|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Czy Nadir i Miguel będą razem? |
Tak |
|
75% |
[ 3 ] |
Nie |
|
25% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 4 |
|
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:26:38 04-09-10 Temat postu: |
|
|
No i sprawa Marie się wyjaśniła - (nie)zwykła empatia, ot co.
Nie zazdroszczę Nadir bólu głowy - z jednej strony śmiertelniczka, która w każdej chwili może odkryć kim jest, a z drugiej strony wysłannik Samaela, o którym póki co jeszcze nic nie wie...
Skoro Nadir nie może być człowiekiem, to może by tak Miguel przeszedł na "ciemną stronę mocy"? Nie mam pomysłu w jaki sposób to by się miało odbyć, ale przecież oni muszą być razem...
Pozdrawiam, Aga |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:20:32 05-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 12- Wyrok
Nathaniel uznał, iż zebrał wystarczające dowody przeciwko Nadir. Udał się więc czym prędzej do Podziemi, by zdać raport Samaelowi.
- A więc, jakie informacje mi przynosisz?- spytał Samael, widząc swojego poddanego.
- Nadir jest na powierzchni... I jest tam ze śmiertelnikiem...- zaczął Nathaniel.- Ale to nie koniec rewelacji. Nasza demonica najwidoczniej chce się tam zadomowić na stałe. Znalazła pracę w jakimś barze, mieszka ze śmiertelnikiem, do którego wyraźnie coś czuje, no i zaczyna odczuwać ludzkie emocje i uczucia: wzrusza się, płacze...- zakończył.
- Co? Przecież to objawy zamiany w śmiertelnika!- krzyknął Samael.- Na końcu straci swoje zdolności, nieśmiertelność i...- urwał.- Nie! Musimy ją stamtąd zabrać!-
- Oczywiście, panie.- skłonił się mu Nathaniel.- Mam nawet plan. Trudno będzie namówić Nadir do powrotu, więc ją do tego zmuszę.- odrzekł.
- Jak?- spytał Samael.
- Bardzo prosto, grając na jej uczuciach. Po prostu zacznę ścigać tego jej śmiertelnika. Potem się z nią spotkam i zaproponuję, że dam facetowi spokój, jeżeli wróci do Podziemi.- odpowiedział mu Nathaniel, zachwycony swoim pomysłem.
- Tak... Ale dodasz jej jeszcze jeden warunek. Ma potem przyjść do mnie i mi ulec.- zaznaczył Samael.
- Oczywiście, panie.- skłonił się Nathaniel.
- No to działaj. Możesz odejść.- odprawił go Samael.
Lilith minęła się z Nathanielem w drzwiach, wyczytując mu z myśli całą rozmowę. Weszła do salonu, w którym siedział Samael, tak zadowolony jak nigdy, a tego Lilith nie mogła znieść.
- Niezły plan masz z Nathanielem.- odezwała się do niego.
- Naprawdę musisz czytać w myślach moich poddanych?- zirytował się Samael.
- Tak.- odrzekła ona, posyłając mu chmurne spojrzenie.- I myślisz, że Ci się to uda?- dodała po chwili.
- Po pierwsze, moja droga, złość piękności szkodzi.- zaczął.- A po drugie... Tak, uważam że mi się uda. Ba, jestem na sto procent pewien.- odrzekł, uśmiechając się szeroko.
- Uważaj, żebyś się czasem nie przeliczył...- podsumowała Lilith i udała się do sypialni. Samael powiódł za nią wzrokiem, obserwując jej pełne gracji ruchy bioder i reszty ciała.
- Ech, co za kobieta.- westchnął, oparłwszy się wygodnie o oparcie fotela.
Miguel obudził się z potwornym bólem głowy. Nadir natychmiast dała mu aspirynę, a potem jakoś dotarł do pracy. Część jego kolegów z kancelarii, również zaproszonych na wesele, nie wyglądało zbyt dobrze.
Nadir udała się do pracy i wykonując swoje codzienne obowiązki odprężyła się nieco. Tego dnia miała być wypłata, co tym bardziej wprawiało ją w dobry nastrój. Dodatkowo zarobiła z napiwków aż 400 dolarów! Około godziny 17 udała się do domu.
Miguel wracał właśnie autem z kancelarii, kiedy na środku jezdni zobaczył jakiegoś człowieka. Natychmiast zaczął gwałtownie hamować, ale stracił panowanie nad autem. Zjechał gwałtownie na pobocze.
Nadir usłyszała na ulicy zgiełk. Jakiś samochód zjechał z drogi i za chwilę miał przekoziołkować. Co gorsza, rozpoznała że to auto Miguela. Stając się niewidzialną, natychmiast zjawiła się przy samochodzie i zatrzymała go gołymi rękami, używając całej swojej siły. Auto stanęło, a jego właściciel był bezpieczny. Po chwili rozległ się dźwięk karetki, którą wezwał któryś z gapiów. Nadir oddaliła się nieco, by potem stać się znowu widoczną i udawać, że dopiero co zauważyła wypadek. Podbiegła do oszołomionego Miguela, który właśnie wysiadł z auta. Lekarze z karetki nalegali, by chociaż zbadać go na miejscu, więc im uległ i udał się na chwilę do karetki. Nadir stała niedaleko niej. Ludzie rozeszli się, ulica jakby opustoszała. I wtedy stanął przed nią wysoki, barczysty mężczyzna o czarnych, półdługich włosach i równie ciemnych oczach.
- Nadir... Jestem Nathaniel, Upadły Anioł, przywódca oddziału Czarnych Róż. Przysyła mnie Samael. Pora wracać do domu.- odezwał się, posyłając jej szeroki uśmiech.
- Nie mam zamiaru wracać.- mruknęła Nadir.
Nathaniel w sekundę znalazł się przy niej i zacisnął jej rękę na gardle.
- Musisz wrócić. Myślisz, że kto spowodował ten wypadek Miguela? Jeśli nie chcesz go stracić, wrócisz...- szepnął.
- Hej, zostaw ją!- rozległ się nagle krzyk nadchodzącego Miguela.
Nadthaniel wpadł na wspaniały pomysł, by ułatwić Nadir powrót. Odwrócił się w stronę chłopaka, rozwinął swoje ogromne, czarne skrzydła i wzniósł się nad ziemię.
- Ona musi wrócić tam, gdzie jej miejsce. Do Podziemi, krainy demonów.- dodał na koniec i po chwili już go nie było.
Nadir przeklęła pod nosem. Miguel spojrzał na nią pytająco.
- O czym on gadał? I kto, albo co to było?- spytał, kiedy ona uparcie milczała.- Tylko mów prawdę.- zaznaczył.
Nie miała wyboru. Wiedziała, że ten dzień kiedyś nadejdzie.
- Po prostu... Ja... Ja jestem demonem.- wykrztusiła w końcu.
- Co? To jakaś paranoja. Przecież coś takiego nie istnieje.- oburzył się Miguel.
- Chciałeś prawdy, to Ci ją mówię. Jestem demonem, w dodatku sukkubem. Żeby funkcjonować, muszę żywić się energią śmiertelników. To osłabienie, które czułeś po pocałunku lub bliższym kontakcie ze mną, to była moja wina.- wyznała, choć głos miała drżący jak nigdy.
- Wysysałaś ze mnie energię? Boże... To jest niemożliwe, powiedz że to nieprawda...- błagał ją, nie mogąc tego wszystkiego pojąć.- To znaczy, że ten facet też był demonem?- spytał po chwili milczenia.
- Wyższą jego formą, a konkretnie Upadłym Aniołem. Jest o wiele potężniejszy i starszy ode mnie. Przysłał go Samael, jeden z władców Podziemia, by zmusić mnie do powrotu... Nazywa się Nathaniel, i to on spowodował Twój wypadek.- wyjaśniła mu Nadir.
- Nie możesz tam wrócić... Kocham Cię i chcę być z Tobą...- Miguel podszedł do niej bliżej i przytulił ją do siebie.
- Wiem, ale... On zrobi Ci krzywdę...- powiedziała ona, po chwili zanosząc się szlochem.
- Nie dopuszczę do tego.- odrzekł Miguel i pocałował ją w czoło. |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:40:12 08-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 13- Wizje
Miguel i Nadir wrócili do domu, i od razu położyli się spać. Nadir myślała całą noc nad tym, co ma zrobić. Najbezpieczniej było wrócić, ale nie chciała poddać się bez walki. Postanowiła więc, iż będzie stawiać opór tak długo, jak to będzie możliwe.
Maria zbudziła się w środku nocy zlana potem. Miała okropny sen. Była w nim Nadir i Miguel. Ze znaków widocznych w tym śnie wynikało, że Nadir doprowadzi Miguela do śmierci.
Leżąc tak na łóżku, próbowała uspokoić serce i złapać głęboki oddech. Czuła się dziwnie. Od jakiegoś czasu, będąc w czyimś towarzystwie, "przejmowała" na siebie czyjiś ból, smutek, cierpienie. Nie rozumiała, dlaczego tak się działo. Co gorsza, panicznie się tego bała. Unikała więc smutnych ludzi. Jedynym plusem było to, że dobre emocje również potrafiła poczuć. Jednak mimo to czuła się jak dziwadło.
Wiedziała jedno- Miguel nie mógł dłużej spotykać się z Nadir, bo było to dla niego niebezpieczne. Maria postanowiła wybrać się do niego w tej sprawie i miała nadzieję, że uda jej się go przekonać.
Nathaniel był pewien powodzenia swej misji. Rozmawiając z Nadir, dokładnie zbadał jej umysł. Miłość, jaką czuła do tego człowieka osłabiła ją. Była skłonna zrobić wszystko, by uratować swojego ukochanego. Uznał, że będzie to dziecinnie proste. Już raz o mały włos nie zabił Miguela, powodując wypadek, właściwie gdyby nie niespodziewane pojawienie się Nadir, mógłby dojść do skutku. Tym razem Nathaniel postanowił działać dokładniej. Postanowił, że zaatakuje kiedy oboje będą osobno- czyli w godzinach pracy.
Rano Miguel od razu zaczął jak zwykle szykować się do pracy.
- Może byłoby lepiej, gdybyśmy oboje wzięli urlop?- zaproponowała Nadir.
- Nie będę się ukrywał z powodu jakiegoś rąbniętego Upadłego Anioła.- odrzekł Miguel, wiążąc krawat.- Przecież od ostatniego spotkania nawet nas nie śledził.- spojrzał na nią.
- I właśnie to mnie martwi... Chce uśpić naszą czujność, a potem zaatakuje z nienacka.- powiedziała Nadir, poprawiając mu koszulę.
- Przecież w pracy, na oczach ludzi mnie nie zabije.- odrzekł rozbawiony, biorąc swoją aktówkę i zapinając szarą marynarkę.- Nie martw się, wszystko będzie dobrze.- dodał, dając jej całusa w policzek, pamiętając jej wcześniejsze słowa na temat ich bliskości.- Naprawdę musimy aż tak uważać?- spytał.
- Tak, niestety.- westchnęła.- Nie chcę Ci zrobić krzywdy...- dodała ze smutkiem w oczach.
- Ech, no cóż... Ale może znajdziemy na to jakąś radę? Nie martw się...- musnął ją po policzku wierzchem dłoni.- Wrócę najszybciej jak się da. Ty też się przygotuj i idź do pracy... Oderwiesz się na chwilę od problemów.- dodał, pocałował ją w czubek głowy i wyszedł. Nadir stała jakiś czas, wpatrzona w drzwi wyjściowe. Potem spojrzała na zegarek, zaczęła się pośpiesznie ubierać. Dotarła do restauracji spóźniona o pół godziny. Szef jedynie uprzedził ją, by się już więcej nie spóźniała, lub chociaż uprzedziła go telefonicznie, że będzie później. Nadir przytaknęła i zabrała się za pracę. Klientów było naprawdę dużo, więc szybko wpadła w wir pracy, zapominając o trapiących ją sprawach.
Miguel miał tego ranka niewiele pracy. Po lunchu, około godziny 14, udał się do łazienki. Kiedy wyszedł z kabiny i mył ręce, coś śmignęło mu za plecami. Odwrócił się, ale nikogo nie zauważył. Zakręcił wodę,wytarł ręce i już szedł w kierunku drzwi wyjściowych, kiedy ktoś z całej siły walnął go, od tyłu w plecy z taką siłą, że Miguel upadł na kolana. Ogarnął go strach, bo domyślał się kogo zaraz ujrzy. I nie mylił się- chwilę później wyrósł nad nim Nathaniel, uśmiechając się z tryumfem.
- Nadir nie chce słuchać poleceń swojego władcy. I Ty za to zapłacisz.- powiedział, kopiąc Miguela w brzuch tak, aż ten upadł na podłogę, zwijając się z bólu.
- Nie możesz dać nam spokoju?- wykrztusił, powoli się podnosząc.
- Takie mam polecenia. Mam sprowadzić Nadir do Podziemi za wszelką cenę. Nawet jeżeli będę Cię musiał zabić, aby uległa i wróciła.- odrzekł Nathaniel, ponownie dając mu cios w brzuch. Twarz Miguela wykrzywił grymas bólu i zaczął pluć krwią. Nathaniel zaśmiał się tylko, obszedł dookoła swoją ofiarę i zadał jej cios w plecy, po czym złapał go za ramię, podciągając do góry i przy okazji wykręcając mu rękę, czemu towarzyszył trzask łamanych kości. Miguel jęknął i próbował się mu wyrwać, co mu się oczywiście nie udało. Zaryzykował i zamachnął się wolną ręką, by uderzyć, ale Nathaniel zrobił szybki unik i złapał jego rękę, ściskając ją tak mocno za dłoń, że połamał Miguelowi palce, po czym z całej siły walnął jego głową o ścianę, łamiąc mu nos, z którego popłynęła strużka krwi. Miguel w końcu przestał się szarpać. Wiedział dobrze, że nie ma szans. W końcu jego przeciwnik nie był człowiekiem, lecz Upadłym Aniołem. Poddał się, ledwie mogąc oddychać. Czuł, jak kłują go w płuca połamane żebra. Kiedy Nathaniel po raz kolejny z impetem uderzył jego głową o ścianę, Miguel stracił przytomność i osunął się delikatnie na podłogę, zostawiając na ścianie ślad krwi. Wtedy Nathaniel pochylił się nad nim, by zadać mu ostateczny cios.
Maria robiła śniadanie dla siebie i Juana. Wyjmowała właśnie talerze z szafki, kiedy jej oczy zaszły mgłą. Przed oczami stanął jej obraz przedstawiający jakiegoś nieznanego mężczyznę, który katuje Miguela. Obecność umywalek i kabin utwierdziła ją w przekonaniu, iż rzecz ta dzieje się w toalecie, zapewne w kancelarii, ponieważ miał na sobie szary garnitur, ten sam który zawsze nosił do pracy. Widząc ból w jego oczach, miała wrażenie, jakby to działo się naprawdę. Czuła nawet jego uczucia i emocje, mimo iż była daleko od niego. Talerze, które miała w ręce, bezwładnie opadły na ziemię, tłucząc się na drobne kawałki.
Juan wpadł do kuchni, słysząc brzęk porcelany. Widząc zamglone, nieobecne oczy żony, złapał ją za ramiona i nią potrząsnął.
- Mari, słyszysz mnie?- powiedział, kiedy wreszcie zaczęła mrugać oczami.
- Juan... Dzwoń do kancelarii, do Miguela. Szybko.- odrzekła pośpiesznie.
Widząc przerażenie w jej oczach i głosie, natychmiast chwycił za słuchawkę i wstukał numer do kancelarii, w której pracował Miguel. Odebrał jego kolega i powiedział, że nie wrócił od chwili przerwy na lunch. Juan polecił mu go poszukać, tak jak podpowiedziała mu Maria. Mężczyzna powiedział więc, iż oddzwoni, kiedy go znajdzie i odłożył słuchawkę. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:17:03 10-09-10 Temat postu: |
|
|
Dobra, Maria uratuje Miaguela i co dalej? Nadir zniknie by go chronić, bo go kocha i co odda się Samaelowi? Aż mnie trzęsie od takiej wersji wydarzeń, czy nie da rady zrobić tak, żeby byli szczęśliwi? I żywi w drodze wyjątku? To nie jest konieczne, ważne, żeby byli szczęśliwi. Grrr... Nic więcej nie napisze tak się zdenerwowałam na Nathaniela, że aż mam ochotę niem potrząsnąć.
Czekam(na w miarę szczęśliwy) następny odcinek, Sin |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:27:06 10-09-10 Temat postu: |
|
|
o kurcze, takiego obrotu wydarzeń raczej się nie spodziewałam mam nadzieję, że zdążą odratować Miguela, no chyba, że umrze i stanie się czymś silniejszym niż Nathaniel i Samuel... a może do akcji powinien wkroczyć ktoś z tej dobrej strony mocy? Albo Lilith! Przecież jej jest na rękę to, że Nadir zniknęła z Podziemia...
Czekam niecierpliwie na new,
pozdrawiam, Aga |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:08:30 10-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 14- Straszna wiadomość
Kiedy Nathaniel uniósł swój sztylet, by dobić leżącego nieprzytomnie Miguela, wyczuł że ktoś zbliża się do drzwi wejściowych toalety. Spojrzał jeszcze raz na swoją ofiarę, słysząc słabnące bicie serca.
- I tak nie zdążą Cię odratować.- powiedział sam do siebie i schował sztylet. Nie mógł ryzykować, że ktoś go zobaczy. Kiedy drzwi się otworzyły i do toalety wszedł kolega Miguela z kancelarii, Nathaniela już nie było.
- Miguel!- krzyknął przerażony mężczyzna, wyciągnął telefon i zadzwonił na pogotowie. Potem zawołał innych kolegów i razem wynieśli Miguela z toalety. Jeden z nich sprawdził mu puls.
- Żyje, ale ma bardzo słaby puls... Kto go tak urządził?- zapytał tego, który go znalazł.
- Nie wiem. Kiedy wszedłem do łazienki, nikogo tam nie było prócz niego.- wskazał na nieprzytomnego Miguela.
- Musiało ich być przynajmniej dwóch. Z jednym Miguel by sobie poradził.- stwierdził właściciel kancelarii, Marcelo Lozano.- Znałem tego chłopaka bardzo dobrze.- dodał. Potem pod kancelarię podjechała karetka i zabrała Miguela do szpitala.
- Właśnie.- powiedział ten, który go znalazł.- Szukałem Miguela, bo dzwonił jego kumpel, Juan. Obiecałem, że oddzwonię, kiedy go znajdę.-
- To się dobrze składa. I tak trzeba było go powiadomić. Miguel nie ma rodziny, jest sierotą. Dzwoń szybko, on musi o tym wiedzieć, jego żona, Maria, z resztą też... Była kiedyś dziewczyną Miguela.- odrzekł Marcelo. Chłopak udał się więc do biura i zadzwonił do Juana.
Nadir wróciła wcześniej z pracy i siedziała na kanapie w salonie, pogrążona w myślach. Kiedy przed jej oczami pojawił się Nathaniel, aż drgnęła.
- Czego chcesz?- warknęła.
- Może tak grzeczniej?- zwrócił się do niej, mierząc ją wzrokiem.- Pora wracać do domu, Nadir.- dodał z uśmiechem, wiedząc dokładnie, co ona powie.
- Teraz tu jest mój dom.- mruknęła, bliska furii.- Z resztą Miguel zaraz wróci i będziesz musiał sobie pójść.- spojrzała na niego spode łba.
- Obawiam się, że on już nie wróci.- zaśmiał się.
Nadir rzuciła się na niego z taką wściekłością, że ten aż się zachwiał. Po chwili jednak złapał ją mocno za nadgarstki.
- Bez nerwów...- powiedział.- To i tak nic nie pomoże. Skończył się piękny sen o miłości. Teraz nie masz po co tu siedzieć. Wracamy, Nadir, słyszysz?- dodał spokojniejszym głosem.
Nie miała już siły się szarpać. W jej oczach po raz trzeci, podczas pobytu na ziemi, pojawiły się łzy. Opadła z powrotem na kanapę i ukryła twarz w dłoniach. Ogarnęła ją rozpacz. Nathaniel miał rację- nie miała po co tu zostawać. Skoro nie było już Miguela, wszystko inne było jej obojętne. Wstała więc, ocierając łzy.
- Dobra, wracam.- powiedziała ze wzrokiem wlepionym w podłogę. Potem oboje udali się do portalu prowadzącego do Podziemi.
Juan, dowiedziawszy się o tym, co spotkało Miguela, zbladł i wypuścił słuchawkę z ręki. Maria złapała ją i spytała co się stało. Juan nie odpowiedział, tylko osunął się na fotel.
- Słyszysz mnie? Powiedz co się stało?- spytała ponownie. Widząc jego minę, usiadła obok niego.- Nie żyje?- wydusiła, a z jej oczu popłynęły łzy.
- Żyje...- odpowiedział w końcu i przytulił ją do siebie.- Zabrali go do szpitala.- dodał.
- Musimy go koniecznie odwiedzić.- odrzekła Maria, podnosząc się na równe nogi.
- Zastanawia mnie tylko jedno...- zaczął Juan, wstając i spoglądając jej w oczy.- Mari, skąd Ty wiedziałaś, że Miguelowi coś się stało?- zapytał.
- Ja po prostu...- zaczęła i urwała. Nie miała pojęcia, jak ma mu to powiedzieć, żeby nie uznał jej za wariatkę.- Jak by to powiedzieć...- westchnęła, widząc jego zniecierpliwienie.- Widziałam to, co się stało... Wtedy, kiedy upuściłam talerze na podłogę...- wydusiła w końcu.
- Chcesz mi powiedzieć, że miałaś... wizję?- dokończył z trudem, bo ostatnie słowo ledwie mu przeszło przez gardło.- To jest jakiś absurd.- złapał się za głowę.
- Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale tak jest. Powiem Ci również, że to nie wszystko. Potrafię przejąć na siebie czyjeś uczucia, mam dziwne sny, z których wyraźnie wynika, że Nadir stanie się przyczyną śmierci Miguela...- wymieniała jednym tchem.
- Czy Ty słysz co mówisz? Przecież żaden człowiek nie ma takich zdolności. To niemożliwe, pewnie Ci się tylko zdaje, a to wszystko jest zbiegiem okoliczności...- mówił Juan, chociaż nie przekonywała go wcale jego własna teoria.
- Jestem pewna tego, co widzę i czuję. To nie żadne zwidy, nie jestem stuknięta. Dla Ciebie to niemożliwe, ale wyobraź sobie jak ja się z tym czuję...- odrzekła Maria.- Nie jest mi lekko. Dobrze wiesz, że nigdy nie wierzyłam w podobne rzeczy, ale teraz, kiedy tego doświadczam na własnej skórze...- urwała, czekając na jego reakcję.
- Przepraszam, Mari.- Juan przytulił ją do siebie.- Ale to wszystko jest dla mnie szokujące... Jeśli jednak to prawda... To musimy uratować Juana od tej kobiety.- dodał, całując ją w czubek głowy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:40:12 11-09-10 Temat postu: |
|
|
Nie podoba mi się, że Nadir tak łatwo zgodziła się na powrót do Podziemi Rzuciła się z furią na Nathaniela, ale nawet nie przyszło jej do głowy, by spytać co zrobił Miguelowi, albo sprawdzić czy on w ogóle mówi prawdę...
No nic, czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:34:37 11-09-10 Temat postu: |
|
|
Otóż i kolejny odcinek.... Zdradzę, że już mam napisane zakończenie... Odcinków będzie niestety tylko 20....
Odcinek 15- Powrót w pustkę
Juan i Maria odwiedzili Miguela jeszcze tego samego dnia. Niestety był on nieprzytomny po ciężkiej operacji. Prawie całe ciało miał pokryte bandażami, a na lewej ręce, prawej dłoni, żebrach i lewej nodze miał gips.
- Boże, co oni mu zrobili.- powiedział Juan, wchodząc do sali.
- Nie oni...- odezwała się Maria.- Widziałam tylko jednego mężczyznę.- dodała.
- Niemożliwe... Miguel poradziłby sobie z jednym.- odrzekł Juan z niedowierzaniem.
- Z jednym człowiekiem tak...- westchnęła, siadając na brzegu łóżka.
- To nie był człowiek?- spytał, podchodząc do niej.
- Na pewno nie był on człowiekiem, ale kim konkretnie? Nie wiem. Wiem tylko, że ma coś wspólnego z Nadir, tyle że jest potężniejszy.- wyjaśniła, przyglądając się Miguelowi z niezwykłą troską.
- To znaczy, że Nadir też nie jest człowiekiem?- pytał dalej Juan.
Maria potwierdziła to tylko skinieniem głowy.
Siedzieli tak oboje w zupełnej ciszy jakieś piętnaście minut, aż Miguel otworzył nagle oczy.
- Maria...- wyszeptał.- Słyszałem o czym rozmawialiście.- mówił powoli i z lekkim trudem. Juan i Maria pochylili się nad nim, by go lepiej słyszeć.- Muszę Wam coś wyznać. Nadir jest demonem, sukkubem. Dowiedziałem się o tym niedawno.- przerwał na chwilę, by odpocząć.- Ten facet, który mnie napadł, to Upadły Anioł, wyższa forma demona, wysłany po Nadir. Ma ją sprowadzić z powrotem do Podziemi i żeby to na niej wymusić, zaatakował mnie.- ciągnął dalej, kiedy tylko zaczerpnął oddech.
- Co?- zdziwił się Juan. Tego dnia dowiedział się stanowczo za dużo i to na dodatek tak dziwnych i niewytłumaczalnych rzeczy, że trudno mu było to poukładać w głowie.
- Wiedziałam, że to wina Nadir.- powiedziała Maria.
- To wcale nie jest jej wina, że się w sobie zakochaliśmy. Wolałem umrzeć, niż ją stracić. A teraz pewnie uda mu się ją namówić do powrotu. Pewnie powie jej, że nie żyję.- powiedział, oddychając z trudem, czując ból w żebrach. Jęknął cicho.
- Spokojnie.- powiedział Juan.- Nie martw się, może znajdziemy jakiś sposób, by sprowadzić ją z powrotem, albo chociaż z nią skontaktować i powiedzieć, że żyjesz.- dodał.- A teraz leż i odpoczywaj, a my już sobie pójdziemy.- wziął Marię za rękę i wyszli razem z sali.
Nadir wróciła w końcu do Podziemi. Snuła się tam jak duch, nie mając na nic ochoty. Nie zamierzała wychodzić na ziemię nawet po to, by się pożywić. Jakieś cztery tygodnie po jej powrocie Nathaniel przybył do jaskini, w której mieszkała.
- Czego chcesz?- przywitała go oschle.- Myślałam, że dasz mi spokój, skoro wróciłam.- powiedziała.
- Samael mnie przysyła. Chce się z Tobą widzieć.- odrzekł spokojnie Nathaniel, jakby nie zauważył jej tonu wiejącego chłodem.
- No tak. Zapomniałam, że on nigdy nie odpuszcza.- westchnęła ciężko.- Powiedz mu, iż zjawię się u niego jeszcze dziś.- odrzekła. Teraz wszystko było jej obojętne- mogła się nawet oddać Samaelowi, by wreszcie dał jej święty spokój.
- Dobrze, przekażę.- powiedział Nathaniel i ulotnił się natychmiast.
Po czterech tygodniach lekarze wypisali Miguela do domu, nadl nakazując mu uważać na zrośnięte kości. Nie mógł również wrócić od razu do pracy. Siedział więc w domu, ponownie czując ogromną pustkę. Nadir nie zabrała ze sobą niczego, tak więc każda rzecz należąca do niej przywoływała bolesne wspomnienia. Nie wyrzucił jednak nic, ponieważ nadal miał nadzieję, że ona wróci.
Maria obiecała Miguelowi, że znajdzie jakiś sposób na skontaktowanie się z Nadir. Jednak szukanie było trudniejsze niż myślała. Po pierwsze nie wiedziała dokładnie czego ma szukać, ale pewnej nocy odpowiedź przyszła sama, we śnie. Maria widziała księgę, której ma szukać i zaklęcie, które pomoże jej się skontaktować z wybranym demonem w Podziemiach. Obudziwszy się, od razu rozpoczęła poszukiwania,poinformowawszy o tym Juana i Miguela, którzy również pomagali jej szukać księgi. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:37:21 13-09-10 Temat postu: |
|
|
To znaczy, że zostało już tylko pięć odcinków? Szkoda...
Dziwi mnie trochę pokora Nadir - myślałam, że będzie się bardziej opierać.
Teraz tylko pozostaje mieć nadzieję, że Maria zdoła w porę odnaleźć odpowiednie zaklęcie. |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:34:57 13-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 16- Spotkanie
Tego dnia Samael był weselszy niż zwykle. Wiadomość, jaką otrzymał od Nathaniela naprawdę go uradowała. W końcu dopiął swego- Nadir mu ulegnie. Dla kogoś o tak dużej pewności siebie nie było to wielkie zdziwienie. Czuł, że z Nadir czeka go trudna przeprawa, ale wiedział, iż w końcu mu ulegnie.
Lilith aż gotowała się ze złości, widząc go w tak szampańskim nastroju, tym bardziej że Samael blokował przed nią swoje myśli i nie mogła wyczytać powodu tej nagłej radości.
- Co Ci tak dziś wesoło?- spytała w końcu nie mogąc się powstrzymać. W jej głosie było tyle agresji, że brzmiało to nieomal jak atak.
- A co? Nie możesz wyczytać tego z moich myśli?- zaśmiał się Samael, dumny z siebie, iż doprowadził ją do takiego stanu.
W odpowiedzi Lilith rzuciła się ku niemu i, przyciskając go do ściany, zacisnęła mocno dłoń wokół jego szyi.
- Nie udawaj głupiego.- wysyczała, bliska furii.- Gadaj.- dodała.
- I to mi się podoba.- uśmiechnął się, obejmując ją rękami w pasie.
- Ty tylko o jednym.- wzniosła wzrok ku górze, coraz bardziej zniecierpliwiona.- Ale jeżeli tylko to może Cię zmusić do otwarcia umysłu przede mną...- dodała po chwili, nieomal szeptem, po czym pocałowała namiętnie. Samael za wszelką cenę chciał skupić się na swojej tarczy, która nie dopuszczała Lilith do jego umysłu, ale po każdej jej pieszczocie przychodziło mu to z coraz większym trudem. Kiedy oboje znaleźli się w łóżku, w końcu musiał się poddać. Nie miał pojęcia jak mu tego brakowało, jak tęsknił za Lilith. Jego tarcza zniknęła i w tym momencie wszystkie jego myśli należały do niej.
Lilith uśmiechnęła się, wyczytując w jego myślach to uwielbienie, jakim ją darzył, ale natrafiając na wiadomość o planowanym spotkaniu z Nadir, podniosła się, siedząc na nim i spojrzała na niego spode łba.
- A więc dlatego byłeś taki radosny? Bo Nadir zamierza Ci ulec?- oburzyła się, wbijając mu paznokcie w skórę na ramionach tak mocno, że zadrapała go do krwi.
Samael syknął z bólu, odrywając paznokcie od swojej skóry.
- Tak, zgadłaś.- posłał jej szelmowski uśmiech.
- I myślisz, że Ci się to uda?- spytała Lilith, mierząc go wzrokiem.
- Oczywiście... Jeszcze żadna z sukkubów mi nie odmówiła. Wiesz przecież, że prędzej czy później dostaję to co chcę...- spojrzał na nią znacząco, myśląc o tym, co przed chwilą między nimi zaszło.
- Zrobiłam to tylko po to, żeby się dowiedzieć, co jest grane...- powiedziała, wstając z łóżka, po czym zaczęła się ubierać.
- Ale i tak się liczy.- odrzekł.- No i dziś będę gościł w mej sypialni kolejną oblubienicę.- dodał.
- Nie ciesz się tak, bo to może Ci nie wypalić.- syknęła.
- Nie rozumiem czemu tak się wściekasz o Nadir. Kiedy wprost Ci mówiłem o romansach z innymi sukkubami, olewałaś to, a teraz? Robisz mi dosłownie piekło z tego powodu...- zauważył, lekko zaintrygowany swoim odkryciem.
- Tu nie chodzi o Nadir.- odrzekła Lilith i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Jednak Samael nie wierzył w jej słowa.
- Ona traktuje Nadir inaczej niż pozostałe sukkuby, to pewne. Tylko dlaczego?- zamyślił się, przygotowując do spotkania z Nadir.
W tym samym czasie Maria odnalazła szukaną księgę w bibliotece miejskiej, jednak nie można jej było wypożyczyć, więc udała się do czytelni, wyjęła notatnik i przepisała interesujący ją rytułał wraz z rysunkami, które należało nakreślić. Potem udała się z Juanem do sklepu ezoterycznego, gdzie kupili niezbędne elementy rytuału- amulet Lilith, czarną świecę, kadzidło i parę innych rzeczy. Właścicielka sklepu patrzyła na nich dziwnie i przestrzegła, iż używanie czarnej magii nie jest prawidłowe.
- Wiem, ale musimy jej użyć. Od tego zależy życie naszego przyjaciela.- odrzekła na to Maria. Juan zapłacił i wyszli ze sklepu.
Nadir przygotowywała się na spotkanie z Samaelem. Myśli o Miguelu wracały uporczywie, sprawiając jej ogromny ból. Nigdy nie odczuwała żadnych emocji- to długi pobyt na ziemi sprawił, iż uległo to zmianie. Przez ten czas tam spędzony poznała ludzką naturę, wsłuchiwała się w myśli, czuła negatywne, ale i również pozytywne wibracje ludzi, wśród których przebywała. Tak bardzo chciała, by uczucia nie zniknęły w miarę jej pobytu w Podziemiach. Chciała czuć.
Maria i Juan przybyli do domu Miguela, w którym miał się odbyć rytułał. Przygotowali wszystko, co było im potrzebne i usiedli w kole. Maria zgodnie z instrukcjami w książce narysowała na podłodze kredą pentagram odwrócony, a w środku napisała imiona władców Podziemia: Samael i Lilith. Na samym środku pentagramu położyła amulet Lilith i czarne pióro, jako symbol Samaela. Potem zapaliła trzy czarne świece i podała każdemu z obecnych po jednej. Od swojej świecy zapaliła kadzidło. Następnie zaczęła recytować formułkę po łacinie, którą tłumaczyło się następująco:
"Władcy Podziemia
Czarny Aniele, Samaelu,
Pani sukkubów, o boska Lilith, żono Adamowa, oblubienico Lucyfera.
Usłyszcie wołanie!
Dajcie nam dostęp do jaskiń Podziemia,
Dajcie nam poszukać Waszego stworzenia!
Demona z sukkubów, co zwie się Nadir..."
Nieomal jednocześnie ich umysły powędrowały ku Podziemiom, w poszukiwaniu Nadir. |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:05:01 14-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 17- Szokująca wiadomość
Nadir była już u Samaela.
- Jednak przyszłaś.- przywitał ją on, uśmiechając się z tryumfem.
- Miejmy to już za sobą.- powiedziała, spoglądając na niego zrezygnowanym wzrokiem.
- Ależ oczwiście.- odrzekł, ujął delikatnie jej dłoń i zaprowadził do sypialni. Tam pocałował ją najpierw w usta, a potem zaczą schodzić na jej szyję i ramiona, obejmując ją w talii i przybliżając do siebie.
Nadir poddawała się jego pieszczotom, tym razem nie miała zamiaru się bronić.
Kiedy Samael zsunął z jej ramion ramiączka od sukienki, w głowie Nadir pojawił się jakiś niezrozumiały szum, który powoli przerodził się w słowa: "Nadir, słyszysz nas? Nie rób tego, Miguel żyje, jest tu z nami. Leżał w szpitalu, ale już z nim wszystko dobrze."
Wyraźnie rozpoznała głos Marii. Znała ten rytułał. Maria jakimś cudem wiedziała jak skontaktować się z demonem w Podziemiach. Znaczenie jej słów dotarło do Nadir z lekkim opóźnieniem. Leżała już na łóżku, rozbierana przez Samaela. Kiedy w swojej głowie usłyszała głos Miguela mówiący: "Nadir, ja naprawdę żyję.", jej serce wypełniło się niewysłowionym szczęściem. Czując na sobie dotyk Samaela, wpadła w gniew. W końcu to on nasłał Nathaniela. Te wszystkie kotłujące się w niej uczucia sprawiły, że obudziło się w niej coś, o czego istnieniu nie miała pojęcia. Jej ciało zapłonęło ogniem, sprawiając, iż Samael odskoczył od niej przerażony. Zza pleców wyrosły jej dwa ogromne czarne skrzydła. Wstała z łóżka i spojrzała na Samaela płonącymi z gniewu oczyma.
- Nasłałeś Nathaniela żeby podstępnie zwabił mnie do Podziemi! A Miguel żyje! Zapłacisz mi za to!- krzyknęła nieludzkim głosem.
Samael cofnął się, gotowy do ataku.
Lilith wracała od Lucyfera, kiedy coś ją tknęło.
- Stało się. Dziedzictwo Nadir zostało zbudzone.- powiedziała do siebie, bardzo zadowolona. W myślach Nadir wyczytała wszystko, co się zdarzyło. Popędziła do jaskini i po chwili stanęła w drzwiach sypialni, spoglądając na przerażonego Samaela i przemienioną Nadir.
- A więc wypełniło się... Nareszcie.- powiedziała.
- Wiedziałaś, że to się stanie, prawda?- spojrzał na nią oskarżycielsko Samael.- Ale dlaczego? Kim jest Nadir i czemu traktujesz ją inaczej niż inne sukkuby?- pytał.
- Bo Nadir.- wskazała na zszokowaną dziewczynę, która zdąrzyła zmienić się z powrotem.- Nadir nie jest zwykłym sukkubem. Ja jej nie stworzyłam, lecz urodziłam.- wyjaśniła.
- Jak to? To kim ja jestem?- odezwała się Nadir.
- Właśnie. Co tu jest grane?- spytał Samael.
- Już wyjaśniam. Nadir jest dzieckiem moim i Lucyfera. Ten atak, którego byłeś świadkiem.- zwróciła się do Samaela.- To był atak, który posiada tylko Lucyfer... Tak zwany Ogień Piekielny.- wyjaśniła.
Nadir z wrażenia powoli osunęła się na kanapę i ukryła twarz w dłoniach. Jej gniew nagle się gdzieś ulotnił. Skrzydła zwinęły się i zniknęły.
- Niemożliwe...- wydusił z siebie Samael.
- A jednak.- odrzekła Lilith.- Nadir jest taką jakby księżniczką Piekła.- dodała, po czym zwróciła się do niej.- Słuchaj, możesz władać Piekłem wraz ze swoim ojcem.- zaproponowała.
- A więc po to spotykałaś się z Lucyferem...- powiedział Samael oskarżycielskim tonem.
Lilith skarciła go spojrzeniem.
- Nie pozwoliłam Ci się odezwać.- syknęła, po czym ponownie spojrzała na Nadir.- A więc? Co sądzisz o mojej propozycji?- spytała ponownie.
- Chcę wracać na ziemię, do Miguela.- odrzekła Nadir, wstając.
- Rozumiem.- powiedziała Lilith, lekko zasmucona. Wiedziała, że nie zmusi jej do niczego- była ona bowiem silniejsza nawet od niej samej.- Skoro chcesz odejść, musisz wiedzieć, iż po miesiącu spędzonym na ziemi przestaniesz być sukkubem. Zniknie Twój urok, moc odczuwania emocji innych, niewidzialność, czytanie w myślach, ale również głód energii... Nie staniesz się jednak człowiekiem, albowiem tego, co odziedziczyłaś po Lucyferze się nie pozbędziesz.- powiedziała.- Bądź tego świadoma.- dodała, wychodząc. |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:46:07 16-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 18- Powrót
Kontakt z Nadir zerwał się nagle. Maria widziała tylko, jak w coś się przemieniła i odrzuciła od siebie Samaela. Powiedziała to Juanowi i Miguelowi.
- Potem kontakt się urwał, świece zgasły.- zakończyła.
- Myślisz, że się nad udało, że wróci?- spytał Miguel.
- Skoro odepchnęła tamtego faceta... to chyba tak.- wzruszyła ramionami.- Najbardziej dziwi mnie to, co się stało z Nadir. Skoro jest tylko sukkubem, jak mogły jej wyrosnąć skrzydła? Według podziału demonów przedstawionego w tej księdze, z której przepisałam rytułał, to Upadłe Anioły posiadają skrzydła.- powiedziała.
- To znaczy, że Nadir nie była sukkubem?- spytał Juan.
- Na pewno była. Przecież czułem, jak wysysała ze mnie energię.- odrzekł Miguel.
- Pisali tam też, że możliwe są mieszanki różnych typów demonów. Może Nadir do takowych należy?- powiedziała Maria.
Juan i Miguel spojrzeli na nią i pokręcili głowami twierdząco. Im więcej nieprawdopodobnych rzeczy się dowiadywali, tym bardziej wierzyli w prawdziwość tej całej historii.
- Wydaje mi się, że musimy trochę poczekać na powrót Nadir.- odezwała się Maria po chwili.- Nic innego nam nie pozostało.- dodała, zbierając świece, kadzidła, amulety i ścierając pentagram z podłogi.
Lilith przekazała Lucyferowi decyzję Nadir. Ten nie ukrywał swojego niezadowolenia, ale tak jak Lilith niewiele mógł na to poradzić. Ich dziecko było potężniejsze od każdego z nich, dlatego musieli uszanować jej wybór.
Samael nie mógł znieść tego upokorzenia. Pierwszy raz w swoim życiu nie dostał tego, czego chciał. Chodził po swoim gabinecie, rzucając czym popadnie.
- Jak to się mogło stać? Teraz całe Podziemia będą umierać ze śmiechu...- złapał się za głowę.
- Witaj.- do gabinetu weszła Lilith, radosna jak nigdy, co oczywiście było spowodowane stanem Samaela.- Widzę, że miewasz się nie najlepiej.- powiedziała z udawaną troską, bo tak naprawdę czuła ogromną satysfakcję.
- Tak, dobrze widzisz. I radzę Ci, wynoś się stąd.- mruknął, a jego oczy zmieniły barwę na czarną.
- Samaelu...- podeszła do niego, oplatając ręce wokół jego szyi.- Nie złość się na mnie... Wiesz, że nie potrafię się powstrzymać. Ale nie przyszłam tu po to, by się z Tobą kłócić.- powiedziała, po czym pocałowała go czule.
- Tak, jasne. Nie udało Ci się z Lucyferem, więc postanowiłaś uczepić się mnie.- odrzekł Samael, nadal naburmuszony, chociaż jego oczy stawały się coraz jaśniejsze.
- Przecież wiem, że o tym marzysz.- uśmiechnęła, patrząc mu w oczy, po czym przybliżyła się do jego ucha.- Stęskniłam się za Tobą.- szepnęła.
Spojrzał na nią, kompletnie zaskoczony jej czułością.
- Wiesz, wtedy kiedy podstępnie użyłam swoich wdzięków, byś otworzył przede mną swój umysł... uprzytomniłam sobie, że mimo wszystko Cię potrzebuję...- powiedziała.
Samael wiedział, że jej słowa są prawdziwe.
- Naprawdę nie wiem co powiedzieć Lilith...- odezwał się w końcu.
- Nie musisz nic mówić.- uśmiechnęła się.- Wystarczy, że pójdziesz ze mną uczcić tę okazję. Wiesz jak i gdzie...- dodała, puszczając do niego oczko.
Oboje opuścili więc gabinet Samaela i udali się do sypialni.
Miguel siedział cały dzień w domu, ponieważ nadal miał zwolnienie od lekarza. Chciał jednak pracować, ponieważ bez Nadir, sam w domu, czuł się dokładnie tak jak wtedy, kiedy Maria wyprowadziła się do Juana. Powoli zaczynał tracić nadzieję na to, że Nadir wróci. Snuł się po mieszkaniu jak cień, przez pół dnia był wpatrzony w telewizor. Mało jadł, bo zwyczajnie nie miał na to ochoty.
Kiedy leżał na kanapie, przerzucając kanały, usłyszał pukanie do drzwi. Zerwał się i natychmiast otworzył drzwi. Stała w nich Nadir. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:24:16 16-09-10 Temat postu: |
|
|
Zacznę od tego, że chociaż nie zawsze komentuję, to czytam na bieżąco ^^
Nie chcę wysnuwać pochopnych wniosków, ale chyba szykuje się happy end... Martwi mnie tylko jedno zdanie - że Nadir nie pozbędzie się tego, co odziedziczyła po Lucyferze, żeby z tego jakichś kłopotów nie było.
Czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:14:09 16-09-10 Temat postu: |
|
|
Nie będę spoilerować, wszystko okaże się w następnym odcinku |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:31:41 16-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 19- Odkrycia i tajemnice
Miguel stał wpatrzony w Nadir z niedowierzaniem.
- To co? Wpuścisz mnie?- spytała, uśmiechając się do niego.
- Oczywiście, wchodź.- odrzekł, zapraszając ją do środka.- Jednak wróciłaś...- dodał, tuląc do siebie ukochaną.
- Nie miałam innego wyjścia, kiedy się dowiedziałam, że żyjesz.- powiedziała Nadir.
- Powiedz mi, co się dokładnie stało, kiedy urwał nam się z Tobą kontakt.- Miguel usiadł wraz z nią na kanapie.
- No cóż...- zaczęła.- Po pierwsze, straciliście ze mną kontakt, bo zmieniłam się w Upadłego Anioła, a Wy prosiliście o kontakt z sukkubem. Potem chciałam rozszarpać Samaela za tą historię z Tobą, ale pojawiła się Lilith...- urwała.- I to ona mi powiedziała kim tak naprawdę jestem.- zaczęła ponownie.- Ja po prostu jestem córką Lilith i Lucyfera, jestem taką jakby Księżniczką Piekła. Lilith chciała, bym władała razem ze swoim ojcem, ale wolałam wrócić do Ciebie... Uszanowała moją decyzję, bo nie jest na tyle potężna, by mnie zmusić do pozostania w Podziemiach.- powiedziała.- Właśnie, jeszcze jedno. Dowiedziałam się od Lilith, że po miesiącu spędzonym na ziemi stracę moc sukkuba, zacznę odczuwać ludzkie uczucia, i gdyby nie fakt, iż jestem córką Lucyfera, stałabym się w pełni człowiekiem. Niestety, jak to ona określiła, dziedzictwa mojego ojca się nie pozbędę.- zakończyła.
- To znaczy, że nie będziesz już wysysać ze mnie energii?- spytał Miguel, uradowany tyloma dobrymi wiadomościami.
- Tak... Ale za to będę miala dwa ogromne czarne skrzydła i jak ktoś mnie bardzo zdenerwuje, mogę zapłonąć ogniem.- powiedziała żartobliwie.
- Nie będzie mi to przeszkadzać.- odrzekł Miguel, uśmiechając się promiennie.
- Właśnie... Co z Marią? Próbowała się dowiedzieć czegoś na temat swojego daru? Czy go po kimś odziedziczyła, czy to zwykły przypadek?- spytała Nadir.
- Nie, ale muszę Ci powiedzieć, że empatia to nie jedyny dar Marii. Miała prorocze sny i wizje na jawie. Była w domu i robiła śniadanie, kiedy zobaczyła, jak Nathaniel mnie katuje. Wtedy Juan zadzwonił do kancelarii i kolega z pracy zaczął mnie szukać. Gdyby nie to, pewnie znaleźliby mnie później, a wówczas mógłbym umrzeć.- wyjaśnił Miguel.
- To muszę podziękować Marii. W sumie żyjesz dzięki niej.- odrzekła Nadir.- Mówisz, że ma wizje i prorocze sny, tak? Mam pewne podejrzenia co do pochodzenia Marii.- dodała, wstając.- Musimy do niej iść i to przedyskutować... Z resztą znam pewien sposób, dzięki któremu mogłabym sprawdzić czy moja teza jest słuszna.-
Miguel przytaknął i oboje udali się do domu Juana i Marii.
Maria zmywała właśnie po kolacji, a Juan siedział w salonie z laptopem, pracując, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Maria wyszła z kuchni, ale Juan zdążył już wstać od stołu i podejść do drzwi.
- Ja otworzę.- powiedział. Po chwili wpuścił do domu Nadir i Miguela.
- Wróciłaś...- Maria posłała Nadir szeroki uśmiech.
- Musiałam.- odrzekła ta, trzymając Miguela za rękę.
Cała czwórka zasiadła przy stole w salonie. Nadir opowiedziała Juanowi i jego żonie to samo, co powiedziała Miguelowi, po czym zwróciła się do Marii.
- Dowiedziałam się, że nie tylko potrafisz odczuwać emocje innych, ale i miewasz prorocze sny, wizje... To dało mi do myślenia i mam pewną teorię...- zaczęła.- Czy znasz dobrze swoich rodziców?- spytała.
- Matka wychowywała mnie sama, tata zmarł dwa miesiące przed moimi narodzinami.- odrzekła Maria, nie mając pojęcia, po co Nadir zadaje jej takie pytania.
- Czyli tak dokładnie nie znasz ojca...- powiedziała Nadir.- Podejrzewam, iż możesz być w połowie Aniołem.- wyznała.
- Co?- Maria spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Wszystko się zgadza. Te dary, jakie posiadasz, rzadko występują wśród zwykłych ludzi naraz. Oczywiście Anioły potrafią dodatkowo uzdrawiać, zsyłać sen, manipulować emocjami, oczywiście pozytywnie i tym podobne. Ale jako pół Anioł, niekoniecznie dziedziczysz wszystkie dary swojego ojca- anioła, bo to cechy mentalne. Jest jednak pewna cecha genetyczna, którą przejmuje każdy pół Anioł, a konkretnie skrzydła.- wyjaśniła Nadir.
- Ale ja nie mam skrzydeł.- powiedziała Maria. Miguel i Juan siedzieli wsłuchani w tę rozmowę, kompletnie zdumieni.
- Nie masz albo po prostu nigdy nie musiałaś ich używać, dlatego nie jesteś świadoma ich istnienia.- odrzekła Nadir, wstając od stołu.- Ale jest sposób, aby sprawdzić, czy je posiadasz. Wstań proszę i przybliż się do mnie.- poprosiła.
Maria wykonała jej prośbę, niepewnie stając naprzeciwko niej.
- Cokolwiek teraz zobaczycie...- Nadir zwróciła się do Juana i Miguela.-... nie bójcie się o Marię, bo nie stanie jej się krzywda, ani nikomu innemu w tym pokoju.- dodała i skierowała swój wzrok na Marię.
Nagle zza pleców Nadir wyrosły dwa ogromne, czarne niczym smoła skrzydła, jej oczy dosłownie zapłonęły ogniem, a z ust wydobył się przerażający charkot.
Maria cofnęła się, a za plecami pojawiły się białe skrzydła, tak samo wielkie jak skrzydła Nadir, a dookoła niej pojawiła się biała poświata.
Juan ze zdumieniem patrzył na swoją żonę, Miguel uśmiechnął się do swojej ukochanej, której oczy i twarz wróciła już do normy, a skrzydła powoli się składały.
- Wiedziałam.- powiedziała Nadir z tryumfem.
- Mari, Ty jesteś Aniołem.- powiedział Juan, mimowolnie się uśmiechając.
- Boże, nie do wiary... Ale dlaczego mama mi o tym nigdy nie powiedziała? I dlaczego mój tata odszedł?- pytała Maria, nadal oszołomiona.
- Pewnie musiał wracać na górę.- odrzekła Nadir.- Zakaz związków z śmiertelnikami to chyba jedyna rzecz, jaka łączy Piekło i Niebo.- wyjaśniła.- Tyle że u nas, na dole, władza jest bardziej liberalna i czasem puszcza demona wolno. Poza tym Anioły są bardziej przywiązane do swojej misji w Niebie, więc opuszczają swoich ziemskich ukochanych dla ważniejszych spraw. Ale jednego możesz być pewna.- zwróciła się do Marii.- Twój ojciec na pewno opiekuje się Tobą z wyżyn Nieba i zawsze jest przy Tobie duchem.- dodała.
To odkrycie zmieniło życie nie tylko Marii, ale i Juana, który czule nazywał żonę aniołem. Nigdy by nie pomyślał, że ona naprawdę może nim być, choćby w połowie. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|