|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:00:28 28-06-10 Temat postu: |
|
|
Z góry przepraszam że taki bez ładu i składu trochę, ale ciężki dzień za mną dzisiaj Pozdrawiam :*
ODCINEK 16
Raul stał na balkonie w mieszkaniu Nadii i wertował w głowie wczorajsze wydarzenia. Sam nie wiedział już co ma myśleć o tym wszystkim. O własnych uczuciach do Seleny. Pragnieniu stworzenia rodziny i bycia z tą kobietą. O Andresie który zawsze stawał na drodze i o tym że Selena tak bardzo boi się go zostawić. Rozumiał że jest mu wdzięczna ale z wdzięczności nie wychodzi się za mąż. Rani siebie, ludzi którzy ją kochają. Okłamuje Andresa i chce zgotować Coky przyszłość i życie gdzie nie będzie miłości. Bo Andres nigdy jej nie pokocha. Nie będzie traktował małej jak swoje dziecko mimo swoich pustych obietnic. A teraz jeszcze Matt. Mało ma zmartwień teraz jeszcze musi pilnować brata i uważać na jego wybryki. Westchnął ciężko i przymknął oczy.
- Nad czym tak intensywnie myślisz? – usłyszał kobiecy głos za sobą. Odwrócił się i ujrzał uśmiechniętą twarz Nadii. Dopiero co wstała bo miała włosy w nieładzie i piżamę. Spodnie w niebieską kratę i niebieską bluzkę na ramiączka.
- O niczym szczególnym – odparł i spojrzał z powrotem na panoramę miasta, którą można było podziwiać z mieszkania dziewczyny.
- Akurat mnie nie oszukasz – powiedziała i oparła się o barierki plecami.
- Dziękuję że nas przenocowałaś. Nie chciałem wracać z Mattem do domu kiedy był w takim stanie. Skończyło by się na tym że szukałbym go przez całą noc w pobliskich barach a i tak nie powiedziane że bym go znalazł – powiedział ze smutkiem i goryczą w głosie.
- Nie rozumiem dlaczego twój brat tak się niszczy.
- Sam się czasem zastanawiam – odpowiedział i spuścił głowę – Matt jest najmłodszy z nas wszystkich. Mówię tu o mnie i Marcosie – posmutniał i zapatrzył się w horyzont opierając dłonie cały czas na barierce – przez całe swoje dzieciństwo porównywany był przez matkę do Marcosa. Zawsze był ulubieńcem matki – uśmiechnął się na wspomnienie. Nie był to uśmiech pełen żalu czy smutku raczej rozbawienia – ale on nie wiele sobie z tego robił. Matka miała zaplanowane całe jego życie. Od dnia narodzin do śmierci.
- Ale spłatał jej figla żeniąc się z Lukrecią – zauważyła Nadia i uśmiechnęła się.
- Owszem. Miał własne marzenia i plany. Najważniejsze że był szczęśliwy kiedy je realizował. Nasza matka nie umiała tego przełknąć. Z resztą do tej pory nie potrafi. Matt jest z nas najsłabszy. Przynajmniej tak się wydaje. Ale myślę że sobie po prostu odpuścił. Udaje że przestaje mu zależeć na rodzinie, przyjaciołach ale wiem że tak nie jest. głęboko przeżywa każde słowo matki do tej pory.
- Narkotyki to jego sposób na bunt?
- Być może – przetarł oczy dłonią – ale niszczy siebie. A ja nie mogę patrzeć jak zabija to co jeszcze w nim pozostało – Nadia milczała. Nie wiedziała co ma powiedzieć w takiej sytuacji. Żadne słowa nie oddadzą tego co czu7je Raul czy Matt. Żadne słowa nie wynagrodzą ani nie pocieszą.
- Ty jakoś się nie poddałeś. Jesteś wspaniałym facetem, wujem, synem – Raul prychnął sarkastycznie.
- Nie wszyscy tak uważają. Mniejsza o to. Nie jestem wcale silniejszy od Matta. Tylko że ja nie pozwalałem manipulować swoim życiem. Wiem że nie miał łatwo. Ja byłem porównywany tylko do Marcosa. Ale jego podejście do słów matki i do życia sprawiało że wcale mnie nie obchodziło co ona mówiła. Był sobą, prowadził życie takie jakie on sobie wymarzył. A Matt musiał wytrzymać nie tylko jaki to wspaniały jest Marcos ale jaki ja jestem do niego podobny./
- Wasza matka chyba nie zdaje sobie sprawy jak bardzo rani ludzi wokół siebie. Raniła Marcosa i Lukrecię. Swojego syna Matta. Ciebie. A teraz jeszcze Selenę i Coky.
- Czasem zastanawiam się co musiało by się stać żeby odpuściła – zaśmiał się poirytowany.
- Może musiałbyś postąpić taj jak Marcos – zauważyła Nadia i uśmiechnęła się podstępnie – Raul roześmiał się na te słowa.
- To nie jest takie łatwe Nadia. Nic nie jest łatwe, wszystko się sypie jak jakiś cholerny domek z kart – prychnął zmęczony. Miał dosyć całej tej chorej sytuacji. Walki swojej matki, problemów z Mattem, z Andresem i Seleną która spędzała mu sen z powiek.
- Chyba się nie poddasz? – zapytała Nadia i spojrzała Raulowi prosto w oczy wyczekując odpowiedzi.
- Sama powiedz co ja mogę zrobić? – zapytał z rezygnacją – zawsze kiedy coś się między nai dzieje. Kiedy czuje że Selena się do mnie zbliża pojawia się ten cholerny Andres i wszystko szlag trafia. Po co ja mam się wysilać skoro i tak moje wysiłki idą w łeb jak wszystko w moim życiu.
- Nie mów tak – poprosiła i zamyśliła się nie chwilę – myślę że Selena sama się pogubiła w całym tym chaosie. Spadło na nią zbyt wiele jak na jeden moment. Śmierć siostry i szwagra, opieka nad Coky, walka z twoją matką, praca, Andres....Ty. ona nie może się w tym wszystkim odnaleźć. Potrzebuje wsparcia, ale przy Andresie go nie dostanie.
- Szkoda tylko że sama tego nie widzi – powiedział Raul wściekły
- Proszę ci tylko żebyś przy niej był. Ona bardzo cie potrzebuje.
- Skąd wiersz? – zapytał i spojrzał jej w oczy z nadzieją
- Bo ja znam. Widzę jak się zachowuje jak jest sama a jak reaguje na twoją bliskość./ jesteś dla niej ważny i pamiętaj o tym – uśmiechnęła się dodając mu tym otuchy. Raul odwzajemnił niepewnie uśmiech i spojrzał na miasto.
- Widzę że jakiś miłe spotkanko – oboje usłyszeli za sobą głos Matta. Wyglądał okropnie. Podkrążone oczy, rany po wczorajszej bójce, Bródna koszulka, trzydniowy zarost. Uśmiechnął się krzywo i podszedł do brata i Nadii – coś mnie ominęło?
- Tak – powiedział Raul i uśmiechnął się – kąpiel, fryzjer i porządne zajęcie.
- Nie bądź taki mądry – warknął i spojrzał na Nadię. Bacznie jej się przyjrzał i przez chwilę oczy mu się dziko zaświeciły – widzę że nieźle sobie poczynasz braciszku. Całkiem, całkiem ta twoja nowa znajoma. Świeże mięsko – uśmiechnął się chytrze.
- Uważaj lepiej na słowa bo już jeden ode mnie oberwał – ostrzegł Raul z poważną miną. W tym momencie zadzwonił telefon komórkowy Raula. Wyjął go z kieszei i spojrzał na wyświetlacz.
- Muszę odebrać – Nadia kiwnęła głową i chłopak wyszedł zostawiając Matta samego z Nadią.
- Jak długo się znacie? – zapytał Matt patrząc na Nadię
- Jakiś czas – rzuciła krótko i skierowała się do drzwi. Matt jednak złapał ją za dłoń i jednym sprawnym ruchem przygwoździł do barierek.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytał i nachylił się by pocałować jej szyję
- Co ty wyprawiasz? – zapytała i zdezorientowana spojrzał chłopakowi w oczy.
- Nie mów że nie masz ochoty – uśmiechnął się zawadiacko – wyglądasz na taką co jest dobra w te klocki. – palnął i napotkał wściekłe spojrzenie Nadii.
- Jeżeli zaraz się nie odsuniesz to pożąłujesz – warknęła
- Odważna i drapieżna. Mmmm może być ciekawie – powiedział i ugryzł ją w ucho przyciskając swoje biodra do jej bioder i powodując że poczuła twardy dowód jego podniecenia – jestem pewien że już się rozpływasz – rzucił i spojrzał jej w oczy z perfidnym uśmiechem – jestem tak wyposzczony że mógłbym się na ciebie rzucić tu i teraz. Nie pożałujesz zaufaj mi – Nadia oparł dłonie na jego klacie i odsunęła go od siebie na bezpieczną odległość.
- Spadaj – wysyczała mu prosto w oczy. Jego spojrzenie w jednej chwili się zmieniło. Z zadziornego i zmysłowego zrobiło się ponure, wściekłe i martwe – uwierz mi że mój brat wcale nie jest ode mnie lepszy – kiedy Nadia uniosła znacząco brew dodał – aha już rozumiem. Ile chcesz? – zapytał i skrzyżował ręce na piersi – nie przywykłem do płacenia z dobry seks bo kobiety same do mnie przyłażą ale tobie mogę zapłacić. Chyba jesteś tego warta co nie? Więc ile? Podaj cenę – Nadia podeszła do niego i patrząc mu w oczy wymierzyła siarczysty policzek pozostawiając na twarzy chłopaka czerwony odcisk swojej dłoni. Po czym ruszyła do mieszkania. Matt chwycił ją za łokieć i mocno szarpnął tak że znalazła się z nim twarzą w twarz.
- Nie powinnaś była tego robić. nie unoś się honorem bo to i tak nic ci nie da. Myślisz że nie widać kim jesteś? Zwykłą małą dziw..... – nie dokończył bo Nadia ze łzami w oczach wyrwał się z jego uścisku i wbiegła do mieszkania. Po chwili słyszał tylko trzask drzwi.
- Co ty jej zrobiłeś – Raul stał w progu i patrzył na brata z tak poważną i wściekła miną że gdyby wzrok mógłby zabijać pewnie już by nie żył.
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 23:14:05 28-06-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:47:02 29-06-10 Temat postu: |
|
|
Biedny Raul - szkoda mi go trochę, jak sam zauważył, kiedy tylko zaczyna się coś dziać między nim a Seleną, "pojawia się ten cholerny Andres i wszystko szlag trafia"
ale mam nadzieję, że się nie podda i będzie walczył o Selenę
A Matt to niezłe ziółko - ktoś mu powinien porządnie sprać tyłek i nabić trochę rozumu do głowy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:52:56 29-06-10 Temat postu: |
|
|
Owszem biedny Raul. Jednak po każdej BURZY wschodzi w końcu SŁOŃCE, choćby na krótką chwilę.....
ODCINEK 17
- Cześć tato – powiedziała Selena do słuchawki i wysiadła z samochodu.
- Cześć kochanie. Dzwonię żeby ci powiedzieć że trochę się spóźnimy z Coky. Mała wyciągnęła mnie jeszcze do oceanarium argumentując swoją prośbę tym że przyda jej się to w szkole – zaśmiał się do telefonu – nie mogłem jej odmówić.
- Mówisz poważnie? – Selena zatrzymała się z wrażenia na chodniku. Martwił ją brak radości i uśmiechu w Coky. Od śmierci rodziców chodziła smutna, małomówna, apatyczna. Mało jadła. Nie cieszyły ją zwykłe zabawy.
- Owszem córeczko. Coky potrzebowała odpoczynku. Musiała na chwilę zapomnieć o zwykłych i oczywistych sprawach które ją czekały. Potrzebowała poczuć się szczęśliwym dzieckiem.
- Dziękuję wam bardzo. Tobie i mamie. Tak bardzo martwiliśmy się z Raulem o małą. Jest jeszcze dzieckiem a tak wiele już przeżyła.
- Wiem skarbie. A trak a propo co u Raula? – zapytał a w jego głosie Selena wyczuła nutkę radości i nadziei ale może jej się wydawało.
- Dobrze – rzuciła tylko. Nie miała zamiaru mówić ojcu co tak naprawdę musi przeżywać. Nie chciała dodatkowo go martwić Mattem i Valerią która zdawała się nie ustąpić – tato przepraszam cie najmocniej ale muszę coś załatwić. Spotkamy się u mnie za dwie godziny tak?
- Myślę że do tego czasu dotrzemy do domu. Gdyby miało się coś zmienić zadzwonię.
- Dobrze – Selena uśmiechnęła się – to do zobaczenia – rzuciła i rozłączyła się. Zatrzymała się przed wielkim wieżowcem i odetchnęła głęboko po czym weszła do środka. Lokaj który stał przy wejściu zdjął czapkę i ukłonił się elegancko po czy wrócił do swoich zadań. Selena weszła do winy i z niecierpliwością wcisnęła guzik z numerem 15. Przystępowała z nogi na nogę lekko zdenerwowana. Dziś rano postanowiła porozmawiać z Andresem i wszystko wyjaśnić. Nie miała pojęcia jaki będzie finał tej rozmowy ale była pewna tego co chce zrobić. Jej życie od jakiegoś czasu nie miało sensu. Wszystko było jak w najgorszym koszmarze. Pełne chaosu, wątpliwości. Musiała zacząć wszystko od nowa i poukładać to co jeszcze zostało do poukładania. Wiedziała że nie będzie to łatwe ale miała dla kogo zawalczyć. Miała Coky i teraz to ona była dla niej najważniejsza. Winda otworzyła się i Selena ruszyła długim holem w stronę mieszkania Andresa. Zatrzymała się przed drzwiami i przełykając głośno ślinę zapukała. Zaczekała chwile a kiedy nikt jej nie otworzył zapukała jeszcze raz.
- Idę już! – usłyszała głos Andresa i po chwili ukazał jej się w progu. Miał na sobie tylko ręcznik owinięty wokół bioder.
- Selena? Co ty tu robisz? – zapytał zaskoczony i niespokojnie zerknął w głąb mieszkania.
- Nie zaprosisz mnie do środka? – zapytała i zmarszczyła lekko drzwi.
- Właściwie to miałem już wychodzić. Może zaczekaj na mnie na dole. Zejdę za pięć minut i wtedy usiądziemy w kawiarence i porozmawiamy – powiedział zdezorientowany.
- Co się dzieje? – zapytała i lekko przechyliła głowę by lepiej mu się przyjrzeć i dopiero teraz zobaczyła na podłodze w holu czerwoną bluzkę. Bynajmniej nie należała do Andresa. Spojrzała na Andresa tępymi i szeroko otwartymi oczami czekając na jego reakcję ale nim zdążył coś powiedzieć z salonu wyłoniła się szczupła szatynka z mokrymi włosami opadającymi jej na ramiona.
- Andres gdzie ty się ..... podziewasz – dokończyła a kiedy zobaczyła Selenę stojącą w drzwiach uśmiechnęła się chytrze i spojrzała na nią unosząc znacząco brew. Nie wydawała się ani odrobinę zmieszana. Patrzyła na nią w tak bezczelny i perfidny sposób że Selenie zrobiło się słabo. Zajrzała chłopakowi w oczy i ruszyła do windy.
- Selena zaczekaj! – krzyknął i wybiegł z mieszkania. Chwycił ją za dłoń zmuszając by się zatrzymała. Dziewczyna jednak wyrwała się z jego uścisku z taką agresją że sam cofnął się o krok.
- Nie dotykaj mnie – warknęła patrząc mu w oczy – co to miało być? Ja.... Boże jak mogłam być tak głupia – dotknęła skroni i kręcąc głową odwróciła się i ruszyła przed siebie.
- Selena. To nie tak. Daj mi wyjaśnić – prosił i nadal szedł za nią.
- Niby co chcesz wyjaśniać? Masz problemy ze wzrokiem i myślałeś że to ja? – zapytała a z jej oczu kipiała wściekłość i żal.
- Nie, ale....
- Daruj sobie. Nie rozumiem tylko po co mi się oświadczałeś? Po co ta cała szopka z przeprosinami i obietnicami stworzenia rodziny dla Coky? Po co to wszystko? – zapytała a jej oczy zaszkliły się od łez.
- Kochanie proszę cie. Ja....byłem pijany....nic nie pamiętam – zaczął wymyślać wymówki.
- Nie kłam! Nic nie mów, nie rób ale nie kłam do cholery! Całe nasze życie było jednym wielkim kłamstwem więc chociaż teraz miej odwagę powiedzieć prawdę – warknęła a kiedy Andres milczał pokręciła tylko głową i ruszyła do windy.
- Selena błagam cie wybacz mi .... ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Ja.... – dziewczyna odwróciła się gwałtownie
- To koniec Andres – odparła i wcisnęła mu do ręki pierścionek zaręczynowy – nic nas nie łączy. Ułatwiłeś mi tylko to co miałam ci powiedzieć.
- To dlaczego tak się wściekasz? – prychnął z ironią.
- Bo łudziłam się jeszcze. Poza tym mogłeś przynajmniej oszczędzić mi kłamstw i poniżenia. Tego nigdy ci nie wybaczę – powiedziała i weszła do windy – Żegnaj – dodała jeszcze i winda się zamknęła. Selena zjechała na dół, pożegnała się z jak zwykle uprzejmym lokajem i wyszła z budynku. Skierowała się do samochodu a kiedy do niego wsiadła oparła głowę na fotelu i odetchnęła głęboko. Po jej policzkach popłynęły gorzkie łzy a kiedy próbowała się uspokoić nie pomagało. W końcu wściekła na siebie, że pozwoliła się oszukać i na Andresa że tak perfidnie ją potraktował rozszlochała się na dobre. Uderzyła kilka razy pięścią w kierownicę aż zabolała ją ręka.
- Niech to szlag! – krzyknęła. Wtedy rozległ się dzwonek jej komórki. Wyjęła ją z torebki i zerknęła na wyświetlacz. „Raul”. Odrzuciła połączenie. Nie była w stanie teraz z nim rozmawiać. Nie umiała by spojrzeć mu w oczy, a tym bardziej udawać że wszystko jest w porządku. Czuła się fatalnie. Oszukana, zdradzona i wykorzystana. Zraniła ją osoba która była dla niej ważna. Ktoś kogo uważała za przyjaciela i miała za niego wyjść. Jak mogła być tak głupia? Jak mogła pozwolić tak się upokorzyć.
- Kretynka! – warknęła do siebie. w tym momencie ponownie rozdzwonił się jej telefon. I tym razem znowu odrzuciła połączenie Raula. Wytarła oczy z łez i włączyła silnik. Teraz miała tylko Coky. To dla niej musi żyć. To dla niej musi walczyć. Musi dać małej poczucie bezpieczeństwa i miłości. To było najważniejsze. Tylko myśl o siostrzenicy nie pozwalała jej się załamać. Musi być silna. Dla siebie. Dla Coky.
Ale czy tylko ? A może jest inny powód tego że co dzień rano zwlecze się z łóżka? Tego jeszcze nie wiedziała, albo nie chciała wiedzieć...... |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:13:37 30-06-10 Temat postu: |
|
|
ooo... wchodzę, patrzę, a tu nowy cinek super!
Od początku nie lubiłam Andresa i widzę, że miałam rację. Dobrze, że Selena też w końcu przejrzała na oczy i zdecydowała się zakończyć tą znajomość, a to co zobaczyła chyba już definitywnie przechyliło szalę... chociaż tak sobie myślę, że Andres nie da jednak łatwo za wygraną i będzie coś knuł
Teraz niech Raul wsadza tyłek w samochód i jedzie do Seleny i pozwoli jej wypłakać się na swoim ramieniu |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:45:33 30-06-10 Temat postu: |
|
|
Mogłabyś mi przesłac odcinki na e-mail? Chciałabym przeczytac to opko w wolnym czasie. ;D [link widoczny dla zalogowanych]. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:14:25 01-07-10 Temat postu: |
|
|
Aj jakoś mnie tak naszło ale to chyba dobrze. Wrzucał kolejny odcinek i życzę miłego czytania
ODCINEK 18
Selena siedziała na kanapie już od godziny i tępo patrzyła się w podłogę. Nie mogła nawet zapłakać choć bardzo chciała. Przynajmniej wtedy poczułaby się lepiej. Teraz ściskało ją w dołku, bolała ją głowa a na samą myśl o Andresie i tej kobiecie zbierało jej się na mdłości. Wydawało jej się że skądś zna tą kobietę. Jednak nie mogła sobie przypomnieć gdzie ją widziała. Mniejsza o to. W tej chwili nie miało to żadnego znaczenia. Zakończyła pewien etap w swoim życiu i zamiast cieszyć się z tego wcale nie poczuła się lepiej. Szczerze czuła się jak zabawka którą ktoś się pobawił i wyrzucił. Oszukana i upokorzona. Była w stanie wybaczyć wiele ale nie kłamstwo. I to jeszcze tak perfidne. Po raz kolejny z rozmyślań wyrwał ją dzwonek telefonu stacjonarnego. Spojrzała w stronę holu ale nawet nie ruszyła się z miejsca. Wiedziała że to Raul próbuje się z nią skontaktować. Dzwonił na komórkę ze dwadzieścia razy na zmianę z Nadią. Jednak Selena nie była w stanie wydusić z siebie choćby słowa. Tym bardziej w rozmowie z Raulem. Potrząsnęła głową i wstała. Musiała doprowadzić się do porządku zanim tata przywiezie Coky. Ruszyła do łazienki. Opłukała twarz wodą, poprawiła lekko makijaż aby nie było widać że wcześniej płakała. W tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Wyszła z łazienki i otworzyła.
- Ciociu! – Coky w mgnieniu oka znalazła się przy dziewczynie i mocno ją przytuliła.
- Aż tak bardzo się stęskniłaś? – zapytała Selena i kucnęła prezed siostrzenicą poprawiając jej kucyki i uśmiechając się promiennie.
- No pewnie że tak – dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na dziadka – szkoda że nie było cię z nami. Robiliśmy z dziadkiem tyle rzeczy – pochwaliła się a uśmiech nie schodził z jej anielskiej buźki – choć opowiem ci wszystko – powiedziała Coky i weszła do domu ciągnąc za sobą Selenę. Dziewczyna spojrzała na ojca i wyszeptała.
- Dziękuje – uśmiechając się blado.
- Wszystko w porządku? – zapytał Arturo i przyjrzał się badawczo córce lekko zaniepokojony.
- Tak – odpowiedziała krótko i żeby uciąć kolejne pytanie poszła za Coky do salonu.
- Wiesz co ciociu? Nie wiedziałam że oceanarium jest aż takie fajne – Coky usiadła po turecku na kanapie – jak dorosnę chcę być oceanografem i będę badała delfiny.
- To bardzo ciekawe zajęcie kochanie – powiedziała Selena i pogłaskała dziewczynkę po głowie – ale cieszę się że spędziłaś fajny dzień.
- To jeszcze nie wszystko. Wczoraj byliśmy z dziadkiem w kinie, później poszliśmy na lody. Graliśmy w piłkę i pokonałam dziadka dwa razy – powiedziała z satysfakcją uśmiechając się do Arturo.
- To prawda. Niestety nie dałem jej rady – zaśmiał się
- Ty tato nie dałeś rady? Przecież w szkole średniej byłeś najlepszym zawodnikiem – powiedziała nie kryjąc uśmiechu.
- Tylko że to było ładnych parę lat temu. Zdrowie nie to samo – przyznał i sam się roześmiał – teraz mamy następcę.
- Ja nie będę piłkarzem – powiedziała Coky i zmarszczyła nosek na co Selena i Arturo roześmiali się gardłowo. W tym momencie do drzwi ktoś zadzwonił
- Otworzę – zaproponował Arturo
- Wiesz że razem z babcią Dolores szyłam wczoraj sukienkę? – pochwaliła się
- Chyba nie mówisz poważnie ?
- Poważnie – dodała dziewczynka i spojrzała w stronę holu – wujek! – krzyknęła. Selena gwałtownie spojrzała na chłopaka który stał w progu salonu. Patrzył na nią z troską i lekką ulgą. Ale była w tych oczach jeszcze czułość czego Selena nie chciała widzieć. Odwróciła szybko spojrzenie bo nie była w stanie znieść jego wzroku.
- Cześć motylku – Raul podniósł bratanicę i mocno przytulił – jak było u dziadka?
- Super! – klasnęła w dłonie – byliśmy w oceanarium, w kinie, na lodkach. Graliśmy tez w piłkę i ograłam dziadka trzy razy i jeszcze pomagałam babci szyć suknię dla takiej jednej pani – pochwaliła się wypowiadając wszystko na jednym wydechu. Arturo roześmiał się serdecznie.
- No to miałaś dni pełne wrażeń – powiedział Raul i postawił dziewczynkę na podłodze
- Mówiłam cioci że jak będę duża to zostanę oceanografem i będę się zajmować delfinkami – uśmiechnęła się promiennie. Kiedy Raul zobaczył ten uśmiech zmiękły mu kolana. Już dawno nie widział bratanicy w takim humorze. Bał się że upłynie dużo czasu zanim znowu tak się uśmiechnie. Był wdzięczny Arturo za to czego dokonał. Coky potrzebowała zwykłych dziecięcych zajęć by zapomnieć o smutkach. Spojrzał mimowolnie na ojca Seleny i uśmiechnął się do niego z uznaniem. Mężczyzna tylko kiwnął głową i również się uśmiechnął.
- Zjesz coś kochanie? – zapytała Selena i podeszła do Coky.
- Jestem głodna jak wilk – powiedziała i skrzywiła się teatralnie trzymając się za brzuch. Cała trójka uśmiechnęła się na tą scenę.
- Chodź Coky – powiedział Arturo i podał jej rękę – pójdziemy coś przygotować
- Super – krzyknęła i ruszyła z dziadkiem w stronę kuchni – tylko nie podgladajcie – powiedziała do Seleny i Raula – zrobimy z dziadkiem niespodziankę
- W porządku motylku - odparł Raul i kiedy zniknęła za drzwiami przeniósł swój wzrok na Selenę.
- Co się dzieje? – zapytał patrząc jej głęboko w oczy
- Nic – rzuciła i odwróciła się od niego kierując się w stronę okna. Raul jednak zatrzymał ją w pół drogi
- Selena – w jego głosie była troska. Dziewczyna przymknęła oczy i odetchnęła głęboko. Raul odwrócił ją powoli w swoją stronę i ujął podbródek zmuszając by na niego spojrzała. W jej błękitnych oczach był ból i żal. Coś było nie tak a on nie wiedział co – nie odbierałaś moich telefonów – przypomniał ale bez cienia złości czy wypomnienia.
- Przepraszam – wyszeptała.
- Selena nie chodzi mi o przeprosiny. Martwiłem się o Ciebie, nie wiedziełam co... – nie dokończył bo w tym momencie Selena mocno wtuliła się w jego ramiona. Raul początkowo zaskoczony jej reakcją szybko przygarnął ją do siebie i objął ramionami.
- Co się stało? – zapytał ponownie aksamitnym głosem głaszcząc ją po głowie. Selena jednak milczała – Selena? – ponaglił ją i odsunął delikatnie od siebie żeby zajrzeć w oczy. Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie. Chciała coś powiedzieć i w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Raul westchnął i poszedł otworzyć. Kiedy to zrobił zamarł.
- Mama? – zapytał zaskoczony widząc Valerię i ojca w progu domu.- co wy tu robicie?
- Nie wpuścisz nas? – zapytała wyniośle a kiedy Raul ustąpił jej miejsca weszła do środka. Selena wyszła z salonu i krzyżując ręce na piersi spojrzała wściekła na Valerię.
- Dzień dobry – przywitała się. Valeria jednak zlustrowała ją od stóp do głowy i przeniosła swój wzrok na syna. Rafael tylko pokręcił głową i podszedł do dziewczyny ze szczerym uśmiechem.
- Witaj kochana – uścisnął ją serdecznie i pocałował w policzek. Selena od kiedy poznała teścia Lukreci bardzo dobrze się z nim dogadywała. Był zupełnym przeciwieństwem żony zarówno w stosunku do synowej jak i do synów. Selenę zawsze traktował jak swoją córkę. Żartował , uśmiechał się, był sympatyczny i bardzo ciepło się odnosił do Seleny w przeciwieństwie do Valeri która jak by mogła zabiłaby całą rodzinę Guzman.
- Jak się pan miewa? – zapytała Selena
- Dobrze a Ty? Nie najlepiej wyglądasz – zauważył i spojrzał na syna który podobnie jak on martwił się o Selenę.
- Nic mi nie jest. to tylko zmęczenie – rzuciła a Rafael nie drążył – przyjechali państwo zobaczyć się z Coky?
- Przyjechaliśmy bo nie raczyłaś odebrać od nas telefonów – warknęła Valeria i spojrzała na nią nienawistnym wzrokiem – dzwoniłam cały dzień.
- Przepraszam bardzo ale nie było mnie w domu – wtrąciła.
- No pewnie. Oddałaś moją wnuczkę do swoich rodziców a sama się szlajałaś nie wiadomo gdzie i z kim – syknęła
- Pani wybaczy ale nie będę wysłuchiwać pani złośliwości. Jeżeli przyjechała pani do mojego domu żeby mnie obrażać to nie mamy o czym rozmawiać – odgryzła się odważnie Selena.
- No pewnie... – zaczęła Valeria
- Mamo uspokój się natychmiast. Nie pozwolę ci znowu obrażać Seleny. Już dość powiedziałaś na pogrzebie Marcosa i Lukrecii – warknął Raul coraz bardziej wściekły na matkę
- Kochanie przyjechaliśmy zobaczyć się z Coky a nie kłócić się z Seleną i Raulem. Uszanuj ich dom – poprosił Rafael.
- To nie jest na pewno dom tej prostaczki. Należał do mojego syna. Marcosa.
- Ale mieszkam tu też ja – powiedział Raul żeby uciąć komentarze Valerii. Selena spojrzała na niego zdezorientowana ale przyłapała się też na tym że nie przeszkadzał jej zbytnio ten fakt. Nawet jeśli to nie był tylko sposób zagrania Valerii na nosie.
- Słucham? – zapytała kobieta całkiem zaskoczona – co ty powiedziałeś? Chyba nie zamierzasz żyć pod jednym dachem z ta... – zmierzyła dziewczynę pełnym pogardy wzrokiem co bardzo mocno zabolało Selenę.
- Tak. Właśnie mam zamiar zamieszkać z tą ...Seleną. bo tak ma imię – położył nacisk na to słowo – nie zapominaj że jest jeszcze Coky i to ona jest tu najważniejsza./
- Synku co ty wygadujesz? Co ta harpia ci zrobiła? – zapytała Valeria podchodząc do syna i kładąc mu dłoń na ramieniu – nie dość że jej siostra zabrała mi Marcosa to jeszcze teraz ona zabiera mi ciebie – powiedziała z udawaną rozpaczą – chcą zniszczyć naszą rodzinę. Ale ja na to nie pozwol e- tym razem zwróciła się do Seleny.
- Proszę mi wybaczyć ale niczego nie niszczę. Wręcz przeciwnie chce stworzyć dla Coky dom na jaki zasługuje – zauważyła.
- Dom dla Coky? Czy dla jej pieniędzy? – syknęła
- Co proszę? – Selena zmarszczyła brwi i spojrzała zaskoczona na Raula.
- Skąd o tym wiesz mamo? – zapytał Raul
- Ja wiem wszystko. Możesz być pewny że nie pozwolę żeby ciężko zarobione pieniądze mojego syna trafiły w pazury tej karierowiczki – fuknęła
- Nie ma pani podstaw ani prawa mówić o mnie w ten sposób.
- A ty nie masz prawa ani do mojej wnuczki ani do pieniędzy Marcosa – Valeria była coraz bardziej rozjuszona. Była tak zdeterminowana że Selena była pewna że nie odpuści.
- Przypominam pani że moja siostra tez na nie zapracowała. Poza tym pieniądze należą do Coky nie do mnie. To przyszłość jaką zapewnili małej jej rodzice i pani nie ma prawa kwestionowac ich decyzji.
- Twoja siostra zawróciła mojemu synkowi w głowie. Omamiła go dlatego wszystko co miał przepisał na Coky mianując ciebie jej opiekunem. Jesteś zwykłą obłudnicą! – krzyknęła.
- Dosyć tego do cholery! – Raul wrzasnął i spojrzał wymownie na matkę – jeżeli masz zamiar obrażać Selenę albo jej rodzinę to lepiej stąd wyjdź. Nie będę tolerował twoich humorów ani bezpodstawnych oskarżeń. Przypominam ci że Selena nie jest sama. Ja mam takie same prawa co ona. Zarówno do Coky jak i do jej majątku więc mnie możesz tak samo nienawidzić.
- Synku...ale ty to co innego jesteś naszą rodziną....
- Selena też nią jest – wtrącił Rafael spokojnym tonem.
- Ona nie jest moją rodziną! To zwykła harpia! – powiedziała i przeniosła swój wzrok w stronę Raula ale nie spojrzała na syna tylko na stojącą w drzwiach Coky. Dziewczynka patrzyła wielkimi oczami na babcię i milczała.
- Co się tu dzieje? – zapytał Arturo który podobnie jak Coky nie rozumiał nic z tej kłótni.
- Nic takiego tato wszystko w porządku.
- Nie jest w porządku skoro ktoś obraża moją rodzinę – powiedział znacząco przyglądając się Valerii.
- Coky kochanie – zwróciła się do małej – chodź do babci. – pochyliła się i rozłożyła ramiona by ją przytulić. Dziewczynka jednak uciekła od rąk Valerii i podbiegła do Rafaela.
- Witaj skarbie – Rafael pochylił się i ucałował wnuczkę
- Dzień dobry dziadku – Coky uśmiechnęła się blado i zerknęła na stojącą niedaleko Valerię.
- Kochanie pójdziesz na górę? – zapytał Selena. Coky tylko kiwnęła głową i rzuciła się biegiem po schodach.
- Nie masz prawa zabraniać mi widywać wnuczkę! – Valeria zwróciła się do Seleny.
- Mam jeżeli będzie pani zachowywać się w ten sposób. Coky potrzebuje bezpieczeństwa i miłości. Pani kłótnie do niczego nie są jej potrzebne.
- Jestes.....
- Lepiej jak już pójdziesz – powiedział Raul i skrzyżował ręce na piersi.
- Słucham? Rafael powiedz coś? – zwróciła się do męża szukając u niego wsparcia.
- Idziemy do dom Valeria/ powinnaś ochłonąć – powiedział stanowczo Rafael. Valeria otworzyła usta ale nie wiedziała co ma powiedzieć – no już – ponaglił ją i otworzył jej drzwi wściekły na jej zachowanie. Valeria fuknęła teatralnie i wyszła z domu nie żegnając się z nikim – przepraszam was. Nie tak to miało wyglądać – próbował usprawiedliwić żonę
- To nie pana wina – powiedziała Selena i podeszła do mężczyzny – jeżeli będzie pan chciał zobaczyć się z Coky proszę przyjść. Jest pan tu mile widziany – uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuje ci kochana - pocałował ją w policzek – będę pamiętał – uścisnął dłoń synowi a później Arturo – do widzenia – rzucił i wyszedł.
- Ja też już pójdę – powiedział Arturo i spojrzał na zegarek który miał na ręku – Dolores się będzie martwić – nachylił się i pocałował córkę w policzek a Raulowi uścisnął dło.ń
- Dobranoc tato. Pozdrów mamę
- Dobranoc dzieciaki – rzucił i wyszedł. Raul zamknął za nim drzwi i spojrzał na Selenę. Chciał coś powiedzieć ale nim zdążył dziewczyna rzuciła
- Położę Coky spać – i poszła schodami na górę. Pomogła małej umyć głowę, zaplotła jej warkocz a później poczytała do snu zanim nie zasnęła. Powoli wstała z łóżka i odłożyła książkę na biurko po czym wyszła z pokoju zostawiając zapalone światło jak robiła co noc. Przymknęła drzwi i oparła się o ścianę przymykając oczy. Miała dosyć dzisiejszego dnia. Andresa, Valerii i całej tej sytuacji. Chciałaby żeby wszystko było jasne. Żeby Coky w końcu czuła się jak w prawdziwej rodzinie, bez kłótni i sporów. Ale zdawała sobie sprawę że to nie będzie łatwe.
- W porządku? – usłyszała głos Raula i uniosła wzrok. Stał obok oparty nonszalancko o ścianę z rękoma w kieszeni. Uśmiechał się zmysłowo aż Selenie zakręciło się w głowie. Odwróciła wzrok i wlepiła go w ścianę naprzeciwko – nie dokończyliśmy naszej rozmowy – przypomniał i wyciągnął dłoń żeby odgarnąć Selenie z policzka kosmyk włosów. Kiedy to robił dziewczyna spojrzała na niego a po jej policzku słynęła samotna łza – co się stało? – zapytał zatroskany i stanął przed nią.
- Nie mogę przepraszam – rzuciła i ruszyła do łazienki.
- Selena – ruszył za nią – co się dzieje? – dziewczyna jednak bez słowa wpadła do łazienki i zamknęła drzwi. Raul nacisnął klakę a kiedy drzwi nie ustąpiły zapukał.
- Słońce otwórz proszę..... |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:23:27 01-07-10 Temat postu: |
|
|
No i znów odcinek i to jaki długi rozpieszczasz nas, ale ja nie mam nic przeciwko temu
Cieszę się, że znów pojawiła się Coky - to taki jasny promyczek, świetnie Ci wyszła ta postać Bardzo dobrze, że Raul zjawił się u Seleny, bo nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby w czasie odwiedzin Val dziewczyna była sama...
Jak zwykle czekam z niecierpliwością na new
Pozdrawiam;* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:53:47 01-07-10 Temat postu: |
|
|
Dzięki za koma. Cieszę się że udało mi się stworzyć małą Coky jako takie słoneczko w całej tej telci a co do odcinków to jakoś mnie wena naszła, ale nie wiem kiedy teraz wrzucę newa Postaram się jak najszybciej.
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:17:16 06-07-10 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 19
- Słońce otwórz proszę..... – odpowiedziała mu głucha cisza. – Selena proszę otwórz te drzwi – poprosił.
- Proszę zostaw mnie samą – powiedziała przez łzy. Raul oparł czoło o drzwi. bolało go wyrodku kiedy słyszał cierpienie w jej głosie.
- Nie ma mowy – odpowiedział stanowczo – nie ruszę się stąd dopóki mnie nie wpuścisz – powiedział i usiadł na podłodze opierając się o ścianę. Przecież musiała w końcu stamtąd wyjść. W tym samym chłopak usłyszał zamek i drzwi lekko się uchyliły. Wstał szybko i powoli wszedł do łazienki. Selena siedziała z podkulonymi nogami oparta o wannę. Miała spuszczoną głowę i milczała. Raul podszedł do niej i przysiadł obok. Zgiął nogi w kolanach i oparł o nie łokcie.
- Co się dzieje? – zapytał cicho. Selena nadal nic nie mówiła – Słońce proszę cię powiedz mi co się stało bo zwariuję – błagał i spojrzał na nią z troską. Selena uniosła głowę i wlepiła w niego wzrok. Miała zaszklone od łez oczy, wilgotne policzki.
- Jestem aż tak beznadziejna? Aż tak okropna że musi mnie to spotykać? Co ja takiego zrobiłam? – powiedziała i rozpłakała się na dobre.
- Chodź tutaj – powiedział Raul i mocno ją przytulił. Dziewczyna wtuliła twarz w jego szyję i nie przestawał płakać.
- Już dobrze – powiedział i pogładził ją po włosach próbując uspokoić – nie płacz już.
- Nie mam już siły – powiedziała przez łzy
- Nie jesteś sama pamiętaj o tym. Masz wspaniałych rodziców. Przyjaciółkę. Mnie. Już kiedyś ci powiedziałem że zawsze będę przy tobie i dotrzymam słowa – Selena odsunęła się od niego delikatnie i spojrzała mu w oczy
- Dlaczego? Przecież kiedyś założysz rodzinę. Będziesz miał żonę, dzieci – odparła cicho i spuściła głowę na te słowa. Nie wiedzieć czemu coś zakuło ją w sercu na własne słowa. Raul uśmiechnął się lekko i ujął jej podbródek zmuszając by spojrzała mu w oczy.
- Naprawdę nic nie rozumiesz? – zapytał a jego oczy w tym momencie rozbłysły jasnym światłem. Selena tylko pokręciła głową. Raul uśmiechnął się blado i spojrzał przed siebie.
- Można powiedzieć że moje serce jest już zajęte – odpowiedział i spojrzał jej w oczy. Selena dostrzegła w nich coś czego się nie spodziewała. Dopiero teraz dotarło do niej jaka jest głupia. To spojrzenie. Widziała je codziennie i nigdy nie zauważyła a może nie chciała widzieć tego co teraz. Czułość, troskę i tą tęsknotę. Jakby miał coś w zasięgu ręki ale nie mógł tego mieć.
- Raul.... – wyszeptała
- Nic nie mów, proszę – powiedział i pochylił się żeby musnąć jej usta swoimi. Nie potrzebowała więcej potwierdzenia. Kiedy położył dłoń na jej policzku i pogłębił pocałunek Selena poczuła jakby się unosiła. Był tak delikatny i czuły jak jeszcze nikt dotąd. Czuła coś czego nie czuła jeszcze przy żadnym mężczyźnie. Kręciło jej się w głowie, serce tłukło niczym młotem, nie mówiąc już że drżała na całym ciele. Chciała więcej. Jego usta były miękkie, słodkie i obiecywały rozkosz. Kiedy wtargnął gorącym językiem do środka lekko zamruczała. Drażnił jej podniebienie sprawiając że nie miała dość. Kiedy się od siebie oderwali Raul spojrzał jej w oczy. Szukał zagubienia, złości ale zobaczył tylko rozanielone błękitne oczy w których się zakochał. Pogładził ją po policzku a Selena wtuliła twarz w jego silną i ciepłą dłoń i przymknęła oczy rozkoszując się jego dotykiem.
- Chodź słońce – odparł i wstał a zanim Selena zdążyła pójść w jego ślady chwycił ją na ręce i wyszedł z sypialni kierując się do jej sypialni. Delikatnie ułożył ją na łóżku i usiadł obok. Dziewczyna wpatrywała się w niego jasnymi oczami.
- Zostaniesz ze mną? – zapytała niepewnie. Raul spojrzał jej w oczy.
- Jesteś tego pewna? – Selena kiwnęła głową i przesunęła się na drugą połowę łóżka. Raul położył się obok i spojrzał na dziewczynę.
- Powiesz mi co się stało dzisiaj rano? – w jednej chwili dziewczyna posmutniała. Spojrzała przed siebie ale chłopak nie miał zamiaru odpuścić. Chwycił jej podbródek i odwrócił w swoją stronę.
- Andres mnie zdradził – wypaliła a Raul patrzył na nią lekko zaskoczony. Szczerze spodziewał się czegoś takiego ze strony Andresa.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć – stwierdził i spojrzał na nią zmartwiony.
- Nic nie mów. To zamknięty rozdział. Muszę żyć dalej. Andres ułatwił mi tylko to po co do niego pojechałam. Boli mnie tylko że tak mnie potraktował – głos jej się załamał – zapewniał mnie że mnie kocha. Że chce spędzić ze mną życie, stworzyć dom dla Coky a na drugi dzień nakrywam go z tą cholerną szatynką w jego mieszkaniu.
- Nie darzyłem Andresa sympatią od samego początku i dobrze to wiesz ale nie miałem prawa się wtrącać i jeszcze bardziej pokomplikować ci życia – powiedział i spojrzał jej w oczy.
- Nie mówmy już o tym. – odparła Selena i mocno wtuliła się w ramiona Raula. Chłopak przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło.
***
Nadia jak co wieczór spędzała czas w swoim barze. Godzinę temu zadzwonił Raul i powiedział jej że z Seleną wszystko w porządku. Obiecał że się nią zaopiekuję więc mogła być spokojna. Czuła że coś nie tak kiedy nie mogła się dodzwonić do przyjaciółki. Selena nigdy nie postępowała tak nieodpowiedzialnie. Ten cholerny Andres musiał jej coś zrobić. O tym Nadia była przekonana. Nie wiedziała tylko co podobnie jak Raul. Ważne było to że wszystko z nią w porządku. Przynajmniej fizycznie. Ale myśli Nadii zaprzątała jeszcze inne osoba. Matt. Arogancki, nieokrzesany, irytujący i bezczelny ale Nadia czuła że nie jest sobą. Grał twardego macho a w głębi był zupełnie inny. Choć stroniła od takich niegrzecznych chłopców coś ją niebezpiecznie do niego ciągnęło. Pociągał ją, intrygował i potrafił rozpalić w ułamku sekundy jak jeszcze żaden facet. Cóż. Może była spragniona bliskości że tak zareagowała na pierwszego faceta jaki się nawinął. Jednak wcale tak nie było. On miał coś w sobie co cholernie jej się podobało tym bardziej że krył to gdzieś głęboko. Westchnęła i podała klientowi drinka. W tym momencie usłyszała wrzask jednego z klientów. Kiedy spojrzała w tamtą stronę i zamarła. Na środku Sali stał Matt i jakiś napakowany łysy facet z tatuażami na ramionach. Bez zbędnych ceregieli uderzył Matta w twarz aż chłopak zatoczył się i upadł.
- Dzwoń po policję – rzuciła do pracownicy i poszła w tamtą stronę
- Hej. Uspokójcie się. nie wszczynajcie burd w moim barze – powiedziała i podeszła bliżej.
- Mała nie wtrącaj się lepiej jeśli nie chcesz żebym uszkodził i ciebie. – powiedział łysy gość i złapał Matta za bluzę.
- Grozisz mi?
- Nie bądź taka odważna bo ja nie żartuje – ostrzegł i dopiero teraz Nadia stwierdziła że jest obleśny i wręcz paskudny.
- Jesteś dwa razy silniejszy i myślisz że wszystko ci wolno? Nie będziesz rozwalał mi baru bo tak ci się podoba.
- Czyżby? Chcesz się przekonac że mi wolno wszystko? – nim zdążyła odpowiedzieć chwycił krzesło i rzucił w stronę baru tłukąc wszystkie butelki które stały na szklanym regale – teraz może będziesz miała zajecie i przestaniesz się wtrącać w nie swoje sprawy. Spieprzaj stad – warknął
- Nie! – krzyknęła i wtedy poczuła jego pięść na swoim policzku i upadła.
- Ostrzegałem cie do cholery jasnej – powiedział a wtedy Matt rzucił się na niego
- Ty sukinsynu! – wymierzył mu cios ale łysol za chwilę oddał mu dwa razy mocniej. Rzucił go na ścianę i uderzył trzy razy w żebra a kiedy Matt upadł zaczął go kopać. Nadii mimowolnie łzy pociekły po policzku. Wstała i pobiegła do baru.
- Mówiłem ci gówniarzu że ze mną się nie igra – powiedział do Matta nadal go kopiąc – Szakala się nie okłamuje. Miałeś zapłacić a nie zrobiłeś tego i jeszcze śmiesz mi pyskować. Jesteś śmieciem któremu rzuciłem ochłapy i zamiast się cieszyć próbujesz mnie oskubać?
- Szefie – drugi z gości który stał do tej pory z boku wskazał na zewnątrz skąd dobiegał dźwięk syren policyjnych. Łysy spojrzał na Nadię z nienawiścią i razem ze swoim kumplem wyszli z lokalu. Nadia natychmiast podbiegła do Matta
- Matt? – położyła sobie jego głowę na kolonach i próbowała go zmusić by na nią spojrzał – Matt do cholery! – chłopak miał zakrwawioną twarz i całą bluzę. Kiedy lekko się poruszył jęknął z bólu. Miał połamane żebra – Matt nie ruszaj się – powiedziała i wtedy chłopak rozpłakał się jak małe dziecko – już dobrze – Nadia zaczęła się z nim kołysać.
- K***a mać! Zabierz mnie stąd ja już nie daje rady – powiedział a Nadii łzy popłynęły po policzku. |
|
Powrót do góry |
|
|
KERI Idol
Dołączył: 02 Wrz 2007 Posty: 1830 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:43:50 06-07-10 Temat postu: |
|
|
twoja telka jest boska, naprawdę idealna !!
i nie pisze tego tylko dlatego zeby było ci miło (nie mysl ze jestem wredna) ale naprawdę piszesz świetnie, !!!!! wogóle jestem szczera aż do bólu i czepiam się wszystkiego ale tu nie mam nic do zarzucenia poprostu cudo !! tyle opisów i wogóle miód cud i orzeszki
poruszasz w tej teli bardzo poważnne problemy jakim jest nałóg Mata zdrada Andresa (czy jak jemy tam) i walka o dziecko...
przedstawiasz te sytuacje w swoim świetle, ale także od tej ciemniejszej strony co mówi ze nie jest łatwo...
Matt dziwnie sie zachował przy Nadi jak chciał jej zapłacić za seks, hmmm mogła kiedyś zarabiać w taki sposób dziweczyna bo już kiedys andres sie zapytał tak ironicznie ile tych facetów było, oj nie bedzie łatwo wygrac tą walkę z nałogiem ale wierze ze Nadia mu pomoże bo chyab powoli się w sobie zakochują bynajmniej ona, i mam nadzeje ze nie bedzie miała Nadia kłopotów przez tego co sie bił z Matem mysle ze oo jakies pieniądze za narkotyki i ten popadł w długi
mat jest słaby psychicznie potrzebuje pomocy
co do Raula i Seleny to sie słodko robii i oni powinni stworzyć rodzine z Coky. a Andres wiedziałam, ze tak zrobi i dobrze ze Selena go widziała z tą szatynką (czy brunetką) na wałasne oczt bo pewnie dalej uwierzyła by w ta gadke o wybaczeniu idp. a rAUL to naprawde złoty facet i nie chciał; wykorzystywac okazji ze razem może z nią spać tylko chciał się upwenic i mam nadzeje ze andres to historia skonczona raz na zawsze
hmmm narazie tyle
jak juz mówiłam nie komentuje co odcinek ale wierz mi z niecierpliwością czeekam na kazdy nowy i czytam na bieząco !!
postaram sie pisywać częsciej
zasadnicze pytanie KIEDY NEW JUZ NIE MOGE SIE DOCZEKAĆ
no i tyle pozdrawiam serdecznie |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:13:35 07-07-10 Temat postu: |
|
|
Wchodzę sobie na forum a tu taki KOMENTARZ że aż mi oczy wyszły z orbit Mile mnie zaskoczyłaś KERI. Takie komentarze jak twój sprawiają że chce mi się pisać Jesteś jak sama wspomniałaś szczera i to jest dla mnie najważniejsze, bo takie komentarze dają do myślenia. Zarówno te miłe jak i te krytyczne. Ale jak ktoś pisze to musi mieć świadomość że nie wszystkim się podoba to co "stworzył".
Wracając do telci. Chciałam żeby była życiowa. Żeby poruszała tematy które przewijają się w życiu zwykłych ludzi. I mam nadzieję że mi się udało. Co do bohaterów mogę zdradzić jedno: a mianowicie że historia z Andresem jest zakończona, ale nie oznacza to że problemy i nieporozumienia wśród bohaterów znikną.
No nic pozostaje mi tylko zaprosić na kolejne odcinki. Nowy postaram się wrzucić może jeszcze dzisiaj ale nic nie obiecuję.
Pozdrawiam serdecznie :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:43:13 07-07-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek jak zwykle świetny przeczytałam już wczoraj, ale oczywiście, nie chciało mi się zalogować i napisać komentarza - uczynię to więc teraz
Bardzo się cieszę, że Raul w końcu zdecydował się wyznać Selenie, co czuje ♥
Matt za to chyba wplątał się w poważne kłopoty. Końcówka dosyć dramatyczna - wygląda na to, że w chłopaku coś pękło... może nawet otworzy się przed Nadią, a ona okaże się jego "kołem ratunkowym"? Oby!
Zastanawiam się też czy ten łysol bez karku, który go tak urządził, będzie miał tu jakąś większą rolę? Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że to jakiś ziomek Andresa
I jeszcze na koniec jedna prośba - więcej Coky! Uwielbiam tą dziewczynkę
Jak czytam scenki z nią, to od razu mi się humor poprawia:)
Pozdrawiam i oczywiście z niecierpliwością czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:37:16 08-07-10 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 20
Rano Raul obudził się pierwszy. A raczej został obudzony przez nieznośne promienie słońca które wpadały przez okno prosto na jego twarz. Zasłonił dłonią oczy i spojrzał na leżącą w jego ramionach Selenę. Była śliczna. Subtelna i krucha jak kwiat. Raul pragnął się nią zaopiekować. Być z nią już zawsze. Kochać i być kochanym. Nie wiedział tylko czy może liczyć na to samo z jej strony. Mógłby się tak budzić z Seleną u oku każdego dnia. Zasypiać trzymając ją w ramionach. Spędzać z nią dnie na zabawach z Coky i noce przeznaczone tylko dla nich. Zasługiwała na to co najlepsze. Na szczęście a przede wszystkim na szacunek którego nie dostała od Andresa. Potrzebowała wsparcia i miłość a Raul był w stanie jej do dać i jeszcze więcej. Zakochał się. Pierwszy raz tak kogoś pokochał. Pierwszy raz poczuł że może mieć prawdziwą rodzinę. Zonę i dzieci. W jego planach od jakiegoś czasu była tylko Selena i Coky. Dwa słoneczka które rozświetlały każdy dzień. Uśmiechnął się do siebie i odgarnął Selenie kosmyk włosów z twarzy. Pogładził ją wierzchem dłoni po policzku i nachylił się ostrożnie żeby ją tam pocałować. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie i otworzyła oczy. Kiedy zobaczyła obok siebie Raul uśmiechnęła się promiennie
- Dzień dobry – powiedział Raul i uśmiechnął się szeroko.
- Dzień dobry – Selena podniosła się do pozycji siedzącej i oparła się o poduszki.
- Jak się czujesz?
- Dobrze – odparła i spojrzała Raulowi w oczy – dziękuję
- Za co? Nic nie zrobiłem – uśmiechnął się i puścił do niej oczko.
- Mylisz się. robisz bardzo wiele. Jesteś zawsze kiedy tego potrzebuje. Zupełnie jak anioł stróż – uśmiechnęła się. Raul spojrzał jej głęboko w oczy. Selena położyła mu dłoń na policzku i spojrzała na usta a potem przeniosła wzrok na jego jasne oczy. Chłopak uśmiechnął się uwodzicielsko widząc co zrobiła. Nachylił się i bardzo powoli zaczął pomniejszać dzielącą ich odległość
- Dzień dobry śpiochy! – do pokoju wpadła Coky w kolorowej piżamce i wskoczyła sprawnie na łóżko.
- Dzień dobry motylku – przywitał się Raul i wycisnął na jej policzku całusa. Coky uśmiechnęła się od ucha do ucha i spojrzała na Selenę.
- A ty ciociu? – ponagliła ją i nastawiła drugi policzek. Selena zaśmiała się serdecznie i pocałowała siostrzenicę.
- Spaliście razem? – zapytała marszcząc delikatnie czoło.
- Nie cieszysz się że wujek został? – zapytała Selena z uśmiechem próbując wybrnąć z niewygodnych pytań.
- Cieszę się. Bardzo. Ożenicie się ze sobą? – zapytała i uśmiechnęła się
- Po pierwsze ludzie mogą się pobrać a nie ożenić a po drugie to co ty taka ciekawa jesteś co? – zapytała Selena i zaczęła ją łaskotać.
- Ciociu....nieeee! – śmiała się w niebogłosy i położyła na łóżku próbując odepchnąć ręce Seleny. – wujku........pomóż - prosiła nadal się śmiejąc. Selena gwałtownie się odwróciła i z uśmiechem na twarzy powiedziała
- Ani się waż – napotkała zadziorny błysk w oczach Raula. Chłopak spojrzał na Coky
- Przykro mi nic nie mogę poradzić – powiedział i kiedy Selena odwróciła się od niego mrugnął do bratanicy a później nachylił się nad szyją Seleny i pocałował ją delikatnie. Selena zdezorientowana znów na niego spojrzała. Nim zdążyła o czymkolwiek pomyśleć Coky rzuciła się na nią i zaczęła ją łaskotać a Raul się przyłączył. Teraz to Selena nie miała szans na ucieczkę.
- Proszę ...już......dosyć....Coky zrobię ci....naleśniki tylko....przestań – prosiła. Coky w jednej chwili zaprzestała tortury i pochyliła się nad ciocią.
- Z czekoladą? – zapytała
- Z czym sobie zażyczysz skarbie – powiedziała Selena i zaśmiała się.
- I z bitą śmietaną?
- Może być i bita śmietana – Coky spojrzała na wujka i przygryzła policzek do środka zastanawiając się
- Musimy puścić ciocię – pokręciła poważnie głową i usiadła po turecku na łóżku.
- Przekupiła cie naleśnikami? – zapytał Raul ze śmiechem.
- Jadłeś kiedyś naleśniki cioci? – zapytała poważnie. Raul pokręcił głową – to jak spróbujesz to pogadamy – uśmiechnęła się – ciebie też ciocia nimi przekupi zobaczysz – wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Po kim ona to ma? – zapytał uśmiechając się i patrząc na Selenę
- Nie mam pojęcia – dziewczyna usiadła – idziemy do kuchni? – zapytała Coky. Kiedy obje wstawały z łóżka zadzwoniła komórka Raula. Spojrzał na wyświetlacz i zmarszczył brwi
- To Nadia – powiedział i odebrał – słucham? – Selena przysiadła na łóżku razem z Coky
- Cześć Raul przepraszam że cię budzę ale mamy problem – Raul spojrzał na Selenę
- Co się stało?
- Matt jest u mnie. Możesz przyjechać?
- W jakim on jest stanie? – zapytał Raul zdenerwowany i przetarł dłonią oczy.
- Nienajlepszym. W każdym razie na głodzie.
- Dobrze zaraz będę. Jestem u Seleny więc będzie bliżej.
- Dobrze czekam na ciebie. – powiedziała i rozłączyła się. Raul spojrzał na Selenę.
- Co się dzieje?
- Matt jest u Nadii. W kiepskim stanie.
- Kurcze – Selena przygryzła dolną wargę.
- Muszę do niej pojechać zanim rozniesie jej cały dom – powiedział i wstał.
- Dokąd go zabierzesz? – zapytała Selena i również wstała. Coky przyglądała ciociu i wujkowi i uważnie słuchała tego co mówią.
- Nie wiem – przeczesał dłonią włosy – nie mam już pomysłów – przetarł dłonią oczy. Selena podeszła do niego i mocno go przytuliła.
- Wszystko Bedzie dobrze. – próbowała go pocieszyć.
- Wujek Matt jest chory? – zapytała Coky i posmutniała. Raul podszedł do niej i kucnął.
- Tak. Wujek Matt jest chory i musimy mu pomóc się wyleczyć – powiedział i pogłaskał ją po główce.
- Dlatego go nie widuję? Bo jest chory? – zapytała a oczy zaszkliły jej się od łez.
- Tak kochanie. Wujek musi najpierw wyzdrowieć a później na pewno do Ciebie przyjedzie.
- Obiecujesz? – zapytała z lekkim uśmiechem i podniosła dwa palce do góry w geście obietnicy.
- Obiecuję motylku – Raul uśmiechnął się i również podniósł dwa palce na co Coky się uśmiechnęła i przytuliła do niego.
- Muszę już iść. A ty zrób z ciocią te naleśniki. Jak przyjdę to zjem – mrugnął do niej i wstał.
- Dobrze.
- Idź tylko uważaj na siebie – powiedziała Selena i spojrzała Raulowi w oczy. Chłopak wyciągnął dłoń i przesunął po jej policzku.
- Nie martw się – pocałował ją w policzek i wyszedł z sypialni.
***
Nadia rozłączyła się i odłożyła telefon na szafce w kuchni. w tym samym momencie usłyszała hałas dochodzący z łazienki. Wybiegła z kuchni i mijając salo gdzie jeszcze minutę temu leżał Matt wpadła do łazienki. Matt stał przed apteczką wiszącą nad zlewem i wyrzucał wszystko co się w niej znajdowało. Złapał kilka fiolek z tabletkami i zaczął je wysypywać na dłoń która tak mu się trzęsła że połowa leków wypadła mu do zlewu..
- Matt co ty wyprawiasz? – Nadia natychmiast znalazła się przy nim. Chwyciła fiolkę którą miał w dłoni i schowała do kieszeni.
- Spieprzaj stąd – warknął i spojrzał na nią z wściekłością. Miał czerwone i zamglone oczy. Worki pod oczami. – to nie twój interes
- Mylisz się – powiedziała patrząc mu w oczy – niszczysz się, nie widzisz tego?
- A co ciebie to obchodzi? Jesteś zwykłą dziwką – Nadia spojrzała na niego z bólem w oczach. Przełknęła łzy żeby się nie rozpłakać.
- Może i jestem, ale ty jesteś ćpunem i tchórzem – odpowiedziała pewna siebie - Nie weźmiesz tego – powiedziała stanowczo i wysypała mu z dłoni wszystkie tabletki a potem odkręciła wodę by wszystko spłynęło. Matt gwałtownie pchnął ją na ścianę aż jęknęła z bólu. Patrzył na nią z nienawiścią i agresją./
- Nie powinnaś była tego robić – warknął trzymając ją coraz mocniej.
- A co uderzysz mnie? – zapytała – no proszę śmiało. Jeżeli ci ulży to mnie uderz. Poczujesz się lepiej? co chcesz udowodnić? – Matt uniósł dłoń i zamachnął się. jednak nie na Nadię. Uderzył z całych sił w ścianę tuż nad jej głową.
- K***a mać co ty ze mną robisz? – powiedział i wycofał się do salonu trzymając się za brzuch. Nadia wyszła za nim. Leżał w salonie na podłodze skulony jak małe dziecko. Płakał i jęczał z bólu.
- Matt? – podeszła do niego i w tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. spojrzała na niego jeszcze raz o szybko poszła otworzyć.
- Cześć – w progu stał Raul
- Cześć. Wejdź – odsunęła się ustępując mu miejsca
- Gdzie on jest? – zapytał a Nadia kiwnęła w kierunku salonu. Raul ruszył w tamtą stronę razem z Nadią. Matt siedział na kanapie i kiwał się w przód i w tym trzymając się za głowę.
- Matt? – Raul podszedł do niego. Chłopak spojrzał na brata tępymi oczami a później przeniósł wzrok na Nadię
- Po co po niego zadzwoniłaś? Chcecie mnie wysłać na terapie jak jakiegoś psychola? – zapytał i wstał mierząc ich wzrokiem
- Matt potrzebujesz pomocy. Marnujesz sobie życie. – próbował go przekonać Raul.
- Odchrzańcie się ode mnie. Nie potrzebuję was – rzucił i ruszył w kierunku wyjścia. Raul złapał go za ramię i w odpowiedzi otrzymał cios w twarz. Zatoczył się i upadł. Spojrzał na brata zdezorientowany wycierając usta z krwi.
- Nie wtrącaj się – warknął i wybiegł z mieszkania.
- Matt! – Raul krzyknął za nim ale usłyszał tylko trzask drzwi. – cholera jasna! – wstał i przejechał językiem po ranie na wardze – nic ci nie zrobił?
- Nie. Szukał tylko tabletek w apteczce. Kiedy spuściłam je w zlewie wściekł się. Pchnął mnie na ścianę ale później odszedł.
- Całe szczęście że nic ci nie zrobił – powiedział i spojrzał na torebkę Nadii która leżała na fotelu.- miałaś tam jakieś pieniądze? – zapytał i wskazał na fotel
- Tak – Nadia podeszła do torebki i wyjęła portfel. Kiedy go otworzyła zamarła – nic nie ma.
- Niech to szlag! – zaklął i przetarł dłonią oczy.
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 21:56:51 08-07-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:40:30 08-07-10 Temat postu: |
|
|
Selena, Raul i Cocky - śliczny obrazek Oby więcej takich!
Biedny Matt... Mam nadzieję, że Nadia i Raul będą mieli dość siły i odwagi, by wyciągnąć go z tego bagna, tyle, że nie jestem pewna, czy on sam ma ochotę z niego wychodzić |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:06:32 13-07-10 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 21
- Kiedy wróci wujek? – zapytała Coky i usiadła przy stole. Selena podała jej talerz i postawiła drugi z naleśnikami.
- Nie wiem kochanie. Miał zadzwonić. Też nie wiem co się dzieje – powiedziała smutno i usiadła na krześle obok bratanicy – jedz – poprosiła i uśmiechnęła się delikatnie. Coky sięgnęła po naleśnika i kiedy przenosiła go na talerzyk dżem ze środka wypłynął na stół. Szybko nałożyła naleśnika na talerz i zaczęła paluszkami wycierać stół. Selena roześmiała się i wstała po ścierkę.
- Już czyste – powiedziała Coky i oblizała palca uśmiechając się przy tym.
- Będą ci się kleić rączki - powiedziała Selena i podała jej czystą ściereczkę. W tym momencie do kuchni wszedł Raul.
- Cześć dziewczyny – uśmiechnął się blado i nachylił się żeby pocałować Coky w główkę.
- Jak wujek? – zapytała dziewczynka i spojrzała na Raula podobnie jak Selena.
- Będzie dobrze skarbie – odparł i spojrzał Selenie z bólem w oczy. Dziewczyna nie odezwała się tylko mocno go przytuliła.
- Porozmawiamy później – wyszeptał jej do ucha i uśmiechnął się do Coky – zdążyłem na te sławne naleśniki? – zapytał i ruszył do zlewu żeby umyć ręce.
- Pewnie – powiedziała Coky – jeszcze wszystkich nie zjadłam – Raul roześmiał się gardłowo i usiadł obok bratanicy – spróbuj najpierw tych z czekoladą – zaproponowała Coky.
- Dobrze – Raul sięgnął po naleśnika. Odkroił kawałek i nabił na widelec – fantastyczne – powiedział i uśmiechnął się szeroko do Seleny.
- Cieszę się że ci smakują – Selena sięgnęła po porcję dla siebie. Raul pochłonął naleśnika w mgnieniu oka a Coky spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Teraz ciociu możesz zrobić w wujkiem co chcesz – zakomunikowała z uśmiechem – odda wszystko za te naleśniki.
- Mała zdrajczyni – Raul puścił do niej oczko – ciocia nie musi wszystkiego wiedzieć.
- Owszem muszę – wtrąciła się Selena i spojrzała Raulowi w oczy. Chłopak oparł się nonszalancko i posłał jej uwodzicielski uśmiech. Coky widząc tą scenę klasnęła w dłonie.
- Wujku ożeń się z ciocią – poprosiła i zrobiła maślane oczy jak zawsze gdy chciała coś na kimś wymusić. Raul parsknął śmiechem podobnie jak Selena,
- Motylku .....
- Tylko nie mów mi że nie chcesz – zastrzegła się i uśmiechnęła szeroko. Raul spojrzał Selenie w oczy i uśmiechnął się szeroko. Myślał zobaczyć w jej spojrzeniu przerażenie ale wcale go tam nie było. Znalazł czułość, nadzieję i.....no właśnie co? Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i spojrzała na siostrzenicę.
- Nie wszystko jest takie proste kochanie – powiedziała.
- Aha – Coky najwyraźniej nie miała zamiaru zaprzestać tego tematu ale na razie zajęła się pałaszowaniem kolejnego naleśnika.
- Co powiecie na wypad do parku? – zapytał Raul i spojrzał na Selenę a później na Coky.
- To ja idę się przygotować – powiedziała dziewczynka i szybko wybiegła z kuchni z uśmiechem na twarzy.
- Czas spędzony z twoimi rodzicami bardzo jej pomógł – zauważył Raul.
- Owszem. Wróciła odmieniona. Uśmiecha się, nie płacze, nie budzi się w nocy z krzykiem. Potrzebowała oderwać się od tego wszystkiego.
- Podobnie jak ty – powiedział Raul i spojrzał jej w oczy.
- Dobrze wiesz że nie mogę wyjechać.
- Dlaczego? Jutro zaczyna się weekend. Znam fajne miejsce. Weźmiemy Coky i wyjedziemy. To tylko dwa dni – Selena przygryzła wargę i spojrzała na Raula niepewnie.
- Sama nie wiem.
- Potrzebujesz się oderwać od tego wszystkiego. Nie jedziemy przecież na tydzień czy miesiąc. Gdyby coś się działo obiecuję że wrócimy jeśli będziesz chciała. Poza tym to niedaleko. Mamy domek nad jeziorem. Kilkanaście kilometrów stąd. Co ty na to? – Selena spojrzała przed siebie i zamyśliła się – zgódź się
- Zgoda – Raul uśmiechnął się szeroko i spojrzał jej w oczy.
- Co z Mattem? – zapytała po chwili.
- Nie wiem. Ukradł Nadii pieniądze więc na pewno szybko nie wróci a ja nie wiem gdzie mam go znaleźć. To jak szukanie igły w stogu siana. Bezsensu.
- Boje się o niego.
- Ja też ale nie możemy zrobić nic na siłę. Nie zmuszę go do leczenia jeżeli sam nie będzie chciał.
- A jak Nadia?
- Z nią wszystko w porządku. Matt tylko przewrócił jej dom do góry nogami a ściślej rzecz ujmując łazienkę. Znalazł jakieś środki w apteczce i chciał je łyknąć ale Nadia spuściła wszystko w zlewie.
- Muszę do niej zadzwonić.
- Wiesz jedno mnie zastanawia.
- Tak? – Selena spojrzała na Raula pytająco.
- Normalnie gdyby ktoś zabrał Mattowi działkę czy leki nie odpuścił by i mógł zrobić komuś krzywdę. Nawet kobiecie. Ale Nadii nawet nie dotknął. Wyładował się na ścianie.
- Myślisz że......?
- Nie wiem. Ale wydaje mi się że Nadia jest dla niego szansą. Szansą na to by się podniósł z tego bagna.
- Może masz racje.
***
- Wujku daleko jeszcze – zapytała Coky siedząc na tylnym siedzeniu samochodu.
- Nie motylku. Za chwilę będziemy na miejscu – uśmiechnął się i spojrzał na bratanicę we wstecznym lusterku.
- Nie mogę się już doczekać – uśmiechnęła się i zaczęła wyglądać przez okno.
- Dziękuje – wyszeptała Selena.
- Nie masz za co słońce. Potrzebujecie tego obje.
- Nie zapominaj o sobie – przypomniała dziewczyna.
- Ja odpoczywam kiedy jesteście obok mnie. Ty i Coky. To mi wystarcza – powiedział i zerknął na Selenę z lekkim uśmiechem a później skręcił w piaszczystą uliczkę. Chwilę później ich oczom ukazał się letni domek.
[img] http://img410.imageshack.us/img410/7392/domeknadjeziorem1.jpg[/img]
- Jesteśmy – zakomunikował Raul i zatrzymał samochód. Coky szybko odpięła pasy i wyskoczyła z auta.
- Ale super! – krzyknęła i podbiegła do wujka. – mogę iść do wody? – spojrzała na niego tymi swoimi brązowymi oczkami aż się roześmiał.
- Idź tylko się nie oddalaj i uważaj
- Dobrze wujku – powiedziała i pobiegła przed siebie.
- Ładny dom – powiedziała Selena i razem z Raulem ruszyli w stronę gdzie pobiegła Coky.
- Owszem. Ładny – włożył ręce w kieszenie – ojciec kupił go dla matki na dwudziestą piątą rocznicę ślubu. Jednak niezbyt podobał jej się ten pomysł. Nigdy nie chciała tu przyjeżdżać. Nie znosiła ani tego domu ani tego miejsca. Wymogła na ojcu żeby sprzedał te dom. Ale nie chciał. Oddał go nam – powiedział i spojrzał na Selenę. Stała wpatrzona w jezioro a jej włosy rozwiewał letni wiatr.
- Wybacz że to powiem ale twoja matka nie umie uszanować tego co ma. Nie mówię tu tylko o sprawach materialnych – odparła i spojrzała mu w oczy. Zaśmiał się gorzko.
- Wiem o tym. Chyba nigdy nie będzie umiała cieszyć się tym co ma. Nigdy nie uszanuje że coś jest nie po jej myśli. Ale nie mówmy o niej – poprosił i odgarnął jej włosy z twarzy. – to ma być miły odpoczynek.
- W porządku – powiedziała i ruszyła przed siebie.
- Zaczekaj – Raul złapał ją za rękę i podszedł bliżej. Wyciągnął dłoń i zdjął malutki kwiatek który miała we włosach. Spojrzał jej w oczy. Były inne niż do tej pory. Spokojne, radosne, błyszczały. Raul wiedział jak bardzo Selena potrzebowała tego wyjazdu. Dziewczyna rozchyliła lekko usta co nie umknęło uwadze Raula. Pochylił się nad nią powoli pomniejszając dzielącą ich odległość. Spojrzał jej jeszcze raz w oczy i nie widząc sprzeciwu musnął jej usta swoimi. Był delikatny i ostrożny zupełnie jakby miała się rozpaść od jego dotyku. Kiedy się od siebie odsunęli Selena uśmiechnęła się lekko.
- Chodźmy do Coky – powiedziała i z uśmiechem na twarzy poszła przed siebie. Raul pokręcił głową rozbawiony i ruszył za nią. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|