|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:04:32 22-12-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek13
-Ale ja mam- pokazał Chris na swoją walizkę i podał jej bilet- daj spokój, nie psuj im weekendu.
-Dobrze- wzięła bilet i pożegnała się z zakochańcami- ale wiedz, że masz wystawić mi rachunek, a ja ci oddam kasę- uniosła się honorem- acha i nie odzywaj się debilu.
-To będzie ciężki weekend- westchnął pod nosem i zajął miejsce koło okna.
-Ja chciała, a zresztą niech ci będzie- powiedziała zła.
Cały lot wpatrywała się w chmury. Chrisowi to jednak nie przeszkadzało, bo miał idealny widok na jej biust i czuł zapach jej ciała i włosów. Nagle ktoś się odezwał.
-Czy ja pani nie znam?- spytał mężczyzna,
-Nie, to pomyłka- uśmiechnęła się i odwróciła w stronę okna. Wpadła w panikę, to był jeden ze stylistów który ją czesał i męczył jej biedne ciało ćwiczeniami i dietami.
-Oj chyba znam, tylko była pani młodsza i miała czarne włosy- kontynuował dalej- tak Sol, Soledad Munioz- krzyknął nagle, a ona pobladła- co u mamy?
-To pomyłka- próbowała tłumaczyć, wspomnienia powróciły- nazywam się Samanta Arango, prawda kochanie- powiedziała i złapała Chrisa za rękę.
-Ale ja dam sobie rękę uciąć, ze pani jest córką- nie dokończył, bo przerwał mu Chris.
-Proszę zostawić moją żonę w spokoju, nie życzę sobie takiego taniego podrywu- powiedział przytulając dziewczynę.
-Dziękuję- szepnęła i tkwiąc w jego objęciach zasnęła. Zanim się obejrzała byli już na miejscu.
Przez całą drogę do hotelu milczeli. Dostali wspólny pokój, ale Sol nie protestowała. Rozpakował się i wściekła.
-Co ona mi do cholery spakowała- spytała wyjmując same kuse stroje, bieliznę i sukienki- szalona krowa.
-Coś się stało- spytał Chris wychodząc z łazienki. Ale doskonale wiedział o co chodzi, bo to on sam pakował walizkę.
-Coś cię śmieszy idioto?- spytała zał.
-Teraz to idiota, a w samolocie co kochanie. Ładnie mi się odwdzięczasz.
-Dziękuję- powiedziała i pocałowała go bardzo namiętnie. Zanim zdążył cokolwiek zrobić ona zamknęła się w łazience.
-Wychodzę- krzyknął Chris.
Tymczasem w domu.
-Jak myślisz dolecieli, żyją- śmiał się Ryan.
-Myślę, że tak. Ale jak Sol zobaczy walizkę to oszaleje. Sądzę, że oni mają się ku sobie.
-Oszalałaś. On ma dosyć stałych dziewczyn, wystarczyła mu jedna modelka.- i opowiedział jej całą historię.
-Kurcze to rzeczywiście zonk. Sol też miała być modelką, ale…- i ona mu opowiedziała.
-Dlaczego mówimy o nich, a nie o sobie?- spytał obejmując ją.
-Bo może boimy się rozczarowania- wyznała Tina.- żyjemy w swoim wymyślonym świecie, a rzeczywistość jest okrutna.
-Coś się stało?- spytał- mi możesz zaufać.
-Nie wiem czy to dobry pomysł, to miał być romantyczny weekend- odpowiedziała całując go.
-Dobrze porozmawiamy o tym jutro, a teraz może kąpiel z pianą i świecami?
-Widzę, że o wszystko zadbałeś- powiedział wchodząc do łazienki i rozbierając się bez krępowania.
-Kocham cię- wyznał i oboje zanurzyli się w lekkiej, białej piance.
-Też cię kocham- pocałowała go zaczęli się pieścić.
Pieszczotom nie było końca. Tina była cała rozpromieniona i strasznie podniecona. Miała ochotę wejść na niego i poczuć spełnianie. Gdy chciała to już zrobić on ją powstrzymał.
-Czy na pewno tego chcesz?- spytał.
-Nie gadaj tyle, tylko chodź tu- szepnęła.
-Zaczekaj nie mam gumki- krzyknął.
-Jak to nie masz?
-Zapomniałem, kurde może Chris ma albo Sol- wyszedł z wanny i poszedł do ich pokoi, ale nic tam nie znalazł. Ubrał się i wrócił do łazienki.- kochanie zaraz wracam.
-Tylko szybko- westchnęła i wyszła z wanny. Poszła do pokoju, przebrała się w seksie bieliznę i… usnęła. Gdy chłopak wrócił nie miał sumienia jej budzić.
-Dobrze się bawiłeś?- spytała Sol śpiącego Chrisa na dywanie.
-Co ja tu robię, chcę do łóżka- ślimaczym krokiem udał się do niego.
-Wykopałam cię, bo mi jakieś panny sprowadzasz, trójkąty proponujesz. Masakra jakaś.
-Ciszej- poprosił- zamów mi śniadanie, proszę- był bardzo miły.
-Dobrze- powiedział Sol i zamówiła mu coś. Nie miała ochoty na kłótnię. Ten weekend był do d**y, przypomniał jej to co najgorsze. Matkę, modelingu, wymioty po każdym posiłku, ohyda. Gdy przyjechało śniadanie Sol wyszła na miasto. Doskonale znała Vegas, bywała tu dosyć często. Jej matka uwielbiała takie miejsca, zawsze wraca stąd z mężem. Nie nawiedziła jej z całego serca. Było już koło wieczora gdy wróciła do hotelu z reklamówką alkoholu. Chris jeszcze odsypiał.
Tymczasem w domu panowała atmosfera miłości i romantyzmu. Zakochańce cały dzień spędzili razem. Byli w kinie, na obiedzie w porządnej restauracji, na spacerze i wesołym miasteczku.
-Skąd masz na to pieniądze, czuję się winna- powiedziała Tina.
-Kochanie nie martw się, jak wrócimy do domu wszystko ci wyjaśnię, a teraz nie psujmy tego nastroju zbędnymi rozmowami- pocałował ją namiętnie i wziął na ręce.
Gdy weszli do domu Ryn nerwowo poklepał się po kieszeni. Za chwilę się uspokoił, bo poczuł że paczuszka z prezerwatywami jest na swoim miejscu. Przez chwilę wydawało mu się, ze ją zgubił. To byłoby straszne, znowu szukać sklepu i zastanawiać się nad smakiem.
-To co teraz robimy?- spytała zalotnie.
-Chodź- pociągnął ją za rękę do swojego pokoju.
Położył Tinę na łóżku i zaczął rozbierać, całować po całym ciele. Dziewczyna jęknęła i zaczęła robić to samo co Ryan. Bała się co nastąpi za chwile, koleżanki tyle jej o tym opowiadały. Zadrżała gdy zbliżył się do niej i poczuła, ze jego członek muska jej pochwę.
-Nie bój się, będę delikatny kochanie- spojrzał w jej oczy i dostał przyzwolenie na kontynuację. Poczuła delikatny ból, pieczenie. Wtuliła się w chłopaka i chciała krzyczeć, ze boli, ale bała się że ją odtrąci. Tak bardzo go kochała, chciała mieć już to za sobą. Ryan był bardzo delikatny, pieścił jej piersi, uda, pośladki. Czuł, ze ona jest spięta, ale był taki podniecony, że nie chciał przerywać. Po chwili wystrzelił w nią i położył się koło niej.
-Już po wszystkim?- spytała.
-Tak.- odpowiedział i poczuł się jak po każdym seksie z inną dziewczyną- przepraszam- zaczął się ubierać.
-Nie musisz, sama tego chciałam- zaczęła się zakrywać.
-Kocham cie bardzo, ale nic nie czułem to nie było jakieś nadzwyczajne przeżycie- krzyknął |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:49:16 23-12-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek14
-Tak wiem- wyszeptała i wyszła. Czuła się okropnie, kochał ją, ale nie pragnął. Dziwne bo ona czuła to sama, czuła ze kocha się z pierwszym lepszym tylko po to by ją rozdziewiczył. To było straszne uczucie. Za wiele kłamstw ich dzieliło, nie potrafili być szczerzy, może dlatego im nie wyszło. Poszła pod prysznic, a potem do swojego pokoju. Nie płakała, rozmyślała i stwierdziła, ze powie mu całą prawdę o sobie.
-Jesteś już pijana- śmiał się Chris.
-Ty też- chichotała Sol nalewając następną kolejkę wódki.
-Gdzie nauczyłaś się tak pić? Jesteś niesamowita, wiesz?- pytał.
-A tu i tam. Jak pracujesz w klubie gogo musisz mieć mocną głowę. Zresztą bankiety i duża ilość szampana robią swoje.
-Bankiety? Byłaś panią do towarzystwa?
-Nie kretynie, byłam, jestem…- zaczęła- a nieważne- napiła się.
-Nie chcesz nie mów, i tak mnie to nie obchodzi- powiedział i zrobił to samo co ona- a kto to był w samolocie?- jednak spytał.
-Nie obchodzi tak? No dobra powiem ci, tylko cicho nikomu nie mów.- położyła swój palec na ustach, a potem na jego i wzięła duży łyk wódki.
-Słucham- przybliżył się do niej i wyszeptał.
-Bo widzisz, ja nie jestem taką zwykłą dziewczyną. Ten palant to był mój dawny stylista. Maltretował moje włosy, zmuszał mnie do cholernych diet. Czasem nawet musiałam wymiotować po każdym posiłku, to było straszne- rozpłakała się, Chris chciał ją przytulić, ale ona się odsunęła i wstała. Zataczając się mówiła dalej i cieszyła się, ze w końcu płaczę- moja matka marzyła o karierze modelki dla mnie, ale ja nie koniecznie. Nie lubiłam diet, tych castingów, nie nawiedziłam tak samo jak i jej. Ona mnie zmuszała nie liczyła się ze mną, z moimi uczuciami. Jak skończyłam 18 lat uciekłam, ona wyszła za mąż po raz szósty i się tym nie przejęła. Wredna ździra. Zaczęła pracę w klubie gogo, zamieszkałam u przyjaciółki, a potem to już całkiem mi się życie posypało- wybuchła płaczem.
-Nie płacz, nie warto, proszę uspokój się- przytulił ją.
-Ale ja chcę płakać. Nie pamiętam bym kiedyś płakała. Matka zawsze twierdziła, że mam być twarda. Zresztą większość czasu spędzałam z mężczyznami a wy nie płaczecie.
-To dlatego umiesz naprawiać samochody?- spytał nadal ją tuląc.
-Tak, od małego wychowywałam się u naszego mechanika. Wolałam jego towarzystwo niż matkę. Teraz jestem bardzo samotna, nikt mnie nie kocha. Zostały mi tylko przygody na jedną noc.- uśmiechnęła się.
-Jesteśmy podobni wiesz?- powiedział i pocałował ją namiętnie. Całowali się bardzo długo, nagle chłopak wstał i pociągnął ją za sobą.- chodź, już nie będziesz samotna, nie pozwolę na to.
Po dwóch godzinach wrócili do hotelu jeszcze bardziej pijani i podnieceni. Chris przyparł Sol do ściany i wsunął jej rękę pod sukienkę, szybkim gestem pozbył się jej. Dziewczyna rozdarła mu koszulę i uśmiechnęła się zalotnie. Stała przed nim w samych stringach, które sama zdjęła i zatopiła się w jego ustach, Nie widząc kiedy wziął ją na ręce i posadził na stoliku. Sol rozchyliła uda i czekała na pieszczoty, które przyszły bardzo szybko. Jęczała dosyć głośno i wpiła mu paznokcie w plecy. Uwielbiała gdy ja dotykał, całował, czuła się jak w niebie. Odpłynęła po raz kolejny. W końcu poczuła go w sobie, tak długo na to czekali. Wyrwała się z jego objęć i podbiegła do torebki. Chris podszedł do niej i widząc jak dziewczyna szarpie się z prezerwatywą szybkim i zdecydowanym ruchem przyparł ją do drzwi. Zapomnieli o wszystkim, było im tak dobrze. Nagle poczuli przypływ rozkoszy i zdyszani osunęli się na dywan.
W środku nocy do pokoju Ryana weszła Tina.
-Śpisz, musimy pogadać- wyszeptała.
-Nie, uciąć ja też mam ci coś do powiedzenia.- pokazał łóżko.
-Ja pierwsza. Przepraszam, że byłam taka sztywna, ale nie było to najprzyjemniejsze doznanie. Bałam się, bolało, a moje kłamstwa mi nie ułatwiały- zaczęła.
-Bolało cię, przepraszam, nie chciałem- zaczął i przytulił ukochaną.
-Daj spokój, byłam na to przygotowana. Ale mam już to za sobą i następny raz będzie lepszy. Mam nadzieję- uśmiechnęła się- kocham cię, ale nie byłam szczera.
-Ja też nie- wyszeptał.
-Wychowałam się w domu dziecka, jestem sierotą. Bałam się ci o tym mówić byś się nie litował nade mną.- widziała jego zdziwienie- gdy skończyłam 18 lat opuściłam sierociniec i mieszkałam na zapleczu restauracji w której pracowała. Wygrałam w totka, ale prawie wszystko przetraciłam. Byłam głupia i naiwna, zaufałam nie tym koleżankom co trzeba. Pieniędzy mam wystarczająco na studia i życie. Więc nie jest tak źle.- skończyła i spuściła głowę.
-Dlaczego kłamałaś?- spytał.
-Bałam się, ze znowu ufam jakiemuś naciągaczowi. Nie wiem czemu, po prostu się bałam. Kocham cię- rozpłakała się, ale on pozostał niewzruszony. Powinno mu ulżyć, bo wiedział ze nie zależy jej na pieniądzach. Jednak czuł się źle.
-Powiedz coś, proszę.
-Ja też kłamałem. Pochodzę z bardzo bogatej rodziny, nie muszę pracować. Uciekłem z Anglii przed kobietami które pragnęły tylko mojej kasy. Zakochałem się w tobie i bałem się ze jesteś taka sama- poczuł, ze piecze go policzek.- zasłużyłem sobie.
-Zasłużyłeś jak cholera. Nienawidzę cię- krzyknęła i wyszła. Chciała prawdy i ją dostała. Ale czy było o co się wściekać, chyba nie, ale była zła. Czuła się oszukana. Tylko zapomniała, ze on czuje to samo.
Rano Sol i Chris obudzili się nadzy w swoich objęciach z potwornym kacem. Spojrzeli na siebie i zaczęli naciągać na swoje ciała pościel.
-Kretynie daj mi ten koc- wyrywała mu go z rąk.
-Idiotko to ty go dawaj- wylądował na podłodze z poduszką- co ty wyprawiasz- krzyknął na nia.
-Ja, co ty mi zrobiłeś, zgwałciłeś mnie baranie- wstała owinięta kocem
-To dlaczego tak jęczałaś i krzyczałaś „jeszcze, jeszcze”- zaśmiał się.
-Ja- oburzyła się- może i tak, jestem dorosła i mogę sypiać z kim chcę i kiedy chcę- dodała by zakryć swój wstyd.
-Ja też, a że akurat trafiłaś się ty to cóż- parsknął.
-Idę pod prysznic- powiedziała i zerknęła na jego męskość schowaną za poduszką. Chłopak tylko zakrył się bardziej. Nagle do pokoju zapukał ktoś i wszedł bez pytanie. Chris schował się za Sol.
-Śniadanko dla nowożeńców, tak jak wczoraj państwo prosili- powiedział kelner stawiając wózek koło łóżka.
-Dla kogo?- krzyknęli i spojrzeli na siebie. |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:26:25 26-12-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek15
-Państwo Arango, tak? Pamiętam jak mnie wczoraj prosiliście o śniadanie, nawet mi obrączki pokazywaliście- powiedział i wyszedł. Oni spojrzeli najpierw na swoje ręce, a potem pobladli.
-Mam męża, boże- Sol usiadła na łóżko.
-A ja żonę, i to kogo?- zrobił to samo Chris.
-Jak to kogo, lepszej nie znajdziesz- krzyknęła zła i ruszyła w stronę łazienki.
-Nie to miałem na myśli, zaczekaj- poszedł za nią.
-Też nie jesteś moim ideałem, ale nie narzekam, jak wrócimy to weźmiemy szybki rozwód- powiedziała nalewając wodę do wanny.- trzeba ponosić konsekwencje swoich wygłupów- powiedział zanurzając się w ciepłej wodzie.- była tak zła, ze nawet nie przejmowała się tym, ze chłopak widzi ją nago.
-No to ponieśmy te konsekwencje- powiedział Chris, odrzucił poduszkę i wszedł do wanny.
-Co ty robisz idioto- krzyknęła.
-Nie idioto tylko mężu, biorę co moje- powiedział i pocałował ją. Sol nie protestowała, zanurzyła się w tym pocałunku bez pamięci. Oczywiście na tym nie poprzestali, zaczęli się pieścić, a potem najnormalniej w świecie uprawiali seks. Namiętny i szalony, dający im więcej spełnienia niż inne razem wzięte. Po wszystkim bez słów ubrali się.
-Idę na zakupy kochanie- Sol podeszła do jego kurtki, wyjęła jego portfel, a niego jego gruby plik pieniędzy.
-Co, co ty robisz?- spytał przerażony.
-Ach kochany mężu, biorę co moje- rzuciła mu całusa i wyszła.
-Szalona- powiedział rzucając się na łóżko. Nie przejął się tym, ze wyda wszystko, miał o wiele więcej pieniędzy. Przejął się tym, że ona coraz bardziej mu się podoba. Nie chciał jej skrzywdzisz, a tym bardziej po tym jak wczoraj mu się zwierzyła. Widział jak tysiąc dziewczyn płacze, ale jej łzy były wyjątkowe. Wzruszały go bardzo, nie chciał by tym razem płakała przez niego. Postanowił, ze już więcej jej nie tknie, ale czuł że pokusa jest silniejsza niż rozum.
-Tina musimy porozmawiać- złapał na korytarzu dziewczynę Ryan.
-Ale ja nie chcę- powiedziała i obdarzyła do dużym i namiętnym całusem. Chłopak bardzo szybko go odwzajemnił. Rzucili się na siebie jak wygłodniałe stado wilków. Całowali się i obmacywali idąc w stronę pokoju Tiny. Po drodze zbili lampę, zwalili obraz ze ściany. Byli tacy napalenie, nie potrzebne im były słowa, wystarczył dotyk. Jednak nie dotarli do celu, nie wytrzymali. Ulokowali się wygodnie na dywanie w salonie. Nie potrzebny był im nastrój, wystarczył kawałek miękkiego dywanu i prawdziwe uczucie jakim się darzyli. Tym razem Tina czuła się jak w siódmym niebie. Nie czuła bólu tylko rozkosz, była bardzo rozluźniona i oddała się tej chwili bez opamiętania. Ryan czuł dokładnie to samo. Gdy było już po wszystkim chłopak ściągnął narzutę z sofy i przykryli się nią.
-Było magicznie- powiedziała Tina wtulając się w ukochanego.
-Magicznie?- spytał- był więcej niż magicznie kochanie- uśmiechnął się.
-Kocham cię bardzo, bardzo i przepraszam- powiedziała bardzo szybko.
-To ja powinienem przepraszać. Głupio się zachowałem- lecz dziewczyna nie chciała słuchać tylko zamknęła chłopakowi usta pocałunkiem.
Po paru minutach usłyszeli jak drzwi się otwierają i ktoś się szamocze. Chłopak szybko założył bokserki, a Tina owinęła się narzutą i poszli zobaczyć co się dzieje.
-Pani Arango witam w domu- powiedział Chris trzymając Sol na rekach i przenosząc przez próg.
-Puść mnie- krzyczała dziewczyna.
-Jak sobie życzysz kochanie- i udał, ze chce ją puścić, a ta złapała go mocno za szyję- no dobrze już dobrze, żartowałem, ale możesz być milsza dla swoje męża.
Para zakochańców przyglądała się całej sytuacji z osłupieniem.
-Czy ja dobrze słyszę?- spytała Tina.
-No w końcu byliśmy w Vegas, mieście szybkich ślubów- powiedział i objął Sol.
-Ale nie szybkich rozwodów- zasmuciła się dziewczyna i nie odwzajemniła uścisku.
-No to nieźle pobalowaliście- zaśmiał się Ryan- musisz mi wszystko opowiedzieć.
-U was też nie było nudno- powiedziała Sol pokazując na zdewastowany korytarz- można by rzec, ze było ostro- zaśmiała się i zwróciła do Tiny- chodź wszystko mi opowiesz.
Dziewczyny plotkowały w pokoju sol dobre dwie godziny. Tina opowiedziała o kłótni, o tym ze w końcu wyznała mu prawdę i o tym jak się pogodzili. Za to Sol jak opowiadała swoją przygodę robiła to z wielkim smutkiem. Czuła się podle, zwierzyła się Chrisowi, nie chciała tego, nie chciała by ktoś jej współczuł. I na czym się skończyło, na małżeństwie.
-A Ryan jest dobry w łóżku?- spytała zaciekawiona Sol.
-Pierwszy raz był paskudny, ale dzisiaj było bosko, nieziemsko- rozmarzyła się dziewczyna- a jak tam Chris czy wy, no wiesz.
-No- zaczerwieniła się Sol- nigdy nie było mi tak dobrze, on na prawdę zna się na rzeczy. Ale najgorsze jest to, ze ciągle o tym marzę. Wystarczy, ze stanie blisko, albo się odezwie ja już czuję podniecenie, rozumiesz?
-Tak, doskonale znam to uczucie. To jest miłość- powiedziała Tina.
-Oszalałaś, jaka miłość, to jest namiętność zwykły pociąg fizyczny. No dobra może nie taki zwykły, ale to na pewno nie miłość.- krzyknęła zła i zobaczyła jak Chris ładuje się z walizką do pokoju.
-Co ty tu robisz- podskoczyła i miała nadzieję, ze nie słyszał rozmowy.
-Jestem twoim mężem od dziś mieszkamy razem- uśmiechnął się do niej.
-O nie, nie.- złapała się za głowę.
-O tak, tak- podszedł pocałował ją w usta, a ona rozpłynęła się i zrobiła potulna jak baranek. Znowu go zapragnęła, a co będzie wieczorem. Będą spać w jednym łóżku, tak blisko siebie.
-Rób co chcesz, ja wychodzę. Będę wieczorem- powiedziała i wyszła. Chris dogonił ją przy drzwiach.
-Mam nadzieję, ze nie zrobisz ze mnie rogacza?- spytał zły.
-Daj mi spokój, proszę, nie w głowie mi romanse.- wyszła trzaskając drzwiami. Nie poszła daleko usiadła na ławce w ogrodzie i zamyśliła się. Nie to niepewno nie miłość, wiedziałabym. Nie dawno była do szaleństwa zakochana i w tedy czuła to każdą częścią siebie, a teraz nie czuła nic. Nic po za podnieceniem na jego widok. Otrząsnęła się po jakiejś godzinie gdy zadzwonił jej telefon. Jednak nie odebrała, rozłączyła się nie miała ochoty z nikim rozmawiać, a zwłaszcza z osobą która się do niej dobijała.
Po wyjściu Sol, Chris wrócił do pokoju dziewczyny, w którym stała Tina.
-Co ty robisz, nie jesteście prawdziwym małżeństwem- powiedziała zła Tina.
-To nic, ale może być zabawnie, nie sadzisz. Lubię ją denerwować- uśmiechnął się chłopak.
-Będziecie bawić się w dom, tak? A nie lepiej pomyśleć o rozwodzie?- spytała.
-Dzisiaj o tym z nią pogadam. Teraz jakaś dziwna była.
-Ty też byś był jakbyś czuł to co ona.
-A co ona czuje?
-Nie nic, na razie nic, ale lada chwila poczuje.
-Nic nie rozumiem- powiedział Chris i poszedł otworzyć drzwi bo ktoś się do nich dobijał.
Tina poszła do swojego ukochanego, który przeglądał newsy z Anglii na laptopie.
-Kochanie co tam robisz?- spytała słodko.
-Nic- powiedział szybko zamykając laptopa.
-No pokaż, na pewno jakieś pornole oglądasz. ty świntuszku- powiedział zalotnie otwierając laptop.
-Daj spokój chodź tu do mnie- powiedział kładąc dziewczynę na siebie i namiętnie całując. Niczego nieświadoma Tina oddała pocałunek i zaczęli igraszki. Nagle usłyszeli jak Chris na kogoś krzyczy, zanim dobiegli na miejsce zobaczyli jak między mężczyznami stoi Sol i uspokaja ich. Widząc kto jest nieproszonym gościem postanowili się wycofać.
-Chris daj już spokój, opanuj się- krzyczała Sol.
-Zabiję go rozumiesz, zabiję- krzyczał odpychając dziewczynę, ale ona po raz kolejny wkroczyła między nich. |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:30:12 28-12-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek16
-Proszę cię, opamiętaj się.- krzyknęła- kima pan jest, o co tu chodzi- zwróciła się do mężczyzny.
-Jestem jego ojcem- powiedział, sam był w szoku zachowaniem syna. Ale był gotów do bijatyki.
-Chris wyjdź- krzyknęła zła.
-Nie zamierzam to mój dom- powiedział i znowu odepchnął dziewczynę, tym razem mocniej. Stanął jak wryty i przestraszył się tego co zrobił.
-To jest też mój dom, idź do naszego pokoju, zaraz przyjdę- powiedział stanowczym tonem. Chłopak nic nie powiedział tylko zrobił jak kazała.
-Nic panu nie jest?- spytała troskliwie- zapraszam do kuchni.
-Wszystko w porządku, a co z panią?- spytał ojciec Chrisa, który był zauroczony dziewczyną.
-Chris bywa wybuchowy, ale nie jest groźny- powiedziała uśmiechając się i sięgając po kubki.
-Tak to cały on- powiedział wstając i pomagając jej je ściągnąć i szepnął jej do ucha- jesteś jego żoną?
-Tak, od niedawna- powiedziała i poczuła, że mężczyzna stoi tuż za nią. Głupio się czuła, uwielbiała gdy robił to Chris, ale nie jego ojciec. Odsunęła się szybko.
-To był ciężki dzień, jestem zmęczony. Może udam się do hotelu.
-Może pan zostać tutaj. Chrisa pokój jest wolny. A jutro wymyślę jak was pogodzić.
-Doskonale- powiedział i poszedł do pokoju wskazanego przez Sol. Czuł, ze to będzie ciekawe doświadczenie, miał w planach uwieść niczego nieświadomą żonę syna. Nic na to nie poradził, że miał dokładnie taki sam gust jak Chris.
Tina była przerażona całym zajściem.
-Ta wariatka zaproponowała mu nocleg w pokoju Chrisa.
-Przecież nic nie wie, znając Chrisa nic jej nie powie. Jutro to się tu dopiero będzie działo- mówiła Tina.
-Wiem. A na czym my skończyliśmy?- spytał podchodząc do dziewczyny.
-Na walce o laptopa- powiedziała i zaczęła go otwierać, a Ryan pobladł. Czuł, ze jego tajemnica zaraz wyjdzie na jaw, a tego Tina na pewno mu nie wybaczy.- żartowałam- powiedział chowając laptop do szuflady. Po chwili byli już zatopieni w pocałunkach.
-Chris zaproponowałam twojemu tacie żeby został na noc- powiedział Sol wchodząc do pokoju.
-Nie ty już chyba do reszty oszalałaś- krzyknął- kim ty jesteś żeby robić takie rzeczy. Najpierw się wpierdalasz między nas, a teraz co trzymasz jego stronę.
-Twoją żoną, a na dzień dzisiejszy to mój teść, chciałam być grzeczna. I ciszej na miłość boską- powiedziała spokojnie.
-Posłuchaj on nie jest taki jak ci się wydaje. Zaprosiłaś go na noc, a jutro ci się do łóżka wpakuje. Ale wy to lubicie co?- spytał ciszej, nie chciał dać ojcu satysfakcji, ze się przez niego kłóci z żoną.
-Jesteś prostakiem- uderzyła go w twarz- nie jestem taka- powiedział.
-Jasne, że nie. Każda tak mówi.
-Bo zaraz przegniesz. I tak powinnam być zła za to jak mnie popchnąłeś. Masz szczęście, ze jest silną kobietą i nie zrobiło to na mnie wrażenia.
-Sol, ja… przepraszam- złapał ją za rękę i przytulił.
-Już dobrze- powiedziała, ale czuła od niego straszny ból, cierpienie, ale i ciepło. Uwielbiała się w niego tulić, była taka spokojna, po prostu odpływała w krainę rozkoszy.- teraz powiedz o co chodzi, może cos na to zaradzimy. Przecież nie może być aż tak źle- powiedział siadając na łóżku.
-Jest gorzej niż źle. Jakiś czas temu miałem wszystko, a teraz nie mam nic. Jestem sam. Ponad rok chodziłem z pewną modelką. Na początku jej kariera zapowiadała się byle jak, ale po jakimś czasie nabrała tempa. Jakoś mnie to nie dziwiło, bo była ładna zgrabna. Zresztą zawód modelki taki jest, wystarczy jak ktoś cię dostrzeże i jesteś na topie. Po roku przyłapałem ją z moim ojcem w moim łóżku. Moim, rozumiesz? Myślałem, ze to była chwila zapomnienia, zresztą już jakiś czas chciałem z nią zerwać. Ale to było moje łóżko, moja dziewczyna i mój ojciec. Dopiero jak się przyznała, ze to trwa rok to skojarzyłem fakty. Raz Lisa, bo tak się nazywa została u nas na noc. Ja strasznie pobalowałem i poszedłem spać, a ona siedział w kuchni z moim ojcem.
-Nie kończ. Znam to uczucie doskonale. Uwierz mi.- przytuliła go.
-Jak to, twoja mama też?- spytał.
-Nie, moja przyjaciółka. Ale wiesz nie mówmy o tym. Ja zaraz wrócę- wstała.
-Gdzie idziesz?- przeraził się, bo zobaczył jak dziewczyna podwija rękawy.
-Rozprawie się z tym dupkiem. Niech sobie nie myśli, jestem twoją żonę, będę cię bronić- uśmiechnęła się do niego i złapała klamkę.
-Zaczekaj, zostań- podszedł do niej, odwrócił w swoją stronę i namiętnie pocałował- pragnę cię- wyszeptał.
-Ja ciebie też, od rana- ledwo co powiedziała, bo poczuła jak Chris wsadza jej rękę w majteczki. Jęknęła i poddała się tej rozkoszy. Bardzo szybko pozbyli się ubrań, które porozrzucali wszędzie. Nuda by było kochać się w łóżku, nawet do niego nie dotarli. Uprawiali bardzo dziki seks, przepełniony emocjami dnia dzisiejszego na drzwiach. A raczej Sol była oparta najpierw plecami o drzwi, potem tylko rękoma. Jęczała dość głośno, by ojciec chłopaka mógł wszystko słyszeć i zazdrościć synowi takiej namiętnej żony. Jednak po udanym seksie zawsze była najgorsza cisza. Straszna cisza, ubierali się bez słowa, brali łyk wody i szli spać. Sol bała się coś powiedzieć, żeby nie przypisać temu uniesieniu wyższych uczuć, a Chris bał się ją spłoszyć. Sam nie wiedział czego ma po tym wszystkim oczekiwać, bał się czegokolwiek oczekiwać. Było mu tak dobrze, seks bez zobowiązań. Chodź żadne tak tego nie nazwało, w ogóle o tym nie rozmawiali to tak to traktowali.
-Głośno wczoraj było, no, no co wy tam robiliście- zaśmiała się Tina do przyjaciół wchodzących do kuchni.
-Kochanie pamiętaj, ze seks po kłótni to najlepsze lekarstwo- pocałował Ryan ukochaną.
-Wiem, oj wiem- dziewczyna rozmarzyła się.
-Dajcie spokój, jesteśmy małżeństwem, wolno nam nie- powiedział Chris.
-Wolno, wolno, ale jesteście, a zresztą róbcie co chcecie- powiedziała Tina, która poczuła jak Ryan sadza ją na blat w tym samym miejscu co zwykle i zaczyna namiętnie całować.
-Nie no, muszę inne miejsce na robienie kanapek znaleźć- powiedział do śliniących i macających się przyjaciół, ale oni nie odpowiedzieli.- pomogę ci- zwrócił się do Sol.
-Dzięki- odpowiedziała widząc jak Chris stawia przed nia kubek na blacie. Pomyślała, ze tak wczoraj zachował się jego ojciec, tylko on na nią tak nie działał jak mąż. Chciała się odwrócić, albo ruszyć, ale nadal czuła jak Chris przypiera ją do blatu. Zrobiło jej się gorąco i słabo, tak to kochała, uwielbiała ten moment.
-Wczoraj było miło, dzięki- wyszeptał do jej ucha, odgarniając włosy i całując w szyje. Sol zamarła, nie wiedziała co to ma znaczyć, dlaczego tak się zachowuje. Nagle zrozumiała, gdy usłyszała znajomy głos.
-Dzień dobry- powiedział ojciec Chrisa.
-Może kawy?- zaproponowała Sol, była wściekła, ze Chris tak igra z jej uczuciami. I tu pomyślała „zaraz, zaraz jakimi uczuciami do cholery. Nie ma żadnych uczuć”.
Nagle rozległ się dzwonek komórki Chrisa. Chłopak odebrał i szybko poszedł się ubrać. Zajrzał do kuchni i powiedział, że wychodzi w ważnej sprawie. Szepnął tylko ojcu na ucho „tylko ją tknij, a cię zniszczę”.
-Do zobaczenia kochanie- krzyknęła do niego Sol z uśmiechem. Sama nie wiedziała dlaczego to powiedziała, ale postanowiła kontynuować grę jej męża. Tina i Ryan tez się szybko zmyli z kuchni. Została tylko Sol w szlafroczku i ojciec chłopaka, który zbliżył się do niej.
-Ze mną się panu nie uda. Nie jestem taka jak Liz.- powiedziała stanowczo.
-Każda tak mówi. Mój syn ma doskonały gust złotko.
-Ja nie jestem każda. Chris ma idealny gust, kochamy się i nikt tego nie zmieni. Chciałabym by opuścił pan mój dom natychmiast.
-Wczoraj inaczej gadałaś?- powiedział zły łapiąc ją za rękę. |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:08:55 30-12-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek17
-Bo nie wiedziała jakim pan jest dranie. Żegnam- powiedział wyrywając się i po chwili wracając z jego walizka i wystawiając ją za drzwi. Mężczyzna nic nie powiedział tylko wyszedł. Za to Sol spojrzała na zegarek i przeraziła się. Była już spóźniona dobra godzinę.
Tina została sama w domu, miała jeszcze trochę czasu więc postanowiła poserfować po internecie. Wyjęła laptopa otworzyła go i wyskoczyła strona z newsami z Anglii, a tam przeczytała „sekcja zwłok wykazała, że dziewczyna zmarła z przedawkowania narkotyków, była w ciąży”. Zadrżała, nie rozumiała jak można być w ciąży i ćpać. Zaczęła się zastanawiać po co Ryan czyta takie rzeczy. Chciał zapomnieć o życiu w Anglii, a czyta o tym co tam się dzieje. Przez chwile pomyślała, że on ma coś z tym wspólnego. W sumie nic o nim nie wiedziała, dopiero co się poznawali. Przeraziła się, ale po chwili otworzyła koleją stronę, a tam sklep z pierścionkami. Nagle smutek i zwątpienie przerodziło się w euforię. Cieszyła się jak dziecko, to dlatego tak się śpieszył. Chce się oświadczyć. Czuła, że to za wcześnie, ale tak go kochała, nie miała na co czekać. Ich spotkanie było jak porażenie pioruna, jak przeznaczenie. Była szczęśliwa i zakochana, w myślach już snuła plany na przyszłość. Ryan długo nie wracał, zaczęła się martwić, bo nie odbierał komórki. Jednak nie miała już czasy, musiała iść do pracy. Przez większość czasu zerkała w okno i szukała jego samochodu. Widziała Chrisa, ale nie Ryana. Zmartwiła się, ale była w pracy i musiała się na niej skupić.
Chris robił kolację, gdy usłyszał trzask drzwi i dziwną rozmowę, a raczej krzyki.
-Nie możesz mi tego zrobić!
-…….
-Daj mi wreszcie spokój, chcę żyć po swojemu. Kto ci w ogóle powiedział gdzie jestem?
-………..
-Jak to? Ten dupek? Jeśli powiesz mu gdzie jestem nie wybaczę ci tego. Halo, halo? Do jasnej cholery- rzuciła telefonem o ścianę i usiadła na środku korytarza. Zaczęła płakać jak dziecko.
-Sol kochanie co się stało?- zastanowiło go to kochanie, ale nie to się teraz liczyło.
-Nic, daj mi spokój, wszyscy dajcie mi spokój. Chcę umrzeć, zasnąć, nie obudzić się cokolwiek oby tylko nie myśleć, nie cierpieć- krzyknęła i poszła do pokoju. Przez chwilę była sama, nie chciała już płakać. A może chciała, to było takie oczyszczające. Ani krzyk, ani seks nie dawał jej takiej ulgi jak płacz.
-Mogę?- spytał Chris wchodząc z piwem.
-Tak.- powiedziała biorąc od niego butelkę i wypijając pół na raz.
-Powiesz co się stało?
-Poszłam do pracy, jak się okazało nie ma tam dla mnie miejsca. Pani Moriss nawet nie chciała ze mną rozmawiać. Przez resztę dnia szukałam pracy, nawet w tym klubie gogo mnie nie chcą. Teraz zadzwoniła moja matka. Powiedział, ze nie będę pożal się boże kwiaciarką tylko modelką. Twój tato załatwił mi casting. Niby wszystko powiedział jej ten stylista z samolotu, a resztę twój tato. Na dodatek mój były mnie szuka i ona mu powiedziała- nie dokończyła bo wybuchła płaczem i przytuliła się do chłopaka.
-Jesteś moją żoną będę cię utrzymywał- i poczuł jak piecze go policzek, nic już nie rozumiał.
-Wolę żebrać na ulicy. Chcę rozwodu i to jak najszybciej rozumiesz. Mam dosyć facetów, chcę być sama.
-Ale, co się z tobą dzieje?- spytał zdziwiony. Wczoraj się kochali było im tak dobrze, a dzisiaj go policzkuje, chce rozwodu. Nie rozumiał jej, a tym bardziej siebie, bo nie chciał tego.
-Przepraszam. Po prostu nie chcę być twoją utrzymanką. Moje marzenia legły w gruzach. Jest mi z tobą dobrze, taki seks bez zobowiązań- w końcu nazwała to po imieniu- ale ja już dłużej nie mogę, boję się bardzo. Wykorzystałeś mnie by wkurzyć ojca, a ja nie chcę robić tego samego. Chcę rozwodu. A teraz wyjdź.- poprosiła.
-Jeszcze dzisiaj zadzwonię do adwokata- powiedział i wyszedł. Był zły, że go tak potraktowała. Chciał jej pomóc, a ona go zaatakowała, potraktowała jak najgorszego wroga.
Tina wróciła do domu Ryana jeszcze nie była. Bała się nie na żarty, przeczuwała ze dzieje się coś złego. Nagle usłyszała swoją komórkę to był on jej ukochany. Kazał jej wyjść przed dom, zrobiła jak kazał. Przed domem stała biała limuzyna, która zabrała dziewczynę nad piękne jeziorko. Tina była wniebowzięta widokiem jaki tam zastała. Na końcu mola, które było oświetlona lampkami siedział na czerwonym kocu jej ukochany z butelką winą i kanapkami.
-Kochanie tu jest pięknie.- zachwycała się Tina.- kanapki do wina?- roześmiała się.
-To te kanapki nas połączyły. Dzięki nim się odnaleźliśmy- powiedział i nalał jej wina.
-Cały dzień się martwiłam o ciebie. Bałam się, ze coś się stało.
-Stało się bardzo dużo, zrozumiałem jak bardzo cię kocham i pragnę.- pocałował ją delikatnie.
-Ja ciebie też- przysunęła się do niego bliżej.
-Mam coś dla ciebie.- zapadłą cisza, a Tina czekała na czerwone pudełeczko. W tej samej chwili gdy o nim pomyślała jej oczom ukazało się owe pudełeczko, a nim błyszczący pierścionek.
-Zostaniesz moją żoną?- spytał, ale ona milczała więc dodał- nie o takim marzyłaś?
-Oczywiście, ze nie- powiedziała, a on zasmucił się, ze nie trafił w jej gust.
-Jest o wiele piękniejszy niż ten z moich snów. Zgadzam się- powiedział patrząc mu prosto w oczy.- kocham cię najbardziej na świecie.
Chłopak wsunął jej pierścionek na palec, a potem całował namiętnie i śmiał się w głos. Spacerowali po plaży, nawet kąpali się nago. Ich życie było takie beztroskie i czuli, ze nic im tego szczęścia nie odbierze.
-Chcesz mieś dzieci?- spytałą Tina.
-Kiedyś na pewno, ale nie teraz. Jestem za młody. A ty?
-Tak, wychowałam się w domu dziecka i wiem ile trzeba okazać miłości takim maluchom. Mojemu dziecku nigdy tego nie zabraknie i powiem ci, ze nie ważny jest czas i miejsce, ważne by kochać.- przytuliła się do niego- czytała pewien artykuł w twoim laptopie.
-Moim?- spytał przerażony i uświadomił sobie, ze nie zamknął strony. Był zły, ze brała jego rzeczy, chciał na nią nakrzyczeć, ale się opanował. Bał się, ze zacznie cos podejrzewać.- jaki?- pytał spokojnie.
-O dziewczynie w ciąży co się zaćpała. Straszne, gdzie byli jej rodzice, ojciec dziecka?- pytała zła.
-Wiesz nie można niczego oceniać tak na sucho- tłumaczył się.
-Ty na wszystko znajdziesz usprawiedliwienie. Jesteś taki dobry i kochany.
-Tak- tylko tyle zdołał wydukać bo miał ochotę ryczeć, krzyczeć i znowu ryczeć. Bolesne wspomnienia wróciły. Przy Tinie zapomniał o całym złu jakie wyrządził, a teraz jej słowa raniły go jeszcze bardziej.
Gdy zakochani wrócili do domu było ciemni i cicho. Na stole w kuchni leżała jakaś biała koperta. Ryan wyjął jej zawartość i zdębiał.
-Przeczytaj- poprosił Tinę.
-Papiery rozwodowe?- spytała po chwili- wczoraj i dzisiaj wyglądali na zakochanych, a teraz to. Nic nie rozumiem i to tak szybko- zasmuciła się.
-Kochanie co ci jest?- spytał.
-Myślałam, ze zrozumieją jak bardzo im zależy na sobie?
-Najwyraźniej się myliłaś. Chris nie potrafi kochać i być z kimś na dłużej. Taki ma charakter i już.
-Zróbmy coś, proszę. Pomórzmy im zrozumieć co czują- błagała.
-Dobra coś wymyślę, a teraz chodź tu do mnie gołąbeczku. I posadził ją w wiadomym miejscu, zaczął rozbierać i całować.
-Chris znowu będzie płakał, ze zbeszcześcilismy jego blat kuchenny- zaśmiała się Tina i wróciła do pieszczot.
Rano zakochańce mieli już obmyślony plan pogodzenia małżonków. Jak zwykle całowali się w kuchni, gdy zaspana Sol weszła do kuchni.
-Nie no, ile można- zapytała, była wyraźnie zła.
-A można, można- powiedział wniebowzięta Tina podając koleżankę kopertę.
-Co to jest?- pytała podchodząc do kubków. Gdy otworzyła stała jak wryta, nie mogła się ruszyć.- tak szybko- powiedziała sięgając po kubek, nagle poczuła na sobie nacisk ciała Chrisa i usłyszał jego słowa.
-Robię to po raz ostatni- szepnął jej do ucha, zerknął w dekolt i powąchał jej błyszczące włosy.
-Świetnie, cieszę się- powiedział zła, ale nadal stała i delektowała się to chwilą, która z momentem pojawienia się kubka na blacie skończyła się.
-Słuchajcie mamy dla was wiadomość- powiedziała Tina i nie czekając na pytanie, a jaką wrzasnęła- zaręczyliśmy się, dlatego z tej okazji dzisiaj zabieramy was do klubu karaoke.
-Nie mogę dzisiaj- powiedziała Sol.
-Ja też nie- dodał Chris, nie chciał być gorszy od swojej jeszcze żony.
-No to ja jednak pójdę, zapomniała ze zostałam bez pracy. Dzięki twojemu tatusiowi- powiedział wściekła Sol.
-Teraz jesteś zła, ale jak dostaniesz tę robotę to mu jeszcze sowicie to wynagrodzisz. Wszystkie tak robicie- krzyknął.
-Ja nie jestem wszystkie imbecylu.- podeszła do niego i już chciała mu przywalić. |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:38:00 03-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek18
-Spokój- krzyknął Ryan- to dla nas wyjątkowy dzień, czy nie możecie zawiesić broni na ten jeden wieczór.
-Możemy- powiedział Chris i podpisał papiery rozwodowe.- gotowe- dodał i wyszedł, a za nim Ryan. Tina tylko mrugnęła do niego.
-Gdzie ten cholerny długopis- krzyczała wściekła Sol.
-Kochanie uspokój się, ty tego nie chcesz zrobić- powiedział Tina wyrywając jej długopis.
-Chcę- powiedziała stanowczo.
-Co ranek daje ci ten sam kubek, nikt nie może z niego pić bo jest twój. Nie śpieszył się z rozwodem, był zły gdy jego ojciec cię adorował. Czy to mało, by się wstrzymać?- powiedziała Tina.
-A dajcie mi spokój.
-Posłuchaj tego, może zrozumiesz co chcę ci powiedzieć- powiedziała dając jej płytę.
Sol poszła do swojego pokoju włączyła piosenkę, założyła słuchawki i zaczęła słuchać. Jej oczy stawały się coraz większe i większe. Chyba zrozumiała i już nawet wiedziała co ma zrobić.
W tym samym czasie Ryan gadał z Chrisem, ale nie o Sol tylko o jego tajemnicy.
-Jak mam jej to powiedzieć, no jak?- pytał przyjaciela.
-Jak jej nie powiesz, będzie gorzej, jakoś ci uwierzy, zrozumie.
-Wątpię.
-Kocha cię, uda się wam. Tylko wybierz odpowiedni moment, ale nie czekaj z tym do ślubu.
-A no właśnie jak to jest po ślubie- zaśmiał się Ryan.
-Do d**y. Jakie małżeństwo, nie kochamy się, uprawialiśmy seks parę razy i tyle. Z tą wariatką nikt by długo nie wytrzymał. Ja tu ją wczoraj pocieszam, a ta od razu krzyczy, ze chce rozwodu. Idiotka jakaś.
-Wpadłeś mój drogi. Mam nadzieję, ze to zrozumiesz.
-Co, ja? Nie, zresztą ona nic do mnie nie ten tego- zamotał się.
-Jasne, to dlaczego ciągle ubiera się bardziej seksownie, a z tym kubkiem to co nie ma krzeseł. Są, ale ona czeka aż będziesz blisko niej, jest dumna i nie chce się przyznać. Zrób coś z tym chłopie zanim podpisze te papiery.
-Daj mi spokój. Lepiej pomyśl o sobie- powiedział zły. Za nic świecie nie chciał dopuścić do siebie myśli, że może być między nimi coś więcej niż kłótnie i seks. A z drugiej strony pragnął jej ciepła i rozmów z nią. Po krótkim namyśle stwierdził, że zostawi wszystko tak jak jest, chce rozwodu będzie go miała.
-Kochanie i jak?- pytała Tina.
-A daj spokój jak grochem o ścianę.
-Tak samo jak u mnie- powiedziała zawiedziona.
Wieczorem już wszyscy byli gotowi. Chris był zauroczony wyglądem żony, ale nie okazywał tego. Wsiedli do samochodu i już mieli ruszać, gdy Sol krzyknęła.
-O cholera, zapomniałam, zaraz wracam- wyparowała z samochodu.
-Mówiłem wariatka- powiedział Chris.
-Kochanie chodź tu do mnie. To nasz wieczór chcę mieć cię cały czas przy sobie- powiedziała zalotnie Tina poklepując miejsce obok siebie na tylnym siedzeniu. Chłopak bardzo szybko się przesiadł. Sol była zła, że musi siedzieć koło tego typka, jej męża. Chrisowi ciężko było skupić na się drodze, ciągle zerkał na uda żony i jej dekolt. Wyglądała tak ponętnie, gdyby nie pasażerowie z tyłu pewnie by się gdzieś zatrzymał i przystąpił do działania. Czuł, ze i ona tego pragnęła.
-Tak w ogóle dlaczego jedziemy samochodem, mamy się bawić, pić- mówił Ryan.
-Nie mam ochoty- powiedzieli razem Sol i Chris. Potem już wszyscy zamilkli.
Gdy weszli do baru było już tam sporo osób, a konkurs karaoke trwał. Na parę minut pod pretekstem toalety zniknęła Sol. Wszyscy rozsiedli się wygodnie na skórzanych kanapach. Rozmowa niby przebiegała normalnie, nikt się nie kłócił, było miło, naprawdę miło. Sol tylko nerwowo spoglądała na zegarek, w końcu wybiła jej godzina, podeszłą do baru walnęła pięćdziesiątkę na odwagę i czekała aż zapowie ją wodzirej imprezy. Gdy przyjaciele usłyszeli jak facet wypowiada jej imię i nazwisko zdębieli. Samej Sol nogi się ugięły, ale pewnym krokiem weszła na scenę i powiedział do mikrofonu.
-To dla kogoś, by zrozumiał tak jak ja zrozumiałam- spojrzała na Chrisa, muzyka zaczęła lecieć, a on wstał. Dziewczyna się przeraziła, ale on podszedł tylko bliżej sceny. Odetchnęła z ulga i zaczęła śpiewać.
Polskie tłumaczenie:
Chcę żebyś mnie kochał jakbym była gorącym ciastkiem
Zapomnij chłopcze o reszcie świata, bo dzisiejszy wieczór należy do mnie i do ciebie
Chcę pościelić twoje łóżko, a potem sprawić byś połkną swoją dumę
Chcę byś sprawił, bym czuła się jak jedyna dziewczyna na świecie,
jakbym była jedyną którą kiedykolwiek pokochasz,
jakbym była jedyną, która zna twe serce...
Jedyną dziewczyna na świecie.
Jakbym była jedyną dziewczyną, która dowodzi,
bo tylko ja wiem co zrobić, byś czuł się jak mężczyzna.
Chcę żebyś sprawił, bym czuła się jak jedyna dziewczyna na świecie,
jakbym była jedyną którą kochałeś,
jakbym była jedyną, która zna twe serce...
Jedyną dziewczyna...
Chcę żebyś porwał mnie nocą jak złodziej,
Tulił mnie jak poduszkę i sprawił bym poczuła się dobrze
Skarbie, powiem ci wszystkie moje sekrety, które w sobie trzymałam, możesz wejść do środka,
a kiedy już wejdziesz, nie wypuszczę cię, będziesz moim więźniem tej nocy...
Chcę żebyś sprawił, bym czuła się jak jedyna dziewczyna na świecie,
jakbym była jedyną którą pokochasz,
jakbym była jedyną, która zna twe serce...
Jedyną dziewczyna na świecie.
Jakbym była jedyną dziewczyną, która dowodzi,
bo tylko ja, bo tylko ja wiem, jestem jedyną, która zna twe serce...
Zabierz mnie na przejażdżkę,
zabierz mnie wysoko..
Pozwól, że uczynię cię pierwszym
spraw, by to trwało całą noc. x2
Chcę żebyś sprawił, bym czuła się jak jedyna dziewczyna na świecie,
jakbym była jedyną którą kochałeś,
jakbym była jedyną, która zna twe serce...
Jedyną dziewczyna na świecie.
Jakbym była jedyną dziewczyną, która dowodzi,
bo tylko ja wiem co zrobić, byś czuł się jak mężczyzna.
Chcę żebyś sprawił, bym czuła się jak jedyna dziewczyna na świecie,
Śpiewając piosenkę Sol zerkała na Chrisa, ale jego wyraz twarzy nic nie pokazywał. Nie rozumiała co zrobiła źle. Przed tyloma ludźmi otworzyła swoje serce, a on ją odtrącił. Po co w ogóle dała się na to namówić. Fakt nie zmuszali jej, dali jej tylko do zrozumienia, że powinna to zrobić. Zbłaźniła się . Gdy piosenka się skończyła jego nie było, nie stał już przy scenie. Ludzie klaskali, prosili o bis, ale tej najważniejszej osoby nie było. Na co ona w ogóle liczyła, ze co weźmie ją na ręce, wyzna miłość. Nie to nie w jego stylu, to nie w jej stylu marzyć o takich głupotach. O romansach i miłości. Zbiegła ze sceny i w ogóle z baru. Złapała pierwszą lepszą taksówkę i odjechała. Nie słyszała i widziała tylko jednego, jak Chris macha i krzyczy jej imię trzymając w ręku ich rzeczy pozostawione przy stoliku. Poczuł, że dziewczyna się przestraszyła swoich uczuć i uciekła, a może nie chodziło o niego. Wspominała cos o tym, ze były jej szuka, a może on tam był. Zaczął się gubić w swoich myślach.
Sol pobiegła do domu po pieniądze dla taksówkarza, „jak to dobrze, ze chowali klucz pod wycieraczkę Chris obiecał, ze dorobi i co i gów*o”. Gdy żegnała się już z taksówkarzem zaczęło lać. Stała tak chwile i myślała „nawet niebo płacze nad twoim losem i głupota Soledad Muniz” i w tedy skojarzyła, ze nie jest już Munioz tylko Arango. Postanowiła to jak najszybciej zmienić, weszła do domu, była cała mokra, wzięła długopis i już chciał się popisać gdy coś ją powstrzymało. „Ale z ciebie kretynka podpiszesz się mokrymi łapami, zachlapiesz jak jakiś niechluj, a potem od nowa będzie trzeba papiery wyrabiać”. Poszła do pokoju się wysuszyć i przebrać. Zapaliła lampkę i usłyszała trzask drzwi. „o nie złodziej, już ja mu pokażę” zaśmiała się pod nosem wzięła ową lampkę i słysząc zbliżające się kroki do jej pokoju zamachnęła się. Na szczęście osoba stojąca przed nią miała refleks i nie dała się znokautować. Lampka wypadła dziewczynie z rąk, ale nie potłukła się, nie wiadomo jakim cudem. Jej oczom ukazał się on, jej Chris, był cały mokry tak jak i ona. Po co przyszedł, już chciała zapytać, ale on wtargnął do jej pokoju i nie zamykając za sobą drzwi rzucił się na nią. |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:03:19 06-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek19
Ich pocałunki były jeszcze bardziej zachłanne i podniecające niż kiedykolwiek. Pragnęli się sto razy mocniej. Dało się to wyczuć bo było tylko słychać trzask drącego się materiału. Padli na łóżko, ona na niego. Jej mokre włosy opadały na jego twarz pełną miłości szczerości i po prostu szczęści. Patrzyli sobie chwile w oczy, a potem znowu pocałowali się tym razem delikatnie i ostrożnie. Delektowali się każdym spojrzenie, odgłosem jaki z siebie wydawali, każdym dotykiem i ruchem. Było tak idealnie i romantycznie, że aż mdło, ale dla nich to było cos nowego, dla nich to był początek czegoś wyjątkowego. Gdy było już po wszystkim, gdy zaznali spełnienie ułożyli się wygodnie pod kołdrą. Nie zbierali ciuchów w pośpiechu, nie ubierali się i szli spać. Leżeli nago wtuleni w siebie i zaczęli rozmowę.
-Było cudownie- powiedziała.
-Zawsze jest cudownie, z tobą zawsze, ale teraz było wyjątkowo- wyszeptał i pocałował ją.
-Nie wiem co będzie z nami, ale ja nie podpiszę tych papierów. Nie wiem jak nazwać to uczucie. Nie wiem czy to miłość, ale chcę spróbować.- mówiła aż zamknął jej usta pocałunkiem jakże słodkim i delikatnym.
-Ja też nie wiem, ale chcę być z tobą. Może nam się uda. Nie chcę tego od razu nazywać kochaniem, nie chcę się śpieszyć. Chcę tylko być z tobą, móc cię tulić, słuchać, wspierać i dawać szczęście.
Obydwoje doskonale wiedzieli, ze to jest miłość, ale nie umieli się do tego przyznać. Czy taki związek ma sens, gdy dwoje ludzi się kocha, ale nie chce się do tego przyznać. Czy było się czego bać, a co będzie jeśli dawne wspomnienia powrócą, czy dadzą radę się im oprzeć skoro nie potrafią przyznać się do swoich uczuć otwarcie, nazywając rzeczy po imieniu.
Nastał ranek. Tina usłyszała dźwięk komórki swojego ukochanego. Wstała i już miała odebrać, ale Ryan był szybszy. Spojrzał na wyświetlacz i rozłączył się, jego mina stała się nie wyraźna i smutna. Coś o czym chciał zapomnieć wróciło i dobijało się drzwiami i oknami. Czuł, ze traci nad tym kontrolę, po prostu się bał. Znalazł miłość, szczęście i spokój, a przeszłość wróciła ze zdwojoną siłą.
-Kochanie słyszysz co mówię?- spytała Tina podchodząc do chłopaka.
-A tak. Co mówiłaś?
-To słyszałeś czy nie?- była już zła- kto to był?
-To ze szkoły. Pamiętasz, też zaczynam studia. Nie wiem co chcieli teraz liczysz się ty i tylko ty kochanie.- przytulił ją i pocałował.
-Ale jestem głodna- powiedziała i poszła do kuchni. Nie zaprzątała sobie głowy bzdurami, a może powinna.
Weszli do kuchni i doznali szoku. Młode małżeństwo w najlepsze obmacywało się łapczywie całowało na blacie kuchennym kolo ekspresu. Robili to już chyba dosyć długo, bo gdy usłyszeli śmiechy przyjaciół i oderwali się od siebie mieli czerwone usta no i co tu dużo mówić, Chris był już bardzo podniecony, a zdradzała go jego erekcja. Wziął Sol na ręce i pobiegł do sypialni.
-My zjemy później- tylko tyle powiedział, a raczej krzyknął już z pokoju.
-No nasz plan chyba podziałał. Co ty jej takiego powiedziałaś?- spytał Ryan i znowu usłyszał dźwięk komórki i się rozłączył.
-Dałam jej tylko płytę z piosenką. Kochanie może to cos ważnego?
-I tak wybieram się na uczelnię to sprawdzę o co im chodzi.
Po śniadaniu Ryan odprowadził ukochaną do pracy, a sam ruszył no właśnie gdzie, na pewno nie do szkoły. Ruszył do baru, po kilku smsach wyłączył komórkę i najnormalniej w świecie się uchlał.
-Jestem taka szczęśliwa- szeptała Sol do Chrisa. Było południe, a oni nadal leżeli w łóżku.
-Ja jeszcze bardziej.- wyznał chłopak- skąd miałaś taki szalony pomysł na wyznanie mi swoich uczuć?- spytał.
-Nie chciałam nic robić, miałam ochotę podpisać te papiery i zniknąć. Denerwowałeś mnie, a ja sama nie wiedziałam co czuję. Lubię wolność, nienawidzę jak mnie ktoś ogranicza, bałam się kolejnego związku. Ale gdy Tina dała mi ta piosenkę to zrozumiałam, ze chcę spróbować, a karaoke wydało mi się super pomysłem.- pocałowała go.
-Jesteś wyjątkowa. Taka prawdziwa z krwi i kości, a zarazem wydajesz mi się aniołem, duchem który może zniknąć- uśmiechnął się- no dobra nie lubię takiej słodyczy, ale z drugiej strony gdy jestem z tobą staje się romantykiem. Jesteś szalona wiesz?
-Ja szalona, o ty- uderzyła go poduszką i tak rozpoczęła się wojna na poduszki. Opadli zmęczeni na łóżko i usłyszeli dźwięk telefonu.
-Sol tu Tina. Jest w domu Ryan? Ma wyłączoną komórkę, rano dziwnie się zachowywał.
-Szczerze nie wiem, bo my cały czas jesteśmy w łóżku- zaśmiała się Sol.
-Sprawdź proszę cię i oddzwoń, martwię się- Tina miała przerażony głos i Sol się przestraszyła.
Wyjaśniła wszystko mężowi, ubrali się i gdy zorientowali że chłopaka nie ma w domu pojechali na uczelnie. Tam też go nie było i co najgorsze nie miało być. Sol naprawdę zaczęła się martwic tylko Chris wydawał jej się spokojny. Pytała go o co chodzi, ale on milczał. Stwierdziła, że nie będzie naciskać tylko mu zaufa. Doskonale znała drogę, którą jechali. Stanęli przed barem w który wczoraj odbywało się karaoke, z za szyby widzieli już Ryana.
-Chłopie co ty wyprawiasz?- pytał zły Chris- o tej porze pijany, zamiast z nią porozmawiać, wytłumaczyć topisz smutki w alkoholu.- Sol nie pytała o nic, starała się wsłuchać w słowa i jakoś to poukładać w całość.
-Kocham ją, rozumiesz, kocham, nie wybaczy mi- bełkotał.
-Przepraszam czy to nie pani wczoraj tu śpiewała- spytał jakiś mężczyzna, ale Sol była tak wsłuchana w rozmowę, że nie usłyszała go.- przepraszam- mężczyzna położył jej rękę na ramieniu i dopiero się ocknęła.
-Słucham- powiedziała nie miło, była zła, ze jej przerywa.
-To pani tu wczoraj śpiewała, prawda? Mam dla pani propozycję, mogę prosić na chwile?
Sol przedstawiła się i poszła z mężczyzną na zaplecze. Przez chwilę się zastanawiała co takiego ukrywają chłopcy, że nawet nie zauważyli jej zniknięcia. Wysłuchała cierpliwie mężczyzny i była wniebowzięta. Tak szybko znalazła prace, nie spodziewała się tego. Co prawda tylko dwa razy w tygodniu i wieczorami, ale zawsze to coś.
-Kochanie, kochanie- rzuciła się Chrisowi na szyję, ale ten nie był zainteresowany- przeszkadzam tak?- spytała.
-Nie tylko widzisz chyba z nim tu zostanę, wracaj do domu- powiedział. Sol pocałowała go i poszła do taksówki. Była zła, ale rozumiała, że dzieje się cos złego i Ryanowi jest potrzebny przyjaciel.
-Tina nie martw się, zaraz wrócą- pocieszała przyjaciółkę.
-Sol on cos ukrywa, nie wiem co się dzieje. Na pewno mnie nie kocha i boi się przyznać.
-Daj spokój- powiedziała Sol i usłyszała straszny huk. Pobiegła na korytarz a tam panowie leżeli w najlepsze wijąc się ze śmiechu.
-Piłeś- krzyknęła Sol.
-Oj kochanie tylko troszeczkę, nie gniewaj się skarbie, daj buzi- złożył usta w Dziubek i oberwał po mordzie.
-Chlałeś ty świnio- odwróciła się i już chciała odejść gdy ten chwycił ją za rękę.
-No daj buzi misiaczku słodziaczku- przymilał się.
-Ja ci dam…- nie dokończyła bo wpadła na genialny pomysł- chodź kochanie Sol się tobą zaopiekuje- złapał go za rękę i poprowadziła wprost do łazienki pod prysznic. Odkręciła kurek z zimną woda odczekała aż będzie lodowata i wepchnęła go do kabiny. Po całym domu rozniósł się krzyk chłopaka.
-I co masz jeszcze ochotę na czułości, czy może ostudziłam twój zapał?- spytała Sol śmiejąc się.
-Jesteś wredna wiesz- mówił Chris starając zdjąć ciuchy. Ale Sol już nie było.
Tina nawet nie miała ochoty rozmawiać z Ryanem. Zostawiła go na korytarzu, a sama zamknęła się w pokoju i usnęła. |
|
Powrót do góry |
|
|
P@Tk@ Idol
Dołączył: 26 Gru 2007 Posty: 1744 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:14:27 08-01-11 Temat postu: |
|
|
szkoda że przez tchórzostwo Rayana może ucierpieć związek Chrisa i Sol
czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:23:19 11-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek20
Rano chłopcy wyglądali nie za dobrze, ale dziewczyny nawet nie zamierzały się nad nimi litować. Zrobiły sobie śniadanko, Sol nawet poradziła sobie z kubkiem do kawy. Najnormalniej w świecie przysunęła sobie krzesło i zdjęła kubek z wieszaka. Chris był zdumiony, że go nie poprosiła, nie potrzebowała. Odebrała mu taką przyjemność, ale to był dopiero początek kar. A ta najgorsza nadchodziła wielkimi krokami.
-Żadnych czułości, śmierdzisz wóda- powiedziała Tina odsuwając się od Ryana.
-Ależ kochanie, mam takiego kaca, potrzebuję cię- udawał, ze płacze.
-Szkoda, że do upicia się mnie nie potrzebowałeś- krzyknęła, a chłopcy złapali się za głowy i zamilkli. Postanowili nie pogarszać swojej sytuacji.
-Znalazłam wczoraj pracę. Przynajmniej na tyle zdało się twoje picie Ryana- powiedział szczęśliwa Sol- będę śpiewać w barze z karaoke- uśmiechnęła się jeszcze szerzej- na razie tylko dwa razy w tygodniu, ale zawsze to cos- czekała na reakcję męża.
-Nie zgadzam się, rozumiesz, nie pytałaś co ja o tym sądzę- powiedział zły Chris.
-Chciałam, ale ty wolałeś zostać z przyjacielem. Więc się nie czepiaj. Ludzie polubili moje występy i będę to robić czy ci się podoba czy nie- krzyknęła jeszcze głośniej.
-Nie musisz pracować, mam dość pieniędzy- walnął pięścią w stół.
-Wiesz co mój panie i władco, mam to w d***e, rozumiesz w d***e. A i jeszcze jedno ty też mógłbyś ruszyć ten swój upasiony tyłek i się czymś zająć. Studia to nie wszystko, tobie trzeba pracy.- krzyczała wściekła- przestań żyć w tym swoim świecie i zacznij zarabiać, bo jak na razie to wydajesz nie swoja kasę- rzuciła w niego kawałkiem sera i wyszła.
-Wariatka, normalnie wariatka- wziął owy kawałek sera do buzi i poszedł za nia. Ból głowy i kac odeszły mu natychmiast.
-Kochanie- wszedł do pokoju- musimy pogadać- był potulny jak baranek, a Sol to rozbawiło.
-Słucham- zaśmiała się.
-Masz rację, nikt mi tego jeszcze nie uświadomił dopiero teraz ty.- pocałował ją i ku jego zaskoczeniu odwzajemniła pocałunek.
-Nie masz marzeń?- spytała.- ja chciałabym mieć swoją kwiaciarnie. Może być nawet malutka, nie musi przynosić ogromnych zysków, wystarczy, że będę czerpać z niej radość. Nie potrzebuję ciuchów od Armatniego, czy butów od Prady, potrzebuję szczęścia.- przytuliła Chrisa.
-Ja chciałbym mieć restaurację. Wybierać wina, potrawy, witać gości i słyszeć, ze im się podobało.
-To zrób to, na co czekasz, masz tyle pieniędzy. Po roku zwróci ci się to co zainwestowałeś i jeszcze dobrze zarobisz. Wierzę w ciebie. A ty uwierz we mnie. Każde zarobione pieniądze zbliżają mnie do spełnienia marzeń, zrozum, potrzebuję pracy.
-Dobra, zgadzam się, ale nie proś bym oglądał twoje występy. Śpiewasz cudownie, ale nie zniosę widoku tych mężczyzn..- nie było dane mu skończył bo zatopili się w namiętnym pocałunku.
Gdy weszli z powrotem do kuchni Tina siedział już sama. Nie umiała zrozumieć zachowania Ryana. Zazdrościła Sol, ze tak otwarcie rozmawia z mężem. Nawet zaczęła szczerą rozmowę z narzeczonym, ale ten ją zbył i wyszedł. Sol pocieszała przyjaciółkę, ze to minie, ze tak czasem jest. A Chris namawiał przyjaciela był jej wyznał prawdę. Wieczorem Tina nie wytrzymując zamknęła się z chłopaka komórka w łazience. Były jakieś połączenia nieodebrane od jakiejś Summer i z dziesięć smsów o treści „potrzebuję cię”. Była wściekła wyszła z łazienki rzuciła komórka w spitego Ryana i zaczęła krzyczeć.
-Kim do licha jest Summer?
-Co, co ty mówisz?- pytał zaspany.
-Kim jest Summer i dlaczego cię potrzebuje?
-Skąd…- nie dokończył bo zorientował się, ze przeglądała jego komórkę- oszalałaś, dlaczego ruszasz moje rzeczy?- krzyknął na nią.
-Nie wykręcaj się, albo zaraz odpowiesz, albo- zagroziła.
-Albo co do cholery, albo odejdziesz, zostawisz mnie?- pytał.
-Tak- powiedział poważnie- no więc słucham, nie zmarnuj tej szansy.
-Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć, nie tobie. I tak nie zrozumiesz- wzruszył ramionami bardzo spokojnie.
-Tak?- krzyknęła.
-Tak- zrobił to samo.
-Wynos się z mojego pokoju, wynoś się- wypchnęła go za drzwi i rozpłakała się.
Na korytarz wypadli małżonkowie. Najpierw Chris krzyknął do Ryana, że ma natychmiast to wszystko wytłumaczyć, potem Sol mu przywaliła w czuły punkt i poszła do przyjaciółki. Ryan po raz kolejny udał się do baru na popijawę. Miał nadzieję, że zapije smutki, marzył o tym, ale wspomnienia z każdym kieliszkiem były bardziej bolesne i realne. Chris po raz kolejny ruszył koledze na pomoc, tylko tym razem się nie upił. Strasznie bał się żony, chodź z drugiej strony po takich kłótniach seks był bardzo udany.
Kolejny poranki wyglądały podobnie, tylko z ta małą różnicą, ze małżonkowie obłapiali się i całowali na każdym kroku. Tak jak kiedyś Tina i Ryan. Teraz to oni byli na wojennej ścieżce. Przyjaciele za nic nie mogli ich przekonać do poważnej rozmowy. Chris nawet zaufał żonie i opowiedział jej historię Ryana. Dziewczyna o dziwo nie była strasznie tym zgorszona, stwierdziła, ze w klubie gogo widziała o wiele więcej. Fakt czuła wstręt do Ryana, ale tylko przez chwilę. Potem zrozumiała, ze nikt nie jest ideałem, a na pewno i jej Chris do nich nie należał. Wiec skoro ona pokochała takiego mężczyznę to i Tina będzie w stanie przebaczyć ukochanemu. Zaraz, zaraz pomyślała „pokochała” i poleciała zwymiotować.
-Kochanie co ci jest?- przestraszył się Chris gdy Sol wybiegając z za i stołu poleciała do kibelka.
-Nic- wróciła po chwili- wczoraj po występie dostałam czekoladki i zjadłam wszystkie na raz, a dzisiaj mnie mdli- powiedziała wracając do stołu.
-Jesteś pewna, ze to to?- spytał.
-A co niby?- spytała zła.
-Nie denerwuj się, no wiesz może jesteś w ciąży?- spytał.
-Oszalałeś- roześmiała się i kolejny raz poleciała w wiadome miejsce. Tym razem Chris poszedł za nią, nie chciał na takie tematy rozmawiać przy kimś.
-Ale się porobiło Sol w ciąży- próbował zagadnąć Ryan do Tiny.
-Dobrze, ze my się zabezpieczaliśmy, bo moje dziecko miałoby ojca pijaka i kłamcę- powiedział i odeszła od stołu.
-Zaczekaj- powiedział Ryan.
-Mnie też mdli na twój zasrany widok- krzyknęła, złapała za torebkę i wyszła. Chciała bardzo się do niego przytulić, pocałować, a nawet wybaczyć. Ale nie mogła, nie mogła wybaczyć mu braku zaufania.
-Sol, kochanie przecież dobrze wiesz, że się nie zabezpieczamy. Zawsze miałem przygotowana gumkę, ale ty nigdy mi jej nie pozwoliłaś użyć. Co ja mówię nie pozwoliłaś, tak na mnie działasz, że po prostu zapominałem się. Przepraszam, powinienem być rozsądniejszy. Ale ty mnie tak podniecasz, nie umiem się przy tobie opanować. Nie martw się ja pragnę mieć dzieci, będziemy szczęśliwi- mówił do drzwi łazienki.
-Daj spokój, to zatrucie, już ci mówiła.- powiedziała wychodząc z łazienki.
-A skąd ta pewność?
-A stąd- pokazała mu listek tabletek antykoncepcyjnych z uśmiechem na twarzy.
-To po co w tedy w Vegas szarpałaś się z prezerwatywą?- spytał zaskoczony i nie ma co ulżyło mu lekko.
-Ja?- spytała zaskoczona.
-No przecież nie ja, pamiętam to doskonale. Przerwałaś pieszczoty podeszłaś do paczki prezerwatyw i chciałaś jedną otworzyć, ale że byłem mocno napalony to jakoś skończyło się bez gumki- zawstydził się swoją bezmyślnością.
-Nie pamiętam, byłam pijana, po pijaku robi się różne szaleństwa- zaśmiała się i znowu wróciła do łazienki.
-Widzisz tak to jest jak przyjmuje się prezenty od obcych- zaśmiał się i dokładnie pamiętał ten moment jak przeklinał tego faceta, Sol i czekoladki. Jego żona nie wiedziała, ze on przychodzi potajemnie na jej występy. Pilnuje swojej własności, by nikt mu jej nie ukradł.
Minął miesiąc Tina nadal nie rozmawiała z Ryanem. Za to Sol i Chris dogadywali się wspaniale, byli do szaleństwa w sobie zakochani, ale żadne jeszcze nie wypowiedziało tego magicznego słowa. Niby chcieli, ale jakoś się wahali, bali się nie wiem co sobie myśleli, ale jeszcze tego nie zrobili. Chris znalazł lokal na restaurację i remontował go. Sol pomagał mu, nawet jej się to podobało, ze mąż ją tak angażuje w swoje życie, plany i marzenia. Co tu dużo mówić stali się nierozłączni, tylko Chris nadal nie pokazał się publicznie na jej występach. U Tiny też było dosyć dobrze, dużo pracowała i chyba dla tego mogła powiedzieć, ze jest „dobrze”. Nawet była raz na randce, ale goscio okazał się dupkiem. Był przystojny, miły, szarmancki, zabawny więc Sol kompletnie nie pojmowała dlaczego ten chłopak jest takim dupkiem. Może dlatego, ze nie był Ryanem. Za to Ryan wyjechał na tydzień do Anglii, wrócił stamtąd jakby spokojniejszy. Nawet parę razy zagadał do Tiny, chciał wszystko naprawić, ale ona już nie miała na to ochoty.
-Porozmawiaj ze mną proszę- mówił skruszony Ryan do drzwi.
-Daj mi spokój- Tina krzyczała, nałożyła słuchawki na uszy i już nie słyszała co mówi jej ukochany. Tak bardzo pragnęła topić się w jego słowach, pocałunkach, ale nie umiała już mu ufać.
-Masz to twoje- wtargnęła do pokoju Ryana Tina i rzuciła mu na łóżko pierścionek. Zauważyła, że chłopak znowu szybkim ruchem zamyka laptopa.
-Oddajesz dopiero teraz, dlaczego. Chcę byś go zatrzymała- prosił.
-Wcześniej liczyłam, ze się opamiętasz, ale teraz nie mam już na to nadziei.
-Dlaczego?- spytał i chciał ją pocałować.
-Bo ci nie ufam, już nie. To definitywny koniec- odwróciła się i wyszła. W jej głowie krążyła tylko jedna myśl „co on ukrywa”. |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:16:25 13-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek21
Sol i Chris jedli razem romantyczną kolację gdy nagle rozległ się dzwonek komórki chłopaka. Był zaskoczony, gdy na wyświetlaczu pojawiło się imię Lisa, zmieszany odebrał.
-Słucham?
-….
-Bardzo przeszkadzasz, tatuś ci się znudził?
-……
-Nie pieprz mi tu o miłości, a i nie dzwoń więcej.-chłopak był zły.
-……
-Ale ja mam żonę i jestem szczęśliwy.- powiedział i rozłączył się.
-To było ona, Lisa, tak?- mówiła nad wyraz spokojnie Sol, ale czuła jak złość rozpiera ja od środka.
-Kochanie, nie warto nawet o tym mówić. Nie denerwuj się, naprawdę nie warto- próbował ją uspokoić.
-Jak mam się nie denerwować? Zresztą zrobisz co chcesz. Ją znasz dłużej- wstała i zaczęła zbierać talerze.
-Zrobię co zechce?- spytał sadzając ją sobie na kolanach- a wiesz co chcę? Ciebie i tylko ciebie- powiedział i zaczął rękoma wędrować pod jej spódniczkę- i to teraz, tutaj- pocałował ją namiętnie.
Tina korzystając z okazji, ze Ryan znowu zniknął na noc zakradła się do jego pokoju.
-Kurde jakie on może mieć hasło- zastanawiała się Tina chcąc przejrzeć jego pocztę.- Tina, na pewno- powiedziała z przekonaniem. W ciągu sekundy poczta się załadowała i miała dostęp do jego wszystkich e-male. Wszystkie był od Summer, zaczęła czytać jeden po drugim. Wszystkie miały podobna treść, z której nic za bardzo nie wynikało. Tylko jeden był bardzo długi i opisywał wszystko z detalami. Tina zamarła, żałowała, ze to czyta.
-Co tu robisz, zostaw to- usłyszała głos Ryana.
-Już za późno, wiem wszystko- wyjaśniła z poważną miną.
-Znowu grzebałaś w moich rzeczach- krzyknął.
-Ty nie chciałeś mi nic powiedzieć to sama doszłam prawdy. I nie krzycz tak na mnie- mówiła stanowczo.
-Wyjdź- powiedział pokazując na drzwi.
-Dalej sprzedajesz te świństwa?- spytała wprost.
-Wyjdź- powtórzył.
-Ryan jak ty możesz spać po nocach? Ja bym nie mogła, ona zginęła przez ciebie, była z tobą w ciąży- teraz to już płakała.
-Myślisz, że o tym nie wiem.- krzyknął i wyprowadził ją za drzwi- ciebie tez skrzywdzę, dobrze jest jak jest- zamknął drzwi na klucz.
-Tina co się dzieje?- powiedziała Sol podchodząc do przyjaciółki- nie płacz. Już wiesz? I co nie chce twojego wsparcia?- pytała Sol prowadząc koleżankę do pokoju.
-Wsparcia? Brzydzę się nim- powiedział Tina.
-Tina co ty mu powiedziałaś? Powinnaś go wysłuchać, kochasz go tak czy nie?- spytała zła.
-Kocham, ale jak on mógł. Z reszta skąd wiesz?
-Chris mnie wtajemniczył. Uznałam, że lepiej jak się dowiesz od Ryana. Nie gniewaj się kochana- przytuliła koleżankę- pamiętasz jak mi pomogłaś z Chrisem, jestem ci wdzięczna. Pozwól, że i ja tobie coś wytłumaczę.
-Słucham- Tina sama była zaskoczona swoim spokojem. Teraz chciała uwierzyć w każde kłamstwo, oby stawiało Ryana w dobrym świetle.
-Ryan od 20 roku życia handlował narkotykami, to nawet za dużo powiedziane, sprzedawał najpierw trawkę, a potem jakieś inne świństwa. Poznał taka narkomankę, nie wiedział ani o tym, ze ćpa nałogowo, ani o jej ciąży. Ten artykuł w gazecie to był też dla niego szok. Sprzedał jej podwójna dawkę, tłumaczyła że to na babską imprezę, a to było dla niej. Resztę już znasz. A Summer to jego siostra, jest w ośrodku odwykowym. To ją odwiedził w Anglii niedawno. Wybacz mu.
-Ale jak, dlaczego mi nie powiedział. Dlaczego ty to robisz?
-Słuchaj na mnie ta cała historia nie zrobiła wrażenia. Pracowałam w klubie gogo więc swoje widziałam. Jak striptizerki biorą ekstazy, jedna umarła na scenie, toczyła jej się piana z buzi. Zresztą nie miły widok. Dla mnie to normalne co się stało. On cię kocha i jest w stanie odkupić swoje winy, ale daj mu szanse.
Tina coś szybko napisała na karteczce i dała ją Sol. Poprosiła by przekazała ją Ryanowi, a na odchodne rzuciła „macie wolną chatę, wykorzystajcie to rozsądnie”. Sol posłuchała przyjaciółki i już po chwili Ryan jechał w dobrze znane mu miejsce.
-Kochanie pomóż mi- droczyła się z mężem Sol- chcę mój kubek- wspinała się na paluszkach, a z pod jej szlafroczka wysuwały się pięknie zarysowane nagie pośladki.
-Kobie…- wszedł do kuchnio i zamurowało go- oczywiście kochanie- podszedł do niej, przyparł ją do blatu, ściągnął kubek i postawił. Odchylił jej włosy i zaczął językiem pieścić jej szyję i ucho. – Tak dobrze- szepnął jej do ucha, a ona poczuła dreszcze.
-Wspaniale- powiedziała odwracają się do niego- to ci chyba nie będzie potrzebne- zdjęła mu koszulkę- i to też nie- zsunęła spodenki razem z bokserkami.
Jej oczom ukazała się już spora męskość, chwyciła ją w dłoń i szybkimi, sprawnymi ruchami doprowadziła do odpowiednich rozmiarów. Chłopak zrzucił z niej szlafrok, delikatnym ruchem ręki przejechał od jej ramienia aż po udo. Czuł jak drży, jak go pragnie. Pocałował ją żarłocznie, a potem wprowadził swój plan. Opuszkami palców kręcił jej wcześniej zwilżone od jego pocałunków sutki, które z każdy ruchem stawały się twardsze. Posadził żonę na zimnym blacie, ale ona w ogóle tego nie czuła, czuła ciepło, rozkosz przenikającą przez jej ciało. Jednym ruchem reki poczuł, że jest gotowa by przyjąć gościa w swoje skromne progi. Rozchyliła uda i gdy to się stało jęknęła z zadowolenie. Oparła rece mocno blat i odchyliła głowę ku tyłowi, wysuwając na pierwszy plan swoje zgrabne biodra i piersi. Chłopak posuwał się w niej z wielką pasa, zachwytem i podnieceniem. W końcu gdy byli już bardzo blisko, a rozkosz sięgnęła zenitu, Sol zarzuciła ramiona na szyj chłopaka, chowając się jego tors z wielkim krzykiem rozkoszy. Nawet nie zauważyła kiedy strąciła swój kubek, który rozbił się na kawałki.
-Mój kubek- krzyknęła Sol, gdy wrócili spod prysznica.
-Kochanie kupię ci nowy.
-Ale to był mój kubek- smuciła się- z niego kawa smakuje jak rozkosz z tobą. Gdy cię nie ma zawsze siadam pod kołderką i piję z niego kawę.
-Nowy tez będzie tylko twój- pocałował ją- zaraz, zaraz jak to daje ci rozkosz, co ty z nim robisz pod tą kołderka?- zaśmiał się.
-Śmiej się, ale on naprawdę mi się kojarzył z tobą. Zresztą był odpryśnięty na uchu, a nowy tego nie będzie mieć.
-Nie wiem jak mam cię zadowolić?- spytał bezradnie. Wiedział, ze z nią nie wygra, miała pewnie już tysiąc wymówek.
-Posklejaj, proszę i daj mi buziaka- zamrugała oczkami.
-Postaram się- i dał jej wielkiego buziaka.
Tymczasem Tina siedziała na molo i czekała na Ryana. Nie była pewna czy będzie chciał mieć cos jeszcze z nią wspólnego. Jednak postanowiła zaryzykować. Nagle dostrzegła dobrze znaną jej postać, nie czekając ani chwili pobiegła w jej stronę.
-Przyszedłeś- uśmiechnęła się.
-No, chyba o to ci chodziło prawda- starał się udawać złego.
-Przepraszam, przepraszam- podskakiwała próbując go pocałować.
-Nie masz za co, to ja powinienem- złapał ją i pocałował. W tej jednej chwili wszystko przestało się liczyć. To, że on ją zawiódł, to że ona nie potrafiła mu zaufać. Nic, byli tylko oni i pocałunek, który wyjaśniał wszystko.
-Opowiem ci wszystko, tylko to nie jest krótka historia- tłumaczył chłopak.
-Kochanie daj spokój, ja już wszystko wiem od Sol. Ale skoro czujesz taką potrzebę będę cię słuchać chodźby i całą noc- uśmiechnęła się. Przez około godzinę siedzieli wtuleni w siebie, Tina już znała całą historię od a do b. Było parę nic nieważnych szczegółów które Sol pominęła, ale i tak Tinie było miło, ze on o nich wspomniał.
-Przepraszam, ze cię nie wspierałam. Powinnam ci pomóc o tym zapomnieć, a ja z góry założyłam, że jesteś zły- Tinie było wstyd.
-Kochanie, nie znałaś prawdy. Nie powinienem się bać tylko ci zaufać. I tak dużo w życiu przeszłaś. Teraz gdy już wiesz wszystko, mam nadzieję, że pomożesz mi o tym zapomnieć.
-Pomogę- pocałowała go- tylko nie wiem czy potrafię. Mam jeszcze jedno pytanie- powiedziała niepewnie.
-Odpowiem na każdo.
-Czy ty nadal się tym zajmujesz, albo bierzesz?- spuściła głowę.
-Nie, fakt zachowywałem się ostatnio dziwnie, ale jestem czysty jak łza, jak ten diamencik- wyjął z kieszeni jej pierścionek zaręczynowy i uśmiechnął się.
-Och kochanie- rzuciła mu się na szyję- kocham cię najbardziej na świecie, zaraz oczywiście po tym diamenciku- uśmiechnęła się, wyrwała mu pierścionek, bezczelnie włożyła na palec i zaczęła uciekać. Ryan wstał, szybko pobiegł za nią. Złapanie jej nie było takie trudne, a gdy już to zrobił z rozpędem wbiegli do spienionej wody przez fale. Gdy wyszli na brzeg oni jak i ich ciuchy były całe mokre. Chłopak rozpalił małe ognisko by mogli się zagrzać i osuszyć. Śmiało mogli wracać do domu, ale woleli pobyć sami w ciszy i spokoju. Postanowili poczekać na wschód słońca. Tej nocy się nie kochali, tulili się, całowali ale nie kochali. Woleli rozmowę, szczerą, a momentami zabawną. Przez jedną noc dowiedzieli się o sobie więcej niż nie jedno małżeństwo przez 10 lat. Byli po prostu szczęśliwi i zakochani |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:18:38 16-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 22
Kolejny tydzień przeminął w cudownej atmosferze. Dom kipiał miłością, wszyscy byli dla siebie życzliwi i uśmiechnięci. Wspólne kolacje i rozmowy zbliżyły do siebie przyjaciół, planowali wspólny tydzień w Miami, tak na zakończenie wakacji. Wielkimi krokami zbliżał się rok akademicki, cała czwórka bała się tego co przyniesie im los, ale wiedzieli że razem pokonają wszystko.
-Tina jadę z wami- powiedział Chris biorąc kurtkę.
-No w końcu- uśmiechnęła się i pojechali.
Po drodze najechali na wypadek, zanim dotarli do klubu było już po występie Sol. Weszli tam i stanęli jak zamurowani. Sol rozmawiała z jakimś chłopakiem, raczej całowała się. Tak, tak Soledad całowała się z jakimś, a raczej nie jakimś chłopakiem, całowała się ze swoim byłym chłopakiem.
-Sol- krzyknął Chris, a para oderwała się od siebie.
-Chris, zaczekaj- Soledad pobiegła za mężem.
-Kochanie, to nie tak- złapała go za rekę już przy samochodzie.
-Daj mi spokój, nie mów do mnie kochanie.- złapał za klamkę.
-Chcę ci tylko wytłumaczyć, to był mój były, pamiętasz opowiadałam ci o nim- przytuliła się do niego. Nie lubiła się poniżać, ale teraz chciała mu tylko wyjaśnić.- pamiętasz. On tu przychodził od tygodnia, chciałam go wyrzucić, a on mnie pocałował. Ja go…
-Ty go co?- krzyknął i odepchnął ją od siebie- mogłaś mi powiedzieć, ale wolałaś milczeć, kłamać. Ja ci od razu powiedziałem o Lisie.- wsiadła do samochodu i odjechał.
Przez chwilę Sol stała i nie wiedziała co zrobić. Wrócić do klubu do przyjaciół czy jechać za ukochanym. Była pewna, że tego jednego jej nie wybaczy. Mówił prawdę, mogła mu powiedzieć, w końcu był jej mężem. Ona chciała go chronić, a jednak zraniła go i to bardzo. Stała tak godzinę, aż poczuła rękę przyjaciółki, wtuliła się w nią jak zbłąkany kociak. Tak potrzebowała czyjegoś ciepła i zrozumienia.
-Weź się w garść dziewczyno- mówiła do niej Tina.
-To do ciebie niepodobne, ty nie jesteś taka. Jedź za nim, na pewno ci wybaczy- tłumaczył jej Ryan. Zatrzymał taksówkę, powiedział adres i wsadził do niej przyjaciółkę.
Taksówka szybko zajechała pod domu, Sol chwilę się wahała, ale wysiadła i pobiegła do ich pokoju.
-Szybko się pocieszyłeś- mówiła stojąc w drzwiach dysząc.
-Sol- powiedział odrywając usta od Lisy- chyba sobie wszystko wyjaśniliśmy?- spytał obojętnie.
-Nie to ty wyjaśniłeś, ale wiesz co to rzeczywiście nie ma sensu. To koniec- wyjęła z szuflady papiery rozwodowe, podpisała i rzuciła na łóżko- miłego bzykania- trzasnęła drzwiami.
-To koniec- powiedział cicho do siebie i wrócił do całowania dziewczyny.
-Acha, moje ubrania.- weszła z powrotem- nie mam ich dużo, więc to nie będzie długo trwało- wyjęła walizkę i spakowała parę rzeczy. Miała cichą nadzieję, ze on ją zatrzyma, rzuci się na nią, zacznie całować, ale on obejmował Lis. Sol wyszła bardzo szybko. Zadzwoniła po Toma, jej byłego chłopaka. Przyjechał po nią bardzo szybko, za szybko. Gdyby wstrzymał się chodź minutę wróciła by do domu szczęśliwa z mężem. Chris zawahał się, odepchnął Lis i pobiegła za żoną, ale ona wsiadała do samochodu Toma. Wrócił do domu i postanowił zapomnieć. Tak samo zrobiła Sol.
-A jednak się pogodziliście- mówiła Tina wchodząc do pokoju z tacą jedzenia- słyszałam, słyszałam- zachichotała, ale nagle opuściła tacę. –Co tu robi ta zdzira, oszalałeś, a co z Sol?- krzyknęła na widok Lisy.
-Daj spokój, czy wydaje ci się, ze potrafię być z jedną dziewczyną dłużej niż miesiąc, a co dopiero mówić o małżeństwie- powiedział obojętnie Chris.
-Wy oszaleliście- powiedziała i wyszła.
-Ty też już idz, a i nie dzwoń, to był jednorazowy wyskok- powiedział Chris do dziewczyny podając jej ciuchy.
-Ale kochanie, ja myślałam…
-To źle myślałaś, dlaczego wy tyle myślicie. Wy macie dawać przyjemność, a nie myśleć. Zrozumiano- dosadnie powiedział co chciał i położył się z powrotem na łóżku. Czekał aż dziewczyna się ubierze i wyjdzie, udawał że śpi. Usłyszał parę obelg, ale nic go nie obeszły. Myślała tylko o żonie, a raczej byłej żonie. Schował papiery do szuflady, nie miał ochoty teraz się tym zajmować. Miał ochotę się bawić.
-Ryan idziesz ze mną?- spytał Chris.
-Gdzie, o tej porze?
-Do baru, nie wiem na podryw. Tyle wytrzymałem bez innych dziewczyn, muszę to nadrobić. Sol mnie tylko ograniczała.- wziął kurtkę i wyszedł. Nie poszedł na podryw, chodził po mieście bez celu. Tak kochał Sol, tak dobrze im się układało. Wcale go nie ograniczała, była bardzo wyrozumiała. Nie miał ochoty na inne, liczyła się tylko ona. Nawet noc z Lis była porażką, dziewczyna kompletnie nie wiedziała jak podniecić chłopaka, a Sol robiła to jednym pocałunkiem, spojrzeniem. Miał ochotę do niej pobiec, wyjaśnić, ale to ona go pierwsza okłamała, zraniła. Zatrzymał się przy witrynie sklepowej i oniemiał. Wszedł kupił to co go przyciągnęło i wyszedł. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tego prezentu już nigdy nie będzie mu dane wręczyć ukochanej.
Sol wstała z ogromnym kacem i to w ramionach Toma. Przestraszyła się, nie tak to planowała. Miała się upić i wyśpiewać serenadę pod oknem ukochanemu, potem sprać tej głupiej Lis dupę, a potem kochać się do nieprzytomności z mężem. Za to dała się zaciągnąć do łóżka temu łajdakowi, który wpatrywał się w nią jak w obraz.
-Było wspaniale. Ten Chris nauczył cie tego i owego- Tom pocałował Sol.
-Tak- powiedziała bez przekonania. Było okropnie, udawała, ze miała orgazm tylko po to by on jak najszybciej skończył. Seks trwał jakieś 15 minut, ale był beznamiętnym. Pamiętała wszystko doskonale, to po co to zrobiła. Chciała chyba zemsty i udało jej się, ale dlaczego nie czuła satysfakcji.- ja spadam- wstała i zaczeła się ubierać.
-Zaraz, zaraz, a co z nami?- spytał zły Tom.
-Oszalałeś jak miałeś jakieś nadzieję. Jesteś beznadziejny. Udawałam, a te 15 minut to był koszmar.- krzyknęła, wzięła walizkę i wyszła.
Błąkała się chwile po ulicach, aż dotarła do klubu, a tam czekała niespodzianka.
-Co tutaj robisz- spytała zszokowana Sol.
-Przyszedłem przemówić ci do rozsądku.- powiedział Ryan- ten debil ciągnie mnie z rana do baru, co wy sobie myślicie- krzyknął.
-Daj mi spokój. Podpisałam papiery, nie jesteśmy małżeństwem może robić co tylko zechce- przeszedł ją chłód, nie wiedział że tak szybko jej mąż się z tego otrząśnie. Chodź nigdy nie powiedzieli sobie kocham to czuła to każdą częścią swojego ciała. A może tylko ona czuła.
-Może przynajmniej porozmawiacie- zaproponował.
-Nie mamy o czym.- Sol poszła na zaplecze, a Ryan poddał się i poszedł do domu.
-Kochanie chyba nici z naszego wyjazdu- mówiła Tina.
-Może pojedziemy sami?- zaproponował chłopak.
-Oszalałeś, nie zostawię ich samych. Oni muszą się zejść.
-A nie pomyślałaś o tym, ze może lepiej odczekać. Pojedziemy na tydzień, wrócimy z otwartymi umysłami, wypoczęci i w tedy będziemy więcej siły by ich pogodzić- mówił już szeptem Ryan bo zbliżał się do ust ukochanej.
-Może, może- przytaknęła i pocałowała go namiętnie. Ryan posadził ją na blat w ich ulubionym miejscu na igraszki. Zdjął z niej i siebie koszulki, rozpiął delikatnie stanik i napadł na jej piersi jak bandzior, jak napalony nastolatek. Pieszczoty były przyjemne. Tina wydawała z siebie ciche pojękiwanie. Świadomość, ze Chris śpi w pokoju bardzo ich podniecała. Ryan poczuł jak suwak w spodniach się rozpina i drobna rączka zakrada się po jego męskość. Poczuł nagły przypływ pożądania i podniecenia. Nie planował seksu w kuchni z rana, ale nie mógł nie skorzystać z takiego zaproszenia. Zachłanniej całował piersi i szyję ukochanej. Jego ręce powędrowały niżej, zakradł się delikatnie paluszkami za majteczki ukochanej. Cieszył się, ze akurat dzisiaj założyła spódnicę, było łatwiej ją pieścić. Parę ruchów palcem wystarczyło by poczuł jaka jest mokra i podniecona. Wiedział, ze przyszedł czas na ostrzejsze pieszczoty. Wtargnął w nia z całą siłą, ona tylko jęknęła głośniej i objęła rękoma, płonęła. Parę ruchów w zupełności wystarczyło by doznali spełnienia. Gdy zaczęli po muła się ubierać, do kuchni wszedł zaspany Chris. Tina szybko wtuliła się w ukochanego, bo była w samym staniku.
-O boże, czy wy tu ten tego? Jacy wy napaleni, a w pokoju to nie łaska. Czy jest jakieś miejsce w tej kuchni gdzie można zrobić spokojnie kanapki?- zaśmiał się.
-O humorek dopisuje. Fajnie.- uśmiechnęła się i tak już zarumieniona Tina.
-A dopisuje, dopisuje- odpowiedział i zabrał się za robienie kawy. Nagle posmutniał, przypomniał sobie jak to on kochał się z Sol w kuchni, jak to zawsze sięgaj po jej kubek. Tina zauważyła to i w jej głowie zabłysł plan.
-Przytakuj- szepnęła do Ryana- jedziemy do Miami, mam nadzieję, ze pamiętasz.
-Ja nigdzie nie jadę z ta kretynką- otrząsnął się z rozmyślań, a Ryan zrobił nietęgą minę.
-Ona nie jedzie. Pomyśl ty i te wszystkie dziewczyny w bikini będą twoje- wymyśliła Tina i szturchnęła ukochanego.
-No stary takiej okazji to ty chyba nie przepuścisz- powiedział trochę pewniej Ryan.
-Zastanowię się.
Po dwóch dniach wszyscy siedzieli w samolocie. Tina zaczęła wprowadzać w życie swój plan. Słodziła Ryanowi na każdym kroku, całowała się z nim namiętnie, a raczej pożerała go wszędzie. Nawet zaliczyli udawany seks w toalecie. Starała się by ich relacje były tak samo szalone jak Chrisa i Sol. Chciała udowodnić chłopakowi, jak bardzo jej potrzebuje i za nią tęskni. Pod koniec udawanego, ale udanego urlopu Chris nawet spytał się co pisała Sol w smsie. Ryan był szczęśliwy, ze ma taką mądrą i upartą narzeczoną. Też chciał by para się pogodziła i było jak dawniej.
-Kochasz ją, prawda- powiedział Ryan gdy byli już w domu i widział jak Chris przygotowuje papiery na spotkanie z adwokatem.
-O kim mówisz?
-Nie udawaj, o Sol, kochasz ją to widać.
-Fakt tęsknie, była niesamowita, ale to nic nie zmienia.
-Cholera kochasz ją czy nie? Jak tak to nie idź do adwokata tylko do niej.- powiedział zły Ryan i wyszedł. |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:18:50 18-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek23
Minął kolejny tydzień. Chris nie był u adwokata ani Sol. Tina pomału traciła nadzieję, do przyjaciółki nic nie docierało tak samo jak do Chrisa. Niby obydwoje wypytywali się o siebie, ale żadne nie potrafiło przyznać się do swoich uczuć.
-Co za tępaki- powiedziała zła Tina.
-To za mało powiedziane- pocałował ukochaną.- muszę ci coś powiedzieć.
-Nie strasz mnie- powiedział przerażona Tina.
-Dzwoniła moja siostra, za tydzień wychodzi ze szpitala. Prosiła mnie był przyjechał do domu na miesiąc może dwa- zawahał się- a może na stałe.
-Żartujesz, prawda?- spytała zrozpaczona.
-Chciałbym, ale nie. Posłuchaj kocham cię bardzo i chcę byś zostało moją żoną. Wiem, ze studia tutaj to twoje marzenie, nie każę ci wybierać. Jakoś to będzie, będziemy się odwiedzać bardzo często…
-Myślisz, ze przetrwamy? Ja myślę, ze nie. Uważam, ze powinniśmy to skończyć.- rozpłakał się.
-Nie, tylko nie to, proszę. Wykorzystajmy ten tydzień jak najmilej, a potem będziemy się martwić.- pocałował ją.
-A potem co ty wyjedziesz, zostawisz mnie samą. Myślisz, ze to nam ułatwi rozstanie?- spytała zła.
-Myślę, że nie, ale pozwoli o nim zapomnieć chodźby na ten tydzień.- znowu ją pocałował.
-Kocham cię- wyszeptała i oddała pocałunek.
Chrisowi nie podobało się zachowanie przyjaciela. Świadomie ją krzywdził, tak jak on Sol. Dopiero dzień przed wyjazdem przyjaciela zrozumiał jak krzywdzi ukochaną. Powinni być razem mimo wszystko, ona nigdzie nie wyjeżdżała, on też nie, to dlaczego mieliby nie być razem. Dopiero teraz jego umysł się obudził, pobiegł do swojego adwokata.
-Wiesz, ze to będzie trudne. Nie dam rady w jeden dzień.
-Dasz, ma wyglądać tak, tu masz adres i czek. Jutro o 21 ma być gotowe- powiedział zostawiając jakąś tajemniczą kartkę na biurku i poszedł szczęśliwy do domu.
Całą noc i dzień Chris myślał o tym co ma się wydarzyć, o tym co zaplanował. Był pewien jednego, kocha Sol tak samo mocno jak ona jego. Czuł, że dzisiejszy wieczór jest tym jedynym i wyjątkowym na takie wyznania.
W drugim pokoju Tina pomagała się pakować ukochanemu.
-Jeszcze to- powiedziała wkładając mu część swojej bielizny do walizki.
-Majtki, na co mi twoje majtki?- spytał zszokowany.
-Byś o mnie nie zapomniał- pocałowała go namiętnie.
-Nigdy nie zapomnę, zanim się obejrzysz, a skończysz studia i będziemy szczęśliwym małżeństwem.
-To całe 5 lat. Jak będzie wyglądał nasz związek, bardzo się boje- wtuliła się w narzeczonego.
-Damy radę, to tylko 5 lat, a przed nami całe życie. Na ferie, albo wakacje będziesz brała urlop i do mnie przylatywała. Chyba nie wątpisz w naszą miłość.
-Nie, kocham cię nad życie. Ale chcę cię o cos prosić- spojrzała mu prosto w oczy- nie chcę jechać na lotnisko, wolę pożegnać się z tobą w domu. Nie zniosę tego- rozpłakała się.
-Miałem prosić cię o to samo- roześmiali się i zagłębili w długim i namiętnym pocałunku. Doskonale wiedzieli, ze to ich ostatni raz w tym miesiącu. Ryan zapalił świece, przyniósł jej ulubione wino, po prostu stworzył nastrój. Kochali się do utraty tchu, napajali się każdym dotykiem, słowem, pieszczotą. To był wyjątkowy seks, a może raczej uprawianie miłości. Czuli, że godzina rozstania zbliża się nieuchronnie.
-Co ty tu do cholery robisz?- krzyknęła zła Sol.
-Ja tez się cieszę. Bar jest dla wszystkich, mogę tu przebywać.- powiedział Chris- musimy pogadać.
-Nie mam ochoty, nie z tobą- wyrwała mu się z objęć.
-Kochanie daj spokój, chcesz tego tak samo mocno jak i ja- chciał ją pocałować, ale dostał w policzek i pomyślał „chyba nie będzie tak łatwo, ale nie dam się”.
-Nie jestem twoim kochaniem, już nie- jej głos zadrżał i zamienił się w szept.
-To czemu masz takie maślane oczy?- szepnął jej do ucha.
-Proszę odejdź, nie utrudniaj.- prosiła, ale miała nadzieję, ze Chris się nie podda, ze będzie o nią walczył. Marzyła by ją porwał daleko stąd, wyznał miłość i dał wielką rozkosz.
-Sol, Sol wchodzisz- krzyknął gitarzysta.
-Muszę iść, odejdź- powiedziała i poszła na scenę, wcześniej chwile podyskutowała z gitarzystą i zaczęła śpiewać piosenkę(przesłuchajcie, a zrozumiecie).
Przez cały utwór Sol wyklinała się w myślach po co śpiewa akurat ta piosenkę. Miała śpiewać o szczęśliwej miłości, a tu jakieś dyrdymały wymyśliła. Pod koniec miała ochotę zejść ze sceny i rzucić się w ramiona ukochanego, ale jego już nie było. No tak chciała go odzyskać, a schrzaniła to. Dlaczego nie potrafi wprost mówić o swoich uczuciach. Nagle poczuła jak zgina się w pół na czyimś ramieniu. O tak dobrze znała ten zapach, chód i … tyłek, seksowny tyłek. Była już w niebie, dla pozorów szamotała się, próbowała wyrwać. W końcu znalazła się w samochodzie.
-Myślałam, ze…- zaczęła.
-Myślałaś, ze dałem sobie spokój?- spytał, a ona kiwnęła głowę- poszedłem otworzyć drzwi do samochód, wolałem być przygotowany gdybyś chciała uciec, ale poszło łatwiej niż myślałem- poczuł piekący policzek- za co?
-Za to, ze myślałeś, że jestem łatwa i za to, że tak późno- obdarzyła go najsłodszym uśmiechem jaki do tej pory widział.
-Myślałaś, ze byle piosenka mnie zniechęci?
-Byle piosenka cię zachęciła, to pomyślałam że byle piosenka cię…- nie dokończyła bo poczuła spragnione wargo Chrisa na swoich spragnionych rozkoszy wargach.
-A teraz gdzieś sobie pojedziemy- włączył silnik i odjechał. Milczeli całą drogę, nie była ona długa bo już po 10 minutach byli na miejscu.
-Przecież to…- zaczęła.
-Nic nie mów póki nie zobaczysz całości- wyjął klucz z kieszeni i weszli do środka.
-Pięknie tu- uśmiechnęła się- ale Chris wytłumacz, bo nie rozumiem.
-To twoje, spełniłem twoje marzenia- odwzajemnił uśmiech.
-Nie mogłeś zdobyć mnie jedną różą, a myślisz że uda ci się całą kwiaciarnią- spytała poważnie.
-Kochanie twoją kwiaciarnią. Tak właśnie myślę. A co mylę się?- uśmiechnął się po raz kolejny w tak krótkim czasie.
-Chris jesteś strasznym- mówiła ze złością podchodząc do niego, uśmiech znikł z jego twarzy- jesteś strasznym- powtórzyła- strasznym kochanym misiem- przytuliła go z całej siły i roześmiała się.
-Co z tobą kochanie?- pytała, a chłopak stał jak sparaliżowany. Bał się, już nawet naszykował policzek na cios, ale ona zadała mu inny, słodki cios prosto w serce- kochanie?- spytała ponownie.
-Kocham cię jak wariat, kocham, kocham i będę mówił ci to codziennie o ile wrócisz ze mną do domu.
-Kocham cię- pocałowała go- wrócę, oczywiście że wrócę- kolejny pocałunek był długi i namiętny.
-Wiedziałem- krzyknął zadowolony- mam cos jeszcze- wyjął zza biurka kasowego białą kopertę i podarł ją na kawałki.
-Czy to były?- spytała oszołomiona.
-Nasze papiery rozwodowe słonko, nadal jesteś moją żoną- uśmiechnął się i przytulił Sol.
-Więc jako twoja żonę muszę spełnić swój obowiązek.- szepnęła mu w ucho.
-Jaki obowiązek- spytał zdziwiony.
-Bardzo przyjemny- powiedziała i rozsiadła się na biurku ciągnąc Chrisa za koszulkę w swoją stronę- nie będę pytała jak to zrobiłeś- mówiła pokazując na lokal- ale chcę wiedzieć dlaczego.
-Bo cię kocham i dla ciebie wszystko- uśmiechnął się i pocałował ją doprowadzają do wrzenia. Przylgnęli do siebie jak dwie połówki pomarańczy i zaczęli pieszczoty. Nagle rozległ się dźwięk telefonu, oderwali się od siebie, byli zdyszani i na pół nadzy.
-Cholera kto śmie teraz nam przerywać- zaklęła Sol.
-To Tina.
-Tina? Odbierz może coś się stało- poprosiła Sol.
-Co się stało?- spytał Chris.
-…….
-Nie przeszkadzasz- spojrzał na w pośpiechu ubierającą się żonę i uśmiechnął się.
-……..
-Już jedziemy.- skończył rozmowę i pociągnął ukochaną do samochodu.
-Musimy tak szybko, zaraz nas policja zatrzyma- mówiła Sol.
-To ważna sprawa, Tina już czeka przed domem.
Zajechali pod dom, a potem razem z Tiną na lotnisko.
-Biegnij my cię dogonimy- mówili zakochani.
-Ryan, kochanie- krzyczała Tina machając do niego.
-Co tutaj robisz, umówiliśmy się, że nie będziemy się zegnać.- uśmiechnął się.
-Bo nie będziemy się żegnać. Kocham cie i moja miejsce jest przy tobie.- pocałowała go- marzenia poczekają w końcu mamy przed sobą całe życie- uśmiechnęła się.
-Jak to, nie rozumiem?
-A co tu rozumieć, lecę z tobą głuptasie.
-A bilet, walizka?- pytał szczęśliwy.
Chris i Sol go kupują i zaraz tu będą.
-To oni pogodzili się? Cudownie- wziął ukochaną na rękę i zawirował z nią w koło.
Tina cieszyła się, ze dostała bilet, że Ryan nie mówił nic w stylu „przecież to twoje marzenie”, że Sol i Chris są razem. W ciągu jednego dnia jej życie nabrało nowego sensu.
-Kochanie dziękuję, dziękuję- obcałowywała Chrisa Sol.
-Nie ma za co, obiecałem przecież- uśmiechnął się sadzając ukochaną na blacie kuchennym.
-Nie tutaj, znowu zbijemy kubek- przytuliła swój prezent- ale z tego co pamiętam miałeś go posklejać, a nie kupić nowy.
-Oj tam, ten jest taki sam. Przechodziłem koło sklepu i zobaczyłem go na wystawie, nawet się nie zastanawiałem tylko go kupiłem.
-Kocham cię- obdarowała męża słodkim całusem.
-Ja też cię kocham- odpowiedział i powędrował z żoną do sypialni.
-Jesteś szalona, wiesz?- spytał Ryan wtulając się w ukochaną.
-Wiem. Nie mogłam cię zostawić, nie teraz kiedy wszystko tak nam się układa.
-Nie boisz się?
-Jak cholera, ale mam ciebie- Tina pocałowała narzeczonego- wiem, że będzie dobrze. |
|
Powrót do góry |
|
|
P@Tk@ Idol
Dołączył: 26 Gru 2007 Posty: 1744 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:58:06 19-01-11 Temat postu: |
|
|
super telenowelka
szkoda że to już koniec ale wszystko co dobre szybko się kończy |
|
Powrót do góry |
|
|
mala223 Dyskutant
Dołączył: 16 Paź 2010 Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:28:38 19-01-11 Temat postu: |
|
|
Bardzo sie cieszę, ze ci się podobało. Mogłabym to dalej ciągnąć, ale jakoś nie miałam pomysłów na ich dalsze losy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Maria Angel Komandos
Dołączył: 02 Sty 2009 Posty: 738 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Krosno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:12:54 20-01-11 Temat postu: |
|
|
Takie krótkie to było i mało mi:) Fajnie napisane, ciekawa fabuła. Ogólnie nie przepadam za telkami z ,,Rebelde", ale przecież zawsze jest wyobraźnia. Gratuluje ci,że jako młoda mama znalazłaś czas i chęci:) Pisz dalej bo idzie dobrze, a to chyba twoja pierwsza telka? Jeśli chodzi o wstawianie zdjęć to jak piszesz na górze jest ,,img" klikasz to, wklejasz link z netu z wybranym przez siebie foto i znów ,,img". To do dalszych telek porada bo liczę, że będą |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|