|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mary Rose Idol
Dołączył: 27 Lip 2007 Posty: 1287 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:13:47 09-08-08 Temat postu: |
|
|
To też było dobre:
Cytat: | - Masz coś na czole. – stwierdził w końcu. – Jakieś literki i cyferki…
- O matko… - powiedziała Denise, spoglądając ze zmartwieniem na swoją dłoń, na której nadal było widać nikłe ślady po napisie flamastrem. |
Hehe, chcąc czy niechcąc Denise nosi na sobie piętno Kevina Ciekawe, co z tego wyniknie |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:21:52 09-08-08 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że podobają wam się scenki z Denise i Kevinem. Trochę ich będzie w tej serii, w której sporo się wyjaśni. Nawiążą się też nowe przyjaźnie Dziękuję za komentarze ;*
ODCINEK 44
Denise z ulgą stwierdziła, że udało jej się domyć resztki imienia Kevina z dłoni i z czoła. Wróciła do grupy akurat w momencie, kiedy mieli wyjeżdżać. Uczniowie przepychali się, by zająć jak najlepsze miejsca, z dala od belfrów. Kiedy się uspokoili, Paul Whitmann, jako główny opiekun grupy, odchrząknął.
- Mogłem was wcześniej uprzedzić, jakie miejsca zajmiecie.
- To znaczy, że nie możemy siedzieć, jak chcemy? – spytała Claire, przerażonym wzrokiem spoglądając na Joyce, która w autokarze miała jej pomalować paznokcie.
- Zgadza się. Zadanie trwa, a więc usiądziecie w parach, jakie wylosowaliście.
Sienna uśmiechnęła się szeroko, a widząc przerażona minę Samarie, powiedziała dodając jej otuchy:
- To wcale nie znaczy, że cię nie lubię…
- Wiem, wiem… Chcesz wykorzystać ten czas na rozmowę z Danielem.
- Właśnie.
Dobiegł ich donośny głos profesora Whitmanna:
- Byłbym wdzięczny, gdybyście spokojnie wstali z miejsc i opuścili autokar, a następnie weszli ponownie i usiedli zgodnie z podziałem.
Rozległy się niezadowolone szmery, w końcu jednak uczniowie wykonali polecenie. Paul sięgnął do swojego plecaka i wyciągnął stamtąd kłębek grubego, lnianego sznurka.
- Po co to? – dopytywał się Steven.
- To jest właśnie szósty punkt na liście.
- „Spędzanie ze sobą czasu”? – zdziwiła się Emma.
Profesor uśmiechnął się dyskretnie.
- Dokładnie. Przed nami dość długa droga, więc będziecie mieli sporo czasu, żeby się lepiej poznać, tym bardziej, że będziecie związani ze sobą tym oto sznurkiem. – kłębek zalśnił w dłoni nauczyciela, wyciągniętej wysoko nad głową.
- Co?! – rozległy się protesty, w tym najgłośniejszy Claire.
- Tak, moi drodzy. Od tej pory będziecie skazani na siebie, nawet podczas załatwiania potrzeb fizjologicznych.
- Nie no, to już jest przegięcie! – oburzyła się Denise.
- Jeszcze słowo, a będziesz siedziała blisko mnie, żebym miał cię na oku. – Whitmann skarcił uczennicę. – Ostatnio strasznie mi podpadasz.
- Lepsze to, niż siedzenie z tym kretynem! – powiedziała, mając na myśli Kevina.
- Jeszcze jeden protest i on zmieni miejsce razem z tobą.
Denise uspokoiła się, w duchu przeklinając swojego pecha. Whitmann przeszedł się po autokarze, każdej parze podając kawałek sznurka. Claire widząc to, nie wytrzymała.
- Nie dam się związać tą nitką! – wrzasnęła, po czym wyjęła z torby kajdanki z puszkiem, które kupiły sobie razem z Emmą i zatrzasnęła je na nadgarstku swoim i pokraki.
Emma spojrzała na nią z przerażeniem.
- A masz kluczyki?! – krzyknęła.
- O tym nie pomyślałam! – Claire złapała się za głowę wolną ręką.
- Poczekaj, chyba gdzieś mam swoje. – stwierdziła Emma przeszukując swój plecak.
Nikt już się nie sprzeciwiał profesorowi. Wszyscy w ciszy wykonali polecenie. Autobus wyjechał ze szkolnego parkingu. Cała podróż upłynęła spokojnie, bez zbędnych incydentów. Szczególnie Denise starała się panować nad swoimi emocjami, by nie palnąć znów żadnego głupstwa. Tylko Oliver i Tad prowadzili żywą dyskusję i cisza co jakiś czas przerywana była chichotami to jednego, to drugiego chłopaka.
Wreszcie dotarli na miejsce. Spodziewali się czegoś innego, przeżyli więc szok, widząc niewielką polanę, otoczoną gęstym lasem.
- Tutaj nie zmieści się całe nasze pole namiotowe. – zauważył Steven.
- Bystry jesteś. – uśmiechnął się profesor Sheffer. – Tutaj namioty rozbijam ja, profesor Lanz i profesor Whitmann.
- A my? – zdziwiła się Samantha.
- Poszukacie sobie odpowiedniego miejsca w lesie. Oczywiście nie oddalając się od naszego obozowiska.
- Wszystko jest nie tak, jak być powinno. – powiedziała Claire, wyskakując z błota, w którym ugrzęzła. Szpilki nie były odpowiednimi butami na leśny obóz.
- Zaraz, zaraz… a jak będziemy nocować?
- Jesteście złączeni sznurkiem, więc nie macie wyboru. Nie bójcie się, namioty mają dwie przegrody, jakoś przemęczycie się jedną noc.
- Jedną noc? Bogu dzięki, że tylko tyle. – westchnęła Denise, rzucając pogardliwe spojrzenie na Kevina. Od dłuższego czasu miała potrzebę fizjologiczną, ale nie zamierzała informować o tym swojego partnera. Zaciskała zęby i starała się być twarda.
- A potem co? Zostaniemy odwiązani? – dopytywała się Joyce, odsuwając się jak najdalej od swojego informatyka.
- Według obietnicy, tak. – uśmiechnął się Whitmann. – Pani Lanz rozda wam mapki okolicy, żebyście w razie potrzeby mogli dotrzeć do naszego obozu. Co jakiś czas będziemy robili obchód, aby upewnić się, że przestrzegacie zasad i nie rozwiązujecie sznurka. Za każde takie przewinienie – dodatkowy dzień w złączeniu.
Ponowne protesty rozległy się wśród grupy, ale nauczyciel uciął je, podnosząc rękę w górę.
- Od tej pory nie chcę słyszeć marudzenia. Jesteśmy tu, by się dobrze razem bawić.
Grupa nie podzielała jego stanowiska w tej sprawie. Wycieczka nie zapowiadała się kolorowo…
ODCINEK 45
Emma i Claire nieporęcznie próbowały rozłożyć namiot. Czynność znacznie utrudniały im kajdanki, które nieprzemyślanie Claire zacisnęła na ich nadgarstkach.
- Musimy się rozkuć! Inaczej będziemy musiały spać pod gołym niebem! – krzyczała Claire ocierając pot z czoła.
- Nie ma mowy! Wtedy będziemy musiały się ze sobą męczyć dodatkowy dzień! – Emma szybko wybiła jej z głowy ten pomysł.
- Racja. Tylko, że ja nie wytrzymam z taką ofermą pięciu minut, a co dopiero całą noc!
Emma miała ochotę ją uderzyć. Poczuła nagle napływ sił, ale się opanowała. Nie mogła zaprzepaścić teraz planu, jaki wymyśliła z Glendą. Teraz musi być cierpliwa. Claire dostanie za swoje już niedługo. Postanowiła nie dać się sprowokować piękności. Zignorowała obelgę i zabrała się za rozkładanie namiotu.
Denise była zdenerwowana całą tą sytuacją. Nie widziała żadnych plusów wynikających z wycieczki, która miała na celu integrację tak różniących się od siebie światów. Niechętnie odezwała się do Kevina, na którego była skazana podczas tego zadania:
- Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o zrobieniu prezentu dla mnie.
