuciami, gdy pospiesznie opuszczał pokój. Była zawiedziona, że odszedł. Z drugiej strony – nie odwiedził Priscilli ani żadnej innej kobiety. Poświęcił jej cały dzień. Traktował ją z pełnym uszanowaniem, ale czuła, że
hamuje swoje emocje podobnie jak ona. Były dwa czynniki, które działały na jej korzyść:
czas i bliskość. Wspólnie prowadzili ranczo. Razem muszą na nim pracować. Będąc codziennie tuż obok musi się zakochać! Już ona postara się o to. Będzie to kosztowało wiele zachodu, ale efekt jest tego wart. Zadowolona z dzisiejszego dnia, zasnęła twardym snem.
Nad ranem obudziły ją hałasy dochodzące z sąsiedniego pokoju. Otworzyła oczy rozbawiona – Lee i Micah wrócili z nocnej rozpusty. Słyszała przyciszoną rozmowę, a potem otwieranie i
zamykanie drzwi; ktoś wyszedł z pokoju. Nie namyślając się podbiegła do drzwi prowadzących na korytarz i otworzyła je. Carlos bezgłośnie schodził po schodach, zapinając pas z bronią. Bardzo się śpieszył. Ogarnęła ją rozpacz. Przygnębiona wróciła do
łóżka. Poczekał, aż wrócą chłopcy, aż ona mocno zaśnie, i dopiero wtedy wymknął się do swojej dziwki. Wszystko, co dzisiaj robił i mówił, było jednym wielkim kłamstwem. Wiedział, że ostatnio jest na niego wściekła, więc chciał ją ugłaskać.
Nienawidziła go! Biła pięściami po poduszce, wyobrażając sobie, że to jego twarz.
– Nienawidzę cię! – zawołała w ciemność.
Ale w sercu czuła, że go kocha. I dlatego jego zdrada tak ją bolała.
– Przykro mi, już zamykamy.
– Mnie to nie dotyczy – Carlos odepchnął stróża przy drzwiach wejściowych do „Ogrodu Edenu”.
– Panna Priscilla...
– ...wyrzuci cię na zbity pysk, jeśli mnie zaraz nie wpuścisz.
Stróż był wynajęty do tej pracy ze względu na potężne bary i ogromne łapska. Dwa razy
potężniejszy od Carlos'a, lecz ani w połowie tak zwinny – wiedział o tym. Poza tym słyszał coś na temat charakteru spóźnionego gościa i szybkości, z jaką wyciąga rewolwer.
– Jest sama? – spytał Carlos.
– Tak. Chyba bierze kąpiel. Widziałem, że przed chwilą dziewczyny nosiły jej wodę.
– Nie będzie miała nic przeciwko temu, jeśli wejdę – powiedział przez ramię, idąc w kierunku
prywatnych pomieszczeń szefowej. – Nie musisz się bać.
Usłyszał plusk wody, gdy tylko otworzył drzwi. Szedł na palcach. Chciał, by go zobaczyła dopiero w odpowiednim momencie.
Stanął przy drzwiach prowadzących do sypialni. Metalowa wanna stała na środku pokoju, a Priscilla leżała w wodzie. Gąbką leniwie myła sobie piersi. Głowę z wysoko upiętymi włosami oparła na krawędzi wanny. Oczy miała zamknięte. Carlos oparł się o framugę drzwi i obserwował Priscillę w milczeniu przez kilka minut. W końcu wyczuła, że nie jest sama. Otworzyła oczy i zobaczyła jego odbicie w lustrze. Zerwała się, wychlapując wodę na
podłogę, i krzyknęła przestraszona.
– Cześć, Pris – rzekł cicho
- Carlos...
Stał w progu – wysoki, smukły i niebezpieczny. Spod ronda kapelusza lustrował ją badawczym spojrzeniem.
Priscilla poczuła się zawstydzona. Pod wpływem jego wzroku niespodziewanie zapragnęła okryć nagie ciało. Wyrzucając sobie tę chwilową słabość i zachowanie upodabniające ją do panienki z dobrego domu, opanowała się i znów była sobą.
– Czego tu chcesz, u diabła? – spytała swym zwykłym tonem.
Wzruszył ramionami i podszedł bliżej.
– Nie jesteś zadowolona?
Obserwowała go uważnie. Chciałaby uwierzyć, że przyszedł z powodu, o którym zawsze marzyła, ale było to mało prawdopodobne.
