Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Samantha
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 60, 61, 62  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:48:59 31-07-08    Temat postu:

Przepraszam, że tak późno czytam, ale ostatnio w ogóle mnie na forum nie było Ale postaram się nadrobić zaległości. Ja na miejscu Denise zapadłabym się pod ziemię. Whitmann wciąż zwraca jej uwagę, ale najwyraźniej nie jest na nią aż tak zły Claire odsunęła krzesło Emmie? Co za idiotka! Dobrze, ze Emma zdecydowała się zemścić na chereaderce Pozdrawiam i czekam na nowe odcinki
KyD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:59:34 06-08-08    Temat postu:

Ze względu na spory zapas odcinków postanowiłam, że czasem będę wklejać po dwa, żeby podgonić akcję. Obiecuję, że będzie się działo. Dziękuję Maggie, że pomogłaś mi dobrać nowe osoby, które już w kolejnych sezonach pojawią się w "Samanthcie".

Trochę spoilerów:
- podczas obozu przetrwania ogranizowanego przez profesora Whitmanna dojdzie do wypadku i do wyjaśnienia pewnego sekretu
- Craig Cooper zamiesza w życiu Dolores
- Sam i Oliver zbliżą się do siebie, ale ktoś to zniszczy

Narazie tyle

ODCINEK 38

Tego dnia coś się w Emmie zmieniło. Już jakiś czas temu rozmyślała nad zmianą swojej postawy, teraz niespodziewana sojuszniczka zachęciła ją do działania. Wyszły z łazienki razem, dyskutując o czymś z ogromnym zainteresowaniem. Po drodze do klasy minęły Siennę i Daniela, którzy zajęci swoim towarzystwem zrezygnowali z lunchu.
Isaac, który skończył pisać swoją listę dopadł je, zanim wyszły ze szkoły.
- Emma… ty z Glendą? – spytał zdziwiony.
- Tak. W końcu chodzimy razem do klasy, nie? – spytała niewinnie dziewczyna, ale Isaac wyczuł, że coś jest nie tak.
- Zrywacie się ze szkoły?
- No… niezupełnie. Ale nie idziemy na chemię i historię.
- Rozumiem… Chciałem tylko dać to Glendzie. – wyjaśnił podając złożoną kartkę dziewczynie. – To, o co prosiłaś.
Glenda sięgnęła do swojej torby. Podczas gdy siedziała zamknięta w kabinie, napisała podstawowe informacje o sobie. Teraz wymieniła się kartkami z Isaaciem. To miała załatwione, pozostawało tylko nauczyć się na pamięć.
- Profesor Whitmann dał nam puszki, do których będziemy zbierać pieniądze na cele dobroczynne. – oznajmił chłopak, zanim dziewczyny opuściły budynek.
- No i?
- Tym razem nie obejdzie się bez spotkania. – powiedział z uśmiechem, ale było mu głupio, kiedy przypomniał sobie, jak potraktował dziewczynę ostatnim razem.
- Dobra. Dziś nie mogę, bo… - urwała w pół zdania, żeby się nie wygadać, co planuje z Emmą. – Jutro po szkole możemy poświęcić godzinę na zbiórkę.
- Świetnie. Zabiorę aparat, żebyśmy mieli dowód w postaci zdjęć. I… moglibyśmy iść do sklepu, w którym kupiłaś nam te „osobiste prezenty” i pstryknąć sobie fotkę, żeby Whitmann się nie czepiał.
- Jak chcesz. – rzuciła na odchodnym i pociągnęła Emmę w stronę wyjścia. Isaac zdziwił się, że poszło mu tak łatwo. Zamierzał wrócić do stołówki, ale zadzwonił dzwonek, więc było to bez sensu. Udał się pod salę od chemii i powitał profesora Beana, która roztargniony jak zawsze, w kieszeniach swojego fartucha szukał klucza. Uczniowie mieli więc trochę czasu, Steven skorzystał z okazji i jeszcze raz zbliżył się do Chrisa, który miał wisielczy humor. Oliver cały czas dyskutował z Tadem.
- Wypadałoby zastanowić się nad zadaniem, nie sądzisz? – spytał, stając tym razem na bezpieczną odległość.
- Co? – spytał nieobecnie członek szkolnej drużyny.
- Może poświęcisz mi godzinkę po szkole i porozmawiamy?
- Mam trening.
- A ja koło astronomiczne. A po treningu?
- Dobra. U ciebie?
- Może być. – odpowiedział Steven, wyciągnął kartkę, na której zanotował adres swojego domu i podał ją Chrisowi, który szybko oddalił się od niego.
Profesor Bean był tak roztargniony, że nie pomyślał o sprawdzaniu obecności. Zajął się doświadczeniem, które jak zwykle go przerosło i dał uczniom wolną chwilę na rozmowy.
- Gdzie jest Emma? – spytała Sam szeptem Isaaca, który siedział niedaleko niej.
- Zwiała. Z Glendą. – wyjaśnił chłopak, a Denise, która słyszała wszystko krzyknęła:
- Emma zwiała z Glendą?!
Wokół rozległy się szumy, większość uczniów nie znała Emmy z imienia, ale skoro Glenda znalazła jakiegoś sprzymierzeńca, to byli ciekawi szczegółów. Isaac nic więcej niestety nie wiedział, musieli wrócić więc do notowania, uspokajani przez profesora, który zrezygnował z doświadczenia i kazał otworzyć podręczniki, gdzie wszystko mieli rozrysowane.

