|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Kto na główną bohaterkę ? |
Angelique Boyer |
|
81% |
[ 9 ] |
Jacqueline Bracamontes |
|
18% |
[ 2 ] |
|
Wszystkich Głosów : 11 |
|
Autor |
Wiadomość |
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:54:51 21-11-10 Temat postu: |
|
|
O dziękuję za miłą opinię, heh. Ale cóż, troszkę się spóźniłaś bo dobiegam do 20 odcinka i kończę, a przynajmniej pisanie tutaj ;D bo oczywiście będzie 2 sezon ale już na innym forum będę go pisać.
Pomyłka. Bracamontes była typowana, ale w ankiecie zagłosowali, że jednak protką lepszą będzie Angelique Boyer.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania. |
|
Powrót do góry |
|
|
Berkano. Wstawiony
Dołączył: 06 Lis 2008 Posty: 4333 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Miami. Płeć: Mężczyzna
|
|
Powrót do góry |
|
|
enemiga Cool
Dołączył: 30 Gru 2009 Posty: 577 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:12:11 30-11-10 Temat postu: |
|
|
Komentarz usunięty.
Ostatnio zmieniony przez enemiga dnia 13:49:07 10-10-11, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:54:25 01-12-10 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za bardzo długi i miły komentarz. Jeszcze zostało 2 odcinki do końca pierwszej części.
Hm... powiedzmy, że zgadłaś. A więc z Maribel wiąże się dość spory i interesujący wątek w drugiej części. Zdradzę, że będzie to coś z miłością, jak i z jej przeszłością. To bardzo tajemnicza postać. A co do jej relacji z braciszkiem. To oj, może się polepszą, a może pogorszą. Tego nie powiem... ale jedno wiedz, że będzie to bardzo trudna więź.
Sebastiana powróciłam do żywych. Gdyż upominałaś się, mam nadzieję, że w drugiej części nie zawiodę - tam pojawi się o wiele częściej. A mała też jest dość ważna i będzie. Ana i Sebastian uważasz? Kto tam wie. Może i tak będzie, a nawet jeśli to nie prędko gdyż dziewczyna jest lekko uprzedzona jak narazie.
A Camil? Nic nie zdradzę, ale możliwe, że już w następnym odcinku zmienisz o nim zdanie.
A gdy już jestem przy nim to może odrazu cię ostrzegę przed czymś. A więc moja dobra koleżanka, która czyta "Prostytutkę..." stwierdziła, że prot jest bez wyrazu i stwierdziła, że czasem nie wydaje się być prawdziwym mężczyzną. Dlatego chcąc nie chcąc czeka cię w drugiej części mała niespodzianka. Gdyż możliwe, że prot zostanie zmieniony. Ale kto mnie tam wie?
Dziękuję jeszcze raz za komentarz i pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:35:40 03-12-10 Temat postu: |
|
|
19 ODCINEK ( nie chcę być nie skromna, ale powiem, że wydaje mi się, że ten odcinek wyszedł mi najlepiej ze wszystkich - wprowadzam małe zmiany w swoim stylu pisania, ale pewnie też chodzi o wydarzenia, ale muszą być - gdyż jest to przedostatni odcinek )
- To delikatna sprawa... - Powiedziała Clarissa rozglądając się po gabinecie. - Ładnie tutaj... - Powiedziała zmieniając temat, co było u niej częste, ale po chwili wróciła do tego co miała powiedzieć. - Jestem zła na siebie, że dopiero teraz odważyłam się do ciebie przyjść w tej sprawie, ale to nie mogło dłużej czekać. Musisz się dowiedzieć, że ... że to z tobą byłam w ciąży.
- Co? Co ty gadasz? Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie, Camil. Masz córkę...
- Córkę? - Energicznie podniósł się i złapał za głowę. Po kilku sekundach jego milczenia, jak i jego nieznajomej, podszedł do niej bliżej i powiedział. - Nie wierzę ci. Nie wierzę! I niewiem do czego zmierzasz, ale nie uwierzę w żadne twoje słowo. Przecież to było tak dawno temu i jeśli miałabyś ze mną dziecko to powiedziałabyś mi zanim wyjechałem. Dlaczego miałabyś tak długo milczeć? No powiedz wreszcie! Bo czuję, że chcesz mnie wrobić w coś co tak naprawdę nie jest moje!