– Zawsze cieszę się na widok starych przyjaciół. Zaśmiał się drwiąco. – Jesteśmy przecież nimi, co, Pris? Starymi przyjaciółmi. Przyjrzała się jego koszuli: zapięty miał co trzeci guzik.
Był bez apaszki, bez kamizelki. Czyżby tak spieszył się do niej? Gdybyż to była prawda!
– Chciałabym uważać nas za przyjaciół – powiedziała cicho.
Tym razem nie udawała. Przyspieszony oddech i nieco zamglone oczy nie były zawodowymi
sztuczkami. Musiała walczyć ze sobą, by nie wyciągnąć rąk i nie dotknąć jego ud; nagle zabrakło jej odwagi. Carlos nachylił się
Uśmiechnęła się chytrze.
– Słyszałam, że ostatnio gustujesz w nastolatkach, takich jak dziewczyna Colemanów?
Dobrze – pomyślał. – Sama ułatwiasz mi zadanie. Wypytał chłopców o przygody w „Ogrodzie Edenu”. Powiedzieli mu więcej, niż się spodziewał.
– Było niesamowicie – rzekł Lee, padając na podwójne łoże, które dzielił z Micahem. – Sugar była fantastyczna.
Co prawda, żadna piękność i trochę podstarzała, ale dała mi wycisk.
– Po niej mieliśmy... – Micah przypominał sobie imię dziewczyny. – Jak ona miała na imię?
– Betsy – podpowiedział z rozmarzeniem Lee. – Słodka Betsy. Chyba ją kocham.
Carlos już chciał zgasić lampę, kiedy Micah powiedział:
– Nie zgadniesz, kogo tam widzieliśmy. Sheldona. Zadrżała mu ręka.
– Zauważył któregoś z was?
– Nie. Właśnie zmierzał do samej szefowej.
– Skąd wiesz?
– Pokazałem go Betsy. Była zdziwiona i powiedziała mi, że Priscilla spędziła z nim prawie
cały dzień, co zdarza się jej niezmiernie rzadko. Carlos zgasił lampę, ale wiadomość ta wybiła go ze snu. Priscilla i Grady Sheldon – trudno o niebezpieczniejszą kombinację. Już w tym
momencie zaczął się martwić, co tych dwoje może wymyślić.
Wstał i po cichu się ubrał. Kiedy wychodził z pokoju, chłopcy już słodko pochrapywali.
Teraz patrzył na jej fałszywą twarz i wiedział już, że jego podejrzenia i obawy są uzasadnione. Dobrze zrobił, że przyszedł. I dobrze, że ona pierwsza wspomniała Ane.
– Ma na imię Ana – powiedział.
– Ach tak, Ana. Dzisiaj całe miasto widziało was razem.
– Tak? A kto ci powiedział? Może mój przyjaciel Sheldon, co?
Strach pojawił się w jej oczach; była zaskoczona. Nie chciała, by Carlos dowiedział się, że
zainteresowała się Gradym.
– Jesteście przyjaciółmi? – spytała. – Grady mówił mi zupełnie coś innego.
– O, to ciekawe!
– Ana miała zamiar wyjść za niego za mąż – rzuciła uszczypliwie i obserwowała jego reakcję.
Carlos patrzył na nią lodowatym i groźnym wzrokiem. Mięśnie ud, których w końcu odważyła się dotknąć, były twarde jak stal.
– Mówił o swojej żonie?
– Tak.
– Jak zmarła?
– W pożarze.
Dokładnie tego Carlos oczekiwał, nawet przed dziwką Grady się przechwalał.
– Sprytny z niego facet, co? Za jednym zamachem pozbył się żonki i dziecka.
Dłonie Priscilli posuwały się w górę ud i niemal doszły do miejsca, o którego dotknięciu marzyła od niemal dwudziestu lat.
– Tak myślę. Podziwiam jego pomysłowość. I ambicję. Chce Ane Coleman i dostanie ją.
A więc to Sheldon podpalił dom Burnsa; był mordercą. I chciał dostać Ane.
– Nie dostanie jej, dopóki ja żyję. Priscilla zaśmiała się i stanęła w wannie.
Przesuwała dłońmi po ciele mężczyzny i przyciągnęła go do siebie.