Emma czuła się nieswojo, kiedy wchodziła za Glendą do jej domu.
- Na pewno twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko, że mnie zaprosiłaś? – spytała, zatrzymując się w progu.
- Nie ma ich w domu, więc o niczym nie wiedzą. Pracują do wieczora, tak więc mamy trochę czasu.
Glenda pociągnęła Emmę do środka. Wnętrze domu było bardzo gustownie urządzone, ale dziewczyna nie miała czasu się dłużej przyjrzeć, bo na dole zabawiły tylko minutę, kiedy z kuchni wzięły coś do picia. Udały się po schodach na górę, do pokoju Glendy.
- Wybacz bałagan. – powiedziała dziewczyna, otwierając drzwi. Najwyraźniej nie sprzątała od kilku dni, brudne ubrania walały się wszędzie, pokój nie był też wietrzony.
- Mogę otworzyć okno? – spytała nieśmiało Emma, a Glenda skinęła głową. Dziewczyna od razu poczuła się lepiej, ale nie na długo. Właścicielka pokoju zaczęła ją obchodzić na około i oglądać.
- Nie mogę zdziałać cudu. – stwierdziła po chwili. – Chyba powinniśmy zacząć od zrujnowania życia Claire.
- Ale ja nie chcę jej rujnować życia! Chcę tylko, żeby dostała za swoje, żeby poczuła się tak, jak ja wtedy, kiedy ośmieszyła mnie przed całą szkołą.
- Jak zwał, tak zwał. Obie chcemy tego samego, tylko inaczej to określamy. – oznajmiła Glenda, po czym otworzyła swoją wielką szafę. – Wybierz coś, co będzie na ciebie pasowało.
- W jakim celu?
- Musimy cię trochę… zmienić. – wyjaśniła dziewczyna, krzywiąc się na widok fryzury i okularów swojego gościa. – Z tym też coś zrobimy. Ale nie od razu.
- Nie wiem, co to ma wspólnego z Claire… - Emma nie rozumiała istoty słów Glendy.
- Uwierz, że ma. Ale skoro mowa o tej zołzie, mogłybyśmy się zastanowić, w jaki sposób zatrujesz jej życie.
- Ja nie chcę jej…
- Tak, tak wiem. To nieistotne. Prędzej czy później, kiedy Claire zaprosi cię do siebie, rozpoczniesz realizację naszego planu.
- Przecież my nie mamy planu.
- No właśnie. Jeszcze nie. Ale po coś tu chyba jesteśmy? – powiedziała Glenda, po czym odwróciła się na pięcie i zniknęła gdzieś, zostawiając Emmę samą, bijącą się z wyrzutami sumienia. Nie dość, że uciekła ze szkoły, to jeszcze będzie musiała zniszczyć czyjeś życie…

ODCINEK 39

Chemia ciągnęła się w nieskończoność, kiedy wreszcie zabrzęczał dzwonek. Nikt nie słuchał próśb profesora, który oczekiwał pomocy w posprzątaniu rozgardiaszu po nieudanym doświadczeniu. Uczniowie nie zamierzali tracić przerwy. Zniknęli szybko i zajęli się swoimi sprawami.
Sam od dłuższego czasu kręciła się wokół Mishy. Okazja nadarzyła się dopiero w łazience, kiedy panna Revil nie miała obstawy w postaci Claire Davis.
- Masz chwilę? – spytała Sam.
- Jasne. O co chodzi?
- O zadanie oczywiście. Tylko to nas łączy.
Misha spuściła głowę, czuła się głupio od kiedy Claire wyjawiła Sam prawdę o „udawanej przyjaźni”. Wiele razy żałowała, że wdała się w środowisko popularnych, będących pod ciągłą presją „bycia pięknymi”. Podjęła już jednak decyzję i nie zamierzała jej zmieniać.
- O co chodzi? - spytała.
- Pomyślałam, że dośc sporo o sobie wiemy. Mam rację?
- Chyba tak…
- No o ile ty nie kłamałaś, opowiadając mi o swoim ciężki dzieciństwie i o ile słuchałaś moich opowieści o farmie wuja, jedynym miejscu, gdzie…
- …mogłaś być naprawdę sobą. – dokończyła Misha, zaskakując Sam.
- A więc jednak słuchałaś!
- Tak. I nie kłamałam, opowiadając ci o sobie. Nie chciałam, żeby…
- Nieważne. Skoro wyjaśniłyśmy tą kwestię, to znaczy, że drugie zadanie możemy zaliczyć do zrobionych.
- Tak.
- A więc może umówimy się dzisiaj i zbierzemy pieniądze do puszki, jaką dostałyśmy od profesora Whitmanna?
- W porządku.
- Na pewno? Twoja mama przypadkiem nie jest chora? – spytała z sarkazmem Sam, która wbrew pozorom potrafiła się bronić.
- Po lekcjach mam trening. Później możemy się spotkać.
- W porządku. Ja mam kółko, więc skończymy o tej samej godzinie. Wypadałoby iść do profesora Whitmanna po identyfikatory. To chyba wszystko, co chciałam ci powiedzieć. – zakończyła Sam i w tym momencie do łazienki weszła Claire Davis.
- Ty tutaj? Z tą… nieważne. – ucięła. – Idziesz, czy wolisz dotrzeć pod salę lekcyjną w towarzystwie tej pokraki?
Misha rzuciła ostatnie spojrzenie na Samanthę i wyszła ze swoją nową przyjaciółką. Dziewczyna odetchnęła głęboko i również opuściła łazienkę, wpadając tym samym na… Olivera.
- Znowu to samo. Sama nie wiem, czy to ja jestem taką łamagą, czy… - zamilkła, bo przecież odpowiedź był oczywista. On, jako najlepszy zawodnik szkolnej drużyny piłkarskiej nie mógł być łamagą. To najwyraźniej jej wina. – Przepraszam. – powiedziała, spuszczając głowę.
- Nic się nie stało, lubię jak na mnie wpadasz. To jedyna okazja, kiedy możemy ze sobą porozmawiać. W innych sytuacjach się do mnie w ogóle nie odzywasz.
- Mogłabym powiedzieć to samo. Ty masz swoich znajomych i ja mam swoich znajomych.
- A może czas to zmienić? Może właśnie o to chodziło profesorowi Whitmannowi, kiedy zadawał nam zadanie?
- Może… - odpowiedziała z uśmiechem i razem z Oliverem poszła pod klasę.
Samuel Green przywitał uczniów i kazał zająć im miejsca. Tym razem nie obyło się bez sprawdzenia obecności. Tak więc Emma i Glenda wpadły. Dyrektor zaczął od spraw organizacyjnych. Pomysł profesora Whitmanna namieszał sporo nie tylko wśród uczniów, ale i wśród nauczycieli.
- Jak wiecie, wasze trudne zadanie z angielskiego kończy się obozem. – zaczął uroczyście. – Jako opiekunowie towarzyszyć wam będą profesor Whitmann, profesor Lanz i profesor Sheffer…
- Profesor Sheffer? Przecież on jest…
- Według was, każdy kto ukończył dwudziestkę jest stary. – dyrektor dokończył słowa Joyce. - Profesor Sheffer doskonale zna te rejony, niejednokrotnie wybierał się tam na obóz.
- Co ma pan na myśli, mówiąc „te rejony”? – zaciekawił się Steven. Rozległy się szmery. Wszyscy byli ciekawi miejsca swojego wyjazdu.
- Prawdopodobnie będą musiały wam wystarczyć ogólne informacje.
- Ale my nawet takich nie mamy.
- Więc ja wam ich udzielę. Jedziemy do lasu. – oświadczył Samuel Green z szerokim uśmiechem. – A raczej wy jedziecie, bo ja jako dyrektor nie mogę sobie pozwolić na urlop.
- Urlop? – zakpiła Claire. – Siedem dni z tymi fajtłapami to będzie katorga, a nie urlop. – śmiechy i wyzwiska, które się posypały, zagłuszyły słowa dyrektora Green, który w końcu puknął dziennikiem w swoje biurko. Kiedy zapanował spokój, mógł kontynuować monolog.
- Teraz jak nigdy widzę, że zadanie profesora Whitmanna było strzałem w dziesiątkę. Potrzebujecie się zintegrować, bo podziały, które istnieją w naszej szkole, pomału ją niszczą. – odchrząknął i mówił dalej. – Nie jesteście już dziećmi, więc nie będę mówił wam, co macie zabrać. Szkoła zapewni namioty i kuchenki gazowe. Jeśli będziecie mieli jakieś pytania, możecie się zwrócić do któregoś z opiekunów wycieczki, bądź do mnie. A teraz zacznijmy lekcję…
Szkoła rzeczywiście potrzebowała zmiany. Ale czy zmuszanie uczniów, aby przebywali w swoim towarzystwie, jest na to dobrym sposobem?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:59:38 06-08-08    Temat postu:

Przepraszam, że post pod postem, ale mi się wkleiło dwa razy

Ostatnio zmieniony przez monioula dnia 11:00:24 06-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:54:41 06-08-08    Temat postu:

Dobre pytanie na samym koncu, oni nie sa zbyt zgrani ze soba, na pewno cos sie zdarzy, zreszta biorac pod uwage to, co napisalas w spoilerach i tak w ogole .

Wiem, ze nie da sie polaczyc tylu roznych ludzi ze soba, ale zdarzaja sie bardziej zgrane klasy, kazdy podzial, szczegolnie jesli ma sie wrogow, moze przyniesc tylko cos niemilego.

Dobrze, ze dajesz po 2 odcinki . Tak sobie mysle, kiedy Misha zrozumie, z kim powinna trzymac?


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 12:55:08 06-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:02:10 06-08-08    Temat postu:

Dwa odcinki, super! Emma i Glenda zawarły pakt na mocy którego Emma się zmini w laseczkę (tak myślę, że jednak będzie cud).
Claire wydaje sie być najmniej zadowolona z wycieczki. Będzie gorąco, sądząc po spoilerach. Oliver i Samantha, hehe nie mogę się doczekać
I też mam nadzieję, że Misha pozna się na swojej nowej przyjaciółeczce. Jeszcze zatęskni za młodą panną Williams
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:14:20 07-08-08    Temat postu:

Dziękuję Wam moje kochane i wierne czytelniczki Kolejne dwa odcinki dla Was ;*

ODCINEK 40

Na spotkaniu kółka Sam była nieobecna duchem. Cały czas myślała to nad niezwykłym pomysłem profesora od angielskiego, to nad swoją znajomością z Oliverem, to nad tym, że już po dzwonku czeka ją spotkanie z Mishą. To wszystko zdawało się ją przerastać do tego stopnia, że kiedy profesor Szeffer zadał jej pytanie z materiału, zaliczającego się do zbliżającego się konkursu, nie znała odpowiedzi.
- Jestem zawiedziony. – powiedział nauczyciel, spoglądając z dezaprobatą na zamyśloną uczennicę i kontynuował swój wykład, zwykłym, wolnym tonem, aby wszyscy zdążyli zanotować cenne informacje.
Claire Davis dawała niezły wycisk swoim koleżankom. Była zdenerwowana, że Sienna wolała wyjść gdzieś z tym nowym chłopakiem, zamiast pojawić się na treningu. Do tego rodzice Glendy po całym zajściu z Cooperem, zabronili jej uczestnictwa w drużynie cheerleaderek. Osłabiona drużyna, do tego zdenerwowana zadaniem z angielskiego, nie nadawała się do ćwiczenia nowego układu.
- Tańczycie jak cioty! – wrzasnęła w końcu.
- Przestań się na nas wyżywać! To nie nasza wina, że zerwałaś z Chrisem! – uniosła się Misha.
- Uważaj, jak się do mnie zwracasz! Poza tym, wcale nie z tego powodu jestem zła. To przez te z was, które albo olewają treningi nie przychodząc na nie, albo olewają ćwiczenia, kiedy przyjdą na trening.
- Mamy już dość tego tyranizowania! – powiedziała zdecydowanie Misha, spoglądając na swoje koleżanki. – Prawda, dziewczyny?
Samarie niepewnie skinęła głową twierdząco, a Joyce złapała się pod boki i broniła swojej Claire.
- Gdyby nie była taka surowa, nie umiałybyśmy wykonać nawet połowy figur, które teraz prezentujemy w naszych układach.
- Dobry kapitan powinien mobilizować, a nie tyranizować! – mówiła dalej panna Revil, broniąc swoich racji. Żałowała, że nie ma tu Sienny, która niewątpliwie by ją poparła. Teraz musiała stawić czoła problemom na własną rękę.
- Skoro ci się nie podoba, to w każdej chwili możesz wyjść.
- Na pewno? Zostanie was wtedy tylko trzy, w tym dwie jak pieski, z wywieszonymi jęzorami wykonujące twoje chore polecenia.
- Moje polecenia wcale nie są chore! – powiedziała Claire, podchodząc do buntowniczki. – Masz szlaban, możesz wyjść z dzisiejszego treningu i nie pokazywać się do końca tygodnia! – oznajmiła ze złością, a kiedy Misha rzuciła pomponami i ruszyła do wyjścia, pożałowała swojej decyzji. Rzeczywiście ćwiczenia w trójkę, nie były ćwiczeniami. To tak, jakby w drużynie piłkarskiej grało trzech zawodników zamiast jedenastu.
- Na co się gapicie? – spytała Claire ostro, kiedy jej nowa zawodniczka zniknęła za drzwiami. – Ćwiczyć, ćwiczyć!
- Właściwie… - zaczęła Samarie. – To nie ma sensu. Jest nas za mało. Może skorzystamy z okazji i zajmiemy się zadaniem na angielski.
- Chcesz się spotykasz tymi ofermami, które nas wylosowały?! – uniosła się Claire. – Proszę bardzo, idź sobie. Ale potem nie miej pretensji do nikogo oprócz ciebie, kiedy Joyce jako jedyna będzie znała poprawnie kroki naszego układu.
- Właściwie, to nic nie wiem o tym zapaleńcu komputerowym… - zaczęła Joyce, a Claire nie wytrzymała i zaczęła wrzeszczeć na całe gardło. – Wynoście mi się stąd, zdrajczynie!!! Urządzę casting i wybiorę nowe dziewczyny do drużyny! Znikać, już! Róbcie, co chcecie! – ostatnich słów już nie słyszały. Na sali gimnastycznej została tylko znerwicowana, piękna, ale pusta dziewczyna, wykrzykująca niezrozumiałe słowa, oskarżające cały świat, ale nie ją.
W tym czasie Misha zdążyła wziąć szybki prysznic i przebrać się w normalne ubranie. Kiedy opuszczała szatnię, zauważyła Joyce i Samarie, które w ciszy wymykały się z sali.
- A jednak z nią nie wytrzymałyście. – powiedziała, kiwając głową i nie czekając na potwierdzenie, ruszyła w stronę sali do fizyki, gdzie Samantha miała zajęcia koła astronomicznego. Dzwonek zadzwonił szybko i najlepsi uczniowie z przedmiotów ścisłych wyszli na korytarz.
- Możemy iść? – spytała Misha.
- Tak. – odpowiedziała lakonicznie Sam, po czym obie ruszyły do wyjścia.


Glenda nie trzymała Emmy długo w niepewności. Po chwili wróciła z nożyczkami.
- Co ty chcesz z nimi zrobić? Zwabiłaś mnie tu, żeby mnie zabić?! – wrzasnęła dziewczyna, doskakując na bezpieczną odległość.
- Nie, oszalałaś? – spytała ze śmiechem Glenda. – Zamierzam pocieniować ci włosy. Wszystkie masz takie proste, jak druty i przez to wyglądasz monotonnie jak szara myszka.
- A może mi się to podoba?
- Nie sądzę. To nikomu się nie podoba.
To dało Emmie do myślenia. Chrisowi też najwidoczniej się nie podobało. Może powinna się zmienić, nie tylko wewnątrz, ale i na zewnątrz?
- Dobra. Co chcesz z nimi zrobić? – spytała, wzruszając ramionami i poddając się Glendzie.
- Przede wszystkim musisz umyć włosy. Łazienka jest tam – dziewczyna wskazała pomieszczenie obok. – Ale najpierw chcę, żebyś wiedziała, w jaki sposób zamierzam zatruć życie Claire. Tak, wiem, że nie chcesz jej zatruwać życia, nazwijmy wiec to zemstą. Pomyślałam sobie, że teraz, kiedy nie jestem już w drużynie, przyda im się dodatkowa cheerleaderka.
- I to niby ja mam ją zostać?
- Tak. Masz coś przeciwko?
- Nie. Kiedyś nawet startowałam w… „castingu”, ale ze względu na mój wygląd ofiary losu, musiałam obejść się smakiem.
- No więc wiesz, o co chodzi. Trochę cię zmienimy i będziesz mogła uchodzić za… nie oczekujmy cudów, ale postaram się z ciebie zrobić laskę.
- Laskę? Ze mnie? – zdziwiła się Emma, chichocząc przy tym pod nosem. – Niemożliwe!
- Zobaczysz, co potrafią uczynić te ręce. – oznajmiła Glenda, prowadząc koleżankę z klasy do łazienki. – Tylko, że nie chciałabym, żebyś ujawniała się od razu.
- Co masz na myśli? – Emma zmarszczyła brwi.
- Poczekaj jakiś czas, aż pokażesz się im w tej zmienionej formie.
- Jeszcze nie wiemy, jakie będą rezultaty, a ty już wróżysz sukces.
- Staram się być dobrej myśli. Bo tak jak tobie, mnie najbardziej na świecie zależy na pogrążeniu Claire Davis. I nie poprzestanę, dopóki nie osiągnę celu.

ODCINEK 41

Podczas gdy niektóre z par dyskutowały nad drugim zadaniem, Sam i Misha były przed wszystkimi i z gotowymi identyfikatorami dostały przyzwolenie na zbieranie pieniędzy na terenie szkoły. Nie odzywały się do siebie ani słowem. Misha siliła się na uprzejmości wobec mijających je przechodniów, a Sam życzliwym uśmiechem i rozmową zatrzymywała ludzi, którzy chętnie dzielili się tym, co mieli na szczytny cel. Skończyło się na tym, że uzbierały całą puszkę drobnych monet, a kilka osób wrzuciło nawet banknoty.
- Nareszcie mamy to za sobą. – powiedziała Misha, rozciągając się, kiedy wracały z miejsca, gdzie zbierały pieniądze. – A co z tym zrobimy? Idziemy na piwo?
Sam spojrzała na nią z pogardą, więc umilkła.
- Wezmę do domu puszkę, a jutro zaniesiemy ją do sekretariatu.
- Niech będzie. – zgodziła się Misha, która uważała, że pieniądzom będzie znacznie lepiej w jej pokoju. Wolała jednak się nie odzywać. Szły więc w ciszy, bo drogę do swoich domów miały taką samą.
- Czytałaś listę do końca? – spytała Sam.
- Zerknęłam na nią. – przyznała szczerze Misha.
- Kolejnym zadaniem jest zrobienie drugiej osobie prezentu.
- Zrobienie? Przecież już kupowałyśmy sobie coś.
- Tak. Tylko że tym razem mamy zrobić coś własnoręcznie.
- Co na przykład?
- Nie wiem. Namalować coś…
- Nie umiem malować.
- To nie musisz. To może być cokolwiek, bylebyś sama to wykonała. – wyjaśniła Samantha. – I chciałam cię prosić, żebyś już zaczęła. Bo widzisz, ja już coś zrobiłam i… - dziewczyna umilkła i spuściła głowę. Przypomniała sobie, jakie nadzieje pokładała w Mishy, kiedy uważała ją za swoją przyjaciółkę.
- Dobrze, coś wymyślę. – dobiegły ją słowa panny Revil. Dalszą drogę przebyły w ciszy, dopiero na rozstaju ich dróg, machnęły sobie niedbale na pożegnanie i wróciły każda do swojego świata.


Denise nie mogła skupić się na zadaniach domowych, więc usiadła do komputera. Był już wieczór, zapaliła więc lampkę, żeby lepiej widzieć w nastających ciemnościach. Ze zdziwieniem zauważyła, że dostała wiadomość od Kevina.
- „Jeśli nie masz nic przeciwko, to możemy dokończyć wczorajszą rozmowę.” – przeczytała na głos i prychnęła. Odpowiedziała jednak, czytając pisane przez siebie słowa– „Ok. Jak sobie chcesz. Możesz zaczynać”
Ponownie rozmawiali online. Tym razem oboje starali się nie zaczynać kłótni. Zależało im na zaliczeniu tego zadania. Ona – chciała być najlepsza, on – nie chciał pozostać najgorszy. Po skończeniu dyskusji na swój temat, Denise uśmiechnęła się.

nobody’s_girl:
Nie było najgorzej.

FootballBoy:
Da się przeżyć. Odbębniliśmy to.

nobody’s_girl:
Mam nadzieję, że Whitmann nie wymyśli niczego skomplikowanego.

FootballBoy:
No to jakie zadanie czeka nas teraz?

nobody’s_girl:
Musisz coś dla mnie zrobić.

FootballBoy:
Nie będę nic dla ciebie robił, od przysług są przyjaciele.

nobody’s_girl:
Ale z ciebie kretyn. Kolejnym zadaniem jest wykonanie drugiej osobie czegoś własnoręcznie. Ja już mam pomysł, co będzie dla ciebie. Weź się zastanów i poświęć trochę czasu. Jak skończysz dzisiaj, to jutro po lekcjach możemy zająć się zbiórką pieniędzy.

FootballBoy:
Jakich pieniędzy?

nobody’s_girl:
Chyba nie czytałeś listy…

FootballBoy:
Nie lubię się denerwować. Ty dostatecznie działasz mi na nerwy. To jakie to zadanie? Zbiórka pieniędzy na co?

nobody’s_girl:
Na dzieci. Biedne, jakbyś chciał wiedzieć.

FootballBoy:
Nie mogą same na siebie zebrać? Czuję się biedniejszy niż one, kiedy muszę cię oglądać.

nobody’s_girl:
Możesz zawiązać sobie oczy przepaską, jak nie chcesz na mnie patrzyć. Załatwię wszystko i jutro pomęczymy się ze sobą dwie godziny.

FootballBoy:
Aż tyle? Nie wiem, czy wytrzymam.

nobody’s_girl:
Jeśli nie, tym lepiej dla mnie. I zajmij się tym rękodziełem, dobra?

FootballBoy:
Jak chcesz.

nobody’s_girl:
Ja nie chcę. Ja muszę.

Powiedziała na koniec i się wylogowała. Jej wzrok padł na szufladę, w której trzymała przybory do szycia. Uśmiechnęła się pod nosem. Złapała szkolny album ze zdjęciami i wyszukała najaktualniejsze zdjęcie klasowe.
- No i proszę, kto szuka nie błądzi! – powiedziała z entuzjazmem, po czym zeskanowała zdjęcie do komputera, nie przestając się uśmiechać, z sobie tylko znanego powodu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:01:24 07-08-08    Temat postu:

Jestesmy wierne, bo trudne nie czytac wspanialej opowiesci - nie rozumiem, jak moglabym porzucic to arcydzielo.

Widze, ze Glenda ma dosc ciekawy plan i chyba wiem, co kombinuje...A moze nie? .

Dobrze, ze wszystkie dziewczyny wyszly, przynajmniej okazaly solidarnosc, a nie pol na pol, widze, ze jak chca, to potrafia sie zjednoczyc .

Sam z Misha tesknia do siebie...Ciekawe, kiedy wroci ich przyjazn - bo wroci, mam nadzieje.

Denise i Kevin sie nie poklocili, prosze . Co za wspaniala parka . Tylko mam wrazenie, ze ona kombinuje cos zlosliwego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:53:28 07-08-08    Temat postu:

Zgadzam się z BlackFalcon (swoją drogą, jak masz na imię, bo głupio mi się tak zwracać po nicku ). Ja jestem Ania

Nigdy nie porzucę "Samanthy bo to cudowne opowiadanie, lekko się czyta i z zapartym tchem czekam na kolejne odcinki!
Claire została opuszczona haha! Też mam nadzieję, że Sam i Misha sobie wszystko wyjaśnią.
A parka Denise i Kevin rządzi. Chyba nic nie przebije ich kłótni. Ciekawe, co kombinuje ta dziewczyna

Monika, mówiłaś, że Maggiepomogła ci w doborze nowych postaci, czy coś w tym rodzaju, zaspojlerujesz coś?

PS. Śliczne animki i avek. Też muszę coś sobie zrobić, bo czuję się anonimowa. BlackFalcon jest rozpoznawana przez Abruzziego w avie, a ja?
Muszę się wziąć, za któreś opko, może najpierw "Sagę rodu McIntyre"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:37:33 07-08-08    Temat postu:

Mary Rose napisał:
Zgadzam się z BlackFalcon (swoją drogą, jak masz na imię, bo głupio mi się tak zwracać po nicku ). Ja jestem Ania

BlackFalcon jest rozpoznawana przez Abruzziego w avie, a ja?
Muszę się wziąć, za któreś opko, może najpierw "Sagę rodu McIntyre"?


Agnieszka jestem . Zapraszam na moj temat .

A jesli chcesz czytac cos mojego, to zalezy, co lubisz, czy masz teraz ochote na telenowele, czy opowiesc z Dzikiego Zachodu (wiecej tam romansu, ale i przygody tez sporo .

A moze cos o "PB"? .


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 15:38:04 07-08-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:05:40 07-08-08    Temat postu:

Miło mi cię poznać, Agnieszko
PB to raczej nie dla mnie, bo serialu nie oglądałam, a poza tym to nie jest mój żywioł. Zaczęłam już czytać "Sagę...". Ten ze Scootera idelanie pasuje do roli Savage'a, ciekawe, czy jego postać się zmieni No cóż, pierwszy tom jest długi a widzę i kolejne
Jak przeczytam wszystko, to skomentuję. A wracając do tematu Moniki, może jeszcze dziś dwa nowe odcineczki?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:09:02 07-08-08    Temat postu:

Mary Rose napisał:
Miło mi cię poznać, Agnieszko
PB to raczej nie dla mnie, bo serialu nie oglądałam, a poza tym to nie jest mój żywioł. Zaczęłam już czytać "Sagę...". Ten ze Scootera idelanie pasuje do roli Savage'a, ciekawe, czy jego postać się zmieni No cóż, pierwszy tom jest długi a widzę i kolejne
Jak przeczytam wszystko, to skomentuję. A wracając do tematu Moniki, może jeszcze dziś dwa nowe odcineczki?


Mnie tez milo .

Wlasnie po obejrzeniu teledysku Scootera mnie naszlo na "Sage" . Powiem tylko, ze i tak nie jest jeszcze skonczona .

Wracajac do "Samanthy" - wlasnie, mozemy prosic jeszcze ze dwa odcineczki? .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:26:21 08-08-08    Temat postu:

Czy Sam i Misha będą się przyjaźnić? Być może, ale na rozwiązanie będzie trzeba dłuuugo poczekać.

Mary Rose (a raczej Aniu, jak wolisz) -> czytaj "Sagę", bo jest świetna, jak wszystko co pisze BlackFalcon (a może Agnieszka, jak wolisz)
A co do nowych postaci. Trzeba będzie trochę zaczekać, ale pojawi się brat (!) Claire, wuj i kuzyn Sam, a także poznamy uczniów SGF którzy nie chodzą z naszymi bohaterami do klasy.