- Boże, Camil! Co ty mówisz? - Clarissa także się podniosła, jednak zachowała spokój i nie dała się ponieść emocjom. - Nie chciałam ci niszczyć życia bo byłeś młody i na pewno nie zająłbyś się tym dzieckiem. Jednak teraz nie daje sobie sama rady... Kocham ją z całych sił, ale nie mogę zarówno pracować, jak i się nią opiekować. To mnie przerasta. Jestem tylko człowiekiem i nie mogę się dwoić i troić. Chcę żebyś poznał swoją córkę i spełnił swój obowiązek rodzicielski. A jeśli nie to będziesz musiała płacić alimenty.
- Clarissa... to naprawdę moja córka? Powiedz mi szczerze. Ja wkrótce biorą ślub z kobietą, którą kocham i nie chcę żeby coś stanęło na mojej drodze do szczęścia. Ani ty ani to domniemane dziecko! - Nie panował już nad tym co mówi.
- Nie wierzysz mi, tak? W takim razie możemy zrobić testy DNA. Nie boję się, bo wiem, że jest twoją córką. Gdybym wiedziała, że jesteś takim egoistom to nawet nie prosiłabym cię o opiekę nad małą. Gdybym wiedziała to udałabym się odrazu do sądu w sprawie o alimenty. Ale jeśli już odważyłam się z tobą porozmawiać to zadecyduj co teraz zrobisz. I pamiętaj, że to twoja córka! Twoja córka!
- Chcesz mnie zniszczyć? Chcesz mnie pogrążyć? No czego chcesz? Może kasy? Przecież zawsze byłaś interesowna! - To co powiedział wytrąciło ją z równowagi. Nie potrafiła znieść tego, że została tu tak poniżona. Pod wpływem chwili wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Rozumiem, że nie interesuje cię twoja córka... Tak myślałam. Wiedziałam, że ty nigdy się nie zmieniłeś. Teraz pewnie mają cię za dobrego człowieka, ale gdyby wiedzieli ile krzywd wyrządziłeś i ile łez co niektórzy wylali przez ciebie. Nie przypominasz sobie? - Chciała spojrzeć mu w oczy, jednak on unikał jej spojrzenia. A jego wzrok utkwił w podłodze. - W takim razie ja ci przypomnę. Przypomnę ci jak zabawiałeś się moją przyjaciółką. A potem przypomnę ci jak wykorzystywałeś innych do swoich interesów. Potem sypiałeś ze mną i zrobiłeś mi dziecko. I pewnie nie zapomniałeś też o wypadku. Wypadku w którym zabiłeś siostrę Jessici. A ona głupia ci wierzyła. Pewnie nadal myśli, że jej siostra zginęła tak po prostu. Jednak Sandra zginęła przez ciebie. To właśnie przez ten wypadek tak bardzo zmiękłeś. Ale pamiętaj, że nie wymarzesz z pamięci tego co zrobiłeś. To przez ciebie Sandra nie żyje! A głupia Jessica wyjechała z tobą, myśląc, że się w niej zakochałeś.
- Wyjdź stąd, Clarissa! - Wspomnienia powróciły i nie chciał słyszeć więcej zarzutów. W pewnym sensie odczuł ból. Ona jednak nie zamierzała poddać się tak odrazu.
- Ciekawa jestem kim jest ta naiwna dziewczyna, która bierze z tobą ślub. Będę musiała ją ostrzec. Zanim i ją zranisz.
- Ostrzec? Co ty chcesz przez to powiedzieć? Nie warz się nawet z nią rozmawiać. Czy tego chcesz czy nie to będzie moja żona i nie zniszczysz tego. A teraz wyjdź stąd bo nie ręczę za siebie! - Krzyknął i pokazał ręką drzwi. Clarissa uśmiechnęła się, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć. Jednak powstrzymała się i odeszła trzaskając drzwiami. I zostawiając Camila w nie miłym humorze. Czyżby wszystkie jego plany miały teraz runąć i rozsypać się w proch?
Czuła się dziś dziwnie. Przez całą noc nie spała. Miała jakieś złe przeczucie. Albo śniły jej się koszmary i budziła się zlana potem albo po prostu powieki odmawiały jej posłuszeństwa. Rano zaś gdy piła gorącą kawę czuła się zmęczona i głowa ją bolała. A tu przecież wielkimi krokami zbliża się jej dzień ślubu... Więc dlaczego tak kiepsko się czuje? I nie mogła przespać nocy?