– A więc to prawda. Grady powiedział mi, że pilnujesz dziewczyny jak czujny pies. Nie uważasz, że jesteś zbyt służalczy w stosunku do Colemanów? Zaczęła ocierać się o niego jak kotka. Włożyła mu rękę pod koszulę.
– A może to coś więcej? Może wielki, zły Carlos Langston zakochał się w tym dziecku?
Nie podobała mu się ta ironia.
– Kochałem ją cały czas.
– Tak samo jak kochasz jej mamuśkę, żonę twojego najlepszego przyjaciela?
Wykręcił jej ręce w stalowym uścisku.
– Nie życzę sobie, byś kiedykolwiek wspominała o jednej czy drugiej.
Zaśmiała się głośno.
– Patrzcie, patrzcie! Jaki nasz Carlos nagle stał się drażliwy! Chyba nie masz zamiaru ulec córce tak samo jak matce.
– Zamknij się!
– Co to za uczucie, Carlos, kochać kogoś i nigdy go nie mieć? Uprawiać seks z kur*ami, bo nie możesz tego robić z tą, której pragniesz. Nie wstyd ci?
– Powiedziałem: zamknij się!
– Kochasz Ane Coleman?
– Nie tak, jak myślisz.
– Na pewno?
– Tak!
– Udowodnij to! – Oddychała ciężko i chrapliwie.
– Weź mnie, to ci uwierzę!
Chwycił ją gwałtownie i wyciągnął z wanny. Przywarła do niego całym ciałem, mokrym i ciepłym po kąpieli. Oplotła jego uda swymi nogami i pocałowała namiętnie. Zesztywniał, oderwał ją od siebie i rzucił na pościel.
– Nigdy, Priscillo. Nigdy! Ponieważ ilekroć na ciebie patrzę, przypominam sobie popołudnie, kiedy się zabawialiśmy. A właśnie wtedy miałem być z bratem. Zginął przeze mnie. Nigdy tego nie wybaczę ani sobie, ani tobie! I nie zapomnę, że jesteś zwykłą kur*ą. Nigdy już nie splamię swych rąk dotknięciem twego ciała!
Priscilla leżała oddychając szybko. Rzuciła mu mściwe spojrzenie. Upokorzył ją po raz ostatni. Nawet gdyby przez to miała umrzeć, musi mu zadać ból, z którego nie wyleczy się do końca życia. A zrobić to może jedynie poprzez Ane Coleman.
Ana zasnęła późno. Po przebudzeniu zaraz zapukała do drzwi łączących pokoje. Nikt sienie odezwał, więc otworzyła je. Pokój był pusty. Nie miała zamiaru tkwić bez końca w tej hotelowej klatce. Jeśli Carlos mógł ją oszukać, to ona nie musi przejmować się, że go zdenerwuje swoim nieposłuszeństwem. Ubrała się szybko i zeszła do jadalni, gdzie zjadła
obfite śniadanie. Sobotni ranek zapowiadał piękny, słoneczny dzień. Na ulicy był już duży ruch. Ana wyszła z hotelu i stanęła na chodniku. Czekała na dorożkę.
– Ana Coleman?
Odwróciła się na dźwięk swego imienia. Natychmiast domyśliła się, kim jest pytająca. Może
zdradzały ją oczy – gniewne i zaczepne? Zdawały się mówić, że w życiu widziały już chyba wszystko. Ana zaskoczył jej strój: spodziewała się tandetnej biżuterii, krzykliwego, błyszczącego materiału, przepychu dodatków. Natomiast kobieta była ubrana w dobrze skrojony kostium, a jedyną rzucająca się w oczy ozdobą było czarne pióro przy
kapeluszu. Wygięte w łuk, niemal dotykało jej brwi. Na rękach miała rękawiczki. Pod pachą trzymała miniaturową torebeczkę z jedwabnym paskiem. Ponadto miała parasolkę przeciwsłoneczną. Zamkniętą, bo kobieta stała w cieniu.
– Jestem...
–Wiem, kim pani jest, pannoWatkin – uprzedziła ją Ana.
Priscilla, zdziwiona, uniosła brwi, ale nic nie powiedziała. Ana zrobiła jej przykrą
niespodziankę. Była ładniejsza niż Lydia, bardziej egzotyczna, bardziej wyrazista. Miała w sobie całą kobiecość Lydii i ognistość Rossa. Nie wyglądała na bojaźliwą. Priscilla myślała, że Ana ucieknie na jej widok, a tymczasem ta dziewczyna przejawia odwagę niewątpliwie odziedziczoną po matce.Priscilla znała się na kobiecym ciele i czerpała z niego korzyści. Była pewna, że na tej dziewczynie zbiłaby fortunę. Ta myśl rozwścieczyła ją. Ana była młoda, naturalna i piękna. Nosiła szanowane nazwisko. Miała dokładnie wszystko to, czym pogardzała Priscilla, a czego w skrytości ducha bardzo jej zazdrościła.
– Słyszałaś więc o mnie?
– Tak.
Ana nie czuła się skrępowana tym, że znana w całym mieście dzi**a podchodzi do niej na ulicy. Nienawidziła kobiety, która chodziła z Carlos'em do łóżka, ale jednocześnie była jej bardzo ciekawa.
– Od Carlos'a?
– Przede wszystkim.
– Ach, Carlos! – udając zachwyt Priscilla na moment przymknęła oczy. Kiedy je otworzyła,
zatriumfowała widząc ból rysujący się na twarzy Any. A więc ta gówniara jest w nim zakochana! To może być wspaniała zabawa!
– Carlos i ja jesteśmy, powiedzmy: przyjaciółmi od bardzo dawna.
–Wiem.
– Spotykałam go jeszcze jako chłopca – Priscilla spuściła powieki. – Do ponownego spotkania doszło, kiedy był już dorosłym mężczyzną. Fascynującym, nie sądzisz?
– Dla mnie zawsze był fascynujący.
– Oczywiście – odparła Priscilla niemal z sympatią. – Nie znałaś go jako chłopca. A jak się
mają rodzice? – zmieniła nagle temat. – Wiesz, że spotkałam się z nimi wiele lat temu?
– Tak. Na szlaku. Opowiadali mi o tobie.
– Czyżby?
– To znaczy, słyszałam, jak cię wspominali. – Ana zarumieniła się, schwytana na drobnym
kłamstwie.
Priscilla była rozbawiona.
– To zupełnie możliwe. – Przechyliła na bok głowę: – Jesteś bardzo podobna do swoich
rodziców. Wyrosłaś na piękną dziewczynę.
– Dziękuję.
– To również dotyczy twego brata. Przystojny z niego chłopak.
Jeśli chciała zaskoczyć Ane wiadomością o odwiedzinach Lee w „Ogrodzie Edenu”, to źle trafiła.
– Wiem, że spędził tę noc w pani domu, panno Watkin. Dziękuję za komplement. Ja również
uważam, że Lee jest przystojny. Potyczka słowna z Aną nie przyniosła Priscilli takiej satysfakcji, jak to sobie wcześniej wyobrażała. Ta dziewczyna była sprytniejsza, niż mogła się
spodziewać, i rozmowa stawała się kłopotliwa. Ana nie zauważała ani przejeżdżających
dorożek, ani ukradkowych spojrzeń przechodniów. Skoncentrowała się na kobiecie, która była jej wrogiem. Priscilla Watkin stanowiła największe zagrożenie dla jej szczęścia. Czuła to każdym nerwem.
Była jak piękne, dojrzałe jabłko oszałamiające swym zewnętrznym pięknem, jednak wewnątrz zepsute do głębi.
– Oczywiście, to tylko twój przyrodni brat, prawda? – Priscilla wróciła do tematu.
– Tak. Jego matka zmarła przy porodzie. To stało się, zanim moi rodzice się poznali. Ale pani to wszystko wie, prawda? Była pani z nimi?
– Owszem, byłam. – Wodziła spojrzeniem po całej sylwetce Any. Ileż hartu ma ta dziewczyna!
– Byłam tam, gdy Carlos i jego brat Luke znaleźli twoją matkę w lesie. Była bliska śmierci.
– Carlos opowiadał mi o tym.
– Właśnie wtedy przeszła najcięższą próbę – powiedziała Priscilla i dotknęła pióra przy
kapeluszu.
– Ciężką próbę?
Oczy Priscilli zawisły nad Aną jak oczy jastrzębia nad rannym królikiem.
– Poród w lesie, bez pomocy... wiesz... – Nagle udała zakłopotanie. Położyła rękę na piersi. – O, przepraszam. Może nie powinnam tego mówić. Ale myślałam, że wiesz o pierwszym dziecku swojej matki.
– Dziecko? – powtórzyła Ana i krew odpłynęła jej z twarzy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Żaba
King kong
King kong


Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 2902
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:41:44 27-12-08    Temat postu:

odc 36

odcinek świetny...
Ana znou płakala...
i myśli, ze Carlos tkął ta dziwke..
Grad i Prisilla oni do sb pasuja...

[size=12]odc 37[/size]

ah...cudny wspólny dzień
szkoda, ze carlos się opanował...
a chlopaki mieli niezle przeżycia xdd
Ana nie posłuszna dziewczynka, na dodatek spotała Prisille...
ciekawe czy do końca powie jej prawde...
Dobsz, ze Carlos nie kochał się z ta dziwką

czekam na enw;******
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mili~*~
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 12296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 0:56:46 27-12-08    Temat postu:

Super odcinki tylkjo dlaczego ta Priscilla chce zniszczyć Anę Dopięła celu ale Carlos powinien jakos to zaradzić. Oby ich nie rozdzieliła.
Oni sa stworzeni dla siebie!!!
Ach masz śliczny avek z Edwardem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:48:44 27-12-08    Temat postu:

Naprawdę lubię Carlosa, któremu nie podobają się już jego dotychczasowe rozrywki (;
Jeszcze trochę a ten niezależny od wszystkich kowboj będzie chciał się ustatkować i podporządkować kobiecie. A jedyną osobą, która będzie potrafiła nad nim zapanować jest niewątpliwie nasza Ana.
Strasznie podobał mi się ich wspólnie spędzony dzień i jak dla mnie mogłoby ich być dużo więcej.

wiedziałam, że coś złego może wyniknąć ze znajomości Grady'ego i Priscilli. Ta dwójka jest siebie warta, ale nie podoba mi się, że jedno i drugie jest zbyt blisko Any. Na dodatek Proscilla zaczyna powoli wbijać Anie nóż w plecy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:21:09 27-12-08    Temat postu:

P.Sawyer napisał:
Na dodatek Proscilla zaczyna powoli wbijać Anie nóż w plecy.


Długo to nie potrwa bo zostało tylko 9 odcinków do końca
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:50:55 27-12-08    Temat postu:

taaak. ktoś inny zaczyna wbijać komuś innemu nóż w plecy...
nie pozwalam ci kończyć! ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 14:14:20 27-12-08    Temat postu:

P.Sawyer napisał:
taaak. ktoś inny zaczyna wbijać komuś innemu nóż w plecy...
nie pozwalam ci kończyć! ;p


Ale ja sobie pozwalam. Po za tym mam już napisane zakończenie i nie chce go zmieniać, chociaż wiem, że może się nie spodobać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natiii234
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 06 Cze 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:28:00 27-12-08    Temat postu:

P.Sawyer napisał:
Naprawdę lubię Carlosa, któremu nie podobają się już jego dotychczasowe rozrywki (;
Jeszcze trochę a ten niezależny od wszystkich kowboj będzie chciał się ustatkować i podporządkować kobiecie. A jedyną osobą, która będzie potrafiła nad nim zapanować jest niewątpliwie nasza Ana.
Strasznie podobał mi się ich wspólnie spędzony dzień i jak dla mnie mogłoby ich być dużo więcej.

Wiedziałam, że coś złego może wyniknąć ze znajomości Grady'ego i Priscilli. Ta dwójka jest siebie warta, ale nie podoba mi się, że jedno i drugie jest zbyt blisko Any. Na dodatek Priscilla zaczyna powoli wbijać Anie nóż w plecy.


Ahh, zgadzam się całkowicie. Bardzo podobał mi się ich wspólnie spędzony dzień. Za to Priscilli nienawidzę! I jeszcze spotkała się z Aną, ehh.

Czekam z niecierpliwością na new, bo uwielbiam Twój styl pisania. Tak cudnie to robisz, że jak czytam, to przenoszę się w świat Any i Carlosa, wszystko sobie wyobrażam Tylko dlaczego tak mało odcinków do końca?? I mówisz, że może nam się nie spodobać zakończenie? Jak to? Ana i Carlos muszę być razem!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maximum
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 3624
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:21:55 27-12-08    Temat postu:

Odcinek świetny
W pełni zgadzam się z Klaudią i Natiii
Pris i Grady są siebie warci
Biedna Ana byleby tylko tam nie zemdlała
Ciekawa jestem reakcji Carlosa jak się dowie, że Priscilla spotkała się z Aną
czekam na new

Mili ma rację masz bardzo ładny avek z Edwardem
Sama robiłaś??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:42:48 27-12-08    Temat postu:

odcinek jak zwykle piekny bo wkońcu twój
Miło ze Carlos spędził cały dzień towqarzysząc Anie, az cczuc bylo od nich ta miłość
A ta radosć po udanej pranzakcji- bezcenny widok
Szkoda tylko ze Ana znowu myśli ze on poszedl do tej dziwki podczas gdy on stara sie ja chronic
Myśle ze gdy teraz dziewczyna dowiedziała sie o tym dziecku straci zaufanie do wszystkich bliskich łącznie z Carlosem a to tylko Grademu ułatwi dostęp do nieej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andzia2
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 3501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lubomierz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:36:23 27-12-08    Temat postu:

boski!! xD
ale czemu zakończenie może nam się nie spodobać??
czekam na new!! xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Princessa
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 18 Lis 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:47:09 27-12-08    Temat postu:

Cudny odcinek
Wspólny dzień Any i Carlosa..., ona coraz bardziej mu sie podoba
Spotkanie Any i Pris.., dobrze ze Ana jest taka ślina.., jednak Pris znalazła na to sposób...
Czekam na new;**

Masz już zakończenie? Skoro mówisz ze może sie nie spodobać to az sie boje...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 51, 52, 53 ... 58, 59, 60  Następny
Strona 52 z 60

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin