Telenowele

Levyrronii · Wysłany: 22:24:54 12-07-13 Temat postu:

-Wtedy to było co innego,byłem szczeniakiem sam nie wiedział czego chce.Z perspektywy czasu widzę że nie kochałem Viviany,bo wtedy jeszcze nie wiedziałem co to jest miłość.Bawiłem się nią przyznaje bez bicia- powiedziałem trochę ciszej.Ale teraz jest inaczej i nie porównujcie tej sytuacji do tamtej,stałem się dorosły i odpowiedzialny,A Ann jest kobietą mojego życia,i tylko z nią będę.

Zbuntowana.com · Wysłany: 22:30:30 12-07-13 Temat postu:

R: Skoro tak mówisz to ci wierzymy.I życzymy wam szczęścia.I może syńciu zrobiłbyś dla nas kawy lub herbaty i byśmy sobie ucięli małą pogawędkę? No i chcielibyśmy zobaczyć naszą wspaniałą wnuczkę.

A: Poszłam zobaczyć co u małej.Na szczęście spała.Patrzyłam jak śpi,byle tylko ponownie nie zejść na dół.

Levyrronii · Wysłany: 22:35:55 12-07-13 Temat postu:

-Dziękuje wam,ciesze się ze wreszcie was przekonałem.Oczywiście już robię Pójdę na górę powiem Ann żeby przyniosła Rose na dół.
Skierowałem się do pokoju gdzie była Ann i Rose.
-Cześć kochanie,moi rodzice chcieliby zobaczyć Rose,ale widzę ze śpi więc może nie warto jej budzić?

Zbuntowana.com · Wysłany: 22:44:25 12-07-13 Temat postu:

Spojrzałam na Poncha.
-Tak nie warto jej budzić,ale...Poncho,ja ...ja nadal boję się.Tylko proszę nie rób żadnych awantur,bo ..wydawało mi się,że twój ojciec dziwnie na mnie patrzył,wiesz o co mi chodzi.Może mi się zdawało bo przez tego drania mogę mieć przewidzenie i przez ten strach.Ale próbuję być odważna.

Levyrronii · Wysłany: 22:52:21 12-07-13 Temat postu:

-Ann uspokój się,co to znaczy ze dziwnie na ciebie patrzył?Ann powiedz mi.Mój ojciec nic ci nie zrobi przynajmniej tak sądzę,wiem ze moi rodzice nie są zbyt uprzejmi ,ale żeby ...nie nie Ann nie martw się nic ci się nie stanie Rose ani tobie- przytuliłem ją aby się uspokoiła.

Zbuntowana.com · Wysłany: 22:56:26 12-07-13 Temat postu:

Po mimo,że się jego bałam tak jak i innych mężczyzn to się w niego wtuliłam.Potrzebowałam tego.Gdy go tuliłam czułam bezpieczeństwo i niepokój odchodził.
-Skoro tak mówisz to jestem spokojniejsza bo to oznacza,że mi się tylko zdawało.

Levyrronii · Wysłany: 23:01:42 12-07-13 Temat postu:

Pocałowałem ją w główkę
-Na pewno Ann,nie martw się już.Jestem pewny że jesteście bezpieczne ty i Rose.Zawsze bee cie chronił,jeśli będzie zagrażało ci jakieś niebezpieczeństwo.

Zbuntowana.com · Wysłany: 23:07:13 12-07-13 Temat postu:

Pokiwałam tylko głową.
-Jeśli chcesz możesz wziąć Rose i pokazać rodzicom.Nie powinna się obudzić.Ma twardy sen,a nawet jakby to wtedy będę mogła ją nakarmić.

Levyrronii · Wysłany: 23:14:48 12-07-13 Temat postu:

-No dobrze,ucieszą się jak ją zobaczą.A ty nie chcesz iść?-zatrzymałem ją trzymając za rękę

Zbuntowana.com · Wysłany: 23:26:08 12-07-13 Temat postu:

-Może zaraz zejdę ,ale ty idź.Na pewno się twoi rodzice ucieszą.

Levyrronii · Wysłany: 23:29:35 12-07-13 Temat postu:

-No dobrze czekam.Zszedłem do swoich rodziców którzy byli w salonie.
Usiadłem na przeciwko nich:
-Ann niedługo przyjdzie,może jeszcze się napijecie kawy?herbaty?,czy może czegoś innego- chciałem rozładować napięta atmosferę.Ale ani Ann,ani moi rodzice mi na to nie pozwalali.

Zbuntowana.com · Wysłany: 0:01:20 13-07-13 Temat postu:

A: Myślałam nad tym długo czy zejść.Postanowiłam,że zejdę.Przecież w razie czego jest Poncho blisko i nic mi się nie stanie.Nie raz udowodnił,że mnie obroni.Postanowiłam zejść i przyniosłam również ze sobą Rose.Próbowałam być dzielna.Spróbowałam się uśmiechnąć.

R: -Oczywiście możesz jeszcze zrobić.
Po chwili przyszła ta jego Ann i przyniosła ze sobą naszą wnuczkę.Wątpiliśmy w to czy aby na pewno jest naszą wnuczką,ale już nic nie mówiliśmy na ten temat,ponieważ to zepsułoby nasz plan.Wzięłam małą na ręce.Była taka krucha i śliczna.Szkoda,że ma taką matkę-pomyślałam.

Levyrronii · Wysłany: 10:43:21 13-07-13 Temat postu:

Przyszedłem z kawą do salonu i postawiłem na stole.Objąłem Ann i posadziłem koło siebie
-Widzicie jaka to śliczna kruszynka-powiedziałem gdy zobaczyłem jak mama wzięła ją na ręce

Zbuntowana.com · Wysłany: 11:35:33 13-07-13 Temat postu:

R:- Tak to prawda. Jest taka krucha,że boję się ją trzymać. Jest bardzo podobna do ciebie synu. Choć ty lubiałeś rozrabiać nawet jak byłeś niemowlęciem.

Levyrronii · Wysłany: 12:09:29 13-07-13 Temat postu:

-Ona to zupełne przeciwieństwo mnie,jest bardzo grzeczna,i tylko się w kółko śmieję- spojrzałem na Ann i uśmiechnąłem się