- Coś ty taka wyczerpana? - Zapytała Ana, gdy zauważyła jak Veronica bawi się łyżeczką od kawy i ma przygnębioną minę. - To ja powinnam padać z nóg. Przez małą oka nie mogłam zmrużyć, a patrz w jakim dobrym humorze jestem. Powinnaś się cieszyć. Nie długo wyjdziesz za faceta swojego życia.
- Dręczą mnie dziwne sny. Czuję, że coś co robię jest wielkim błędem i będę tego żałować. Już niczego nie jestem tak naprawdę pewna. Nawet swoich uczuć. - Nigdy nie spodziewała się, że kiedyś powie coś takiego. Tym bardziej jednak była zaskoczona Anabella, która spojrzała na nią jakby jej przyjaciółka całkiem zwariowała.
- Co ty mówisz? Veronica! Posłuchaj się sama siebie. Oszalałaś czy jak? Nie wiem co się z tobą dzieje, ale tobie nigdy nie dogodzi. Miałaś pecha to narzekałaś, a gdy teraz możliwe, że trafiłaś na szczęście zadręczasz się i mówisz, że nie jesteś pewna tego co czujesz. Nie chcę ci jeszcze bardziej mieszać w głowie, ale zastanów się, bo jeśli wyjdzie, że nie kochasz Camila... - Powiedziała i zatrzymała się, siadając na przeciwko Veronici. To co powiedziała też było bardzo dziwne, a co najgorsze nie zrobiło żadnego wrażenia na Veronice Andrade. - Co ja mówię? I co ty myślisz? Dziewczyno - kochasz go czy nie?
- Nie wiem. - Powiedziała krótko. Co ona teraz wygaduje? Jeszcze nie tak dawno temu marzyła o tym by zostać panią Veronicą Montero, a teraz wypowiadała takie słowa i na dodatek wydawała się być taka spokojna. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że to uczucie o które walczyła nie jest pewne. Nie mogła określić czy Camil znajduje się w jej sercu czy po prostu jest z nim... z przyzwyczajenia.
- Matko boska! Przerażasz mnie.
- Dobra powiem ci o co chodzi bo pewnie myślisz teraz, że jestem jakąś bez serca pannicą, która wykorzystała mężczyzne, a teraz chce go porzucić i to przed ślubem. - Wyznała Veronica i wyszła na krótką chwilę z kuchni. Po czym wróciła z dwoma karteczkami. I podała je Anie. Kobieta spojrzała na pierwszą na której widniał szeroki napis : "Camil Montero to nie jest facet, który cię uszczęśliwi. " Później wyciągnęła kolejną kartkę na której znajdowały się gorsze słowa, wyglądające na groźbę : "Jeśli wyjdziesz za Camila Montero to nigdy nie będziesz szczęśliwa. Zniszczy cię tak jak zniszczył mnie, Sandrę i Jessicę. A ja zniszczę ciebie za to, że odebrałaś ojca mojej córce".
- Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś? - Wykrzyczała zdenerwowana Ana. Nie zauważając, że jej przyjaciółka jest całkowicie spokojna.
- Nie wiedziałam jak. Poza tym początkowo nie wierzyłam w to co tutaj pisze, ale teraz zauważyłam, że i Montero dziwnie się zachowuje. - Veronica pierwszy raz zwróciła się o swoim narzeczonym po nazwisku. - Dlatego mam pewne wątpliwości. Czuję, że ukrywa coś przede mną. Może nie tylko ja mam ciemną przeszłość?
- Myślisz, że twój narzeczony byłby zdolny do zniszczenia tych kobiet, a poza tym że ma dziecko z jedną z nich? Porozmawiaj z nim o tym, a może wtedy dowiesz się czegoś więcej.
- Co mam mu powiedzieć? - Mimowolnie roześmiała się. - Mam podejść do niego i powiedzieć : Kochanie, czy ty czasem nie masz córki? A tak poza tym ile było kobiet w twoim życiu i ile z nich zniszczyłeś i ilu kobietom spłodziłeś dzieci? Albo wyszłabym na idiotkę albo co gorsze zniszczyłabym wszystko.
- W takim razie wolisz wyjść za mąż za nieszczerego faceta, który ma dziecko z inną?
- Nie!
- To co? Powiesz wreszcie coś konkretnego czy nie?
- Dobrze. Porozmawiam z nim, ale mam nadzieję, że nie jest to prawdą. Nie chciałabym, żeby to wszystko na co tyle pracowaliśmy legło w gruzach. Poza tym przez to wszystko nachodzą mnie wątpliwości. Może ja jestem jakaś przeklęta i nigdy nie będę szczęśliwa?
- Nie mów tak. I ty zasługujesz na szczęście... - Powiedziała Anabella i objęła Veronicę. Przez co na przyjaciółki ustach pojawił się uśmiech. Cieszyła się, że ma na kogo liczyć i nie jest samotna gdy dopadły ją wątpliwości i gdy jest możliwość, że jej ukochany nie jest tym za kim się uważa.
Energicznie wstała z łóżka. Wyciągnęła z wielkich walizek ubrania, które nie tak dawno jej brat przywiózł jej ze swojego starego domu. Uśmiechnęła się i wybrała swoją ulubioną sukienkę. Przyglądała się jej chwilę, gdy jej mina przybrała znów szare kolory.
- Hmm... już nigdy cię nie założę. Miałabym pokazać wszystkim, że jestem kulawa? Choć i tak wszyscy widzą jak kuśtykam na jedną nogę. - Powiedziała beznamiętnie i opadła na łóżko. Od dzieciństwa marzyła o prawdziwej miłości. Była wierną fanką poezji i wieszy miłosnych. Dlatego gdy poznała Federico, myślała, że będzie szczęśliwa i że to z nim spędzi całe swoje życie. Jednak jakie to życie jest bolesne. Okazał się być narkomanem i na dodatek zalegał z kasą dilerom. Nigdy nie chciała tego powiedzieć, ale w głębi duszy miała żal do zmarłego ukochanego bo to przez niego była teraz kulawa. Przez jego gierki i ciągłe ucieczki mieli wypadek, który musiał się tak skończyć. A teraz była pewna, że nie ma możliwości iż kiedykolwiek się zakocha. Po pierwsze : jej jedynym mężczyzną był Francisco Iturbe. A po drugie : kto by chciał taką dziewczynę? Starannie złożyła swoją sukienkę i odłożyła ją na bok. Wyciągnęła szare spodnie i jaskrawą bluzkę. Po czym zeszła na dół gdzie spotkała swojego brata.
- I jak tam kolejna noc w nowym mieszkaniu? - Zapytał z uśmiechem. Dziewczyna by sprawić mu przyjemność odwzajemniła uśmiech.
- Nawet dobrze... Ale nie ukrywam, że wolałabym jakby ci nie przyjemni ludzie nie kręcili się tu tak często. To twoi ochroniarze czy jak? Są jacyś ponurzy i nawet strach zejść w nocy po szklankę wody. - Powiedziała co rozbawiło Conrado. Mimo różnice, które dzieliły jego z siostrą - polubił tą małą. Jeśli można było ją tak nazwać, bo przecież miała już 17 lat. Lada chwila a będzie dorosłą kobietą. Przecież ten czas tak szybko leci...
- Muszę mieć jakąś ochronę w razie nieprzyjemnych wypadków. Ale nie bój się ich. Wiedzą, że i ciebie mają słuchać. Jak będziesz chciała to możesz ich pogonić jeśli by byli wobec ciebie nie mili czy cokolwiek.
- A po co ci rycerze? Nie żyjemy w średniowieczu... - Wskoczyła na sofę i wyciągnęła rękę po miskę z popcornem.
- Może nie żyjemy w średniowieczu, ale istnieją jeszcze księżniczki, których trzeba pilnować. Mam na myśli ciebie, mała. - Od jakiegoś czasu można było zauważyć ocieplenie w ich stosunkach. Nie były już takie napięte, a wręcz przeciwnie - rozmawiali śmiało i nie było w tym nic dziwnego gdyż jako rodzeństwo w młodości także zawsze dobrze się dogadywali. Choć czasem mieli inne zdania a Marcia, jak i Conrado byli bardzo uparci.
- Co dziś będziesz robił? - Oparła się i zajadając popcorn spoglądała na brata.
- Nie wiem sam pewnie to co zawsze. Albo przesiedzę nad robotą papierkową albo zajmę się czymś na mieście. No chyba, że cię gdzieś zabrać? Na jakiś obiad czy na zakupy. Jeśli będziesz tylko chciała to mów śmiało. - Puścił do niej oczko.
- W takim razie chętnie wybrałabym się z bratem na jakiś obiad. Albo mam lepszy pomysł sama go przyrządzę i zjemy w domu. Co ty na to? - Powiedziała, a Conrado kiwnął głową. Od czasu gdy zamieszkał z siostrą - spełniał wszystkie jej zachcianki i prośby. - A i chciałabym żebyś opowiedział mi coś o sobie. Jest jakaś kobieta w twoim życiu albo była?
- Nie będę cię okłamywał było ich dużo. Od wariatek do pięknych i eleganckich kobiet. Jedna szczególnie utkwiła mi w pamięci... - na chwilę odłożył swój laptop i skierował swój wzrok na siostrę. - To prawdziwa kobieta, choć o niezbyt jasnej przeszłości. Poczułem do niej coś więcej niż do innych kobiet w moim życiu. Ale mimo wszystko tym razem dałem jej spokój. Na początku miałem nawet plany by zdobyć ją siłą, ale nie tędy droga. Nie będę przecież niszczył jej planów. Każdy zasługuje na szczęście... a Veronica wychodzi za mąż. Może za kompletnego idiotę, ale to już jej wybór i jej problem. Prawda?
- Widać, że ją kochasz... - Powiedziała Marcia. Conrado nigdy się nad tym poważnie nie zastanawiał, ale możliwe, że jego mała siostrzyczka w tej kwestii miała rację i się nie myliła. Możliwe, że kochał Veronicę Andrade, ale teraz już za późno na wszystko. No chyba, że w jakiś sposób przeszkodzi w tym ślubie lub zniszczy przyszłe małżeństwo Camila Montero?
Przez kilka minut stała jak zamurowana i wpatrywała się w ekranik swojego telefonu. Jeden SMS... jeden SMS a taki przerażający i zawierający takie rzeczy. Najgorsze było to, że panna Andrade nie wiedziała czy to prawda czy kłamstwo. Czy ktoś robi sobie w tym momencie z niej żarty? Czy może ktoś naprawdę ma na celu ją ostrzec przed kimś... a raczej przed przyszłym mężem? Odczytała jeszcze raz: "Nie wiem dlaczego to robię, ale czuję się w obowiązku by nie dopuścić do twojego ślubu. Nie robię tego na złość. Jednak pamiętaj, że jeżeli wyjdziesz za Camila Montero będziesz tego żałowała do końca życia. A jeżeli dalej wątpisz w moje słowa - zapytaj go o Sandrę Ferrer. Życzliwa."
- Cholera. Co ukrywasz przede mną Montero? - Cisnęła ze złości swoją torebką, gdy czekała w biurze swojego narzeczonego. Nie zauważyła gdy obok niej pojawiła się Maria Lucia.
- Przyszłaś do Camila? Poczekaj zaraz go powiadomię. - Powiedziała z uśmiechem, ale zauważyła przygnębioną minę swojej koleżanki, więc wcześniej postanowiła zapytać. - Coś się stało? Wyglądasz marnie...
- Nie, nic. Nie wołaj go. Sama do niego pójdę! - Po czym chwyciła swoją torebkę, która leżała na ziemi i ruszyła przed siebie. Maria Lucia próbowała ją powstrzymać, bo nie od dziś Camil Montero nie lubił gdy ktoś wchodził do jego biura przed wcześniejszą zapowiedzią. Otwarła drzwi, a wcześniej usłyszała słowa skierowane do Oscara, siedzącego w biurze Camila.
- Jeśli Veronica się dowie cokolwiek to nici z moich planów...
- Czego mam się dowiedzieć? - Zapytała spoglądając na niego z grobową miną. Montero osunął się na krzesło. Jak teraz wytłumaczy się przyszłej żonie? Na szczęście do głowy przybył mu ku ratunku świetne rozwiązanie, także zdecydował się nieco skłamać.
- Chodzi kochanie o twój prezent ślubny, ale zapomnij bo ma to być niespodzianka. - Powiedział z uśmiechem i poczuł chwilową ulgą. To kłamstwo przyszło mu z łatwością. Jednak nie na długo potrwała jego ulga, gdyż gdy podszedł do Veronici i chciał ją pocałować, dziewczyna odepchnęła go stanowczym ruchem ręki.
- Nie udawaj. Teraz już jestem pewna swoich racji. Okłamujesz mnie! Na dodatek masz dziecko z inną i nawet mnie o tym nie poinformowałeś. Poza tym nic nie wiem o twojej przeszłości. Sprostujesz to jakoś?
- Nie wiem o co ci chodzi. Jestem całkowicie z tobą szczery. - Powiedział Montero udając zdumienie i zaskoczenie tym co usłyszał. Jednakże Veronica Andrade już nie raz ani nie kilka razy była świadkiem kłamstw, oszczerstw i podłości. Tym razem znów wiedziała jak się bronić i użyła w tym informacje, które otrzymała w SMSie.
- Jeśli jesteś ze mną szczery to opowiedz mi o Sandrze Ferrer... - Krzyknęła, a Camil wiedział, że tym razem nie uda mu się z tego wycofać. Jego przyjaciel, Oskar, zaś postanowił się wycofać i nie zauważalny wyszedł z biura. Drugi mężczyzna usiadł na swoim fotelu i zrezygnowany głęboko westchnął.
- I co teraz zrobisz? Przecież nic wielkiego nie zrobiłem... a jeśli wiesz już o wszystkim to tym lepiej. Mimo wszystko nie jesteś lepsza gdyż w przeszłości byłaś... - Zawachał się.
- No kim byłam? Kim do cholery byłam?
- ... dziwką byłaś, a ja ci to wybaczyłem. - Te słowa były dla niej jak cios. Poczuła się tak jak kiedyś. Poczuła, że jeśli nie wyjdzie szybko z tego miejsca udusi się powietrzem. Początkowo serce jej się tak ścisnęło, że nie wiedziała co powiedzieć. Nie wiedziała nic o Sandrze Ferrer ale Montero chyba zrozumiał, że kobieta wie o tym wszystko. Także Veronica nie miała zamiaru teraz pytać go o cokolwiek. Tym bardziej jednak nie miała zamiaru mu wybaczyć tych słów i kłamstwa. Stała przez chwilę w ciszy... Po czym Camil pokręcił głową i przed dręczące go wyrzuty sumienia powiedział - Przeprasza... kochanie nie kłóćmy się. Nie chcę żeby nas takie coś poróżniło. Poza tym nie chciałem tego powiedzieć.
- A ja nie chcę wiązać się z kimś kto będzie wypominał mi takie błędy i ktoś kto bez skrupułów potrafił mnie oszukać. Nie chcę się z tobą wiązać, Montero! - Wypowiadała te słowa bez zachamowań. Jej narzeczony, o ile można go było takim mianem nazwać, zbliżył się do niej, ale ona odsuwała się...
- Co zamierzasz? Chyba nie powiesz, że...
- Nie będzie ślubu! Nie będzie żadnego piepszonego ślubu! - Wykrzyczała ze złości i rzuciła w nim pierścionkiem zaręczynowym. Po chwili wybiegła, nie zważając na ludzie, którzy wpatrywali się i Camila, który za nią biegł... |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:19:26 11-12-10 Temat postu: |
|
|
20 ODCINEK - OSTATNI (1 SEZONU)
Czuł się okropnie. Po tym wszystkim minęła dopiero godzina, a on wciąż nie mógł skontaktować się z Veronicą. Dzwonił do niej, ale ona wciąż nie odbierała telefonu. Może powinien jej szukać, a nie bezczynnie siedzieć w swoim własnym gabinecie? Taka myśl przemknęła przez głowę jego przyjaciela, jak i Marii Lucii. Ale Camil na ten pomysł nie wpadł nawet. Siedział tylko i rozmyślał o zdarzeniach z przed godziny. Przy czym nerwowo stukał ołówkiem o stolik.
- Będzie tak tu siedział i siedział? - Odważył się zapytać Oscar.
- A co mam zrobić? Przecież nie będę jej szukał po całym mieście. Pomyśl! Zachowała się trochę bezmyślnie, jak wariatka. - Skomentował to, równocześnie "atakując" swojego przyjaciela, który mimo wszystko w jakiś sposób chciał mu pomóc.
- Dobrze wiesz, że Veronica Andrade nie jest wariatką. Słyszałem waszą rozmowę i sądzę, że to ona miała rację. Przecież to tylko ty tak ją obraziłeś, zamiast wytłumaczyć się z tego czego się dowiedziała. Oszukałeś ją, a potem zachowałeś się... jakby była dla ciebie tylko zabawką. - Montero nie wytrzymał i głośno walnął pięścią w stół.
- Nie będziesz mi mówił co dobrze zrobiłam a co źle. To był jedynie jej wybór. Veronica jest za bardzo nerwowa, a powinna najpierw myśleć, a potem robić. Nie powiedziałem, że jej nie kocham, bo kocham ją i ty o tym dobrze wiesz, ale nie uważam żeby mogła tak na mnie naskakiwać i to przez takie byle co. Więc nie wtrącaj się i nie zapominaj kto tu jest szefem!
- Widzę, że wraca dawny pan Montero. W takim razie ja już nic się nie odzywam, a jutro złożę wymówienie. Nie mam ochoty znów pomagać ci i wspierać się w twoich wielkich planach! - Powiedział Oscar, zaskoczony zachowaniem swojego przyjaciela. O ile dalej mógł go tak nazywać? Po czym opuścił jego gabinet. Zostawiając Camila Montero sam na sam. Nie długo jednak mógł nacieszyć się prywatnością. Bez żadnej zapowiedzi nagle weszła kobieta z dzieckiem. Dziewczynka była w wieku około 5 latu i trzymała się na uboczu. Zaś kobieta miała wysoko podniesioną głową i z wielkim uśmiechem spoglądała na Camila.
- To twoja córka, Montero. Poznaj swoją córkę... - Powiedziała spoglądając na niego Clarissa.
Gdyby wiedziała, że jej życie nabierze wkrótce takiego rozpędu to zaśmiałaby się sobie w twarz. Jednak z czasem gdy na świat przyszła malutka to życie nabrało jasnych barw i czuła się szczęśliwa. Nie myślała o przyszłości. Cieszyła się tym co jest i nawet nie marzyła o tym by ponownie się z kimś związać. Nie... to nie wchodzi w grę. Anabella nadal kochała Jasona i nikt jak narazie tego nie zmieni, a przynajmniej tak uważała. Jedynie cieszyła się, że ma przy sobie swoją córeczkę i świetną przyjaciółkę. Dlatego gdy nastał wieczór zaczęła się martwić. Co się stało z dziewczyną? Dlaczego wciąż nie wraca? Już dawno powinna być w domu. Ana położyła Rositę już spać jakiś czas temu, a sama czekała na Veronicę, która nawet nie odbierała telefonu. Postanowiła poraz setny wybrać jej numer telefonu, jednak nie zrobiła tego gdyż usłyszała stukanie do drzwi. Podbiegła szybko i z radością przywitała Sebastiana, choć była też trochę zdziwiona.
- Co ty tutaj robisz? - Uśmiechnęła się.
- To tak się dzisiaj wita gości? - Powiedział rozbawiony i wręczył jej mały prezent. - To dla malutkiej, żeby nie pomyślała, że jej wujek to jakiś sknera. A to jest dla ciebie... - Podał jej mały, ale jakże piękny bukiecik kwiatów.
- Dziękuję. To bardzo miłe, ale wchodź. Nie będziesz przecież wiecznie stał na progu... - Powiedziała Ana i zaprosiła przyjaciela do domu. Dziewczyna zaprosiła go do kuchni i zrobiła mu kawę. Sobie zaś zaparzyła melisy.
- Jakaś podenerwowana jesteś. Mała daje o sobie znać w dzień i w nocy? - Zapytał pół żartem, pół serio.
- Nie to nie to... Rosita jest słodziutka i nawet nie przeszkadza mi fakt, że często budzi mnie w środku nocy. Jednak chodzi o Veronicę... to znaczy wszystko było w porządku. Nie wiem czy mogę ci o tym powiedzieć, ale zaczęła mieć wątpliwości co do Camila i dostawała przedziwne anonimy od tajemniczej osoby, które mówiły, że jej przyszły małżonek nie jest tym za kogo się uważa i że ją oszukuje. Nie było by w tym nic najgorszego gdyby wróciła dwie godziny temu, jak obiecała.
- Nie martw się. Nawet jeśli Camil ją okłamał to sądzę, że nie jest to nic poważnego i pewnie się godzą. A jeśli się pokłócili to wiadome, że nasza przyjaciółka jest silna i da sobie radę. Pewnie zaraz wróci.
- Sebastian... ja mam złe przeczucia. Ufam jej, ale ona może zrobić coś głupiego, a wiesz, że jest dla mnie bardzo ważna i nie zniosłabym gdybym miała ją stracić kolejny raz... - Powiedziała Ana nieświadoma swoich słów.
- Nie mów nawet tak. Veronica nie jest na tyle głupia, żeby zrobić sobie krzywdę... Prawda? - Próbował ją podtrzymać na duchu. Nagle jednak rozległ się dźwięk telefonu. Ana szybko zerwała się z dwóch powodów - dłuższe dzwonienie spowodowałoby, że Rosita by się obudziła, a drugim było powodem, że mogła być to jej przyjaciółka.
- Tak?
- Anabella? Tutaj dzwoni Maria Lucia, znajoma Veronici. Pewnie pamiętasz mnie... Chciałabym tylko zapytać czy Veronica dotarła cała i zdrowa do domu, ponieważ wybiegła z gabinetu z płaczem i była cała roztrzęsiona. Chyba pokłóciła się z moim szefem na amen. On też był zdenerwowany, a co najgorsze nawet nie pobiegł za nią.
- Ale... ale jej tu nie ma. Ja myślałam, że to ty wiecie gdzie ona się podziewa?
- Nie ma? O Boże. A jeśli się jej coś tało? - Maria Lucia także panikowała, jak i Anabella, która coraz bardziej była podenerwowana. Czuła, że coraz większa złość się w niej kotłuje. Złość na kogo? Na Camila Montero - za to, że skrzywdził jej przyjaciółkę, a teraz nie wiadomo gdzie ona jest. Gdzie może być Veronica Andrade? Gdzie?
Veronica Andrade pierwszy raz nie przejmowała się tym gdzie jest. Nie myślała w tym momencie o tym gdzie się znajduje. W prawdzie nie bała się niczego. Miejsce wydawało jej się być magiczne i kojące. Poczuła na swoich włosach i odsłoniętych ramionach lekki powiew ciepłego wiatru. Siedziała tak od dłuższej chwili. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że było już późno i słońce już jakiś czas temu zaszło za chmury. Na niebie zaś rozbłysnął się blask księżyca. Blask, który swoimi promykami rozjaśniał piękne jezioro. Jezioro srebrzyste, piękne i przepełnione światłością. Jednakże smutne, a co najgorsze przepełnione boleścią przegranej i cierpieniem.
- I wszystko zmierza do wielkiego końca. - Powiedziała, przy czym wrzuciła kolejny kamyk do jeziora, który tworząc wielki chlust po chwili spadł na samo dno i tak kończyła się jego historia. Do Veronici Andrade zaczęło wszystko wracać machinalnie. Całe jej życie śmigło jej przed oczami. - Myślałam, że wszystko się ułoży. Myślałam, że Camil Montero jest uczciwym, dobrym, czułym i kochającym mężczyzną. Myślałam, że to miłóść mojego życia... - Tym razem do jeziora wpadła kolejna łza kobiety. - Zawsze tata mi mówił, że choćby świat się walił, a wszyscy odwróciliby się ode mnie to powinnam walczyć by przetrwać. Mówił, żebym się nie poddawała. I tak tatku było. Nigdy nie zwątpiłam w swoją siłę. Nigdy nie dałam sobą pomiatać, a zarazem dałam się tak oszukać. Powiedziałbyś teraz pewnie, że powinnam wyjść z podniesioną głową. Ale tak się nie da. Tym razem Veronica Andrade jest jak upadły anioł i twoja córeczka nie ma już sił. Nastąpił mój kres. Mój koniec... - Na te słowa podniosła się z ziemi na której siedziała. Po czym przymknęła oczy. A gdy ponownie je otworzyła - spojrzała na otaczający ją krajobraz. Mimo wszystko uśmiechnęła się. Zachowywała się jakby żegnała się z tym wszystkim co ja otacza. Wszystko ją przerosło i nie miała sił na dalszą walkę. Niegdyś miała o co walczyć, a teraz nie czuła już tego co kiedyś... Jej duch upadł, a ona razem z nim. - Będzie mi brakować tego świata, choć jest przepełnione taką obłudą, kłamstwem i złem. Najbardziej żałuję, że nie będę przy Anie i nie zobaczę jej dorastającej córeczki. Ale jednego jestem pewna... Ana da sobie radę bo jest przy niej Sebastian, a ona ma motywację by żyć. Ja już ją straciłam... Żegnaj!
Jej ostatnie słowa były jak krzyk rozpaczy, wołającej o pomoc. Ale kto mógł je usłyszeć? Nikogo tutaj nie było. Była tylko ona i ten zaczarowany świat. Ostatni raz spoglądając na księżyc zamknęła oczy i podeszła bliżej jeziora. W tej ciszy było słychać tylko chlust wody. Veronica Andrade poszła na dno. Chyba, że zawsze była na dnie? Dnie swojego życia. Każde życie ma swój kres... Czyżby jej kres się skończył? |
|
Powrót do góry |
|
|
enemiga Cool
Dołączył: 30 Gru 2009 Posty: 577 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:43:20 11-12-10 Temat postu: |
|
|
Komentarz usunięty.
Ostatnio zmieniony przez enemiga dnia 13:49:33 10-10-11, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|