ODCINEK 42

Wszyscy zajmowali się zadaniami z mniejszym lub większym zainteresowaniem. Glenda, która pomagając Emmie zyskała nowy powód, aby przychodzić do szkoły i nie zwracać uwagi na śmiechy na jej widok, zdecydowała się nie unikać więcej Isaaca. Zaliczenie zadania stało się dla niej bardzo ważne, szczególnie, kiedy widziała, jak Claire je olewa, ku rozpaczy Emmy. Dziewczyna za radą Glendy nic sobie z tego nie robiła, nadal nosiła mocno związany kucyk, nie pokazując nowej fryzury. Ubrania, jakie podarowała jej nowa koleżanka leżały schowane w szafie, a szkła kontaktowe były gotowe do użycia zamiast okularów.
Popychana przez Stevena, który martwił się, że nie zaliczy zadania, dotarła do miejsca, gdzie zwykle wypoczywała Claire, kiedy spędzała przerwy na boisku.
- Chciałaś czegoś? – spytała kapitan cheerleaderek, poprawiając włosy.
- Właściwie to tak. – odpowiedziała nieśmiało Emma. – Inne pary zajmują się już zadaniem piątym, podczas gdy my utknęłyśmy na pierwszym.
- No i…?
- Chciałam powiedzieć, że zależy mi na tym zadaniu. Na dobrej ocenie, a przynajmniej na zaliczeniu.
- No i…?
- No i to, że Misha, Sienna, a nawet Glenda są lepsze niż ty! Chyba nie chcesz z nimi przegrać. – powiedziała dziewczyna, sama się sobie dziwiąc potoku słów, który nagle sam przeszedł jej przez gardło.
- Są… lepsze? – spytała Claire, podnosząc się z miejsca. – Nikt nie może być lepszy niż Claire Davis! Co tam mamy jeszcze na kartce? – wyrwała Emmie z ręki zwitek papieru i przeleciała wzrokiem po numerach. - Dwa ostatnie wiążą się z wycieczką. Pierwsze już mamy za sobą. Może zaczniemy od końca? – spytała – Wynika z tego, że mam ci pokazać moje hobby i nauczyć cię czegoś, co lubię. To łatwe. Powiedziałabym, że zakupy, ale to bez sensu. Zabiorę cię do sali gimnastycznej i pokażę ci parę kroków z układu. Przy tym możemy też dowiedzieć się czegoś o sobie. Albo zacznijmy już teraz. – powiedziała Claire, ciągnąc Emmę w stronę szkoły. – Nazywam się Claire Juliette Cristal Allen Davis. Urodziłam się siedemnaście lat temu, siódmego lutego…
Podczas gdy Claire przekonana przez Emmę zdecydowała się na ponowne podjęcie zadań i ruszyła pełną parą, przed Sam i Mishą pozostało tylko jedno zadanie.
- Moim hobby jest astronomia, ale także winnica, którą prowadzę z mamą. Mam nadzieję, że pamiętasz coś z lekcji, jaką kiedyś ci dałam, kiedy zaprowadziłam cię do piwnicy z winami. – powiedziała panna Williams, kiedy zastała Mishę na boisku bez towarzystwa Claire.
- Tak, to o różnicy temperatur, bla, bla, bla… Pamiętam każde słowo, o ile to w ogóle możliwe.
- No a twoje hobby? – spytała Sam.
- Moje? Ja nie mam hobby. Właściwie zawsze wszystko robiłam pod dyktando innych. Nigdy nie było czasu na swoje zainteresowania, bo często się przeprowadzaliśmy. Chociaż… Nie, to głupie.
- Powiedz, przecież o to chodzi w zadaniu.
- No dobrze. Nikomu o tym jeszcze nie mówiłam, ale uwielbiam szyć.
- Szyć? – zdziwiła się Sam.
- Moi rodzice nie zarabiają kroci, więc już od dawna sama projektuję i szyję ubrania dla siebie. Nie wszystkie oczywiście, ale to lubię.
- To wcale nie jest głupie. – stwierdziła Sam, odwracając głowę w inną stronę i zagłębiając się w rozmyślaniach. – Wypadałoby, żebyś pokazała mi swoje projekty. Chyba, że masz je na sobie?
- Nie. To ze sklepu. Claire uznała, że ładnie mi w różowym. – wyjaśniła Misha krzywiąc się i spoglądając na krotką spódniczkę mini w kolorze bladego różu. – Jeśli chcesz mogę ci pokazać moje projekty. Musisz tylko do mnie przyjść…


Denise i Kevin po lekcjach wybrali się w miejsce, gdzie zamierzali zbierać pieniądze.
- Whitmann ma nierówno pod sufitem. – stwierdził Kevin.
- Cicho! On tu gdzieś może węszyć! – ostrzegła go Denise. – Coś często kręci się koło mnie, nie wiem, dlaczego.
Chłopak jej nie słuchał. Podszedł do staruszki, która właśnie ich mijała.
- Babciu, opróżniaj portfel, to na biedne dzieci! – powiedział dość agresywnie, zagradzając jej drogę. Kobiecina przestraszona niemal do zawału serca chciała się wycofać, ale wtedy Denise odepchnęła swojego „kolegę” i szepnęła do niej:
- Pani wybaczy, on jest lekko upośledzony.
- No właśnie zauważyłam. – odpowiedziała staruszka po cichu.
- Zechce pani wspomóc szczytny cel? Pieniądze ze zbiórki będą przeznaczone na wakacje dla chorych dzieci.
- Takich jak on? – spytała babcia, spoglądając na Kevina, który właśnie zaczepiał jakiegoś łysego mężczyznę.
- Niekoniecznie… Bardziej grzecznych dzieci. – odpowiedziała Denise i uśmiechem podziękowała za monetę, którą starsza pani wrzuciła do puszki. Widząc, jak Kevin sobie nie radzi z kontaktami z ludźmi, wywróciła oczyma i podeszła do niego.
- Ty sobie usiądź, a ja się tym zajmę.
- Jak sobie chcesz. – wzruszył ramionami, a ona zrobiła obrażoną minę i wróciła na chodnik. Po jakimś czasie przybiegła do niego rozradowana.
- Bez ciebie idzie mi znacznie lepiej! Mam już całą puszkę, potrzebna mi twoja. – powiedziała, sięgając po przedmiot, leżący koło chłopaka na ławce.
W tym momencie oślepił ją blask lampy z aparatu Kevina.
- Co ty robisz idioto? Na co ci to zdjęcie?
- Zrobiłaś taką głupią minę, że musiałem uchwycić ten moment. – syknął przez zęby i wrócił do czynności obijania się, podczas gdy ona z ochotą zagadywała kolejnych, życzliwych ludzi, którzy chętnie dzielili się tym, co mieli.
- Cholerny deszcz! – wrzasnęła w końcu dziewczyna. – Zebrałabym całą puszkę, ale… Pięknie. Niewiele ponad godzinę zostawiłam cię samego i już smacznie śpisz. Wstawaj śpiochu! – powiedziała gwałtownie dziewczyna, usiłując podnieść Kevina.
Nagle obudzony zaczął się śmiać.
- O co ci chodzi? – spytała zdziwiona, a on złapał ją za rękę i wykręcił tak, żeby widzieć wewnętrzną część. – Au, to boli! – podskoczyła jak oparzona, wyrywając się mu.
- Taki cenny jest dla ciebie mój adres mailowy, że razem z moim imieniem masz go cały czas na dłoni?
- Cholera! Nie miałam pod ręką długopisu, to użyłam flamastra, który okazał się być wodoodporny.
- A może celowo tego nie zmyłaś? – zachichotał Kevin, a ona szurnęła go i ostrym tonem nakazała:
- Przestań ględzić. Zbieramy się, bo pada coraz mocniej.
- Zbieramy się? Znowu razem? – prychnął.
- Zostało nam do wykonania jeszcze zadanie dotyczące hobby. Co się tyczy twojego, zapewne musimy udać się na salę gimnastyczną, bo taki kretyn jak ty nie może interesować się niczym innym niż sport, gdzie nie używa się mózgu.
Kevin smętnie spojrzał na aparat, który teraz schował w etui i miał go na szyi.
- Tak. Taki kretyn jak ja niczym innym nie może się interesować. – powiedział cicho, ale tego Denise już nie słyszała.

Anne zdjęła okulary z nosa i ruszyła otworzyć drzwi. Ktoś uparcie dzwonił.
- Dzień dobry. – odezwał się Oliver, kiedy stanęła na progu. Był cały mokry, deszcz rozpadał się na dobre. – Czy jest może Sam?
- Sam? – zdziwiła się Anne. – Jest, oczywiście. Wejdź, proszę.
- Chciałbym, ale nie mam czasu. Przyszedłem tylko ją o coś zapytać.
- Zapytać… - powtarzała Anne jak zahipnotyzowana. – W takim razie już wołam córkę. – Zaczekaj chwilę.
Chwilę później Sam stanęła na progu, niemniej zdziwiona niż jej mama.
- Hej! – odezwał się chłopak. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie wiedziałem, do kogo zwrócić się o pomoc.
- O co chodzi?
- Potrzebuję adresu Tada. To pilne.
- Dobrze… zaraz ci zapiszę… - powiedziała nieśmiało i zniknęła na chwilę we wnętrzu do domu, po chwili wracając z zapisaną karteczką. – Proszę. – powiedziała, podając mu ją.
- Całe szczęście, że mieszkasz w tym wielkim domu. Winnica jest sławna, inaczej bym tu nie trafił. – zaśmiał się niepewnie, po czym pocałował ją w policzek. – Życie mi ratujesz! – powiedział na pożegnanie i biegiem ruszył w strugach deszczu w stronę domu Tada.
Sam stała jeszcze chwilę na progu, wpatrując się w pustą przestrzeń. W końcu dotknęła policzka i uśmiechnęła się niepewnie. Nic już nie miało być takie samo.

Uwaga!
Rozpoczynamy emisję trzeciego sezonu, którego podtytuł brzmi "Szkoła przetrwania"!


ODCINEK 43

Samantha przeciągnęła się na łóżku. Ostatnio budziła się dość wcześnie i była wypoczęta. Czuła się… szczęśliwa. Chwyciła listę, która leżała od jakiegoś czasu na jej nocnym stoliku. Wszystkie pozycje, nie dotyczące wycieczki były skreślone. Uśmiechnęła się pod nosem. Współpraca z Mishą w gruncie rzeczy nie okazała się taka straszna.
Plecak był już spakowany. Wzięła prysznic i ostatni raz upewniła się, czy zabrała wszystko, co potrzebne. Ulubione sukienki musiała zostawić w domu. W lesie nie byłoby jej w nich wygodnie.
Zeszła na dół, gdzie krzątała się Anne.
- Jesteś, kochanie. Nareszcie! – powiedziała z uśmiechem. – Nie chciałam cię budzić. Masz wszystko?
- Tak, mamo.
- Na pewno?
- Tak, sprawdzałam wiele razy.
- Może sprawdź jeszcze raz?
- Nie trzeba. Na pewno jestem przygotowana.
- Boję się o ciebie, nigdy nie wyjeżdżałaś sama na tak długo. – powiedziała Anne, przytulając córkę. – Co ty beze mnie zrobisz?
- Chciałaś powiedzieć, co ty zrobisz beze mnie. – uśmiechnęła się Sam, a Anne skinęła głową.
Do kuchni wparował Jean Paul, który jak zawsze czuł się u Williamsów jak we własnym domu.
- Puk, puk! – krzyknął od progu i dopadł do lodówki. – Jestem bez śniadania. Zjadłbym konia z kopytami! – powiedział, gryząc kiełbasę, znalezioną w lodówce.
- Proszę, nie krępuj się. – oznajmiła Anne. – Ale czy kiełbasa jest odpowiednia na śniadanie?
- Masz rację, możesz zrobić mi płatki. – uśmiechnął się tak, że nie mogła mu odmówić. Podała mleko i płatki kukurydziane, które już po chwili Jean Paul zajadał ze smakiem.
- Pamiętaj, żeby do mnie zadzwonić. – przestrzegła Anne swoją córkę, która pokiwała głową.
- Mamo, my jedziemy do lasu na obóz. Nie będę miała takiej możliwości.
- Co ja bez ciebie zrobię! Nie poradzę sobie z tą spółką bez żadnego wpsarcia.
- Hej, a ja to niby co? – spytał Jean Paul z wyrzutem, wycierając strużkę mleka, która wyciekła mu z ust.
- Racja. Dobrze, że chociaż on mi pozostał.
- Chociaż?! – oburzył się Francuz. – Jestem najlepszym kompanem, jakiego mogłaś sobie wymarzyć!
- Niech ci będzie.
- No tak, zapomniałem o twoim romansie z Peterem Boyle’m. – zakpił Jean, krztusząc się płatkami.
- Nie ma żadnego romansu, dobrze o tym wiesz.
Mężczyzna machnął ręką i ruszył do lodówki, bo płatki już znikły w zadziwiająco szybkim tempie.
- Żeby nie zapomnieć. – powiedziała Anne, kiedy jej przyjaciel wybierał sobie posiłek. – Dzwonił wuj Tom. Pytał, czy miałabyś ochotę spędzić u niego wakacje.
- Na farmie? – spytała Samantha, gryząc przygotowanego tosta. Anne skinęła głową.
- Nie mam innych planów, więc z chęcią go odwiedzę. – powiedziała z uśmiechem. – A teraz pójdę jeszcze raz sprawdzić, czy mam wszystko. Przez ciebie jestem niepewna.
- Idź, lepiej dmuchać na zimne.
- Właśnie, ta potrawka jest zimna! – oznajmił Jean Paul, wyciągając z lodówki półmisek.
- Możesz sobie podgrzać. Czuj się jak u siebie.
- A co niby robię? – spytał przemiły Francuz, po czym zajął się pichceniem i zostawił przyjaciółkę i wspólniczkę w spokoju.