Kevin wzruszył ramionami.
- Z tobą nawet nie można normalnie porozmawiać! Może tobie nie zależy, ale ja chcę dobrze wykonać zadanie, żeby Whitmann się znów nie czepiał! – Denise ostrożnie rozejrzała się po okolicy, czy nauczyciel przypadkiem nie nasłuchuje.
- Przestań wreszcie gadać! – nakazał chłopak i pociągnął ją za sobą.
- Nie przestanę, dopóki mi nie powiesz, czy masz już zrobiony ten prezent!
- Jeszcze nie. – odbąknął bez entuzjazmu.
- Jak to: „jeszcze nie”? Przez ciebie nie zaliczymy zadania! Już gorzej trafić nie mogłam! – Denise oburzyła się zachowaniem Kevina. Niedługo kończył się rok szkolny i zależało jej na dobrych stopniach. Z takim partnerem nie miała szans na dobrą ocenę z angielskiego. Uważała, że to wszystko jest winą Whitmanna. Nagle zachciało mu się integrować uczniów! I po co to? Przecież tak odmienne światy nigdy się nie polubią…
Chris z przerażeniem stwierdził, że Steven nie potrafi rozbić namiotu.
- Zostaw! – nakazał Cohen. – Tego tak się nie robi!
Steven zgrywał twardziela przed członkiem drużyny piłki nożnej. Próbował sam wszystko zrobić, ale nie bardzo mu to wychodziło. Pozostawił, więc tą czynność Chrisowi, który bez problemu sobie z nią poradził. Gdy skończył opadł ciężko na trawę pociągając za sobą ofermę. Steven nieśmiało odezwał się:
- Mogę o coś zapytać?
- Jeśli musisz… - odpowiedział Chris z nutą rezygnacji w głosie.
- Czy mógłbyś mnie uprzedzać, zanim wykonasz jakiś gwałtowny ruch, bo ten sznurek sprawia, że ciągniesz mnie za sobą. Byłbym wdzięczny, gdybyś informował mnie o wszystkim…Halo! Słuchasz mnie? – spytał Steven machając ręką przed oczami Chrisowi, który wyglądał jak zahipnotyzowany.
Właśnie zastanawiał się nad tym, co robi jego najlepszy przyjaciel z Tadem.
- Daj mi spokój! – nakazał i odwrócił się plecami do Stevena, który powiedział sam do siebie:
- Oni nigdy się nie zmienią…
Samantha i Misha zrobiły sobie krótką przerwę w rozbijaniu obozu. Usiadły na trawie i wpatrywały się w niebo, ale żadna z nich nie miała odwagi się odezwać. Sam co jakiś czas wspominała Olivera, który według mapki od pani Lanz rozłożył się gdzieś niedaleko. Czuła, że chłopak mógłby być jej przyjacielem. Tak samo było jednak z Mishą. Bardzo się na niej zawiodła i nie chciała tego powtórzyć. Złapała się za policzek, gdzie pocałował ją Oliver, dziękując za informację o adresie Tada i westchnęła cicho. Nagle gdzieś w lesie zamajaczyła sylwetka kapitana szkolnej drużyny.
- Co tak wzdychasz? – spytała Misha, nagle zdając sobie sprawę, w jakim kierunku patrzy Sam. – Chodzi ci o Olivera?
- Nie… ja…
- Ciekawe, czego od nas chce. Najwyraźniej idzie w naszym kierunku, ciągnąc za sobą tego…
- Tada. – dokończyła Sam, a oczy zalśniły jej, kiedy do ich obozu podeszli dwaj chłopacy.
- Cześć, dziewczyny! – odezwał się Oliver. – Pomóc wam?
- Nie trzeba. Dajemy radę, zrobiłyśmy sobie tylko małą przerwę.
- A my potrzebujemy pomocy. – odezwał się Tad.
- Rzeczywiście, nie przyszliśmy tu bezinteresownie. Tad nieumyślnie zalał wodą nasze mapki i nie wiemy, jak poruszać się po lesie. Wy macie dwie, więc może mogłybyście…
- Jasne. – powiedziała ochoczo Misha, wygrzebując z plecaka zwitek papieru i podając go chłopakom. – Ale zastanawia mnie, jak trafiliście do naszego obozu bez mapy.
- Jest najbliżej. Poza tym, to jedyne miejsce, które zdążyłem zapamiętać zanim Tad…
- Będziesz mi to wypominał do końca wycieczki? – spytał chłopak, dając koledze kuksańca w bok. – Przecież już mamy mapę.
- Racja. Dzięki dziewczyny. – powiedział Oliver na pożegnanie, po czym spojrzał na Mishę i przez dłuższą chwilę na Sam, która uśmiechnęła się nieśmiało i spuściła głowę.
Kiedy Tad i Oliver znikli w lesie, Misha spytała swoją towarzyszkę:
- Podoba ci się?
- Kto? – Sam otrząsnęła się z zamyślenia.
- Jak to kto? Oliver Faris!
- On… Co? Nie… - Samantha trochę się zaplątała.
- Przecież to widać… Uważaj na Claire. Poluje na niego, a jest zdolna do wszystkiego. Dąży do celu po trupach. – przestrzegła ją Misha i powróciła do czynności rozkładania namiotu.
- On wcale mi się nie podoba. – zaprotestowała Sam. – Jak możesz pytać mnie o takie rzeczy? Nie jesteśmy już przyjaciółkami. Właściwie… To nigdy nimi nie byłyśmy. Oszukałaś mnie. A co do Claire, to sama wybrałaś sobie takie towarzystwo.
Misha spuściła głowę. Sam miała rację. Nie miała prawa pytać o takie rzeczy, bo bardzo ją zraniła. Nie odezwała się już ani słowem.
Sam ostatni raz spojrzała w kierunku Olivera, ale widząc, że on również na nią spogląda z szerokim uśmiechem na twarzy, szybko odwróciła głowę. Nie chciała znów się rozczarować. Nie da ponieść się emocjom, tak jak wtedy. Na pewno nie! |
|
Powrót do góry |
|
|
Mary Rose Idol
Dołączył: 27 Lip 2007 Posty: 1287 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:11:13 09-08-08 Temat postu: |
|
|
Jak zawsze świetne odcinki! Paul Whitmann się spisał, zadanie ze sznurkami jest bombowe, to sposób, żeby spędzali ze sobą więcej czasu
Denise I Kevin jak zawsze się ze sobą droczą, to jest urocze
No a Sam i Misha... już myślałam, że się do siebie zbliżą, no ale... lepszy rydz niż nic |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:25:50 10-08-08 Temat postu: |
|
|
Profesor to ma pomysly...Ale jak mozna zlaczyc sie kajdankami zamiast sznurka (juz pomijam fakt z brakiem kluczykow), przeciez teraz nawet trudno im bedzie sie wysikac . Ale coz, od zawsze mowie, ze jak ktos zwraca uwage tylko na urode i wydaje mu sie, ze to wystarczy, to potem ma klopoty - wedlug mnie nalezy po rowno zajmowac sie cialem, jak i umyslem . Ale koniec moralizowania, odcinek swietny jak zwykle, ciesze sie, ze dajesz pod dwa odcinki. Aha, co do poprzednich, bo zapomnialam dopisac ;/ - mam wrazenie, ze Kevin udaje przed wszystkimi takiego...hm, wesolego, ale zrobilo mu sie przykro ostatnio, jak mu Denise dopiekla. |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:12:51 10-08-08 Temat postu: |
|
|
Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie Dziękuję Wam za komentarze, jesteście kochane Teraz ciąg dalszy obozu i trochę o Anne Williams
ODCINEK 46
Denise przewracała się z boku na bok. Nie mogła zasnąć, mając świadomość, że tuż obok leży Kevin. Do tego już od dobrych kilku godzin wstrzymywała swoje naturalne potrzeby. Wiedziała, że dłużej nie da rady. Ostrożnie uniosła się na posłaniu i wyszła z namiotu, uważając, żeby nie poruszyć sznurkiem i obudzić chłopaka. Przycupnęła za namiotem i już była gotowa, kiedy nagle coś pociągnęło ją z taką siłą, że znalazła się na ziemi.
- Co ty robisz idioto?! – wrzasnęła tak głośno, że po lesie rozeszło się echo. Podciągnęła spodnie i przystąpiła do dalszego ataku. – Chcesz mnie zabić?
- Uspokój się, bo cały obóz obudzisz. – uciszył ją. – Co ty wyprawiasz w środku nocy na zewnątrz?
- Jak to co? Sikam!
- Mogłaś mi nie mówić, teraz nie będę mógł zasnąć.
- A ja przez ciebie nie mogę się skupić, bo szarpnąłeś sznurkiem i…
- O, przepraszam! – powiedział Kevin, wystawiając głowę z namiotu. – Ale jeśli nie zauważyłaś, to jestem do ciebie przywiązany i każdy twój ruch odbija się na mnie.
- Idź spać, ja musze się wysikać, bo dłużej nie dam rady.
- Na kogo ja trafiłem… - powiedział Kevin, chowając się z powrotem i zakrywając uszy rękami, żeby nie słyszeć niepożądanych odgłosów.
W tym samym czasie Paul Whitmann ocknął się na swoim posłaniu. Najwyraźniej do jego uszu dobiegł jakiś krzyk. Nie miał pojęcia, że to jego krnąbrna uczennica, Denise. Zaniepokoił się, że coś mogło się stać. Wyszedł z namiotu i zauważył, że nie tylko jego obudził hałas. Profesor Dolores rozglądała się wokół, szukając miejsca, skąd mógł dobiec krzyk.
- Cześć. – powiedział szeptem Paul do ucha kobiety, która aż podskoczyła. Zaszedł ją od tyłu i zaskoczył.
- A, to ty.
- Sheffera nic nie obudzi, więc to muszę być ja.
- Tak… że też się nie obudził, kiedy rozległ się ten… hałas.
- Też to słyszałaś?
- Trudno było nie słyszeć. Chyba jakaś para nie może ze sobą wytrzymać.
- Myślisz, że to uczniowie?
- A ty myślisz, że ktoś inny? – przeraziła się na myśl, że mogą nie być sami w lesie. Na myśl przychodziły jej obejrzane ostatnio horrory, widziała już najczarniejszą wersję scenariusza.
- Masz rację, to musieli być uczniowie. Chyba rozpoznałem jakiś dziewczęcy głos, nie chcę zapeszyć, ale wydaje mi się, że to mogła być Denise. – Whitmann uśmiechnął się do kobiety, która odwzajemniła mu się tym samym.
- Dobranoc. – powiedziała, wracając do swojego namiotu.
- Dobranoc… - odpowiedział cicho.
Stał jeszcze chwilę, wsłuchując się w odgłosy lasu. Jednak żaden niepożądany hałas nie miał już miejsca.
Rano wszyscy uczniowie obudzili się szczęśliwi. Dziś wreszcie będą mogli odzyskać wolność! Nie będą musieli męczyć się ze swoimi partnerami, związani ze sobą sznurkiem. Tylko Oliver i Tad oraz Sienna i Daniel dogadywali się ze sobą. Reszta uczniów była przeciwna temu pomysłowi. Profesor Whitmann dał uczniom czas na ogarnięcie się, a potem nakazał zbiórkę na polanie. Wszyscy posłusznie stawili się w umówionym miejscu.
Nie obyło się oczywiście bez trudności. Claire i Emma dotarły spóźnione, bo królowa piękności potrzebowała sporo czasu po przebudzeniu, aby doprowadzić się do stanu używalności. Również Chris ze Stevenem nieco się spóźnili ze względu na kłótnie dotyczącą interpretacji mapy. Ostatecznie kluczyli między drzewami i w końcu dotarli do obozu nauczycieli.
Chris widząc swoją byłą dziewczynę, odwrócił głowę. Nadal ubolewał nad jej stratą, ale nie zamierzał do niej wracać, nawet gdyby go o to błagała. Bądź, co bądź była przeszłością. Z politowaniem spojrzał na Emmę, która niczym wierny piesek próbowała dotrzymać kroku swojej pani. Całe szczęście, że zaraz odzyskają wolność.
- Jak się spało? – spytał Whitmann z nutą sarkazmu w głosie.
- Wspaniale. – odezwała się Denise, masując obolały krzyż.
- Właśnie słyszałem, Denise. Domyślam się, że to ty krzyczałaś w nocy.
- Ja? Nie, skąd. – odpowiedziała niewinnie, a Kevin dźgnięty łokciem, potwierdził.
- W takim razie tę sprawę wyjaśniliśmy. – odezwał się Sheffer, który próbował sprawiać wrażenie zorientowanego w sytuacji. Dolores i Paul wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Oboje wiedzieli, jak smacznie tej nocy spał nauczyciel fizyki.
- Mam nadzieję, że zjedliście śniadanie, bo przed nami pracowity dzień. – odezwał się ponownie Whitmann, a szmery, które się rozległy wśród uczniów dały mu do zrozumienia, że nic takiego nie miało miejsca. Zarządził więc półgodzinną przerwę, co uczniowie przyjęli z nieukrywaną ulgą.
Denise ruszyła w stronę profesora, nie zwracając uwagi na przywiązanego do niej Kevina, który zamierzał udać się do namiotu, by coś zjeść.
- Zostaw mnie, wariatko! Jestem głodny! – wrzeszczał, ale ona nie miała litości.
- Przepraszam! – powiedziała, pukając Whitmanna w ramię. Kiedy mężczyzna się odwrócił, odetchnęła głęboko i najgrzeczniej jak umiała, zagadnęła. – Chyba możemy już zdjąć sznurki?
- Po śniadaniu. Ale nie na długo.
- Jak to nie na długo?! To znaczy… dlaczego? – poprawiła się szybko, a nauczyciel uśmiechnął się do niej.
- Sama zobaczysz. Ale najpierw zjedzcie coś z Kevinem, bo on wygląda na głodnego.
Marudziła coś pod nosem, ale posłuchała polecenia nauczyciela. Udając wielce obrażoną, powiedziała, że nie jest głodna, co nie było prawdą. Weszła do namiotu i podczas kiedy Kevin konsumował swoje kanapki na świeżym powietrzu, ona wyszukała batonik i ze smakiem pochłonęła w niewiarygodnie szybkim tempie. Chowając papierek do plecaka, zauważyła prezent, jaki wykonała dla swojego wymuszonego kolegi i uśmiechnęła się pod nosem.
ODCINEK 47
Anne po wyjeździe córki czuła nieopisaną pustkę. Starała się rzucić w wir pracy, ale większość formalności załatwił Peter razem ze swoimi prawnikami. Jedyną pociechą wydawały się być głupie dowcipy Jean Paula, który bywał teraz w jej domu znacznie częściej niż dotychczas.
- Co powiesz na maraton „Przyjaciół”. – powiedział z uśmiechem mężczyzna, siadając obok Anne z wielkim, wypchanym workiem na śmieci.
- Niech będzie. – odpowiedziała obojętnie Anne, która była fanką tego serialu, ale bez Samanthy oglądanie go nie było już tym samym. - Co masz w tym worku? – zaciekawiła się.
- Zrobiłem popcorn. – wyjaśnił, otwierając worek i pokazując prażoną kukurydzę.
- I ty chcesz to wszystko zjeść?
Skinął głową twierdząco.
- Trochę mi pomożesz.
- Ale dlaczego wsypałeś go do worka na śmieci?
- Nic większego nie znalazłem. Nie chciałem co chwilę latać do łazienki, wyciągając kolejne porcje z wanny, więc zdecydowałem się na worek. To jak? Mam włączyć płytę?
Skinęła głową twierdząco, ale była nieobecna. Obserwowała sufit, kiedy jej przyjaciel zaśmiewał się z przygód bohaterów serialu. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Otworzę. – zaoferowała się.
- Otwieraj. Ja nie zamierzałem się ruszać. – oświadczył, po czym zanurkował w worku z popcornem.
Wstała i powlokła się do drzwi. To z pewnością nie była jej córka, która przebywała na nieskończenie długim obozie, więc kto? Zdziwiła się, widząc Petera Boyle’a z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry. Chciałem cię o czymś poinformować.
- Proszę wejdź… - oznajmiła, zapraszając go gestem do środka. – Właśnie z Jean Paulem zrobiliśmy sobie mały maraton filmowy.
- Właśnie widzę. A co on ma w tym wielkim worku na śmieci?
- To jedno z jego dziwactw. – szepnęła kobieta do ucha swojemu wspólnikowi i przerwała Francuzowi oglądanie serialu, aby mógł się przywitać z gościem.
- Co cię tutaj sprowadza? – zapytał Jean Paul z pogardą, bo nie przepadał za tym męższyzną, a do tego był zły, że przerwano mu oglądanie i jedzenie.
- Przyniosłem wam zaproszenia na bankiet.
- Na bankiet? Jaki bankiet?
- Z okazji otwarcia winnicy.
- Przecież ona cały czas jest otwarta!
- Tak. Ale wchodzimy w nowy etap. Urządzam bankiet z okazji założenia naszej spółki.
- Nie podoba mi się to. – oświadczyła zdecydowanie Anne, a Jean Paul ją poparł.
- Mi też nie.
- Co w tym złego, że chcę zrobić… małą reklamę dla najbardziej liczących się w miasteczku ludzi.
- Jeszcze lepiej! Wiesz, co oznacza zaprosić elitę South Great Falls na jakieś przyjęcie?
- Na bankiet. – poprawił Peter Anne.
- Nie ważne. To same snoby i sknery, ale najwyraźniej ty się czujesz dobrze w takim towarzystwie. – prychnęła. – Kiedy zamierzasz urządzić ten BANKIET?
- Jeszcze w tym tygodniu.
- W tym tygodniu? Odpada!
- Dlaczego?
- Samantha wyjechała, a ja nie zamierzam urządzać żadnych przyjęć pod jej nieobecność.
- I tak nie mogłaby w nim uczestniczyć, bo zamierzam zaprosić tylko dorosłych.
- Dlaczego? Chyba ja też mam tu coś do powiedzenia.
- Owszem masz. Bo zamierzam urządzić ten bankiet u ciebie.
- Co?! – wrzasnęła na całe gardło Anne. Miarka się przebrała. Została poinformowana jako ostatnia o przyjęciu, które jest organizowane w jej domu. Wszystko bez jej wiedzy! – Nie zgadzam się.
- Nie masz wyjścia. Zaproszenia już rozesłane.
- Ale z ciebie dupek. Dlaczego nie możesz zrobić tego… bankietu u siebie?
- Winnica jest tutaj, a goście chętnie obejrzeliby ją.
Anne usiadła, załamując ręce.
- Ta współpraca to nie był dobry pomysł. Powinieneś mnie poinformować wcześniej o swoim absurdalnym przedsięwzięciu.
- Zobaczysz, że dzięki temu zyskasz nowych klientów. Wiele osób z miasteczka miałoby ochotę spróbować twoich wyrobów, ale zawsze były dla nich niedostępne. Skupiałaś się na winie dla…
- Wiem na czym się skupiałam, nie musisz mi przypominać! A myślisz, że dlaczego tak robiłam?! Bo tu żyją same snoby!
- No to jak? Chcesz jakieś dodatkowe zaproszenie dla męża na przykład?
- Nie denerwuj mnie jeszcze bardziej niż to do tej pory zrobiłeś! – krzyknęła Anne, popychając Petera Boyle’a w kierunku drzwi. – Skoro bankiet ma się odbyć u mnie, to oprócz faktu, że zajmiesz się cateringiem i obsługą oraz innymi bzdetami, na które nie mam czasu, to z pokorą przyjmiesz fakt, że przyprowadzę tylu gości, ile będę miała ochotę.
- Stoi. – powiedział z uśmiechem Peter po czym ze zdziwieniem odsunął się krok do tyłu, kiedy kobieta zatrzaskiwała mu drzwi przed nosem.
Kiedy już pozbyła się intruza, spojrzała na Jean Paula, który ponownie zabrał się za popcorn.
- Będziesz musiał mi pomóc. – oświadczyła zdecydowanie.
- Ja? – spytał z pełnymi ustami. – W czym?
- Sprowadzimy na ten bankiet kilka niepożądanych osób… Kilka, a może nawet trochę więcej. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mary Rose Idol
Dołączył: 27 Lip 2007 Posty: 1287 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:51:10 10-08-08 Temat postu: |
|
|
Cytat: | – Co ty wyprawiasz w środku nocy na zewnątrz?
- Jak to co? Sikam!
|
Ja też sikam! I to ze śmiechu! Parka Denise & Kevin jest zabójcza, dziewczynie chciało się siusiu, a on jej przeszkodził, biedna... Hehe Dobrze, że sznurek ma odpowiednią długość, bo jakby musiała sikać w namiocie...
Jean Paul jest świetny, popcorn w worku na śmieci? Peter Boyle zadarł z Anne i czuję, że będzie gorąco |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:16:26 10-08-08 Temat postu: |
|
|
O rany, ja nie moge, Denise & Kevin sa doskonali, Kevin najlepszy - mial pretensje do Denise, ze mu powiedziala, co bedzie robic (inna sprawa, ze sam wczesniej pytal , bo teraz nie bedzie mogl zasnac. Czyli co, sikajaca Denise to taki straszny koszmar? .
Troche mi go zal, bo mam wrazenie, ze Denise kombinuje nic milego dla Kevina, a ja go lubie - tzn. lubie oboje, ale to jemu sie dostanie.
Czy mi sie wydaje, czy Whitmann i Dolores sie lubia? .
Jean Paul narobil mi ochoty na kukurydze, ale wanna jeszcze mi sie przyda, a worki na smieci sie skonczyly . |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:10:03 10-08-08 Temat postu: |
|
|
Dla Kevina to niewątliwie koszmar. Może miał na myśli fakt, że robi siusiu, kiedy jest do niego przywiązana?
Denise kombinuje, a co wykombinuje dowiecie się pod koniec tego sezonu, który tak jak poprzednie ma 21 odcinków. Będzie gorąco, nie tylko Kevinowi się dostanie...
Dolores i Paul się lubią. A czy wyniknie z tego coś więcej? Zobaczymy. Nie zapominajmy o Craigu Cooperze...
Zawsze można znaleźć bardziej tradycyjny sposób do przechowywania popcornu, ja też zrezygnuję z wanny i worków na śmieci Poza tym, nie jestem takim łakomczuchem jak Jean Paul |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:09:46 10-08-08 Temat postu: |
|
|
monioula napisał: | Dla Kevina to niewątliwie koszmar. Może miał na myśli fakt, że robi siusiu, kiedy jest do niego przywiązana?
Denise kombinuje, a co wykombinuje dowiecie się pod koniec tego sezonu, który tak jak poprzednie ma 21 odcinków. Będzie gorąco, nie tylko Kevinowi się dostanie...
Dolores i Paul się lubią. A czy wyniknie z tego coś więcej? Zobaczymy. Nie zapominajmy o Craigu Cooperze...
Zawsze można znaleźć bardziej tradycyjny sposób do przechowywania popcornu, ja też zrezygnuję z wanny i worków na śmieci Poza tym, nie jestem takim łakomczuchem jak Jean Paul |
Mozliwe . Pod koniec sezonu sie dowiemy, co ma zamiar dac mu na prezent? Uch, to jeszcze troszke poczekamy . Mam nadzieje, ze bedzie kolejny sezon?
Pamietam Craiga, zreszta wspomnialas go w spoilerach.
Moze nie jestem lakomczuchem, ale popcorn lubie .
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 15:11:05 10-08-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:19:35 11-08-08 Temat postu: |
|
|
Kolejny sezon? Oczywiście, że będzie. Na razie opowiadanie wygląda tak:
Sezon 1
"Fałszywa przyjaźń"
Sezon 2:
"Wyzwania"
Sezon 3:
"Szkoła przetrwania"
Sezon 4:
"Weekend w Las Vegas"
Sezon 5:
"Farma w Teksasie"
ODCINEK 48
Już po śniadaniu cała grupa uczniów zebrała się na polanie, gdzie swój obóz mieli nauczyciele. Wszyscy z ulgą przywitali fakt, że Whitmann pozwolił im się od siebie uwolnić. Krzykom radości nie było końca, do czasu, kiedy pani Dolores Lanz wyciągnęła z plecaka długą wstążkę.
- Co to? – pytali chórem. – Znowu?
- Tym razem podzielimy was na dwie grupy i pobawimy się w podchody.
- W podchody? – spytała Claire.
- Tak, chyba wiesz, co to. – uśmiechnęła się nauczycielka, kontynuując. – Nauczycie się współpracować nie tylko w parach, ale też w większych grupach. Błąd jednej osoby będzie oznaczał porażkę dla wszystkich. Będziecie musieli pilnować siebie nawzajem i wykonywać wyznaczone przez nas zadania. Profesor Sheffer czeka już w strategicznych punktach. Będzie sędzią w tym konkursie, która z grup wykonana najwięcej zadań jako pierwsza, zachowując przy tym odpowiednie zasady, otrzyma nagrodę.
- Nagrodę? Na tym pustkowiu? Ciekawe jaką. – parsknęła Claire, masując obtarty nadgarstek.
- Będzie to noc spędzona w pobliskiej leśniczówce, z dostępem bieżącej ciepłej wody, posiłkami nie pochodzącymi z puszki i wygodnymi łóżkami. – rozległy się głosy zadowolenia, uczniowie zaczęli formować się w nieznaczne grupki, jakby oczekując, że sami będą mogli dobrać sobie drużynę.
- Przedstawię krótko zasady zabawy. – odezwał się donośnym głosem profesor Whitmann. – Będziecie związani tą wstążką. Nie można wam jej odwiązać, ani zerwać. Nie możecie się rozdzielać, chyba, że zadanie tego wymaga. Jesteście zobowiązani pomagać sobie nawzajem, wspierać słabszych i przykładać się do każdego zadania. Każda z dwóch grup otrzyma opiekuna, mnie lub panią Lanz. Będziemy nadzorować przebieg konkurencji i pomagać wam, na ile pozwolą nasze możliwości. Drużyny mają dwa kolory: czerwony i niebieski. Świadczy o tym kolor wstążki.
- Zaraz, zaraz… uważam, że członkowie drużyny piłkarskiej mają znacznie większe szanse niż my, mniej sprawni fizycznie uczniowie. Cała zabawa nie jest do końca sprawiedliwa. – powiedział Steven, który zawsze doszukiwał się dziury w całym.
- O to się nie martw. – uśmiechnął się Paul. – Zadbaliśmy o to, by szanse były rozłożone po równo.
- To znaczy, że znowu będę musiała znosić te ofiary losu? – spytała Claire, krzywiąc się i odskakując w bok przed atakującymi ją insektami.
- Zabawa ma na celu waszą integrację, tak jak i cały wyjazd. Teraz przeczytamy wam podział i proszę, żebyście podchodzili do nauczyciela, który was wyczyta. Profesor Lanz będzie opiekunką niebieskich, ja czerwonych. – Whitmann zarządził ciszę i skinął głową w stronę swojej koleżanki, która wyczytała pierwsze nazwisko.
- Oliver Faris! – chłopak przebiegł na jej stronę, uprzednio przybijając piątkę swoim kolegom, wśród których stał. Kiedy dotarł do nauczycielki, ta rozwinęła niebieską wstążkę i przywiązała ją do pasa chłopaka. Przyszła kolej na profesora od angielskiego.
- Chris Cohen! – powiedział głośno, a chłopak krzywiąc się na myśl, że znowu musi rozstać się z najlepszym kumplem, podszedł ze spuszczoną głową do nauczyciela i pozwolił mu się obwiązać czerwoną, grubą wstążką, którą raczej wypadałoby nazwać taśmą.
Do Dolores Lanz trafili też: Samantha, Claire, Daniel, Kevin, Samarie, Glenda, Emma, Isaac i inni. Wszyscy zostali przywiązani do siebie w taki sposób, by nie mieli skrępowanych ruchów i by w razie potrzeby byli w stanie udzielić słabszym pomocy. Oliver nieznacznie uśmiechnął się do Sam, która po raz kolejny zarumieniła się. Claire spojrzała na nią z pogardą. Dlaczego jej wybranek szczerzył się tak szeroko do tego szkaradztwa? Miała jednak szczęście być z nim w jednej drużynie i tym samym zdobyła przewagę nad Mishą, która razem z: Denise, Sienną, Michaelem, Tadem, Joyce, Eddie’m, Stevenem i kilkorgiem innych uczniów trafiła do Whitmanna, przy którego boku stał już Chris.
- Staraliśmy się, by podział był jak najbardziej sprawiedliwy. – powiedział nauczyciel do niezadowolonych uczniów.
- Dlatego jestem u Whitmanna. – szepnęła Denise sama do siebie, nie mając w pobliżu żadnej przyjaznej twarzy. Została „uwięziona” pomiędzy Chrisem i Sienną.
- Coś mówiłaś Denise? – spytał Paul Whitmann, spoglądając na uczennicą. – Zgłaszasz jakiś sprzeciw?
- Ależ nie! Właśnie mówiłam, jak bardzo się cieszę, że trafiłam do drużyny akurat z panem. – odpowiedziała, siląc się na uprzejmość. Sienna zachichotała.
- Ty to masz z nim na pieńku. – odezwała się przyjaźnie.
- Mi to mówisz? Cały czas muszę się kontrolować, żeby czegoś nie palnąć. Ale pociesza mnie fakt, że ten idiota Kevin znalazł się w przeciwnej drużynie.
Denise skrzywiła się na wspomnienie nie do końca układającej się współpracy i stwierdziła, że Chris Cohen patrzy na nią.
- No co? – spytała. – Chyba nie powiesz, że ty go lubisz?
- Nie powiem. – bąknął i odwrócił głowę, żeby lepiej słyszeć słowa opiekuna ich drużyny.
- Pierwszy rusza zespół Dolores. Nadkładają trochę drogi, aby ich trasa nie pokrywała się z naszą. Obie są na równym poziomie trudności, profesor Sheffer zadbał o to. Mam tutaj koperty z zadaniami do wykonania. Będziemy je otwierać po kolei, dochodząc do punktów strategicznych zadań. Wszystkie potrzebne przedmioty znajdują się w moim plecaku, tak więc o nic nie musicie się martwić.
- A o to, że muszę być przywiązana do tego… chłopaka? – spytała Joyce, mierząc wzrokiem Tada. – Dziwnie mu patrzy z oczu.
- Nie bój się, on ci nic nie zrobi. – oznajmił nauczyciel, po czym zerkając na zegarek, stwierdził, że najwyższy czas rozpocząć przygodę. Przygodę, która albo ich do siebie zbliży, albo oddali jeszcze bardziej.
ODCINEK 49
W tym czasie drużyna Dolores była już w gęstwinie leśnej i nie słyszała odgłosów z oddali. Również wyjaśniła swoim podopiecznym zasady, które obowiązywać będą podczas wykonywania trzech zadań. Do pierwszego punktu strategicznego dotarli pierwsi.
- No i co teraz? – spytała Claire, łapiąc się pod boki. – Dlaczego stoimy nad tym wielką doliną z błotem na dole? Zabłądziliśmy?
- Nie przesadzaj, wcale nie jest taka wielka. – oświadczyła Dolores z uśmiechem. – To niecałe dwa metry.
- I my mamy przejść na drugą stronę? – spytał Oliver, patrząc przed siebie na drewnianą kłodę, leżącą poziomo i tworzącą przejście nad błotnistą doliną.
- Zgadza się. Tam stoi profesor Sheffer i najwyraźniej do nas macha.
- Co dokładnie mamy zrobić? – spytała Sam z przerażeniem ogarniając okolicę. – Zsunąć się na dół?
- Jeśli tak, to na mnie nie liczcie. Wolę spać w namiocie niż być ubabraną tym śmierdzącym błotem. – oznajmiła Claire wyniośle, ale nikt nie przejął się jej słowami. Wszyscy z uwagą słuchali, jak profesor Lanz odczytuje treść pierwszego zadania.
- Czyli mamy po tej kłodzie dostać się do Sheffera, tak? – spytał Kevin niedbale.
- Do profesora Sheffera. – poprawiła go nauczycielka. – Zgadza się. To jest nasze zadanie.
- Jak sobie chcesz. – bąknął pod nosem swoim zwyczajem, ale nie słyszała, bo musiała poinstruować wszystkich o sposobie skutecznego przedostania się ponad doliną.
- Musicie pamiętać, że jeśli jedna osoba zacznie się chwiać i poleci na dół, to pociągnie za sobą resztę, bo jesteście przywiązani.
- Super. Tylko pani się nie zamoczy. – skrzywiła się Claire.
- Dlaczego od razu zakładacie, że nam się nie uda? – odezwał się Daniel. – Jeśli zsynchronizujemy ruchy, przejdziemy bez problemu.
- Łatwo ci mówić, kiedy stoimy na bezpiecznym gruncie. – odpowiedziała Samarie, przerażona perspektywą spadnięcia w dół.
- Wasz nowy kolega ma rację. – usłyszeli głos Dolores. – Wystarczy, że będziemy współpracować i uda nam się przejść na drugą stronę.
Według wskazówki nauczycielki ustawili się w rzędzie. Glenda z Emmą dyskutowały zażarcie na temat Claire. Zastanawiały się, jak wcielić w życie plan zemsty.
- Boisz się tego błota? – spytała Glenda szeptem.
- Nie. I tak już jestem umorusana. – odpowiedziała Emma po cichu.
- Mam pewien pomysł, jak zdenerwować naszą „królową”. – oznajmiła była cheerleaderka i uśmiechała się pod nosem, szeptają coś Emmie na ucho.
Początkowo posuwali się bez problemu, krok za krokiem, każdy po kolei. Dolores jako jedyna nie była przywiązana do reszty, przeszła więc powoli pierwsza i czekała na uczniów u boku profesora Szeffera. Oliver prowadził grupę i wszystko szło gładko, dopóki Emma zachęcona przez Glendę nie położyła Claire na ramieniu sporego robaka.
- Aaaa!!! – rozległ się głośny, rozdzierający krzyk. – Weźcie to ze mnie!
- Uspokój się, bo spadniemy. – powiedział Isaac, patrząc na popularną dziewczynę, która gorączkowo próbowała pozbyć się intruza. Było już jednak za późno. Zachwiała się i runęła dół, pociągając za sobą rozwrzeszczaną resztę drużyny.
Dolores złapała się za głowę. Podejrzewała, że posiadanie w drużynie takiej pustej lali nie przyniesie im dobrych rezultatów.
- Co to było? – spytał Paul, przewodzący drużynie czerwonych, którzy zbliżali się powoli do miejsca pierwszego zadania.
- Jakieś krzyki. Chyba coś się nie udało naszym przeciwnikom. – odpowiedział Chris, nasłuchując. – Może Claire złamała paznokieć.
- Dobrze, nie mamy czasu na insynuacje. Ruszajmy, to może być dla nas szansa.
Nie trzeba było dużo czasu, żeby drużyna czerwonych dotarła do niewielkiej doliny, gdzie ich koledzy próbowali otrząsnąć się z błota po upadku spowodowanym przez Claire.
- No co? – pytała kapitan cheerleaderek. – To nie moja wina! Ten robal chciał mnie pożreć!
- Aleś ty głupia! – powiedział Kevin, wyciągając z włosów resztki ohydnej mazi. – Przez ciebie już nas dogonili i wygrają całe zawody, a my nie będziemy mieli nawet gdzie się umyć.
- Na co czekacie?! – wrzasnęła Claire, którą zmobilizowała wiadomość o braku kąpieli. – Musimy stąd wyjść!
- W jaki sposób? Jeśli nie zauważyłaś, to mamy nad sobą dwa metry ziemi. – powiedziała Glenda z niesmakiem, a kiedy odwróciła się do Emmy, puściła jej oczko. Były brudne, ale dopięły swego. One sobie jakoś poradzą, ale Claire bez prysznica nie przeżyje.
- To niecałe dwa metry. – stwierdził Daniel, próbując odkręcić taśmę, która zaplątała się tak, że znalazł się na wyciągnięcie ręki od Samanthy. – Ja pomogę wejść Oliverowi, on wciągnie mnie, wspólnie wciągniemy Samanthę wspieraną od dołu przez…
- Samarie. – pospieszyła z wyjaśnieniem dziewczyna, widząc, że nowy uczeń jeszcze gubi się w imionach.
- Właśnie, dzięki. I tak dalej według tego, jak jesteśmy połączeni taśmą.
- To może się udać. – powiedział Oliver. – Tylko musimy współpracować. Claire, czy możesz sprawdzić, czy nie masz na sobie żadnego robaka? Nie mam ochoty spadać drugi raz.
W czasie kiedy naburmuszona Claire sprawdzała, czy aby nie zaatakuje jej żaden insekt, drużyna Paula Whitmanna bez problemu przedostała się na drugą stronę, stawiając powoli kroki i synchronizując swoje ruchy.
Joyce z radości, że nie musi dzielić losu przyjaciółki, przytuliła Tada. Zrobiła to bez zastanowienia, stał najbliżej niej. Szybko odskoczyła, zdając sobie sprawy, na co sobie pozwoliła i skrzywiła się.
- Nawet o tym nie myśl! – powiedziała ze złością odwracając się i odrzucając włosy do tyłu.
Wcale nie myślał, bo jego głowę zaprzątała inna dziewczyna, która właśnie wspierana przez Kevina i dwie dziewczyny przywiązane przed nim, wchodziła na górę.
Łącząc siły, drużynie Dolores udało się stanąć w niezmienionym (nie licząc wyglądu zewnętrznego) składzie. Nauczycielka aż klasnęła w dłonie, kiedy za drugim razem udało im się przejść przez kłodę bez większych problemów.
- Widzicie?! A jednak można! – powiedziała z uśmiechem, przytulając Olivera i nie przejmując się, że brudzi się błotem. – Jeszcze możemy zwyciężyć! Nie wszystko stracone!
Z bladymi uśmiechami kiwali głową, zadowoleni z siebie i zmęczeni. Nie przypuszczali nawet, jakie zadania jeszcze ich czekają… |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:20:35 11-08-08 Temat postu: |
|
|
Kolejny sezon? Oczywiście, że będzie. Na razie opowiadanie wygląda tak:
Sezon 1
"Fałszywa przyjaźń"
Sezon 2:
"Wyzwania"
Sezon 3:
"Szkoła przetrwania"
Sezon 4:
"Weekend w Las Vegas"
Sezon 5:
"Farma w Teksasie"
ODCINEK 48
Już po śniadaniu cała grupa uczniów zebrała się na polanie, gdzie swój obóz mieli nauczyciele. Wszyscy z ulgą przywitali fakt, że Whitmann pozwolił im się od siebie uwolnić. Krzykom radości nie było końca, do czasu, kiedy pani Dolores Lanz wyciągnęła z plecaka długą wstążkę.
- Co to? – pytali chórem. – Znowu?
- Tym razem podzielimy was na dwie grupy i pobawimy się w podchody.
- W podchody? – spytała Claire.
- Tak, chyba wiesz, co to. – uśmiechnęła się nauczycielka, kontynuując. – Nauczycie się współpracować nie tylko w parach, ale też w większych grupach. Błąd jednej osoby będzie oznaczał porażkę dla wszystkich. Będziecie musieli pilnować siebie nawzajem i wykonywać wyznaczone przez nas zadania. Profesor Sheffer czeka już w strategicznych punktach. Będzie sędzią w tym konkursie, która z grup wykonana najwięcej zadań jako pierwsza, zachowując przy tym odpowiednie zasady, otrzyma nagrodę.
- Nagrodę? Na tym pustkowiu? Ciekawe jaką. – parsknęła Claire, masując obtarty nadgarstek.
- Będzie to noc spędzona w pobliskiej leśniczówce, z dostępem bieżącej ciepłej wody, posiłkami nie pochodzącymi z puszki i wygodnymi łóżkami. – rozległy się głosy zadowolenia, uczniowie zaczęli formować się w nieznaczne grupki, jakby oczekując, że sami będą mogli dobrać sobie drużynę.
- Przedstawię krótko zasady zabawy. – odezwał się donośnym głosem profesor Whitmann. – Będziecie związani tą wstążką. Nie można wam jej odwiązać, ani zerwać. Nie możecie się rozdzielać, chyba, że zadanie tego wymaga. Jesteście zobowiązani pomagać sobie nawzajem, wspierać słabszych i przykładać się do każdego zadania. Każda z dwóch grup otrzyma opiekuna, mnie lub panią Lanz. Będziemy nadzorować przebieg konkurencji i pomagać wam, na ile pozwolą nasze możliwości. Drużyny mają dwa kolory: czerwony i niebieski. Świadczy o tym kolor wstążki.
- Zaraz, zaraz… uważam, że członkowie drużyny piłkarskiej mają znacznie większe szanse niż my, mniej sprawni fizycznie uczniowie. Cała zabawa nie jest do końca sprawiedliwa. – powiedział Steven, który zawsze doszukiwał się dziury w całym.
- O to się nie martw. – uśmiechnął się Paul. – Zadbaliśmy o to, by szanse były rozłożone po równo.
- To znaczy, że znowu będę musiała znosić te ofiary losu? – spytała Claire, krzywiąc się i odskakując w bok przed atakującymi ją insektami.
- Zabawa ma na celu waszą integrację, tak jak i cały wyjazd. Teraz przeczytamy wam podział i proszę, żebyście podchodzili do nauczyciela, który was wyczyta. Profesor Lanz będzie opiekunką niebieskich, ja czerwonych. – Whitmann zarządził ciszę i skinął głową w stronę swojej koleżanki, która wyczytała pierwsze nazwisko.
- Oliver Faris! – chłopak przebiegł na jej stronę, uprzednio przybijając piątkę swoim kolegom, wśród których stał. Kiedy dotarł do nauczycielki, ta rozwinęła niebieską wstążkę i przywiązała ją do pasa chłopaka. Przyszła kolej na profesora od angielskiego.
- Chris Cohen! – powiedział głośno, a chłopak krzywiąc się na myśl, że znowu musi rozstać się z najlepszym kumplem, podszedł ze spuszczoną głową do nauczyciela i pozwolił mu się obwiązać czerwoną, grubą wstążką, którą raczej wypadałoby nazwać taśmą.
Do Dolores Lanz trafili też: Samantha, Claire, Daniel, Kevin, Samarie, Glenda, Emma, Isaac i inni. Wszyscy zostali przywiązani do siebie w taki sposób, by nie mieli skrępowanych ruchów i by w razie potrzeby byli w stanie udzielić słabszym pomocy. Oliver nieznacznie uśmiechnął się do Sam, która po raz kolejny zarumieniła się. Claire spojrzała na nią z pogardą. Dlaczego jej wybranek szczerzył się tak szeroko do tego szkaradztwa? Miała jednak szczęście być z nim w jednej drużynie i tym samym zdobyła przewagę nad Mishą, która razem z: Denise, Sienną, Michaelem, Tadem, Joyce, Eddie’m, Stevenem i kilkorgiem innych uczniów trafiła do Whitmanna, przy którego boku stał już Chris.
- Staraliśmy się, by podział był jak najbardziej sprawiedliwy. – powiedział nauczyciel do niezadowolonych uczniów.
- Dlatego jestem u Whitmanna. – szepnęła Denise sama do siebie, nie mając w pobliżu żadnej przyjaznej twarzy. Została „uwięziona” pomiędzy Chrisem i Sienną.
- Coś mówiłaś Denise? – spytał Paul Whitmann, spoglądając na uczennicą. – Zgłaszasz jakiś sprzeciw?
- Ależ nie! Właśnie mówiłam, jak bardzo się cieszę, że trafiłam do drużyny akurat z panem. – odpowiedziała, siląc się na uprzejmość. Sienna zachichotała.
- Ty to masz z nim na pieńku. – odezwała się przyjaźnie.
- Mi to mówisz? Cały czas muszę się kontrolować, żeby czegoś nie palnąć. Ale pociesza mnie fakt, że ten idiota Kevin znalazł się w przeciwnej drużynie.
Denise skrzywiła się na wspomnienie nie do końca układającej się współpracy i stwierdziła, że Chris Cohen patrzy na nią.
- No co? – spytała. – Chyba nie powiesz, że ty go lubisz?
- Nie powiem. – bąknął i odwrócił głowę, żeby lepiej słyszeć słowa opiekuna ich drużyny.
- Pierwszy rusza zespół Dolores. Nadkładają trochę drogi, aby ich trasa nie pokrywała się z naszą. Obie są na równym poziomie trudności, profesor Sheffer zadbał o to. Mam tutaj koperty z zadaniami do wykonania. Będziemy je otwierać po kolei, dochodząc do punktów strategicznych zadań. Wszystkie potrzebne przedmioty znajdują się w moim plecaku, tak więc o nic nie musicie się martwić.
- A o to, że muszę być przywiązana do tego… chłopaka? – spytała Joyce, mierząc wzrokiem Tada. – Dziwnie mu patrzy z oczu.
- Nie bój się, on ci nic nie zrobi. – oznajmił nauczyciel, po czym zerkając na zegarek, stwierdził, że najwyższy czas rozpocząć przygodę. Przygodę, która albo ich do siebie zbliży, albo oddali jeszcze bardziej.
ODCINEK 49
W tym czasie drużyna Dolores była już w gęstwinie leśnej i nie słyszała odgłosów z oddali. Również wyjaśniła swoim podopiecznym zasady, które obowiązywać będą podczas wykonywania trzech zadań. Do pierwszego punktu strategicznego dotarli pierwsi.
- No i co teraz? – spytała Claire, łapiąc się pod boki. – Dlaczego stoimy nad tym wielką doliną z błotem na dole? Zabłądziliśmy?
- Nie przesadzaj, wcale nie jest taka wielka. – oświadczyła Dolores z uśmiechem. – To niecałe dwa metry.
- I my mamy przejść na drugą stronę? – spytał Oliver, patrząc przed siebie na drewnianą kłodę, leżącą poziomo i tworzącą przejście nad błotnistą doliną.
- Zgadza się. Tam stoi profesor Sheffer i najwyraźniej do nas macha.
- Co dokładnie mamy zrobić? – spytała Sam z przerażeniem ogarniając okolicę. – Zsunąć się na dół?
- Jeśli tak, to na mnie nie liczcie. Wolę spać w namiocie niż być ubabraną tym śmierdzącym błotem. – oznajmiła Claire wyniośle, ale nikt nie przejął się jej słowami. Wszyscy z uwagą słuchali, jak profesor Lanz odczytuje treść pierwszego zadania.
- Czyli mamy po tej kłodzie dostać się do Sheffera, tak? – spytał Kevin niedbale.
- Do profesora Sheffera. – poprawiła go nauczycielka. – Zgadza się. To jest nasze zadanie.
- Jak sobie chcesz. – bąknął pod nosem swoim zwyczajem, ale nie słyszała, bo musiała poinstruować wszystkich o sposobie skutecznego przedostania się ponad doliną.
- Musicie pamiętać, że jeśli jedna osoba zacznie się chwiać i poleci na dół, to pociągnie za sobą resztę, bo jesteście przywiązani.
- Super. Tylko pani się nie zamoczy. – skrzywiła się Claire.
- Dlaczego od razu zakładacie, że nam się nie uda? – odezwał się Daniel. – Jeśli zsynchronizujemy ruchy, przejdziemy bez problemu.
- Łatwo ci mówić, kiedy stoimy na bezpiecznym gruncie. – odpowiedziała Samarie, przerażona perspektywą spadnięcia w dół.
- Wasz nowy kolega ma rację. – usłyszeli głos Dolores. – Wystarczy, że będziemy współpracować i uda nam się przejść na drugą stronę.
Według wskazówki nauczycielki ustawili się w rzędzie. Glenda z Emmą dyskutowały zażarcie na temat Claire. Zastanawiały się, jak wcielić w życie plan zemsty.
- Boisz się tego błota? – spytała Glenda szeptem.
- Nie. I tak już jestem umorusana. – odpowiedziała Emma po cichu.
- Mam pewien pomysł, jak zdenerwować naszą „królową”. – oznajmiła była cheerleaderka i uśmiechała się pod nosem, szeptają coś Emmie na ucho.
Początkowo posuwali się bez problemu, krok za krokiem, każdy po kolei. Dolores jako jedyna nie była przywiązana do reszty, przeszła więc powoli pierwsza i czekała na uczniów u boku profesora Szeffera. Oliver prowadził grupę i wszystko szło gładko, dopóki Emma zachęcona przez Glendę nie położyła Claire na ramieniu sporego robaka.
- Aaaa!!! – rozległ się głośny, rozdzierający krzyk. – Weźcie to ze mnie!
- Uspokój się, bo spadniemy. – powiedział Isaac, patrząc na popularną dziewczynę, która gorączkowo próbowała pozbyć się intruza. Było już jednak za późno. Zachwiała się i runęła dół, pociągając za sobą rozwrzeszczaną resztę drużyny.
Dolores złapała się za głowę. Podejrzewała, że posiadanie w drużynie takiej pustej lali nie przyniesie im dobrych rezultatów.
- Co to było? – spytał Paul, przewodzący drużynie czerwonych, którzy zbliżali się powoli do miejsca pierwszego zadania.
- Jakieś krzyki. Chyba coś się nie udało naszym przeciwnikom. – odpowiedział Chris, nasłuchując. – Może Claire złamała paznokieć.
- Dobrze, nie mamy czasu na insynuacje. Ruszajmy, to może być dla nas szansa.
Nie trzeba było dużo czasu, żeby drużyna czerwonych dotarła do niewielkiej doliny, gdzie ich koledzy próbowali otrząsnąć się z błota po upadku spowodowanym przez Claire.
- No co? – pytała kapitan cheerleaderek. – To nie moja wina! Ten robal chciał mnie pożreć!
- Aleś ty głupia! – powiedział Kevin, wyciągając z włosów resztki ohydnej mazi. – Przez ciebie już nas dogonili i wygrają całe zawody, a my nie będziemy mieli nawet gdzie się umyć.
- Na co czekacie?! – wrzasnęła Claire, którą zmobilizowała wiadomość o braku kąpieli. – Musimy stąd wyjść!
- W jaki sposób? Jeśli nie zauważyłaś, to mamy nad sobą dwa metry ziemi. – powiedziała Glenda z niesmakiem, a kiedy odwróciła się do Emmy, puściła jej oczko. Były brudne, ale dopięły swego. One sobie jakoś poradzą, ale Claire bez prysznica nie przeżyje.
- To niecałe dwa metry. – stwierdził Daniel, próbując odkręcić taśmę, która zaplątała się tak, że znalazł się na wyciągnięcie ręki od Samanthy. – Ja pomogę wejść Oliverowi, on wciągnie mnie, wspólnie wciągniemy Samanthę wspieraną od dołu przez…
- Samarie. – pospieszyła z wyjaśnieniem dziewczyna, widząc, że nowy uczeń jeszcze gubi się w imionach.
- Właśnie, dzięki. I tak dalej według tego, jak jesteśmy połączeni taśmą.
- To może się udać. – powiedział Oliver. – Tylko musimy współpracować. Claire, czy możesz sprawdzić, czy nie masz na sobie żadnego robaka? Nie mam ochoty spadać drugi raz.
W czasie kiedy naburmuszona Claire sprawdzała, czy aby nie zaatakuje jej żaden insekt, drużyna Paula Whitmanna bez problemu przedostała się na drugą stronę, stawiając powoli kroki i synchronizując swoje ruchy.
Joyce z radości, że nie musi dzielić losu przyjaciółki, przytuliła Tada. Zrobiła to bez zastanowienia, stał najbliżej niej. Szybko odskoczyła, zdając sobie sprawy, na co sobie pozwoliła i skrzywiła się.
- Nawet o tym nie myśl! – powiedziała ze złością odwracając się i odrzucając włosy do tyłu.
Wcale nie myślał, bo jego głowę zaprzątała inna dziewczyna, która właśnie wspierana przez Kevina i dwie dziewczyny przywiązane przed nim, wchodziła na górę.
Łącząc siły, drużynie Dolores udało się stanąć w niezmienionym (nie licząc wyglądu zewnętrznego) składzie. Nauczycielka aż klasnęła w dłonie, kiedy za drugim razem udało im się przejść przez kłodę bez większych problemów.
- Widzicie?! A jednak można! – powiedziała z uśmiechem, przytulając Olivera i nie przejmując się, że brudzi się błotem. – Jeszcze możemy zwyciężyć! Nie wszystko stracone!
Z bladymi uśmiechami kiwali głową, zadowoleni z siebie i zmęczeni. Nie przypuszczali nawet, jakie zadania jeszcze ich czekają… |
|
Powrót do góry |
|
|
Mary Rose Idol
Dołączył: 27 Lip 2007 Posty: 1287 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:46:15 11-08-08 Temat postu: |
|
|
Nie mogę się doczekać punktu kulminacyjnego w tej serii. No i obietnica Las Vegas... ah!
Daniel jest bardzo zaradny Ubawiłam się przy tym upadku
Szkoda, że Kevin i Denise nie dostali się do jednej drużyny, byłoby zabawnie, ale sama dziewczyna też potrafi zrobić szoł, znowu palnęła przy Whitmannie Ciekawe, kto wygra |
|
Powrót do góry |
|
|
Mary Rose Idol
Dołączył: 27 Lip 2007 Posty: 1287 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:48:55 11-08-08 Temat postu: |
|
|
Nie mogę się doczekać punktu kulminacyjnego w tej serii. No i obietnica Las Vegas... ah!
Daniel jest bardzo zaradny Ubawiłam się przy tym upadku
Szkoda, że Kevin i Denise nie dostali się do jednej drużyny, byłoby zabawnie, ale sama dziewczyna też potrafi zrobić szoł, znowu palnęła przy Whitmannie Ciekawe, kto wygra |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:57:47 13-08-08 Temat postu: |
|
|
A mojego komentarza nie ma...Pisalam, ze nie wiem, jakbym sie zachowala przy robaku, ale pewno nie sadzilabym, ze chce mnie zjesc i raczej nie zawalilabym staran calej druzyny z tego powodu - innymi slowy, Claire nie lubie. Ale scenka swietna, jak zwykle odcinki cudowne, dobrze, ze dajesz po dwa. Az sie boje, co jeszcze dla nich wymyslisz . |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:58:46 13-08-08 Temat postu: |
|
|
A mojego komentarza nie ma...Pisalam, ze nie wiem, jakbym sie zachowala przy robaku, ale pewno nie sadzilabym, ze chce mnie zjesc i raczej nie zawalilabym staran calej druzyny z tego powodu - innymi slowy, Claire nie lubie. Ale scenka swietna, jak zwykle odcinki cudowne, dobrze, ze dajesz po dwa. Az sie boje, co jeszcze dla nich wymyslisz . |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|