Jean Paul po długich namowach zgodził się odstawić jedzenie i zawieść Sam na miejsce odjazdu szkolnego autobusu. Anne pożegnała się z córką i pomachała jej ręką, kiedy ta była już w samochodzie. Francuz odstawił Samanthę na miejsce i wrócił do domu Williamsów, by dokończyć śniadanie. Wszyscy byli już gotowi do odjazdu. Kierowca sprawdzał jeszcze coś w autobusie. Brakowało tylko profesora Whitmanna.
- Gdzie on się szwęda? – powiedziała Denise ze złością. – Wszyscy już od dawna czekamy, a on się spóźnia!
- Obecny, Denise. – usłyszała za sobą głos profesora, który rozmawiał z kierowcą autobusu i pozostawał niewidoczny dla uczniów. – Za co ty mnie tak nie lubisz?
- Ja… nic… ja…
Uśmiechnął się i odszedł nie musiała więc próbować się tłumaczyć.
- Cholera, pech jak nic! – zaklęta i zwróciła się do Emmy, u której ostatnio zauważyła poprawę humoru. – Coś ty ostatnio taka wesolutka? Oczy ci się świecą, no i… stanowczo za dużo czasu spędzasz z Glendą.
- Co w tym złego? – spytała dziewczyna. – Jesteśmy teraz koleżankami.
- Koleżankami? – Denise podejrzliwym wzrokiem przyglądała się koleżance. – Jak sobie chcesz… o w mordę, zaczynam gadać jak ten idiota. – powiedziała, pukając się otwartą dłonią w czoło.
- Jaki idiota? – zainteresował się Steven, który właśnie podszedł do dziewczyn.
- Nieważne. – syknęła, a on zaczął się jej bacznie przyglądać.
- Masz coś na czole. – stwierdził w końcu. – Jakieś literki i cyferki…
- O matko… - powiedziała Denise, spoglądając ze zmartwieniem na swoją dłoń, na której nadal było widać nikłe ślady po napisie flamastrem. – Jeszcze tego nie zmyłam. Pani profesor! – odezwała się do Dolores, która ze strachem w oczach przechadzała się między uczniami, wypatrując zaczajonego gdzieś Craiga Coopera. Na dźwięk głosu dziewczyny podskoczyła jak oparzona.
- Słucham? – spytała, zbliżając się, kiedy upewniła się, że na razie jest bezpieczna.
- Czy mogłabym… przebiec się na chwilę do szkoły? Muszę skorzystać z łazienki.
- Powinnam powiedzieć, że mogłaś pomyśleć o tym wcześniej, ale jako kobieta, rozumiem cię. Biegnij! Tylko się pospiesz. – powiedziała z uśmiechem Dolores i odeszła w stronę nauczycieli.
Tad nie mógł przestać chichotać na widok Sheffera w krótkich spodenkach i z ogromnym plecakiem na plecach.
- Zawsze garniaki, a dziś… - mówił, przerywając co chwilę, aby zaczerpnąć powietrza przez śmiech.
- Też się po nim tego nie spodziewałem. – powiedział Oliver, który właśnie podszedł do towarzystwa. – Masz wszystko? – zapytał Tada.
- Jestem przygotowany.
- A skarpetki?
- Na sobie.
- CO?!
- Dobra, żartowałem. – powiedział z uśmiechem Tad, a Oliver spojrzał jeszcze na Samanthę i odszedł do swoich kumpli.
Dziewczyna nieśmiało odprowadziła go wzrokiem. Patrzyła jeszcze przez jakiś czas, jak stoi w gronie kolegów z drużyny. Zawstydziła się, kiedy spojrzał na nią i puścił do niej oczko. Ale kiedy rumieniec zniknął z jej twarzy, pojawił się na niej nikły uśmiech.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:27:21 08-08-08    Temat postu:

Kocham to forum... Po raz kolejny powtórzyło mi wypowiedź. Dobrze, że żaden moderator tu nie zagląda

Ostatnio zmieniony przez monioula dnia 13:37:32 08-08-08, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:38:14 08-08-08    Temat postu:

Możemy pisać po imieniu, tak będzie krócej Dziękuję za odpowiedź, nie mogę doczekać się nowych odcinków. To już trzeci sezon? Idziemy jak burza!
Misha szyje? Nie powiedziałabym tego, chyba ona nie jest tata, jaką próbuje udawać
Cytat:
- Co ty robisz idioto? Na co ci to zdjęcie?
- Zrobiłaś taką głupią minę, że musiałem uchwycić ten moment.

Haha, świetna scenka Moja ulubiona parka, ale Sam i Oliver ich gonią, bo zaczyna się rozkręcać
Wreszcie obóz, ciekawe, co ich tam czeka Tad też jest udany
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:05:21 08-08-08    Temat postu:

O rany! Zbiorka pieniedzy rozbawila mnie tak, ze przerwalam na moment pisanie i ryczalam ze smiechu, bo tego sie nie da inaczej nazwac! Ten fragment:

monioula napisał:
Chłopak jej nie słuchał. Podszedł do staruszki, która właśnie ich mijała.
- Babciu, opróżniaj portfel, to na biedne dzieci! – powiedział dość agresywnie, zagradzając jej drogę. Kobiecina przestraszona niemal do zawału serca chciała się wycofać, ale wtedy Denise odepchnęła swojego „kolegę” i szepnęła do niej:
- Pani wybaczy, on jest lekko upośledzony.
- No właśnie zauważyłam. – odpowiedziała staruszka po cichu.
- Zechce pani wspomóc szczytny cel? Pieniądze ze zbiórki będą przeznaczone na wakacje dla chorych dzieci.
- Takich jak on? – spytała babcia, spoglądając na Kevina, który właśnie zaczepiał jakiegoś łysego mężczyznę.
- Niekoniecznie… Bardziej grzecznych dzieci. – odpowiedziała Denise i uśmiechem podziękowała za monetę, którą starsza pani wrzuciła do puszki.


jest po prostu genialny!

A i wyjazd na oboz...bedzie ciekawie, sadzac po tytule 3 sezonu, rowniez . Widze tez, ze Sam zaczyna sie podobac Oliver...

Nie, nie moge, musze jeszcze raz przeczytac ten fragment ze zbiorka, to bylo po prostu super!

Czy wszystko, co pisze, jest swietne...Czy ja wiem? Dla mnie wszystko jest raczej takie sobie, ale juz Bloody na mnie o to "nakrzyczala", ze tak mowie, wiec siedze cicho .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 60, 61, 62  Następny
Strona 20 z 62

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin